• Nie Znaleziono Wyników

Rys oświaty i funduszów edukacyjnych w Polsce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rys oświaty i funduszów edukacyjnych w Polsce"

Copied!
116
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)
(6)
(7)

N A PIS A Ł ^ L E K S A N D E R ^ O S S A K I E W I C Z , KRAKÓW. G. G E B E T H N E R I S P Ó Ł K A . 1886

.

RYS OŚWIATY

I

FUNDUSZÓW EDUKACYJNYCH

W POLSCE,

(8)
(9)

Ź R Ó D Ł A

k tó re w tej p r a c y p o m o c ą m i były. Albertrandy J. Baliński. M. Bandtkie J. Bartoszewicz J. Bohusz. Bentkowski. Biblioteka Ossolińskich. Czacki. Dmochowski Fr. Dziennik Wileński.

Dwutygodnik literacki (Kraków). Dziennik literacki (Lwów). Gazeta literacka (Wilno). Gazeta Prus południowych (Po­

znań). Grabowski A. Kołłątaj H. Koźmian K. Janocki. Lelewel. Łukaszewicz L. Łukaszewicz J. Maciejowski W. Moraczewski. Morawski T. Mecherzyński K. Niemcewicz J. /Naruszewicz bis.

\

Ossoliński J. I Pamiętnik warszawski. Pamiętnik naukowy (Lwów), j Przewodnik naukowy i litera­

cki (Lwów). X. Putanowicz. Raporty Rady Stanu.

Roczniki Towarz. naukowego z uniwersytetem Jagielloń. połączonego. Rozmaitości literackie (Lwów). Roczniki To w. warsz. prz. nauk. Sołtykowicz. X. Switkowski. Skarbek Fr. j Święcki T. j Tygodnik Wileński,

j

Tygodnik literacki (Poznań). ; Tygodnik petersburgski. I Wiszniewski M.

Wizerunki i roztrząsania na* j ukowe (Wilno).

\

Zdanowicz.

Żurnały Ministerstwa narodna-

(10)
(11)

I.

Człowiek w stanie pierw iastkow ej natury swojej, dziki osobnik i słaba istota, szedł za popędem w rażli­ wych a żądnych zmysłów, nie rozum iejąc w cale jakie następstw a w yniknąć dlań mogą, lub jakie znajdzie n a drodze zapory; dopiero konieczność utrzym ania bytu i potrzeba ochrony zmusiły go poznaw ać i uczyć się, które płody ziemi jako nieszkodliwe używać mógł dowolnie i jakim sposobem bronić się od n a p a ś c i: — te są pierwsze, ja k się zdaje, zarzew ia nauki m etodą poglądow ą i początki oświecenia człowieka samouka, dopokąd stopniowo w następstw ie wieków przy trady - cyi nie rozwinęło się w nim tętno praw dziw ego życia, w którem poznał, iż będąc tw orem najszlachetniejszym i duchem nieśm iertelnym natchniony, stał na wyso­ kości wszystkich stworzeń. Ukształcenie jego, jego ro ­ dziny ja k i zarów no całego plemienia, uległo różnym okolicznościom, nieraz silnie oddziaływającym, jużto pomyślnie, lub n a w steczne popychając drogi, bez względu n a rasę, gdyż wszystkie narody w dzieciństwie

(12)

życia swego, mimo przestrzeni wieków, są praw ie zawsze do siebie podobne, różnią się tylko w ew nętrznym ustrojem , który każda społeczność w yrabia sobie, sto­ sownie do charakteru i usposobień składających ją lu­ dów — lecz cel ich je d n a k i: strzedz p raw człowieka i kształcić złożone w łonie jego zdolności; kolebką zaś narodzin jego, gdzie pierw sze światło ujrzał i cuda oglądał, gdzie wszystko dlań wschodziło, a m ało ro ­ zumiał, był W schód, dziś jeszcze po tylu upłynionych latach niezupełnie nam znany.

N a pietnaście też wieków przed erą chrześcijań­ ską wszystko jest wschodniem — tutaj ustala się cywi- lizacya, pow stają m onarchie n a m iejscu tych co u p a­ dły, i rozwój się szerzy — tutaj cała działalność ro ­ dzaju ludzkiego, i jego dopełniają się przem iany, oraz liczne następ u ją wędrówki. Zwolna jed n ak ludy E u ­ ropy, skutkiem w ojen ze W schodem i stosunków h a n ­ dlowych, od przybywających osadników zaczynają n a ­ bywać nieznane im d otąd nauki, sztuki i p ra w a : p o ­ stęp ten był wielkiej w agi dla szczęścia człowieka i społeczności; pow staje bowiem cywilizacya grecka i rzymska, od tych przechodzi do Gallów, Germanów, n a półw ysep Iberyjski i do B ry ta n ii: — tym sposobem Zachód chciwy władzy i potęgi, po długich wiekach zdobyw anej wiedzy przyćm iewa Babilon W schodu, ową sław ę królestw, pychę Chaldei, który w śród despotyzm u i niewoli więcej się już nie podniesie.

(13)

raktery, w schodni i zachodni — patrycyatu i ludu, kon­ serw atystów i postępow ych, za najw iększą cnotę uw ażał waleczność i naukę. W szystkie więc zdobycze Greków i Rzymian, ja k pochodnie w pom roku przechodziły po drogach dalszego Zachodu, prędko się tam przyjęły, n a tych now inach bujny kwiat wydając. Żyzna to była niwa, dotąd bojam i i krwią upraw iana, teraz już inne przyjęła zad an ie: rozpraszać ciemności a w prow adzać światło. O dtąd mimo strasznych przew rotów i w strzą- śnień politycznych, mimo napływ u ho rd barbarzyńskich i emigracyi ludów, Zachód dzierży w swem ręku kie­ runek oświaty i z tem hasłem naprzód kroczy. Cywi- lizacya jego szerokiem korytem i rw ącem i potoki prze­ nikając przez szczeliny państw wielu, weszła i do Polski na ścieżaj otw artem i drzwiami.

Polacy, plem ię słowiańskie, rozłożeni na płaszczy- znie zachodnich państw dotykającej, w zetknięciu tem czerpali dla siebie ziarna przyszłej swej wielkości i ośw iaty; język ich urabiał się i stopniowo narodow e przybierał cechy, ułatw iając tym sposobem możność w prow adzania w iary chrześcijańskiej. Początkow o jak wszędzie, podania, pieśni i opowieści stanowiły bogactw o płodów umysłowych ludu p olskiego; w nich bowiem tkwią zawiązki późniejszego rozkwitu piśm iennictw a naszego.

Imię Polski, jakkolwiek w IX wieku mogło już być znanem , wszakże dopiero w X wieku poznać się daje; świadczy to Dytmar, biskup m erseburgski (976—

(14)

1019), w kronice swojej, w której opisuje czasy Bole­ sław a Chrobrego z całą nienaw iścią przeciw tem u kró ­ lowi za jego zwycięskie pogrom y, jakie Niemcom sp ra ­ wiał, Nestor, najdaw niejszy kronikarz ruski (1056— 1125), z późniejszych Czacki (1765— 1813). Od tej w łaśnie epoki rozpoczynają się dłuższe walki Słowian z Ger­ m anam i, od których Polacy nabyw ają wiele im dotąd nieznanych, a dla oświaty pożytecznych rzeczy; poznają niektóre rzem iosła, gustują w ich domach, porządku i urządzeniu społecznem — uczą się wytrwałości i pracy: tem i drogam i napływ ała nauka, bogacąc ich um ysł no- wemi nabytkam i, jakich Zachód nigdy nie szczędził a szczodrze rozsiewał. Chrześcijanizm już się ustalał nietylko po grodach lecz w śród strzech wieśniaczych — now a religia, nowych znalazła wyznawców, a jakak ol­ wiek była wiara, zawsze kapłani starali się szerzyć zasady m oralności, co im tem snadniej przychodziło ze Słow ianam i, narodem łagodnym , rolniczym, chętnym pozbycia się dzikich zwyczajów, a chciwym nabycia nieznanej m u dotąd cywilizacyi, która, jak wiadom o, w owe czasy niem al powszechnie posługiw ała się ła ­ ciną, obcą dla nas m ow ą — pierw iastek zaś swojski tylko w rodzinnem rozw ijał się życiu.

Między innymi o Polakach tak pisze Błażej de Vigenere: „Lud pospolity nie je st tak grubym, jakeśm y rozumieli, lecz bystry i pojętny, pięknej n ad e r postaci, wysoki, prosty i wdzięczny, łatw y nieco do rozgniew a­

(15)

nia, lecz podobnież i do uśm ierzenia; takimi bywają zwykle ludzie odw ażni“.

Religia łagodząc obyczaje ludu polskiego, rzu­ cała pierw sze ziarna przyszłej oświaty jego i przygo­ tow yw ała w schodzące krzewy do rozkw itu nieznanem i im dotąd p ojęciam i; w tych w idokach pomyślności dla kraju napływ ały do n as z Zachodu zw iastuny nauki, benedyktyni i cystersi, którzy zakładali szkoły przy katedrach, klasztorach, a także przy parafiach.

W itano więc nowych rozsadników n a progach dom ostw a gościnnem przyjęciem, hojnem uposażeniem i obdarow yw ano dobro dziejstwy. Oto są pierw sze p o ­ czątki fundacyi szkół w Polsce, których przew odnikam i było duchow ieństw o i na długo całą objęło w ład zę; dowodem tego je st Prokulf, biskup krakowski, który utrzym ywał m łódź polską dla nauki i pom ocy w p o ­ słudze kościelnej — zaś arcybiskup P ełk a (1233) n ak a­ zał plebanom , aby każdy utrzym yw ał szkołę. Od czasu kiedy cesarz Justynian (528—565), zamknąwszy pogań­ skie szkoły, klasztorne pootw ierał, nauki staw ały się powoli w yłączną duchow ieństw a własnością, a całe wykształcenie młodzieży, w edług potrzeb Kościoła u rzą­ dzać i pod jego pow agą kierow ać niem zaczęto. Dla­ tego też i w następnych wiekach, tylko przy klaszto­ rach, katedrach i kolegiatach zakładano szkoły, uzdol­ nienie m łodzieży n a celu m ające.

Język łaciński do końca XIV wieku n ad e r u p o ­ wszechniony, a niemiecki w wielu m iastach i osadach

(16)

n a praw ach m agdeburgskich oparty, był tam ą do roz­ woju języka polskiego — łacina kierow ała wszystkiem, a choć rzymskie państw o ju ż daw no istnieć przestało, język jed n ak upadłej m onarchii długo jeszcze panow ał w Europie i praw ie do połow y XVIII wieku był jed y ­ nym, którym się porozum iew ano.

Jak widzimy, z przyjęciem wiary rozpoczyna się oświata, pow stają szkoły w Gnieźnie, P oznaniu, oraz w innych miejscowościach, gdzie kształciła się m ło­ dzież do przyszłych obowiązków i posług dla k ra ju ; szła więc robota dosyć wolnym krokiem , w śród cią­ głych zawichrzeń i wojen, jakie z sąsiedniem i p ań ­ stwam i królowie nasi nieustannie wieść byli zmuszeni, dla obrony od n ap ad u i zaboru ziem. Otoczeni Polacy od narodów niemieckich, straciwszy wiele kraju z obu stron Odry, czuli potrzebę połączenia części w całość, o d czego się i Pom orzanie nie u su w a li; obok czego i b i­ skupi, widząc przew agę języka niemieckiego przez zniem­ czenie Szląska, osadzanie m iast znaczniejszych tym lu ­ dem, tudzież przejście obcych obyczajów na dw ór ksią­ żęcy, a mianowicie Leszka Czarnego (1279— 1295), wszelkich użyli środków do upow szechnienia i utrzy­ m ania mowy k ra jo w ej; w tym celu polecili wykładać pisarzy łacińskich po szkołach, nie na niemiecki, lecz n a polski język. Najczynniejszym w tej pracy był Ja- kób Św inka (1297), arcybiskup gnieźnieński, który n a zjazdach duchow nych trzykrotnie ustaw ę tę odnaw iał; n a mocy zaś synodu wrocławskiego 1298 r., z

(17)

papie-skiego do Polski w ysłannictw a Jakóba Leodyjpapie-skiego, z duchow ieństw em gnieźnieńskiem o d b y teg o , tenże Jakób Św inka zalecił, aby w każde święto po ew an­ gelii kapłan odm aw iał z ludem po polsku W ierzę czyli Skład Apostolski; dopiero od Bolesława Śmiałego byli biskupi z Polaków w ybierani, i odtąd cudzoziemców nie dopuszczano do krzeseł biskupich. L am bert-Zula, biskup krakowski (1106), piewszy zabronił w stępu do kapituł cudzoziemcom. Łokietek i Kazimierz W . (1306—1370) lubili swój język, tym czasem ustaw y w i­ ślickie 1347 r. pisane są po łacinie. Ustawy te są to ze­ brane z różnego czasu wyroki panujących, u g ru n to ­ w ane na praw ie Boskiem i na k an o n ach ; liczba ich politycznych wynosi 14 a sądowych 137. (Czacki).

W Polsce do XIV wieku z arytm etyki znano cztery działania i tabliczkę P itag o resa; dalsze bowiem postępy utrudniały liczby rzymskie, zastąpione w tym wieku arabskiem i. Dopiero od założenia akadem ii krakowskiej, pod tą A lm a-M ater poczęły się rozwijać szkoły, zachęcane dobrodziejstwy królów, oraz osób pryw atnych — dźw igała się ośw iata w narodzie i za­ jęcie m ową k ra jo w ą ; tutaj wreszcie w obecności

W ładysław a Jagiełły zaczynają się po polsku rozpraw y doktorów akadem ii krakowskiej z husytam i, i odtąd następują częstsze już wyprawy m łodzi polskiej do W łoch i Francyi. Akadem ia krakow ska przyśw iecała naukam i północnej Europie, a wiek jej założenia był now ą zorzą zbliżenia się naszego do reszty Zachodu.

г*

(18)

Karol IV cesarz w swojej b u l l i z ł o t e j w kłada obow ią­ zek n a wszystkich książąt Rzeszy, aby się zm łodu uczyli języka słow iańskiego, jako istotnie dla nich w ciągłych stosunkach bardzo potrzebnego.

Akadem ia krakow ska w stosunku lat egzystencyi kraju w yprzedziła znacznie wiele innych państw , w których zakładano szkoły głów ne: bonońska, n aj- pierw sza w e W łoszech, pow stała około 1360 r., w W ie­ dniu około 1380 r. W starożytnej Rom ie do czasów A dryana cesarza (117 po Chr.), nie było publicznej akadem ii; m agistrow ie nauczali m łodzież w dom ach pryw atnych i przypuszczali uczniów do tej części m ieszkania, k tó r ą pergola, czyli galerya, nazyw ano; toż samo czynili praw oznający, którzy prócz tłóm aczenia praw pisania i porady, nauczali jeszcze praw a. Cycero, ja k sam pow iada, był uczniem Q. Scevoli. Labeo zaś przez 6 miesięcy w Rzymie daw ał lekcye, a sześć miesięcy baw ił n a wsi, gdzie księgi układał. Pierwszy A dryan założył kolegium w Rzymie, w którem m iano uczyć publicznie um iejętności i nau k wyzwolonych. B udow a ta w ystaw iona w 8-ej regii Rzymu, zachow ała pam ięć s z k ó ł g r e c k ic h , poniew aż tam również wym o­ wy greckiej ja k i łacińskiej uczono, a retorow ie i poeci greccy ja k i łacińscy mieli oddzielne swoje sale. A le­ ksander Severus (222 r.) pow iększył. i ozdobił ten zakład, naznaczył płacę dla retorów , medyków, g ra­ m atyków i wszystkich innych profesorów , a naw et dla uczni stanu wolnego, lecz z ubogich zrodzonych ro

(19)

-dziców. W ziętość tej akadem ii przyciągała do Rzymu z najodleglejszych naw et stron p aństw a wielką liczbę młodych słuchaczy.

Cesarze mieli staranie o tem wszystkiem, coby się do pom yślności akadem ii rzymskiej przyłożyć m o­ gło. A kiedy pod panow aniem W alentyniana Starego, młodzież oddaw ała się zaniedbaniu i złemu życiu, dla zapobieżenia tem u w ydał ten cesarz ustaw ę, którą zalecił.

1. Aby młodzi, przybywający z prowincyi cesar­ stwa do Rzym u dla odbyw ania nauk, mieli z sobą listy uw alniające, otrzym ane od rządców, korektorów i prezydentów tychże prowincyi. Ojczyzna, urodzenie, tytuły, godność ich ojców i familii powinny być w tych listach wyrażone.

2. Za przybyciem do R zym u pow inni listy te przedstaw iać naczelnikowi popisów (magister census) i jego subalternom .

3. Ci byli obowiązani dowiedzieć się, do jakiej części nauk każdy m łodzieniec życzył się przykład ać: czy do wymowy rzymskiej lub greckiej, do filozofii lub do praw a.

4. Było obowiązkiem tychże urzędników wynaleść • dla uczniów m ieszkanie w częściach m iasta niepodają- cych okazyi do zepsucia obyczajów.

5. Ciż sam i powinni byli czuwać n ad ich p o stę­ powaniem i niczego nie przepuścić dla zapobieżania,

(20)

aby do złych nie uczęszczali tow arzystw , tak szkodli­ wych dla młodzieży.

6. Częste bywanie n a publicznych widowiskach było uczniom wzbronione, przezco W alentynian chciał zapobiedz nadużyciom, jakie w edług A m m i a n a M a r ­ c e li n a były pow odem dla młodzieży do straty czasu n a uciechach, tow arzystw ach kobiet i widowiskach, które psuły obyczaje i od przykładania się do nauk odrywały.

7. Zabronione prócz tego były częste uczty i festyny bardzo długie, na których młódź traw iła większą część dnia i nocy, pozw alając sobie zbyt wol­ nych rozmów.

8. R ozkazał tenże sam cesarz, aby ci młodzi, któ- rzyby przeciw tym urządzeniom życie pędzili n a roz­ puście i swawoli, publicznie karani byli i wypędzani z Rzymu do miejsca swego urodzenia.

9. Przeznaczył czas do nauki, zaleciwszy, aby te, które pod Dyoklecyanem do roku 25 rozciągały się, kończyły w roku 20, a pięć lat miało być użytych n a nauki ważniejsze, między którem i Justynian szcze­ gólniej praw o uważał.

10. Przepisał, aby co miesiąc wpisywano do księgi im iona uczniów, ich przymioty i miejsce, z którego przybyw ali, aby dokładnie wiedzieć m ożna było czas w Rzymie na nauki obrócony.

11. Nakoniec corocznie m iał być podany cesa­ rzow i spis uczniów, aby m ógł poznać wymienionych

(21)

i nagradzać w edług zasad i postępu, używając ich do rządu w kraju.

Z takiem i ostrożnościami rzymska akadem ia do pierwszego blasku powróciła.

D r u g a a k a d e m i a była w mieście B e r y t u s w F e - nicyi n a W schodzie. Cesarz Teodozyusz tyle m iał przywiązania do tego m iasta, iż uczcił je tytułem metropolii. Rów nie była głośną n a W schodzie jak Rzym n a Zachodzie, tylko w Rzymie uczono po łaci­ nie a w Berytus po grecku. B erytus zw ano m atką praw.

W ynalazek d ru k u , ten najważniejszy czynnik oświaty, przypadający w Polsce n a rok 1491, i dla nas znakomite przyniósł usługi, choć te były głównie w ła ­ cińskim języku; badając wszakże stan ówczesny państw innych, widzimy, że niem al w całej E uropie po łacinie w ydaw ano sądy, pisano w urzędzie, a n aw et w szko­ łach, n a katedrze i w kościele używano tegoż ję z y k a ;

dopiero pod koniec XV w ieku, w m iarę u p ra ­ wy społecznej, język polski, którem u Parkosz i St. Zaborowski (1518) dali praw idła gramatyczne, w uży­ ciu szerzyć się zaczął, a zasady tego pozostały w pie- niach pobożnych i innych próbach piśm iennictw a n a ­ szego. Słynny Jan Zamojski posłowi francuskiem u pytającem u się „czy polski język m a swoją gram atykę11, odpowiedział pokazując n a Jan a Kochanowskiego, Górnickiego i Januszowskiego: oto są nasze żyjące gramatyki. R eform acya przyczyniła się rów nież do tego,

(22)

gdyż jej interesem było przekonyw ać lu d o swoich zaletach i pożyteczności; szło więc doskonalenie języka naszego z w zrastającą siłą i pośpiechem . Zygm unt I 1507—1548) n a prośby K rakow ian zabronił kazań niem ieckich w kościołach, a jed en z uczonych lekarzy, A ndrzej z Kobylina, zostając w związku z wielu p ra ­ cownikami, zachęcił W róbla, m istrza z Poznania, do tłóm aczenia Zołtarza (P sałterza Dawidowego) n a język polski.

W Niemczech całych do połow y XVII wieku n a ­ w et w szkołach używano łacińskiego lub francuskiego języka i dopiero pierwszy Thom asius w Lipsku 1638 r. n a czarnej desce przylepił ogłoszenie po niemiecku. (Schlóser).

Ludwik XV, król francuski, po wygnaniu jezuitów z Francyi utw orzył now e kolegium królewskie, w któ- rem w ykładano nauki m atem atyczne i fizyczne w ję ­ zyku francuskim , albowiem od początku XVI wieku języki europejskie zaczęły się doskonalić i w ysw oba-

dzać z łaciny.

R ód Jagiellonów lubił m owę naszą, lecz do w zrostu szkół w Polsce, prócz Zygm unta I, niewiele się przyłożył. Za Kazimierza IV n a dworze po polsku m ówiono, a n a sejm ach wym owa ożywiała życie p u ­ bliczne; starano się więc o jej popraw ę, bo była przy- tem narzędziem w pływ u przew ażnego. Głośniejszymi wówczas byli: Zbigniew Oleśnicki, kardynał, biskup k ra­

(23)

kowski (1389— 1455), i Grzegorz z Sanoka, arcybiskup lwowski (1400—1477). O dtąd i dla nas jaw ią się poznaki nowej ery, ja k brzask wschodowy zwiastujący bliskie zaranie.

W iek XVI, zwany Zygmuntowskim, dopełnił sta­ nowczo zm ian w ielu; epoka to pom yślności narodu i jego potęgi; ośw iata rozwijała się w śród życia społe­ cznego, lite ratu ra kw itn ęła; język polski z łaciny wy­ zwolony, rozw iązał usta n a r o d u , doszedł on do wy­ sokiej upraw y, stał się powszechnym i po obszernych ziemiach Polski i Litwy mówiono i pisano w tedy po polsku. D ruga połow a społecznego życia, kobiety, w których ręku rządy domowe a n aw et i uobyczajenie mężczyzn spoczywało, dotąd praw ie w zupełnem była zapomnieniu, niewiele było takich, co czytać umiało — przestaw ano n a w ychow aniu dom owem lub klasztor- nem, nie uczyły się wcale pisać, aż wyszedłszy zamąż, co spraw iało, iż brzydko pisały i nie znały ortografii. Jednakowoż ośw iata rozpostarła się i do stanów uboższych. Dantyszek, biskup warm iński (1485— 1548), sługa w ierny Jagiellonów, wysłany do K arola V jako dyplom ata, zwrócił uwagę tego m onarchy, iż woźnice Dantyszka po łacinie między sobą mówili.

Od połow y XVI wieku język łaciński ustąpił z p raw odaw stw a; polszczyzna czysta, jędrna, m a wszędzie tok swojski i narodowy; duch krytyzmu obja­ w ia się w piśm iennictw ie; znakomitszymi n a owe czasy byli: Marcin Bielski (1495— 1575), z pow ołania ziemia­

(24)

nin, Joachim Bielski (1540—1599), Stanisław O rzecho­ wski (1515 — 1567), którego pism a tchną siłą rozum u i m ocą duszy, mianowicie w rozpraw ie o wychowaniu królewskiem, R e j, Kochanowski (1530—1584), Jan Ostroróg, polityk i statysta (1565— 1622).

Od Zygm unta A ugusta (1548) rozpoczyna się era piśm iennictw a praw dziw ie polskiego, zwłaszcza kiedy n a żądanie koła rycerskiego w prow adzono zwy­ czaj pisania uchw ał po polsku; gorliwość tę jeszcze dalej posunięto, gdy zalecono Janow i H erburtow i, daw ne ustanow ienia od wiecu wiślickiego, to je st od roku 1347, przełożyć n a m o w ę krajow ą. Słynne to były czasy, złoty wiek wymowy, której rozliczne sejmy i uroczystości łatw e do popisu nadaw ały p o le; m a­ lują nam najlepiej ducha ówczesnego i charakter jego: S karga (1532 — 1612), W ujek, Kromer, Grzegorz z Ż ar­ nowca, Tomicki, kanclerz w. koronny (1464—1535), Jan Tarnow ski, hetm an, Frycz Modrzewski, Sam uel Maciejowski, biskup krakowski, i inni. N aród polski stał przez długie czasy n a świeczniku cywilizacyi całej wschodniej połowy Europy, dążąc zawsze do świątyni nauk; państw a widziały w jej królach i rycerstwie przedm urze, o które się rozbijały n apady dziczy.

W drugiej połowie XVII wieku wpływ cudzo­ ziemski i naśladow nictw o w prow adza pew ien zam ęt i m akaronizm y do mowy ojczystej; ścierały się też społeczne jako i duchow ne wyobrażenia, szerzył p rze­ sąd i b rak tolerancyi, a polem ika z różnowiercami

(25)

i fałszowanie praw dy wywołując sw ary bezowocne, przynosiła szkodę naukom przez zaniedbanie języka polskiego. P anow ie przestali posyłać synów swoich do szkół krakowskich; n aw et sami królowie, nieumiejący języka naszego, byli przyczyną zepsucia mowy — za S a ­ sów mówiono po francusku: m im o to jed n ak zapał niektórych pisarzy tego okresu i fantazya ich bujna świadczą wym ownie, jaki byt grunt i duch narodow y u tych m istrzów i wiernych przedstaw icieli wieku, w którym żywioły miejscowe silnie się rozwijały.

N a tej jed n ak drodze wielką byli zaporą jezuici, przez biskupa warm ińskiego, Stanisław a Hozyusza, do Polski 1563 r. sprow adzeni, którzy w zaraniu przyby­ cia do kraju naszego zajęci wyłącznie spraw am i religii, zbawienny w pływ wywarli; rychło wrszakże opanow aw ­ szy kierunek edukacyi, wprow adzili do szkół łacinę i scholastykę, ćwiczono pam ięć zam iast rozumu, myśleć nie daw ano; nauki najpożyteczniejsze ledw ie z im ienia były znane, historyi ojczystej naw et nie uczono, tym sposobem dla oświaty krajow ej nieobliczone sprow a­ dzili szkody. Obok tego nieznane dotąd dworactwo w kradać się zaczęło, protegow ani i protegujący przy­ szli do znaczenia i władzy, i niezadługo jezuici, zakon początkowo jałm użniczy, rozporządzał ogrom nem i p o ­ siadłościami i fortuną, dającą m u możność otw ierania szkół coraz w innem miejscu. Ze szkół tych wychodził wąsacz wyuczony czczych słów, nadęty lichą znajom o­ ścią swego drzew a genealogicznego, uparty, w praw ny

(26)

tylko do kułaków ; którego nie zatrzym ał ojciec przy sobie do gospodarstw a, m ieścił się jako towarzysz w kaw aleryinarodow ej, to je s t w w ojsku obywatelskiem, bez karności, bez regularnej płacy, żyjącem pospoliciej z ucisku mieszkańców, — albo szedł włóczyć się za p a ­ nam i jurystam i.

Była przy każdem ziemstwie, grodzie, jako i przy trybunale tak zw ana p a l e s t r a , grom ada młodzieży szlacheckiej, ucząca się p ra w a praktycznie, której przewodniczyli m ecenasowie — tych ostatnich było 50 a m łodzieży po kilkaset. W tej to szkole swawoli i rozwiązłości, przy szklenicy i szabelce, jako feryant uczył się m łodzieniec aktykacyi (pisania aktów), aby wyjść n a rejenta, susceptanda itp . a każdy rodzic, który nie chciał, aby syn stał się legartem , słał go do takiej szkoły. Służyli oni także i po d w o ra c h ; pospoUty p an m iew ał ich po dw ustu, a byli, którzy ich liczyli n a pięćset do sześćset; jedni byli do służby pokojowej, inni do stajennej, do polow ania, inni do rozwożenia listów, a wszyscy ze szlacheckiej młodzieży, wszyscy лѵ atłasy przybrani (karmazyny), butni, że ich ojcowie n a glebie siedzieli, a synów gnali do służby pańskiej, bo w dom u nie było za co u trzy m ać; tam dostał okry­ cie, życie dostatnie, ja k kluski, kapusta, mięsiwa wszel­ kiego rodzaju, w grochu pływ ała słonina jak wieloryb po m orzu. P anow ie jad ali pasztety, m arcypany, gala­ rety. — T . M.

(27)

wiaty prócz sądów miały bardzo m ało urzędów czyn­ nych ; dwie zatem tylko zostaw ały d ro g i: do palestry, lub do dw oru n a usługi. Tacy dw orzanie naszych m a­ gnatów, dobrze swym panom zasłużeni, bywali mieczni­ kami, cześnikami i t. р., lecz nie na tem kończyły się

nagrody, — żenili się z pannam i dworskiemi, bądź ze służącemi,* bądź n a respekcie będącem i — i jedni wycho­ dzili na ekonom ów po dobrach, drugim daw ano funk- cyę pisarzy prow entow ych, inni brali wsie w do­ żywocie.

Tacy to młodzieńcy wychodzili ze szkół ówcze­ snych — w życiuzgiełkow em przysposabiali się n a przy­ szłych posłów rządu krajowego, i nieraz w rękach swoich trzym ali losy państw a. Mimo to należy jezuitom oddać tę sprawiedliwość, iż odznaczali się obyczajami dobrem i i m iłosierdziem , wznosili w spaniałe św iątynie i gmachy szkolne; w tem tylko zawinili, iż wzięli za cel sam o zbawienie duszy, a zapomnieli o tem , iż również mieli pow inność sposobienia n arodu do obo­ wiązków obywatelskich.

Obok jezuitów zajmowali się nauczaniem pijarzy, przez W ładysław a IV n a początku XVII wieku do Polski sprowadzeni. M onarcha ten, jed en z najm ędrszych kró­ lów polskich, w idząc szkodliwe skutki ówczesnego wychowania młodzieży w szkołach krajowych, przygo­ towywania z nich narzędzi zatargów i walk sejmikowych, dla n adania innego kierunku oświaty pow ołał pijarów

(28)

z O łom uńca do W arszaw y 1657 r. Zakon szczerze oddany zadaniu swemu, rozw ijał je z całą gorliwością i pożytkiem dla k raju: w prow adził now ą m etodę w w ykładach, czem w yw ołał zawiść i ciągłą walkę z jezuitam i; niezrażony tem wszakże, w spierany hojnie ofiarnością publiczną, szedł naprzód, usuw ając darem nie staw iane m u przeszkody.

Niemiłem okiem patrzyli n a tych nowych przy­ byszów członkowie tow arzystw a jezuickiego i spory wiedli przez całe panow anie A ugusta II i część A u­ gusta III, zaburzając św iat szkolny i trybunały. Jezuici w tej epoce znacznie się już byli rozgospodarow ali w k r a ju ; kiedy bow iem akadem ia krakow ska i wileń­ ska liczyły dawniej 40 kolonij naukow ych, teraz tylko 17 było a w nich do ośmiu tysięcy uczących się młodzieży, zaś jezuici mieli 36 kolegiów i około 10 tysięcy uczących się w szkołach wyższych katolickich, do czego w łączając uczniów kościoła wschodniego i protestanckiego, wyniesie wszystkich szkół wyższych chrześcijańskich 68 a słuchaczy do 20 tysięcy. Obok tych zakładów wyższych, były szkółki elem entarne, parafialne i pryw atne, gdzie również znaczna liczba młodzieży odbierała w stępne wychowanie.

W śród tych ciągłych podjazdów i sporów zakon­ nych, w których i akadem ia krakow ska niezawsze zaszczytny przyjm ow ała udział, literatura nasza p rze­ byw ała ciężkie próby chwilowego zastoju, a choć szar­ p an a tak w formie jak w stylu, w ybijała się z wszel­

(29)

kich krępujących ją więzów, by stać się sam o istn ą; była więc twórczość ale z przesadą, był zapas p rz ed ­ miotu lecz jedności m ało, erudycya chełpliwa: um ysł czuł swobodę i szafował nią zbytecznie.

Bolesne te praktyki, jakie piśm iennictwo nasze przechodziło w XVII wieku, głęboko odczuł kraj cały; język nasz tak szybko rozwinięty, wyprzedził wiele innych w E uropie i rozniósł sław ę Polaków zagranicą, z których niejeden zyskał tam m iano uczonego; cho­ ciaż więc chwilowy ten peryod zmniejszył narazie rozkwit swojskości, nie w strzym ał jed n ak jej granic dalszego po stępu, nad czem tak chlubnie dotąd p ra co ­ wano. H erm anus Gonrigius Niemiec (1606—1681) św iad­ czy, że za jego czasów więcej w Polsce było uczonych, niż w innych krajach.

Tym czasem zaledwie otrzęsła się Polska z łaciny, i m ow a ojczysta stała się pow szechną, kiedy now e przeszkody stanęły jej n a zawadzie. Zachód jaśniał świetnością i potęgą Ludw ika XIV; dw ór jego i m aje­ stat, jaki roztaczał m onarcha francuski, zajął uw agę świata całego, shołdow ał przebyw ającą tam młódź polską, k tóra w racała do kraju pełna już zdrożnych wyobrażeń i zepsucia. T em snadniej szerzył się ten zw rot i zam iłowanie ku Francyi, bacząc, iż związki małżeńskie królów i wielu rodzin polskich z domami francuskiemi za czasów Maryi Ludwiki i Maryi Kazi­ miery, rozmnożyły stosunki między dw om a narodam i, a napływ otoczenia u łatw iał w prow adzenie języka

(30)

francuskiego, który n a długo ze dw oru w yrugow ał ojczysty; przyszło do tego, że przy akadem ii krakow ­

skiej utw orzono katedrę języka francuskiego. Polacy odwiedzali chętnie Francyę, do której prócz tego n ę ­ ciły panów' wykwintne onejże obyczaje i względy, ja - kiemi dw ór francuski ich otaczał. Ci co dotąd mówili po łacinie, podcinają kontusze na fraki, nie golą głowy więcej, m ówią po francusku. C ała niem al E uropa uległa tem u w pływ ow i; język francuski, wydoskonalony i piękny, stał się przew odnikiem między umysłami światłem i narodów' i praw ie niezbędnym ; duch ten przypom ina czasy, kiedy narody barbarzyńskie skru­ szywszy potęgę Romy, uczyły się języka łacińskiego jak o jedynego, którym wówczas niem al wszędzie roz­ mówić się było m ożna; ztąd to widzimy, iż potom ko­ wie H unnów (Węgry), m ianowicie lepsza klasa ludu, długo w rozm ow ach używ ała języka Rzymian, a ko­ biety do tego, ja k utrzym ują Francuzi, chodziły w p a ­ lonych butach. W itano się więc i żegnano, ubierano i jeżdżono, a naw et kochano po fra n c u sk u ; była to miłość Molierowska, dem oralizująca ówczesne społe­ czeństwo polskie. T en szał z Zachodu do nas płynący, choć nam przynosił smak nowy, harm onią myśli i uczuć porywy, a galanteryą usuw ał rubaszność i p ro ­ stotę, dzieląc się z nam i potężną dozą s o li a t y c k i e j, nie zdołał jed n ak zagłuszyć ducha narodow ego i poe- zyi przejętej wielkim patryotyzm em , mimo błędów nieustannych i buty sejmikowej tej szlachty, co traw iła

(31)

czas m arnie n a biesiadach, pijatyce i zw adach, albo z pogardą praw n aruszała bezpieczeństwo publiczne — liryzm natch n ął naszych pisarzy do dzieła, przedstaw i­ cielami czego między innymi b y li: Sam uel Tw ardow ski ze Skrzypną (1600 - 1660), opisał panow anie W ład y sła­ w a IV, lecz jako p o eta nie należy do pisarzy krytycznych, Krzysztof Opaliński, w ojew oda poznański, satyryk 1610— 1656), Jędrzej M orsztyn, podskarbi zfrancu- ziały, Szymon Szymonowicz (1557 — 1629), oraz Elżbieta z Kowalskich D rużbacka z W ielkopolski, dw orzanka h etm ana w. koronnego Branickiego, która ja k skow ro­ nek wiosenny zanuciła piosenkę wszystkim zrozum iałą; nie była ona bez upraw y umysłowej, ja k twierdzi K ra­ sicki, bo że nie um iała po łacinie, to w łaśnie jej p o ­ mogło do zachow ania piękna krajowego.

W ym ow a nasza, ten czynnik praw dy w społe- cznem życiu, łączący nas z wielu w arunkam i potrzeb ludzkości, ta siła m oralna, co podbija ducha i w pły­ w a potężnie n a rozwój oświaty, kształcona dotąd n a wzorach starożytnych i tak świetnie przedstaw iana w XVI wieku, już następnie w XVII now ym poszła to re m : cały jej pochód zm ierzał za duchem owej epoki, zrobienia jej p o p u la rn ą , wszystkie mównice w jed n ą oblekała b arw ę i tendencyę, wszędzie p a n o ­ wały też sam e w yobrażenia; obok więc fantazyi spo­ tykałeś się z wzniosłością m yśli, obok pedanteryi z naiw nością; w praw dzie wiek ten nie ustępow ał p o ­ przedzającem u w liczbie, lecz co do w artości w e­

(32)

w nętrznej, a mianowicie czystości języka, stał niżej głośnymi byli: Jakób Sobieski, kasztelan krakowski, Je­ rzy Ossoliński, kanclerz w. koronny (1650), Jan Lipski, arcybiskup gnieźnieński i inni.

Z dziejopisów owej epoki XVII wieku m ało było ludzi głośnych imion, a sami tylko pracownicy n a nie­ wielkich działach, zajęci skrupulatnem i opisami lub dyaryuszam i, stanow ić m ającem i źródła do dziejów. Najwybitniejszym pod tym względem był Jan Chryzo­ stom Pasek, bywalec po dw orach królewskich, butny konfederata wojskowy, obdarzony hum orem wesołym i w erw ą życiową, napisał pam iętniki różnych przygód, których był naocznym świadkiem ; wiele z nich prze- tłóm aczono na język francuski i niemiecki; Szymon Starowolski (1588 —1656), profesor fdozofii w akadem ii krakowskiej, P aw eł Piasecki, biskup przemyski, i W es- pazyan K ochow ski(1633— 1699), od m łodości zawodowi wojskowem u poświęcony, przeniósł do dziejów o tw ar­ tość rycerza, pisał po łacinie ciekawe panow anie Jana Kazimierza, które zam knął w 21 latach, i księgi tak uform ow ane nazw ał „Klim akteram i“. Zagraniczni pisa­ rze, jak G r u p h i u s , uwielbiali to dzieło pisarza, utrzy­ m ując, iż tyle w niem myśli ile w yrazów : tot sensus

tot pondera.

Obok krajowych, znani są także dziejopisowie za­ graniczni, wykładający rzeczy polskie, jako to :

E verhard W assenberg (1643) pisał dzieje W łady­ sław a IV i Kazimierza, czerpał z Jan a Petrycego.

(33)

N eugebauer, zwany plagiaryuszem .

Pastorius de H irtenberg, dr. medycyny, urodzony 1610 r. w P rusach Królewskich, był sekretarzem W ła­ dysława IV, pisał dzieje Polski, w których schlebia Janowi Kazimierzowi — i R einhold de H eindenstein, ten zebrał dzieje B atorego i dalej do końca XVI w ieku; pierwsi dwaj są skrócicielami dziejów krajow ych dla cudzoziemców — R einhold zaś, przyjaciel Zamojskiego, z wielkiem zajęciem się czyta i dla szczegółów w spół­ czesnych i dla wznioślejszego stanow iska, z którego na wypadki pogląda. Są oni poprzednikam i pisarzy pom orskich, którzy za A ugusta II dali poznać Polskę zagranicą. Schtitz n apisał historyę P ru s i geografię P o ­ morzan.

Ksiądz B izardiere (1697) pisał dla całej Europy hi­ storyę sejm ów naszych, ciekawej wiedzieć co się dzieje w Polsce; dzieło to gruntow nie i w iernie przygotow ane, przedstaw iało dokładnie obraz kraju naszego, tłóm a- czone n a inne języki.

B eauplan, inżynier, geograf, służył Zygm untowi III i W ładysław ow i IV, ułożył m apę Ukrainy i w ydał jej opis (1660 r.), starannie zebrał ówczesne wiadomości dotyczące tej strony kraju naszego, czem dla siebie wielką zjednał zasługę; ta bowiem część ziemi w ysta­ wiona n a ciągłe napady ho rd tatarskich i Turków , oraz bunty kozackie, nigdy dobrze poznaną być nie mogła. Do tego zakresu należy Solignac, pracujący pod kie­ runkiem Leszczyńskiego. Som m ersberg, Szlązak, 1729 r.

(34)

w ydał księgi rocznikarzy po lsk ich ; wreszcie Gottfried Lengnich odznaczył się jako historyk i redak to r pism a politycznego , Pólnisclie B ibliothek“, którego pierwszy num er ukazał się 8 czerwca 1718 r. w P rusach Królew­ skich w Gdańsku w języku niemieckim, poszytam i co m iesiąc; w spółpracow nikam i byli uczeni pruscy Lilien- thal i S chiitze; pismo to pośw ięcone dziejom polskim i ziemiom pruskim , miało n a celu obznajom ienie k ra­ jowców z rzeczami ojczystemi. Nigdy już potem nie mieliśmy tak pożytecznego w ydaw nictw a i dlatego należy do m ałej liczby w artość praw dziw ą m ający ch ; wszystkich num erów wyszło 10 i dla braku prenum e­ ratorów upadło. Pierwszy num er obejm uje wzmiankę

o Lechu, rozbiór początkowych tom ów „Klim akterów“ Kochowskiego, wiadom ość o życiu i pism ach A ndrzeja Chryzostom a Załuskiego; drugi num erhistoryę Bolesław a C hrobrego,i rozbiór„K lim akterów “ drugiego tom u; trzeci nu m er zaw iera pytanie, czy tro n polski aż do czasów Jagiełły był sukcesyjny, rozpraw ę o w artości pierwszych pisarzy naszych, oraz rozbiór trzeciego tom u „Klim akte- rów “ ; czwarty num er o przybyciu Krzyżaków do P rus, dalszy ciąg rozbioru trzeciego tom u „Klim akterów“ i o Je­ rzym Lubom irskim ; piąty num er rozpraw ę, dowodzącą, że m iasta pruskie w yjęte są z pod jurisdykcyi trybu­ n ału koronnego, wiadom ość o życiu i pism ach An. Olszewskiego, arcyb. gnieźnieńskiego; szósty chronolo­ giczny rys historyi polskiej; siódmy dalszy ciąg tegoż r y s u ; ósmy d okończenie; dziewiąty o wybiciu się P rus

(35)

z pod jarzm a K rzyżaków ; dziesiąty rozbiór pism a ty­ czącego się stosuków G dańska z R zecząpospolitą; — na- koniec w roku 1722 Jerzy Schultz, profesor przy gimnazyum toruńskiem , w ydaw ał przez lat trzy pismo po niemiecku, ( vD as gelahrte Freussenu) w poszytach miesięcznych, razem części pięć. Jest to bardzo sza­ cowne pismo i znajduje się w niem wiele ważnych o Polsce artykułów , jako to : o praw ie publicznem m. T orunia pod rządam i Krzyżaków, o rzadkich m onetach polskich i pruskich, oraz wiele innych wiadomości, dotyczących dziejów i literatury polskiej. Długo już potem nie wychodziło żadne pismo peryodyczne treści naukowej, aż dopiero za A ugusta III, W aw rzeniec Mizler, lekarz królewski, zachęcony od Załuskiego i Ja- nockiego, w ydaw ał w r. 1751 w W arszaw ie pismo peryodyczne w niemieckim języku, pod tytułem „ W ar-

schatier Bibliothek11, po wyjściu wszakże 4 poszytu, z nie­

przewidzianych okoliczności zostało zam knięte; w krótce zjawiło się w ydaw nictw o w języku łacińskim , lecz i to po dwu latach upadło.

H istorya oświaty w Polsce dotąd nie m ogła mieć miejsca, póki znaczny zbiór pism w różnych rodzajach nie pow stał w kraju; dlatego pierw szą próbę dziejów literatury napotykam y w połowie XVII w ieku; napisał ją wspom niany polyhistor Szymon Starowolski i p rze­

biegł pokrótce wszystkich głośniejszych literatów polskich. W drugiej połow ie tegoż wieku uwydatniło się przyjazne nam światło w P ru sach zachodnich czyli

(36)

лѵ starożytnem Pom orzu. Uczeni toruńscy i gdańscy pracow ali n ad rozszerzeniem wiadom ości o oświacie w Polsce, i w tym celu jed en z nich, H oppe, w ydał rozpraw ę o dziełach praw nych i historycznych z taką dokładnością, jakiej po nim jako cudzoziemcu wym a­ gać niem ożna było.

W chwili odrodzenia się n auk krajowych, prócz opieki udzielanej przez m onarchów , zawsze gorliwość obywateli o wzrost literatury i oświatę n aro du przy­ jazną podaw ała rękę. Jedni podnosili ją talentam i, drudzy wpływ em lub dostatkam i w spierali, sprow adzali uczonych mężów, zakładali akadem ie, drukarnie, liczne biblioteki, i z zapałem odgrzebywali pomniki. Józef Załuski, biskup kijowski, ogłosił program , wyrażający życzenie nabycia dzieł krajowych, w e wszelkim rodzaju, do księgarzy, miłośników oświaty, w kraju i zagranicą, za cenę dla nich najdo godniejszą, jeżeli skarbem swoim księgozbiór jego powiększyć zechcą; była ode­ zw a i do cudzoziemców, posiadających rzadkie dzieła; to dało pow ód uczonem u jego sekretarzowi, Janockie- mu, do opisania i ogłoszenia drukiem znakomitszych dzieł, przez co m niem anie publiczne nabierało pojęcia o oświacie krajow ej. Załuski po pow rocie z więzienia w K ałudze bibliotekę darow ał na w łasność narodu 1773 roku. Jednocześnie Niesiecki, w sparty hojnością Tarłow ej, wojewodziny lubelskiej, w „H erbarzu- swoim zamieścił szacowne wiadomości o osobach, które albo wydawały dzieła, albo się przyczyniały do cywilizacyi

(37)

krajowej. W następnych latach wzięli się uczeni do prac szczegółowych n a d rozbiorem w artości znakom i­ tych pisarzy i takow e drukiem ogłaszali, przyczem i wiadomości w pism ach peryodycznych um ieszczane przygotowały obfity m ateryał do spisu dzieł literatury polskiej.

Czasy panow ania S tanisław a A ugusta jakkolwiek odznaczają się naśladow nictw em poezyi francuskiej, wszakże w piśm iennictw ie naszem zaczynają św ietną epokę, bo choć król nie był bez zarzutu i ród jego, z którego wychodził, długo w raz z innem i błądził, osiadłszy jed n ak n a tronie, dążył najbardziej do p o d ­ niesienia oświaty w kraju, do ożywienia ducha n aro ­ dowego i do popraw y losu włościanina, jako praw dzi­ wej podstaw y państw a: now e więc w yobrażenia krze­ wić się zaczęły — założył szkołę rycerską i przeznaczył fundusz dla 12 uczących się, pod jego opieką pow sta­ wały księgozbiory, jed y n a i najskuteczniejsza pom oc dla oświaty, która gwałtownej wówczas wym agała zmiany; były to ostatnie chwile świetności państw a. Konarski, pijar, w sparty pow agą ludzi wpływowych, zaprowadził zupełną w szkołach reform ę i otrząsł zakłady naukow e z barbaryzm ów jezuickich, za­ kładał now e kolegia, czuwał n ad wykładam i, usuw ał zawady, daw ał nowy p rą d naukom , słowem używ ał wszelkich środków do podźw ignienia z upadku n aro ­ du, zwłaszcza po owych słynnych czasach A ugustów saskich.

(38)

D otąd cały kierunek w ychow ania publicznego niem al do upadku w rękach pryw atnych osób zosta­ w a ł; rząd prócz wyznaczania dodatkow ych funduszów, nie m ieszał się wcale w te spraw y, dając wolność każdem u zajm ow ania się ośw iatą bez żadnej przeszkody; dopiero n a sejmie 1775 r., n a wniosek Joachim a C hreptow icza, kanclerza litewskiego, ustanow ienie K o- m is y i e d u k a c y jn e j , której dwieście la t tem u dom agał się W arszewicki, oddało p od jej w ładzę wychowanie publiczne. Komisya ta odbyw ała co tydzień dwie sesye w bibliotece Załuskich, co kw artał sądziła sprawy tyczące się funduszów edukacyjnych, co pół roku odbierała spraw ozdania o wszystkich szkołach. Ostatnie posie­ dzenie odbyło się dnia 10 kw ietnia 1794 roku.

N a gruzach więc potężnego zakonu ustanow iona komisya, dziedzicząc jego fundusze, przygotow yw ała now ą m etodę uczenia, i przysposobiała zarazem n au ­ czycieli: g ru n t do tego znalazła ju ż dobrze upraw ny, bo p raw a nasze, urządzenia krajow e, wyroki sądów i pism a były owocem posuniętego św iatła; jedn ostajne zatem p raw idła w w ychowaniu publicznem daw ały rękojm ię przyszłych rezultatów .

T eraz dopiero rozpoczęła się gruntow na napraw a szkód, zrządzonych w oświacie krajow ej. S. Potocki, jed en z najczynniejszych członków komisyi edukacyj­ nej, zajął się ułożeniem jednego planu wychowania publicznego, organizacyą szkół wydziałowych i podw y- działowych; on przygotow ał rozkład nauk i nastręczył

(39)

myśl ustanow ienia T o w a r z y s t w a k s ią g e l e m e n t a r ­ ny ch , dla napisania i wyboru takowych książek; sam wreszcie stan ął na czele tegoż tow arzystw a, wezwał 0 dzieła do konkursu i bez przerw y pracow ał dla kraju.

Cała m achina w ychow ania zaczynała się od ko- misyi ekukacyjnej, jako najwyższej zwierzchności, n ie­ podległej żadnej innej władzy rządow ej, prócz samego króla i sejmu. Komisya ta m iała pod swoją opieką 1 dozorem fundusze edukacyjne z ich dochodam i i wy­ datkam i zupełnie odosobnionem i od skarbu publiczne­ go, m iała przy sobie towarzystwo z ludzi uczonych złożone, dwie szkoły główne, krakow ską i wileńską, które zarazem były m agistraturam i zwierzchniemi nad wszystkiemi innem i szkołam i swych prowincyj. Nadto bibliotekę Załuskich, obejm ującą przeszło 260,000 dzieł najcenniejszych, k tó rą J. Załuski dla kraju darow ał. Sejm w roku 1775 przyjm ując takow ą darowiznę, od­ dał ją pod dozór komisyi pom ienionej, celem zaś p o ­ większenia jej nadął, polecił, aby o dtąd wszystkie drukarnie każdego drukującego się dzieła po dwa egzemplarze tak do biblioteki Załuskich, jako i do wileńskiej składały. Księgozbiór ten w r. 1795 zabrany do P etersb u rg a i do cesarskiej biblioteki został wcielony.

Szczęśliwie obm yślana reform a błogie dla kraju zapow iadała o w o c e ; znakomitymi zaś pracow nikam i na niwie ojczystej, co strzegli jej mowy i rozniecali

(40)

ognisko dom owe dla przyszłego szczęścia kraju, a w spie­ rając radą, słowy i .czyny króla swego w spraw ach państw a i trudnych chwilach jego położenia, z działań swych zostawili tego dowody, są między innym i: Adam Naruszewicz, Krasicki, Kniaźnin. K ajetan Sołtyk, H. K oł­ łątaj, T. Matuszewicz, S. Potocki, A lbertrandy, Niem ­ cewicz.

T ak skupione ognisko życia narodow ego, skrzę­ tnie grom adziło pam iątki dla przyszłych pokoleń, by ułatw ić im drogi dalszego kształcenia, kiedy niestety, w krótce bolesne nastąpiły dzieje: peryod to najsm u­ tniejszy, w którym naró d traci istnienie swoje, a owoce p ra c i urządzeń, do jakich doszedł po długich trudach i wysileniach, idą n a m arne; przypatrzm y się więc b li­ żej tem u obrazowi, m ianowicie pod względem kierunku oświaty, jaki z chw ilą ostatniego rozbioru Polski za­ prow adzony został w dawnych jej prowincyach, przez Prusy, Rosyę i Austryę zabranych.

N aród w zrasta pod wpływem w ycho w an ia; ono rozw ija siłę człowieka, budzi samodzielność, a szkoła szerzy światło. W prow adzane do kraju nauki n aro d o - wemi podsycane soki, wydawały n a jaw um ysłowe siły i лѵ żyw otną krew się zamieniały.

Epoka po Stanisław ie Auguście nie była pom yśl­ n ą dla życia duchowego narodu, od rozbioru do czasu ustanow ienia Księstwa W arszawskiego (1795-1807/9) panow ała praw ie zupełna bezczynność u m ysłow a; ciągłe wojny i ulepszenia w adm inistracyi nie daw ały

(41)

obywatelskiemu życiu wiele czasu do upraw y nauk i tylko gdzieniegdzie światło zajaśniało.

Przy ostatnim przez Prusaków w r. 1795 zaborze ziem polskich dostały się tymże: dzisiejsza gubernia suwałkowska, łomżyńska, płocka, w arszaw ska, kaliska i piotrkowska, a w tym dziale i W arszaw a, dotychcza­ sowa stolica kraju, przeszła w ich ręce; teraz naród usłyszał veto, lecz ze strony mocniejszego; literatura ucichła, straciła ducha swego, a po w iekach m ozol­ nego szkolnictwa łaciny i francuskich zw rotach, jaw i się trzeci kierunek w ychow ania po niem iecku; w za­ kładach naukow ych, w urzędzie, n a ulicy zwijają się nowi przybysze w rodzaju fryców, zajęci gospodarką niemiecką, ja k u siebie w domu.

Zdała więc tylko, jakby pod grozą, wydobywały się pienia uczuć narodow ych i płonęły pow ietrzem do ziemi, gdzie je rozum iano.

O dtąd wszystkie prowincye polskie, przez Prusy zabrane, nazw ano P rusam i południow em i, a z pierwszego zaboru P rusam i wschodniem i; z zajęciem kraju zam knięte zostały wszystkie daw ne m agistratury polskie, wszyscy urzędnicy usunięci, a w ich miejsce Niemcy z językiem swym w prow adzeni, ustanow ione kam ery wojny i dóbr załatwiały wszystkie w ogóle spraw y; były to bowiem czasy w ojenne, w których wyłącznie o obronie i do­ chodach m yślano — w łościan tylko od samowolności panów zasłoniono, a pozbaw ieni środków utrzym ania udaw ali się n a Litwę szukać zajęcia, lub przytułku.

(42)

Prusacy do 1799 r. zachowali sądy niższe polskie, w których się spraw y i czynności po łacinie odbywały, sądy kahalne zniesiono, a żydzi ze sprawam i swojemi staw ać musieli przed sądam i miejscowemi. R ząd sp ro­ w adzał osadników, aby Niemcami kraj polski zaludnić i robił im ulgi do tysiąca talarów na każdego w yno­ szące; ośw iatą ludu wcale się nie zajm owano, a choć Pijarzy i tutaj gorliwości swojej o wychowanie nie­ m ałe złożyli dowody, jed n ak młodzież zamożniejsza szukała nauk zagranicą, lub przez przybyłych F ra n c u ­ zów kształconą była. Duchowieństwo i szkoły tych prowincyj pow ierzono p. de Klewitz, tajnem u naczel­ nem u konsyliarzowi skarbow em u i prezydującem u radcy w departam encie P rus południow ych; n a razie de Klewitz nie zmieniał nic jeszcze w organizacyi, zastał bowiem, jak sam przyznaje, przedziwne p raw a rządu polskiego, a tylko brakow ało ich wykonania. Cechą uk ładu szkolnego w Polsce, mówi, b y ło : iż stan nauczycielski był stanem oddzielnym, m iał szczególną zwierzchność pod nazwiskiem stan u akademickiego i urządzoną w pew nym stopniu subordynacyę. Kraj pod względem szkół na osobne wydziały był podzie­ lony; fundusze najwięcej składały dobra po-jezuickie, puszczone praw em szlacheckiem, z obowiązkiem p ła ­ cenia od kapitału procentu, a z dóbr czynszu. P odług tego system u edukacya zm ierzała do oświecania rozu­ mu, m oralności i religii, do wzmocnienia sił ciała i porządku domowego. Mimo tak w ybornych przepi­

(43)

sów, jakie Prusacy zastali, w ypadło jed n ak poczynić odmiany, wynikające z nowego stan u rzeczy. Na m iej­ sce komisyi edukacyjnej nastąpiły pod przew odnictw em departam entu P ru s południowych, w ojenno-ekonom i- czne kam ery prow icyonalne, i w nich rektorom n a ­ znaczone było miejsce i głos, ustanow iono stibordy- nacyę między osobam i należącemi do składu szkol­ nego, wskazano tor, jakim interesa szkolne iść powinny, i dano tym czasowe przepisy dla szkół, wreszcie u re ­ gulowano dokładnie fundusz n a u trzy m a n ie; plan tak przygotow any dopiero 1800 roku do potw ierdzenia królewskiego został przedstaw iony. Były szkoły m iej­ skie, wiejskie, garnizonow e czyli żołnierskie, szkoły uczone (pijarskie), sem inarya, potem liceum w arszaw ­ skie 1804 r. G ubernatorem warszawskim był w ów czas K o h le r, je n e ra ł k aw alery i, kom enderujący w P r u ­ sach południowych.

Część Litwy, jak a przy ostatnim rozbiorze do­ stała się Prusom w rozległości 296 mil [U. liczyła ludności 366,480; w roku 1817 było tam m iast 20, wsi 2320, folwarków 354 i 504 dóbr uprzywilejowa­ nych. Schón, prezydent ówczesny, zakładał tam szkoły wyższe i podwydziałow e, oraz p a ra fia ln e ; lud chętny był do pracy, zdolny, a gospodarstw o rolne wzorowe. (Hofmann).

Niezależne jed n ak od tak rozwiniętej działalności rządu pruskiego, J. A lbertrandy, biskup zenopolitań- ski, troskliwy o los kraju ojczystego i niezm ordow any

(44)

na tej niwie pracow nik, robił usilne starania o dozwo­ lenie zaprow adzenia w W arszaw ie Tow arzystw a przy­ jaciół nauk, a uzyskawszy zezwolenie rządu, otworzył takow e 1800 r. przem aw iając do zebranych: „Los wy­ m azał nas z księgi m ocarstw , p raca i nauk a zapisze nas w księgę narodów oświeconych. Oświecenie ludu szerzy się przez udoskonalenie mowy ojczystej i języka jego, a przenikać winno wszystkie jego w arstw y; u trata sam owładności nie m oże być przeszkodą do rozwoju światła, a przedziały polityczne nasuw ać trudności do utrzym ania nauk, tej jedynej sławy narodow ej^.

N astępnie, korzystając z bytności króla pruskiego w W arszaw ie d. 25 czerwca 1802 r., ks. A lbertrandy jako prezes Tow arzystw a przyjaciół nauk przedstaw ił F ry de­ rykowi W ilhelmowi cele prac swoich z pro śb ą o utrzy­ m anie narodow ego języka w całej czystości, „tej mowy naddziadów , w której Albert, książę pruski, hołd skła­ dał Zygmuntowi I, głosząc go wujem i królem swoim”, tudzież zachowanie i rozszerzenie n a u k ; n a co otrzym ał reskrypt królewski do zgrom adzenia w tych słow ach:

„Król Imci pruski bardzo mile przyjął dysertacye i mowy, które Towarzystwo przyjaciół nauk w W arszaw ie złożyło m u przez swego prezesa A lbertrandego, biskupa zenopolitańskiego, pod datą 25 zeszłego miesiąca. Daje więc poznać wspom nionem u Tow arzystw u swoje zu­ pełne potw ierdzenie, a będąc przeświadczony, iż nieu- stanie w chęci zasługiw ania się na Jego protekcyę,

(45)

z ukontentow aniem zapew nia je o niej i przytem prosi Boga, aby je m iał w swojej świętej i godnej opiece".

W Poznaniu 1 lipca 1802 r.

(podpisano) Fryderyk W ilhelm. Przy tym łaskaw ym reskrypcie, okazującym ile zwierzchność najw yższa przychylna jest oświeceniu n a ­ rodowem u, doświadczyło jeszcze zgrom adzenie w zglę­ dów panującego, kiedy jednem u z członków, którem u poruczyło pisać historyę kraju naszego, w pochlebnych nader w yrazach sekretne archiw um m istrzów krzyża­ ckich w Królewcu przejrzeć i z niego czynić wypisy król Imci pozwolił. Odzyskana naw et część archiw um polskiego ze Szwecyi, dla takiegoż sam ego użytku do Warszawy, przeniesioną będzie.

Dla łączności z przedm iotem i okazania, jakim sposobem pow stały Prusy, przytaczam historyę po w sta­ nia tychże P rus.

Albert, w. mistrz krzyżacki za Zygmunta I, chcąc się wyzwolić z wszelkich względem Polski powinności, wichrzył nieustannie, szukając niem al w całej E uropie dla siebie pom ocy; n a szczęście opiekunowie jego z a ­ jęci nowościam i religijnemi i w ojną francusko-w łoską, dostarczyć m u jej nie byli w stanie. W śród tych w ę­ drówek n apotkał się w Niemczech z Lutrem , a n a u ­ czony od tegoż i złudzony spodziew anem i zyskami, zrzuca płaszcz zakonny i przyjm uje now e wyznanie. Niedługo więc dla propagandy założono drukarnię w Królewcu, zaczęto chrzcić i mszę odpraw iać po

(46)

miecku, a zepsute mnichy zaczęli się żenić. Dla ludu było obojętnem , czy zwać się b ęd ą lutram i czy k ato ­ likami, gdyż w takiej ciemnocie chowali go cywilizato- rowie niemieccy, iż wcale nauki chrześcijańskiej nie znał. T ak przygotowawszy rzeczy, A lbert celem ułożenia się i ustanow ienia w swojej osobie a pod zwierzchnictwem królów polskich władzy książęcej i dziedzicznej w P ru ­ sach zakonnych, przybył osobiście do Krakowa d. 8 kw ietnia 1525 r. Przyjęty łaskaw ie podpisał w im ie­ niu swojem, zakonu i n arodu układ, m ocą którego król polski zachowywał dla siebie i następców imię p an a P ru s całych. O dtąd P ru sy w schodnie w księstwo świeckie zamienione, przychylając się do błagań n a ­ rodu, oddaw ał jako p an dziedziczny „A lbertow i11, a przez szczególną łaskaw ość dla dom u anspachsko -b ran de- burgskiego, przekazyw ał po nim braciom jego, Jerzem u, Kazimierzowi i Janow i oraz ich potom kom płci męskiej, nie w ątpiąc, że doznawszy takiego dobrodziejstw a i ta ­ kiej łaski, książęta zasługiwać się będą Polsce, jak przystało uczciwym sługom i krewnym. Książęta R ze­ szy przyjmowali obowiązek wieczystej wierności dla K orony polskiej, z którą po wygaśnięciu obdarzonych książąt, państw o ostatecznie połączyć się miało. Przy- znanem zostało księciu pruskiem u pierw sze miejsce w senacie — P rusy książęce zobow iązały się dostarczać królowi sto kopij n a każdą wojnę. N azajutrz przyjęli układ pełnom ocnicy stanów pruskich, a następnego dnia A lbert przystąpił do w ykonania hołdu uroczystego

(47)

przy ratuszu n a krakowskim rynku. Zygmunt w koro- ronie, w złocistym płaszczu, wyszytym perłam i i dro- gierni kam ieniam i, zasiadł na tronie, przy nim wojew oda sieradzki piastow ał na ręku czteroletniego królewicza, inni panow ie trzym ali znaki królewskie, wokoło stało 2.000 zbrojnej piechoty i niezliczone m nóstw o ludu. P adli naprzód n a kolana posłow ie książęcy z prośbą, aby król przyjąć raczył hołd od ich pana. Za przy­ zwoleniem królewskiem, które im kanclerz udzielił, przybliżył się A lbert z krewnymi swoimi, zsiadł z ko­ nia i ponow ił prośby w ysłanników swoich, poczem zgiął kolano w raz z towarzyszącymi mu książętami. Chorąży koronny p odał m u chorągiew białą adam a­ szkową, którą zdobił orzeł czarny z koroną n a szyi, cyfrą pańską (głoską S) n a piersiach pokryty, na k o ­ lanach Zygm unta biskupi złożyli księgę ew angelii; p o ­ łożywszy rękę n a niej A lbert w ykonał przysięgę w ie­ cznego pod daństw a (mówiąc po p o lsk u ): „Ja Albert, „książę pruski i senator Królestw a Polskiego, przysię­ g a m , że zawsze wiernym będę królowi i P an u m o­ j e m u oraz następcom Jego, że o dobro ich wiernie „starać się będę, a pokój stateczny pom iędzy m ną „a Królestw em Polskiem wiecznie trw ały we wszyst­ k i c h jego w arunkach zachow am “. - Król wziął miecz w rękę i wyniósł do rycerstw a nowego książęcia, to ­ warzyszów jego, niemniej wielu ze szlachty polskiej i pruskiej. Księcia ozdobił kosztownym łańcuchem .

(48)

m nichów pow stało pierw sze nowo-w iercze państw o. D obroduszne Niemcy jako zaczęły tak skończyły n a przeniew ierstw ie. Do zmiany, jaka zaszła z tym zako­ nem , nie król pom agał, on jej bowiem ile m ógł p rze­ szkadzał. Stolicy Apostolskiej gorzkie było przypom nie­ nie, iż ona to odm aw iając aż do ostatka potw ierdze­ nia pokoju toruńskiego, dźwigała bez ustanku p rze­ ciwko praw ow iernej Polsce tę „Zgubę w iary“ przew ro­ tnych i rozpustnych mnichów, czem przyłożyła się głównie do takich następstw . (T. Morawski).

Albert, książę pruski, uczył się języka polskiego od M arcina Kwiatkowskiego, który wydał w Królewcu r. 1569 dzieło o pożytku języka polskiego.

Towarzystwo przyjaciół nauk w pierwszych chwi­ lach założenia swego sk ła d a li: Stanisław Potocki, T. Czacki, K. Sołtyk, J. Chreptowicz, S. Staszyc, Dm o­ chowski i prezydujący A lbertrandy, biskup zenopo- litański. U staw a jego zabraniała wszelkich m ateryj i dyskusyj ściągających się do religii krajowej lub rządów teraźniejszych, a prace swoje podzieliło n a 3 oddziały, to je st: 1) matematyczny, 2) filozoficzny, i 3) historyi literatury, języków słowiańskich i sztuk wy­ zwolonych.

Nie poprzestając n a tych dow odach starań i za­ biegów około oświaty młodzieży w prow incyach do P ru s odpadłych, niedługo potem Tow. przyjaciół nauk wyjednało zezwolenie urządzenia królewskiego liceum w W arszawie, a instrukcya w tym celu zatw ierdzona

(49)

w skazuje: aby o d dana tu młodzież doskonalona była w tych wszystkich przedm iotach, które należą do ukształ- cenia rozum u i napojenia serca szlachetnem i uczuciami, a nadto aby przygotow aną została do nauk daw anych w uniw ersytetach, dlatego składa się ze szkoły przy­ sposabiającej do uczonego kursu, i z samejże szkoły w ła­ ściwie literackiej, i z osobnych klas pobocznych.

Liceum przeznaczone dla młodzieży polskiej i nie­ mieckiej wspólnie uczyć się mającej. N auka języka nie­ mieckiego m a być daw ana uczniom przez cały ciąg szkolny w sześciu klasach głównych. W szystkich um ie­ jętności w wyższych klasach m łodzież uczyć się będzie

w języku niemieckim, wyjąwszy literaturę polską i fran­ cuską, które w rodowitych językach w ykładane będą. Język polski przez sześć klas będzie dawany.

Dan w Berlinie d. 23 czerwca 1804 r.

za najłaskaw szym szczególnym rozkazem J. K. Mości (podpisano) de Voss. Pism a peryodyczne w W arszaw ie również tu m ają większe znaczenie i rozwój niż w innych prow incyach; celem ich było wskazywać narodow i błędy i potrzebę popraw y, uczyć obywateli jakim i być powinni, i jak służyć krajow i pożytecznie; największe pod tym wzglę­ dem zasługi złożył ksiądz Świtkowski, red aktor „Pam ię­ tnika polityczno-historycznego“, którym starał się wy­ w ołać ruch umysłowy, stosując się do ducha ówczesnej polityki, tudzież dziennik „Nowy Pam iętnik W arszaw - ski“ przez F. Dmochowskiego, zawierający m iędzy

(50)

in-nem i artykułam i, rozpraw y literackie n a posiedzeniach Tow arzystw a przyjaciół n auk czytane.

Taki je st w krótkości obraz prac umysłowych w dzielnicy przez P rusy z a b ra n e j; przystępuję teraz do części wschodniej poza Niem nem i Bugiem będącej.

P o pierwszym rozbiorze Polski w r. 1772 i wcie­ leniu Białej Rusi (gub. w itebska i m ohylewska) do R o - syi, p an u jąca wówczas K atarzyna II ukazem z d. 28 m aja 1772 r. zaleciła tam ecznym gubernatorom , K a- chowskiemu i Michałowi Kretecznikowi, zachowanie największej względności i um iarkow ania dla tej części kraju, aby tym sposobem dać poznać jej mieszkańcom, iż gorzej im nie będzie pod nowym rządem , lecz le­ piej — a przyjm ując ich za dzieci, zostaw ia im wszelką sw obodę wiary i p r a w , poczem zaraz nam iestni­ kiem Białej Rusi m ianowany był hr. Czernyszew; w du­ chu więc tej polityki, jakkolwiek w owej epoce ogło­ szono breve papieskie o zniesieniu jezuitów , którzy dotąd zajmowali się nauczaniem n a Białej Rusi i mieli tam liczne kolegia, wszakże za wpływem hr. Czerny- szewa i Potem kina, K atarzyna zgrom adzenia tego nie skasow ała i dotychczasowy kierunek oświaty w rękach ich pozostaw iła, tak iż doczekali się chwili, kiedy p a ­ pież Pius VII bulą „Sollicitudo om niu m 11, w ydaną d. 7 sierpnia 1814 r., jezuitów na nowo przywrócił.

Oprócz istniejących n a Białej R usi szkół jezuic­ kich, zaprow adzono kilka szkół rządow ych n a wzór bę­ dących w Rosyi. Szkoły dzieliły się n a 4 kategorye.

(51)

1. Szkoła wyższa.

2. Szkoły pierw szego rzędu. 3. Szkoły drugiego rzędu. 4. Szkoły parafialne.

S tan takow y trw ał do r. 1804, to je st czasu, w którym R osya podzieloną została n a okręgi n a u ­ kowe, a B iała R uś przyłączona do okręgu wileńskiego ; w zastosow aniu się zatem do innych okręgów, nazwTy szkół dotychczasowych w całym okręgu wileńskim ule­ gły zmianie, tak iż

1. Szkoła głów na nazw aną została uniwersytetem . 2. Szkoły pierw szorzędne — gimnazyami.

3. Szkoły drugiego rzędu — pow iatow em i albo gimnazyami drugiego stopnia.

Gimnazyum liczyło klas 6, w ykład jed n ak nauk w szkołach n a Białej Rusi był obszerniejszy aniżeli w innych okręgach naukowych w Rosyi, ja k to bliżej poucza załączony program :

Gimnazyum uniwersyteckie Gimnazyum gubernialne w Moskwie. w okręgu wileńskim. 1. Gram atyka i ćwiczenia 1. G ram atyta i ćwiczenia

rosyjskie prozą i wiersz. polsk. prozą i wierszem. 2. R etoryka i estetyka. 3. Poezya.

4. H istorya piśm iennictwa polskiego.

(52)

3. Język grecki. toż sam o język grecki.

4. „ niemiecki. „ „ niemiecki.

5. „ angielski. „ „ rosyjski.

H i s t о г у a.

1. H istorya pow szechna. 1. toż samo historya powsz. 2 „ rosyjska. 2. „ „ rosyjska. 8 . 3. H istorya polska. 4. „ starożytna. 4. ,, starożytna. 5. Mitologia. 5. Mitologia. F i l o z o f i a . 1. Moralność. 1. Moralność. 2. Początki gospodarstw a 2. Loika.

krajow ego — Filozofia.

M a t e m a t y k a .

1. Arytm etyka. 1. Arytmetyka.

2. Geometrya i trygonom. 2. G eom etrya i trygonom .

3. 3. Geometrya praktyczna.

4. Algebra do 3 stopnia 4. A lgebra ja k obok. rów nania. 5. Początki astronom ii.

F i z y k a i n a u k i p r z y r o d z o n e .

1. Początki fizyki. 1. Fizyka ogólna z doświad.

2. 2. Początki chemii.

3. Kurs w stęp. hist. natur. 3. K urs cały hist. natural.

4. 4. Ogrodownictwo.

5. 5. B otanika ogólna.

6. Technologia. 6. Technologia.

(53)

wiejskie-8. T eorya W akcyny (dyser- tacya).

9. Początki geognozyi i mi- 9. Początki geognozyi i

mi-Kaligrafia — rysunki — tańce i m uzyka — religia i historya święta.

Gimnazya drugorzędne, nazyw ane powiatowemi, w rzeczywistości m ało się różniły od gimnazyów pierw ­ szych. K urs był 6-cio letni, obejm ow ał tenże sam niem al program z wyłączeniem języka: greckiego, francuskiego, a nadto historyi średnich i nowych wie­ ków ; w zam ian czego daw ano obszerniej nauki przy­ rodzone i m atem atykę; profesorów było 7 -m iu ; z tych i z tam tych gimnazyów uczniowie n a jednakow ych praw ach w stępow ali do uniw ersytetu. W ykład nauk na Białej R usi odbyw ał się w języku polskim , a j e ­ zuici zasobam i swemi i organizacyą szkół stali n a pierw ­ szym rzędzie przed wszystkiemi innem i i rządowem i zakładam i. O dsunięci od akadem ii wileńskiej 1773 r., urządzili w Połocku szkołę wyższą, k tórą po nich ob­ jęli pijarzy. — T rw ało tak do r. 1820, kiedy już osta­ tecznie jezuici w Rosyi ulegli kasacyi, a ogrom ne ich fundusze przeszły pod zarząd m inistra finansów — wówczas n a prośby szlachty białoruskiej i m etropolity r. k. ks. Siestrzeńcewicza pozostałe po nich kościoły, klasztory i wogóle wszystkie budow le, rozdane były

neralogii. neralogii.

10. Początki architektury.

Cytaty

Powiązane dokumenty

stworzenie możliwości aktywnego uczestnictwa w wydarzeniach kulturalnych dla dzieci oraz całych rodzin, popularyzowanie pożądanego wzorca spędzania czasu wolnego,

Należy jednak zaznaczyć, że „podłoże, na którym rozwinęła się koncepcja edukacji na rzecz zrównoważonego rozwoju, różni się w poszczególnych krajach.. Jedni

Podstawy geodezji i kartografii s.13. Podstawy urbanistyki i architektury

MULTI-BEAM RAINDROP SIZE DISTRIBUTION RETRIEVALS ON THE DOPPLER SPECTRA: INFLUENCE OF AVERAGING AND MEAN HORIZONTAL WIND CORRECTION..

We wszystkich analizowanych krajach rośnie poziom wykształcenia osób doro- słych, do czego niewątpliwie przyczynia się wzrastająca liczba ludzi młodych, zdobywa-

(rodzaj i zakres oraz miejsce realizacji) tyg..

(rodzaj i zakres oraz miejsce realizacji) tyg..

(przy zachowaniu statusu dominialnego) nie utraciła w tych krajach swego wpływu 88. stosun- ków społeczno-politycznych i gospodarczych niemal wszystkich krajów Afryki