• Nie Znaleziono Wyników

Prasa w Październiku 56

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Prasa w Październiku 56"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Wiesław Władyka

Prasa w Październiku 56

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 24/1, 79-90

1985-1986

(2)

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej X X IV 1 PL ISSN 0137-2998

WIESŁAW WŁADYKA

P R A S A W PA Ź DZIERNIK U 56*

Jak ie p rzyczyn y z ło ży ły się na w yjątk ow ą, opiniotw órczą rolę prasy w p rocesie p olityczn y ch przem ian roku 56? Jakie m ech an izm y zad ecy ­ d ow ały w Październiku o takim , a n ie inn ym obliczu czasopiśm iennictw a? P y ta n ia tym bardziej zrozum iałe, iż nadal ży w e jest m n iem an ie, ja­ koby prasa w 56 roku była w yłączn ie instru m en tem w ręku sp ra w n y ch i p rzebiegłych graczy p olityczn ych i słu żyła interesom jednej frakcji w ystęp u jącej przeciw ko innej w elicie w ład zy. Obraz taki przedstaw ia redaktorów i d ziennikarzy jako w yk on aw ców rozkazów p łyn ący ch ,,z gó­ r y ”, jako — m niej czy bardziej św iadom ych — u czestn ik ów w a lk i o w ła ­ dzę. T em u w yob rażen iu p rzeciw staw ian y jest z k olei m it całk ow itej n ie ­ p odległości środow isk żurnalistycznych, m ających w yrażać o b iek ty w n e in teresy, potrzeby i żądania sp ołeczeństw a, działających na sce n ie p oli­ tyk i jako sam odzielna siła, jako bez m ała siła spraw cza re w o lu cy jn y ch przem ian Października.

W m yślen iu o roku 1956 system atyczn ie powraca b ow iem pytanie: czy P aździernik b y ł zręcznie przeprowadzoną sam oobronną akcją e lity w ład zy, czy też b y ł dziełem w yzw alającej się podm iotow ości sp ołeczn ej. W ydaje się, że d ylem at to fałszyw y , a p ytan ie źle postaw ione. P rz esilen ie było spraw ą w spólną, w y n ik iem sprzężenia zw rotnego. K ryzys p oło w y lat pięćd ziesiątych p rzejaw iał się w narastaniu sprzeczności m ięd zy rozbu­ dzonym i n adziejam i i dążeniam i sp ołeczeństw a a m ożliw ościam i starej stru k tu ry w ład zy. K ryzys struk tu ry w ład zy oznaczał przede w szy stk im w yczerp an ie m ożliw ości stosow an ia bezpośredniego przym usu jako pod­ staw ow ego instru m en tu p olityki, ale także w yczerpan ie m ożliw ości w zro­ stu w w arunkach centralistyczn ego, zbiurokratyzow anego sy stem u za­ rządzania gospodarką, w yczerpan ie m ożliw ości m o ty w a cyjn ych i p ersw a­ zyjn ych zam kniętego, sk ostn iałego sy stem u ideologicznego.

R ządzenie rozum iane jako zd yscyp lin ow an e sp ełn ian ie określonej c e ­ lam i ideologiczn ym i m isji rozw ojow ej staw ało się coraz trud n iejsze, gd y

* Artykuł powstał na podstaw ie m aszynopisu książki pt. Polski Październik 56 (autorstwa Zbysława R ykow skiego i W iesława W ładyki), złożonej do P aństw ow ego Instytutu W ydawniczego.

(3)

m isja ta napotykała z jednej stron y opór a u ten ty czn ych potrzeb sp o­ łecznych, z drugiej zaś — opór w łasn ego m ech anizm u rządzenia.

K ryzys sy stem u rządzenia zaczął się przejaw iać już w krótce po śm ier­ ci tw ó rcy i uosobienia sy stem u — J. W. S talina, w raz z „rozgrom ieniem b eriow szczyzn y”. „Spolszczanie” ty c h przem ian n astąp iło na przełom ie 1954/55 roku po tzw . listopadow ej naradzie a k ty w u p artyjnego, na k tó­ rej po raz p ierw szy naruszona została norm a jedn om yśln ości z k ierow ­ n ictw em , a n astęp n ie na III P len u m KC, na k tó rym poddano k ry ty ce m eto d y działania U rzędu B ezpieczeństw a.

D estalin izacja dokonyw ała się poprzez erozję w ła d zy oraz św iadom e k orek ty polityki, m iała jednak także charakter autonom icznego w dużej m ierze procesu społecznego. Jego działanie przejaw iało się na różnych poziom ach życia — poczynając od obyczaju, u w alniającego się z su ro­ w y c h ascetyczn ych rygorów , poprzez rozbudzenie m oralne i in telek tu aln e, osw abadzający się rozwój k u ltu ry artystyczn ej aż do prób w yrażania aspiracji p olityczn ych .

Na proces k ilk u letn ich narastających zm ian, zw anych „odw ilżą”, n a­ k ła d ały się różnorodne zjaw iska i w ydarzenia: z jednej stron y popraw ki do planu sześcioletn iego w prow adzone na II Z jeździe partii, roszady per­ son aln e w elicie w ład zy, tzw . rew elacje Ś w ia tły , z drugiej zaś — bikinia­ rze i ich kolorow e skarpetki, F estiw a l M łodzieży, w y sta w a M łodej P la ­ sty k i w A rsenale, jazz, Marek H łasko, „P oem at dla d orosłych”...

N ow ą atm osferę k ształtow ała głów n ie prasa. R zeczyw iste spory, rze­ czy w iste dyskusje, odkryw anie i u kazyw an ie rzeczyw istości społecznej, n o w y języ k — to w szystk o staw ało się dorobkiem „od w ilży ”, rezu ltatem działania sprzężenia zw rotnego. Na w ięcej p ozw alano i w ięcej też chcia­ no. Trudno było tego n ie zauw ażyć już w ów czas. Z w rócił na to uw agę rów nież p rzebyw ający w m iejscu odosobnienia w Prudniku Śląskim S te­ fan W yszyński, notując 9 sierpnia 1955 r.: „W ielką atrakcją są dla nas gazety, które d ostajem y dotąd. [...] O trzym uję w ięc: »Św iat«, »Przekrój«, »S tolicę«, »Problem y« i »Przegląd S portow y«. W szystko jest dla nas re­ w elacją. Cały n o w y sposób pisania, przedziw nie k ry ty czn y w obec w sz y st­ kiego, co dotychczas b yło n ietyk aln e, aż razi i zdum iew a. Jak to, w ięc to m ożna dziś m ów ić, tak bez żenady, o bolączkach w MO, w PGR, w śród zbankrutow anego ZMP? P rzecież przed dw om a la ty n aw et m y śleć tak b yło niebezpiecznie! Coś istotn ie zaszło doniosłego w linii tak tyczn ej, skoro opinia publiczna doszła do g ło su ”.

W P olsce czy teln icy w y k u p y w a li „Dookoła Ś w ia ta ”, ale przede w sz y ­ stk im zaczy ty w ali się w „Po prostu”, k tóre od pierw szego p ow ak acyj­ n eg o n um eru z jesien i 1955 r. głosiło: „ Jesteśm y grupą m łod ych zapa­ leń ców — stu d en tów i ab solw en tów w y ższy ch u czeln i — ludźm i, którzy n ie potrafią n ie w trącać się w e w szystko, co się w ok ół nich dzieje”. C hcieli „pełnym głosem m ów ić o tym , co [...] ciesz y i raduje, i p ełnym głosem w yrażać sw ój gn iew i ob urzen ie”. Chcieli, aby „w szystkie m a­

(4)

P R A S A W P A Ź D Z I E R N I K U 56 81

te ria ły m ia ły „podw yższoną tem p eratu rę”. I zaczęło się im to udaw ać. Serio tra k tow ali hasła, serio trak tow ali w ezw an ia do k ry ty k i, serio trak­ tow ali ruch m as, m arksizm i rew olucję. C hcieli być k om unistam i na serio. To, co k iełk ow ało w „Po prostu” już w cześn iej — k rytyk a orga­ n izacji m łod zieżow ej, biurokracji, zn ieczu licy społecznej, sch o la sty k i — teraz rozw inie się w program pism a. P o lityk i w prost jeszcze n ie ruszali, p ozostaw iali ją partii. Z ajm ow ali się natom iast rew olu cyjn ym i przeobra­ żeniam i w arun k ów życia, ideologii, sztuki. Z w rócili się z ap elem do m ło­ dej in telig en cji o zw ięk szen ie ak tyw n ości społecznej, rozpoczęli ek sp ery­ m en t now osądecki, poru szyli prow incję, zaatakow ali ZMP, p od jęli d y s­ k usję o architekturze, literaturze, film ie, o m łod zieży i „drętw ej m o­ w ie ”. S taw ali się trybu n em m łodego pokolenia.

W ydarzeniam i, które rozpoczęły na dobre polski dram at roku 1956, b y ły X X Z iazd K PZR, śm ierć B ieruta i VI P len u m KC p olskiej partii, k tóre zebrało się, aby w yzn a czy ć następcę zm arłego I sekretarza. W n o ­ w y ch w arunkach, po referacie Chruszczowa na zam kn iętym p osiedzeniu Zjazdu, m ocą n a jw yższego au to rytetu w m ięd zyn arod ow ym ruchu ro­ botn iczym zosta ły jak g d y b y usankcjonow ane w szelk ie próby p rzezw y ­ ciężen ia „błędów i w y p a cz eń ” oraz poszukiw ania dróg w yjścia z k ryzy su ekonom icznego i sp ołeczn ego. Próbą w y jścia w ła d zy w P o lsce z tej trud ­ n ej sy tu a cji była szokująca śm iałość w u pow szechnianiu ch ru szczo w o w - sk iej diagnozy stalinizm u . Diagnoza m iała tę zaletę p olityczn ej u ży tecz­ ności, że k oncen trow ała u w ag ę na cechach charakteru J. W. S talina, n ie zaś na m echanizm ach i sy stem ie rządów , a ciężar w in y i od pow iedzial­ n ości przenosiła o 1120 kilom etrów . Z achow aniu h egem on ii dotychczaso­ w ego kierow n ictw a w ty c h n ow ych w arunkach słu ży ć m iała „dem okra­ ty za cja ”, proklam ow ana o ficja ln ie w in stru ktażow ym arty k u le Jerzego M oraw skiego pt. Nauki X X Z ja z d u („N ow e D rogi”, nr 3 z 1956). „W słu sz­ nej w a lce — pisał sek retarz KC — jaką prow ad ziliśm y p rzeciw ko p rze­ jaw om tzw . czarnow idztw a i n egow an ia naszego d otych czasow ego dorob­ ku, gubiło się często zadania głów ne: w alk ę o dalszą dem okratyzację na­ szego życia”.

K oncepcja tzw . dem okratyzacji p olegała na od stęp ow an iu od s ta li­ n ow sk iej w ła d zy totalnej poprzez częściow ą akceptację sp ołeczn ych asp i­ racji d em okratycznych, poprzez stop n iow e „popuszczanie” w prasie, k u l­ turze, organizacjach sp ołeczn ych , poprzez uznanie p ew nej sfe r y au ton o­ m ii jednostki i spontaniczności działań. B yła to bardziej socjotech n ika n iż program. O czyw iście dem okratyzacja zakładała sw oje lim ity , a nor­ m ę dem okracji w yznaczała w ed łu g aktualnego rozum ienia przez w ład zę, co jeszcze m ieści się w socjalizm ie. W gruncie rzeczy była to w ięc k on ­ cepcja oktrojow ania takich m ożliw ości partycypacji, które n ie n aru szały­ b y p rzyjętego kanonu „socjalistyczn ości”.

W iosną 56 roku k oncepcja dem okratyzacji n ie w ystarczała. W ładza w ik ła ła się w realizację p rzeciw staw n ych często interesów , w półśrodki

(5)

i półpraw dy, w obronę starego i k onsekw entne potępianie „gom ułkow - szczy zn y ”. N ie była przy tym w stan ie zapanow ać nad prasą, która zy ­ skując n ow e m ożliw ości w yp ow ied zi i ak tyw n ości parła n iepoham ow anie do przodu, n ie licząc się z nikim i z niczym . U w alniając się od pow inno­ ści dydaktycznych, starała się zaspokoić sp ołeczn y głód k rytyk i i d e- m askacji; dzięki tem u zyskała d ecyd u jący w p ły w na kształtow anie opinii publicznej. Jednocześnie w w arunkach, gdy to, co w ydrukow ane, n ie m ogło być w przekonaniu lu d zi n iedozw olone, każdy k rytyczn y w ob ec rzeczyw istości artyku ł p rzesuw ał niejako urzędow ą granicę sw obód pu­ bliczn ych i u pew n iał ruch rew in d yk acji społecznych. Jak pisze Jan Szcze­ pański (Z m ia n y sp o łe c ze ń stw a polskiego w procesie u p rze m y s ło w ie n ia , W arszaw a 1973, s. 241), „in telek tu aliści oraz dziennikarze spraw ow ali fu n k cje szczególne. Ich zadaniem było bow iem op isyw anie i badanie po­ w stająceg o sp ołeczeństw a, a w iem y , że badacze stosu jący do opisu ja­ kichś zjaw isk sp ołeczn ych o b iek tyw n e m etod y nauk ow e łatw o stają się k ry tyk am i tych zjaw isk. [...] F unkcja k rytyk i społecznej jest b ow iem tak­ że istotn ym zadaniem in telig en cji tw órczej i n igd y n ie m ożna jej całko­ w icie przekierow ać na tor apologii. K ryzys p olityczn y w m iędzynarodo­ w y m ruchu robotniczym po X X Z jeżdzie K PZR w y w o ła ł rów nież ostrą reakcję w śród in teligen cji, zw łaszcza zaś m łodzieży, która w ychow an a w szk ołach w yższych w duchu id eałów rew olu cyjn ych , porów nując rzeczy­ w istość z ideologiczn ym obrazem socjalizm u w yn iesio n y m z w yższych uczelni, staw ała się gorącym rzecznikiem napraw y ustroju socjalistycz­ n eg o”.

S w eg o rodzaju zapisam i k lim atu społecznego b y ły w ielk ie dyskusje tam tych dni: o polskiej sam od zieln ości w m ięd zyn arod ow ym ruchu ro­ b otniczym , o praw orządności i odpow iedzialności za b łęd y przeszłości, 0 A rm ii K rajow ej, o m arn otraw stw ie i biurokracji w gospodarowaniu, co robić z ZMP? D yskusja społeczna w ykraczała znacznie poza założone ram y. P op ularny stał się term in „w ielk a odnow a”, k tóry cen traln y organ p artyjn y w yk orzystał jako ty tu ł artyku łu redakcyjnego.

Odnowa n ajgw ałtow n iej przebiegała w środow isku tw órców kultury, in telek tu a listó w i dziennikarzy, k tóre też n ajw ięcej m iało sobie do zarzu­ cenia. P u blicznym spow iedziom tow arzyszyła ostra krytyk a p olityki k u l­ turalnej oraz zasadnicza reorientacja postaw i poglądów . Dochodziło na tym tle do spektakularnych k on flik tów z n iek tórym i sektoram i w ładzy, k tóre p oczu ły się zagrożone dem askatorskim tonem prasy. Cenzura co prawda działała i prasa była kontrolow ana, ale w w arunkach ogólnej dezorientacji i postalin ow sk iego szoku n iezaw od n y dotychczas m echanizm zaczął się zacinać. Jed en z ów czesn ych prom inentów z zadziw ieniem 1 żalem konstatow ał: „P ierw szy raz w historii ludzkości p ow staje jed ­ n o lity front redaktorów z cen zu rą”. P rób y przeciw działania w yry w a ją ­ cym się spod kontroli „od w ilżow com ” b y ły stale podejm ow ane w m yśl teorii „czystej fa li i brudnej p ia n y ”. Brudną pianą było przede w szy st­

(6)

P R A g A W P A Ź D Z I E R N I K U 56 83

kim to, co w yk raczało poza doktrynalne ram y dem okratyzacji, np. fe lie ­ ton p ierw szom ajo w y K ata (K. T. Toeplitza), którem u ostrej odpraw y udzieliła „Trybuna L udu” i po którym autor stał się n eg a ty w n y m boha­ terem dla aparatu p artyjnego.

W artyk u le ogłoszonym w „P raw dzie” 29 k w ietn ia E dw ard Ochab przyznaw ał, że „prześliznęły się tu i ów d zie oportunistyczne, szk od liw e, czasem w ręcz an typ artyjn e w yp ad y i w yp ow ied zi, które w p oszczegól­ nych redakcjach n ie sp o tk a ły się z n a le ży ty m odporem ”. O chab zap ew ­ niał przy tym : „W śród ludzi pracy fa k ty te budzą głęboki sp rzeciw ” .

D ysk usje w io sn y 56 roku zaczyn ały się od analizy niedaw nej p rze­ szłości. R ozw ażania o m oralności w ią za ły się z rozw ażaniam i o od pow ie­ dzialności, rozw ażania o praw dzie z rozw ażaniam i o m ech anizm ie rodze­ nia się k łam stw a, roztrząsania o sp raw ied liw ości społecznej z analizą p rzyw ilejów i n ierów n ości, deklaracje o podm iotow ej roli k la sy robotni­ czej z p iętn ow an iem biurokracji. To w szystk o zaś prow adziło do w y n ie ­ sienia lud ow ład ztw a, do żądania dem okracji i praw orządności. W ty g o d ­ niku „Po p rostu ” Jerzy Urban pisał o lu d ow ła d ztw ie (nr 16): „W szyst­ kie zw yrod nien ia ustrojow e i krzyw dy, które m am y za sobą, w szelk ie pochodne k ultu jedn ostk i i tego w szystk iego, co czas ten n ió sł ze sobą — praźródło sw e m ają w tym , że n ie było p ełn ego lu d ow ład ztw a w d y k ta ­ turze proletariatu [...] że czym bardziej f a k t y c z n e d ecyd ow an ie i fak tyczn e rządzenie leżało w rękach jed n ostek czy też k o le k ty w ó w urzęd­ niczych, tym bardziej w yradzał się ustrój, ty m w ięcej oddalał się od m a s”.

N ajp ierw zatem p ojaw iły się słow a. W ielk ie słowa: o L en inie, o rzą­ dach ludu, o su w eren n ości proletariatu. N ib y te sam e słow a, co przed­ tem , ale inaczej w yp ow iad an e i w yp ow iad an e „przeciw ”, a n ie „za”. B y ł to pierw szy etap k ształtow ania się n ow ej św iadom ości. Słow a na razie p ozostaw ały słow am i, ale rozpoczynały m y ślen ie i dyskusje. P raktyczna działalność napotykała opór. B ył bow iem i in n y sposób w erb aln ego trak­ tow ania k ategorii ludow ładztw a. Sposób w y n iesio n y z okresu sta lin o w ­ skiego norm atyw izm u. P olegał on na tym , b y uznając teorety czn ie n o w e form u ły i głosząc n ow e hasła, pozostaw iać sy stem p o lityczn y w n ie ­ zm ienionej postaci.

Wiosną 56 roku ujaw niają się podziały w k iero w n ictw ie partii. Ochro­ na uzasadnienia w ład zy, podw ażonego w w arunkach zachw iania ró w n o­ w agi system u p olityczn ego, prowadzić m u siała do zróżnicow ania, a n a ­ stęp n ie polaryzacji w aparacie w ładzy. S tan zagrożenia i n iep ew n ości

w ym u szał p oszu kiw an ie dróg ochrony całego sy stem u , a przy tym i utrw alenia sw ojeg o w nim m iejsca. Stąd brały się różne koncep cje od ­ pow iedzi na pytania postaw ione przez dram atycznie zaostrzony k ryzys.

M ówiąc w n a jw ięk szym skrócie i z p ew n y m uproszczeniem , jedna z nich próbowała znaleźć te odpow iedzi w realn ie istniejącej rzeczyw i­ stości społecznej, druga zaś w odrealnionym , doktrynerskim obrazie sp o­ łeczeń stw a. P ierw sza skłonna była poszukiw ać przyczyn załam ania w sp o­

(7)

sobie rządzenia i zarządzania, druga traktow ała k ryzys jako zjaw isko n ie­ natu ralne, obce system ow i, a jego p rzyczyn y postrzegała jako su b iek ­ ty w n e b łęd y i w yp aczen ia w yk o rzy sty w a n e przez ośrodki a n tysocjali­ sty czn ej d yw ersji, dla których bazą w ew n ętrzn ą są pozostałości kapita­ lizm u. Z od m ien nych diagnoz w y r a sta ły odm ienne propozycje działań k orek cyjn ych . W zgodzie z pierw szą diagnozą p ozostaw ały propozycje tzw . dem okratyzacji. D rugiej od pow iadały zalecenia rygorystycznej obro­ n y socjalizm u przed w rogam i i anarchią; zaspokojeniu roszczeń sp o łe­ czeń stw a słu ży ć m iała, w ed le tej koncepcji, satysfak cja m aterialna i roz­ liczen ia personalne. P od staw ow e p ostu laty obydw óch tendencji m ożna u stalić bez w ięk szego ryzyka błędów . N ie oznacza to bynajm niej, że m a­ teriał fak tograficzn y upraw nia do rysow an ia podziałów k ierow n ictw a par­ tii, a ty m bardziej całej partii, w ed łu g prostych dychotom ii: „N atoliń czy- cy i P u ła w ia n ie”, „d ogm atycy i rew izjo n iści” czy inne. Te apelujące do p rostych asocjacji pary ok reśleń p ow sta ły z oczyw istą inten cją w artościo­ w an ia i p ojaw iają się do dzisiaj. W sw ojej prostej k larow ności św iadom ie zacierają one skom plikow aną m ozaikę ów czesn ych sposobów postrzegania zjaw isk, in teresów , resen tym en tów , sym p atii i an typatii, w yb orów p oli- tyczn o-m oraln ych , p erson alnych i tak tyczn ych . Stało się zapew ne tak i dlatego, że w iosną i latem 1956 r. w ystą p ił tu k on flik t szczególnego ro­ dzaju, w k tórym spory personalne p rzesłan iały sp raw y i k ontrow ersje zasadniczej natury.

S pory zaogn iły się pod ciśn ien iem w yp ad ków poznańskich i uw idocz­ n iły się m .in. na tle d ysk u sji o roli prasy przeprow adzonej podczas VII P len u m KC, k tóre odbyło się w ostatniej dekadzie lipca.

Ju ż w referacie Biura P olityczn ego zaw arta była k rytyka „różnych w y sk o k ó w ze stron y ludzi ch w iejn y c h ”. R eferat, piętnując brak czujności w ob ec n ieb ezp ieczeń stw dem okratyzacji, podnosił jednak rów nież „pozy­ ty w n y dorobek k ry ty k i”. Część d ysk u tan tów była w yraźn ie oburzona „chaosem ideologiczn ym ”, „w arch olstw em p rasow ym ” oraz zaniepokojo­ na u legan iem „ żyw iołow i”. Na grom ko rzucane na VII Plen u m pytanie: „kom u to słu ży?” udzielano odpow iedzi, że korzystają na ty m „m iesz­ czańskie liberały, które przyb ierały togę obrońców dem okratyzacji” (Sta­ n isła w Łapot); Zenon N ow ak dodawał: „K ołtun chce dem okratyzacji i w róg ch ce dem okratyzacji i on, tow arzysze, szlu su je do tego hasła i ro­ bi sw oją robotę”. Niepokój w y n ik a ł z tego, że proces dem okratyzacji „prze­ b ieg ał w sposób n iezorganizow any, żyw iołow y, a n iek ied y odnosiło się w rażen ie, że proces ten w y m y k a się nam z rąk i przebiega ponad naszym i g ło w a m i” (S. Łapot). R ezu ltatem żyw iołow ej dem okratyzacji i braku jej kontroli m iały być przypadki „przeginania p ałk i”, niedoceniania dorobku, czarn ow idztw a, rozbrajania ak tyw u , podryw ania sojuszu ze Z w iązkiem R adzieckim .

(8)

P R A S A W P A Ź D Z I E R N I K U 56 85

L iberalizacja prasy m iała św iad czyć o z gruntu fa łszy w ej k oncep cji d em ok ratyzacji. Na jej autorów w sk azał Zenon Nowak, m ó w iąc o po­ dziale w k iero w n ictw ie partii: „Trójka sek retarzy to są ci »liberałow ie«, to są ci, k tórzy chcą dem okratyzacji, ci, k tórzy »w yryw ają« tę dem o­ k ratyzację z Biura. Ja już m ów iłem o tym , że jeśli idzie o prasę, to n ie jest, tow arzysze, spraw a słabej ręki, tu jest to, że ci tow arzysze sob ie trochę inaczej tę w alk ę o d em okratyzację w yobrażają an iżeli m y. M yśm y na Biurze n iejed n ok rotn ie m ów ili o tym , że trzeba w ziąć i zrobić w pra­ sie porządek. N ic się n ie zrobiło. M yśm y tam dali tow arzysza M oraw ­ skiego, n ic się n ie zrobiło” .

Na ostro sform u łow an e zarzuty odpow iadali przede w szy stk im a ta ­ kow ani. J er zy M oraw ski p rzyznaw ał, że „nieraz ok azyw ał za słabą rę­ kę, ograniczając się do tłum aczenia i p ersw azji, gd y trzeba b yło n ie k ie ­ d y reagow ać w sposób bardziej sta n o w cz y ”. A W ładysław M atw in zga­ dzał się, że surow o i stanow czo „p ow inn iśm y p rzyw ołać do porządku w ielu to w a rzy szy w p rasie”. W skazyw ano przy tym na dorobek k r y ­ ty k i p rasow ej, p rzekonując, że „p lu sy przew ażają nad m in u sa m i”, że prasa odegrała w ielk ą rolę w k ształtow an iu poczucia dem okratyzm u, „w w iązaniu się z lu d źm i” (Jerzy A lbrecht).

Poza głosam i m ającym i charakter w ym u szon ych odpow iedzi była też zd ecydow ana afirm acja od now y w prasie. „Po okresie p osu ch y i n u d y, sztam py i skrępow ania m y śli rozbiła się nad P olską p raw d ziw a bania śm iałych k ry ty k p rzeszłości i śm ia łych p rojektów n ap raw y R zeczypo­ sp olitej — m ów ił Marian R ybicki. — P o w in n iśm y być dum ni jako p ar­ tia i jako naród z tego w sp aniałego zryw u socjalistyczn ej m y śli p o lsk iej”. B y ły rów nież opinie, które ułożyć m ożna — jak się w y d a je — w sw eg o rodzaju a ltern a ty w n ą koncepcję spraw ow ania w ład zy. B yła to k on cep ­ cja pozysk iw ania — trudno jednoznacznie ocenić, czy ty lk o w p lan ie tak tyczn ym , czy też strategiczn ym — sp ołeczeń stw a poprzez częściow ą ak cep tację aspiracji d em ok ratyczn ych . „Można w P olsce rządzić — m ów ił w te d y A rtur S tarew icz — bez n a leżyteg o oparcia w narodzie. [...1 M oż­ na, ale n ie w oln o, n ie w oln o do tego doprowadzić, poniew aż to n ie b yła b y dem okracja, to n ie b yłb y socjalizm , to by była sm ętna karykatura na dem okrację socjalistyczn ą”. K oncepcja owa doceniała i u m iejętn ie w ią ­ zała ze sobą ośrodki opiniotw órcze, w ty m w idząc szan sę zachow ania w ład zy i sterow an ia sp o łeczeń stw em przez partię w zm ien ion ych w a ­ runkach.

O czyw iście i ona zakładała ram y dem okracji, a norm ę dem okracji w yznaczała zgodnie z w łasn ym rozum ieniem , co jest, a co n ie jest socja­ listy czn e. „P rzyw ołać ek strem istów do porządku — m ó w ił W ład ysław M atw in — jeśli to n ie pomaga, odsunąć na bok ek strem istó w i w a r­ c h o łó w ”. A Rom an Zam brow ski przyznaw ał: „Słabo k ierow a liśm y prasą i radiem , a ch w ilam i w ogóle nam w ym yk a ło się k ierow n ictw o poszcze­ g óln y m i czasopism am i z rąk”.

(9)

VII P len u m doprow adziło do u jaw n ien ia p o lityczn y ch sporów , sp rzy­ jało dojrzew aniu kryzysu w struk tu rze w ła d zy i u m o żliw iło W ładysła­ w o w i G om ułce p ow rót do partii, na w ielk ą scen ę p o lityk i. O kres m ięd zy V II a VIII P len u m , trw ają cy n iesp ełn a 3 m iesiące, w y p e łn iły gorącz­ k o w e usiłow an ia w ła d zy opanow ania sy tu a cji i coraz bardziej en er­ giczn a, w szechogarniająca ak tyw n ość różnych środow isk i grup spo­ łeczn y ch . P rzesilen ie dokonyw ało się przy w y b itn y m ud,ziale prasy, zd e­ cy d o w a n ie opow iadającej się za p ogłębianiem procesu dem okratyzacji i z fu rią atakującej — być m oże z inisp iracji, a na pew no z p rzyzw olen iem czy n n ik ó w p olityczn ie propagandą k ieru jących — ty c h p olity k ó w z K o­ m ite tu C entralnego, k tórzy u w ażan i b y li p ow szech n ie za zw olenn ików tw a rd y ch rządów . N eg a ty w n y m i bohateram i p rasy stali się w ty m okre­ sie przedstaw iciele tzw . N atolina. „Od czasu VII P len u m — pow ie póź­ n iej W itold K łosiew icz dziennikarzow i studenckiego pism a „O dnowa” (nr 1 z 1956) — stałem się ob iektem n ajn iew y b red n iejszych atak tów pra­ so w y ch , jak gd yb y to, co pow ied ziałem , b yło sk ierow an e p rzeciw in ­ teresom lu d u ”.

R ozpoczęła się kolejna dyskusja o roli prasy. Po ok resie w zględn ego w y c isz en ia (po w ypadkach poznańskich i po k ry ty c e p rasy przez w ielu d y sk u ta n tó w na VII P lenum ) prasa złapała jak b y drugi oddech. Czuła się ca ły czas w yra zicielem opinii p u b liczn ej oraz rzecznik iem i obrońcą d em ok ratyzacji. Po VII P len u m front w alk i b y ł już w y ra źn ie zarysow any i dziennikarzom w yd aw ało się jasne, gdzie jest ich m iejsce.

W w arunkach inercji rządzenia i jego w idocznej b ezsiły załam yw ał się sy stem p olityczn ej kontroli i d ysp ozycji środkam i m asow ego p rze­ kazu. Z ośrodków d ecyzji p olityczn ej p ły n ęły ty lk o hasła i słow a, zaw o­ łania i ap ele, n ie w y p ły w a ła stam tąd konkretna i k on sek w en tn a p oli­ ty k a . S łow a n ie m ia ły praktycznej sk uteczności p o lityczn ej, ale tw o ­ rz y ły określoną atm osferę. Prasa ją w sp ółk ształtow ała i odnajdyw ała w n iej sw ą w iarygodność. A rtyk u łom o roli d zien nik arzy nadaw ano sy m p to m atyczn e tytu ły: O d z y s k i w a n y sens d zie n n ik a rs tw a , O p r a w d z ie

b e z koncesji. „Czyż m ożna m ieć do prasy p reten sję — p isał S tan isław

L u d k iew icz („Prasa P o lsk a” , nr 9 z 1956) — żal z tego pow odu, że idzie ona na przedzie o fe n sy w y »nowego«? P reten sje te i żal m ogą m ieć ty l­ ko ci, którym »nowe« jest obce, ci, których n ie stać ani na to, by w łą ­ czy ć się z całą siłą do w alk i o zw y cięstw o »now ego«, ani na to, by po prostu u czciw ie zejść z drogi i przynajm niej n ie zaw adzać. N ie ma żad­ n eg o prawa bytu antyd zien nik arstw o, którego n iem ało jeszcze w w ielu o gn iw ach i instancjach partyjnych, aparatu zw iązkow ego, państw ow ego, gospodarczego. N ie jest ono n iczym innym [...] jak częścią składow ą szk od liw ej an tyin teligen ck ości i »gazrurkow szczyzny«”. A L eszek W y- szn ack i („Exprès W ieczorny”, 6 IX 1956) jeszcze w zm acn iał tę m yśl: „M yślę, że po VII P len u m żadne p ółp raw dy i k oncesje (żeby się prze­ c iw n ic y dem okratyzacji przypadkiem n ie obrazili) n ie są potrzebne. O

(10)

P R A S A W P A Ź D Z I E R N I K U 56 87

p raw dzie m ów im y całą prawdę. I nie dajm y sobie podrzucać k u k u łczych jaj, gdyż żadne d em okratyczne gołąbki pokoju nie w ylęgn ą się z nich. N ajw yżej drapieżniki z »gazrurką« w dziobie”. W tak i oto sposób prasa brała udział w w alce p olityczn ej, w zm acniając s iły jednej orien tacji przeciw ko drugiej. A p rzeciw n icy prasy b yli słabsi m ięd zy in n y m i dla­ tego, że n ie m ieli sw oich gazet.

N aturalną k onsekw encją ożyw ien ia prasy m u siał stać się k on flik t z cenzurą. N ie sam k on flik t b ył ew en em en tem , ew en em en tem b yło jego u jaw n ien ie. Jesien ią 1956 r. prasa w y stąp iła jako strona tego k on flik tu , i to strona n iekon ieczn ie słabsza. P reten sje do cenzury zgłoszono na k on feren cji prasow ej prem iera C yrankiew icza 30 sierpnia. I prem ier przyznał: „Trzeba się pozbyw ać nieuzasadnionego lęk u przed m ó w ie ­ n iem p raw d y sp o łeczeń stw u ”. P rzeciw k o cenzurze w y stą p ili w arsza w ­ sc y ak ty w iści ZMP, żądając opublikow ania przem ów ienia W iktora W o­ roszylsk iego na P len u m ZG ZMP. S p raw y jaw ności, cen zu ry i stosu nk u do prasy b y ły p rzedm iotem obrad P len u m ZG S tow arzyszen ia D zien n i­ karzy P olsk ich 18— 20 w rześnia. W p odjętej u ch w ale stw ierd zon o m ię ­ dzy innym i: „Obrady w sk a zały na szereg n iesłu szn ych i n ieu zasad n io­ n y ch in geren cji U rzędu K ontroli P ra sy i w zw iązku z ty m P len u m zw raca się do P rezyd ium Rządu o pow ołanie k om isji p rzy u dziale d zien nik arzy — p rzedstaw icieli S D P — dla oceny d otych czasow ej pra­ cy U rzędu K ontroli i p rzedysk u tow an ia ram jego działalności. P len u m stw ierdza, że błędne posunięcia U rzędu K ontroli n ie m ogą być poza za­ sięgiem publicznej, zw łaszcza prasow ej, k ry ty k i”. P ow ta rzały się żądania u staw ow ego ograniczenia cenzury i poddania jej kontroli S ejm u.

W k ształtow an iu n ow ej sytu acji p olityczn ej ciągle n ajw ięk szą rolę od gryw ało „Po prostu”. Dla jed n ych b yło stereotyp em n eg a ty w n y m , dla inn ych p o zytyw n ym w zorem m yślen ia i przew odnikiem . T ych dru­ gich było coraz w ięcej. W ierzono „Po prostu” w W arszaw ie i N o w y m Sączu, czytali je profesorow ie u n iw ersy tetó w i ak ty w iści w FSO . C zy­ tała je jednak przede w szystk im p o lityczn ie rozbudzona m łodzież. „Po p rostu ” m iało to w szystko, co inn e g a zety — dem askow ało zło, u k a zy ­ w ało absurdy biurokracji, n on sen sy „księżycow ej ek on om ii” ... L ecz to, co było w „Po prostu”, m iało inną tem peraturę, tem p eratu rę w alk i. B y ł też zarys program u politycznego. T w orzyły ten program a rty k u ły o sam orządzie robotniczym , o n ow ym kształcie dem okracji robotniczej, o praw orządności, o zastosow aln ości m arksizm u do objaśnień rzeczy w i­ stości. M łodym m arksistom z „Po p rostu ” w y d aw a ło się, że h istoria z kart podręcznika d ziejów ruchu robotniczego schodzi do zn an ych im fabryk. B yli ty m odurzeni. O dkryli sposób na urządzenie św iata i to od­ k rycie pchało ich do działania. D iagn ozy b y ły jednak zbyt proste i sta ­ w ia n e na w yrost; pokaże to zresztą n iezb yt odległa przyszłość. N iem niej w tym m om encie od gryw ały w ielk ą rolę, organ izow ały m y ślen ie n aj­

(11)

bardziej ak tyw n ej części sp ołeczeństw a, w sp ó łtw o rz y ły sy tu a cję rew o­ lu cyjn ą.

Podczas trzech dni Października dokonało się p rzesilenie. P rzezw y ­ ciężon e zostały dwa w ielk ie konflikty: k on flik t w ła d zy ze sp ołeczeń st­ w em i k o n flik t w elicie w ład zy. D oszło także do porozum ienia z d ele­ gacją radziecką, która przybyła do W arszaw y w dniu otw arcia obrad VIII P len u m . K on flik t w ład zy ze sp o łeczeń stw em sp ełn ił się n ie na dro­ dze konfrontacji, a poprzez absorpcję p rotestu sp ołeczn ego w ram ach stru k tu ry w ład zy. Na tle i w zw iązku z p rzew artościow aniem stosu nk ów w ła d zy ze sp ołeczeń stw em oraz p olsk o-radzieck ich sto su n k ów m ięd zy­ p artyjn ych i m ięd zyp ań stw ow ych dokonało się p rzesilen ie sporów w k ie­ row n ictw ie. W ielkie k o n flik ty Października m o g ły być rozw iązane je ­ d yn ie łącznie i rów nocześnie. Zdaw ać by się m ogło, że je st to niem oż­ liw e, że m u si nastąpić w ybuch.

Że W arszawa n ie stała się B udapesztem , sp raw ił g łó w n ie fenom en G om ułki. Jego droga życiow a, jego osobow ość, pow rót p rzyw racający w iarę w w artości najprostsze — w szy stk o sp raw iało, że w idziano w nim to, co chciano zobaczyć, a w jego p rzem ów ieniach odnajdyw ano to, co chciano u słyszeć. O gniskow ał on w szy stk ie, tak że rozbieżne i p rzeciw ­ staw n e, oczekiw ania i nadzieje. R ew o lu cyjn i reform atorzy w id zieli w n im polską drogę do socjalizm u; klasa robotnicza szansę na lep sze ży ­ cie; Żerań — samorząd; chłopi — gw arancje w łasn ości ziem i i zdjęcie jarzm a ad m inistracyjn ego nacisku; w ierzą cy — u w oln ien ie kardynała W yszyń sk iego oraz norm alizację stosu n k ów z K ościołem ; in telek tu a li­ ści — w oln ość słow a i tw órczości; aparat w ła d zy — zachow anie k ie­ row niczej roli partii.

A w szy sc y — całe sp ołeczeń stw o — trad y cy jn e w artości podsta­ w ow e: praw dę, uczciw ość i praw orządność, S ejm i dem okrację, a także now ą p ersp ek tyw ę racjonalnego i u człow ieczon ego system u . N ade w szy ­ stk o jednak — jako „nieodłączny elem en t m ięd zyn arod ow ej solidarności rob otn iczej” — „prawo każdego narodu do su w eren n ego rządzenia się w n iep o d leg ły m kraju”.

Po zakończeniu VIII P len u m , po zw y cięstw ie G om ułki rew olucyjn a fala b ynajm niej n ie opadła, a w ła ściw ie w zbierała z coraz w ięk szą siłą, ogarniając n ow e region y i n ow e środow iska — w ty m w ojsk o, m ilicję i w ład ze b epieczeństw a. C ały kraj w iecow ał, popierał G om ułkę, dom a­ ga ł się zm ian. K ażde w ojew ód ztw o, pow iat, m iasto i grom ada m iały sw o ­ je VIII P len u m .

Z daw ało się, że VIII P len u m rozw iąże w szy stk ie p roblem y. W kilka dni po P len u m w idać już jednak b yło w yraźn ie, że zaled w ie u jaw n iło ono głęb okość k ryzysu p olityczn ego i siłę napięć sp ołeczn ych .

W G om ułce sk u p iały się n ie ty lk o n adzieje. S ku p iała się także od­ p ow ied zialn ość za realną p olitykę. M iał on tego pełną św iadom ość, gdy rozstrzygał d y lem a ty czasu. N ad zieje w y n ik a ły z rozbudzonego dążenia

(12)

P R A S A W P A Ź D Z I E R N I K U 56 89

do osiągnięcia u zn aw an ych w artości. Ciężar od pow iedzialn ości p otęgo­ w an y b ył przez konieczność dokonyw ania w yboru m ięd zy w artościam i często ze sobą sprzeczn ym i oraz pogodzenia w artości z ograniczeniam i polityki.

K ryzys b ył głęboki, trudności spiętrzone, w ym agan ia sy tu a cji w ie l­ kie. S p ołeczeń stw o w iecow ało i dom agało się egzek ucji żądań. A parat w ład zy u leg a ł rozkładow i. A w dodatku lała się k rew na W ęgrzech. I znow u w szy stk o b yło ze sobą p ow iązan e. I znow u trzeba b y ło w szy stk ie p roblem y rozw iązyw ać rów nocześn ie. Tak też próbow ał je rozw iązyw ać G om ułka.

Za n ajw ażn iejszą sp raw ę G om ułka u zn aw ał ochronę p ań stw a i pol­ skiej racji stanu oraz w ścisły m pow iązaniu z ty m ochronę u stroju P o l­ ski. P od staw ow ym zadaniem m iało być przyw rócenie w ła d zy zdolności do rządzenia. M iało to oznaczać w p ierw szym rzędzie uśm ierzen ie ży w io ­ łow ości ruchu sp ołeczn ego, poddanie go d y scy p lin ie i k ontroli. W łaśnie w n iek on trolow anych zachow aniach sp ołeczn ych G om ułka u p atryw ał n aj­ w ięk sze n ieb ezp ieczeń stw o dla su w erenn ości i b ezp ieczeń stw a P o lsk i, Rozwój w yd arzeń na W ęgrzech zdaw ał się potw ierdzać ten sposób m y ś­ lenia.

N ic d ziw n ego, że G om ułka, k tóry przed VIII P len u m p o lity czn ie ko­ rzystał z poparcia prasy, po VIII P len u m uw ażał radykalną p u b licy sty ­ kę za n ieporozu m ien ie, za d ziałalność szkodliw ą, w rogą w obec zam ierzeń . I okazyw ał to z coraz w ięk szą n iecierpliw ością.

P aźd ziern ik ow y sojusz prasy z w ładzą n ie trw ał długo. Prasa żyła nadal ideam i i w artościam i T rzech D ni, w ładza żyła już realiam i dni na­ stęp n ych . Prasa uznaw ała VIII P len u m za kom prom is i żądała „d opełn ie­ nia rew o lu cji”. Żądała „złam an ia” biurokracji i k on serw y („W yjąć kon­ serw ę z p u szk i” — pisali w „Po p rostu ” M ieczysław G órski i J erzy U r­ ban). N a w oływ ała do w y k ry cia i likw id acji w szystk ich „m atecznik ów stalin izm u ”. U w ażała się za głów n ą siłę rew olu cji i w rzen ie re w o lu c y j­ n e chciała utrzym ać — popierała i organizow ała rew olu cy jn e gru p y m ło­ d zieży. N ie zadow alała jej form a in stytu cjo n alizacji sam orządu robotni­ czego i żądała w ięcej. Żądała p ełn i w ład zy w fabrykach dla rad robot­ n iczych, w zy w a ła do łączenia się rad w ruch solidarności robotniczej. P isała o intern acjon alizm ie i solidaryzow ała się z W ęgram i. D y sk u to w a ­ ła o tym , co jest socjalizm em , a co nie jest. A przede w szy stk im pisząc o rzeczyw istości w y w o ły w a ła w idm a p rzeszłości. I k ry ty k ow ała , k ry ty k o ­ w ała, k rytyk ow ała... N ie rozum iała i n ie chciała przyjąć do w iadom ości, że sytuacja się zm ieniła. „W iele z tych artyk u łów — m ów ił G om ułka 20 grudnia — które u k a zy w a ły się w prasie przed VIII P len u m , k r y ty ­ kując czy to k ierow n ictw o partii, czy m etod y jego pracy, b y ły na p ew ­ no dobrą robotą i sp ełn ia ły dobrą robotę, p rzy czy n iły się do tego, co w p óźn iejszym okresie n astąpiło. A le rów nocześn ie ta sam a robota czy po­ dobna w podobnych artyk u łach , napisana w okresie p óźn iejszym , w o­

(13)

k resie po VIII P len u m , k ied y sytu acja już b yła inna i w n aszym naro­ d zie — to takie a rty k u ły bezw arunkow o m o g ły w y w o ła ć i w y w o ły w a ły szk od liw e k on sek w en cje”.

Prasa m iała być instru m en tem partii. „Trzeba im [dziennikarzom ] bę­ d zie w yp ersw ad ow ać — zalecał G om ułka 25 listopada — bzdurną m yśl, że oni są jakim ś drugim , rów norzędnym , czy n a w et ponad k ierow n ict­ w em p arty jn ym stojącym czynn ikiem , bo ty m oni n ie są i być nigd y n ie m ogą”. U w ażał, że d ysk u sje ideologiczn e są p otrzebne, „ale p ozytyw n e, konk retn e, w zm acn iające i w zbogacające naszą id e o lo g ię”. M iał p reten ­ sję, że w prasie n ie słabn ie nurt k rytyczn y, że w y b iega się poza ram y program u P len u m , że n ie realizuje się p olityk i k ierow n ictw a. „O bserwu­ jem y, że n ajła tw iej w y p łyn ąć na fa li żądań, na fa li dem agogii. To się czy­ ta, to się przyjem n ie czyta, to jest popularne. I w ie lu dziennikarzom w y ­ daje się, że są działaczam i, że w szystk o w łaśn ie je st ich d ziełem . Jestem bardzo ciek aw , co b y się z ty m p ań stw em stało, g d y b y ty ch d ziennika­ rzy posadzić w B iurze P olityczn ym KC czy w rządzie i pow iedzieć: rządź­ c i e , tow arzysze. Za dw a tygod n ie b y się w szystk o w yw ró ciło i m u siałoby

się w y w r ó c ić ”. G om ułka się denerw ow ał: „Akcja p rzekon yw an ia już się koń czy i b ęd ziem y m u sieli zastosow ać środki bardzo stan ow cze. I tu bę­ dą k om isje kontroli p artyjnej m ia ły w ielk ie zadanie do sp ełn ien ia ” (14 X II). W ty m czasie też zostaje rozw iązane stu d en ck ie pism o „Odnowa” i zm ieniona redakcja tygodnika „Ziem ia i M orze”. N ieb aw em pow staje „ P o lity k a ”.

20 styczn ia 1957 r., w dniu w yborów , u p ły n ęły trzy p ierw sze m iesią­ ce rządów G om ułki. B y ł to okres n asycon y w yd arzen iam i o różnym cha­ rak terze i znaczeniu. Ł ączył w sobie pozostałości starego porządku, sło­ w a, h asła i w artości T rzech D ni oraz w yraźn e znaki p rzyszłości. W tyglu trzech m iesięcy w szystk o to się m ieszało, k ształtu jąc zręb y now ej rze­ czyw istości polityczn ej, n ow ego sposobu spraw ow ania w ładzy. R ew o­ lu c y jn e u n iesien ie T rzech D ni zderzało się ze starym i strukturam i, in te ­ resam i, sposobam i m yślen ia i starym i ludźm i. R ew o lu cy jn e u n iesien ie w P aźd ziern ik u zdaw ało się proste i jednoznaczne, teraz okazyw ało się n ie­ jedn ozn aczne, różnorodne, złożone ze sprzecznych często dążeń. I n ap oty­ kało p olityk ę G om ułki. A jego pojm ow anie realiów i konieczności reduko­ w ało p aźd ziern ik ow e idee, w yobrażenia, iluzje.

G dy G om ułkę zapytano, czy m ożna n azyw ać P olsk i Październik re­ w olu cją, odpow iedział: „M yśm y n ie zrobili żadnej rew olu cji, bo żadnej rew o lu cji u nas nie było i nik t nie staw iał sobie za cel robienie jakiejś re­ w o lu cji. M y tylk o zm ieniam y m etod y naszej pracy. I jeżeli u żyw am y sło­ w a: odnow a, to z ty m m ożna b y się było zgod zić’*.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rada Stanu ma ustalić, jaki stosunek ma być podległych jej organizacyi do niej, ale nie zjazd tych organizacyi, które rzekomo »oddają się całkowicie na rozkazy Rady Stanu«.. W

la: guerre pour le regle- ment des di fferends internatio- naux, et y renoncent en tant qu 'in- strument de politique nationale dans leurs relations mutuelles. Le

Konstrukcja przekazu jest podobna: otwierają go data i formuła powitalna, najczęściej w brzmieniu „Droga Meluniu”, ale także „Droga moja”, „Kochana Meluniu”,

Od października 2010 roku w Zakładzie Semiotyki Sztuki Instytutu Filozofii Uniwersy- tetu Jagiellońskiego odbywają się regularne spotkania seminaryjne dla doktorantów.. W spotka- niach

Poziom Kształcenia: Studia pierwszego stopnia, licencjat Profil: Praktyczny.. ROK I,

2 Inclined shaft driving unit 1 High vibration level at the fast stage shaft 3 Belt conveyor drum bearing 1 Dry (not lubricated) run.. 4 Belt conveyor drum bearing

Hence D (in view of Lemma ??) is a spanning superdigraph of C m with the minimum number of short chords.. It remains to consider the case when |J|

[r]