• Nie Znaleziono Wyników

Obrazki z wystawy : ikonografia poznańskiej Prowincjonalnej Wystawy przemysłowej 1895 roku w zbiorach ikonograficznych Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Obrazki z wystawy : ikonografia poznańskiej Prowincjonalnej Wystawy przemysłowej 1895 roku w zbiorach ikonograficznych Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu"

Copied!
43
0
0

Pełen tekst

(1)

Jakub Skutecki

Obrazki z wystawy : ikonografia

poznańskiej Prowincjonalnej

Wystawy przemysłowej 1895 roku w

zbiorach ikonograficznych Biblioteki

Uniwersyteckiej w Poznaniu

Biblioteka 10 (19), 51-91

2006

(2)

JA K U B SK U T E C K I

Obrazki z wystawy.

Ikonografia poznańskiej Prowincjonalnej

Wystawy Przemysłowej 1895 roku

w zbiorach ikonograficznych

Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu

D la Josepha Engelm anna niedziela 26 m aja 1895 roku była nie­ zwykle pracow itym dniem. Był fotografem. Więcej — był w Poznaniu znanym i uznanym fotografem. Jego atelier mieściło się przy ulicy WTilhelmowskiej 81, u stóp Góry Zamkowej (Schloflberg), czyli dzisiejszego W zgórza Przem yśla, tuż obok starego Generalkom m ando, do gm achu którego właśnie przepro­ wadziło się M uzeum Prowincjonalne2 i Biblioteka K rajow a3. Jego ojciec, Heinrich Engelm ann, już w 1853 roku otworzył w Poznaniu przy ulicy Fry- derykowskiej zakład fotograficzny, a Joseph odziedziczył firmę i zdolności. Doczekał się nawet zaszczytnego ty tu łu „fotografa nadwornego” (Hofphoto-

graph). Wedle M. Warkoczewskiej „swoje um iejętności skierował głownie na

fotografowanie osób i w tej dziedzinie zdobył dużą popularność, co poświad­ cza przydomek: »fotograf pięknych p ań«”4. Jed n ak z dzisiejszej perspektyw y 1 Dziś - A leje M arcinkow skiego, w m iejscu gdzie m ieści się nowe skrzydło M uzeum N aro­ dowego.

2 Proyinzial-M uscum było poprzednikiem K aiscr Friedrich M uscum pow stałego w 1902 roku. P or. Stulecie otwarcia Muzeum, irn. Cesarza F ryderyka w P oznaniu. K atalo g w ystaw y M NP. p o d red. W . Suchockiego i T . Zuchowskiego, W yd. M uzeum N arodow ego, P o zn ań 2004, passim .

1 B iblioteka K rajo w a pierw otnie łączona z M uzeum P row incjonalnym s ta ła się w krótce p o te m je d n ą z w ażniejszych części składow ych p o w stającej B iblioteki im. C esarza W ilhelm a w P oznaniu. Por. „B iblioteka” 2002, passim .

(3)

52 Ja k u b Skutecki Joseph E ngelm ann był przede w szystkim fotografem m iasta - miejsc i wy­ darzeń0.

C hyba nie w iodło m u się najgorzej, skoro k u p ił6 od wdowy po Sam uelu Jaffe część dom u przy ulicy W ilhelm owskiej. Ale o nim sam ym wiemy nie­ wiele pon ad to, co zanotow ał M arceli M o tty w swoich Przechadzkach po

m ie śc ie 17.

L atem 1895 roku Joseph E ngelm ann m iał swoje stoisko w pawilonie drugiej Prow incjonalnej W ystaw y Przem ysłowej w P oznaniu w 1895 roku8. Tylko lakoniczna w zm ianka w katalogu przypom ina o ty m fakcie: w opisie X III grupie ekspozycji - sztuki graficzne i m a la tu ra - czytam y:

5 3 7 . E n g e lm a n n , J ó z e f, Fotografia, P o z n a ń , ul. W illiclmowska 8.

Różne fotografie.

Co w ystaw iał? Nie w iadom o... Różne fotografie... Może fotograficzną re­ lację z Prow incjonalnego T urnieju Śpiewaczego jak i odbyw ał się w Pozna­ niu w 1887 roku, a. może fascynujący fotoreportaż z wielkiej powodzi 1888 roku, k to wie? A przecież z jego atelier pochodzi także wiele, zachowanych do dziś, znakom itych i jakże dla nas ważnych widoków P o znania z przełom u X IX i XX wieku. Może pokazyw ał swoje m iasto - takie, jakie pozostaw ił dla potom nych utrw alone n a fotograficznych odbitkach. Tego się n ajpew ­ niej nigdy nie dowiemy. Ale jednego m ożem y być pewni: Joseph Engelm ann m iał pracow itą niedzielę... bowiem to niedzielę, 26 m a ja 1895 roku, Komi­ te t Honorowy postanow ił w yznaczyć n a dzień otw arcia drugiej poznańskiej Prow incjonalnej W ystaw y Przem ysłow ej. Pierw sza odb yła się w 1872 roku i niewiele po niej pozostało prócz gazetowych notek. Druga, n ato m iast była

J N a p rz y k ła d w idoki O strow a Tum skiego, S tarego R y n k u , K ościoła Św. K rzy ża n a G robli czy O grodu Zoologicznego na Jeżycach. Por. Ja k u b Skutecki, W iesław W ydra,

P o zn a ń na przełomie, wieków X I X i X X . Fotografie sprzed lat, B estseller, P o zn ań 1992,

passim . Z jego atelier pochodzi te ż kilkanaście w idoków ek poznańskich z krótkiego okresu 1905-1910.

6 A dres- und G eschäfts-H andbuch der S ta d t P osen 1885, Posen: W . Dcckcr & Co., 2. A b­ sc h n itt, s. 82. W łaścicielem dom u je s t S[amuel] Jaffe, K au fm an n . W oficynie - J. E ngelm ann P h o to g ra p h . W roku n a stę p n y m - 1886 - w łaścicielem dom u przy ulicy W ilhelm ow skiej 8 b y ła E m ilia Jaffe z dom u M arcuse, w dowa, a w roku 1887 w łaścicielam i byli Jo sep h E ngel­ m an n fo to g raf oraz Ju liu s Hirschfcld.

' M arceli M otty, P rzechadzki po m ieście, W ydaw nictw o M iejskie. P o zn ań 1999, t. 1, s. 144-145.

8 W ystaw iali t u także: O. E w ald z Bydgoszczy (fotografie - zdjęcia oryginalne), Ludw ik H abel ze Zgorzelic (fotografie w ram ach ), R o b ert H evdrich z Z egania (obraz w ram ach ), Alek­ san d er Jacoby z T o ru n ia (fotografie), Ludw ik Janow ski z P o zn an ia (szafa zaw ierająca foto­ grafie), E. M irska z P oznania (ram a z fotografiam i), A. Weiss z P o zn an ia (fotografie w pudle w ystaw ow ym ). Zob. Katalog urzędowy drugiej P o zn a ń skiej P row ineyonalnej W ystaw y P rze­

(4)

wielkim w ydarzeniem , którego znaczenie w ykraczało poza granice prowin­ cji9. O to bowiem dwie nacje, Polacy i Niemcy, od po n ad stulecia p o zo stają­ ce w ostrym konflikcie sta n ę ły razem , ram ię w ram ię, do rywalizacji o laur n a polu gospodarczym .

Z rangi całego przedsięwzięcia doskonałe zdawali sobie spraw ę organiza­ torzy wystawy, zasadnicze racje w y k ład ając w obszernym tekście publiko­ w anym zarówno w lokalnej prasie ja k również jako w stęp w obu wersjach katalogu - niemieckiej i polskiej. P rzytoczm y go tu in extenso również jako ogólniejszy przyczynek do kwestii stosunków narodowościowych w zaborze pruskim u schyłku XIX wieku:

0 PO W ST A N IU W Y STA W Y 10

U rządzanie od czasu do czasu w ystaw przem ysłow ych pożądanem je st nietylko d la wielkich ognisk życia przemysłowego, lecz tak że dla tak ich miejscowości, przez które nie przechodzi bezpośrednio wielki stru m ień m iędzynarodow ego ruchu. T am polega k u ltu rn e znaczenie tak ich w ystaw n a tem , że uw idoczniają rozwój i s ta n chwilowy prze­ mysłowej działalności w ogóle, i po stęp teraźniejszości w porów naniu z przeszłością, t u jest jej zadaniem , raczej w ykazanie p o stę p u poszcze­ gólnych dzielnic k ra ju w ruchu przem ysłow ym .

Taki ch ara k ter m iała też o sta tn ia u rządzona w P oznaniu w roku 1872 w ystaw a prow incyonalna rolnicza, leśna i przem ysłow a, a ponieważ od tego czasu o d b y ła się w prow incyi naszej raz tylko w ystaw a roku 1880 w Bydgoszczy, urządzenie nowej w ystaw y w P oznaniu w ydaw a­ ło się te m więcej pożądane, że tym czasem pow stały w k ra ju nowe gałęzie przem ysłu, a inne rozw inęły się znacznie. W ydaw ało się zresz­ t ą praw dopodobnem , że polityczne w zm ocnienie Niemiec w o sta tn ic h 25 la ta ch w yw arło tak że na przem ysłow y rozwój prow incyi w pływ znaczny, k tó ry należało w ykazać za pom ocą wystawy, a nareszcie u p raw niał rok o statn i, w k tó ry m przez zawarcie tra k ta tó w han d lo ­ wych ułatw iono związek handlow y z R osyą i A u stry ą do nadziei, że prow incyonalna w ystaw a przez udział krajów zagranicznych i naw ią­ zanie nowych związków korzystniejszą jeszcze się okaże.

M ając to n a uwadze, postanow iło tu tejsze tow arzystw o politechnicz­ ne za inicjatyw ą swego przew odniczącego p a n a radcy budowniczego miejskiego G ruedera. 9 g ru d n ia 1893 p o d jąć kroki przygotowaw cze do w ystaw y n a rok 1895. Poufne om aw ianie tej spraw y z kołam i zainte- resowanem i w pierw szych m iesiącach roku 1894 okazało, że przy prze­ prow adzeniu planu m ożna było liczyć n a ogólną sy m p aty ą i p o trzeb n ą ofiarność.

'* Do P o zn an ia n a w ystaw ę p rzy jeżd żały zorganizow ane gru p y i w ycieczki m .in. z K ujaw , P om orza i Śląska, co skrzętnie odnotow yw ał „K urier P o zn ań sk i”.

(5)

Ja k u b Skutecki

W kw ietniu roku 1894 m ogło już tow arzystw o politechniczne, m ając pew ne widoki pow odzenia, upow ażnić zarząd swój do zw ołania pierw ­ szego zeb ran ia interesow anych. O dbyło się ono 26 kw ietnia 1894 roku. Zaproszono do u d ziału około 100 fabrykantów , lan d rató w i bu rm i­ strzów m iast większych, a prócz tego większą liczbę właścicieli ziem­ skich, poniew aż zam ierzano w obec wielkiego znaczenia rolnictw a w prow incyi i stałego jego w pływ u n a rozwój przemysłowy, połączyć z w ystaw ą przem ysłow ą tak że w ystaw ę rolniczą, ja k się to sta ło tak że roku 1872. Rzeczywiście postanow iono też n a zebraniu dnia 26 kw ietnia urządzić w ystaw ę p o d łu g planu proponow anego przez to ­ w arzystw o politechniczne. Poniew aż jednakże zebranie to nie w ybrało k o m itetu , k tó ry b y przeprow adził jego uchwałę, kierownictw o spraw y przez kilka następ n y ch tygodni pozostało jeszcze w rękach zarządu to ­ w arzystw a politechnicznego.

W te m stad y u m pow stały z dwóch stro n tru d n o ści przeciw przepro­ w adzeniu planu w zam ierzonym pierw otnie zakresie. Główni p rzed sta­ wiciele rolnictw a w prow incyi, szczególniej niemieckiej narodow ości, nie okazali się skłonnym i do wzięcia u d ziału w w ystawie. W skazywali n a liche i niekorzystne stosunki ekonom iczne rolnictw a w ogóle, szcze­ gólniej zaś n a to, że tow arzystw o rolnicze niemieckie m iało zam iar urządzić w roku 1896 n a w schodnich kresach p ań stw a w ystaw ę, i że takowe obierze może P oznań jako m iejsce wystawy. G dy zatem dnia 26 kw ietnia kom itet zgrom adzenia politechnicznego zrobił P oznań­ skiem u Związkowi rolniczem u propozycyą oficyalną wzięcia udziału w w ystaw ie, był ju ż zgóry praw ie pew nym odm ownej odpowiedzi. D rugą tru d n o ścią do zw alczenia było to, że mniej więcej w tym sam ym czasie, ja k w Poznaniu d o jrz a ła i w Bydgoszczy myśl urządze­ n ia w ystaw y przem ysłowo-rolniczej. Poniew aż n a d to jeszcze i w K ró­ lewcu przygotow yw ano n a rok 1895 północno-niem iecką w ystaw ę przem ysłow ą, w której prócz P ru s W schodnich i Zachodnich i Księ­ stwo P oznańskie wziąć m iało udział, zdaw ało się koniecznem aby, chcąc uniknąć rozstrzelenia interesów , zaniechać myśli albo p lan u wy­ staw y Poznańskiej lub Bydgoskiej. N a korzyść w ystaw y Poznańskiej przem aw iał najm ocniej te n szczegół, że o sta tn ia w ystaw a przem ysło­ wa m ia ła m iejsce w Bydgoszczy i to przedew szystkiem spowodowało naczelnego prezesa prow incyi Poznańskiej, p a n a W ilam ow itz-M óllen- dorfa, którem u z obu stro n ofiarowano honorowe prezydyum , do d an ia pierw szeństw a słusznym i uzasadnionym żądaniom Poznańczyków. M imo to wszystko położenie, w jak im pow ołane przez związek po­ litechniczny zebranie interesów o brało kom itet ta k w ystawowy jak honorowy, było bardzo niejasne. Dopiero 16 m a ja zdecydow ano o sta­ tecznie, że rolnictw o nie weźmie u d ziału w wystaw ie, i że takow a będzie m iała ch ara k ter czysto przemysłowy. W ty ch sam ych dniach porzucili dopiero Bydgoszczanie, za bezpośrednim w pływ em p a n a n a­ czelnego prezesa, swój zam iar ja k to oświadczyli w yraźnie w

(6)

publicz-nem ogłoszeniu z d n ia 12 m a ja, w celu u trz y m a n ia dobrych stosunków pom iędzy dw om a głównem i m iastam i prow incyi i w ogóle w interesie naszej prowincyi, k tó rab y dwóch w ystaw z d obrym skutkiem urządzić nie m ogła.

P od jednym jeszcze względem ułożyły się stosunki zaraz z p o czątk u daleko korzystniej niż to zwykle przy wielkich publicznych przedsię­ wzięciach w naszej prow incyi dziać się zwykło. O tóż m ieszkańcy jej, obu narodowości, w słusznym poznaniu w spólności swych interesów zaczęli pracow ać z w ytrw ałością i poświęceniem .

Gdy w połowie m aja ukazała się w pism ach publicznych odezwa do tych wszystkich, którym wzrost i podniesienie życia przemysłowego leży na sercu, aby wystawę czynnie i wedle najlepszych sił poparli, nie została takow a wprawdzie podpisaną przez większych posiedzicieli ziemskich, ale tern liczniej przez przemysłowców i urzędników rządowych obu re- gencyi ta k niemieckiej jak polskiej narodowości. N a czele honorowego kom itetu stan ął naczelny prezes Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Skoro te d y kom itet zw iązku politechnicznego, k tó ry spraw ę w ystaw y wielkimi ofiaram i czasu i pieniędzy d o tą d prow adził, kierownictwo tejże o d d ał kom itetow i w ystaw nem u n a stą p iło finansowe upew nienie przedsiębiorstw a przez zebranie funduszu gw arancyjnego. I tu ta j znowu związek politechniczny w yprzedził w szystkich dobrym przy­ kładem . N a zebraniu z d n ia 26 m a ja uchw alił n a te n cel sum ę 5 000 m arek. M ag istrat m ia sta P oznania przeznaczył n a te n sam fun­ dusz 10000 m arek i przekazał kom itetow i sum ę tej sam ej wysokości a fonds p erdu. Sejm prow incyonalny uchwalił tak że 10000 m arek. R azem zebrano 113000 m arek, sum ę k tó ra p o d względym m a teria l­ nym zabezpieczyła dostatecznie przedsiębiorstw o, poniew aż ogólne koszta w ystaw y w dochodzie i w ydatkach obliczone zo stały n a mniej więcej 170000 m arek.

Jako miejsce w ystaw y o brano pierw otnie plac ćwiczeń wojskowych za b ra m a R ycerską, gdzie i w ystaw a z roku 1872 m ia ła miejsce. Ponie­ waż jed n ak otoczeni p ło te m placu całego, jako i urządzenie konieczne jakiegokolw iek ogrodu (plantacyi ogrodniczych) spow odow ałoby n ad ­

zw yczajne koszta, gdy i projektow ane użycie n a te n cel p a rk u pani Fehlan n a d to wysokiej w ym agało dzierzawy, zdecydow ał się kom itet obrać na miejsce w ystaw y plac zabaw dla dzieci i plantacye pom ię­ dzy b ra m ą B erlińską i Królew ską. Ten te re n łączył przez swe korzyst­ ne położenie i zn ajd u jące się n a nim bujne plantacye drzew w szystkie d o d atn ie w arunki z t ą korzyścią, że za uchw ałą m a g istra tu i kom en­ d a n tu ry kom itet w ystawowy d o stał go za darm o. W ażna t a spraw a t.j. o statecz n a decyzya obu decydujących w ładz przy szła do sk u tk u 22 li­ stopada.

T ym czasem postępow ał kom itet i w dalszych przygotow aniach ener­ gicznie naprzód. P rzez utw orzenie trzech sekcyi dla spraw ekono­ m icznych i finansow ych jako i dla redakcyi potrzebnych ogłoszeń

(7)

56 Ja k u b Skutecki

i publikacyi, pozyskał sobie kom itet wielki zasób sił pom ocniczych w pośród obyw ateli P oznania, a przez obranie kom itetów w poszcze­ gólnych grupach i z pom ocą prasy, k tó ra gorąco i wymownie prze­ m ów iła za przedsięwzięciem , przygotow ał ożyw ioną ag itacy ą w celu przyciągnięcia wystawców. D alszą zachętę dla tych o statn ich było uzyskane od zarząd u królewskiej kolei żelaznej przyrzeczenie wolnego od o p łaty przew ozu z pow rotem przedm iotów przyw iezionych n a w ystaw ę a niesprzedanych. Nakoniec w yrobiono jeszcze u królew­ skiego rząd u zezwolenie n a udzielanie m edalów państw ow ych i po­ łączone z te m prem iow anie p o d łu g sum iennej i bezparcyalnej oceny zasług. D la w ystawców zagranicznych w yrobiono u w ładz uwolnienie od o p ła ty cła.

W ynik liczebny przew yższa o wiele spodziew any początkow o udział wystawców. Zgłosiło się w ogóle 700 wystawców, którzy razem za­ żądali 4000 qm pow ierzchni dla swych przedm iotów . U dział został dozwolonym i firm om zagranicznym , jeżeli takow e m a ją swych przed­ stawicieli w' prowincyi. Ja k się było m ożna słusznie spodziew ać, prze­ w yższa udział prow incyi i m iasta P o zn an ia o wiele zagranicę.

Z podanego opisu przekonać się m ożna ja k wielkiego p o p arcia i z po­ święceniem graniczącej pom ocy ta k ze stro n y w ładz rządow ych ja k i kom unalnych, stow arzyszeń, związków i osób pryw atnych doznało m ające wejść w życie przedsiębiorstw o. Oby sk u tek pom yślny odpo­ w iedział tej ofiarności i oby t a w ystaw a s ta ła się dla przem ysłowego życia naszej prow incyi silnym bodźcem do nowych usiłow ań i korzyst­ nej p racy w ytw órczej"!

O to jakie w ydarzenie Joseph E ngelm ann postanow ił uwiecznić swoją kam erą. A u schyłku XIX wieku praca fotografa nie była ani łatw a, ani lekka.. Nie było jeszcze poręcznych m ałoobrazkowych ap aratów fotograficz­ nych na błony zwojowe. Trzeba było wziąć ze sobą drew niany skrzynkowy aparat, z zestawem obiektywów, m asywny statyw , ciężkie szklane klisze ne­ gatywowe. Nawet na taksów kę nie m ożna było liczyć, bo sam ochody jesz­ cze po Poznaniu nie jeździły, co najwyżej n a tram w aj lub konną dorożkę. Joseph E ngelm ann z pewuiością w ybrał konny om nibus - jed y n a wówczas tra s a w iodła z O grodu Zoologicznego na Jeżycach na O strów Tumski, a więc dla niego w prost idealnie. W siadał n a ulicy W ilhelmowskiej i jechał prosto pod B ram ę B erlińską12, skąd już było tylko parę kroków do terenów w ysta­ wowych, cała im preza odbyw ała się bowiem poza m iastem , n a przedm ie­ ściach. K orespondent „Dziennika Poznańskiego” ta k opisywał to miejsce:

11 „G azeta P oznańskiej W ystaw y. O ficyalny organ Prow incyonalncj W ystaw y P rzem ysło­ w ej” (dalej jako G P W ), D o d a te k do n r 1 z 19 m a ja 1895: Katalog..., op. cit., s. 5-8.

12 W edle ta ry fy m usiał za bagaż dopłacić 1 śgr. Por. Zofia F idelus, J a n W ojcieszak, Od

om nibusów konnych do szybkiego tram w aju. D zieje ko m u n ika cji m iejskiej w P oznaniu, k a ta ­

(8)

P lac w ystaw ow y tw orzy dość rów ny tró jk ą t, którego p odstaw ę s ta ­ nowi w yp u k ła fosa fortyfikacyi, gdy szczyt sięga to ru kolei poznań- sko-gnieźnieńskiej. N a uznanie zasługuje fiskus wojskowy, że stoków fortecznych n a cel te n użyczył, bo je st to rzeczywiście jedyne miejsce, k tóre w skąpo przez n a tu rę w yposażonem mieście naszem p o d w y sta­ wę się n ad aw ało 13.

Już z tygodniow ym w yprzedzeniem ukazyw ały się prasowe anonse infor­ m ujące o w ydarzeniu:

U roczyste otw arcie W ystaw y odbędzie się w Niedzielę, d n ia 26 M aja 1895. N a uroczystość tę zaproszeni zostali N aczelnicy w ładz m iejskich i prow incyonalnych, urzędnicy miejscy, członkowie k o m itetu i w ydzia­ łów, przełożeni poszczególnych grup oraz w szyscy wystawcy.

U stanow iony jest, p rogram następujący:

O godzinie l l j : O tw arcie placu w ystaw y dla zaproszonych gości. W ejście otw arte tylko od stro n y b ram y Królewskiej.

O godz. 12: U roczyste otw arcie wystawy. F an fara i śpiewr.

Otwarcie wystawy przez P ana Naczelnego Prezesa prowincyi Poznańskiej. P ow itanie gości przez P a n a N a d b u rm istrza m ia sta Poznania.

K oncert.

Przegląd wystawy.

O godz. 2 po południu: O biad wspólny w głównej restauracyi wystawy. Z uderzeniem godz. 1 otw arte z o stan ą rów nocześnie obie b ram y wy­ staw y dla publiczności11.

Zachowały się dwie fotografie u p am iętniające to niezwykłe wydarzenie. W inw entarzach H istorische Gesellschaft für die Provinz Posen zostały od­ notow ane p o d kolejnymi num eram i 1183 i 1184. Obie od b itki wykonane w identycznym form acie 141x98 m m zostały - zgodnie ówczesnym zwy­ czajem - naklejone n a kartonow e podkładki. Jednak, praw dopodobnie ze względu n a niestandardow y rozm iar, użyty został zw yczajny biały karton, bez firmowego n ad ru k u n a rewersie. Jedynie sucha pieczęć w praw ym górnym narożniku: „Engelm ann. Posen” świadczy o autorstw ie. Pierw sza z fotografii zo stała w górnej p a rtii op atrzo n a ręcznym podpisem : Provin-

zial-G ewerbe-Ausstellung P osen 1895, d rug a n ato m iast m a tak i sarn tek st

w ydrukow any łącznie z typograficzną ram k ą o delikatnie ozdobionych n a­ rożnikach oraz u zu pełn iającym podpisem : J. E ngelm ann H ofphotograph Posen. W ydawać by się mogło, że sam a o d b itk a fotograficzna nie zo stała naklejona n a tek tu ro w ą p o d k ładk ę z n ależy tą precyzją, ale to nie odbitka lecz typograficzny n a d ru k został wykonany niestarannie, wręcz krzywo.

13 „D ziennik P o zn ań sk i” (dalej jak o D P ), n r 121 z 28 m a ja 1895. 14 G P W , n r 1 z 19 m a ja 1895.

(9)

58 Ja k u b Skutecki Dzięki tem u jed n a k z całą pew nością możemy dziś stw ierdzić, że n adruk został w ykonany w momencie, gdy fotografia b yła ju ż naklejona, bowiem fragm ent n a d ru k u znalazł się n a górnej części odbitki. O ba ujęcia zostały w ykonane z tego samego m iejsca... N ajw yraźniej a u to r z dwóch wykona­ nych fotografii w ybrał jedną, znacznie lepszą technicznie i ją o p atrzy ł „fir­ mową” m arką, podczas gdy dru g a s ta ła się jak by w ersją odrzuconą, gorszą i niedoskonałą. N a szczęście zachow ały się obie odbitki, choć - rzecz ja sn a - tylko t a pierw sza b y ła wielokroć w ykorzystyw ana i reprodukow ana15. W y­ starczy jed n a k drobny zabieg kom puterow y by wykazać, że obie fotografie m ożna „złożyć”, tw orząc w ten sposób panoram iczną w proporcjach foto­ grafię głównej hali wystawowej w dniu otwarcia.

Na placu przed głównym pawilonem wystawowym zebrał się tłu m widzów. Suknie kobiece m ożna policzyć n a palcach jednej ręki, najw yraźniej w ystaw a była atrak cją i rozryw ką przede wszystkim dla dużych chłopców, a może płeć piękna nie p rzep ad ała wówczas za górnolotnym i przemowami pełnym i pustych frazesów i banalnych form ułek urzędniczej nowomowy. W róćmy jed n ak do tłu m u... Zachował się dokładny opis otw arcia wystawy:

Dzisiaj w p o łudnie o godzinie 12 odbyło się otw arcie prow incyonalnej w ystaw y przem ysłow ej, którego dokonał p ro te k to r wystawy, naczel­ ny prezes b aro n W ilam ow itz z M óllendorfu. W akcie otw arcia brali udział: w zastępstw ie bawiącego u wód kom enderującego je n e ra ła Se- eck ta je n erał Igel, wyższy rad zca prezydialny Jagow , biskup-sufragan Likowski, proboszcz tu m sk i W anjura, n a d b u rm istrz W ittin g , n adbur- m istrz bydgoski Braesicke, prezes policyi N athusis oraz wszyscy n a­ czelnicy w ładz wojskowych, cywilnych i kom unalnych. O braz, k tó ry

15 Por. m .in. Ja k u b Skutecki. W iesław W ydra, P o zn a ń .... op. cit., s. 101; Jo ach im R ogali,

Land der großen Ström e. Von P olen nach Litauen, Berlin: Siedler Verlag, 1996; s. 260 (błęd­

nie p o d p is a n a jak o otw arcie w ystaw y O std eu tsch e A usstellung für In d u s trie G ew erbe u n d L an d w irtsch aft Posen 1911).

(10)

się przedstaw ił oczom uczestników , był bardzo piękny dzięki ślicznym architektonicznym ozdobom hal i pawilonów i dzięki przepychowi całego urządzenia. O godzinie 12 przybył prezes naczelny w tow arzy­ stwie wyższego radzcy prezydialnego Jagow a, pow itany przez kom itet wystawowy. 200 śpiewaków z prow incyonalnego zw iązku śpiewackie­ go zagaiło uroczystość śpiewem. Poczem zab rał głos naczelny prezes i dziękował w szystkim uczestnikom , w ładzom i jednostkom a mianowi­ cie kom itetow i wystawowemu za okazana gorliwość, podniósł solidar­ ność interesów w szystkich stanów produkcyjnych, przyczem szczególny kład nacisk na znaczenie, jakie m a handel i przem ysł dla rozwoju m iast. Mowę sw oją zakończył entuzjastycznie przyjętym okrzykiem n a cześć cesarza. N adburm istrz W ittin g pow itał zebranych imieniem P oznania jako stołecznego m ia sta prowincyi i w yraził nadzieję, że w ystaw a t a w wysokim sto p n iu przyczyni się do obudzenia życia za­ robkowego w prowincja. Mówca zakończył okrzykiem n a cześć prow in­ cyi, k tó ra po ty lu burzach potrzebuje wew nętrznego spokoju, pokoju i intenzyw nej pracy. U roczystość zakończono śpiewem „Festgesang an die K ü n stler” M endelsolm a, poczem n astąp iło zwiedzanie wystawy, obesłanej przez 750 wystawców. N astępnie udano się n a o b ia d 16.

Na pierwszej fotografii E ngelm anna - tej lepszej technicznie i kom pozy­ cyjnie, a również ciekawszej ikonograficznie - na tle centralnej części pa­ wilonu wystawowego stoi (w większości tyłem do fotografa) tłu m widzów - gości przybyłych n a uroczystość otw arcia. Zgodnie z ówczesną m od ą męż­ czyźni przew ażnie w g arn itu rach i - nieco tradycyjnie, n a urzędniczą m odłę - w su rd u ta c h i cylindrach, choć widać też m arynarki i płaszcze. N akrycia głowy były obowiązkowe, a obok cylindrów i meloników pob ły sk u ją w ypole­ rowanymi blacham i żołnierskie i policyjne pikelhauby. Gdzieniegdzie widać rozpięte parasolki - to panie chronią się przed opalenizną n iep rzystojn ą dla dam . Cywile w spierają się n a laskach i laseczkach, panowie w m undurach dum nie obnoszą się z p aradnym i szablam i. No i te bro d ate, marsowe obli­ cza dostojnych trzydziesto- i czterdziestolatków ...

W ydawać by się mogło, że dzień jest ciepły, wręcz skwarny. K rótkie cienie w skazują, że słońce stoi wysoko n a niebie i świeci m ocno. Jed n ak m im o słonecznej aury, tego dnia wcale nie było upalnie. Zachodni wie­ trzy k m iło łagodził pierwsze letnie dni, a te m p e ra tu ra nie przekraczała 20 sto p n i17. Tylko unoszący się wszędzie pył był praw dziw ym utrapieniem . W końcu organizatorzy byli zmuszeni do regularnego zraszania wodą w szystkich wystawowych ścieżek i alejek.

16 D P, n r 121 z 28 m a ja 189-5. J e s t to relacja „z drugiej ręki”: „O graniczam y się zaś tylko n a p o d a n iu telegram u, ja k i w tej spraw ie og łasza b iuro W olffa”. (B iuro inform acyjne Wolffa było ów czesnym oficjalnym organem rządow ym ).

(11)

60 Jakub Skutecki

M usi być około pół do pierwszej - m om ent, gdy ,,200 śpiewaków z pro- w incyonałnego związku śpiewackiego zagaiło uroczystość śpiewem”. Ta spora g ru p a mężczyzn po lewej stronie, jednakow o ubranych, w sm okin­ gach i cylindrach, w patrzonych w trzy m ane w dłoniach k artki z nutam i, to niew ątpliw ie owi śpiewacy. A sądząc z pełnej ekspresji postaw y dyry genta - w łaśnie trw a wykonanie utw oru. W głębi widać kilku um undurow anych m ężczyzn z in stru m en tam i dętym i - to z kolei najpew niej członkowie kapeli wTojskowej, której koncert przew idziano n a popołudnie, a teraz służą chó­ rzystom swoim akom paniam entem .

Na drugiej fotografii - tej „gorszej” - utrw alony został m om ent nieco późniejszy. O to przed frontem głównej hali wystawowej, na. prowizorycz­ nym podw yższeniu obok wysokiej kolum ny zwieńczonej popiersiem cesarza W ilhelm a II, przem aw ia któryś z oficjeli. Trudno rozpoznań osobę, widać bowiem jedynie sylwetkę dość korpulentnego mężczyzny w „bismarckowej” pozie i klasycznym stro ju oficjalnym z cylindrem n a głowie. Musi to być nie­ w ątpliw ie sarn naczelny prezes prowincji poznańskiej, b aron Hugo T heodor W ichard Freiherr von W ilamowitz-M óllendorf, lub - ew entualnie - nadbur- m istrz m iasta R ichard W ittin g. Stojący luźno za nim, to z pewnością grupa zaproszonych gości, ale półkole widzów to już raczej zwiedzający... Czekają

(12)

już niecierpliwie na zakończenie części oficjalnej i możliwość wejścia do pa­ wilonów. Choć niecierpliwość ich była chyba przedwczesna, skoro dość scep­ tycznie nastaw iana p rasa relacjonowała:

Ja k przewidywaliśmy, daleko jeszcze do chwili, w której w ystaw a przedstaw i się jako dzieło skończone, wczoraj przynajm niej zaprezen­ tow ała się jako w ystaw a pawilonów, i to jeszcze nie wykończonych - zresztą w w ystaw ie przedm iotów luk p e łn o 18.

D ystans polskiej prasy w ynikał z faktu, że otwarcie zostało zbojkotow ane przez polskich wystawców i w spółorganizatorów całego przedsięwzięcia:

W czoraj z o sta ła o tw a rtą nasza prow incyonalna w ystaw a przem ysło­ wa, przy słabym , ja k słyszymy, udziale publiczności. C ały ch arak ter uroczystości był sztyw no urzędowy, ja k to już w P rusicch zwycza­ jem . Z Polaków, nic piastu jący ch żadnego urzędu, nic staw ił się, o ile wiemy, n ik t19.

„K uryer P o zn ań sk i” (dalej jak o K P ), n r 121 z 28 m a ja 1895. 19 Ibidem

(13)

62 Ja k u b Skutecki 23 m aja 1895 roku, a więc n a trz y dni przed uroczystością zebrali się polscy członkowie k om itetu wystawowego oraz grup wystawowych i uchwa­ lili w ysłanie do k om itetu wystawowego pism a następującej treści20:

W ielm ożny P a n R adzca budow niczy G riider, Przew odniczący K o m itetu W ystaw y

w m iejscu W ielm ożnem u P an u

uprzejm ie donosimy, że ku w ielkiem u naszem u żalowi w uroczystości otw arcia wystawy, oraz obiedzie na dniu 26 b.m . nie m ożem y brać u d ziału , poniew aż uważamy, że przez w ykluczenie polskiej przem owy gw arantow ane n am rów noupraw nienie językowe zostało nadw erężo­ ne. N a zap atryw anie P a n a Prezesa k o m itetu honorowego, że przem o­ wa polska sprzeciw iałaby się ustaw ie językowej, ża d n ą m iarą godzić się nie możemy, bo w ystaw a je st pry w atn em zbiorowem przedsiębior­ stw em obyw ateli Niemców i Polaków' - nie zaś urzędowem dziełem w ładz rządowych.

Po za uroczystością otw arcia w dalszych pracach k o m itetu około d o b ra w ystaw y ja k d o tą d u d z iału brać nie przestaniem y.

Z uszanow aniem [N astępują podpisy]

Prace przy zakończeniu przygotow ań m iały trw ać jeszcze jakiś czas. O r­ ganizatorzy donosili o opóźnieniu w ydania polskiej wersji oficjalnego k ata­ logu, oferowali wolne stoiska, kończyli porządkow anie całego terenu:

Niestety, - w ystaw a jeszcze za zupełnie w ykończoną uw ażana być nie może. Kilka jeszcze pawilonów i wiele szaf i gablotek oczekuje w ypeł­ nienia. - Ale n a tak ich przedsiębiorstw ach zwykle ta k byw a i czekać z otw arciem , zanim wszyscy w ystaw cy z a jm ą swe m iejsca byłoby nie­ dorzecznością, poniew aż o sta tn i zjaw iają się zwykle wtedy, gdy pierw ­ si już swe okazy napow rót do skrzyń p akują. M a atoli te d o b rą stronę, że goście w ystaw y coraz to nowe w idza okazy przeto w ystaw a i [u] częstych gości zawsze w zbudza ciekawość21,

n a p rzyk ład w p iątek 31 m aja, a więc ukazało się w „Gazecie...” obwiesz­ czenie:

W hali przemysłowej je st jeszcze tu ż przy wejściu kilka straganów? do w ynajęcia i to n ad ający ch się mianowicie do sprzedaży kw iatów , fo­ tografii i ty m podobnych przedm iotów 22.

A jeszcze 2 czerwca korespondent donosi, że

211 DP, n r 119 z 26 m a ja 189-5.

21 G P W , D o d a te k do n r 5 z 29 m a ja 1895. 22 G P W , n r 7 z 31 m a ja 1895.

(14)

[...] prace około zupełnego wykończenia W ystaw y p ostępują szybkim krokiem. O statn ie wozy wywożą resztki m ateryałów budow lanych...”23.

Tym niemniej od pierwszego dnia W ystaw a cieszyła się wielką p o p ular­ nością. K om itet W ystaw y zw racał się do wszystkich:

U praszam y ja k n aju p rzejm iej do korespondencja z prow incyą i dal- szemi okolicam i używ ać o ile możności tylko pap ieru listowego i kart pocztow ych z w idokam i wystawy, ażeby i po za Poznaniem w zbudzić zainteresow anie dla w ystaw y21.

K a rty pocztow e z widokami w ystaw y to duża rzadkość na rynku an ty ­ kwarycznym , a i w śród kolekcjonerów nie po jaw iają się zbyt często. Nic dziwmego, wszak rok 1895 to dopiero początki widokówek poznańskich. T ym bardziej w arto odnotow ać te, które zachow ały się do dnia dzisiejszego w zbiorach ikonograficznych Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu.

Pierw sza z nich to m onochrom atyczna litografia w ydana przez niezna­ nego nakład cę z oryginalnym podpisem w języku polskim: „Główny pawi­ lon prowincyonalnej w ystaw y przemysłowej w Poznaniu. Otwarcie: 26 M aja 1895. Trwać będzie od M aja - W rześnia”. Językowe niezręczności z za­ stąpieniem dywizem przyim ka „do” oraz zm iana formy rzeczownikowej „otwarcie” n a czasownikową „trwać” może wskazywać, że n ak ład ca nie przy­ wiązywał wielkiej wagi do popraw ności językowej, co - wobec pryncypal- nego stanow iska k o m itetu wystawowego, polskich wystawców oraz tonu artykułów prasow ych u pom inających się stanowczo o językowe równo­ upraw nienie - pozw ala przypuszczać, że nie był w y d aw cą/n ak ład cą o pol­ skim rodowodzie. I najpew niej dlatego postanow ił się nie ujawniać.

Ja k n a w szystkich kartkach pocztow ych w ydanych przed 1905 rokiem awers zarezerwow any był n a um ieszczenie ta m adresu i znaczka pocztow e­ go, n ato m iast m iejsce n a rewersie było przeznaczone n a tek st koresponden­ cji oraz na ew entualną ilustrację. M am y więc tu w górnej części rewersu kartki ogólny widok głównej hali przem ysłowej, jedynej napraw dę wielkiej drew nianej konstrukcji pawilonowej wniesionej n a terenach wystawowych. To ten sam budynek, przed frontem którego odbyw ała się uroczystość otw arcia, utrwalona, na fotografiach Josepha E ngelm anna. Rzeczona k a rta nigdy nie zo stała u ż y ta zgodnie z przeznaczeniem , to znaczy nie została przesłan a pocztą. T ajem nicą więc pozostaje, kto i dlaczego ją kupił, czy chciał mieć p am iątk ę czy może chciał nią kogoś obdarowrać...

D ruga z kartek m a oryginalny opis w języku niemieckim: „Provinzial-Ge- w erbe-A usstellung Posen 1895. Eröffnung: 26. Mai 1895. Dauer: Mai-Sep- tem ber. Industrie-H alle”. I ona nie prezentuje się szczególnie okazale, wręcz

23 G P W , n r 7 z 2 czerw ca 1895. 21 G P W , passim .

(15)

64 Ja k u b Skutecki

(Hi'iwtiy jHłwiloii u riiw in c v o n -tliic j w y s ta w y p rz e m y s ło w e j w I W m u i i n O tw u re io :. *2ti M aju ł T r w a ć lip.l/ii? od M aja — W rz e ś n iu .

przeciw nie - ja k n a przełom wieków jest uderzająco skrom na, z wykorzy­ staniem techniki d ru k u rastrow ego do zreprodrukow ania praw dopodobnie litografowanego pierwowzoru, a z uwagi n a użyty papier wręcz „byle jaka”. Je d n ak t a zo stała w ysłana i choć tek st korespondencji został później czę­ ściowo zatarty, to jed n a k isto tn y jest datow nik pocztow y - w ysłano ją 20 czerwca 1895 roku, a więc w czasie trw an ia wystawy, zgodnie z apelem K o m itetu W ystawowego. Pew nym n o v u m jest podpisanie przedstaw ionego obiektu, czyli głównej hali przemysłowej, choć widok jest bliźniaczo podob­ ny do użytego na pierwszej z om aw ianych widokówek, a jedynie dodany sztafaż n a pierwszym planie ożywia nieco całą scenę.

Najciekawsza jest trzecia k artka pocztow a. W ydana na eleganckim tró j- w arstw owym i jedno stro n nie kredow anym kartonie, w technice m onochro­ m atycznej, walorowej litografii jest klasycznym przykładem widokówki ty p u „Gruss aus...”. W dekoracyjnej ram ce ozdobionej m otyw am i kw iato­ wym i i dodatkow o dwom a ptaszkam i um ieszczono dwa obiekty wystawowe: głów ną halę przem ysłow ą (dokładnie w tak im sam ym ujęciu ja k n a k a rt­ kach poprzednich) oraz restau rację basztow ą - drugi z niezwykle ch arak te­ rystycznych obiektów wystawowych. Kartka, t a 25, zn ana również z wydania.

25 R enom ow ane w ydawnictwo O ttm ara Z ieliera z M onachium w y d ało kartkę, k tó rą w sw oim arty k u le p rezentow ał J. Jackow ski, N ajstarsze pocztówki poznański, „F ilokartysta, k w artaln ik pośw ięcony pocztów ce”. 4(1998), n r 1-2, s. 15-17: Tenże: N ajstarsze pocztówki po­

(16)

m onachijskiego, pochodzi z zupełnie nieznanej firmy papierniczej Em m y Peglau „Aąuila”26.

Kilka innych kart pocztow ych w ydanych z okazji poznańskiej wystaw y 1895 roku a znajdujących się dziś w kolekcjach pryw atnych opisyw ał przed kilku laty Jacek Jackow ski27. Niejako m im ochodem w spom inał on też o in- seratach i ogłoszeniach zam ieszczanych w „Kurierze Poznańskim ”, przyzna­ jąc jednocześnie, że „nic ud ało się również ustalić o jakie karty chodziło”28. W m iędzyczasie u d ało się zakupić do zbiorów ikonograficznych BU w isto­ cie niezw ykły obiekt. Jest to album , k tóry reklam ow ał poniżej zamieszczo­ ny in se ra t29.

A lbum to rzeczywiście niezw ykły i nader oryginalny w formie. C ztery karty stylistycznie jako żywo p rzypom inające widokówki-„grussówki”,

26 Zob. Jerzy Morgulcc, Sło w n ik nakładców i wydawców pocztówek na Z iem iach Polskich

oraz poloników, cz. 1: A a-A ź, W arszaw a 2000. A u to r p o d numerem 182 re je stru je co p raw d a

p o zn ań sk ą firm ę A ąuila, ale d z ia ła ją c ą przy Sw. M arcinie dopiero w la ta c h 1912-1918, a więc siedem naście(!) la t później. O so b n ą kw estią je s t pisow nia nazw iska w łaścicielki firmy,

bowiem n a kartce w idnieje nazw isko „Peylau", n a to m ia s t w poznańskich K sięgach adreso­

w ych z tego czasu - „Peglau". Możliwe je s t więc, że kartka faktycznie z o sta ła w yprodukow a­ n a u Ziehera w M onachium , natom iast część nakładu, zam ów iona do sklepu z a rty k u ła m i papierniczym i, z o sta ła o p a trz o n a b łędnie zap isan y m nazwiskiem zleceniodawcy.

2‘ Por. przypis 24.

2< Jacek Jackow ski, N ajstarsze pocztówki poznańskie, w: M iasto..., op. cii., s. 31. 29 K P, n r 145 z 27 czerw ca 1895 (podkreślenie m oje - JS).

(17)

66 Jakub Skutecki lecz przycięte i opraw ione w okładki w kształcie dębowych liści30. Całość sp ięta obrotow ym zatrzaskiem me­ talow ym um ieszczonym u podstaw y „liści” pozw ala n a rozsuwanie całości n a k sz ta łt w achlarza. N a przedniej stronie okładki obok banalnych kw iat­ ków widnieje tylko lakoniczny, złoco­ ny napis: Posen-Poznań, a n a trzeciej (wewnętrznej) stronie okładki - dw u­ języczna notk a wydawnicza: N akła­ dem skład u m ater. piśm ien. etc. GLOBUS w Poznaniu, P lac W ilhelm owski - H otel Rzym ski. Ż adna z kilku­ n a stu ilustracji nie naw iązuje w jakikolw iek sposób do wystawy, a związek istnieje jedynie poprzez anons prasowy.

W róćm y jeszcze n a m om ent do „wystawowych” kart pocztow ych. Są w śród nich kartki niezwykle eleganckie i wręcz ekskluzywne, są i „byle jakie”, są w ydaw ane w renom owanych firmach, są wstydliwie ukryw ające wydawców, są z polskim i i z niem ieckimi podpisam i, są w ydaw ane przez ofi­ cyny niemieckie (O. Zieher z M onachium ) są i w ydaw ane przez polskich na­ kładców (A. Rosę w Poznaniu) - zawsze jed n a k głów na h ala przem ysłow a b yła tra k to w a n a jako swoisty sym bol całej W ystaw y31.

30 Is tn ie ją co p raw d a Utografowanc k a rtk i pocztow o z m otyw em liści d ęb u lub koniczyny, w k tó re w kom ponow ane są m a łe w idoki m iasta, ty m niem niej są to stan d ard o w e w k ształcie p ro s to k ą tn e k artk i pocztow e o w y m iarach 9 x 14 cm.

31 W czasie W schodnioniem ieckiej W ystaw y Przem ysłow ej 1911 roku ta k im arc h ite k to ­ nicznym sym bolem s ta ła się W ieża G órnośląska, a po II w ojnie sym bolem M iędzynarodo­ w ych Targów Poznańskich - „iglica” n a osi Mosi u Dworcowego.

(18)

Ten sam m otyw pow raca w graficznej kom pozycji w iniety „Gazety Po­ znańskiej W ystaw y”. W inietę G azety”® tw orzą wraz z typograficzną ty tu - la tu rą schem atyczne przedstaw ienia trzech budowli. G raficzna kom pozycja w iniety p o w stała najpew niej w poznańskiej drukarni M erzbacha, k tó ra była wydaw cą i n a k ła d c ą „Gazety”, a auto rem p ro je k tu w iniety był rysownik o francusko brzm iącym nazw isku G aillard — rzecz i wówczas i dziś rzadko spotykana, by grafik podpisyw ał się pod p rojektem „firmowym”, swoistym logo W ystawy. P ro je k t operuje dość prostym i, jednoznacznym i skojarzenia­ mi: z jednej strony jest to gazeta wystawy, odbyw ającej się w stolicy pro­ wincji, a więc akcent p ad a n a okolicznik m iejsca - „poznańskiej”, przeto ilu stracją jest rysunek starom iejskiego ratu sza, najpopularniejszego zabyt­ ku i nieom al ikony Poznania. Z kolei ikoną W ystaw y 1895 roku jest bez 32 „G azeta Poznańskiej W ystawy. O ficyalny o rg an P row incyonalnej W ystaw y P rzem ysło­ wej P o zn ań 1895’’, W ydaw ca i n ak ład c a: D ru k a rn ia M arzb ach a w Poznaniu.

(19)

Jakub Skutecki

w ątp ienia głów na h ala przem ysłow a i to jej w izerunek pojaw ia się jako drugi isto tn y elem ent ikonograficzny. Nie są to jakieś artystyczne wizje czy now atorskie kompozycje; przeciwnie — dość schem atyczne, frontalne ujęcia, które kojarzyć się m uszą z to p orn y m rzem iosłem .

Jest jed nak wizerunek trzeci, który przedstaw ia - zapewne - jeden z pawi­ lonów wystawowych. D rew niana konstrukcja, wysoki spadzisty dach z lukar- nam i, wejście poprzedzone kolumnowym ganeczkiem i wieżyczka zwieńczona cebulastym daszkiem. Trudno jednak dociec, dlaczego jeden z pawilonów wy­ stawowych zasłużył na takie wyróżnienie, że znalazł się w winiecie oficjal­ nego organu prasowego W ystawy. T ym bardziej, że w kolejnych num erach p o jaw iają się liczne reklamy, ogłoszenia i inseraty, w śród nich również ilu­ strow ane, lecz widoki wystawowych pawilonów są czymś zupełnie w yjątko­ wym. Taki w izerunek pawilonu firmy Seefeldt & O ttów zobaczym y dopiero w D o d atk u do 113 num eru „Gazety”, a więc w p rzedostatnim (!) dniu W y­ stawy. Zaś w D o d atk u do num eru 114, k tóry ukazał się w dniu zam knięcia W ystaw y pojaw iła się reprodukcja fotografii przedstaw iającej pawilon d ru ­ karni M erzbacha33. N a reprodukcji tej pojaw ia się - w praw ym dolnym na­ rożniku - ledwie widoczny napis... G aillard! A u to r fotografii, a może jedn ak nazw a firmy w spó łp racu jąca z M erzbachem ? N ajważniejsze jednak, że ta o sta tn ia z zaprezentow anych w Gazecie ilustracji pozw ala wreszcie rozszy­ frować zagadkę tajem niczego pawilonu z winiety. W ydaw ana przez M erzba­ cha „G azeta...” była „m edialnym sponsorem ” całego przedsięwzięcia.

33 „O bok re sta u ra c ji sta n ą ł, bog d aj najw cześniej, paw ilon d ru k arn i M erzbacha, bardzo lekki i zgrabny; że n a wszelki sposób sta ra n o się w ykończyć go wcześnie, tłu m a c z y się tern, że w ychodzi tam że oficyalny o rg an W ystaw y (w polskim i niem ieckim języku); w n ętrze p rzed staw ia się b ard zo schludnie” - donosił K P n r 123 z 30 m a ja 1895.

(20)

W szystkie omówione d o tą d ikonograficzne przedstaw ienia, związane z p oznańską P row incjonalną W ystaw ą Przem ysłow ą 1895 roku były zasad­ niczo znane ju ż wcześniej, dostępne i niejednokrotnie publikowane. Istnieje jed n a k dru ga grup a ilustracji, k tó ra zo stała pozyskana do zbiorów ikono­ graficznych B iblioteki w ciągu kilku o statnich lat i d o tąd nigdy szerzej nie prezentow ana.

A lbum Josep h a E ngelm anna został zakupiony do zbiorów ikonograficz­ nych Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu w 2005 roku. Pierw szą in­ form acją o istnieniu takiego album u z widokami z poznańskiej W ystaw y Przem ysłowej 1895 roku były kserograficzne kopie kilku ilustracji przyw ie­ zione przed kilku laty z M arb u rg a przez profesora WTito lda Molika. Jakiś czas potem objaw ił się ów album ik w Poznaniu - znajdow ał się w rękach pryw atnego kolekcjonera i hobbysty, k tó ry odrzucił naszą ofertę zakupu. O statecznie ud ało się wreszcie zdobyć jeden egzem plarz album u dzięki w spółpracy z zaprzyjaźnioną firm ą antykw aryczną, k tó ra interesujących nas m ateriałów poszukuje n a rynku niemieckim.

A lbum nosi okładkow y ty tu ł: Z ur E rinnerung an die Provinzial Ge­

werbe Ausstellung Posen 1895. O ryginalna czerwona okładka z papieru,

im itującego skórę z czarno-złotym i dekoracyjnym i w ytłoczeniam i wy klej ar­ n a ozdobnym papierem zadrukow anym wzorem floralnym , zaw iera dług ą wstęgę pap ieru kilkanaście razy złożoną w harm onijkę34. K ażda z pow sta­ łych w ten sposób, jednostronnie zadrukowanych kartek form atu 6,8 x 10 cm, zo stała uk ształto w an a w identyczny sposób: w górnej części n ad ilu stracją zn ajd uje się asym etrycznie przesunięty ku lewej kraw ędzi napis Prowin-

zial-G ewerbe-Ausstellung Posen 1895, n ato m ia st bezpośrednio p od ilu stra ­

cją z n a jd u ją się inform acje wydawnicze: po lewej stronie - „J. E ngelm ann, H ofphotogr., Posen”, a po stronie prawej - „Lichtdruck von Sinsel & Co., Leipzig”. W szystkie ilustracje w m onochrom atycznym św iatło d ru k u o for­ m acie 5,5x8,5 cm u trzy m ane są w lekko krem owym odcieniu. W szystkie są też niem al identycznie kom ponowane, z jednym obiektem (pawilonem wy­ stawowym) w centrum , przedstaw ionym frontalnie lub - częściej - en trois

quarts, a więc w sposób najlepiej pozw alający eksponować bryłę w jej

architektonicznej urodzie i oryginalności. Bo też oryginalność b y ła isto t­ nym elem entem projektow ania. Poszczególne pawilony - z w yjątkiem kilku najw iększych - prezentow ały dorobek pojedynczych firm, a często sam e były ekspon atam i wystawowymi. Fakt, że kilku p ro jek tan tów zm onopo­ lizowało budowę pawilonów, zaowocował dość jednorodnym charakterem 34 To tzw . p o p u larn ie „leporello” - ro d zaj bezopraw ow ej publikacji, w p o staci arkusza (lub w stęgi) grubego p ap ieru lub k artonu, kilkakrotnie, rów nolegle, naprzem iennie złam yw a- nego do p o staci h arm onijki. F o rm a t leporello je st do dziś stosow airy w ulotkach, folderach, program ach, p ro sp e k ta c h itp.

(21)

70 Ja k u b Skutecki (pod względem architektonicznym ) całej wystawy. Jednocześnie pam iętać trzeb a, że obow iązyw ały ograniczenia rejonowe n a przedpolu twierdzy, a więc przede w szystkim zakaz w znoszenia wysokich, trw ałych budowli. Nie pow stał więc w P oznaniu K ryształow y P a łac 3,1 ale drew niane hale i m aleń­ kie aedicule - św iątyńki dekarzy i h and larzy tytoniu.

Dwanaście widoków terenów wystawowych prezentuje kolejno: 1. P o rta l am K önigstor [Portal przy B ram ie Królewskiej],

2. B runnen vom B ildhauer M arcinkowski in Posen [Fontanna rzeźbiarza M arcinkowskiego z Poznania],

3. H aup tg eb äu d e [Budynek główny],

4. Pavillon Balio & Schoepe in Posen [Pawilon firmy Balio & Schoepe z Poznania],

5. Pavillon Balio &; Schoepe in Posen [Pawilon firmy Balio & Schoepe z Poznania],

6. P o rta l am B erliner T ho r [Portal przy Bram ie Berlińskiej],

7. Pavillon von Th. Klose in Posen [Pawilon firmy Th. Klose z Poznania], 8. B lockhaus-R estaurant [R estauracja „basztowa”],

9. Thonw erke von M. Perkiewicz in Posen [Pawilon firmy ceramicznej M. Perkiew icza z Poznania],

10. Pavillon von Sichert & G reulich in Posen [Pawilon firmy Sichert & G reulich z Poznania],

1 f . Pavillon von Seefeld & O ttow in Posen [Pawilon firmy Seefeld & O ttow z Poznania],

12.,.Sulima“ Tabak- u n d C igaretten -F ab rik von F .L . Wolff in Dresen [Pawilon fabryki ty to n iu „Sulima” z Drezna].

1. P o r ta l a m K ö n ig sto r . Zacznijm y naszą wędrówkę po wystawie od

P o rta lu przy Bram ie Królewskiej. To jedno z dwóch głównych wejść na tere n W ystawy. Tereny wystawowe usytuow ane były n a zachodnim przed­ polu tw ierdzy poznańskiej, od zachodu przylegały do nasypu linii kolejo­ wej prowadzącej do T orunia i Szczecina, od w schodu opierały się o stoki um ocnień fortyfikacyjnych. B yły to tereny niezabudow ane, pok ry te ziele­ nią, z alejkam i spacerowym i w śród drzew i krzewów, N a teren w ystaw y prow adziły dw a wejścia: jedno od stro ny B ram y Berlińskiej36, drugie - od B ram y Królew skiej37:

35 C ry sta l Pałace, zap ro jek to w an y przez Jo sep h a P axtona paw ilon w ystaw ow y w zniesio­ ny 1851 n a W ystaw ę Św iatow ą w L ondynie, w którymi po raz pierw szy w te j skali zastoso­ w ano żelazną konstrukcję szkieletow ą z elem entów prefabrykow anych i wielkie pow ierzchnie przeszklone. U znaw any za jed n o z n a jb a rd z ie j oryginalnyrch dziel a rc h ite k tu ry X IX wieku.

36 Dziś to m niej więcej Św ięty M arcin tu ż za skrzyżow aniem z ulicą K ościuszki w kieru n ­ ku K aponicry.

(22)

Przebiegłszy cieniste planacye i kasztanów aleje, znajdziem y się u w ylotu jednej z bram tw ierdzy poznańskiej - „Bram y królew skiej”; po lewej stronie tejże rozłożyły się n a łagodnie spadzistych stokach fortecznych nasze „planty”, a raczej p ark angielski, opierający się p o d ­ sta w ą spłaszczonego tró jk ą ta o bastyony i fosy tw ierdzy, a naprzeciw ­ ległym jej k ątem d o tykający to ru kolei żelaznej północno-w schodniej linii. P ark te n przecina b ita droga kreśląca kat tę p y a zam k n ięta z obu stro n bram am i fortecznym i en m iniaturę; droga t a przepoław ia zara­ zem n a dwie niem al równe części cały teren , n a którem w znoszą się efem eryczne b udynki wystawowej...]. W iększa część pawilonów, jako też obiedwie b ram y są trz y m an e w stylu burgow ym , co n ad a je w y sta­ wie jakiś oryginalny m arsow y wygląd. B ardzo to m alowniczy widok te m iniaturow e bastyony. wieże spiczaste i kopulaste, i poszczerbione m ury 50 przeszło budynków 3".

W relacjach istnieją rozbieżności co do au torstw a P o rta lu przy Bram ie Królewskiej, k tóry sam w sobie był obiektem wystawowym. K orespondent „Dziennika Poznańskiego” pisał, że

w ybudow ał ją wedle w łasnego pom ysłu p. Hugo K indler z Poznania, a n a różne jej części złożyło się 9 przemysłowców, w liczbie ich nie­ ste ty tylko je d n a polska firm a A .K rzyżanow skiego, k tó ra d o starczy ła dekoracyi figuralnych i plastycznych39,

tym czasem w oficjalnym K atalogu w ystaw y pojaw ia się inform acja, że „bu­ dynek wchodowy przy bram ie Królewskiej [wykonał] budow niczy M uller40. Fachwerkowa konstrukcja w stylu „burgowym”, ja k to wówczas określano, stylistycznie naw iązyw ała do rozw iązań średniowiecznych, choć poszczególne

3- K P, n r 122 z 29 m a ja 1895. 39 D P, n r 121 z 28 m a ja 1895.

(23)

72 Jakub Skutecki elem enty były jedynie m arkow ane i silnie zredukowane. Przejazdow a b ram a zam ykana sztachetam i p arkanu to rozw iązanie dość szczególne, a zegar na wTieży budził wesołość nawet u współczesnych. Poczet herbów w m iejscu ganku m achikułowego p rzypom ina heraldyczne fryzy z kom nat zamkowych. Po obu stro n ach szerokiego przejazdu znajdow ały się przejścia dla pieszych, osobno zadaszone i jak b y „dostawione” do głównej konstrukcji. Choć więc kom unikacyjnie u k ład jest typowy, trójprzelotow y, to daleki od klasycznego schem atu luku trium falnego. W ydaje się, że dom inow ała koncepcja tradycji niemieckiego zam ku, rozczłonkowanego, nieregularnego i malowniczego. Do tej rom antycznej wizji nie p rz y sta ją jed n a k ściany i p ło ty obwieszone pla­ katam i, afiszami i ogłoszeniam i, inform acją o katalogu dostępnym w cenie 50 pfg. w okienku kasy, etc. P rzy wejściu ruch panuje stosunkowo niewiel­ ki i więcej osób w ydaje się być zainteresow anych fotografem i jego a p ara­ tem niż wejściem na teren y wystawowe, ale godzina m usiała być wczesna - sądząc po długich cieniach rzucanych przez drzewa.

2. B r u n n e n v o m B ild h a u e r M a r cin k o w sk i in P o s e n . Z drugiej strony

głównej alei spacerowej zw iedzający natykali się n a najpiękniejszą z kilku fontann rozm ieszczonych n a teren ach W ystawy. Nazwisko jej twórcy, W ła ­ dysław a M arcinkowskiego41, w ogóle nie pojaw ia się w oficjalnym katalogu W ystawy, w arto jed n a k pam iętać, że te n w ybitny rzeźbiarz czasam i tru d n ił się projektow aniem stu d n i i fontann, m .in. w 1900 roku o trzy m ał II nagro­ dę w konkursie n a fontannę przed gm achem warszawskiej Zachęty. O fon­ tan n ie zaprojektow anej na W ystaw ę 1895 roku w iadom o bardzo niewiele. Tuż za wejściem od strony B ram y Berlińskiej, w otoczeniu dywanowych klombów atrakcyjnie usytuow ana w śród zieleni fortecznych stoków

zapo-11 B iogram zob. Sło w n ik artystów polskich i obcych w Polsce działających. W arszaw a 1993, t. 5: Lc-M , s. 348-3-53. W opisie pro jek tó w i realizacji rzeźbiarskich W . M arcinkow ­ skiego nic p o jaw ia się ż a d n a w zm ianka o fo n tan n ie z poznańskiej W ystaw y 1895.

(24)

w iad ała gościom W ystaw y jej plenerowy charakter, a jednocześnie niejako otw ierała ciąg ekspozycji m ateriałów budow lanych - wyrobów kamiennych, cem entow ych i wapiennych.

Zdjąwszy kapelusz przed pięknem i gazonam i w itającym i gościa tu ż za b ram k ą i rzuciwszy okiem n a niew iastę-fontannę p o d trzy m u jącą rąbek koszulki, jak b y się b a ła zim nych strum ieni, k tóre tryskając z pyszczka rybki wymykającej się jej z dłoni, mogących zmrozić jej ło n o 12,

opisyw ał rep o rter „K uriera...” postać m łodej, skąpo odzianej dziewczyny z dwojgiem baraszkujących u jej stóp dzieci. C ała gru pa w ykonana w jasnym kam ieniu43 w znosiła się n a sztucznej skale pośrodku ocembrowa­ nego basenu.

3. H a u p tg e b ä u d e . W szystkie ścieżki i drogi prowadziły ku centralnem u

placowi Wystawy. To tu wznosił się najw iększy i najbardziej reprezentacyj­ ny pawilon całej ekspozycji zbudowany przez m istrza ciesielskiego Esrę Me- melsdorfa w edług planów miejskiego budowniczego Felixa M oritza. Pokrycie wież i kopuł wykonane zostało przez dekarza Petera. Benedixa44 i fabrykantów cem entu Thilo N eu k ran za15 i Hinza. O zdobienia tkaninam i i chorągwiami po d jął się tapicer i dekorator A. D üm ke16, ro bo ty m alarskie włącznie z bo­ gatym i m alow idłam i na płótnie w ykonał m istrz m alarski E rnst W eckm ann, roboty sztukatorskie rzeźbiarz M ax Biagini:

Pront jego, n ad głównem wejściem, zdobi sześć alegorycznych postaci niewieścich, w yobrażających różne gałęzie przem ysłu oraz napis: „Pax alm a n u trix roboris” 17, słowa które zw łaszcza panom szowinistom z spółki H .T .K . pow inny utkw ić w pam ięci i przekonać ich, że nie

12 K P, n r 125 z 1 czerw ca 1895.

13 Nic m a p o d sta w do rozstrzygania, czy rzcczyw iścic b y ła to rzeźb a kam ienna, czy może tylko odlew. N ic w iadom o nic n a te m a t tech n ik i w ykonania i m a te ria łu , rów nie dobrze m ógł to być piaskowiec, co gips.

44 K atalog..., op. cit., s. 79: B enedix P., m istrz dekarski w łu p k u , Poznań. P okrycie łu p ­ kowe wież głównej hali.

15 K atalog..., op. cit.. s. 82: N eu k ran tz, T ., F ab ry k a tow arów cem entow ych, P oznań. R u ry ccm cntow c - P ły ty tro tu a ro w e - O zdoby fasadow e z piaskow ca i a rtu k u ły budow lane - Spc- cyalność: C cm cntow c p ły ty n a dachy D .R .-P. n r 49238. W całostronicow ej reklam ie w K a ­

talogu... z d u m a inform ow ał: „P ły to m m ojego w yroby, k tó rem i p o k ry to w ierze gm achu prze­

mysłowego, dano pierszeństw o” (s. 77).

16 K atalog..., op. cit., s. 100: D üm ke, T apicer i dek o rato r, P o zn ań , ul. R ycerska 2. Salon z m eblam i drew nianem i ze szarego jesionu, polerow ane. - D w a g a rn itu ry m ebli w yścieła­ nych. - R o zm aite m eble zbytkownie. - Dckoracyjc. okien z lu stre m i filaram i. - Dwie p a te n to ­ w ane k anapy do sp an ia „ U n icu n r. W edług an o n su w poznańskiej K siędze adresowej z 189-5 roku w łaścicielem założonej w 1864 roku firm y O. D iim kc b y ła A n to n ia D üm ke zd. H eycr i M ax D iim ke. więc in fo rm acja w K atalogu... o „tapicerze i dekoratorze A. D üm ke” w ynika chyba z b łędnego tłu m a c z e n ia oryginalnego te k s tu niem ieckiego.

(25)

7 4 Jakub Skutecki

w ojną lecz pokojem najlepiej i swym w spółobyw atelom niem ieckim przysłużyć się m o g ą18.

Ilu stracja t a w album iku J. E ngelm anna jest dość w yjątkow a. W ykonano ją z pewnego oddalenia, w d o d a tk u sponad drzew otaczających od wschodu cały plac wystawowy. F otograf m usiał znaleźć dogodne miejsce położone na tyle wysoko, by z ptasiej perspektyw y ukazać cały teren i głów ną halę przem ysłow ą. Jedynym punktem , z którego m ogła być w ykonana t a fo­ tografia, był dach wielkiej restauracji wzniesionej dokładnie n a osi hali przem ysłowej, około 150 m etrów na wschód od niej. Tylko dlatego, że En- gelm ann zechciał i zdołał wspiąć się ta k wTysoko i wykonać sta m tą d to zdjęcie, m ożem y dziś w pełnej krasie podziw iać całą fasadę reprezentacyj­ nej budowli. W praw dzie nie jesteśm y w stanie dostrzec żadnych szczegółów konstrukcji i w ystroju, ale doskonale widać zarów no sylw etkę gm achu ak­ centow aną n a osi wieżyczką z wysokim dachem , z rozbudow anym wejściem i otw artym i loggiami wystawowym i ja k i ekspozycję m aszyn rolniczych n a placu po prawej stronie. D opiero w takim ujęciu widać też mnogość i różnorodność kopuł i daszków z pow iew ającym i n a w ietrze chorągwiami. W oddali, gdzieś za to ram i kolejowymi, rozciąga się p an o ram a Jeżyc - p od ­ poznańskiej wsi - z w iatrakiem i luźna zabudow ą fachwerkową.

4 -5 . P a v illo n B a lio & S c h o e p e in P o s e n . P ozostaje zagadką dlaczego

pawilon Balio & Schoepe był ta k chętnie i często prezentow any i utrw alany n a fotografiach i w przedstaw ieniach graficznych, tym bardziej, że w rela­ cjach prasow ych firm a jest ona kw itow ana jedynie opłaconym i inseratam i. W album ie E ngelm anna dwie kolejne ilustracje pokazują ten w łaśnie pa­ wilon, a całostronicow y, ilustrow any insérât znalazł się n a trzeciej stronie okładki oficjalnego katalogu W ystawy. Zbudow any na polanie w śród drzew

(26)

niewielki kiosk o malowanych dekoracyjnie ścianach zew nętrznych z cha­ rakterystyczn ą, ceb u lastą kopulą był najpew niej rodzajem „m ajstersztyku” prezentującego w achlarz możliwości i ofertę firmy, k tó ra w zakresie swej działalności łączyła produkcję oraz usługi, a więc wszelkiego ro d za ju as­ faltow ania, ro b o ty dekarskie, takie ja k dachy tekturow e, dachy z cem entu drzewnego i wszelkiego ro d zaju reperacje i napraw y dachów.

(27)

76 Jakub Skutecki

6. P o r ta l a m B e r lin e r T h o r. Kolejnym obiektem uwiecznionym w oko­

licznościowym album iku Josep ha E ngelm anna był P o rta l przy Bram ie Ber­ lińskiej, wejście n a tereny wystawowe od ulicy Święty M arcin i od strony dw orca kolejowego:

P ię k n a w całcm znaczeniu tego słowa i p e łn a g u stu dobrego jest b ra n ia głów na od stro n y ulicy Berlińskiej, zbudow ana w edług w ła­ snego pom ysłu przez a rc h ite k ta p a n a K indlera. Je st to budow la w stylu starego zaniku rycerskiego i jako ta k a ściśle stylowo przepro­ w adzona we w szystkich swych częściach. M ało zapew ne będzie w mie­ ście naszem takich, którzyby budow li tej jeszcze w łasnem i oczam i nic oglądali byli. poniew aż aż do w ro t jej każdy m a p rzy stęp wolny, p o d ­ czas gdy po za jej m ostem zw odzonym i bram ą, obronną, w praw dzie nie zbrojni rycerze, ale um undurow ani urzędnicy w ystaw y sto ją, n a straży p rzy b y tk u w ystaw y i tylko tak ich doń w puszczają, k tó rzy bile­ te m kupionym za m onetę kurs krajow y m ającą, w ykazać się m ogą49.

7. P a v illo n v o n T h . K lo s e in P o s e n . Pawilon fabryki ru r cementowych

i sztucznego kam ienia T h eo d o ra Klose jako jedyny jest ukazany w innej konwencji niż pozostałe - w perspektyw ie głównej alei spacerowej, nieco przesłonięty koronam i drzew i właściwie nie przyciągający uwagi ani orygi­ nalnym k ształtem , ani szczególnie atra k cy jn ą ofertą. N iezw ykła jest za. to sam a ekspozycja, częściowo w ystaw iona n a zew nątrz pawilonu:

M iędzy najrozm aitszem i m ate ry ałam i do budowli i kanalizacyi widzi­ m y tu ogrom ną ru rę cem entow ą, w której bardzo dowcipnie urządzo­ no stra g a n do sprzedaży katalogów. R u ra t a je st ta k wielką, że m ło d a panienka, k tó ra tru d n i się sprzedażą, sw obodnie w niej poruszać się m oże50.

19 G P W , D o d a te k do n r 9 z 2 czerw ca 189-5.

(28)

Dość zaskakującą n ato m iast jest inform acja, że w tym pawilonie H ar­ twig Kantorow icz, właściciel znanej poznańskiej fabryki likierów i wódek, w ystaw iał piram idę z likierów! ’1:

W pawilonie sam ym zn ajd u je się n a pierw szym piętrze biuro firmy, n a p arte rze zaś w yszynk wódek znanej fabryki H artw iga K antoro- w icza w Poznaniu. F irm a t a założona w roku 1823 rozw inęła się z m ałych początków do wielkości i znaczenia firmy światowej, której w yroby n ap o tk ać m ożna i w salonach m iast północno-am erykańskich ja k i w bam busow ych ch atach kacyków afrykańskich. Tu w pawilonie Klosego każdy z gości sam przekonać się może o dobroci w yrobów p. H. K antorow icza’2.

8. B lo c k h a u s -R e s ta u r a n t. R estau racja O skara Stillera zbudow ana p odług

pom ysłu architektów Adolfa B indera i G ustava M eyera53 była niew ątpliw ie jed n ą z najw iększych atrak cji całej W ystaw y - to ona w łaśnie znalazła się n a jednej z om aw ianych wcześniej widokówek:

zdała już widzimy ponad drzewami pokaźną wieżę restauracji basztowej. Już samo położenie budynku tego jest oryginalne. Na wązkiej baszcie odosobnionej zupełnie od reszty fortyfikacyi, niby na skale lub n a wyspie strom ej, oddzielonej od parku głęboką, fosą wznosi się potężna budowa w stylu również zamkowym. [...] Z najduje się w tym gmachu restaura- cya stylowo urządzona, w której zwinne heby - notabene „prawdziwe ba- warki” - w strojach bawarskich częstują gości spragnionych prawdziwem piwem bawarskiem. Spocznimy więc tu trochę, pokrzepm y się zanim do dalszych zabierzemy się oględzin. [...] Lokale wewnętrzne bardzo gu­ stownie są udekorowane, a prawdziwie czarującym je st widok, jak i się

11 K atalo g ..., op. c it ., s. 73.

Yl G P W , D o d a te k do n r 92 z 25 w rześnia 1985 (sic!).

(29)

7 8 Jakub Skutecki

roztacza przed oczam i naszem i z balkonu, okalającego cały budynek. Oczy n a p atrz eć się nie m ogą do sy ta n a urozm aiconą panoram ę: O t tu n a prawo sta ry P oznań z w ysm ukłem i w ieżycam i swemi wychyla się ciekawie z za fos i m urów obronnych, - n a lewo zaś, czysta m ozajka b arw i kształtów ; plac wystawy, a pod nam i p ark zielony, gęsty, nie­ przejrzysty, niby m iedza graniczna m iędzy polam i walki i p o k o ju 1'1.

9. T h o n w e r k e v o n M . P e r k ie w ic z in P o s e n . D rugi z ilustrow anych

anonsów w oficjalnym „K atalogu...” um ieściła firm a M. Perkiew icza z Lu- dwikowa p o d Mosiną. Ja k n a fabrykę wyrobów ceram icznych przystało, firmowy pawilon został zbudow any w formie ażurowego kiosku o cechach arch ite k tu ry neogotyckiej.

Jest to bardzo piękna, jak najściślej stylowo przeprow adzona, kaplica z cegły palonej, k tó rą n atu raln ie d o sta r c z y ły ceg ie ln ie wystawcy. Piękne okna zdobiące skrzydła b u d y n k u tego, wystawione zostały przez znany zakład dekoracyjno-szklarski pp. Nowickiego i G ry n astla5'.

W te n sposób budyneczek z ceglanych kształtek, zbudow any przez Lu­ dwika Frankiew icza w edług planów Franciszka K oehlera z B erlina51', okazał się znakom itym p retek stem do zaprezentow ania bogatej oferty:

klinkiery do budow li wodnych, etc., cegły zglinki. dachówki, gąsiory, sączki, cegłę fasonow ą do okrągłych kominów, cegłę do stu d n i (cem- brów kę), cegłę do budow li surow ych (v erblendery), p ły tk i do lico­ w ania, cegłę fasonow ą w norm alnych profilach, jakoteż w dowolnych form ach i rozm iarach. W iększość p roduktów oferow ana była nie tylko

•H G P W , op. cit., D odatek do n r 9 z 2 czerwca 1895 oraz D odatek do n r 11 z 5 czerwca 1895. 15 G P W , D o d a te k do n r 92 z 25 w rześnia 1985 (sic!). F irm a M. Nowicki & G riin stcl m ie­ ściła się w P o zn an iu przy ul. Jezuickiej -5. Jej specjalnością by ły „okna kościelne w ołów o praw ne z szk ła k ated raln eg o ...”. Por. K atalo g ..., op. cit., s. 64 (in serat).

(30)

w kolorach n atu raln y ch , ale też w glazurach błyszczących lub przy­ ćmionych, albo też w en g o b a d r’7. R oczna pro d u k cja - 7 milionów. Fa­ brykacja zim ą i la te m 58.

10. P a v illo n v o n S ic h e r t & G r e u lic h in P o s e n . Z kolei paw ilon przed­

siębiorstw a budow lanego Sichert & G reulich łączył w sobie dwie funkcje. Z jednej stro n y pawilon był obiektem w ystaw ow ym i reklam ą firmy bu ­ dowlanej :

Niezwykle piękny paw ilon panów S icherta i G reulicha [...] tak że tylko w ty m celu zbudow any został, aby w praktycznem zastosow aniu i użyciu przedstaw ić zw iedzającym różne m atery ały budow lane, m ia­ nowicie sz tu czn ą cegłę siegersdorfską, k tó rą cały budynek, wzniesiony w większej części z pruskiego m uru, został na zew nątrz upiększonym. Tylko fundam enta, prawy szczyt i podmurowanie wieżyczki są masywne. W tylnej ścianie budynku m am y kawał znaczny, wykonany z lanych płyt cementowych n a konstrukcyi żelaznej i plecionce drucianej. N a w ew nątrz

” A ngoba je s t oczyszczoną p ły n n ą gliną b ia łą lub zabarw ioną, której sk ła d surowcowy je s t pośredni m iędzy m asą a szkliw em ceram icznym . M ożna ją stosow ać w celu pok ry cia całej pow ierzchni w yrobu (n ad ając m u ty m sam ym p o żąd an y kolor) poprzez zanurzenie, n a ­ try s k b ądź też m alow ać n ią niczym fa rb ą dowolne kom pozycje pędzlem , stem p lem i innym i do stęp n y m i narzędziam i. A ngobę nanosi się n a surow y b ądź w stępnie w ypalony czerep w yrobu, k tó ry n astęp n ie się szkliwi (po w ysuszeniu w arstw y nałożonej wcześniej angoby) i w y p ala w odpow iedniej te m p e ra tu rz e .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Time series (a) and power spectra with Δ f = 2.4Hz (b) of far-field acoustic pressure evaluated by compact formulation of Curle’s analogy based on full span coherence assumption from

Był to czas oficjalnej przerwy w działalności Instytutu Fonetycznego, na podstawie notatek i listów nale­ ży jednak wnioskować, że i wtedy Wilczewski zajmował

·) Por.. Co więcej świadomość Kościoła w owych cza­ sach ujaw nia w sobie zrozumienie tych czynników, które od początku istnienia chrześcijaństw a

23*.. mają charakter asymetryczny, autokratyczny. W tym wypadku wycho­ wanie jest elementem dynamicznych zmian rzeczywistości, ponieważ nowe problemy są funkcją aktywnej

K onsekw encją tak określonej natury akadem ickich · Szkół ko­ ścielnych jest osobne stw ierdzenie, że w yjąw szy Papieską K om isję Biblijną, prawo nadawania

Na niektórych wymieniono tylko nazwisko dra Józefa Haubenstocka — choć książka ukazała się w kilka lat po jego śmierci — bo takie było życzenie wdowy, Janiny, która

Z jednej strony Adam Sudoł podkreśla bowiem w podtytule, że jest to „Zarys ważniejszych dokonań&#34; bohatera książki, z drugiej zaś we wstępie stwierdza, iż nie ma

Zdaje mi się, że to jest jedyny kraj, gdzie poza Polską mógłbym się jeszcze jakoś czuć.. Dlatego zazdroszczę Pani Libanu, bo wyobrażam sobie, że to jest coś w tym