PAWE£ BORTKIEWICZ
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu Wydzia³ Teologiczny
Analiza etyczna przysiêgi ma³¿eñskiej
An Ethical Analysis of Marriage VowsCelem niniejszego artyku³u jest próba analizy przysiêgi ma³¿eñskiej wypo-wiadanej podczas ceremonii wieckiej i liturgii Kocio³a. Przysiêga jest wyrazem rozumienia ma³¿eñstwa, wyrazem tak¿e pewnego porz¹dku antropologicznego, który przywo³uj¹ sobie j¹ sk³adaj¹cy.
1. PRZYSIÊGA MA£¯EÑSKA W CEREMONII CYWILNEJ (WIECKIEJ)
Przysiêga ma³¿eñska, ujmuj¹c najprociej i najbardziej zwiêle, to przysiêga sk³adana podczas lubu przez strony zawieraj¹ce ma³¿eñstwo. W Polsce, podczas sk³adania przez zarêczon¹ parê przysiêgi ma³¿eñskiej w Urzêdzie stanu cywilne-go (USC), obowi¹zuje nastêpuj¹ca formu³a: wiadoma(y) praw i obowi¹zków wynikaj¹cych z za³o¿enia rodziny, uroczycie owiadczam, ¿e wstêpujê w zwi¹-zek ma³¿eñski z (imiê Pana M³odego lub Panny M³odej) i przyrzwi¹-zekam, ¿e uczyniê wszystko aby nasze ma³¿eñstwo by³o zgodne, szczêliwe i trwa³e.Warto spojrzeæ na powy¿sze s³owa przez pryzmat analizy etycznej. Pierwsze zdanie: wiadoma(y) praw i obowi¹zków wynikaj¹cych z za³o¿enia rodziny odwo³uje siê do wiadomoci przysiêgaj¹cego. Wydaje siê to spraw¹ oczywist¹, ale warto zauwa¿yæ, ¿e takie ujêcie wskazuje konsekwentnie na wiadomoæ jako ród³o zobowi¹zania moralnego, ród³o powinnoci dalszych zobowi¹zañ. Ozna-cza to, ¿e skoro ród³em przysiêgi jest wiadomoæ praw i obowi¹zków, mamy tu do czynienia z popularnym dzisiaj subiektywizmem.
Problem staje siê wiêkszy w kontekcie wspó³czesnego kryzysu prawdy. Nie-zapomniane i niezmiennie wa¿ne pozostaj¹ s³owa b³. Jana Paw³a II:
T
EOLOGIA IM
ORALNOÆNikt nie mo¿e zaprzeczyæ, ¿e epoka ta jest czasem wielkiego kryzysu, a jest to na pierwszym miejscu kryzys prawdy. Kryzys prawdy to znaczy naprzód kryzys po-jêæ. Czy bowiem pojêcia takie, jak: mi³oæ, wolnoæ, dar bezinteresowny, a nawet samo pojêcie osoby i w zwi¹zku z tym tak¿e prawa osoby czy pojêcia takie istotnie znacz¹ to, co wyra¿aj¹? Dlatego tak wa¿na siê sta³a dla Kocio³a i wiata przede wszystkim na Zachodzie Encyklika o blasku prawdy (Veritas splendor). Je¿eli prawda o wolnoci, o komunii osób w ma³¿eñstwie i rodzinie odzyska swój blask, wówczas cywilizacja mi³oci mo¿e siê urzeczywistniaæ i mo¿na bêdzie sku-tecznie mówiæ wraz z Soborem o popieraniu godnoci ma³¿eñstwa i rodziny (KDK nr 47)1.
Kryzys prawdy i zwi¹zany z nim kryzys pojêæ rzutuj¹ wszak na wiadomoæ, zw³aszcza, ¿e ta wiadomoæ dzisiaj jest poddana bardzo czêsto ró¿nym formom manipulacji. Zatem s³owa: wiadoma(-y) praw i obowi¹zków wynikaj¹cych z za³o¿enia rodziny naprawdê nie znacz¹ nic konkretnego. W katalogu praw zwi¹zanych z rodzin¹ wymienia siê wszak dzisiaj na przyk³ad prawa do repro-dukcji (które uzasadniaj¹ mo¿liwoæ sztucznego zap³odnienia in vitro) oraz do aborcji. Nazywanie karygodnego bezprawia terminem praw ludzkich nie bu-dzi bu-dzisiaj niejednokrotnie sprzeciwu. Lubu-dzie, którzy staj¹ na stra¿y autentycznie rozumianych praw cz³owieka, wynikaj¹cych z godnoci osoby ludzkiej, a nie z pozytywnej woli prawodawcy (ustawodawcy), s¹ traktowani jako pozbawieni zdolnoci tolerancji i niepoprawni politycznie. Inaczej ujmuj¹c istotê problemu: wyznanie wiadoma(y) praw i obowi¹zków wynikaj¹cych z za³o¿enia rodziny mo¿e oznaczaæ autentycznie wartociowy projekt ma³¿eñstwa i rodziny, ale i to samo zdanie mo¿e wyra¿aæ ca³kowit¹ destrukcjê pojêæ.
Intersuj¹ce jest tak¿e okrelenie przedmiotu dokonywanego czynu miêdzy dwojgiem ludzi: wstêpujê w zwi¹zek ma³¿eñski. S³owa te sugeruj¹, ¿e w doko-nywanym akcie chodzi bardziej o charakter instytucjonalny (zwi¹zek) ni¿ oso-bowy. Ponadto s³owo wstêpujê przy ca³ej swojej dynamice mo¿e sugerowaæ w sposób tak fonetyczny, jak i semantyczny pokrewne mu s³owo wystêpujê. Sam zwi¹zek, jak i charakter okrelaj¹cy ten zwi¹zek (wst¹pienie) wrêcz sugeruje konstytutywn¹ nietrwa³oæ zwi¹zku.
Wreszcie, warto spojrzeæ na ostatnie zdanie wypowiadane w tej formule prawnej: przyrzekam, ¿e uczyniê wszystko, aby nasze ma³¿eñstwo by³o zgod-ne, szczêliwe i trwa³e. Byæ mo¿e autor niniejszej refleksji dokonuje w tym miejscu nadinterpretacji, wydaje siê wszak¿e, ¿e istnieje pewien znacz¹cy ciê¿ar gatunkowy s³ów przyrzekam i lubujê. S³owo przyrzekam wydaje siê w pewnym sensie konsekwencj¹ zaznaczonego na pocz¹tku subiektywizmu dzia-³añ. Mo¿na je zinterpretowaæ jako pragnienie i wolê uczynienia wszystkiego
w ramach w³asnych mo¿liwoci. To mo¿e wszak¿e oznaczaæ w praktyce nierealn¹ autonomiê dzia³ania.
W istniej¹cej formule przysiêgi ma³¿eñskiej (kontraktu cywilnego) mo¿na zatem dostrzec aspekt indywidualizmu i subiektywizmu, instytucjonalizm ponad charakterem osobowym oraz zaufanie w³asnej autonomii dzia³ania.
Jeli nawet uznaæ te aspekty przysiêgi za mankamenty, to zapewne nie decy-duj¹ one o tym, ¿e od niedawna w salach USC istnieje zwyczaj wyg³aszania poza standardowym tekstem przysiêgi w³asnych s³ów potwierdzaj¹cych uczucia i obie-cuj¹cych mi³oæ, wiernoæ oraz uczciwoæ ma³¿eñsk¹.
Nie wiadczy to prawdopodobnie o krytycznej ocenie etycznej obowi¹zuj¹-cej formu³y. Niemniej jednak uzupe³nianie oficjalnej przysiêgi w³asn¹, niejako autorsk¹ ma miejsce.
Sam tekst przysiêgi mo¿na spróbowaæ napisaæ samodzielnie. Zaleca siê w zwi¹zku z tym, w stosownych poradnikach, by w takim przypadku odnieæ siê do wspólnych wspomnieñ b¹d zacytowaæ zabawn¹ anegdotê dotycz¹c¹ zwi¹zku. Czêst¹ form¹ jest zacytowanie w ramach tej autorskiej i osobistej przysiêgi wiersza lub cytatu.
Obowi¹zuj¹ce w Polsce prawo zaznacza, ¿e mo¿liwoæ wyg³oszenia w³asnej przysiêgi ma³¿eñskiej powinna byæ najpierw skonsultowana z urzêdnikiem USC, a w³asny tekst nie zast¹pi standardowego. Oznacza to, ¿e po wypowiedzeniu urzêdowej formu³y przysiêgi mo¿na póniej wyg³osiæ przygotowany osobicie tekst, czyni¹c to na przyk³ad podczas zak³adania sobie obr¹czek.
W internecie mo¿na znaleæ gotowe propozycje takich formu³ przysiêgi2: A gdy teraz, za chwilê
obr¹czkê Ci na³o¿ê pomylê sobie w duchu: daj nam szczêcie Bo¿e
Magda Razem wkroczymy w nowe ¿ycie, By wszystko mi³oci¹ budowaæ,
By nigdy nie wyrzec siê s³ów mówionych, By sobie wiernoæ dochowaæ.
Leszek A kiedy bêdziesz mê¿em moim, rozdzwoni¹ nam siê wszystkie dzwony,
2 http://www.ameliste.pl/porady-slubne/organizacja-slubu/125-terminarz-slubny/805-moja-prz
pachn¹æ nam bêd¹ winogrony i ró¿e liczne i powoje, ca³owaæ bêd¹ w³osy Twoje
Magda A kiedy bêdziesz ¿on¹ moj¹, umi³owan¹, polubion¹,
wówczas siê ogród nam otworzy, ogród wietlisty pe³en zorzy
Leszek
Czy zechcesz ze mn¹ prze¿yæ dni wynione? Odpowiedz Tak bo ufasz mi szczerze. Lecz kiedy ju¿ wszystko bêdzie spe³nione, B¹d dla mnie takim w jakiego dzi wierzê.
Magda
Czy zechcesz los swój z³o¿yæ w moich d³oniach? Odpowiedz Tak bo serce mi da³a.
Lecz kiedy w³os zbieleje na skroniach, B¹d mi tym wszystkim,
czym dzisiaj byæ chcia³a. Leszek Mój nieznany losie,
Jak to uczyni³e, Dwa odleg³e serca, W jedno po³¹czy³e, Wród tysi¹ca innych, J¹ jedn¹ widzia³em, Los tak chyba zechcia³, ¯e j¹ pokocha³em.
Leszek I dla mnie mój los
Zawsze by³ nieznany, I serce pyta³o Gdzie ten ukochany? Góry Ciê przynios³y, Wród lata zieleni, Jestemy jak widaæ Sobie przeznaczeni.
Magda
Bardzo czêsto proponowanym tekstem jest fragment utworu Ga³czyñskiego Proba o wyspy szczêliwe:
A Ty mnie na wyspy szczêliwe zawie, wiatrem ³agodnym w³osy
jak kwiaty rozwiej, zaca³uj, Ty mnie uko³ysz i upij, snem muzykalnym zasyp, otumañ,
we nie na wyspach szczêliwych nie przebud ze snu.
Poka¿ mi wody ogromne i wody ciche, rozmowy gwiazd na ga³êziach
pozwól mi s³yszeæ zielonych, du¿o motyli mi poka¿, serca motyli przybli¿ i przytul, myli spokojne
ponad wodami pochyl mi³oci¹.
Nie podejmuj¹c w tym miejscu próby analizy walorów literackich piêknego wiersza Konstantego Ildefonsa Ga³czyñskiego, warto wszak¿e nadmieniæ, ¿e zawiera on w sobie odwo³anie do mitologii greckiej, w której wyspy szczêliwe stanowi³y czêæ Hadesu – miejsce zarezerwowane dla ludzi dobrych, pe³nych wszelkich cnót. Dla poety sta³y siê one oczywicie nie symbolem miejsca wiecz-nego, pe³nego szczêcia spoczynku, ale symbolem wiata pe³nego mi³oci i roz-koszy. Wieloæ okreleñ: zaca³uj, uko³ysz, upij, zasyp, otumañ i nie przebud – wyra¿aj¹ nie tylko wielk¹ mi³oæ, ale wyranie sugeruj¹ tê mi³oæ jako doznanie hedonistyczne. Nie wydaje siê nadu¿yciem myl, ¿e takie rozumienie mi³oci jest dzisiaj popularne i wród wielu ludzi dominuj¹ce.
Fundamentalnie wa¿nym pytaniem jest wszak¿e kwestia, czy podejmowanie tej mo¿liwoci uzupe³niania treci formalnej przysiêgi cywilnej jest wyrazem nie-dosytu tekstu prawnego?
Byæ mo¿e jest raczej wiadectwem indywidualizacji i pragnienia oryginalno-ci? A mo¿e po prostu jest przejawem naladownictwa w Mcwiecie? Faktem jest bowiem, ¿e zarówno ten, jak i wiele innych zwyczajów dotar³ do nas ze Sta-nów Zjednoczonych.
2. S£OWA PRZYSIÊGI MA£¯EÑSKIEJ W LITURGII SAKRAMENTU MA£¯EÑSTWA
Na tle poszukiwañ form wyra¿enia nie tylko uczucia mi³oci, ale ca³ej treci mi³oci osobowej warto przywo³aæ tradycyjne s³owa przysiêgi ma³¿eñskiej wy-powiadane podczas liturgii sakramentu ma³¿eñstwa w Kociele ³aciñskim3:Ja (imiê Pana M³odego) biorê Ciebie (imiê Panny M³odej) za ¿onê i lubujê Ci mi³oæ, wiernoæ i uczciwoæ ma³¿eñsk¹ oraz ¿e Ciê nie opuszczê a¿ do mierci. Tak mi dopomó¿ Panie Bo¿e Wszechmog¹cy w Trójcy Jedyny i Wszyscy wiêci. Ja (imiê Panny M³odej) biorê Ciebie (imiê Pana M³odego) za mê¿a i lubujê Ci mi³oæ, wiernoæ i uczciwoæ ma³¿eñsk¹ oraz ¿e Ciê nie opuszczê a¿ do mierci. Tak mi dopomó¿ Panie Bo¿e Wszechmog¹cy w Trójcy Jedyny i Wszyscy wiêci.
Przy wymianie obr¹czek wymawiane s¹ natomiast s³owa:
(imiê Panny M³odej) przyjmij tê obr¹czkê jako znak mojej mi³oci i wiernoci, w imiê Ojca i Syna, i Ducha wiêtego.
(imiê Pana M³odego) przyjmij tê obr¹czkê jako znak mojej mi³oci i wiernoci, w imiê Ojca i Syna, i Ducha wiêtego.
Spróbujmy podj¹æ próbê analizy s³ów samej przysiêgi ma³¿eñskiej.
Akt przysiêgi rozpoczyna siê od wyznania stwierdzenia, które przybiera formê dialogu: „Ja (imiê Pana M³odego) biorê Ciebie (imiê Panny M³odej) za ¿onê. Po chwili padaj¹ natomiast, niejako symetrycznie s³owa: Ja (imiê Panny M³odej) biorê Ciebie (imiê Pana M³odego) za mê¿a”.
W tych s³owach i w tym dialogu zawarta jest bardzo g³êboka i istotna praw-da antropologiczna, ¿e wziêcie kogo jako praw-dar implikuje zarazem przyjêcie go.
sakramentalnego w Kociele ³aciñskim i Kociele wschodnim. Temu tematowi powiêcona jest rozprawa doktorska ks. Yosypa Veresha, The anthropological foundations of spirituality of marria-ge In the Christian East. (Antropologiczne podstawy duchowoci ma³¿eñskiej w chrzecijañstwie wschodnim), mps WT PAT, Kraków 2009, s. XV, 229. Centralnym aktem jest tutaj nie tyle przysiê-ga ma³¿eñska, ile ryt koronacji. Od samych pocz¹tków a¿ do zamkniêcia tego rytu ma³¿eñstwo jest w nim prezentowane jako misterium królestwa niebieskiego, a w szczególnoci jako misterium mi³oci Trójcy wiêtej. W aktualnie przestrzeganej ceremonii koronacji ma³¿onkowie dokonuj¹ wzajemnego na³o¿enia sobie koron w imiê B³ogos³awionej Trójcy. Podczas ca³ej celebracji sakra-mentu ma³¿onkowie stoj¹ przed królewskimi drzwiami ikonostasu, maj¹c twarze zwrócone ku iko-nie Bogurodzicy Theotokos, która jest symbolem Kocio³a. Nastêpiko-nie zwracaj¹ siê ca³ymi sob¹ w stronê archetypicznej ikony ma³¿eñstwa, jak¹ jest wizerunek jednoci Chrystusa z Jego Oblubie-nic¹ Kocio³em.
Znaczenie rytu koronacji wi¹¿e siê z symbolem mi³oci. Mi³oæ jednoczy bowiem cz³owieka z Trójjedynym Bogiem, ale i z drugim cz³owiekiem. W rycie ma³¿eñstwa kap³an modli siê za ma³-¿onków i wyprasza, by ich ³o¿e by³o wolne od ataków i pokus Z³ego. Interesuj¹c¹ kwesti¹ jest tak¿e symbolika koron wiadectwa (mêczeñstwa). Wyrasta ona z obrazu starotestamentalnej wier-noci jako relacji miêdzy Bogiem a Jego wybranym narodem Izraelem. Z tej racji wiernoæ jest istotn¹ w³aciwoci¹ wzajemnej mi³oci mê¿czyzny i kobiety. Innym, nie mniej wa¿nym atrybutem ma³¿eñstwa jest czystoæ. Wspó³czenie czystoæ jest redukowana tylko do obszaru ludzkiej seksu-alnoci. Jednak w tradycji wschodnich ojców Kocio³a ma o wiele szersze pole interpretacji jest pewnym rodzajem integracji i ca³oci m¹droci w cz³owieku. Z racji zarysowanych tutaj niejedno-krotnie przeciwstawia siê zw³aszcza na linii Koció³ ³aciñski Koció³ ortodoksyjny prawo mi³o-ci. W Kociele rzymskim decyduj¹cy jest aspekt prawnej przysiêgi, w Kociele bizantyjskim aspekt mi³oci. Jednak¿e bezsporne jest to, ¿e w Kociele ³aciñskim przysiêga ma nie tyle charak-ter legalistyczny, ile g³êboko agapelogiczny.
„Dar nie by³by w³aciwie darem, gdyby w nim i przezeñ nie wspó³darowa³ siê w jaki sposób sam dawca obdarowywanej osobie”4.
Problem nie jest wcale b³ahy. Owa rytmika daru – brania i dawania siebie samego – nadaje sens i usprawiedliwienie s³owom przysiêgi ma³¿eñskiej. Bez tej logiki daru s³owa biorê Ciebie by³yby s³owami bardzo trudnymi do zaakcepto-wania. Cz³owiek, bior¹c drugiego, czyni go niejako przedmiotem wziêcia. To za radykalnie sprzeciwia siê prawdzie o podmiotowoci i nieredukowalnoci cz³o-wieka osoby ludzkiej.
Fakt, ¿e osoba ludzka: mê¿czyzna/kobieta bierze drug¹ osobê: kobietê/mê¿-czyznê, daj¹c jej jednoczenie siebie w zamian, jednoznacznie wyklucza mo¿li-woæ rozumienia cz³owieka jako przedmiotu. Przeciwnie, podkrela w sposób dobitny i jednoznaczny podmiotowoæ osoby ludzkiej.
Ludzkie ja jest podmiotem, w którym lub z którym co siê dzieje. Jednak-¿e, co jest o wiele wa¿niejsze, jest tak¿e podmiotem, który sam dzia³a. Przez to jest podmiotem osobliwym.
Proces dzia³ania zaczyna siê zawsze od poznania.
Akt poznania ma charakter doæ specyficzny, mo¿na powiedzieæ o nim, ¿e anga¿uje dog³êbnie podmiot, który poznaje. Sam akt jest niejako miejscem, w którym prawda przemawia do podmiotu, przemawia w sposób wi¹¿¹cy, ale g³osu prawdzie u¿ycza w³anie sam podmiot. W ten sposób akt poznania jest szczególnym dzie³em podmiotu.
W biblijnej scenie Ksiêgi Rodzaju Adam rozpoznaje prawdê o sobie jest ni¹ dowiadczenie w³asnej samotnoci poród wiata zwierz¹t i dowiadczenie, ¿e tylko drugi cz³owiek jest w stanie tê samotnoæ zaspokoiæ. Podobne dowiad-czenie jest udzia³em Andrzeja z dramatu Karola Wojty³y Przed sklepem jubilera. Pobyt w górach i ws³uchiwanie siê w g³osy i odg³osy przyrody, w wysy³ane przez otaczaj¹cy go wiat sygna³y sprawia, ¿e odkrywa on prawdê o swoim inaczej i wy¿ej w stosunku do otaczaj¹cego go wiata, a sporód sygna³ów wy³awia ten jeden szczególny, który jest autorstwa Teresy5.
Wskazane dowiadczenia potwierdzaj¹, ¿e ludzkie, osobowe ja, poznaj¹c prawdê, samo wi¹¿e siê niejako t¹ prawd¹ o rzeczywistoci, w jakim sensie siê od niej uzale¿nia. Mo¿na hipotetycznie pytaæ, co by by³o, gdyby Adam, Andrzej i ka¿dy inny cz³owiek przekreli³, zanegowa³ poznan¹ prawdê o rzeczywistoci i sobie. Taki akt by³by przekreleniem, negacj¹ w³asnego cz³owieczeñstwa. W tym wietle poznanie prawdy i zwi¹zanie siê z ni¹ jest koniecznym warun-kiem autentycznej (czyli prawdziwej) autonomii osoby ludzkiej.
4 T. Styczeñ, Gratias ago ergo sum. ¯yæ to dziêkowaæ, Lublin 2007, s. 9.
Mówi¹c o poznaniu prawdy, trzeba akcentowaæ owo s³owo poznanie. Prawda, choæ jej si³a jest tak wielka, nie jest dzie³em poznaj¹cego podmiotu, jest jedynie przez ten podmiot poznawana, odkrywana, odczytywana. Jest to jeden z newralgicznych punktów wspó³czesnej antropologii i etyki. Trzeba bowiem za-uwa¿yæ, ¿e wiele wspó³czesnych nurtów kultury niesie ze sob¹ proklamacjê two-rzenia prawdy moc¹ ludzkiego rozumu. Taki trend wystêpowa³ w marksizmie, taki trend objawia siê w kulturze postmodernistycznej.
Proces poznania przez osobowe ja prawdy o w³asnej rzeczywistoci spra-wia, ¿e ujawniona wskutek tego prawda ludzkiego bytu (prawda metafizyczna to, kim cz³owiek jest) staje siê odt¹d prawd¹ logiczn¹ (a zatem zgodnoci¹ s¹du podmiotu poznaj¹cego z poznawan¹ rzeczywistoci¹). Nie tylko jednak. Prawda taka zyskuje przecie¿ swój dziejowy wyraz.
Cz³owiek, który rozpozna³ prawdê w³asnego cz³owieczeñstwa (jestem cz³o-wiekiem), prawdê w³asnego powo³ania ¿yciowego (jestem mê¿em, jestem arty-st¹, jestem uczciwym i rzetelnym pracownikiem) rozumie, ¿e jawi mu siê ona jako zadanie ¿yciowe.
Cz³owiek poznaje zarazem, ¿e taki w³anie zwi¹zek z prawd¹ ka¿e mu wzi¹æ odpowiedzialnoæ za samego siebie, odpowiedzialnie podejmowaæ decyzje, a potem je realizowaæ w wietle owej prawdy. Od momentu rozpoznania prawdy o sobie cz³owiek zaczyna niejako pisaæ w³asne dzieje swoimi decyzjami i czyna-mi, swoj¹ wolnoci¹. Te dzieje mog¹ byæ udane lub chybione, mog¹ byæ dzieja-mi spe³nienia b¹d destrukcji i negacji. Wszystko za w zale¿noci od tego, czy cz³owiek bêdzie je pisa³ prawd¹ o sobie czy fa³szem, czy zdo³a prze³o¿yæ pozna-n¹ prawdê metafizyczpozna-n¹ na prawdê egzystencjalpozna-n¹ i etyczpozna-n¹.
Tak wiêc nale¿y raz jeszcze podkreliæ, ¿e punktem wyjcia w procesie re-alizacji cz³owieczeñstwa jest poznanie samego siebie samopoznanie. To jest niejako odczytanie projektu ¿yciowego, który jest warunkiem koniecznym sku-tecznej, dalszej realizacji. Jednoczenie, nie sposób nie zauwa¿yæ, ¿e owo samo-poznanie nie gwarantuje jeszcze sukcesu, czyli spe³nienia cz³owieczeñstwa w cz³owieku. By ono siê dokona³o, niezbêdne jest co wiêcej.
Powtórzmy raz jeszcze: cz³owiek poznaje wartoæ w³asnego ja (bycie ina-czej i wy¿ej w stosunku do otaczaj¹cego go wiata), która nakazuje afirmo-waæ owo ja ze wzglêdu na tê w³anie wsobn¹ wartoæ. Osoba staje siê sob¹, gdy afirmuje siebie sam¹. Jednak proces poznania i wynikaj¹ca z niego afirma-cja nakazuje rozpoznaæ w ka¿dym drugim ja tak¿e ow¹ wsobn¹ wartoæ i afir-mowaæ ka¿dego drugiego jak siebie samego (jak w³asne ja). Chc¹c zatem dokonaæ samorealizacji, cz³owiek powinien dokonywaæ czynów afirmacji, czy-nów mi³oci. S¹ one wyrazem czyczy-nów prawdy, s¹ realizacj¹ tego, co cz³owiek pozna³ i czego dowiadczy³ w sobie i w drugim.
Karol Wojty³a w dramacie Promieniowanie ojcostwa pisa³, pytaj¹c: O cz³o-wieczeñstwo, które mo¿esz byæ wype³nione po sam¹ sw¹ górn¹ granicê lub wyniszczone po sam¹ doln¹. Jaka jest odleg³oæ tych granic?6 Mo¿na odpowie-dzieæ, ¿e jest to odleg³oæ oddzielaj¹ca mi³oæ od jej zaprzeczenia.
Okazuje siê, ¿e tylko i wy³¹cznie akty mi³oci mog¹ byæ aktami samospe³-nienia. Cz³owiek zatem scala siê, integruje swoje cz³owieczeñstwo (siebie same-go), gdy czyni prawdê w mi³oci, gdy dokonuje przejcia od autonomii w stronê komunii, od samozale¿noci w stronê solidarnoci, od samotnoci do bycia dla drugiego.
Bycie dla drugiego wyra¿a siê w³anie poprzez dar z siebie samego. Z³o¿e-nie daru zbiega siê tutaj z dziêkczyZ³o¿e-nieZ³o¿e-niem za przyjêcie go przez drug¹ osobê. Takie dziêkczynienie staje siê i jest afirmacj¹ osoby dla niej samej, czyli mi³o-waniem jej w wyró¿niaj¹cy sposób. Jak zauwa¿a ks. prof. Tadeusz Styczeñ, o obdarowywaniu mo¿na zatem mówiæ w³aciwie tylko w ramach wzajemnej bezinteresownej mi³oci miêdzy osobami. Samo za obdarowywanie i dziêkczy-nienie jest najw³aciwszym sposobem wyra¿ania i urzeczywistniania mi³oci. Zdaniem profesora Stycznia: „«Czy zechcia³by przyj¹æ mnie w mym darze?» to chcia³by powiedzieæ bez s³ów ten, kto naprawdê obdarza. «Ciebie przyjmujê, przyjmuj¹c twój dar» to mówi ten, kto dar naprawdê przyjmuje”7.
Przysiêga ma³¿eñska oznacza szczególny czas i miejsce, gdy osoba czuje wobec drugiej osoby samorzutn¹ potrzebê wypowiedzenia prostych s³ów: Jak dobrze, ¿e jest!. Mo¿na powiedzieæ, ¿e jest to jakie najbardziej pierwotne do-wiadczenie i wyznanie mi³oci. Co to znaczy mi³owaæ, kochaæ? Jak¹ treæ znaczeniow¹ niesie z sob¹ i wyra¿a tego rodzaju wyznanie? Pytania te zyskuj¹ na aktualnoci zw³aszcza dzisiaj, gdy mi³oæ jest nierozumiana i redukowana wy³¹cznie do warstwy przyjemnoci zmys³owej.
Spogl¹daj¹c wy³¹cznie na owo proste wypowiedzenie afirmacji drugiej osoby, drugiego cz³owieka: Jak dobrze, ¿e jeste!, mo¿na bez w¹tpienia zauwa¿yæ, ¿e w tych s³owach kryje siê najpierw i przede wszystkim odkrycie i stwierdzenie faktu istnienia tej oto drugiej osoby jako niezwyk³ej wartoci: Jak dobrze, ¿e jest!. Po drugie, jest tutaj tak¿e, w tym samym stopniu, odkrycie i stwierdzenie jej niepowta-rzalnoci i wartoci: Jak dobrze, ¿e ty w³anie jest!. Oznacza to, ¿e istnienie twe odkrywam i prze¿ywam jako niezwyk³e dobro i zarazem jako niezast¹pion¹, czyli wyj¹tkow¹ dla mnie wartoæ i obdarowanie! To za pozwala odpowiedzieæ ze strony tej drugiej osoby wypowiadaj¹cemu s³owa afirmacji jej w³asne s³owa:
I ja prze¿ywam twoje istnienie jako niezwyk³e obdarowanie. Bez ciebie, bez twojego istnienia, i dla mnie ca³y ten wiat sta³by siê opustosza³y, przesta³by byæ tym samym
6 K. Wojty³a, Promieniowanie ojcostwa, w: ten¿e, Poezje i dramaty, s. 229. 7 T. Styczeñ, Gratias ago ergo sum, s. 10.
wiatem, nie by³by domem. [ ] Mam niewiele, lecz chcê ci daæ i dajê ci to wszyst-ko, kim jestem: siebie bez reszty. Przyjmij mnie jako dar dla ciebie! Totus tuus! Tota tua!8
Warto mo¿e w tym miejscu zauwa¿yæ i podkreliæ, ¿e taka afirmacja drugiej osoby wyra¿ona przez oddanie jej siebie w imiê mi³oci, oznacza faktycznie re-zygnacjê z w³asnej wolnoci. Pisa³ o tym bardzo interesuj¹co Karol Wojty³a:
Mi³oæ polega na zaanga¿owaniu wolnoci, jest ona wszak oddaniem siebie, a oddaæ siebie to w³anie znaczy: ograniczyæ swoj¹ wolnoæ ze wzglêdu na drugiego. Ograni-czenie wolnoci w³asnej by³oby czym negatywnym i przykrym mi³oæ sprawia, ¿e jest ono czym pozytywnym, radosnym i twórczym. Wolnoæ jest dla mi³oci. Nie u¿yta, nie wykorzystana przez ni¹, staje siê wolnoæ w³anie czym negatywnym, daje cz³owiekowi poczucie pustki i niewype³nienia. Mi³oæ anga¿uje wolnoæ i nape³nia j¹ tym, do czego z natury lgnie wola, nape³nia j¹ dobrem. Wola d¹¿y do dobra, a wolnoæ jest w³asnoci¹ woli, i dlatego wolnoæ jest dla mi³oci, przez ni¹ bowiem najbardziej cz³owiek uczestniczy w dobru. To jest istotny tytu³ do jej pierwszeñstwa w porz¹dku moralnym, w hierarchii cnót oraz w hierarchii zdrowych têsknot i prag-nieñ cz³owieka. Cz³owiek pragnie mi³oci bardziej ni¿ wolnoci wolnoæ jest rod-kiem, a mi³oæ celem. Pragnie jednak cz³owiek mi³oci prawdziwej, bo tylko opiera-j¹c siê na prawdzie mo¿liwe jest autentyczne zaanga¿owanie wolnoci. Wola jest wolna, a równoczenie musi szukaæ dobra, które odpowie jej naturze, jest wolna w szukaniu i wybieraniu, ale nie jest wolna od samej potrzeby szukania i wybierania9.
Jednoczenie, co jest w tym miejscu szczególnie wa¿ne, osoba oddaj¹ca sie-bie drugiej, wyra¿aj¹ca w ten sposób swoj¹ autentyczn¹ afirmacjê w postaci syn-tetycznie okrelonej jako s³owa: Jak dobrze, ¿e jest!, wyra¿a zarazem intencjê w o l i u w i e cz n i e n i a i s t n i e n i a d r u g i e j o s o b y. W tym momencie wszak¿e cz³owiek i jego mi³oæ napotykaj¹ na dramat zwi¹zany z konsekwencj¹ ludzkiej przygodnoci. Cz³owiek jako istota godna i przygodna odkrywa, ¿e nie mo¿e uczyniæ tego, co najbardziej pragnie: nie mo¿e obdarzyæ drugiej osoby ist-nieniem bez koñca, uczyniæ jej niemierteln¹.
Jest to swoiste prze¿ycie dysproporcji, a przez to dowiadczenie, które nie-od³¹cznie towarzyszy odkryciu zarówno niezwyk³oci, jak i niepowtarzalnoci istnienia drugiej osoby. Jest to dysproporcja pomiêdzy dog³êbnie ludzkim chcieæ i dog³êbnie ludzkim nie móc.
Sednem tego dramatu wyra¿onego w s³owach przysiêgi ma³¿eñskiej wydaje siê jej najbardziej poruszaj¹cy fragment: lubujê Ci mi³oæ, wiernoæ i uczci-woæ ma³¿eñsk¹ oraz ¿e Ciê nie opuszczê a¿ do mierci”. Jak zauwa¿a ks. prof. Styczeñ:
8 Tam¿e, s. 21.
nasze najg³êbsze pragnienie z³o¿enia sobie wzajemnego daru z siebie bez reszty zda-je siê rozbijaæ o zda-jego niespe³nialny warunek: trzeba by staæ siê samemu panem i daw-c¹ w³asnego istnienia. Naszemu pragnieniu daru: pragnieniu wzajemnego obdarowa-nia siê samymi sob¹, trzeba by przydzieliæ takiej mocy w³adaobdarowa-nia nad naszym istnieniem, by od nas zale¿a³o, a¿eby sta³o siê nieutracalne. Dopiero wówczas mogli-bymy na tyle dostatecznie samych siebie posiadaæ, by byæ w stanie uczyniæ sobie wzajemny dar z siebie dla siebie. Któ¿ z nas posiada tê moc, skoro nie ma mocy nad swym w³asnym istnieniem? Kto zatem mo¿e nie czyni¹c siê sam ofiar¹ w³asnych z³udzeñ taki dar daæ i za taki dar dziêkowaæ, przyjmuj¹c go aktem czynienia ta-kiego¿ daru z siebie dla drugiej osoby?10
Poetyckim wyrazem tych myli s¹ s³owa Wernera Bergengrüna z jego wier-sza Zu Lehen:
Jam nie jest mój i ty nie jest twoja. Nikt nie nale¿y do siebie. Jam nie jest twój
i ty nie jest moja.
Nikt nie nale¿y do drugiego. Wziê³a mnie tylko w lenno, jak i ja ciebie w lenno wzi¹³em. Có¿ zatem:
Pomó¿ mi, o lenno najdro¿sze, abym poprzez wszystkie dni moje wiernie ciê jako lenno niós³, a¿ ciê kiedy na ostatnim progu oddam nieskaziteln¹ Dawcy nas obu11.
Tak wiêc s³owa lubujê Ci mi³oæ, wiernoæ i uczciwoæ ma³¿eñsk¹ oraz ¿e Ciê nie opuszczê a¿ do mierci oznaczaj¹ bez w¹tpienia wolê nieodwo³alnego zwi¹zania siê z ukochan¹ osob¹. Te s³owa jednak s¹ w równej mierze wyznaniem mi³oci, co nadziei opieraj¹cej siê próbom. Racjonalna analiza przywo³anej de-klaracji musi wywo³aæ pytania, które wyrastaj¹ z dowiadczenia ¿yciowego, na-wet wiêcej, z sumy obserwowanych dowiadczeñ ¿yciowych.
S¹ to dowiadczenia wygaszania czy te¿ wypalania sfery emocjonalnej w cz³owieku, s³abniêcia warstwy erosu, dowiadczania ludzkiej grzesznoci wy-ra¿onej w decyzjach zdrady, dowiadczenia obiektywnych trudnoci w postaci cierpienia, choroby, pokusy uwolnienia siebie b¹d osoby ukochanej od tych ciê-¿arów egzystencjalnych. Wszystko to ukazuje problem daru w ca³ej w³aciwej
10 T. Styczeñ, Gratias ago ergo sum, s. 21-22. 11 Cyt. za: tam¿e, s. 22.
mu g³êbi i wymiarze. Ukazuje zarazem, ¿e rozwi¹zaæ ten problem oznacza udzie-liæ odpowiedzi na pytanie dotycz¹ce najg³êbszego sensu istnienia cz³owieka i jego to¿samoci.
Cz³owiek, osoba ludzka odkrywa ostatecznie swoj¹ nie tylko godnoæ, ale i przygodnoæ istnienia. Odkrycie w³asnej skoñczonoci logicznie implikuje z ko-lei myl o (T)ym, od którego musimy siebie przede wszystkim przyj¹æ jako dar, aby móc naprawdê nale¿eæ do samych siebie. Tak wiêc niekoniecznoæ w³asne-go bytu, przyw³asne-godnoæ w³asnew³asne-go istnienia, ujawnia cz³owiekowi radykaln¹ darmo-woæ daru w³asnej egzystencji. Mo¿na zatem stwierdziæ, ¿e darmodarmo-woæ istnienia to inne imiê jego przygodnoci.
W g³êbi s³ów przysiêgi ma³¿eñskiej kryje siê g³êboka myl antropologii per-sonalistycznej. Cz³owiek, zarówno kobieta, jak i mê¿czyzna, zauwa¿a, ¿e nie by³o go – a oto jest. Wiêcej, nie musia³ byæ w sposób koniecznociowy, a oto jednak jest! Nie mia³ tak¿e ¿adnego wp³ywu na to, by zaistnieæ a oto jest.
Jedynym wyjanieniem tego faktu w³asnej egzystencji jest uznanie, ¿e cz³o-wiek jest, poniewa¿ zosta³ samemu sobie podarowany. Jest z daru, wiêc jest.
Tak wiêc to, ¿e cz³owiek mo¿e sk³adaæ siebie w darze, jest jednak wtórne w stosunku do tego, ¿e cz³owiek otrzymuje swoje istnienie w darze od Osobo-wego Dawcy. Ma to ogromne konsekwencje (zw³aszcza we wspó³czesnej bioety-ce). Stosunkowo ³atwo w tym miejscu zauwa¿yæ niektóre z nich. Uznanie, ¿e ¿ycie, istnienie cz³owieka pochodzi od Osobowego Dawcy, nakazuje uznaæ za-równo prawdê Dawcy, prawdê daru, jak i prawdê prawid³o ze strony przyjmu-j¹cego ten dar. Oznacza to, ¿e cz³owiek nie mo¿e traktowaæ siebie jako wy³¹cz-nego dysponenta ¿ycia, zarówno w³aswy³¹cz-nego, jak i ka¿dego inwy³¹cz-nego. Oznacza to, ¿e nie mo¿e sobie rociæ ani prawa (jako prawa w sensie cis³ym) do zaistnienia ja-kiego ¿ycia (por. stwierdzenia osób orzekaj¹cych o dramacie i cierpieniu bez-p³odnych ma³¿eñstw przecie¿ oni kochaj¹ siê i maj¹ prawo do posiadania dziecka), ani prawa do decydowania o kresie jakiego ¿ycia, zarówno w³asne-go, jak i cudzego (por. stwierdzenia ujmuj¹ce eutanazjê jako akt wolnego wybo-ru, decyzji stanowi¹cej o suwerennoci i autonomii umieraj¹cego).
Trzeba w tym miejscu zauwa¿yæ, ¿e prawda daru ujawnia radykaln¹ nie-równoæ korelatów wydarzenia daru Dawcy i obdarowanego. Z jednej strony mamy przecie¿ do czynienia z Absolutnym Dawc¹, z drugiej za strony z ob-darowanym, który swoje istnienie i wpisan¹ w nie osobow¹ godnoæ zawdziêcza tylko i wy³¹cznie owemu Dawcy. Z tej prawdy daru odczytanej drog¹ pozna-nia – wynika bezwzglêdna i absolutna powinnoæ afirmowapozna-nia Osobowego Daw-cy StwórDaw-cy dla Niego samego.
W takiej zarazem perspektywie wszystkie szczegó³owe akty afirmacji dru-giego ja (drudru-giego cz³owieka) zyskuj¹ szczególn¹ wiê i rangê.
Stosunek ka¿dego do osobowej podmiotowoci drugiego i do jego istnienia (¿ycia) staje siê dla ka¿dego z osobna wyk³adnikiem prawdy mi³oci, czyli sprawdzianem jego osobowej wiêzi z samym Osobowym Stwórc¹, sprawdzianem nale¿nej Mu jako Stwórcy afirmacji: czci i wdziêcznoci za dar, quo maius cogitari nequit, za DAR OSOBOWEGO ISTNIENIA. [ ] Mi³oæ Boga nade wszystko oraz mi³oæ blinich s¹ odt¹d wewnêtrznie nieroz³¹czalne12.
Odkrycie tych praw prowadzi cz³owieka zarówno myl¹cego, jak i wierz¹cego w stronê Tego, który jest osobowym Dawc¹ daru istnienia ka¿dego z ma³¿onków. To w³anie dlatego w ostatnich s³owach przysiêgi ma³¿eñskiej pada sformu³owa-nie: Tak mi dopomó¿ Panie Bo¿e Wszechmog¹cy w Trójcy Jedyny i Wszyscy wiêci”. Jest ono rodzajem syntezy rozwa¿añ ludzkiego ducha i intelektu na te-mat godnoci i przygodnoci ludzkiego istnienia. Jest tak¿e wyrazem owej woli trwania mi³oci na zawsze. Jest równie¿ wyrazem wiadomoci ludzkiej niewy-starczalnoci, która szuka pomocy w Bogu. Istotê i potrzebê tej apelacji o Bo¿¹ mi³oæ wyrazi³ piêknie Karol Wojty³a:
9. Mi³oæ mi³oæ pulsuje w skroniach, w cz³owieku staje siê myl¹.
i wol¹:
wol¹ bycia Teresy Andrzejem, wol¹ bycia Andrzeja Teres¹.
10. Dziwne, a jednak konieczne i znów odchodziæ od siebie,
bo cz³owiek nie przetrwa w cz³owieku bez koñca
i nie wystarczy cz³owiek. 11. Jak¿e uczyniæ, Tereso,
by pozostaæ na zawsze w Andrzeju? Jak¿e uczyniæ, Andrzeju,
by pozostaæ na zawsze w Teresie? Skoro cz³owiek nie przetrwa w cz³owieku i nie wystarczy cz³owiek.
12. Cia³o przez nie przesuwa siê myl, nie zaspokaja siê w ciele
i przez nie przesuwa siê mi³oæ. Tereso, Andrzeju, szukajcie
przystani dla myli w swych cia³ach, dopok¹d s¹,
szukajcie przystani mi³oci13.
12 T. Styczeñ, Problem cz³owieka problemem mi³oci, w: ten¿e, Wprowadzenie do etyki,
Lu-blin 1993, s. 159.
S³owa przysiêgi ma³¿eñskiej w liturgii Kocio³a katolickiego s¹ w du¿ym stopniu g³êbok¹ refleksj¹ nad mi³oci¹ osobow¹. Ukazuj¹ jej istotê jako wzajem-ny dar, który chroni podmiotowoæ cz³owieka. Ukazuj¹ tak¿e dynamizm mi³oci wpisany w ludzkie nadzieje konfrontowane z realiami ¿ycia oraz z niepewnoci¹ losu. Dlatego jeli dar mi³oci ma przetrwaæ próbê czasu, winien szukaæ przy-stani mi³oci. Odnalezienie jej w sakramencie ma³¿eñstwa, który wprowadza w ludzk¹ mi³oæ Tego, który jest Mi³oci¹, jest najbardziej sensownym i uzasad-niaj¹cym wyborem dla ludzkiej mi³oci.
Ta konkluzja stanowi zarazem zachêtê do tego, by nie szukaæ, najdelikatniej ujmuj¹c, oryginalnych s³ów i znaczeñ próbuj¹cych wyraziæ mi³oæ, ale raczej pochylaæ siê nad s³owami liturgii Kocio³a, czerpi¹c z niej m¹droæ i si³ê ¿ycia.
SUMMARY
The article attempts an ethical analysis of the words of the marriage vows pronounced by the spouses in the liturgy of the sacrament of matrimony. The analysis is shown over against the words of the civil ceremony which is enriched with new content. A conscientious reading of the words of the marriage vows in Catholic liturgy allows us to discover the personalistic dimension of the human being and his/her love. It especially portrays the human being as called into existence through a free and personal gift of the Giver. It is an image of the human being as one who can fulfill oneself by offering oneself as a disinterested gift.
Key words