• Nie Znaleziono Wyników

Knowledge as True and Justified Conviction. Is this bastion still worth defending?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Knowledge as True and Justified Conviction. Is this bastion still worth defending?"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

Wiedza jako prawdziwe uzasadnione przekonanie.

Czy twierdzy tej wci warto broni ?

1

Mateusz W. Oleksy

Przedmiotem niniejszych rozwa a jest klasyczna koncepcja wiedzy zdaniowej, w my l której wiedzie , e p to tyle, co posiada uzasadnione i prawdziwe przekonanie, e p. Krótko, wiedza to prawdziwe uzasadnione przekonanie (PUP). Ograniczaj c moje uwagi do kilku zasadniczych zarzutów, które mo na postawi tej koncepcji, zamierzam podj pytanie, czy w ogóle warto jej broni (a nawet, broni jej w osłabionych, okrojonych wersjach). W obliczu nieprzejednanej krytyki, by mo e m drzej byłoby rozwa y całkiem nieklasyczne podej cie do problemu wiedzy? Ostatnie zagadnienie pozostawiam jako pytanie otwarte, gdy nie rozwa am tu alternatywnych koncepcji wiedzy, a jedynie poddaj krytyce tradycyjn koncepcj wiedzy rozwa aj c j od wewn trz, w jej własnym j zyku. Standardowe sformułowanie i historia PUP

Zaczn od wyja nienia klasyczno ci PUP. Podobnie jak w przypadku klasycznej, czyli korespondencyjnej koncepcji prawdy, pró no szuka miarodajnych sformu-łowa PUP poza sztandarowymi tekstami wczesnej filozofii analitycznej. Gettier np. tak oto wyłuszcza konieczne i wystarczaj ce warunki wiedzy zdaniowej:

S wie, e P WTW 1. S jest przekonany, e p, 2. p jest prawd oraz

3. S ywi uzasadnione przekonanie, e p2.

1 Praca ta powstała dzi ki wsparciu Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej (Stypendium Krajowe dla

Młodych Naukowców w latach 2004/05).

2 Gettier [1963] s. 121. Trzeci warunek dotyczy tego, czy przekonanie jest uzasadnione dla S’a (S is justified in believing that p). Chisholm twierdzi, e S wie, i p wtw gdy: (1) S akceptuje p, (2) p jest

prawd , (3) S posiada odpowiednie wiadectwa na rzecz p (Chisholm [1957] s. 16). Ayer formułuje owe trzy warunki w nast puj cy sposób: S jest pewny, e p jest prawd , p jest prawd oraz S ma prawo by pewny, e p jest prawd (Ayer [1956] s. 34).

(2)

Pomijam tu niuans, czy „p” rozumie jako nazw zdania, czy te s du logicznego

(proposition). Wymienione trzy warunki b d nazywał, odpowiednio, warunkami

prawdy, przekonania i uzasadnienia. Warunki te s od siebie logicznie niezale ne, gdy z prawdziwo ci p nie wynika, e S jest o tym przekonany, a tym bardziej, e ma prawo by o tym przekonany, ani na odwrót. Zaznacz , e w tpliwo ci mo e budzi nie tylko mocne roszczenie, e spełnienie tych trzech warunków wystar-cza, aby mie wiedz , ale słabsze roszczenie, i ka dy z trzech warunków stanowi konieczny warunek wiedzy. Oczywi cie, warunki te poci gaj inne warunki, które s w nich milcz co zawarte, np. warunek „wiedza, e p posiada okre lon tre zdaniow , wyra on przez zdanie «p»”.

Korzeni PUP mo na dopatrywa si w Teajtecie, gdzie Platon rozwa a (i ostatecznie odrzuca) koncepcj , e episteme to doksa alethes meta logu, czyli s d prawdziwy (wzgl dnie mniemanie prawdziwe) z rozumnym uj ciem (w przekła-dzie Witwickiego „słuszny s d wraz ze cisłym uj ciem”3). Sokrates ujawnia, e

ów doł czony do słusznego s du logos mo e oznacza : (l) j zykowy wyraz s du przez zdanie, (2) opis przedmiotu wiedzy przez wyliczenie jego cech lub (3) okre lenie istoty przedmiotu wiedzy przez wskazanie jego najbli szego rodzaju oraz ró nicy gatunkowej (XLIID-XLIIIE). Tak wi c wiem, e co jest wozem, je li potrafi wykaza , i to co posiada istot wozu (ponadto musz zna ró nic jednostkow , która odró nia to co od wszystkich innych rzeczy). W podobnym duchu w Menonie (98) Sokrates mówi „Dlatego wiedza jest godniejsza czci ni s d prawdziwy i zwi zkiem wewn trznym ró ni si wiedza od prawdziwego s du”. U Arystotelesa znajdujemy rozwini t ju koncepcj wiedzy demonstratywnej jako prawdziwego wniosku z prawomocnego sylogizmu (st d kłopot z okre le-niem statusu epistemicznego pierwszych przesłanek oraz intuicji rozumowej). Warto zauwa y , e mamy tu do czynienia z modelem wiedzy jako dedukcyjnego rozwini cia okre le istotowych (definicji, aksjomatów), nie za z kluczowym dla tradycji analitycznej modelem hipotetyczno-dedukcyjnym, w którym relacja uzasadnienia ł czy zdania lub s dy o zasadniczo ró nym statusie epistemicznym,

(3)

jednostkowe zdania obserwacyjne oraz ogólne zdania teoretyczne4. Mamy wi c do

czynienia z warunkiem dowodu raczej, ni z warunkiem uzasadnienia. Ponadto, w my li greckiej wiedza odznacza si nie tylko „zwi zkiem wewn trznym”, ale swoistym ugruntowaniem w bycie samym, które nie da si sprowadzi do przyczynowej relacji umysłu oraz jednostkowych bytów pozaumysłowych. Trudno znale dla tego drugiego warunku odpowiednik w typowej, analitycznej wykładni PUP (lub nawet w jej eksternalistycznej reinterpretacji).

Uwa am, e historycznie grunt pod PUP przygotowuje wczesnonowo ytne zarzucenie ideału „syntezy” na rzecz ideału „analizy”. Kartezjusz w Zasadach wyznaje, e nie szuka metody dowodzenia prawd, lecz metody ich odkrywania. U Locke’a, a jeszcze wyra niej u Hume’a, sama prawomocno poznania synte-tycznego (wiedzy o „zwi zkach zewn trznych”) jest pojmowana w terminach jego psychologicznej genezy. Hume bliski jest uznania, e wiedza to po prostu taki nawyk, który okazuje si niezb dny do przetrwania gatunku ludzkiego (por.

Badania). Z kolei u Spinozy wiedza i prawda zapadaj si w pewno : „Kto

posiada ide prawdziw , ten wie zarazem, e posiada ide prawdziw , i nie mo e w tpi o prawdziwo ci rzeczy”5. Wyja nienie tego szcz liwego braterstwa

prawdy i ludzkiego poznania jest takie, e ,,[...] nasz umysł, o ile poznaje rzeczy prawdziwe, jest cz ci niesko czonego rozumu bóstwa [...], i dlatego koniecznem jest, aby jasne i wyra ne idee umysłu były tak prawdziwe, jak idee bóstwa”6.

My l c po kartezja sku, posiadam ide prawdziw gdy posiadam ide subie-ktywnie pewn , a wtedy jest jasne, e nie sposób nie wiedzie , e jest si subiektywnie pewnym, e p, ani wiedz c to, w tpi , czy p jest prawd . Wprawdzie racjonali ci usiłuj broni ideału wiedzy more geometrico, ale w gruncie rzeczy tłumacz jedynie natur poznania analitycznego (wiedzy o zwi zkach

4 Oczywi cie, w Analitykach wtórych dowiadujemy si , e wiedza nie sprowadza si do

prawomocnego wniosku, gdy sylogizm musi wskazywa „przyczyn ”, zawiera przesłanki niedowodliwe (oparte na do wiadczeniu), które musz by absolutnie ogólne. To jednak w niczym nie zmienia faktu, e episteme dotyczy jedynie tego, co nie mo e by inaczej, ni jest, termin redni za wskazuje na ogólne formy (przyczyny formalne), za percepcja jedynie pobudza intuicj rozumow , która zawsze chwyta to, co ogólne (Arystoteles [1990] §§ 2, 13, 18, 31 i 33).

5 Spinoza [1991] cz. 2, tw. 43. 6 Ibid., s. 63.

(4)

wewn trznych) i maj wielki kłopot z wyja nieniem, jak to jest, e wiedza demonstratywna stosuje si do przyrody, oraz jak mo liwa jest wiedza o jednostkowych faktach przygodnych. W pokartezja skich teoriach poznania nie mo e zadomowi si idea uzasadnienia (ani zreszt , idea korespondencji). Dopiero Kantowskie wyja nienie mo liwo ci wiedzy syntetycznej, wraz z rozró nieniem kwestii przedmiotowej wa no ci (quid iuris) poznania oraz kwestii jego pochodzenia (quid facti), otwiera pole dla uzasadnieniowo-zdaniowej koncepcji wiedzy. Niemniej jednak trzeba czyta Kanta przez zdecydowanie Strawsonowskie okulary, aby dopatrzy si w jego my li wyra nej konwersji na PUP.

Wypada wi c zgodzi si , e PUP jest klasycznym wytworem przewrotu

lingwistycznego, cho jego korzenie si gaj gł boko w tradycj zachodni

(najgł biej w epistemologi pokantowsk ). Za najbardziej reprezentatywn obron PUP z pozycji internalistycznych wypada uzna Theory of Knowledge Chisholma z 1977 roku, w której usiłuje on rozwi za tzw. problemy Gettierowskie przez stosowne wzmocnienie warunku uzasadnienia. Nowocze niejsz deontologiczn analiz warunku uzasadnienia wypracował Bonjour7. Jak przekonamy si poni ej,

PUP mo na równie broni z umiarkowanych pozycji eksternalistycznych (Goldman), b d z pozycji mieszanych eksternalistyczno-internalistycznych (Brandom)8.

Warunek przekonania

Zaczn od by mo e najmniej kontrowersyjnego warunku, warunku przekonania. Warunek ten sprowadza si do uznania, e przypisuj c wiedz zdaniow (trafnie lub nie), przypisujemy j zawsze jakiemu podmiotowi, zakładaj c, e uznaje on stosowne p za prawd , a wi c skłonny byłby potwierdzi zdanie „p”. To wyja nienie wystarcza, eby oddali banalny zarzut, e je li wiem, to nie jestem przekonany, i na odwrót. W zale no ci od kontekstu, stwierdzenie „jestem

7 Chisholm [1985].

8 Dobre omówienia współczesnych sporów o PUP mo na znale w: Pollock [1986]; Sosa [1994];

(5)

przekonany, e p” implikuje: (1) e mówi cy posiada jaki stopie przekonania co do p, by mo e niski (por. „jestem przekonany, e p, ale nie tak bardzo, jak jestem przekonany, e q”); (2) e mówi cy jest subiektywnie pewien, e p oraz (3) e mówi cy uznaje p za prawd i gotów jest tego broni . S mo e nie wiedzie , e p nawet je li jest subiektywnie pewny, e p. Mo e te wiedzie , e p, cho jest tylko umiarkowanie przekonany, e p. Je li jednak S wie, e p, to znaczy, e uznaje p za prawd – tego wła nie wymaga pierwszy warunek. Tak wi c, „przekonanie” w pierwszym warunku PUP trzeba bra w logicznym sensie akceptacji lub uznania za prawd . Np. je li kto rozwi zuje test wyboru na wyczucie, to jego odpowiedzi wyra aj jego przekonania, cho nie jest on pewien, czy dobrze odpowiedział i dr y o wynik testu. Przy okazji odnotujmy, e zwolennik PUP powie, e odpowiedzi testowanego wyra aj jego przekonania, nie za wiedz , je li nie s uzasadnione w wietle jego prawdziwych przekona (dost pnych mu wiadectw), nawet je li s trafne.

Rzeczywisty problem zwi zany z omawianym warunkiem polega na pewnym indywidualistycznym przes dzie, który stanowi nieodł czny składnik klasycznego zdaniowego modelu poznania. Je li mianowicie twierdzi si , e no nikiem wiedzy jest stan mentalny – a dokładniej, izolowany stan mentalny pojedynczego podmiotu – to warunek przekonania, w tej postaci, jest bardzo problematyczny. Ten stan mentalny musi, wedle PUP, by pewn postaw zda-niow i jako taki musi posiada okre lon tre zdazda-niow . Jednak e dzisiaj trudno utrzyma naiwny pogl d, e S jest przekonany, e p niezale nie od tego, jakie s jego pozostałe przekonania na temat faktów, niezale nie od jego przyczynowego poło enia w wiecie, i niezale nie od interpretacji jego zachowania przez inne osoby.

Tradycyjnie uznawano, e tre przekonania zale y jedynie od definicji, umów j zykowych, zda analitycznych itp., a co za tym idzie, e S mo e posiada przekonanie, e p, je li tylko chwyta stosowne zwi zki „wewn trzne” (miano-wicie te, które wyłuszcza analiza zdania „p”). Tradycja dawała wi c poparcie naiwnemu atomizmowi, lecz dzisiaj uchodzi on za przes d. Dzisiaj skłonni jeste my twierdzi , e tre przekonania, podobnie jak dowolnej innej postawy

(6)

zdaniowej, zale y od całej sieci logicznie powi zanych przekona faktualnych, a co za tym idzie, e samo rozumienie czy chwytanie przez S’a okre lonej tre ci zdaniowej wymaga od niego posiadania rozległej wiedzy na temat wiata. Jak przekonuje Davidson, nie sposób nada sens stwierdzeniu „S jest przekonany, e chmura przesłania sło ce”, je li nie przypisze si S’owi logicznie g stego tła przekona ogólnych na temat chmur, sło ca, ruchu, stosunków przestrzennych itd., które musz by nie tylko wspólne (podzielane przez interpretatora i interpretowanego) ale równie zasadniczo prawdziwe9. Konieczno imputowania

podzielanych i prawdziwych przekona stałych (jako warunek interpretacji i rozumienia) wynika z tego, e przypisanie masowego bł du (ogarniaj cego wi kszo pogl dów S’a), w odró nieniu od lokalnego bł du, uczyniłoby tre przekona S’a nierozszyfrowaln . Krótko, nie da si globalnie oddzieli zrozu-miałej tre ci od prawdy i konsensu, cho oczywi cie ludzie miewaj przekonania, ba całe konstelacje przekona , które s idiosynkratyczne i bł dne10.

Istotn konsekwencj powy szego ustalenia jest to, e wiedza pod wzgl dem tre ci czy no nika nie mo e by uto samiona z czym , co jest „obecne w umy le”. Wygoda płyn ca z charakteryzowania wiedzy, przekonania i my li jako stanów wyidealizowanego podmiotu wi e si m.in. z tym, e mo emy wówczas abstrahowa od faktu, e zwykły miertelnik nie mógłby mie adnej my li, gdyby rozumienie tej my li wymagało od niego u wiadomienia sobie wszystkich zwi zków inferencyjnych ł cz cych dan tre zdaniow z całym systemem zda lub gdyby posiadanie tej my li wymagało artykułowanej wiadomo ci o stosownej tre ci. Na tej zasadzie mog np. przypisa komu przekonanie, e Stalin jest odpowiedzialny za mier milionów osób, zupełnie nie dbaj c o to, czy on kiedykolwiek takie zdanie wypowiedział lub mu przytakn ł, czy kiedykolwiek co takiego sobie pomy lał lub cho by zwrócił uwag , e wynika to z jego innych przekona . Dodatkowa korzy ideologiczna zwi zana z obrazem my li i wiedzy jako stanów oderwanego podmiotu polega na tym, e doskonale wyra a on o wieceniowy postulat władzy nad i odpowiedzialno ci za

9 Por. Davidson [1984] s. 200.

(7)

własne poznawanie11. Jednak e wła nie przez wzgl d na te korzy ci powinni my

podkre li , jak bardzo myl ce jest wyobra enie, e przekonanie jest stanem całkiem jak ból i zgaga, tyle e towarzyszy mu dodatkowo zdaniowo i intencjo-nalno .

Podam bardziej wa ki powód, dla którego nie mo na uto sami tre ci zdaniowej wiedzy ze stanem mentalnym (albo z tzw. w sk tre ci ). Wielk słabo ci tradycyjnego uj cia s du jest prze wiadczenie, e tre s du (zdania, przedstawienia) wyczerpuje „synteza poj ”; a wi c co , czego kodem j zykowym jest zdanie otwarte, np. „Ko jest czworonogiem”. Jedyn wiedz , jak mo e wyrazi zdanie otwarte jest wiedza utajona w znaczeniach jego cz ci składowych, nie za wiedza zwi zana z dystynktywnym roszczeniem do prawdziwo ci – a takiej poszukujemy – gdy zdanie otwarte jako takie nie jest ani prawdziwe, ani fałszywe. Aby mo liwe były prawda i fałsz, wiedza i ignorancja, konieczne jest przej cie od czego o tre ci „Ko jest czworonogiem” do czego o tre ci „Ten/ Ka dy/itd. ko jest czworonogiem”. Lecz to przej cie nie da si wytłumaczy w terminach syntezy poj , kompozycji znacze lub analitycznych zawarto ci terminów składowych itp. Nie jest ono w ogóle kwesti semantyki (znacze ), lecz pragmatyki, albo zdolno ci wykorzystania własnego poło enia w wiecie oraz interakcji z nim w celu skutecznego mówienia, my lenia i wydawania s dów o

nim. Zdany tylko na poj cia i terminy ogólne, nawet Leibnizja ski

demiurg-kalkulator, przebiegaj cy niesko czony inwentarz mo liwych wiatów, nie byłby w stanie odró ni wiata rzeczywistego od urojonego (lub wiedzie , e przedstawia sobie co wi cej, ni intensjonalny korelat własnego umysłu). adne dookre lenie poj lub znacze nie zapewni nam tego, co sprawia fakt, e mówimy i my limy w takich a nie innych okoliczno ciach niej zykowych. To nie wszystko. Indeksykalne zakorzenienie umysłu w wiecie nie sprowadza si jedynie do tego, w jaki sposób odnosimy „gotowe” przekonania do wiata rzeczywistego, gdy polega ono przede wszystkim na wkładzie, jaki (mniej lub

11 Pogł bion refleksj nad relacj mi dzy epistemologicznymi modelami podmiotowo ci i

(8)

bardziej) okoliczne wydarzenia wnosz do tre ci naszych my li i poj 12. Nie

chodzi w tej chwili o to, e nie ma wiedzy o wiecie bez wiedzy empirycznej wyra anej w jednostkowych zdaniach okazjonalnych, lecz o wkład, jaki do tre ci naszych wypowiedzi okazjonalnych wnosi otoczenie niej zykowe. Tre przeko-nania i wiedzy nie jest adn w sk tre ci umysłow , która ulega poszerzeniu dzi ki indeksykalnemu odniesieniu do otoczenia. Tre mentalna – a przynajmniej ta tre , która interesuje nas w semantyce i epistemologii – jest ukonstytuowana przez intersubiektywn interpretacj -i-interakcj z otoczeniem. Podkre lmy raz jeszcze, e osadzenie my li i znacze w wiecie dotyczy tre ci zdaniowej przekona , a wi c czego , co w modelu zdaniowym stanowi logiczny warunek wiedzy.

Rozwa ania te nasuwaj pytanie, czy prze wiadczenie, e wiedza jest własno ci izolowanych stanów mentalnych, nie jest takim złudzeniem, jak prze wiadczenie, e prawdopodobie stwo jest własno ci izolowanych wyda-rze . Potoczny sposób wyra ania si przyczynia si do tego, e w drugim wypadku umyka nam nieodzowne odniesienie do długich serii powtarzaj cych si wydarze , za w pierwszym rola komunikacji oraz faktów pozaj zykowych (i pozamentalnych). Najwy szy czas przyzna , e przypisuj c komu wiedz , sytuujemy logiczny no nik tej wiedzy nie tyle pod latarni jego umysłu, albo w stanach obliczeniowych jego mózgo-umysłu, lub te w krainie wiecznych s dów logicznych, lecz w g stej siatce publicznej wiedzy, która jest ju zawsze zakotwiczona tre ciowo w wiecie. Wniosek ten jest istotny równie dlatego, e PUP nie jest beztrosk refleksj nad natur wiedzy, lecz ambitnym projektem rehabilitacyjnym obarczonym pewnymi zadaniami immunizacyjnymi, spo ród których najwa niejszym by mo e jest usuni cie gro by sceptycyzmu globalnego. Niestety, warunek przekonania w swej klasycznej postaci stanowi główny filar problemu „Jak mo liwe jest przej cie od samowiedzy (wiedzy na temat

12 Nie chc tutaj wdawa si w bardziej szczegółowe rozwa ania na temat, jak dalece otoczenie

przenika my l. Odnotuj jedynie, e istniej powa ne powody, by s dzi , e otoczenie pozaj zykowe odgrywa nieusuwaln rol nie tylko w okre leniu odniesienia deiktyków i nazw własnych (Kripke), a co za tym idzie zda jednostkowych, ale równie w okre leniu znacze nazw gatunkowych (Putnam) oraz prostych predykatów obserwacyjnych (Davidson).

(9)

zawarto ci własnego umysłu) do wiedzy na temat wiata zewn trznego (oraz innych umysłów)?”. Natomiast z powy szych szkiców wynika, e takiego proble-mu by nie mo e, gdy samowiedza zakłada wiedz o tre ci zdaniowej własnych postaw (w tym przekona ), która z kolei zakłada obiektywny (niezale ny od samych tych przekona lub intensji) stosunek do innych umysłów (publiczne tło wiedzy) oraz niej zykowych wydarze i obiektów.

Ostatniego Davidsonowsko-pragmatystycznego w tku nie b d tu dalej rozwijał13. Odnotujmy tylko, e niektórzy my liciele, np. Dewey (filozof sprzed

przewrotu lingwistycznego!), woleli zarzuci ram teoretyczn , która ka e mówi o wiedzy jako własno ci przekona (poj tych jako stany mentalne) na rzecz ramy, która pozwala mówi o wiedzy jako o pewnym osi gni ciu społecznym, zrelaty-wizowanym do pewnego kontekstu biologiczno-kulturowego (Dewey nazywał takie konteksty „sytuacjami”). Taki krok nie oznacza całkowitej rezygnacji z modelu zdaniowego, lecz rezygnacj z pewnych roszcze zwi zanych z jego klasyczn wykładni . Nie twierdzi si , e nie ma wiedzy zdaniowej, lub e jest ona zawsze wtórna wobec wiedzy performatywnej (czy wiedzy-jak). Kwestionuje si natomiast paradygmat (kartezja ski w korzeniach), który skłania nas do my lenia o wiedzy jako o wyalienowanym stanie umysłowym, który spełnia pewne dodatkowe warunki o naturze niepsychologicznej (odniesienie, prawda, uzasadnienie).

Warunek prawdy

Bardziej kontrowersyjny jest warunek prawdy. Mo na bowiem w tpi , czy sprowadzony do daj cej si obroni postaci, warunek ten ma jakiekolwiek znaczenie dla epistemologii. Nie b d zanudzał czytelnika argumentami ukazuj cymi jałowo korespondencyjnej teorii prawdy. Zakładam, e o wiecony czytelnik ma ju t terapi za sob . Oczywi cie, gdyby mo na było wesprze PUP korespondencyjn teori prawdy, to mo na by twierdzi , e warunek prawdy wi e wiedz z bytem samym. Byłaby to cz panoramicznego obrazu, w którym wiedz konstytuuje trójk t relacji mi dzy indywidualnym podmiotem

(10)

psychologicznym, rzeczywisto ci sam w sobie oraz uniwersalnym rozumem. Jak ju sygnalizowałem, tre zdaniowa pozostaje w nierozerwalnym kontakcie z bytem i naszymi ziomkami, ale kontakt ten nie ma nic wspólnego z klasycznie rozumian korespondencj (adekwatno ci lub wiernym odwzorowaniem), gdy nie da si opisa ani wyja ni w sposób niekolisty. (Jako wzorcowy przykład nieklasycznego podej cia do relacji my-byt proponuj Putnama, który twierdzi, e ekstensj i znaczenie słów takich jak „woda”, „złoto”, „tygrys” współokre la otoczenie, w którym s one u ywane (np. to, jak struktur chemiczn maj paradygmatyczne próbki substancji, któr nazywamy (tu na ziemi!) „wod ”) ale nie zakłada tym samym mo liwo ci punktu widzenia, z którego mo na by wyj poza wszelki opis otoczenia i oceni , do czego odnosz si nasze (ziemskie) nazwy gatunkowe.)

Krótko obejd si z innym mitem, mianowicie, e prawda stanowi cel poznania. Parafrazuj c znane stwierdzenie Wittgensteina, cel, którego osi gni cie polega na nie wiadomo czym, jest równie dobry, jak brak celu. Je li chcemy scharakteryzowa praktyk poznawcz przez odniesienie do pewnego wspólnego celu, to powinni my by w stanie powiedzie cho by z grubsza, na czym polega osi gni cie tego celu. Je li przejdziemy na stron epistemicznych uj prawdy, to nie b dziemy mieli kłopotu z tym zadaniem, gdy wtedy przyznamy, e osi gn prawd znaczy to samo, co osi gn zrównowa one przekonanie, zweryfikowany s d, racjonalnie stwierdzalne zdanie itp. Jednak e, konsekwencj zast pienia klasycznej definicji prawdy przez epistemiczn jest po prostu zapadni cie si warunku prawdy w warunek uzasadnienia. Czym innym jest natomiast uznanie, e z epistemologicznego punktu widzenia prawda nie wnosi nic, czego nie wnosi uzasadnienie, co nie implikuje odrzucenia obiektywno ci prawdy rozumianej w sensie czysto logicznym, a wi c według zasady, e z faktu stwierdzenia zdania (przyj cia stosownego przekonania) nie wynika jego prawdziwo (cho by przytakn li mu wszyscy). Tu si nie definiuje prawdy w terminach jakich bardziej przyziemnych warto ci epistemicznych. Niemniej jednak kto mo e chcie z tej deflacjonistycznej obrony obiektywno ci prawdy wysnu wniosek, e istniej prawdy, które nigdy nie zostały przez nikogo stwierdzone, a mo e nawet

(11)

takie, które s dla nas niepoznawalne. Lecz z PUP wynika, e takie prawdy nie stanowi wiedzy (prawdy niestwierdzone) lub w ogóle nie stanowi mo liwych kandydatów na wiedz (prawdy niestwierdzalne dla nas); podobnie, je li kto twierdzi, e istniej prawdy z zasady nierozstrzygalne dla nas, odmawia im na zawsze statusu wiedzy. Wydaje si wi c, e je li chcemy unikn zarówno epistemicznej redukcji prawdy jak i deflacyjnego spłaszczenia warunku prawdy, to musimy broni epistemologicznej obiektywno ci prawdy, a wi c broni idei kryterium prawdy, które jest niezale ne od kryteriów uzasadnienia (takich jak, powiedzmy, równowaga refleksyjna). Nie musz chyba przekonywa , e powoływanie si na „boski punkt widzenia” albo na „kryterium samej natury” po danego wyja nienia nie dostarcza. Dlaczego jednak nie zarzuci idei, e prawda jest celem, wynikiem b d idealn granic poznania? Czemu nie powiedzie w stylu Jamesa, e cały po ytek z mówienia „d do prawdy” jest taki, e odwraca uwag rozmówcy od tego, do czego faktycznie si d y?

Problem z warunkiem prawdy wi e si z oczekiwaniem, e prawda czyni wiedz obiektywn w absolutnym sensie, co mo e oznacza , albo e prawda wnosi jakie ponadczasowe, ponadkulturowe kryterium epistemiczne, albo e narzuca wiedzy transcendentne własno ci semantyczne, lub e dostarcza absolutnego kryterium demarkacji tego, co w ogóle mo e by wiedz . Pomijaj c pierwsz mo liwo , któr ju rozwa yłem, nie wydaje mi si , e filozoficzna refleksja nad poj ciem prawdy mo e pomóc rozstrzygn takie pytania, jak to, czy stwierdzenie „Neron był okrutny” stwierdza fakt (jest kognitywne), czy ostatnie twierdzenie Fermata jest jednoznacznie prawdziwe lub fałszywe, albo czy zdanie „Istniej bezcielesne formy inteligencji” posiada warunek prawdziwo ci. Pomijaj c epistemiczne uj cia prawdy oraz stanowiska, które pouczaj , e orzekanie prawdziwo ci raczej wyra a aprobat ni opisuje jak własno , jedyny znacz cy wkład nowoczesnej teorii j zyka do refleksji nad prawd , to znana teoria Tarskiego, która definiuje poj cie prawdy dla zda danego j zyka formalnego. Teoria ta wyznacza rekursywnie warunki prawdziwo ci (tzw. T-równowa no ci) dla zda danego j zyka na podstawie jego struktury syntaktycznej. Pod wzgl dem syntaktycznym, „Neron był okrutny” niczym nie

(12)

ró ni si od typowych atomowych zda oznajmuj cych np. „ nieg jest biały”. Zgadzam si jednak z filozofami, którzy utrzymuj , e poza formalnymi aspektami prawdy, logicznymi zale no ciami mi dzy przypisaniami prawdy, postaw oraz zasadno ci, i pragmatycznym aspektem ocen prawdziwo ci nie ma nic do powiedzenia w kwestii „ogólnego poj cia prawdy” (w odró nieniu od tego, co antropologia mo e powiedzie na temat historii prawdy rozumianej jako warto kulturowa)14. Rzecz w tym, e adne z tych rozwa a wzi te osobno, ani

te wszystkie trzy wzi te razem, nie s pomocne w rozstrzyganiu klasycznych pyta epistemologicznych o ródło, kryterium i zakres wiedzy.

Jest te oczywiste, e wiedza nie dziedziczy po prawdzie adnej z istotnych jej własno ci logicznych. Obiektywno prawdy w logicznym sensie oznacza, e prawdziwo zdania nie zale y od tego, czy kto je uznaje albo potrafi uzasadni . Nikt kto wyznaje PUP nie mo e twierdzi , e wiedza, e p jest niezale na od tego, czy ktokolwiek uznaje p lub potrafi je uzasadni . Podobnie, prawda rozci ga si na to wszystko, co z niej wynika, ale nie wiedza. Z tego, e co jest czerwone, wynika, e ma okre lony odcie czerwieni (np. karmazynowy), ale z tego, e kto wie, e co jest czerwone, nie wynika, e on wie, e to co ma okre lony kolor czerwieni, gdy ten kto mo e nawet nie wiedzie o istnieniu ró nych odcieni czerwieni. Wiedza nie jest niezale na ani od uznania, ani od uzasadnienia, te za nie przechodz na wnioski wraz z wynikaniem. W ko cu, uniwersalna zasada „wiedza, e p implikuje, e p jest prawd ” da si obroni tylko przy zało eniu (1) e wiedza zdaniowa zawsze podlega warto ciowaniu logicznemu, a dalej (przy zało eniu (1)), (2) e warto ciowanie logiczne zawsze podlega zasadzie dwuwarto ciowo ci (istniej tylko dwie warto ci logiczne, prawda i fałsz, przeto ka de zdanie jest albo prawdziwe albo fałszywe). Rozwa ania Moore’a dotycz takich wypowiedzi jak „Dzi jest roda, ale ja wiem, e dzi jest wtorek” i prowadz do wniosku, e je li kto wie, e p, to p nie mo e by fałszem. Có jednak, je li racj ma relatywista, który twierdzi, e w niektórych obszarach bada wyst puj (lokalnie uprawnione) roszczenia kognitywne, które nale y ocenia za pomoc warto ci „słabszych” ni warto ci logiczne, niebinarnych warto ci takich

(13)

jak słuszno , akceptowalno , zasadna stwierdzalno itd.? Czy mam prawo wnosi , e w tych przypadkach nie mamy do czynienia (o ile sugestie relatywisty s trafne) z wiedz ? Je li nawet dopu cimy uniwersalne warto ciowanie w terminach prawdy i nie-prawdy, odmawiaj c zarazem uniwersalnej wa no ci zasadzie dwuwarto ciowo ci, to dopu cimy tym samym przypadki, w których z nie-fałszywo ci p nie wynika jego prawdziwo . Oczywi cie propozycje relatywisty umiarkowanego – który jedynie lokalnie wprowadza warto ci nie-prawdziwo ciowe lub dopuszcza tylko lokalne zawieszenie dwuwarto ciowo ci – s kontrowersyjne, lecz nie bardziej, ni uniwersalistyczne stanowiska jego adwersarzy. Nie miejsce tu na rozstrzyganie tego fundamentalnego sporu. Interesuje mnie pytanie, czy na podstawie warunku prawdy (a raczej nie-fałszu) mo na – via refleksja nad poj ciem prawdy (tudzie fałszu) – obroni tez o uniwersalnej dwuwarto ciowo ci wiedzy zdaniowej, a co za tym idzie, zasad , e wiedza implikuje prawd . Sugeruj , e w poj ciu prawdy oraz samym warunku prawdy (a raczej nie-fałszu) nie ma nic, co pozwala przej do porz dku dziennego nad kontrpropozycjami relatywisty, nic co gwarantowałoby a priori konieczne przymierze wiedzy i prawdy.

Podobnie jak w przypadku poprzedniego warunku, wydaje si , e warunek prawdy, obrany z nieuprawnionych roszcze , sprowadza si do banalnej tezy, e nie sposób równocze nie przypisa komu wiedz , e p i odrzuci p, e na przykład nie ma sensu twierdzi jednocze nie, e Grecy wiedzieli, i planety poruszaj si po kolistych orbitach, oraz e teoria ta została pó niej obalona.

Warunek uzasadnienia

Przechodz teraz do newralgicznego punktu PUP, warunku uzasadnienia. Z pier-wszych dwóch warunków nie wynika nic interesuj cego dla klasycznych pyta o

ródło, zakres i kryterium wiedzy. Pomijaj c to, czy wiedz zawsze mo na i warto charakteryzowa w terminach klasycznie poj tej prawdy, wiedza nie ma wył czno ci na prawd , a tym bardziej na przekonanie. Warunek uzasadnienia jest umotywowany przez spostrze enie, e nie wszystkie prawdziwe przekonania s przypadkami wiedzy, gdy bowiem S trafia w prawd przez przypadek (np.

(14)

zgaduj c), nie posiada wiedzy. Nawet gdyby S przez kosmiczny fart zawsze wybierał na testach wyboru trafn odpowied , nie powiemy, e jego odpowiedzi wyra aj jego wiedz . Cała trudno polega na wyja nieniu ró nicy mi dzy przypadkow i nieprzypadkow słuszno ci . Gdyby my posiadali niezale ny standard prawdy, to za kryterium wiedzy mogliby my uzna fakt, e dane prawdziwe przekonanie zostało osi gni te w sposób, który zazwyczaj rodzi prawd . Ale takiego standardu nie posiadamy, poza tym to wyja nienie wiedzy ma t nieprzyjemn konsekwencj , e czyni naszego kosmicznego farciarza prak-tycznie wszechwiedz cym (przynajmniej przy zało eniu, e wymagany sposób osi gania przekona jest pojmowany w terminach statystycznej wiarygodno ci, nie za w terminach takich ocen epistemicznych jak oczywisto , racjonalno itp.). Aby usun t wad , mo emy poprawi nasze uj cie wiedzy tak: S wie, e p, je li jego prawdziwe przekonanie, e p jest wytworem procesu poznawczego, który (1) zazwyczaj rodzi prawd , (2) jest racjonalnie rozpoznawany przez S jako statystycznie wiarygodny (tzn. jest taki, e S wie, e jest wiarygodny/ma dobre powody wierzy , e jest wiarygodny/jest dla niego oczywiste, e jest wiarygod-ny). Wła nie poruszyli my zagadnienie wewn trzsubiektywnego uzasadnienia, czyli takiej relacji poci gania za sob s dów, która jest zrelatywizowana do stanu informacji, które posiada S.

Tradycyjnie, powiedzieliby my, e S wie, e p je li si nie myli i je li potrafi uzasadni swoje przekonanie, e p. To uj cie nie jest jednak zadowalaj ce. Wywa my nasze rozumienie wiedzy i uzasadnienia na przykładzie. Przypu my, e matka jest przekonana, e jej syn nie popełnił morderstwa, o które jest oskar any. Faktycznie jest on niewinny, a ona posiada dla niego idealne alibi: w czasie popełnienia zbrodni ogl dali razem „Klan” i oczywi cie jest wiadoma tego faktu. Niezale nie od tego, jest prze wiadczona o tym, e jej syn nie jest zdolny do zbrodni. Co wi cej, w kilku podobnych wcze niejszych przypadkach, gdy jej syn był oskar any o popełnienie przest pstwa, matka twierdziła z niezachwian pewno ci , i jest on niewinny, cho nie miała tak dobrego alibi dla niego lub w ogóle nie miała adnego. Załó my wi c, e i w tym wypadku przekonanie o niewinno ci syna jest powodowane matczyn wiar w dobre serce syna. Mamy tu

(15)

przypadek przekonania, które jest wytworem niewiarygodnego procesu poznawczego, cho akurat w tym pojedynczym przypadku towarzyszy mu wiadomo dobrych racji (je li matka jest m dra, to w s dzie powoła si na alibi, a nie na swoje intuicje). Pozostaje wi c prawd , e matka trafia w tym wypadku w prawd przez przypadek i mo na upiera si , e nie osi ga wiedzy. Nasuwa si wi c wniosek, e wiedza wymaga, by przekonanie było oparte na racjach, a wi c by zostało faktycznie przyj te na podstawie racji, które przemawiaj za nim ( wiadectw, które go potwierdzaj lub uprawdopodobniaj ). Z drugiej strony, oczekiwanie, by wiedz cy był w stanie uzasadni swoje pogl dy na danie, jest zbyt wygórowane. Wi kszo ludzi nie potrafi wła ciwie uzasadni swojego przekonania, e kosmos nie ko czy si na drodze mlecznej, e pomno enie dwóch liczb całkowitych zawsze da wi kszy wynik, ni dodanie ich do siebie, e drewno unosi si na powierzchni wody, e kto jest pijany itd. Celowo podaj bardzo ró ne przykłady, by unikn wra enia, e problem stwarza jedynie wiedza paso ytnicza. Zakładaj c, e wiem, i drewno unosi si na wodzie, nie zawdzi czam tej wiedzy ekspertom. Wi kszo komentatorów zgodzi si , e trzeci warunek wymaga bycia w posiadaniu racji nie za podania argumentu15. Rozwa any

przykład jest problematyczny nie dlatego, e matka potrafi lub nie potrafi wła ciwie uzasadni swoje przekonanie, lecz dlatego, e w jej przekonaniach wyst puj dwie zasady, które ró ni si wiarygodno ci i stosowane równolegle mog prowadzi do sprzecznych wyników. Nie wystarczy wi c powiedzie , e w ród przekona matki znajduj si dobre racje, gdy znajduj si tam równie takie przekonania, które przemogłyby nawet najlepsze wiadectwa na rzecz winy syna (matka nie przyj łaby do wiadomo ci zezna bezpo rednich wiadków itd.).

Wła ciwe wywa enie rozwa anych poj jest raczej kwesti decyzji i bilansu teoretycznych zysków i strat, gdy „intuicje” mog poprowadzi nas w sprzecznych kierunkach. Kto powie, e jest oczywiste, e matka nie ywi

15 Alston wyja nia: „The crucial difference between them is that while to justify a belief is to

marshal considerations in its support, in order for me to be justified in believing that p it is not necessary that I have done anything by way of an argument for p or for my epistemic situation vis-à-vis p. Unless I am justified in many beliefs without arguing for them, there is precious little I justifiably believe” (Alston [1991] s. 71).

(16)

uzasadnionego przekonania o niewinno ci syna, skoro powoduje si irracjonaln wiar . Kto inny powie, e jest oczywiste, e matka posiada dobre racje na rzecz swojego przekonania. Podobnie, twierdzi si , e jest oczywiste, i uzasadnienie wymaga wiadomo ci racji, ale twierdzi si te , e ostatnia teza ma t nie-intuicyjn konsekwencj , e odbiera wiedz komu , kto (powiedzmy, pod wpływem stresu) nie mo e przypomnie sobie swoich dobrych racji (wiedza nie mo e raz po raz pojawia si i znika !). Podczas gdy dla niektórych jest oczywiste, e uzasadnienie wymaga, by S ywił swego rodzaju metaprzekonanie o warto ci swoich racji, inni uznaj ten warunek za całkiem wydumany, argumentuj c, e przeci tny podmiot mo e nie posiada zasobów poj ciowych niezb dnych do zbudowania takiego metaprzekonania. Niezale nie od tego, której intuicji damy wi cej posłuchu, b dziemy musieli sparowa lub skompensowa intuicje przeciwne za pomoc konstrukcji teoretycznej. Na szcz cie, nie musz tutaj podejmowa próby rozwikłania tych trudno ci. Moim celem było pokazanie, jak trudno jest zrobi pierwszy krok w obronie trzeciego warunku, mianowicie wyja ni znaczenie wyra e takich jak „ ywi uzasadnione przekonanie”, „posiada dobre racje (wystarczaj ce wiadectwa)” czy „ma prawo ywi przekonanie” (is

justified in holding a belief).

Zanim przyjrzymy si dokładniej warunkowi uzasadnienia, warto zwróci uwag na fakt, e oparcie wiedzy na wewn trzsubiektywnym uzasadnieniu jest relatywnie niedawnym pomysłem. Arystotelesowska koncepcja episteme sprowa-dza wiedz do demonstratywnego poznania prawd koniecznych, które jest oparte na dowodzie (na sylogizmie, który z konieczno ci przenosi prawd ). Nawet gdy po Baconie indukcja (wnioskowanie niedemonstratywne) zostaje rozpoznana jako prawomocne, a nawet główne, ródło wiedzy o wiecie, my liciele pokartezja scy (z empirystami wł cznie) nie doceniaj ró nicy mi dzy logiczn relacj po-twierdzania (lub uprawdopodobniania) – a to ona znajduje si w centrum uwagi nowoczesnych koncepcji uzasadnienia – a procesem wytwarzania wiedzy o wiecie. My l nowo ytna nie docenia wagi niedemonstratywnego oparcia s dów bardziej kontrowersyjnych na mniej kontrowersyjnych, gdy pozostaje pod przemo nym wpływem metafizycznej koncepcji wiedzy, zgodnie z któr wiedza

(17)

wymaga ugruntowania w bycie. Jakkolwiek to ontologiczne uzasadnienie ma by rozumiane, konieczno odwołania si do takiego ugruntowania jest wymuszona przez metafizyczn koncepcj obiektywno ci prawdy i rozumu. Wspominam tu o tym dlatego, e nowoczesny spór internalistów i eksternalistów o natur uzasadnienia mo na u ytecznie przedstawi jako historyczn konsekwencj próby uwolnienia PUP od tradycyjnej metafizycznej koncepcji wiedzy. Spór mi dzy internalistami i eksternalistami toczy si w obr bie PUP, gdy obie strony akceptuj pierwsze dwa warunki, czyli tez , e wiedza zdaniowa jest prawdziwym przekonaniem.

Głównym przyczynkiem do tego sporu jest tzw. problem Gettiera16. Gettier

w istocie pokazał, jak konstruowa kontrprzykłady dla PUP o nast puj cej strukturze: S poprawnie wyprowadza z przesłanki, o której nie wie, e jest fałszywa, szereg dysjunkcyjnych wniosków, z których jeden jest prawdziwy. Problem polega na tym, e wydaje si , i z internalistycznego punktu widzenia, S osi ga w przypadku tego prawdziwego s du uzasadnione i prawdziwe przekonanie, cho jest zarazem ewidentne, e jest jedynie szcz liwym zbiegiem okoliczno ci, e S w tym przypadku trafia w prawd . Z podobnym problemem stykamy si w przykładzie Russella, który ka e nam wyobrazi sobie człowieka, który stwierdza, która jest godzina, spogl daj c na zepsuty zegar o godzinie, która pokrywa si z godzin , któr wskazuje zegar (oczywi cie, nie wie on, e zegar stan ł dawno temu). Inny znany przykład pochodzi od Goldmana: przypadkowy turysta przeje d aj c przez gmin , której mieszka cy uwielbiaj stawia atrapy stodół, o czym on nie wie, spostrzega jedyn rzeczywist stodoł w tej gminie i uznaje, e jest to stodoła. Problem we wszystkich tych przykładach polega na tym, e S przez przypadek osi ga przekonanie prawdziwe, podczas gdy post puje według zawodnej procedury poznawczej, tzn. takiej, która w wi kszo ci przypad-ków doprowadziłaby go do przekonania fałszywego (S pomyliłby si , gdyby spojrzał na zegar w dowolnym innym czasie, gdyby stan ł przed dowolnym innym stodołopodobnym obiektem w tej gminie itd.). Oczywi cie sedno problemu dotyczy tego, czy podobne przypadki s z internalistycznego punktu widzenia

(18)

przypadkami uzasadnionego przekonania, i czy ró nic mi dzy uzasadnionym i nieuzasadnionym przekonaniem (wzgl dnie mi dzy wiedz i niewiedz ) mo na zadowalaj co wyja ni z internalistycznego punktu widzenia. Je li zgodzimy si , e w tych przypadkach S osi ga racjonalnie uzasadnione przekonanie (gdy , powiedzmy, post puje tak, jak post piłby ka dy w podobnych okoliczno ciach), które jest przez przypadek prawdziwe, oraz zgodzimy si na wspomniane ju wst pne zało enie, e wiedza wymaga, aby przekonanie nie było prawdziwe przez przypadek, to b dziemy zmuszeni uzna , e podane przykłady stanowi kontrprzykłady dla PUP lub dla internalistycznego rozumienia warunku uzasadnienia.

O sile zakorzenienia PUP stanowi fakt, e w odpowiedzi na kontrprzykłady Gettierowskie lub podobne zwykle twierdzi si , e (a) trzeba do warunku uzasadnienia doda „czwarty” wzmacniaj cy warunek, lub e (b) trzeba zast pi internalistyczne uj cie uzasadnienia takim uj ciem, w którym uzasadnienie wymaga stosownej, przyczynowej korelacji przekonania i jego prawdziwo ci17.

Propozycja, by po prostu usun warunek uzasadnienia i w miejsce relacji uzasadnienia podstawi „czysto” przyczynowy zwi zek mi dzy faktem, e S jest przekonany, e p i faktem, e p jest prawd , jest opcj skrajn i mało popularn . W gruncie rzeczy w rozwa anej debacie dominuje skłonno do ratowania PUP.

Teraz internalista chce tłumaczy wiedz za pomoc takich formuł jak np. „S wie, e jest 10 rano, je li jest 10 rano i S uznaje, e jest 10 rano i czyni to na podstawie wiadectw, które s dla niego oczywiste”. Eksternalista oponuje, e takie wyja nienie jest, w najlepszym razie, niewystarczaj ce, gdy dopuszcza jako mo liwy przypadek wiedzy sytuacj , w której nie ma adnego istotnego zwi zku przyczynowego mi dzy faktem, e jest 10 rano, i faktem, e S uznaje (twierdzi), e jest 10 rano (jak w przykładzie z zepsutym zegarem). Internalista mo e odpowie-dzie , e w przykłaodpowie-dzie Russella (oraz w innych podobnych) brak wiedzy wynika po prostu z niedoinformowania czy braku wystarczaj cych wiadectw. Nale y te

17 Por. np. reliabilizm A. Goldmana (Goldman [1967] s. 335-372), defeasibility condition K. Lehrera i

T. Paxsona (Lehrer & Paxson [1969]) lub propozycj Nozicka, by zast pi warunek uzasadnienia warunkiem „tropienia prawdy” (Nozick [1981]).

(19)

zauwa y , e epitet „uzasadniony” albo „wystarczaj co uzasadniony” jako wyraz oceny epistemicznej dopuszcza stopniowanie: niekiedy zadowala nas s d jedynie

prawdopodobny, czyli taki, e wi cej przemawia za jego przyj ciem ni za jego

odrzuceniem; zwykle jednak, chcemy mie pogl dy rozs dne (lub ponad rozs dn w tpliwo ), czyli takie, e wi cej racji przemawia za ich przyj ciem, ni za ich zawieszeniem, za za graniczne przypadki uzasadnienia nale y uzna (a)

oczywisto ci, a wi c przekonania, za którymi zdaje si przemawia wszystko, tak i

gdyby my mieli je odrzuci , równie dobrze mogliby my przyj dowolny absurd (np. „Zmysły zawsze mnie zwodz ” albo „Jestem mózgiem w naczyniu”) oraz (b)

pewniki, a wi c przekonania, które zdaj si by równie silnie osadzone w naszym

systemie wiedzy (cokolwiek to dokładnie oznacza) jak paradygmatyczne przypadki praw logicznych i matematycznych18. Odwołuj c si do koncepcji

jako ciowych stopni uzasadnienia, internalista mo e twierdzi , e w rozwa anych przypadkach S posiada jedynie prawdopodobne i prawdziwe przekonanie, e p, nie za przekonanie rozs dne albo ponad rozs dn w tpliwo , gdy jego wiadectwa s zbyt sk pe, by czyniły akceptacj p bardziej racjonaln ni jego zawieszenie. Trudno natomiast sprawia pytanie, jakie wiadectwa s wystarcza-j ce, eby uczyni akceptacwystarcza-j s du bardziewystarcza-j racwystarcza-jonaln ni wystarcza-jego zawieszenie. Czy istnieje ogólna odpowied na to pytanie, wa na dla wszystkich rodzajów poznania i badania? Pozostawiaj c to pytanie na chwil bez odpowiedzi, zauwa my, e koncepcja stopni uzasadnienia nie usuwa w tpliwo ci eksternalis-ty, tylko je przesuwa. Rzeczywisty problem, zdaniem eksternaliseksternalis-ty, polega na tym,

e wewn trzsubiektywne uzasadnienie nie gwarantuje wiarygodno ci, je li za proces poznawczy nie jest wiarygodny, to absurdem jest uznawa go za wiedzo-rodny, nawet je li spełnia najbardziej wygórowane standardy racjonalno ci. W najbardziej agresywnie naturalistycznym wydaniu, eksternalizm zarzuca tradycji internalistycznej, e spełnianie kryteriów racjonalno ci nigdy nie jest warunkiem wiedzy, gdy je li racjonalne post powanie istotnie przyczynia si do zdobywania wiedzy, to jest tak zawsze dlatego, e taka lub inna procedura poznawcza okazuje si by wiarygodna z punktu widzenia zewn trznego obserwatora („z punktu

(20)

widzenia wiata” jakby powiedział Quine). Jest to zarzut dotkliwy, gdy wynika z niego, e wewn trzsubiektywne uzasadnienie w ogóle nie jest konstytutywnym warunkiem wiedzy.

ródło problemów, które nastr cza internalizm, upatruj w kartezja skim wyobra eniu, e wiedza jest z zasady dokonaniem samotnego podmiotu. Jak powiedział C. I. Lewis: „Wszelka wiedza jest czyj wiedz i ostatecznie podstaw naszych przekona nie mo e by co , co nie le y w zakresie naszego własnego do wiadczenia”19. Skrajnym wyrazem tego pogl du jest typowe dla my li XVII w.

zrównanie prawdy, pewno ci i samowiedzy, jak w przywoływanym ju twierdze-niu Spinozy: „Kto posiada ide prawdziw , ten wie zarazem, e posiada ide prawdziw , i nie mo e w tpi o prawdziwo ci rzeczy”. Współcze ni internali ci, tacy jak Chisholm, przyznaj , e mo na (a) mie uzasadnione przekonanie i wiedzie o tym, cho przekonanie to jest fałszywe, oraz (b) mie uzasadnione przekonanie, nie zdaj c sobie sprawy z tego, e ma si dla niego wystarczaj ce uzasadnienie. Niemniej jednak, warunkiem przynale no ci do tego klubu jest przekonanie, e uzasadnienie (a) jest zawsze zrelatywizowane do zasobu czyich wiadomo ci, oraz (b) zawsze da si zadowalaj co oceni z punktu widzenia pierwszej osoby. Tymczasem wspomniane kontrprzykłady, w szczególno ci historyjka Goldmana, obna aj ułomno tych zało e . Goldman chciał pokaza , e (1) wiedza nie zale y tylko i wył cznie od spełnienia internalistycznych wymogów racjonalno ci, lecz równie od tego, czy procedura poznawcza jest wiarygodna (czy zawsze lub zwykle rodzi prawdziwe przekonania), oraz (2) e wiarygodno procedury poznawczej zale y od kontekstu przyczynowego, w którym jest ona stosowana. Jego przykład jest zr cznie skonstruowany, gdy konteksty, do których relatywizuje si wiarygodno , pokrywaj si z granicami terytorialnymi gminy, stanu i kraju. Tak wi c zakładaj c, e nieuprzedzony turysta stosuje zawsze t sam procedur (czy te , przyjmuje podobne przeko-nanie na podstawie podobnych wiadectw), oraz e w stanie i kraju rzeczy maj si normalnie (co wygl da na stodoł , zwykle jest stodoł ), jego procedura poznawcza jest beznadziejnie zawodna w skali gminy, do wiarygodna w skali

(21)

stanu, i praktycznie niezawodna w skali kraju20. Internalista zawsze zamknie sw

opowie stwierdzeniem, e uzasadnienie, przeto równie wiedza, s zrelatywizo-wane do wiadectw, którymi dysponuje podmiot poznaj cy, nara aj c si tym samym na zarzut eksternalisty, e wiarygodno procesu poznawczego nie zale y tylko od tak poj tego uzasadnienia, lecz równie od otoczenia przyczynowego, w którym dokonuje si poznanie.

Dlaczego nie mieliby my zaakceptowa tej eksternalistycznej poprawki do warunku uzasadnienia? Zwró my uwag na analogi mi dzy spostrze eniem Goldmana, e wiarygodno procedur poznawczych jest współokre lona przez otoczenie oraz spostrze eniem Putnama, e ekstensja nazw gatunkowych jest współokre lona przez otoczenie, w którym s one u ywane (nasza ziemia v. ziemia bli niacza). Putnam wielokrotnie podkre lał, e nigdy nie chciał twierdzi , e otoczenie samo z siebie ustala ekstensje naszych słów. Podobnie, z przykładu Goldmana nie nale y wyci ga pochopnie wniosku, e wiedza (via wiarygodno ) jest po prostu kwesti „czysto” zewn trznej (cokolwiek to znaczy) relacji mi dzy przekonaniami S’a oraz ich przyczynami. Nie miejsce tu na uzasadnienie tej tezy, ale w moim przekonaniu redukcjonistyczno-eksternalistyczne uj cia przekonania, znaczenia i odniesienia zbankrutowały. Je li ta ocena jest słuszna, to eksternalista akceptuj cy pierwsze dwa warunki musi zgodzi si , e tym, co odró nia wiarygodne sprawozdanie ludzkie od wiarygodnej reakcji zwierz cia lub wiarygodnego „wskazania” termometru, jest fakt, e ludzie, w odró nieniu od zwierz t i instrumentów pomiarowych, rozumiej to, z czego zdaj spraw i uznaj to za prawd . To jeden powód, dla którego nie powiemy, e prawidłowo funkcjonuj cy termometr lub normalnie reaguj cy nietoperz posiadaj wiedz empiryczn (o temperaturze, o odległych przeszkodach). Dlatego sedno sporu dotyczy tego, jak (w jakich terminach) powinno si tłumaczy sam status wiedzy (uzasadnienia). Ludzie (zwykle pod odbyciu pewnego treningu) potrafi rozstrzyga wiele kwestii przez bezpo redni obserwacj : czy kto ma farbowane włosy, czy kto si do nas u miecha, czy ryba bierze, czy dane brzmienie to brzmienie gitary Fender Stratocaster, itd. Wła nie w przypadkach, gdy uznajemy za

(22)

uprawnione stwierdzenia, bez powoływania si na bardziej elementarne wiadectwa, pojawia si pokusa, by twierdzi , e wiedza jest po prostu kwesti mechanizmów przyczynowych, które wywołuj stosowne przekonania/ stwierdzenia. Oto kilka powodów, dla których propozycja ta okazuje si mniej kusz ca przy bli szym wejrzeniu.

(1) Reliabilista, który powiada, e wiedz jest przekonanie b d ce wytworem procesu, który zazwyczaj rodzi prawd , winien jest nam wyja nienie prawdy, gdy czyni j probierzem wiedzy. Je li teoria ta skrycie posiłkuje si metafizyczn ide korespondencji, to jest równie pusta, jak ta idea. Je li si ga po epistemiczne definicje prawdy, to jest niespójna (tylnymi drzwiami wprowadza poj cia internalistyczne). Mo na z pewno ci próbowa ł czy eksternalizm z dyskwotacyjnym uj ciem prawdy, ale jest to zabieg karkołomny. Rozwa my wyja nienia o formie: „Procedura, która wytwarza u S przekonanie, e p, jest wiarygodna pod warunkiem, e wła ciw przyczyn powstania u S tego przekonania jest prawdziwo p/fakt, e p”. Pró no szuka bardziej nie-eksternalistycznego rozumienia przyczynowo ci. Jedn z wielkich zalet podej cia Tarskiego jest to, e pozwala ono zdefiniowa prawd dla danego j zyka bez konieczno ci powoływania si na zdanio-podobne obiekty (fakty, stany rzeczy itp.). Poj cie faktu w tym uj ciu jest poj ciem semantycznym bardzo podobnym do poj cia prawdy (por. „Jest faktem, e pada nieg wtedy i tylko wtedy, gdy pada nieg”) i podobnie jak ono nie powinno pojawia si w charakterystyce warunków prawdziwo ci.

W dodatku (2) problematyczne jest w tym kontek cie samo poj cie wła ciwej przyczyny. W oderwaniu od wszelkiego kontekstu, pytanie, jaka jest wła ciwa przyczyna tego, e s dz , e jest trzecia popołudniu, nie ma jasnego sensu, gdy mo na równie dobrze odpowiedzie „Moja znajomo j zyka polskiego”, „Historia wszech wiata do tej pory”, „Pewne wystrzały neuronowe w moim mózgu”, „My l o sje cie” (w przykładzie z matk w istocie narzekałem, e wiadomo alibi nie jest wła ciw przyczyn przekonania matki o niewinno ci jej syna). Idea gotowych-przyczyn-w- wiecie to mocno przeterminowany produkt. Raz ju kontekst jest okre lony, z pewno ci mo na twierdzi , e np. fakt, i jest 3

(23)

popołudniu, jest oboj tny dla poło enia wskazówek zegara, który stan ł 10 lat temu. Je li jednak spogl dam na dobrze funkcjonuj cy zegar, to fakt, e jest teraz 3 popołudniu (a raczej cała chmara rzeczy, które składaj si na ten fakt), jedynie uczestniczy przyczynowo w procesie, który wytwarza moje przekonanie. Powoływanie si na wzgl dny dystans przyczynowy jest równie kłopotliwe, gdy albo za wiedz nale y uzna tylko prawdziwe przekonania o ich własnych przyczynach bezpo rednich (wybór, przypuszczam, zaw a si wtedy do przekona o własnych stanach mentalnych lub o stanach neurologicznych własnego mózgu), albo te trzeba jako poradzi sobie z przechodnio ci przyczynowo ci (rzecz jasna, nie odwołuj c si do kategorii internalnych). Je li pod wpływem pierwszego stadium migreny mam przeczucie, e niebawem poczuj ból głowy (jeszcze go nie czuj ), i pod wpływem tego przeczucia uznaj , e zaczyna mi si migrena, to posiadam prawdziwe przekonanie o tym, co stanowi przyczyn przeczucia i po rednio przekonania. Czy zatem posiadam wiedz , cho nie jestem bezpo rednio wiadomy tego, e zaczyna mi si migrena? Odpowied twierdz ca jest problematyczna, zwłaszcza e łatwo skonstruowa przykłady z bardziej „udziwnion ” przechodni przyczynowo ci , w których podobny wniosek jest całkiem nieintuicyjny. Problem polega na tym, e mógłbym wierzy , e zbli a si migrena na podstawie przeczucia, nawet gdyby miało ono inn przyczyn . Problem ten mo na usun za pomoc warunku kontr-faktycznego, który podał Nozick: S wie, e p je li (1) S posiada prawdziwe przekonanie, e p, (2) S nie wierzyłby, e p, gdyby p było fałszem21. Problem z t

definicj polega z kolei na tym, e dyskwalifikuje przypadki, które uchodz za paradygmatyczne przypadki wiedzy empirycznej. Korzystaj c ze znanego przykładu Dretskego, przypu my, e przygl dam si uwa nie zwierz ciu i stwierdzam, e jest to zebra, i jest to zebra. Mo na jednak wyobrazi sobie mo liwy wiat, w którym zwierz , któremu si przygl dam jest w istocie mułem upozorowanym bardzo zr cznie na zebr . Jako e w tym wiecie bł dnie bior muła za zebr , warunek (2) nie jest spełniony, i według Nozicka nie posiadam wiedzy w rzeczywistym wiecie. Warunek kontrfaktyczny, który domaga si

(24)

niezawodno ci wskro mo liwych wiatów, stanowi, by tak rzec, eksternalis-tyczny odpowiednik Kartezja skiej zasady, e wiedz jest tylko taki s d, w który nie mo na racjonalnie w tpi (p jest pewne wtw, gdy racje przemawiaj ce za p, wykluczaj wszelkie mo liwe w tpliwo ci co do prawdziwo ci p). Oba warunki s zbyt wygórowane.

W ko cu (3) nie wydaje si , by jakikolwiek przypadek wiedzy empirycznej dał si zadowalaj co scharakteryzowa bez pomocy normatywnych poj epistemicznych. Tym, co odró nia kompetentnego ludzkiego sprawozdawc od instrumentu pomiarowego lub mechanizmu fizjologicznego nie jest tylko to, e człowiek rozumie to, z czego zdaje spraw , jako mo liw prawd , lecz równie to, e kompetentny sprawozdawca potrafi oceni granic swojej kompetencji. Nie chc kwestionowa zało enia, e wiarygodno zwi zana z pewnymi raportami ma charakter nieinferencyjny. Chc zwróci uwag na to, e wiarygodno nie-inferencyjnych raportów jest, podobnie jak wszelki autorytet poznawczy, nadana społecznie. Wiarygodno b d autorytet pierwszej osoby polega na tym, e w pewnych okoliczno ciach (tzw. normalnych okoliczno ciach percepcyjnych) fakt, e S ma nieodpart skłonno by twierdzi lub s dzi , e p, stanowi o tym, e S wie, e p, niezale nie od tego, czy S jest w stanie poda jakiekolwiek uzasadnienie dla przekonania, e p. Oczywi cie, S nie wnosi o prawdziwo ci p ze swojej własnej sytuacji poznawczej, natomiast je li my uznajemy p za prawd tylko na podstawie tego, e S twierdzi, e p, to milcz co rozpoznajemy jego autorytet w danym kontek cie (nawet w przypadku tak „naturalnej” zdolno ci, jak stwierdzanie koloru, zaufanie, jakim darzymy typowego obserwatora, jest ograniczone do kontekstów, w których obiekt obserwacji znajduje si relatywnie blisko, jest odpowiednio o wietlony, itd.). Pytanie krytyczne dotyczy za tego, czy stosunek autorytetu, jaki posiada S, do normalnych okoliczno ci da si adekwatnie scharakteryzowa w czysto eksternalistycznych kategoriach (np. w terminach przyczynowo poj tej wiarygodno ci). Gdyby tak było, to mo na by zarzuci internalistyczny warunek „oceny granic własnej kompetencji” i twierdzi , e autorytet pierwszej osoby sprowadza si do jej statystycznej wiarygodno ci.

(25)

Jednak w praktyce zakres normalno ci wyznacza konsensus w kwestii, co si liczy jako normalna okoliczno , za praktycznym kryterium racjonalno ci i autorytetu jest umiej tno oceny, w jakich okoliczno ciach wycofa lub osłabi swoje roszczenie. Np. nie posiada autorytetu w kwestii kolorów ten, kto nie potrafi w stosownych okoliczno ciach zrezygnowa ze stwierdzenia „To jest karmazynowe” na rzecz słabszego stwierdzenia „To wydaje si karmazynowe”, daj c do zrozumienia, e jego skłonno do twierdzenia, e co jest karmazynowe nie stanowi dla nikogo wystarczaj cej racji dla twierdzenia, e to co jest karmazynowe. Innymi słowy, do istoty autorytetu, który obywa si bez racji, nale y zdolno rozpoznania, kiedy zawiesi go na rzecz autorytetu inferen-cyjnego (w rozwa anym przykładzie, osłabienie przez S swego nieinfereninferen-cyjnego roszczenia polega na tym, e S przedstawia własn skłonno do twierdzenia, e p, jako jedynie uprawdopodobniaj c wniosek, e p, a wi c jako przesłank o sile potwierdzenia, któr mog zniwelowa inne przesłanki). Uwa am wi c, e racj ma Sellars, gdy utrzymuje, e logicznym wzorcem wszelkiej wiedzy, w tym równie tzw. wiedzy bezpo redniej lub wiedzy instynktownej, pozostaje wiedza-przez-uzasadnienie, uwikłana w społeczne normy racjonalno ci. Przekonanie, e istnieje klasa przypadków, w których status wiedzy da si wytłumaczy bez odwoływania si do owych norm (Sellars nazywał je grami domagania si i podawania racji), jest bł dem.

Perspektywa załagodzenia wielkich sporów epistemologicznych?

Czy nie da si pogodzi roszcze internalistycznych i eksternalistycznych w obr bie jakiego społecznego uj cia wiedzy? Wydaje mi si , e jest to mo liwe, lecz zagadnienie to mog potraktowa tu jedynie bardzo szkicowo. Wiedza, w tym wiedza bezpo rednia, jest kwesti autorytetu, który jest nadawany społecznie. Quine, który jak wzorowy behawiorysta próbował definiowa zdania obserwacyjne w terminach wzgl dnego przyczynowego dystansu od bod ców, tzn. jako te zdania, których akceptacja jest najbardziej uwarunkowana przez bod ce, doszedł w ko cu do przekonania, e „zdaniem obserwacyjnym jest zdanie okazjonalne, które członkowie danej społeczno ci potrafi rozstrzygn zgodnie

(26)

przez bezpo redni obserwacj ”22. Nikt nie mo e mie wiedzy bezpo redniej o x

niezale nie od intersubiektywnej miary, któr przykłada wspólnota kulturowo-j zykowa, gdy nikt nie mo e mie autorytetu wiarygodnego sprawozdawcy z x kulturowo-je li nie spełnia tej miary. Dlatego wiedza nie jest w adnym przypadku ani na adnym poziomie analizy jedynie wytresowan reakcj na bodziec, aczkolwiek odpowiednie dyspozycje behawioralne zwi zane warunkowo z odpowiednimi bod cami stanowi nieusuwalny warunek wiedzy. Ze społecznego uj cia wiedzy nie wynika, e wiedzy nie mo e mie pojedynczy człowiek. Twierdzi jednak, e pojedynczy członkowie wspólnoty posiadaj autorytet pierwszoosobowy w pewnych kwestiach ze wzgl du na konsensualne, uznaniowe kryteria wspólnoty to jedno, a twierdzi , e wiedza (lub pewnej rodzaje wiedzy) daj si adekwatnie wyja ni wył cznie w terminach punktu widzenia pierwszej osoby, przy pomini ciu wspólnoty i autorytetu, który ona przyznaje, to co całkiem innego. Dla mnie nie ulega w tpliwo ci, e to drugie roszczenie jest tylko nieuprawnion ekstrapolacj z pierwszego. Nie ma wiedzy bez autorytetu, za autorytet pierwszej osoby zale y od tego, co uogólniona druga osoba – a wi c wspólnota jako cało albo jej typowy przedstawiciel – uznaje za wiarygodne tudzie kompetentne roszczenie/sprawozdanie. Nie miejsce tu na rozwijanie tej koncepcji, ale wydaje mi si , e pozwala ona odda sprawiedliwo zarówno „zewn trznym” jak i „wewn trznym” warunkom wiedzy, bez konieczno ci absolutyzowania którego-kolwiek z nich. Powodem niech ci do takiego spojrzenia na wiedz jest gł boko zakorzeniony w tradycji PUP indywidualistyczny przes d, wci ywe (je li nie dominuj ce) prze wiadczenie, e wiedza jest istotowo osi gni ciem lub stanem samotnego podmiotu, stosownie osadzonego w wiecie, tudzie wyposa onego w stosowne władze.

Podobnie rozs dzi nale y inny spór charakterystyczny dla współczesnej epistemologii, mianowicie, spór mi dzy fundamentalistami i koherentystami. Co do koherentyzmu, jest jasne, e (1) z mo liwo ci wielu spójnych i nie-kompatybilnych systemów zdaniowych wynika, e wiedza nie mo e by jedynie kwesti spójnego zbioru zda , oraz e (2) aby unikn sytuacji wzajemnego

(27)

potwierdzania si zda nale y wprowadzi jak hierarchi epistemiczn , jaki podział na s dy mniej i bardziej kontrowersyjne, mniej i bardziej bazowe. Innymi słowy, z punktu widzenia koherentysty wiedz nie mo e by co , co nie jest spójne z pewnym ciałem s dów, ani co , co nie da si racjonalnie uzasadni w oparciu o pewien zasób s dów bazowych. Wydaje si wi c, e jaka strategia fundherentystyczna (by u y okre lenia Susan Haack) jest dla uzasadnienia nieodzowna. Jednak e ju Peirce – ojciec fallibilizmu – utrzymywał, e ka dy wiarygodny proces badawczy anga uje pewien zasób s dów, których nikt nie chce rusza (a tak e takich, które z uwagi na nieostro swojego znaczenia nie poddaj si na danym etapie rozwoju bada jednoznacznej weryfikacji), lecz konsekwentnie bronił pogl du, e aden z tych s dów nie jest niewywrotny we wszystkich kontekstach badawczych i na zawsze. Mo emy, dla wygody, wci mówi o „empirycznej strukturze wiedzy” oraz o „bazowej relacji uzasadnienia” oraz o „podstawach wiedzy”. Je li jednak we miemy poprawk na krytyk redukcjonizmu i formalizmu (neopragmaty ci), krytyk mitu danych pierwotnych (Sellars), krytyk dualizmu schematu poj ciowego i tre ci empirycznej (Davidson), krytyk (Moore’owskiego) fundamentalizmu zdroworozs dkowego (Wittgenstein), czy wreszcie zarzuty Kuhna i Feyerabenda wymierzone w uniwersalistyczne zało enia o wieceniowej (tudzie pozytywistycznej) idei post pu naukowego – to nie sposób nie przyzna , e nie istnieje adne operacyjne kryterium samooczywisto ci albo samouprawnienia, i nie istnieje adna ogólna struktura uzasadnienia, a w szczególno ci adna fundamentalna relacja potwierdzania, adne uniwersalne kryterium demarkacji wiadectw i teorii, adna uniwersalna definicja relacji mi dzy twierdzeniami teoretycznymi i zdaniami obserwacyjnymi. Jednak e, w trakcie obalania fundamentalistycznych mitów przekonali my si (albo niektórzy z nas), e nie potrzebujemy ich eby wyja ni , jak mo liwe jest uzasadnienie bardziej kontrowersyjnych s dów przez odwołanie si do mniej kontrowersyjnych, ani te tego, w jaki sposób dochodzimy do normatywnie wi cego konsensu w kwestii, które s dy s relatywnie najmniej kontrowersyjne. Gdy ju nauczyli my si rozumie nauk (w której wci upatrujemy wzorzec wiedzy) bardziej jako Neurathowski okr t, ni jako gmach o

(28)

utopijnie niezachwianych fundamentach, przekonali my si , e fundamentalizm epistemologiczny był opacznym wyja nieniem tego, jak dokonuje si uprawo-mocnienie bada i ich wyników.

Podsumowuj c omówienie warunku uzasadnienia: zawiera on, podobnie jak pierwsze dwa warunki, przysłowiowe ziarno prawdy. Trudno jednak z tego ziarnka wyłuska jak substancjaln tez epistemologiczn . Za paradygmatyczny przypadek wiedzy wi kszo z nas uzna przypadki roszcze , które wymagaj uzasadnienia. Jest tak dlatego, e wiedza jest zasadniczo czym , do czego zgłasza si pretensje lub czym , co przypisuje si innym. W pierwszym przypadku zgłasza si pewne roszczenie i podejmuje pewne zobowi zanie, w drugim przyznaje si pewne uprawnienie. Oto, czym jest wiedza w praktyce. Nie sposób wyja ni stosownych statusów normatywnych (stosownych roszcze , zobowi za , uprawnie ) nie odwołuj c si do gier dania i podawania racji. Dlatego agresywny naturalizm, który pragnie wyeliminowa lub zredukowa „czynnik normatywny”, po prostu gubi problem, zmienia temat (zupełnie tak, jak skrajny naturalizm w semantyce nie wyja nia odniesienia i równoznaczno ci, lecz usuwa je z opisu j zyka). Jednak e równie opaczny wydaje si obecnie pogl d, e uzasadnienie musi w cało ci mie ci si „w zakresie naszego własnego do wiad-czenia”, je li ma to oznacza , e do wiadczenie musi by dost pne „z punktu widzenia pierwszej osoby”. Uzasadnianie bez wiarygodno ci (a wi c czego , co zasadniczo jest dost pne z punktu widzenia trzeciej osoby), miałoby tyle wspólnego z wiedz , co „portret” Churchilla wydreptany na piasku przez mrówk z przedstawieniem Churchilla. Warunek uzasadnienia wymaga społeczno-eksternalistycznej reinterpretacji, podobnie jak warunek przekonania (czy te tre ci zdaniowej)23. Z punktu widzenia społecznego uj cia wiedzy, próby

ugruntowania poznania w pierwszoosobowych roszczeniach do naturalno ci, oczywisto ci, intuicyjno ci pewnych przedstawie b d s dów s jedynie reliktem nominalizmu (w jego epistemologicznej wersji) i kartezja skiego subiektywizmu.

23 Dobrym przykładem analizy poznania, która ł czy normatywn teori racjonalno ci zdaniowej z

eksternalistyczno-społecznym uj ciem poznania, jest post-Sellarsowski pragmatyzm Brandoma (Brandom [1994]).

(29)

Z tego samego punktu widzenia, równie problematyczne wydaje si prze wiad-czenie, e znane praktyki poznawcze musz – o ile filozofia ma przyzna im licencj na wiedz – poddawa si apriorycznym ustaleniom dotycz cym podstaw i granic wiedzy, kryteriów racjonalno ci racji oraz ogólnej struktury wiedzy empirycznej.

Bibliografia

Alston [1991] – W. P. Alston, Perceiving God. The Epistemology of Religious Experience, Cornell University Press, Ithaca NY 1991.

Arystoteles [1990] – Arystoteles, Analityki wtóre. Ksi ga I, tłum. K. Le niak, w: Dzieła

wszystkie, t. 1, PWN, Warszawa 1990.

Ayer [1956] – A. J. Ayer, The Problem of Knowledge, Macmillan, London 1956.

Brandom [1994] – R. Brandom, Making It Explicit, Harvard University Press, Cambridge MA 1994.

Chisholm [1957] – R. M. Chisholm, Perceiving: A Philosophical Study, Cornell University Press, Ithaca NY 1957.

Chisholm [1985] – R. M. Chisholm, The Structure of Empirical Knowledge, Harvard University Press, Cambridge MA 1985.

Chisholm [1994] – R. M. Chisholm, Teoria poznania, tłum. R. Ziemi ska, Daimonion, Lublin 1994.

Davidson [1984] – D. Davidson, The Method of Truth in Metaphysics, w: Inquiries into Truth

and Interpretation, Oxford University Press 1984. [Metafizyka w filozofii analitycznej,

red. T. Szubka, TN KUL, Lublin 1995.]

Gettier [1963] – E. Gettier, Is Justified True Belief Knowledge?, „Analysis” (23) 1963.

Goldman [1967] – A. Goldman, A Causal Theory of Knowing, „The Journal of Philosophy” (64) 1967, s. 335-372.

Goldman [1976] – A. Goldman, Discrimination and Perceptual Knowledge, „The Journal of Philosophy” (73) 1976, s. 771-791.

Lehrer & Paxson [1969] – K. Lehrer & T. Paxson, Knowledge: Undefeated Justified True Belief, „The Journal of Philosophy” (66) 1969, s. 1-22.

Lewis [1946] – C. I. Lewis, An Analysis of Knowledge and Valuation, The Open Court Publishing Company, La Salle 1946.

Nozick [1981] – R. Nozick, Philosophical Explanations, Harvard University Press, Cambridge MA 1981.

Oleksy [2006] – M. Oleksy, Sceptycyzm globalny a komunikacja. Czy Davidsonowski argument

antysceptyczny jest zadowalaj cy?, w druku, „Principia”, Kraków luty 2006.

(30)

Pollock [1986] – J. L. Pollock, Contemporary Theories of Knowledge, Rowman & Littlefield, Totowa 1986.

Quine [1993] – W. V. O. Quine, Trzy niezdeterminowania, tłum. B. Stanosz, w: Filozofia

j zyka, Aletheia, Warszawa 1993.

Rorty [1998] – R. Rorty, Is Truth a Goal of Inquiry?, w: Truth and Progress. Philosophical

Papers, vol. III, Cambridge University Press 1998.

Sosa [1994] – E. Sosa, Knowledge and Justification, t. 1-2, Dartmouth Publishing Company, Aldershot 1994.

Spinoza [1991] – B. Spinoza, Etyka, cz. II, tłum. I. My licki, Akme, Warszawa 1991. Taylor [2001] – Ch. Taylor, ródła podmiotowo ci, PWN, Warszawa 2001.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Poka», »e ka»dy n-wierzchoªkowy graf planarny o minimalnym stopniu wierzchoªka 3 zawiera skojarzenie o mocy co najmniej n/3.. Poka», »e staªa 3 w mianowniku

[r]

Je±li pewna pochodna funkcji zeruje si¦ na pewnym przedziale, to wszystkie jej pochodne wy»szych rz¦dów równie» s¡ stale równe zero na tym przedziale... St¡d wynika, »e R

Uzasadnij, »e je±li dwa zbiory sko«czone maj¡ tyle samo elementów, to s¡

[r]

[r]

gólnie przyjaciele narzeczonego byli wolni od postu i innych ćwiczeń religijnych. Do tych wszystkich zasadniczych motywów postu dopiero na samym końcu należy dołączyć

Funkcje, jakie spełnia animacja, przedstawia się zwykle jako modyfikacje podziału, dokonanego przez Besnarda, wskazując – zasadniczo – na funkcje społeczne i