NOWA D RUKARNIA JAGIELLOŃSKA W KRAKOWIE PO D ZARZĄDEM L. K. G Ó RS K IEG O .
LU CYAN R Y D E L
ZACZAROWANE
K O ŁO
BAŚŃ D RA M A TY C ZN A W 5 A K TA C H .
Z P O R T R E T E M A UTORA RYSUNKU STANISŁAWA W YSPIAŃSKIEGO
I 12 ILLUSTRACYAM I.
K RA K Ó W
N A K ŁA D EM K SIĘGARNI D. E. FR IED LEIN A W ARSZA W A - E. W EN D E I Ska
MATCE Z CZCIĄ I MIŁOŚCIĄ
SKŁADA A U T O R
OSOBY:
W O JE W O D A . B A S IA W O JE W O D Z IA N K A . M A R C IN B R Z E C H W A , M iecznik. K A S Z T E L A N . C H O JN A C K I, K lucznik Wojewodziński. S T A R S Z Y D W O R Z A N IN K asztelański. O R G A N IS T A . M Ł Y N A R Z . M A R Y N A M Ł Y N A R K A . J A S IE K M Ł Y N A R C Z Y K .G Ł U P I M A C IU Ś , pastach w służbie u M łyn a rza . D R W A L .
K A T z dw om a pachołkam i. L E Ś N Y D Z IA D E K . D Y A B E Ł B O R U T A . D Y A B E Ł K U S Y .
Topielcy i Topielice. Szlachta. H ajducy. C hłopi i Chłopki.
W puszczy, przed norą Leśnego D ziadka. W głębi jezio ro, skąd dochodzą dźwięki zatopionych dzw onów ; przez drzewa prześwieca czerwona łuna zachodu, od niej odci nają się czarno pnie i gałęzie. M rok zapada. G łu p i M a ciuś, kilkonastoletni wyrostek, w potarganej płótniance i słom ianym , obdartym kapeluszu na lnianej czuprynie, boso, z kobiałką w ręku i flaszką za pazuchą — dobija się do drzwi Leśnego D ziadka.
G łupi Maciuś.
D ziadku Leśny!... H e!... Słysyta! Śpi? Cyli pom ar w tej jam ie? A ino! Pom arby stary! Jego się słabość nie chyta, To i śm ierć zęby połam ie, N im go zgryzie. — W idno musi Łazić po boru...
(Rozgląda się dokoła, potem zaziera przez szparę).
Bez śpary Bije światłość od łucywa, Jest w jamie... — A cyście głusi,
12 I,U C Y A N R Y D E R
L eśny D ziadek (wewnątrz).
Kto się tam dobyw a? A niech zaraza wydusi
Przeklęte ludzkie nasienie!
G łu p i M aciuś (czeka, a potem dobija się).
O tw ó rz ta !
Leśny D ziadek (wewnątrz).
A kogóż niesie C zart na moje utrapienie?! Spokojności nawet w lesie Niem asz przed oną hołotą!
G łupi Maciuś.
(po chwili, dobijając się coraz mocniej).
D ziadku Leśny — puśćcie! L eśny D ziadek (wewnątrz).
Kto to?! G łupi Maciuś.
ja .
Leśny D ziadek. Co za »ja«?!
Z A C Z A R O W A N Ą K O Ł O
G łupi Maciuś. N o ja, G łupi Maciuś!
Leśny D ziadek (otwiera drew niane okienko we drzwiach i wystawia głowę).
C hłopak utrapiony! Miasto krzyknąć imię swoje, D obija mi się do brony, Mało, że drzwi nie rozłupi...
(Uchyla drzwi i staje w progu. O grom ny, zgrzybiały sta rzec, odziany zgrzebnem płótnem , zielonym i i pożółkłym i liśćmi, traw am i i mchami — długie, siwe włosy i biała broda, spadająca do pasa, na nogach łapcie z łyka, w ręku sękaty kostur. Stoi w progu zgarbiony, poza nim widać w głębi ciemne wnętrze jamy, oświetlone czerwono łuczywem).
Leśny D ziadek. I przecz takie niepokoje Czynisz mi po całym borze? W ylękną się leśne łanie I nie przyjdą pić w jeziorze, Już ich dzisiaj nie w ydoję — Ani mi się nie dostanie Czynsz wieczorny od wiewiórek, Co mi przynoszą orzechy... Spojźryjno, jak mi jaskółki Spłoszyłeś! D okoła strzechy Krążą lotem czarnych piórek...
14 I.U C Y A N R Y D Ę I ,
G łupi Maciuś. O dpuście mi, Leśny D ziadu! A dyć sera dwie gom ółki Przynoszę wam i ze sadu K obiałkę słodkich cereśni, I z psennej mąki dwie bułki.
Leśny D ziadek (niechętnie).
O d M aryny młynarzow ej? G łupi Maciuś. A ino. N ie mogłem wceśniej, Bo wprzódziej musiałem krowy G nać na ocłwiecerz do młyna. Przygnałem , a tu M aryna D aje mi to i pow iada: — „Naści kobiałkę cereśni, Naści sera dwie gom ółki I z psennej mąki dwie bułki. Idź z tern do Leśnego D ziada, Ino nie zezrej po drodze. N ie bois się?" — „A nie boję, Co-bym się bał?" — W ięc pow iada: — „Boś głupi..."
Leśny D ziadek.
Każdy ma swoje G łupstw o...
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O
15
G łupi Maciuś. Ej, zeby ona to W iedziała, ze ja tu chodzę D o was, bez to całe lato...
(Śmieje się głupio).
L eśny D ziadek. Czegóż twoja gospodyni Chce odem nie za podarki?
G łupi Maciuś. Bo ja w iem? Ja się młynarki Boję pytać nadarem nie. Zła jest i kij zawdy przy niej...
L eśny D ziadek. Jużeić pew nie chce odem nie, Żebym której ze sąsiadek Zaszkodził jaką chorobą... O d czegóż jest Leśny D ziadek? Niech zamówi, niech zaczy n i! Albo, że się jej z chudobą I z gospodarstw em nie darzy: Krowy dają mleko krwawe, G adzina czegosi pada, W sadzie wysychają drzewka... G dy żaden z waszych owczarzy
,l(i P U C Y A Y R Y D E T
Nie poradził na tę sprawę, N uże do Leśnego Dziada! Przyjdzie tu czasem i dziewka, O d wielkiego strachu blada, K olana pod nią dygocą, A przez paprocie się skrada.
Przyszłaś?! wiem ja dobrze — po co! Nie pom ogło lubczyk-ziele?
N ie pom ogła macierzanka, Suszona przez trzy niedziele? Chcesz, abym zaklętą mocą Przyw abił tobie kochanka! Dziwne to stwory ci ludzie, I głupie! — Ja do nich z lasu N ie wyłażę i z tej nory,
Lecz ich znam... Siedzę w tej budzie Tyle czasu — tyle czasu!
Idą ranki i wieczory, Idą w iosny i jesienie, Idą lata za latami, Idą czasy i przechodzą, A oni wciąż tacy sami, Z pokolenia w pokolenie: Jak się lęgli takich płodzą!
O dm ienia się przyodziewa, Jak rosochy u jeleni,
Z A C Z A R O W A N I? K O Ł O 17
Jak listeczki te, co z drzewa O padają na jesieni,
A dołem zawżdy pień stary, I gałęzie i konary,
I rdzeń stary — do korzeni! ...Podłe, zatracone plemię, Ród omierzły, a łakomy, Zagarnęli całą ziemię Pod te role, pod te domy... Uwija się to, a krząta, I rozpycha się i żre się, Włazi do każdego kąta, Spokoju nie masz i w lesie: Łowy, trąby, huki, psiarnie, N ie przepuszczą lichej sarnie, Ni w łozach małej ptaszynie, Ni rybie w jasnej głębinie! Szum ną puszczę m oją drwale W yrębują mi zuchwale, Krzywe kosy, zgrzytające, Sieką m oje m łode zioła N a polanie i na łące... Ściskają m nie dookoła! Co jeno żyje na ziemi, Zabić, zgrabić, złapać, złupić, Przedać za grosz, za grosz kupić; Aż się czasem słońcu dziwię,
18 I/U C Y A N R Y D E R
Że nad głow am i ludzkiemi Świecić chce jeszcze na niebie...
— Maciuś, pow iedz-no prawdziwie, Rozumiesz ty, co do ciebie G adam ?...
G łupi Maciuś.
usiadłszy na ziemi, oplótł kolana rękom a i słuchał z za d artą głową i otwartemi ustam i).
Kajbym ta rozum iał!? L eśny D ziadek. A słuchałeś?...
G łupi Maciuś. No, słuchałem, Boście gadali, gadali,
A bó r sum iał, sum iał, sumiał... A ono dzisiaj tak wali, O krutnie wali w te zwony W owem zaklętem jeziorze...
Tom słuchał... — No, mówcie dalej, Dziadku Leśny!..
L eśny D ziadek (urażony).
G ęby szkoda!
(M ilczenie. — Dzwony odzywają się głośniej. Maciuś w słuchuje się).
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O
G łupi Maciuś.
D ziadku?! W tej wsi zatopionej To tak codzień o wiecorze Zwonam i kolebie woda, Jak dziś?...
L eśny D ziadek. To nie w oda dzwoni, Jeno dzw onią topielice,
D zwonią potępieńce oni, Bo dziś u nich wielkie święto! Miesiączek dziś w pełni staje, To jeden z nich na dzw onnicę W łazi — i tę wieś zaklętą, I wszystkie podw odne kraje Zwołuje... i radzi wielce, Dźwigają się na dzw onienie Topielice i topielce
Z dna samego, z m ułu, z piasku, I one mleczne prom ienie Będą pić i w białym blasku Śpiewać...
G łupi Maciuś. Bez to w zwony biją
20 L U C Y A N R Y D K L
Leśni/ D ziadek.
Niech stanie miesiąc na w schodzie I po wodach światłem strzeli, W ychylają sine lica...
G łupi Maciuś. I z miesiąca mleko piją?..,
Leśny D ziadek. A piją! G łupi Maciuś. To je na w odzie W idno? L eśny D ziadek. Aż się od nich bieli! Jeszcze taka topielica To się i w odną lelią U m ai — a na topieli Roztoczy srebrzyste włosy. A długie!...
G łupi Maciuś.
(zdumiony, przykłada dłonie do policzków).
Z A C Z A R O W A N K K O Ł O 21
Leśny D ziadek. I cm otka I ssie, aże ją nasyci M iesiącowa jasność słodka, A potem -ci w niebogłosy Śpiewa, póki miesiąc świeci.
G łupi Maciuś. O laboga! Dziwy, dziwy! U nas tam po wsi gadali, Ze to słychać bywa nocą G łos tych zw onów załośliwy, Jaz za rzeką, ho — i dalej !
Ino co ludzie nić m ogą N ijak dorozum ieć, o co To zwonienie... To ci wali O krutnie!
Leśny D ziadek. Tak mi się srogo Te zatraceńce łom ocą! Zaczyniałem ja dokoła To jezioro m oją mocą, Ale m oja moc nie zdoła, By ucichły w odne dzwony...
22 I/UCYAN KYDET,
G łupi Maciuś. D ziadku Leśny! chcielibyście, D ałbym wam wody święconej,. Nalazłem jak organiście W ypadła fiaska z kieseni:
Śliśrny bez las — wiecie, D ziadu? Spił się kajsi na odpuście, Potyka się u korzeni,
A do m nie wciąż gadu, gadu... Jaz tam u ostajniej drogi Jak naraz nie rym nie w chruście!
A no — stawiam go na nogi, Posed — poźrałem nieskoro: Fiaska... — Kiebyście ją wzieni A poświęcili jezioro!?
(podaje flaszkę).
Leśny D ziadek (niechętnie).
Święcona!? — niech obaczę; Może zcichną zatraceni. Jak zcichną, to nie na długo,
Przeklęte one dzwoniacze, Bo tam w oda leśną strugą Odświeża się i odpływa... Ano chodź!...
(Stają na wyniosłym brzegu - w głębi sceny. Jezioro dzwoni ogłuszająco. Leśny Dziadek p.oświęca je ; głos
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O
Głupi Maciuś (przerażony)
O rany! rany! Leśny D ziadek. Jaka to złość przeraźliwa, Jakie ryki, jakie wycie!
G łupi Maciuś. Dziadu, D ziadu... a te piany, A te wiry! - O, w idzicie!?
Leśny D ziadek. Dojechało im do żywa.
G łupi Maciuś. Cosi w onej opętanej W odzie po psiem u skowyta, Cosi skomli, cosi piska!
Leśny D ziadek. Niech tam !
G łupi Maciuś. W y się nie boita, D ziadku Leśny?
Leśny D ziadek. Bać? a o co?! W idzisz? ucichły dzwoniska!
21 U U C Y A N R Y D E U
G łupi Maciuś. Ino się wody chlupocą W ciemku...
L eśny D ziadek.
Jeno, że ten potępiony Staw, jest jak pęknięta m iska: Święcona w oda odpłynie I znowu te wściekłe dzwony Zaczną hałasie w głębinie...
(W róciwszy, przed n o rą siadają — milczenie)
G łupi Maciuś (po chwili).
D ziadu! tak w tym born cicho... Tak cicluisieńko !...
Leśny D ziadek. A jużci, O dkąd w tym przeklętym stawie N ie tłucze się ono icho Dzwonam i...
G łupi Maciuś.
Ino zasuści W iater po łozach, po trawie I liściem na drzewach rusy..., Strzepną się ta kajsi ptaki, I tyła!...
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O
L eśny D ziadek (po chwili)
W tej leśnej głuszy Jest-ci takie ciche granie, Jakoby muzyki jakiej...
Głupi Maciuś. O no się tak wsędy głosi Po świecie i na polanie Kędy bez dzień pasę krowy, I kiej na połednie gonię, To i w polach kajsi cosi G ra i gra... Ten gaj wierzbowy Podle m łyna i te błonie. W syćko ma głos — a po rosie W iatrem się to nosi... nosi...
(Po chwili — zwolna).
Wiecie wy, kiedy najwięcej? Kiej za Jaśka pasę konie, A tu wkoło nocka carna: To ja se legnę pasęcy N a serokim, na wygonie, A tp gwiazdy jak te ziarna Złote, ozsiane po roli... I nic — ino pies zasceka, I cicho — a tu powoli W oła m nie cosi zdaleka, I załośliwość mnie chyta
2G L U C Y A N R Y D E L
O krutna i takie sm utki, Ze nie wiem... Bo i ktoby-ta M ógł wiedzieć, co na cłowieka Przychodzi. A ja sam intki Jak palie w tę nockę ciemną,
Ino się słowik nadem ną Urzewnia, i tak mi gada: - „ B ie d n y ś — biednyś! Boli — boli — boli!... Oj, tak — tak!
Żal mi cię, żal, żal, żal! M a-ciuś-ciuś-ciuś-ciuś-ciuś! B iednyś! - Oj tak!
Cierp, cierp, cierp, cierp, cierp!" Leśny D ziadek. To słowik do ciebie gada I pow tarza twoje im ię? A inszą mowę ptaszęcą Znasz-li ?
G łupi Maciuś (z m iną znawcy).
A znam ta co nieco. Leśny Dziadek. A w róble?
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 27
G łupi Maciuś.
W róblego stada Śmiech posłuchać, jak to w zimie Kole stodoły się kręcą:
Spatrzeć chcą. Jaz za topolą W syściuśkie chm arą się zlecą 1 tak ta sobie św iergolą: — „Wies gdzie psenica?
W iem — wiem! — W ies?
— W ie m ! — W ies? — W ie m !
Lećmy, lećmy! Mnie ćwierć, tobie ćwierć — Mnie ćwierć, tobie ćwierć!
- Ćwierć! ćwierć! ćwierć! ćwierć"
(Śm ieją się obaj — milczenie).
L eśny D ziadek. Któż cię tej mowy ptaszęcej Uczył?
Głupi Maciuś. A kto-by? Dyć przecie Sam słysę, bydło pasęcy!
Leśny D ziadek. A każdy cię głupim zowie?...
L U C Y A N R Y D E L
G łupi Maciuś. O no tak w idno być musi, Zem głupi... Boże na świecie! N ić mam tego zmysłu w głowie, Co trza! — Jesce u matusi To tam dobrze było wprzódzićj Pókim miał m atusię swoją, Ale na służbie u ludzi!
Mocno trzymam — m ów ią: „Zdusi!" Słabo trzym am m ów ią: „Puści!" Ino śmiechy ze m nie stroją... Ano!... (Macha ręką). Leśny D ziadek. I biją? G łupi Maciuś. A juźci! N ie bili-by? M łynarz stary I Jasiek tez i Maryna... O ni wsyscy mają ręce... Co mi ta?! Jâ se fujary N a pociechę z wierzby kręcę, To ta cłowiek zapom ina
I o biciu i o głodzie. Kiedy fujarę u dłubię } gram onem u lasowi,
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 20
I gwiazdom gram i tćj wodzie, I gram wselkiemu ptakowi. W iecie? ja grać straśnie lubię!
(D ługie milczenie).
D ziadu? Praw da? Kwiat paproci, Co na święty Jan ozkwita, I tak się pali a złoci, Kieby gw iazda rodow ita Z nieba jasnego... dopraw dy? Cy jest moc taka w tym kwiecie, Ze kto go najdzie, to zawdy Ma, co ino chce, na świecie?
L eśny D ziadek. A czemuż ty pytasz o to?
Chciał-byś skarbów mieć bez m iary? Chciał-byś mieć koronę złotą? Królem chcesz być?
G łupi Maciuś (z pogardą).
N ie! Na flecie Chciałbym grać... Oj, miałem-ci ja Flet, a taki flet, co cudo!
i połam ał mi go stary Młynarz — połam ał bestya! Kazali mi krowę chudą Pogonić na jarm ak w mieście.
L U C Y A N R Y D E L
W zionem ci ją na postronek, Idę, idę — jaz nareście Słysę cudności m uzyka: Coś tak ciurka, jak skowronek! A to ino nade drogą
M uzykant jeden w ygrywa: D m ucha, palcami przem yka Po takich łapkach z mosiędzy, A to m u śpiewa i śpiewa! Pytam go się, cy to drogo Ta fujarka przem ykana?
— „Trza — mówi — tyła pieniędzy, Jak za dobrego barana".
...Idę, a rozwazAm sobie, Ze co baran, to nie krowia, I trapię się, jak ja zrobię, Co-bym dostał tę fujarę? Trza barana — ani słowa!... Jaz jak raz, parobek zenie Ku miastu baranów parę. To ci d obre w ydarzenie! I rzeknę m u: — „Mieniajwa się, Mnie baran, a tobie krowa..." W róciłem się wnetki za się Po ten flecik przemykany... Oj, miałem ci ja we młynie! Ani cłowiek nie wypowie,
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O
Jakie bicie, jakie w rzaski! Jaz strach spom nieć! Rany, rany!
A m łynarz mi w d robne trzaski Potłukł ten flecik na głowie...
(Po chwili z westchnieniem).
Oj! przez onego flecika W ciąż cosi sum uje we m nie: Zewsąd idzie ta muzyka, To granie... a tu darem nie Cłowiek se fujary struga. Kręcę z w ierzbowego łyka, I dłubię w brzozowej korze, A myślę: nie ta, to druga, W ygra wsyćko, jak się patrzy, W ygra niebo, w ygra zorze, 1 ten miesiącek, co bladsy Śrybła, i słonko, jak wstaje, I nad rzeką te opary, I wygra wsyćko, co kwitnie, I te pola, i te gaje.
Bogać-ta! Takiej fujary, Jak trza, nijak cłek nie w ytnie!
(W staje i zabiera się w drogę).
Leśny D ziadek. Maćku, mam ja na to radę, Jeno uważ każde słowo:
L U C Y A N R Y D K L
W róć tu, kiedy czoło biade W schodzący miesiąc ukaże. Przyniesiesz fujarę nową, A wyciętą z takiej brzozy, Co nie słyszała koguta, Ni wód szum u. N a wiszarze Siadłszy, utaisz się w łozy, A mgła, nad w odą rozsnuta, Topielicom cię zasłoni. A gdy miesiąc je nasyci I zaśpiewają na toni, D m uchaj na fujarze sw o jej: O na głos ten w siebie chwyci, Aże się nawskroś jej drew no Zaklętym śpiewem przepoi. O, już ona ci wydzwoni, Co zechcesz, nawet i rzewną W ypłacze tobie tęsknicę, Jeno patrz, by cię do wody N ie wciągnęły topielice. Maćku, a nie dbaj nic na to, G dyby ci złe zaszło drogę D o jeziora i przeszkody Chciało czynić, lub zatratą G roziło; wszelaką trw ogę O drzuć — to pokusy zginą. W szystkoś zmiarkow ał?
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 33
G łupi Maciuś. A ino!
(Chce go ująć za kolana).
Leśny D ziadek. N ie dziękuj — ruszaj do dom u, A przed północną godziną W róć!
G łupi Maciuś.
Moiście wy — nie chybię. Leśny D ziadek (woła za nim).
A nie gadaj tam nikom u, Co wiesz!...
(Z nad jeziora, w skokach i podrygach, biegnie Kusy. N i ziutki, na cienkich nóżkach, z grubym brzuchem i dużym łbem p u d ro w an y m ; tw arz bez zarostu, nos krogulczy. U brany w czerwony fraczek, obcisły i krótki, czarne spo denki do kolan, białe pończochy i trzewiki z klamerkami ; na głowie trójkątny kapelusik, w ręce mosiężna laseczka
z gałką).
K u sy (przydreptując i kręcąc się jak w iatr koło Leśnego Dziadka).
H u p ! hup! gic! gic! W itaj! witaj, stary grzybie!
L eśny D ziadek (ostro).
Czego tu chcesz?
34 L U C Y A N R Y D E L
KlOSI).
Nic, N ic! Ale tu głupi pastuch był. Czego chciał? Czego chciał? Chy, chy! W iem , wszystko wiem! Bodaj zdechł, bodaj zgnił, N im fujarę będzie miał, Zrobię ja się czarnym psem,
D rogę m u zalecę, Będę szczekał, będę wył: H up, hup! A z fujary nic! I zapalę błędną świecę, D rogę m u zastąpię, Pow iodę go na m oczary: C hlup, C hlup! Gic! G ic! W błocie go wykąpię, A z fujary nic!
N ic nie będzie z tej fujary, Ty spróchniałku, włóczylasie, Borołazie stary!
L eśny D ziadek. Przepadnij zasię, a zasię! K u sy (podrygując).
N ocka czarna, nocka głucha, Pójdę, gdzie wiatry pow ioną,
Z A C Z A R O W A N E K O R O 35
Jedną stroną, d rugą stroną... Pójdę nocką, pójdę ciemną, D opadnę twego pastucha. '
L eśny D ziadek. W idzisz tu w odę święconą? N ie zadzieraj dyable ze mną, I w spokoju puść to chłopię!
K usy. A cóż to? N a stare lata
Z ludźm i trzymasz -- leśny czopie? Leśny D ziadek.
Kiedyż? — od początku świata W y piekielni, wy nieczyści — Kiedyż ja z wami trzym ałem ?! Nasialiście nienawiści,
Nasialiście w ludziach pychy, Latajcie po całym świecie, Zbierajcie wszystko, co wasze, Ale od tego, co moje,
W ara w am ! — Ten pastuch lichy Jest mój, przeto za nim stoję! Mój, jak wszelkie leśne ptaszę, Co rosę pije, a śpiewa: Mój, jak tych kwiatów kielichy,
36 L U C Y A N R Y D E L
Co nawet nie wiedzą o tem, Że się z nich zapach wylewa; Mój, bo serce ma i oczy Jasne, jak te gw iazdy w górze,
Patrzące spojrzeniem złotem : Ż adna ich żądza nie mroczy I stoją ciche w lazurze!...
Kusy.
Czysty śm iech! Leśny Dziad Rozmiłował się w mazurze,
W tym głuptasie, w tym pastuchu: Maciuś gwiazda, M aciuś kwiat. Maciuś fiu! fiu!... Ty staruchu, Daruj-że m u cały świat, A majątek na początek, Skoro kochasz go tak czule, Niechaj sobie włości kupi, Niech intraty ma w szkatule, A nikt nie pow ie — że... głupi!
L eśny D ziadek. D arowałem ja m u więcej, Niźli wszystkie skarby św iata: Darowałem jem u Pieśń!
Pójdzie za nim rzewna, śpiewna, I tęczowa i skrzydlata,
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 37
K u sy (przekornie).
A m nie za nim pójść nie w olno? Leśny D ziadek.
Jeno mi zaczep to chłopię, To cię pszczołom kąsać każę!
Kusy. Przecie ci go nie utopię, Skoro tyle wart!
Zm ylił-bym m u ścieżkę polną, U błocił-bytn go w moczarze, N ie bardzo! na żart!
L eśny D ziadek.
Chceszli? Mam zawołać pszczół? Będziesz ich miał całe roje!
K u sy (uskakując).
N ie myśl, że się ciebie boję! M ógł-bym zaraz w stęchły m uł W etknąć tę laseczkę,
Zionąć na nią żarem z ust 1 zrobić z niej błędną świeczkę, Co się błękitnaw o pali,
I m igotać tym płom ykiem Poprzez szuwar, poprzez chrust,
L U C Y A N R Y D E L
I tam , i sam — bliżej... dalej, 1 w ołaniem , świstem, krzykiem, Zagnać Maćka na mokradła... Już jakąś wiejską kumoszkę W w iodłem dziś na trzęsawisko: G ic, gic... pluch! Gic, gic... pluch! Po kolana się zapadła,
M amiłem ją także troszkę, Po tych lasach, aż tam , blizko, O baliła się zdyszana,
Ledwo się w niej plątał duch. Ale pastucha zostawię, Skoro m nie tak prosisz o to, I polecę kopki siana
Burzyć, i pozrzucam w błoto Bieliznę, jeśli na płocie Suszy się gdzie zapom niana: Ju tro ludzie po tej psocie
Będą pom stow ać i kląć!... L eśny D ziadek (w progu).
Lataj sobie, gdzie chcesz, biesie, H ulaj aż pod nieba strop, Z wiatrem gwizdaj, w odę mąć, Lecz od chłopca wara!...
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 39
Głos za scena,.
H op! K u sy (podrygując).
H op! hop! hu, hu!... Kogoś niesie! Przyw abię go i od wabię,
I obłąkani go po lesie, Aż m u sił i tchu nie stanie, Jak tej babie! jak tej babie!
Głos (bliżej).
H op! hop! Kusy.
H op! — I w bok dam nura!
(W innem miejscu).
H op, hop!... To jakiś szlachciura! N a kontuszu, na żupanie Altem basy i jedwabie...
W bagno, w błoto go w tum anię! H op, hop! Sam tu! Mości Panie!
(W chodzi Boruta).
(Wysoki, bardzo chudy, przyg arb io n y ; tw arz długa, za padnięta, śniada i w ybladła — iskrzące oczy pod czarnemi, nawisłemi brwiam i, nad czołem dwa sinawe guzy, uszy spiczaste i w łochate; ogrom ne, sum iaste wąsiska czarne, rów nie jak podgolona czupryna. Strój polski, cały ognisto- czerwony, wisi na nim sztywnie. Kołpak czarny, z czarną
40 LUCYAN r y d e l
B oruta (wchodząc).
Ty latawcze! Błaźnie! Smyku! Tak pow inność swoją znasz? N ie rób huku! nie rób krzyku! Spojrzyj-no mi lepiej w twarz, Spojrzyj-no mi na kopyto!
(W ystawia lewą nogę, na którą z lekka utyka)
K u sy (zdziwiony).
Co ja widzę? Toś ty nasz? Fiut! i ryba jakaś gruba!
(Kłania się).
Boruta. A bodajże cię ubito!
Nie znasz m nie? N a Belzebuba! — To ty nie wiesz, błotna mszyco, Kto od czasów Lecha króla, Rezyduje pod Łęczycą,
Kto po dw orach z szlachtą hula? Kto na fecie i na stypie,
Przy sowitym traktam encie Oracye z rękawa sypie? N ie słyszałeś, wietrzykręcie, Kto, zjechawszy na kiermasze, Lub na sejmiki, wychyla Jednym tchem m iodu antałek
KUSY.
H op! hop! hu, hu!... Kogoś niesie! Przywabię go i odwabię,
I obłąkani go po lesie, Aż m u sił i tchu nie stanie, Jak tej b a b ie ! jak tej b a b ie !
z a c z a r o w a n e; k o ł o 41
I saganem jada kaszę I zrazy, a lada chwila, O d przymówisk i przechwałek W iedzie szlachtę na pałasze? Kto więcej szlacheckich pałek N akarbow ał, niźłi W asze W w iodłeś cham ów do topieli? N ie wiesz, ty mizerny głąbie, Kto jest ów łęczycki śmiałek Do szklanki, do karabeli,
Szlachcic — z końską nogą w bucie, Dyabeł, co pije i rąbie?
Nie słyszałeś, m ylidrogo, O Imci P anu Borucie?!! K u sy (zbity z tropu).
Ba! I cóż mi tam do kogo? Ja na własnycli śmieciach broję: Ja m am swoje — ty masz swoje...
Boruta.
„Ty!" -- Skąd konfidencya taka U szwaba, łyka, pludraka, Żeby śm iał tykać szlachcica?!
K usy.
(z udaną pokorą — wściekły).
Zapytam więc W aszrność Pana, Gzy daleko stąd Łęczyca?
42 I/CJCYAN RYJ)]-;r,
Boruta. Dość! — A co?
K usy.
To, że W aszmości Łaskawość aż tu zaszczyca Mnie łyka, szwaba i pludrę, N a mych śmieciach...
Boruta.
Łep ci udrę — Skrzyw się jeszcze!... Ja nie w gości I nie do ciebie zjechałem,
Jeno się klechy uwzięli
Przeciw m nie w Łęczyckiem całem: Procesyami co niedzieli
C hm arę ludu w lasy wiodą, Zatykają swoje znaki, Śpiewają, żegnają, kropią, Tą św ięconą swoją w odą; Ujść m usiałem na czas jaki Przed tą persekucyą popią.
K usy.
Mój W ielm ożny Jasny Panie, Ruszaj sobie, ruszaj stąd! T u mi W aszm ość nie zostanię,
Z A C Z A R O W A N Ą K O Ł O 43
Bo przed Belzebuba sąd, Pozwę o zgwałcenie granic!
B oruta. Zróbm y układ...
K usy.
Za nic! za nic! Boruta.
Słuchaj taki m odus m am : Szlachta m nie — a tobie cham ; Przecie masz roboty dość, Ja ci tylko dopom ogę...
Kusy.
Za nic! - Ruszaj W aszamość, Ruszaj sobie w swoją drogę, Bo jak nie, to w padnę w złość, Jeszcze ci co zrobić mogę!
(Łypiąc oczyma groźnie, cofa się i biegnie z nastawionym i rogam i).
Boruta.
Ty m nie grozisz, biedo wściekła?! — Czekaj!...
(Chwyta go za kark i za plu d ry i jak piłką rzuca nim prosto w jezioro).
44 I.U C Y A N R Y D Ę I ,
K u sy (wystawia łeb z wody u brzegu i skomli żałośnie).
U j! Parzy... uj..., piecze! Święcona... Uj! Ratuj!... Parzy!
Boruta.
(Odwraca się i w kłada ręce za pas).
Jeszcze-by i m nie popiekła — Kto inny niech cię wywlecze!
K u sy (rozpaczliwie).
Ratuj!... Zgoda! Uj... uj! Zgoda! Uj! Boli... boli... Uj!... Parzy!
Boruta. Podam koniec karabeli, Ale...
K u sy (błagalnie).
Klnę ci się na rogi, Belzebuba!... Uj! T a woda!...
B oruta podaje mu karabelę i wyciąga go na brzeg).
Kusy.
(otrząsa się i parska jak pudel).
Brr!... Boli... Boli na twarzy!
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 45
Boruta.
Św ięcona!? T u ? W tej topieli?! K u sy (sobą zajęty).
W ciąż pali! W ręce i nogi! Zalazła mi za pazury,
G ryzie w ślepie — w język szczypie, Pali, świerzbi! Aj ten świąd!
O blezę cały ze skóry!...
(Spluwa, wyciera się, otrząsa i drapie — w końcu zaczyna płakać piskliw ie i ze złością).
Boruta.
N ie wyj! Ciesz się, że z kąpieli Wylazłeś... Lecz jak i skąd Święcona — tutaj w jeziorze?!
K u sy (płacząc).
N ie wiem... nie wiem! B o n d a (tupie nogą).
Ciszej! ciszej! Niech cię grom czerwony strzeli Z tym wyciem! — To być nie może, Byś nie wiedział... Figiel mniszy! G łow ę dam, że sprawka księża! — N iechno W aść do rzeczy gada!
L U C Y A N R Y D E L
K usy.
(drapiąc się, mówi na pół z płaczem).
Ś w ierzbi!
B oruta. N a rajskiego węża! Niech cię różaniec udusi! Razby skomleć przestał Wasze!
K usy.
Nie wiem... Prócz Leśnego D ziada N ikt nie bywa przy tym stawie...
(nagle, uderzając się w czoło).
Cap jestem ! W szak pełną flaszę Pokazywał mi św ięconej!
Boruta. K to?
Kusy.
Dziad Leśny!... Ja mu sprawię! Zbiję, utopię pastucha,
Niech tylko przyjdzie w te strony — A przyjdzie tu dziś na pewno! — Ho, już on się nie przysłucha Pieśniom topielic w jeziorze!... Stłukę go na suche drew no
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 47
I tu go pod próg położę — Niechaj się D ziad Leśny wścieka!
(W yskakuje na dach budy Leśnego Dziada).
Czekam — i stąd się nie ruszę, Aż przyjdzie...
Boruta.
A ja na połów Idę na szlacheckie dusze...
K u sy (przydreptuje na dachu).
Dzisiaj zblizka i zdaleka Zjazd na wojewódzki dw ór: N arzezała służba wołów, N askubały dziewki kur.
— Chy... chy — ja to wszystko wiem, O d kuchennych czarnych kotów : — „Miau! m ian!"
Boruta.
Idę, lecę jednym tchem Tam się połów udać gotów ...
(W ychodzi — potem zaraz wraca).
K u sy (z dachu).
48 L U C Y A N R Y D ß U
Boruta.
Silentium , rogaty! Jakaś baba tu się wlecze,Baczność!
(W ychodzi drugą stroną).
(W chodzi M łyn a rka . Piękna, czarnobrewa, trzydziestoletnia kobieta, rysy kształtne, proste, wargi pełne, różane. U brana po wiejsku, krasiato, na szyi korale, na głowie czerwona chustka, z pod niej koło uszu wystają końce obciętych w ło sów. Na nogach ciężkie buty z cholewami. Cała odzież zmięta, a zwłaszcza dołem ubłocona i poobryw ana. Idzie zwolna, zmęczona i zdyszana, trwożliwie rozglądając się
dokoła).
M łynarka. O raty, raty... O laboga... ludzie... ludzie!
Kusy
(siedząc na dachu).Tuś mi jest? Ho, wstała z ziemi!
Młynarka.
Dyć to hawok... w onej budzie.
(Podchodzi lękliwie, waha się, ogląda się dokoła, puka nieśm iało i nasłuchuje chwilę. Potem z nagłem postano
wieniem).
N iechta juz raz!...
(D obija się gwałtownie i woła zdławionym głosem).
Z A C Z A R O W A N I} K O Ł O
L eśny D ziadek (uchylając drzwi).
To ty, Maciuś?
M łynarka (nieśm iało).
N ie on — to ja Młynarka...
Leśny D ziadek.
Czego tli...? Po co? Stoi tu kobiałka twoja,
Twoje bułki i gomółki, I czereśnie... W eź sobie to! ...Łazi mi po borach nocą.
M łynarka, (błagalnie).
Mój dziadusiu... Moiście wy! Niech się na m nie nie ehamocą.
Leśny D ziadek. A czego ty chcesz, kobieto? Siedziałabyś lepiej dom a, N ie bagnem brnąć po cholewy, N a przypiecku, pod pierzyną, Spać, a nie tłuc się po lesie! — Ale u was, ludzi — słom a I sieczka we łbie i plewy, To was byle wiater niesie
tU Ć Y A N R Y D Ę L
I za byle czem — po świecie... — Czego chcesz?
(M łynarka milczy, zmięszana i zakłopotana obraca palcami korale na szyi).
Przyszła — i stoi! Czego chcesz? gadajże przecie!
(Milczenie).
Cóż, nie wiedzie się chudoba? — Czy się bydło krwawo doi? — Schnie sad? Czy gadzina zdycha? — Czy w dom u jaka choroba? ...A mówże już raz — do licha!
(M łynarka milcząc, odpow iada na wszystkie pytania p rze czącym ruchem głowy - w końcu zasłania twarz rękawem,
podnosząc łokieć nad głową).
Ha...! Chwyciło cię kochanie? P raw da? P ow iedz-noL .
M łynarka, (szeptem)
A juźci!
(Zakrywa tw arz fartuchem i płacze).
Leśny D ziadek.
(po chwili — jakby do siebie).
— Hej — kochanie gorzkie bywa. W sercu pali, jak sól w ranie, I mocne bywa okrutnie,
z a c z a r o w a n e; k o ł o 51
Że do śm ierci nie ustanie Żałość ona przeraźliwa...
Hej! czasami żądłem utnie Z nagła utnie, jako żmija — Czasami w zbiera powoli... Tak, czy owak, łzy wypija I krew — a boli i boli — Rano, wieczór, we dnie, w nocy, Boli z blizka i z daleka...
— Hej pod słońcem niemasz mocy, N ie masz na niebie i ziemi N ad kochanie, gdy człowieka O pęta i żre, i toczy...
— Patrzę na to od wiek wieka!
(Po chwili).
M łynarko!
(M łynarka podnosi tw arz zapłakaną i milczy).
Cóżeście niem i? Mówcie no, otrzyjcie oczy...
M ł y n a r k a (ociera oczy ręką).
Cóz mam gadać? L eśny D ziadek.
Przyszłaś do mnie, Żebym ci dał jakie ziele,
52 L U C Y A N R Y D !£ Iy
— Ja niocen jestem ogrom nie, Mogę wiele, bardzo wiele, I co w mocy mojej — zrobię! Lecz kochaniu czy podołam ? N ieraz ja miłość odczynię, W ydrę z serca i odwołam I zadam jakiej ptaszynie; Bierze ją w siebie słowiczek I w miesięczną noc — do świtu, W yśpiewuje ją ze siebie
Przed najm ilszą ze samiczek, Lub skow ronek w toń błękitu Leci, wypłakać na niebie Miłość, która była zdjęta Z ludzkiej piersi i w skow rończą T chniona przez klątwy i cuda... — Ale czasem się nie uda: Pofolgow ać nie chcą pęta I zgryzoty się nie kończą, I łzy, jak biegły, tak biegą... — H a — spróbuję mojej siły. Może miłość twoja minie, Zapom nisz kto był twój miły!
M łynarka.
Nie! nie! — nie chcę, nie chcę tego! — Niech cały świat m arnie zginie,
Z A C Z A R O W A N E K O R O 53
A niech on się wróci kn m nie: Jasinek! — Moje kochanie! A lbo niechaj gnije w trum nie, A ja z nim !... Niech się tam stanie Co chce ino niech nie mnsę Patrzeć, jak on po wsi lata Za insemi - tej dziewuse Przym ila się i zaleca, A we m nie jaz serce mgleje I w ocach nie widzę świata, I pali mnie, jako świeca Przytknięta na żywe ciało... ...Laboga! N iechaj się dzieje N ie wiem co, bo juz o mało, Ze się w zmysłach nie pomące! — Oj żałość ja ino piję, Ino te ocy patrzące W ypłakuję!...
(Płacząc, po chwili gwałtownie).
Ja nie z drzewa! U biję! Ja ją ubiję,
Ocy jej wydrę!...
(Przez zęby z wściekłością).
U dusę Ją i jego i sama się — Jak zginiewa, to zginiewa, Ale 011 i ja! O boje!
L U C Y A N R Y D E R
N a zatratę pójdą duse: D obrze! niech się piekło pasie!
(U ryw a — potem nagle wybucha płaczem).
Jaśku! U lubienie moje!
(Zanosi się od zdławionego płaczu).
L eśny D ziadek (po chwili).
A bardzo was kochał w przódziej? M łynarka (ze łzam i w głosie).
Moiście! tego kochania Sukać po świecie u ludzi! Kaj się rusę i kaj stanę, Bywało za m ną ugania. Dyć i bez dziesiątą ścianę W ypatrzyło mnie chłopcysko, Nikiej bez okno, bez śklane... W idziało-by m u się blizko Lecieć za m ną choć za morze, A dziś go cekam w komorze, T o m u jesce za daleko.
(Po chwili).
Kiej ocy do dnia otworzę, To mi w ilgnie pod powieką, A jem — to nie widzę jadła, Bo mi ocy mgła zasłania, I niem a tego wiecora,
Z A C Z A R O W A N Ą K O Ł O 55
Żebym się bez płacu kładła. Legnę, to m nie do świtania Żałość dusi, jako zmora...
Leśny D ziadek. A cóż na to mówi m łynarz?
M łyn a rka . D ziwuje się tej chorobie, Bo ja m u gadam , zem chora I w ten siwy łeb się skrobie I zły: — „Dyć ta! Zaś pocynaś!" — Stary! Bez niego ja sobie Zawiązała m arnie świat I życia m ojego skoda I tych m oich m łodych lat!
Leśny D ziadek. I on tak nic, od początku N ie miarkow ał?
M łynarka. Ani — ani! I teraz nia ina posądku: Cięgiem się z Jaśkiem kum pani, — W idno nie wie, co ta w kątku Bywało... Toć nie dziwota, Ze go rad trzym a we m łynie:
56 L U C Y A N R Y D E L
Jaśkowi w rękach robota Pali się — w jednej godzinie!, juz 011 ta, jak nikt na świecie: Duzy w garzści, smyśny, krzepki!
(Po chwili, składając ręce błagalnie).
Oj D ziadku, jak wy zechcecie, To się wróci! — U znachorek Radziłam się, u owcarzy: N a nic! — Dawali mi „trepki Matki Boskiej" — to się warzy, O n kwiat bez siódm y paciorek... I lubcyk ziele...
L eśny D ziadek. A główki M acierzanek?
(M łynarka głową i ręką przytakuje, że wszystko już było — napróżno).
L eśny D ziadek. Ruta świeża, W piątek na now iu miesiąca Zerw ana? — A z nietoperza, O bjedzonego przez mrówki, Ta kostka z piersi stercząca 1 zaszyta do kołnierza — I to?
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 67
M łynarka. J u ź c i!
Leśny D ziadek. I darem nie?! Ja nic więcej nie poradzę: To są jakieś dziw ne sprawy!
M łyn a rka (chyląc się do kolan).
D ziadusin, dyć macie władzę! L eśny D ziadek. Ha! Jest jedno...
(Urywa). M łynarka. Co?! L eśny D ziadek. Ślub krwawy! K usy.
(Słuchał całej rozmowy przechylony z dachu, teraz nagle wybucha przeraźliw ym szyderskim chichotem. Dziadek i Ma ryna spoglądają w g ó rę; m łynarka, spostrzegłszy głowę
58 L U C Y A N R Y D E L
L eśny D ziadek. Idź kobieto, idź ode mnie...
Idź... idź... Prędko idź... Bądź zdrowa!
(Do Kusego, wyciągając pięść).
W czas się roześmiałeś, bowiem Nie rzeknę już ani słowa: Nie przyw abię wam młynarki!
(W chodzi spiesznie do nory i zamyka za sobą drzwi. M ły narka ucieka... Kusy, zeskoczywszy z dachu, dogania ją
i przytrzym uje za odzież).
Kusy.
Ślub krwawy?! Ja ci to powiem! M łyn a rka (wyrywając się).
Puść! Puść! Przechodzą m nie ciarki! K usy (trzym ając ją).
A Jasiek!
M łyn a rka (wyrywając się).
Puść!! K usy.
Krwawy ślub: Wiesz ty, co znaczy to im ię? Słuchaj...
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 59
M łynarka.
(N ieprzytom nie — jakby odurzona).
Do ucha mi snści...
Prec pokuso! — Mgli mię! Mgli mię! — Puść mnie!...
(Chce iść - słania się i opiera się o drzewo).
K usy.
Stój kobieto, s tó j! W róci, wróci będzie twój,
W ierny będzie aż po grób, Ale weź z nim krwawy ślub... Czy chcesz? Powiedz...?
M łynarka
(nieprzytom na — słabym głosem).
Chcę... a juźci.
Kusy
(syczącym szeptem).
— Po żelezie krew ocieka... Krwią czerwoną z nim się zwiąż, Będzie, jako ślubny mąż... — Po żelezie krew ocieka... W rękę mu siekierę włóż, A lbo topór, albo nóż... Niech zabije w łasną rę k ą !
L U C Y A N R Y D E R
M łynarka (jakby w strasznym śnie).
Kogo m a z a b ić ?...! K usy. Człowieka! M łynarka. O Przenajśw iętsi P a n ie n k o ! K usy.
(Na to słowo, jakby odrzucony wstecz, odskakuje i zgrzy tając ze złości, wraca jednym susem na dach).
M łynarka.
(O przytom niaw szy, poryw a się i w ybiega... W chodzi)
M aciuś
(i z fujarą w ręku idzie ku jezioru).
K u sy (z dachu)
Maćku ! M aćku! W róćno się ty ! G łupi Maciuś.
Kto woła?
KUSY.
Stój kobieto, stój! W róci, wróci - będzie twój, W ierny będzie aż po grób, Ale weź z nim krwawy ślub... Czy chcesz? Powiedz...?
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O
G łupi Maciuś.
T fu! pokusa...
(idzie dalej).
Kusy. W róć się! G łupi Maciuś. N ie chcę! K usy. Bo dam susa Siądę na kark i nie puszczę.G łupi Maciuś. Siądź mi na kark, to za pięty Chycę, wlazę po pas w wodę W ychlapię cię i wypluscę!
Kusy.
G łu p iś! Ja wiem, że św ięcona! G łupi Maciuś.
W ies? — to choć! Ja cię zawiodę Kaj trza.
02 I/UCYAN R Y D E L
Kusy.
(Zeskakuje z dachu — zabiega mu drogę i cofając p rz y piera go aż do drzwi budy).
Ani kroku d a le j! G łupi Maciuś (nadrabiając miną).
Ty pokuso u tra p io n a ! Idź, bo ci oberw ę rogi, Rozbiję ci ten brzuch g r u b y !
K usy. Będziemy się mocowali, Z g o d a ! Kto kogo pokona, Tem u drugi zejdzie z drogi.
G łupi Maciuś (niechętnie).
Z g o d a !
K usy. Zrobim y trzy próby.
G łupi Maciuś.
Niech będzie, kiej tak być musi. K usy.
Poszukaj sobie kamyka,
Z A C Z A R O W A N Ą K O Ł O 63
(Schylony szuka kam ienia... Maciuś z kobiałki stojącej p o d . progiem wyjmuje kawałek sera).
Kusy
(znalazłszy).Masz?
G łupi Maciuś.
M am : — Kamycek bielusi! K usy.
Patrz — mój się, jak z wosku gniecie. G łupi Maciuś.
A z mojego woda strzyka!
Dyć-em ja mocniejsy przecie...Kusy
(wściekły).W ygrałeś próbę z kamieniem!
(Księżyc wschodzi — w jeziorze ciche dzwonienie).
G łupi Maciuś (niecierpliwie).
Miesiąc wstaje, zwony zw onią!
Kusy.
H a! I gdzież twoja muzyka. G łupi Maciuś. Święcona w oda strum ieniem O dpłynęła i nad tonią,
04 P U C Y A N R Y D lJ Ł
W netki się miesiącek wzniesie - ...Topielice wśród jeziora Zaśpiewają... Spies się, biesie, D ruga próba, bo juz p o r a !
Kusi).
D obrze! Kto z nas głośniej świśnie? Jak świsnę to szyszki w lesie O padną i w oda w stawie, Aż na drzewa się rozpryśnie!
— Owizdaj pierwszy — jesteś w prawie, W ygrałeś próbę z kamykiem.
...Co tam robisz?
G łupi Maciuś (obojętnie).
W itkę wiję — Z łyka...
Kusi).
Co ty chcesz z tern łykiem ? G łupi Maciuś (kręcąc dalej witkę).
Nic. O bw iąze się niern colo.
K u s i) (zdum iony).
z a c z a r o w a n e; k o ł o 05
G łupi Maciuś. Twoje. A m ocno — w około... Jakbyś jej nie m iał na cole,
Kiej gwizdnę, to ci zawierci W lisach tak, co jaz się boję, Ze ci pęknie łeb na ćwierci...
K u sy (nachylając głowę).
Masz wiąż... Albo jużT ja wolę, Niech i drugie będzie twoje!
G łupi Maciuś (udając).
Ja chcę g w izd ać! G w izdać m u s ę ! Daj ł e b ! Colo ci okręcę.
K usy. G adaj głupiem u pastusze! W ygrałeś, biedo up arta!
Maciuś (niby ustępując).
Niech ta! Juz się nie chamęcę.
(W jeziorze dzwony biją głośniej — słychać z dna p rz y tłum iony, coraz rosnący śpiew topielic).
G łupi Maciuś.
R aźniej! Do p r ó b y ! D o trzeciej!
66 L U C Y A N R Y D E L
Kusy.
Czekaj! N ie przybierzesz czarta! — Kto kogo wyżej podrzuci? C hodź tu : wezmę cię na ręce — Jak M aciuś w górę wyleci, To aż za godzinę wróci.
(Chce go brać w pół ciała).
G łupi Maciuś.
(Odpychając go).
Dwam w ygrał — moja pierwsyzna. K usy.
Zgoda.
G łupi Maciuś. N adstaw dyable rogi.
(Kusy nachyla się — Maciuś trzym a go oburącz za rogi i patrzy w księżyc).
K u sy (zniecierpliw iony).
N o!
G łupi Maciuś. C art kąpany w gorącem ! Niecli się cłek w przód na tern wyzna, Cy cię za łeb, cy za nogi
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 67
K u sy (po chwili).
Cóż ty tak z miesiącem G adasz i gadasz oczyma?
G łupi Maciuś. A bo ta mam starow inę C hrzestnego, co cię zatrzym a Za łeb, kiej cię w górę kinę.
(W skazuje na księżyc).
Kusy.
(przerażony odskakuje).
C h y !... Z pastuchem żartów niem a!
(Ucieka w podrygach).
Głupi Maciuś.
(patrząc z pogardliw ym uśmiechem).
D urny bies! A to ci dym a!
(W ydobywa fujarę z za pasa i idzie ku jezioru, widać go jak siada na brzegu, na Wysokiem oberwisku, i zaczyna grać na fujarze, dzwony równocześnie dzw onią i słychać
śpiew topielic i topielców).
Chór topielców i topielic. Miesiączek pełny już wstaje, wstaje,
N a niebo pogodne. B udzą się, budzą zaklęte kraje,
R U C Y A N R Y D łiL
Błękitne, podw odne, U m arłe i chłodne.
Hej, hej! Ty biały miesiącu! Senni, zgłodniali,
W mule i piasku, Pod w odą na dnie, Myśmy czekali, Twojego blasku — Aż się zapali, N a zimnej fali i w głębię padnie... G łodni, spragnieni Twoicłi prom ieni, Twojego mleka, Co na topieli Blado się bieli, Skrzy i ucieka... G dy się napoim Prom ieniem twoim, Będziem leżeli Syci, weseli.
Hej, hej! Ty biały miesiącu!
(W idać na wodzie, osrebrzonej księżycem, przesuwające się niewyraźnie ich ciała. Maciuś gra, dzwony w tórują pieśniom ).
Ś P I E W T O P I E L C Ó W I T O P I E L I C .
M iesiączek pełny już wstaje, wstaje, Na niebo pogodne.
Budzą się, budzą zaklęte kraje, Błękitne, podwodne,
U m arłe i chłodne.
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O G9
Leje się, leje Mleczna, mdlejąca, Światłość miesiąca, Iskrami sieje Po ślizkiej fali... W oda się mieni Dreszczem prom ieni
Drgająca... Z dali, z dali W iatrek wstaje, Przez bory, przez gaje, Przez leśne polany 1 na tonie Z cicha w ionie I zamąca Krąg świetlany O d miesiąca W w odzie szklanej O dbity. Płyną chm ury, Przez błękity, Przez jasne rozwieje, A miesiączek świeci z góry, Świeci, świeci a nie grzeje
Hej, hej — ty biały miesiącu!
(Topielcy i topielice, strojni w wodne lilie, traw y i porosły, w ynurzają się wody po szyję, po pas — trzym ają się za
70 L U C Y A N R Y D E L
ręce, zataczają po wodzie koła, śpiewając, przy dźwiękach dzwonów i Maćkowej fujarki).
Stoi w niebie wysoko Miesiąc krągły, sam otny, Patrzy, jak rybie oko Martwy, zim ny, w ilgotny...
Do koła U czoła Bladego miesiączka Świetlista obrączka, Różana, zielona, Ze mgieł upleciona K orona!
(Duża, sklepiona sala dolna w zaniku Wojewody. Nad głównemi drzwiam i, w głębi, chór dla m uzyki. Z boku, w głębi drzwi do sypialni wojewodziańskiej, przesłonięte kotarą. Po przeciwnej stronie, również w głębi, kręcone schody do pokojów górnych. Z prawej, drzwi do ogrodu, z lewej, okna w kamiennych obram ieniach. Na ścianach portrety antenatów, kagańce, założone w żelazne kółka u filarów, od sklepienia świeczniki, wiszące ponad stołem, zastawionym w podkowę. U stołów i po całej scenie ro z siany tłum szlachty, wśród którego Boruta. W pośrodku głównego stołu Wojewoda stoi z kielichem w ręku i wznosi toast. Barczysty, podżyły mężczyzna, o pełnej, czerstwej tw arzy. C zupryna podgolona, nos orli o rozdartych chra pach, wąs zawiesisty, zlekka siwiejący. Strój polski, bardzo
bogaty).
Wojewoda. H onor
tandem niesłychany
W dniu dzisiejszym na m nie spada; Rozszerzcie się, stare ściany
Domus meae — i bądź rada
74 IyU C Y A N R Y D K Iy
C hato m oja dla tych gości, Którzy od dziada-pradziada Błyszczą splendorem zacności, I szlacheckie swe klejnoty, Od wieków zdobyte w polu, Nowem i
adornant cnoty!
G dyby mi fale Paktolu N apłynęły do tej sali I przyniosły skarb swój złoty G dyby słońce, co się pali N a niebie, zeszło w te progi I siadło przy m oim stole — T o klnę się na wszystkie bogi I na m ojego Patrona,Którego mamy dziś święto, Że preferuję i wolę H onor, jaki zgrom adzona Brać-szlachta,
in hoc momento,
Dom ow i m ojem u czyni. N iechaj żelazna Bellona, I C erera złotokłosa, I M inerwa doradczyni G órne porzucą niebiosa I niech między nami staną, By potw ierdzić słowa m oje: Jako nigdy nie w idziano Tak wielkich obywateli,Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 75
Z grom adzonych
uno loco!
Rzym jednego C yncynnataMiał w swych m urach, więc szeroko Niech się chełpi i weseli
T a uboga m oja chata,
Że w swych m urach naraz wita, Mężów tak wielkiej zasługi, Których fama pospolita Równo z C yncynnatem kładzie: Bo dzierżą miecze i pługi, A zawżdy
sapientes w radzie
Et in beli o, et in pace!
Etiam za splendoru tyle
Jakoż ja się wam odpłacę? Chyba, dziękując pokornie, Affekt kordyalny wyrażę I kielich do d n a wychylę — ...Niech z chóru zagrzm ią w altornie! Niech salwę dadzą puszkarze! —Vivant! Zdrow ie Panów-Braci ! !
(Kapela, w ystrzały, W ojewoda pije).
Szlachta. W ojew oda niech nam żyje!
70 K U C Y A N R Y D E I ,
Wojewoda (wypiwszy).
Pan Bóg wam zap ła ci! ...N ie nalewaj mi, C hojnacki! Zali śm iał-bym tym kryształem Spełniać jeszcze zdrow ie czyje? Raczej o tafle posadzki Niech pęka!
(Rozbija kielich).
Ja życiem calem
Usque ad horam suprema/n
Panom Braciom nie odsłużę, O dsłużyć sposobu nie m am ! Ale,ad memoriam rei,
W ypisać każę na m urzeW szystkich W aszm ościów nazwiska: W potom nych wieków kolei, Ryty w złote charaktery,
M ur ten inskrypcyą niech błyska I głosi affekt mój szczery!
(O krzyki. - Szlachta pije. - Kapela gra polonezy)
Brzechw a
(staje na krześle i dając znaki muzyce, by ucichła, wola poprzez g w a r):
Cicho! W ęgrzyny! C yganie! Czy jak ta m ! Cicho, rzępoły Jak skończę, będzie fanfara!
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 77
(Do szlachty).
Cyt!...
(Zwraca się do Wojewody i mówi, stojąc na krześle).
Jaśnie W ielm ożny Panie Miłościwy W ojew odo!
K rotkom ja chodził do szkoły I ledwom liznął Alvara,
W ięc prostak — nie wiem,
quo modo
W ykoncypow ać p e ro rę :Ale experyencya stara W espół z gorącością m łodą Serca
(cum cordis fervore)
Czynią, że, aczsine arte
Roztoczę w rodzoną swadę, i prosto z m osta w ypalę: Owo masz serca otw arte Całej szlachty wojewódzkiej, K tóre u nóg tw oich kładę — Nie — żeś nas przyjął w spaniale I z luxem, godnym Lukulla — Jeno, że jesteś mąż ludzki,Próżen sobkow stwa i pychy, I chociażby ziemska kula Aż po sam e antypody Stanow iła twoje włości, To naw et saraczek lichy W jednych butach i żupanie
L U C Y A N R Y D E L
W dom u Pana W ojew ody Tej samej-by gościnności D oznał, której dziś doznajem . Przeto podnieśm y kielichy,
Cantantes, co gardła stanie,
Staropolskim obyczajem: Kiedy się nam pora,P ora zdarza, Pijm y zdrow ie gospodarza,
G ospodarza.
Vivat! Vivat!
(Pije, okrzyki, kapela. Szlachta pije, pow tarzając piosenkę).
Wojewoda
(z rozpostartem i ram ionam i).
Mości Panie M ieczniku! Mój Brzechwo miły! Panie M arcinie!...
(Ściskają się).
Szlachta
(cisnąc się za W ojewodą - jedni przez drugich).
Za nogi!
...Bierz go w górę!... N a ram iona!...
...Vivat splendor i obrona.
Z A C Z A R O W A N E K O E O 70
Rycerstwa!... Boże daj zdrow ie Jego Mości W ojewodzie,
...Vivat!
(O bnoszą go po sali).
Wojewoda (obnoszony, sapiąc).
Bóg zapłać... panow ie!
Brzechwa
(wyrzucając czapkę w górę).
Pater Patriae! Mąż w narodzie
Primus Gloria et Virtute!
Wojewoda
(stanąwszy na środku sali do Brzechwy bardzo głośno).
G dybym w sercu m iał rogatą Superbię i hardą butę, G dybym się rządził prywatą, To, wierz mi, Panie Marcinie, Że m iał-bym gorzko zatrute D nia dzisiejszego wesele, I może-bym w tej godzinie, G dy z Braćmi Szlachtą się dzielę G rzanką i sztuką mięsiwa, Siedział u siebie zamknięty I klął, jak jaki desperat, Co włosy ze łba wyrywa I zgrzyta, i łam ie sprzęty.
80 L U C Y A N R Y D E L
(Po chwili).
Sic est et semper sic erat,
Że błądzą nawet królowie... Mehercle! cnota praw dziw a Jak praw dziwe dyam enty,Zawżdy pow inna być w cenie... Któż m oją żałość wypowie, G dy widzę czeskie kamienie Szkiełka świecące jaskrawię, Którem i polską koronę O bwieszają i sromocą...
Quid faciarn — w sercu się krwawię
I w ogrojcowych łza cli tonę.(Po chwili).
Sam nie wiem, na co i po co . W aszm ościom gadam dziś o tern ! b urda! raczej wszystkie sm utki Zapić, zalać w inem złotem, Pom nąc, jako żywot k ró tk i:
Brevis est mortalium vita
I nie w arta torby sieczki!Tandem dalej do wygrzyna!
C h o jn ack i! Dwie świeże beczki W ytoczyć z lochów — i kwita!Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 81
„Hulaj dusza, bez kontusza... O d kom ina do kom ina!..."
(Otoczony tłum em szlachty odchodzi poza stoły i rozmawia poufale w głębi).
*
Brzechtva (do Chojnackiego).
W ojew oda żal zagłusza, Ale coś go strasznie bodzie...
Quid est? M ówno mój kluczniku!
Chojnacki.
ja nic nie wiem — M ocium Panie... Brzechwa.
Nie wie K lucznik oczywistej
Causae,
która W ojew odzie Kwasi hum or?Chojnacki (na pół do siebie).
Oj, co krzyku Było dziś! — Boskie skaranie! — Ja nic nie wiem... Jakieś listy...
Brzechwa.
N iech-no Klucznik powie szczerze. Chojnacki.
N ic nie wiem...
Verbum nobile!
W iem tylko, że na dywanieR U Ć Y A N r y d e l
D ostali dwaj pokojow i, Potem chodził po szpalerze, I tak sapał, że na milę Było słychać — i Janow i Świętemu klął. jak farm azon, Co jest
signum, że go pali
Złość najgorsza... Żeby Miecznik W idział, jak w yglądał gazon Śród szpalerów podeptany! — Potem na górę do sali Poszedł, żółty jak słonecznik, I między czterema ściany,— Spuściwszy w oknach firanki - C hodził jeszcze długo, długo... G dy przyjdzie taka godzina, To się nikt pisnąć nie waży... N awet dla W ojew odzianki N ie okaże dobrej twarzy. — Cóż? Ja tylko jestem sługą M agnackim, szlachcic chudzina... N ic nie wiem. Zresztą papugą N ie jestem, i po węgrzyna Iść muszę...
(Chce odejść, Brzechwa przytrzym uje go za kontusz i wska zuje Borutę, który stoi bokiem do nich, wśród tłum u
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 83
Brzechwa.
Mości Chojnacki, Słówko! Cóż to za figura?
Chojnacki (obojętnie).
N ie wiem... nie znam... jakiś
quidatn...
Brzechwa.Co za łeb zaw adyacki! Chojnacki.
Przecie wszystkich znać nie mogę, Dyabli wiedzą, skąd szlachciura W ylazł... Beczki z lochu wydam...
Brzechwa (przytrzym ując).
Dziwna fizys... Chojnacki.
Ba, na drogę W rota otw arte na ścieżaj, I kto zechce, wjeżdża w bram y. Feta! W ierzaj W aszm ość, wierzaj, Że z tej ciżby, co na zamek Zjechała, wielu nie znamy. H ajduki dzisiaj u klamek Stoją tylko od parady...
84 I/U C Y A N R Y D E L
Kto zacz? Skąd? N ikt nie docieka! W lazłeś? To siądź do biesiady, Jedz, pij, wrzeszcz jak paw spłoszony,
— A ja? W szystko na człowieka! Chojnacki d rabanta tańczy, Ledwo czując duszę w ciele.
(Ociera pot z czoła).
Brzechwa
(który prawie nie słuchał i przypatryw ał się przez ramię C hojnackiego Borucie).
Spójrz W aszm ość, takiej persony Nie w idziałeś! Szkielet suchy, Tyka! I jak u szarańczy Cieniutkie, długie piszczele... Jak ten kontusz na nim w is i! Spójrz W aszm ość: zajęcze słuchy, Czy koźle m a zam iast uszu, Nos, jak hak — a te wąsiska Owisłe, i ten wzrok lisi...
Chojnacki. N o, nieforem na uroda, A wszelako anim uszu
Nie brak m u: ślepiam i ciska!... —
Mater Dei! W ojew oda
Iść mi kazał po węgrzyna, A ja...Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 85
Brzechwa.
Niech-że W aszm ość leci.
Chojnacki. Lecę!...
Biegnąc, spotyka się oko w oko z B orutą i wzdryga się).
W im ię Ojca, Syna...
(W ybiega).
B o r u t a (podchodząc do Brzechwy).
Powiedz W aszmość, jeśli laska, Co jem u stało się nagle? Obces w padł na m nie, do ucha W rzasnął mi — i gdzieś do dyaska D rapnął — u ram ion wyloty N a wiatr puściwszy, jak żagle...
Non capisco! Zaw ierucha!
Fixât!
Brzechwa. Ha, kurzej ślepoty Dostał, albowiem od rana Biega w okrutnej fatydze, N a w ojewodzińskim dw orze Totum facki...
86 L U C Y A Y R Y D E R
Boruta.
W aszm ość Pana Racya słuszna, być to może... — Ale zda mi się, że widzę, Jeśli mnie oczy nie mylą,
Ciebie, Mości oratorze, Który, jak drugi Cycero,
Eloquens —
przed m ałą chwilą O fiarowałeś w perorzeJego Mości W ojew odzie Affekt i snbm issyę szczerą W im ię szlacheckiego stanu.
B r z e c h w a (rozprom ieniony).
Jam jest!...
Boruta.
Zaraz po urodzie Poznałem , i W aszm ość Panu G ratuluję.
(Ściskają się za ręce).
Brzechwa. To za wiele, I m odestya m oja znana Czerwienić się na to musi.
Tandem spytać się ośmielę,
Jakże godność W aszm ość Pana?Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 87
Boruta. Do usług. Zwę się Bazyli Rogaliński...
Brzechwa.
Czy nie z Rusi? — Marcin Brzechwa — na usługi Miecznik — a pytałem, czyli N ie z Rusi W aszmość D obrodziej, Bo są pod Zamościem szlachta Rogalińscy, co Prus D rugi Mają i z nich to się rodzi Babka moja. Za O lbrachta N a Ruś pono się wynieśli,Tandem aestimo ct puto,
Że jesteśmy krewni, jeśli...B oruta (przerywając).
Żałuję, bo my Borutą Pieczętujem się klejnotem Zacnym — i od króla Lecha Mamy
sedes pod Łęczycą —
Paprocki dość pisze o tern, . Tych zaś, co się Prusem szczycąDistingne!
88 Ł U C Y A N RY D E L
Brzechwa. Jedna pociecha W tern, iż pow iada przysłowie: „Moja babka twojej babce Podaw ała gruszki w czapce..."
Boruta. Skoro już sięgać do gadek, To niech W aszm ość raczej powie, Iż twojej babce mój dziadek Podał jabłko...
Brzechwa.
(nie rozum ie dobrze, ale urażony).
W aszm ościne
Proverbinm, wielce dziwaczne,
N ie w smak mi...(Odyma wąsy).
Boruta (niby dobrodusznie).
Proverbium stare
Jak św iat! N iechaj m arnie z g ir °Niecli m nie spali grad siarczysty! Jabłko musiało być sm aczne, W aszm ość możesz dać mi wiarę N a słowo...
Z A C Z A R O W A N E K O Ł O 89
Brzechwa.
(zostaje zdziwiony, nierozum iejący, w zrusza ram ionam i, chwieje głową, targ a wąsy).
Wojewoda
(stojąc w głębi, wśród szlachty).
Tandem now inę
D ostałem dzisiaj przez listy, Kuryerem, prosto z Warszawy...Głosy (zewsząd).
Słuchajcie!... Jakaś w iadom ość!...
...Silentium!... C icho!
(Otaczają Wojewodę, który postępuje ku przodowi).
Wojewoda.
W tym liście Piszą mi, jako buławy Polnej, którą Król Jegom ość Przyrzekł mi był uroczyście, N ie dostałem ...(G łośny pom ruk niezadowolenia).
Tym protestem Nie oponujcie się, proszę, W aszm ości Królewskiej woli,