Katarzyna Kaczor-Scheitler
Język wiary i zwątpienia : religijne
konteksty w "Drugiej przestrzeni"
Czesława Miłosza
Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 10, 157-165
2008
A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S
FOLIA LITTERARIA POLONICA 10, 2008
K a ta r z y n a K a c z o r -S c h e itle r
J Ę Z Y K W IA R Y I Z W Ą T P IE N IA . R E L IG IJ N E K O N T E K S T Y
W D R U G IE J P R Z E S T R Z E N I C Z E S Ł A W A M IŁ O S Z A
Druga p rzestrzeń C zesław a M iłosza je s t m etafizycznym poszukiw aniem
odpowiedzi na dręczące autora pytania, próbą dotarcia do innego w ym iaru - do tytułowej „drugiej przestrzeni” , do której poeta p rzez cale życie w ytrw ale dążył. Miłosz dokonał w tym dziele bilansu w łasnego życia oraz p odsum ow ania epoki. Poruszył w dziele kw estie dotyczące w iary i zw ątpienia oraz pytań o w szech- obecność Boga.
W D rugiej p rzestrzen i zam ieszczone zostały poem aty: C zeladnik, pośw ięcony Oskarowi M iłoszow i, K sią d z Sew eryn i Traktat teologiczny. Traktat teologiczny, jak pisał A leksander Fiut, pojaw ił się „ w m om encie kryzysu, je st «pożegnaniem dekadencji», w ja k ą popadł poetycki języ k naszej ep o k i” 1. Pow stał on po
Traktacie m oralnym i Traktacie poetyckim . U tw ór ten m ożna uznać „ z a swego
rodzaju sum m ę poezji M iłosza w pew nym okresie je j ro zw oju”2.
Traktat teologiczny to w pew nym sensie traktat m oralny, p o niew aż M iłosz
wypowiedział się w nim na tem at odpow iedzialności za innych, m ów ił też o współczuciu dla człow ieka3, w brew w iedzy o „kam iennym porządku św iata”
(Na próżno, s. 68)4. D zieło to je s t rów nież traktatem poetyckim , gd y ż obok
rozważań na tem aty religijne, je g o przedm iotem stała się literatura, dzięki której w yrazić m ożna, często trudne do zw erbalizow ania, k w estie w iary i zw ąt pienia.
Przede w szystkim jed n ak Traktat teologiczny uznać należy za dzieło osobiste autora. Św iadczyć o tym m o g ą w ystępujące w pierw szej osobie liczby pojedyn czej w ypow iedzi podm iotu lirycznego, utożasam ianego z sam ym Czesławem Miłoszem. D ow odem n a to są rów nież w ystępujące w utw orach szczegóły z biografii poety (w ileńskie w ychow anie, rzym ski katolicyzm , em igracja, am e rykańska topografia). Z b ió r ten je st w ięc pryw atnym , poetyckim rachunkiem sumienia, w którym autor zw rócił się do Boga z w dzięcznością za d ar długiego
1 A. F i u t , W stroną M iłosza, Kraków 2003, s. 55. ł Ibidem, s. 58.
3 Ibidem, s. 59.
* Wszystkie cytaty w g wyd.: Cz. M i ł o s z , Druga przestrzeń, Kraków 2002. [157]
1 5 8 Katarzyna Kuczor-Sclieitler
życia oraz z pragnieniem zadośćuczynienia za „grzech sam olubnej pychy”
{Poeta, którego ochrzczono , s. 64).
M iłosz nie należał do silnych w w ierze osobow ości. M iew ał chw ile zwąt pienia, załam ania, bezsilności. M ożliwe, że jeg o m yśli błądziły w okół bez celowości i podważały' autorytet Boskiej mocy. W zw iązku z tym:
Łatwiej było powtarzać z innymi modlitwy po angielsku w kościele Świętej Magdaleny w Berkeley.
{Poeta, którego ochrzczono, s. 64)
Poeta czul się w pew nym sensie w ybranym , p rzyw ódcą ludzi o trzeźwych um ysłach. U w ażał się za kogoś lepszego od innych. T ak a postaw a sprowadziła go na drogę „grzechu sam olubnej pychy” . Po latach dośw iadczeń І rozterek pojaw iła się u niego teologiczna dojrzałość. Poeta w yznał, że zam ysł Traktatu pow stał na rozstajach d róg m iędzy San Francisco a Sacram ento. W tedy poeta „p o m y ślał, że m usi k iedyś napisać traktat / teo lo g iczn y ” {Poeta, którego
ochrzczono, s. 64), aby odkupić grzech swej pychy.
Czesław M iłosz poruszył w Traktacie teologicznym kw estie najbardziej fundam entalne dla katolicyzm u. U siłow ał zm ierzyć się z „tajem nicą Trójcy Św iętej, tajem nicą G rzechu / Pierw orodnego i tajem nicą O dkupienia” (Prze
praszam ,, s. 66).
D n tg ą przestrzeń rozpoczął poeta utworem o tyra sam ym tytule, ukazując
w nim obszar w ieczności, tytułow ą drugą przestrzeń, do której p rzez całe życie zmierzał:
Jakie przestronne niebiańskie pokoje! Wstępowanie do nich po stopniach z powietrza.
{Druga przestrzeń, s. 7)
M owa tu zatem o w ędrów ce duchow ej ku B ogu, o śm ierci, a także o poszukiw aniu odpow iedzi na dręczące autora p y tan ia („C zy naprawdę zgubiliśm y w iarę w dru g ą przestrzeń?” ). M iłosz dotknął tutaj kw estii naj w ażniejszych: w iary i zw ątpienia, pytań o w szechm oc B oga i Jego obojętność w obec zla. W końcu w yraził prośbę o dotarcie do transcendencji, a tym samym o w iarę przem ieniającą, dzięki której człow iek dośw iadczyć może obecności i m iłości Boga:
Błagajmy, niech nam będzie wrócona Druga przestrzeń
Język wiary i zwątpienia. Religijne konteksty... 1 5 9 W Późnej dojrzałości M iłosz deklarow ał zm ianę, przełom , ja k i dokonał się w jego spojrzeniu na świat:
Nieprędko, bo dopiero pod dziewięćdziesiątkę, otworzyły się drzwi we mnie i wszedłem w klarowność poranka.
(Późna dojrzałość, s. 8)
Ów przełom lo utw ierdzenie się w postaw ie w iary. Jego dojrzałość nasunęła mu refleksje, odpow iedzi na pytania o rzeczy ostateczne („otw orzyły się / drzwi we mnie i w szedłem w klarow ność poranka” )· O dkiyl w swoim w nętrzu przejście na drugą stronę. „K larow ność poranka” je s t przestrzenią, w której n ie m a udręk, a je s t praw da w yznania swojej słabości. Poranek kojarzy się z jasnością, przejrzystością, rześkością.
Poeta był św iadom oryginalności i w yjątkow ości sw ego przedsięw zięcia. W utworze Takiego traktatu M iłosz w yznał:
Takiego traktatu miody człowiek nie napisze (!Takiego traktatu, s. 63).
Podkreślił, że je g o Traktat teologiczny to rezultat „p ó źn o osiągniętej do j rzałości” 5. W dojrzałym okresie życia w cześniejsze przeżycia o d dalają się od człowieka, o d chodzą w niepam ięć:
Czułem, jak oddalają się ode mnie, jeden po drugim, niby okręty, m oje wcześniejsze żywoty [...].
(Późna dojrzałość, s. 8)
Przem ijalność ludzkiego życia prow adzi do rozterek i zm usza do poszukiw ań. Jednak poezja staje się „m achiną czasu” , która przyw raca do istnienia okruchy przeszłości. Pow racające obrazy, odtw arzana przeszłość, zm uszały poetę do zadumy, rachunku sum ienia, do spojrzenia na m inione czasy z dystansu i „o p i sania ich lepiej n iż daw niej” .
Podmiot liryczny uw ażał się za część społeczeństw a:
Nic byłem oddzielony od ludzi, żal i litość nas połączyły (Późna dojrzałość, s. 8).
To, co połączyło go z nim , to w spółczucie, litość, w spólnota żalu. W późnej dojrzałości łatw iej dostrzec to, co zespala ludzką zbiorow ość (,je ste ś m y w szyscy dziećmi K róla” ). W w ersie tym odnaleźć m ożna naw iązanie do tradycji biblijnej.
1 6 0 Katarzyna Kaczor-Schcitlcr
W szyscy zostaliśm y stw orzeni na podobieństw o B oga, na rów nych prawach m ożem y dostąpić tych sam ych łask. Przychodzim y i odchodzim y do Królestwa Bożego, m iejsca, gdzie w szystko je s t dobre, gdzie nie m a relatyw izm u ani żadnych podziałów „n a je st, będzie i było” , gdzie nie istnieje czas i wszystko je st w ieczne, niezm ienne.
Ludzie s ą „n ieszczęśni” , poniew aż nie potrafią w ykorzystać daru, jaki otrzym ali od Boga:
Jesteśmy nieszczęśni, bo robimy użytek z mniej niż setnej części daru, który otrzymaliśmy na naszą długą podróż.
(Późfia dojrzałość, s. 8)
C złow iek m arnuje w iększość danego m u czasu. W szystko, co składa się na przeszłość, to tylko chw ile, oderw ane zdarzenia, codzienność. N asze życie jest ja k w ędrów ka „k araw eli” , która zderza się z rafą, niebezpieczeństw em czyha jącym w każdej chw ili, je st też zm aganiem się z w ew nętrzną słabością, z osobis tymi przeszkodam i. To w szystko nieuchronnie zbliża nas do śm ierci, czeka na dopełnienie. M iłosz pisał:
Zawsze wiedziałem, że będę robotnikiem z winnicy, tak samo jak wszyscy ludzie żyjący równocześnie ze mną, świadomi tego czy nieświadomi.
(Późna dojrzałość, s. 8)
Fragm ent ten odsyła do Przypow ieści o robotnikach w w innicy z Ewangelii
w g św. M ateusza. Przypow ieść ta poucza, że w każdym czasie w arto podjąć
się pracy. Z godnie ze spraw iedliw ością Bożą, w szyscy zostan ą potraktow ani na rów ni i dostąpią zbaw ienia, niezależnie od tego, czy byli pierw szym i, czy7 ostatnim i, którzy dotarli do praw dy.
W utw orze pt. W ysłuchaj bohater liryczny, świadom swej grzesznej natury7, zw rócił się do Boga z p rośbą o w ysłuchanie:
Wysłuchaj mnie. Panie, bo jestem grzesznikiem, a to znaczy, że nie mam nic prócz modlitwy.
{Wysłuchaj, s. 33)
Podm iot liryczny w iedział, że „nie m a nic prócz m o dlitw y” , która może go uchronić od dni przepełnionych oschłością i niem ocą. Prosił B oga o schro nienie w m om encie swojej bezradności, o schronienie w m om encie, kiedy będzie niepew ny Jego istnienia, kiedy nie będzie w stanie zauw ażyć Jego dokonań:
Język wiary i zwątpienia. Religijne konteksty.. 1 6 1
Kiedy ani lot jaskółki, ani piwonic, żonkile i irysy na rynku kwiatowym nic będą dla mnie znakiem Twojej chwały.
(Wysłuchaj, s. 33)
Bohater liryczny brał udział w obrzędach religijnych, ale był też świadom y momentu, w którym przyjdzie mu się nazw ać „oszustem i szalbierzem ” . W iedział, że mimo swoich praktyk religijnych, jeg o w iara nie była doskonała. Przypuszczał, że nadejdzie chw ila, w której oskarży Stw órcę o ustanow ienie „praw a śm ierci” , momentu, w którym będzie m usiał pożegnać się z życiem doczesnym .
Miłosz prosił B oga o w ysłuchanie kierow anej p rzez siebie „m odlitw y” w chwili, gdy przyjdzie m u stanąć oko w oko ze śm iercią, a doczesne życie nazwać „diabelskim w odew ilem ” , w którym brał udział. D iabeł w utw orze Miłosza nie kusił do konkretnych złych czynów, ale rozsiew ał zw ątpienie, karm ił nihilizmem, zapew niał, że życie ludzkie to w alka, w której silniejsi zw yciężają słabszych. Śm ierć zaś prow adzi do nicości. A utor prosił B oga o w ysłuchanie modlitwy, która, m ając m oc zbaw czą, będzie m ogła, w m om encie śm ierci poety, zapewnić m u życie wieczne.
Wiarę poety w C hrystusa, który m a B oską i ludzką naturę o raz je s t „w ładcą wszechświata” , oddał utw ór Karawele. A utor dziwił się najpierw wielkiej tajemnicy:
Żeby człowieka krwią broczącego z ran Ogłosić Bogiem i władcą wszechświata, Trzeba było szaleństwa - dostateczny dowód, Że nasz gatunek sięga po niemożliwe.
(Karaw ele, s. 53)
W końcu p oeta złożył hołd cierpiącem u na krzyżu C hrystusow i. Z u b o lewaniem je d n a k zaznaczył, że człow iek tak często o Jego M ęce zapom ina:
Jego ciało rozpięte na drzewie hańby naprawdę cierpiało męczarnie,
0 czym m y co dzień próbujemy zapomnieć. (Karawele, s. 53)
Jest to w y znanie skrom nej, niepewnej w iary, a n ie trium falne w yznanie pewności. M iłosz, pełen w ątpliw ości i zw ątpień, sform ułow ał w końcu jasn e przekonanie:
Kto pokłada ufność w Jezusie Chrystusie, oczekuje Jego przyjścia 1 końca świata, kiedy pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminą i śmierci ju ż nie będzie.
1 6 2 Katarzyna Kaczor-Scheitler
R elacje m iędzy Bogiem a człowiekiem w yraźnie p rzedstaw ione zostały w utw orze o m odlitew nej strukturze, pt. O becność. A utor, za p om ocą sensualis- tycznego obrazow ania, m ów ił o przenikaniu Boga, przynależności do Niego i w spólodczuw aniu:
Panic, Twoja obecność, tak bardzo prawdziwa, więcej waży niż jakikolwiek argument.
Na moim karku i plecach poczułem Twój ciepły oddech. (iObecność, s. 54)
B ohater liryczny odkrył „uzdraw iającą” m oc Boga. N ie potrzebow ał zatem dow odów na Jego istnienie, poniew aż B oża obecność przenikała go do głębi („obecność, tak bardzo praw dziw a” ; „poczułem Twój ciepły od d ech ” ).
Form ułując słow a, będące naw iązaniem do K sięgi Rodzaju („Sam nas przecie stworzyłeś na swój obraz i podobieństwo”), autor z w iarą w yznał, że je s t dziełem Stwórcy. Zw rócił się do Boga z prośbą o w ybaw ienie „od obrazów bó lu ” , jakie zebrał w ędrując po św iecie, oraz o zaprow adzenie go tam , g dzie m ieszka tylko światło B oga, które je st form ą Jego obecności. Pragnienie „T w ojego św iatła” to pragnienie życia w iecznego i bezpośredniego oglądania Boga „ tw arzą w twarz”. M iłosz w sw oich w ierszach deklarow ał w iarę w B oga, ale doświadczał także upadku, ciem ności. W jednym m iejscu naw oływ ał:
Miejcie zrozumienie dla ludzi słabej wiary. Ja też jednego dnia wierzę, drugiego nie wierzę.
(Miejcie zrozumienie, s. 86)
W innym zaś utw orze z rezygnacją wyznał:
Religię bierzemy z naszego litowania się nad ludźmi. Są za słabi, żeby żyć bez boskiej opieki.
(Religią bierzemy, s. 78)
Ze stanow czością je d n a k podkreślił:
Jeżeli Boga nie ma,
to nie wszystko człowiekowi wolno. Jest stróżem brata swego
i nie wolno mu brata swego zasmucać, opowiadając, żc Boga nie ma.
Język wiary І zwątpienia. Religijne konteksty.. 1 6 3 A utorow i, chociaż w yznał on grzech pychy, szczególnie niew ygodnie było wśród rodaków , dla których religijność była tylko pustym gestem . Stw ierdził, że podejmując się teologicznych tem atów , czuł się jednak, ja k zam knięty w klasz torze m nich, piszący „trak tat po łacinie, w języ k u niezrozum iałym / dla w ieś niaków w baranich k o żuchach” (N ie je ste m , s. 65):
Poeta, którego ochrzczono w wiejskim kościele katolickiej parafii natrafił na trudności
z powodu swoich współwyznawców. (Poeta, którego ochrzczono, s. 64)
C hrześcijańska św iadom ość poety doprow adziła do nieporozum ień z w spół wyznawcami. U w ażał się za kogoś lepszego. W końcu w yznał, że przeciw stawienie takie było niem oralne, dow odziło bow iem , że uw ażał się za lepszego od w spółziom ków.
Czesław M iłosz dokonał osobistego rozliczenia z uło m n ą duszą artysty, który za otrzym any talent płacił sam olubnym ego. W obec innych ludzi tw órca doświadczył uczuć skom plikow anych, splotu poczucia w yższości i zarazem bycia gorszym - nieprzystosow anym do praktycznego życia, ale też gorszym m oralnie:
Czuję w sobie tyle niewyjawionego zła, że nie wykluczam mego pójścia do Piekla. Byłoby to zapewne Piekło artystów, To znaczy ludzi, którzy doskonałość dzieła Stawiali wyżej niż swoje obowiązki małżonków, ojców, braci i współobywateli.
(No tak, trzeba umierać, s. 82)
Dar stal się więc jednocześnie przekleństwem . W poecie było „silne poczucie «grzeszności» własnej natury, a w łaściw ie nie tyle sam o to poczucie, ile potrzeba jego uzewnętrznienia, publicznego bicia się w piersi”6. M iłosz, przyrów nując swoje życie do losu H ioba, dodał, że w przeciw ieństw ie do niego, n ie b y ł niew inny:
Hiob uważał siebie za niewinnego, ja natomiast obarczyłem winą moje geny.
Nie byłem niewinny, chciałem być niewinny, ale nie mogłem. (Dlaczego nie przyznać, s. 80)
1 6 4 Katarzyna Kaczor-Schcitler
Poeta zm agał się z sobą, z Bogiem i z diabłem . B ędąc ju ż w podeszłym w ieku, w yznał:
Szanowne moje oczy, nic najlepiej z wami. Dostaję od was rysunek nieostry, A jeżeli kolor, to przymglony. A byłyście wy sforą królewskich ogarów, Z którymi wyruszałem niegdyś o poranku.
(Oczy, s. 41)
A utor uśw iadom ił sobie upływ czasu. Te oczy, które kiedyś tak wiele w idziały, rozkoszow ały się pięknem świata, teraz są bliskie zam knięcia:
Teraz coście widziały, schowane jest we mnie I przemienione w pamięć albo sny.
(Oczy, s. 41)
W ostatnich w ersach utw oru m ow a je s t o gaśnięciu zm ysłów i oczekiwaniu na śmierć:
Bez oczu, zapatrzony w jeden jasny punkt, Który rozszerza się i mnie ogarnia.
(Oczy, s. 41)
D ośw iadczając odczucia udręki i rozpaczy, M iłosz zdaw ał sobie sprawę z tego, że zaw sze m oże liczyć na ratunek Boski. R atunkiem tym je s t łaska i tylko o na u kresu życia m oże dać nadzieję. N a człow ieka poddanego władzy szatana w chw ili śm ierci czeka ciem ność, jednak obdarzony łask ą ufności ma on nadzieję na światło. Zatem tym ,ja sn y m punktem ” , było d la M iłosza światło B oga, ta „d ru g a p rzestrzeń” , która przed p oetą zaczęła się otw ierać.
W ierszem kończącym zbiór D ruga przestrzeń je st utw ór M eta m o rfo zy, w któ rym autor w ypow iedział się na tem at swojego dotychczasowego życia. Uważał, że wszystkie jeg o starania, dotychczasowe dążenia do celu w oczach Boga są niczym. Sw oją naturę określił „ czarn ą” , czyli m roczną, złą, zaś św iadom ość - „piekła wartą” . Stwierdził też, że je st człowiekiem dumnym i pysznym (,,1 uraźliw e ego”) U św iadam iając sobie sw oją nikczem ność, był pełen pow dziw u d la Boga:
Takiego m nie Ty chciałeś, Do Twoich prac wezwałeś, Nieszczęśnika.
Język w a r y i zwątpienia. Religijne konteksty.. 1 6 5 Stwórca, m im o grzesznej natury człow ieka, pow ołał poetę do określonych zadań. Podm iot liryczny nazwał siebie „nieszczęśnikiem ” , ale też w iedział, że właśnie takiego akceptuje go Bóg.
C zesław M iłosz ukazał człow ieka, który dociekał praw dy. Przedstaw ił go w jego potędze i upadku, z którego w końcu pragnie się on w ydźwignąć. Opisał rów nież tęsknotę człow ieka za głęboką wiarą, która p rzem ienia i dzięki temu sprawia, że zostaje on dośw iadczony B ożą m iłością.
D rtłga p rzestrzeń C zesław a M iłosza je st religijnym w yznaniem poety szu
kającego B oga, A bsolutu, który zam ieszkuje tę drugą, n iedostępną człow iekow i tu na ziem i, przestrzeń. T a o sobista rozm ow a ze Stw órcą została upubliczniona w druku, i w tej sytuacji stanow i coś więcej n iż intym ny dialog. M iłosz usiłował sam siebie, a przy okazji i sw oich czytelników w swojej w ierze utwierdzić. U M iłosza obok pierw szej, rzeczyw istej, uchw ytnej przestrzeni - biograficznej, czyli przedw ojennego i w ojennego W ilna, obczyzny - w yłoniła się przestrzeń druga, niejasna, nieziem ska i nierzeczyw ista. P raw dopodobnie je st to przestrzeń m etafizyczna.
Katarzyna Kaczor-Scheitler
TH E LA N G U A G E O F FA IT H AND DESPAIR: T H E R E L IG IO U S CO N TE X TS IN DRUG A P R Z E S T R Z E Ń BY CZESLA W M IL O S Z
( S u m m a r y )
This article presents M ilosz’s faith in God but also his downfall and darkness described in Druga przestrzeń. M ilosz made in this work an account o f his own life and he summarized the era in which he lived. He mostly broached the problems concerning faith and despair and questions about the omnipresence o f God.
Druga przestrzeń is a religious poet’s declaration looking for God, the Absolute who resides in this second space, unobtainable for human beings here on earth. This volume is a contemplation of eschata, a metaphysical seeking o f answers to the Author’s nagging questions and his getting across to the other dimension. The poet persistently aspired for this title “ second space” throughout his life. Druga przestrzeń showed the longing for deep faith, which is transform ing and thanks to faith, human beings can become experienced by God’s love.