IZA BIEŻUŃSKA-MAŁOWIST
ZDZISŁAW ZMIGRYDER-KONOPKA
1897-1939
Nikt z tych, którzy znali osobiście Zdzisława Zm igrydera-Konopkę, nie potrafi o nim pisać w sposób chłodno obiektywny. Kiedy w listopadzie 1979 r., w czterdziestolecie jego śmierci, Zakład Historii Starożytnej Uni w ersytetu Warszawskiego zorganizował wieczór jego pamięci, wychodzą cy z tego zebrania B enedykt Zientara, pochodzący z pokolenia, które już mego m istrza znać osobiście nie mogło, powiedział: „Niewiarygodne, czło wiek um arł czterdzieści lat temu, a mówią o nim tak, jakby to się zda rzyło kilka dni tem u.” A byli na tym skrom nym wieczorze jego dawni koledzy ze studiów, uczniowie z różnych roczników, przyjaciele ze wspól nych prac społecznych. Był bowiem Zdzisław Zm igryder-Konopka czło wiekiem niezwykłym, a przy tym człowiekiem o ogromnym uroku osobi stym. I dlatego chyba, choć żył krótko, a na Uniwersytecie Warszawskim pracował lat jedenaście, publikował przez lat zaledwie dwanaście, jego rola w krzewieniu ku ltu ry antycznej, w kształceniu uczniów była nie zwykle ważna, a jego wpływ trw a w gruncie rzeczy do dziś.
Zdzisław Zm igryder (Konopka to jego pseudonim legionowy) urodził się 23 października 1897 r. w Warszawie, w rodzinie inteligenckiej. Był jedynym dzieckiem inżyniera Mieczysława Zmigrydera, przez wiele lat nauczyciela m atem atyki a potem rzecznika patentowego i Reginy z Bi- rencwejgów. Rodzina jego m atki była znaną łódzką rodziną, k tó ra miała niewielki m ajątek w Inowłodzu. W tym m ajątku prowadzono skrom ny pensjonat dla młodzieży ze środowiska zasymilowanych łódzkich ro dzin żydowskich. Tam np. Zdzisław Zm igryder jako młody chłopiec spo tykał Juliana Tuwima.
Było to środowisko związane wyłącznie z ku ltu rą polską, mówiące po polsku, nie znające ani języka hebrajskiego ani jidisz i w gruncie rzeczy niewiele wiedzące o tradycjach i obyczajach żydowskich. Może właśnie dlatego wobec narastającego w latach trzydziestych antysem ityzm u Z. Zmi
gryder-Konopka włączył się czynnie do zwalczania antysem ityzm u i był aktyw nym członkiem Związku Żydów Uczestników Walk o Niepodległość Polski. A ponieważ jego zainteresowania problemami współczesności w pły
wały, chyba zawsze, na wybór problem atyki badawczej, to zajął się m.in. niektórym i aspektami dziejów Żydów w starożytności i tak w 1931 r. po w stał jego artykuł: Les Romains et la circoncision des Juifs („Eos”, R. XXXIII, 1930/31).
Wróćmy jednak do kilku danych z życiorysu ważnych dla przedsta wienia pełnej osobowości Zdzisława Zmigrydera-Konopki, choć w niniej szym tekście nacisk chciałabym położyć na jego działalność naukową i dy daktyczną, odsyłając czytelnika do opisu innych stron jego bogatego ży cia w podanej na końcu tego szkicu bibliografii.
W czerwcu 1916 r. ukończył Zdzisław Zm igryder Gimnazjum im. Mi kołaja Reja w Warszawie i w tym że roku zapisał się na Wydział Filozo ficzny UW, podejm ując studia w zakresie filologii klasycznej i historii starożytnej. Od września 1915 r. był członkiem Związku Polskiej Młodzie ży Postępowo-Niepodległościowej i pełnił służbę w Polskiej Organizacji Wojskowej. Od lutego do m aja 1917 r. był w szkole oficerskiej POW ja ko podoficer, od 5 m aja 1917 do 10 listopada 1918 r. pełnił służbę w POW jako podchorąży. Dnia 11 listopada 1918 r. został przydzielony do 36 pp. Od 10 stycznia 1919 r. do 26 m aja t. r. przebywał w niewoli ukraińskiej, znaczną część tego okresu spędził w szpitalu w Żółkwi, a po powrocie do 14 lipca był leczony w Szpitalu Ujązdowskim w Warszawie. Od paździer nika 1919 do listopada 1921 r. służył w Wojsku Polskim, najpierw jako podporucznik, a od września 1920 r. jako porucznik. Z kam panii w ojennej wyszedł, poza pochwałą, z dw ukrotnym odznaczeniem K rzyżem Walecz nych i z orderem V irtuti M ilitari V klasy. To ostatnie wysokie odzna czenie otrzymał, jak mi mówił, za wyniesienie z pola bitw y rannego do wódcy.
Te dane biograficzne są niezbędne dla zrozumienia, jak głęboko w tym człowieku, poczuwającym się do aktywnego udziału we wszystkich istot nych spraw ach swojego kraju, tkw iła miłość do k u ltu ry antycznej i prag nienie jej badania.
Studiował na Uniwersytecie W arszawskim z przerw am i spowodowa nymi zapewne działalnością w POW a potem służbą wojskową, ale do ple caka włożył pisma Seneki. Służbę wojskową opuścił 18 listopada 1921 r., choć bardzo chciano go w gronie legionistów zatrzymać, jeśli nie w w oj sku, to choćby na wysokim stanowisku adm inistracyjnym . Z. Zm igryder- -Konopka śpieszył jednak do kontynuow ania studiów. A bsolutorium uzy skał 20 października 1920 r., wznowił studia 19 października 1922, uzy skując w 1921 r. dyplom doktorski na podstawie pracy: Stosunek Rzym ian do Żydów, przygotowanej pod kierunkiem Gustawa Przychockiego.
Na podstawie odnalezionego niedawno odpisu autobiografii Zdzisława Zmigrydera-Konopki, przygotowanej zapewne do rozpoczęcia przewodu habilitacyjnego, można dorzucić nieco szczegółów do dotychczas znanego przebiegu jego studiów. Zaczynał studia pod kierunkiem M. Rowińskiego, Ryszarda Ganszyńca i Michała Kreczmara. Od czasu jednak objęcia ka
ted ry filologii klasycznej przez G ustaw a Przychockiego pracował pod je go kierunkiem a po przybyciu do W arszawy Tadeusza Zielińskiego uczęsz czał też na jego sem inarium i brał udział w prowadzonych, jak się oka zuje już wtedy, przez tego profesora wspólnych z jego uczniami lek tu rach autorów greckich.
W zainteresowaniach Z. Zm igrydera-Konopki dominowały jednak za gadnienia historyczne. Stąd gdy w 1922 r. Tadeusz W ałek-Czernecki ob jął K atedrę Historii Starożytnej podjął Z. Zm igryder-Konopka studia h i storyczne i przy nich właściwie pozostał. W jego późniejszych publika cjach widać jednak w yraźnie doskonałe przygotowanie filologiczne oraz, co zawdzięczał chyba dwom dłuższym pobytom we Włoszech (w Neapolu w 1930 i w Rzymie w 1931 r., w Akademii Amerykańskiej), studia nad zabytkami ikonograficznymi.
Niełatwa była jednak droga naukowa Zdzisława Zm igrydera-Konop ki. W arunki m aterialne zmusiły go do podjęcia pracy zarobkowej poza uczelnią wyższą. W latach 1921 - 1924 był nauczycielem łaciny w szkołach pryw atnych (m.in. w szkole żeńskiej p. Łubieńskiej), a od 1924 r. n au czał języka łacińskiego i greckiego w klasycznym Gimnazjum Państw o wym im. T. Reytana w Warszawie. Dopiero w 1929 r. został asystentem w K atedrze Historii Starożytnej UW, rok wcześniej zaczął już prowadzić prosem inarium z tego przedmiotu. Od 1931/1932 r. prowadził też w ykła dy i ćwiczenia prosem inaryjne na Wolnej Wszechnicy Polskiej w W ar szawie i w Łodzi.
Te bardzo zwięzłe dane biograficzne w ydają się niezbędne i ważne dla nakreślenia roli Z. Zm igrydera-Konopki w krzewieniu k u ltu ry antycznej na Uniwersytecie i poza nim. Był to bowiem prawdziwy hum anista o sze rokich zainteresowaniach i lekturach, dla którego wyniesione z nich w ar tości były decydującym elem entem postawy życiowej i stosunku do in nych ludzi.
O rozległości jego zainteresowań świadczyć może w ybór wykładów, których słuchał podczas studiów. W owym czasie nie było wykładów obo wiązkowych, student sam sobie w ybierał wśród wielu w ykładów uniw er syteckich. W indeksie Z. Zm igrydera-Konopki figurują podpisy: Ryszarda Ganszyńca, Michała Kreczmara, Jana Łukasiewicza, W ładysława T atar kiewicza, Marcelego Handelsmana, Stanisław a Szobera, Edwarda Abra- mowskiego, Leona Petrażyckiego, Tadeusza Kotarbińskiego, Juliusza K lei nera, Tadeusza Zielińskiego, W ładysława Witwickiego i in.
Badania własne Z. Zm igrydera cechuje także rozległość zainteresowań. Skupił się w pracy badawczej na dziejach Rzymu, ale w szerokim zakre sie chronologicznym i w bardzo różnorodnej tematyce. Można w tej p ra cy rozróżniać kilka nurtów , i, obok elementów tem atyki tradycyjnej, wie le rysów, jak na owe czasy nowatorskich.
Jego badania nad dziejami ustroju rzymskiego niewątpliwie wywodzą się z tradycji Mommsenowskich. W swej autobiografii Zm igryder pod
kreślą, że zajął się studiam i nad ustrojem m iast italskich z inicjatyw y prof. Wałka-Czerneckiego i że właśnie podczas kilkumiesięcznego poby tu w Berlinie w 1928 r. studiow ał literatu rę niemiecką do tego zagadnie nia. A T. Wałek-Czernecki, w ierny uczeń Edwarda Meyera, choć w póź niejszym okresie miał żywy kontakt z nauką francuską, to jednak po zostawał pod dużym wpływem nauki niemieckiej. Natomiast włoskie pod róże Zm igrydera rozwinęły jego zainteresowania zabytkam i wczesnoital- skimi, źródłami archeologicznymi i ikonograficznymi, a także zbliżyły mu włoską literatu rę naukową.
Można zaryzykować twierdzenie, że już w początkach badań nad us trojem Rzymu, ten młody wówczas uczony miał jasny obraz swoich przy szłych dociekań, a może naw et zarys wielu później rozw iniętych kon cepcji. W ogłoszonym w 1929 r. w „Przeglądzie H istorycznym ” artykule 0 historii ustroju rzymskiego zaw arł w dużym skrócie swój program badawczy, choć celem -tej rozpraw y była k ry ty k a wcześniejszej literatu ry na ten tem at. Z dziejami ustroju rzymskiego związany był drugi n u rt badań Zmigrydera, a mianowicie tworzenie się w Rzymie władzy jedno stki — dy k tatu ry i władzy cesarskiej. Wreszcie historia wojskowości rzymskiej, ujm ow ana w sposób jak na owe czasy nowatorski, bo w ści słym powiązaniu z zagadnieniami społeczno-ustrojowymi, to trzecia dzie dzina jego zainteresowań. W czterdziestym tomie „Przeglądu Historycz nego” w 1950 r. ogłosiłam rozprawę o Dziejach ustroju rzymskiego w ujęciu Zdzisława Zmigrydera-Konopki, gdzie z całości jego publikacji z tej dziedziny, wspomagana kilku szkicami jego nieopublikowanych prac 1 świeżą jeszcze pamięcią o jego wykładach i dyskusjach z uczniami, usi łowałam odtworzyć zamierzony przez niego syntetyczny obraz tworzenia się^ ustroju Republiki Rzymskiej. Z tego m ateriału chciałabym tu omówić tylko rzeczy najważniejsze i wskazać także kilka jego artykułów z in nej tem atyki, najw yraźniej charakteryzujących jego metodę pracy i jej osiągnięcia.
Z. Zm igrydera interesowała szczególnie geneza ustroju rzymskiego z dwóch przyczyn. Po pierwsze dlatego, że jego zdaniem swoistość ustro ju pierw otnej gminy rzymskiej mogła częściowo tłumaczyć rzym ską drogę do potęgi, po drugie dlatego, że właściwy Rzymianom konserw atyzm spowodował utrzym anie bardzo długo elementów pierwotnego ustroju ze zmianami nie ich formy, lecz ich treści. Jakkolw iek w świetle nowych znalezisk nie wszystkie interpretacje i hipotezy Zm igrydera mogą się utrzym ać w nauce, to jednak wiele z nich zachowało do dziś swoje w a
lory a metody przez niego stosowane okazały się bardzo nowoczesne i nie raz wyprzedzające ich wprowadzenie powszechne w historiografii współ czesnej. Tak się np. przedstawia spraw a oparcia rozważań nad genezą ustroju rzymskiego na badaniach zabytków italskich i ustroju gmin ita l skich. P rzyjm ując tezy A rtu ra Rosenberga, że odrębność ustroju rzym skiego leżała w zespoleniu cech italskich z elementami ustroju gmin e tru
skich Zm igryder musiał też zająć stanowisko wobec problem u pochodze nia Etrusków. I tu ta j przychylił się do tezy przyjętej obecnie przez zna czną część uczonych włoskich, że elem enty wschodnie k u ltu ry etruskiej zostały przyniesione przez stosunkowo nieliczne drużyny wojowników. Na terenie zaś już Italii nastąpiło połączenie się elementów k u ltu ry wschodniej z miejscową, tworząc znaną nam z zabytków ku ltu rę etruską.
W ykształcenie filologiczne Z. Zm igryder a w połączeniu z jego przede wszystkim historycznymi zainteresowaniami spowodowały to, że w swo ich badaniach a także w nauczaniu na różnych poziomach, o czym ob szerniej piszę niżej, uwzględniał wszelkiego typu źródła a także przepro wadzał bardzo staranną analizę filologiczną, a nie tylko przyjętą w ba daniach historycznych dokładną krytykę źródła. Wobec specjalnej uw a gi, jaką poświęcał genezie ustroju rzymskiego, ubóstwo źródeł opisowych a także dokumentowych dla tego okresu zmusiło go nie tylko do szero kiego uwzględniania zabytków z innych gmin italskich, ale także do za stosowania metody retrospektyw nej, stąd jego badania z jednej strony tablic iguwińskich, a z drugiej przeżytków zaw artych w pieśniach braci arwalskich i obrzędach Saliów. Na ich podstawie usiłował Zm igryder nakreślić genezę i pierw otny charakter plebsu i patrycjatu. W edług jego tezy w pierw otnej gminie rzym skiej lud (bez rozróżnienia na p atry cjat i plebs) zorganizowany był w tribus i kurie, a zróżnicowanie na plebs — ludność w iejska i p atry cjat — ludność miejska następowało z wolna. Z lu dnością wiejską łączy braci arwalskich, z miejską, przejm ującą z czasem funkcje obronne, wojskowe — kolegium Saliów. Bardzo interesujące są też studia Zm igrydera dotyczące charakteru władzy urzędników rzym skich, tzw. imperium. W pierwszych publikacjach zajął się genezą tej władzy, wywodzącą się z bardzo dawnych czasów i mającą sankcję sa kralną. Wrócił do tego zagadnienia w ostatnich swoich pracach, poświę conych kształtow aniu się władzy cesarskiej i nawiązywaniu A ugusta do tradycji rzymskiej. Jako trzeci elem ent organizacji gminy rzym skiej (poza populus i urzędnikami) interesowała Zm igrydera-Konop- kę auctoritas senatu. Stąd też jego badania nad znaczeniem senatus consulta, z którym i wiąże się znakomita rozprawa: W ystą pienie w ładzy rzym skiej przeciw Bachanaliom italskim („Przegląd Histo ryczny”, t. IX, 1930). Podkreślał Zm igryder rolę doradczą senatu, która zmieniła się na decydującą w wielu wypadkach via facti, i, szukając ana logii w instytucjach pierw otnej gminy rzymskiej, zajął się też w tym powiązaniu pozycją pontifices w spraw ach religijnych.
Powyższe zestawienie problem atyki badań Z. Zm igrydera nad ustro jem Rzymu nie stanowi pełnego przeglądu jego zainteresowań. Jego ba dania dotyczyły także historii wojskowości i w tej dziedzinie były rze czywiście nowatorskie. Traktow ał bowiem dzieje wojskowości rzym skiej w ścisłym powiązaniu z zagadnieniami społecznymi i ustrojow ym i tak właśnie, jak podchodzą do tych zagadnień współcześni nam historycy woj
skowości. W ystarczy tu wspomnieć choćby sygnowane przez niego hasła w Encyklopedii Wojskowej — legio, centuria, m anipularny szyk, czy wreszcie syntetyczny artykuł w tejże encyklopedii Ustrój starożytnego Rzym u.
Niektóre z oryginalnych i twórczych interpretacji Zdzisława Zmigry- dera-Konopki nie dały się utrzym ać w w yniku nowych znalezisk arche ologicznych i epigraficznych. W badaniach nad genezą ustroju rzym skie go np. bardzo wnikliwie rozważał tzw. reform ę centurialną Serwiusza Tulliusza i podział obywateli na centurie. Szukał interpretacji, która by pozwoliła wytłumaczyć, dlaczego klasy najzamożniejsze, a więc mniej li czne, miały na zgromadzeniach największą liczbę centurii. P rzyjął tu Zm igryder za podstawę wyliczenia centurie ziemi (centuria agri) jako m iarę powierzchni ziemi. P rzy takim ujęciu stawało się jasne, że zamoż ni właściciele ziemscy mieli tych centurii więcej. Teza ta sform ułowa na była, rzecz jasna, nie na podstawie takiego rozumowania, które było punktem wyjścia, lecz na podstawie skrupulatnej analizy przekazów Fes- tusa, V arrona (na tem at centuria agri), przekazów dotyczących nadziałów ziemi, znaczenia centurii wojskowych itp. Znaleziona jednak przed dw u dziestu kilku laty tzw. inskrypcja z Heba spowodowała dość powszechne przyjęcie daw nej tezy Teodora Mommsena, że centurie wyborcze były jednostkami tworzonymi dorywczo na poszczególnych zgromadzeniach, wyłącznie dla przeprowadzenia głosowania.
W arto tu może nieco szerzej omówić kilka rozpraw nie dotyczących ustroju państw a rzymskiego dla przedstawienia metody pracy Z. Zmi- grydera oraz wskazania, dlaczego niektóre inne w ysunięte przez niego te zy i interpretacje naukowe stanowią wzorowe i twórcze przykłady ana lizy skąpych przekazów starożytnych.
Tak w rozpraw ie Istota prawna relegacji obywatela rzymskiego („Przegląd H istoryczny”, t. XII, 1936, s. 469 - 500) Zm igryder zajął się stro ną praw ną przymusowego osiedlenia Owidiusza w Tomi. Analiza tekstów Owidiusza pozwoliła mu ustalić, że szło o relegatio a nie o exilium. Re legatio była, tu następny człon rozumowania autora, aktem pozasądo wym, nie w ynikającym z decyzji sądu. Zestawienie różnych wypadków zastosowania relegatio przekazanych przez źródła, a szczególnie analiza przekazu Swetoniusza (Tiberius, 36) i Tacyta (Annales II, 85) o wcieleniu czterech tysięcy Żydów do wojska wysłanego na Sardynię w skutek za rządzeń Tyberiusza przeciwko wyznawcom obcych kultów, doprowadza autora do wniosku, że „relegacja opierała się na w ynikającym z przysię gi staw iennictw a upraw nieniu do powoływania i następnie odkomendero wania '[...] obywateli rzymskich, względnie innych mieszkańców imperium; stanow iła ona przeto karę via facti, lecz nie była k arą w znaczeniu p raw nym .” Jest zresztą ta rozpraw a także jednym z przyczynków do określe nia charakteru władzy rzym skiej — czyli imperium, można ją więc po średnio zaliczyć do rozpraw związanych z zagadnieniem ustroju Rzymu.
Innym problem om poświęcone są dwa artyk u ły z lat 1936 („Przegląd Współczesny”, n r 168) i 1938 („Przegląd Klasyczny”, R. IV). Jakkolw iek dotyczą dwóch różnych epizodów z dziejów Rzymu, łączy je wyraźnie kw estia zdrady i pojęcia zdrady w starożytności. Pierwsza z wymienio nych tu rozpraw: Bój w Lesie Teutoburskim , zachowała wartość nauko wą do dziś, a naw et wysunęła tezy, które dopiero współcześnie form uło wane są w literaturze przedmiotu. Rozprawa ta stanowiła w pewnej mie rze reakcję na podkreślaną w literaturze niemieckiej legendę wielkiego narodowego zwycięstwa Germanów nad Rzymianami. Zbuntowane ple miona germańskie pod wodzą Arminiusza zniszczyły w tej bitwie trzy legiony rzymskie dowodzone przez W ar usa, co zmusiło cesarza Augusta do rezygnacji z podbitych na wschód od Renu terenów germańskich. Zm igryder zaczął od dokładnej analizy źródeł dla odtworzenia przebiegu i miejsca tej bitwy, co miało znaczenie dla dalszych jego rozważań. Głów n y jednak nacisk położył na kw estię stru k tu ry społeczności germańskiej przed podbojem rzymskim i zmian, jakie w tej strukturze wprowadzał podbój rzymski. Zm igryder pierwszy zwrócił uwagę na proces rom ani- zacji tych terenów, który wprowadził daleko idące zmiany społeczne za grażające przewadze arystokracji miejscowej. A ta właśnie grupa była dotąd podporą panow ania rzymskiego. Był więc to b u n t zagrożonych u tratą wpływów grup społecznych, a nie w alka Germanów w obronie nie podległości. Obecnie takie ujęcie wpływów rzymskich na terenie G erm a nii przed bitw ą w Lesie Teutoburskim zdobywa sobie coraz większą po pularność, przede w szystkim pod w pływem nowych odkryć archeologi cznych świadczących o głębi procesu romanizacji na tych terenach. Zmi gryder doszedł do podobnych wniosków ponad pięćdziesiąt lat temu w y łącznie na podstawie wnikliwej analizy źródeł pisanych.
Zwrócił też uwagę, że germ ański bohater tej bitw y przeszedł do h i storii pod imieniem rzym skim i że w ystępuje tu problem zdrady. A r- miniusz bowiem tw orzył do ostatniej nieomal chwili pozory wielkiej ze swej strony przyjaźni wobec Rzymian.
Problem zdrady w starożytności zadecydował chyba także o w y borze tem atu jednego z ostatnich artykułów Z. Zmigrydera, o którym wspominam wyżej: Sertorius a Pompeius na tle paktów z M ithradatesem w „Przeglądzie Klasycznym”. Sertoriuszowi, nam iestnikowi Hiszpanii związanemu ze stronnictw em Mariusza, przypisyw ała historiografia p ak towanie z M itrydatesem, królem Pontu, wrogiem Rzymu i zam iar odstą pienia mu części posiadłości Rzymu, za udzielenie mu pomocy w jego walce z rzym ską arystokracją senatorską. Dla pokonania zbuntowanego Sertoriusza w yruszył na polecenie senatu Pompejusz. We fragm entach Historii Sallustiusza zachował się tekst listu Pom pejusza do senatu rzym skiego, domagający się przysłania posiłków dla podjęcia akcji przeciwko Sertoriuszowi. W liście tym było zdanie, że jeżeli posiłki te nie nadejdą, to oba wojska (ambo exercitus) mogą zjawić się pod Rzymem. Zdanie to
rozumiano jako ostrzeżenie przed możliwością klęski i odwrotem armii Pompejusza, za którą podąży ścigające go wojsko Sertoriusza. Według interpretacji Z. Zm igrydera, w ynikającej z drobiazgowej analizy przeka zów oraz obrazu sytuacji politycznej w Rzymie, zdanie to zawierało uk ry tą groźbę połączenia się z Sertoriuszem i wspólnej ich w alki przeciw ko rządzącej w Rzymie arystokracji senatorskiej. Zdaniem Z. Zm igrydera spalenie archiw um Sertoriusza przez zwycięzców nie było też aktem zem sty, lecz w ynikiem starania o ukrycie powiązań Sertoriusza z opozycją wobec senatu w Rymie, a więc z grupą ludzi, których chronienie było także w interesie Pompejusza. Streszczony wyżej nowy pogląd na Serto riusza i Pom pejusza posłużył znowu Zmigryderowi do rozważań na te m at problem u zdrady i podkreślenia głębokich różnic między stanowis kiem Greków i Rzymian. W spuściźnie Zm igrydera zostały też plany dal szych jego prac, których niestety nie zdążył już napisać. Wśród nich zu pełnie nowe podejście do spisku Sejana, na podstawie odnalezionej -wów czas inskrypcji, wskazujące na poparcie, na które mógł on liczyć wśród zwolenników przywrócenia republiki, zarys szkicu o stosunkach między Rzymem a Kapuą. Zaw arte w nich nowe interpretacje spotykam nieraz w literaturze ostatnich lat kilkunastu.
Zdzisław Zm igryder-Konopka odbył kam panię wrześniową w 1939 r. Nie chciał skorzystać ze zwolnienia przysługującego mu jako senatorowi RP, ani nie poddał się badaniu lekarskiem u obawiając się, że ze względu na stan zdrowia nie zostanie p rzyjęty do służby czynnej. Jako kapitan rezerw y miał prawo badanie lekarskie ominąć, a już od kilku lat cierpiał na ciężkie schorzenie nerek i wysokie ciśnienie w wieku niespełna czter dziestu lat, sięgające praw ie 300 w górnej granicy. Zgłosił się do służ by 3 września 1939 r. i został skierow any do Samodzielnego Rejonu K w aterm istrzostw a DOK. W końcu września znalazł się we Lwowie, gdzie zajął się nim prof. Ryszard Ganszyniec. W dniu 4 listopada zasłabł pod czas rannego w ykładu i tegoż dnia ok. 1800 zm arł nie odzyskawszy za pewne przytomności, po udarze, choć ostatnie jego słowo brzmiało „prze praszam ”, więc może częściową świadomość miał.
K rótko żył i przez niewiele lat publikował, a poza trzem a niezbyt długimi pobytam i za granicą, los mu nie przydzielił żadnego dłuższego okresu, który mógłby poświęcić wyłącznie pracy naukowej i dydaktyce na wyższej uczelni. Tym niemniej niewielu profesorów z nauk o antyku tak szeroko oddziałało na środowisko zarówno pozauniwersyteckie jak i uniwersyteckie.
Przede wszystkim nauczył tych, którzy z nim pracowali, że historyk pracując nad jakimś problemem korzystać musi ze wszystkich dostęp nych źródeł, że nie ma specjalizacji w edług rodzajów źródeł. Ta zasada, obecnie coraz szerzej przyjm owana, w owym czasie była novum.
I we własnych pracach badawczych, a co może ważniejsze na w ykła dach i ćwiczeniach, wprowadzał nie tylko źródła opisowe i dokumenty,
także zabytki archeologiczne, numizmatyczne, analizę ikonografii a n a w et elem enty onomastyki. A że był znakom itym wykładowcą, jego nauki i metoda pracy tak głęboko zostały przyswojone przez jego uczniów, że nie tylko sami je stosowali, lecz zdołali przekazać z kolei swoim uczniom. W latach pięćdziesiątych, kiedy zaczęły się pierwsze w yjazdy studyjne młodych historyków starożytności za granicę, nasi, nieraz bardzo znako mici, koledzy z Francji podkreślali z podziwem te cechy ich w arsztatu. Na ćwiczeniach i wykładach Z. Zm igrydera spotykali się jednak nie tylko studenci historii, bywali na nich: filologowie klasyczni, prawnicy, archeolodzy. Nie brakło także i tych, którzy specjalizowali się w innych dziedzinach historii. W ykłady zaczynały się o godz. 800 rano i nieraz zda rzało się słuchać ich na stojąco, z braku miejsc. Z. Zm igryder nie pow ta rzał tematów wykładów jak to nieraz robili inni wykładowcy w cyklu czteroletnim. Stąd jego zainteresowanie tem atem własnego w ykładu nie słabło, co zapewne także wpływało na odbiór ze strony słuchaczy.
Jednocześnie jednak nauczał łaciny w szkołach średnich. Jego ucznio wie z tych czasów nie zapomnieli do końca życia ani swego nauczyciela, ani łaciny, a co ważniejsze wynieśli i zachowali znajomość k u ltu ry anty cznej i jej wartości. Bo też nie były to lekcje banalne i nigdy nie były nudne. Podręczniki nie były podstawą nauczania, czytano teksty orygi nalne, inskrypcje, budowano modele machin oblężniczych, obwarowań. Kiedy poczta włoska w dwutysięczną rocznicę panowania A ugusta w yda ła znaczki z cytatam i z poezji „złotego w ieku”, uczniowie Zm igrydera mieli za zadanie wyszukać miejsca, z których one pochodziły i je zinter pretować. Na tych lekcjach dobrze się bawiono, więc i dobrze je zapa miętano.
Zachowały się, przekazane przez prof. Natalię Gąsiorowską-Grabow- ską, trzy num ery gazetki poświęconej kulturze antycznej, wydawanej przez uczennice Z. Zm igrydera z klasy IV gim nazjum p. Łubieńskiej. A o zainteresowaniu profesora nauczaniem łaciny świadczy też piękny podręcznik języka łacińskiego w ydaw any wraz z panią Ewą Appel, nau czycielką łaciny, w Powszechnym Uniwersytecie Korespondencyjnym. Pod ręcznik ten wprowadzał naw et elem enty gram atyki historycznej a nie zbędne wiadomości można by powiedzieć „w bijał” do głowy. Każda lekcja kończyła się tabelką, w której z jednej strony występowały wiadomości pod hasłem: „To zrozumieć” a z drugiej: „To zapamiętać”.
Sekret głębokiego wpływu Z. Zm igrydera na jego uczniów zarówno w szkole, na Uniwersytecie, jak i na Wszechnicy kryje się jednak jesz cze w kilku cechach jego działania. Niewątpliwie działał urok jego oso bowości, jest to jednak czynnik tru d n y do określenia i opisania. Był on jednak na długie lata przed modą na prace zespołowe znakomitym organizatorem i inicjatorem tw orzenia niewielkich choćby zespołów lu dzi współpracujących — czy to tworzących wspólne opracowanie, jakąś imprezę i koniecznie ze sobą zaprzyjaźnionych. Stąd chyba wiodły swój
początek owe gazetki szkolne, grupa współautorów haseł do Wojskowej Encyklopedii Historycznej czy wreszcie Zespół Bibliografii H istorii S ta rożytnej, której trzy fascykuły ukazały się w „Przeglądzie Klasycznym”. Współpraca z Wojskową Encyklopedią Historyczną rozpoczęła się przed moimi kontaktam i ze Zdzisławem Zm igryderem -Konopką i jego uczniami. Brali w niej udział m.in. A ndrzej Konarek, Mieczysław Kowadło, Kazi mierz Rozenberg. Działały tu zapewne także względy finansowe, redak cja tej Encyklopedii płaciła dobrze, a w owych czasach nie było tak ła t wo o stypendia, etaty asystenckie, czy tak rozpowszechnione obecnie stypendia doktoranckie. W ten więc sposób pomagał Z. Zm igryder swo im uczniom. Bibliografia Historii Starożytnej powstała jednak wyłącznie dla stworzenia pracy zespołowej. Profesor sam mi to zresztą powiedział — człowiek jeden, sam, choćby bardzo uzdolniony, niewiele może zdziałać, ale już naw et zespół złożony z trzech osób, byle działały zgodnie i przy jaźnie, to już jest siła. Oczywiście nie szło mu tu o związki wspólnych interesów, obecnie tzw. „układy”, „powiązania” itp., szło o wspólną p ra
cę, dla wspólnego celu, z dzielonymi przyjaźnie obowiązkami i prawami. Bibliografia Historii Starożytnej, przyjaźnie przyjęta przez Ryszarda Gan- szyńca, człowieka podobnego typu, do wydawanego przez niego „Prze glądu Klasycznego” dawała także m łodziutkim uczestnikom zespołu orien tację w literaturze współczesnej i możliwość pisania i ogłaszania recen zji z najnowszych książek. Każdy z nas był zobowiązany do regularnego przeglądania kilku czasopism z dziedziny starożytności i wynotowywa- nia na fiszkach tytułów nowych książek, artykułów i recenzji. Fiszki składano u mnie, po ich uporządkowaniu profesor, z moją pomocą, po wierzał omówienie poszczególnych pozycji członkom stałym zespołu, a cza sem sięgał i do recenzentów z zewnątrz. Tak więc w trzecim a zarazem ostatnim, najobszerniejszym fascykule Bibliografii wśród 25 współpraco wników znajdujem y m.in. nazwiska dr Zofii Abramowiczówny (Wilno), mgr Izy Bieżuńskiej, mgr. A leksandra Gieysztora, m gr Angeliny K ar- niejew, mgr. A ndrzeja Konarka, mgr. Mieczysława Kowadło, Ireny Krze- mickiej (Lwów), mgr. Witolda Kuli, m gr Ireny Niewojskiej-Zawadz- kiej, Chaima R otbarta, mgr. Kazim ierza Rozenberga, m gr Tatiany Rud- niewej, ks. dr. Franciszka Sokołowskiego, prof. dr. Tadeusza Wałka- -Czerneckiego, prof. dr. Zdzisława Zm igrydera-Konopki. Pominęłam n a zwiska kilku studentów, o których dalszych losach nic nie wiem.
Nauczanie w szkole i w Uniwersytecie WTarszawskim nie wyczerpuje działalności Zdzisława Zmigrydera-Konopki. Był wykładowcą (od 1937 r. m ianowany profesorem) na Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie i w Łodzi. Brał udział w Robotniczym Towarzystwie Przyjaciół Dzieci na Żoli borzu i przez jakiś czas w ykładał w gim nazjum tegoż Towarzystwa, także na Żoliborzu, działał w spółdzielni Szklanych Domów, był wreszcie ak tyw nym członkiem Związku Żydów Uczestników Walk o Niepodległość Polski, gdzie jego aktywność wzrosła w ostatnich latach II Rzeczypospo
litej w związku z narastającą falą antysem ityzm u. Był też bardzo czyn ny w komisji ocen podręczników szkolnych w M inisterstwie WR i OP. Był jednak przede wszystkim św ietnym wykładowcą i mówcą. Dlatego też we wszystkich wymienionych instytucjach i gremiach jego działalność to były przede wszystkim przem ówienia i wykłady. Zawsze starannie przygotowane zarówno z punktu widzenia treści, jak i formy. Dbał bo wiem niezwykle o czystość i piękno języka polskiego, a także o dobrą, jasną konstrukcję każdego wykładu. I to też pozostało u jego uczniów — staranność konstrukcji i troska o poprawność języka, choć żaden nie prze jął od niego sztuki oratorskiej. Także owo opanowanie sztuki oratorskiej przyczyniło się w niem ałym stopniu do powodzenia jego wykładów — i tych naukowych, i tych publicznych dla szerokiego audytorium . W wy jątkow y sposób um iał też je dostosować do poziomu odbiorców — inne były na Uniwersytecie, inaczej dobrane i konstruowane na Wszechnicy, a inne dla szerszej publiczności. Na w ykładach otw artych na Uniw ersy tecie, przeznaczonych głównie dla uczniów ostatnich klas gimnazjum, potrafiło się zgromadzić do czterystu słuchaczy.
Niezwykle dużo czasu poświęcał ludziom. Nie tylko jego najbliżsi uczniowie spędzali z nim długie godziny, w godzinach przyjęć przychodzi ły do niego tłum y osób potrzebujących pomocy a także chyba w yłudza jących tę pomoc. Nie pomagały próby niedopuszczania do niego części przychodzących, przyzwyczailiśmy się, my, jego bliscy uczniowie, do przychodzenia na wieczorne zajęcia zawsze z jakąś sumą pieniędzy, żeby w razie potrzeby pożyczyć profesorowi, który w ciągu dnia zdążył rozdać każdą sumę zabraną rano z domu. Ale przede wszystkim potrafił n a w et ludziom obcym pomóc swoją serdecznością i zainteresowaniem.
N ajtrudniej chyba zrozumieć jego postawę polityczną. Legionista i pił- sudczyk, do końca wierzył w porządność i uczciwość swoich dawnych towarzyszy. Bliskie kontakty miał z ludźmi lewicy — takie przecież gro no nauczających było na Wszechnicy, gdzie był bardzo zaprzyjaźniony z Natalią Gąsiorowską, na Uniwersytecie często spotykał się ze Stefanem Czarnowskim. U trzym yw ał żywe kontakty z siostrami w Laskach, a żo- liborskie pole jego działania — Robotnicze Towarzystwo Przyjaciół Dzie ci czy Szklane Domy były przecież także związane przede wszystkim z PPS. A jednak w 1938 r. przyjął stanowisko senatora z nominacji w głę bokim przekonaniu, że zdoła coś zdziałać przeciwko narastającej polityce antyżydowskiej i nastrojom antysemickim. Jego przemówienia polityczne nacechowane prawdziwym hum anizm em obejmowały także kwestie k u l tu ry i oświaty.
A we wszystkich były nawiązania do tradycji antycznych. Dla niego bowiem antyk był wiecznie żywy.
NOTA BIBLIOGRAFICZNA
U kazały się następujące wspom nienia o Zdzisławie Zmigryderze-Konopce:
Uczniowie. Z dzisław Zm ig ryder-K onopka, „Kwartalnik H istoryczny” R. LIII,
1939 - 1945, s. 655 - 659, I. Bieżuńska, Z d zisła w Zm ig ryder-K onopka, „Przegląd H is toryczny”, R. XX XV I, 1946, s. 17 -18; eadem, Dzieje ustroju rzym skie go w ujęciu
Zdzisława Z m igrydera-K onopki, „Przegląd Historyczny”, R. XL, 1949, s. 72-95;
eadem, Z dzisław Z m igryder-K onopka, [w:] His to rycy w arszaw sc y ostatnich dwóch