• Nie Znaleziono Wyników

O zabawianiu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O zabawianiu"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Rachwał

O zabawianiu

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 14, 515-523

2008

(2)

7 M W S Seria XIV 2008

Tadeusz Rachwał

O zabawianiu

F

riedrich N ietzsche zapom niał kiedyś zabrać z d o m u parasol. To dosyć typowe w życiowej codzienności zdarzenie nie byłoby godne zastanowienia, gdyby nie fakt, iż niem iecki filozof odnotow ał je w sw oim notatniku, tym sam ym stwarzając fi­ lozofowi francuskiem u, Jacquesow i D erridzie, m ożliw ość uw iecznienia go w pośw ię­ conym N ietzsch em u i kobiecości tekście Ostrogi. Zapom inając o parasolu i pamiętając o ow ym zapom nieniu, N ietzsche nieśw iadom ie ukazuje, zdaniem Derridy, paradyg­ m at całej swej twórczości, która je s t i nie jest, o której praw dy nie ma, tak sam o zresztą ja k praw dy o N ietzsc h em 1. Pam ięć o zapom nianym parasolu stanowi świadom y wyraz nieśw iadom ego pozostaw ienia parasola w dom u, zapom nienia nie tylko o parasolu, lecz także chw ilow ego zapom nienia o pam iętaniu. Z ap om inanie i roztargnienie są, w edług Bergsona, istotnym i w yznacznikam i postrzegania czegoś w kom icznej perspektyw ie2. Um ieszczając notatkę poza swym dziełem , N ietzsche nie pam ięta o tym , że m ożna z ow ym dziełem podjąć zabawę, dokonać na nim pewnej niepow ażnej operacji, która uczyni sam o jeg o pojęcie nieco kom icznym , czymś, co zapom niało o tym , czym jest, o swym w łasnym nadm iarze.

D la B ergsona postać kom iczna je s t kom iczna p rop orcjo nalnie do zapom nienia o sw oim m iejscu i roli, którą w ykonuje, zap om nienia o tym , że m oże być o bserw o ­ w ana z innej perspektywy. Postać kom iczna rozbaw ia dzięki tem u , że staje się n iew i­ dzialna dla samej siebie, pozostając w idzialną dla świata. Inaczej m ów iąc, postać taka nie wie, czy też zapom ina, o tym , co robi i nie bawiąc się, zabawia innych. Postać

1 „There is no such thing as the truth o f Nietzsche or o f Nietzsche’s text.'” (J. D errida, Spurs: Nietzsche’s Styles, tl. ang. B. H arlow , C hicago 1979, p. 53).

2 Z ob. H . Bergson, The Comic In General: the Comic Element In Forms and Movements, in: 77? e Norton

(3)

516 Tadeusz Rachwał

ko m iczna zabawia, poniew aż stanow i swoiste zniekształcenie n o rm świata, lecz sam a dla siebie nie m oże być postacią kom iczną, o ile nie spojrzy na siebie z zew nątrz, z pozycji świata, w którym n o rm a je s t fu n d a m e n te m pow agi3. O ile o pow adze d zie­ ła stanow i jeg o kom pletność, narracja od początku do końca, to D errid iańsk a zasa­ da n ieu n ik n io n ej „suplem entaryzacji”, w nikania zew nętrzn ości do w n ę trza tekstu, czyni z niego byt zawsze ju ż nieudany, choć udający, czy też odgrywający, swą w ła­ sną skończoność, rolę przypisaną m u przez dyskursy obecności, które ową teatralną funkcję tek stu starają się ukryć.

D la D erridy zapisek o parasolu stanowi swoisty su plem en t do dzieła N ietzschego, zapom niany fragm ent jego filozofii, z którą F rancuz zabawia się, którą ukom icznia, czyniąc w ten sposób pryw atne zapom nienie częścią publicznej powagi dyskursu fi­ lozoficznego. O w a powaga zasadza się na ideale pełni i kom pletności zawartej w nim prawdy, której zapis, a m oże raczej wyraz, zawsze zagrożony je s t m ożliwością znie­ kształcenia, wykoślawienia czy też deform acji, których ukazanie je s t śladem tego, o czym dzieło zapom niało powiedzieć. O ile stanowi o no rezultat męskiego tw orzenia, to uzupełnione o zapom niany parasol dzieło N ietzschego zm ienia się pod piórem D e r­ ridy w zniekształconą kopię, w ypaczone pow tórzenie, które, ja k echo, rów nocześnie pow tarza i przedrzeźnia. Sam oobecność dzieła, jeg o autonom ia, je st dogm atem , który, podobnie ja k dogm at jednoznaczności świata u B run on a Schulza, je st pilnie strzeżo­ ny przez pew ną epistem ologiczną władzę, traktującą próby transgresji dogm atu jak o zagrożenie m onolitycznej jedności, będące rów nocześnie zagrożeniem dla świata. Po­ stacią stojącą na straży takiego porządku przed przerostam i i wykwitam i w idzenia tego, czego na pozór nie ma, je st u Schulza poważnie wąsata postać Franciszka Józefa I, k tó ­ rej w ładzę głów ny bohater — J ó z e f podważa odnajdując Księgę w szpargale, służącym Adeli do pakow ania mięsa:

Toż to była Księga, jej ostatnie stronice, jej nieurzędow y dodatek, tylna oficyna pełna odpadków i rupieci! Fragm enty tęczy zakręciły się w w iru ­ jących tapetach, w yrw ałem z rąk Adeli szpargał i głosem odm awiającym

mi posłuszeństw a w yzionąłem : — Skąd wzięłaś tę książkę?

— G łupi — rzekła, w zruszając ram ionam i — przecież ona leży tu za­ w sze i co dzień w ydzieram y z niej kartki na m ięso do ja te k i na śniadanie dla o jc a ...4

Tylko uw ażny czytelnik, taki ja k Schulzowski Józef, zauważa istotę Księgi w nad ­ m iarze szpargału, co w oczach Adeli czyni zeń głupka, postać niewątpliwie kom iczną, która zabawia się powagą Księgi, nie zauważając jej kuchennego przeznaczenia, które

3 Ibidem, p. 250-251.

(4)

O zabaw ianiu 517

owej powadze Księgi nie przystoi. Zabaw ianie się niekoniecznie m usi być czynnością beztroską, a jeg o ukrytej powagi m ożna doszukać się w powstałej pod tw órczym p ió ­ rem Aleksandra B rucknera etym ologii słowa „zabawa”.

Badacz w ywodzi znaczenie słowa „zabawa” od zajęć niezbyt w esołych, od tru d u gospodarowania, „zabawiania się” dom ostw em , po psi tru d odszukiw ania zgubionego śladu („zabawca, o ‘psie co ślad stracił’”). Słowo „zabawa”, związane także ze „zbawcą” i „zbawicielem ” — od

zajęcia, zatrudnienia, przeszkody, przeszło na zajmujące, w esołe spędza­ nie czasu: zabawa, zabawny (aż do ‘śm ieszny’), i samo bawić się, nabrały tego odcienia wesołości, słowu pierw otnie zupełnie obcego3.

Zastanawiajace wydaje się to przejście od powagi do wesołości, cechujące się u B ruck­ nera „urobieniam i”, wprowadzającymi ową wesołość do sfery tradycyjnie kobiecej, do bawialni — nazwy urobionej z „bawialnego pokoju [... ] w edle gotowalnia, pralnia

O w e regiony kobiecej krzątaniny stanowią pew ne „chorograficzne” przestrzenie, d o ­ syć zm ienne w różnych czasach i w różnych kontekstach. Przywołując tu chorografię, zapom nianą nieco sztukę myślenia o regionach i ich specyfice, która niegdyś sytuowała się pom iędzy geografią a topografią, proponuję rów nocześnie spojrzenie pod tym kątem na dyskursywną regionalizację powagi i zabawy, tw orzenia i zabawiania. W ywodząc się etym ologicznie od greckiej chory, „chorografia” je st sztuką m yślenia o wieloznaczności miejsca, o m iejscu miejsca, o stawaniu się miejsca, zanim jeszcze stanie się ono przed­ m iotem topograficznego naniesienia na taką czy inną mapę. G regory U lm e r powiada o chorografii, iż stanowi ona „poetykę dla tw orzenia m apy” („poeticsfor making a map,,b), skom plikow anego wzorca, wyznaczającego pozycję jed no stki na wszystkich poziom ach istnienia, począwszy od organiczności ciała po m etody logicznego rozum ow ania, pla­ now anie m iast czy powstawanie organizacji politycznych. N ie m oże to więc być mapa nazwanych i na pozór niezm iennych miejsc, mapa gotowa, lecz swoista arche-mapa kul­ turow ych powikłań, do których w prow adził nas tylnym i drzw iam i Schulz.

B riicknerow ska pralnia czy bawialnia nie je st przestrzenią kojarzoną z czynnościam i tw órczym i, czy też naw et w ytw órczym i. Są to sfery dom ow ego gospodarowania, obsłu­ gi dom ow ego pom ieszkiw ania i w ypoczynku. N ie dokonuje się tam niczego na m iarę publiczną „pow ażnego”, nie wytw arza się ani trw ałych dóbr, ani też trw ałych myśli, które to wytw arzanie stanowi dom enę pom ieszczeń innych, bardziej publicznych, czy też, ja k określa to w e Własnym pokoju Virginia Woolf, przestrzeni m niej osobistych,

5 A. B rückner, Słownik etymologiczny języka polskiego, W arszawa 1993. P rzed ru k z pierw szego wydania, które ukazało się w Krakowie w 1927 ro k u nakładem Krakowskiej Spółki W ydawniczej.

6 G. U lm er, The Logic o f Invention, „Pre Text C onversations”, http://w w w .pre-text.com /ptlist/octulm er. h tm l (stan na 25 lutego 2008).

(5)

518 Tadeusz Rachw ał

m niej pryw atnych (less personal7) zw iązków i relacji. R egiony rzeczy pow ażnych nie są obszaram i kobiecej aktywności, która w ykluczona została z przestrzeni laboratorium — nie tylko z m iejsca pracy i m odlitw y alchem ików (labor, oratorio), lecz także z własnej czy publicznej pracow ni, do której dostępu dom agała się w swej książce W oolf

„Regiony pow agi” stanowiły i nadal stanowią strefy ch ro n io n e przed kobiecością, o czym świadczy także aktywność Schulzowskiej Adeli, posługującej się Księgą w ce­ lach niezbyt przystających do jej wartości. I choć coraz bardziej oczywistym staje się fakt, że kobiece, podobnie ja k m ęskie interesy czy też zainteresow ania w ychodzą poza odw ieczne interesy dom ow ości („It is becoming evident that women, like men, have other in­

terests besides the perennial interests of domesticity”8), to zauważanie owej oczywistości nadal

nie je st zbyt pow szechne. Z daniem niektórych oczywistość ta wcale nie je s t oczywista — czego jaskraw ym przykładem m oże być opublikow any w ro ku 1998 tekst A B C smali

business’ll, w którym form ę m ęskoosobow ą mają w yłącznie „wszystkie określenia za­

w odów i funkcji”9, a miejsca kobiet przypisane są B rucknerow skiej bawialni. N a przy­ kład teściowa

pali w piecu i m oże spalić biznesm enow i jego najważniejszą gazetę: G ro ­ m adź na bieżąco wszystkie interesujące C ię wycinki. N ie odkładaj do j u ­ tra, bo teściowa zużyje na podpałkę właśnie tę, najważniejszą gazetę10.

Kobieca nieodpow iedzialność dotyczy tu sfery publicznej aktywności zawodowej mężczyzny, który nie m oże pozostaw ić poza swą kontrolą pow ażnego czasopisma. Tym, co m ożna pozostawić pod jej pieczą, je st ogień, palenisko nieodzow ne w ba­ wialni jako źródło ciepła i światła dla m ężczyzn, powracających z niezbyt przyjaznej kobietom publicznej sfery gościńca. W zniecanie ognia, ow ego prom etejskiego daru, nie je st czynnością, którą m ożna z pełnym zaufaniem kobiecie powierzyć, bow iem m oże ona zawsze napalić w piecu tym, czym (jak teściowa polskiego biznesm ena) nie pow inna. Z ogniem nie m a żartów, o czym w tonie pow ażnym pisze Z y g m u n t Freud, choć na wszelki w ypadek um ieszcza swe uwagi niejako poza sw ym dziełem , w przy­ pisie do tekstu Kultura jako źródło cierpień, doszukując się w sposobach postępow ania z ogniem — rzeczy poważnej, początku kultury, który był, ja k zobaczymy, silnie pow ią­ zany z zabawą, ogniem i swoiście postrzeganą m ęską przyjem nością.

P roblem Freuda najogólniej polegał na uzasadnieniu konieczności skłonienia ludzi do w yrzeczeń w imię dobra cywilizacji i kultury. Zycie bez przykrości wyrzekania się

7 V W ool£ A Room o f O ne’s O wn, L o n d o n 1929, p. 78.

8 R. Bowlby, Hie Work o f Women’s Studies, „Surfaces”, vol. 7 (104), 1997, p. 10.

9 S. Walczewska, C zy kobieta może być managerem? Analiza genderowa podręczników dla managerów, w: Gen­

der — kultura — społeczeństwo, red. M . Radkiew icz, K raków 2002, s. 52.

(6)

O zabaw ianiu 519

przyjem ności beztroskiej zabawy i leniwego zabijania czasu nie je st dla F reuda życiem kulturow ym i w zasadzie nie stanowi dlań żadnej alternatywy. Zycie kulturow e je st w e­ dług Freuda rów nocześnie życiem przykrym , poniew aż stanowi dobrodziejstw o w y­ magające ofiary pracy i „wyrzeczenia się popędów ”11. Cywilizacja i kultura m ogą być czymś nieprzyjem nym także dlatego, że ich utrzym anie przy życiu wym aga „pewnej dozy p rzym usu”, która w ynika z tkwiącej w naturze człowieka niechęci do pracy oraz bezsilności argum entów w obec ludzkich nam iętności12. Freudow ska k ultura polega na stałej aktywności opanow yw ania natury, tak w ew nętrznej, ja k i zew nętrznej, oraz na czynności strzeżenia jej przed jednostką:

Tak więc kultury trzeba bronić przed jed n o stk ą i cala jej organizacja, in ­ stytucje oraz prawa to właśnie mają na ce lu 13.

We w spom nianym wyżej przypisie do Kultury jako źródło cierpień owa postawa strażni­ cza powiązana je st z postawą przypominającą zachowanie strażaka, który uświadom ił so­ bie, że gaszenie ognia jest jeg o zadaniem, a nie beztroską, irracjonalną zabawą. Z a jed n o z inicjujących kulturę osiągnięć człowieka, „nadzwyczajne i nie mające żadnego prece­ d en su ”, uważa się tu opanow anie ognia, które wywodzi się jed n ak nie tyle ze skłonności do pracy i wyrzeczeń, co ze skłonności do sprawiania sobie przyjem ności:

C złow iek p ierw o tn y — m ianow icie — zwykł byl, natknąw szy się na ogień, gasić go oddając nań m ocz, aby w ten infantylny sposób sprawić sobie przyjem ność14.

Rezultaty męskiej zabawy z ogniem są dla kultury w ażne i poważne. W znoszące się ku górze płom ienie ognia m ają dla Freuda, ta k ja k m niej więcej wszystko, co się w z n o ­ si, charakter niewątpliwie falliczny. Sikanie na ogień posiada, zdaniem Freuda,

znaczenie seksualnego aktu z m ężczyzną i okazania męskiej potencji w „hom oseksualnych zapasach”. Kto pierw szy zrezygnował z tej rozko­ szy i zachował ogień, ten mógł nim zawładnąć i użyć go do innych celów. Poprzez to, że stłum ił on ogień swego podniecenia płciowego, opanował ogień jako siłę natury. Ta wielka zdobycz kulturow a byłaby więc nagrodą za opanow anie p o p ęd u 15.

11 Z. F reud, Kultura jako źródło cierpień, tł. J. P rokopiuk, K raków 1992, s. 12. W nieco in n y m kontekście poruszam to zagadnienie w artykule Dylematy wielokulturowości?, w: Wielokulturowość: postulat i praktyka, red. L. D rong, W Kalaga, Katowice 2005, s. 13-24.

12 Z ob. Z. Freud, Kultura jako źródło cierpień, op. cit., s. 12. 13 Ibidem, s. 10.

14 Ibidem, s. 122. 13 Ibidem, s. 122-123.

(7)

520 Tadeusz R achw ał

U podłoża zachowań kulturow ych leży więc nieco infantylne poczucie przyjem no­ ści, które im ituje akt płciowy pom iędzy m ężczyznam i. Jest on wyraźnie postrzegany przez F reuda jako naturalne zaspokojenie potrzeby przyjem ności, a wiąże się z pragnie­ niem okazania pewnej mocy, m ożliwości pokonania i opanow ania rów nie naturalnego żywiołu. D opiero uśw iadom ienie sobie owej m ocy m oże przerodzić się w aktywność kulturotw órczą, jed n ak pod w arunkiem w yrzeczenia się niewątpliwie przyjem nej czyn­ ności sikania na ogień, zachowania ognia i opanow ania go, w celu użycia w dalszym rozw oju kultury, przejścia od Levi-Straussow skiego stanu surowego do stanu ug oto­ w anego16, do czego dokonania ogień je st najoczywiściej niezbędny. U podłoża kultury leży w spom niany wyżej prototyp strażaka, „ogniom istrza”, który nie tylko potrafi ogień ugasić, lecz także przenieść go i/lub wzniecić. C h o ć Freud o tym w swym tekście nie w spom ina, pirom ania m oże stanowić dodatkow e praźródlo kulturow ych zachowań.

Teściowa biznesm ena okazuje się w rozw ażaniach Freuda osobą nieodzow ną. Stra­ żak nie je s t strażnikiem ognia, strzegącym ciepła dom ow ego ogniska, lecz jego m i­ strzem , postacią poniekąd prom etejską. Rolę strażniczą F reud przypisuje kobiecie, która nie m usi wyrzekać się zabawy sikania na ogień, poniew aż czynić tego nie m oże ze w zględów czysto fizjologicznych:

C o więcej, jako strażniczkę ognia uw ięzionego w dom ow ym ognisku p o ­ staw iono kobietę, której budow a anatom iczna nie pozwalała na zaspoka­ jan ie tego rodzaju rozkoszy17.

Kobieta nie uczestniczy w k ulturze jako jej w spółtw órczyni. D om ow e ognisko w y­ znacza jej m iejsce poza kulturotw órczą aktywnością, a przyznana jej rola strażniczki ogniska k ultu ry bynajm niej nie wynika z kobiecego upodobania sobie tejże kultury, lecz z niem ożności (fizjologicznej oczywiście) jej stłum ienia. W ten sposób ku ltu ra zo­ staje w sparta na m echanizm ach w ykluczania tego wszystkiego, co jej nie tworzy, a nie tworząc, zagraża. W spółistnienie kultury męskiej z żeńską je st m ożliw e jedy nie dlate­ go, iż kobieta nie je s t w stanie sikać na ogień, a zatem nie zagraża ona bezpieczeństw u dom ow ego ogniska. Jako strażniczka ognia kobieta F reuda m oże w niej uczestniczyć, jedynie przyjąwszy ową z góry w yznaczoną jej funkcję.

N a początku dw udziestego w ieku kobieta Freuda nadal nie je st skłonna do w yko­ nywania czynności kulturotw órczych, stanowiąc dla w iedeńskiego myśliciela uciele­ śnienie w spom nianej wyżej jednostki, przed którą trzeba k ulturę chronić:

Kobiety popadają w konflikt z kulturą przewlekając i w strzym ując jej ro z­ wój [...] kultura coraz bardziej staje się sprawą m ężczyzn, stawia im coraz

16 Z ob. C. L évi-Strauss, Mythologiques, t. 1: L e cru et le cuit, Paris 1964. 17 Z. F reud, Kultura jako źródło cierpień, op. cit., s. 123.

(8)

O zabaw ianiu 521

trudniejsze zadania i zm usza do sublimacji popędu, do której kobiety d o ­ rastają w niew ielkim stopniu. [...] kobieta widzi, że w ym agania ku ltu ry spychają ją na dalszy plan i przyjm uje wobec niej w rogą postaw ę18.

K ultura, nie tylko w ujęciu Freuda, wytworzyła pew ne złożone obszary, z których je d n y m je st nieco priapiczny kult męskości, upow ażnienie m ęskości do pełnienia roli porządkującej świat, do nadaw ania m u porządku i powagi, dzięki czem u sama sta­ ła czymś poważanym . W edług Jo hana H uizingi zabawa je st pierw otna w obec powagi kultu: „kult nakłada się na zabawę, lecz pierw otna była zabawa jako taka”19. Zabawa ta je st je d n a k trudna, o ile nie niem ożliw a, do przypom nienia. U B rücknera przeciw ­ nie, zabawność zabawy wypiera jej pierw otną, gospodarską powagę przez przeniesienie jej do sfery baw ialnianych uciech, w ten sposób wprow adzając przestrzenny podział na regiony pow ażne i niepow ażne, w ażne i m niej ważne. Etym ologicznie przywołując powagę zabawy, B riickner ustanaw ia powagę jako region kultowy, postrzegając w zaba­ wie „urobienie” powagi, jej zniekształcenie czy m oże naw et zw yrodnienie, rów nocze­ śnie słow otw órczo przydzielając ową zabawową sferę kobiecości.

Rozdzielenie sfer zachowań kobiecych i m ęskich je st kwestią w ytw orzenia p ew ne­ go habitus, nabyw anego przez po dm ioty społeczne nie tyle drogą św iadom ego w yboru czy ideologicznej indoktrynacji, co drogą samego uczestniczenia w praktyce społecz­ nej. Habitus m ęski (L ’habitus masculine), pisze Pierre B ourdieu:

k onstytuuje się, czy też osiąganyjest jed y n ie w relacji do pew nej zarezer­ w ow anej przestrzeni (l’espace réservé), w której odbywają się pow ażne gry

(les je u x sérieux) w spółzaw odnictw a pomiędzy mężczyznami, gry o honor,

których przypadkiem granicznym je s t w ojna, lub też gry, które w społe­ czeństw ach zróżnicow anych w spom agają pożądanie dominacji (la libido do- minandi) w e w szystkich form ach; ekonom icznej, politycznej, religijnej,

naukow ej, etc., m ożliw ych pól aktyw ności [tł. m oje — T. R .]20.

Jed n y m z istotnych regionów — pól aktywności — ukonstytuow anych przez k u l­ tu rę Z ach o d u je st z pew nością także um iłow anie m ądrości. M ądrość należy m iłow ać z należytą powagą, bow iem to w łaśnie jej um iłow anie ustanaw ia etym ologicznie fi­

18 Ibidem, s. 90.

19 J. H uizinga, Horno ludens. Zabawa jako źródło kultury, tł. M . Kurecka, W W irpsza, W arszawa 1985, s. 34.

20 „L’habitus masculin ne se construit et ne s’accomplit qu’en relation avec {’espace réservé ou se jouent, e n t r e

h o m m e s , les jeu x sérieux de la compétition, qu’il s’agisse des jeu x de l’honneur, dont la limite est la guerre ou des je u x qui, dans les sociétés différenciées offrent à la libido dom inandi, sous toutes ses formes, économique, politique, religieuse, artistique, scientifique, etc. des champs d’action possibles” (R B ourdieu, La domination masculine, „Ac­

(9)

522 Tadeusz Rachwal

lozofię, naukę, która, zdaniem W ładysława Tatarkiewicza, je s t nauką „o tym , co dla ludzkości n a j w a ż n i e j s z e i n aj c e n n i e j s z e [w yróżn. T. R .j ”21. Filozofia ju ż w swej samej istocie nie zajm uje się rzeczam i przelotnym i, które jaw ią się nam je d y ­ nie jak o cienie, lecz sam ym bytem . Jest ona w iedzą o „bycie jak o tak im ”, a w ięc w iedzą poważną, z którą igranie podw ażyć m oże wagę tego, co najważniejsze i najcenniejsze, o czym świadczyć m oże uderzająca nieobecność nazw isk kobiet w indeksie książki Tatarkiewicza.

Zabaw y (z) filozofią m ogą świadczyć o nieodpow iedzialności lub też o p rzew rot­ ności natury zabawiającej się osoby, która lekce sobie waży ową rzecz najważniejszą (o czym pisze z dogłębną znajom ością rzeczy, przyjm ując kobiecy p u n k t w idzenia A n ­ drzej Chojecki). Falliczna waga i powaga tego, co najważniejsze i najcenniejsze, je s t konstytutyw ną siłą obecności bytu i jego kontynuacji, jego historycznej niezm ienności. O w a „rzecz najważniejsza” je st dla C hojeckiego rzeczą męską, która zawsze „tryska życiem ”, je st praźródłem bytu i bycia, pełniąc rów nocześnie rolę „Wielkiego Probierza, U niw ersalnego W zorca W szechbytu”22.

Z w iązek tryskania życiem z narodzinam i filozofii je st w yraźnie w idoczny w d ok o­ nanej przez Diogenesa Laertiosa dosadnej krytyce tych wszystkich, którzy ośm ielili się dostrzec początki um iłow ania m ądrości poza starożytną Grecją:

ludzie, którzy tak tw ierdzą, nie zdają sobie sprawy z tego, że przypisują barbarzyńcom osiągnięcia będące w rzeczywistości osiągnięciam i G re­ ków i że od G reków zaczyna się nie tylko filozofia, ale w ogóle rodzaj ludzki23.

Jedną z przyczyn, które elim inują barbarzyńców ze świata ludzi, je st oczywiście ich niezdolność do językowej artykulacji tak rzeczywistości, jak i samych siebie. O ile term in „barbarzyńca” rzeczywiście wywodzi się od „bar-bar”, od zabawnych prób naśladowa­ nia greki, to barbarzyńcy są być m oże zdolni płodzić sobie podobne ludy i ludzi, lecz z pewnością nie mogą spłodzić człowieka. C hoć Laertiosowi najprawdopodobniej obce były teoretyczne rozważania nad „genderem ”, wyraźnie, choć implicite, zauważa on róż­ nicę pom iędzy prokreacją płciową i kulturową, przypisując narodziny rodzaju ludzkiego sferze oddziaływania filozofii. Homo ludens, u samego źródła filozofii, zostaje, być m oże po freudowsku, wyparty przez homo philosophicus, który równocześnie, jako wytwórca tak filozofii, jak i człowieka, staje się homofaher, wytwórcą rzeczy i dzieł poważnych.

O w a powaga filozofii, z którą zabawę podjął w swym „dziele” D errida, m oże sta­ now ić p u n k t wyjścia do zastanowienia nad kom izm em , dla którego, zdaniem Eldera

21 W Tatarkiewicz, Historia filozofii, t. 1, W arszawa 1990, s. 13. 22 D. Freya, O rzeczy najważniejszej, G dańsk 1991, s. 9, 112.

(10)

O zabaw ianiu 523

O lsona, powaga stanowi w zorzec nie tyleż do naśladowania, co do jej podw ażania24. Powaga także m oże być niepow ażna, poniew aż jej wyraz (tak zresztą ja k wszelki w y­ raz), m oże w oczach czy uszach jej odbiorcy zawsze „odpow ażnieć”, zawiązać koalicję z zapom nianym parasolem N ietzschego i w targnąć w ten sposób do filozofii, nieco ją, ja k Schulzow ska Adela, udom ow ić, „uszpargalić”. Jak zauważa R om an Ingarden, k o n ­

kretyzacje m ogą „nadać dziełu aspekt dzieła w ybitnego”, lecz m ogą także

dziełu w ybitnem u odebrać całą jeg o urodę lub w reszcie zm ienić w spo­ sób istotny jego oblicze, robiąc go innym [...] choć m oże czasem nie m niej ciekawym i w artościow ym 23.

Być m oże parasol N ietzschego „odpow ażnia” dzieło, lecz przede wszystkim „odpo- w ażnia” on powagę, ukazuje m ożliw ość jej przem ieszczania się i artykulacji, która n i­ gdy nie je st artykulacją ostateczną. Przecież Schulzowski szpargał, przedm iot nieważny, nie je st nieistotny sam w sobie, lecz jed y n ie uległ degradacji w obec powagi i dom inacji książek „zwykłych”, które się po prostu kończą, gasną, powtarzając „z drew nianym kle­ kotem , ja k różaniec, m artw e fo rm u łk i”26.

24 Z ob. E. O lso n , The Theory o f Cotnedy, L o n d o n 1975, p. 13.

25 R. Ingarden, Z teorii dzieła literackiego, w: Problemy teorii literatury, red. H . M arkiew icz, t. 1, W rocław 1987, s. 49.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Państwa dane będą przetwarzane w celu przyznania wnioskodawcy: dofinansowania ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, dofinansowanie ze środków

Ale w pensjonacie dowiedziała się pan; Ropską, że Klara w yprow adziła się stam tąd jeszcze przed czterem a tygodniami do mieszkania, które jej urzą­. dził

+48 61 62 33 840, e-mail: biuro@euralis.pl www.euralis.pl • www.facebook.com/euralisnasiona • www.youtube.com/user/euralistv Prezentowane w ulotce wyróżniki jakości,

Warto przy tym wskazać, że OECD rekomenduje, aby w nowych umowach o unikaniu podwójnego opodatkowania zawieranych po 2005 roku państwa strony uregulowały kwestię

W tym kontekście należy dążyć do zapewnienia ochrony interesów konsumenta, z jednoczesnym eliminowaniem powstających zagrożeń, czego wyrazem jest dyrektywa

Największy ruch kolejowy na wschodniej granicy UE, gdzie następuje zmiana szerokości torów, odbywa się przez przejście graniczne w Terespolu, co związane jest z przebiegiem

a) Zmiana umowy w zakresie terminu płatności, terminu i zasad usuwania wad oraz innych nieistotnych zmian. zmiana nr rachunku bankowego). c) Zmiana danych

Na przełomie grudnia i stycznia mieszkańcy Dziećkowic będą mogli się podłączyć do kanalizacji.. Cena za odprow adzenie ścieków do miejskiej kanalizacji ma być