R ecenzje
115
kich okresów łącznie ze w sk aźn ik am i dzisiejszym i. M a m y w nim : procentow e w ykorzystanie Fe z ru d y ; zużycie p aliw a , topników, w o d y p rzem ysło w ej i energii m echanicznej na jednostkę p ro d u k c ji; w yk o rzy stan ie czasu k a len d arzow ego; p rodu kcję roczną na ro bo tn ika oraz średnią p ro d u k cję roczną k raju . Z zestaw ienia w id ać, że p rzejście od doraźnych p iecyk ów św ięto krzyskich do niskich d ym arek O drodzenia i od tychże do w ie lk op ie co w ej techniki n a w ę g lu drzew nym , odznacza się w zrostem w y k o rzy stan ia Fe z rudy. Początkow o dzięki tem u m am y znaczne obniżenie w sk aź n ik a zużycia p aliw a, później jedn ak w zw iązk u z zastosow aniem to p n ik ó w i dw ustopniow ością procesu zużycie p a liw a stabilizu je się. Z u w a g i n a nieekonomiczne w y k o rz y stanie energii m echanicznej w sk aź n ik i je j stopniow o rosną, w zra sta też ro z chód w o d y przem ysłow ej w zw iązk u z in tensyfikacją p ro cesó w m etalu rgicz nych. N ie z w y k le silnie rośnie w sk aźn ik p ro d u k c ji rocznej n a ’ 1 robotn ika: w początkach naszej ery w y n o sił on ok. 0,25 t, w w . X V I — 2,5 t, w w . X I X — do 20 t, obecnie zaś sięga u nas 100 t.
R ozw ój technologii w y to p u żelaza od początków p ro d u k c ji na ziem iach polskich aż do czasów obecnych ujęty jest w niezm iernie c iek aw y w ykres, w y k on an y w skali logarytm icznej, co d a je dużą czytelność. Rzędne p rze d s taw iają ogólne ilości p rodukcji, odcięte — czas. Z w y k re s u tego w id ać, ja k p ostępow ał rozw ój hutnictwa, w id a ć jego k u lm in acje i regresy, zam ieranie starej techniki i rozkw itan ie n o w ej. R o zk w it hutnictw a żelaznego w naszym stuleciu jest trud ny do uchw ycenia n aw et w sk ali logarytm icznej.
P ra c a M . R ad w an a , acz w y d a n a techniką pow ielania, ja k d la sk ry p tó w dydaktycznych, zaopatrzona jest w liczne ilustracje, znakom icie uzup ełniające tekst. Są tam fo to grafie piecow isk świętokrzyskich, re p ro d u k cje rycin z d a w nych ksiąg, d aw n e fo to grafie z S ielp i i Starachow ic ze zbio ró w autora, p ro fil w ielk iego pieca z R ejo w a, plan p u d lin g a rn i z S ielp i oraz m apki.
A u to r p racą sw ą opartą na w ieloletnich badaniach, um ożliw ił każdem u interesującem u się ro zw ojem techniki i cy w iliz a c ji zapoznanie się z obrazem ro z w oju hutnictw a w Polsce. M am y tu głęboko p rze m a w ia ją c y do czytel nika — technika czy hum anisty — obraz całości rozw oju, n am a lo w an y na tle p ro blem ów historyczno-politycznych i społeczno-gospodarczych, m ających w ie lk i w p ły w na kształtow anie się produ kcji.
P ra c a ta, którą autor re fe ro w a ł na k on feren cji Z espo łu H isto rii Polskiej Tech niki H utniczej i O d lew n iczej w gru d n iu 1958 r.2, prócz techników, dla których przede w szystkim jest przeznaczona, zainteresuje z pew nością także i historyków, ekonomistów, socjologów.
H en ry k Jost
K azim ierz M i c h a ł o w s k i , Technika grecka. P a ń s tw o w e W y d a w nictwo N au k o w e , B iblio te k a Pro blem ó w , W a r s z a w a 1959, s. 195.
N iew ielk a, przyjem n ie w y d a n a i bogato zilu stro w an a książka K azim ierza M ich ałow skiego jest n iew ątp liw ie pozycją interesującą ju ż przez sam w y b ó r tematu, pozycją odrębną pośród w ie lu n ow ych w y d a w n ic t w dotyczących
2 Por. spraw o zd an ie z k on feren cji w nrze 2/1959 „ K w a rt a ln ik a ” z a w ie ra jącego m.in. (s. 392) zestaw cze tablice p racy R ad w an a .
116
R ecenzjerozm aitych dziedzin życia antycznego. N iew iele, niestety, m am y jeszcze prac za jm u jących się historią techniki — z tym w ięk szą radością w itam y U ka zanie się książki zajm u jącej się tak ciek aw y m okresem tej historii.
Tech nika grecka pom yślana jest jak o pozycja popularna, a w każdym razie p op u laryzu jąca — na co w sk a z u je chociażby je j przynależność do „ B i bliotek i P ro b le m ó w ”, znanej już szeroko i posiadającej ustaloną m arkę. N iezbyt duża objętość książki narzu cała au toro w i ograniczenie się do p rze d staw ien ia p e w n e j tylko gru p y zagadnień, dobran ej w sposób d ający m ożliw ie najszerszy obraz całości techniki greckiej. W p rzedm ow ie K . M ich a ło w sk i u z a sadnia także p otrak tow an ie tem atu i trudno się z nim nie zgodzić, szczegółowe bo w iem o pracow anie historii techniki greckiej w y m a g a ło b y nap isania w ie lo tom ow ego dzieła. W każdym zresztą z rozdziałów, poświęconych różnym zagadnieniom (
Górnictwo, Hutnictwo, Inżynieria wodna i lądowa, Budow
nictwo okrętów, Mechanika, Chemia
), autor stara się dać czytelnik ow i ja k najszerszy perspektyw iczn y obraz p o w iąza n ia techniki, jak o p ra k ty k i z w ie dzą ja k o teorią i w ogóle z życiem starożytnych, w spo m in a p rzy tym i o sto sunkach ekonom iczno-społecznych i o strukturze psychicznej oby w atela antycznej G recji. Ponadto na początku dodano rozdział o charakterze ogól niejszym (Nauka i technika w starożytnej Grecji),
który spraw ia, że ta będąca w zasadzie zbiorem luźnych a rty k u łó w książka, stw arza w rażenie jednolitej całości.N ie b ra k jedn ak w
Technice greckiej
m iejsc w ą tp liw y c h lu b co najm n iej dyskusyjnych, których zresztą nie sposób uniknąć w tego rod zaju pracy. W y n i k a ją one zapew n e z faktu, że autor będąc doskonałym znaw cą starożytności nie jest technikiem i przez to p e w n a ilość szczegółów uszła jego uw agi.Przed staw ien ie zespołu czynników (w tym i czyn nik ów ham ujących) s k ła dających się na w ytw o rzen ie takiego w łaśn ie oblicza techniki greckiej w y p a d ło bardzo udatnie. A u to r sugeruje p rzy tym sw ój w ła s n y pogląd niezgodny z ogólnie przyjętym i, które stw ierd zają b ra k w iększych zw iązk ów pom iędzy n au ką i techniką grecką p rzy n ajm n iej w okresie przedh ellen istyczn ym 1. Pow szechnie u w a ża się, że trad ycyjn ą fo rm ą n au ki greckiej jest dowodzenie oparte na zasadach ogólnych, a nie na p rzyk ład ach czerpanych z praktyki. W y ją tk o w o A rchim edes p rze p ro w a d zał dośw iadczenia na m odelach d la dojścia do w y n ik ó w matem atycznych. Tym czasem autor u w a ż a „w spółdziałanie zdol ności badaw czo-teoretycznych z techniczno-praktycznym i” (s. 15) za charak te rystyczne d la ogólnego obrazu n au ki greckiej.
M ich a ło w sk i kładzie nacisk na anonim owość greckich w y n alazc ó w — w ie lu z nich znam y p rzy p ad k o w o dzięki temu, że b y li s ła w n i rów nież w jak iejś innej dziedzinie. N ie jest to jedn ak cecha w yłącznie grecka. N ie znamy p rze cież n azw isk w ie lu w y n a la zc ó w działających znacznie później — aż d o końca średniowiecza. W y d a je się, że niezbyt w ie lk ie zainteresow anie społeczne dla osób zajm u jących się techniką i w ogóle praktyczną stroną życia, by ło w spó ln ą cechą cyw ilizacji, u których p od staw leżała koncepcja idealistyczna. Jeżeli jedn ak w y n a la z c ó w greckich nie znamy,, to szkoda że autor nie przytoczył dokładniejszych danych o n ajw y bitn iejszych starożytnych in żynierach -m ech
R ecenzje
117
nikach, ja k E pikrates czy H arp alo n , o których — ja k sam pisze — „w iem y coś niecoś z historii” (s. 16).
B ard zo interesującym i potrzebnym dodatkiem do książki jest ostatni ro z d ział o m aw ia jąc y polskie odk rycia archeologiczne z zakresu techniki greckiej,
z którego z saty sfak cją d ow iad u jem y się, że n asi nau k ow cy dok onali p o w a ż nych odkryć, rzucających n ow e św iatło n a w iedzę o starożytnych.
Pow iązan ie tekstu z ilu stracjam i nie jest najm ocniejszą stroną książki. B ra k jest odsyłaczy w tekście do odpow iednich ry sun kó w , często b ra k d okładniejszych ich objaśnień, tak że czasam i trudno się w nich zorientow ać (iip. s. 36 i 105). W a rt o b y na to zwrócić baczniejszą uw agę, zw łaszcza że p rzew ażnie ilustracje w y k o n an e są bardzo starannie, co dotyczy zresztą całej graficznej strony książki — n aw ć t poszczególne tytuły rozdziałó w opatrzono przyjem nym i, sty low y m i w in ietam i.
W y d a je się też, że by ło by dobrze obok dosyć schem atycznych ry su n k ó w narzędzi dać zd jęcia dobrze zachow anych znalezisk lu b ich rekonstrukcji, co na pew n o d ało by jaśniejszy p ogląd czytelnikowi.
N iejed nokrotnie niedociągnięcia, które z n ajd u ją się w Technice greckiej, w y n ik a ją z nie dość p recyzyjnego fo rm u łow an ia, co nie p ow in n o mieć m iejsca w pracy pop ularnej, przeznaczonej dla czytelnika, który może być całkow icie nie obznajm iony z przedm iotem historii techniki. N a s. 15 na p rzy k ład autor pisze: „...klepsydra, czyli kieszonkowy zegarek wodny, p rzy pom ocy którego Aherophilos... b a d a ł puls pacjentów ...”. A u to r chciał za p ew n e podkreślić m ałe w y m ia ry zegarka, n azyw ają c go „kieszonkow ym ” d la zaznaczenia, że m ożna go było nosić p rzy sobie. N a ogół jedn ak n az w y tej u ż y w a się d la zegarków , które są czynne i stale m ierzą czas n aw et w w a ru n k a c h przenoszenia ich w kieszeni. Z k lep sy d ry oczywiście można b y ło korzystać tylko u staw iając ją w pozycji pionow ej. P r a w d z iw e ze gark i kieszonkow e — w yższa fo rm a zegarów m echanicznych są zdobyczą dopiero przełom u X V i X V I w ieku.
S p ra w ą o w ie le bardziej d ysk usyjn ą jest k w e stia — czy A rch im edes rz e czywiście w y n a la z ł tzw. „śrubę A rch im ed esa” (s. 37 i 96). T w ierd ząco w y p o w ia d a ją się zresztą p ra w ie w szyscy niespecjaliści w dziedzinie historii tech n i k i 2, w ie lu natom iast h istoryków techniki sugeruje, że urządzenie to znano znacznie w cześniej w starożytnym Egipcie.
Z b y t m argin eso w o potrak to w an o zagadnienie b u d o w y k a n ału N il — M orze Czerwone. C iekaw e, jacy inżynierow ie go z b u d o w a li i w ja k i sposób. Z historii w iem y, że Ptolem eusz I I Ph iladelphos o d bu d o w ał tylko k a n a ł przekopany uprzednio n a rozkaz D ariusza. N ie w ykluczone jednak, że i d la D ariu sz a p r a co w ali greccy inżynierowie, o czym można w n io sk o w a ć choćby przez analogię do bu d o w y d la perskich k ró ló w obu m ostów strategicznych przez B o sfo r i D ardanele.
T ru dn o zgodzić się z tezą autora, że G recy „...w zakresie in żynierii lądo w e j i w o d n ej nie stw orzyli dzieł o tak trw a ły c h wartościach, ja k w bu d ow ie świątyń, te atrów czy p o rty k ó w ” (s. 54). Przecież cała architektura greck a nie osiągnęłaby sw y ch szczytów, gd y b y nie o pierała się na doskonałej bazie tech - nicżnej. Z resztą w ie le kon stru k cji czysto inżynierskich niesłusznie pozostaje w cieniu n iew ątp liw ie bard ziej w id o w isk o w e j architektury m onum entalnej.
118
R ecenzjeW y d a je się, że w ty m m iejscu w a rto b y ło choćby pobieżnie om ówić słynne siedem cu dów świąta, z których pięć jest dziełem G rekó w , a których kon stru k c ja zn am ionuje n iezw ykle w y so k i poziom techniki. Przecież posąg Z eu sa w O lim p ii czy K olos B o d y jsk i b y ły — poza s w y m i w a lo ra m i p lastycznym i — n iew ątp liw ie dow od em znakom itego inżynierskiego kunsztu, nie m ów iąc już o A rtem izjon ie czy przede w szystk im o gigantycznej la ta rn i m orskiej w A le k sandrii. Z w łasz cza ta ostatnia b u d o w la b y ła n iezw y k le im ponującym osiąg nięciem.
Z b y t m ało p ow iedziano ró w n ież o w odo ciągu E upalinosa z M e g a ry na w y sp ie Sam os — jednym z n ajw y bitn iejszy ch dzieł inżynierskich św iata greckiego. W y k re s Eupalinosa (s. 65) w y m a g a szerszego objaśnienia, jak r ó w nież sposób zach ow an ia w łaściw eg o kieru n k u w czasie trw a n ia robót p ro w a dzonych od dw óch stron. B y ła to przecież rzecz znacznie trud niejsza niż zacho w an ie p rojek tow an ego poziomu, czego ja k w iado m o nie zdołano dokonać (tunele nie tra fiły n a siebie dokładnie — różnica w yn o siła około 1 metra, co m usiano później zn iw elow ać).
N iezup ełn ie zrozum iała jest w zm ian k a o głębokościach p rze w o d u w odnego w stosunku do tunelu oraz rysun ek p rze k ro ju (s. 65— 66). N iezbyt można je pogodzić z ogólnie znanym i ry su n k am i w o d ociągu Eupalinosa s.
D robn ym niedopatrzeniem jest przesadnie dokładne przeliczenie przecięt nej szybkości greckiego okrętu, k tó ra w y n o siła 4 w ęzły — na... 7408 m/godz (s. 89).
N a jw ię c e j zastrzeżeń b u d zi rozdział Mechanika. Dotyczą one przede w szystkim zestaw u w ynalezionych przez G r e k ó w machin. N a pew no nie p ow in n y ja k o w y n a la z k i greckie fig u ro w a ć tu zegary wodne, m achiny w o jenne, wozy, w arsztaty tkackie, p łu g i itp.
R ów n ież d ź w ig i nie są w yn alazk iem greckim — istnieją pow ażne p rze słanki, że stosowano je znacznie w cześniej w S y r ii i M ezopotam ii, a zapew ne by ły one w użyciu w Egipcie ju ż w końcu trzeciego tysiąclecia d a w n e j ery — co w y n ik a z opisu b u d o w y p iram id dostarczonego przez Herodota.
K oncepcja, że m achiny w o je n n e są całkow icie i bez reszty w ynalazk iem helleńskim, w y d a je się ryzyk ow n a. N a jp ra w d o p o d o b n ie j G recy udoskonalili p ry m ityw n iejsze tego typu urządzenia, które sto so w ali w y ją tk o w o pom ysłow i w tej dziedzinie A syry jczy cy . Zresztą oczywiste w y d a je się, że m achiny w o jenne m usiały być kon struow an e od tale daw na, ja k d a w n o bu d o w an o otoczone muram i,. w a ro w n e m iasta i twierdze.
W bardzo interesującym opisie rozm aitych ro d za jó w greckich machin bojow ych, z którego dow iad u jem y się m. in. o zastosow aniu uzdolnień m u zycznych d la celó w m ilitarnych, autor p od aje w z ó r (chyba em piryczny) na „m odulus” (s. 124), który jednak w y m a g a łb y lepszego objaśn ienia symboli.
W y d a je się, że słuszne b y ło poświęcenie zagadnieniom zw iązanym z che m ią całego rozdziału, w którym autor d aje ciek aw e opisy metod technologicz nych stosowanych przez G rek ów . W a rt o jed n ak b y ło zaznaczyć, że n aślad ow a li oni raczej procesy w ynalezione przez starsze cy w ilizacje (E gipcjan, Fenicjan), tym bardziej, że często spotyka się zdanie, że n aw et w okresie hellenistycz
3 Por. np. K ultura materialna starożytnej G recji, W a rs z a w a — W ro c ła w 1956, s. 82.
nym chem ia poza alchem ią nie została w ła śc iw ie z a p o c z ą tk o w a n a 4. D latego też ty tuł rozdziału raczej p ow in ie n np. brzm ieć
Technologiczne procesy che
miczne.
W y d a je się rów nież, że w zm ian k a autora, ja k o b y R zym ianie p ie rw s i stosow ali w bu d o w n ic tw ie cegłę w y p a la n ą jest niesłuszne (s. 172).N a zakończenie konieczne jest w yjaśn ienie, że bez w zg lę d u na w szystk ie te u w a g i i zastrzeżenia całość k siążk i posiada istotne w a rto śc i i jest dosta tecznie atrak cyjna, żeby zainteresow ać każdego czytelnika — m iłośnika staro żytności. N ale ży sądzić, że je j następne w y d a n ie przyniesie jeszcze pełn iejszy o braz całości techniki greckiej. Już dziś jedn ak książka K . M ich ałow sk iego dobrze spełnia ro lę p oz y cji p op u laryzu jącej zagad n ien ia historii techniki.
Bolesław Orłowski
G. W a ld o D u n n i n g t o n ,
Carl Friedrich Gauss, Titan of Science
—A Study of his L ife and Work.
E x p o sitio n -U n iv ersity Book, Exposition Press, N e w Y o rk 1955, s. X V I + 479.W książce
The Study of the History of Mathematics,
w y d a n e j w r. 1932 (przedruk 1957 r.) G eo rge Sarton p isał: „ I pomyśleć, że nie m am y dotąd zado w a la ją c e j b io g ra fii Gaussa, jedn ego z najw ięk szych bo h aterów ludzkości! A przecież nie b ra k u je dokum entów, przeciwnie, jest ich m nóstwo. O prócz jego dzieł, m am y nie m niej niż 1 1 tom ów jego listów, w śró d nich w ie le p isa nych do innych m atem atyk ów (Schum acher, N icolai, Bessel, B olyai, O lbers, G erling), którym z w ierz ał się ze sw y ch w ątp liw o ści i z któ ry m i d y sk u to w ał s w o je problem y. Pod red ak cją K lein a uk azał się nadto szereg stu diów w stę p nych, z których każde w y ja śn ia ro z w ó j m yśli G au ssa w różnych dziedzinach: teorii liczb, teorii funkcji, geom etrii, astronomii, algebrze itd. Stąd nie w y nika, że napisanie b io g ra fii tego olbrzym a by łoby łatw e, przeciw nie, obfitość m ateriałó w zw ięk szyłaby jeszcze ogrom tego zadania, którem u pośw ięcić by należało całe życie. Sk oro znaleźli się ludzie, którzy życie całe spędzili na badaniach nad Bachem czy Beethovenem , czyż pośw ięcenie trud u życia G a u sso w i by ło by m arn ow an ie m czasu?”Zadania, o którym m ó w i Sarton, p o d ją ł się już w r. 1925 G. W a ld o D u n nington. W ciągu 30 lat zb a d ał dokładnie obfity m ateriał źródłow y, rozpro szony w Niem czech i w Stanach Zjednoczonych (dokąd w y e m ig ro w a li d w a j synow ie G au ssa ): źródła rękopiśm ienne i d ru k i współczesne, listy i d zieła zbiorow e Gaussa, w spom nienia jego p rzy jaciół i uczniów, p am iątk i zgrom a dzone w zbiorach p ry w atn yc h i publicznych. W a żn y m źródłem b y ła także p ierw sz a b io g ra fia Gaussa, którą w y d a ł w r. 1856 jego p rzy jaciel W o lfg a n g Sartorius. A u to r spędził, jeszcze przed w ojn ą, ro k w obserw ato riu m w G etyn dze (w którym Gauss m ieszkał w latach 1816— 1855) i k ilk a tygod n i w jego rodzinnym mieście B ru n szw ik u ; u łatw iło m u to odtw orzenie atm osfery miejsc, w których d z ia ła ł w ie lk i m atem atyk. Plonem długoletnich badań autora jest o m aw ian a książka.
4 Por. np. W . T arn,