Uniwersytet Kazimierza Wielkiego, Bydgoszcz Instytut Filozofii i Socjologii
KANT i RELIGIA W OBRĘBIE SAMEJ ETYKI
Tytuł referatu w oczywisty sposób
nawiązuje
do jednego
z
późniejszych dzieł
Kanta,
którym
była
Religia wobrębie
samegorozumu z 1793 r.1 Książka
ta,
która przysporzyłanawet
autorowi
pewnych kłopotówz
cenzurą,
jest najpełniejsząwypowiedzią
królewieckiegofilozofa w
sprawie religii, niestety
pozostającąw
cieniujego innych
dzieł,
uważanych
za bardziejpodstawowe.
Taka sytuacjarzutuje w
niekorzystny sposóbna całościowy
obraz
Kaniowskiejfilozofii
religiiz
powodunieuwzględnienia pewnych istotnych różnic
pomiędzyujęciem
tegozagadnienia
w
głównychdziełach
tzw.okresu krytycznego,
zwłaszcza
w
Krytyce praktycznegorozumu, a
ich przedstawieniemw
Religii w obrębie samego rozumu.Dotyczy do głównie
kwestii istnieniaBoga
oraznieśmiertelności duszy,
któreto
zagadnienia,
owszem,
odgrywały
niebagatelną rolęw Kantowskiej
teorii praktycz
nego
rozumu,
lecz, co się szczególnie późniejpokazało,
niemiały
ażtak istotnego znaczeniadlajego
ujęcia
ideireligii, jak
sięna ogół sądzi.
Tym,cowspólnedlaobu wspomnianych dzieł iważne
w
całościowymobrazie
religii
u Kanta
jestwpraw
dzie,
najogólniejmówiąc,
traktowanie
religii
w kategoriach
etyki, ale
dopierow dziele
późniejszym
Kant
nadajeim na
tylewyrazisty
kształt
oraz ukazuje teoretycznągłębię,
by
można
było
mówićo
filozofii
religiiw
pełnym tego słowaznaczeniu.
1 Zob. I. Kant, Religia w obrębie samego rozumu, przeł. A. Bobko, Kraków 1993. Innym
dość
powszechnym
przekonaniem, również
zaciemniającymsens
Kan
towskiej refleksji
o
religii,jest
powtarzany częstopogląd,
jakobyKant
byłw tej
kwestii
typowymprzedstawicielem
oświecenia, tzn.
jakobykierował
sięcharak
terystycznymi
dlategookresu
czysto
racjonalistycznymii moralistycznymi
pobud
kami,dołączając po
prostu do
szerokiego
gronatych,którzy
gotowi
byli
wprawdzie
pozostawić
ludzkościreligię,
anawet uważali
ją za rzecz niezbędną,ale pod
warunkiem,
że w
stu procentach wypełniała
ją wyłącznietreść
moralna.
W
tym sensietakże
o Kancie mówi się często,że
jegohistoryczna
rolaw
tymwzględzie
polegała
na tym,
iżbył
jednym z najważniejszychmyślicieli,
którzy przyczynili
siędo zredukowania
religii
domoralności,
co nie mogłoskończyć
sięinaczej, jak
całkowitym wyeliminowaniem religii jako takiej.
Ze
względu na rangę
swojego nazwiskaKantbyłby
możenawet najważniejszym uczestnikiem osiemnastowiecz
filozofii religii jak i jej
społeczno-historycznej
rolijest
jednaksporym uprosz
czeniem, anawet zniekształceniem.
Stosunek
królewieckiego filozofa
do problemureligii
jest
bowiembardzozłożony,także
niezwykleinteresujący,
amoże
nawet, jaksądzą
niektórzy, jestjednym z
najważniejszych problemówKantowskiej
filozofiiw
ogóle.
W
najbardziej
lapidarny
sposób,poniekąd w
postaci
hasłapełniącego rolętezy,
którą
tu
trzebabędzie
obronić,stosunek
Kanta doreligii można
by wyrazić następująco:Kant
nie sprowadza czy nieredukuje religii
do moralności,lecz
podnosi moralnośćdo
godności religii.
Choć różnica
może
siętuwydawać
pozornalub
jawićsięjako czysta gra
słów,to
sprawajest o wiele
poważniejsza,niżmogłobyto na
pozór wyglądać.
Kantbowiem
mówiwprawdzie o
religii w
kategoriachetyki,
co
faktycznie
jestdość
typowe dla oświecenia,ale to
nieznaczy, że
sprowadza
religię
do roli moralności.Robi
coś
odwrotnego, coś
wypływającegoz
innych przyczyn i zmierzającego doinnych
celów,coś,
comoże
wyjaśnić
tylko refleksja filozoficzna. Chciałoby siępowiedzieć,
że
Kant
czyni
z moralności religię.I
choć
nie ma
w
tym stwierdzeniu zbytwiele
przesady,
to
możena początek
lepiej będzie powiedzieć,że
Kant po
prostu
każęnam patrzeć
namoralność jako
nacoś,
comusi nosićznamiona
czegośw
istocie wyższego
niż samamoralność,
coś,
czego najlepszym określeniem byłoby pojęcie religiiwłaśnie. A
to
innarzecz,
niżpostrzegać
religiętylko
jakonośnik
nauki moralnej, anawet innaniż,
doszukiwać sięw
niej
środka,który
miałoby ewentualniedodatkowo
uświęcaćmoralną
naukę.
Z
tego
względu trzeba
otwarcieprzyznać,
że nawettytuł
niniejszego referatu, tak zresztąjak
i tytuł wspomnianegodzieła
Kantao
religii,
nieoddaje
najlepiej
istotyKantowskiego
stosunkureligii
doetyki, sugerując
zamknięcieczy
sprowadzeniereligii
do roli nauki moralnej.Dlatego
należy traktowaćgo
jedynie jako
punkt wyjścia, wskazującynietylenachęć
podtrzymaniapotocznej
opinii
o Kantowskiej
filozofii religii,
cona
zamiar jej zweryfikowania.Jeśli faktycznie
takprzedstawia
sięu
Kanta problemstosunku
religii do moralności, jakto
zostało
tuzaproponowane,
to nasuwają
się przede wszystkim dwapytania.
Popierwsze,
dlaczego to właśnie
moralność,
według
Kanta,zasługuje
na
takiepotraktowanie,by dopiero
mówienieo niej
w
kategoriach religiiprzynosiło
pełną satysfakcję
filozoficznemu
rozumowi? I
po drugie,jakiewłaściwiepodstawy
ma
Kant,
by posługiwać siępojęciem
religii w takszerokim
znaczeniu;
byw
ogóle mówićtu
jeszczeo
„religii
”?Niewątpliwiesprawa jest poważna
iw istocie
dotyczy
nie tylko omawianych
tu
kwestii,
ale sensu
całejKantowskiej filozofii.
Znając
głębię Kantowskiego sposobu
filozofowania, subtelności
i dystynkcjew
pojęciach orazzawiłości
pisarskiegostylu, wynikające
nietylko
z
filozoficznejmaniery, ale
także z obiektywnych
okoliczności
społeczno-politycznych,w
jakich
przyszłoKantowi tworzyć, można spodziewać
się myślityleż genialnej,
co kłopotliwejw
jednoznacznym
jejodczytaniu.
Pierwszymjednak
warunkiemjak
najlepszego
zrozumienia
Kantowskiej myśli
na interesujący
nastu tematjest
dokładne uświado
mienie
ograniczeń,
jakienarzucają
nam potocznei
popularne
interpretacje jegofilozofii.
Jednym
z najlepszych przykładówtakich
interpretacji jest pełen
literackiej
fantazji
ibrawury opis,
jaki przedstawiłHeinrich
Heinewswejwielce
interesującejprzyczyny pewnych
idei
ważnych
dla Kantowskiej filozofiipraktycznej
Heine posługuje się postaciąstarego służącego Kanta, Lampego,
którego wielki
filozof nie mógł pozostawić nieszczęśliwymw
obliczu następującegowydarzenia:
„Oto Panświata
pływa,niedowiedziony, we
własnej krwi, nie majuż wszechogar
niającego
miłosierdzia, ojcowskiej dobroci,czekającej w
zaświatach nagrody za ziemskąwstrzemięźliwość, nieśmiertelnośćduszywydaje ostatnietchnienie
—sły
chać
rzężenie
i jęki — zaś stary Lampe stoi obok, trzymającpod pachą
swój parasol,niczym
zasmucony widz,
apot
i łzyściekająmu po
twarzy.I
oto
ulituje się nad nimImmanuel
Kant
idowiedzie,
iżjest
nietylko
wielkim filozofem,ale
i wielkiej
dobroci
człowiekiem,namyśli
się ina
wpół
dobrotliwie, na
wpół
ironicznie
powie:
«Stary Lampe musi
mieć jakiegośBoga,
inaczej niebędzie
biedak
szczęśliwy—
człowiek zaświnien być
na tejziemi
szczęśliwy — takpowiada
rozum
praktyczny —cóż,
jeślio
mniechodzi—niech
rozum
praktycznyzagwarantuje
istnienieBoga»”2.
2 H. Heine, Z dziejów religii i filozofii w Niemczech, przeł. T. Zatorski, Kraków 1997, s. 122.
Słowa
Heinego robią wrażenie.
Nawet jeśli niesą „samą
prawdą itylko
prawdą”,
to
niemożna odmówić
imswoistego
literackiego uroku. Ponadto, co ważniejsze,w istocie
dość
dobrzeoddają
duchawydarzeń,
jakie
rozegrały się na kartachdwóch
pierwszychKaniowskich
Krytyk. Chodzi oczywiścieo
zakwes
tionowanie
możliwościdowodów
na
istnienieBoga
inieśmiertelności duszy
w Krytyce
czystego rozumuoraz
„cudowne” przywrócenie ich idei przezrozum
praktyczny.
Wypowiedź Heinego
ważnajest
jednakz
innegopowodu
ito
w
miejscu, w którym, jak sięzdaje,
podtrzymując dośćpowszechną opinię
o filozofii
Kanta, Heine
nie maracji. Mianowicie, opis
ten ukazujeKantowską
filozofię praktyczną ijej znaczenie
w
kontekście
pytania
o sens iludzką potrzebę
religii.
Wtym
ujęciu
Kaniowskie
filozoficzne rozważaniao
ideiBoga
inieśmiertel
nej
ludzkiej duszy
mają
oczywisty kontekstreligijny.
Wyraźnie sugerująto
słowa,
że
stary Lampe musimieć
jakiegoś Boga,gdyż
tylko
w
taki sposób
można
zaspokoić
elementarną
ludzką potrzebęszczęśliwości. Owa potrzeba
szczęśliwości miałabybyć
źródłem religijnegouczucia.
Jest
todość powszechna
interpretacjatej
części
Kantowskiej
filozofii,
lecz,niestety,jestzbytpochopnaiw
istocie
trudno sięz
niązgodzić.
Wprawdzie myśleuropejska,
przynajmniej
od dwóch tysięcy lat, tj. odmomentu
pojawienia się chrześcijaństwa, zdążyła oswoić się ztraktowaniem
problemu Boga
i nieśmiertelnościduszy
jako należącychw
istocie doobszaru
zagadnień religijnych,
to
dlafilozofii sprawanie jesttakaoczywista.
Niewszystko,
co filozofowie
piszą na
tematBoga
iduszy,
tyczy
się refleksji o religii — to skądinądfilozoficzna oczywistość.
Tyleże
oczywistość
dlafilozofa,np. takiego
jakPlaton,
Arystotelesczywłaśnie Kant
—gorzej
z
postronnymi
obserwatorami.Nikt
w filozofii
niebędzie
sięupierał,
że
rozważania
onieśmiertelności duszyw
Platoń
skim Fedonie czy o
Bogu w
Arystotelesowskiej
Metafizycemają
cokolwiekwspólnego
zrefleksjąo religii.
Jak
sięzdaje,
takteż jest u
Kanta. Cociekawe,to np.
w
Krytyce
praktycznegorozumu
Kant
prawie wcale nie pisze oreligii, a
jedynieo
pewnym nowymtworze,
którynazywa
„wiarąfilozoficzną
”,do
samego pojęcia religii odwołując się zaledwie kilkakrotnie ito
dośćokazjonalnie.
Dlatego taknaprawdę
jego
rozwiązanie tych problemóww
postaci
ideipraktycznego rozumu
niejestani
postulatem
natury
religijnej,
aninawet
nie należyw szerszym
sensiedo Kantowskiej refleksji nadreligią,
której
dałwyraz
dopiero
w
Religii w obrębiesamego
rozumu. Ztego
samegopowodu
nie ma większegoznaczenia
dlajego
filozofii
religiitakże
krytyka dowodów na istnienieBoga,
którąto miał rzekomo
Kant
dokonać
takiego spustoszeniaw
umysłach i sercach Europejczyków.Krytyka
tajest
ważną
częścią refleksjinadmetafizyką,
a
nie nadreligią. Ponadtowątek tenpozwala
namuzmysłowić
sobietenskądinąd
zrozumiały
fakt,iż
to nie dowodyna
istnienie Boga
są
podstawą, bez której nie możeostać
siężadna
religia.
Dowody takiesą problemem
filozofiiczyfilozoficznej
teologii
—nie religii.Ale
to
już
innakwestia.
Omówione pokrótce
powyższe zagadnieniastanowią
najbardziejznaną
część
filozofii
Kanta.
Zarazem
mogłysprawiać wrażenie,
jakoby miałyznaczenie
dlajego filozofii
religii,
co,jak
sięokazuje,
jestprzeświadczeniem
tyleż
powszechnym,co
mylącym.Wyjaśniwszy
to
możnazwrócić
się kuistocie
Kantowskiej
refleksji o religii, tj.do jego
propozycji, byto
w
fenomeniemoralnościwidziećprawdziwie
religijną
wartość.Najbardziej znaną
formułą,
jaką siętu przytacza,
jestmyśl Kanta,
że etyka
nieuchronnie
prowadzido
religii.
Sformułowanie to
jest jednak niejednoznaczne, niewiadomo
bowiem, jak rozumiećowo
„prowadzi”.
Najczęściejtłumaczy
się tow
ten sposób,że
wynikające znamysłu
nad
etykąpostulaty
praktycznego rozumu
prowadzą
do
ideiBoga
i
nieśmiertelności
duszy,czyli
do idei religijnych.Jak
już wspomniano,Krytyka
praktycznego
rozumu,gdzie z czymś
podobnym
mamy do czynienia (choć niedo
końca), niestanowi
częściKantowskiej filozofii
religii,dlatego
takąinterpretację
należy
odrzucić.Owo
„prowadzi
doreligii”
oznacza,
jak
się zdaje, nic
innego
jaktylko to,
że etyka
samaprzekształcasięniejako
wreligię.
Pełna
wypowiedź
Kanta jest
następująca:
„Zatem
etyka
prowadzinieodzownie
doreligii,
przez courasta
doidei
wszechmocnegomoralnego prawodawcy
niebędącego człowiekiem,
w którego
wolito właśnie jest
ostatecznymcelem(stworze
nia
świata),
co zarazemmoże
ipowinno być
ostatecznym,celem
człowieka”3.I
dalej:„Kiedy
etyka
uzna świętość
swegoprawa
zaprzedmiot
najwyższego
szacunku, to
na poziomie
religiiz najwyższej
przyczyny
wypełniającej
oweprawa
czyni przedmiot
uwielbienia
i ukazuje sięw jego majestacie”
4.
Niemożna
powiedzieć,
żeby
Kantbył
w
tym momencie mistrzemjednoznaczności.
Wyraźnie
jednak
widać,
że próbuje ukazać
etykęwreligijnym majestacie i
nie mówi,że
etyka kierujenasze
myśli ku czemuś większemu iinnemu
od
niej
—tj. w
stronęreligii
—
ale
że sama
podnosi się dorangi
tegorodzaju świętości.
Podobnych wypowiedziznajdziemy
w Religii wobrębie
samegorozumu znacznie
więcej,choć
żadna niebędzie
takjednoznaczna, jak
tez pism
jednegoz
ważniejszych filozoficznychuczniów
Kanta —Fichtego
—z
którego
ideami królewieckifilozof w
ogólności się zgadzał. Znany jestnawet
przypadek,
iżpierwszą
publikacjęFichtego
oreligii,
z
powodu niejasnościedytorskich,
potraktowano po
prostujako
oczekiwaną odpewnego
czasu książkęsamego
Kanta5. O
ile
wiadomo,Kant
niebył
tymfaktem
3 I. Kant, Religia..., wyd. cyt., s. 26-27.4 Tamże, s. 27.
ani
zdziwiony,
ani tym bardziej oburzony. Kilkalat później, w
kolejnym tekścieFichtego
pt.O
podstawie naszejwiary
wboskie
panowanie nadświatem znaj-
dziemy
następującą myśl: „Tojest
prawdziwa wiara; moralnyporządek
jesttą
boskością, którą
przyjmujemy
”6 oraz„Ów
żywy i działającyporządek
moralnyto
jest
właśnie
sam Bóg; niepotrzeba
namżadnego innego Boga
i nie możemy żadnegoinnego pojąć
”7.
Nie trzebanawet wspominać,
że
autor tych słówmiał
poważnekłopoty z
cenzurą
i władzami, zpowodu
oskarżenia
oateizm.
Choć
takich
wypowiedzi nie znajdziemy
u Kanta,
to niepodobną
rzeczą
jest,
byFichte
niekorzystał w
tym przypadkuzKantowskich
myślio
religii.Taką
bardziej zauważal
ną
różnicąpomiędzy ichpoglądami jestmoże
to,że Kant skłonny byłby
wprawdzie
do
określania
moralności mianemreligii,
ale
w
przeciwieństwiedo
Fichtego
raczej nie przystałbyna
prostą
tezę, iżmoralność jest
nietylko
religią,
ale
wręcz
samym Bogiem. Heine złośliwie sugeruje,że
ostrożność Kantaw
kwestiach związanychz
religiąwynikała
nietyle zintelektualnej uczciwości,
cobyć
może zobawy
przed policją.Z
punktu
widzenia
Kanta,biorąc pod
uwagęrzeczywisty icałościowy
sens
jego
myśli, zarówno Fichte, jak i później Heine, pewniegrubo
przesadzili.6 J.G. Fichte, O podstawie naszej wiary w boskie panowanie nad światem, przeł. J. Ożarowski, (w:) Filozofowie o religii. Przekłady, Wyboru dokonał oraz wstępem i przypisami opatrzył dr Andrzej Nowicki, Warszawa - Kraków 1960, s. 163.
7 Tamże, s. 164.
Prawdziwą
przewagą
filozofaz
Królewca nad nadgorliwymiuczniami
izłoś
liwymi
komentatorami jest
to, iżw przeciwieństwie
do nich nie posługuje się efektownąretoryką
igórnolotną frazeologią, lecz
ma całągarść filozoficznych
argumentów,
które uwiarygodniają jego
teorię.Wyniesienie
moralności do taknadzwyczajnego wręcz poziomu
(religijnego)
niedokonuje sięjednakuKantapod
wpływem
wszechogarniającego ducha
epoki, tej epoki,która stworzyła ideę
postępu ludzkości, utwierdziła
optymistyczną tezęo
dobru tkwiącymw naturze
człowieka
itp.,
to znaczy
epoki, którana
polu filozofii hasło moralnego postępu uczyniłaswoją
bodajpodstawową ideą.
Paradoksalnie,Kantowska myśl
omoralno
ści jako
religii ludzkości
nie ma nicwspólnego
znaiwnym
oświeceniowym
optymizmem, lecz
sięga do
problemu korzeni zła, tkwiącegow naturze
człowieka.
Od tej kwestii
właśnie
w swej książceo
religii Kant rozpoczyna
wywód, któryzakończy
sięprzeformułowaniem
tradycyjnej relacji moralnoścido
religii.
Kant
niepiszeoczywiście,
że
człowiekjest
radykalnie zły czytylko
zły.
Alenie jestślepy,
jakto
przydarzało sięfilozofom,
teologom,
myślicielom religijnym, na obecność złegopierwiastka
w
człowieku;
złego —obok
dobrego.Przyjmuje
więc
rozwiązanie
dualistyczne, by nie powiedzieć —manichejskie. Toostatnie
pojęcie jesto
tyle
uzasadnione,o
ile Kant faktyczniew
Religiiw
obrębie samegorozumu
mówi
o
walce dobrego pryncypiumze
złym o panowanie nad człowiekiem.Problem
w
tym,jak
to złodefiniuje, bo
tu
tkwiistota
Kantowskiego rozwiązania,istota jego
pogląduna
relację
moralności
do religii. Zatemzło,
wedługniego,
ma związekz
pewnąnaturalną
predyspozycją
człowieka
do
kierowania
się, jak
pisze
Kant,
prawem własnej
miłości iszczęśliwości. Lecz
dokładniej rzecz ujmującto
nie samataskłonność
w
człowieku— w
końcu naturalna—jestzłem,ale
używanie
jej jakogłównej
pobudki
przy
decydowaniu o
wyborzemoralnej
maksymy. Niecow sposób
przyrodzony) również,a może przede wszystkim,
egoistą —temu
niesposób zaprzeczyć;
ale
jeślimoralność
nie mabyć
fikcją,
to
trzebateż
wiedzieć, iżw
rzeczywistości wymaga sięod
człowieka
postawy
— delikatnie rzeczujmując
— nie całkiem zgodnej
z
tym, cow
nimpierwotne.
A
jednakmoralność jest
faktem! Człowiek
jest
zdolnydo
postępowaniamoralnego,
tj.takiego,
które przede
wszystkim
jawi się
jako obiektywne ibezinteresowne.
Moralność,którą
pojmuje
Kant
jako
zdolnośćdo
postępowania
w
zgodzie z
obiektywnąwartością
moralnejmaksymy,
czylitylko
i wyłącznieze
względu
nie na osobistą korzyśćpodmiotu,
lecz
z
czystegoszacunku
dlaprawa
moralnego
jakotakiego,
jest tym,
co
nietylko
jest
możliwe,ale
przedewszystkim
tym, cowzbudzaszczerefilozoficzne
zdziwie
nie. I to jest
rzecz, któranapawa
Kanta nie tyleoptymizmem,
co czystym podziwem i czcią. Bojaktomożliwe — pyta
Kant—by
złe
drzewo
rodziłodobre
owoce?
8
8 I. Kant, Religia..., wyd. cyt., s. 68. 9 Tamże, s. 73.
10 I. Kant, Krytyka praktycznego rozumu, przeł. J. Gałecki, Warszawà 1984, s. 256. Oczywiste jest,
że to
nietradycyjneijakże
dramatyczne pytanie„skąd
zło?”jest
w tym
przypadkugłównym
pytaniemKanta.
Królewiecki
filozof itym razem
odwraca
naturalny poniekąd w
Europie porządek myśli i niby dokonującjeszcze
jednego
„kopemikańskiego
przewrotu” stawiaswą
filozofią
moralności pytaniezupełnie
nowe,nowe
zwłaszcza, jeślipozna
się i potrafidocenić całą jego
głębię —pytanie „skąd
dobro?”Zatem
to
sam faktistnieniamoralnego
prawa, fakt,o którym
Kantbędzie pisał,
iż
jest
dlarozumu
idlafilozofii niepojęty,
wprawialudzkiumysł
w
podziw
godzien
wyższej, nawet
najwyższej
sprawy;
podziwbudzący
religijną cześć.Nie
zaszkodzi
jeszcze raz
oddaćgłos autorowi
Religii wobrębie
samegorozumu:„Jest
jednakcoś
takiego
w
naszej duszy, co dostrzeżone w należyty sposób nieprzestaje
być
przedmiotem
najwyższegopodziwu,apodziw
jest przy tym
uzasadniony
i duchowopodniosły:
jest toobecna
w
nas
źródłowamoralna
predyspozycja
w ogóle. — Co takiegojest
w
nas
(można
spytaćsamego
siebie),dzięki
czemu
my
—
istoty
stale
związane z naturą
wielorakimipotrzebami —
zostaliśmy zarazem w
(znajdującej
się
w
nas) idei tak dalece wyniesieni ponad tepotrzeby,
żeje
wszystkie
mamy za nic, a nas samych uważamy za niegodnychistnienia, jeśli
wbrew
prawu oddajemy sięich zaspokojeniu,które
przecieżmogłobynasze
życie uczynićbardziej
pociąga
jącym?
[...]Ciężar
tegopytania
musiodczuwać
najgłębiej każdy, najprostszynawet
człowiek
pouczony
oświętości
tkwiącejw
idei
obowiązku.”9 10
I
dalej Kant
nadmienia, iż jest
to
idea zdradzająca boskie pochodzenie —do czego
trzebabędzie
jeszcze
za chwilęwrócić.
Któż
niezna
słynnej
Karnowskiej
formuły
„niebo gwiaździstenademną,
prawo
moralne we
mnie”,pojawiającej
siępod
sam koniecKrytyki
praktycznego rozu
mu?'0 Myśl ta
przytaczana
i odmienianana
różne sposoby,jak to
zwyklebywa
z tego
typu
filozoficznymimaksymami,
już dawno stała
się jedyniefasadą
zasłaniającą jakąś
głębszą treść,
doktórej
jednak nie majuż
potrzebysięgać.
A
wystarczy przypomniećsobie
całą
tęformułę, której
powyższe
słowastanowią
o religii.
Kantzaczyna
odtego, że
owoniebogwiaździste iprawo
moralneto rzeczy
wzbudzające największy
podziw
icześć,
o
ileoczywiście jest
sięzdolnymdostrzec
wagę zagadnienia.
I
dalej,w
zaledwie kilku zdaniach,być
możenajpiękniejszych, jakie wyszłyspod
jego ręki,ukazuje prawdziwą
nieskończoność i wyższość moralnego prawaw obliczu mniej
istotnej nieskończonościfizycznego kosmosu.
Uwzględniając
to, co iz
jakąpowagąKantgdzieindziejjeszcze
powie
o
religijnymmajestacie
moralnego prawa,możemy
z
całą
odpowiedzialnością stwierdzić, iżta
słynna maksyma nie
jest
tylko nic nieznaczącym
oddźwiękiem chwilowegopoetyckiego wzruszenia filozofa,
ale że stanowi wielce znaczącą
zapowiedźdoskonałej syntezy
jego
rozważań
ofilozofii, religii
imoralności.
Ale z
jeszczeinnego
powodu jest
to
ważnaformuła. Dzięki niejbowiem
po raz
kolejny
poznajemywyjątkowość
Kantowskiej myśli, szczególniemyśli
oreligii,
na tle jegoepoki. Heinewe
wspomnianejjuż
książeczce kilkakrotniepowtarza
tezę, iżprawdziwą, choć
ukrytąreligią
Niemcówjest panteizm
11.
Wedługniego,
dało too
sobie
znaćszczególnie w drugiej
połowieXVIIIwiekuw
postacisłynnego
sporuo Spinozę, sporu,
który zaangażował najważniejszych przedstawicieli wieludzie
dzin myślii pióra. Wolno chyba się
zgodzić,
że panteizm
jesttym typem
religiilub
formąreligijności,
która najbliższa jest
—bytakpowiedzieć-
—czcicielom
„nieba
gwiaździstego”.
Majestat nieskończoności kosmosuoraz jego wiecznych
prawwprawia
ichw
iście
mistyczny
zachwyt. Zwolennikówtakiej
postawy znajdziemy zapewnewielu pośród filozofów, uczonych
ipoetów —
wszystkichepok.Ale
obok podziwu dla „nieba gwiaździstego”, tego jedynego prawdziwego źródłapanteis-tycznego uczucia,
jest cośważniejszego
— jakzauważa
Kant —mianowicie
podziw dla
prawdziwej
nieskończoności moralnegoprawa. I
to onjest
źródłem prawdziwej religijności, októrej chce
głosić filozofz Królewca.
Zatem
słynna maksyma o niebie gwiaździstym iprawie moralnym
stanowi niejakopunkt
odniesienia
dlaukazaniai porównaniadwóch
typów
religii: panteistycznej i„mora
lnej
” (w sensieKantowskim),
będąc
zarazem interesującymkryterium porząd
kującym
obraz świadomości religijnej Europejczykóww
tym jakżeważnym
dlakształtowania
sięidei
nowożytności okresie,jakim
byłprzełom
XVIIIi XIXwieku.
Ten
drugi sposóbpojmowania religii, „moralny
”,
jest
z pewnością
oryginalnympomysłem
Kanta,stającym
w poprzek
takoświeceniowym,
jak iromantycznym
poglądom.
Rację
ma chyba Heine,pisząc, że
Kantjednoznacznie kończyz deiz-
mem. Kant
nie wierzy,jak
wielu
innych filozofów
epoki,że
prawo moralne jest
w
takimsamym
sensie
częściąpraw
natury iże jego
obowiązywaniejesttaksamo
oczywiste
i koniecznejak
oczywiste ikonieczne sąprawa
fizyki.Nie
jest więcono
dla
Kanta
ani częścią mitycznego (jako filozoficznego oświeceniowego przesądu) porządku fizyczno-moralnego, aniteż
nie daje sięwywieźć
z rzekomo boskiej i nieskończonej Natury,o jakiej
myśląromantycy
czy naturáliséize szkoły
Rousseau. Jego
pochodzenie stanowi dla rozumutajemnicę,
którą rozum potrafioczywiście wskazać,
ale też
dlaktórej żywi nieskrywany
podziw.Widząc
zaśw
moralnym prawie nie tylkoniepojętość, ale
ifundamentalną
wartość
dla życiaczłowieka jako
człowieka
ijego
społecznej kondycji,Kant
potrafi
pokazaćtakże
jego religijny
sens.
Wspomniana wcześniej
uwaga
Kanta otym,
iżprawo
moralne wskazuje poniekąd naswoje
boskie
pochodzenie,
każęporuszyć
jeszczejedenważny
wątek
Kantowskiej
filozofiireligii,
mianowicie stosunek
do
chrześcijaństwa. Rzeczjest
na
tyle
poważna i
szeroka,
żew tym
miejscumożna
będzie jedynie ogólnie zwrócić uwagęna
pewneaspekty
tegozagadnienia,
szczègólnie te dotyczące chrześcijańst
wa
jakoreligii
—by
taż rzec
—spełniającej kryteriaKantowskiej
filozofii
religii.Jest rzeczą skądinąd
oczywistą, że chrześcijaństwobędzie bliskie
Kantowi jako filozofowi, ztakimi
anieinnymipoglądami
na
istotęreligii,
ze względu
choćby nawybitnie
moralnysens,jaki
ono
z sobą
niesie.W
istocieKant
mówi, iżchrześcijań
stwo jest
jedyną
„prawdziwą
”religią
historyczną,
którawniosła do dorobku
ludzkości tę bezcenną wartość,jaką
jest prawo
moralne.
Ale to
niewszystko. Takie
postawienie
sprawy
byłoby
sporym uproszczeniemKantowskiej interpretacjichrze
ścijaństwa;
sytuowałoby
jego
filozofiępośród dość
powszechnychw
jego epoce poglądów doceniającychskrajnie
moralny iw
tym
sensie
wybitnie
„ziemski” ihumanistyczny charakter
tejreligii.
A
przedewszystkim
redukowałobycałą
filozoficzną głębię, jaką
zawiera w
sobie
—według Kanta —religia
chrześcijańs
ka,
do
płaskiej moralistyki.Opis
fenomenu moralnościjako
takiej
zawarty w
pismachKanta
sugeruje,
iżniemiecki
filozofpojmuje ją na
kształtczegoś niejako
—chciałoby siępowiedzieć — niez
tegoświata.
Wcześniej
zostałwspomniany
jużmanicheizm
w
związku
z
poruszonym
przez
Kanta wątkiem walkidobrego i złego
pryncypiumw
człowie
ku. Ale może
lepsze byłobyodwołanie
siędo
innej znanej
starożytnejkoncepcji,
mianowicie do
gnostycyzmu,którego
właśnie niezwykła obecność dobra w złymz
istoty stworzeniu znajduje wytłumaczeniew
swym pozakosmicznympochodze
niu.
Nienależy
przezto
rozumieć,
że
tosam
Kantjest
zwolennikiemgnostycyzmu,bądź
że da siędo
tegopo prostu sprowadzić
chrześcijaństwo.Chodzi
jedynieo
pewneogólne
analogie,
które
zdecydowaną kreską szkicująjasne
konturytych
wielu skomplikowanych i
powiązanych
jakoś ze sobą zagadnień.
Samo istnieniemoralnej predyspozycji w
człowieku,
który odczuwa swe istnienie przede wszyst
kim jako część
„nieba gwiaździstego”,
częśćnieubłaganych prawfizycznej
natury,jest
dlaKanta
czymś tak fascynującym iniepojętym,
że
w obliczu
świadomościniewystarczalności
rozumu, filozofskłonny
będzieodwołać
siędo pojęć iwyrażeń odległych odracjonalistycznego
dogmatu. Mając
namyśli
oczywiście
chrześcijańs
two Kant powie,
że taniezwykła nauka
o bezwzględności
i świętości prawa moralnego, zanimpoznać mógł ją
czysty
rozum
praktyczny,musiała
objawić się ludzkościw
sposóbponadnaturalny, właśnie
wpostaci
religii.Wiedza
otym
musiała
być dana
ludzkości najpierw spowita religijnymnimbem,
musiałabyć
przedstawiona
jako
przychodząca„z
Nieba”,
anajwiększą
rolę, zewzględu
napraktyczny charakter tej
nauki,odegrało
to, iżludzkość została o
niejpouczona
przez
Nauczyciela, któregopojawienie
się ukazałotakże samo
człowieczeństwo
w
jegoświętości.
Pośród wielu cudów,pod
postaciąktórych
ukazałai szerzyła się naukachrześcijańska(cobyło
zresztą
cechą każdej
dawnejreligii),
tylkojedenbył
naprawdę
ważny: ten mówiącyo
niezwykłości samej moralnościjako
takiej.Chrześcijaństwo,według
Kanta,
nie jestwięc tylko
religią,
którajak
żadna
inna napełniona jest treściamimoralnymi.
Towidzieli wszyscy
iKant
nie byłbynauką o świętości moralnegoprawa
oraz wyrazem
tej samej świadomościniepoję-tości
tegofaktu,
o
którejpoucza
prawdziwie filozoficzne zdziwienie.Na
koniec
jeszcze
jednopytanie,
bardziejogóle
i zdecydowanie trudniejsze, którego jedyniezarys odpowiedzi
możnatu
przedstawić.
Czy to, co Kantpisze
o religii i to,
jaki filozoficzny w
istocie
sens nadaje temupojęciu, staje
się przyczyną deprecjacji tegopojęcia,
czyteż
możeprzeciwnie — służy
nietylko
zachowaniu
jego
znaczenia,
ale
wręczprzyczynia
siędo
jegopełnegouprawomoc
nienia
w
przepojonej racjonalnością i filozoficznością umysłowościnowożytnej,
czy
w ogóle
umysłowości europejskiej?Prawdą
jest,że
dlahistorycznych
religii,
szczególnie
dla ich obrzędowościikultu,
Kant
niebył
zbytłaskawy.
Ale
może jako filozofmiał
prawo
pokazać, że —
jego zdaniem
—gdzie
indziej
leżysens
prawdziwej religii, równie świętej,
ale też
jeszcze
bardziej wymagającej, niżta
znana
powszechnie pod
różnymihistorycznymi
postaciami.
Faktemjest
natomiast,że
w związkuz
dość powszechną
krytyką
jego
filozofii moralności, filozofii, która jestbezpośrednim
wstępem
i warunkiemjego filozofii religii, tapropozycja
Kanta nie mogłaliczyć na
szersze zainteresowanie czyw
ogóle
może na
zrozumienie.KANT UND DIE RELIGION INNERHALB DER SITTENLEHRE ZUSAMMENFASSUNG
Der Artikel stellt einen Abriss eines der wesentlichsten Probleme Kants praktischer Philosophie dar: das Problem des Verhältnisses der Religion zur Sittenlehre. Kants Standpunkt in dieser Frage weist einige Merkmale des Aufklärungszeitalters auf, jener Epoche, in welcher eines der stärksten Zeichen der Verweltlichung die Herabführung der Rolle der Religion einzig und allein zur Funktion des reinen Unterrichtes der Sittlichkeit war, wichtig zwar vom gesellschaftlichen Standpunkt aus, aber dennoch dem Sinn solcher Erscheinung im wesentlichen einschränkend, die die Religion überhaupt ist. Die Eigenartig keit der Kantschen Fassung dieses Problems beruht darauf, dass wider der für seine Epoche typischen Reduktion der Religion zur Sittenlehre, der deutsche Philosoph sonderbarerweise die Verbindung beider Gebiete als eigenartige Erhöhung der Sittenlehre zum Rang der Religion zu zeigen vermag. In dieser Idee konzentrieren sich zahlreiche Grundfragen der Kantschen Philosophie, nicht nur seiner praktischen Philosophie, sondern wahrscheinlich vor allem die Frage um das Wesen der Philosophie selbst, die als Philosophie letztendlich die Gestalt der sonderbaren Religionsphilosophie annimmt.