• Nie Znaleziono Wyników

Wielki świat Capowic. T. 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wielki świat Capowic. T. 1"

Copied!
133
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)
(6)
(7)

W Y B Ó R P I S M

JANA LAMA.

VI1UI ŚWIAT CAPOWIt

Część 1.

O

W A R S Z A W A .

N ak ład em R e d a k ey i „G azety P o ls k ie j“

(8)

U3.2ka>

Milite**?“-^ v L a m . - ł J X dubletów r b - i b .

G O ' b

w g “ 5 °n); -Æ 03B0JIEU0 UEH3yP0H) B apinaB a. 13 Hub a p a 1 3 4 9 " r o ía

(9)

N a mocy upow ażnienia w dow y po nieboszczyku J a n ie L am ie, pani M ary i L am ow ej, dajem y c z y te ln i­

kom naszym „W y b ó r P ism “ teg o znakom itego a nie- dość u nas znanego pisarza.

J a n Lam pod w zględem siły ta le n tu stoi na cze­ le hum orystów polskich. Ś w ietn y dow cip łą c z y ł on z w ielk ą m iłością ludzi, a przy tem |b y ł znakom itym obserw ato rem i pod b y strem okiem jeg o nie m ogła się u k ry ć żad n a śm iesznostka. To te ż pism a jeg o n ależ ą do n ajw y b itn iejszy ch w naszej lite ra tu rz e .

Tego to niepospolitego p isarz a w ybitn iejsze u tw o ry postanow iliśm y w łączyć -do zbioru dodatków bez p ła tn y ch do „G aze ty P o ls k ie j“; m łodsze pokolenie czy te ln ik ó w naszy ch z pożytkiem je pozna, s ta rsz e — z przyjem nością przypom ni sobie.

(10)

D orobek lite ra c k i L am a, oprócz licznych a sk rzą- cych dowcipem felietonów i a rty k u łó w d z ie n n ik a r­ skich, stan o w ią u tw o ry następujące-: „W ielk i Ś w iat C apow ic“ (1869), (w pierw szem w ydaniu pow ieść ta m iała t y tu ł „P anna E m ilia “); „K o ro u iarz w G-alicyi“ (1870); „G-łowy do p o zło ty “ (1873); „ Id e a liśc i“ (1876); „D ziw ne K a r y e r y “ (1880).

P ró c z tego w y d ał zbiór drobniejszych obrazków pod ty tu łe m „R ozm aitości i p o w ia stk i“. N ie ste ty , śm ierć p rzedw cześnie p rz e rw a ła pasm o p ra c jeg o w 48 ro k u życia.

^ J a n Lam urodził się w S tanisław ow ie w G alicyi

w r. 1855. N a u k i początkow e p o b iera ł w gim nazyum

w B uczaczu, potem stu d y o w ał praw o £na u n iw e rs y te ­ cie w e L w ow ie, gdzie te ż s ta le m ieszkał i pracow ał. Z m a rł w r. 1886.

(11)

w którym szanowna publiczność może zrobić znajomość z najwyższemi sferami urzędowemi m iasta Capowic i do­ wiedzieć się ciekawych szczegółów co do topografii i staty ­

styki powiatu capowickiego.

S ą niedow iarki, k tó ry m istn ie n ie m iasta C apo­ wic w yda się może problem atycznem , bo niem a ta k pro stej i ja sn e j rzeczy pod słońcem , by złość i p rz e ­ w rotność ludzka nie podała jej w w ątpliw ość. W sz ak niedaw no jed en z najjad o w itszy ch korespondentów jednego z n ajp rz ew ro tn iejszy ch organów opinii p ub li­ cznej ośm ielił się zakw estyonow ać istn ien ie P rz e św ie ­ tn e j R ad y pow iatow ej buczackiej, z powodu, że n a­ w e t w najbliższej okolicy staro ż y tn e g o grodu

(12)

bucząc-kiego nie słychać było dłuższy czas o żaduej czynności teg o w ażnego o rg a n u autonom ii k rajo w ej.

I byłby św ia t u w ierzy ł złośliw ie rozszerzonej wieści, g d y b y n ag le nie b y ła g ru c h n ę ła wiadom ość, że J W \ m arsz ałek pow iatow y, ja k o k a w a le r o rd e ru św. G rzeg o rza, i ja k o k iero w n ik sam orządu po­ w iatow ego, p rzy pomocy W -g o w ice-m arszałk a, uło­ ży ł ad res, w k tó ry m pp. członkow ie R ad y , p rzejęci w ażnością stan o w isk a sw ego i p o trze b ą uczynienia zadość położonem u w nich zaufaniu w spółobyw ateli, objaw ić m ają O jcu św. głębokie ubolew anie sw oje z pow odu różnych rzeczy, m ający ch n a d e r pośredn ią styczność ze spraw am i okolicy buczackiej i w szy stk ich okolic polskich wogóle. C zy wiadom ość ta p o tw ie r­ dza się, czy nie, zaw sze św ia t nie będzie m ógł n adal ignorow ać istn ie n ia R a d y pow iatow ej buczackiej.

Z C apow icam i tru d n ie jsz a pod tym w zględem sp ra w a, albow iem od ro k u 1867 m iasto to upośledzo­ ne je s t i pozbaw ione należącego mu się znaczenia, z powodu zw inięcia istniejącego tam że urzęd u pow ia­ tow ego, i zepchnięcie do rz ęd u nic nie znaczącego p a r- ty k u la rz a , położonego w obrębie s ta ro s tw a K ozłow i- ckiego, w je d n e j z ośmiu w ice-gubernii g alicy jsk ich .

(13)

N iety lk o ted y w łaściciela C apow ic, W -g o JLmci pana K a la sa n te g o O apow ickiego, om inęła sposobność przew odniczenia w łasnej, osobnej, capow ickiej R adzie pow iatow ej, ale n aw et propinacy a od teg o czasu z 3,700 złr., sp ad ła na|3,100 złr. i ziściły się niezm ier- ne ekonom iczne, socyalne i polityczne klęsk i, k tó re ludność C apow ic i p rz y le g ły ch w łości p rz ew id y w ała w p ety cy a cli do sejmu, wnoszonych przeciw p rz en ie­ sieniu urzędu pow iatow ego do K ozi o wic.

H an d el, przem ysł, rę k o d zieła i t. d. upadły, bo konsum cya cukru, kaw y, rum u, m ięsa i innych w

aż-5h'

nyeh a rty k u łó w zm niejszyła się o k ilk a s e t zlr. rocznie a szew cy m iejscowi, o łk ą d j u tra c ili sposobność z a ro ­ bku, ja k ą im n a s trę c z a li panow ie c. k. d yu ruiści po­ w iatow i, są p ra w ie zupełnie bez za tru d n ien ia. J e - dnem słowem , C apow ice są dziś jaw n y m i do nieba 0 pom stę w ołającym dowodem, ja k dalece szlacheck ie rz ąd y lir. Groluchowskiego były dla k ra ju zgubnem i, 1 ja k dalece d eleg a cy a nasza w W iedniu o ddala cały k ra j ze zw iązanem i rękom a n a p a stw ę cen tralizacy i, k tó r a — dla C apow ic— siedzibę sw oją za ło ż y ła w K o - złow icach, z n arażeniem na szw ank w szelkiej godno­ ści narodow ej i zasad, od k tó ry ch ani na k ro k o dstę­ pować nie pow inniśm y.

(14)

— ! • —

. O sta tn ie te słow a nie są m oją w łasnością lite r a ­ cką: w yjąłem je z korespondencyi, k tó r ą p. K a la s a n ­ ty C apow icki um ieścił w pew nym dzienniku, stojącym n a s tra ż y „godności i ducha n aro d o w eg o “, a c ie sz ą ­ cym się w zględam i J W . w łaściciela C apow ic, odkąd te n ż e p rz y łą czy ł się do opozycyi.

To naw rócenie się pana na C apow icach, C apów - ce i C apow ej W o li do zdrow ych zasad narodow ych, n astąp iło tego sam ego dnia, w k tó ry m R a d a p ow ia­ to w a [kozłow icka 14 głosam i przeciw 12, w y b ierając m arszałkiem p ana K u d erk iew icza, dzierżaw cę G łębo- czysk i n a w e t nie-szlachcica, p rz ek o n ała p. K a la s a n ­ teg o nam acalnie o zgubności ta k zw anej polity k i u t y ­ lita rn e j.

Od tego więc czasu J W . C apow icki w raz z są­ siadem swoim, W -nym T adeuszem B zikow skim z M a- łostaw ic, sto ją na czele m alk o n ten tó w w pow iecie ko- złow ickim , i je ż e li p re n u m e ru ją Gazetę Narodową, to ty lk o dlatego, że, ja k pow iadają, dobrze je s t w iedzieć, co te ż mówi się i »•obi w obozie przeciw nym .

A le nie w y p rzed zajm y biegu w ypadków . W c z a ­ sie, w któ ry m się d ziały rzeczy, stanow iące p rz ed ­ m iot niniejszego n ad e r w iarogodnego opow iadania,

(15)

C apow ice używ ały jeszcze w całej pełni dobro­ d ziejstw w łasnej sw ej autonom ii, a J W . C apow icki n iety łk o nie pisy w ał do dzienników opozycyjnych przeciw polity ce u ty lita rn e j, ale n aw et ja k o prezes s ta ł na czele obwodowego ko m itetu , złożonego w ce­ lu zb ieran ia sk ła d e k na sform ow anie lekkokonnego pu łk u ochotników narodow ych, z niem iecką komendy, k tó ry to pułk, pod dow ództw em J E k s . p an a hr. S ta - rzeńsk ieg o , byłb y się niezaw odnie mocno n ap rz y k rz y ł P rusakom , g d yby w zuchw ałości sw ej posunęli się b y li aż do Sędziszow a, albo do R opczyckiej G óry. N a d ­ m ienię p rz y te j sposobności, źe J W . C apow icki w ow ych p am iętnych czasach p rzy czy n ił się 50 m a guldenam i, trze m a funtam i szarpi i kilkom a b a n d a ż a ­ mi do ocalenia m onarchii a u stry a c k ie j, za co później nie on, ale s ta ro s ta obwodowy, p. M a n tsch b e rg er, otrzy m ał k rz y ż k a w a le rsk i o rd e ru F ra n c is z k a J ó z e fa , bo p raw dziw a za słu g a nigdy nie b y w a w y n agrod zo­ ną,, i jed y n ą rzeczą, k tó ra zo staje w dzisiejszych cza­ sach każdem u, w łasną i narodow ą godność należycie oceniającem u synow i ojczyzny, je s t w ierne i k o n se­ k w e n tn e sta n ie p rz y sz ta n d a rz e opozycyjnym , ja k słu ­ sznie pow iada J W . C apow icki w innej znowu k o re - spondencyi sw ojej do d zien n ik a opozycyjnego.

(16)

12 —

M iały te d y C apow ice w r. 18 6 6 w łasny sw oją autonom ię i w łasny swój u rz ą d pow iatow y, i nie po­ trze b o w ały się udaw ać po w y m ia r sp raw iedliw ości po­ lity czn ej do K ozłow ic, co j e s t najlepszym dowodem, że C apow ice istn ie ją rzeczyw iście i że n ależ y im się k a r tk a w h isto ry i, ta k j a k należy się S n ia ty n io w i za to, iż posiada ow ych zn an y ch d w ó ełfk o ry feu szó w , albo Brodom za to, że p rz e sta ły płacić pensyę nauczycie­ lom szkół m iejskich i od tego rozpoczęły oszczędność w swoim budżecie, albo stolicy g alicy jsk iej za to, że, w olna od w szelkich przesądów szczepow ych i n aro ­ dowościowych, p ielęg n u je ta k s ta ra n n ie t e a t r nie­ miecki.

W ą tp liw o ść co do istn ie n ia O apow ic [pochodzi w części ztąd , że podróżny,opuściw szy gościniec rz ąd o ­ wy, p ro w adzący ze L w ow a do g ra n ic y k ra ju , i poro­ biw szy przez k ilk a godzin gbardzoj bolesne|^dośw iad- czenie co do niedoskonałej budow y i jeszcze niedo- skonalszej re p a ra c y i gościńca krajow ego, p ro w ad zą­ cego w te stro n y , g dy na p rz estrze n i 3 mil za p ła ci 5 ra z y m yto p rz y pięciu różnych ro g a tk a c h i dw a ra zy m ostow e od mostów, k tó ry c h e g z y ste u cy a i p o trze b a n a w e t w całej podróży w y d a je mu się w ą tp liw ą, gdy

(17)

n astęp n ie m inąw szy karczm ę, n ależ ącą do Grłęboczysk, i złam aw szy dyszel tu ż koło p iątej ro g a tk i, gdzie z a ­ płacił po 12 centów od konia za dobrodziejstw o u ż y ­ w a n ia gościńca k rajo w eg o , a złam aw szy go z powodu nieprzew idzialnej w ielkiej dziury w samym środku gościńca, nieoznaczonej w cale na m apie K u m ersb er- g a —g d y n astęp n ie , pow iadam , podróżny te n dojedzie do w ielkiego k rz y ża, sam otnie stercząceg o w polu i obok tego k rz y ż a u jrzy i odczyta na białej tab licy napis: K reis et caet., B ezirk et caet.— Stcult Zappowitz, w raz przekład em polskim: — ogląda się darem nie na w szy stk ie stroi y św iata za m iastem , k tó re g o bliskość zapow iada ow a biało pokostow ana e ty k ie ta , św iadczą­ ca oraz o piśm ienności i cyw ilizow anej dw ujęzyczno- ści C apow iczan. Z m rok zapadł ju ż bowiem, choć sza­ now ny P . T. podróżny jeszcze przed południem opu­ ścił głów ny gościniec lw ow ski, n a praw o i n a lewo, z przodu i z ty łu , n ajb y strz e jsz y w zrok nie spostrzeże niczego, oprócz szarej płaszczyzny, gubiącej się w cie­ niu i szarego nieba, na którem sam otna ja k a ś g w ia ­ zda migoce i m ruga, ja k g d y b y j ą senność z b ierała na w idok tej w szechszarej p rzestrze n i, przypom inającej pu ste g rz ąd k i ogrodu botanicznego w e L w ow ie, gdzie n a m iniatu ro w y ch białych tab licac h m ożna tak że w y ­

(18)

— 14 —

cz y ta ć ro zm aite napisy, ale gdzie darem nem byłoby szukać należąeych do nich roślin.

W tem , nagle, w oźnica sk rę ca w bok, b ry c zk a stacz a się z niesłychany, szybkością z ja k ie jś n a d e r p rz y k re j pochyłości, najeżonej niem niej p rzy k rem i przeszkodam i w k ształc ie różnych kam ieni, p rętó w , w ybojów i t. p., błoto b ry z g a szanow nem u P . T. pod­ różnem u w yżej uszu, w oźnica w oła nap rzem ian to: h et, hejt! to znowu: wiśt! wiśt! b ry c zk a skacze, n u rz a się, przech y la, szybkość je j pędu w z ra s ta z każdy chw ila, aż nakoniec— tra fi łam ie się koło, szanow ny P . T. podróżny zn a jd u je m ięciu tk ie posłanie w błocie, n a trz y stopy głębokiem , jeg o tłom ok, parasol, koc i słom a z bry czk i, ja k o też w orek z obrokiem , n a k ry w a ­ ją, go i osłaniają p rzed dalszem i przeciw nościam i, w oź­ n ica woła: A bodajś! a t r z y s t a i tam dalej — i oto znajdujem y się na sam ym śro d k u ry n k u w C apo- w icach, i tern samem w sk ak u jem y in medias res n asz e­ go opow iadania.

Od czasu, j a k kosztem k o n k u re n cy i gm innej dw orów p rz y leg ły ch , i dzięki staraniom niezapom nia­ nego n aczelnika pow iatow ego, p. M aulschellhofera, obdarzonego za to inseratem w gazetach , w yrażający m

(19)

wiodło się za nic nie znaczącą sum ę 180,000 złr. w. a. w ykończyć p ro jek to w an e oddaw na połączenie C apo- wic z t a k zw an ą „c esarsk ą d ro g ą “ za pomocą k ra jo ­ wego gościńca i pięciu czerw ono-niebieskich ro g a te k , niepam iętną je s t rzeczą, by kto k o lw iek , nieobeznany bliżej z to p o g rafią Capow ic, odbył swój w jazd do t e ­ go m iasta inaczej, aniżeli w sposób pow yżej opisany— osobliwie, jeże li nie przenocow ał w W y godzie G łębo- czyńskiej i nie c z ek ał białego dnia do odbycia tego try u m faln eg o w jazdu. S zanow na publiczność, k tó re j p rzy ch y ln y los pozw olił cz y ta ć pow ieść niniejszą, od­ niesie te d y znaczną korzyść z tej le k tu ry i będzie to u w ażała za zb aw ien n ą ostrożność w ysiąść z b ryczki koło tab licy „Stadt Z appow itz“ i odbyć re sz tę drogi pieszo.

A le, bądź co bądź, jesteśm y ju ż w 'C apow icach, i mam y po lew ej stro n ie „ ra tu s z “, a po praw ej k o sza­ ry c. k. żan d arm ery i, opodal zaś gm ach u rzęd u pow ia­ tow ego, czyli, u ży w ając k ró tsze g o w y ra żen ia lo k aln e­ go, b ecyrk . R atu sz je s t oczyw iście oraz domem za­ jezdnym , i różni się od W y g o d y G łęboczyskiej co do budowry sw ojej i całej zew n ętrzn ej okazałości ty lk o

(20)

— 16

-tem , że podczas gd y lew e sk rzy d ło , p rzybu dow an e do głów nego korp u su , za w iera ty lk o ta k ie sam e „kucz­ k i “, ja k n a W y go dzie, n ato m iast p ra w e skrzyd ło, oprócz ja k ie g o ś budyneczku, m ogącego służy ć za cklew ek, g d y b y M ojżesz nie b y ł zab ro n ił staro z ak o n - nym hodow ania nierogacizny, za w iera jeszcze i b a z a r capow icki, m ieszczący w sobie dw a n ajo k azalsze sk le ­ py, jak o to: k o rzenny h andel pani H eni S ilb e r i bła- w atny handel pana A b rah am ? G-old, vulgo A b ru ka — o czem św iad czą z re sz tą bard zo w ym ow nie dw a szyldy, jed en niebieski z białym , a d ru g i z c z e rw o ­ nym napisem , a oba z o rto g ra fią , nie u stęp u jąc ą w niczem te j, ja k ie j u ży w ają pp. kupcy lw ow scy ku zbudow aniu i ro zw eseleniu przechodniów . C ały „ ra ­ tu s z “ je s t w łasn ością J W . K a la s a n te g o C apow ickie- go, p an a n a C apow icach, C apów ce i C apow ej W oli; d zierżaw cą zaś teg o uw agi godnego gm achu j e s t D u - dio, je n e ra ln y p ro p in ato r, a oraz w łaściciel handlu win, d o starczająceg o w ęgiersk ich i a u stry a c k ic h n e k ­ ta ró w całej okolicznej szlachcie i całem u P rz e ś w ie tn e ­ mu c. k. becyrkow i, z w y ją tk ie m tych podrzędnych re p re z e n ta n tó w w ładzy, k tó ry c h m iesięczna płaca, po o d trącen iu czynszu za pom ieszkanie i należytość H e r- szkow i w jatk ac h , nie w y sta rc z a na k u p ie n ie b u te ík i n a ­

(21)

kolw iek p o d lejsze“. J a k i sm ak m a to wino, o tern nie wie n ik t, k to w e d łu g w schodniego o b rządku nie ko- m unikow ał się pod obiem a postaciam i, albo p rz y ­ najm niej nie b y w a ł na prażn ik ach , gdzie zw ykle s e r ­ deczność p rz y ję c ia i obfitość d arów bożych p rzew aża n ad ich jak o ścią. Je ż e lib y je d n a k k tó ry z szanow ­ nych cz y teln ik ó w dla w ydoskon alenia się w zn aw stw ie w inem , z a p ra g n ą ł w iedzieć, co D udio n azyw a „cokol­ w iek podlejszem “ winem, niechaj do k w a te rk i tęgieg o burakow ego b arszczu doda p a rę n a p a rstk ó w żytniów - ki, nieco soku z k w a śn y c h ogórków , k ilk an aśc ie m iał­ ko utłuczonych zia rn e k pieprzu, i łu t p a p ry k i— a pod­ niebienie jego dozna ta k błogich i rozkosznych w ra ­ żeń, ja k m oje na im ieninach w C apow ej W o li u ks. proboszcza Ł uck iew icza, k tó re g o liw era n tem od la t k ilk u n a stu je s t D udio.

I są jeszcze ludzie, k tó rz y tw ierd z ą, że sp ro w a­ dzamy z zag ran icy w ielk ą część a rty k u łó w , p o trz e ­ bnych nam do codziennego życia!

O kazalszym uad w szelką okazałość C apow icką j e s t b e c y rk — dziś n ie s te ty ogołocony ju ż ze swojej

(22)

18

-św ietn ości i nie m ieszczący w ięcej ty ch bittr, którycli obecności C apow ice zaw dzięczały swój ru ch handlow y i k w itn ą c y rozw ój ekonomiczny. B u dynek te n p ię tro ­ wy, m urow any, k ry ty gontam i, na dole w sześciu obszernych pokojach m ieścił owego czasu k a n c e la ry e u rz ęd u i sądu pow iatow ego, na górze zaś, oprócz biu­ r a prezyd y aln eg o , znajdow ało się pom ieszkanie p an a n ac zeln ik a pow iatu, czyli — dlaczegóż m am y używ ać ja k ic h ś obcych w yrazów , skoro mam y swoje? — czyli więc pana fo rsz teh era, w raz m it der werthen Familio.

D ie werthe Fam ilie stan o w ił najp rzó d sam pan

to rsz te h e r, W a c ła w P recliczek , piszący się naów czas

W em el Pretzlitscheck, a te ra z , odkąd j e s t na pensyi

i o siadłszy we Lw ow ie, należy do besedy czeskiej, u- zy w ający z upodobaniem rodzinnej swojej pisowni: V aclaw P rec lić ek . P a n fo rszteh er, ja k o głow a pow ia­ tu, by ł oczyw iście n ajp ierw szą i n ajw a żn iejszą osobą w Gapo w icach, i pow inienbym b y ł wspom nieć o nim p ierw ej niż o H e n i, o A brum ku, o H e rszk u , o D udiu, gdyby nie naw yknienie m iejscow e, k tó re w brew w szel­ kiem u porządkow i nie szykow ało znakom itości m iej­ scow ych nach den D iaetenklassen, ale kazało zaw sze uw ażać D u d ia za pierw szą osobę w powiecie, peazeiu

(23)

szła H en ia, H erszko, A brum ko, a dopiei o po nieli pan fo rsz teh er. W istocie, m niem anie to było zapew ne m yluem i ubliżającem pow adze urzędow ej p an a forsz- te h e r a i b ecy rk u , ale niem niej jednakże j e s t rzeczą pew ną, że k to m iał bardzo tru d n y i bardzo w ażny in ­ te re s w b ecy rk u , te n u d aw ał się zw ykle do U udia, j e ­ żeli m ógł kom unikow ać się bezpośrednio z ta k morej-

morejną osobistością, a je ż e li nie, to w pływ ał na niego

za pośrednictw em jeg o b ra to w ej, pani H eni Silber, albo jego szw ag ra, p. A b rah am a Gold, albo jego z ię ­ cia, pa'na H e rs z a F isz e r, i dopiero przez te w szy stk ie in stan cy e tra f ia ł do b iu ra prezydyaln ego i —nig dy źle n a tern nie wychodził. N ie można w ątpić, że b ra k p r a ­ w dziw ej lojalności, k tó ry n aw et w O apow icał n u rto ­ w ał potajem nie w sercach k ilk u indyw iduów , bardzo pod politycznym w zględem podejrzanych, i zw y k ła z re s z tą złośliw ość lu d z k a —rodziły m niem ania teg o r o ­ dzaju; ale były fa k ta , k tó re przez fa ta ln y ja k iś zbieg okoliczności stw ierd z ały niezw ykły w pływ zacnej ro ­ dziny Silberów , G oldów i F isz eró w na bieg adm ini- stra c y i p olitycznej i sądow nictw a w powiecie capo- wickim. N ie k tó rz y staro z ak o n n i, zarażeni nowocze- snem i, rew olucyjnem i pojęciam i o wodnej konk uren cyi

(24)

— 2u —

nie m ogli pojąć, dlaczego, oprócz H e rsz k a , nikom u nie­ wól uo było trz y m a ć ja te k , mimo u sta w y o wolności zarobkow ania, i mimo złego to w a ru a w ysokich cen, w k tó ry c h p. F is z e r m iał szczególne upodobanie. O czy­ wiście, iż gdy na stó ł p. fo rsz te h e ra dostaw ało się z a ­ w sze ty lk o b ardzo w yborne mięso, i to fu n t po 8 cen ­ tów , w ięc w szy stk ie te złośliw e szepty nie m iały n a j­ m niejszej podstaw y... ale ja k w k w esty i ja te k , ta k i w innych drobiazgow ych m atery ach teg o ro d zaju m alkontenci nie p rz estaw a li szerzyć głośnych u ty sk i­ w ań, k tó re w końcu sp row adziły k ilk a razy do Capo- w ic ro zm aite kom isye, to z n am iestnictw a, to z sądu obwodowego. L ecz kom isye te, za p rzy siąg łszy po k il­ k a d z ie sią t św iadków , i zasuspendow aw szy jedn ego lub d rugiego k an c elistę pow iatow ego, zm uszone b y ły li­ znąć, że ja k k o lw ie k sk arb publiczny w y d ał każdym ra r zem po k ilk a s e t zlr. n a d y e ty i k o szta podróży, to w y ­ d a te k te n je s t niczem wobec świeżo potw ierdzonego i n a d e r pocieszającego przekonania, iż postępow anie p an a fo rsz te h e ra je s t ściśle praw ne, sum ienne i n ien a­ ganne, i że w szy stk ie sk a rg i p rzy p isy w ać n ależy den

fortw ährenden Umtrieben der rastlosen 'polnischen Um- sturzpurtei.

(25)

T a U m slurzpart' i była zmorą,, k tó ra tr a p iła cią­ gle p an a fo rsz te h e ra , o d b iera ła mu sen w nocy, ape ­ t y t w e dnie, z a tru w a ła mu g o ry czą k ażdy zajdel pi­ wa, k a ż d ą fa jk ę schw arzd rei-k o n ig u . — S p isyw ał o niej obszerne m em oranda p re zy d y aln e, w ięził w szy­ stk o co ty lk o nie było całkiem niepodejrzanem , i całe sąg i sześcienne protokułów , rysopisów , listów g o ń ­ czych, okólników itp. były owocem te j niezm ordow a­ nej pracy . Sam P an K a la s a n ty C apow icki, ja k k o l­ w iek p rezes kom itet u w celu form ow ania K ra k u só w , nie uszedł k ilk u n ad e r ścisłym i surow ym „am tshand lun - gom “; sam ksiąd z Z ają c, proboszcz i dziek an capow ic­ ki, m usiał sta w a ć do p ro to k u łu , ja k k o lw ie k wiadomem było pow szechnie, że przed drzw iam i plebanii skonał ra z w ro k u 1864 z głodu i nędzy pow staniec, przed k tó ry m za m k n ię to na klucz d rzw i teg o zacnego k a ­

płana.

N iestety ! P a n P rec lic zek , w iecznie tro piący em isaryuszów , ludzi, niezao p atrzo n y ch w paszp o r­ ty i w k a r ty pobytu, tra n s p o rty broni i am u- nicyi, sam, na pierw szem p iętrz e gm achu becyrko w e- go, w n a jb liższ em swojem sąsiedztw ie, pod urzędow ym

(26)

22

-bokiem swoim, m iał m ały w ulkan rew olucyjny, k tó r e ­ go w ybuchy d o starc zą nam w ą tk u do dalszego opow ia­ dania naszego.

(27)

w którym autor m aluje jaskraw em i barwami utylitarną po­

litykę pana forszteliera i opozycyjne stanowisko (der wer- tlien Familie).

Pani P recliczkow a, czyli, jak ją pow szechnie n a­ zyw ano, pani fo rszteherow a, z domu H a n se rló w n a, córka c. k. kom isarza cy rk u la rn eg o z R zeszow a, B o ­ chni, czy z J a s ła , od la t dw udziestu k ilk u b y ła w iern ą i p rz y k ła d n ą to w a rz y sz k ą p. p re fe k ta d e p a rta m e n ­ tu capow ickiego w pozaurzędow ym jeg o żyw ocie: najprzód, gdy b y ł k o n c e p tsp ra k ty k a n te m w rodzinuem je j mieście, później, gdy przechodził dalsze stopnie h iera rch ii urzędow ej p rz y nam iestnictw ie we L w ow ie, a nakoniec, gdy zaufanie rz ąd u pow ołało go do p ia s to ­ w ania ważnej posady, na k tó re j go zastajem y w r,

(28)

— 24

-1866. W e w szy stk ich ty c h m iejscach pobytu, n ajżą - d niejsza p o tw arzy złośliw ość lu d zk a nie zdo łała pod­ nieść p rzeciw niej innych zarzu tó w , ja k ty lk o te, k tó ­ ry c h ofiarą p ad a ją w szy stk ie m niej w ięcej żony nasze. I ta k n. p. było rz ecz ą au te n ty c z n ie stw ierd zo n ą, że pani fo rsz teh ero w a p osiadała o je d n ą suknię je d w a b n ą i o dw a kapelu sze mniej niż gospodyni ks. proboszcza, Z a ją c a , w C apow icach, co rzu cało oczyw iście ja k n a j- mniej k o rz y stn e św iatło n a je j d obry sm ak, n a je j ele- gan cy ę i n a je j po-zucie teg o w szystkiego, co b y ła w in n ą sobie sam ej i stan o w isk u sw ojego m ałżonka. D a le j, ja k utrzy m y w ano, posiad ała pani k o n tro lero w a L an g b a u ero w a niezbite dowody, że fu tro pani naczel- nikow ej m iało ty lk o k o łn ierz tum akow y, pod spodem zaś były p ro ste lisy, czy n a w e t farb o w an e kró lik i. Okoliczność t a zm niejszała w bardzo znacznym s t o ­ pniu uszanow anie całego w ielkiego św ia ta capow i- ckiego dla pani F recliczk o w ej. — Co mi to za naczel- nik o w a— zw y k ła b y ła m aw iać pani k a sy e ro w a —k ied y p ro s ta kanceliścina p o trafi się u brać lepiej od niej, g d y idzie w niedzielę n a m szę do kościoła! K s ię ż a gospodyni w y g ląd a p rzy niej, ja k ja k a h rab in a. G d y ­ by nie m ąż, k ażd y m iałby j ą za nic, i t. d.

(29)

K to ty lk o m a najm niejsze w yobrażenie o p rzy­ zw oitości, o w ym aganiach św iatow ych, te n odrazu po­ tra f i ocenić słuszność ty c h zarzutów . W ogóle p o w ta ­ rzano sobie pocichu w całych O apow icach, że pani fo rsz teh ero w a nie umie prow adzić domu j a k należy. P . pocztm istrzow a za rę c z a ła ra z ks. w ikarem u, że u fo rszteh eró w p rzez trz y dni, dzień po dniu, był na obiad rosół, zasy p an y hreczanem i krupam i, i sztu k a m ięsa z chrzanem octowym . Szczegół te n d o starc zy ł przedm iotu do żyw ej i n a d e r w y czerp u jącej dyskusyi p rzy k aw ie u p ań stw a k o n tro le rstw a , gdzie ks. w ik a ­ ry by w ał częstszym , niż codziennym , gościem, i p. asy- ste n to w a z a rę c z a ła słowem honoru, że w życiu swojem nie sły szała nic podobnego. Poczem, w iedziona za p e­ w ne chrześciańskiem uczuciem, k tó re nam każe o s trz e ­ gać bliźniego, gdy b łądzi p rzez niewiadom ość, p. asy- sten to w a, w ra c a ją c do domu, w stą p iła do pani fo rszte- herow ej i opow iadała je j słowo w słowo w szystko, co p. pocztm istrzow a m ów iła ks. w ikarem u, a ks. w i­ k a ry pani k o n tro lero w ej, i ja k po tem w szystkiem w y ­ ra z iła się n a stęp n ie pani k a sy e ro w a i p. K u szk iew i-

czow a (żona w ielk o rząd cy Oapowic, G apów ki i C a ­ powej W oli), ja k o te ż pan k a sy e r, p. k o n tro ler, p. poczt- m istrz i p. a p te k a rz , a nadew szy stk o dr. Rzeźnicki*

(30)

- 26

-młody m edyk z bardzo o strym językiem , k tó ry nieda- wuo p rzy b y ł ze Lw ow a. N a z a ju trz gdy p. P recliczek zażądał, ja k zw ykle, ch rzan u do sw ojej sz tu k i mięsa, p. forszteliero w a opow iedziała mu ze łzam i w oczach, że m usi się obejść bez te j p rz y p raw y , „bo i ta k ju ż to a to ro zpow iad ają w m ieście.“ P . fo rsz te h e r obszedł się teg o dnia bez chrzanu, ale sądny dzień n a s ta ł za to w C apow icach. P a n k a sy e r nie d o sta ł urlopu, k t ó r e ­ go p o trzeb o w ał do p o ra to w an ia zdrow ia; panu k o n tro ­ lerow i odmówiono zapomogi, k tó rą już m iał praw ie ja k b y w kieszeni; zam iast dr. R zeźnickiego, d o k to r H erz o trzy m a ł z urzędu polecenie spisyw ania włościan, zm arły ch na ty fu s i d y sen tery ę,i zapisy w an ie le k a rs tw tym , k tó rz y dopiero um ierać mieli; ks. w ik a ry po­ padł w n iełask ę u księżej gospodyni (bo p. fo rsz teh er żył bardzo dobrze z ks. proboszczem), i o d tąd nie do­ sta w a ł n a w ieczerzę nigdy nic innego ja k ty lk o kaszę z m lekiem — w sk u tek czego s ta ł się jeszcze częstszym , niż częstym , codziennym gościem u pp. k o n tro le rstw a . P a n a K uszkiew icza, rz ąd cę k lucza capow ickiego, obili w łościanie, k tó ry c h chciał g ra b ić za to, że paśli konie w nasiennej koniczynie J W . C apow ickiego, a gdy się u d ał do b ec y rk u ze sk arg ą, za p ła cił n a j­ przód k a rę stem plow ą, .a n astęp n ie za\yikłauy jeszcze

(31)

av proces o g w a łt publiczny z tego powodu, ja k g d y b y nie b y ł obitym , ale bijącym . R zecz cała o p a rła się aż o k ro n ik ę Gazety N arodowej, może i byłoby p rz y ­ szło n a w e t do in te rp re ta c y i w sejm ie, ale na nie­ szczęście sejm odroczono. W sz y stk ich ty ch p rz y ­ kry ch n a stę p stw nie b y łb y doznał pan K uszkiew icz, g d yby p. K uszkiew iczow a nie b y ła b ra ła udziału w owej nieszczęsnej rozm ow ie p rzy kaw ie u pani ko n tro lero w ej, i g d y b y pani fo rsz te h e ro w a nie była- d aw ała pan u fo rsz te h e ro w i przez trz y dni rosołu, z a s y ­ panego hreczanem i krupam i, sztuK i m ięsa z chrzanem n a occie. G dyby mu b y ła d a ła przynajm niej raz, dla odmiany, chrzan ze śm ietaną, albo ćw ikłę, albo sos pom idorow y— ależ codzieó chrzan z octem!!!

W niknęliśm y zipom ocą pow yższych szczegó­ łów w n a jw a ż n ie jsz e sp raw y , p o ruszające opinię p u ­ bliczną w d ap o w ic aeh , i byliśm y w możności poznać odrazu, że h o ry z o n t m ałżeński p a ń stw a P recliczkó w nie by ł bez chm ur, i że w edług zdania jed nych, p. P rec lic zek był godną pożałow auia o fiarą h reczany ch k ru p i chrzan u, a w e d łu g innych p. P recliczk o w a b y ła najnieszczęśliw szą fo rsz teh ero w ą pod c. k. g a ­ licyjsko łodom eryjskiem słońcem, fo rsz te h e ro w ą z tu

(32)

-- 28 —

m akow ym kołnierzem i z farbow anem i królikam i, fo rsz teh ero w ą o trz e c h ty lk o jed w ab n y ch sukniach i trze ch kapeluszach!

A le są rzeczy, k tó re zw racają, mniej może u w agi w t a k w ielkim i znakom itym ś w iecie ja k św ia t capow icki, a któ rem i in tere so w ać się zw y k li ty lk o dzien n ik arze, lite rac i, em igran ci i inni ludzie bez s t a ­ łego i bliżej określonego sposobu zarobkow ania. S ą k w e sty e narodow ościow e, polityczne i lite rac k ie , o k tó re toczy się n ie ra z bój zaw zięty w gazetach , podczas g d y na prow incyi obojętnie, z politow aniem praw ie, p a trz ą n a zapaśników .

N a prow incyi każdy mówi tak im językiem , ja k i umie; k ażdy uw aża po lity k ę za rzecz dobrą ty lk o dla próżniaków , i k a ż d y cz y ta to, co mu się podoba, to je s t, nie c z y ta w łaściw ie nic, bo, ja k słusznie tw ierd z i p an k o n tro le r L au g b a u er, od ja k ie g o ś czasu n a w e t w k alen d a rza ch p iszą sam e g łu p stw a.

O tóż w łaśnie tego ro d z aju rzeczy w rodzinie p a ń stw a P ree lic zk ó w b y ły n ieraz w iększym powodem n ieukoutentow an ia, niż ro só ł z k rupam i i ch rzan z octem , w iększym , niż dom yślać się m ogła z razu p. p o cztm istrzow a i ks. w ik a ry .

(33)

P . P rec lic zek , póki u ży w ał jeszcze daw niejszej sw ojej pisowni, ja k o Wencel Pretzlitsehećk, tw ie rd z ił 0 sobie, że j e s t ein biederer Dentscher. Co do rz e c z o ­ w nika, zg a d z a ł się z nim cały pow iat, co do p rz y m io ­ tn ik a zaś, n iek tó rz y byli innego zdania. Z re sz tą , p. P re e lic z e k nie p o trze b o w ał bynajm niej legitym ow ać się, do ja k ie j narodow ości należy, bo wiadomo było pow szechnie, że mówi ty lk o po niem iecku i tro ch ę po czesku — ty le m ianowicie, ile p o trzeb a zw ykłem u śm iertelnikow i, ażeby nigdy nie m ógł się nauczyć po polsku. K w e sty a , do jak iej narodow ości n a le ż a ł p. P recliczek , b y ła te d y zupełnie ja sn ą , a jeżeli zo staw a­ ła jeszcze ja k a w ątp liw ość w te j m ierze, u su w ała j ą p. forszteherow a, gdy w chw ilach złego hum oru a p o ­ strofo w ała sw ego m ałżonka: „Ty, S zw abie!“

A n ie lsk a t a k o b ieta m iew ała bowiem dni i g o ­ dziny, w k tó ry c h opuszczała j ą zw y k ła cierpliw ość, 1 w ów czas n iety lk o o k azyw ała k a ry g o d n e lek ce w aż e­ nie zw ierzchności m ałżeńskiej i urzędow ej, re p re z e n ­ tow anej w osobie pana b e c y rk sfo rsz te h e ra , ale n a w e t dopuszczała się p rzek ro czen ia, przew idzianego w c. k. k odeksie k arn y m ja k o A u fre iz u n g z u m H ass itd.

(34)

— 30 —

herbu P o ra j, Sas, R aw icz, G ozdaw a, lub innego, za­ p y ta z zadziwieniem , jak im sposobem p. P rec lic zk o - wa, z domu H a n se rle , m ogła m ęża sw ojego nazyw ać „S zw abem “, i czy może N iesiecki, albo P ap ro c k i w spom ina o ja k ic h s ta ry c h P olusach, k tó rz y b y się n a ­ zyw ali „ H a n se rle ? “ H a n se rle, H anserle!

N ie s te ty — nie! Ż aden H a n se rle nie był z B o le­ sław em C hrobrym p rzy w zięciu K ijo w a, żaden nie zg in a ł pod W a rn ą , żaden nie z ry w a ł sejm ów, żaden nie słu ży ł za podstarościego u R adziw iłłów , L u b o m ir­ skich lub R zew uskich, żaden nie w y k o n y w ał p rz y ­ sięgi hom agialnej N ajdostojniejszem u domowi L o ta - ryńsk iem u przy zajęciu G alicyi. Z n an y b y ł ty lk o jed en H a n se rle , w R zeszow skiem , czy w T arnow skiem z w ielkiej gorliw ości, k tó rą ro z w ija ł w r. 18-4(J i za k tó r ą o trzy m a ł później o rd e r i 200 złr. od pem onam.

J e s t to ted y fa k t, co do przy czy n sw ych n iew y ­ jaśniony, ale zaw sze fa k t, że pani P rec lic zk o w a, z do­ mu H a n se rle , n az y w ała m ęża swego „S zw abem “, że

um iała i rozm aw iała zaw sze ty lk o po polsku, i po p o l­ sku w ych ow ała sw oją córkę.

(35)

przyczynam i teg o zagadkow ego fa k tu , rów nie ja k ty te ra z czynisz, szanow ny czyteln ik u . A jeżeliś łask aw i za sta n aw iasz się nad tą okolicznością, to chciej też przy te j sposobności rozw ażyć, dlaczego n ao d w ró t n ieraz dam y, k tó ry ch przodkow ie posłow ali od K r z y ­ w oustego do ce sarza H e n ry k a , rzucali z dum ą p ierśc ie­ nie sw oje do sk a rb c a cesarskiego , i o trzy m y w ali zato ta k historyczne odpowiedzi, ja k np. HaU D a n k l—d la ­ czego, mówię, ta k ie dam y nie z n a ją różnicy m iędzy Szw abem a nie-Szw abem , i córki sw oje w y c h o w u ją... ju żci nie po polsku?

A le na te ra z dość nam będzie w iedzieć, że pan P re c lic z e k nie m ógł pojąć, z k ą d się jeg o żonie w zięła ta polszczyzna? Z k ą d się to wzięło, że jeg o w łasna krew , jego córk a, rnein Milchen, nie m ogła, czy nie chciała nigdy nauczyć się po niem iecku, i lek ce w aż e­ nie sw oje dla panującej narodow ości posuw ała ta k d a­ leko, że ję z y k M ette ru ic h a i K rie g a , ję z y k yerorduun - gów i p ro to k u łó w n azyw ała... ach, w łosy mi s ta ją na głow ie, ja k go nazyw ała! Sam byłem św iadkiem , gdy c. k. b ec y rk sfo rsz te h e r w C apow icach na za p y ta n ie swoje, czy ju ż n a k ry to do stołu, otrzy m ał odpowiedź: E t, niech ta tk o nie mówi do mnie tym baranim ję z y ­ kiem!

(36)

u

P rzy najm niej j a nie byłem u rzęd o w ą fig u rą i M ilcia nie m ogła przedem ną skom prom itow ać p an a P re tz lits c lik a . A le ra z w y d a rz y ł się w C apow icach w ypadek okropny, stra sz n ie jsz y od k lęsk i pod K o n ig - g ra tz , od k o ro n acy i w P eszcie, od usunięcia p. W o l- f a h rta z Z łoczow a, jed n em słowem —• stra sz n y . P a n P re c lic z e k w ro k potem jeszcze bez ogląd ania się na w szy stk ie stro n y i bez dreszczu w kościach nie m ógł opow iadać o tern n aw et najściślejszem u swem u p rzy jacielow i. R zecz m iała się ta k :

J e g o E k s c e le n c y a , rz ecz y w isty ta jn y ra d c a i szam belan J . c. k. A p. Mości, je n e ra ł-fe ld m a rsz a łe k - poruczuik lir. M ensdorff P ouilly, n am iestn ik i t. d., p rz ejeżd ż ając do K ołom yi, Z ale sz c z y k czy T arnop ola, ra c z y ł za trzy m ać się przez c a łą godzinę w C apow i- cacli, gdzie ze b rali się by li różni re p re z e n ta n c i różnych w iększych, m niejszych i żadnych p o sia d ło ­ ści , d la złożenia w innego hołdu J . E k scelency i. P a n J a k ó b B y k o w sk i, h e rb u K o ź le ro g i, w naj- pyszniejszym swoim kontuszu i litym pasie, szlachcic m ierzący (i stóp w ysokości i 28 stóp p e ry fe ry j, o k a z a ­ łą postawrą sw oją zw rócił na siebie uw agę J e g o E k sce - l#ncyi, k tó ry ra c z y ł zap y tać go w sposób n a jg rz e c z ­

(37)

niejszy , co tam słychać w okolicy? P a n J a k ó k , choć n ie tę g i N iem iec, zdobył się przecież na ty le, że, ob- cie ra ją c pot z czoła w y sap a ł z siebie:— Schlecht, kaiser­

liche E x ze lle n z — K a rto ffel sich nicht gehören, H eu pfutsch, alles M ości dobrodzieju pfutsch, grosse Steuer

Mości D obrodzieju!

Poczem J e g o E k sc e le n c y a ra c z y ł zaśm iać się i kiw nąć ła sk a w ie ię k ą zgrom adzonym re p re z e n ta n ­ tom pow iatu, a sam u d ał się n a pierw sze p ię tro g m a­ chu becy rk o w eg o dla zw iedzenia k a n c e ła ry i p an a n a ­ czeln ik a. J e g o E k sc e le n c y a ra c z y ł iść naprzód, za nim a d ju ta n t, a za tym dopiero p. P rec lic zek , k tó ry w idział w praw dzie, że J e g o E k sc e le n c y a , w szedłszy n a k u ry ta r z , o tw ie ra niew łaściw e drzw i, ale w służbi- s te j pokorze nieśm iał robić żadnych u w ag ta k w yso­ kiem u przełożonem u. Z d a rz y ło się tedy, iż c. k. t a j ­ ny ra d c a i szam belan z a jrz a ł n ajp rzó d do kuchni i p rz ek o n ał się naocznie, że p. P re c lic z k o w a p rz y ­ rz ą d z a ła tego dnia na obiad b arszcz z uszkam i, p iero ­ gi z serem i inne przysm aczki. A d ju ta n t nadm ienił, że to nie te drzw i, J e g o E k sc e le n c y a o tw o rzy ł p rzeto d r u g ie —ale i te nie p ro w a d ziły do k a n c e ła ry i, lecz do

(38)

34

-baw ialnego pokoju, gdzie fa ta ln y m i nigdy nieodżało­ wanym zbiegiem okoliczności sied ziała na kan ap ie pan n a E w e lin a P recliczk ó w n a, z a ję ta czytaniem —

D zien n ika Literackiego'. N a w idok m ężczyzny ze zło­ tym kołnierzem i z czerw onem i lam pasam i na p a n ta - lionacb, p o w sta ła i zaru m ien iła się, a choć m iała n a sobie ty lk o bardzo skromną, p e rk a lik o w ą sukienkę, w y g lą d a ła dalibóg piękniej niż p an J a k ó b B ykow ski w g ra n ato w y m k o n tu szu z karm azynow em i w ylotam i i w sutym , antenackim pasie, z ry c ersk im węzłem na sarm ackim brzuchu. J e g o E k sc e le n c y a z a trz y m a ł się chw ilkę w drzw iach i ra c z y ł być p ra w ie ta k g rz e ­ cznym, ja k g d y b y b y ł jeszcze am basadorem u dw oru p e te rsb u rsk ie g o , a nie kom endantem s ta n u oblężenia w G alicyi. U śm iechnął się ted y i rz ek ł: Das ist w ar scheinlieh Ih r e Tochter, H err Pretzlitscheckl P a n n a ­

czelnik ukłonił się do sam ej ziemi. — Hübsch m ein

F räulein, Sie beschäftigen sich wohl viel m it L ektiirel —

D o usług p an a dobrodzieja, odpow iedziała M ilcia( z p rzynależny m dygiem . J e g o E k sc e le n c y a zam knął drzw i i, z w ra c a ją c się nakoniec k u k an c elary i, m ru ­ kn ął dobrodusznie pod nosem: M erkw ürdig... Diese P o­

(39)

P a n P rec lic zek b y ł b lad y ja k ściana i w y ją k i- w a ł ja k ie ś tłóm aczenia, k tó ry c h E k sc e le n c y a nie s ły ­ szał i k tó re b y ły całkiem zbyteczne, bo J e g o E k s c e ­ lencya, ja k k o lw ie k słynny sw ojego czasu am basador i w ojow nik, nie był przecież H erodem . A le panu P rec lic zk o w i zdaw ało się, że suspensya, k ajd an y , K u f ­ stein i szubienica b y ły najm niejszą k a r ą dla ojca, k tó ­ ry śm iał m ieć ta k ą córkę. C órkę, k tó r a m ów iła: „Do usłu g pana D o b ro d z ieja“, będąc córką c. k. n aczeln i­ k a p ow iatu, W e n z la P rec lic zk a, podczas gdy g ruby, k arm a zy n o w y szlachcic p o tra fił przecież w ygłosić lo ­ ja ln e słow a: Schlecht, kaiserliche E xze lle n z ■— K artoffel

sich nicht geborenl C órkę, k tó ra śm iała czytać, i czy ­ ta ć ta k ą revolutionäre B ran d sch rift, ja k D z ie n n ik L i ­

teracki, podczas gdy J e g o E k sce le n cy a sam m aw iał

n ieraz, że od czasu ja k by ł kadetem , nie c z y ta ł żadnej książki! C zytan ie j e s t zg u b ą i z a g ła d ą w szelkiej lo­ jalności. P a n P rec lic zek odchorow ał to nieszczęście

przez cały ty d zień . B arsz cz z uszkam i i p.erogi z se ­ rem nie m ogły mu w yjść n a dobre po ta k ie j k a ta s tr o ­ f i e , z re sz tą cierp iał i bez tego n a ja k ie ś „kw asy >v żo­

ł ą d k u “, ja k m aw iał.

(40)

36

-m aczyła sobie tę chorobę p. fo rsz te h e ra n a swój s p o ­ sób. N asza publiczność, a m ianow icie je j część „za­ cna, św ia tła i n ie z a le ż n a “, ja k m aw iał ś. p. Głos, ma d a r w idzenia w różow em św ietle w szystkiego, n aw et sta n u oblężenia. A ju ż u w ysoko postaw ionych fig u r

to u p atru je m y zaw sze ja k ie ś przym ioty nadzw yczajne, ja k ą ś szczególną d la nas w zględność. W sz a k są tacy , co w ierzą, że p. G isk ra je s t w g runcie niezłym P o la ­ kiem . Rozgłoszono tedy, że J e g o E k sc e le u c y a „p rzy ­ s ia d ł“, to je s t w łaściw ie, ra c z y ł „ p rzy siąść“ mocno fo rsz te h e ra za różne „ s e k a tu ry “, k tó ry c h te n ż e do­ puszczał się w powiecie, a m ianow icie za p o c ią g a ­ nie J W . C apow ickiego, n ajlsjaln iejszeg o człow ieka w św iecie, do protokułów , i za niesły ch an e rew izye, ja k ie odbyw ały się w domu p a ń stw a K uderkiew iczów w G łęboczysk ach, choć zaw sze bez najm niejszego sk u tk u . To te d y m iało ta k z iry to w a ć p. fo rsz te h e ra , że aż się rozchorow ał. P o w ta rz a n o to sobie w pow ie­ cie i w ielbiono J e g o E k sce le n cy ę niem ało.. J e ste ś m y poczciw ym narodem , zaw sze p ra w ie zadowolonym .

P ow iedziałem , że rew izy e w domu pp. K u d e r ­ kiew iczów b y ły zaw sze bez sk u tk u . T ak samo d zia­ ło się i z innem i czynnościam i urzędowum i, k tó re

(41)

p rz e d się b ra ł p. fo rsz teh er. M artw iło go to niem niej mocno, ja k pow yżej opisane zajście jeg o M ilci z lir. M ensdorffem — a gniew.; o> go, że nie w ied ział kogo pociągać do odpow iedzialności za c iąg łe nieud aw an ie •się n a jsp ry tn ie jsz y c h jeg o kom binacyi „państw ow o- policyjnych?“

Z pow odu za jśc ia z M ilcią, w y p ra w ił p rz y n a j­

m niej scenę p. P relicz k o w ej, i to go trochę pocieszy- szyło. A pan P rec lic zek um iał, w ra z ie potrzeby , u trzy m a ć w domu k a rn o ść ta k ą , ja k w b ec y rk u m ię­ dzy k an celistam i, d y u rn istam i i am tsd ien eram i.—iE m -

melkreutzdonnerwettersacramenthrucifixnochamall T a k

z a czy n a ły się zw y k le łagodne jeg o napom nienia m ał­ żeńskie. P oczem n astępow ało rz u can ie ró żn y ch d ro ­ biazgów , ja k np. doniczek z kw iatam i, półm isków itp., a oczyściw szy zapom ocą tej podręcznej a r ty le ry i plac boju, pan fo rsz te c h e r u z b ra ja ł się w cybuch lub p a ­ ckę na m uchy i, u g an iają c po pokoju, p o w ta rz a ł sw o­ je quos egol ścianom i piecowi — bo ju ści p. fo rsz teh e- ro w a i M ilcia m iały na ty le stra te g ic z n e g o ta le n tu , by sobie zabezpieczyć od w ró t podczas tak ieg o p ie rw sz e ­ go w ybuchu g erm ań sk iej fu ry i-— rabies teutónica, ja k j ą nazyw ają.

(42)

38

Później p. fo rsz te h e ro w a um iała zaw sze p r z e ­ chylić szalę zw y cięztw a bodaj trochę na sw oją stro n ę — w szak zo staw ał je j środek, z ta k niezaw odnym sku tk iem p ra k ty k o w a n y p rzez w szy stk ie żony, m a ją ­ ce niespokojnych mężów!

P . fo rsz te h e r m ógł zam knąć ca ły p o w iat do k o ­ zy, ale ona m ogła w ygłodzić p. fo rsz te h e ra . M ogła mu dać kaw ę, w k tó re j b y ła połow a cykoryi, i do t e ­ go z w arzoną śm ietankę. M ogła mu dać na obiad ma-

małygę, a jeszc ze żaden Czech nie w y trz y m a ł m am a-

ły g i. Z re s z tą p. fo rsz teh er m iał jed n ą, bardzo sła b ą stro n ę , a tą b y ły jeg o „kw asy w ż o łą d k u .“

K a żd y w ielki człow iek ma ta k ą słabość. W ła ­ d y sław W a z a b a ł się ja b łe k , B a y a rd b a ł się strz e lb y , P io tr W ie lk i bał się iść p rzez most, p. P re c lic z e k b ał się sw oich „k w asó w .“

P a n i fo rsz teliero w a p o trzeb o w ała ty lk o , zło ży­ w szy ręce, powiedzieć: — A ch, ja k ty dziś źle w y g lą ­ dasz, ja k iś ty blady! a p. fo rsz te h e r b lad ł z a ra z n a ­ p raw d ę i jęczał: D a s sin d schon tviecler m eine ve rflu ­

chten Säueren in M agen. I przez cały dzień d ał się

(43)

D zie n n ik Literacki, m ogła sobie jech ać do G łęboczysk

do p a ń s tw a K uderkiew iczów , gdy po n ią p an n y p r z y ­ sła ły powóz, p. fo rsz teh ero w a m ogła przyjm ow ać i odw iedzać, kogo się je j podobało. T a k ted y , p rz y ­ najm niej w drobnych szczygółach codziennego życia, kob iety m ogły się rządzić w edług sw ego upodobania, — w w ielkich k w e sty ach politycznych, urzędow ych i fam ilijnych p. P re c lic z e k w yk o n y w ał n ato m iast abso­ lu tn ą w ładzę, o g ran iczo n ą ty lk o przez votum consula-

twurn D udia i jeg o zacnej rodziny.

U m iały je d n a k k o b iety obchodzić n iera z w ładzę p an a fo rsz te h e ra i w ta k ic h w ażnych rzeczach, choć p. fo rsz te h e r nigdy nie dom yślał się tego i g n iew a ł się tern m ocniej, ja k ju ż w yżej w spom niałem , ty lk o g n iew a ł się w k an c elary i, a nie w domu. I ta k , w p a ­ m iętnym r. 1863 i 1864 udało się n ie ra z n iestru d zo - dzonym zabiegom p. fo rsz teh era i innych u rzędnik ów pow iatow ych n a c h w y ta ć k ilk a tuzinów ty ch n ieb ez­ piecznych indyw iduów , k tó re sn u ły się po k ra ju , ja k - g dyby § 66 nie eg z y sto w ał w k odeksie karn y m . G dy ju ż koza pow iatow a b y ła aż do pęk n ięcia n aład o w an ą zaburzycielam i spokojności publicznej, g d y drzw i by- ’ ły zary g lo w an e i pczam ykane na pięć kłódek, p. fo r­ sz te h e r p isał r a p o r t do c y rk u łu i k ła d ł się spać, a n ty ­

(44)

— 40 —

cypując w słodkich m arzeniach przyjem ność „ciągn ie­ n ia “ p ro to k u ła z ty ch stra sz n y c h zb ro d n ia rzy . A le rano, nim jeszcze die Onddige p rz y n io sła mu do łó żk a k a w ę i zapew n ienie, że n a dziś nie p o trze b u je się o b a ­ w iać niczego od swoich „k w a só w “ w żo łąd k u — w chodził z n iezm iernie rz a d k ą m iną p an N ew ełyczko, poufny d y u rn is ta p. fo rsz te h e ra , i oznajm iał mu, że drzw i od kozy są mocno za ry g lo w an e, kłó d k i n ie tk n ię ­ te a ra p o rt gotów do w y sy łan ia na pocztę, ty lk o —in- su rg e n tó w gdzieś niem a. P rzew racan o - całe C apo- w ice do g ó ry nogam i, areszto w a n o w szy stk ich p r z e ­ chodniów i p rzejezd nych, grożono urzędnikom suspen- zyą, am tsdienerom krym inałem , uskuteczniano cza­ sem te groźby, ale iu su rg en tó w ju ż nie odszukano! P o w ta rz a ło się to bardzo często, a p. b ec y rk sfo rsz te - h e r nie dom yślił się ani ra zu , ż ę c i złoczyńcy znajdo ­ w ali się na jeg o stry ch u , za k w atero w an i przez p. fo r- szteh ero w ą i M ilcię, że pili tam jeg o kaw ę, p alili jeg o seh w arz-d reik o n ig , czasem n a w e t z w łasnych jeg o fa ­ je k , i o zgrozo! p rz eb iera li się czasem we w łasn ą jego,

n a jse k re tn ie jsz ą bieliznę!

Czasem znow u, g d y o szóstej z ra n a c a ła u rz ę- - dow a ek spedycya, z żandarm am i, z w ojskiem i k a jd a ­ nam i w kieszen i w y jeż d żała do G łęboczysk, albo do

(45)

M ałostaw ic, albo jeszcze gdzieindziej, w celu zro b ie­ nia n ajściślejszej rew izy i w tam tejszy ch dw orach, i kiedy o szóstej w ieczór ca ły te n a p a r a t państw ow o- po licyjn y przyw ożono n ap o w ró t do Capow ic, bez ż a ­ dnego połowu: ani fo rszteh er, ani n ik t w św iecie nie dom yślał się, że poprzedniej nocy m ały żydek capo- wicki, Szlojma, odbył ju ż by ł tę sarnę, drogę, z k a r ­ tecz k ę, w y sto so w an ę do W . p an i K u d erk iew iczo w ej, albo do pani B zikow skiej tej treści: „ J e ż e li P a n i D o brodziejka ma jeszcze n a sprzedaż to m asło, o k tó rem m ów iłyśm y w niedzielę, to proszę mi je p rz y sła ć ju tr o rano o 6-tej. Z -uszanow an iem “ i t. d. J e d e n ty lk o Szlojm a uw ażał, że zw y k le re w izy e o b iera ły so­ bie tę sarnę drogę do w yiazdu, k tó rę on w ra c a ł — ale Szlojm a z n a tu ry b y ł m ałom ównym i m iał inne j e ­ szcze pow ody do m ilczenia.

T a k to i najw ięk si p o lity c y nie m ogę być pew ni, czy plany ich nie będę pokrzyżow ane p rzez najb liżej nich stojęce osoby. Czy N apoleon I I I może wiedzieć, ażali E u g en ia nie m iesza mu czasem jeg o szyków ? P a n P reciiczek, mimo swoich kw asów w żołądku, był w ielkim politykiem , a nie w ied ział teg o przecie; a n a ­ w e t p an i a sy ste n to w a nie dom yślała się nigdy is to tn e ­ go sta n u rzeczy. P óźniej dopiero, k u w ielkiem u p o ru ­

(46)

— 42 —

szeniu opinii publicznej w C apow icach, w y szły na ja w różne scysye, m ające n iejak i zw iązek z pow yżej do­ tk n ięty m antagonizm em i z b o h a te rk ą niniejszej po­ wieści.

O b o h aterce tej m ówiliśm y dotychczas tro ch ę za- m ało, poświęcim y je j ted y rozd ział n astęp u jący .

(47)

k tó ry je s t w części bardzo sentym entalny, a w części tra ­ ktu je o różnych kwestyaeh finansowych, adm inistracyj­

nych, gminnych i głodowo-komisyjnych.

N a całym obszarze capow ickiego pow iatu, obej­ m ującym 36 gm in i ty le ż obszarów dw orskich, w li­ czbie ludności, zaliczanej pospolicie do k a te g o ry i „ s z la c h ty “ i „ in telig en cy i“ , znajdow ało się 47 panien na w ydaniu, k tó ra to c y fra nie obejm uje jedn akow o ż dorosłych córek księży ob rząd k u unickiego i oficyali- stów p ry w a tn y c h poniżej godności rz ąd cy lub p len i­ p o te n ta , ani też ty c h panien, k tó re dłużej niż od la t 25 ciu fig u ro w ały w spisach ludności ja k o k a n d y d a tk i

(48)

_ 44 —

do św ięteg o sta n u m a łż e ń sk ie g o .. O prócz tego żyły n a te jż e p rz e strz e n i jeszcze c z te ry wdowy, ta k ż e b ę ­ dące na w ydaniu. Z e s tro n y w ięc płci pięknej, na w y p ad ek ja k ie g o pospolitego ru szen ia, k tó reg o celem b yłoby ożenienie, a respective zam ążpójście całego r o ­ dzaju ludzkiego, k o n ty n g e n t by łb y w ynosił 8 i pół na m ilę k w a d rato w ą, bo po w iat capow icki m iał sześć mil k w a d r, obszaru. N ieró w n ie mniej k o rz y stn y m dla celów tak ieg o idealnego pospolitego ru szen ia b y ł s to ­ su n ek liczebny popisow ych płci m ęskiej. M iędzy „ s z la c h tą “ było dwóch wdowców, trz e c h s ta ry c h i dw óch m łodych kaw aleró w , m iędzy „ in te lig e n c y ą “ trz e c h k aw aleró w , razem 10, czyli 1% na m ilę k w a ­ d ra to w ą g eograficzną. P rz y p a d a ło te d y n a 1 k a n ­ d y d a ta 57io k a n d y d a te k , a n a je d n ą k a n d y d a tk ę 10/ 51 k a u d y d a ta , czyli m niejw ięcej je d n a p ią ta część p ana m łodego, co 'w y d a ć się musi jeszcze bardzo nied o sta- tecznem , je ż e li rozw ażym y, że je d e n z k aw alerów , p. m a g iste r f a m a c y i, P ig u lsk i, a p te k a rz w C apow i- cacli, m iał ty lk o c z te ry sto p y i dw a cale długości.

C y fry te, zupełnie a u te n ty c z n e i o p a rte na u rz ę ­ dow ych w y kazach, nie m ają w p raw dzie b e z p o śre ­ dniego zw iązku z dziejam i osób, w chodzących w n

(49)

j-niejsze opow iadanie, ale spodziew am się, że będą one św iadczyć wym ownie o g ru n to w n y c h i sum iennych studyacli, k tó re przed sięw ziął au to r, nim p rz y s tą p ił do n a p isan ia tej ze w szechm iar w iarygo dnej pow ie­ ści. P o średnio zaś m ogą one być uw ażane ja k o m a­ tem aty cz n y dowód w ysokich zalet, cz aru jąc y ch w dzięków i innych n iezrów nanych przym iotów serca, ciała i duszy b o h a te rk i, k tó re j imię w ra z z niniejszem arcydziełem k u n sz tu pow ieściopisarskiego przejd zie do najpóźniejszej potom ności. Bo jakim że aniołem piękności i dobroci m usiała być pan n a E m ilia; pom yśl to sobie, szanow ny c z y te ln ik u —skoro pom iędzy 47-iu sta rsz y c h i m łodszych, jasn o i czarnow łosych, szczu­ płych i pulchnych, słusznych i drobnych, posażnych i nieposażnych innych aniołów w y b ra ł j ą sobie na b o ­ h a te rk ę powieści ta k znak o m ity au to r, jakim j a będę niezaw odnie, byłem ty lk o z n a la zł red ak cy ę ta k u p rz e j­ mą, k tó ra b y mi pozw oliła umieścić w szp a lta ch sw o ­ ich n ap isan ą przezem nie k r y ty k ę moich w łasn y ch dzieł i zw rócić uw agę cz y ta jące j publiczności na to, że d z;e ła te n a le ż ą do n ajce ln ie jsz y ch płodów l i t e r a ­ tu ry ojczy stej i że pow inny być czem prędzej p rz e ło ­ żone na języ k np. serbski? Dziś bowiem au to ro w ie uie pow odują się ju ż tą fałszy w ą skrom nością, k tó ra

(50)

- 46 —

im daw niej z a b ra n ia ła chw alić w łasn e u tw o ry . N ie ­ daw no pew ien p o eta liry czn y ogłosił św ia tu z ja w ie ­ nie się tom ik a swoich w ierszy tem i słowy, że „oto m am y znowu św ieży zbiór piosnek naszego m łodego sk o w ro n k a N. N .“ J e s t to ju ż w ielki postęp —■ ch o ­ ciaż nie wiem, dlaczego p rzez re s z tk ę niepo trzebn ej skrom ności m łody w ieszcz nie p o rów nał się do w ię­ kszego jak ieg o p ta sz k a , ot ta k do dudka, albo g a ­ w rona?

A le porzućm y te lite ra c k ie gaw ędy, k tó re m i cz y te ln ic y g a z e t m ają dość sposobności p rzesy cić się, zw ażyw szy, że panow ie dzien n ik arze i lite ra c i n a j­ chętniej i najw ięcej piszą te ra z o sobie sam ych. W r a ­ cajm y do naszej b o h aterk i i do je j anielskich p rz y ­ miotów. S ta ra jm y się p rz ed staw ić j ą ta k , by k ażdy z sam ego opow iadania m usiał się w niej zakochać, je ż e li ma w sw ojem sercu m iejsce n a uczucie ta k nie- u ty lita rn e , ja k miłość. T a k je s t moje panie, u ty li- ta ry z m to w y ru g o w ał z s e rc a męż zyzn w szelk ą zdo l­ ność k o chania was w szy stk ich w razie, gdy nie m a­ cie posagu; u ty lita ry z m za g łu sz y ł w szy stk ie sz la c h e ­ tn e uczucia, w i e r z a j c ie ^ i, i przyłączcie się do opozy- cyi. N ie pozw alajcie mężom, synom, braciom i

(51)

ko-chankom w aszym brać udziału w fak elcu g aeh dla lir. G ołuchow skiego, ani też podpisyw ać ad resó w do t e ­ go re p re z e n ta n ta u ty lita ry z m u i innych pom niejszych bezbożności. Tem i dniam i zw ołany będzie w M ości­ skach m ity n g sta ry c h panien, k tó ry uchw ali rezolu- cy§, potępiający w n ajo strzejszy ch w y razach byłego nam iestnika i c a łą d elegacyę polską za k iero w anie si§ u ty lita rn e m i w zględam i; podpiszcie się w szystkie na tej rezolucyi i dajcie ją w ydrukow ać w jak im o rganie opozycyjnym , ja k o głośny p ro te st przeciw po­ gw ałceniu n ajśw iętszy c h uczuć, p ra w itd.

P an n a E m ilia m iała duże oczy, pełne w yrazu, k tó re m usiałyby oczarow ać n aw et n a ju ty lita rn ie js z e - go z u ty lita rn y c h naszych d eleg a tó w i spowodować . . go do głosow ania za w nioskiem Smolki. B yło w nich ty le serca i ty le rozumu, że m ożnaby było obdzielić ca łą R ad ę miej ską pew nego stołecznego m iasta tem i przym iotam i, a jeszczeby się było zostało coś i dla niej sam ej. B yło w nich więcej ognia, niż w n a jsia r- czy stszej mowie p an a T adeusza B om anow icza, k tó ry je s t bardzo p rzy sto jn y m m łodzieńcem , red ag u jący m

D zien n ik Lw ow ski, i k tó reg o , kochane czytelniczki,'

(52)

— 48 —

jednego powodu, iż nienaw idzi w szelkiego u ty lita r y - zmu. B yło w n ich —ach było w ty c h oczach w iele jeszcze innych rzeczy, przedziw nie uroczych i z a ­ chw ycających, koloru zaś b y ły piw nego. D odajm y do ty c h oczu ciem ne brw i i rzęsy , ciem ne w łosy, r e ­ g u larn e ry s y tw a rz y , płeć n iezb y t śniadą, w z ro st s ię ­ g a ją c y sześciu cali nad poziom czu p ry n y w spom nianego pow yżej m a g istra farm acyi, p^ P ig u lsk ieg o , i tuszę, k tó re j w iększe w y pełnienie byłoby ju ż nadm iarem tego ro d zaju w dzięków — a oto m am y dokład n iejszy rysopis córki p. n ac zeln ik a pow iatow ego w C apow i- cach, niż go z a w ie ra ła je j k a r ta leg ity m a cy jn a, o p a­ trz o n a jed n o reń sk o w y m stem plem i podpisem k o ch a­ nego papy. K a ż d y pojm ie bo wiem, że n aczelny stró ż p o rząd k u i bezpieczeństw a publicznego w pow iecie C l po wieki in nie m ógłby był pozwolić, aby có rk a jeg o nie b y ła zao p atrzo n ą w dokum ent, ta k niezbędny k a ­ żdem u spokojnem u obyw atelow i i każdej -spokojnej o byw atelce. P . P recliczek , gdyby b y ł sam siebie p rz y d y b ał gdzie bez k a r ty lig ity m aćy jn ej, b y łb y się k az ał bez litości odstaw ić na m iejsce urodzenia, w c e ­ la zb ad an ia identyczności sw ojej osoby.

(53)

E m ilią jak o bardzo piękną, i dość słu szn ą szaty n k ę, w k tó re j pow inienby się kochać cały rodzaj m ęski, gdyby się ju ż nie k ochał w różnych a rty s tk a c h d r a ­ m atycznych i różnych akcyach, to sp adających, to znowu idących w górę. Go do w e w n ętrzn y ch p rz y ­ miotów, p ięk n a ta głów ka, u ję ta w ciem ne w arkocze, za w ie ra ła oprócz n ależ y teg o zapasu niezapom nianej jeszcze szw ajcarsk o -lw o w sk iej francu sczy zn y i in ­ nych elem entów przy zw oitego w ychow ania kobiecego, w szystko to, co się p r z e z k ilk a la tz a c z e rp a ć dało z w y ­ pożyczalni k siąże k i z tego arch iw u w schodnio-gali- cyjsk iej piśm ienności, k tó re nazy w am y D ziennikiem

L ite ra c k im . B y ło tam te d y tro ch ę S ue’go, D um as a, B u lw e r a i S a n d ’a, daleko w ięcej K orzeniow sk ieg o i K ra szew sk ie g o , b ard zo w iele M ickiew icza, a coś tro ch ę S łow ackiego, nieco rz eczy w istej w iedzy i n ie ­ zm iernie w iele pięknych rojeń, snów, zachw ytów —je - dnem słowem, cały a rse n a ł polskiej poezyi, i c a ła sk arb n ic a dobrych i szlac h etn y ch pojęć. J e s t to mo­ że najszczęśliw sze um eblow anie w n ę trz a ta k pięknej głów ki, o jakiem m arzyć m ożna w naszych czasach. T ro ch ę w ięcej poezyi, a będzie chorobliw a eg z aliacy a ; tro c h ę w ięcej nauki, a będzie nieznośna, zarozum iała

(54)

— 50 —

półuczoność; tro ch ę m niej jednego i drugiego, a b ę­ dzie egoizm, m odna próżność. R a d je ste m bardzo, że v pod tym w zględem mogę b o h aterk ę m oją postaw ić j a ­ ko w zór godny naśladow ania, i pow inszuję z serca pensyonatow i, k tó ry dla elew ek swoich p o trafi w ypo- środkow ać w ychow anie ta k ie , ja k ie sobie d ała pan n a E m ilia sam a—bo, poduczyw szy się w jed n y m z ty ch zak ład ó w znanej ilości nieuniknionej francusczyzn y i „ fo rte p ia n u “, k s z ta łc iła się dalej sam a, c z y ta ją c po- p ro stu to, co się je j podobało i w rodzonym in sty n k te m oddzielając co dobre, od złego, co praw dziw e, od chorobliw ie w y bujałego.

O d g łow y pow inienbym p rz ejść do serca, ja k o do siedziby najw ażn iejszy ch przym iotów , k tó rem i b ły ­ szczeć pow inna k a ż d a b o h a te rk a w pow ieści, d ra m a ­ cie i w życiu. P o w inna kochać B oga, rodziców , o j­ czyznę, w szystkich bliźnich, w szy stk ie k w ia tk i i z w ie rz ę ta domowe, w schód i zachód słońca, zieloność m ajow ą, śpiew słow ika i jeszcze w iele in nych rzeczy, a za w ybrany m sw ego s e rc a pow inna tęsk n ić aż do schudnięcia, być go tow ą do w szystkich o fiar d la n ie ­ go i—jeże li rzecz dzieje się w ksią- c e —pow inna dla p rz y k ła d u i zachęcenia sw oich rów ieśniczek ponieść

(55)

rz e łez i pozostać w iern ą w śród n ajw ięk szy ch p rz e ­ ciw ieństw . W życia dzieje się to czasem tro ch ę in a­ czej. L ecz ta k a to już p rz y w a ra nasza ludzka, że an i nie zachow ujem y dyety , ani nie gospodaru jem y, an i te ż kocham y się podług tego, ja k p rz ep isu ją w książk ach, ale k ażdy po swojem u. T en c z y ta H u - fe la n d a i je pod w ieczór w ieprzow ą pieczeń z k w a ­ śn ą k ap u stą, tam ten stu d y u je L ieb ig a i naw ozi co ro k u 20 m orgów pola 30-m a furam i zb u tw iałe j słomy, a jeszcze inny rozczula się nad „ In try g ą i m iłością“, a porzuca w iern ą L u d w ik ę dla posażnej E u lalii. Z a i­ ste, n iew a rto b y pisać k siąże k dla ta k niep o p raw n e­ go pokolenia, g dy by w śród teg o pokolenia nie było i w as, szanow ni czy teln icy , i jeszcze szanow niejsi n a­

byw cy tej pow ieści. D la was te d y i d la nikogo w ię­ cej opowiem, ja k panna E m ilia ko ch ała i kogo, j a k p ła k a ła i ja k długo, do ja k ic h nakoniec o fiar była gotow ą — ale opowiem to w szy stk o sw ojego czasu i na sw ojem m iejscu, w n a stęp u ją cy ch rozdziałach . N a te ra z , nie mogę wam o j e j sercu pow iedzieć nic w ięcej, ja k ty lk o to, ż e b y ło to n ajlepsze serce w Ca- pow icach i w całym capow ickim powiecie, gdzie biło 20,000 se rc po k ilk ad ziesiąt ra z y n a m inutę.

(56)

— 52 —

A le n ie ty lk o głow ę i serce m a k a ż d y człow iek, m a on jeszcze i kieszeń. Bozum daje b ard zo m ałe dyw idendy, a m iłość w niskiej cłiałupeczce m a być w p raw d zie n a d e r słodką, rzeczą, lecz m usi w y d a rzać się albo w lecie, albo w zimie, g d y zapalono w piecu — inaczej boski te n płom ień bynajm niej nie w yłącza chłodu. N ie j e s t to moje zdanie, broń B oże, j a u cz y ­ łem się m iłości z k siąże k i wiem, że pow inna w y trz y ­ m ać w szy stk ie próby i w szy stk ie dolegliw ości m o ra l­ ne i fizyczne, a le u ty lita r n a w iększość g a lic y js k a m a in n e , p ra k ty c zn iejsze przek o n an ie. D opóki w ięc w iern ie sto ją c p rzy sz ta n d a rz e opozycyjnym , nie n a ­ w rócim y te j w iększości n a lepszą drogę, m usim y się ra ch o w ać z je j słabościam i. O heiałbym , ażeby w ię ­ kszość za k o ch ała się w mojej b o h aterce, bo to wzmo­ że in te re s, ja k i może obudzić m oja pow ieść. Z ro b ię te d y koncesyę sprośnem u u ty litary zm o w i i powiem, że p an n a E m ilia, j a k n a fo rszteh eró w n ę, b y ła n ie ty l­ ko pięk n ą, rozum ną i dobrą, ale i posażną panienką. P a n W e n cel P re c lic z e k , oprócz g ra n ato w eg o f r a k a i sta re g o cylindra, nie w yniósł ze ściślejszej sw ojej ojczyzny żadnego innego m ajątk u . N ie w y g ra ł nigdy na io tery i, nie w ziął żadnej sukcesyi i w y d aw ał

Cytaty

Powiązane dokumenty

“Zasada zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa opiera się na pewności prawa, a więc takim zespole cech przysługujących prawu, które zapewniają

Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej.. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i

1) Prezydent Rzeczypospolitej, Marszałek Sejmu, Marszałek Senatu, Prezes Rady Ministrów, 50 posłów, 30 senatorów, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Prezes Naczelnego

witamina C kurkuma olej z czarnuszki imbir czosnek herbata czarny pieprz cytryna miód syrop z cebuli trawa cytrynowa liście melonowca (paw paw) liście guavy liście mango

Paintball jako jedna z form turystyki przygodowej .... 25 Paintball as one of the types of

Special attention is given to implementation of one-step methods and predictor corrector methods for functional differential equations including equations of neutral

renne nadaje się dla odtworzenia kajającej się pokutnicy, dla którei życie jest już przeszłością, jak nie można lepiej.—Nikła sylweta tej artystki zdaje

w kierunku prze iwlegªego brzegu, a nastpnie przeby¢ pieszo wzdªu» rzeki reszt drogi. Sztywne koªo o promieniu R to zy si bez po±lizgu po poziomej