• Nie Znaleziono Wyników

View of „Znalezione piórko”

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of „Znalezione piórko”"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

B O C Z N I K I H U M A N I S T Y C Z N E T o m X I X , z e s z y t 1 — 1971

DANUTA ZAMĄCIŃSKA

„ZNALEZIONE P IORKO”

N orw id: Lecz! — pod stopam i drżą m i sarkofagi, W zdryga się niebo i p iorun r o z le g a — — Że — pióro w ięcej m iałoby powagi, B ielejąc m a rtw o gdzieś u sta w u brzega!

T am — p odjąłby je d z i k i c h ł o p i e c n a g i , Ni e — u k s z t a ł c o n y l i t e r a t... kolega!...

V a d e - m e c u m . X X X V I . P o w i e ś ć , 590 1

Przyboś: Na odludziu, gdzie szeroka m iedza m iędzy polem a jego im ieniem , jeszcze raz się spotykam z w ieczorem .

Znów k ażda rzecz znaczy tyle, ile ją w yprzedzam . Z nalezione piórko p ta sie —

całym skrzydłem poem atu.

T y t u ł w i e c z o r u , 277 '

Jednakże więc: „ukształcony literat... kolega!...” i — w łaśnie „ p i ó r ­ k o ” ! Oczywiście nie to podjęte piórko — u P rzybosia w ażniejszy jest ten m otyw w kształcie nadanym przez kogo innego: „pióra z ognia” 3 — upo- w ażania do próby zm ontow ania szkicu o trad y cji norw idow skiej w liryce aw angardzisty.

Raczej do podjęcia takiej kw estii zmusza, często dająca się słyszeć, opinia kry ty ków — szczególnie dotyczy ona P rzybosia „najnow szego” — w skazująca na norw idow skie znam iona tej liryki. Pow ściągliw ie i ostroż­ nie rzecz tę tra k tu je Jan u sz Sław iński w książce centralnej przecież dla wszelkich problem ów zw iązanych z aw angardą krakow ską. Im ię N orw ida raz tylko zostało tam w ezw ane: „A w angardow e pojm ow anie poezji pozba­ wiało ją uświęconej tra d y c ją (zwłaszcza polską) wzniosłości, staw iając w rzędzie »specjalistycznych« procederów . Równocześnie podnosiło ono w

1 Dzieła zebrane. O prać. J. W. G om ulicki. T. I, W arszaw a 1966 [ = DZ I]. 2 C ykl Do ciebie o mnie, [W:] Poezje zebrane, W arszaw a 1959 [ = PZ]. 3 M etafora ta sta ła się nie tylk o ty tu łem pam iętnego cyklu lirycznego P rz y b o ­ sia, ale była też przedm iotem analizy w jego pięknym eseju O m etaforze, a w reszcie weszła do późnego u tw o ru Rzecz poetycka (Więcej o m anifest, W arszaw a 1962, s. 32), gdzie w fu n k c ji au to c h a ra k te ry sty k i m ow a je s t o ręk a c h „trzym ających pióro z ognia”.

(2)

204 D A N U T A Z A M Ą C I N S K A

hierarch ii działań k u ltu ra ln y c h rangę i znaczenie ty ch specyficznych czynności poetyckich, któ re m ają c h arak ter »zawodowy«. I które były tu tra k to w a n e jako rzeczyw ista siła spraw cza poezji. W ten sposób aw an­ g arda krakow ska odpow iadała jak gdyby na w ezw anie Norwida, k tóry w

P rom ethidionie m arzył o sztuce mogącej stać się »najniższą m odlitwą«

i najw yższym rzem iosłem ” 4. N ajbardziej zdecydow anie spraw ę ujm uje Ju lia n K rzyżanow ski w o statnim podręczniku dziejów lite ra tu ry polskiej: ..Nie dziw iłoby wcale, gdyby ktoś, rozbudow ując te późne i dość przypad­ kow e spostrzeżenia P rzybosia, ¡zaw arte w eseju Zdum iew ający poeta, opublikow anym po raz pierw szy w r. 1957], doszedł do książki o Norwidzie jako prekursorze poezji aw angardow ej, książki analogicznej do studium M atuszew skiego o Słow ackim i nowej sztuce, poetyce sym bolizm u!” 5. Późniejsze zdania P rzybosia w tej m aterii są jednak odm ienne i rów nie m ocne: „N orw id-poeta to tw órczy, lecz anachroniczny uczeń .autorów B iblii” 6. „Siady jego w pływ ów m ożna wskazać w w ierszach nie tylko przedw ojennych, ale i w spółczesnych poetów -tradycjonalistów , upraw ia­ jących poezję tzw . refleksyjną. [...] Jakim że [...] nieporozum ieniem jest obieranie N orw ida za p a tro n a nowoczesności!” 7.

Sądy sk rajn ie subiektyw ne? Ale i ta k trzeba by w yjaśnić zarówno idee pokrew ieństw a, ja k i prześw iadczenie o b rak u ciśnienia tej „anachronicz­ n e j” sztuki.

K iedy czytam y N orw ida tra k ta t o M ilczeniu i dochodzimy do miejsca: „ i l e t y l k o m o ż n a n a j m n i e j s z e j l i c z b y s ł ó w do powie­ dzenia jakiej tre śc i” 8, w iem y, że ta k w łaśnie brzm i nakaz sztuki Przybosia i że „najm niej słów ” to w łaśnie ty tu ł jednego* z licznych tomów tego poety 9. K iedy czytam y listy N orw ida, niejeden raz znajdujem y tam znakom ite fo rm uły pośw ięcone poezji: „W doskonałej liryce pow inno być jak w od­

4 J. S ł a w i ń s k i , Koncepcja ję z y k a poetyckiego awangardy krakowskiej,

W rocław 1965, s. 36.

5 J. K r z y ż a n o w s k i , Dzieje, literatury polskiej od początków do czasów

najnow szych, W arszaw a 1969, s. 581.

8 J. P r z y b o ś , Próba Norwida, [W:] Seans poetycki, K raków 1967, t. I, s. 110. 7 J. P rzyboś w rec en zji w y d an ia poezji N orw ida przez J. W. G om ułickiego (DZ I—II), „Życie W a rsza w y ”, 1966, n r 314 (z dn. 30X1). Są i in n e w ypow iedzi Przybosia „przeciw N orw idow i” : „Nie obciążeni szkolnym bagażem sądów i przesądów o lite ­ r a tu rz e polskiej, sądzicie m łodzi poeci em igracyjni, że z tra d y c ji jej kierunków i stylów m ożecie czerpać sw obodnie i dowolnie. O m ijacie trad y c ję rom antyczną M ickiew icza i Słow ackiego, p rze k ład a jąc n ad nich N orw ida; [...]. Nie sądzę, żeby ta sw oboda w y b o ru [...] b y ła W aszą siłą. T ak i stosunek do tra d y c ji może bow iem wieść do ró w n o u p raw n ie n ia w dniu dzisiejszym w szelkich postaw i stylów , do stylizacji — a n ie do sty lu ”. (Młodzi „lo ndyńczycy”, [W:] Seans poetycki, t. I, s. 202).

8 C. N o r w i d , Milczenie. Cz. II. [W:] Pisma w ybrane. W ybrał i oprać. J. W. Gom ulicki, W arszaw a 1968 [= P W ], t. 4, s. 295.

(3)

„ Z N A L E Z I O N E P I Û R K O ' 205

lewie gipsowym: z a c h o w a n e p o w i n n y b y ć i n i e z g ł a d z o n e n o ż e m t e k r e s y , g d z i e f o r m a z f o r m ą m i j a s i ę i p o z o ­ s t a w i a s z p a r y ” 10. Poezja „m a a rc h ite k tu rę rozsądku swego, i rzeźbę profilu w iersza, i m alarstw o św iatłocienia, i m uzykę pow oju słów, i ta ­ niec pow tarzanych i odbijanych strof, i światło, i ciepło w ew nętrznego-su- m ienia-pieśni-w czasie, i ogień... i tu z kopułą obejm ującą w szechstw orze- nie łączy się...” n . M yślimy wówczas o in nych poetach p róbujących zdefi­ niować sw oją twórczość, wrięc koniecznie m yślim y także o „skrzydłach m i­ łości i nienaw iści” Przybosia, i o zdaniach: „ L iryzm to p o ryw k u w szech-

ludzkiem u szczęściu utrw alo n y w s ł o w i e „D obry w iersz jest odkryciem

nieznanego jeszcze powszechnie zachowania się uczuciowego, czyli now ej

sytuacji lirycznej, odpowiadającej zm ien io nej sytuacji obyczajoioej” 1L’.

„{...] praw dziw y w iersz jest definicją nieznanego dotychczas w zruszenia — i co więcej jeszcze: odkryciem nowego piękna w sztuce słowa, dzięki k tó­ rej poeta określił w zruszenie. [...] poezja to najw yższa —- w swoim czasie — spraw ność języka w w ypow iadaniu tego, co człow iek czuje i m yśli” 13.

W m nożeniu przykładów „podobieństw a” w racam y do listów N orw ida: ,,bo św iat niew idzialny (invisible) to jest św iat n i e s p o s t r z e ż o n y

(inaperçu)” 14 ; „K iedy to będą wiedzieć, to będą wiedzieć, że sztuka jest

m niej lub więcej dojrzałym w i d z e n i e m , [...]” 15 — tak, tu ju ż całko­ wicie czujem y się ja k w dom u (Przybosiowym ). W ielokrotne deklaracje Przybosia w tej m aterii walczą w naszej usłużnej pam ięci o lepsze m iejsce z ujęciam i in terp retato ró w poety, by zsyntetyzow ać się w końcu w for­ mułę, cytat, ty tu ł: „Ach, tylko oczami w ierzę” 16.

Idea jedności i podobieństw a m ogłaby galopow ać dalej, gdyby nie tw ardy „w ygłos” przytoczonego zdania N orw ida o sztuce-w idzeniu. Od­ czytajm y d ru gą część w ypow iedzi: „[...] w m iarę jak sztukm istrz jest mniej lub więcej dojrzałym chrześcijaninem ” 17. Myślę, że w łaściw ie to jedno zdanie dostatecznie jaskraw o tłum aczy nam tajem nicę przyciągania i odpychania 18, pokrew ieństw a i absolutnej obcości ty ch poetów . Pierw szą część zdania N orw ida Przyboś na pew no akceptuje, w ięcej: to po p ro stu „jest” zdanie Przybosia; część druga w ypow iedzi jest dlań tylko zrozu­

10 Do B. Zaleskiego (1867), PW, t. 5, s. 540.

11 Do M. T rębickiej (1854), PW, t. 5, s. 234.

13 J. P r z y b o ś , Probierz lir yki w tom ie N a jm n ie j słów, s. 128, 129. 13 J. P r z y b o ś , Dlaczego i po co wiersze?, „ K u ltu ra ”, 1967, n r 1, s. 9. 14 Do M. Trębickiej (1854), PW, t. 5, 235.

15 Do M. Dziekońsk iej (1852), PW, t. 5, s. 208.

16 J. P r z y b o ś , Czy uwierzysz?, PZ, s. 260. Por. ty tu ł a rty k u łu Z. Ł a p iń ­ skiego: ..Tylko oczami w ierzę” (O poezji Juliana Przybosia), „Tygodnik P ow szechny” 1967, n r 27, s. 4.

17 PW, t. 5, s. 208.

(4)

206 D A N U T A Z A M Ą C I N S K A

m iała. I jest to sy tuacja typow a, m etaforyczna: fragm ent z N orw ida jest do przyjęcia, całość (naw et w granicach zdania!) — nie! Pisze Norwid: „Dw ie są rzeczy, k tó re zrobić pow inienem : 1. n a s t r o i ć c a ł ą h a r f ę

s ł o w a n a m i a r ę E p o k i , a b y d o t r z y m a ł a c z a s o m

i w y p a d k o m w ł o n i e i c h l e ż ą c y m [ależ tak: to właśnie „uścisk z teraźniejszością” !], i O p a t r z n e m u w o b ł o k a c h ” 19 — tu znów aw angardzista jest raczej zażenowany.

Tak, ale to w szystko n a razie sfera prozy: „banały ew angeliczne i owe m yśli, ta k często cytow ane, a przecież nie m ędrsze niż pospolite przysło­ w ia ” 20 nie fascy n u ją Przybosia.

J a k jest z poezją N orw ida?

„W ierszem ty m [Italiam! Italiam i] zachw ycam się od d a w n a 21 i gdyby nie dru g a strofka, gdzie znajd uję w porów naniu m orza do nieba zw rot rażący m nie i dźwiękiem , i sensem guasi-obrazow ym : »jak b łęk itu strop bez końca« — gdyby nie ta usterk a, zaliczyłbym ten w iersz do szczyto­ w ych arcydzieł liry k i p olskiej” 22. „»A mów... że gw iazda m a była rozpacz- ną«. Czyżby w ięc w ty ch ostatn ich słow ach nie w ytrzym ał tego wysokiego tonu, k tó ry m w zniósł się ponad re je s tr sentym entalnej skargi? Jeśli tak, osłabił i skaził w iersz i końcowe »byw aj zdrow a« — byłoby nieznośnym banałem . Lecz ja dw a końcowe zdania słyszę inaczej: w ypow iedziałem je z w y raźn ą ironią. T ak ocalam niezw ykłą i bodajże jed y n ą w światowej liryce m iłosnej jakość uczuciową, w yrażoną i nazw aną w ty m erotyku. Ale już sam fakt, że czytelnik nie jest zupełnie pew ny, jak m a przeczytać dw a ostatnie zdania — może być zarzutem , przeczącym doskonałości utw o­ r u ” 23. Praw idłow ość: fra g m en t — tak, całość — nie, działa więc i tu taj. „G dyby nie ta u s te rk a ”, gdyby nie trzeb a było „ocalać” sam em u sobie w ątpliw ej jakości e ste ty c z n e j!

Śm iało m ożna powiedzieć, że Przyboś doskonale wie, co jest Norwid, że sam odzielnie rozpoznaje tę wielkość, ale też nigdy nie dał się tej sile ujarzm ić (jak Słow ackiem u) — może trochę przez prostą anty p atię do ca­ łości k u ltu ry reprezento w an ej k o n sekw entnie przez Norwida. Nie m a co łudzić się podobieństw am i haseł i sform ułow ań; ich znaczenie jest zupeł­ nie różne, ta k ja k różna jest poezja ty ch tw órców . Z najdujem y w listach N orw ida fra g m en t jak b y skierow any do P rzybosia (napraw dę: do Michała Kleczkowskiego), w y jaśn iający ową odległość: „Tw oja dyplom acja jest f a k t ó w , rzeczy żywych, m oja — p r y n c y p i ó w , rzeczy um arłych! Ja

>9 Do B. Zaleskiego (1869), PW , t. 5, s. 560. 20 Próba Norwida, s. 114.

21 Por. w iersz P rzybosia Za w spom nienie m , PZ, s. 303, z m ottem z N orw ida:

I t a l i a m ! I t a l i a m !

Z a w s p o m n i e n i e m p ł y ń w s p o m n i e n i e m ! 22 Próba Norwida, s. 104.

(5)

„ Z N A L E Z I O N E P I Ó R K O ” 207

się pytam trad y cji dziejów i pryncypiów K rólestw a Niebieskiego, kiedy Ty — ż y j e s z ! ” 24.

Z apytajm y jedn ak poezję P rzybosia — bo ona przecież jest głów nym przedm iotem naszej uw agi — czym dla niej jest poetyckie dzieło N orw ida.

Szkic ten otw orzyły dw a cytaty. Ich spotkanie zaw dzięczam y p raw u ironii. Piękny przecież u tw ór P rzybosia został przez strofę N orw ida prze­ św ietlony — jak człowiek w łaśnie „p rześw ietlony” b yw a przez lekarza: piękność ciała staje się niew idzialna, w y raźn y staje się szkielet i ew e n tu al­ ne dziury, nacieki, zw apnienia w płucach. Przyboś poddany „próbie N or­ w ida” ujaw nia ry sy nieoczekiw ane, u k ry te i trochę śmieszne. P rzy p o m n ij­ m y sobie taki w ybór tekstów :

N orw id: [...]

Ja m z tych poetów, co n ie słów ka nucę, J a to, co śpiew am , żyję i boleję...

I każdy w iersz te n m iałem w m ojej dłoni, J a k okręto w ą linę w czasie burzy, K iedym się do w as u śm iechał znad toni; A w y m n ie nęcić chcecie l i s t k i e m róży?...

„ C z y p o d a m s t ę o a m n e s t i ę ? ’’, D Z I , 384

6

L iry — nie zw ij rzeczą w pieśni w tó rą, Do przygraw ek!.. nie — ona

D lań jako żyw em u o rłu pióro; Aż z k rw ią, nierozłączona!

V a d e - m e c u m . V I I I . L i r y k a i d r u k , D Z I 555 6

Czy zapytaliście, czem u C i c e r o ?

P a w e ł ? l ub S o k r a t ? tych słów rzekłszy parę, Żyją... do dzisiaj cię za p ie rsi b ierą,

A ty, choćbyś im n ie ra d , daw asz w iarę.

7

K sięgi zaś tw oje, m im o złote w arg i K a rt z pergam inu, i tw o je dzienniczki Z elektrycznym i okrzyki lub skargi G asną — ja k ckliw e o p o łu d n iu św ieczki?

8

I w rzeszczysz: „ D z i s i a j ! " — ty, gdy tw a k orona D zisiaj je st w rękach, co z daw na um arły:

J a k gałąź, w łosy w ziąw szy A bsalona, S krzypiąca jem u i hufcow i: „ K a r ł y ! ”

V a d e - m e c u m . L X X X . W i e l k i e s ł o w a , D Z I , 643

(6)

208 D A N U T A Z A M Ą C I I ł S K A

U ryw ki, w y jęte głów nie z najznakom itszego cyklu lirycznego Norwida (a m ożna b y oczywiście antologię tę znacznie wzbogacić), raz po raz w ra­ cają do tej sam ej praw dy, tego samego nakazu: pośw iadczania życiem w y­ pow iadanych słów.

P rzyboś: R ytm em tysiąca ram io n najszybciej obrotnych ja k w zruszę sw oje ram ię?

P ęd m aszyn w olę przesilił.

P ozd raw iam cię, palaczko, sz ara gw iazdo iskier! T w oja dłoń, odjęta od żaru, m oją cd pió ra znalazła, abym p isa ł w szystkim i u ściśniętym i rękam i.

D o r o b o t n i c y , P Z 283

[...i

każdy m ój w iersz dla w as

znów m usi m nie przem ienić i na nowo nazw ać. A to tru d n o , to jeszcze tru d n ie j,

niż, ja k wy, b rn ą ć po ciem ku, ze w si do wsi, w grudniu, w śniegu, w błocie po k o lan a grząskim ,

ośw iecać ciem ne oczy n iechętnych spólnocie k a rtk ą , św iatłem książki.

W ś w i e t l i c y , P Z 356

W iosno, roboto polna! W ychodzimy!

B ra t z ciężkim koszem ziarn a na pole szerokie, o k rak a n e przez w ronę,

ja lekkodusznie w yżej na pow ietrze strom e ze słow em sk ry ty m w św ietle ja k ze zim orodkiem .

[...]

[brat]

M ówi: to ciężej niż głęboka orka, choć zam ysł inny, a cel n iejednaki, ale b ra tn i -— n ajw yżej:

[-.]

N a z m i a n ą , [ W :] N a z n a k . W a r s z a w a 1965, 10

Ty n a w zgórzu ro dzinnym kończysz ry ch łą wiosnę, p iln ą robotę polną,

a ja tu ta j przez m iasto długo jego ciężką strom ość

u lic am i niosę

[•••]

sam z tym w ierszem w pochodzie jednoosobow ym k u pierw szem u z ostatnich m ojem u m ajow i —

S z k i c d o w i e r s z a p t . ” W i o s n a 66”

[W :) K w i a t n i e z n a n y . W a r s z a w a 1968. 58

Jak ież w nioski podsuw a to zestaw ienie? Znów działa praw o ironii: „anachroniczny uczeń autorów B iblii” okazuje się praw ie kom unistą z du­

(7)

„ Z N A L E Z I O N E P I Ó R K O ’ 209

cha — w porów naniu z „poetą socjalizm u”, k tó ry ta k tu eksponuje sw ą delikatn ą konstrukcję. Przyboś jak b y nie w iedział, że „m ożna powiedzieć p a n i e i powiedzieć b r a c i e , powiedzieć b r a c i e i rzec przez to p a- n i e ”, jak czytam y w B iałych kw iatach 25.

D m uchaw iec w p o w ietrzu tańczy,

isk ierk ę ze ziaren k iem p rzy szp ilając św iatłu. Ja śm in ta k zapachniał, ja k b y k w itn ą ł na gałązce pom arańczy

i ziścił

sen jakiegoś M iczurina kw iatów . To nic, to tylko sp raw ił

w iatr, w ieczna chw iejność oddali.

I całą w tw oich oczach b łę k itn y c h b łę k itn ą — w idoków kę m a rz en ia n a ja w ie — Italię

doręczył m i te n listonosz liści. (O dczytałem ją n a w si b ra tu , gdy kosił, ró w no ze św item , tra w ę z m niszkiem pospolitym .)

P r z y b o ś , P o w i e t o , P Z 305

D ram atyczny artysta, ironiczny a rty sta — b o h a te r tek stów N orw ida nie ma nic wspólnego z tym spokojnym „m istrzem fo netyczny m ”, jak i w yłania się z zacytowanego przed chw ilą w iersza Przybosia. Ś w ietlista w izja pięknego świata, św iat pochw ycony w słowa, zostaje doręczony, ja k w idoków ka w łaśnie, także ow em u bratu -ro ln ik ow i. Podział pracy jest tu równocześnie w skaźnikiem dystansu, jak i dzieli dw a człow ieczeństw a: a r­ tysty i tego, k tó ry sam nie jest zdolny zobaczyć, ja k to italsk a pogoda obecna jest w polskim lecie. N atu raln ie — nie jest to postaw a norw idow ­ ska! R om antyczny a rty s ta m iał chyba w ięcej szacunku dla swego czytel­ nika, żądał więc, by ów „zapalił świecę sam ”, a nade w szystko: nie ekspo­ now ał nigdy swojej „ręki od p ió ra”. Gdy czytam y ośw iadczenia P rzy b o ­ sia: „W m ojej pracy poetyckiej czułem zawsze nierozerw alny zw iązek domyślnego tru d u fizycznego z w ysiłkiem m yśli. Form ow anie się w iersza odczuwam w sobie jako w ysiłek ta k głęboko u g ru n to w an y w e fizyczności, że ry tm nie tylko słyszę i spraw dzam w uchu, ale w spółtw orzę go i w spół­ czuję we w rażeniach m ięśniow o-ruchow ych, w zm yśle rów now agi, w ca­ łym ciele” 26; w w ersji poetyckiej:

25 C. N o r w i d , Białe kw ia ty , PW, t. 4, s. 55.

(8)

2 1 0 D A N U T A Z A M Ą C I N S K A

G dy ry tm p rac u jąc y ch r ą k p rzejd zie w ry tm i rym y

obliczonych na bicie serc wierszy, w tedy

przebiegnie przez nie prąd :

P oezja Nowa, 0 k tó re j m arzysz 1 skracasz postój m aszyn.

S ztu k a — to doskonała praca.

P r z y b o ś , G lo s o p o e z j i , P Z 369

— gdy tak ie ośw iadczenia czytam y, i gdy m am y w pam ięci wcześniej tu przypom niane fra g m en ty z P rzybosiow ych w yn urzeń n a ten tem at, m y­ śleć m usim y, że w szystko to jed n a k dalekie od w ersji Prom ethidiona i że N orw id zobaczyłby raczej k a ry k a tu rę swojej idei niż jej realizację.

L ek tu ra P rzybosia — niezależnie od tem a tu — zawsze w prow adza w św iat doskonale izolowany, nie m am y możności pom ieszania kategorii: „życie” n ig dy nie w d ziera się poza kord o n w yznaczony przez „język w ję z y k u ”, choćby to b yły tek sty najbardziej „n atu ralisty czn e”. Norwid, te n przecież bardzo św iadom y „poeta i sztuk m istrz”, nie tylko nie za­ trzy m u je nas w „świecie sz tu k i”, ale przeciw nie, używ a ostentacyjnych w ręcz sposobów, by czytelnika zeń w ypchnąć. „Pew na proporcja u ty litar- ności, k tó ra je s t w aru n k iem p ięk n a ” 27 — ciągle czytelnikow i aplikowana, nie pozw ala przy czytaniu N orw ida na żadne „specjalistyczne” oderw ania od rzeczywistości.

„[...] — p am iętn ik arty sty , / O gryzm olony i w siebie pochylon — / Ob­

łędny! ... ależ —■ wielce rzeczyw isty!”. Nie m a powodu, by histo ryk lite­

ra tu ry nie p rzy ją ł tego rozpoznania; nie m a form uły św ietniejszej, która by zastąpiła — nie tylko tę — au to ch arak tery sty k ę. Jakże tru d n o w przej­ m ującej liryce N orw ida o tzw . m otyw y poetyckie. N aw et w liryce mi­ łosnej, najb ardziej zniew alającej do tak ich w łaśnie poezjow ań, nie uśw iad­ czysz ty ch m iękkości! Jeśli się pojaw ia „w stążka b łęk itn a ” — to w kon­ tekście jakże „niepoetycznym ” : „daj mi [...] oddam [...] bez opóźnienia”, to gesty k a w skazująca n a stosunki handlow o-finansow e, odwodząca więc daleko od tra d y c ji „w stążki” w ręczanej przez dam ę rycerzow i, więc — da­ leko od konw encji, „Daj m i cień tw ój — z giętk ą tw ą szyją” — i znów „rozrzew nienie m iłosne” czytelnika zostaje ochłodzone: „Nie, nie chcę cienia, [...] bo on nie kłam ie” — sugestia w zruszeniow a dość daleka od oczekiw anej! P ro b lem „niepoetycznej p raw d y ” w yziera spod każdego w e r­

(9)

..Z N A L E Z I O N E P I Ó R K O ” 2 1 1

su i odziera z oczekiw anych — praw em bezw ładności — „uroków ” tę li­ rykę dedykow aną nie dzieweczkom przecież.

„P am iętn ik a rty s ty ” — raz jed en użył i Przyboś podobnego określenia, w e w stępnej nocie do tom iku P óki m y ż y je m y : „Z biór ten, pam iętn ik poetycki o k rutnych lat, kolportow any b y ł ta jn ie w rękopisach i m aszyno­ pisach w r. 1943 i w pierw szej połowie 1944 roku. J. P .” 28 Czytam y „pam iętnik poetycki o k ru tn y ch la t” :

N adciąga zagłada! a ja k łonię gałąź jabło n i: u k ry w am się w podziwie...

[...]

Osobno — w w alce spólnoty biorę udział.

J e s i e ń 42, P Z 236

Nie idzie oczywiście tylko o to, że te n w ojenny tom ik P rzybosia w ydać się może królestw em poetyczności po nieozdobnej liryce N orw ida. „Sieję w iatr i zbieram tęczę” 29 — pam ięć o m etaforycznym sensie ta k zapisanej czynności nie osłabia tu przecież owej „ e ste ty k i”, w ysuw ającej się stale na plan pierwszy. Ale ostatecznie „form uł sty lu nie m a” i tru d n o m i się przyznaw ać do duszyczki „rubasznego k ry ty k a przyw ykłego do dwóch tylko form uł na w szelki płód w y ciętych ”....

Na polach w ielkich, m artw ych,

od rozbitego czołgu toczących zagony w zdłuż luf arm atn ich ,

uchodzę, i ja k sz tan d a r zw inięty śród w rogów ściskam drobny swój rękopis silniej.

Na po w ietrzu dalekim ry su je się Lwów,

odległość odbudow uje m iasto do początku, do plan u : w y try sk u linij.

S praw dzam szeptem w yraz ostatni.

N a p o l a c h w i e l k i c h , P Z 226

Na pewno i w ty m zapisie w yraziło się aw angardow e w ysokie m niem anie o artyście, jego zadaniach i fu n k cji „drobnych rękopisów ”. N ie m ożna się jednak obronić w rażeniu, że w łaśnie aw angardow a „w stydliw ość

28 J. P r z y b o ś , P óki m y ż y je m y , L ublin 1944, s. 5. 28 Wiosna 1941, P Z 221.

(10)

2 1 2 D A N U T A Z A M Ą C I N S K A

uczuć” została tu zastąpiona — m ało powiedzieć „niew stydliw ością” ; św ietnie nakreślona scena, na k tórej porusza się arty sta, nie upoważnia po p ro stu do ta k zaw odow ych tylko reakcji, czynności i emocji. Dyspro­ porcje m iędzy „uczuciam i zaw odow ym i” („Jak ulotnię pierw sze słowo, jak udźw ignę po em at”) 30 a „okrutn y m i łata m i” (niem al każdy wiersz w ty m cy klu opatrzony jest datą: „Polska, w rzesień 1939”, „Lwów, czer­ wiec 1941”, „Gwoźnica, 4 listopada 1942”, „Gwoźnica, 3 sierpnia 1944”) spraw iają, że radzi byśm y owo nazw anie „pam iętnik poetycki” uzupeł­ nić — „ależ w ielce n ierzeczyw isty”. U zupełnić w tedy, gdy stosujem y do zbioru P rzybosia m iarę N orw ida, J e s t to m iara jed n ak bezlitosna dla współczesnego poety. O stre św iatło padające od stro ny N orw ida wydo­ byw a w p ortrecie nowoczesnego a rty s ty ry sy nie zawsze najm ilsze, nie zawsze też zauw ażalne — bez tego w łaśnie odniesienia.

Ż yjąc sobie spacerem w sw ojej w iosce rodzinnej, laseczką ja k różdżkarz poodkryw ałem źródła spokoju i w esołości.

N a k aw a łk u ojcow izny w iersz n ajlep iej się udał, a n a w iosnę cały tra w n ik rozm ieniłem n a grosze stokroci.

W ietrzyk za m nie n a g rządkach u w ija się zw innie i hoduję sw oją radość niedużą

ja k groszek.

Szpaki w dzięcznie n a rz e k a ją ja k na urząd, chłopi tylko la m e n tu ją głośniej.

Życie p ły n ie m i n a w zgórzu k u dolinie •—

p otok toczy potoczną przenośnię.

Ż y j ą c s o b i e s p a c e r e m , P Z 255

Ten w ielkiego u ro k u liryk, często w y korzystyw any przez kry tyk ów jako p rzykład językow ych spraw ności Przybosia, wyznacza też ów najdalszy p u n k t w odległości, jak a dzieli jego au to ra od Norwida. Toteż ten afir­ m atyw ny, pogodny tek st może się spotkać tylko ze sw oją negacją:

Tu — zrobię m ałe, lecz rzew ne zboczenie, W racając n a w ieś m ego b o h atera; Opiszę k u ch n ię — sosy i korzenie — I ja k się złoty h y drom el p o d b ie r a

---[...]

(11)

„ Z N A L E Z I O N E P I O R K O ” 213

W iersz każdy z w ierszem , ja k k ra ń c e alei, W perspektyw iczne z-w ie ją się odcienia, L ipow ym z góry osypując kw iatem P rzech ad zające tam i sam i s t n i e n i a

---Cichość... gdzieniegdzie śm iech — lub groźba batem .

N o r w i d , V a d e - m e c u m . X X X V I . P o w i e ś ć , D Z I 589—590

Trudno o kom entarz okrutniejszy i bardziej zwięzły.

Zauważm y, że to ironiczne norw idow skie zw ierciadło o d b ija też z a ra ­ zem inne, liczne Przybosiow e „ aleje”, w yk rzy w iając nieco ich „lirycz- ność”, oczywiście tylko w p ercepcji czytelnika zafascynow anego N orw i­ dem :

W ciąż jeszcze nie odeszłaś, ale idziesz ode m nie

w ciąg n ajd alszy alei: w e — w dw u lin ii — w spom nienie...

P r z y b o ś , A l e j a , P Z 383

[...], idę tą sam ą aleją,

ale cienistszą niż niegdyś, a gw ałtow nie pustą, ja k gdyby w niej czas u stał,

św iat zanikł,

oplecioną gałęziam i w okół ja k kokon

z dziurą, k tó rą w y fru n ą ł jedw abnik.

P r z y b o ś , U s z k o l n e j m u z y , P Z 334

[•••]

wyjść, w yjść od raz u

w ry m u ją ce aleję w je d e n dw uw iersz drzew a, (a ściślej:

w p ą k z pąkiem , z k w iatem liść)

[...]

P r z y b o ś , R z e c z p o e t y c k a , [ W :] W i ę c e j o m a n i f e s t , W a r s z a w a 1962, 31—32

[.„]

tak, że pnie topoli

n a pierw szym w k ró tk ą przyszłość w iodącym zakręcie zbiegły się w szystkie w je d n o n ajd alsze z nich drzewo, za m y k ając a la ję ja k pionow y szlaban —

idę sam ,

[...]

P r z y b o ś , A l e j ą n i e p e w n ą , [W :] W i ę c e j o m a n i f e s t , 23

W iatr

przedłużył aleję w N ieznane,

[...]

(12)

214 D A N U T A Z A M Ą C I Ń S K A

Zjadliw ość tkw iąca w strofach N orw ida w yjęty ch z Powieści, ironia, k tó rą rom antyczny poeta obejm ow ał „ulubioną przez czytelników pol­ skich narodow ą powieść obyczajow ą (w guście Rzewuskiego i Korzeniow­ skiego)” Sł, nieoczekiw anie d otyka i Przybosia, i t ę m o w ę ,

k tó ra w ydłuża cienie alei, a ciebie — Je steś przy w iązan y do ojczyzny ja k drzewo.

P atrz, cyklista, olśniony w św iatłach reflek to ró w zając, gdy skończyła się aleja, w jec h ał na topolę

i p e d a łu je znikliw ie po pniu, pionowo w górę, z kierow nicą u m ajo n ą liśćmi, w yżej

w ierzchołek lipy w ypuszcza w iru jąc e koło i sylab izu je zagubiony rozm iar.

P r z y b o ś , N o w a r ó i a , w c y k l u P i ó r o z o g n i a , P Z 184

Da się w ięc zestaw iać ta k w nieskończoność w iersz z wierszem , w er­ set z w ersetem , m otyw z m otyw em , by potw ierdzać ciągle tę sam ą ob­ serw ację, że m am y do czynienia z poetam i m ieszkającym i w zupełnie różnych przestrzeniach, niestycznych ze sobą. Zdum iew ające jest tylko to, że poeta daw niejszy je s t jak b y bardziej „aw angardow y”, szczególnie w idei „najm niej słów ” i w postaw ie w ierności wobec teoretycznej re ­ fleksji na tem a t upraw ianego rzem iosła. Przyboś okazuje się tu wręcz zm iennikiem , gdy porów nam y jego k o nk retne wypowiedzi. Pierw sza z to m u N a jm n iej słów (1955):

P o n ad w szystkie w asze uroki, Ty Poezjo i ty W ym owo —< Je d e n zaw sze będzie w ysoki: O dpow iednie dać rzeczy słowo.

To często cytow ane zdanie N orw ida słuszne je st jedynie w odniesieniu do w ym o­ w y, do prozy, a niesłuszne, gdy chodzi o poezję liryczną. [...] W ierszopis, k tó ry w ciąż tylko d obiera słow a do rzeczy i k tó rem u to dobieranie dla pow iedzenia tego, co chce w yrazić, w y sta rc za — nie w ie jeszcze, co to poezja. D o p i e r o o d n i e d o s y t u s ł o w n e g o , o d s t w i e r d z e n i a n i e m o ż n o ś c i w y r a ż e n i a p r z e z d o ­ b ó r s ł ó w t e g o , c o m a b y ć w i e r s z e m — z a c z y n a s i ę p o e z j a 32.

I w ypow iedź d ru g a Przybosia z Zapisków bez daty (datujm y ją na styczeń 1970, bo w ted y ogłoszony został jej pierw odruk):

K rąg ły słonecznik, licem w ielkiem , gorejącem Od w schodu do zachodu kręci się za słońcem .

[...] J e s t to poezja absolutna, czyli ta k ie przen ik n ięcie słow am i rzeczy, że nie czuje się najm n iejszeg o d y sta n su m iędzy tym zdaniem a rzeczyw istością poza nim ; nie m a

31 K o m en tarz J. W. G om ulickiego do w iersza N orw ida Powieść, DZ II, 791. 32 O dpowiednie rzeczy słowo, [W:] N a j m n i e j słów, s. 145—146.

(13)

.Z N A L E Z I O N E P I Ó R K O ’ 215

różnicy m iędzy tym zestrojem słów a słonecznikiem kręcący m się za słońcem : n a ­ stąpiło tu cudow ne utożsam ienie słow a i rzeczy, słow o ciałem się stało, a ciało słow em 3S.

Można by powiedzieć: ależ, jest to cudow ne naw rócenie się P rzyb o­ sia na Norwida, z k tó rym niew iele lat wcześniej polem izow ał! Dlaczegóż cy tuję tę w ypow iedź tylko jako przy k ład „zm ienności” sądów P rzyb o­ sia o poezji, a nie jako przykład oddziaływ ania tra d y c ji N orw idow skiej m yśli na poetę współczesnego? „N aw rócenie” nie w y d aje m i się głębo­ kie, a takich pow ierzchow nych „norw idyzm ów ” jest u P rzybosia w ięcej. Czasami są to ozdobniki sty lu eseistycznego Przybosia: „C hopin i M ickie­ wicz byli organizatoram i naszej w yobraźni z b ro jn e j” u . W ogóle „naro­ dowy a rty sta organizujący w y obraźnię” zrobił w eseistyce P rzybosia w ielką karierę: „poeta: p erm an en tn y organizator i reo rg an izato r w y ­ obraźni” 33; „poezja nowoczesna to nieu stające rew olucjonizow anie w y ­ obraźni, odczuw ania i w artościow ania m oralnego” 36. Oczywiście w „sty ­ lu eseistycznym ” nie obow iązuje „sum ienność w obliczu źródeł”. Toteż kiedy czytam y Przed N otre-D am e po latach (PZ 428):

J a — po norw idow em u —

to, co w ted y d ojrzałem , o d e j r z a ł e m teraz. I w iem

tkliw ie,

czegom siłą nie dociekł.

— jesteśm y pew ni, że Przyboś „nie wie, co m ów i”, nie wie, co to znaczy „odejrzeć” po norw idow em u, m oże głów nie dlatego, że oibce m u są te kategorie, k tó re niegdyś definiow ał ja k o „próżnię” (w edle tra fn e j fo rm u ­ ły kom entatora), a k tó re są cen traln y m i kategoriam i N orw ida.

Można więc było napisać tylko o nieprzew idzianych, ironicznych spot­ kaniach tekstów obu poetów.

Da się też znaleźć kilka przykładów na spotkania „ tech n ik poetyckich” : [...]

[...] — S tół w ielki, n iby słoń w ędrow ny, W głębokim unużeniu, o p arł się o ścianę I w yprężył g rzbiet tw ard y , księgam i ładow ny.

[...]

N o r w i d , W i e c z ó r w p u s t k a c h ( F a n t a z j a ) , D Z I 172

83 Z apiski bez daty. Sło necznik, „M iesięcznik L ite ra c k i”, 1970, n r 1, s. 34, 34 Czytając M ickiewicza, W arszaw a 1956 2, s. 9.

35 K u poezji powszechnej, [W:] Linia i gwar, K ra k ó w 1959, t. II, s. 180. 36 Tam że, s. 187.

(14)

216 D A N U T A Z A M Ą C I N S K A

S tół pod m oim piórem w ezbraw szy do sam ych kraw ędzi p rz e b ie ra sw ą m iarę,

ja k czołg, gdy m a ruszyć do ataku.

[...]

P r z y b o ś , R ó w n a n i e s e r c a , P Z 109

Ale w iadom o przecież, że nie u N orw ida uczył się Przyboś dynamicznego w idzenia św iata rzeczy. Podobnie byłoby śmieszne, gdybyśm y tw ierdzili, że to poetyckiem u ogródkow i Tom asza Zana zawdzięcza Przyboś swą ..nową różę” 37.

D a się jeszcze znaleźć w w ierszach Przybosia trochę „norw idow skiej” sty listy k i lirycznej:

P ra co w ać z honorem to robiąc rzecz

w racać od rę k i do głow y ta k długo, aż się spod tej rzeczy podniesie m yśl i w yśw ięci ją do cna.

R z e c z p o e t y c k a , [ W :] W i ę c e j o m a n i f e s t , 34

Id ę potąd,

p okąd p ły ta kład zie m i się popod stopą:

[...]

M i a r a , [W :I N a z n a k , 50

U jrzę: k to ś idzie polem , cały z nosem w książce (w iatr zajm ie się za niego blask iem -k artk o w an iem ),

K w i a t n i e z n a n y , [W :J K w i a t n i e z n a n y , 54

id ę w przeszłość obecną, w dzisiejsze zaw czoraj,

i...]

W i o s n a p a r y s k a , [W :] K w i a t n i e z n a n y , 63

Łatw o znaleźć dla ty ch sform ułow ań N orw idow skie odpowiedniki:

„P racow ać m usisz” •— głos ogrom ny woła,

N ie z p o t e m d ł o n i t w e j , l ub t w e g o g r z b i e t u (Bo p rac początek, dopraw dy, je st nie t u ) :

„P racow ać m usisz z potem tw ego CZOŁA!”

P r a c a , D Z I 523

37 Zob. T. Z a n , Wiersze i piosnki, Miscellanea z lat 1800— 1850, W rocław 1963, s. 126, A rch iw u m L iterackie, t. V II:

O to t u r ó ż a n o w a — U r o k c a ł e j g r o m a d z i e :

(15)

„ Z N A L E Z I O N E P I Ó R K O ” 217

[...] — z i e m i t y l e m a m , I l e j e j s t o p a m a p o k r y w a , D o p o k ą d i d ę!...

V a d e - m e c u m . X I . P i e l g r z y m , D Z I 561

C z ł o w i e k je st to ktoś, co sobie idzie Gdzieś przez pole, i ty w idzisz jego,

d rogą jadąc. — P a rs k a ją tw e konie —

[...]

" A D o r i o a d P h r y g i u m " , P W I I 112

P r z e s z ł o ś ć — je s t to d z i ś , tylk o cokolw iek d a le j:

[...]

V a d e - m e c u m . I I . P r z e s z ł o ś ć , D Z I , 548

Ale napraw dę cóż tam te sform ułow ania P rzybosia m ają z N orw idem wspólnego? Poetycko — to n iew ątpliw ie gorsza robota, i tyle.

Grom adząc m ateriał do tego szkicu, w ypisałam sporo takich pozor­ nych norw idyzm ów : m otta, ty tu ły (Im ię, czyli odpow iednie rzeczy sIo­

wo 3S), aluzje („a już daleka W szystkość nadciąga ogrom nie w pyle, w

gromie N orw ida” 39), wreszcie w ostatnich tom ikach w ręcz m aniera du ­ żych liter! (Wysokość, Całość, H istoria, N ajw ięcej, N ajm niej, P rzypadek, Zagłada, Traw ą, W stały, N adfiołkow a, Nikła, Zaczynająca, Ogół, Byt, N ajdalsze, Nieznane itd .40). Zwłaszcza te u w y d atn ien ia zadziw iają u poety, k tó ry — w łaśnie z okazji N orw ida! — pisał niedaw no: ,,[...] p odkreśla­ nie odm iennym drukiem słów i zw rotów w poezji — św iadczy albo o b ra ­ ku zaufania do czytelnika, albo o czymś więcej niż tak ie uw y d atn ian ie graficzne słów w prozie. [...] W w ierszu każde słowo jest podkreślone, każde więc mogłoby być w yróżnione w d ru k u ” 41. W ypisałam — w łaśnie po to, by sobie dowieść, że ta k p o djęta „ tech n ik a” N orw ida św iadczyć może tylko o stopniu obcości obu ty ch poetów , o b ra k u porozum ienia.

* „Pióro” porzucone — „piórko” znalezione.

Obaj poeci zapisali dalsze dzieje „p ió ra” i „p ió rk a” . N orw id w późnym Stygm acie:

Irys jeden, ja k am etystow y kielich, tym ja śn ie j b a rw ą sw oją oczy w abił, iż chw iało się na nim uczepione w ielkie b ia łe pióro gęsie, ja k żagiel zgięte.

Po dw akroć la sk ą m oją, zakrzy w io n ą ja k rzym skie p edum , próbow ałem z k ła d k i przynaglić k u sobie k w ia t nadbrzeżny... gdy n a razie, to w idząc, skoczyła „ g ł u p i a” i urw an y k w ia t razem z piórem podała k u m nie b rąz o w ą rąc zk ą sw oją.

38 W ięcej o manifest, s. 31, 36.

39 Całość słowa w tom ie Więcej o m anifest, s. 60.

jo P rz y k ład y w ypisane z tom ików : W ięcej o m anifest, Na znak, K w ia t nieznany. 41 Próba Norwida, s. 102.

(16)

218 D A N U T A Z A M Ą C I Ń S K A

Całość tej m ałej postaci, n a zielonym tle się u w y d atn iają ce j, gdy zatrzym ała na chw ilę w ejrz en ie m oje, znudzona tym dziew eczka w rzuciła m i w ręk ę k w ia t i pióro, w ołając:

— Chcesz, to masz!... ja — za gęsiam i lecę... I pobiegła szczera i wesoła...

*

D opiero w ięc te j g łupiej w in ie n je ste m pow rócenie m i pió ra do ręki, a którego i używ anie, i użytek obm ierzili byli m i lit e r a c i42.

Przyboś w W ierszu starorocznym :

P a trz , o p a d a ją p ió rk a z gołębich uniesień coraz niżej k u w ieczorow i,

cichem u

ro zb ro jen iu pow ietrza, zaśm iecając ulicę, a w ysoko — bezbronny, dotykalny nów.

Boli m n ie serce, te n m ięsień, czuję ry tm tego w iersza, e lek tro k ard io g ram słów.

w t o m i e W i ę c e j o m a n i f e s t , 13

O statecznie więc nie było spotkania! Dzieje „pió ra” i „piórka” dokonują się jed n a k ty lko w osobnych św iatach ich tw órców i właścicieli.

A zatem u N orw ida P rzyboś-poeta się „nie zapożyczył”, ta k jak „za­ pożyczył” się u Słowackiego n a przykład. J e st to jed n ak trad y cja n aj­ bardziej go obnażająca, zdzierająca o k ru tn ie w ielkie uroki aw angardo­ wego języka: „gasną — ja k ckliw e o p o łudniu św ieczki”. Ale zapytajm y; czy to n ap raw d ę do P rzybosia-poety, k tó ry rzeczywiście „pracow ał głę- bokoorną m o w ą” adresow ane są tw ard e słow a N orw ida? Czy ów w yrok o b e jm u je tylko „dzienniczki z elektrycznym i okrzyki lub skargi” ? P i­ sarstw o P rzybosia stało się w m oich rozw ażaniach dogodnym katalizato­ rem . Bo to dla nas w szystkich -—- pasażerów „C yw ilizacji”, pełnych ra ­ dości, „że w szystko dokoła jest ta k r ó w n o , p i ę k n i e i g ł a d k o ” — le k tu ra N orw ida jest ow ą „p ró b ą”, czytaniem rekolekcyjnym .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przedstawia on grupę trojga ludzi, mężczyzn i kobietę, dotykających się policzkami – dziwny i piękny obraz.. Simeon Solomon, żyjący w XIX wieku, został wykluczony ze

Jesień to jedna z pór roku, która gdy się zaczyna jest pełna różnorodnych kolorów, a gdy się kończy – świat jest ponury i smutny.. O etapie życia, który umownie zaczy- namy

Jak się szybko okazało ekskluzywny charakter SPATIF-u był jedynie pozorny – do klubu bowiem zdarzało się wchodzić także

Warte odnotowania jest także ograniczenie nałożone na wykładnik lokalizujący – analizowana tu konstrukcja dopuszcza co najwyżej wprowadzenie w tej funkcji wyrażenia w rodzaju

Albo dalej będziesz się bał własnego cienia , albo nie pozwolisz sobie w kaszę dmuchać. Nie pomogę ci , chyba że

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

O kazuje się, że więż akustyczna rozpoczyna się przed wykluciem się piskląt, w ciągu p aru ostatnich dni wysia­..

mających na celu wzajemne zacieśnienie kontaktów między inżynierami i technikami Polski i Czechosłowacji dodać jeszcze należy ścisłą współpracę NOT i SIA