• Nie Znaleziono Wyników

View of Dzieje fundacji benedyktynek w Orszy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Dzieje fundacji benedyktynek w Orszy"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K I H U M A N I S T Y C Z N E T o m X X I I I , z e s z y t 2 — 1975

S. M AŁGORZATA BORKOW SKA OSB

DZIEJE FUNDACJI BENEDYKTYNEK W ORSZY *

Dzieje fundacji b enedyktynek w Orszy, dotąd p raw ie nieznane *, u d a­ ło się ustalić w ogólnym zarysie na podstaw ie kilku dokum entów i listów znajdujących się w A rchiw um B en ed yk ty nek W ileńskich w Żarnow cu, a dotyczących procesu m iędzy ksienią w ileńską Jo a n n ą G rużew ską (1668-1682) a s ta r s z ą 2 orszańską S cholastyką Sw irską 3 — oraz kilku w zm ianek w tekście M etryki k lasztoru m ińskiego 4.

Źródłam i tym i są:

1.' nieuw ierzytelniona kopia d ek re tu biskupiego, zapadłego w e w spom nianym procesie w r. 1681;

2. nie d atow ana (późniejsza) h isto ria procesu, sporządzona przez S w irsk ą lub w jej im ieniu;

3. list J a n a W ładysław a B rzostow skiego do ksieni w ileńskiej G rużew skiej P 1680);

4. dw a p ryw atne listy S w irskiej do ksieni w ileńskiej F ran ciszk i G ałeckiej (1682-1704) z r. 1691.

Co do m etry ki M ińskiej w ażne są dla nas następ u jące frag m en ty : a) lista zakonnic przybyłych z Nieśw ieża do M ińska n a fu n dację w r. 1631; b) w zm ianka o pow ołaniu Scholastyki Sw irskiej n a urząd ksieni m ińskiej

* Serdeczne podziękow ania sk ład am p a n u prof. K arolow i G órskiem u, którego pomoc i w skazów ki um ożliw iły n ap isan ie tego arty k u łu , oraz p a n u prof. Je rz e m u K łoczow skiem u, k tóry p rze jrz ał te k st p rzed ostatecznym przygotow aniem go do druku.

1 E ncyklopedia K ościelna M. N ow odw orskiego (1873) w ym ienia k la szto r „w Orszej n a B iałej R usi” bez żadnych d a t; to sam o ro b ią za n ią w szystkie dostępne m i opracow ania. E. J a n i c k a - O l c z a k o w a n a m apie Z a k o n y że ń skie w Polsce X V I I - X V I I I w . nie uw zględnia ben ed y k ty n ek w Orszy, zaliczając je słusznie do fundacji krótk o trw ały ch . W edług info rm acji, k tó rej n ie m ia ła m m ożności s p ra w ­ dzić, E ncyklopedia K ościelna z r. 1904 w sp o m in a o przeniesieniu się benedy k ty n ek orszańskich do Trok, d atu jąc je d n a k te n fa k t n a r. 1669 — ja k zobaczym y, błędnie.

2 T ytuł ta k i nosiła w klasztorach b enedyktyńskich przełożona m a ją c a w ładzę ksieni, ale nie dożywotnio. N aznaczała ją i odw oływ ała zw ykle ksieni k laszto ru macierzystego.

3 A rchiw um B enedyktynek W ileńskich (ABW) n r A 19. * ABW n r A 20.

(2)

w r. 1682; c) w zm ianka o sprow adzonych przez Sw irską do M ińska za­ konnicach. Z dany ch tam zaw artych m ożna sobie odtw orzyć następujący przebieg w ydarzeń :

D ata fu n d acji klaszto ru w Orszy podana jest dokładnie: r. 1640. Mimo b ra k u w y raźniej w zm ianki o pochodzeniu k on w entu należy przypuszczać, że jego dom em m acierzystym b y ł klasztor nieśw ieski. Siostry w ysłane do Orszy, jadąc przez M ińsk (niedaw no z Nieśw ieża obsadzony), nie tylko otrzym ały tam kom plet ap arató w kościelnych, ale także, jak się zdaje, zabrały stam tąd p rzy najm n iej jed n ą zakonnicę. W spisie pierw otnych sióstr m ińskich zn ajd uje się „W. P an n a G rudzińska”, przy czym należy zauw ażyć, że ona jed n a w ym ieniona jest bez im ienia, co dowodzi, że zm arła poza klasztorem m ińskim i nie została w pisana do jego menolo- gium, toteż po kilkudziesięciu latach im ienia jej już nie pam iętano 5. Je st więc możliwe, że G rudzińska z M etryki M ińskiej jest identyczna z póź­ niejszą starszą orszańską Zofią G rudzińską. Praw dopodobnie ksieni nie- św ieska E ufem ia Radziw iłłów na, za której rządów (1630-1658) Nieśwież dokonał aż pięciu fundacji, rozporządzał tak m ieniem , jak i personelem zależnych od siebie, niesam odzielnych jeszcze klasztorów , i przenosiła zakonnice z placów ki n a placów kę podobnie jak przed nią M agdalena M ortęska. Z resztą żaden inny klasztor litew ski spośród istniejących pod­ ówczas nie m ógł być dom em m acierzystym Orszy. W ileński był jeszcze zbyt ubogi, żeby dokonyw ać fundacji, zresztą brak jakichkolw iek prze­ kazów, dotyczących ty ch spraw ; co do m ińskiego zaś, późniejsze uznanie k lasztoru w O rszy za jego filię uzasadniono, jak zobaczymy, nie faktycz­ nym pochodzeniem konw entu, ale w łaśnie otrzym aniem tam w ypraw y po drodze.

Nie było — co też w yraźnie zaznaczono — żadnego świeckiego fun­ datora. U chw ała sejm u z r. 1635, zakazująca przechodzenia dóbr ziem ­ skich od stan u świeckiego do duchownego, a przynajm niej ogrom nie je u tru d n iająca, odstraszyła n a jakiś czas ew entualnych dobrodziejów. W prak ty ce późniejszej nauczono się ją obchodzić, jak to widać w yraźnie z dziejów m ajątk o w y ch klaszto ru w ileńskiego; na razie jednak stanęła przed klasztoram i konieczność fundow ania now ych placów ek z sum w ła­ snych, głów nie posagowych, klaszto ru m acierzystego (w podobny sposób pow stał zresztą już w cześniej klasztor poznański — 1608), a także, co jeszcze w ażniejsze, opierania ich gospodarki nie n a m ajątk u ziemskim, ale na ulokow anym n a p rocen t kap itale oraz na jałm użnie. W praktyce kon­ gregacji chełm ińskiej było to novum , albo może (przynajm niej jeśli cho­

5 M etry k a k la szto ru m ińskiego po w stała w r. 1732, a w ięc w sto la t po fundacji tegoż klasztoru, a w 50 la t po procesie orszańskim .

(3)

D Z I E J E F U N D A C J I B E N E D Y K T Y N E K W O R S Z Y 1 2 1

dzi o jałm użnę) pow rót do rozw iązań średniow iecznych; a w każdym razie sytuacja, w której na ogół b en ed y k ty n k i czuły się niepew nie. Może' było to także jed ny m z powodów ostatecznego u pad ku fundacji. Szkoda, że nic nie w iem y o stronie gospodarczej n astępn y ch po Orszy fu n d acji litew ­ skich (Kroże 1643, Sm oleńsk 1648); byłby to ciekaw y m ate ria ł porów ­ nawczy.

O trz y n a stu latach, które nowo założona w spólnota spędziła w Orszy, nie w iem y nic poza tym , że siostry u sk arżały się n a trudności w ynikające z oddalenia od stolicy biskupiej, n a niepokojącą bliskość granicy m os­ kiew skiej i n a n ieprzychylną postaw ę praw osław nego otoczenia. F in a n ­ sowo zgrom adzenie 6 m usiało mimo w szystko stać dość dobrze, skoro zdo­ będzie się już w krótce n a kupno posesji w Trokach, chociaż swego dom u w Orszy w yjeżdżając nie sprzedało (jak w idać z faktu, że mogło potem do niego wrócić). Co do liczebności, nie m a żadnych w y raźnych danych; wnioskować m ożna jedynie z analogii. I tak, przypuszczam y, że kon w ent w chwili fundacji liczył ok. 10 zakonnic; do M ińska bow iem w ysłano 10 profesek i 1 nowicjuszkę, do W ilna sióstr 6 lu b 12 7. P raw dopodobnie też nie powiększył się w ciągu ty ch lat o w iele now ych pow ołań, podobnie jak do M ińska przez pierw szych kilkanaście lat nie przyszła żadna now i- cjuszka. Nieśwież natom iast m iał ich chyba nadm iar, ja k m ożna sądzić choćby z samego rozm achu fundacyjnego. I to tłum aczy m ały n ap ły w do pozostałych klasztorów w W. K sięstw ie: widocznie rodzice now icjuszek woleli je oddawać do bogatego klaszto ru Radziw iłłów niż n a niep ew n y b yt w now ych fundacjach.

Nie znam y także nazw iska pierw szej przełożonej (lub k ilk u pierw szych przełożonych) w Orszy; dopiero w r. 1653 spotykam y n a ty m urzędzie Zofię G rudzińską, co zresztą nie znaczy, że nie m ogła piastow ać go od początku. W ty m w łaśnie roku spodziew ana inw azja m oskiew ska (nastą­ piła faktycznie w rok później) w yw ołała p anikę n a tere n ac h nadgran icz­ nych. Zakonnice orszańskie postanow iły uciekać; pojechały jed n a k nie do m acierzystego Nieświeża, z k tó ry m zgrom adzenie nie zam ierzało w i­ docznie wiązać się z pow rotem , ale do W ilna, gdzie zresztą także nie chciały pozostać długo: po p ro stu przełożonej tam było najw ygodniej omawiać z w ładzą diecezjalną w szystkie spraw y zw iązane z now ym osie­ dleniem się konw entu. Na m iejsce zam ieszkania w y b rała ona pobliskie Troki, gdzie też bezzwłocznie zakupiła dom i zapew ne rozpoczęła prace

6 T erm in ten, obecnie niejednoznaczny, będzie w niniejszym a rty k u le stoso­ w any na oznaczenie w spólnoty zakonnic m ieszkających w jed n y m klasztorze, w odróżnieniu od „kongregacji” (grupy klasztorów pow iązanych m niej lu b w ięcej ścisłymi w ięzam i, np. organizacyjnym i) i „zakonu” (ogółu kongregacji i zgrom adzeń żyjących w edług tej sam ej reguły).

(4)

budow lane zm ierzające do przero bien ia go n a klasztor. Nie jest zresztą jasne, czy od początku planow ano przeniesienie się tam n a stałe, czy też w edług pierw o tn ej koncepcji m iało to być tylko dodatkow e schronienie w ybudow ane n a czas w ojny, a dopiero później postanow iono zrobić je stałym m iejscem zam ieszkania w spólnoty. W każdym razie zakonnice zdążyły przem ieszkać tam rok; n astęp n ie wobec zbliżających się wojsk m oskiew skich rozproszyły się, g rupkam i lub pojedyńczo, do rodzin. Na­ stąpiło to praw dopodobnie latem 1655 r., na krótko przed zdobyciem Wilna.

Po odzyskaniu W ilna — to znaczy najw cześniej pod koniec r. 1661 — zakonnice m ogły zacząć powoli pow racać z w ygnania, przynajm niej do klasztorów położonych w okolicach, z któ rych w ojna już się wycofała. Przełożona z kilkom a siostram i znalazła się w Trokach pierw sza i przy ­ stąp iła do reorganizacji klasztoru. Częściowo z funduszów zgromadzenia, ale głów nie z jałm użny, zbudow ała kościółek (tem pellum ) i adaptow ała (lub może odbudow ała) dom. Ś w irska w zapale polem icznym będzie póź­ niej zapew niać, że klasztor te n m iał n ależytą klauzurę, tak, że biskup nie w ahał się w ezw ać osobnym pism em reszty k onw entu do pow rotu. Z listu Brzostow skiego dow iadujem y się jednak, że klau zu ry przepisowej nie było; praw dopodobnie w ładze kościelne uznały, że trudności młodej fu n ­ dacji w pow ojennych w aru n k ach u sp raw iedliw iają chwilowo ten stan i w yraziły zgodę na pozostanie k o n w en tu n a stałe w Trokach, w nadziei, że z czasem spraw a klau zu ry zostanie tam należycie uporządkow ana.

Z akonnice zjeżdżały się bardzo powoli. Sw irska w spom ina o kilku biskupach, k tó rzy je do tego w zyw ali, jeśli więc przez „om nes succes­ sive” będziem y rozum ieć dwóch albo raczej trzech następujących po sobie biskupów (Dowgiałło 1656-1661, Białłozor 1661-1665, Sapieha 1667- -1671), to otrzym am y ok. 10 lat, w ciągu których klasztor funkcjonow ał w n iepełnym składzie. Tocząca się n adal — choć n a ogół pom yślnie dla Polski — w ojna m oskiew ska u spraw iedliw ia pierw sze lata tej zwłoki; nędza, niepew ność sytu acji politycznej i niebezpieczeństw a związane z podróżą tłum aczą resztę. A nalogia do innych klasztorów , których m etryki się zachow ały 8, pozw ala n am też przypuszczać, że z tak długiego w ygna­ nia zakonnice nie pow róciły w szystkie, p rzynajm niej jed n a lub dwie m ogły bow iem um rzeć podczas rozproszenia. D odajm y do tego znany z ty ch sam ych źródeł fak t b rak u nowicj uszek w bezpośrednim okresie pow ojennym , w y nik ający ta k z nędzy sam ych klasztorów , jak i z tru d ­

8 M e try k a k laszto ru m ińskiego (ABW n r A 20); M etryka k lasztoru jarosław - skigo (In sty tu t O ssolińskiego 2136); K ro n ika klasztoru poznańskiego („Misięcznik diec. ch e łm iń sk iej” 1939); M etryka k laszto ru sandom ierskiego (B iblioteka S em ina­ riu m D uchow nego w S andom ierzu G 1392); K ro n ik a k lasztoru radom skiego (tamże. G 1343).

(5)

D Z I E J E F U N D A C J I B E N E D Y K T Y N E K W O R S Z Y 1 2 3

ności uzbierania sobie posagu przez k a n d y d a tk i — a otrzym am y obraz wspólnoty, liczącej w latach sześćdziesiątych zapew ne nie w ięcej niż ja ­ kieś 5 czy 6 zakonnic, i to praw dopodobnie w większości starszych wiekiem.

Tym czasem nadarzyła się szansa oparcia b y tu gospodarczego zgrom a­ dzenia o podstaw ę pew niejszą niż jałm użna czy procenty, w latach po­ w ojennych zapew ne nie dochodzące. Zakonnice poznały bow iem podczas w ygnania n iejak ą panią M leczkową (poprzednio Pacową), k tó ra zaprag­ nęła zająć w akujące m iejsce fu n d ato rk i klasztoru, przypuszczalnie po to, aby zapew nić sobie trw ałą pam ięć m odlitew ną w spólnoty. D arow ała więc klasztorow i folw arczek położony za jeziorem trockim . Nie była to b a r­ dzo dochodowa m ajętność, skoro m ieszkał ta m w szystkiego jeden chłop, ale m aleńkiem u zgrom adzeniu mogło to n a początek w ystarczyć, a w ie­ my, że tak i np. klasztor poznański zaczynał od m ają tk u niew iele w ięk­ szego, bo posiadającego 3 dym y. Nie wiadomo, czy klasztor trocki p rzy ­ jął na siebie w zam ian za ten folw ark jakieś „obligacje duchow ne”, i ja ­ kie. N orm alnie tę spraw ę, (tj. ilość obowiązkowych m szy św. i m odlitw , które zgrom adzenie pow inno było odpraw ić w ciągu tygodnia lub ro k u za fundatorów ), regulow ał już sam ak t darow izny, ale w łaśnie zdaje się, że tego a k tu praw nie nie załatw iono, skoro spadkobiercy M leczków za­ brali później ów folw ark z pow rotem bez żadnych przeszkód ze stron y benedyktynek, a Sw irska żałuje tylko, że go następ n ie oddali dom inika­ nom, nie benedyktynom . O bligacje tak ie b yw ały zresztą bardzo uciąż­ liwe, jeśli bowiem narosło ich dużo, a ofiarow ane dobra przestały p rzy ­ nosić dochód, obciążały one klasztor sporym i w ydatkam i. T aki np. klasz­ to r w ileński pod koniec X V III w. b y ł obow iązany w y starać się o ok. 20 m szy św. tygodniowo z różnych obligacji, a zakonnice spędzały w chórze na dodatkow ych m odlitw ach 2 do 3 godzin d z ie n n ie 9. Toteż k lasztory byw ały ostrożne w przyjm ow aniu darów obciążonych obligacjam i.

Co do Mleczków, w ydali oni córkę sw ą K onstancję za J a n a W łady­ sław a Brzostowskiego, n a jp ie rw pisarza, a n astępnie referen d arza W iel­ kiego K sięstw a Litew skiego 10, k tó ry w te n sposób nabył p rete n sje p raw ­ ne do wiadomego folw arku za jeziorem . N aw et zresztą gdyby Mlecz- kowie spisali um owę i darow iznę, rzecz w ym agałaby jeszcze zatw ierdze­ nia na sejm ie, koniecznego od p am iętnej ustaw y z r. 1635. Do tego w szy­ stkiego w ogóle nie doszło, zwłaszcza, że nadziejom n a p rze trw a n ie i za­ gospodarow anie się zgrom adzenia położył k res faktycznie (chociaż w świadomości zakonnic nie od razu) jego pow rót do Orszy.

9 ABW n r C 1.

(6)

Zanim to jed n a k nastąpiło, zaszła pew na zm iana w sytuacji praw nej k laszto ru : został on m ianow icie uznan y za filię zgrom adzenia w ileń­ skiego. Nie w iem y nic pew nego o podstaw ach praw nych tego faktu, ale zdaje się, że należy ich szukać w składzie personalnym w spólnoty troc­ kiej. W latach siedem dziesiątych mogło tam już być bardzo niew iele — może 3 czy 4 — siostry z pierw otnej obsady; i naw et jeśli było kilka now ych, co w ątpliw e, m usiało już być tru d n o o utrzym anie chóru, nie m ówiąc o innych obow iązkach i pracach zakonnych, w ym agających sił i zdrow ia. W tej sy tuacji rozw iązanie narzucało się samo: był przecież blisko klasztor w ileński, licznie obsadzony. M etryka m ińska nazw ie przy ­ byłe z O rszy zakonnice „w ileńskim i”, co może być pom yłką w ynikłą z niepam ięci, ale rów nież św iadectw em , że były to rzeczywiście w ileń­ skie profeski, „pożyczone” jeszcze w Trokach. Jed n a z nich, jak w iem y z listu Sw irskiej, chciała po kasacie Orszy pojechać do Wilna, chociaż ostatecznie i ona znalazła się w M ińsku. J e st więc możliwe, że w latach siedem dziesiątych zgrom adzenie w T rokach składało się z 2 lub 3 pro- fesek nieśw ieskich, pam iętających fundację i szybko już w ym ierających, może ty lu ż najw yżej (jeżeli w ogóle były) w łasnych profesek orszańsko- -trockich i kilkuosobow ej, a więc stanow iącej trzon w spólnoty, grupy pro­ fesek sprow adzonych z W ilna. W archiw aliach klasztoru wileńskiego zja­ w ia ją się nazw iska zakonnic, któ ry ch nie zapisano później w lokalnej księdze zm arłych. To zasilenie zgrom adzenia trockiego przez grupę sióstr przybyłych z W ilna nastąpiło praw dopodobnie w r. 1674, skoro Brzostow­ ski napisze w r. 1680, że zakonnice w ileńskie od 6 lat m ieszkające w Tro­ kach pow róciły do konw entu. D atow anie tak ie zgadzałoby się z tym , co pisze Sw irska; przed staw ia ona m ianow icie ksienię w ileńską G rużew ską jako tę, k tó ra bezpraw nie uznała klasztor trocki za filię swojego, w cza­ sie, gdy zatarg m iędzy ów czesnym biskupem nom inatem w ileńskim Mi­ kołajem S tefanem Pacem a k a p itu łą uniem ożliw iał odw ołanie się m ni­ szek trockich do sądu kościelnego. Otóż zatarg te n rozpoczął się w łaśnie w r. 1674 u . M ożliwe przy tym , że któ raś z konku rencyjnych władz die­ cezji zatw ierdziła zw ierzchnictw o ksieni w ileńskiej nad klasztorem troc­ kim , nie przekreślając przez to zresztą jego odrębności. Nie jest pew ­ ne, jak p rzy jęły ten fak t sam e m niszki. T rzeba jednakże zaznaczyć, że Sw irska, późniejsza głów na bojow niczka o niezależność trocko-orszań- skiego zgrom adzenia, b yła profeską wileńską, a rządy w Orszy obejm ie nie tylko za zgodą, ale najpraw dopodobniej z nom inacji ksieni G rużew - skiej, n orm alnie bow iem w klasztorach nielicznych i zależnych „ sta r­ sza” była naznaczana przez ksienię dom u m acierzystego, a nie w ybie­ ran a przez w spólnotę.

(7)

D Z I E J E F U N D A C J I B E N E D Y K T Y N E K W O K S Z Y 1 2 5

P rzyczyny pow rotu kon w en tu do Orszy nie są jasne. M am y na ten tem at 2 zupełnie sprzeczne św iadectw a: Brzostow ski tw ierdzi, że stało się to na rozkaz nuncjusza i z pow odu niedostatecznej klauzu ry , S w ir- ska zaś — że to ksieni G rużew ska sam ow olnie w ygnała m niszki trockie z ich domu, praw dopodobnie w łaśnie po to, aby te n dom sprzedać. N a­ leży zaznaczyć, że oba te źródła są niepew ne. Brzostow ski, jakkolw iek blisko zw iązany z klasztorem trockim jako zięć jego dobrodziejów , nie wie chyba o odrębności praw nej tego zgrom adzenia, uw ażając je w y ­ raźnie tylko za grupę zakonnic w ileńskich przebyw ających chwilow o poza konw entem ; co ważniejsze, nie w ie naw et, co w łaściw ie jego te ś­ ciowie zgrom adzeniu dali, i sądzi, że nie tylko ów folw ark, ale naw et sam klasztor jest darem Mleczków, gdy tym czasem sądow y d e k re t b i­ skupi w spom ina w yraźnie, że posesję klaszto rną n abyto za w łane p ien ią­ dze zgrom adzenia. Możliwe, że M leczkowie dali jakąś sporą jałm użnę na budow ę i że stąd pochodzi pom yłka Brzostow skiego; w każdym razie jednak widać, że nie jest on w pełni zorientow any w spraw ie. Sw irska natom iast nie jest bezstronnym św iadkiem , i sam e już uży te przez nią zwroty, tak typow e dla ówczesnej sądowej frazeologii (jak owo „vi vio- len tiąu e modo eicere”, sugerujące co n ajm n iej użycie zbrojnych pachoł­ ków do usunięcia trockich m niszek z ich klasztoru) każą podchodzić do jej relacji z tą samą ostrożnością, jak a konieczna jest wobec w szystkich staropolskich skarg sądowych, p rzedstaw iających zw ykle spraw ę w spo­ sób bardzo jednostronny. Nie w ykluczone, że w chodziła przy ty m w grę jakaś an ty p atia osobista.

T ym niem niej obie te relacje m ogą zaw ierać część praw dy, przy pu sz­ czalnie bowiem Brzostowski p rzedstaw ia przyczynę p raw n ą w yekspedio­ w ania m niszek trockich do Orszy, S w irska zaś — w łasny p u n k t w idze­ nia tychże mniszek, które m ogły n a w e t decyzję w ładz kościelnych p rz y ­ pisać zabiegom ksieni G rużew skiej. Ich oburzenie, chociaż skierow ane pod niew łaściw ym adresem , nie było zupełnie bezpodstaw ne: zgrom adze­ nie straciło dom i m ajątek (po k tó ry n aty ch m iast sięgnął Brzostowski), a m usiało się przenieść znowu do niebezpiecznej okolicy, n a niepew ny b yt w zdew astow anym klasztorze orszańskim . Z drugiej stro n y zanied­ banie k lau zu ry w tyle la t po budow ie i w ojnie, było już pow ażnym przekroczeniem i stanu takiego nie m ożna było przedłużyć, widocznie zaś klasztor orszański był pod tym w zględem lepiej urządzony. Trocki, jako nie nadający się dla zakonnic, pozostaw ało sprzedać: k u p ił go w o­ jew oda trocki M arcjan Ogiński, może w zw iązku z dokonyw aną przez siebie fundacją d o m in ik an ó w 12. Dał za niego 3 tysiące złotych, z czego połowę gotówką, a n a połowę w eksel. Tylko że tra n sa k cji tej dokonała

(8)

ksieni G rużew ska i pieniądze pozostały w jej rękach; i to było drugą, w pełni ju ż słuszną, przyczyną oburzenia w Orszy.

Po dokonaniu tej sprzedaży Brzostow ski w ystąpił z p rete n sją do su­ m y, za k tó rą k lasztor sprzedano, tw ierdząc, że należy się ona jem u jako spadkobiercy M leczków (rzekom ych daw ców posesji) i proponując, że sum ę tę pozwoli zgrom adzeniu w ileńskiem u zatrzym ać, ale w zam ian za przyjęcie obligacji duchow nych za dusze Mleczków. List jego, datow any 28 V III 1680 r., a w spom inający o w yjeździe zakonnic z Trok jak o zda­ rzen iu niedaw nym , pozw ala nam przypuszczać, że w yjazd ten m iał m iej­ sce w iosną lub latem tegoż roku. Nie znam y odpowiedzi ksieni G rużew - skiej, przypuszczalnie jed n a k um iała ona jakoś te p rete n sje uchylić, cho­ ciaż nie n a tyle, żeby Brzostow ski całkiem o nich zapomniał.

Sam a Sw irsk a zjaw ia się w spraw ie chyba dopiero w ty m momencie. J e st niew ątp liw ie profeską w ileńską: w ym ienia ją w ileńska księga zm ar­ łych 13, a jej podpis zn ajd u je się w śród k ilk u innych n a pew nym w ekslu k lasztorny m 14, co dowodzi, że była jed n ą z urzędniczek. W eksel ten, nie­ stety nie datow any, p łatn y jest w r. 1680, k tó ry nie jest tam nazw any rokiem przyszłym ; biorąc jed n ak pod uw agę k ró tk ie term in y ówczesnych pożyczek udzielanych bez zastaw u (o czym św iadczą inne zachowane weksle), m ożna przypuszczać, że podpis pochodzi z r. 1678 lub najw cześ­ niej 1677. W tedy więc jeszcze S w irska była w W ilnie, a przełożoną „filii” m ogła zostać albo w T rokach tu ż przed przeniesieniem , albo już w O r­ szy po p rzeniesien iu zgrom adzenia. To ostatnie jest bardziej praw dopo­ dobne, pisze ona bow iem o sam ym p rzeniesieniu jak o w ypadku, w któ ­ ry m nie b ra ła udziału: z jej relacji odnosi się w rażenie, że jej rola w spraw ie zaczyna się dopiero od sta ra ń o rew indykację tego, co już po­ przednio zostało stracone. Może też w łaśnie dla w ynagrodzenia zgrom a­ dzaniu orszańskiem u poniesionych s tra t ksieni G rużew ska postaw iła n a jego czele osobę ta k energiczną, w nadziei, że podniesie ona i zagospo­ d a ru je p o dupadły klasztor. N om inatka zaczęła tę pracę od dom agania się od sam ej ksieni zw rotu zapłaty za sprzedaż klasztoru w Trokach; nie­ w ątpliw ie m iała rację, ale poniew aż z tego żądania zrezygnuje bez tru d u po śm ierci ksieni G rużew skiej, m ożna przypuszczać, że w ytoczony przez n ią w tej spraw ie proces m iał n a celu w rów nej m ierze odzyskanie tych pieniędzy, rzeczyw iście zresztą niezbędnych, jak i doprow adzenie tą drogą do uzn an ia odrębności i niezależności swojego klasztoru.

S w irska m iała ogrom ne ta le n ty organizatorskie i gospodarcze — okaże je następ n ie w M ińsku — toteż jeśli nie udało się jej podźwignąć klasz­ toru, to w idać jego stan m ajątko w y b ył rzeczywiście fatalny. Personalny nie b ył zresztą lepszy, skoro okaże się w r. 1682, że po odjeździe Sw

ir-13 ABW n r B 2. 14 ABW n r C 73.

(9)

D Z I E J E F U N D A C J I B E N E D Y K T Y N E K W O R S Z Y 1 2 7

sklej były tam ju ż wszystkiego trz y zakonnice. Co do reszty, może jedna lub dwie zm arły już w Orszy podczas ty ch dw óch lat, może jedna lub dwie wcale tam z Trok nie pojechały, tylko w olały zostać w W ilnie. Na razie jednak nowo m ianow ana „starsza” nie tra c iła nadziei, toteż po licznych staraniach i skargach, z k tó ry m i d o tarła n a w e t do nuncjusza, do­ prow adziła wreszcie do rozpraw y przed biskupem nom inatem w r. 1681, zakończonej, jak w iem y z zachowanego protokołu, przyznaniem należ­ ności za sprzedany klasztor zgrom adzeniu orszańskiem u, ale w sposób możliwie najm niej szkodliwy dla finansów k laszto ru w ileńskiego; S w ir- ska m iała dostać do rąk tylko w eksel w ojew odziński n a połowę sum y, a druga połowa, w ypłacona przez w ojew odę w gotówce, m iała pozostać w klasztorze w ileńskim jako sum a ulokow ana tam n a procent dla klasz­ to ru orszańskiego. Do w ypłacania ty ch procentów zobow iązała się G ru - żewska specjalnym dokum entem , ale — jak in fo rm u je nas „S tatu s cau- sae” — ani nie w ypłacała procentów , ani nie zw róciła kapitału. T ak więc mimo praw nej w ygranej sytuacja m ajątk ow a klasztoru w Orszy nie uległa zmianie.

Z protokołu rozpraw y widać ponadto, że S w irska w y stąp iła n a niej także z oskarżeniem o bezpraw ne przyw łaszczenie sobie w ładzy przez G rużew ską i samowolne przeniesienie m niszek trockich do O rszy — ale ani G rużew ską w swej odpowiedzi, ani (co w ażniejsze) biskup, nie podjęli w ogóle tego tem atu, ograniczając się jedynie do spraw y sprzedaży do­ mu. P otw ierdza to chyba naszą tezę, że zarzuty te były bezpodstaw ne i że przeniesienie nastąpiło skutkiem decyzji w yższych w ładz kościelnych, zgodnie ze św iadectw em Brzostowskiego.

Jakkolw iek sytuacja klasztoru orszańskiego pozostała — ja k stw ie r­ dziliśm y — bardzo trudna, energiczna starsza niew ątp liw ie nie podda­ łaby się jeszcze, gdyby nie pew na nieprzew idziana okoliczność. W końcu tego samego (1681) lub najdalej w początku następnego ro k u zadłużony i skłócony klasztor w M ińsku w y b rał ją sobie n a ksienię. G rużew ską, n a­ dal p raw n a przełożona Sw irskiej jako w ileńskiej profeski, m usiała n a j­ pierw udzielić na to swego pozwolenia, i zapew ne udzieliła go z uczuciem ulgi. Jed nak po odjeździe Sw irskiej spraw a nielicznego i żyjącego w n ę ­ dzy zgrom adzenia ty m bardziej dom agała się jak iejś decyzji. P rzysłan a do Orszy kom isja biskupia stw ierdziła, że dalsze podtrzym yw an ie tej podupadłej fundacji jest bezcelowe; pozostał problem , dokąd przenieść owe trz y przebyw ające tam jeszcze zakonnice. Zrobiw szy w y ją te k dla Tekli Ciechanow ieckiej, k tó ra chciała pojechać do W ilna, najprościej b y ­ ło dwie pozostałe posłać za ich nied aw n ą przełożoną do M ińska. Jako podstaw ę p raw ną do takiego załatw ienia spraw y (konieczną zwłaszcza, jeśli zainteresow ane siostry były profeskam i w ileńskim i) p rzy jęto m ate ­ rialne wsparcie, udzielone kiedyś orszańskiej fu nd acji przez klasztor m iń ­

(10)

ski w chw ili jej pow staw ania. Toteż przyjazd owych dwóch zakonnic stał się w oczach p raw a zlaniem k o nw en tu m ińskiego z jego orszańską „filią”. Zawsze to lepiej w ygląda niż kasata. I w ten sposób klasztor orszański jest ch yba jed y n y m w naszej h istorii klasztorem , k tó ry w ciągu swego krótkiego, bo zaledw ie czterdziestoletniego istnienia, m iał kolejno aż trz y ... przyznające się do niego dom y m acierzyste.

Ś w irska zastała w M ińsku 16 zakonnic i p u stą kasę 15, ale baza m ate­ ria ln a b y ła jed n a k tro chę lepsza niż w Orszy: klasztor m iał praw a do fo lw arku będącego dziedzictw em jednej z zakonnic, a znajdującego się ak tu aln ie w zastaw ie, a zdaje się, że i sam użytkow ał jednocześnie jakieś dobra trzy m an e „praw em zastaw ny m ”, jak H aw ryłków od książąt San­ guszków. B yły też i k ap itały oddane n a procent i poubezpieczane na róż­ nych m ajątk ach w okolicy, a chociaż p rocenty od daw na nie dochodziły, było p rzy najm n iej o co się praw ow ać. Energiczna akcja procesowa i go­ spodarcza now ej ksieni w krótce przyniosła skutki: należne sum y rewin-r dykow ano, popłacano długi, w ykupiono z pow rotem ów zastaw iony fol­ w ark, a kiedy jeszcze w r. 1695 Sanguszkow ie w ykupili zastaw iony klasz­ torow i H aw ryłków , dość już duża nadw yżka została ulokow ana korzyst­ nie i pew nie u podskarbiego litew skiego Ogińskiego 16.

K lasztor m iński stał się po p rzy jęciu orszańskich m niszek praw nym spadkobiercą ow ych należnych od w ileńskiego 3 tysięcy, Sw irska jednak nie upo m in ała się o nie w ięcej. K sieni G rużew ska zm arła już w r. 1682, a z jej następczynią, Franciszką Gałecką, now a ksieni m ińska związana b yła serdeczną przyjaźnią. S p raw a ucichła więc na w iele lat, a odżyła nagle w r. 1691, kied y to Brzostow ski ponow ił — nie wiadomo czem u — sw oje żądania należności za sprzedaż trockiego k lasztoru i propozycje zrzeczenia się ty ch p rete n sji w zam ian za obligacje m odlitew ne. Gałecka nie orientow ała się już w tej spraw ie zupełnie i widocznie zapytała o to Św irską, p rzy czym nie m ogła tego zrobić ustnie, bo chociaż w łaśnie je­ chała do W iazynia, m ają tk u ben ed y k ty n ek w ileńskich położonego pod M ińskiem, do samego M ińska nie m ogła przyjechać; praw dopodobnie biskupie pozw olenie n a w yjazd z k lau zu ry w ym ieniało wyłącznie W ia- zyń. Sw irską zaś trzy m ał w M ińsku toczący się w łaśnie proces z jakim ś „bogatym a h a rd y m ” m ieszczaninem . Toteż m am y 2 listy, w których S w irsk a tłum aczy, że refe re n d a rz B rzostow ski nie m a żadnych p raw do znajdujących się w jej ręk ach w eksli n a owe 3 tysiące, więc też nie może ich nikom u darow yw ać, a klasztor w ileński nie pow inien przyjm ow ać na siebie żadnych obow iązków w zam ian za łaskaw e d ary ,, z cudzego dobra”. O na sam a obiecuje przy ty m odesłać Gałeckiej oba te weksle, ale po

15 M etry k a m iń sk a jw . s. 5 n. 16 T am że s. 6.

(11)

D Z I E J E F U N D A C J I B E N E D Y K T Y N E K W O R S Z Y 1 2 9

prostu z przyjaźni, aby w te n sposób zakończyć spraw ę długu; prosi jed ­ nak, by ksieni w ileńska nie zdradziła się przed B rzostow skim , że je otrzy ­ mała, ale żeby go odesłała do niej sam ej po „leiendę” i dokładne dane 0 spraw ie. S ytuacja b y ła o ty le tru d n a , że gdyby B rzostow ski chciał w y ­ toczyć proces, spraw a m usiałaby w rócić znów przed sąd biskupi, a b isk u ­ pem w ileńskim był w łaśnie rodzony b ra t p ana referendarza, K on stan ty Kazim ierz B rzo sto w sk i17. S w irska obaw iała się więc, że b ra t poprze brata, 1 przygotow yw ała się do apelow ania do nuncjusza. Może to w łaśnie w tedy powstał dokum ent, znany nam jako „ S tatu s causae in te r co n ven tum O r- sanensem et conventum V ilnensem m onialium s. B ened icti”, spisany po łacinie na w ypadek konieczności w y stąp ien ia z n im przed sądem kościel­ nym. Zdaje się, że przeznaczony był głów nie dla nuncjusza, zaw iera bo­ w iem m. in. inform ację, że Troki są odległe o cztery m ile od W ilna, o czym władz diecezjalnych nie było po trzeb y pouczać. Przypuszczalnie jednak do rozpraw y nie doszło, a refe re n d a rz w ycofał się z bezpodstaw ­ nych p reten sji; jest w każdym razie pew ne, że n arzucanych przez niego obligacji klasztor w ileński nie przyjął, nie zaw ierają ich bow iem póź­ niejsze spisy 18.

Listy Sw irskiej poruszają też kilka innych spraw : w idzim y z nich np., że obie ksienie obsypyw ały się przeróżnym i p rezentam i i w spom a­ gały się w zajem nie w procesach. K lasztor w ileński m iał w łaśnie spraw ę z „panem K otłem ” : jest to M ichał K azim ierz Kociełł, podówczas kasztelan witebski, właściciel graniczącego z W iazyniem Sieliszcza. Proces toczył się o sporne łąki i różne robione n a nich szkody; toczył się oczywiście w Mińsku, toteż Sw irska m ogła w iele dopomóc swej przyjaciółce, będąc na m iejscu i znając ludzi. Poleca jej też obrońcę sądowego i obiecuje w płynąć na sędziego. O statecznie w r. 1694 podkom orzy m iński Teodor K arol D rucki-H orski w yda w yrok n a korzyść b e n e d y k ty n e k 19, M niej w iem y o procesie, k tó ry w r. 1691 toczyła i zakończyła sam a Sw irska: chodziło o jakiś dług, ubezpieczony zapew ne n a jednej z kam ienic dłuż­ nika, k tó rą to kam ienicę w raz z należnym i łąkam i przyznano ostatecznie klasztorow i m ińskiem u.

Pomimo w szystkich znaków zapytania, jakim i z konieczności opa­ trzona jest nasza próba reko nstru k cji dziejów klasztoru w Orszy, ogólny zarys tych dziejów, u ję ty w ram y lat 1640-1682, jest zupełnie czytelny. W arto w zakończeniu zwrócić jeszcze uw agę n a dw ie postacie kobiet, rysujące się tak w yraźnie n a tle całej tej spraw y: n a Jo an n ę G rużew - ską i Scholastykę Sw irską. Obie one odchodzą dość daleko od ty p u ksieni

17 1687-1722. Por. Polski S ło w n ik B iograficzny. T. 3 s. 48-52. 18 ABW n r C 7.

19 ABW n r C 69.

(12)

z początku X V II w., reprezentow anego przez M agdalenę M ortęską i jej uczennice takie, ja k Zofia Sieniaw ska, D orota Żerońska, A nna W itosław- ska .... W tam ty c h czasach w zględnego pokoju i dobrobytu (przynajm ­ niej w k raju , jeśli nie w sam ych klasztorach) ksieni była przede w szy­ stkim duchow ą m atk ą swoich m niszek, a dopiero na dalszym m iejscu go­ spodynią. T aka Zofia D ulska razi n a tle swoich w spółczesnych; m niej raziłab y w pół w ieku później, po spustoszeniach w ojen m oskiewskich i szwedzkich, k iedy to w ysu n ęły się n a pierw szy plan kw alifikacje go­ spodarcze. O dtąd, p rzyn ajm n iej przez jakiś czas, dobrą ksienią będzie ta, k tó ra zdoła zapew nić w zględny b y t m aterialn y sw ojem u klasztorowi, a przez to um ożliw i m niszkom oddanie się ich nadprzyrodzonem u powo­ łan iu ; bo gdyby tego nie zrobiła, m usiałyby chyba rozjechać się po ro­ dzinach ze w zględu n a głód. P ow in n a więc być przede w szystkim ener­ giczna, w y trw a ła w procesach, zaradna, oszczędna, a faktycznie byw a też czasem, choć być nie pow inna, n iezb yt sk ru p u la tn a w doborze środków : sprzedaje np. cudzy dom, k u p u je życzliwość pana podkom orzego za „w yż- ląteczk a”, i nie odpraw ia ju ż chyba, jak kiedyś m atka M ortęska, specjal­ nych rekolekcji celem łagodniejszego p ostąpienia z przeciw nikiem . Na tro sk ę o dobro duchow e sw ych zakonnic m a coraz m niej czasu i chyba chętnie — bez daw nej ryw alizacji — pozostaw ia tp spowiednikom. S k u tk i b y w ają różne. Sw irska, k tó ra ta k św ietnie zagospodarowała klasztor m iński, nie zdołała, ja k się zdaje, w prow adzić tam trw ałego pokoju. Koniec jej rządów w ygląda w M etryce m ińskiej dość tajem n i­ czo. Nie podano tam w ogóle d aty jej śm ierci; jest natom iast w zm ianka

(w d o d atk u później zaklejona) o jakichś „latach niepokoju”, któ re trw ały

przypuszczalnie aż do r. 173220, czyli do objęcia w ładzy przez ksienię Franciszkę W ańkowiczów nę. Z krótkiego curricu lum vitae tej ostatniej, w pisanego przez n ią w łasnoręcznie, w ynikałoby poza tym , że Sw irska zm arła (lub ustąpiła) ju ż w r. 1715, i że przez następnych 16 lat, w brew norm alnej p rak ty ce klasztorów benedyktyńskich, rządziły przełożone obierane co parę la t bez ty tu łu ksien i n , ja k to już zresztą m iało m iejsce w lata ch poprzedzających w y bó r Sw irskiej 22. W idocznie więc pozostawiła ona zgrom adzenie w nielepszym stanie pod w zględem karności i zgody, niż je zastała. Co do klasztoru w ileńskiego, to w łaśnie w 2. połowie XVII w. (więc m. in. pod rządam i G rużew skiej) u trw aliła się tam p rak ty k a pecu- lium , p ry w a tn y c h sum do rozporządzenia poszczególnych zakonnic. Wi­ docznie spow iednicy nie w ystarczali, żeby takim rzeczom zaradzić.

20 M etry k a m iń sk a jw . s. 10. 21 Tam że s. 13.

(13)

D Z I E J E F U N D A C J I B E N E D Y K T Y N E K W O R S Z Y 1 3 1

Jedno bez w ątp ien ia trzeb a tym kobietom przyznać: to ofiarność, z którą prow adziły swoje dzieło w służbie klasztoru, w służbie takiej, jaką rozum iały i uznaw ały za konieczną. G rużew ska zm arła w W iazyniu, dokąd pojechała praw dopodobnie jak zw ykle doglądać gospodarstw a. Św irska m imo schorow ania nie traci nic z energii, ja k ą zw ykła w kładać w swoje procesy. T ym niem niej widać, że w p orów naniu z daw niejszym i ksieniam i w kładały one więcej troski w doczesne środki, dzięki którym klasztor istniał, a m niej w kierow anie go do nadprzyrodzonego celu jego istnienia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dlaczego winni sobie m ałżonkow ie tę szczególną-trw ałą miłość?... Joachim a,

Fragmentarycznie uchwycony stos północny ma wąskie (10-15 cm) elementy drewnia­ ne, układane w poszczególnych poziomach przemiennie (prostopadle bądź równolegle do

- Rozwiąż poniższy test i prześlij go do mnie na maila elzbieta.gucio@wp.pl Jeżeli masz możliwość wydrukuj test i wklej do zeszytu.. Jeżeli nie masz możliwości zostaw

Tolerancja jest logicznym następstwem przyjętego stanowiska normatywnego, jeśli to stanowisko obejmuje jedno z poniższych przekonań: (1) co najmniej dwa systemy wartości

Udowodni¢, »e odejmowanie na Z nie ma elementu neutralnego i »e nie jest

Wykaza¢, »e spo±ród liczb pierwszych jest niesko«czenie wiele:.. (a) elementów nierozkªadalnych Z[i], (b) elementów

Udowodni¢, »e je±li K jest sko«czone, to ka»dy element algebraiczny nad K wyra»a si¦ przez pierwiastniki nad

English Plus Options Unit 7 Key phrases p.81 Przepisz te zwroty i słowa do zeszytu. W Quizlet zestaw: English Plus Options Unit 7