• Nie Znaleziono Wyników

Od żartu do anegdoty : komiczne aspekty pamiętników wojennych XVII wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Od żartu do anegdoty : komiczne aspekty pamiętników wojennych XVII wieku"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Tomasz Ślęczka

Od żartu do anegdoty : komiczne

aspekty pamiętników wojennych

XVII wieku

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 14, 113-128

2008

(2)

TtAWS

Seria XIV 2008

Tomasz Ślęczka

Od żartu do anegdoty. Komiczne aspekty

pamiętników wojennych XVII wieku

1. U stalenia wstępne

P

rzed m iotem m oich rozważań będzie w stępna analiza elem entów kom icznych, ujawniających się na kartach siedem nastow iecznych polskich pam iętników w o ­ je n n y c h 1. Przez kom izm rozum ieć będę

właściwość charakterystyczną dla pew nych konfiguracji zjawisk spoty­

k anych w życiu lub p rz ed sta w ian y ch p rzez sztu k ę, w y w ołującą u o b se r­

w atora, mogącego być rów nocześnie uczestnikiem lub sprawcą takich konfiguracji, reakcję w postaci śm iechu i wesołości wykluczającą zarazem silne em ocje negatyw ne2.

N ie je st to, rzecz jasna, jed y n a definicja tego zjawiska, funkcjonująca w obiegu na­ ukow ym , je d n a k biorąc pod uwagę rozm aitość koncepcji, wyjaśniających (czy raczej: usiłujących wyjaśnić) istotę kom izm u, poprzestać wypada na jed nej, której bezsporną zaletą je st zwięzłość oraz prostota. N ie m iejsce też tutaj na om aw ianie poszczególnych teorii; zresztą rzetelny przegląd stanu badań w tej dziedzinie znaleźć m ożna w niedaw ­ no w znow ionej i zaktualizowanej pracy D anu ty B uttler3 oraz książce Beaty G rochali4.

1 O kreślenie „pam iętniki w o jen n e” m a tu czysto porządkujący charakter, z jeg o zakresu nie wyłączam diariuszy ani innych fo rm literatury pam iętnikarskiej.

2 Słownik terminów literackich, red. J. Sławiński, W rocław 1988, s. 230.

3 Z ob. D . Buttler, Polski doim p językoivy, W arszawa 2001, s. 7 i nast. oraz X II-X III.

(3)

114 Tomasz Ślęczka

W ironii w idzieć z kolei będziem y zadom ow iony w tradycji retorycznej tro p 5, ja k pi­ sał M irosław Korolko, „uw ydatniający przeciw ieństw o sem antyczne rzeczy wyrażanej słow am i”6. W praw dzie ironia jak o kategoria stylu oraz — szerzej — kategoria estetycz­ na doczekała się w spółcześnie wcale obfitej bibliografii, to je d n a k z uwagi na niespor- ność tego tro p u na tle tradycji bardziej szczegółowe rozw ażanie istoty ironii nie wydaje się ani konieczne, ani pożądane. D oniosłe znaczenie m a rów nież fakt, iż posługujący się tym tropem autorzy sięgali po niego jako po środek pochodzący z arsenału chw ytów retorycznych, pow szechnie znany i ceniony. M ożn a od razu zasygnalizować, że ironia w dziełach naszych pam iętnikarzy będzie poza nielicznym i przypadkam i pełniła fu n k ­ cje satyryczną, czasami przechodząc w gorzki sarkazm.

W ybór siedem nastego stulecia nie je s t przypadkowy. Pozwala ogarnąć całkiem zna­ czącą ilość tekstów (choć z pew nym i ograniczeniam i), traktujących o tych sam ych wydarzeniach. Z e w zględu na liczbę konfliktów, w jak ich obywatele Rzeczypospolitej m ogli brać udział, w iek XVII dostarczał znacznie więcej sposobności do wykazania się m ilitarnym i przewagami niż na przykład znacznie pod tym w zględem „spokojniejsze” (przynajm niej w polskiej sytuacji) osiem naste stulecie.

2. Przegląd źródeł

Spośród stosunkowo znacznej liczby pamiętników, które m ożna uznać za wojenne, wybrałem te, które doczekały się nowoczesnych krytycznych lub przynajmniej popular­ nonaukowych edycji. Zdecydowałem się też mniej uwagi poświęcić najbardziej chyba znanym — a co za tym idzie, najbardziej naukowo wyeksploatowanym — tekstom Jana Chryzostom a Paska7 oraz Samuela i Bogusława Maskiewiczów8, odsyłając raczej do doko­ nanych ju ż ustaleń. N atom iast pozostałe utwory nie stały się pow odem powstania choćby zbliżonej wielkością bibliografii, dlatego też w nich przede wszystkim szukałem podstawy materiałowej m ych badań. Rzecz jasna, wskutek przyjętych założeń nie rości sobie ona pre­ tensji do kompletności (przekraczałaby zresztą wtedy znacząco ramy artykułu), niemniej jed nak nie wydaje się, by szerzej zakrojona kwerenda była w stanie znacząco odm ienić m e

ustalenia; różnice mogłyby dotyczyć raczej skali zjawiska, nie zaś jego samej zasady. Podstawę m ateriałow ą m ych badań stanowią dzieła następujących autorów : Stani­ sława N iem ojew skiego9, Stanisława Ż ółkiew skiego10, Sam uela i Bogusława M

askie-5 Z naszego p u n k tu w idzenia nie m a specjalnego znaczenia rozstrzyganie problem u, czy ironia je s t tro p em czy figurą; nie przesądzając o tym , będziem y traktow ać ją ja k trop.

6 M . Korolko, Sztuka retoryki. Przewodnik encyklopedyczny, W arszawa 1990, s. 105.

7 Z ob. m . in. J. Rytel, „Pamiętniki” Paska na tle pam iętnikarska staropolskiego, W rocław 1962.

8 Z ob. M . Bauer, Obraz państwa moskieivskiego i jego mieszkańców w pamiętniku Samuela Maskieuńcza, „N apis” seria 12: Krwawy świt, mroczny dzień..., 2006, s. 171-182. Tam dalsza bibliografia.

9 Z ob. S. N iem ojew ski, Diariusz drogi spisanej i różnych przypadkóiv pociesznych i żałosnych prowadząc córkę

Jerzego M niszka, Marynę, Dymitrowi Iwanowiczowi w roku 1606, opr. R. Krzywy, Warszawa 2006.

(4)

O d żartu do anegdoty. K om iczne aspekty pam iętników w o jen n y ch X VII w ieku 115

w iczów 11, Józefa B udziły12, Filipa, M ichała i Teodora O b u ch ow iczów 13, Jana C h ry zo ­ stom a Paska14, M ikołaja Jem iołow skiego15, Jan a Poczobuta O dlanickiego16, Stanisława D ruszkiew icza17, Jana C edrow skiego i Jana Floriana D robysza Tuszyńskiego18, M arci­ na Kątskiego19, M ikołaja Dyakowskiego20 i Aleksandra Skorobohatego21. N ie wszystkie one w rów nym stopniu nadają się do wyzyskania, niem niej je d n a k na ich podstawie m ożna pokusić się o wyciągnięcie pew nych, w stępnej oczywiście natury, wniosków.

N adm ienić wreszcie wypada, że — co w końcu wydaje się oczywiste — nie wszy­ scy autorzy cechują się zbliżonym choćby poczuciem h u m o ru ; dla niektórych w ojna okazuje się na tyle pow ażnym zajęciem, że naw et lekkie zabarwienie narracji akcenta­ m i hum orystycznym i okazuje się czystą niem ożliw ością (jak było w przypadku Jana C edrow skiego, M arcina Kątskiego i Aleksandra Skorobohatego), pozostałych autorów różni zaś natężenie tych akcentów.

3. Żarty i dowcipy

3.1. Ironiczne ok reślen ia „ m ęstw a” sw oich

Najczęściej spotykaną postacią ironii je s t jej klasyczne zastosowanie, wyrażające się w w ykorzystyw aniu pozytywnych, pochw alnych określeń w zestaw ieniu z zachowa­ niam i o diam etralnie odm iennym charakterze. N a ogół będziem y natykali się na okre­ ślanie postaci tchórzliw ych lub tylko nieudolnych bohaterskim i epitetam i.

Jem iołow ski w spom ina pospolitaków, którzy po beresteckiej w iktorii od razu w y­ m ówili królowi służbę, dowodząc, iż w edle prawa pow inni są m u jed yn ie dwa dal­ sze tygodnie służby. Pam iętnikarz potępia taką postawę, sam o praw o krytykuje, zaś korzystających z niego żołnierzy ironicznie nazywa „m iłośnikam i R zeczypospolitej”22.

11 Z ob. Pamiętniki Samuela i Bogusława Kazimierza Maskiewiczów, opr. A. Sajkowski, W rocław 1961. 12 Z ob. J. B udziło, Wojna moskiewska wzniecona i prowadzona z okazji fałszywych Dymitrów od 1603

do 1612 r., opr. J. B yliński,J. D ługosz, W rocław 1995.

13 Z ob. Pamiętniki Filipa, Michała i Teodora Obuchowiczów (1630-1707), red. A. R achuba, opr. H . Lule- wicz, A. R achuba, Warszawa 2003.

14 Zob. J. Pasek, Pamiętniki, opr. W. C zapliński, K raków 1979.

15 Z ob. M . Jem iołow ski, Pamiętnik dzieje Polski zawierający, opr. J. D zięgielew ski, W arszawa 2000. 16 Zob. J. W. P oczobut O dlanicki, Pamiętnik, opr. A. R achuba, Warszawa 1987.

17 Zob. S. Z . D ruszkiew icz, Pamiętniki 1648-1697, opr. M . Wagner, Siedlce 2001. 18 Zob. Dwa pamiętniki z X V I I uńeku, opr. A. Przyboś, W rocław -R zeszów 2006.

19 Z ob. M . Kątski, Diariusz uryprauy imedeńskiej króla Jana III u> roku 1683 przez Marcina Kątskiego kasz­

telana lwowskiego, generała artylerii koronnej spisany, opr. B. K rólikowski, L ublin 2003.

20 Z ob. Dyaryusz wideńskiej okazyji Jmci Pana Mikołaja na Dyakowcach Dyakowskiego podstolego latyczew-

skiego, o p r.J. Kosiński, J. D ługosz, W arszawa 1983.

21 Z ob. A. Skorobohaty, Diariusz, opr. T. Wasilewski, Warszawa 2000. 22 M . Jem iołow ski, Pamiętnik. .., op. cit., s. 85.

(5)

116 Tomasz Ślęczka

Identyczny zabieg stosuje i później, kiedy to negatyw nie ocenia Tatarów, form alnie sojuszników podczas w ojny ze Szwedam i w 1655, którzy odm ów ili udziału w walce „świętem się jakim si sw oim wym awiając, że posiłku żadnego w święto dawać się nie godziło, osobliwi ś w i ę t o s z k o w i e [podkr. T. Ś .]”23. Efekt krytyczny osiąga poprzez typową dla ironii pozorną pochw ałę oczywiście negatyw nie ocenianego postępow a­ nia24. D o tak stosowanej ironii przyjdzie m u jeszcze sięgać niejednokrotnie25. Ponadto zauważyć należy w ykorzystanie deminutivum w roli nośnika ironii; jak dow iódł M ichał Sarnowski, w języku polskim zdrobnienia mają znaczny potencjał ironiczny i m ogą być w tej roli stosowane na szeroką skalę26.

N ie zawsze zresztą żarty Jem iołow skiego okazują się najwyższej próby. O pisując wysadzenie zam ku w Sandom ierzu przez Szwedów, kiedy to zginęło w ielu Polaków i Litwinów, plądrujących opuszczone przez w roga zabudow ania, nie znajduje żadnych słów współczucia dla ofiar szwedzkiego podstępu (Szwedzi podłożyli bow iem — j ak byśm y to dziś nazwali — m iny z opó źnionym zapłonem ), a naw et przeciw nie — ich śm ierć kw ituje szyderczym żartem . Pisze bow iem :

G odni zaprawdę takowej kary ci co tam byli [...] Aleć doznał niejeden prawdy, kiedy jak o ptastwo, je d n i bez rąk, d rud zy bez nóg, bez głowy po pow ietrzu latać m usieli, aż się w pół W isły opierali [...] N a kilkaset je d n a k tych ochotnisiów [co zginęli] rachow ano27.

Tego rodzaju porów nanie nie kłóciło się oczywiście z barokow ym poczuciem este­ tyki, negatyw na ocena nieposłusznych w yraźnem u, hetm ańskiem u rozkazowi żołnie­ rzy je st rów nież zrozum iała, m im o to je d n a k tru d n o tego rodzaju żart uznać za płód zacnego dow cipu — naw et ironicznie brzm iące w tym m iejscu deminutwum „ochotni- siowie” nie łagodzi ponurej w ym ow y autorskiego kom entarza do opisanego epizodu.

P odobnym i środkam i (choć na ogół wyższej próby) chętnie posługiwał się rów nież Poczobut O dlanicki. Gdy w spom ina o pew nym w ydarzeniu z 1660 roku, kiedy to oble­ gający Bow sk Polacy okazali się tak nieudolnym i strażnikam i, że dw u Szw edów z Rygi przejechało w sam o południe przez obóz i przez nikogo nie niepokojonych dostało

23 Ibidem, s. 128.

24 M ożliw a w ydaje się rów nież interpretacja, że Jem iołow ski nie znal się na tatarskich w ierzeniach, zaś zachow anie sojuszników dałoby się w ytłum aczyć, to je d n a k up rzed n io poczyniona w zm ianka, iż św ięto nie uniem ożliw iało Tatarom plądrow ania okolicy, upew nia czytelnika w słuszności ironii obecnej w tym fragm encie dzieła.

25 N p . łupiących zwłoki na pobojow isku chłopów określi m ian em „cnotliw ych” (s. 84), poryw ających jasyr Tatarów nazw ie „niepospolitym i” opiekunam i (s. 130), uciekających przed Szw edam i w ieśnia­

ków nazw ie „rycerstw em ch łopskim ”, które rozpierzchło się w m g n ien iu oka (s. 184).

26 Z ob. M . Sarnow ski, Deminutiivum jako znak ironii, w: Język a kultura, t. 3, red. J. P uzynina, J. A n u ­ siewicz, W rocław 1991, s 41-50.

(6)

O d żartu do anegdoty. K om iczne aspekty pam iętników w o jen n y ch X VII w ieku 117

się do oblężonego miasta, pam iętnikarz czyni przytyk naszym żołnierzom , stw ierdza­ jąc, iż „tacy obrali się bezpiecznisiow ie”28. Ponow nie dostrzec m ożem y w ykorzystanie

i zdrobnienia, i kontrastu dla wyrazistego podkreślenia braku starania o zabezpieczenie swojego obozu, a tym sam ym wojskowej niekom petencji.

N ie własnych żołnierzy w praw dzie, lecz sąsiadów — towarzyszy broniących posia­ dłości pam iętnikarza przed zajazdem — dotyczy kolejny z przykładów w ykorzystania ironii w funkcji rzekom ej pochwały. O dlanicki w spom ina, ja k to — mając świadom ość zbliżającego się nieuchronnie zajazdu — zaraz po pogrzebie spadkodawcy ruszył sa­ m otnie do zagrożonej wsi i sw ym przyjazdem śm iertelnie wystraszył zgrom adzonych tam dziesięciu pom ocników 29. Pisze o tym:

Jakoż zatem pana Krzysztofa Łapę, ja k do uciekania gotowego, bo m ię samego obaczywszy ledwie w koni dziesiątek, chcieli byli uciekać, tak d o ­ brzy kawalerowie byli30.

Ten brak odwagi nie zniechęcił naszego pam iętnikarza do m iecznika trockiego, bo w dalszych partiach dzieła natykam y się na w zm iankę, iż K rzysztof Łapa trzym ał do chrztu je d n ą z córek Poczobuta, Zofię. Cała historia z okazanym brakiem odwagi okazała się więc niewiele znaczącym epizodem , zaś ironiczna ocena — jedy nie szybko przem ijającym rozbaw ieniem .

3.2. Ironia w obec wroga

Przywoływany ju ż Poczobut, relacjonując walki z M oskalam i w roku 1664, w spo ­ m ina o braku zgody m iędzy dow ódcam i w kwestii przem arszu przez las. Król domagał się stoczenia bitw y na gęsto zalesionym terenie za rzeką D eśnią, je d n a k obecni tam hetm ani i wyżsi dostojnicy odw iedli m onarchę od tak niebezpiecznego pom ysłu. Pa­ m iętnikarz kom entuje:

Zaledw o Króla JM . od tego odwiedli, za co chwała N ajw yższem u, bo by pew nie w ojsko pogubił w tym gęstym lesie, w którym chciał szykować

28 J. W. P oczobut O dlanicki, Pamiętnik, op. cit., s. 136.

29 P oczobut nie je s t konsekw entny w swej relacji: w pierw m ów i o 10 koniach — zatem należy d o ­ m niem yw ać, że łącznie było ich 11, w dalszej części zaś o tym , że zajezdnicy przestraszyli się ośm iu o bro ń có w (a jednocześnie nie w spom ina ani o ew entualnych poległych, ani o dezerterach). N ie je s t to zresztą kw estia istotna, ważne, że o b ro ń có w było niew ielu, co z kolei określać będzie n iefo rtu n n y ch napastników, którzy przerazili się tak nielicznej drużyny; niem niej ironia w ich obrazie nie została w yrażona w prost, nie doczekali się też odpow iednio pozytyw nego i pochw alnego określenia, je d n a k z kontekstu ew identnie wynika, ja k P oczobut w idział ich „odw agę” — naw et jeżeli na tchórzostw ie przeciw ników przyszło m u skorzystać.

(7)

118 Tom asz Ślęczka

usaryją, w której nadzieja wszytka była, gdyż przecież czternaście chorą­ gwi było usarskich, a tam by żadnego efektu nie sprawiła w tym lesie, ale by m arnie zginęła od tych leśnych ptaszków31.

W tym przypadku — j a k sądzę — dem inuty w n e określenie przeciw nika m ianem „leśnych ptaszków ”, aczkolwiek zdecydow anie p rzenośne i lekko ironicznie zabarw io­ ne — nie pełni jed n ak funkcji deprecjonującej m oskiew skich żołnierzy, którym zresztą nasz pam iętnikarz nigdy nie odm aw iał ani m ęstwa, ani w ojennej dzielności.

P odobnie lekko tylko ironiczny w ydźw ięk m a elem en t charakterystyki postępow a­ nia Karola Gustawa, który po w ydostaniu się z w ideł W isły i Sanu

nie tak dalece oprócz prow iantów m iesczan i w ieśniaków nie krzywdząc, dw ory tylko slacheckie, a kościoły rabować lubo nie kazał, ale też bardzo nie zabraniał32.

Lekko hum orystycznie zabarw iona je st tu ocena działania szwedzkiego m onarchy, który „bardzo” nie zakazał w łasnym żołnierzom plądrow ania dó b r szlacheckich oraz kościelnych.

Ironiczny charakter m a rów nież opis szybkiego od w ro tu szwedzkiego generała D o ­ uglasa. P oczobut tak kreśli całą scenę:

G dzie nazajutrz, m ając w pam ięci furyją w czo rajszą D uklasową, z k tó rą

byl przyszedł, chcąc w polu zwieść bitw ę m arsow ą jak o lew srogi zajuszo- ny, ażci się ochłonąw szy w gniewie, obrócił się w tchórza. C o daj Boże każdem u naszem u i ojczyzny naszej nieprzyjacielowi, aby każdy z taką zawziętością uciekał33.

E fekt k o m iczny zostaje tu osiągnięty z je d n e j stro n y p rzez kon trastow e zesta­ w ienie k o n w encjonalnych , w skazujących na w o jen n ą dzielność o kreśleń („bitwa m arsow a”, „lew srogi”) z pan iczn y m o d w ro te m , z drugiej zaś stro n y efekt ten w zm acn iany je s t w spom nianym , p o b o żn y m życzeniem , by tak postępow ał każdy nieprzyjaciel. N ie sądzę w praw dzie, by P o czo b u tem p rzy w yrażaniu tego życzenia kierow ało poczucie k o m izm u (bo zostało o n o w ypo w iedziane zu pełnie serio), j e d ­ nak w kontekście całej sceny nab iera o no now ego, nieoczekiw anego i n ieza m ie rzo ­ nego znaczenia.

Filip O buchow icz, radując się ze zwycięstwa pod B eresteczkiem , zdecydował się na lekki żart, zaprawiony sporą dozą ironii, pod adresem Tatarów i dowodzącego nim i

31 Ibidem, s. 200-201.

32 M . Jem iołow ski, Pamiętnik..., op. cit., s. 193. 33 J. W. Poczobut O dlanicki, Pamiętnik, op. cit., s. 128.

(8)

O d żartu do anegdoty. K om iczne aspekty pam iętników w ojennych XVII w ieku 119

chana. Podkreślając druzgocący charakter zwycięstwa w ojsk Rzeczypospolitej oraz roz­ m iar paniki, w jaką wpadli w rogow ie, oznajm ia, iż chan „uciekając aż w Krym ie bach­ m aty rozsiodłał”34.

3.3. Żarty z nazw

D o rzadkości należą natom iast żarty, związane z nazwam i m iejscowości, rzek czy ludzkim i nazwiskam i. D robysz Tuszyński, opisując walki w w ojew ództw ie czerni­ chow skim , w spom ina:

O sobliw ie dobywaliśm y m iasta Dziewice, pod którym niejeden pożegnał się z tym światem. Taka to była dziewica nietykalna35.

Z nazwiska natom iast żartował sobie pew ien towarzysz, którego w ypow iedź przy­ tacza Jan C hryzostom :

C zego winszując panu L ubom irskiem u, frant jed en , towarzysz P u sto - szyński, tak mówi: „M iłościwy dobrodzieju, więcej nam Pan Bóg daje nad to niżeśm y go prosili”. — Spyta Lubom irski: „Jakże to?” — O dpow ie ów: „Ato prosiliśm y zawsze: Da pacem, Domine! Da pacem, Domine!; m y prosili o jednego, a Pan Bóg nam dał piąci Paców ”. Bo m iędzy w ięźniam i pięć samych Paców było, a wszystko oficerów znacznych36.

M ikołaj Jem iołow ski, pisząc (z niechęcią) o zawiązaniu w 1663 roku Zw iązku Świę­ conego (myląc go w praw dzie ze Zw iązkiem Pobożnym , który powstał ro k wcześniej), kom entu je jego — niestosow ną zdaniem autora — nazwę:

Ju ż now e zaciągi za gotow iznę z podatków na wojsko uchw alonych pod przysięgą, że brat bratu folgować nie będzie, wymyślili i ten zaciąg Poboż­ nym Zw iązkiem na przekory nazwali37.

P am ię tn ik a rz -h isto rio g ra f niestosow ność w idzi bez w ątpienia w bratob ójczym celu pow stałej konfederacji, której to intencji nie sposób oczyw iście nazw ać „po­ bo żn o śc ią”38.

34 Pamiętniki Filipa, Michała i Teodora Obuchowiczów (1630-1707), op. cit., s. 240. 35 Dum pamiętniki z X V I I wieku, op. cit., s. 53.

36 J. Pasek, Pamiętniki, op. cit., s. 384. Pam iętnikarz nieco je d n a k koloryzował, bo Paców do niew oli trafiło tylko trzech; nie zm niejsza to je d n a k k o m izm u całej scenki.

37 M . Jem iołow ski, Pamiętnik..., op. cit., s. 324.

38 N ajciekaw szym elem entem tego opisu je s t je d n a k dostrzeżenie faktu, iż sam je m io ło w sk i-ż o łn ie rz brał czynny i całkiem znaczący udział i w zawiązaniu, i w pracach tego zw iązku, nie żywiąc w ówczas najw yraźniej żadnych obiekcji. O cena zaś Jem iołow skiego-pam iętnikarza je s t diam etralnie różna.

(9)

120 Tomasz Ślęczka

Podobną praktykę obserw ujem y p r2y relacjonow aniu porażki w ojsk polskich pod

Pilawcami w 1648 roku, kiedy to — krytykując haniebnie tchórzliw ą postawę zwłasz­ cza pospolitego ruszenia — tak m odyfikuje nazwę pola bitwy:

l a k że ta ekspedycyja, nie tak krwawa ja k srom otna wielce nazywać by się mogła. Jakoż od niektórych nie pilawiecka, a plugawiecka m ianow ana była39.

U tego samego autora natrafiam y na jeszcze je d e n przypadek w ykorzystania tego rodzaju ironii. Pisząc o uchw alonym w 1673 rok u specjalnym podatku pogłów nym

(subsidium charitatwum) , przeznaczonym na w ojnę turecką, tak go określa: „N azw ano

ten podatek pom oc miłosna, aleć niem iła była”40.

P odobny rodzajowo żart, polegający na niezgodnej z rzeczywistym znaczeniem wykładni pew nego pojęcia, przywołał Jem iołow ski. W spom ina w pierw o bitych przez A ndrzeja Tymfa m onetach, zawierających znaczącą dom ieszkę m iedzi (co bardzo ob ­ niżało rzeczywistą silę nabywczą takiej m onety), na których znajdow ał się napis „dat

praetium seruata salus potiorąue metallo est”, co tłumaczy: „jakoby dając znać, że jakoby

te orty nie bardzo dobre, atoli jakie [są] takie żołnierze od Rzeczypospolitej w zasłu­ gach brać m uszą”41. Ż art dotyczył tu oczywiście odm iennego niż zam ierzone odczyta­ nia treści napisu na m onetach, je d n a k nie sposób nazwać go inaczej niż gorzkim , w ręcz sarkastycznym, jako że tak niskie m achinacje, sprowadzające się do psucia m onety, były dokonyw ane w celu zapłacenia zaległych w obec żołnierzy kwot. K ontrast m iędzy żoł­ nierskim i zasługami a m etodam i ich zaspokojenia je st zbyt mocny, by m ożna m ów ić wyłącznie o żarcie.

O kwestii tej w spom ina rów nież D robysz Tuszyński, je d n a k gorzką w ym ow ę osiąga nie poprzez ironię czy zabiegi interpretacyjne, a przez kontrast. W ym ienia najpierw działania, do których się uciekano, by uzyskać potrzebne na spłatę zaległego żołdu pie­ niądze, wyliczając pogłówne, asekurację sreber kościelnych, przebijanie talarów, fałszer­ stwa Tymfa i Boratyniego, a cały, obszerny akapit kw ituje lapidarną pointą: „Przecież dostateczna zapłata wojska nie doszła”42.

3.4. Ż artobliw e peryfrazy

O d czasu do czasu natrafiam y ponadto na żartobliw e peryfrazy, łagodzące niekiedy grozę opisywanych w ydarzeń, nie zawsze je d n a k m ożem y m ieć pew ność, czy istotnie

39 Ibidem, s. 53. 40 Ibidem, s. 411. 41 Ibidem, s. 319.

(10)

O d żartu do anegdoty. K om iczne aspekty p am iętników w ojennych XVII w ieku 121

taki charakter był zam ierzony — na przykład w przypadku w sp om n ień Poczobuta czę­ sto tru d n o jednoznacznie wskazać, czy dane stw ierdzenie, odbierane dziś jak o żarto­ bliwe, było takim z p u n k tu w idzenia autora; m ożliw e też jest, że m am y do czynienia z k o m izm em niezam ierzonym .

I tak w spom niany Poczobut o zranieniu przeciw nika w tw arz podczas swego pierw ­ szego w życiu pojedynku m ów i, iż dał m u „upom inek przez n o s”43. Słowo „upom inek” m a jed noznacznie pozytywną konotację, dlatego też w zestaw ieniu z zadaną raną pełni zapew ne funkcję żartobliwą. Podczas szturm ow ania w ileńskiego zam ku w 1660 roku pam iętnikarz o strzałach obrońców powie, iż

dali naszym od zam ku m ocno pieprzu w nos, którego się i nam po części wąchać dostało. Bardzo lada jaki zapach, który więcej siedm iuset ludzi zaraził śm iertelnie i rzadki wyleczył się z ich naszpikow ania, czego się żal Panie Boże44.

G rozę walki oraz rozm iar strat tłum i nieco żartobliw a peryfraza, zamieniająca „proch” na „pieprz”. Bardzo podobny zabieg zastosuje rów nież podczas relacjonow a­ nia w alk nad D źw iną w 1661 roku, kiedy to o licznie gwiżdżących kulach napisze:

przysłuchaliśm y się pięknem u śpiew aniu cały dzień różnych kul, n u t i głosów, które bez ustania szły przez nas. Ale Pan Bóg je roznosił, że nam nic nie szkodziły, ledwie która o blachę szczęknęła, je d n a k dw óch drago­ nów zabito i kilku postrzelono43.

Z n ó w g roza latających wszędzie kul łag o d zo n a je s t z je d n e j stro n y p o p rz e z o k re ­

ślenie wydaw anych przez nie dźw ięków m ianem „śpiewania” (wysłuchali więc całej sym fonii), a z drugiej przysłow iem , że „człowiek strzela, Pan Bóg kule no si”. Ponieważ w ojna z M oskw ą urasta m iejscam i do rangi w ojny pobożnej, zatem i szczególna, boska opieka je s t zupełnie zrozum iała.

M n iej groźne, choć na pew n o bolesne zd arzen ie przydarzyło się p e w n e m u szpieg ującem u podczas obrad sejm ikow ych słudze, którego p och w y co n o i w ypła- zow ano szablam i. P oczo b u t karę, w y m ierzo n ą p ec h o w em u w yw iadow cy, określa uro czą peryfrazą:

skoro go pościgniono, tam że zaraz w izbie sejm ikowej jęli bracia pasować na rycerstwo, tak dalece, że ju ż drudzy pacierze za jeg o duszę m ów ili46.

43 J. W. P oczobut O dlanicki, Pamiętnik, op. cit., s. 124. 44 Ibidem, s. 138.

45 Ibidem, s. 152. 46 Ibidem, s. 254—255.

(11)

122 Tom asz Ślęczka

Filip O buchow icz, ciesząc się z kapitulacji w ojsk m oskiew skich Szeina 25 lutego 1634 pod Sm oleńskiem , inform uje, że „dział 120 kosztow nych zostawił nam Szejn w u po m in k u i inszej strzelby, i rynsztunków bez liczby”47. K luczow ym słow em je s t tu oczywiście „upom inek”, nadaje ono żartobliw ego brzm ienia opisywanej scenie. R ów nież u Jem iołow skiego dostrzec m ożem y podobnego rodzaju peryfrazę, kiedy to czynione podczas trw ania Z w iązku Święconego próby przekupstw a poszczególnych w ażniejszych konfederatów pam iętnikarz określa om ow nie jako „złote i srebrne per­ swazje”48.

3.5. Żarty w kontaktach d yplom atycznych

Z pozoru zaskakujące wydaje się natom iast stosunkow o częste w ystępow anie ak­ centów kom icznych w sferze kontaktów dyplom atycznych, je d n a k podobnego rodzaju praktyki mają za sobą długą, także literacką, tradycję. N ierzadko zdarza się nam bow iem natrafić na inform acje o różnego rodzaju m niej lub bardziej dow cipnych w ym ianach zdań, do których dochodziło podczas rozm ów toczonych na rozm aitych szczeblach49; je d n y m z przejaw ów tego zjawiska — choć niepolegającego na w ym ianie słów — była znana tradycja w ym iany w ym ow nych darów, którym nadaw ano sym boliczne znacze­ nie, znieważające przeciw nika lub też uwznioślające siebie50.

W interesujących nas pam iętnikach natrafiam y na ślady podobnej praktyki, jed n ak najczęściej ograniczają się one, niestety, do suchych stw ierdzeń, że kom uś odpow ie­ dziano, posługując się żartem , jak im jed n ak — tego ju ż się nie dowiadujem y.

I tak Jem iołow ski o negocjacjach z M oskalam i w roku 1653 pisze:

Przydał na to z nagła, po m oskiew sku poseł, mówiąc: że krzywda jego, krzywdą carską być m usi, żartam i je d n a k hardość m owej w etow ano51.

T rudno będzie m ów ić o swoistym rew anżu, jed n ak jakościow o podobna scena ro ­ zegrać się miała podczas negocjacji m iędzy tym i sam ym i stronam i w 1675 roku, kie­ dy to, ja k stw ierdza pam iętnikarz, „Zgoła żartow nym i i naśm iewającym i się racyjami

47 Pamiętniki Filipa, Michała i Teodora Obuchowiczów (1630-1707), op. cit., s. 212. Ilość dział nota bene przesadzona.

48 M . Jem iołow ski, Pamiętnik..., op. cit., s. 312.

49 Spośród m nogości przykładów przyw ołajm y dialog m iędzy A leksandrem M acedońskim a piratem D iom edesem , który bez respektu w obec zdobyw cy hardo odpow iadał na jeg o zarzuty.

50 Ż eb y nie szukać zbyt daleko, przyw ołajm y choćby znany z tradycji ro m an su aleksandrow ego m o ­ tyw w ym iany darów m iędzy A leksandrem a D ariuszem , kiedy to ten sw oisty pojedynek na upom inki każda ze stron stara się wygrać, interpretując w ym ow ę otrzym anych p rzed m io tó w na swoją korzyść, „pokonując” tym sam ym interpretację drugiej strony.

(12)

O d żartu do anegdoty. K om iczne aspekty p am iętników w ojennych XVII w ieku 123

tę kom isyją M oskw a traktow ała”52. Przykładam i takich żartobliw ych (choć dziś byli­ byśm y skłonni nazwać je raczej bałam utnym i lub zbywającymi) odpow iedzi było tłu ­ m aczenie, iż posiłki (które nie zostały wysłane) zagarnęli Turcy, zaś Kijowa M oskw a Polakom oddać nie m oże, bo skoro nie obronili przed Turkam i bliższych fortec (szło przede wszystkim o Kamieniec Podolski), to tym bardziej utraciliby Kijów na rzecz tak potężnego nieprzyjaciela.

Każdy czytelnik Sienkiewiczowskiej Trylogii pam ięta pyszną scenę, kiedy to w ob ­ lężonym przez Szw edów Z am ościu O n u fry Zagłoba podpow iada Zam oyskiem u dow cipne odpow iedzi, którym i ten zbija z tro p u posłującego od Szw edów generała Forgella. Jem iołow ski o ofiarow aniu Karolowi G ustaw ow i N iderlan d ó w w praw dzie nie w spom ina, je d n a k odnotow uje inną odpow iedź Jana Zam oyskiego. Pisze bow iem , iż król szwedzki:

A przy uporze, póty spod Zam ościa nie ustąpić deklaruje się, póki go albo sztu rm em nie dobędzie [...], albo na kilkanaście m il i jed n eg o w dobrach jego nie zostawi. Żartow ał z tego Zam oyski i powiedział, a za je d n o drze­

w o na zdrajców w lasach m oich zostanie33.

O w ym i zdrajcam i, o których w spom ina pan na Z am ościu, byli zapewne posłujący do niego od Karola G ustaw a Polacy — Jan Fryderyk Sapieha oraz Jerzy N iem irycz.

N atom iast zbliżoną do Sienkiewiczowskiego konceptu odpow iedź znajdziem y w dziele Żółkiewskiego. Pan h etm an relacjonuje m iędzy innym i rozmowy, toczone m iędzy n im a M aryną (wówczas ju ż związaną z drugim D ym itrem ). Z niesm akiem i dezaprobatą inform uje o niewieściej hardości carycy:

Ale on [D ym itr] nie myślił się tym kontentow ać, a tym więcej jego żona, i jako była niewiasta ambitiosa, grubo dosyć blekotała: „N iech też król j e ­ gom ość ustąpi carowi jegom ości Krakowa, a car jego m ość da królowi j e ­ gom ości W arszawę”54.

Jakkolw iek oceniać postać M aryny M niszchów ny, to jej harda odpow iedź stanowiła całkiem logiczną reakcję na bardzo dla cara niekorzystną propozycję króla Z ygm unta33.

O dpow iedź, uznaną przez Jem iolow skiego za żart, przyw ołuje pam iętnikarz, opi­ sując działania na Pom orzu G dańskim w roku 1657. Przytacza żądanie, wystosowane przez szwedzkiego generała Stenbocka pod adresem gdańskiej rady miejskiej, „żeby

52 Ibidem, s. 440. 53 Ibidem, s. 177.

54 S. Ż ółkiew ski, Początek i progres wojny tnoskieivskiej, op. cit., s. 85.

55 O cen a Żółkiew skiego w ypływać m oże z cechującej go niechęci i do im postora, i do jeg o m ałżonki, na których tem at nie m a nic dobrego do pow iedzenia.

(13)

124 Tomasz Ślęczka

albo się sami poddali zawczasu, albo króla Kazimierza w ydali”56. W odpow iedzi je d n a k szwedzki feldm arszałek otrzym ał taki dictum:

Ż artem tej legacyi G dańsczanie zbyli, i że nie oni teraz rządzą, ale król Polski, Pan ich, tak deklarowali07.

W dalszej części opow iadania Jem iołow ski doda, iż ufali zarów no w pom oc króla, ja k i własne, bardzo liczne, wojsko. N atom iast niezupełnie jasn o rysuje się odpow iedź

na pytanie, cóż takiego żartobliw ego pam iętnikarz dostrzegał w tym responsie. O b o k dyplom atycznych przym ów ek natrafić m ożem y rów nież na charakterystycz­ ne dla ówczesnej praktyki w ojennej buńczuczne zapowiedzi, kierow ane pod adresem przeciwników. Stanisław Żółkiew ski w spom ina, iż przez bitwą pod K łuszynem Pontus de la Gardie przechwalał się przed D ym itrem Szujskim , mówiąc:

G dym był na W olm ierzu z Karolusowym i wzięty, dał m i był h etm an szu­ bę rysią, m am ja też teraz dla niego sobolą, co m u oddaruję — tusząc sobie pana hetm ana pojm ać58.

Żółkiew ski nie kom entuje w praw dzie tego oświadczenia, je d n a k z kolejnych partii tekstu przebija w yraźne zadow olenie z okazywanego przez stronę m oskiewską lekce­ ważenia, które pozw oliło w ojskom Rzeczypospolitej na zaskoczenie w roga i w konse­ kwencji jego pokonanie. Brak kom entarza odautorskiego je st zresztą oczywisty, jeśli zważy się na konw encję pisarską, którą posłużył się Żółkiewski. Jak stwierdziła Jadw iga Rytel:

w obec zachowania pełnego incognito autora i zam ierzonego oddzielenia autora od postaci występującego w pam iętniku „pana h etm an a”, k o m en ­ tarz bezpośredni odgrywa tym m niejszą rolę59.

3.6. In ne żarty

W ym ieniane w poprzednich punktach żarty poddawały się pew nej systematyce, poza nią pozostaje je d n a k grupa odautorskich kom entarzy, których w spólne zaklasy­

56 M . Jem iołow ski, Pamiętnik..., op. cit., s. 231. 57 Ibidem.

d8 S. Żółkiew ski, Początek i progres wojny moskiewskiej, op. cit., s. 64. Tym „panem h e tm a n e m ” był, oczywiście, sam Ż ółkiew ski, co nadaje całej scenie w iększego ładunku kom icznego. N ależy je d n a k pam iętać, że w tej partii dzieła Ż ółkiew ski relacjonuje jed y n ie to, co na tem at zachow ania Pontusa usłyszał, sam b ow iem jako n arrato r nieskłonny je s t do w prow adzania w ram y swego u tw o ru elem en­ tó w hum orystycznych.

(14)

O d żartu do anegdoty. K om iczne aspekty p am iętników w ojennych X VII w ieku 125

fikowanie wydaje się trudne lub w ręcz niem ożliw e. Przyw ołajm y tu na praw ach przy­ kładu jedynie dwa takie luźne kom entarze; je st ich oczywiście więcej.

D robysz Tuszyński, w spom inając Jacka Szemberga, pułkow nika dowodzącego lekki­ m i chorągwiami wołoskim i podczas w alk ze Szwedami w roku 1656, stwierdza na jego tem at: „a lubo kreatura była dość niskiego w zrostu, ale serce, że tak rzekę, większe było niż on sam ”60. Pamiętamy, że wyraz „kreatura” nie mial jeszcze w tedy pejoratywnego znaczenia, jakie nadajemy m u współcześnie, zatem w tym przypadku m am y do czynie­ nia ze stosunkow o rzadkim przypadkiem wykorzystania żartu w funkcji pochwalnej.

N a osobliwy żart zdobywa się na ogół do nich nieskłonny D ruszkiew icz, który, opowiadając o swym pobycie w tatarskiej, a później tureckiej niewoli, w spom ina:

C notliw y m nie Turczyn kupił, bardzo dobry człow iek (Kałak em ir efen­ di) za trzydzieści talarów i za cztery sztuki kindziaku. Z apraw dę bardzom był niedrogi, bom też był nadkaleczony i szaleństw o zm yślałem 61.

Jeżeli m ożem y uznać tę w ypow iedź za istotnie żartobliwą, to m ielibyśm y je d e n z rzadkich przykładów autoironii, na którą niełatw o przychodziło zdobyw ać się na­ szym pam iętnikarzom .

4. Wojenne anegdoty

Z pam iętnikarską narracją najm ocniej chyba związane są różnych rozm iarów aneg­ doty, prezentujące wypadki zaszłe podczas opisywanych w ydarzeń. A negdoty te m ogą przybierać charakter hum orystyczny, nie je st on je d n a k niezbędny. N as, z oczywistych względów, interesow ać będą jed y n ie te krótkie opowiadania, w plecione w to k narracji, które charakteryzują się choćby m inim alnym natężeniem elem entu kom icznego62. N ie będziem y rów nież dociekać, na ile praw dziw e są prezentow ane w ydarzenia — chyba że rys kom iczny im nadany m a o d m ienną od literackiej motywację. W takich przypad­ kach przyjdzie posiłkować się ustaleniam i badaczy historii XVII stulecia.

P ośród interesujących nas p am iętn ik ó w zdecydow anie najobfitsze w kom icznie zabarw iony m ateriał anegdotyczny są pam iętniki Paska oraz diariusz D yakow skiego,

60 Dwa pamiętniki z X V I I wieku, op. cit., s. 45.

61 S. Z . D ruszkiew icz, Pamiętniki 1648-1691, op. cit., s. 88.

62 N ie zawsze będzie to m ożliw e do jed n o zn aczn eg o zaklasyfikowania, poniew aż odczucie śm iesz­ ności pew nych w ydarzeń m ogło ulec zm ianie w czasie oddzielającym m o m e n t spisania pam iętnika od dnia naszej lektury, natykać się rów nież będziem y na anegdoty, które — ja k się zdaje — były pisane najzupełniej serio, je d n a k w odbiorze w spółczesnego nam czytelnika nabrały rysów niezam ierzonej przez autora śm ieszności; na ogół będzie się to wiązało z charakterystycznym dla b aroku w spółw ystę- pow aniem sfery sacrum iprofanum; z naszego p u n k tu w idzenia istotne są oczywiście w yłącznie anegdo­ ty św iadom ie ujęte w sposób komiczny.

(15)

126 Tomasz Ślęczka

nieco m niej znajdziem y go w dziełku P oczobuta oraz N iem ojew skiego . N ie bu d zi to oczyw iście zdziw ienia, ja k o że dw a przyw ołane jak o pierw sze u tw o ry cechuje p o d o b n y m ech an izm pow stania — stanow ią o ne spisane po w ielu latach, a po w ie- lekroć przez cały ten czas opow iadane gaw ędy63. N ie w dając się w zbędn e nam przecież ustalenia term in o lo g iczn e , zaznaczyć je d y n ie należy fu n d a m e n taln y dla „p o w odzenia” gaw ędy oraz je j au to ra fakt: m u si być ona na tyle ciekawa i zajm ująca, by pozyskać zainteresow anie odbiorców , dlatego też przyw ołane tu u tw o ry w yraź­ nie ró ż n ią się od pozostałych, zaś ich k om iczn e nacechow anie w yrasta z po trzeby zyskania oraz u trzym ania uw agi słuchaczy. Ja k pisała swego czasu o p am iętn ik u Pa­ ska Jadw iga Rytel:

niektóre z jego najlepszych opowieści w yodrębniają się poza tym jako rozw inięte, typowe gawędy. N oszą w tedy na sobie w yraźne ślady ustnego, w ielokrotnego pow tarzania64.

Podobny sąd w odniesieniu do diariusza Dyakowskiego form ułują jeg o wydawcy. Dla egzemplifikacji m etod, jak im i posługuje się Dyakowski, przyw ołajm y dwie tyl­ ko anegdoty o akcencie kom icznym ; w całym dziełku je s t ich rzecz jasna więcej.

Po pokonaniu oblegających W iedeń w ojsk tureckich m iała miejsce wielka uczta, w ydana przez naszych ów czesnych sojuszników 63. N ieśw iadom i je d n a k znaczenia stroju polskich oficerów i żołnierzy, N iem cy pom ylili jed n y ch z drugim i, wskazując tow arzyszom honorow e miejsca, zaś oficerów kierując na pośledniejsze. Stało się tak z uwagi na narzucane na zbroje futra — okazalsze (bo tygrysie) nosili towarzysze, więc gospodarze autom atycznie uznali, że są one oznaką ważniejszej godności niż noszo­ ne przez oficerów proste burki. D la tak potraktow anych Polaków stało się to okazją do śm iechu. Dyakowski sceny tej w ogóle nie kom entuje, pozwalając odbiorcy cieszyć się całym kom izm em tej sytuacji.

In n y m przejaw em ko m izm u sytuacyjnego była dla pam iętnikarza opowieść, jak to hetm an Sieniawski utem perow ał cesarza Leopolda i nauczył go szacunku dla Pola­ ków. Dyakowski rozpoczyna od stw ierdzenia, że cesarz — idąc za podszeptam i czułych na cesarski m ajestat doradców — nie chciał w żaden sposób oddawać h o n o ró w i nie zdejm ow ał z głowy kapelusza. R ozsierdzony tym h etm an rów nież nie oddał cesarzowi h o n o ró w poprzez zdjęcie czapki, zaś kiedy d u m n y H absburg wizytował hetm ańską chorągiew, doznał kolejnego despektu, jak o że chorąży nie pochylił przed n im dzier­ żonego sztandaru, co zawsze przedtem dla oddania czci gościowi czyniono. W tedy

63 Sąd ten szczegółowo uzasadnia W ładysław Czapliński. Z ob. idem , Wstęp w: J. Pasek, Pamiętniki, op. cit., s. 53.

64 J. Rytel, „Pamiętniki” Paska. .., op. cit., s. 77. 65 Z ob. Dyaryusz wideńskiej okazyji..., op. cit., s. 69.

(16)

O d żartu do anegdoty. K om iczne aspekty pam iętników w ojennych XVII w ieku 127

dopiero cesarz dowiedział się, dlaczego tak się stało, ogrom nie się przejął i — ja k podaje Dyakowski —

Ju ż tedy po uczynieniu sobie tej relacyi, gdy gdzie na którą chorągiew przyjachał, to ledwie się na chorągiew kapeluszem pchał. N aw et w o ło ­ skim i tatarskim chorągw iom po adm onicyi ten h o n o r czynił66.

K om icznym akcentem je st tu popadnięcie przez cesarza w przeciw ną skrajność — wcześniej nie oddawał h o norów nikom u, a później naw et tak m ało znaczącym w ów ­ czesnej wojskowej hierarchii jedn o stk o m , jakim i były lekkie chorągw ie67. Słuchacze tej gawędy z pew nością doznawali wielkiej przyjem ności, wypływającej raz z pognębienia niem ieckiej pychy, a z drugiej strony z odwagi jedn ego z „naszych”.

Poczobut przyw ołuje w iele anegdot (nie wszystkie z nich m ożem y uznać za ściśle „w ojenne”), pośród nich wskażm y je d e n tylko przykład swoistej roztropności pew ne­ go W ęgra (jego im ienia pam iętnikarz nie w spom ina, m oże go nie znał), który do boju uzbroił się w połów kę podkow y zatkniętą za pas, i tra f chciał, że w łaśnie w tę podkow ę trafiła kula, nie czyniąc bohaterow i najmniejszej szkody; sam zainteresow any skom en­ tował to w ydarzenia „uerum, jaka taka zbrojka dobra”68.

Stanisław N iem ojew ski z kolei przytoczył zabawną anegdotę o M oskalach, którzy od Polaków, pozostających w niewoli, dom agali się okazywania szczególnej czci caro­ wi, co miało się wyrażać w zdejm ow aniu okryć głowy podczas odczytywania carskich pism (jeńcy prow adzili z carem obfitą, choć często jed n o stro n n ą, korespondencję). Polacy, udręczeni dokonanym właśnie obniżeniem i tak niskich racji żywnościowych, odpow iedzieli na to:

Byle co pociesznego usłyszeć do odpuszczenia nas, nie tylko czapkę zdej- m iem , ale i niższe odzienie opuściem 69.

R óżnych anegdot m ożna przytaczać więcej, je d n a k doprow adziłoby to do nadm ier­ nego rozszerzenia niniejszego artykułu; niech te ju ż przywołane wystarczą dla potrzeb egzem plifikacyjnych. N a tem at konstrukcji Paskowych anegdot (a sądy te bez tru d u m ożem y zastosować do anegdot opow iadanych przez innych autorów ) szczegółowe rozważania przeprowadziła, cytowana ju ż , Jadwiga Rytel, zatem do jej pracy pozostaje w tym m iejscu odesłać.

66 Ibidem, s. 71-73.

67 W tym m iejscu m o żn a by się jeszcze zastanawiać, czy i w jak im stopniu na takim ukształtow aniu tej anegdoty zaważył fakt, że sam pam iętnikarz służył później jako p o ru czn ik w jed n ej z takich je d ­ nostek.

68 J. W. P oczobut O dlanicki, Pamiętnik, op. cit., s. 162. 69 S. N iem ojew ski, Diariusz drogi spisanej..., op. cit., s. 214.

(17)

128 Tomasz Ślęczka

5. Zakończenie

Bez w ątpienia praw dziw ym je st sąd, iż siedem nastow ieczne pam iętniki w o jen ne za­ w ierają pew ną dozę kom izm u, zróżnicow aną w zależności od rozm aitych czynników, których nie sposób dziś ju ż zrekonstruow ać. Istnieją teksty, w których hum orystyczne ukazywanie opisywanych w ydarzeń i ich bo haterów pełni znaczącą funkcję (jak np. w pam iętnikach Jana C hryzostom a), dysponujem y sporą ilością dzieł o m niejszym na­ tężeniu elem entu kom icznego, znam y rów nież i takie pam iętniki, które rysów takich w ogóle są pozbawione.

Z p u n k tu w idzenia w ykorzystyw anych środków kom icznego w yrazu na plan pierw szy zdecydowanie wysuw a się żart językowy, często posługujący się ironią w jej klasycznym, retorycznym rozu m ien iu. Ż art ten obejm uje różne sfery prezentow anych zdarzeń, nie zawsze też służy swoiście rozum ianej kom prom itacji dotkniętych nim osób lub zjawisk, m oże rów nież pełnić funkcję pochw alną (choć nieczęsto). M iejscem w przestrzeni tekstowej, typow ym dla pojawiania się żartu, je st odautorski kom entarz.

K olejnym środkiem w yrazu, w którym objawia się kom izm , je st anegdota. N ie każ­ da w praw dzie opowiadana przez pam iętnikarza-narratora anegdota będzie śm ieszna (bo taką być przecież nie m usiała), je d n a k natkniem y się na całkiem znaczącą ich licz­ bę, choć nie u wszystkich autorów. Z anegdotą ściśle zw iązanyjest kom izm sytuacyjny (choć m ożliw e są i anegdoty, skonstruow ane z wypowiedzi postaci, kiedy to w ypow ie­ dzi te same z siebie stanowią źródło kom izm u).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Obecnie ży- jemy w burzliwej epoce gwałtownej globalizacji, od której, jak się zdaje, nie ma odwrotu, zatem z dużą dozą prawdopodobieństwa mo- żemy zakładać, iż już

Niezależnie od tego, czy wasza wyprawa zakończyła się sukcesem, czy klęską, zastanówcie się nad sposobem podejmowania decyzji.. Przedyskutujcie to w grupach, zapiszcie odpowiedzi

Strona szeroko informuje o misjach, a także zachęca do włączania się w prowadzone inicjatywy misyjne.. Strona korzysta z kanałów Facebo- ok oraz YouTube, jest również

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

osób na terenie Żoliborza, Bielan i Łomianek, jest dowo- dem na to, że właściwa organizacja pracy i sprawny zespół osiągający dobre efekty może skutecznie działać w modelu

Ogólnie obiekt taki ma duży zapis informacji celowej, co jest dość charakterystyczne (ale dla bardziej złożonych wytworów życia) i to może stać się najefektywniejszym

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co

Oczywiście do wyjaśnienia dynamicznego oprócz modelu matematycznego potrzebujemy też jego implementacji, o której można myśleć jako o funkcji ze zmien- nej w fizyczną