• Nie Znaleziono Wyników

View of Dwa modele liryki miłosnej. Wiersze z rękopisu Zamoyskich a liryka miłosna Jana Kochanowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Dwa modele liryki miłosnej. Wiersze z rękopisu Zamoyskich a liryka miłosna Jana Kochanowskiego"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K I H U M A N I S T Y C Z N E T o m X X X I I , z e s z y t 1 - 1984

IRENA SZCZYTKOW SKA

DWA MODELE LIRY KI M IŁOSNEJ

W I E R S Z E Z R Ę K O P I S U Z A M O Y S K I C H A L I R Y K A M I Ł O S N A J A N A K O C H A N O W S K I E G O

E ro tyk to nazwa zwyczajow a, używ ana do określenia w ierszy lirycz­ nych ogrom nie zróżnicow anych gatunkow o. W iersze te dotyczą rozległej płaszczyzny związków fizycznych i em ocjonalnych, zachodzących m iędzy m ężczyzną a kobietą a także u trw a la ją reflek sje ew okow ane przez owe związki. Liczba tych różnorodnych gatu n kó w nie jest oczywiście n ieog ra­ niczona. Dla potrzeb niniejszej pracy konieczne będzie zw rócenie uw agi na ch arak tery sty czn e cechy kilku z nich. O m aw iana liry k a naw iązuje głównie do g atunków o prow eniencji antycznej. W obrębie sty lu w yso­ kiego za ero ty k uznać m ożna elegię, której dom enę stanow ią tem a ty in ­ tym ne. Za jej specyficzną cechę uw aża się ton elegijny, a więc nastrój sm utku, przygnębienia, rezygnacji, m elancholii. J e s t on w prow adzany przez k on k retn ą osobę, często utożsam ianą z autorem . W obręb specyficz­ nej form y ero ty k u w inno wejść także epitalam ium . Je d n a k znacznie pow ­ szechniej w jego zakres włącza się g atu n k i sty lu niskiego: an ak reo nty k, epigram at (w litera tu rz e polskiej rozw ijan y w form ie figlików oraz f ra ­ szek), a także sielankę.

Z gatunków w łaściw ych litera tu rz e włoskiej — bardzo tw órczej pod względem ich tw orzenia i lansow ania — w obręb owej zw yczajow ej naz­ w y należy włączyć m adrygał, czyli dw orską pieśń m eliczną oraz sonet. W literatu rze polskiej jego w łoska w ersja została poprzedzona odm ianą budow aną na wzór francuski. T ak k onstruow ali swe sonety K ochanow ski i Sęp Szarzyński.

G atunkow o do ero ty ku przynależy także ballada, p rzy n ajm n iej w sen­ tym entalnej i zliryzow anej w ersji, ja k ą jest dum a czy u tw ó r sym boliez- no-baśniow y. Ze w zględu jed n a k n a to, że jej rozwój b y ł chronologicznie późniejszy oraz że nie znali jej om aw iani tu ta j poeci, poprzestać należy jedynie na zasygnalizow aniu m ożliwości rozw ażania pod m ianem erotyku, tego ciągle żywotnego i ew oluującego gatu n k u.

E rotykam i nazyw a się najczęściej u tw o ry gatunkow o syn kretyczpe, przy czym nie tylko gatunk o w a niespójność, ale i norm y intym ności obo­

(2)

9 0 IRENA SZCZYTKOWSKA

w iązujące w danej epoce, w zór osobowy czy tendencje estetyczne ogrom­ nie rozsadzają ram y tru d n e j do sprecyzow ania definicji. Erotyzm o pro­ w eniencji zm ysłow ej, seksualnej nie jest koniecznym w arunkiem , który decydow ałby o zastosow aniu do danego w iersza om aw ianego term inu. Je d y n ie podkreślając to bardzo mocno decyduję się na zastosow anie go w odniesieniu do w ierszy zam ieszczonych w rękopisie Zamoyskich.

K O BIETA — PRETEK ST DO M IŁOSNYCH U N IE SIEŃ

P odstaw ow ym problem em , narzucającym się przy zestaw ieniu w ier­ szy z rękopisu Zam oyskich z poezją m iłosną Kochanowskiego, jest nie- w spółm ierność ilościowa, o której decyduje ogrom ne bogactw o liryki po­ ety czarnoleskiego. R ękopis zaw iera dw adzieścia jeden tekstów , które m oglibyśm y analizow ać jako trz y odrębne cykle — ze względu na roz­ m aitość w ym ienian ych w ty tu łac h b ohaterek. Je d n a k postępow anie do­ tychczasow ych piew ców miłości, głów nie petrarkistów , nauczyło nas os­ trożności. W iem y, że duża liczba im ion może dotyczyć jednej osoby bądź jed no im ię odnosić się może do kilku osób. W iemy, że imię może być czy­ sto konw encjonalne, um ow ne. P rzeto także czysto um ow nie decydujem y się n a m ożliwość segregow ania ty ch tek stów w cykle do Zosi, K asi i Anusi. Spójność w ierszy pośw ięconych Zosi, fakt, że nie są one oddzielone in­ n ym i tekstam i, nie pow inna nas m am ić i kierow ać na drogę łatw ych skojarzeń B r u c k n e ra ł. Przede w szystkim nie wiem y, w jakim stopniu in ten cje a u to ra zostały uhonorow ane przez kopistę.

W ym ienione postaci czy nosicielki danego im ienia u kazu ją nam się jako osoby m ało k on k retn e. Z drobnienia imion, pew ne dość ulotne słów­ ka: „dziew eczka” , „ona także m łoda” (porów nana z Pasiem , k tó ry „led­ w ie doszedł roku p iętn asteg o ”) sugerują, że ad resatk i tych w ierszy są m łodziutkie. Sposób ich tra k to w a n ia przez w ielbiciela też zdaje się to potw ierdzać. U dziela im bow iem rad zarów no w szczęściu, ja k i w nie­ szczęściu, pociesza po stracie kochanka i b ezpretensjonalnie w ysuw a sie­ bie jako następcę, n atarczy w ie prosi o możliwość w yegzekw ow ania wcze­ śniej poczynionych obietnic. Rzeczą c h arak tery sty czn ą jest to, że w szyst­ kie w ielbione p anie były lu b są w kim ś innym zakochane. W postępo­ w an iu każdej z nich poeta w idział jakieś przychylne sobie znaki i obiet­ nice miłości, każda jed n a k daw ała m u odczuć sw ą hardość i ostateczny b ra k w zajem ności. Jak k o lw iek o życiu ty ch kobiet na podstaw ie tekstów dow iadujem y się niew iele, m ożem y stw ierdzić, że Zosia w yróżnia się p rzychylnością fo rtu n y , K asia i A nusia „obyczajam i godnym i pochw ale­

(3)

DWA MODELE LIRYKI MIŁOSNEJ 91

n ia” oraz „przyjem nością” w rozmowie. To pozw ala dom yślać się zna­ jomości zasad dobrego w ychow ania, a co za ty m idzie — sta tu su społecz­ nego, równego praw dopodobnie pozycji, jak ą zajm ow ał poeta. Je d n a k ko­ biety te były dla niego w jakiś sposób niedostępne, żyły w łasnym życiem. Rola ich przyjaciela, k tó rą b o h ater w ierszy pragn ie sobie przypisać, nie jest upraw dopodobniona żadną k o n k retn ą sytu acją. Na szersze w ody do­ m ysłów — przy odrobinie odwagi, polegającej na rozluźnieniu w ęzła p a- ralelizmów, jaki łatw o m ożna zaciągnąć na p arafrazie K atullow ego w zor­ ca — może nas w prow adzić F rasunk [69]2. G dy tylko przyjm iem y, że użycie ukraińskiego refren u ze słow em „hołow ońka” ew okuje ludow ą po­ stać kobiecą z jakim ś życiow ym dośw iadczeniem , kobietę czy dziew czy­ nę, która p rzetrw ała w iele i jest teraz podbudow ana w m iłosnym cier­ pieniu doświadczeniem bezinteresow nego przyjaciela — bardzo to nam pogłębi psychologiczny szkic życzliwego „ n a rra to ra ”. Je śli jed n a k u zn a­ my, że drogą konceptu poeta zn ajd u je okazję, aby o sobie m ówić „hoło­ w ońka” i szukać znowu m iejsca na m ów ienie o tym , czym jest jego w łas­ na stałość i stateczność, to nie obraz kobiet, ale jego sam ego uplastyczni się i w yeksponuje.

Skoro ta k niew iele sytuacji k o n k retn y ch zarysow uje poeta w okół sw o­ ich w ybranek, należałoby przypuszczać, że w ty ch m iłosnych w ierszach będzie się oddawać głównie sław ieniu u ro dy in teresu jący ch go kobiet. W arto się przyjrzeć, ja k ta sy tu acja w ygląda, czym zasłużyły sobie owe panie na uw ielbienie, co zadecydow ało o niepokojach serca. O urodzie

expressis verbis m ówi się niew iele. W łaściw ie tylko dw u k ro tn ie k o n sta­

tu je się, że pani jest „urodziw a” [63], że dla jej u rody b o h ater stracił „dobrą m yśl i sw obodę” [67], Szerzej n ato m iast poeta rozw odzi się na tem at p ięk n o śc i8. W przy padk u odniesienia do kobiety p rzy słu g u ją jej dw a określenia: „w dzięczna” [63] bądź „najw dzięczniejsza” [64] oraz „szlachetna” [70], J e st także jeden tekst, k tó ry d aje autorow i okazję do w ypow iedzenia się na tem at m ęskiej „piękności” : m a ją za „ h a rd ą i zaw ­ sze n iestałą” [65], Poza ty m okazuje się, że surogatem niew ieściej u rod y jest uroda osławionego Narcyza, porów nanie z nim bow iem (w w ierszach [62] i [74]) m a starczyć za w szelkie pochw ały. Obocznie do w y razu „p ięk ­ n a ” w y stęp u je także określenie „n ado b na” . Odnosząc się do „ tw a rz y ” czy „oblicza” jest rów nie oszczędnym w yrazem zachw ytu. B ardziej poe­

2 T ek sty sygn u ję za: M. S ę p S z a r z y ń s k i . R y t m y abo w i e r s z e p o ls k ie oraz

c y k l e r o t y k ó w . B N I nr 118. Oprać. J. K rzyżanow sk i. Wrocław^—W arszaw a—K ra ­

k ów —G dańsk—Łódź 1973. D la u p roszczenia p od aw ać b ęd ę ty lk o c y ir y u ję te w klam ry, często tożsam e ty tu ły n ie u ła tw ia ją b o w iem szyb k iej id e n ty fik a c ji tekstu. P ełn e tytu ły i in cip ity podaję w a n ek sie w ierszy cytow an ych w pracy.

s W arto zw rócić uw agę, że poeta sta le kojarzy p ięk n ość z dobrocią i sz la c h e t­ nością.

(4)

92 IRENA SZCZYTKOWSKA

tycko p rzed staw ia się problem oczu. Tylko raz co praw da w y stępują w postaci „oczek”, ale są za to „łaskaw e” i „grożące” [56], a więc bardzo w ym ow ne. Poeta poró w nuje je do gwiazd [63], a także ocenia jako „w dzię­ czne”. N iestety w y obraźnia au to ra nie daw ała się ożywić za pomocą ust. Ich w dzięk tylko raz poetycko zadziałał, co odbieram y dzisiaj jako zach­ w y t dla u s t A nusi, k tó re b yły „nadobne i różej farb ą rum ianą podob­ n e ” [61]. Rów nie niew iele pom ysłów dostarczyło jego w enie ciało, które skądinąd w yw ołało przecież ta k w ielkie katusze. O pisuje je — a raczej używ a słow a „ciało” — we Frasunku [57], k tó ry to wiersz (jak możemy się domyślać) adresow any jest do Zosi oraz w odniesieniu do Narcyza, za którego urod ą m ogą kryć się w dzięki Kasi [62] ... Tak więc było ono „ p ię k n e ”, niekiedy „śliczne”, decydow ało o obecności łaskaw ych duchów [57] i ... dostąpiłoby w nieszczęściu szczęścia, gdyby a u to r poinform ow ał nas (w odniesieniu do Narcyza), że staw szy się kw iatem , przybrało wiele m ów iącą barw ę złota i bieli — ja k radzi byśm y przypuszczać, idąc tro ­ pem O w idiusza. Tym czasem poeta nasz k o n sta tu je surow o:

U sech ł z tęsk n icę. P o tem jego ciało K w ia tem się stało [62],

Owa oszczędność opisowości i obrazow ania daje się także zaobserwować w p rzy p ad k u „w y k o rz y sta n ia ” (lub raczej jego braku) tych części ko­ biecego ciała, ty ch a try b u tó w miłości, k tó re zw ykle byw ały szczególnie w dzięcznym m ateriałem do lirycznych zachw yceń. N a przykład serce ko b iety tylko raz n a ty le m ocno uderza, że jego głos staje się przyczyną poetyckich skojarzeń. Je d n a k n aw et w tow arzystw ie określenia „m ożne” [63] nie da się p rzyrów nać w intensyw ności przeżyw ania do omdlałego, spętanego uczuciem serca bohatera. Pozostaje nam mieć nadzieję, że na te m a t u ro d y sw ych w y b ra n e k poeta m iał coś więcej do pow iedzenia — choć przecież nie m usiał powiedzieć...

D uchow y obraz boh aterek też nie jest nadm iernie skom plikowany. P o eta analizuje ich postępow anie głów nie w aspekcie reagow ania na w łas­ ne potrzeby, co p rzy dość biernej postaw ie podm iotu mówiącego składa się na obraz kobiet głuchych na rozpaczliw e w ołanie łaknącego pociechy serca, o k ru tn y ch i niew dzięcznych. Je d n a k stale podkreślane jest jego „w dzięczne s ta ra n ie ” w zględem każdej z nich. W ogóle odnosi się w ra­ żenie, że panie te o jego afek tach zgoła nic nie w iedzą — bo tru d n o uw ie­ rzyć, żeby m ogły być aż ta k zgodnie nieczułe. Co p raw da zdarza im się śm iać z jego aw ansów , ale niekoniecznie należy to wiązać z czynną po­ sta w ą spraw czyni cierpienia.

B oh ater dośw iadcza także chw il przychylności. I tu z rów n ą sp ra ­ wiedliw ością, z ja k ą obdziela Kasię, Zosię i A nusię w dziękam i, tęsknotą za kim ś innym , m ocą i chęcią czynienia obietnic — w szystkim trzem

(5)

DWA MODELE LIRYKI MIŁOSNEJ 9 3

przypisuje okresy dobrego hum oru, w yzw alające w nim sam ym radość i pozw alające mieć nadzieję. Postaw a w szystkich trzech ty tu ło w y ch bo­ h aterek oscyluje m iędzy „hardością” a kokieterią, m iędzy obojętnością a zaangażow aniem w życie bohatera.

Choć na podstaw ie zachow anego rękopisu m oglibyśm y z ty ch w ierszy odczytać praw dopodobną chronologię zdarzeń (a raczej nastro jó w b oha­ tera), przypisać im diachronię, to w p rzyp ad k u om aw ianej poezji je s t to chyba n ie p o trz e b n e 4. P rzedstaw ione w yżej inform acje pozw alają się zo­ rientow ać, że kobieta nie odgryw a w niej głów nej roli, że p u n k tem cen­ tralnym , osią, w okół której obraca się m yślenie poety, jest on sam (bądź kreow any przez niego b o h a te r, jego przeżycia, w spom nienia, analizow ane li tylko przez pryzm at zdarzeń zw iązanych z jakim iś kobietam i lub m a­ rzeniam i o nich.

Ta ch arakterystyczn a ogólnikowość, p rzejaw iająca się w p a trz en iu na kobietę w sposób konw encjonalny, d aje się zaobserw ow ać także na n ie­ których etapach m iłosnej poezji Kochanow skiego. Po zastosow aniu nazw y „ e ro ty k ” w sposób tak um ow ny, ja k to zaznaczone było w e w stępie, n a ­ w et skrom nie licząc i a b stra h u ją c od w ierszy łacińskich, k tó re jako „ero ­ tyki do k u rty z a n ek ” 5 nie zasłużyły na m iano polskiego e ro ty k u w opinii Stanisław a W indakiew ieza, tru d n o poprzestać na liczbie pięćdziesięciu. T a­ ką to bowiem liczbę w ym ienia apologeta „uczciw ych ero tyk ów ” , adreso ­ w anych do „panien z pew nym honorem i g ru n te m m oraln y m ” 8, J e s t ich znacznie więcej i re je str im ion częściej lub rzadziej uży w any ch je s t d łu ­ gi 7. Jednakże żadna z faw oryzow anych przez czarnoleskiego poetę ko­ biet nie otrzym ała pełnego p o rtre tu literackiego 8. Na tem a t żadnej nie znajdujem y pew nych i k on k retn y ch info rm acji zw iązanych z jej życiem. M arian Doerman, drobiazgowo analizując sposób p o rtreto w ania, jak i sto­ sował Kochanowski, zauw ażył, że postępu jąc ja k sta ro ż y tn i w e ro ty k u

4 M. P r o u s t . W p o s z u k iw a n iu straconego czasu. T. 7: Czas o d n a le z io n y s. 291: „D zieło sztuki stan ow i w sp o m n ien ie n aszych m iło ści m in ion ych , a zarazem w różb ę m iłości now ych, n ie m a w tych n a stęp stw a ch nic sp ecja ln ie n iesto so w n eg o . To je d ­ na z przyczyn, d la których tak czcze są studia, gdzie p rób u jem y odgadnąć, o kim autor m ów i. D zieło bow iem , n a w et za w ierające w y zn a n ia b ezp ośred n ie, w p isa n e jest m ięd zy k ilk a co n ajm n iej epizodów z ży cia autora. [...] G dyż isto cie, którą k o ­ ch aliśm y najbardziej n ie p ozostajem y tak w iern i jak sam ym sob ie [...]”.

6 S. W i n d a k i e w i c z. E r o t y k K o c h a n o w s k ie g o . „ P a m iętn ik L itera c k i” 1:1902 z. 1/2 s. 10.

8 Tam że.

7 M. Z a t h e y. „ F ra sz k i” Jana K o c h a n o w s k ie g o . K rak ów 1903.

8 W m iarę p ełn ym i portretam i są w izeru n k i D oroty i U rszu lk i (ten ostatn i ju ż poza cyklem w ierszy m iłosn ych ).

(6)

9 4 IRFNA SZCZYTKOWSKA

łacińskim 9, w polskim w zbogacił technikę i w yzw olił w yobraźnię poprzez użycie porów nań z dziedziny p rzyro dy oraz m nożenie określeń przym iot­ nikow ych. Je d n a k b rak barw i ru ch u potęguje w rażenie niepełności por­ tre tu . Zofia G łom biow ska zaś sugeruje, że Janow i z Czarnolasu nie cho­ dziło ani o ukazanie indyw idualnej, k o n k retnej postaci, ani o odtw orze­ nie w łasnych przeżyć, tylko o w ypracow anie nowego ty p u bo hatera po­ zytyw nego. Sw oje rozw ażania opiera ona na trzeciej księdze E le g ii1D. Ale — w edług G łom biow skiej — jest to jeszcze tylko sugestia czy w yrażenie p otrzeby nowego m odelu. Nie dookreślają go w jednoznaczy sposób ani sytuacje, ani p o rtre t szlachetnej i w iernej Pazyfili, zbyt m ało skontras- tow anej w zględem chciw ych i interesow nych kobiet.

N iew ątpliw ie jed n a k m ożem y mówić o sugestii preferow ania innego w zorca miłości. Po m iłości do Pazyfili b o h ater spodziew a się nie tyle zm ysłow ych rozkoszy, ile spokojnego dzielenia się życiem, statecznej, peł­ nej głębokiego porozum ienia przyjaźni. N ależy oczywiście pamiętać, że ten ty p zw iązków uczuciow ych b y ł nie ty le św iadom ą transform acją pe- trarkisto w sk ieg o wzorca, ile w yrazem rodzim ych, niejako siłą rzeczy a n ty p e tra rk isto w sk ic h tendencji, u w aru nk o w anych specyfiką północno- europejskiej m entalności oraz stosunków społecznych n . O potrzebie ta ­ kiego ro d zaju miłości w w ierszach z rękopisu Zam oyskich mówi się jed y ­ nie alu zy jn ie i to — rzecz paradoksalna — w sonecie najbardziej swo­ bodnym pod w zględem o b y c z ajn o ści12.

9 M. D o e r m a n . C h a r a k te r i o r n a m e n t y k a li r y k i m iło s n e j K och a n o w s k ieg o . W :

K s ię g a p a m i ą t k o w a ku u c zc z e n iu 30-letn iej p r a c y n a u k o w e j i n au c zy c ie lsk ie j Sta - n is la w a D o b rzy c k ie g o . P oznań 1928 s. 57.

10 Z. G ł o m b i o w s k a . Elegie łacińskie Jana K och a n o w s k ieg o . W arszaw a 1981 s. 151.

11 Por. J. K o t a r s k a . A n t y p e t r a r k i z m w p o e z j i staropols kie j. Rekonesans. W :

L it e r a tu r a sta r o p o ls k a i j e j z w i ą z k i eu ropejskie. W rocław 1973.

12 O K a s i i o Pasiu fr a s z k a [75] zaw iera taki oto fragm ent: [...] prze to, że nań m ąż łask aw , i ona Ł ask aw a być m usi jako zgodna żona.

P arad ok saln ość z e sta w ie n ia w jed n ym w ierszu alu zji do szczęśliw eg o m ałżeń stw a i a k cen tó w pornograficzn ych n iejak o u sp ra w ied liw ia jego hum orystyczna w ym ow a, a także św ia d o m o ść tego, że zm y sło w e rozkosze o zab arw ien iu hedonistycznym oraz u g ru n to w a n y strukturą sp ołeczn ą i obyczajow ą tradycją m odel życia rodzinnego, zw ią za n y z p o sta w ą p ełn ą stoicyzm u i sw o iście rozum ianego sceptycyzm u — to w y ­ różnik p o sta w y p ó łn ocn oeu rop ejsk ich h u m an istów , tak d alekich floren ck iem u id ea liz­ m o w i, u źródła którego p o w sta ła ob ow iązu jąca w R en esan sie, platon izu jąca w ersja petrark izm u (por. W. T a t a r k i e w i c z . Historia filozofii. T. 2. W arszaw a 1981 s. 9— 10.

(7)

DWA MODELE LIRYKI MIŁOSNEJ 9 5

Tak więc trad ycyjna, schem atyczna topika, naw iązująca do p e tra r- kizm u brakiem odcieni i realiów w u k azyw aniu uczuć, c h a ra k te ry z u je za­ równo Elegie, ja k Pieśni czy F r a s z k i13, by dopiero w Sobótce zabrzm ieć sw ojskim realizm em , k tó ry za spraw ą um ieszczenia dopuszczonej do gło­ su kobiety wśród realiów jej życia i przyro dy pozw ala nam ją sobie wyobrazić.

U proszczeniem byłoby tw ierdzenie, że a u to r w ierszy z rękopisu Za­ m oyskich dopuszcza się takiej sam ej ogólnikowości w tw orzeniu kobie­ cego p o rtre tu jak Kochanowski. Otóż chciałoby się rzec, że ogólnikowość ta jest znacznie większa... Rzecz tę m ożna przybliżyć drogą negacji, m ó­ wiąc, że w erotykach z rękopisu ani chód, an i głos, nogi, zęby, szyja, płeć, włosy w ogóle nie są zauważone, że nie m a m ow y o porów naniach do pereł, m arm uru, śniegu czy korali. Ten ascetyzm szczegółów może ozna­ czać wrażliwość na pustobrzm iącą przesadę skonw encjonalizow anych ze­ staw ień, m ożna go też kojarzyć ze znacznie pow ażniejszym zjaw iskiem ascetyzm u reform ow anego.

Podobnie duchow y w izeru n ek b o h aterek K ochanow skiego je st dość ubogi. Zbieżna z prow ansalskim m odelem poezji m iłosnej cecha liry k i petrarkistow skiej — pojm ow anie miłości jako służby — u w aru n k o w an a jest spełnieniem przez kochankę specjalnych wym ogów. W p rzy pad ku w ym agań staw ianych przez polskich poetów nie są to jed n a k w ym agania tożsam e z w aru nk am i tru b ad u ró w . Nie żądają oni, aby dam a była istotą wyższą, nieskazitelną i — ze w zględu na m istyczną niem al konieczność potęgow ania trudności — zam ężną u, ale, w edług nich, urodzie ciała po­ w inny tow arzyszyć odpow iednie obyczaje. Godne obyczaje i cnota, jako zacność i szlachetność, a także stateczność to cechy, któ re zarów no K o­ chanowski, jak i a u to r erotyków chętnie w idzieli u sw ych w ybran ek.

Ja k widać, całe bogactwo, jakim K ochanow ski w yposaża zarów no fizyczny, jak i duchow y p o rtre t bo h aterk i poezji m iłosnej, zm ierza ku stw orzeniu polskiego erotyku, a głów nie ku ludow ej, sielankow ej w ersji m odelu miłości, ku Sobótce. A utor zaś rękopiśm iennych erotyków w yko­ rzy stał ogólnie znaną topikę jed y n ie do zasugerow ania postaci adresatek. Główny nacisk położył na tw orzenie poezji autoanalityczn ej, pisanej w refleksyjnym , niem al elegijnym tonie.

¡ 3 p or F l o r y a n . Forma p o e t y c k a „P ie śn i” Jan a K o c h a n o w s k ie g o . W rocław 1948 s. 151. N a w et osław ion a Lidia, b ohaterka jed yn ego p o lsk ieg o C a n zo n ier e tego okresu je s t w końcu tylko literack im m od elem czy p retek stem do a n a lizo w a n ia w łasn ych przeżyć. Idąc za m yślą D oerm ana, że w Pie śn iach i w e F raszkach K och a­ now ski anonim ow o p ow tarza to, co w p ełn i szczeg ó łó w d a to w o -to p o g ra ficzn y ch p o ­ kazuje w w ierszach łaciń sk ich , w id zim y, że było to u czu cie gorące i trw ałe, choć poetycka w yob raźn ia raczej p osłużyła się nim , niż opisała.

14 W tym w ypadku problem rozw ażam w duchu p rzejętego k a taryzm em D. .d e R ougem onta (Miłość a ś w i a t ku ltu ry zachodu. W arszaw a 1968).

(8)

9 6 IRENA SZCZYTKOWSKA

BOH ATER I R EA LIA OTACZAJĄCEGO GO ŚW IATA

D ow iadując się z w ierszy rękopisu Zam oyskich tak niew iele na te ­ m at ich adresatek, skłonni jesteśm y przypuszczać, że w nikliw sza analiza przybliży nam p rzy najm niej obraz samego adoratora. Tymczasem okazuje się, że an i o b oh aterze tej poezji, ani ty m bardziej o podmiocie tw ó r­ czym czy jego literackich zajęciach nie znajdziem y żadnej inform acji. Nic nie objaśnia nam jego zainteresow ań i życia. Oprócz tego, że prze­ lew a łzy, w zdycha i cierpi, przygląda się paniom i m a jakieś w spom nie­ nia o czasach, ,,gdy by ł śm iech niedrogi” i o czasach, „kiedy tania była żałość” [69] — nic p rak ty czn ie nie indy w idu alizuje rysów zrozpaczonego, nad w szelki w yraz osam otnionego b ohatera. Życie realne jedynie dw u­ k ro tn ie w dziera się w św iat tych tekstów bardziej nam acalnie — i to w ogrom nie zróżnicow anych w arian tach . Ma to m iejsce (rzecz ch arak tery s­ tyczna) w w ierszu otw ierającym i zam ykającym jed yn ą form ę i układ, w jak im tek sty te p rzetrw ały do naszych czasów. Ponadsu biek tyw n a rzeczy­ wistość w dziera się w in tro w erty czn y i dość ab stra k cy jn y św iat rozw ażań raz jako info rm acja o tym , że „N a początku nowego roku każdy daje / P rzyjacielow i dary, jak ich m u d o staje” [55], Dalej już peryfrastycznie w iersz ew okuje w izję pereł, złota i M orza Czerwonego (jedyny szczegół geograficzny w całym zbiorku, nie precyzujący zresztą topograficznego usy tu o w an ia zdarzeń, do k tó ry ch się odnoszą przeżycia bohatera). Je d ­ nakże i w tym w ierszu poeta przenosi nas dalej w w ym iar swego serca i w łasnych rozterek. D rugim tek stem jest O Kasi i o Pasiu fraszka [75]. W e fraszce tej erotyzm , po raz pierw szy i jed y n y w om aw ianych tek s­ tach, n ab ie ra w alorów nam acalnej i n iew ybrednej zmysłowości. Można przyjąć, że rów nież po raz pierw szy poeta znajduje okazję do naw iązania k o n tak tu z czytelnikiem . G aw ędziarski sposób m ów ienia im plikuje słu­ chacza, a kąśliw y ton (być może zawiedzionego w sw ych atencjach do K asi n a rra to ra ) i niew y bred n e propozycje poczynione jakiem uś „p an u ”, m ogą zostać odczytane jako „m ądrość” adresow ana do każdego, kto mógł­ by znaleźć się w obliczu tożsam ych „p o n ęt” . Tadeusz G ra b o w sk i16 do­ szukał się w ty m w ierszu jeśli nie naśladow nictw a, to w spólnoty z po­ m ysłem , k tó ry by ł zastosow any przez starożytnych względem boga P ria- pa 16. P rzy p isu jąc om aw iane w iersze Szarzyńskiem u, O Kasi i Pasiu fra sz­

kę nazw ał rażącym — w kontekście tychże tekstów — w ybrykiem .

15 t . G r a b o w s k i . M ik o ła ja S ęp a S z a r z y ń s k i e g o w z o r y r z y m s k i e . W: P a m i ą t ­

k o w a księga ku u c z c z e n iu 45 -lecia p r a c y li te r a c k ie j prof. d r Józef a Tretiaka. K ra­

k ó w 1913.

10 T am że s. 102: P riapea I (poet. m in. lat. u. s. I, 58)

„[...] ruber hortorum custos, m em rosior equo, Qui tectu m n u llis v estib u s in q u en h a b et”.

(9)

DWA MODELE LIRYKI MIŁOSNEJ

Mówiąc o p rzenikaniu elem entów św iata zew nętrznego w p ersp ek ty w ę intym nych przeżyć, nie m ożna om inąć obrazu uspokojonego po b urzy morza, obrazu interesująco w yróżniającego się plastyką. Do m orza zos­ tało porów nane serce, które przeżyło rów nie żywiołową, gw ałtow n ą w swej nam iętności burzę niepew ności i zw ątpień.

Jako się raduje żeglarz utrapiony G odzinie tej, którą u sta w ia szalon y

W iatr, co w ie lk ie m orze burzył, i stra szliw e C hm ury od k ryw ają słoń ce p ożąd liw e: [73]

Ale realizm ten jest tylko w yobrażeniow ym incipitem . W łaściw ą „ s y tu ­ ację” stanow i ożyw anie nadziei. P rzestrzenią, w której ten proces zacho­ dzi, je s t serce i perspek ty w a duchow ych rozw ażań. Je d y n ie za sp raw ą zapożyczeń i przeróbek w obręb poetyckiego św iata p rzed ostaje się n a ­ tura, w w ersji nie tyle rozleglejszej niż obraz gw iazd i dom ena w szech­ w ładnego Boga, ile bardziej nam acalnej i szczegółowej.

W p rzypadku poezji m iłosnej K ochanow skiego obecność realiów do­ tyczących au tora i św iata, w któ ry m żyje, je s t bardziej różnorodna, cho­ ciażby ze względu na rozm aitość gatunkow ą, w k tórej k ształt zam kn ął swe m iłosne przeżycia. Jedn akże stanie się porów nyw alna, gdy zechcem y zauważyć pew ną ewolucję, jak ą przeszedł m odel tej poezji, uzew n ętrzn io ­ n y w liryce Kochanowskiego. Sugestie co do realności sam ych przeżyć i tego, że dotyczyły one poety, odnaleźć m ożem y oczywiście w łacińskich elegiach. Zarów no czas (1553 rok), ja k i m iejsce (Padwa), a d re sa t w ie r­ szy (Lidia) są określone. Nie m am y też powodów do przypuszczeń, że szczegóły m iłosnej h istorii są w ym yślone przez spragnionego uczuć m ło­ dzieńca — zwłaszcza że nad ostatecznym k ształtem elegii pracow ał czło­ w iek już dość stateczny. Jedn akże ów ew id en tn y autobiografizm zostanie z czasem przesłonięty przez św iadom y swej kreacyjności zam iar tw órczy. Kochanow ski zaczyna bowiem poetycko m odyfikow ać m a te ria ł życiow ych doświadczeń. Poeta, który woli m ówić o m iłości zam iast o w ojnie i bo­ haterach, w edycji z 1584 roku rezy g n uje z dwóch tekstów zamieszczo­ nych uprzednio w rękopisie Osmólskiego, a w ięc w w e rsji pochodzącej z roku 1564. Teksty te — w ybiegając poza tem a ty k ę erotyczną ■— m iały związek z zagadnieniam i re fo rm a c ji17. K ochanow ski stw ierdził, że „m ógł­ by się zająć ty m i problem am i w późniejszym w ieku, o ile A m or nie b ę­

i w prou stow sk im zn aczen iu p ederastii), tak sta ra n n ie zacieran a w tłu m a czen ia ch i parafrazach z K atu lla [61], [71], p ojaw ia się w ty m w ierszu , c o p o tęg u je w ra żen ie jego obcości na tle całego zbiorku.

(10)

98 IRENA SZCZYTKOWSKA

dzie nim w ładać do śm ierci. Takie odkładanie pow ażnych spraw na sta­ rość to oczywiście tra d y c y jn y topos eleg ijny” 18. Św iadom y zam iar tw ó r­ czy k azał w ięc poecie iść śladem elegików rzym skich, a więc konsekw ent­ nie przejm ow ać ich literack i wzorzec. Podobnie w Pieśniach, które u jaw ­ n iają w pływ y antyczne bądź są w ręcz przeróbkam i, podstaw ow y zamiar, tj. w yeksponow anie uczucia, w y jaskraw io ny został poprzez pom inięcie niem al w szystkich m ate ria ln y c h czynników spajania fabuły, takich jak tło akcji, im iona b o h a te rek 19. D okonana przez S tanisław a Z atheya an a­ liza F raszek przynosi proste, choć w ażne dla zrozum ienia istoty poetyki w ierszy m iłosnych K ochanow skiego uogólnienie, dotyczące szczegółów i realiów : „W szystkiego trzeb a się dom yślać, trzeb a staw iać hipotezy opar­ te n a m niej lub w ięcej silnej p od staw ie” 20. Nie tłum acząc może zam iaru autorskiego tym , że opracow ując m łodzieńcze elegie poeta korzystał z fak ­ tu, że żona nie rozum ie łaciny, a pisząc Pieśni czy Fraszki zacierał ślady po m łodzieńczych m iłostkach, aby D orota w czasie pracy bez przykrości m ogła m u zajrzeć przez ram ię 21, stw ierdzić należy, że i u K ochanow skie­ go, i u a u to ra poezji m iłosnej z rękopisu Zam oyskich ten sposób m ówie­ nia o m iłości b y ł m etodą. M etodą naw iązu jącą do ty ch sam ych wzorców: p e trark isty czn ej ten d en cji do kreślen ia ogólnikowego p o rtre tu oraz su­ b iekty w nej, elegijnej reflek sji antycznej. Rzecz jasna, że D oerm an m iał pow ody do tw ierdzenia, że liry k a K ochanow skiego odbija „tło obycza­ jow e czasu”, w k tó ry m ż y ł 22, choć je s t to pozornie sprzeczne z dotych­ czas p rzedstaw ionym i w yw odam i. Jed n ak że tendencja, któ rą Kochanow ­ ski pogłębił i zindyw idualizow ał p refero w an y przez siebie m odel poezji m iłosnej, była także tylko w pozornej sprzeczności z topiką miłości ide­ alnej, jak ą opisyw ał P e tra rk a , a której wcześniej pożądali prow ansal- czycy. M adrygały bow iem korelow ały z poezją prow ansalską swym pieś­ niow ym przeznaczeniem i dw orską prow eniencją. W ypełniając swe Pieśni dw orskim i kom plem entam i i sw oistym panegiryzm em , Kochanowski chcąc nie chcąc urozm aicał regiony poetyckiej w yobraźni realnością przeżyć, postaci i zdarzeń. Biorąc pod uw agę problem ad aptacji dwóch listów z

Heroid O w idiusza stoim y, w p rzy p ad k u analizow ania poezji m iłosnej Ko­

chanow skiego, w obliczu dualizm u konw encji. Z jednej strony widzimy, że poeta zachow uje anonim ow ość postaci i daje jedynie aluzje do bliżej nie określonych stosunków , ja k to m am y w pierw ow zorze Owidiusza; z drugiej zaś stro n y c h a ra k te r zmian, k tó re zostały dokonane (cytowane

18 T am że.

19 F 1 o r y a n, jw . s. 80, 20 Z a t h e y, jw . s. 43. 21 Por. Z a t h e y, jw . 22 D oerm an, jw . s. 63.

(11)

D W A M O D E L E L I R Y K I M I Ł O S N E J 9 9

słowa bohaterki, w prow adzenie św iadka skargi kobiety, dookreślenia to­ pograficzne, spolonizow anie tem a tu przez nazw anie rzeki W isłą )23 n a p ro ­ w adza nas na drogę wiodącą do Sobótki. A tam i realizm życia oraz p rz y ­ rody i przem aw iających we w łasnym im ieniu b o h aterek nie pozostaw ia­ ją w ątpliw ości co do tego, że o miłości m ów i się inaczej, m niej su b iek ­ tyw nie, m niej egoistycznie. O bserw ujem y tu „zm ieszanie elem entów k la­ sycznych i wrzącego realizm u, k tó re zapow iada szybko zbliżający się sm ak i groteskę baro k u ” 24. A utor w ierszy z rękopisu Z am oyskich poszedł nie tyle w stronę adaptacji, ile w głąb siebie — m im o że do w y rażenia tych duchow ych pereg ry n acji użył słów pow szechnie obow iązującego m o­ delu. Poezji m iłosnej — jak i innego rod zaju poetyckim w ypow iedziom Kochanowskiego — tow arzyszyła reflek sja dotycząca św iadom ości tw ó r­ czej. Ów sw oisty m etatek st to zjaw isko n ieste ty nieporó w ny w alne w kon­ tekście paraleli m iędzy nim a au torem erotyków na etapie analizow ania w yłącznie poezji miłosnej.

ŚW IAT UCZUC — ICH RO D ZA J I SPO SÓ B O PISY W A N IA

O statecznie — skoro ani adresatka, ani życie podm iotu m ówiącego czy św iat ich otaczający nie w y p ełn iają om aw ianych w ierszy z rękopisu Zam oyskich w sposób k o n k retn y i pełn y — przyjdzie nam się zwrócić w k ierunk u św iata uczuć i rozw ażyć specyfikę jego opisu oraz p refero w a­ nych w artości. Gam a ukazyw anych uczuć jest ogrom nie rozległa i zm ien­ na naw et na płaszczyźnie pojedynczego tek stu . P rz e p la ta ją się ze sobą: frasunek, nadzieja, radość, miłość, zw ątpienie, cierpienie, aluzje do zem ­ sty i nienaw iści, jakkolw iek te ostatnie leżą jed y n ie w sferze m ało po­ bożnych życzeń i nigdy poeta nie zostaw ia im ostatecznego zdania. Cho­ ciaż do głosu dochodzi i krytycyzm , i optym izm , to jed n a k najczęściej sem antyczne przestrzenie tych tekstów o rganizuje sceptyczna niem ożność spełnienia w łasnych pragnień. W łaściwie niew iele rzeczy dzieje się n a ­ praw dę. A luzyjne „tam te sp ra w y ” [57], o k tó rych m ów i się nieśm iało w e

Frasunku; um izgi do Zosi i Anusi, k tó ry ch zm ysłow a k onkretność — w

kontekście biernej postaw y podm iotu m ówiącego — jaw i się jako bardzo w ątpliw a; całus w yciśnięty gw ałtem , którego przyszło ta k gorzko żało­ wać — oto nieliczne sytuacje, które urozm aicają w alkę m iłości z n ien a ­ wiścią, płaczliw e w zdychania i analizy dotyczące siły i w alorów m ierzo­

23 Z. S z m y d t o w a . P oeci i p o e ty k a . W arszaw a 1964 s. 63 i n.

24 M. H a r 1 1 e b. O narodzin ach „ S o b ó tk i”, p i e r w s z e j sie la n k i p o ls k ie j. K raków 1930 s. 5.

(12)

100 I R E N A S Z C Z Y T K O W S K A

nej na godziny rozpaczy („[...] bo całą godzinę / Cierpiałem m ękę ciężką za ta k lek k ą w in ę” [71]).

Specyficzny św iat, zaludniony przez abstrakcje, nie jest bynajm niej absolutnie odizolow any od in tersu b iek ty w n y ch w yobrażeń. Św iadczy o ty m chociażby fa k t p ersonifikow ania tak ich atry b u tó w miłości, jak serce, oczy, k tó ry c h siła i w yraz decy du ją o postaw ie podm iotu mówiącego oraz p erson ifiko w an ia uczuć, któ re toczą boje, tra c ą (zatracają), ratu ją... W szy­ stko to je st przeniesieniem zew nętrznych zjaw isk w w ew n ętrzn ą płasz­ czyznę ducha i w yobraźni. T ak więc p rzestrzeń ty ch w ierszy można um o­ w nie podzielić n a kilka obszarów. R ealny stanow ią nieliczne obrazy przy­ rody, w y stęp u jące w m etaforach i porów naniach. Płaszczyzna realna, ale zw iązana z eksp resją uczuć, to ew okow anie „fizycznych obszarów ” po­ staci, o k tórej je s t m ow a — będą to zarów no oczy, ja k łzy, k tóre po li­ cach płyną, ja k też w yrażo na w gestach postaw a. Swoiście w ew nętrzna przestrzeń je st „te ren e m ” duchow ych ro zterek poety i kom plikacji w ra ­ żeń. Sferę m itologiczną stanow i poetycko urealniony obszar pulsujący ży­ ciem półsym bolicznych zdarzeń i postaci. W yróżnić m ożna także przest­ rzeń tra n sc en d e n taln ą . J e s t to najciekaw szy w ym iar, w k tóry poeta w pro­ w adza nas tylk o pojedynczym i słowami, ale ogrom nie w zbogacający pre­ fero w an y m odel poezji m iłosnej. R ejon tran scend entalnych skojarzeń zdeterm in ow an y jest potężnym słow em „zaw sze” . To, co w ypada nam ob­ serw ow ać na innych płaszczyznach, dzieje się czasami, bądź jest tylko upragnione, oczekiw ane, często om otane w kokon czasowego niedookreś- len ia i w ątpliw ości. Po eta m a n ato m iast pewność, że praw dy ty p u „Bóg rządzi n a m i” [62], „Bóg żal w eselem nagrodzi sow ito” [69], „Bóg śle łas­ kaw e duchy w piękne ciała” [57], „Człowieka ta k szczęsnego na świecie nie było, / K tórego by nieszczęście w niw czem nie ruszyło” [59] determ i­ n u je czasow y absolut. B ohater — będący w sidłach uczuć i niespełnienia, obezw ładniony siłą, k tórej nie n azyw a inaczej ja k płom ieniem — zdaje się sugerow ać, że m im o w szystko m iła m u je st ta niew ola. D ystans, z jakim p a trz y n a w alkę m iłości z nienaw iścią; obiektyw izm , z jakim sta ra się spre­ cyzować ich szanse; a w reszcie o tw a rte w yznanie: „te d y będę nieszczęście m iłow ał” [70] zaśw iadczają, że św iadom ie dąży do ubezw łasnow olnienia się przez nieszczęście. O dsuw a od siebie w szelkie działanie. Nie zawsze z ufnością, ale z d ziw ną p asją i d eterm in acją pozwala, aby rozum jego obezw ładniony b ył w rażeniam i i siłą afektu. O ddaje się w moc miłości, o k tó rej wie, że jest ślepa i podległa rów nie niestałej fortunie. W ygłasza m yśli o opiece Boga nad tym i, któ ry ch serca opanow ane są uczuciem, a jednocześnie obnaża sw oiste pragn ien ie bezruchu, spokojną wolę niedzia- łan ia i lęk — bo „piękność [...] coś m ilej, niźli Boga, serce chw ali”, [70]. Zaś s te r m iłości pow ierza kobiecie. To ona bow iem m a „folgować pogo­ dzie” i „zagradzać drogę czyhającej na [nich] przygodzie” [72]. On sam

(13)

D W A M O D E L E L I R Y K I M I Ł O S N E J 101

jedynie inform uje o afekcie, p rzekazując swej w y b rance tru d podjęcia m i­ łosnego czynu; tj. na słowa „dopuść się m iłow ać” [58] oraz n a w e rb a ln ą deklarację: „Niezgaszone płom ienie m iłości [...] ty ch ci po kolędzie da- w am ” [55] m a ona zareagow ać nie tylko łaskaw y m „pozw alam ”, ale w y j­ ściem naprzeciw jego afektacji z m iłow aniem i pożądaniem . Ale postaw a podm iotu mówiącego ch arak tery zu je się nie ty lk o b iern y m sceptycyzm em serca kryjącego się za m arzeniam i. Przeb ły sk i optym izm u p rze jaw ia ją się zarów no w estetycznych uniesieniach pięknoducha, ja k i w e w ręcz hedo­ nistycznych m arzeniach kochanka. Jed nak że tek sty w yrażające statecz­ ność i rozw agę bez m ała stoicką są najciekaw sze — za sp raw ą sugestii opierania się na au top sji albo co n ajm niej na głęboko osobistych, re fle k ­ syjnych przem yśleniach. Poeta m ieni się w nich przyjacielem b o h a te rk i wiersza, choć dzieje się to nie zawsze bezinteresow nie:

I ty, gdyżeś, co m iłość tesk liw a , doznała,

Tuszę, że w zgląd na m oją ciężkość b ęd ziesz m ia ła [65],

S tara się jej jednak pomóc sw ym dośw iadczeniem , św iadom ością zarów no zmienności losu, jak i Bożej opieki n ad ludźm i uciem iężonym i nieszczęś­ ciem i uczciwym i w sw ych pragnieniach. N aw et owej zrozum iałej in te re ­ sowności tow arzyszy ry s nieczęsty chyba w poezji m iłosnej tego okresu. Otóż bohater, sugerując dość podstępnie, że ten, po k tó ry m K asia ta k „teskliw ie” wzdycha, nie przyniesie jej szczęścia, m ówi jednocześnie o w adze doświadczenia, o tym , że przeżycia nauczą ją w yrozum iałości. Z a­ m iast zazdrości, której w yeksponow ania m oglibyśm y w ty m m iejscu ocze­ kiwać, jaw i nam się niebagateln a życiow a p raw d a o tym , że nic n a ziem i nie jest wieczne, i o tym , że zw iązek dw ojga ludzi opiera się na porozu­ m ieniu. Tekst ten jest rów nież isto tn y m etap em w aspekcie postępu oby­ czajowego. K obieta otrzym uje bow iem szansę, aby doświadczyć, nauczyć się, przekonać się, zrozumieć. W iedza życiow a je s t jed n ą z szeregu w a r­ tości, do których odw ołuje się au to r om aw ianego zbiorku. Nie dotyczą one rzeczy ta k ważnych, ja k praca (mówi się o niej jed en raz i to w kon­ tekście m ogącym świadczyć, że chodzi o m iłosne zabiegi), sław a (szczycą się nią jedynie m itologiczne bóstw a oraz sław na będzie „nielutościw ość” Kasi [62], m aterialny dobrobyt (raz ty lk o zostało w ym ienione „złoto zdradę m nożące” [55]). Jednakże w zestaw ieniu z częściej w ym ien ian y m i w artościam i, takim i jak: cnota, obyczaje „godne pochw alenia” [64], Bóg, piękność, rozum , nadzieja, n aw et te nieliczne w zm ianki w iele m ów ią o postaw ie i m oralnym obliczu boh atera. Jego pozy tyw ny w alor podk reś­ lony jest sw oistą sentencjonalnością niem al przysłow iow ych praw d, k tó ­ rym i au to r nie boi się przesycić sw ych m iłosnych refleksji.

Poezja m iłosna Kochanow skiego — tem atycznie znacznie bogatsza' i barw niejsza — posiada ten sam ry s: ten d en cję do osobistej i nie tylko

(14)

102 I R E N A S Z C Z Y T K O W S K A

osobistej reflek sji. W k ręgu zróżnicow anych postaw podm iotu mówiącego, k tó re p rzy b iera zarów no b o h ater Kochanowskiego, jak i auto ra poezji z rękopisu Zam oyskich, dostrzec m ożem y obok subiektyw nej refleksji i sceptycznej bierności rów nież reto ryczn y dydaktyzm . D ydaktyzm ten i pew na sentencjonalność w ypow iedzi o parte są na tożsamości problem ów ew okow anych przez uczucia (np. problem niestałości uczuć opartych je ­ dynie o zachw yt nad urodą). Możemy śm iało pow tórzyć za Stanisław em Dobrzyckim , że „tożsam ość m otyw ów nie stanow i jeszcze o podobieństwie dwóch autorów lub zależności jednego od drugiego” 26. W tym przypadku chodzi jed n a k o zestaw ienie poetyk, które m ogłoby zaświadczyć o cza­ sowej zbieżności m odelu, a co za ty m idzie — potencjalnie Sępowe w ier­ sze zbliżyć do R enesansu. W przy pad k u au to ra erotyków chodziłoby także 0 coś w ię c e j: o um iejętność m ów ienia o sobie w kontekście czy za para­ w anem miłości.

Poezję obydw u autorów przesyca tożsam y m odel aksjologiczny. Bóg je s t sprzym ierzeńcem kochających i ostateczną in stancją m iłosnej sp ra­ w iedliw ości; fo rtu n a je st ślepa i nie należy jej zbytnio zaw ierzać: cnota 1 stateczność są przy urodzie niezbędne; śm ierć czeka na nas wszystkich i należy m yśl o niej przyjm ow ać spokojnie. Je d n a k to, co dookreśliliśm y jako św iat uczuć p rzy rozw ażaniach dotyczących au to ra erotyków, mo­ żem y zestaw iać chyba jedy n ie z elegijnym aspektem twórczości Kochanow ­ skiego. Sobótka o tw iera szeroką p erspek ty w ę możliwości zespolenia uczuć z n atu rą, z codziennym życiem. W szczerość m iłosnych uniesień opisyw a­ nych w e Fraszkach tru d n o głęboko uw ierzyć, jakkolw iek poeta zawiera w nich szereg w ażnych i niezaprzeczalnie praw dziw ych uogólnień. P oja­ w ia się podm iot zbiorowy, a to w yklucza indyw idualizow anie ro zp atry ­ w anych problem ów i zm ienia „ te re n ”, na którym rozgryw a się m iłosne przeżycie, ja k też tow arzyszące m u akcesoria. Fraszki są mało konkretne, często o p eru ją jed y nie pojęciow ym i ab strakcjam i — jak to obserw ow a­ liśm y w p rzyp adk u erotyków — chociaż tru d n o byłoby o nich powiedzieć, że ich głów nym tem atem je s t obezw ładnione miłością serce czy herm e­ tyczny św iat w rażeń, k tó ry izoluje podm iot m ówiący od potencjalnego odbiorcy w ierszy. Po eta mówi o całej gam ie uczuć, ale nie okazuje, że je przeżyw a. W ięcej indyw idualizm u odnaleźć m ożem y w Pieśniach. Ale i tam reflek sji o cnocie, o p rzem ijaniu i uzależnieniu od miłości tow arzy­ szy ew okow anie bardzo rozległych i k on kretnych kontekstów . W Ele­

giach cały d ram a t dochodzi do głosu na obszarze osobistych przeżyć, choć

dzieje się to w sposób dość skonw encjonalizow any. Dobrzycki, analizując szczegółowo Pieśni, w yodrębnia trz y fazy opisyw anych uczuć.

Podkreś-25 S. D o b r z y c k i . „ P ie śn i” K o c h a n o w s k ie g o . K raków 1906 s. Podkreś-25. 28 T am że s. 10.

(15)

D W A M O D E L E L I R Y K I M I Ł O S N E J 103

la, że w ich zarysow yw aniu poeta, w zorem elegików rzym skich, nie p rze­ dstaw ia chw il przejściow ych, nie sublim uje odcieni: „T akich pieśni, k tóre by nam pokazyw ały uczucia budzące się, nie m a n ieste ty m iędzy e ro ty ­ kam i K ochanow skiego” 2\ To tw ierdzenie należy oczywiście rozciągnąć także na elegie.

Z bardzo rzadkim i w yjątk am i m iłość u K o ch a n o w sk ieg o je s t k o n - w en cyon aln a, ogólnikow a, taka jak u w szy stk ich (przyn ajm n iej u

p oetów starożytnych); jego kochanki, z w y ją tk ie m jed n ej żony, to są im iona bez k ształtu i treści, jego m iło ścią są skargi i w e s t­ ch n ien ia bez zdarzeń 27.

W obliczu w cześniejszych refleksji, dotyczących w ierszy z ręk op isu Zamoyskich, n ietru d n o zauw ażyć uderzającą zbieżność w operow aniu tożsam ym m odelem m iłosnej poezji. Ze w zględu na m ożliwość odw ołania się do szczegółowych studiów M ieczysława B rah m era 28 czy Jad w ig i K o­ tarskiej 29 nie w arto chyba w ty m m iejscu rozw odzić się n ad podobień­ stw em topiki i m etaforyk i K ochanow skiego oraz a u to ra erotyków z ręk o ­ pisu Zam oyskich. Problem opisyw ania k o b iety i uczuć m ożna uogólnia­ jące zam knąć w obrębie poetyki p etrark istow sk iej.

A utor w ierszy z rękopisu Zam oyskich sp raw ia w rażenie człowieka, który głębiej — może bardziej reflek sy jn ie — rozw aża problem miłości niespełnionej. Nie stanow i ona dla niego tylko w zorca i literackiego za­ dania, ale isto tn y życiowy problem , a b strak cy jn ie ujęte, choć praw do po ­ dobnie subiektyw nie przeżyte, d o św iad czen ie30. W ew nętrzne skom pliko­ w anie sem antycznej płaszczyzny om aw ianych w ierszy d aje się zauw ażyć chociażby w zw iązku z problem em , jak im jest m ożliwość w yleczenia się ze zbyt natrętnego, bolesnego uczucia. F atalizm uczucia zdaje się p rzy ­ bierać inne rozm iary, niż m a to m iejsce w poezji m iłosnej K ochanow ­ skiego. O ile autor elegii pró b u je się z miłości — w zorem O w idiusza — w yleczyć szukaniem now ych p rz y g ó d 31, o ty le b o h a te r erotyków z r ę ­ kopisu Zam oyskich w idzi ra tu n e k jed y n ie w odw ołaniu się do śm ierci — paradoksalnie w iernej, złowrogo obecnej, a jed n a k w dziw ny sposób m u

27 S. T a r n o w s k i . Jan K o c h a n o w s k i. Cyt. z a : D o b r z y c k i, jw . s. 89. 28 M. B r a h m e r. P e t r a r k i z m w p o e z j i p o ls k iej. K raków 1927.

29 J. K o t a r s k a . P e t r a r k i z m w p o e z j i p o ls k ie g o b aroku i renesansu. W: S tu d ia staropolskie. W rocław 1980.

30 P etrark istow sk a zasada kunsztu i żarliw ości zn a la zła tu — jak s ię zd aje — sw o je sp ełn ien ie (por. W. T a t a r k i e w i c z . Historia e s t e t y k i . T. 3. W rocław 1967 s. 15.

31 J. K o c h a n o w s k i . Elegii ksiąg czw oro. P rzeł. L. S taff. W arszaw a 1955.'

(16)

104 I K E N A S Z C Z Y T K O W S K A

bliskiej ... 32. Ten. aspek t poetyckiego m yślenia zbliża au tora wierszy z rękopisu do tw ó rcy R y tm ó w — M ikołaja Sępa Szarzyńskiego.

K ochanow ski, m ów iąc o tym , że się zakochał, że w alczył o uczucie, że je zdobył, stosunkow o słabo u w y d atn ia fak t ostatni. B rak tej erotyce ero tycznych sy tu a c ji — podobnie ja k to m a m iejsce w w ierszach z rę ­ kopisu Zam oyskich. W sytuacji, gdy ani o kobiecie, ani o uczuciu, ani o zdarzeniu erotycznym poeta nie m a w iele do pow iedzenia i w sum ie m ar­ tw i się jed y n ie w łasnym przeżyw aniem i rozw aża w łasne m arzenia — poezja tak a je s t po pro stu reflek sją czy m ed ytacją i term in „erotyka” n a d a je jej m ało uzasadniony pod tek st o specyficznym sm aku. Dopiero zestaw ienie ty ch w ierszy z ero ty k ą ludow ą czy na przykład barokow ym i ero ty k am i M orsztyna pozw ala jaśniej uzm ysłowić sobie ich charakter. To, że w św iecie poezji zaw artej w rękopisie praktyczn ie nic się nie dzie­ je, że niem al w szystko jest intencjo naln e i leży w sferze pragnień, znaj­ d uje Zaskakujący rezonans w liryce K o chanow skiego33. Używ am słowa „rezo n an s” ze św iadom ością tego, że poezja Kochanowskiego jest wcześ­ niejsza, ale specyfika rozw ażań, sy tu u jący ch au to ra erotyków na t l e poezji J a n a z C zarnolasu decyduje o tego rodzaju iluzorycznych odnie­ sieniach.

Z nam ienne jest także to, że w reflek sy jn y ch um ysłach obydw u poetów tak m ało m iejsca zajm u je p r z y r o d a 34. W eroty kach pojaw ia się ona głów­ nie w postaci odw zorow ań z poezji K atu lla czy Owidiusza, m iłosny św iat K ochanow skiego n ato m iast rozbudow uje się w k ieru n k u swoiście poję­ tego n a tu ra liz m u Sobótki.

Nie sposób nie zauw ażyć, że w w ierszach z rękopisu Zam oyskich m i- m etyzm jest niem al św iadom ie zanegow any. Poeta odcina się od rze­ czyw istości poprzez zanurzenie w świecie abstrakcji, b rak codziennych zdarzeń a n a w e t realió w dotyczących sy tu acji m iłosnych, brak przyrody. O statn ia cecha sy tu u je tę poezję antagonistycznie nie tylko względem pe- trark istow skiego wzorca, ale także jego rodzim ej, polskiej w e r s ji3!,

12 Por. J. K o t a r s k a . P o e ty k a p o p u la r n e j l i r y k i m i ło s n e j X V I I w i e k u w Polsce. G d ań sk 1970 s. 38.

33 Por. D o e r m a n, jw . s. 58— 59. O dnośnie do pocałunku: „Ten m om ent ero­ ty czn y u jm u je K och an ow sk i ty lk o d w a razy: n ajp ierw w ła ciń sk im epigram ie [...] drugi raz o ry g in a ln ie, po sw ojsk u , w S o b ó tc e ”.

34 D o e r m a n, jw . s. 60.

55 Por, K o t a r s k a , jw . T en a ren esan sow y w alor poezji zdaje się nas zbliżać ku k on statacjom G o len iszczew a -K u tu zo w a , który tw ierd ził, że autor tych w ierszy b y ł pod w p ły w e m p o etó w k oń ca X V I w iek u , poezji, „w której, podobnie jak w sztu k ach p la sty czn y ch d ały znać o sob ie od stęp stw a od realistyczn ego przeżyw ania św ia ta , sta n o w ią ce za p o w ied ź baroku” (I. N. G o l e n i s z c z e w - K u t u z o w . O d ­

r o d z e n ie w ł o s k i e i l i te r a tu r y s ł o w i a ń s k i e w i e k u X V i XVI. W arszaw a 1970 s. 386).

(17)

D W A M O D E L E L I R Y K I M I Ł O S N E J 1 0 5

R efleksyjna liry k a K ochanowskiego, p rzetw arzająca m ate ria ł osobis­ tych dośw iadczeń w przeżycie ponadindyw idualne, je s t oczywiście po­ rów nyw alna z lirycznym i, niem al elegijnym i w ierszam i z rękopisu. J e d ­ nakże owa niespełniona ero ty k a w iedzie swego a u to ra przez podglebie tradycy jnej topiki w stro nę nieco odm iennej refleksji, niż reflek sja K o­ chanowskiego, bardzo nam dzisiaj bliskiej, choć chyba nie do końca n a ­ zwanej, opartej o sym bolikę nadśw iadom ości. Po eta — mimo że jeszcze nieufny i nierozum iejący — podśw iadom ie w y b iera w łaściw y bo m ogący m u pomóc kierunek. Nie w świecie iluzorycznych praw d, ale w świecie ducha i jego w artości szuka przezw yciężenia w łasnego niepokoju i nazw y dla siły, k tó ra każe ufać, choć nie m a nadziei...

W adaptacji p etrarkistow skiego w zorca K ochanow ski — ja k się w y ­ daje — poszedł drogą dosyć typow ą, ch arak te ry sty c z n ą dla „w łoskiej poe­ zji dworskiej [po 1550 roku], przez k tó rą [polscy petrarkiści] odbierali P e tra rk ę ” 30. Drogę tę sugerow ała m u jego zrów now ażona, sceptyczna, nieco ,,m ontaigne’ow ska” m entalność. W idoczny je s t zatem b u n t p rze ­ ciwko zniew alającej sile miłości, k tó ra — za sp raw ą prow ansalskiej za­ sady donoi — pozbaw iała b ohatera, uw ikłanego w uczucie, w oli i niejako godności. Tak więc K ochanow ski z jed nej stro n y p rag n ą ł — ja k in n i — „um ierać z m iłości”37, z drugiej — w iedziony in sty n k tem rodzim ej k u ltu ry — szukał zaspokojenia w zm ysłowej radości, bądź też (co istotniejsze) w szukaniu miłości innego rodzaju. P o trzebę m iłości m ałżeńskiej, o partej na szacunku i zaufaniu, na w ierności i wzajem ności, u zew nętrznił już w ele­ giach (w księdze trzeciej), zaś o stateczną jej realizację stanow i Sobótka. Rodzinne uczucie ożyw ia także Treny.

Obydwaj poeci bardzo pragnęli przekonać czytelnika o szczerości sw o­ ich słów i przeżyć, jednakże w łaśnie w ty m m iejscu chyba rozchodziły się ich drogi szczególnie w yraziście. W przy p ad k u bow iem poety czarno­ leskiego dom inow ała — w zw iązku z ty m p ragnieniem — chęć skom uni­ kow ania się z czytelnikiem , z czego pow stała poezja p rze jrz y sta i łatw o przysw ajalna, a u to r zaś w ierszy z rękopisu Zam oyskich p rag n ą ł ep a to ­ wać czytelnika udziw nieniam i, g rą ab stra k cji i k o n tra s tó w 38. Od stro n y odnosi się do sw o iście rozum ianego m an ieryzm u, lu b u jącego się w abstrak cyjn ości, dążącego do introw ertyzm u, aiek ta cy jn eg o n ap ięcia i sk om p lik ow an ia. O m a n ie-ryzm ie Sępa por. J. B ł o ń s k i . M. Sęp S z a r z y ń s k i a p o c z ą t k i p o ls k ie g o b a r o k u , K raków 1967 s. 254—255.

38 Por. B ł o ń s k i , jw . s. 234.

37 Por. chociażby d w u w iersz z Elegii X I I K sięgi:

W ielu do grobu m iłość zep ch n ęła szalon a N iech i mój cień do tego p rzyłączy się grona.

38 J. P e l c . Jan K o c h a n o w s k i w d z i e ja c h li te r a tu r y p o ls k ie j od X V I do p o ł o w y

(18)

1 0 6 I R E N A S Z C Z Y T K O W S K A

sty listy k i linia rozw oju tej poezji w iedzie w kieru n k u nowej składni, bę­ dącej w yrazem psychologicznego skom plikow ania podm iotu zapatrzone­ go w swe, jakże ludzkie, doznania i problem y. W iersze z rękopisu — tak zbieżne z R y tm a m i Szarzyńskiego pod w zględem w arsztatow ego skom pli­ kow ania 39 — in try g u ją czytelnika dy nam iką w ew nętrznych spięć, spę­ tanego, niedokonanego działania. Połączenie kunsztu z żarliw ością zbliża je bardziej do zasad P e tra rk i niż do konw encji, w jak ą naśladow cy II

C anzoniere przekształcili jego m odel poezji m iłosnej. N aw et z rodzim ą

w ersją poezji m iłosnej w iersze te nie m ają zbyt w iele wspólnego. B rak w nich rzeczyw istości, codziennych zdarzeń, przyrody, zmysłowości i r a ­ dosnych u niesień p o p arty ch jędrnością języka. Sw oista trzeźwość, k ry ty ­ cyzm w podejściu do kobiety zdaje się prow adzić au to ra erotyków do niepokoju i w ew n ętrzn y ch konfliktów . Pożąda bow iem zarów no ideali­ zującej miłości, ja k zm ysłow ych „spełn ień ” ; fra p u je go kobiecy ideał („Łaskaw e duchy śle Bóg w piękne ciała” [57]), choć jednocześnie wie, że w ielbiona k obieta w cale doń nie dorasta. Poza tym m a świadomość grzechu — dręczącą, choć oględnie w erbalizow aną: bo piękność „coś m i­ lej, niźli Boga, serce chw ali” ... [70]. K ochanow ski z tych rozterek w y ­ szedł obronną ręk ą — w y b rał in n y m odel miłości, miłość m ałżeńską, któ ­ ra daw ała m u i spokój, i zaspokojenie. Być może w iersze z rękopisu Za­ m oyskich o b razują jak iś etap podobnych poszukiw ań. Niewykluczone także, iż owo „p ętan ie erosa” 40 naprow adziło a u to ra na drogę miłości Bożej, której w yrazem są R y tm y .

TOŻSAM OSC WZORCA — PO D SUM O W AN IE A N A LO G II ZACHO DZĄCYCH N A PŁA SZC ZY ŹN IE W IERSZY M IŁOSNYCH

We w szelkiego ty p u studiach porów naw czych należy mieć pełną św ia­ domość tego, że analogie są niekiedy spraw ą przypadku. Nazwiska i ty ­ tu ły może łączyć jed y n ie to, co D oerm an nazw ał „ch arakterystyczn ą toż­ sam ością” **'. Jed nakże sam zw rot w k ieru n k u tej czy innej poetyki jest znam ienny. Zaśw iadcza bow iem o arty sty cznych gustach, aspiracjach,

39 Por. w stęp J. K rzyżanow sk iego do w yd an ia: M. S ę p S z a r z y ń s k i . R y t m y

ab o w i e r s z e pols kie .

40 E. P a n o i s k y . S p ę t a n y Eros. P r z y c z y n e k do genealo gii „Danae” R e m b r a n d -

ta. W: S tu d i a z h is to rii sz tu k i. W arszaw a 1971. Por. tak że in teresu jące ze w zględu

na su gerow an ą a n alogię Studium R u ch n e o p la to ń sk i i M ichał A n io ł (tamże) oraz:

N e o p la to ń s k i ruch w e F lo rencji i w p ó łn o c n y c h W łoszech. B a n d in elli i Tycja n.

(tam że). Jed n ak że n eop latoń sk i k on tek st w ie r sz y z rękopisu Z am oyskich i R y t m ó w — to tem a t do odrębnej, obszernej pracy.

(19)

D W A M O D E L E L I R Y K I M I Ł O S N E J 107

choć niekiedy tylko o modzie. W przy p ad ku zarów no Kochanowskiego, jak i au to ra w ierszy z rękopisu Zam oyskich zależność i w pływ lite ra tu ry antycznej, m aniery petrarkistow skiej oraz — pośrednio — prow an sal- skiego m odelu poezji m iłosnej zostały dość szeroko udow odnione. W ty m m iejscu w y pada więc w ykazać jed y nie „ c h ara k te ry sty c z n ą tożsam ość” w korzystaniu ze w spólnego źródła.

Typow ym ornam entem ich w ierszy jest m itologizow anie. Jed n ak że m am y tu ta j do czynienia z dość dużą pow ściągliw ością w w yk o rzy stan iu

m itologicznych schem atów obrazow ania, chociaż — jako podstaw ow y

wzór — W enus, Nemezis czy N arcyz także się p o jaw ia ją w raz z sy tu a c ­ jam i ew okow anym i przez swe imiona. N ależy jed n a k podkreślić, że w w ierszach z rękopisu Zam oyskich brak znam ion m ariażu chrzęści jańsk o-

-mitologicznego. Opinią w yrażoną przez Felicyana w odniesieniu do

R y tm ó w Szarzyńskiego m ożna więc śm iało scharak teryzow ać także ero­

tyki:

U niego n ie spotyka się n a w et tego, co w ow y m cza sie n ie raziło nikogo, a m ia n o w icie: ow ej m iesza n in y pojęć ch rześcija ń ­ skich z pogańskim i — ow ych w N ieb ie J o w iszó w , na H elik o n ie Ś w ięty ch P ańskich, a w otch łan iach C erberów i C haronów p ospo­ łu z Czartami. Bo n a w et i w dw óch p oezyach m iłosn ych , k ied y w yją tk o w o stare bogi napotykam y, n ie p lącze on b yn ajm n iej

sacra profanis [...]. W ięc, jak w id zim y , bardzo się on tu od K och a­

n ow sk iego odróżnia [...] 42.

Ze sposobem w prow adzenia m itologicznych postaci wiąże się m etoda parafrazy i transpozycji m otyw ów . Z arów no u Kochanow skiego, ja k i u au tora erotyków jest ona dość swobodna, oszczędna, m itologizow anie w y ­ korzystane jest raczej jako podkład do rozw ijania w łasnych pom ysłów niż jako hołd złożony bóstw u im itatio. O erotykach, któ re przy p isu je Szarzyńskiem u, G rabow ski mówi:

[...] tam , gdzie nie przekłada d o sło w n ie, przerabia orygin ał n a j­ d ow oln iej, jakby na to sobie n igd y n ie p o zw o lił K och an ow sk i; za to, gdzie orygin ał tłu m aczy, id zie tam za nim sło w o w słow o, co znow uż rządkiem jest u K och an ow sk iego. T en w p oetach sta ­ rożytnych m a źródło n atch n ien ia, bierze od n ich m y śli p rzew o d ­ nie, ubiera je n astęp n ie w szatę m o w y p o lsk iej. S zarzyń sk i p o ­ słu gu je się autoram i k lasyczn ym i, żeb y pobudzić w ła sn ą w y o b ra ź­ nię. I staje się to coraz w yraźn iejszym , szczególn iej w m iarę roz­ w oju jego talentu [...]. D la K och an ow sk iego p oezya starożytn a b y­ ła celem , Szarzyńskiem u — słu ży ła tylk o jako ś r o d e k 43.

i! F e 1 i c y a n [F. F aleński], M ik o ła j S ę p S z a r z y ń s k i . „ A ten eu m ” 23:1881 t. 3 s. 197—221.

(20)

1 0 8 I R E N A S Z C Z Y T K O W S K A

Nie m ożna także m ówić o niew olniczym naśladow aniu m etody twórczej, choć w ty m w yp ad k u w grę w chodzi rów nież w arsztato w a nieum iejętność.

Ż aden z om aw ianych poetów nie stw orzył cyklu poetyckiego, k tóry w koncepcji elegików rzym skich stanow ić m iał całość o partą na zw artej kom pozycji sy tu acji psychologicznej. Założeniem było ukazanie miłości trag iczn ej: od obfitującego w ro zterk i i nadzieje początku, przez ukazanie kró tk ich chw il szczęścia, aż po tragiczne rozstanie, zw iązane z rozgory­ czeniem i zło rzeczen iam i44, O bydw aj poeci dali próbę takiego zbioru.

Zasługą K ochanow skiego je s t chęć zm odyfikow ania m odelu miłości, u zew nętrzn iona w trzeciej księdze Elegii jako koncepcja miłości odwza­ jem nionej. M odyfikacja św iadczy o teorety czny m przysw ojeniu sobie an ­ tycznego wzorca.

O bydw aj poeci przesycili sw ą eroty k ę znam iennym egotyzm em , każą­ cym skupić się n a w łasnym przeżyciu i patrzeć na kochankę oraz jej m ało zindyw idualizow aną, skrom nie opisaną postać i osobowość przez p ry zm a t w łasnej rozterki.

W p rzy p ad k u K ochanow skiego linia rozw oju poezji m iłosnej wiedzie dalej — w k ieru n k u poezji czarnoleskiej i nieegotycznej Sobótki, aż po przekształcenie m iłosnych w rażeń w analizę uczuć rodzinnych.

P ropercjuszow ska elegia, prow adząc ku erotykom pisanym w duchu K atulla, sprow okow ała bezpośredniejsze opisyw anie uczuć. Idąc tym tro ­ pem, K ochanow ski — na etap ie P ieśni i Fraszek — zdecydow ał się pozacie­ rać ślady n a zb y t jaw nego m im etyzm u i przylegania osobistego życia do pi­ sanych w ierszy. S tąd otrzym aliśm y poezję pozornie uogólnioną, m ało oso­ bistą. Z drugiej zaś stro n y w idzim y, ja k świadomość tw órcza drążyła i przystosow yw ała, przekształcała życie w m ateriał literacki. K atullow a m e­ toda pisania w ierszy krótkich, niestroficznych, dotyczących miłości nie­ szczęśliwej, surow ej i głębokiej bardzo urozm aiciła zarów no stylistyczny, ja k i sem antyczny w y m iar poezji polskiej, dla której była wzorem. W łaś­ nie ów rodzaj stanów em ocjonalnych — w yraz nastrojó w depresyjnych po zaw odzie sercow ym (stosunkow o słabo — za spraw ą spokojnej i zrów ­ now ażonej m entalności — uzew n ętrzn io n y przez Kochanowskiego) pod piórem a u to ra erotyków został doskonale pogłębiony. W recepcji K atullo- wego w zorca K ochanow ski poszedł w k ieru n k u łagodzenia w spom nienio- wości i opisu w zruszeń przygnębiających. S kupił się także na uogólnionej refleksji. O statecznie uw ażany jest on za poetę podchodzącego do staro ­ ż y tn y ch z w iększym szacunkiem , niż m a to m iejsce w sposobie parafrazo ­ wania, jak im posłużył się a u to r erotyków . Po eta czarnoleski mocniej też naw iązyw ał św iatopoglądem kreow anego b o h atera do filozoficznych w y­

(21)

DWA MODELE LITÏYKT MIŁOSNEJ 109

znaczników w ykorzystyw anej poezji a n ty c z n e j45. Po fascynacji w zoram i rzym skim i idealizującą miłość w y rażał językiem p etrarkistów , by z cza­ sem „z rezonera w stylu P e tra rk i stać się psychologiem ” 46. W ówczas s ta ­ rał się po niepow odzeniach miłości dojść do rów now agi w ew nętrznej przez skupienie i refleksję. W tym celu ponow nie zw rócił się do elegików. Ten najbardziej d ram atyczny m otyw ścierania się z sam ym sobą, autoanalizę i autosugestię rów nie w yraziście obserw ow ać m ożem y w poezji z ręk o pi­ su Zam oyskich. T em atyka osobista i odejście od m oralistyczno-dydaktycz- nego stylu do przedstaw ieniow ego sty lu liry k i reflek sy jn ej o w alorze opartych na autop sji przem yśleń, są zdobyczą uw iecznioną we Fraszkach. Stąd już niedaleka droga do horacjańskiej ody reflek sy jn ej, k tó ra — obok poezji biesiadnej — w ykrystalizow ała się jako ty p odrębny, by to w a­ rzyszyć pow staw aniu poezji czarnoleskiej, poezji życia rodzinnego, S o ­

bótki. Horacjanizm , jako sposób na życie i uogólniona w iedza o nim,

urozm aicał poezję m iłosną świadom ością zm ienności losu i podbudow yw ał coraz bardziej chrześcijańską nadzieję p rzekonaniem o konieczności po­ szukiw ania drogi, k tó ra m ogłaby w m iarę prosto i spokojnie zaw ieść czło­ wieka do celu wędrów ki. Z ty m poszukiw aniem łączył się nowy, lako­ niczny styl, w yrażający życiowe p raw d y w sposób zw arty i uogólniony, choć niekiedy p a te ty c z n y 47. W p ersp ek ty w ie horacjanizm u m oglibyśm y szukać powiązań m iędzy ero ty k am i z rękopisu Zam oyskich a R y tm a m i M ikołaja Sępa Szarzyńskiego — w swoiście k reacy jn ej postaw ie podm iotu mówiącego, w tożsam ej koncepcji biernego i reflek syjnego b o h a te ra od­ najd ując sporo w iele m ów iących analogii.

ROZSZERZENIE PER SPEK TY W Y POR Ó W N AŃ — R Y T M Y M IK O ŁA JA SĘ PA SZA R ZY Ń SK IEG O

I EROTYKI Z R ĘK O PISU ZAM OYSK ICH

JAKO M ATER IAŁ DO ZESTAW IEŃ Z PO EZJĄ K O CH ANOW SKIEGO

Przypisanie om ówionych erotyków Szarzyńskiem u pozw oliłoby na przeprow adzenie porów nania z poezją K ochanow skiego na znacznie szer­ szej płaszczyźnie. Nie chodzi tu ta j o narzucanie wcześniej już lansow a­ nego poglądu o renesansow ości poezji Sępa 48, ale o w ykazanie bogactw a, w szechstronności zainteresow ań poetyckich i literackiej spraw ności autora.

46 G r a b o w s k i , jw . s. 103.

46 S. W i n d a k i e w i c z. Jan K o c h a n o w s k i. K raków 1930.

47 Por. T. S i n k o. P r o b l e m y S ę p o w e . W: S tu d i a staropols kie. K s ię g a p a m i ą t k o ­

w a ku czci A le k s a n d r a Bru ckn era. K raków 1923 s. 445.

48 S ygn alizow an e różnice m ięd zy p oezją m iłosn ą K o ch a n o w sk ieg o a erotykam i z rękopisu raczej oddalają te ostatnie od R en esan su p olsk iego niż z n im łączą.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niezwykłą rolę twórczości Jana Kochanowskiego w dziejach poezji potw ierdza bowiem również fakt, że kilka drobnych w ierszy i kilka fragm entów poetyckich, w

(We translated this and other questions from Russian and did not edit them.) – Do you really know the home address of at least one person who partici-.. pated in the recent theft

Na "umeblowanie" celi składały się: rozkładane łóżko, które w czasach przedwojennych bywało na dzień chowane w ścianę, lecz wówczas w takiej celi przebywał

Rzetelnie opracowana pod względem naukowym monografia miasta, obok tego, że stanowi istotną podwalinę postępu naukowego w dziedzinie historii, przyczynia się także

This article proposes health index and risk assessment models for asset management at the operational and tactical levels with a case study of GIS operating under tropical

A gdy zobaczysz Centaura pośrodku niebieskiej drogi, [875] gdy o tyle oddala się od wód eojskich, o ile zbliża się do zachodu, i jeśli jego ramię okryte jest z góry chmurą, a

Twierdzenie o Jakości Życia Tej Samej Liczby Ludzi, lub J: Jeśli w wyniku obu z dwóch możliwych wyborów naszych działań będzie żyła taka sama liczba ludzi,