• Nie Znaleziono Wyników

O amerykańskich wspomnieniach Juliana Juźwikiewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O amerykańskich wspomnieniach Juliana Juźwikiewicza"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Zofia Wójcicka

O amerykańskich wspomnieniach

Juliana Juźwikiewicza

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 5, 305-315

1999

(2)

Z ofia W ójcicka

O am erykańskich w sp om n ieniach

Juliana J u źw ik iew icza

P

ierw szym żo łn ierze m pow stania listopadow ego, który po w y d o stan iu się z niew oli pruskiej p o płynął — nielegalnie — do A m eryki, był m ajor P u łk u U ła n ó w L itew skich w K orpusie generała G iełguda, J ó z e f H o rd y ń sk i. N a fregacie E liza -A n n zaczął pisać d z ie n ­ n ik 1. O d przybycia do B o sto n u (7 X I 1831) noto w ał w n im pró b y w ejścia w now ą rzeczyw i­ stość, spostrzeżenia, styl bycia typow y dla h o n o ro w eg o , polskiego oficera, u d ręk ę sam otności oraz te rm in o w an ie w zaw odzie pisarza. S pod je g o pióra wyszły: praca o fortyfikacjach i liczą­ ca 400 stro n h istoria w alk P olaków z R osją w 1830 i 1831 roku, d ru k o w a n e w ję z y k u angiel­ skim . W 1832 ro k u H o rd y ń sk i p rze n ió sł się do Francji, skąd ro k później w yruszył ja k o u cz estn ik w ypraw y Z aliw skiego do Galicji. S chw ytany przy przekraczaniu granicy zginął z rąk R osjan; in n e źródło m ó w i o d ep o rto w a n iu na Syberię2.

W ty m czasie, gdy H o rd y ń sk i zam ykał tułaczkę p o za ch o d n im św iecie, Ju lia n Ju ź w ik ie- w icz zaczynał ją w e d łu g tego sam ego schem atu. U ro d z o n y w K ozinie na W ołyniu (data nieznana) przed 1830 ro k iem p ełn ił funkcję rejenta lub adw okata w Ł ucku. Podczas in su re k ­ cji był p o d p o ru c z n ik ie m w Legii litew sko-w ołyńskiej, po klęsce znalazł sc h ro n ie n ie w K ra­ kow ie. K iedy represje w obec em isariuszy objęły w Galicji także po w stań có w z K rólestw a Polskiego, p o d zielił los w ydalonych d o B erna, gdzie m ieli dostać paszporty do F rancji lub Anglii. S kończyło się na d w u k ro tn y m w ięzien iu , co więcej — na p rzy m u so w y m w yjeździe do A m eryki .

1

Fragm enty n ieop u blik ow an ego dziennika pt. Am erykański dziennik mjra Hordyńskiegoprzygotow ał do druku

Jerzy J. Lerski. „Kultura” (Paryż) 1955, nr 12/98, s. 8 7 -1 0 4 .

2

Tamże, J. J. Lerski, Kom entarz,s. 105.

3

Z ob. relację W ojciecha K onarzew skiego w „Kronice Emigracji Polskiej” (w dalszych przypisach skrót KEP),

(3)

30 6 Z o fia W ó jcick a

D w ie żaglow e fregaty: Hebe i Guerriere z Polakam i na pokładzie w ypły n ęły z Triestu 22 X I 1833 roku. Swój austriacki d ram a t i rów nie tru d n ą p rzepraw ę przez O ce an na statku

Hebe Ju źw ik iew icz sprow adził do pierw szych, generalizujących zdań Pamiętnika. Je st to

je d y n y fra g m en t przypom inający przeszłość „Ja” autorskiego, po n im będzie liczyła się ju ż tylko aktualna perspektyw a czasowa. Stał się w ięc d ru g im po H o rd y ń s k im polistopadow ym em ig ra n te m zapisującym w rażenia i dośw iadczenia na ziem i am erykańskiej. P rzeżył tam — ja k n o tu je p o d ty tu ł Pamiętnika — piętnaście m iesięcy od zacum ow ania statków w porcie N o w e g o Y orku, tj. 28 III 1834 roku. Jeśli w racając do E u ro p y nie zatrzym ał się np. w Anglii, do Paryża przybył w drugiej połow ie 1835 roku. Ja k każdy p am iętnik, tak i te n zam yka się w ok reślo n y ch ram ach czasow ych — od uk o ń czen ia rejsu do o puszczenia A m eryki przez narratora. P od Odezwą, ja k ą um ieścił pod tekstem w łaściw ym swej pracy, w id n ieje zdanie: „Pisano w Versailles 1836 r.” Tam w łaśnie m ieszkał, gdy Pamiętnik w ydaw ał („Paryż, w Księ­ garni Polskiej p rzy ulicy M arais S a in t-G e rm a in , № 17 bis, 1836”). W kró tk ich b iogram ach p o w tarza się inform acja: Z m a rł 16 II 1837 r. w W ersalu (Seine et O ise )4.

W c e n tru m zainteresow ania Juźw ikiew icza pozostaw ali tow arzysze niedoli. Staropolska konw en cja p am iętnikarska w ysuw ała na pierw szy plan zdarzenia z życia innych, zostawiając dru g i plan dla autora, u cz estnika i św iadka tychże zd a rzeń 3. T ę praw idłow ość o b se rw u je m y także w Polakach w Ameryce. S pośród 232 osób d ep o rto w a n y ch je d n o ra z o w o z T riestu i kilku Polaków ju ż w cześniej o siedlonych czy przybyłych później do S tanów p am iętn ik arz w ziął po d uw agę o koło 40 n azw isk tych, z którym i łączyły go ściślejsze więzy. M o ż n a przypuszczać, że część w y g n ań c ó w nie w ykazała chęci w łączenia się do w sp ó ln o ty — ani na statkach, ani po zejściu na ląd — b ow iem do A m eryki płynęli też ludzie, których A ustriacy pozbyw ali się

6

7

razem z w ięź n ia m i p o litycznym i , „nagannej k o n d u ity ” — ja k pow iedział Ju ź w ik iew ic z — przyw oływ ani d o p o rząd k u przez m ajora Jana Lepina.

S w o b o d n ie kom ponow any, zw ięzły zapis m ięd zy lu d zk ich relacji i losów id y w idualnych O

czyni z Pamiętnika tekst referencjalny . M o ż n a w ym ienić trzy źródła w ied zy au to ra o świecie przed staw io n y m : w łasne d o zn an ia i dośw iadczenia, kiedy staje się b o h aterem w sp o m n ie ń , obserw acje d o k onyw ane z pozycji św iadka i cudze opow ieści o tym , co działo się poza kręg iem je g o w idzenia. O p ró c z noto w an ia zd arzeń trzeba też w ziąć pod uw agę ideologiczną u żyteczność Pamiętnika. P rzesuw ając tę kw estię na plan dalszy, zacznę od w eryfikacji faktów, inaczej m ów iąc, od p o ró w n a n ia w iedzy Ju źw ikiew icza z o b ecn y m stan em n aukow ej d o k u ­

t. III, Kraków 1902, s. 100.

4

Z o b .Martyrologiumpolskie 183 2 -1 8 5 4 .Rkps Bibl. C zartoryskich w K rakowie, syg. 5351, t. II, s. 309; Materiały do biografii, genealogii i heraldyki polskiej,t. VII/VIII, R zym 1985, s. 193; R. Bielecki, Słow nik biograficzny oficerów powstania listopadowego,t. II E -K , Warszawa 1996, s. 233.

5

Z ob. M . C zerm ińska, Autobiograficzne form y, [w:] Słow nik literatury polskiej X X wieku,red. A. Brodzka i in, W rocław 1992, s. 49.

6

Z ob. L. G adon, op. cit., s. 101.

7

J. Ju źw ik iew icz, Połacy w Ameryce,s. 293, przypis autora. Przy dalszych odw ołaniach do obecnej edycji podaję

stronę w naw iasie.

(4)

m entacji d ziejów w ychodźstw a Polaków w Stanach. R eferencjalność tekstu, segm entow ana pod tytułam i: Polacy u> Ameryce (stąd ty tu ł całości), Działania agentów w stanie Illinois, Stan

indywidualny i O opuszczeniu Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, obejm uje uwagi o rzeczywi­

stości, stosunek w tadz państw ow ych i A m erykanów do przybyszów, ich usiłowania integracyjne, k tó re m iały ułatw ić adaptację w obcych w aru n k ac h i dolę pojedynczych osób.

Bardziej św iadom i tego, co czekać m oże em ig ran tó w na am erykańskiej ziem i, ju ż na statkach zaczęli tw orzyć K o m ite t rep rez en tu jący ogół. P rzed o p u sz c z e n ie m p o k ład ó w (1 IV 1834) przyjął nazw ę K o m itetu Polskiego. Po trzech tygodniach zastąpił go K om itet A m erykański p o w o łan y w N o w y m Yorku z inicjatyw y A lberta G allatina (s. 293) zain tereso ­ w anego Polską i P olakam i od 1797 ro k u , gdy zetknął się z T adeuszem K ościuszką i Ju lia n e m U rs y n e m N iem c e w ic z e m w Filadelfii . K om itet te n działał od kw ietnia do czerw ca 1834 roku. O ficja ln y m w sparciem dla naszych em ig ran tó w zajm ow ały się p o d o b n e K om itety P om ocy P olakom w Filadelfii (pod p rze w o d n ictw em przyjaciela K ościuszki M a th ew C a re - ya), w B ostonie (A leksandra H . E veretta) i w A lbany (Erastusa C o rn in g a ). Ich praca z w ielu p o w o d ó w ustała w połow ie 1835 ro k u . W iedza Juźw ikiew icza na te m at tych instytucji okazała się pobieżna. W Pamiętniku m am y nied o k ład n e w zm ian k i o K om itecie w N o w y m Yorku (s. 2 9 3 -2 9 4 ), w Filadelfii (s. 294) i w B ostonie, k tó ry je g o dalekim od praw dy zdaniem m iał pow stać po u padku d w ó ch p o p rz e d n ic h (tam że), a w rzeczyw istości pow o łan y został 5 m aja 1834 roku. O K om itecie A lbany naw et nie w spom niał. P o m in ął też fakt zo rganizo­ w ania d rugiego K o m itetu N aro d o w eg o Polskiego (31 m aja 1834), w o b ec czego nieprecyzyjny je s t frag m en t Pamiętnika mówiący, iż na prośbę S am uela G ridleya H o w e Polski K om itet (jakoby te n u p rz e d n io rozw iązany) przedstaw ił listę osób do finansow ej zapom ogi (tam że).

H o w e stał się p o lo n o file m od m o m e n tu w y b u ch u pow stania listopadow ego. P rzebyw ał w ted y w P aryżu i tak ja k w ielu A m erykanów uznał za k onieczne przyjście w alczącym z m a­ terialną pom ocą. W stąpił do K o m itetu A m erykańsko-P olskiego, który poprzez O dezwę do obyw ateli S tanów Z je d n o czo n y c h spow odow ał zw oływ anie m ity n g ó w na rzecz Polski. Z b ie ra n e na nich, a także w kościołach po kazaniach o nieszczęściach P olaków składki p ie­ n ię żn e H o w e przew ió zł następnie ze S tanów do Europy. Po pow rocie do B o sto n u (li­ piec 1832) nie ustaw ał w działaniu dla spraw y polskiej, a kiedy zaczęli zjawiać się w A m eryce nasi em igranci, z n o w u w ypełniał obow iązek o d w dzięczenia się P ołakom za zasługi Kazi­ m ierza P ułaskiego i Tadeusza K ościuszki dla niepodległości S tan ó w 11. Idea ta skłaniała w ielu A m ery k an ó w do ofiarności. O d b lask iem sławy, ja k ą cieszył się K ościuszko je s t podkreślenie Juźw ikiew icza, że m ieszkał 10 m il od W est Point, gdzie znajduje się p o m n ik generała (s. 298, przypis autora). N a w ysokim b rzegu rzeki H u d so n , w m iejscu p rzy d o m o w eg o ogro d u K ościuszki, na czw orograniastej podstaw ie stanęła k o lu m n a z białego m a rm u ru . P o m n ik m iał z je d n e j stro n y napis „K ościuszko”, z drugiej „W zniesiony przez K orpus k adetów w r. 1828”,

9

Z ob . F. Stasik, Polska emigracja polityczna w Stanach Zjednoczonych Am eryki. 1831-1864, Warszawa 1973, s. 79.

10

Tamże, s. 83,

88

, 90, 92. " Tamże, s. 29 i passim.

(5)

308 Z o fia W ójcicka

p oniew aż p o trz e b n e na te n cel 5000 dolaró w zebrali w y chow ankow ie A kadem ii W ojskowej

.

.

.

.

\J

założonej w W e s t- P o in t w dużej m ierze dzięki K ościuszce

W iadom ości o Polakach upow szech n iały się — ró w n ież w E u ro p ie — dzięki prasie. W iedział o tym przebyw ający w A nglii J. U . N iem ce w icz (1831-1833), zabiegając usilnie

* • 13

0 p ro testy P arlam en tu , by car M ikołaj nie represjonow ał Polaków za pow stanie , posyłał też d o znajom ych w A m eryce m ateriały o aresztow aniach i zsyłkach na Syberię w K rólestw ie P olskim , nieraz te sam e, które d ru k o w ał w angielskiej prasie z prośbą opublik o w an ia w p i­ sm ach am erykańskich. Tem at Polski, szczególnie p o d stę p em i siłą w y w o żo n y ch do S tanów pow stańców , nasilił się w tam tejszych czasopism ach po rzucającym się w oczy ich napływ ie do N o w e g o Yorku. W ypow iadał się w tej kw estii m .in. nieco w cześniej przybyły do A m eryki A n to n i G erard, F rancuz o że n io n y z Polką, u czestn ik pow stania listopadow ego, któ ry w „The N e w York A m e ric a n ” przedstaw ił polityczne przyczyny zjawiska polskiej em ig racji14. Z a ró w ­ no on , ja k i je g o żona spieszyli d ep o rto w a n y m z tak w sze ch stro n n ą p om ocą, iż grom adzących się p rzy n ic h nazyw ano G erardzistam i (s. 295). Ju źw ik iew icz pisze z w d zięcznością o ro z ­ m aitych fo rm ach okazanej m u opiekuńczej troski (s. 297 -2 9 8 ).

Z asadniczy ciężar w spom agania Polaków przyjęły na siebie Komitety. P ro g ram działal­ ności polegał na dostarczaniu potrzeb u jący m pieniędzy. K ontrow ersyjne stało się — niestety — ro zdzielanie zdobyw anych ró żn y m i sposobam i datków od am erykańskiego sp o łe cz eń ­ stwa. J e d n y m z p o w o d ó w u p ad k u K om itetó w była n ieu fn o ść p e te n tó w do rozporządzających

15

fu n d u sza m i, m .in . G allatina i p o śred n io H o w e ’a . Przyczynę kolizji stanow iła rów n ież spraw a kolonizacji w którym ś ze S tanów A m eryki. Idea pozostaw ania w bliskim o to c ze n iu na ofiarow anej od A m erykanów ziem i, w ażna dla żołn ierzy szlacheckiego poch o d zen ia, zd o m in o w ała m yślenie o przyszłości w iększości byłych pow stańców , ale okazała się n iezw y k ­ le tru d n a w praktycznej realizacji. Z apiski Juźw ikiew icza na ten te m at sprow adzają się do p o b y tu M a rc in a R osienkiew icza, L udw ika Bańczakiew icza i Karola K raitsira w W aszyngto­ nie, gdzie m ieli „szukać u rządu żapew nienia losu naszego” (s. 293), dalej w sp o m n ia ł o U s ta ­ w ie K ongresu nadającej ziem ię P olakom (tam że) i n ie u d an y m z w in y L udw ika C h ło p ick ieg o 1 Ja n a P rehala o d eb ra n iu ziem i (s. 2 95-296).

Typow y dla pam iętn ik a dystans czasowy spow odow ał podw ażenie d o k u m e n ta ry z m u . Trzej p rz e d sta w ic ie le K o m ite tu P olskiego fak ty czn ie w rę cz y li K o n g re so w i m e m o ria ł 9 I V 1834 ro k u i po kilku d n ia ch z braku p ieniędzy w rócili do N o w eg o Yorku. 12 V w Senacie przeg ło so w an o bezp łatn e o ddanie ziem i Polakom , ale Izba R e p re ze n ta n tó w zażądała w n ie ­ sienia 1,25 dolara za akr (2 1/2 ha) \ Po zapłaceniu i nien ag an n y m upraw ian iu roli przez 10 lat gospodarze m ieli otrzym ać d o w ód w łasności. U sta w ę podpisał 30 VI 1834 roku

12

Z ob . M . H aim an, Kościuszko a West-Point, [w:] Z przeszłości polskiej u> Ameryce. Szkice historyczne, Buffalo 1927, s. 107.

13

Z ob . L. Z ieliń ski, Emigracja polska w A nglii w latach 1 8 3 1 -1 8 4 6 ,Gdańsk 1964, s. 13.

14

Z ob . F. Stasik, op. cit., s. 80.

15

Tam że, s. 8 6 -8 7 .

(6)

17

p rez y d en t A n d re w Jack so n i w ted y ogłoszono ją w prasie , w obec czego delegaci K om itetu nie m ogli jej z W aszyngtonu przyw ieźć — ja k pisze Juźw ikiew icz. M a je d n a k rację m ów iąc, że skorzystanie z d aru przekreślił b rak pieniędzy. D o d ajm y za H aim an e m : w ykarczow anie

I ft

lasu i p rzygotow anie ziem i p o d upraw ę w ym agało zakupu narzędzi i zw ierząt d o m o w y ch . Ale K o m itet Polski nie zrezygnow ał ze starań i w lipcu w ysłał sw oich przedstaw icieli: C h ło - pickiego i P rehala, by w ybrali ziem ię w s ta n ie Illinois. P om iary zostały w ykonane. D ziś szm at g ru n tu nad R ock R iver nazyw a się polskim , m im o iż zaledw ie kilku Polaków znalazło tam przystań. Ju ź w ik iew ic z skrytykow ał C hłop ick ieg o za lekcew ażenie zadania, P rehala d o d atk o ­ w o za defraudację w sp ó ln o to w y ch , zebranych przez subskrypcję pieniędzy. W przypadku Prehala zarzu t był rzeczowy, nato m iast C h ło p ick i niew iele m ógł zrobić, p oniew aż na w y b ra­ n ym obszarze m ieszkali Ind ian ie i „dzicy osadnicy”19.

Pisząc o pertraktacjach kolonizacyjnych a u to r Pamiętnika przyjm uje pozytyw istyczną postaw ę K o m ite tu Polskiego, która w ydaje się słuszna pod w a ru n k ie m p rzeoczenia konfliktu w śró d polskich em igrantów , z k tórych je d n i chcieli osiedlić się w S tanach, d ru d z y uważali p om ysł za absurdalny. N a początku listopada 1834 ro k u w rócił do E u ro p y W ojciech K ona­ rzew ski. Jeg o relację w ydru k o w ała „K ronika E m igracji P olskiej”. W yziera z niej lęk przed tw o rze n iem cywilizacji na p u stk o w iu , przed ciężką pracą i żółtą febrą, dziesiątkującą ludzi w stanie Illinois. W n io sek był je d e n : nie trzeba udaw ać się do A m eryki, bo nadzieja na

20 • *

spokojne życie nie m a tam szans . K om itet Polski m iał inne zadanie, sfo rm u ło w an e w ra­ porcie do A dam a C zartoryskiego z 23 IX 1835 roku. Są w n im arg u m e n ty za kolonizacją: nauczy zasad publiczn eg o i tow arzyskiego życia, u tw o rzy N o w ą Polskę, która będzie przyj­ m ow ać napływ ających rodaków, pozw oli zachow ać n arodow ą tożsam ość, u c h ro n i em ig ran ­ tó w p rzed sp ołeczną m arginalizacją i nie zaham uje p o w ro tu do O jczyzny. Po przed staw ien iu n ie u d an y c h starań o ziem ię K o m itet ob w in ił za to G allatina, który m ógł sum y zebrane przez K o m itety „zdw oić i ztro ić”, ale o n ,ja k b y w ykonaw ca w oli M ikołaja użył sw ych w p ły w ó w na sparaliżow anie i pow ikłanie naszych interesów , a fu n d u sz ó w na tym czasow e u trzy m an ie P olaków ”. Z a rz u c o n o też G allatinow i przetrzy m an ie adresu obyw ateli z Illinois z 24 V 1834

21

roku, któ ry oddał P olakom d o p ie ro 8 VIII tego roku .

P o ró w n an ie G allatina do M ikołaja „K ronika” opatrzyła przypisem :

Pan G allatin je s t je d e n z najzacniejszych obyw ateli S tanów Z je d n o czo n y c h , daw ny przyjaciel N iem cew icza. Szkoda, że K om itet Polski, ja k k o lw iek in n e m iał w idoki, w czynach sw oich, od kroków m u nieprzyjaznych, a w tym ra­ porcie, od n ieprzyzw oitych w yrażeń, pow strzym ać się nie u m ia ł22.

17

Z ob. M . H aim an, Historia gruntów polskich w Stanie Illinois, [w:] op. cit., s. 199-203 i F. Stasik, op. cit., s. 9 7 -9 9 .

18

Z ob. M . H aim an, tam że, s. 204.

19

Z ob. tam że, s. 2 0 5 -2 0 8 i F. Stasik, op. cit., s. 100-101.

20

Z ob. KEP t. II arkusz 9 i 10 z 15 XII 1834. Z ob. też przypis 3.

21

Z ob. M . R osienk iew icz, F. G w in czew sk i, K. Kraitsir, Obraz stanu emigracji polskiej w Stanach Zjednoczonych A m eryki, KEP, t. IV ar. 7 z 23 II 1836, s. 1 0 2-108.

(7)

310 Z o fia W ó jcick a

G allatin był rzeczyw iście m oże nie przyjacielem , ale na p ew n o zn ajo m y m N iem cew icza w czasie je g o pobytu w A m eryce. W p am iętn ik u z tego okresu N iem ce w icz napisał, że późniejszy m in iste r skarbu w S tanach odznaczał się rozw agą, uczciw ością i spraw nym u m y ­ słem . C z y zw racał się do niego ju ż w styczniu 1834 roku o p o m o c dla rod ak ó w podążają­ cych d o A m eryki? P raw d o p o d o b n ie stało się to d o p ie ro w e w rz eśn iu tego ro k u " . Z asługi G allatina dla P olaków w S tanach były znaczące. W poprzedzającym d ru k rap o rtu k o m e n ta rz u anonim ow y autor, odnosząc się z uznaniem do K om itetu Polskiego, w ytknął m u stosunek do znakom itych obywateli Stanów, który „niedelikatnym nazwać m o żn a”. Jest też w tym artykule „ K roniki” fra g m en t rzucający św iatło na relacje m iędzyosobow e Polaków w A m eryce:

W nieszczęściu i na w ygnaniu, łatw e są dla ro zd raż n io n y ch u m y słó w pow o d y n ie p o ro z u m ie ń . W A m eryce zdaje się objawiać pow ó d szczególny w cale i m ie j­ scowy. C z y Polacy znajdujący się w A m eryce m ają tam ju ż na zaw sze osiadać, i tam N o w ą Polskę zakładać; czy też utrzy m u jąc się indyw idualnie, być w go­ tow ości do w ró c en ia do daw nej Polski, o to je s t p o w ód rozd w o jen ia o pinii, a to zadanie S tanu dla naszych spółbraci now ośw ieckich. G allatin, H o w e, i część Polaków są przeciw kolonizacji, za kolonizacją je s t K om itet Polski25.

G allatin m u siał przeżyć u czu cio w o afro n t ze strony Polaków. Sądzę, że po d w p ły w em przykrości, a g łów nie dla u n ie w in n ien ia napisał list d o N iem cew icza, któ ry został p rz e d ru ­ kow any w „K ronice E m igracji P olskiej”. W yszedł od faktu skasow ania K o m ite tu A m ery k ań - sk o -P o lsk ieg o w N o w y m Yorku i ogłoszenia w prasie, iż nie p rzy jm u je na sw oje ręce żadnych pieniędzy, rzeczy, listów dla P olaków Pom ijając m ilczen iem p ro b lem p odziału fu n d u sz y pisał o tru d n o ściac h osiedlenia się w Stanach: na ziem i ja k o jej w łaściciele i w u p rze m y sło w io n y c h m iastach. Z w łaszcza, że — ja k tw ierdził — ofiarność tam tejszego społeczeństw a skończyła się. W iększość polskich e m ig ran tó w nie zna „pracy ręc zn ej”, p o n ad to n iezn ajo m o ść języka angielskiego przekreśla im szanse na ciekawsze zajęcia. M iało to być o strzeżenie dla p o te n ­ cjalnych em ig ra n tó w w ybierających się za O cean. A żeby odebrać sw o jem u w ystąpieniu charakter osobistej urazy, G allatin m ó w ił z sym patią o uczciw ym i g rzecznym stylu życia Polaków, a ludzi „złego spraw ow ania się” nie w idział m iędzy n im i więcej niż d w u d ziestu . Z ob o w iązał się pom agać polskim tułaczom pryw atnie, zam iast p o w o d ó w w ycofania się z oficjalnej na ich rzecz działalności nadesłał kopię O dezw y K o m itetu Polskiego z g ru d n ia 1834 roku, dom agającej się w o stry m tonie, by oddaw ał P olakom w szystko, co p rzychodzi dla n ic h pod je g o adres. Podpisali tę Odezwę M a rc in R osienkiew icz, K arol K raitsir i Feliks

*26 *

G w inczew ski . „K ronika” popierała zdanie G allatina, że Polacy do A m eryki udaw ać się nie

23

Z o b .J . U . N ie m c e w ic z , Podróże po Ameryce. 17 9 7 -1 8 0 7 , W rocław 1959, s. 101.

24

Z ob . F. Stasik, op. cit., s. 79, przypis 10 i J. U . N ie m c e w ic z , Pamiętniki. D zie n n ik pobytu zagranicą. O d dnia 21 lipca 1831 r. do 20 maja 1841, t. II, 18 3 3 -1 8 3 4 , Poznań 1877. N a s. 202 i 209

(6

i 11 stycznia) w skazanych przez Stasika nie ma nazwiska Gallatina. Zaprzeczając sobie, na tej samej stronie (79, przypis 9) pisze on, że w liście z 12 IX 1834 N ie m c e w ic z przypom inał G allatinow i sw oją osobę.

(8)

p o w in n i. D o spraw y tej, a także „ro zd w o jen ia” m iędzy G allatinem i H o w e m a K om itetem P olskim red ak to rzy w rócili w p ó źniejszym artykule Ameryka, kładąc d u ży nacisk na szkodzące

2 7

P olakom rep erk u sje konflik tu w am erykańskiej prasie .

- * 2 8

Ju źw ik iew icz w ytknął „K ro n ice” p rz e d ru k relacji W K onarzew skiego i nadesłanych

2 9

z L o n d y n u przez B erto ld a W iercińskiego listów od przyjaciół w A m eryce , o b u rzy ło go, iż K onarzew ski niezg o d n ie z praw dą nazw ał się sekretarzem K o m itetu Polskiego, i to, że W ierciński m ian o w ał się je g o b yłym cz ło n k iem (s. 292, przypis autora). W rzeczyw istości nie p odobały m u się antyam erykańskie apele, je d n o m y śln e z w ypow iedziam i G allatina, o k tórym K raitsir w yrażał się bardzo źle. W swojej książce Polacy w Stanach Zjednoczonych (Filadelfia 1837), pośw ięconej w b re w tytułow i h istorii S łow ian i pobieżn ie ujętym d ziejo m Polski, cztery ostatnie stro n y opow iadają o niep o w o d zen iach P olaków w staraniach o am erykańską ziem ię. Je st tam następujący fragm ent:

W iara, z ja k ą w ygnańcy polscy przyjm ow ali ze w szech stro n w y n u rz e n ia w spółczucia i przyjaźni, d o prow adziła ich do położenia, bardzo p rz y p o m in a­ ją ce g o p o ło ż en ie ich ojczyzny. P A lbert G allatin, p rzew odniczący polskiego

k o m ite tu w N o w y m Yorku, zachow yw ał się w obec nich, ja k niegdyś K atarzyna w obec Polski. Aby zepsuć ich plan w spólnego osiedlenia się, aby sparaliżow ać ich starania o u trzy m an ie się w je d n e j grom adzie, udaw ał p o zo rn ie przyjaźń, a po k ry jo m u chow ał listy, adresow ane do n ic h lub do ich k o m itetu , wygłaszał fałszyw e ośw iadczenia na ich rach u n ek , siał n ieu fn o ść i niezgodę m iędzy n im i, o ch ran iał oszustw a, obracał fu n d u sze, p rzeznaczone na ich ogólny i w sp ó ln y użytek, na in n e cele itp. D r S. G. H o w e, sekretarz polskiego k o m itetu w B o­ stonie, był bardzo po słu szn y m p o m o c n ik ie m p. G allatina, potępiając plan Polaków, szkodząc ich dobrej sławie i przedstaw iając fałszyw ie ich spraw y sw em u K o m itetow i .

Z d a n ie m H aim a n a p o d ło ż em nienaw iści m ogły być osobiste starcia i n ie p o ro z u m ie n ia, 31

poniew aż tr u d n o posądzać G allatina i H o w e ’a o szkodzenie w y g n ań c o m . M o im zd an iem kon flik t w ynikał także z u p rz e d z e ń do ludzi p o ch o d zen ia arystokratycznego. M a jo r Karol K raitsir, W ęgier z uro d zen ia, lekarz sztabow y w ojsk polskich w czasie pow stania 1830 roku, przybył w listopadzie 1831 ro k u d o Paryża, gdzie niem al n atychm iast zw iązał się z Jo a c h i­ m e m L elew elem , M aurycym M o c h n ac k im , Tadeuszem K rępow ieckim i A d am e m G u ro w - skim . Ju źw ik iew icz podkreślił w Pamiętniku fakt je g o przynależności do K o m ite tu „n azw ane­ go L elew elo w sk im ” (s. 292). Istotnie, 8X11 1831 ro k u został czło n k ie m K o m ite tu N a ro d o ­

26

Z ob . KEP, t. II, ar. 17 z 2 0 II 1835, s. 2 6 8 -2 7 1 .

27

Z ob. KEPJ t. III, ar. 17 i 18 z 2 4 IX 1835, s. 271. Tamże o przebiegu procesu kolonizacji na s. 2 7 2 -2 7 6 .

28

Z ob . przypis 20, s. 1 5 1-156.

29

Z ob . KEP t. II, ar. 12 z 31 XII 1834, s. 18 8 -1 9 9 . Podpis D . A. pod pierw szym fragm entem listu oznacza D o m in ik a A błam ow icza. Personalia są zgod n e z tymi J a k ie J u źw ik iew icz przedstaw ił w Pamiętniku na s. 296.

30

Z ob. M . H aim an, op. cit., s. 209.

(9)

312 Z o fia W ójcicka

w ego Polskiego. Z ajął w n im pozycję krytyka b łę d ó w pow stania, był też św iadom y reform , ja k ie trzeba przeprow adzić w przyszłej Polsce, p o n ad to p ostulow ał k onieczność w spółpracy

32

z rew o lu c y jn y m ru c h e m w E u ro p ie .

W krótce drogi radykałów i Lelew ela rozeszły się. K raitsir podpisał akt założenia Tow a­ rzystw a D em o k ra ty cz n eg o Polskiego (dalej T D P ) i swój do niego akces (17 III 1832), ale

33

przyjaznych sto su n k ó w z L elew elem nigdy nie zerw ał . W je d n y m z listów Lelew el napisał, że o d szed ł w sk u te k sw arów w K om itecie34. M o ch n ack i nazw ał K raitsira „rozm n o ży cielem

* * 35

i p a tro n e m rew olucyjnych p rz e k o n a ń ”, k tó ry m Lelew el ani m ógł, ani chciał sprostać . W cz erw cu 1833 ro k u stał się m ieszkańcem te ry to riu m A m eryki, a później jej obyw atelem . O d dotarcia Hebe i Guerriere do p o rtu w N o w y m Yorku w szedł w rolę opiek u n a, doradcy i rzecznika kolonizacji d ep o rto w a n y ch Polaków.

Ju źw ik iew icz w ypow iadał się o K raitsirze niezw ykle pozytyw nie (s. 2 9 2 -2 9 3 ), zaś G alla- tin o w i zarzucał stro n n ic ze traktow anie em igrantów , fałszywość, p rze ro st w oli i nieo d d an ie listu od obyw ateli ze stanu Illinois (s. 293, przypis autora), któ ry po praw dzie był w yrazem ich gościnności, ale w sensie p raw n y m żadnego znaczenia nie m iał. N ie tru d n o zauw ażyć, że był w o b ec niego tak sam o ja k K raitsir bezw zględny, m ało tego, napisał, iż w p o stę p o w an iu ze S zczęsnym W ierzbickim „przekonyw a o niew yw ietrzałej arystokracji szw ajcarskiej”. A de­ kw atne d o radykalizm u K raitsira zdanie zostało z p ew nością przez pam iętn ik arza p o w tó rz o ­ ne. P ochodzący z G en e w y G allatin (1761-1849), A m erykanin od w czesnej m łodości, nie znał rzeczyw istych pozycji, z ja k ich atakow ał go adw ersarz, ani dom yślał się, że zrobi to też Ju źw ik iew icz, k tórego „Ja” autorskie zostało na p ew n o w d u ży m sto p n iu u b ez w łasn o w o l­

n io n e przez cu d z ą opinię. N ie idzie tylko o ten sąd, pole obserw acji w Pamiętniku w ydaje się m ieć szerokie zapośredniczenie w k o ntaktach autora, człow ieka rzec m o ż n a „z p ro w in cji” (Ł uck na W ołyniu) z o bytym w E u ro p ie (m iasto E perjes na W ęgrzech, Polska, Francja, A nglia) d e m o k ra tą K raitsirem .

„N ie m a tu m o n a rc h ii” — pisze Juźw ik iew icz (s. 292), bardziej je d n a k niż ustrój p o li­ tyczny zajm ow ała go kw estia społeczna w A m eryce. Z aciekaw ienie krajem , któ ry odciął się od przeszłości d em o k raty czn y m system em życia, przejaw iali ów cześnie F ran cu zi (w 1831 ro k u p ojechał do S tanów p o d ró ż n ik i obserw ator, arystokrata Alexis de Tocqueville), także nasi em ig ran ci w e Francji. W ychodzący w M o n t- d e -M a rs a n „C zas”, agenda L elew ela i TDI> w artykule D wa stronnictwa (z 10 IX 1833) przedstaw ił w izję w yzw olonej Polski „z o b sz ern ą

-Î s

reprezentacją, jakiej używ a ojczyzna W aszyngtona” \ A le ja k ju ż pow iedziałam , Ju ź w ik iew ic z zatrzym ał się p rze d e w szystkim przy społecznym w ym iarze polityki. I tak fascynacja ró w n o ­

32

Z ob . F. Stasik, D ziałalność Karola Kraitsira w czasie powstania listopadowego i na emigracji ( i 8 3 1 -1 8 4 2 ), „Przegląd H isto ry czn y ” 1969, t. 60, z. 1, s. 117.

33

Z ob . tam że, s. 1 1 8-120.

34

Z ob. J. L elew el, Listy emigracyjne. 1 8 3 1 -1 8 3 5 , w yd. i w st. H . W ięckow ska,

1

.1 , Kraków 1948, s. 87.

35

Z ob . A. B arszczew ska-K rupa, Reforma czy rewolucja. Koncepcje przekształcenia społeczeństwa polskiego w myśli politycznej W ielkiej Emigracji. 1 8 3 2 -1 8 6 4 , Łódź 1979, s. 83.

(10)

ścią i krytyka a n a ch ro n ic zn y c h poglądów w d ziedzinie klas społecznych stały się zasadą d e term in u ją cą d o b ó r faktów i p rz e d m io t dyskursu pam iętnikarza.

M ięd zy Polakam i o bliższych kontaktach z Ju źw ik iew iczem zn ajd u jem y osoby u ta le n to ­ w ane, plastyków, m u zy k a czy n aw et B ańczakiew icza, który uczył w yższej m atem atyki kade-

37

tó w na okręcie w o je n n y m Potomac . Pozostali m usieli zająć się pracą fizyczną. D r H o w e w liście do A. C zartoryskiego napisał: „N ajw ięcej m ieliśm y tru d n o śc i w u m ie sz cze n iu o fi­ ceró w i szlachty, bo żołnierz i w łościanin, co byw ał ju ż użyty do ręcznej pracy, prędzej znalazł zarobek, lecz ludzie, k tórych ręce są delikatne, cała b u d o w a ciała do prac fizycznych n iew ło -żona, o p inie n aw e t zarażone fałszyw ym i i niero zsąd n y m i w yobrażeniam i o tym , że coś je s t

■ * ' 38

w pracy uniżającego, nie m ogli znaleźć żadnego dla siebie u m ie sz cze n ia” . U w ag i te p o ­ tw ierdził Ju źw ik iew icz, krytykując u p rze d zen ia rod ak ó w w o b ec pracy i zajm ow ania się h an d le m (s. 301). Intelig en t, p raw n ik znający k u ltu rę francuską (św iadczy o tym etym ologia w ielu słów ), odciął się od społecznych przesądów. Sw oistym i aktam i zerw ania z m en taln o ścią feudalnego p o k ro ju uczynił pracę p rzy karczow aniu lasu, ciężką i źle płatną, ko n ieczn ą — ja k pow iedział — w kraju, „gdzie nic bez pracy pozyskać nie m o ż n a ” (s. 297), a następnie

posadę ro b o tn ik a w fabryce tkackiej (s. 2 97-298).

U sta n o w ie n ie now ej h ierarchii w artościującej okazało się je d n a k bardzo tru d n e . H o w e w cytow anym liście pow iedział, że Polska straciła po pow stan iu najlepszych synów, ale

■ • • 39

rozstała się też z takim i, „których strata je s t dla niej zyskiem ”' . P odłoże sarkazm u ukształ­ tow ały niew ątpliw ie ataki Polaków na H o w e ’a, a także ich socjalna — z am erykańskiej perspektyw y — aberracja. Ju źw ik iew icz patrzył p o d o b n ie na ro d ak ó w ok iem dem okraty, akceptującego zasadę tożsam ości osobistej i rów ności społecznej. Jeg o d em o k ra ty zm był p ro w e n ie n cji am erykańskiej i polskiej.

D o m n ie m a n e , a je d n a k ja k najbardziej m ożliw e oddziaływ anie ideow e K raitsira na pa­ m iętnikarza, m ó g ł w spierać E d w ard Karol W odzyński. O bydw aj p anow ie poznali się w Pa­ ryżu. W 1832 ro k u , gdy ludzie z o bozu C zartoryskiego zaw łaszczyli te re n W ielkiej B rytanii, ażeby działać na p olu dyplom acji i zbierać składki na em igrację, lewica zaczęła posyłać tam rów n ież sw oich członków . J. U . N iem cew icz, rzecznik prawicy, 3 VI 1832 ro k u n o tu je w d zien n ik u : „kilku najzagorzalszych k lu b istó w w arszaw skich do L o n d y n u przybyło. Z ło ­ śliwy, popędliw y w ariat A dam G u ro w sk i, W odzyński z W ołynia, jakiś K reytzer z W ęgier po d o b n o . O B oże co te półgłów ki będą tu w yrabiać!”40. Być m oże W odzyński w yruszył później do A m eryki razem z K raitsirem . Juźw ik iew icz m ów i, że zarabiał kopiując „m in iatu rk i do szpilek” (s. 296)41. D o w o d e m na ich zażyłość je s t p rzechow yw any w B ibliotece Polskiej

37

Z ob. M . H aim an, N a u ka polska w Stanach Zjednoczonych A . P., „N auka Polska” XX I 1936, s. 210.

38

KER t. III, ar. 16 z 3 VIII 1835, s. 244.

39

Tamże, s. 246.

40

J. U . N ie m c e w ic z , Pamiętniki. D zie n n ik pobytu zagranicą, op. cit., s. 309.

41

J. U . N ie m c e w ic z po zw iedzaniu fabryki szpilek w Birm ingham , gdzie produkow ano 100 000 szpilek d zien n ie, napisał: „Cała Ameryka p ółn ocn a i połu dn iow a n ie ma innych szpilek” (tam że, s. 295). W odzyński w ytw arzał w ięc szpilki (głów nie do krawatów) oryginalne, niestandardow e.

(11)

314 Z o fia W ó jcick a

w P aryżu egzem plarz Polaków w Ameryce z dedykacją: „Edw ard [owi] Karol [owi] W odzyń- sk iem u Ju ź w ik iew ic z” . R olę m otyw acyjną w u p raw d o p o d o b n ie n iu m ojego sądu, iż treści

Pamiętnika p o d d an e były presji dem okratów , m oże odegrać fakt zam ieszkania je g o autora

w W ersalu.

D o kogo w ió zł Juźw ik iew icz listy polecające (taki w ted y był zw yczaj), udając się do Francji? W ydaje się, że do W alentego Z w ierkow skiego, członka T D P i M łodej Polski, w 1831 ro k u w iceprezesa K om itetu N aro d o w eg o Polskiego43, czyli znajom ego K raitsira. W drugiej p ołow ie 1836 ro k u Z w ierkow ski m ieszkał w siedlisku d em o k ra tó w w W ersalu. Św iadczy o tym k o resp o n d e n cja z przebyw ającym w B rukseli J. L elew elem . Ju źw ik iew icz zatrzym ał się p rzy R u e de 1’O ra n g erie , n r 6 6 . 1 5 X 1 1836 ro k u w ysłał stam tąd do W alerego W ielogłow skiego list, w k tó ry m pisał o rychłym ukazaniu się swojej bro szu rk i Polacy w Ameryce i o zbieran iu po 10 sous na p re n u m e ra tę tego w ydaw nictw a . W ielogłow ski zagrożony areszto w an iem w K rakow ie osiadł ro k w cześniej w S trasburgu. Akces d o T D P podpisał 22 IX 1836 ro k u 413. Z takich znajom ości w ynikały je d n o z n a c z n e konsekw encje.

P rzygotow yw any do d ru k u w Paryżu Pamiętnik został pom yślany ja k o tekst użytkowy. M iał stać się głosem w dyskusji lew icy i praw icy em igracji na tem aty ideow e, m .in . w yjeż­ dżania P olaków d o S tanów Z je d n o czo n y ch . T onem radykalnych d em o k ra tó w spod znaku T D P Ju ź w ik iew ic z odrzucał a rg u m e n ty o b o zu C zartoryskiego za pozo staw an iem w pobliżu kraju, a rekrutację żołn ierzy do A lgierii zin terp reto w a ł ja k o chw yt arystokracji m ający w zm o c n ić je j pozycję. T endencyjne uog ó ln ien ia (np. darm ow ej pracy i chłosty ch łopów ) zm ierzały d o zdyskredytow ania ziem iaństw a polskiego. Bez rękopisu Pamiętnika, któ ry zagi­ nął, nie m o ż n a odpow iedzieć na pytanie, czy końcow y frag m en t Stanu indywidualnego — pośw ięco n y sytuacji w e Francji — był napisany w N o w y m Yorku. W praw dzie a u to r pow o łu je się na znajom ość z P olakiem przybyłym do S tanów z A lgierii (s. 300) i na treść b ro sz u re k (co znaczyć m o że czasopism a) „tu n a m p rzysłanych” (s. 301, przypis autora), ale czas pow stania tego zakończenia w ydaje się późniejszy. P rzede w szystkim dlatego, że głów ny styl w y p o w ie­ dzi pam iętnikarskiej — relację referencjalną zastąpiła ideologiczna deklaratyw ność. D otyczy to ró w n ież końcow ego fra g m en tu Obyczaje i charakter Amerykanów.

Tak ja k m a jo r H o rd y ń sk i, Ju źw ik iew icz przekreślał p o m ó w ie n ia am erykańskiego sp o łe­ czeństw a o o b ojętność w o b ec polskich em igrantów , a w in ę za ich ciężkie życie przypisyw ał niechęci d o u czestnictw a w dem o k raty czn y m , m im o iż op arty m na chrześcijańskiej m iłości bliźniego, u stro ju społecznym .

42

G dyby nie m gr Ryszard M atura, k ustosz B iblioteki Polskiej w Paryżu, h oryzonty mojej pracy byłyby o w iele

w ęższe. Bardzo dziękuję.

43

Z ob . M . Tyrowicz, Towarzystivo Demokratyczne Polskie. 1 832-1863. Przywódcy i kadry członkowskie, Warszawa

1964, s. 820.

44

Z ob . Rkps Bibl. P A N w K rakowie, syg. 1836, k. 402.

(12)

A pologia dem okracji jacksonow skiej k o respondow ała z I to m e m O demokracji w Ameryce Alexisa de T ocqueviłle’a, który ukazał się w P aryżu w 1835 ro k u 40. D zie ło stało się szybko głośne w e Francji, w A nglii i A m eryce47. W ujęciu Ju źw ikiew icza rozw ażania o n o w o cz es­ ności sp ro w ad zo n e zostały d o opozycji: postępow a A m eryka — zacofana Polska; d o typow ej dla lewicy projekcji w szechw ładztw a lu d u oraz zrów nania stanów w kraju, a także do zapisu

48

w Akcie założenia T D P : „Spraw ę naro d o w ą polską trzeba uczynić spraw ą lu d u ” . W tym

d u c h u napisał O dezw ę zam ykającą Pamiętnik. O tym , że tekst był zaprogram ow any do p rz e ­ rzu cen ia przez granice, świadczą liczne je g o egzem plarze w bibliotekach krajow ych.

46

R zecz ukazała się w tłum aczeniu Barbary Janickiej i M arcina Króla, Kraków 1996.

47

Z ob. I. G ru d ziń sk a-G ross, Piętno rewolucji. Custine, Tocqueville i wyobraźnia romantyczna, tł. B. Shallcros, Warszawa 1995, s. 18.

48

Cyt. za: B. Baczko, Poglądy społeczno-polityczne ifilozoficzne Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, Warszawa

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tymczasem sama możliwość istnienia obrazu Boga wynika ostatecznie z tajemnicy stworzenia człowieka: „Syn Boży mógł wcielić się w człowieka, ponieważ człowiek był

Jeżeli przekażemy do funkcji jako jej argument wskaźnik, wtedy operacje na wskaźniku zmieniają zmienną oryginalną z poza ciała funkcji – nie operujemy na

Substancje gazowe oraz substancje występujące w postaci par lub aerozolu dostają się z powietrzem oddechowym do pęcherzyków płucnych, a następnie dyfundując przez błonę

Oferujemy im leczenie chemioterapią oraz chemiotera- pię wspartą przeciwciałami, ale oczywiście wiemy, że to nie jest leczenie, które może ich całkowicie wyleczyć, bo to

Gdy on ju˝ si´ skoƒczy∏ lub jeszcze nie zaczà∏, to u˝ywam Êwiat∏a..

A po tym wymiale, jak ja taką właśnie maszynę zastosowałem do przeróbki, to gdy [gruda marglu] została zmielona, to wtedy ona się wymieszała już w całej cegle i taka

Zwracając się do wszystkich, Ojciec Święty raz jeszcze powtarza słowa Chrystusa: „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by

Fruit and vegetables are important components of a healthy diet, and their sufficient daily consumption could help prevent major diseases, such as cardiovascular diseases and