Między ekshibicjonizmem a
autobiografizmem : literatura
najnowsza w obszarze intymności :
ciota - Żydowica - odludek
Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 15, 365-374
2009
Anita Frankowiak
M iędzy ekshibicjonizm em a autobiografizmem.
Literatura najnowsza w obszarze intym ności
(ciota — Żydowica — odludek)
K
ażda, naw et najm niejsza „przem iana form acji kulturow ych oznacza dla literatu ry zm ianę kontaktu z odbiorcą. Po pakcie antyfikcyjnym lat siedem dziesiątych, pakcie etycznym lat osiem dziesiątych, wykształca się w latach dziew ięćdziesiątych pakt masowy, w którym dochodzi do ustalenia now ych reguł w ażności i now ych zasad transm isji”1. Początek XXI w ieku m odyfikuje te zasady, choć diagnozow anie literatury ostatniego dziesięciolecia jest szczególnie trudne, bow iem z jedn ej stro ny w ym yka się jedn oznacznym opisom , a przede w szystkim przyjętym kanon om estetycznym , z d ru giej zaś ostentacyjnie m anifestuje swoją niezależność i pew nego rodzaju ekshibicjo n izm 2. W 2004 roku Przem ysław Czapliński napisał: „Im szersza nasza norm alność, bardziej otwarta, tolerancyjna, pojem na, elastyczna, tym w iększe szanse, że zaakceptu je m y różne książki, że skłonni będziem y przeczytać tru d n y tekst, że sięgniem y po li teraturę stawiającą opór naszem u ro z u m ie n iu ”. W niosek krytyka był jednoznaczny. L iteratura m usi poszerzać norm alność tak przez akceptację, jak i kontestację3.
Te dwa bieguny wyznaczają podstawową cechę m łodej prozy, czyli jej osobow y aspekt w najszerszym tego słowa znaczeniu — niepow tarzalnego jednostkow ego
do-1 P C zapliński, Efekt bierności. Literatura w czasie normalnym, K raków 2004, s. 38.
2 Ekshibicjonizm definiuję szeroko w kontekście publicznego pokazyw ania uczuć, p ro b lem ó w i emocji. W takim ujęciu życie in ty m n e przestaje być tem atem tabu. Por: B. B odzioch-B ryła, „Kolek
cjonerzy wrażeń”. O literaturze wyzwolonej generacji, „Teksty D ru g ie ” 2005 n r 1-2, s. 131-138.
świadczenia. Jednakże granica pom iędzy ekshibicjonizm em a autobiografizm em 4 jest bardzo cienka.
Z am ierzam podjąć dyskusję z paradygm atem „niem ieszczenia się” w no rm ach n a rzuconych przez społeczeństw o, k ulturę czy wreszcie samą literaturę. Analiza tekstów literackich pozw oli odpow iedzieć na pytanie: Jakie czynniki zaważyły na kreacjach b o haterów, którzy bez skrupułów obnażają ciało i ducha?5 C o było praprzyczyną autocha rakterystyki m entalnej? I wreszcie dlaczego tak tru d n o zaakceptować nam Inność? Być m oże słowa Z ygm unta Baumana: „Każdemu jego śm ietnik” — są p u n k tem wyjścia do tych tru d n y ch rozważań. Z jednej więc strony — śm ietnik mentalny, obyczajowy, intymny. N a drugim biegunie — w yznanie, autobiografia, zwykła chęć „wygadania się”, zatrzym anie chwili. Z niew olenie i w yzw olenie. Akceptacja i kontestacja. D w a światy, dwa oblicza. Jeden człowiek.
H om oem eryci, czyli życie ciot po polsku
N agrodzone w 2006 roku N agrodą N ik e Lubiewo M ichała W itkowskiego zostało określone przez D ariusza N ow ackiego jako rzecz bezkom prom isow a i bardzo w ulgar- na6. Świat bohaterów tej powieści jest brudny, „spedalony”, tandetny. Tani ochłap życia zatrzym any w hedonistycznej rozkoszy. „W tę pedalską epopeję, «ciotowski D ekam e- ron» czy «przecwelone baśnie z tysiąca i jedn ej nocy» w pleciony został W ielki Atlas C io t Polskich i jednocześnie gejowska w izja polskiej przem iany ustrojow ej. W itkow ski, podejm ując zideologizow any tem at m niejszości seksualnych (walka o prawa, pa rady rów ności, adopcja), zerwał z m edialnym , politycznie popraw nym w izerunkiem , odw ołując się do tego, co widział i słyszał «spod stołu», stworzył prywatną historię o bohaterach / bohaterkach «odrażających, brudnych, złych, fałszywych», którą sam n a zywa «pam iętnikiem z pow stania pedalskiego». Lubiewo stało się jed n ą z najżywiej i naj szerzej kom entow anych książek literatury polskiej po 1989 roku. W latach 2005-2006
4 A utobiografizm pojaw ia się w literaturze polskiej w zw iązku z k o nkretnym gatunkiem literackim — autobiografią, a także z w ystępow aniem pierw iastków autobiograficznych w tw órczości w ielu pisa rzy F u n dam entem , na którym opiera się autobiografizm , jest „pakt autobiograficzny” P hilippe’a Le- je u n e ’a, czyli stw ierdzenie, że „w arunkiem koniecznym dla zaistnienia tego rodzaju w ypow iedzi jest tożsam ość autora, narratora i głów nego b ohatera”. Jednakże autobiografia i autobiografizm uchylają się przed jed n o zn aczn y m definiow aniem i w ym uszają swój opis w kontekście inn y ch typów w ypow iedzi paraliterackich. W w ąskim znaczeniu traktuję autobiografizm jako w yjątkow o silną chęć opow iadania o sobie. Por. z: P L ejeune, Pakt autobiograficzny, „Teksty” 1975 n r 15, s. 32; R. L ubas-B artoszyńska,
M iędzy autobiografią a literaturą, Warszawa 1993; M . C zerm ińska, Trójkąt autobiograficzny. Świadectwo, wyznanie i wyzwanie, K raków 2000.
5 Por. A. G iddens, Przemiany intymności. Seksualność, miłość i erotyzm we współczesnych społeczeństwach, tłum . A. Szulżycka, Warszawa 2007.
M iędzy ekshibicjonizm em a autobiografizm em . 367
ukazało się 5 w ydań powieści, audiobook oraz «złota edycja» w opracow aniu Karola Radziszew skiego”7. W itkowski podkreśla z całą stanowczością, że: „nie m a języka, żeby 0 tym m ów ić, chyba, że «dupa», «chuj», «obciągać», «luj»”8. C zyżby więc cywilizacyjne zm iany w m ałym tylko stopniu w płynęły na dawniej ocenzurow any język cielesności 1 seksualności?
B ohateram i są emeryci polskiego pedalstwa Lukrecja i Patrycja9, a tłem peerelowskie dworce, szalety, bary, tancbudy i zaśmiecone parki. To świat zakam uflowany i niechcia ny. O bszar odrzucony przez popraw ność społeczną, a także przez książkowych p oznań skich gejów. Kiedyś było inaczej: „N ie było tej nerwowości, zalatania. M ożna było całe życie na jakim bądź etacie przeplotkować, przekawować i przepapieroskować” (L, 170). I dalej czytamy: „Ale za kom u n y to w ogóle się m ów iło. N ic nie było, w sklepach, panie, pustki, to co pozostawało, jak nie zmyślać? To się obgadywało inne cioty nie przez złość, tylko tak sobie, żeby każdej dorobić jakąś śm ieszną historyjkę” (L, 172).
W itkowski żongluje stereotypam i. Pokazuje stare, b ru d n e cioty, które wcale nie chcą być kobietam i. „Początkowo w ogóle udaw ały kobiety, i mówiły, że od przodu nie m ogą, bo mają akurat te tru d n e dni. Ale za to dam ci od tyłu, albo lachę zrobię” (L, 49). W zakończeniu książki czytam y jednak: „— Ale jesteśm y babkam i czy facetami? — Facetami, facetami. Biologicznie facetami. Ale m ożem y się bawić, że nie. W każdym razie jesteśm y ciotam i z baroku, no w yobraź sobie. — N o ” (L, 283). C ioty włóczą się po dw orcach, dają dupy, marzą, by m ężczyzna nasikał im na twarz, a sensem ich życia jest luj. Luj — zasikany pijak w rowie, facet, k tórem u uciekł pociąg, oferm a, która p o
m yliła drogi.
Przeraża fizjologiczny aspekt Lubiewa. C ielesność połączona z ko nform izm em i obskurantyzm em jest niem ożliw a do zaakceptowania. A jed n ak godzim y się na nią w raz z kolejną przełożoną kartką. W itkowski jako au to r Lubiewa przeraża i fascynuje jednocześnie. G nębi czytelnika patologią, zakłam aniem i alienacją: „M y chcem y n ie
znajom ego, co nas sponiewiera, przejdzie jak tornado, zostawi m nie w takim stanie, że naw et nie będę m iała siły wstać, zam knąć za n im drzwi, m okrą plam ą na łóżku sponiew ieraną będę” (L, 130).
Pisarz fascynuje lekkością pióra, ujęciem tem atu, brakiem dystansu, który o d czuw am y zawsze, gdy m ów im y o inności, o „tych spraw ach”, o „tych m iejscach”, o skrajnościach, fobiach, a przede w szystkim o hom oseksualistach. A więc konwencja,
7 h ttp://w w w ha.art.pl [stan z dnia 17.09.2009].
8 M . W itkowski, Lubiewo, K raków 2005 , s. 25. P rzy kolejnych cytatach podaję w tekście głów nym sym bol L i n u m e r strony.
9 „Patrycja — grubawy, zniszczony m ężczyzna z w ielką łysiną i bardzo ruchliw ym i, krzaczastym i brw iam i. Lukrecja — pięćdziesiąt lat, gładko ogolona tw arz, cyniczny, także gruby. Z żarte grzybicą paznokcie” (M . W itkowski, op. cit., s. 9).
G om brow iczow ska maska, kam uflaż osobowości. C iota to przecież nie gej. Seks to nie miłość. Pruderia to nie dobre obyczaje.
Przem ysław Czapliński podkreśla, że „najbardziej zauw ażalnym procesem , jaki n a stąpił na początku XXI w ieku, jest zdrada antropologii twarzy. „Twarz przestała być tekstem bez kontekstu, stała się natom iast obliczem , na które nakłada się k o n te k st.[...] Skoro podczas dow olnego spotkania m ożn a zostać Ż ydem , pedałem , gejem, kastratem , R uskiem , ciotą lub cipą, w obec tego twarz okazuje się zm ienną maską, pod którą nie m a ju ż praw dziw ych twarzy”10. E m erytow ane w rocławskie cioty nie mają sw oich twarzy. Z apom inają o płciowości. B oim y się więc spojrzeć w prost w twarz. Przez niby-tw arz in terp retu jem y I n n o ś ć . C ioty poddane są więc kolejnym upokorzeniom . Egzysten cjalna opozycja: j a i n i e - j a lub prościej — j a i ś w i a t staje się wieloaspektowa. J a jest bezkształtne i wielopostaciow e, więc im plikuje teorię istnienia w ed ług w łasnych reguł. D la uniw ersalności tej w spółczesnej maski kontekstem nie jest ju ż p rzeinterpre tow ana G om brow iczow ska „gęba”, ani „VjA” z dzienników Jerzego Andrzejewskiego. W spółczesna narracja w ypiera się lustrzanego odbicia j a , więc i „gęba” tak napraw dę nie jest potrzebna. Ponow oczesność w chłania jedn ostkę i tw orzy ko nstruk t zw any „od m ieńcem ”. Paradoks tkwi w tożsam ości, poniew aż ciota to nie odm ieniec!
N ależy jed n ak podkreślić, że inność m oże być koniecznością, a intym ność jest nie zbędna w procesie samo poznawania.
Bez obcego nie byłoby swojego, bez obcości nie bylibyśm y pew ni, co oznacza swoj(sk)ość. Jest też czynnikiem niew ątpliw ie wzbogacają cym [ . ] um ożliw ia i inicjuje dialog, będący w perspektywie filozoficz nej (Buber, Levinas), jak i estetycznej (Bachtin) jed n y m z najbardziej czytelnych znaków now oczesnej św iadom ości11.
M iędzy ciotą a nam i nie pow inno być granicy, poniew aż obcość jest częścią nas. Jest naszym lu strem i drugą twarzą.
Wyłaniająca się z powieści W itkowskiego ciota to człowiek, któ ry za m iast podporządkow ać się płciowej logice w yłączonego środka (albo kobieta albo m ężczyzna), wciela swoją płciową logikę włączonego środka (i m ężczyzna i kobieta). Wstawiając płeć łączną, m ieszaną d e stabilizuje społeczne n o rm y płciowe nie dlatego, że jest zboczona, lecz dlatego, że ujawnia, iż płeć jest stanow iona przez społeczeństw o12.
10 P C zapliński, Polska do wymiany. Późna nowoczesność i nasze wielkie narracje, Warszawa 2009, s. 352. 11 M . D ąbrow ski, Swój / obcy / inny. Gdzie jesteśmy, „Przegląd H u m an isty czn y ” 2007, n r 3, s. 4. 12 P C zapliński, Polska do wymiany. , op. cit., s. 363.
M iędzy ekshibicjonizm em a autobiografizm em . 369
Rzeczywistość jest tragiczna. C ioty są zbędne. To w yrzutki, śmieci, odpady. O n e wcale nie chcą być kobietam i, chcą być przepięknym i facetami. Zabawa w babę trwa. A sekretem now oczesności — jak pisze Z y g m u n t B aum an — „jest oddzielenie i nisz czenie odpadów (tym sam ym i ciot): odcięcie i pozbycie się tego, co zbędne, n iepo trzebne i bezużyteczne”13. E kshibicjonizm ciot nie jest więc nam potrzebny. Jednakże należały zapytać, czy m oże istnieć b y t , i s t o t a , p o d m i o t bez naturalnego zaplecza, jak im jest śm ietnik, ten m entalny także?
Polskie księgarnie z Żydówką w tle
Tom opow iadań M ariusza Sieniewicza Żydów ek nie obsługujemy — w ydany w 2005 roku i nom ino w any do Paszportu „Polityki” — ju ż na początku kam panii reklam owej w zbudził kontrow ersje. N iek tó re księgarnie odm ów iły um ieszczania plakatów p ro m ujących tę książkę. Bo słowo „Żyd” źle się kojarzy, a „Żydów ka” jeszcze gorzej. Ste reotyp zam knięty w ciele kobiety — to ju ż praw dziw e apogeum .
Jednakże to dzięki kolejnym w cieleniom stereotypu „Żydów ki” czytelnik odkrywa (odzyskuje) jestestw o (podm iotow ość).
N o bo stoisz w kolejce w hiperm arkecie. Wziąłeś m ineralną, dwie zupki chińskie i oliwkowe mydło. Z najom a kasjerka z w ielkim pie przem na szyi inkasuje pieniądze, wydaje resztę, podaje jednorazów ki. N orm al, nic szczególnego [...] Kobieta m a tylko wyliczyć po zylu za w odę, m ydło i zupki, lecz zamiast tego spogląda na ciebie z obrzydze niem , a jej ręka unosi się w kategorycznym , przeczącym geście. — Żydówek nie obsługujemy! — wypala donośnie, zamykając z trzaskiem szufladę kasy. N o i gęba otwiera ci się jak pusta szuflada. Kulturowy i gene tyczny absurd. [ . ] Spoglądasz na innych, szukając potwierdzenia, że baba od tego pieprza dostała najnormalniejszego piździelca, lecz ci „inni” toczą podobnie złowrogim spojrzeniem. [...] Intuicyjnie zerkasz na ramię i . pot cię zalewa [ . ] N a rękawie widnieje gwiazda żydowska14.
Bycie „Żydów ką” to nie tylko pogarda, C eline’owskie nihilistyczne „złe oczy d ru giego człow ieka”. To odsłonięcie kurtyny Tajemnicy. Sekretu I n n e g o . Zasadzki O b c e g o . „Bujaj się, Żydowico! — w arczy gość w czerw onej koszulce i klapkach. — B u jaj się, no! N o !”15.
13 Z . B aum an, Życie na przemiał, tłum . T K unz, K raków 2005, s. 39. 14 M . Sieniewicz, Żydówek nie obsługujemy, Warszawa 2005, s. 190. 15 Ibidem, s. 191.
Tak oto w chodzim y w kolejną odsłonę ludzkiego dram atu. Unifikacja zachowań, uniw ersalność kodów, wpisywanie się w najbardziej pasujący schemat. Inność jest pięt nowana. Bycie „Żydów ką” znaczy bycie obcym w świecie uniw ersalnych szablonów i m atryc kom unikacji niewerbalnej. Najłatwiej poniżyć I n n e g o . D obrze też od czasu do czasu znaleźć takiego „kozła ofiarnego” i zrzucić na niego wszelkie niepowodzenia.
Społeczeństw o obawia się „Żydów ki” tak m ocno, jak praw dy o sobie. O krzyki n ie nawiści są więc w yrazem frustracji perm anentnej. „Żydów ka” otw orzyła Puszkę P an dory ze w szelkim i stereotypam i, obaw am i i lękami: „ - Zabójcy Chrystusa!; — Żydzi łapy precz od P a-le-sty -n y ; — Fem inistki precz od polskich kobiet!; — Irak dla Irakij czyków!; — Przegnać zboczeńców!; — Pedały do H olandii!; — Aborcja to grzech!”16. O b c o ś ć znaczy tyle, ile potrafim y z niej wydobyć, poddać interpretacji przez pryzm at codzienności. W ykluczenie sankcjonuje bierność obserwatorów. I n n o ś ć redefiniuje się w jednostkow ym odczytaniu.
Sieniew icz pokazuje, że w je d n e j chw ili m o żem y zostać w y rzuceni poza grupę. P oczucie bezpieczeństw a je s t w ięc chw ilow e. „Jeśli chcę być n apraw dę człow ie kiem , m u szę m ieć św iadom ość, że w ięcej m n ie dzieli od ludzi niż z nim i łączy” — k o n k lu d u je p rozaik z O lsztyna. C zło w iek w spó łczesn y to pozer, n ieu d aczn ik m askujący sw oje niepow odzenia, aktor z p o d rzęd neg o teatru charakteryzujący się no rm alnością. Taką n o rm aln o ść P rzem ysław C zapliński określa jak o pozbaw ioną swej istoty. „Składa się [ona — dop. A. F.] z zachow ań, które odsłaniają się w ze tk n ięciu z czym ś innym . W tedy, p rzy m u szo n a do w yłożenia swojej racji, przekształca zachow ania w n o rm ę. Jest w ięc zjaw iskiem , k tóre — w reszcie — w ychodzi z u k ry cia, gdy napotyka inność. Pozbaw iona tła, pola konfro ntacji, zderzenia, pozostaje n iew id o cz n a”17. Bez inności nasza tw arz byłaby połow iczna, gra nied ok oń czo na, a istota niestabilna.
Fado,
czyli intym ność zatrzymana w przestrzeni
O statnie dziesięć lat pokazało, że literatura potrzebuje indyw idualnego opisu dok o nywanego z perspektyw y konkretnego bohatera. „Literatura X X w ieku pełna jest prozy autobiograficznej, więc ostatnie lata nie stanowią w tym w zględzie przełom u. Jednak jest zastanawiające, jak własne życie autora staje się przedm iotem w nikliw ej, pisarskiej analizy: od M iłosza do Pilcha. Zresztą sam o osobiste dośw iadczenie bywa m istyfiko w ane, staje się częścią pisanego dzieła”18. Takiej mistyfikacji dokonuje rów nież A ndrzej
16 Ibidem, s. 192.
17 K rytyk cytuje za: P K. Feyerabend, Przeciw metodzie, tłum . S. W iertelew ski, W rocław 1996, s. 30. C yt za: P C zapliński, Efekt bierności. Literatura w czasie normalnym, K raków 2004, s.15.
M iędzy ekshibicjonizm em a a u to b io g ra f iz m e m . 371
Stasiuk, zanurzając sw oich bohaterów i siebie w czasie lokalnym , w beskidzkim K ońcu i Początku świata. W m onotonii codzienności, w oczekiw aniu na powtarzające się sy tuacje zatraca się k onkret19. Czas nie jest przychylny bohaterom .
Pęka, rozłazi się i żeby nie zwariować, wciąż trzeba go odtwarzać. Ta kruchość, ulotność, nietrw ałość czasu to specyfika m oich stro n — podkreśla prozaik. — N ig d y nie płynął tutaj rów nym , spokojnym nu rtem , właściw ym w ielkim m etropoliom . Zaw sze coś stawało m u na przeszkodzie. Dzielił się, rozdwajał, zawracał, chw ilam i przycichał zupełnie, przepadał20.
Czas niepokorny, zakrzywiony, fragm entaryczny jest specyficzny dla k onstruow a nia obrazu środkow oeuropejskiego odludka.
Fado (z języka portugalskiego ‘los’) w ydane w 2006 ro k u to nie tylko „apoteoza prow incji, ciszy i sam otności, pean na cześć p od ró ży w nieznane. W łóczęga po pery feriach E u ro p y je st dla auto ra Jadąc do Babadag praw dziw ą obsesją, dośw iadczeniem m etafizycznym . W w ielu jego u tw orach daje się zauważyć prastary topos człow ieka w ędrow ca, m o żn a też m ów ić o sw oistym «życiopisaniu» Stasiuka. Pisarz ten w sensie do słow nym i m etaforycznym przem ierza spore przestrzenie k o n ty n en tu . W ęd ro w a nie je st dlań sensem życia lu b jego szukaniem . W ędrów ka zespala z naturą, pozw ala odnaleźć utracone w artości, u tracone człow ieczeństw o: «Podróżować znaczy żyć. A w każdym razie żyć podw ójnie, p otrójnie, w ielokrotnie»”21.W p od ró ży przez m iej sca i czas bu d u je się św iadom ość tożsam ości, k o n stru u je apoteoza jed no stko w eg o m etafizycznego doznania.
P oszarpanem u czasowi przeciw staw ia pisarz rozgardiasz podw órek, stare rupieciar nie, „żywą skłębioną substancję rzeczy pozo rn ie m artw ych i zużytych”22. O dsłaniając pryw atne, in ty m n e obszary, sam dziw i się, że „przestrzeń m o żn a tak jed n o zn aczn ie i nieodw ołalnie w ziąć w posiadanie, nie wyrządzając jej p rzy tym krzyw dy”23. P ustka krajobrazu, zanu rzenie w kosm osie, św iadom ość przem ijania, utrata pam ięci starych m iejsc i zdarzeń pozw ala na serdeczne dotknięcie sam otności, um ożliw ia w niknięcie w sedno środkow oeuropejskiego istnienia.
19 Pisałam o tym szerzej w artykule Proza Andrzeja Stasiuka w perspektywie personalizmu Miguela de Una
muno (w: M iędzy Złotym a Srebrnym Wiekiem Kultury Hiszpańskiej, red. M . Jagłowski, D. Sepczyńska,
A. Frankow iak, O lsztyn 2008, s. 389-398). 20 A. Stasiuk, Fado, W ołow iec 2006, s. 13.
21 A. Tyszka, Kilka uwag o „Fado”, „Twórczość” 2007, n r 2, http://w w w .culture.pl [stan z dnia 24.05.2009].
22 A. Stasiuk, Fado, op. cit., s. 19.
C h o ć w Opowieściach galicyjskich przestrzenią osw ojoną były ryneczki, bazarki, czyli rzeczyw istość schyłkowego P R L -u , to tak napraw dę w późniejszych tekstach A ndrzej Stasiuk przyw ołuje ducha tych m iejsc, odrzucając każdorazow o te „m od ne” dodatki. D zieje się tak, poniew aż „w tej czasoprzestrzeni, [...] spuszczona z łańcucha żądza posiadania połączyła się z brakiem tożsam ości. N a bazarze panuje więc pow szechne nakładanie m asek, przym ierzanie ról i w ypróbow yw anie w cieleń ”24. Stasiuk po p ro stu kontestuje: „Przeszłość i pam ięć są m oją ojczyzną i m o im d om em . Lubię upijać się w sam otności i przypom inać sobie m in ione zdarzenia, ludzi, krajobrazy”25. Istn ie je tu d ro b n y elem ent, którego nie m ożn a pom inąć w tej interpretacji: po zorn y ład
albo idealny chaos. Kłębow isko sprzeczności, w którym pisarz poprzez słowa w p ro w adza spokój i w yciszenie. Trwający ponad czasem opis, a także intym na afabularność um ożliw iają sym biozę dw óch stanów pozornie sprzecznych: m entalnego pobud zen ia i niekończącego się letargu. W ten sposób utrw ala się m odel intym ności osadzony w m iejscu bliskim i dobrze znanym . „W ieczne sieroctw o”, po zorny ład m aterii oraz walka z nicością, obecność ciszy i sam otności — oto klucze do odczytania szorstkiej, m ęskiej intym ności A ndrzeja S ta s iu k a .
Przemielony konstrukt
W ybrane do analizy utw ory nie tw orzą jednow ym iarow ego, uniw ersalnego obrazu literatury najnowszej. M ożna do nich dopisywać inne. Poza nim i rozciąga się literacki poukładany świat, a także hipertekst czy cyber-literatura. M o im celem nie było stw o rzenie matrycy, w edług której m ożna byłoby skatalogować najnow sze teksty. W szelkie więc uogólnienia wykraczają poza przyw ołane teksty, a św iadom ość różnorodności p o staw sugeruje nie tylko wielość odczytań, ale także m ożliw e pytania.
W zaprezentowanych utworach narracje są rozpięte pom iędzy ekshibicjonizm em sta rych ciot a intymnością miejsc wykreowanych przez twardziela z M urów Hebronu. We wnątrz, jak przyszpilony motyl, m iota się obcość, Inny, jakaś zwielokrotniona „Żydowica” — nasze lęki i stereotypy. Stasiuk ju ż w D ukli napisał, że „rzeczywistość jest tylko nieokre śloną sum ą skończoności”26. N asz ponowoczesny świat ulega więc powolnej zagładzie:
Podm iotow ość w społeczeństw ie konsum entów , podobnie jak „tow ar” w społeczeństwie producentów , jest [ . ] faitishe — całkowicie ludzkim pro d u k tem podniesionym do rangi nadludzkiego autorytetu, poprzez puszczenie w niepam ięć lub uczynienie nieistotnym jego ludzkiego,
24 P C zapliński, Świat podrobiony. Krytyka i literatura wobec nowej rzeczywistości, K raków 2003, s. 179.
25 A. Stasiuk, Fado, op. cit., s. 133.
M iędzy ekshibicjonizm em a au to b io g rafizm em ... 373
nazbyt ludzkiego pochodzenia, w raz z całym ciągiem ludzkich działań, które doprow adziły do jego pow stania i były w arun kiem sine qua non
jego pojawienia się27.
P odm iotow ością m ożna handlować. M ożna ją zabrać. Stworzyć postać n i e - j a . U lepić I n n e g o . Skonsum ow ać w jednej chw ili całe swoje życie. Z y g m u n t B aum an nazwał konsum pcjonizm „gospodarką zakłam ania”28. W itkowski, Sieniewicz i Stasiuk przywracają językow i pojęć ogólnych desygnaty. O dkłam ują rzeczywistość. Zrywają bezlitośnie m aski i paraliżują dosłownością. O ddają literaturze „nieudanego”, „poszar panego” bohatera.
M ożem y dyskutow ać o języku tych tekstów, o w ulgarnych frazach i płytkich egzy stencjalnych sytuacjach, lecz poza słowam i tkwi to, co najważniejsze — konsum ow anie em ocji, nasza zdolność do zrozum ienia innych (postnow oczesna em patia), doniosłość chwili. C zy bohaterow ie tych książek m ogą więc odrzucić w ew nętrzne pragnienie „istotności”?
L iteratura początku XXI w ieku „przyjęła zatem na siebie rolę śmieciarki, pojem nika wchłaniającego odpadki k u ltu ry sym bolicznej i wytwarzającego z odpadów językow e obrazy rzeczywistości. W w yniku zastosowania «śmieciowej praktyki» — wyłania się przed nam i kultura przeciętna — swojska, norm alna, pow szechna — nie zaś życie spo łecznych śm ieci”29.
A życie, przybierając — jak proponow ał Stasiuk w D u kli — różne gotowe formy, jest „zanurzone” w ciele. N a n i m rozpoczyna się ekshibicjonizm , a w n i m tkwi intym ność. W swojej najnowszej książce Jerzy Bralczyk, definiując ciało, napisał w za kończeniu: „Zatem ciało — to także coś, co m n ą ju ż nie jest. Ciało — w ynik wcielenia, ucieleśnienia, coś, co zaczyna istnieć. A także to, co pozostanie p o tem ”30.
P o t e m nie m a znaczenia. P o t e m to przem ielony kon struk t i kości, z których żaden antropolog, archeolog i patolog nie w yw nioskuje ile cioty, luja czy Żydow icy było kiedyś w ludzkim mięsie.
N ależy podkreślić, że znaczna część tekstów najnowszych, łam ie przyjęte konw e nanse i ustalone n o rm y obyczajowe. Autorzy, jeśli tylko chcą, m ogą pisać o najbardziej intym nych przeżyciach31. O pis życia erotyczno-seksualnego jest dosadny, nierzadko wyuzdany, brutalny, ale także adekw atny do ukazywanych sytuacji. T rudno dziś o d dzielić seks od konsum pcji, fizjologii czy ekonom ii. Trudno, poniew aż nasz świat jest
27 Z . B aum an, Konsumowanie życia, tłum . M . W yrw as-W iśniew ska, K raków 2009, s. 20.
28 Ibidem, s. 55.
29 P C zapliński, Polska do wymiany...,op. cit., s. 347.
30 J. Bralczyk, Świat przez słowa, Warszawa 2009, s. 15.
31 W ystarczy w spom nieć chociażby trzy: M . G retkow ska, Kobieta i mężczyźni, Warszawa 2007; Rafał A. Z iem kiew icz, Ciało obce, Warszawa 2008; M . W itkowski, Margot, Warszawa 2009.
przeerotyzowany. B rak pruderii daje m ożliw ość interpretow ania życia seksualnego jako dośw iadczenia granicznego.
N ie istnieją tematy, o których pisać nie w ypada32, a przyw ołane książki pokazują naszą cywilizację bez cenzury. N ależy jed n ak pam iętać, że to, co w seksie, erotyce czy intym ności delikatne i najpiękniejsze, nie m ieści się w słowach.
32 W m om encie, gdy zakończyłam te n tekst, przeczytałam dw ie powieści w ydane w 2009 roku: Terapia
narodu za pomocą seksu grupowego. Zapiski kobiety spełnionej, czyli autobiograficzną pow ieść erotyczną na
pisaną pod p seu d o n im em A rundati oraz Czarodziejki.com — reportaże w ydane po raz pierw szy w 2007 roku, a teraz uzu p ełn io n e i popraw ione, napisane także pod — tym razem — zbiorow ym p seu d o n i m em Ew a Egejska. A utorka pierwszej, w wywiadzie dla „Joy” (czerwiec 2009), um ieszczonym we fragm encie na okładce książki, w yznała, że „dotknęła w szystkiego, co ją interesow ało. Zrealizow ała w szystkie swoje fantazje. Spróbow ała każdej rzeczy, która ją pociągała”. A utorkam i tej drugiej są p ro stytutki, a ich w yznania nie zostały poddane żadnem u retuszow i. M aria Szyszkowska w e w stępie do tej książki napisała, że „tchnie ona autentyzm em . [...] W b rew pozorom , książka nie m a nic w spólnego z pornografią. U kazuje kruchość i zarazem siłę psychiczną kobiet, których życie oburza niejedną, tak zw aną przyzw oitą kobietę”. N ie m a w tych reportażach w ulgarnego języka, ale je st ogrom na w iedza na tem at prostytucji, która je st w Polsce tem atem tabu. O b ie pokazują seks bez tajem nic. C zytel n ik wie, że autorki opisują przem ilczane i skryw ane stro n y życia erotycznego w spółczesnych kobiet i m ężczyzn. Lektura obu na pew no nie jest przeznaczona dla p ruderyjnych odbiorców (Zob. Ewa Egejska, Czarodziejki.com, W rocław 2009; A rundati, Terapia narodu za pomocą seksu grupowego. Zapiski