' ' ■ , ' ■' ' \ . :'ï~ ; ¿i' ■ ■' ' \y& ' ' /■ \ i.7-■.■i " f : '/ ■ V v;;; " 'Y,;-' 1 :: : Y Y> , ■' Y ::# Y : f e Y ? V'l''-''i.-.;..''i ■ tygĄpiĄ?, , : ■; y y y-:; i ■ - *v "o‘ ’ - - " . ' '' , - Y ", Y ‘ -Y ■ i % 't V' . ", . i Y. Y'Y' YY;* ■ v'.' í®.wo,V Y ’ ■ ■ ' > ••; .. , ... . y-v y y y 'V ' '
BIBLIO T EK A
DOMOWA POLSKA.
T O M I.
L I P S K .
NAKŁADEM KSIĘGARNI PAWŁA RHODE. 1 8 6 8.
PIERŚCIONKI BABUNI
Z D O Ł Ą C Z E N I E M P O Z O S T A Ł Y C H PISMKAROLINY WOJNAROWSKIEJ.
W Y D A N I E P I E R W S Z E Z U P E Ł N E . TOM I.DO MATEK POLSKICH.
O PRZYSZŁOŚCI WZRASTAJĄCYCH
POKOLEŃ.
L I P S K . N A K Ł A D E M K SIĘ G A R N I P A W Ł A RHODE.W S T Ę P.
? ;V ó ż może b y ć więcej zajm ującem dla M atek, j a k p rzyszły los d zieci? . . “ T a b yła myśl, która piszącem u te k a rty pióro do ręki podała, w chwili k ie d y zastanaw iając się nad zw yczajn ym w ych o w ania trybem , czuł chęć przełożenia publiczności polskiej niektórych uwag’ w tym w zględzie — ale obok tego, nie ufając siłom sw oim , w strzym yw a nym b y ł przez obawę n agan y, ja k ą zb yt śmiałe przedsięw zięcia zw yk le ściągają na siebie. — Już od w ielu lat zajm ują się m ędrcy różnych k rajów poszukiw aniem dla bliźnich łatw ej szczęścia drogi, — ju ż uznano tę prawdę, że charakter i w ew nę trzne usposobienie człow ieka w iele tutaj znaczą, przyzw oite zaś nastrojenie obojga u młodzi kobie tom przysądzone zostało. N ałożyw szy tym sposo bem nowe obow iązki, zaczęto pilnie zgrom adzać rad y k u ich ułatw ieniu posłużyć mogące, i narody stojące na czele pow szechnej ośw iaty posiadły rychło zn aczną liczbę dzieł potrzebnew w ych o w aniu popraw y na celu m ających.
W Polsce je d n a k , mimo dość ogólnego p rzy ję c ia rów nych w yobrażeń, mimo próżni, ja k ą brak pism takow ych śród literatury naszej zostawia, nikt je szc ze nie zajął się ułożeniem stosownego planu, nikt Matkom nie podał rę k i, ab y dopomódz im
w w ykonaniu pięknego lecz trudnego zadania, i tylko szanowna A u to rk a P am iątki święźo cokol w iek tego dotknęła przedmiotu.
K ie d y w ięc niedostatek przew odników do lep szego ukształcenia m łodych pokoleń dotąd u nas cźuć się daje, niesłusznie b yłob y przez źle zrozu mianą skrom ność ustępować z drogi, na którą, ż y c z y ć tylk o należy, ab y w ięcej osób w chodziło; postanowiliśmy zatem przerw ać bezowocne mil czenie, chowane w n ad zieji, że ktoś zdatniejszy uchyli potrzebę zam yślanej przez nas p ra c y , — postanowiliśm y zrobić ju ż ja k ik o lw ie k początek, choćby tylk o dla tego , ab y zw rócić baczniejszą uw agę św iatłych ludzi na bujną niw ę jeszcze leżącą odłogiem.
M atki polskie, niejedną ju ż od swoich i od obcych uczczone pochwałą, nie potrzebują zapew ne, byśm y je, jak dzieci, starali się znęcać do siebie pochlebnemi słow y: po w iększej części czują one mocno powinności swoje, a dobre rady pod w zglę dem takow ych pełnienia podane, będą niechybnie dla N ich pożądanym hołdem. Ten im składając z życzeniem , aby mógł odpowiedzieć naszym w tej m ierze m arzeniom , w yzn a jem y naprzód, iż jak o początk u jący w sztuce pisania, wiele m ogliśm y popełnić uchybień, — prosim w szakże, aby mniej na to, a w ięcej na rzecz samą zw ażano, i cieszym się nadzieją: że przynajm niej przedsięw zięcie po żytecznego dzieła czyteln icy za dobre przyjąć nam zechcą.
VI
R o zd zia ł I.
O p ow in n o ścia ch M atk i.
„ . .. Nie dość jest dziecie pieścić, ozdabiać i żywić,
,, Trzeba jeszcze pracować, by yo uszczęśliw ić.. . “
M
oże u bliżającą się Paniom w yd a m yśl tego Rozdziału, — dla którego przecież naprzód o ich uw agę prosimy, bo łańcuch obowiązków, które pewno każd a szczerze w y k o n y w a ć pragnie, ma jeszcze ogniw a mniej znane, a gd y w idzieliśm y nie jed n ą , mimo najrzetelniejszego przyw iązania do dzieci, w iele opuszczającą z tej strony, zdaje nam się, że dobrze będzie zaraz cokolw iek i o tern powiedzieć.N ie masz podobno kobiety, którab y pogląda- ją c na przyw ołaną przez siebie do ży cia istotę, nie pragnęła gorąco, nawet z poświęceniem wła- snem zaskarbić je j wiele chwil przyjem n ych, i dla niej nie m arzyła o szczęściu; ów pociąg serca jest tak że i powinności wyrazem , bo w sercu człow ieka R óg najpiękniejsze ustaw y sw oje na kreślił.
Co M atka pragnie dla kochanego dziecięcia, nad tern, aby otrzym ane być mogło, pracow ać pow inna w zakresie sobie w łaściwym . T e tylk o ,
które nie pojm ują całej piękności powołania sw o jego , sk arżyć się mogą na szczupłość tego zakresu, bo jeźli ustaw y tow arzyskie nie w ielk ą zostawują im działalność pod w zględem m ateryalnego bytu, — je ź li z tej strony kierow anie potomstwa p rzy szłością, podrzędnie tylk o i w arunkow o na nieb przypada, — są za to samowładnemi paniami du chowego św iata, upadek zaś tej potęgi sobie tylko p rzyp isyw ać w inny. D zieci, nawet płci m ęzkiej, choć obcym p odległe w pływ om , nigdy nie b y w ają tak dalece oddzielane od M atki, aby ta w p ływ ać nie mogła na nich natchnieniem , tą szczególną kobiet bronią.
T ej w ład zy tak delikatnej, że nie powiem B o skiej, u ży w a jąc ku skierowaniu poddanych sobie um ysłów na praw dziw ą szczęścia drogę, w ięcej uczynią, niż g d y b y w d zierały się do daw ania nie w łaściw ych sobie nauk, lub urządzenie interesów na swoją brać ch ciały porękę. A le żeb y powin ność sw oją dokładnie w ykon ać m ogły, za mało im je st w iedzieć, że na nich nałożoną została; trzeba się z gruntem rze czy zapoznać, trzeba zg łę bić przeznaczenie człow ieka, trzeba uw ażać, ja k dalece przyjęte powszechnie w ychow ania sposoby odpowiadają głównem u celowi swojemu, a nako- niec w yp ada wadom, które się tutaj odsłonią, środków zarad czych poszukać.
Pow ołując k o b iety polskie do tej, tak dla nich stosownej pracy, nie jest bynajm niej naszym za miarem odmieniać w czem kolw iek zw yczaje , na rzucać szczególne w idoki, lub ważne nowości w prow adzać. Przypom inam y tu tylk o ów n ajw a żn iejszy ze w szystkich obow iązek uszczęśliw ienia
dzieci, przez O patrzność bez w ątpienia obojgu naznaczony rodzicom, lecz niezaw odnie także dla m atek ściślejszy: w ich ręku głów nie spoczyw ają losy m łodych pokoleń, — one panują pojęciom w pierw szej porze życia, i w pierwszej porze młodości, one przez w pływ swój bezpośredni na kształcenie córek, połowę rodu ludzkiego m ają w swej opiece, a przez tę połowę koniecznie działają na drugą. D o M atki tuli się w ątła dzie cina, którą dopiero ze w szystkiem i szczegółami bytu zapoznaw ać trzeba, — do M atki równie w św iat w chod zący młodzian chętniej daleko ni żeli do O jca, pierw sze swe w rażenia przynosi, — dwa ra z y w ięc ona jego natchnieniom przodkuje, i tej w ład zy swej nawet z poświęceniem osobis tych w id ok ó w , ku rzetelnem u dobru jego ma użyć. Trudności zrażać je j nie pow inny, ani ta uw aga, że łożone usiłowania nie zaw sze skutecz- nemi b y ć mogą: dążność do dobrego zaw sze po lepszenie ja k ie ś sprowadza, je że li tylko należycie pojętą została; zastanówm y się nad tern co jest i co b y ć powinno, — zastanów m y się nad przeci wnemu skutkam i, które odnoszą nie raz n ajpil niejsze koło szczęścia zabiegi, — rozw ażm y, czyli znaczna część ludzkich niesm aków z czego innego j a k z błędnego um ysłów kierun ku pochodzi, — a może nakoniee u jrzym y sposoby ta k łatw e i proste, że tylk o nieco szczerej ch ę c i, nieco pilnego w ytrw an ia będzie nam w w ykonan iu po trzeba.
3
R o zd zia ł II.
U w a g i o w y c h o w a n i u .
„ M u s i drzewo, aby się rozkwitać i rodzić,
„ P o liściach, ja k po szczeblach na powietrze wchodzie? „Chociaż soki pożywne z łona ziemi bierze,
„O w ocu dać nie może, tylko w wyższej sferze.“
P r a w d a to nader p rzy k ra lubo nie mniej rzetel- na; że w ychow anie nasze nie jest takiem ; jak iem b y ć b y mogło, ani jakiem b yć powinno dla kształ conych szczęścia. P ośw ięcają mu wiele czasu, k o sztu i starania, z niemałym zachodem obrabiają całą pow ierzchow ną istotę człow ieka, rozw ijają pamięć i w yobraźnią, czasem nawet serce, a prze cież obecna epoka przedstaw ia mniej daleko szczęśliw szych niż daw niejsze czasy, chociaż ona bez w ątpienia o ukształcenie swej młodzi w ięcej jest staranną. Nie masz tu zatem w in y w chęci, ale b y ć m uszą błędy w w ykonaniu , i albo cel p raw dziw y zapoznanym został, albo droga do niego wieść m ająca, źle b yła obraną.
Jeżeli dobre w ychow anie na tem je d y n ie za leży, aby osoba je g o działaniu poddana ja k naj w ięcej nab yła zręczności, nauk i ogłady, nic nie m oglibyśm y przeciw tegoczesnem u biegow i jego zarzucić, bo z tej strony naw et znaczne uczyniono
postępy, rozpow szechniając wiele wiadomości, które przed pół w iekiem szczupłej tylko liczbie w yb ran ych b y ły zw yczajn e. — L ecz jeźli nie sama powierzchowna ogłada, nie samo rozw icie talentów i ozdobienie um ysłu, n aj w ażniej szem b y ć m ają zadaniem p rzy kształceniu młodzi, — je że li nie dość je st nadać swym dzieciom polor św iatow y i stosowną do stanu ich naukę, — j e żeli przedew szystkiem n ależy im się w yższa mo ralność, należą niemniej zasady za podstawę rze telnego szczęścia w calem życiu służyć mogące, to bezstronnie rzecz biorąc, nie ledw ie w steczny k ro k w ychow aniu naszemu przyzn ać w ypada w tej mierze, bo choć od dawnego świetniejsze, nie tyle przecież co tamto przeznaczeniu swemu zadosyć podobno czyni.
P oczciw e babki nasze niekoniecznie biegle pi sać um iały, a mężom ich obcą b yła połowa tak hojnie udzielanych dziś nauk, ale usposobienie stron obu lepiej do potrzeb spólnego życia zasto sowane, w iększą w niem zapew niało pogodę, niż ją teraz mamy, więcej się w każdym razie z na turą i przeznaczeniem zgadzało. Rodzice ów cze śni z m ałym zachodem cieszyć -się mogli w yp ła ceniem należnego długu, bo w tedy um ysły ludzkie mniej m iały je szcze w ym agań, w yobrażenia w szystkich mniej b y ły od siebie różne, k a żd y szedł spokojnie w ydeptanem i przez poprzedników SWycli ślady, a w iara w zupełnej panując sile, pow szechną oświecała drogę, — nie jedne w strzy m yw ała zboczenia, nie jedn ą ułatw iła cnotę, po winność zaś każdą pilnie w ypełniać kazała, co ju ż samo przez się ku szczęściu było postępem.
6
L ecz dzisiaj, w w ieku, gdzie ludzkość ja k b y koń rozhukan y na różne puściła się bezdroża, w w ieku olbrzym ich chęci, tudzież pragnień nie- zb ytych , w w ieku sam olubnych pociągów i wszel k iej m oralności zw olnienia, za mało je st kształcąc dzieci, rozumu się imać, k ie d y nie m ogą ogólnie reszty w dobrym brać przykład zie, kied y owszem należy strzedz ich od codziennego w p ływ u nie- chw alebnych wzorów. Nie dość ozdabiać pamięć i gładzić obejście; nie dość pobieżnie wspomnieć powinność i czucie, lub religii, ja k zadania, bez rozw icia uczyć, — ale w ypada też obudzać i um acniać duszę, należy złym skłonnościom poszu k a ć w ędzidła i giętkie m łodzieży um ysły ku do kładnem u pojęciu praw dziw ego szczęścia skiero w ać, należy ująć w k lu b y je j w yo b raźn ią, aby nie prow adziła do błędu.
T o w szystko nie może b yć zapew ne dziełem jedn ej chwili, ani też da się zw yczajn ym nauk sposobem u zysk ać: młodość daleko w ięcej uczu ciu niżeli rozprawom hołduje, a najpiękniejsze moralności natchnienia zw ietrzeją w yrzeczone od razu, bo one nieznacznie praw ie i z wolna w sercu zaszczepiane b yć powinny, jeżeli m ają później całem u życiu przyśw iecać. — Kobietom też, któ rym w ogólności prace m ateryalnego bytu i od rębnych czynności zajęcie nie p rzeszkadzają do ciągłego czuw ania nad dziećmi, kobietom , które w ięcej zaw sze do nich zbliżone, łatwiej mogą rozpoznać w łaściw e sposoby u gięcia, (bo nie w szystkie ch araktery jedn ym że ulegają w pływ om ) kobietom więc, których powołaniem na świecie je st lube uszczęśliw iać istoty, p isaize nowocześni
tę najdelikatn iejszą, ale za to najpięknięjszą stro nę w ychow ania m łodych potom ków przyznali, m y zaś tuszym y sobie, że i P olk i nasze to chlu bne zadanie godnie w yk o n yw a ć zechcą.
K ie je d n a m oże, smutnem doświadczeniem na sobie lub sw ych ukochanych, przekonała się, że niedość jest posiadać w ukształceniu swojem to w szystko, co świat za potrzebne uznaje, nie dość nawet los jeszcze mieć sobie przychylnym , aby dojść do szczęścia. Z b y t często ci, którym zda się nic nie brakuje, czują czczość i nudę, zb yt często zepsute fortuny dzieci m ijają się z praw dziw ą ży cia rozkoszą, zb yt często n ajhoj niejsze niebios dary śluzą prawie tylk o na to, a b y przekonyw ać m ogły, j a k wiele wewnętrzne przekonanie na k ażd ą godzinę życia skutkuje.
K to niekoniecznie zaw sze sobą zajęty, lubi też zastanawiać się nad powszechnym ży cia to rem, ten z żalem uw aża zapew ne, ja k w ybredność we w szystkiem w zm aga się w raz z w ykw intnos- cią obyczajów , ja k pragnienie użycia w szelkie rozpiera granice, a nietylko już szczęście, ale naw et spokojność i ukontentowanie coraz trudniej- szem i się stają. — N arzekania na epokę naszą z tej strony są bardzo słuszne — do niej w ięc należy poprawić to, co zepsuła, i oględność w u- kształceniu, pilność w przestrzeganiu dobrego na rów ni z potrzebami w ieku postawić. D zik a roślina bez żadnych zachodów na rodzim ym gruncie swo bodnie rozw ijać się zw yk ła , i z inałem staraniem w ydoskonaloną b yć może, — ale tegoczesny św iat skutkiem powszechnego w ygórow ania w e w szyst kiem , stał się podobnym do ow ych zagran icznych
krzew ów , którym ju ż do wzrostu nawet szczegól nego pielęgnowania potrzeba, — cóż dopiero j e szcze, g d y chcemy, ab y prócz kw iatów owoce także w y d a ły !
K w iatem jest tylko, co k a żd y zapewne p rzy zna, to ukształcenie ozdobne ale bez korzyści, które tak powszechnie teraz udzielanem b yw a : tw o rzy ono ludzi w tow arzystw ie przyjem nych, u jm ujących może w światowem obejściu, ale mało um iejących sobie Samym w ystarczyć, mało też usposobionych do rodzinnego pożycia. Dobrze zrozum iany, dobrze pojęty interes w łasn y rzadko jest m iany na w zględzie, ale więcej to, co b łysz czy, to co pozorem ja ś n ie je ; zda się, ja k o b y k a ż dy kształconym był tylk o dla drugich na aktora, i sposobionym szczególnie do zręcznego odegra nia naznaczonej sobie roli na widowni publicz nej, z zapomnieniem lub zaniedbaniem tego, co będzie po zejściu jego ze sceny. Jednakże udzie lanie się tow arzystw u nie jest wyłącznem prze znaczeniem człow ieka: jeżeli cała społeczność lud zk a bez w y jątk u stworzoną była do w łaści w ych sobie stosunków , jeżeli chwile pędzone w gronie dobranych osób, są bezwątpienia p rzy jem ne a nawet korzystne i potrzebne, je st ich też w iele takich, gdzie człow iek sam sobie w szyst- kiem b yć musi — wiele innych, gdzie on będąc czołem lub głów nym członkiem rodziny — nie może, j a k to zw yczajn ie w liczniejszem zgrom a dzeniu byw a, puścić się tylk o jedną z drugim i koleją. Tym czasem , praw ie to w szystko co sa modzielność stanowi, co osobnemu człow iekow i szczęściem lub nieszczęściem się staje, w szystko,
co kiedyś z je g o działania w yniknie, zostawianein je st po większej części przypadkow em u rozw i
nięciu je g o usposobienia, i żadnego nie otrzym uje kierunku, a przecież każde nasienie tylk o samo siebie odradza, i troskliw e pielęgnowanie pozorów ty lk o na pozory skutkuje.
Cóż z tego, że m łodzież płci obojej umie św ietnieć w salonach, i w liczniejszem tow arzy stwie, tak ja k b y na w ystaw ie, b yć przyjem ną, wesołą, szczęśliw ą — jeżeli, co w ażniejsze, nie posiada potrzebnej zdolności, aby dobrze p rzy szłość sw oją urządzić, a b y w niejednym razie, i w ściślejszych stosunkach, z w łasnych ju ż za sobów dla drugich *albo siebie w ysnuć przyjem ność i szczęście. ■
Na balu nawet tańcujące koło dzieli się zno wu na tyle kółek, ile jest par zebran ych, i każda śród ogólnego ruchu w łaściw e sobie w yk o n yw ać musi obroty, a w nich uw ażać, a b y nie potrącała nikogo, ani też sama potrącaną nie była, i miło j e j bardzo, g d y się tak osoby dobiorą, że w tern połączeniu swojem wielostronną znaleść m ogą za bawę — w życiu zaś równie w szystko rozpada się na cząstki, a to właśnie p rzy teraźniejszem w ychow aniu zb yt mało uwzględnionem byw a.
Pilnem jest staranie zręcznych sposobiące tan cerzy, i przeciw nem w idok niezgrabnego ruchu, albo źle dobranej p ary — niechże to samo uczu cie harmonii we w szystkiem ukształceniu młodzi przodku je : niech rodzice pracują nad ozdobie niem um ysłu i powierzchowności ogładą — niech uczą dzieci sw oje tego w szystkiego, co pożytecz- nem czy przyjenm em b yć uznają, ale niech do
p rzyjętych zw yczajem wiadom ości dodadzą je sz cze naukę życia, tę najw ażniejszą ze w szystk ich naukę — a szczęście potom ków i w łasna spokoj- ność pewno im z tego w yn ikn ie.
Podług obecnego trybu rzeczy zb yt często w iek późny ojców i matek niepokojonym b y w a p rzez w y b ry k i m łodzieńców i przez nieukonten- tow anie córek; nawet powszechnie przyjętym zo stało, że k ażd y m ężczyzn a w yp łacić musi tak zw an y dług młodości, to jest mniej w ięcej sza leństwo popełnić, a każda kobieta odbyć bolesne przejście z w esołych m arzeń do smutnej rzeczy wistości, — jedno zaś i drugie nabyte doświad czenie, stratą przynajm niej • w ielu chw il p rzy je mnych, je ź li nie zdrowiem i szczęściem całego ży cia zw yk le okup yw ać mają.
Z k ą d że pochodzą te szały, te niezw yczajne m arzenia, które dopiero w now szych czasach po w s t a ły ? ... K ę d y ż n azn aczyć im początek, ja k nie w pew nej, mało dotąd uw ażanej, w ładzy, która daw niej drzym ała niebudzona, lub ulegała silniej szym w pływ om religii, a którą teraźniejsze w y górowanie podżega, lecz zaniedbuje w ychow anie, zam iast u żyw ać je j na dobre, podobnie ja k u ży wane b yw a ją ku pożytkow i ludzkiem u fale b y strego potoku?
Zapew ne młodość ma zb ytk u jące siły, które koniecznie w stosunkach tow arzyskich zetrzeć się m uszą — i lubi poić się złudzeniem , które przed rzeczyw istością ucieka; lecz w m ocy starszych jest owym siłom stosowny nfidać kierun ek — złu dzenia zaś same na k o rzyść rzeczyw istości obró
cić; po części przenosząc je w rzeczyw istość, po części m arny ich zapał przenosząc d y cnoty.
J a k zręczne ujęcie p ary uczyniło ją pomo- cniczem narzędziem człow ieka, narzędziem nieco dzikiem , ale przecież posłusznem, tak zręczne ujęcie m łodzieńczych dążności nie jedno dobre światu w yrod zićb y m ogło: wiosna człow ieka, ja k wiosna całej natury najsposobniejszą jest do p rzy jęcia w szelkich zarodów na przyszłość; później ziem ia ju ż uschła pod letniego słońca skwarem , a człow iek przeszedł stosowną porę rozw icia, i oboje lub nie w ydadzą owocu, lub mniej boga tym ozdobią się plonem, bo siła czynności w nich m niejsza. N iech tedy ż}^wość chęci, która zb yt często teraz tylko niepokój gotuje, obracaną bę dzie na korzyść celów szlachetnych i p o żytecz nych zatrudnień; niech próżność i miłość własna ustąpią cokolw iek z w yobrażeń, aby piękniejszym wzruszeniom zostaw ić m iejsce; niech młodzian stara się nie o poklaski salonów i łatw ych pię kności zdobycie, ale niech pragnie na w iek pó źn iejszy chlubne zaskarbić sobie wspom nienia; niech mu celem będzie szacunek współbraci, go dność własna i szczęście przyszłej ro d z in y ; niech młoda panienka nie tęskni koniecznie za zabaw ą i światem, niecli m arzy, ale nie o hołdach i zbytkach, nie o sam ych próżności rozkoszach — nawet nie o miłości, do której przecież k a żd y mniej więcej ma praw o; niech raczej w um yśle swoim zbiera p rzy k ła d y cnót w szelkich, którem i jaśnieć może kobieta, niech calem sercem lgnie do pięknego ich obrazu, a miłem to będzie wielu próż n ych godzin zajęciem i pew ną pomocą do szczęścia.
T o w szystko urządzić nie jest tak trudnem, ja k się b y ć może w y d aje — a do szczęśliw ego skutku potrzeba tylk o nieco w ytrw ania i starych oddalenia uprzedzeń: to w szystko w pływ am i swemi u czyn ią m atki g d y zech cą, a chcieć po w inny, bo jedn o bezstronnie na świat rzucone spojrzenie przekonać może, j a k płonne są na dzieje tych, co pociechę sw ojej przyszłości na je g o zasadach budują. — G dzie bujna młodość pełna sił i ż y c ia , sama ju ż sobą szczęśliw a? G dzie starość bogata w chlubne pam iątki, oto czona, ja k b y wieńcem, wesołem potomstwem? G dzie świętość uczuć rodzinnych — gdzie w iara w cnotę, gdzie jest pobożność p r a w d z i w a ? .... Z n ajd zie to w szystko może jeszcze u nas, ale znajdzie tylk o w yjątkiem — - a w ogólności ja k ie ś znudzenie, jakaś czczość w życiu szu kająca tylko zabałam ucenia, zapom nienia siebie — młodzież zaw cześnie sercem i um ysłem stara, niechętna do tego, co w idzi przed sobą, i praw ie zawsze za in nym losem tęskniąca, — ja k ie ś powszechne zw a śnienie z tern, co jest — ja k iś niesmak, co się ty lk o nrateryalizmem tumani, a tęskni przecie lubo nie wie za czem, to je st dzisiaj choroba społeczna, którą w samym zarodzie najłatw iej będzie u leczyć, skoro m atki w ejdą w tę potrzebę ju ż wielostronnie uznaną. D ostatki, nauki, w iado mości w szelkiego rodzaju, same nie przyniosą szczęścia — to są tylk o sposoby, do których n ie zbędną je st także sztuka ich użycia, — tę zaś umiejętność może po ścisłej uwadze znajdziem y daleko rzadszą, niż ją b yć sądzim y, a bez niej
człow iekow i podobnie ja k okrętowi bez steru, trudno jest celu sw ojego nie minąć.
„J ed n a jest tylko iskra w c z ło w ie k u . . . “ pow iedział ju ż dość dawno ulubiony w ieszcz Po laków ; ta iskra, to zapał m łodzieńczy, który z wiosną ży cia powstaje, zapał, k tóry hołduje w szystkiem u co dobrem, co pięknem b y ć mu się w yda, a który grzeszy tylko przez fałszyw e j e dnego i drugiego pojęcie. U jąć go więc i oświe cać należy, zbawiennem wesprzeć natchnieniem, zachęcić wskazaniem drogi do położenia, w któ- rem się w ych ow ań cy nasi znajdują, najstoso w n iejszej; słowem, kierow ać nim tak, ja k się k ie ruje p a rą , ab y ku pożytkow i służyła. Ztąd też
właśnie ta część ukształcenia m łodych koniecznie domowi przypada, bo rodzice tylk o najlepiej w ie dzieć m ogą, do czego po nauk skończeniu pow o łani będą synowie, do czego zatem chęci onycli pobudzać je st dobrze, ab y na w yznaczonej sobie ścieszce ja k najw ięcej kw iatu, ja k najmniej cier nia zebrali.
N auki, sztuki, talenta, to w szystko, co światu się świeci, z równą k o rzyścią i za domem przez obojętnych udzielanem b y ć może; ale co się serca d otyczę, do tego nieodzownie serca potrzeba; rodzice też sami zn ają dokładnie tysiączne od cienia charakterów sw ych dzieci, ja k o i sposoby kierow ania tym że odpowiednie, — - w szczególno ści zaś matki, pod których pieczą te młode roz w ijają/się rośliny. Do m atek w ięc naszą zanosi my prośbę o ulepszenie z tej strony w w ych o w aniu młodzi najpożądańsze, w zyw ając razem, aby dla tym pew niejszego sądu p rzyp atrzyć się
ch cia ły na chwilę rodzajow i kształcenia, który chwalebne pom inąw szy w yjątk i, b yw a powszechnie starań i zabiegów celem.
W e źm y najpierw ej młodzieńca, tego przyszłe go w ładcę rodziny, tego dorastającego społeczno ści króla, w eźm y go w najśw ietniejszej postaci modnego układu, połączonego nawet z grunto w ną nauką; przypuśćm y w nim w szelkie uzdol nienie do świata i w yższą nawet zdatność, za pomocą której może jaśn ieć śród braci lub za sługiw ać się krajo w i; natura nie szczędziła tu darów i zdolności, profesorowie i nauczyciele w y konali też ja k najlepiej obow iązki swoje, w szyst ko w ięc zbiegło się, a b y u tw orzyć człow ieka podług ogólnych w yobrażeń m ogącego być szczę śliw ym ; ale czy rodzice obok hojnie łożonych w yd atk ó w nic ju ż nie zaniedbali, co do nich na leży, co szczególnie w ich jest m ocy? C z y po dali duchowi rękę, ab y nie uw iądł przed czasem; c zy uw ażali na w ew nętrzne usposobienie syn a; c zy pracow ali nad tem, ab y toż usposobienie zga dzało się ja k najlepiej z położeniem je g o ; czy religijn e w yobrażenia są tam dość zasadne i stałe, a b y w każdym razie w spierać m ężczyznę i prze w od niczyć mu m ogły; czy też ten w zór pozbie ranych tu i ow dzie doskonałości nie będzie po trosze, ja k owa kobieta m itologicznej powieści, którą utw orzył człow iek, a której nie potrafił dać duszy ? . . .
Skoro czyteln icy nasi po szczerem i bezstron- nem zastanowieniu, po odtrąceniu zn ajd u jących się w szędzie w yjątkó w , na te pytania odpowia dać zech cą, to przyzn ają zapewne, że młodzież
tegoczesna przy całem swojem światowem ukształ- cen iu, zaniedbaną zostaje z najw ażniejszej stro ny, bo nie otrzym uje św iatła potrzebnego do w ładania pożytecznie zdolnościami swemi — bo namiętności, które teraz mnóstwo podnieca przed miotów, nie ma czem poskram iać — bo nakoniec pow szechnie mało sposobioną b yw a do cnót ro dzinnych, do cichego szczęścia i do w ew nętrznych rozkoszy. —
A k o b iety — te przyszłe żony i m atki, ko biety, w k tórych ręku znajdują się sława i spo- kojność rodzin, lubość domowej zagrody, a nadto p rzy szły los potom ków naszych; kobiety, których powołanie w ym aga tak w zniosłej duszy i tyle ciągłych pośw ięceń, pod jak im że szczególnym w pływ em do tego kształcone zostają? C z y R e ligia bierze je pod swą o p iekę, aby ułatw ić tru dne często, chociaż niepozorne cnoty, — czy budzonym b yw a im ten św ięty zapał, który uczu ciem szlachetnej m iłości uw dzięcza najprzykrzej- sze otiary, — czy głów nym zamiarem ich w ych o w ania jest, w znieść je do w ysokości praw dziw ie w yso k ich przeznaczeń ? . . . Nie, tam we wszyst- kiem próżność szczególnie panuje, grunt rzeczy pośw ięcając blaskow i pozoru; co powierzchowność zdobi, co miłość własną podsyca, to u nich rze telne w yprzedzać musi zasługi, a w iele matek nie pyta o to, czem są córki, ale czem się być w yd ają, i główną u nich nauką jest podobania się sztuka, oparta na zręcznem okazyw an iu b ę dących w modzie przym iotów . W p raw dzie w ięcej może niźli m ęzkiej młodzi w pajane im b yw a ją w yobrażenia powinności, lecz rzadko dzieje się
to w sposób potrzebom całego życia odpowiedni, rzadko tak nawet, a b y na dobre w um yśle pa nienki u tk w iło ; może to ztąd pochodzi, że samych m atek zasady nie są zupełnie gruntowne, i w ię cej na w zględach konieczności z położenia rze czy w y n ik a ją ce j, ja k na pojęciu w ielkich m yśli Stw o rzyciela o p arte; dość, że forma, w której pokładane
są te nauki, nie raz odstręczającym o k ryw a je pozorem, albo zb yt w ątłe daje im podstaw y, a b y później w pływom św iatowego zepsucia, przew ro tnych tw ierdzeń zagran iczn ych romansów, a co najtrudniejsza, poszeptom miłości własnej zaw sze opierać się m ogły.
Różne też są w idoki, podług których obrabia- nemi zostają u m łodych osób charakter i w y o brażen ia: u jedn ych , z obaw y, ab y namiętności nie za tru ły im pokoju — z obaw y ab y niew cze sna skłonność ja k a nie obaliła zam ysłów św ie tnego postanowienia, starają się uśpić tkliw ość i ostudzić serce; — u drugich przeciw nie, pod za słoną twierdzenia, że całe życie kob iety je st w sercu, dozw alają temuż w popędach swoich zb ytniej nabrać m ocy, tak że później rozumu pow aga nie wiele na nieni sk utku je;-— tu kształ cą salonowe lalki, w ykw intne, w ybredne, obmo- wne, u których n ajw iększą zasługą je st pozór p rzyjem n y i świetność im ienia lub m ajątku — które prędzej p rze b a cz y ły b y m ężczyźnie p odły a k o rzystn y u czynek, niż drobną nawet wadę po staw y, lub nieco daw niejszy krój fraka, — indziej stworzenia nieszczęśliw e w ybujałością m yśli, które upokorzonemi się czują położeniem płci żeńskiej na św iecie — dalej je szc ze istoty kształtne, miłe,
giętkie, — najlepiej usposobione do pow odow a nia się obcą sobie w o lą, zatem dobre na żony ja k ic h dzisiaj potrzeba, lecz które mało w iedzą o w ielostronnych powinnościach m atek, i które przez obaw ę ja k ie g o zb ytku w tej m ierze, pozba w ione zostały zupełnie tego hartu w um yśle, tej potęgi w duszy, co im ja k o przyjaciółkom a n ie k ied y może i podporom sw ych mężów, ja k o p rzyszłym opiekunkom i mistrzyniom rodzaju ludzkiego często potrzebne b y ć mogą. — R zadko w ięc zjaw ia nam się kobieta w całym blasku w szystkich cnót niew ieścich, w całem pojęciu te go, czem b y ć pow inna: je s t kw iatem , gw iazdą salonow ego świata, ■— je s t marzeniem romanso w ej powieści, albo skromną bogów dom owych k a p ła n k ą, jest często pokorną służebnicą p rz y ję tych obyczajów , czasem zapaloną A m azon ką; — ale duchem opiekuńczym dni naszych w szczęś ciu i w smutku, — czarodziejką, co każdą uwdzię- c zy chwilę, — aniołem życia w pełni sił swoich, w zupełnej w ied zy zdanych sobie od B oga prze znaczeń, — istotą, którą Stw órca chciał mieć uzu pełnieniem i koroną w ielkich dzieł stworzenia,— taką mówię, ze w szystkiem i wdziękam i, ja k ie p o siadać je s t zdolna, zb yt rzadko widujem , a m atek je st rzeczą, ab y ku chlubie ich, ku szczęściu na szemu, ten p ięk n y obraz częściej w ykończan ym byw ał.
Już na p ierw szy rzut oka, w wychow aniu kobiet i m ężczyzn je d n a w ielk a ja w i się sprzecz ność, a ta w życiu płci obu, ja k o przeznaczonych je d n o czy ć się z sobą, koniecznie złe rodzi skut k i: powszechnie bowiem p rzyjęte zdanie, że
czyzna jest głow ą a kobieta sercem, stało się powodem błędu, na zasadzie którego jedno i dru gie ze szkodą wspólną jednostronnie rozw ijanem byw a. M łodzieńcow i zalecają tylk o zim ne uwagi rozsądku, (a może nawet rachuby) panience chw alą tkliw ości ponęty, — u obu przesadzają często natury zrządzenia i dziwią sie potem, że tak dobieranym parom w zajem nego w yrozum ie nia brakuje. W innym w praw dzie sposobie okre śliliśm y w y że j niektóre strony niewieściego kształcen ia, lecz wym ieniona tu właśnie sprzecz ność czyli nieroztropność coraz częściej się zja wia, i w skazanie onej dla tych, co pragną ule p szyć społeczne stosunki, obojętnem b yć nie może. W tychże stosunkach m ężczyzna zapew ne jest i powinien zostać g ło w ą, kobieta jest i po w inna zostać sercem, ale serce i głow a koniecz nie w zajem pojm ować się m uszą, inaczej potrze bna w życiu harmonia zetrze się w łaśnie pod w pływ em tej różności, która służyć je j miała. P rzyznajem , że najpiękniejsze w m uzyce dźw ięki w y n ik a ją z połączenia w jedno dwu tonów od m ienny cli, ale te przecież nie są tak od siebie różne, a b y z braku w szelkiej styczności zupełnie ju ż sobie przeciw ne być m iały, — inaczej bo wiem dręczą słuch, zam iast go zachw ycać. T en w zgląd tak prosty zachow anym też koniecznie b yć powinien p rzy kształceniu istot, które dla siebie stworzone zo sta ły: potrzeba w ięc , aby m ężczyzna um iał czuć i pojm ować kobiecej tk li wości wzruszenia, — potrzeba niem niej, aby k o bieta przystępną b yła surow ym w yrokom rozw a gi, — potrzeba, żeby pilcie obie w każdym okresie
stosunków swoich dokładnie zgadzać i rozumieć się m ogły, a tego celu niepodobna będzie dopiąć, je że li one usposobieniem swojem za nadto roz graniczone zostaną. N atura sama ju ż utw orzyła ich różnie: zaw sze od m ężczyzn y tkliw szą i gięt- szą będzie kobieta, — zawsze od kob iety zim niej szym i rozw ażniejszym będzie m ężczyzna : dość w ięc te główne za rysy przyrodzonego im chara kteru zachow ać, ale pod żadnym pozorem prze sadzać ich nie n a le ży ; inaczej oboje w zw iązkach sw ych ze sobą nie potrafią znaleźć szczęścia, — bo szczęście z wielu m iar od zgo d y w ewnętrznej istoty naszej z tein co ją otacza zawisło, w zu- pełnem zaś niepodobieństw ie dw ojga połączonych osób zgoda jest tylk o marzeniem. — Co także bliższej w ym aga uwagi, to brak zasad religijn ych , tak lekce teraz w ażonych w m ężczyźnie, że utrzy mują niektórzy, ja k o b y tylk o słabe um ysły ko biet owej potrzebow ały podpory, — błąd w ielki, bo k a żd y ma słabości chwile, bo każdem u po trzebną b yw a pociecha z w yższych zaczerpniona źródeł, — błąd w ielki, bo je ź li religia najdzielniej wiedzie kobietę obow iązków drogą, rów nież ona m ężczyźnie najlepiej w skaże te, które są nało żone każdej m oralnej isto cie*); ona w yrugu je to samolubstwo, do którego dość w szyscy jesteśm y skłonni, ona ugnie zbyteczną dumę i samą suro wość złagodzi^ a dalej, postępując w rozbiorze poprzedniego wniosku naszego, płcie obie, jedn a p rzy drugiej, jedn a dla drugiej żyć muszą —
*) Mówiąc moralnej, rozumiemy przez to istotę obda rzoną duchem, a więc i pojęciem tego, co jest moralne.
20
niechże też z jedn ego stanow iska na ogól rzeczy zapatryw ać się nauczą — niech pod jednem pra wem b yć się uczują, inaczej tajem ny interes ich, a zatem i chęci b yć muszą różne, — zw iązek zaś straci tę lubość, która szczególnie na praw dziw em zjednoczeniu d w ojga dusz zależy. N ie masz oba w y , ab y m atki dla córek sw oich od zasad w iary odstępować ch ciały; niechże w ięc i synom także pilnie tę w iarę w p ajają; niech w szystkie razem d zieci nauczą się koch ać i w ielbić k o ga, nie ustami ale sercem — nie pustem w ykonyw aniem ćw iczeń kościelnych, ale naśladowaniem cnót, k tó ryc h Z b aw iciel pozostaw iał nam w zory; niech młode pokolenia czerpią nauki sw oje w dobrze zrozum ianego Chrześcijaństw a zdroju, a w ięcej u- czynionem będzie dla ich rzetelnego szczęścia, ja k przez w szystkich filozofów rozpraw y.
R o zd zia ł III.
O R e lig ii
, , Mówisz: niech sobie ludzie nie kochaj a Boga, ,,B y le im była cnota i powinność droga; — ,, Głupiec mówi: niech sobie źródło wyschnie w górach,
,, Byleby mi p ły n ęła woda w miejskich rurach.“
W spomnieliśmy R e lig ią , a g d y w ażność przed miotu nie pozw ala go po tej krótkiej wzm iance omijać, ułożyliśm y w ięc jeszcze cokolw iek o nim pow iedzieć, lubo szanując przekonanie każdego w tej m ierze, o formach, obrządkach, w yzn a niach, w cale rozpraw iać nie chcem y, ale pragnie m y tylk o przypom nieć tę ju ż w księgach św ię tych zapisaną praw dę: że w iara, jeżeli ma służyć do szczęścia i ulepszenia człow ieka, z w ied zy p rzejść powinna do czynów , z um ysłu do serca, i b yć podobną słońcu, które o żyw ia rów nie ja k świeci.
W iele osób religijnem i w duchu b yć się m ie
ni, co są je d y n ie do podrzędnych przyw iązane ćw iczeń, co zw iedzają ko ścio ły i modlą się, bo taki jest zw yc za j, ale p rzy m odlitwie odbyw anej ja k p a ń szczyzn a , nie w znoszą istotnie m yśli sw ych do B oga, nie jednoczą z nim duszy, nie w idzą naw et praw dziw ego celu m odlitwy, która
uszlachetnienie nasze z czcią Stw órcy oddawaną, połączą.
T a k ie osoby udzielają ubogim jałm u żn y, bo to jest przepisano, ale ten u czyn ek miłosierdzia ogranicza się w nich na rzuceniu żebrakow i pie niężnego datku, — praw dziw ej zaś miłości bli źniego, która w k ażd ym cierpiącym w idzi brata, nie znajdzie w tym m achinalnym praw ie postęp ku, — szczera chęć pocieszenia, współczucie, do bra rada, to od ich m yśli dalekie, a dobroczyn ność m ają tak oschłą i zimną, że niesłusznie roś ciłab y sobie prawo do nazw iska cnoty.
Nie znajdziesz tam ani praw dziw ego poddania się woli B oskiej w nieszczęściu, ani potrzebnej w szczęściu p o k o ry: nie znajdziesz zastosowania religii do lepszego pełnienia obow iązków swoich, nie znajdziesz nakoniee tego w każd ym tyle zb a w iennego u czucia: rozsądnego pobłażania dla drugich, a surowości dla siebie. — L e cz szkoda z niedokładnego pojęcia pobożnych m yśli w y n i kła, nie tylk o na zachow anie się nasze sk u tku je: u b yw a nam też przez to wiele przyjem ności uta jo n y c h zb yt ziem skiemu oku, wiele najsłodszych wzruszeń, które ażeb y opisać, potrzebaby raczej w rzącego natchnienia poety, niż skrom nych pro stego pisarza w yrazów , bo co tylk o szczytnego w m yślach lub czuciu b yć może, tem w szystkiem św ięta oddycha R eligia. O na broni od zimnego egoizm u, który wr now szych czasach zam roził najpiękniejsze życia k w iaty, — ona je st igłą m a gnesow ą, w skazu jącą drogę śród burzy, — ona daje ojcu, sierotom i w szystkim cierpiącym na dzieję. W niej tyle pociech i siły, ty le zajęcia
23
i w dzięku, że sama szczęście podaje, a ludzie ją zapozn ają, a w ielu z daw nych widziało w niej tylko wędzidło, — nowsi zaś zrobili z niej w y stawę , obrządek, ciało bez d u s z y ! . . .
Ozem je s t świat dla religijn ego c z ło w ie k a ? ... Jest w ielką liczn ych braci o jczyzn ą, jest obja wieniem w ysokiej m yśli nieśmiertelnego ducha, którego iskrę ja k ą ś on czuje w sobie, bo umie pojm ować te cudy. W id zi w koło siebie tysiące istot równie udarzonych bytem, ale widzi zarazem, że tylk o ludzkości rodzina praw dziw e posiadła ży cie; — w tern zaś przekonaniu nie znajduje 011 próżnej dum y powodów, ale obow iązek ucz czenia T ego, którego z całej grom ady rozsianych po ziemi stworzeń człow iek sam jeden poznaje, — cześć ta zaś dla pobożnego nic ogranicza się na bezm yślnem w ykonyw an iu ćw iczeń w łaściw e go sobie w yznania, 011 w ięcej jeszcze je st "sługą
3
ożym w duchu, niż w pozornym czynie, —- on jam ięta o tern, że tylk o pełnienie obow iązków cio ty b y ć może godnem odw dzięczeniem uzdol n enia do niej i m iłym dla Bóstw a hołdem. O i w przyrodzeniu w idzi coś więcej ja k powolne twórczej w oli narzędzie, lub m artw y przedmiot luozkich uw ag i d ziałań ; — dla niego słońce i księżyc, wiosna i lato nie są bez głosu, — 011 czyti powinności sw oje na każdej karcie tej w iel kiej księgi, która w iecznie je st otwartą pod okiem człowieka. W iosna, przebudzenie sił żyw otnych w n au rze je st zapew ne dla takiego, rów nie ja k dla wszystkich ludzkiej młodości obrazem, ale 011 widzi niemniej, że lube je j płody, owe roz maitą larbą i wonią ozdobne rośliny latem w zb ija ją się w siłę, na jesień owoc w y d ad zą , a potem zaś dopiero u ży ją zim y sp o c zy n k u ; w idzi drzew a co roku nowem zdobiące się liściem , ale także co rok nowemi odziane plony, — on zaś, któremu w szystkie p ory raz ty lk o p rzych odzą, będzie się tern pilniej starał, że b y nie zm arniały, — będzie pracow ał nad tern, ab y zima dni je g o uw ieńczoną b y ć m ogła chlubnem i pam iątki, a każde .spojrze nie rzucone S tw orzyciela dziełom, n auką w je g o m yśli ożyje. Słońce, ta k u la ognista, ta lampa ży cia w niezmiernej ży jąc a przestrzeni, ja k ż e do brze w y raża chcącem u rozum ieć nieograniczoną i w szystko obejm ującą miłość, — a k się życ, c i chy stróż nocy, p rzyjaźń i litość łagodną, — a m iliony gw iazd, których podziw iam y blaski, po słuszeństwo jak ieg o same są wzorem, niezbaczają n ig d y z naznaczonej sobie drogi.
L e c z co nam objaw ia przyroda, inne jeszcze wiadom ości, liczniejsze natchnienia podaje, skoro zapatrujem się na nią pobożności okiem ; obol; w ielkości B o ga d ojrzysz tam także wielkości człow ieka, cieszysz się harmonią i zgodą w ma low anych obrazach, a R eligia tu nie mniej przy czyn ia uczuciom w dzięku, jak w innym razie stałości dobrego zasadom. O na uśw ięca w szy stlie szlachetne serca pociągi, ona budzi n ajszczytn ej- sze zapały, ona w zm agając życie ducha, podwaja istnienia cenę.
Podczas g d y zim ny m ateryalista potrzebuje niezliczonych dostatków , a b y tylk o żądze twoje zagłu szyć, a kierując się jedyn ie interesu w ła snego pochopem, wszędzie się znowu z tym że interesem sp otyk a, R eligia promieniem swoim
k ażd ą zdobiąc ch w ilę, p okazuje szczęście w lu bej m ierności, ubóstwu nawet cokolw iek ujm uje cierni, tajem niczem i zaś rozkoszam i duszy zastę puje kosztow ne i burzliw e u życia sposoby.
A k ied y siły nasze przeciw ność na ciężką w ystaw i p rób ę, — kied y ręka nieszczęścia w za w zięciu swojem przyjaciół nawet odtrąca, k ie d y ju ż nie masz nikogo, coby chciał oddawać nam sprawiedliw ość, ona ja k anioł skrzydłam i swemi osłaniając je szcze od pocisków losu, niedozw ala pod nimi upaść człow iekow i, bo mu zaw sze ist nienie spraw iedliw ego Sędzi, czułego O jca i dba łego O piekuna umie na pam ięć przyw odzić. N ie chaj go w tenczas ca ły świat potępi, niechaj p rzy ja c ie le go zd rad zą, niech w szystkie ziem skie
usuną mu się podpory, — on wie, że jest ktoś, co lepszym go b yć uznaje, co potrafi w .jego sercu niewinność w y czyta ć, — jem u ta m yśl j e dna w ystarczy, a rozpacz i nienawiść zarówno pozostaną mu obcemi, a uczucie własnej w yższo ści w esprze w opuszczeniu, w prześladow aniu, i litość tylk o albo przebaczenie błądzącym , zam iast gn iew n ych uniesień w yw oła.
T ak iem i są podobno praw dziw e pojęcia R eli gii, wielostronnie do szczęścia służące, równie pożyteczne ja k miłe, a których słaby cień tylk o potrafiliśm y n a k reślić5 w iem y, j a k w iele niedo- staje obrazow i temu, lecz naszym zamiarem nie jest p rzekonyw ać i uczyć, ale raczej znane już przypom inać tylko. K to czuje, ten też uzupełnić i prześcignąć potrafi owe blade ry s y niew praw ną rzucone ręką, — dla innych najpiękniej dobrane ko lo ry b y ły b y tylko zręcznem m alowidłem, ale
nie dowodem, bo duch rozpraw am i nie żyje, bo jem u czucia, nie rozumowań potrzeba.
D o kobiet swą mowę zw racam y, a w sercu każdej kob iety znajduje się dążność religijna, która nam echem b yć może: płeć żeńska mniej usposobiona do zm ysłow ego użycia, mniej daleko posiadająca fizycznej na św iecie w ładzy, — mniej także zwodnem często światłem lu d zk iej um ieję tności przejęta, mniej przeto po waśniona z p ier wotną n atu rą, w ięcej też zw yk le czująca niż roz biorów chętna, lepiej przyjm uje w siebie istotnej w iary nasiona, i umie kochać, gdzie zimno k ła niają się drudzy. Od niej to spodziew am y się ratunku dla tej epoki w ahania, gdzie praw ie ludzkość cała stoi m iędzy złem a dobrem na nie pew nej drodze, bo anioł pobożności zw inął sk rz y dła swoje, i człow iek, straciw szy z oczu przew o dnie światło, za którern się m iał kierow ać, błądzi śród chw iejnych myśli od nieba do ziemi, — po trzebuje ufać, lecz nie śmie, — potrzebuje ży cia duszy, lecz spow ity ciałem , dla braku w yższych natchnień stał się zm ysłów sługą, — ale prze czuw a b yt p ięk n iejszy i tęskni, nie w iedząc ju ż za czem. W ielu z tych, którzy pośw ięcają chwile sw oje dochodzeniu praw dy, zgodzili się w zdaniu: że ludziom, j a k pow ietrza dobrego do zdrow ia, ta k czystej w iary do szczęścia koniecznie potrze ba; wielu po długich a płonnych poszukiw aniach przyzn ało, że drzewo wiadomości nie w ydaje zbaw ienia owocu, że oschłym rozumowaniom bra k u je siły żyw otnej, — że nakoniec w ypada w ser cach naszych podźw ignąć Bóstw a św iątynię, j e żeli nie chcem y zatonąć w w ierze sprzeczności.
27
W y k ta d ać praw dziw ej czci B oga naukę — dow odzić niezm iernej różnicy, która dzieli rze telne przejęcie się je j duchem, od suchego pilno w ania powierzchownej form y, — w sk azyw ać ścisły zw iązek je j natchnień z każdem szlachetnem po ruszeniem człow ieka, pewno b yłob y zb yteczne: któraż z oświeconych czytelniczek w yraźnie tego nie czuje — któraż m ogłaby m yśleć, że słońce nam dane, ab y każdej godzinie życia przyśw ie cać, do bezm yślnego tylk o w yk o n yw an ia n a k a zow ych ćw iczeń prow ad zi? . . . Załujem jedn ak, że zdolność nasza nie sięga w ysokości przedm io tu, — że nie um iemy tak mówić o nim, j a k czu jem — że tylk o te krótkie a bezsilne uw agi mo gliśm y jem u pośw ięcić; ale do czego słów nam brakuje, to same k o b iety zastąpią — ab y tylko odezw ać się chciała ta strona niewieściej duszy, której luba harmonia może tak Ariele dla m łodych pokoleń szczęścia. Niech młode m atki cokolw iek sobie samym u w ierzą, — - niech odrzucą na chw ilę w szystkie w p ły w y świata, — niech przypomną słodkie, niewinne w zruszenia daw nej pobożności swojej, czyste zapały rzetelnej miłości B oga, — niech odświeżą w dzięk, co religijne uczucie na ca ły b yt ziem ski przez udzielenie temuż w yższej m yśli rozlew a, i niech tego w szystkiego u ży ją na k o rzyść sw ych dzieci; uzn ając zaś w R eligii coś w ięcej ja k obrządek i form ę, zechcą też wzniosłe w tej mierze zaszczepiać w yobrażenia przez li tość samą dla obecnego stanu um ysłów, którym tak widocznie boskiego brakuje ducha, — zechcą w m acierzyńskich naukach porównać płcie obie, a b y święte natchnienia z dzieciństw a wpajane,
dobroczynną iskrę w iary m ężczyznom także za- tliły. —
N ic to, że późniejszy bieg życia może te z a sady obalić: w szystko na świecie podlega zepsu ciu, lecz w rażenia pierw szej młodości o d zyw ają się często nawet po długich latach uśpienia, i żadne poboczne w zględ y upoważnić nie mogą do niedbałości w zasiew aniu ziarna dobrego na poddanym gruncie, — im w ięcej zaś czas mu zniszczeniem zagraża, tern lepiej obw arow ać je trzeba od zew nętrznych w p ły w ó w ; dla człow ieka jedn ym z dobrych sposobów jest p rzy zw y c za je nie, i ten usilnie w szystkim zalecam y M atkom, ja k o najprościejszy. K to n a w y k ł ju ż jednem od dychać powietrzem, ten pewno w oddaleniu tę sknić za niem będzie; — kto też w rodzinnem kole b y ł długo jedn ym duchow ym żyw io n y po karm em , ten się do niego przyw iąże i później za śladem wspomnienia z uciechą tam je szcze powróci. D o czego szczególnie, obok innych re ligijn ych ćw iczeń, w szystkie dzieci radzilibyśm y przyuczać, to do przyzw oitego rozm yślania nad cnotą i sobą, — do pośw ięcenia codzień p rzy najm niej chw il kilku czytaniu ja k ie j książki po dobne zastanowienie budzącej, — do przejrzen ia m yślą każdego ran ka w szystkich powinności swoich, a w w ieczór w szystkich czynności, ab y się przekonać, czy jedno z drugiem było zgo dne, — ab y uw ażać, w czem się najw ięcej u ch y bia: ja k ż e łatwo b yłob y cofnąć kroku z źle obranej drogi, g d yb yśm y nie n aw ykli ślepo iść przed sobą, ale owszem stopniowe sądzili postę
py, — ja k ż e łatwo b y ło b y Matkom w prow adzić tę zmianę k orzystną i prostą, na której zalece niu kończym y niniejszy R ozdział, b y tem więcej pola w łasnym każdego uwagom zostawić.
R o zd zia ł IV .
J a k ie m je s t p rzezn aczen ie c z ło w ie k a ? . . .
, , Godność ludzka wysoko podnosi człowieka: ,, M yślą i dusza, do nieba jest blizko, — ,,L ecz dla rozkoszy ziemi od niego ucieka,
, , Spojrzy tylko tam w górą, i upada n izlco !..“ ,, W zawiedzionych nadziejach młodość twa upłynie
,,Nadejdzie starość niosąc rozumu pochodnią, — ,,Bądziesz p ła k ał przeszłości gdy na wieki minie,
,,Bodziesz p ła k a ł lat młodych sterąnycli niegodnie.“
(J. J. Iv.)
,, Jedna jest rzecz na świecie godna ludzkiej pieczy,
,,L u d zie o wszystkiem myślą prócz tej jednej rzeczy.“
P is z ą c o w ychow aniu, o tym wstępie do życia, pow yższe pytanie samo pod pióro przychodzi, bo w ychow anie w istocie swojej nie je st czem in- nem j a k uzdolnieniem człow ieka do w ypełnienia w łaściw ych jem u przeznaczeń, — a na tej drodze że b y nie zbłądzić, trzeba znać dobrze cel, do którego zm ierzam y.
Jeżeli człow iek jest tylk o doskonalszem od innych zwierzęciem , — jeżeli nie masz w nim innych potrzeb, ja k potrzeby ciała, innych dążno ści, ja k popędy jed yn ie m ateryalnego bytu, — rzyrodzona moralność je g o istoty ma b yć — natenczas należne jem u kształcenie
ograniczyć się może na zręcznem rozw inięciu w szelkich w ładz zw ierzęcych , — wtenczas nie masz co wspominać o powinności, o cnocie, o poszanowaniu praw cudzych , — nie masz po co namiętnościom zak ład ać w ędzidła, owszem w yp a da puścić wodze w szelakim zapędom -, dla czegóż k rótkie istnienie przym usem zam ącać, k ied y w e wnętrzne przekonanie ustąpieniom nie stanie się nagrod ą, a nie masz w naturze ustaw y, któraby w ym agać ich m ogła?! . . .
C złow iek zw ierzę, niech sobie pozw ala to w szystko co zażąda zw ierzęcość, co w ytłom aczy b rak ducha, niech nie w zd ryga się przed żadnym bydlęcym postępkiem, niech nie zna innego pra wa j a k własne życzenie, innego powodu do dzia łania ja k w ygodę sw oją, — to je g o k o l e j . . . ; lecz smutną b y łab y ona dla ludzi w ogóle, a że gw a łty i zbrodnie w szelkiego rodzaju w ich rzyć- by m usiały bez ustanku zgrom adzeniem takie za sady m ającem , tego podobno i określać nie po- trzebujem , gd yż w yobrazić sobie nawet nie można społeczności ludzkiej bez panującego nad nią moralności ducha.
Ci, którzy c z u ją , że w yznaw anie zasad n aj grubszego m ateryalizm u jed yn ie może wytłom a- czyc ich postępki, o b u r z a j ą się sami na m yśl zupełnego ze zw ierzętam i zrównania, i nie chcie lib y zapew ne odstąpić od chlubnej n azw y królów stworzenia, do której przecież głównie tylk o po siadanie duszy nadaje nam prawo. Jednakże nie masz tu w y b o r u : albo zw a ży w szy z jednej stro n y przyrodzone niektórym zwierzętom o byczaje, zręczność i przym ioty, a z drugiej w szystkie w ad y
czło w iek a w zw ierzęcości stanie, musim odstąpić od roszczonego sobie pierwszeństwa, przyzn ając je ch yb a tylk o w w iększym w yuzdania stopniu, albo radzi nie radzi sp otykam y się z dłuchem, — i w tedy ja k o w yższego rzędu stworzenia, w yższe też dla siebie koleje, w yższe znajdujem ustaw y; dw oistą ju ż przeto w sobie w idzieć musim isto tę, dwoiste niemniej spostrzeżeni dążności, a po rządek ży cia sam się oznacza, dając zmysłom zw ierzęce starania, zw ierzęce także rozkosze, — duchow i zaś ca ły św iat uczuć i m yśli zm ysłow e mu niedościgły oku.
T e dwie połow y sam ego siebie w lubej u trzy mać harmonii, kierow ać niemi tak, aby żadna nie przeszła gran ic w łaściw ych , i drugiej ciemię- ży cie lk ą nie była, to podobno całe zadanie tych, co pragną dojść do szczęścia, bo rów now aga jest głów ną w ielkiego dobra podstaw ą, a gdzie się ta przechyla, tam i upadku początek. T ru dn ob y po w iedzieć, dla czego nauka ta k prosta praw ie zu pełnie w y szła z u żyw an ia l u d z i ? . . . ch yb a n ik czem ną się zdała przez sw oją prostotę, ale je j opuszczenie w iele zaszkodziło światu, bo natura sw ych ustaw nie zm ienia, — czyteln iczk i zaś na sze do niej stosować się ra c zą , zw aży w szy , że nic nie je st małem, co w ielkie spraw uje skutki.
P om inąw szy natchnienia R eligii, która przed staw iając nam B o ga ja k o d okroczyń cę, nie po zw ala też w ątpić o ojcow skich jego dla nas chę ciach, a słuchając samego tylk o przyrodzenia g ło su, zaw sze znajdujem y przed sobą przeczucie szczęścia, w iarę w m ożliw ość je g o sprawdzenia, i chęć dopięcia tego powabnego celu. Z d ru giej
strony, na ludzkie; tylk o zapatrując się życie, tyle w niem dostrzegam y cierpień i sprzeczności, że nareszcie pow staje p rzyk ra w ątpliw ość: czy nas przeczucia nie zaw io d ły? . . .
B ędziem yż tedy zadaw ać kłam stwo tym dwu piastunkom człow ieka: Naturze matce, R eligii opiekunce naszej, — c z y też surowszem okiem własne przem ierzając zasady, p rzyczyn doznanego zaw odu w nich szu kać zechcem y? . . . Pierw sze dzieje się codzień, bo któż rad przyzna sobie w in ę? L ecz narzekania żadnego nie w ydadzą skutku, a to co w idzim y w świecie, każe wnosić, że na rzuconej przez niego drodze prędzej nam prawda zabłyśnie. Co tam starań, co zabiegów , aby się bałam ucić tylko , ab y tłumić i stępiać w sobie to żyw e uczucie bytu, które szczęśliw e mu je st tak miłem! . . . ileż zachodów, aby w y g o dami otoczyć, ab y sztucznem zajęciem ozłocić próżniactwo, tę moralną truciznę człow ieka! . . . Ile rozumowań w y k rzy w ia ją cy ch um ysł ludzki, ab y stal się m ateryi uniżonym sługą, — ile w ielkich usiłow ań koło rzeczy drobnych, a ja k ie zaniedbanie najpraw dziw szych sk a r b ó w !. . . D la czegożbyśm y m ieli koniecznie jemu podlegać? W sz a k praw ie w szyscy zagłębiam y się w najtru dniejsze, bo nadzinysłowe pytania, nim w yobra żenia nasze pow adze cudzych w yroków podda my, — pozw ólm y więc sobie w brew pow agi cza su i zw ycza ju obejrzeć też to, co z zupełną zna jom ością rzeczy osądzić możemy. Czem że je st ten
świat, przed którym pokornie schylam y czoła, —
a którego przecież u wstępu ży cia p rzyjm u jąc nazw isko chrześcijan, w yrzekam y się przed Bo-
g i e m ? . . . Jestto panowanie m ateryi nad duchem, w ielkie królestwo zm ysłów, gdzie duszy podrzę dne p rzypada m iejsce — gdzie dusza zupełnie zmysłom wcielona, u życza im tylk o swej potęgi, lecz niemi nie w łada, i poniżona, w niew olnictw ie swojem staje się służebną ziemi. Tam ona budzi pragnienia do zaspokojenia praw ie niepodobne, bo z nieskończonością, z tein państwem duszy gran iczą; tam chęci uskrzydlone nieziem skim za pędem , błądzą po tajem niczych lecz zmysłom n ieścigłyeh przestworzach, i gorycz niezaspokoje- nia do w szystkich uciech m ieszają. Jeszcze i j e
s z c z e ! . . . to hasłem ich będzie po każdej zd ob y
tej rozkoszy, a za nią słoi znudzenie, a przy niej niestałość ju ż rychłej odm iany w ygląd a, — człow iek zaś strudzony pogonią przyjem ności, które w chw ili otrzym ania tracą dla niego swój urok, i często zaw iedziony • w nadziejach, staje się podobnym do owego w in ow ajcy m itologicz nych piekieł, k tóry bez ustanku kam ień na górę w ytaczał, a zaw sze dom ierzyw szy celu, tę samą na; nowo rozpoczynać musiał robotę, bo tejże chw ili kam ień upadał mu jeszcze. — T en obraz, którego powtórzenie w liczn ych p rzykład ach w i dzieć nam się zd arzy, może zachw iać przekona nie, ja k o b y życie zm ysłow e b yć miało jedyn em przeznaczeniem człow ieka, w tedy zaś obszerne pole szlachetniejszych działań i niezmącone źró dło pew niejszych rozkoszy otw iera się naszemu pojęciu, w tedy zgadujem y sprawdzenie złotych snów młodości, co każdem u praw ie dane ja k o nić przew odnia, zazw yczaj nie do w rza w y i blasków , nie do próżnego zb ytk u i uciech św iatow ych go
nęcą, lecz za cel godny jego życzeń , cnotę, roz kosze serca i chwalebne czyn y w skazują. T e m arzenia z małemi w yjątk am i w wiośnie życia powszechnie się ja w ią c e , chociażby tylk o na chwilę, — w iek późniejszy, w iek rozumny, pu- stem n azyw a złudzeniem, ale kied y rzeczyw istość tak zw yk le naga i smutna, może dobrze będzie w je j m iejscu owe złudzenia postawić i uw ażać, czy one nie b y ły raczej praw dziw ych potrzeb ludzkości przeczuciem .
D la czego w rom ansach, w p oezyi, w przed stawieniach teatralnych zajm ują nas takie opisy, i mocniej p rzylegają do w yobraźni ja k inne ? . . . D la czego, k ied y chcem y m alować szczęście, za zw yczaj w skromnem m ieścim y je zaciszu , nie koniecznie szu kając mu dostatków ? D la czego uczucia m ają tam pierwszeństwo przed posiadło ściami, a ograniczenie sw ych życzeń w obrębach lubej mierności w ażną jego część s ta n o w i? . . . T o ż g d y b y nie było w nas zarodowego pociągu do tych w yo b rażeń , g d y b y one nie d otyk ały w sercu naszem ja k ie j w łaściw ej sobie strony, nie m ogłyb y znaleść w niem oddźw ięku, ja k go me m ają przesadne lub potworne opisy, które tylk o uśmiech w yw ołują na usta. — K ie d y zaś to, co b yć b y mogło, w tak p iękn ych przedsta wia nam się kolorach , a to co jest, nie jedne w yw o łuje skargi; dla czego/by m atki nie m iały sw ym dzieciom otw orzyć bram tego drugiego w dzięczniejszego św iata, k tóry uśmiecha im się w oddali, a który że b y p rzy b liży ć , potrzeba ty l ko m ałej w w ychow aniu odmiany.
Rozw inąć czucie w granicach, które w skazuje
3
*mu rozsądek, powściągnąć próżność i miłość w ła s n ą ,— zam iłowaniem p racy zastąpić próżniaezą w ystaw n ość, płcie obie nagiąć łagodnie na w ła ściwe drogi, kształcić je tak, a b y w w idokach sw oich więcej b y ły z sobą zgodne — otóż podo bno to w szystko, co czyn ić w ypadnie, aby marne
złudzenia w lubą rzeczyw istość zam ienić.
Jednakże pojedyncze usiłow ania pozostać mu szą bez sk u tk u : — człow iek, któryb y sam jeden b ył inaczej usposobiony od drugich, znajdzie się pom iędzy nim i, j a k w kraju obcym, gdzie go nikt nie potrafi zrozum ieć, a choćby najlepsze i najw łaściw sze miał zdania, to dziać mu się bę dzie podobn ie. j a k owemu podróżnemu w bajce sławnego niem ieckiego poety — k tó ry p rzy b y w szy do k raju k u la w y ch , a chodząc prosto, zo stał wyśm ianym , że się trzym ać nie umie.
I)la tego to do w szystkich odzyw am y się m atek, uw agę ich na przyszłość młodego potom stwa zw racając: — tu je szcze całe pokolenie, którego nic dotknęło zgubne tchnienie św iata — tu je szcze serca czyste i wolne od uprze dzeń u m ysły ; — nie m arnujcie tych -skarbów, nie otrząsajcie kw iatu z tej bujnej k rzew in y, ale niech w zrasta swobodnie pod cieniem sk rz y deł w aszych stosownie do ustaw natury, aby k ie dyś owoc odpowiedni życzeniom i nadziejom w a szym w ydała.
N iechaj nam wolno tu będzie każdej z c z y telniczek naszych zapytać, co czuje m atka w chwili, k ie d y u słyszy pierwsze kw ilenie dziecięcia, w chwili, kied y nad je g o koleb ką schylona, p rzygląd a się spoczynkow i tej ukochanej i s t o t y ? . . . Może być,
że u legając otaczającym ją w pływ om , ju ż dawno dla samej siebie odstąpiła tycli w yższych w zru szeń, które w m łodych sercach się rod zą; — być m oże, iż przesiąkła zdaniami gnębiącem i najszlachetniejszą stronę ludzkiego istnienia, prze stała w nią nawet w ie r z y ć , — ale w tej chwili, k ie d y tw órcza przyroda rozniecając dla niej no w ego życia ognisko, pod sw ym trzym a j ą uro kiem , nie może b yć, ab y zimne zim nych roz- praw iaczów uw agi w yższym nie ustąpiły natchnie niom ; nie może być, a b y nie zajaśniało przed je j okiem inne szczęście, ja k nasycenie próżno ści, inne dążenie, ja k to, co nas p rzyw ięzuje do ziemi.
W te d y boski płomień m acierzyńskiej miłości musi podniecać odm ładniające dusze m arzenia — w tedy w d zięk zw iązk ów rodzinnych i tkliw ego u czucia bez wątpienia myśli na nowo czaruje, a co dla siebie ży c z y ć nie śmiała, co sądziła być zb yt w ysokiem i trudnem, to kobieta z upodoba niem uplecie do wieńca sw ojej dzieciny, bo któ- raż w owej godzinie zapału ch ciałaby przeciw no ści wspom inać? . . .
T a k ich to wzruszeń w zyw am y pamięci w prze konaniu, że te uroczyste chw ile same szlachetne i ozbudzać m uszą p o ję cia ; . . czemże b y łab y p rzy szłość ludzkości, g d y b y nawet ju ż nad je j ko lebką nie miała pow staw ać m yśl B o ż a ? . . Z je j to zasobu niech młode matki czerpią słowa zd ol ne dzieciom wpoić głęboko przekonanie w yso k iej godności człow ieka. T e lube rozm owy, w k tó rych dziatw a z religijnem prawie uczuciem p rzy słuchuje się objaw ianym sobie zdaniom i wtajem
niczoną zostaje pomału w ludzkich rzeczy to ry, — niecłi służą do udzielenia je j wrażeń na całe ży cie w p ływ y zbaw ienne niosących — niech uczą w szystko podług rzetelnej wartości oceniać: cnotę nad blaski, cichą swobodę nad najśw ietniej sze pozory przenosić.
N iech w kreślonych tam obrazach przodkuje zaw sze życie ducha i rzetelne szczęście, a w zra stające pokolenia karm ione praw dą i rozw ijan e podwójnie, odepchną kied yś szkielet m ateryali- zmu, co ludzkość z je j szczęścia szkodą w mar twe pochw ycił ramiona, — co kobietom w ytrącił berło uczucia, b y uczyn ić je prostem rozk oszy narzędziem , co m ężczyznę w yzu ł z przyrodzonej pow agi, poddając go nikczem nej niew oli zm y sł*) w, i dwie połow y rodzaju ludzkiego coraz w ięcej od siebie oddziela. — Nie na tej drodze je st postęp, do którego się z dumą nowoczesna c y w iliza cya p rzy zn aje : cała młodość poświęcona naukom, które w dalszym w ieku służyć m ają najw ięcej zabiegom próżności, — nieustające za różnemi cackam i gon itw y, uciechy je d y n ie zm y słowe, życie puste, bez powabu, bez w dzięku — w szędzie tylk o rachuba, kruszec, wartość ludzka zniżona do ceny tow aru; — w zabaw ach więcej w ystaw y, ja k przyjem n ości, w staraniach więcej w zględu na pozór w yd atn y dla d ru gich , ja k na istotny pożytek dla samego sieb ie, (co .obok ego izmu szczególnie zad ziw ia}; uczucie poniżone, gardzone i w yu zd ana zw ierzęcość, w reszcie jesień bez owoców, a zim a bez spokojności, bo dla niej tylk o żal chwil u biegłych zo s ta je ; toż ma b yć z woli Bożej przeznaczeniem lu d zi, toż b yło b y