138
R ecen zjep odejm ow ali n ajw ięksi m y śliciele w celu zrozum ienia i w yjaśn ien ia praw rządzą cych strukturą i dynam iką w szechśw iata.
Część druga książki zaw iera fragm enty dzieł piętnastu filozofów i uczonych, poprzedzone krótkim i inform acjam i bio- i bibliograficznym i. R eprezentowane są tu n astępu jące nazw iska: Platon, A rystoteles, (Klaudiusz Ptolem eusz, Tom asz z A kw i nu, Mikołaj Kopernik, Giordano Bruno, Johannes K epler, G alileo Galilei, Isaac N ew ton, Im m anuel Kant, P ierre Simon d e Laplace, W illiam H erschel, A lbert Einstein, E dw in Hubble i Otto Heckmann.
P iszący te słow a pragnie przede w szystkim zwrócić uw agę na fakt, że książka porusza n ie ty lk o problem y specjalistyczne, a le w szerokiej m ierze traktuje o spra w ach jak najbardziej ogólnych, zw iązanych ze strefą pograniczną historii i filo zofii nauki. Okazuje się raz jeszcze, że nie tylko ujęcie historyczne da się zastosować do najbardziej teoretycznych zagadnień naukoznawstw a, lecz że powiązanie obu tych aspektów — tj. historycznego i filozoficznego — dostarcza obustronnych k o rzyści. D zięki tem u sposobowi ujęcia historia n auk i staje się naprawdę ważnym źródłem m etodologicznych uogólnień; ale jednocześnie, z drugiej strony, uogólnienia m etodologiczne stają się bardziej głębokie i w szechstronne w łaśnie dlatego, że źród łem ich jest sum iennie opraoowana baza historyczna.
Warto przy okazji podkreślić, że ta n iezw yk le cenna tendencja widoczna jest n ie tylko w dziełach sam ego profesora Bernharda Stickera, a le także i jego uczniów oraz osób zw iązanych z ośrodkiem hamburskim; w yraźnym jej przejawem jest w y dana przed kilkom a m iesiącam i praca zbiorowa B eiträge zu r M eth odik d er W issen
schaftsgesch ich te, F estsch rift fü r Bernhard S tick e r, pod redakcją W altera Barona.
W iesbaden 1967.
N iniejsza notatka, pisana w dodatku przez kogoś, komu obca jest problem atyka n ow ożytn ych nauk przyrodniczych, n ie m oże zastąpić recenzji. Może jednak — i to jest jej celem — zwrócić uw agę osób zainteresow anych i bardziej kom petentnych n a pozycję godną szczególnej uwagi, w dodatku zaś bardzo pięknie wydaną.
W aldem ar Voise
Isaak A s i m o v , N auka z lotu ptaka. Przełożyła z angielskiego Maria Przy- m anow ska. P aństw ow e W ydawnictw o N aukowe, W arszawa 1967, ss. 294.
K ilkanaście felietonów Asim ow a, zehranych pod w spólnym tytułem V iew
fro m a H eight, m ożna podzielić na trzy grupy: felietony, które nazwałbym koncep
cyjnym i; felieton y historyczne (chodzi o historię nauk ścisłych); oraz ... felietony sła be. N a szczęście te ostatnie są dw a lub trzy, a i to należy się zastrzec, że podział jest n ajzupełniej dowolny i, co w ięcej, punkt odniesienia leży w felietonach św ietnych, p isanych z ogrom nym talentem , humorem i w erw ą. Stąd felieton y, które określiłem jak o słabe, tracą po prostu w porównaniu z innym i, św ietnym i.
F elietony koncepcyjne m ają za przedmiot rozw ijanie pew nych idei autora na bardzo w ysokim poziom ie popularnym, z dodatkiem rzetelnej fantazji naukowej. W iele w nich zaskakujących i oryginalnych pom ysłów Oraz rozw ażań na tem aty fra pujące n ie tylko w ąsk ich specjalistów . Należą tu: rozw ażania na tem at d efinicji życia; ciekaw e w nioski w ynikające z pogrupow ania w szystk ich izotopów w rodziny parzysto-nieparzyste; św ietn y pom ysł nowej jednostki czasu — m ilim etra św ie tl nego; w reszcie rozważania na tem at entropii (np., jak w yjaśnić z punktu w idzenia w zrostu entropii, a w ięc w zrostu nieporządku, pow staw anie arcydzieł literatury, które przecież charakteryzują się w yższą formą porządku n iż zestaw tych sam ych oderw anych słów ). Dochodzą do tego pasjonujące każdego zagadnienia m ożliwości
R ecenzje
139
życia w e w szecfiśw iecie, i to w form ach nie tylko podobnych do naszych, ale także w form ach, jakie zdolna jest przewidzieć do dzisiaj fantazja naukow a.
Druga grupa felietonów to felieton y z przew agą rozważań z dziedziny historii nauki. W szędzie bow iem tam, gdzie potrzebny jest podkład historyczny do rozw ija n ia ciekaw ych pom ysłów czy idei, umieszcza autor obszerny opis historyczny o k re ślonego w ycin k a b adań naukowych. M imo, że rozw ażania historyczne uw zględnił A sim ov raczej nie dla nich sam ych, a le jako odskocznię do w spółczesności, to jed nak i tu uw idocznił się ogrom ny talent A sim ova frapow ania czytelnika. H istorię odkryć czyta się z niesłabnącym zainteresow aniem , k tóre autor potęguje, roz- strząsając w iele m ożliw ości i w ie le dróg rozw oju, z których w szak że jedna jedyna zostaje wybrana na każdym n ie tylko etapie, lecz punkcie drogi postępu badań n a u kowych. N a paru przykładach podkreśla też A sim ov b łysk otliw ie rzecz ciekaw ą, choć na ogół znaną: jak często n ie w ystarczająco uzasadnione* koncep cje n ie tylko okazują się później słuszne, ale te ż n iezm iernie płodne dla dalszego rozw oju nauki, i to przed wykazaniem ich słuszności. Chyba o w e przeskoki logiczne zaw dzięczam y nieprzeciętnem u geniuszow i jednostek, które w natężonej w izji naukow ej potrafią iść skrótami niedostępnym i, i niedopuszczalnym i, dla szeregow ych pracow ników nauki.
Osobne uznanie n ależy się hum orowi A sim ova. Jest to humor najw yższej ja kości, przeplatany często elem entam i ironii i autoironii. N ie oszczędza tu autor ani siebie, and sw oich bliźnich — składających się n a całą ludzkość... N ie m ogę się po w strzym ać, aby nie zacytować k ilku próbek tego humoru. Na przykład przytaczając pogląd, że delfiny ocenia się jako bardzo in teligen tn e dlatego, iż nigdy n ie atakują ludzi — a znane są n aw et w ypadki, że ratują tonących — potrafią n atom iast zagryźć m ałpkę kąpiącą sdę w basenie, A sim ov pisze (s. 134): „N ie jestem przekonany, że 0 inteligencji m oże św iadczyć łagodność w stosunku do człow ieka, a okrucieństwo w stosunku do m ałpy zw ażywszy, że człow iek jest o w iele bardziej niebezpiecznym 1 dzikim stworzeniem . Jeżeli jednak w roli sędziego w ystęp u je sam człow iek, to n iew ątpliw ie da w ysoką ocenę in teligencji delfina, który zachował się w sposób tak godny aprobaty”. Albo o entropii (s. 164): „Jednym z w ielk ich dram atycznych słów w n auce jest entropia. Jeżeli ktoś jednak prosi o w yjaśn ien ie term inu, n iew iele się ma ogół dowie. Sam n ie jestem bez w in y. I ja rów nież używ ałem tego pięknego w yrazu często i od niechcenia, i p ytan y o bliższe szczegóły, nauczyłem się zręcznie zm ieniać temat. N ie m ogę jednak przez całe życie chować głow y w piasek”. Albo (s. 231): „Skorupa ziem ska jest heterogeniczna (niejednorodna), skład jednej próbki nie miusi być taki sam, jak d ru |ie j, i dlatego w K im berley .są diam enty, w K londi ke złoto, a na m oim podwórzu n ie m a nic oprócz śm ieci i nędznej traw y”.
Indyw idualnego stylu i humoru A sim ova nie osłabiło n aw et tłum aczenie, k tóre m u niestety należy w ytknąć w ie le błędów. Z drobniejszych m ożna przykładowo w ym ienić: „górny rozm iar ciała” (zam iast m aksym alny) na s. 14; n iejasn ą definicję .subkomórki na s. 43; stw ierdzenie n a s. 45, że „w szystkie atomy prócz wodoru po siadają ciężar atom ow y dużo ponad 8”; pogrzebanie dowcipu n a s. 48; „rozszerzal ność czasu” na s. 150 i „działalność hiperonów ” n a s. 159. N a s. 166 m aszyna parowa „•wytwarza parę” (i n ic więoej); jest także „ciepłota ciepła” (s. 198); jest „sprawa Charlesa” '(s. 206), jest „prawo ciśnienia powszechnego” na s. 251. N a s. 222 tem p e ratura „musi osiągnąć taką w ysokość, aby m ieć dość siły ”; n a s. 254 „pręt [który] odchyli się za daleko od pionu— spadnie” ; na s. 262 dow iadujem y się, że „Jow isz zajm uje 1300 razy w ięcej m iejsca n iż Słońce, a zaw iera tylko 318 razy w ięcej m a
terii” itd. itd. v
Gorzej trochę, gdy m im o w y siłk ów czytającego (przecież jako tako przygotow a nego), nie może on zrozumieć w w ielu m iejscach książki toku rozum owania. Trudno z całą pew nością powiedzieć, n ie m ając oryginału książki, czyja to w ina: autora czy
140
R ecen zjetłumacza? Znając jednak A sim ova choćby z innych a św ietn ych partii książki, trudno przypuścić, aby on tu był w yłączn ie w inien.
Mimo tych wad i usterek tłum aczenia, do których dołączają sig jeszcze bardzo liczne b łęd y drukarskie, lektura książki stanow i przyjem ną rozryw kę, a poszcze gólne partie zadowolić mogą gusty ludzi z nader szerokiego zakresu specjalności
i upodobań. v ■
Stanisław Szpikowski
Józef S t a s z e w s k i , H istoria nauki o Z ie m i w zarysie. ¡Państwowe W ydaw n ictw o N aukow e, W arszawa 1966, ss. 405, ilustr. 23.
O pracowanie historii geografii należało do przedsięw zięć śm iałych i w ielkich, na które oprócz N ałkow skiego (1907) i N ow akow skiego (1935) niie zdobył się w Polsce żaden, n aw et bardzo zasłużony geograf. Z epew ne zdaw ał sobie z tego sprawę autor tej książki, informując w e W stępie, że w yrosła ona „z pięćdziesięciu lat zajęć geo graficznych — nauczycielskich, badawczych, konstrukcyjnych. Jej zadaniem jest przedstawić, jak w ciągu w iek ó w kultury duchowej ludzkości horyzont geogra ficzny coraz szersze zakreślał kręgi i jak w ytw orzył się system nauki Ziem i”.
Już przy tym oświadczeniu pow staje zaciekawienie:
1) co do genezy tej pracy — o ile została on a podbudowana w cześniejszym i studiam i historycznym i;
£) co do m etodologicznej w artości łączenia w jednym w ątk u historii rozw oju horyzontu geograficznego z historią geografii jako nauki.
A d 1. W im ię obiektyw nej praw dy należy stw ierdzić, że autor, skłonny — jak
to jeszcze m ożna będzie lepiej uzasadnić — do przesadnych ocen, n ie był rów nież um iarkowany w zględem siebie i że okres zajęć geograficznych, w którym m ógł się przygotow yw ać do tak poważnego dzieła, jest znacznie krótszy n iż on sugeruje. Z '„pięćdziesięciu lat zajęć geograficznych” istotne znaczenie dla powstania tej książki m ają lata powojenne, w których autor przechodził — u schyłku sw ego ż y cia — coraz w yraźniej do zainteresow ań historycznych. W skutek tego w liczbie stu kilk ud ziesięciu pozycji jego spuścizny ok. 40 tylko n ależy do historii geografii lub się z n ią w iąże *. Mówiąc o przygotowaniu autora do talk rozległej pracy, n ależy podkreślić fakt, że artykuły jego z historii geografii odpowiadają zaledwie m ałym w ycinkom treści om awianej publikacji. Ponadto artykuły te, związane z działal nością dydaktyczną Staszew skiego, m iały w w iększości w ypadków charakter popu laryzatorski, n ie stanow iły opracowań całkiem surow ego m ateriału źródłowego lub n ie rozw iązanego czy spornego problem u i stąd n ie dawały ani dostatecznie do brej zaprawy w pracy historycznej, ani też n ie stanow iły podstaw y do tego rodzaju rozległego opracowania, jakiego się on podjął.
A d 2. N ie m niej istotne jest ustosunkow anie się do użycia przez autora podwój
nego w ątk u, do tego, że jego H istoria nauki o Z ie m i pomyślana jest zarazem i jako historia odkryć geograficznych, i historia geografii jako nauki. Idąc za tym pod w ójnym w ątkiem , autor ukazuje w geografii w iek ów starożytnych, obok n ajw cześ n iejszych w ypraw pierw sze koncepcje k ulistości Ziemi, syn tezy geograficzne m ap średniow iecznych obok podróży azjatyck ich tego okresu, w czasach nowożytnych obok w ielk ich odkryć i ich odbicia w w ydaw nictw ach kartograficznych p ojaw ienie się przyrządów: termometru, barometru oraz pierw szych teorii budowy Ziem i, a w czasach najnow szych obok podróży naukow ych teoretyczne problem y „geografii
1 Por. w ykaz prac J. Staszew skiego w zakresie historii geografii, dołączony do nekrologu: J. B a b i c z , Józef S ta sze w sk i 1887— 1966. „Kwartalnik Historii Nauki i T echniki”, nr 2/1967, ss. 357—359.