• Nie Znaleziono Wyników

Filozofia Demokryta z perspektywy pojęcia miary = The Philosophy of Democritus within Perspective of Measure

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Filozofia Demokryta z perspektywy pojęcia miary = The Philosophy of Democritus within Perspective of Measure"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Marek Jędrasik

Filozofia Demokryta z perspektywy

pojęcia miary = The Philosophy of

Democritus within Perspective of

Measure

Humanistyka i Przyrodoznawstwo 12, 139-155

2006

(2)

M a rek J ę d r a s ik

FILOZOFIA DEMOKRYTA Z PERSPEKTYWY

POJĘCIA MIARY

The Philosophy of Democritus within Perspective

of Measure

S ł o w a k l u c z o w e : m ia ra, atom , podzielność, um ow ność (nom o), jakość, rysm os, schem a, lo­ gos, g ran ica (p eras), w spółm ierność (sy m etria), byt, nicość, pełnia, pu stk a.

S t r e s z c z e n i e

U to żsam ien ie a to m u z m ia rą pow oduje w łą­ czenie powyższej k ateg o rii, ja k i całego system u m yśli D em okryta, do zu p ełn ie innej sieci pojęć i zw iązków sym bolicznych funkcjonujących w filozofii greckiej. G dy a to m staje się m ia rą, to z definicji je s t n iepodzielną jednością w s to su n k u do w ielkości m ierzonych. U jęcie to prow adzi do od rz u cen ia m echanistycznej in te rp re ta c ji atom i- zm u D em okryta. R uch atom ów jak o m ia r w ynika z ich p odobieństw a lub niew spółm ierności, a nie ze w zajem nych m echanicznie ro z u m ian y ch zde­ rzeń . N ic nie pow staje i nie ginie, nie dlatego, że istn ieje m etafizy czn a ró żn ica pom iędzy bytem a nicością, ale dlatego, że k a żd a zm ia n a pow inna być odnoszona do m iar, k tó re ją określają. Róż­ nica pom iędzy p e łn ią a p u s tk ą je s t więc względ­ na, co p otw ierdzają p rzek azy o ato m ach ta k wielkich ja k kosm os o raz tw ierdzenie, że pełn ia n ie b ardziej istn ieje niż p u stk a . S am a ta względ­ ność byłaby efek tem użycia zasady izonom ii do pod staw sam ego system u D em okryta. A sa m a ta zasad a b yłaby jed y n ie konsekw encją tożsam ości atom ów z m iaram i. Z tej persp ek ty w y w sposób pełniejszy ro zu m ie się tw ierd zen ie D em okryta, że a to m y sam e w sobie nie m ają właściwości.

N aw et tzw . właściw ości p ierw otnych z n a ­ nych z filozofii m echanistycznej. T rze b a uznać,

K e y w o r d s : m easu re, ato m , divisibility, con­ v e n tio n a lity (nom o), qu ality , rysm os, schem a, logos, lim it(p eras), co m m ensurability(sym m et- ry), being, n o n e n tity , fullness, em ptiness.

A b s t r a c t

M ain th ez is o f th is atricle goes alo n g w ith philosophy of D em ocritus, m a n who sp e n t h is life co n sid erin g w h a t m ea su re is. T ak in g as a s ta rtin g p o in t a category o f m ea su re as it was u n d ersto o d in th e a n cien t w orld, we a re able to show sim ilarities betw een th eo ries r u n n o t only by D em ocritus, b u t also E p icu ru s an d P y th ag o ­ ras.

D em ocritus h a d b u ilt th e in te rp re ta tio n - show ing w h a t connect space an d boundlessness. Doing th is h e said t h a t to ta l b la n k h a s its own b o rd e rs, b ecau se com pared w ith v a rie ty o f m ea­ sure, c reates specific s tru c tu re s b ased on co n t­ ra st. As a re s u lt we h av e g ot situ a tio n w hen space an d b lan k o r v acu u m could h av e h a d one m easure. T he fr u it o f th in k in g in th is w ay is D em ocritus th e o ry saying: so m eth in g unknow n, invisible can be as re p re se n ta tiv e as k n o w n and nam ed.

T he e sse n tial o f D em ocritus th in k in g is th a t h e refu sed a to m to be base o f v ery w orld, as E p icu ru s did. D em ocritus claim ed it exists, b u t it is ju s t one k in d o f m easu re. A tom is a b o rd er, ato m is a n a n cie n t peras. T h ere we h av e a n idea w hich give us occasion to discus a b o u t philosop h y o f D em ocritus, E p icu ru s and P ythagoras.

(3)

że w szystkie jakości u zy sk u ją jed y n ie poprzez odniesienie do określonych m iar-atom ów . P o ­ tw ierd zen iem tego, że m yśl D em o k ry ta k rą ży ła wokół pojęcia m iary, je s t cała jego m yśl etyczna, o p a rta n a u m ia rz e jak o śro d k u pom iędzy niedo­ m ia rem a n ad m iarem .

M ożna uznać za oczywiste, że in terp retacja filozofii D em okryta z perspek­ tywy pojęcia m iary je s t w pełni uzasadniona. W ystarczy tylko zauważyć, że m iara dla Greków była zawsze niepodzielną jednością (tak ja k atom ) w sto su n ­ k u do wielkości m ierzonej. Gdy jeszcze sobie przypom nimy, że liczba była dla nich m iarą wielkości dyskretnych, to poniższy fragm ent z A rystotelesa dany pogląd czyni jeszcze bardziej prawdopodobnym: „Bo n a pewien sposób i ci filozofowie [Dem okryt i Leukippos] utrzym ują, że wszystkie byty są liczbami lub pochodzą od liczb, chociaż bowiem ich n a u k a nie je s t jasno sform ułow ana, jed n a k to chcą przez n ią w yrazić”1. W zm acnia to przeświadczenie o znaczeniu pojęcia m iary w filozofii Dem okryta, w tak im stopniu, w jakim m iała ona znaczenie dla pitagorejczyków. O związkach z nim i D em okryta może świadczyć fragm ent, w którym stw ierdza się, że D em okryt całą filozofię zawdzięcza Pitagorasow i2, a z innego w ynika wręcz, że był jego uczniem 3. Niezależnie od prawdziwości tych informacji, w skazują one n a dostrzeganie przez staro żyt­ nych związku filozofii D em okryta z filozofią Pitagorasa.

Tym, co może również wskazywać n a te n związek oraz n a utożsam ienie m iary z atom em , je s t opozycja pomiędzy próżnią jako nieskończonością (apei-

ron) a atom em jako czymś skończonym, określonym, identycznym z peras.

Samo peras jako granica było zawsze dla Greków związane z m iarą, k tó ra je ustala, wym ierzając byt. Czasam i m iara je s t wręcz tożsam a z granicą, będąc początkiem i końcem każdego bytu. Przy utożsam ieniu atom ów z peras widać jeszcze bardziej wyraźnie związek filozofii D em okryta z filozofią pitagorejską. A ta tożsam ość je s t bardzo upraw om ocniona, jeżeli przypom nim y sobie o m ini­ m ach (perata) E p ik ura w jego filozofii jako pozostałościach atom ów Demo- kryta. T ak więc możemy przyjąć, że niepodzielność atom ów w yraża jedynie ostateczność m iar, które są niew spółm ierne, a nie je s t efektem posiadania

1 A rystoteles, O niebie, III 4, 303 a 4 (przekł. P. Siwek).

2 „(38) T akże z jego pism m o żn a wyczytać, ja k i to był człowiek. »Zdaje się - m ówi T razylos - że był sym patykiem pitagorejczyków . Mówi z w ielkim u z n an iem o sam ym P itag o ra sie w dziele z aty tu ło w a ­ nym jego im ieniem . N ie je s t w ykluczone, że zaw dzięcza m u całą swoją filozofię, a n a w et m o żn a by przypuszczać, że b ył jego słuchaczem , gdyby nie p rzem aw iała przeciw te m u chronologia«. W k ażdym ra zie - ja k tw ierd zi w spółczesny m u G laukos z R egion - m u siał słuchać w ykładów jakiegoś pitagorejczyka. A pollodor z Cyzikos tw ierdzi, że D em o k ry t u trzy m y w ał bliskie sto su n k i z Filolao- sem ”.

3 „Zaś D uris w drugiej księdze dzieła H orai pisze, że [P itagoras] m iał syna A rim n esto sa i był nauczycielem D em o k ry ta” - Ż yw ot P itagorasa P o rfiriu sza (przekł. J . G ajda-K rynicka).

T his is only p a rt o f reflections explained in th e article. B ut all a re f r u it o f m ea n in g and v a rie ty o f defin itio n s b ased on m ea su re ta k e n as k ey w ord to th e philosophy o f D em ocritus.

(4)

przez nie fizycznych właściwości, np. małości, nieprzenikliwości, tw ardości - ja k to próbował uzasadniać później Epikur. W związku z powyższym jasn e stają się inform acje o tym , że D em okryt przyjm ował istnienie dużych atomów, naw et ta k wielkich ja k kosmos4.

ogólnie m ożna uznać, że cały kosmos je s t efektem odniesienia innych atom ów -m iar do jednej wspólnej m iary, k tó ra je s t m iarą bytu i nicości danego systemowego porządku. Ruch atom ów byłby efektem niew spółm ierności po­ między m iaram i, czyli niepodobieństw a ich do siebie. Atomy dążyłyby do jej likwidacji, m ając n a celu uzyskanie jednej m iary, k tó ra by określiła ich wzajem ne relacje w ram ach jednego kosmosu. T ak więc dążenie do siebie atom ów podobnych - lub raczej do m iary, k tó ra wyznacza to podobieństwo - j e s t n atu raln y m źródłem ich ruchu: „Wiodą one spór ze sobą i poruszają się w próżni n a sk utek niepodobieństw a [!] do siebie i innych wyżej wymienionych różnic”5.

4 „Nie należy sądzić [jak sądził D em okryt], że w śród atom ów istn ieje k a żd a wielkość, aby nie być w sprzeczności ze św iadectw am i zmysłów , ale n ależy p am iętać o ty m , że istn ie ją pew ne odm iany wielkości. N a podstaw ie tego lepiej będzie m o żn a zrozum ieć, ja k p o w stają d o zn an ia i w rażenia. Do tego, aby p o w stały różnice jakościow e, nie je s t konieczne, aby istn ia ła [w śród atom ów ] k a ż d a wielkość. W przeciw ny bow iem ra zie docierałyby do n a s w idzialne atom y, a czegoś tak ieg o przecież nie sp o strzeg am y a n i też nie m ożem y pojąć, w ja k i sposób a to m m ógłby stać się w idzialny. P o n ad to nie n ależy sądzić, że w ograniczonym ciele je s t niesk o ń czo n a ilość ciałek jakiejkolw iek w ielkości” - E p ik u r, E p is tu la P rim a , D iogenes L aertio s X 55-56 (przekł. B. Kupis); „M ożliwe je s t, aby istn ia ł a to m k osm iczny” - Aecjusz I, 12, 6 (przeł. B. K upis); „T aki je s t pogląd E p ik u ra i D em okryta. W jed n y m punkcie ró ż n ią się oni: [Epikur] u w ażał, że w szystkie ato m y są b ard zo m ałe i stą d nie p o strz eg an e przez zm ysły, D em okryt zaś p rzypuszczał „ że n iek tó re ato m y są b ard zo d u ż e ” - D ionizy bp A lek san d rii u E u zeb iu sza P raeparatio E vangelica XIV 23, 3 (przeł. B. Kupis).

5 „ Je st bow iem n a tu ra ln e , że podobne je s t w p raw ian e w ru c h przez podobne, a p okrew ne dąży do siebie, a k a żd a fo rm a w łączona w in n y u k ład , in n y w y tw arza s ta n ” - Sim plicius, Physica, 28,15 (przeł. B. K upis); „N azw ał tę p rz e strz e ń n astęp u jący m i o kreśleniam i: »próżnią«, »nicością« i »bezkresem «, a k a żd ą z ty ch m aleń k ich su b stan c ji n a zw a ł »czymś«, »pełnią« i »bytem «. S ądził jed n a k , że te su b stan cje są ta k m ałe, że w ym ykają się naszym postrzeżeniom . A m ają one w szelkiego ro d zaju form y i wszelkiego ro d zaju k sz tałty ; ró ż n ią się od siebie ta k ż e w ielkością. Z nich to, ta k ja k z elem entów , p o w stają n a sk u te k ich w zajem nego łączen ia się w idzialne i dające się postrzegać ciała. W iodą one sp ó r ze sobą i p o ru sz ają się w p ró ż n i n a sk u te k n iepodobieństw a [!] do siebie i in n y ch wyżej w ym ienionych ró ż n ic ” - Sim plicius, De Coelo, 294, 33 (przeł. B. Kupis); „Z n a tu r y bow iem podobne zostaje w praw ione w ru c h przez podobne i pokrew ne sobie [rzeczy] zm ierzają k u sobie” - Sim plicius,

P hysica 28, 15; „S taro ż y tn a je s t to n a u k a, że rzeczy podobne poznaje się podobnym i. [...] rów nież

isto ty żywe -pow iada - łączą się w sta d a z podobnym i sobie, [...] T ak te ż się m a z przed m io tam i m artw y m i [...] ta k ja k gdyby tk w iące w rzeczach podobieństw o w yw ierało n a nie pew ną dążność do łączen ia się. W te n sposób mówi D em o k ry t” - S ek stu s E m piryk, A d versu s m a th e m a tik o s, V II 116; „Sam D em okryt tw ierd ził, że istn ie ją wypływy [aporroias] i że podobne zdąża do podobnego i ponadto, że w szystko się p o ru sz a k u p ró ż n i [...] (gdyż ru c h dokonuje się zaw sze k u p o d o b n em u )” - Alex., Q uaest., II 23; „D em okryt nie o k re śla dokładnie, czy w ra ż e n ia zm ysłow e p o w stają w sk u tek przeci­ w ieństw , czy podobieństw . Bo rzeczyw iście, jeżeli przyjm uje, że w ra że n ia p o w stają dzięki zm ianie, to pow inien u z n a ć za przyczynę przeciw ieństw a, bo podobne nie m oże być z m ienione przez podobne. Jeż eli je d n a k z drugiej stro n y w ra że n ia zm ysłow e i zm ianę w ogóle tłu m aczy doznaw aniem czegoś, to byłyby one w ytw orem podobnego. W szak je s t niem ożliw e, m ówi, ażeby rzeczy nie będące tej sam ej n a tu ry m ogły n a siebie w yw ierać w pływ w zajem ny, bo n a w et jeśli dw ie różne rzeczy d ziałają n a siebie, to nie ze w zględu n a to, że są różne, lecz dzięki tem u , że m ają w sobie coś identycznego. D latego też

(5)

J a widać z powyższego, niepraw d ą je s t tw ierdzenie A rystotelesa, że D em okryt nie w skazał przyczyn ru c h u atom ów. Nie w skazał jedynie tych przyczyn, k tó re interesow ały Stagirytę. P rz e strz e ń w in te rp re ta c ji A bderyty byłaby bezkresem -bezm iarem wynikającym z niew spółm ierności m ia r wzglę­ dem siebie. Nicość w te n sposób je s t w zględna, gdyż odniesiona do m iar, które będąc dla siebie w spółm ierne, tw o rzą p rze strz e ń w zajem nych porów nań. Inaczej, pew ne m iary dla innych m iar są nicością, próżnią, przestrzen ią, k tó ra w ynika z całkowitej ich niew spółm ierności, inności, różnicy. W szystkie te całkowicie inne m iary tw o rzą p rze strz e ń dla tych w szystkich m iar, k tó re są w jak iś sposób ze sobą częściowo w spółm ierne, a więc które tw orzą jed en kosmos, do którego należą. Z tej perspektyw y m ożem y zrozum ieć tw ierdzenie D em okryta, że coś nie bardziej istnieje niż nicość6. Dzięki relatyw izacji różnicy pomiędzy bytem i nicością, jed n o i drugie dla D em okryta istnieje. 0 tej relatyw izacji może świadczyć fakt, k tó ry odnotowuje A dam Krokiewicz, że pró żnia nie była po p ro stu niebytem (to ouk on), określano ją jako „nie-ten-byt” (to me on).

Z tego p u n k tu widzenia zrozum iały staje się następujący fragm ent M etafi­

zyki A rystotelesa: „[Demokryt] tw ierdzi, że próżnia i pełnia istnieją zarówno

w każdej części bytu, tylko że pełnia je s t bytem , a próżnia n iebytem ”1. W nim, w sposób całkowicie jednoznaczny, przedstaw iana została względność pełni 1 nicości, b ytu i niebytu określonej rzeczy - względność rozszerzona n a wszystkie własności bytu w postaci zasady izonomii. Mówi ona, że każdy byt nie więcej je s t tak i niż inny byt. „Leukippos z Elei [...] przyjął nieskończenie wiele ciągle poruszających się elem entów, atomów, oraz nieskończoną ilość ich form, ponieważ nic [nie stoi n a przeszkodzie], aby były raczej takie, a nie inne i ponieważ wiedział, że pow staw anie i zm iana zachodzą w istniejących rzeczach bez przerwy. A dalej [uczył], że byt nie istnieje bardziej niż niebyt i że jedno

jego wypow iedź w tej m ate rii m oże być dw ojako ro z u m ia n a ” - T eofrast, De sensu, 49; „W te n sposób u d ziela ru c h u »Miłość« i »Spór« - pierw sza łączy, d ru g i rozdziela. A w edług A n ak sag o rasa »Rozum« jak o pierw szy ru ch , rozdziela rzeczy. Podobnie ci wszyscy, k tó rzy nie w ym ieniają przyczyn tego rodzaju, u trzy m u ją, że ru c h odbyw a się dzięki p ró ż n i” - A rystoteles, P hysica, V III 9, 265 b 24.

6 „K olotes, k tó ry n a w et we śnie ich nie w idział, z o stał w prow adzony w b łąd zw rotem tego m ęża [tj. D em okryta], w k tó ry m tw ierd z i on, że »coś istn ieje w cale nie b ardziej niż nicość«, nazyw ając ciało »czymś«, a p ró żn ię »nicością«, poniew aż i t a o s ta tn ia m a jak ą ś n a tu rę i w łasn ą isto tę [rzeczyw iście istn ie jąc ą]” - P lu ta rc h , A d uersus Coloten, 4p. 1108 F (przeł. B. Kupis); „A dalej [uczył Leukippos], że b y t nie istn ieje bard ziej niż n ieb y t i że jed n o i d rugie je s t w ty m sam ym sto p n iu przyczyną pow stających b y tó w ”. P rzyjm ując, że su b sta n c ja atom ów je s t s ta ła i pełna, tw ierd ził, że są one bytem i że p o ru szają się w p ró żn i k tó rą nazyw a n iebytem , a k tó ra , ja k tw ierd ził, nie istn ieje m niej od bytu. Podobnie i uczeń jego, D em okryt z A bdery, u w ażał za p oczątki p ełnię i p ró ż n ię ” - Sym plicjusz,

P hisica, 28, 4 (z T eo frasta, P h isic o ru m opiniones, fr. 8); „D latego u trz y m u ją [Leukippos i D em okryt],

że b y t nie istn ieje bardziej niż niebyt, poniew aż p ró ż n ia nie istn ieje m niej niż niż [pełne] ciało” - A rystoteles, M etaphisica, I, 4, 985 b 4 (przeł. B. Kupis).

(6)

i drugie je s t w tym sam ym stopniu przyczyną powstających rzeczy”8. W danym fragm encie nie tylko stwierdzono, że je s t nieskończona ilość form w od­ niesieniu do nieskończonej ilości atom ów różniących się nim i między sobą. M ożna również sądzić, że nieskończona ilość form odnosi się do pojedynczego atom u, gdyż tylko wtedy ja s n a staje się wypowiedź, że dany atom nie m a powodu być raczej takim niż innym . To je s t możliwe tylko wtedy, gdy postać, form a danego atom u nie je s t czymś sam ym w sobie, ale jedynie czymś względnym, powstającym w odniesieniu do określonej m iary, czyli, że jego form a, postać je s t czymś wynikającym z procesu m ierzenia. O tym świadczy frag m en t mówiący o poglądach Leukipposa: „Tak bardzo bowiem różni się [Platon] w odm iennym sposobie w yjaśnienia od Leukipposa, gdy te n twierdzi, że [drobinki] niepodzielne są bryłam i, tam te n zaś, że [każda z niepodzielnych bryłek] je s t wyznaczona przez nieograniczoną liczbę kształtów , tam te n zaś, że przez ograniczoną, gdy zresztą obaj przyjm ują, że drobinki są niepodzielne i określone co do k s z ta łtu ”9. Określone co do k sz ta łtu tylko w odniesieniu do określonej m iary, a nie określone co do niego same w sobie. M ożna powiedzieć, w ykorzystując potencję A rystotelesa, że każdy atom potencjalnie mógł przyjąć jed n ą z nieograniczonych liczby kształtów w odniesieniu do różnych m iar. Już starożytni widzieli różnicę między tą in terp retacją a taką, k tó ra w yjaśniała jakości rzeczy w oparciu o k ształty atom ów 10.

Relatywizacja b ytu i niebytu była potrzebna Dem okrytowi do u trzym an ia tw ierdzenia, że nic nie powstaje i nic nie ginie w sensie absolutnym , a jedynie przebiega względnie, w odniesieniu do określonych m iar danego kosmosu.

8 „Leukippos z Elei [...] przyjął nieskończenie w iele ciągle poruszających się elem entów , atom ów , o raz n ieskończoną ilość ich form , poniew aż nic [nie stoi n a przeszkodzie], aby były raczej tak ie , a nie in n e i poniew aż w iedział, że pow staw anie i zm ia n a zachodzą w istniejących rzeczach bez przerw y. A dalej [uczył], że b y t nie istn ieje b ard ziej niż n ieb y t i że jed n o i d ru g ie je s t w ty m sam ym sto p n iu przyczyną pow stających rzeczy. P rzyjm ując, że su b sta n cja atom ów je s t s ta ła i p e łn a, tw ierdził, że są one b y tem i p o ru szają się w próżni, k tó r ą nazyw ał n iebytem , a k tó ra , ja k tw ierd ził, nie istn ieje m niej od bytu . Podobnie i uczeń jego, D em okryt z Abdery, u w ażał za początki p ełnię i próżnię, z k tó ry ch p ierw szą n azw ał n iebytem , a t ą d ru g ą niebytem ;[...] I pow iadają, że liczba p ostaci w ystępująca w a to m ach je s t nieograniczona, poniew aż nie m a powodu, dla któ reg o m iałyby być raczej ta k ie niż in n e ” - Sim plicius, P hysica, 28, 4 (z T eo frasta, P h ysico ru m opiniones, fr. 8; DG 483, FVS 67 A8).

9 A rystoteles, O p o w sta w a n iu i n iszc ze n iu , I 325b.

10 „W ogóle zaś najw iększą i w szystko obejm ująca niezgodność tk w i w tym , żeby d o z n an ia czynić sp raw ą w rażen ia, a z drugiej stro n y ro zró żn iać je w edług k sz tałtó w [atom ów ]; i tw ierdzić, że to sam o w ydaje się jed n y m ludziom gorzkie, d ru g im zaś słodkie, a in n y m jeszcze inne. Bo niepodobna, żeby k s z ta łt był doznaniem , a n i też, b y to sam o było dla jed n y ch okrągłe, a dla d ru g ich in n e (chociaż je s t rzeczą konieczną, jeżeli to , co je s t d la jed n y ch słodkie, m a dla d ru g ich być gorzkie), a n i też, by k sz ta łty [atomów] zm ien iały się w edle naszy ch stanów . Po p ro stu k s z ta łt [atom u] istn ieje sam w sobie, ale słodycz i w ogóle to, co pod zm ysły podpada, je s t czym ś w zględnym i istn ieje w czym ś innym , ja k sam [D em okryt] tw ierdzi. N iedorzecznością je s t dalej dom agać się, żeby w szystkim , k tó rzy to sam o zmysłow o dostrzegają, to sam o się wydaw ało, i u d ow adniać rzeczyw iste tego istn ien ie, i to, kied y się p rz ed tem tw ierdziło, że ty m , k tó rz y są w różnych sta n a c h fizycznych, różne się w ydają rzeczy, i p o nadto, że żad n e nie dochodzi do p raw d y bard ziej niż in n e ” - T eo frast, O zm ysła ch , 69; A135.

(7)

oczyw iście z tego p u n k tu widzenia je s t wiele względnych przestrzeni-nicości odniesionych do rożnych m iar bytu. W te n sposób, prawdopodobnie, D em okryt próbował rozwiązać aporie P arm enidesa związane z ruchem , bytem i nicością, które wynikały z absolutyzacji powyższych pojęć. N a potw ierdzenie tej in te r­ pretacji m ożna przytoczyć następujący fragm ent: „...taki św iat może powstać zarówno w świecie, ja k i międzyświecie, tzn. w p rzestrzeni między światam i, w m iejscu obejmującym wiele próżni, ale nie w wielkiej i czystej próżni, ja k tw ierdzą n iek tórzy”11. W skazuje on, że Grecy m ieli świadomość różnicy pom ię­ dzy abso lutną p rzestrzenią „wielką i czystą p ró żnią” a wieloma względnymi próżniam i, odniesionymi do określonych m iar. T ak więc dla D em okryta przyję­ cie istnienia wielu światów, kosmosów, w ram ach których istnieje względne pow staw anie i ginięcie, nie było rów noznaczne z przyjęciem absolutnej p rze­ strzeni, w której by się one znajdowały. Każdy ze światów posiadał swoją próżnię. A także swoją nicość tożsam ą z bezkresem . oczyw iste z tego p u n k tu widzenia staje się tw ierdzenie D em okryta o istn ien iu wielu światów. Dzięki rozw iązaniu aporii Parm enidesa D em okryt w całości u trzym ał tw ierdzenie, że nic nie może powstać an i zginąć w sensie absolutnym 12.

D em okryt u su n ął sprzeczności ru ch u poprzez zrelatywizowanie pojęcia bytu i nicości do m iary. Nie tylko zrelatywizował byt i nicość do m iar, ale również uznał, że nie m a żadnej absolutnej m iary wszystkich m iar, z perspek­ tywy której m ożna przeprow adzić ab so lu tn ą różnicę pomiędzy bytem a nieby­ tem lub całkow itą niezm iennością, spoczynkiem a nieustannym ruchem . W ten sposób jego filozofia byłaby odpowiedzią n a filozofię P arm enidesa absolutyzu­ jącego różnicę pomiędzy bytem a niebytem w wyniku założenia, że istnieje absolutny byt jako m iara wszystkich m iar. Dla D em okryta każda zm iana m iała c h a ra k te r lokalny w takim stopniu, w jakim była określana przez lokalne m iary. I tylko z tego p u n k tu widzenia staje się w pełni zrozum iała zasada izonomii. Filozofia D em okryta nie tylko była odpowiedzią n a filozofię Par- m enidesa, ale również n a aporię Zenona związane z nieskończonym podziałem prowadzącym do części, które nie posiadały wielkości. A to oznaczało dla Zenona, że byty składałyby się z części, które są niczym. A więc i całości z nich złożone również powinny nie istnieć, gdyż nie posiadają wielkości. W filozofii D em okryta powyższe aporie ulegają likwidacji w takim stopniu, w jakim wielkość i nicość je s t odniesiona zawsze do określonej m iary. W podobny sposób A rystoteles rozw iązał aporie Zenona zw iązaną z nieskończonym po­

11 E p ik u r, E p is tu la secunda; Diogenes L aertio s X 88-89.

12 „P odstaw ow ym p roblem em w spólnym dla w szystkich filozofów n a tu ry był problem ru c h u . K ażda zm ia n a w jak iś sposób b y ła sp rzeczn a z tw ierd zen ie m że »Nic nie m oże pow stać z n ieb y tu ani w n ieb y t się obrócić«” - Diogenes L aertio s IX 3 4-49; „Nic bow iem nie m oże pow stać z tego, co nie istnieje, a n i też nic nie m oże pow stać z tego, co istnieje, poniew aż a to m y z pow odu swej zw artości ani n ie m ogą ulegać m odyfikacją a n i się zm ien iać” - P lu ta rc h , A d uersus Coloten, 8.

(8)

działem. Inaczej dzięki nieskończonem u podziałowi według określonej m iary uzyskujem y części nie posiadające wielkości w odniesieniu do tej m iary. One nie istnieją dla niej, ale z perspektyw y innej mogą posiadać określoną wielkość. W te n sposób sam a podzielność i niepodzielność albo - inaczej ujm ując - tożsam ość i różnica je s t wyznaczona przez m iarę, do której je s t odnoszona.

Z tego w ynikał ogólny wniosek, że człowiek zawsze funkcjonował w ram ach pewnego względnie obiektywnego św iata, który był jego światem , n a jego m iarę. I może z tego też powodu D em okryt użył wobec człowieka pojęcia „m ikrokosm os”. Powyższa nazw a m ogła wyrażać jego metodologiczny p lu ra ­ lizm, który dopiero u późniejszych in terp retato ró w uległ absolutyzacji. M ożna powiedzieć z tego p u n k tu widzenia, że stanow isko D em okryta nie było ani pluralistyczne, ani m onistyczne. Prawdopodobnie późniejsza obiektywizacja wielości była wynikiem coraz silniejszego przeciw staw iania przez in te rp re ta to ­ rów poglądów D em okryta monizmowi Parm enidesa. W yrażało się w tym ich przekonanie o istnien iu m iary wszystkich m iar. A więc obiektywnej jedności i wielości bytu samego w sobie. Względność bytu i nicości w odniesieniu do substancji D em okryt przeniósł n a g ru n t własności, jakości, które stały się relacjam i zachodzącymi pomiędzy atom am i. Dla niego atom y sam e w sobie nie m iały jakości. Uzyskiwały je poprzez wzajem ne relacje do siebie, do m iar. „Tak powiada Dem okryt, sądząc, że z połączenia atom ów pow stają wszystkie po­ strzegane przez zmysły jakości rzeczy, że (istnieją one tylko) dla nas, którzy je postrzegam y, z n a tu ry zaś nie istnieje nic białego, nic żółtego (k santhon ), nic czerwonego (erythron) an i też nic gorzkiego czy słodkiego. W yrażenie »rzeczą um owną« (nom oi) znaczy u niego tyle co »w zwyczaju« (n om isti) i »dla nas«, a nie zgodnie z n a tu rą samych rzeczy [...]. A zatem atom y, które wszystkie są m ałym i ciałkam i, nie m ają żadnych jakości”13. Właściwości powstawały jedynie jako relacje pomiędzy różnym i atom am i. W te n sposób właściwości zawsze m iały c h a ra k te r względny. Zawsze były w odniesieniu do czegoś, co je okreś­ lało. „Jakości (poiotetes) m ają istnienie tylko um owne (nomo einai), rzeczywiś­ cie (fysei) istnieją tylko atom y i p ró żn ia”14.

13 G alen, De elem . Sec. Hipp. I 2 (68A 49). „A co tw ierd z i D em okryt? To, że nieskończone co do ilości, niepodzielne i nie dające się rozróżnić, a n a d to nie posiadające jakości i nie podlegające d oznaniom su b stan cje u n o sz ą się rozproszone w p ustej p rz e s trz e n i” - P lu ta rc h , A d uersus Coloten 8 p. 110 (68 A51); „D em okryt tw ierdzi, że z n a tu ry nie istn ieje ż ad n a barw a. E lem en ty - p ełn ia i p ró żn ia - są pozbaw ione jakości. To zaś co zostało złożone, m a barw ę dzięki u sta w ien iu , form ie i układow i; pierw szy z ty ch term in ó w oznacza szyk, d ru g i k s z ta łt, a trze ci położenie. T em u bow iem odpow iadają w rażen ia b a rw ” - Aecjusz I 15,8 (68 A 125); „Bo chyba nie będziem y m ogli przyznaw ać słuszności rów nocześnie A sklepiadesow i oraz jego zw olennikom , k tó rz y pow iadają, że p ierw iastk i (stoicheia) są k ru c h e (th ra u sta ) i jakościow e, i D em okrytow i, i jego zw olennikom , k tó rzy głoszą, że są n iepodzielne i pozbaw ione jakości, i A naksagorasow i oraz jego zw olennikom , k tó rzy w yposażają podobne cząstk i w k a ż d ą jakość zm ysłow ą” - S ek stu s E. P.H . III 31.

14 Diogenes L aertio s IX 45. „...w szak a n i ciepło, a n i zim no nie m a realności obiektyw nej: istnieje ty lk o zm ien n y u k ła d [atomów] (to schem a m etapipton), k tó ry pow oduje rów nież i n a sz ą z m ia n ę ”

(9)

Jeżeli przyjmiemy, że atom y są bytam i samymi w sobie, samoistnymi, substancjalnymi, to relacje pomiędzy nimi są odmiennym rodzajem bytu. Byłby to byt względny, całkowicie niesamodzielny, wynikający zawsze z pewnej współ- mierności atomów względem siebie. Czy jednak rzeczywiście Dem okryt uznaw ał atom y za absolutne byty same w sobie? Czy czasami niepodzielność atomów była również względna? Tylko w odniesieniu do bytów, dla których atom był wspólną m iarą. N a ten pogląd wskazuje zasada izonomii (nie bardziej to istnieje, niż nie to), k tó ra wyraża względność ontologiczną i poznawczą. A bsolutna niepodziel­ ność byłaby w sprzeczności z powyższą zasadą. T ak więc niepodzielność atom u wynikałaby raczej z b rak u doznawania różnic z perspektywy określonej miary. Można powiedzieć, że m iara wyznaczała pewną skalę rozdzielczości, po prze­ kroczeniu której pewne różnice nie były określone. Były dla niej nieuchw ytne ze względu n a „małość” względem ostatecznej miary. W ten sposób absolutyzacja p u n k tu odniesienia, czyli pewnej m iary (atomu), wynika jedynie z funkcji, jakie on pełni wobec innych bytów przez niego określanych, mierzonych. Z tej perspektywy nie m a absolutnej różnicy (ontologicznej) pomiędzy tożsamością atomów a relacjami pomiędzy nim i jako pewnymi własnościami. Dla Dem okryta różnica pomiędzy atom am i a własnościami istniała prawdopodobnie z perspek­ tywy funkcji, ja k ą realizował dany byt jako m iara w stosunku do innych bytów. Przyjmował on dwa różne typy funkcji realizowanych przez byty. Byty same w sobie jako m iary i relacje jako byty zmierzone. I tym prawdopodobnie różniła się filozofia Dem okryta od filozofii Protagorasa i sceptyków.

Rozróżnienie dwóch klas ontologicznych umożliwiało Dem okrytowi u n ik ­ nąć aporii Zenona związanej z jednoczesnym istnieniem skończonej i nieskoń­ czonej ilości elem entów dowolnej wielości. Czy jed n ak dla D em okryta powyższe klasy nie m iały raczej c h a ra k te ru bardziej formalno-logicznego niż ontologicz- nego? Inaczej powyższa różnica m ogła wynikać z pewnych problem ów związa­ nych z użyciem języka niż z rzeczywistej s tru k tu ry bytu. O tej różnicy w in terp retacji ontologicznej świadczy to, że atom y sam e w sobie nie posiadały właściwości, k tóre zawsze były relacjam i między nimi. M usimy dlatego od­ rzucić wszelkie doniesienia o tym , że D em okryt przyjmował, że atom y same w sobie posiadają określone k ształty lub wielkości czy ciężary. T ak więc wszystkie własności odnoszone bezpośrednio do atom u były w rzeczywistości w łasnościam i pewnego ich zbioru, a będąc elem entam i tego zbioru, odnosiły się do siebie w określony sposób.

„Uczniowie Leukipposa i D em okryta nazyw ali najm niejsze ciała pierw otne atom am i i tw ierdzili, że w zależności od różnicy ich kształtów , położenia

- T eofrast, De sensu, 63; „W położeniu, kształcie, szyku u p a tru je rodzaje przeciw ieństw ; w położeniu [przeciw ieństw o] góra - dół [ano - kato], przód - ty ł [prosthen - opisthen] w k ształcie (przeciw ieństw o k a n c ias ty - b e zk ą tn y , p ro sty - okrągły [euthy - p eripheres]” - A rystoteles, P hysica, I 5. 188a 22.

(10)

i porządku, ciała z nich utw orzone są gorące lub ogniste, jeżeli składają się z atom ów bardziej ostrych, drobniejszych, których wzajem ne położenie je s t podobne, podczas gdy ciała zim ne i w odniste składają się z atom ów przeciw ­ nych; pierwsze są błyszczące i jasne, drugie m atowe i ciem ne”15. Najważniejsze w tym fragm encie je s t to, że wskazuje on n a wzajem ne położenie atom ów podobnych do siebie, czego efektem je s t ognistość danego ciała. Gdy atom y są najm niej podobne do siebie, wtedy m am y do czynienia z ciałem zimnym i wodnistym . o z n a c z a to, że nie m a atom ów wody czy ognia różniących się k ształtem - ta k ja k to sugerują pewne stw ierdzenia cytowanego fragm entu. o tym, że nie m ożna interpretow ać w sposób m echanistyczny relacji, jakie zachodzą pomiędzy atom am i, może świadczyć następujący fragm ent: „...te atom y [...] splatając się ze sobą zgodnie z sym etrią [współmiernością] k sz ta ł­ tów, wielkości, położeń i ułożeń, pozostają razem i powodują pow stanie złożo­ nych ciał”16. Stwierdzono więc, że atom y łączą się ze sobą ze względu n a w zajem ną współm ierność w sto su n ku do pewnej m iary, a samo to łączenie czy zderzenie nie może być traktow an e jako zjawisko czysto m echaniczne. Ju ż dla starożytnych były to pojęcia wieloznaczne w filozofii Dem okryta.

„Gdy D em okryt tw ierdził, że atom y są w kontakcie ze sobą, on nie m iał n a myśli k o n ta k tu dokładnie w pełnym znaczeniu... ale położenie, w którym atom y są naw zajem blisko siebie i nie daleko od siebie istnieją, a co on nazywa kontaktem . Gdyż nie m a żadnej m aterii pomiędzy nimi, oddzielonymi przez p u stk ę ”17. U P lu ta rc h a znajdujem y informację, że „połączenie” (sunkrisis) m a c h a ra k te r konwencjonalny, co oznacza dla D em okryta względność. T ak więc sam a łączność pomiędzy atom am i nie je s t efektem zderzania się bytów samych w sobie, ale prawdopodobnie efektem relacji do określonej m iary. To ona ustala bliskość, podobieństwo atom ów do siebie. Naiwne haczyki łączące atom y ze sobą lub inne k ształty geom etryczne, dzięki którym się one sczepiają, trzeb a potraktow ać jako wulgaryzację myśli D em okryta spostrzeganej przez pryzm at filozofii E pikura: „...tak samo i oni tw ierdzą, że przyczynam i innych rzeczy są różnice dotyczące atomów. Różnice powiadają są trzy: k sz ta łt (schem a), szyk (ta ksis) i pozycja (thesis). Mówią mianowicie, że byt różnicuje się tylko w ry t­ mie (rysmos), kontakcie (diathyge) i położeniu (trope). Rytm je s t kształtem , k o n tak t szykiem, a położenie pozycją”18. Szyk i pozycja z n a tu ry są właściwoś­ ciami relacyjnym i. Czym je s t jed n a k schem a - tłum aczona jako k ształt, k tó rą A rystoteles utożsam ił z rytm em ? A ttyckie rysmos je s t wym ierzonym przez m iarę ruchem , a ogólnie w ym ierzoną wielkością, k tó ra je st w spółm ierna

15 Sim plicius, Physica, 36,1 (67 A 14). 16 Sim plicius, De Coelo, 242, 21.

17 Philoponus, K o m en ta rz do A rystotelesa O P o w sta w a n iu i G inięciu, 158.27-159.3 = 67A7. 18 A rystoteles, M etaphisica, A4 985 b 4.

(11)

z innym i wielkościami. Nie je st to k sz ta łt sam w sobie istniejący, który posiada pojedynczy atom . J e s t to form a odniesiona nie tylko do m iary, k tó ra ją określiła, ale również form a dopasowana do innych form z pewnego wym ierzo­ nego zbioru.

„N atu ra i n a u k a zbliżają się bardzo do siebie, bo n a u k a zm ienia rytm [formę, m iarę] człowieka (metarysmoi ton anthropon), a zm ieniając rytm [miarę] pełni dzieło (physiopei) n a tu ry ”19. W tym fragm encie n a tu ra i n a u k a są rozpatryw ane jako m iary, podobne do siebie w takim stopniu, w jakim obie zm ieniają rytm - form ę pow stałą w w yniku w ym ierzenia przez nie bytów. To, że nie m ożna in terpretow ać w sposób m echanistyczny właściwości atomów, np. k o n tak tu między nim i, świadczy to, że je s t on utożsam iany z szykiem (taksis). W tych ram ach podstawowe własności zbioru atomów, takie ja k porządek, wielkość, k ształt, kierunek, położenie, odnoszone są fałszywie do pojedynczych atom ów rozum ianych w sposób czysto m echanistyczny.

N a rozpow szechnienie takiej interp retacji filozofii D em okryta m iały wpływ poglądy atom istyczne E pikura, któ re łączono i m ieszano z poglądam i Ab- deryty. Uw ażano je po p ro stu za bardzo podobne do siebie. Zwłaszcza gdy przyjm owano tezę, że E pikur większość swej filozofii przejął od sławnego poprzednika. O różnicy pomiędzy filozofami może jed n a k świadczyć różnica znaczeniow a w użyciu kategorii formy, ja k dziś są tłum aczone słowa rhusm os i schema. To pierwsze było używane przez Dem okryta, to drugie przez E pikura, o czym inform uje nas Giovanni Reale w swej H istorii filozofii

starożytnej. R h usm os nie tylko akcentow ało dynam iczność formy, ale również

związek z m iarą, z procesem m ierzenia. W końcu powszechne jego znaczenie to „wymierzony ru c h ”, a więc określona przez m iarę wielkość. I to wielkość m ająca odniesienia do innych wielkości. W szystkie te znaczenia ulegają z a ta r­ ciu w epikurejskim schem a, któ re oznacza k sz ta łt b ytu samego w sobie, a to dlatego, że filozofia E p iku ra rozw ijała poglądy atom istyczne poprzez ich konkretyzację fizyczną. Inaczej ujmując, był to proces ich obiektywizacji poprzez tw orzenie m odelu fizycznego, analogii zmysłowych dla teorii atom o­ wej. To co było dla D em okryta efektem bardzo ogólnych przem yśleń, w sensie związku jego pojęcia atom u z pojęciem m iary, dla E p ikura stało się rzeczywis­ tością k o n k retn ą poprzez tw orzenie za pomocą analogi zmysłowych m odelu jego m oralnej filozofii. Je d n a k i u E p ik u ra widać w yraźnie pozostałości związ­ k u pojęcia ato m u z pojęciem m iary. J e s t to związane z jego koncepcją ostatecz­ nych krańców - perata, ogchoi, to elachiston, m inim ae partes. Te m inim a są ostatecznym i jednostkam i m iary, dzięki którym m ożna określić różne wielko­ ści atomów, jakie one posiadają sam e w sobie. Same m inim a nie istnieją

(12)

samodzielnie, niezależnie od atomów. Przyjęcie ich przez E pikura wynikało z procesu absolutyzacji pojęcia atom u, który zaczął posiadać jakości niezależnie od innych atomów. Był to również proces obiektywizowania przestrzeni, pustki, nicości poprzez ustalenie przez E p ik u ra istn ien ia ostatecznych m iar wielkości i małości, a więc likwidowania względności skal przestrzennych.

„Trzeba ponadto uznać m inim alne cząstki niezespolone za granice długości i za takie, które z siebie jako pierwszych dostarczają m iary dla większych i m niejszych wielkości, w rozum owym dociekaniu cząstek niepostrzegal- nych”20. E p ik ur wprowadził najm niejsze m iary atom ów w celu nad an ia ato ­ mom właściwości, które posiadają dla niego jako byty same w sobie. Same te m iary nie posiadają już innych właściwości, dzięki którym mogą łączyć się ze sobą.

„Gdyby w końcu n a tu ra , tw orzycielka rzeczy, tak i m us nałożyła i gdyby m iała zwyczaj rozpraszać wszystko n a najm niejsze cząstki, to już by z nich nic nie m ogła spraw iać n a nowo, a to z tego powodu, że te szczątki, nie posiadające żadnych więcej cząstek, nie m ogą mieć tego, co w inna mieć rodna m ateria, a mianowicie rozm aitych splotów, ciężarów, uderzeń i zbiegów i ruchów, dzięki czem u stają się wszelakie rzeczy”21. J a k widać, proces łączenia E piku r zab- solutyzował poprzez nadanie atom om właściwości niezależnych od innych atomów. U D em okryta proces łączenia się atom ów w zespoły był ściśle związa­ ny z nadaw aniem im właściwości w procesie odnoszenia ich do określonej m iary. W powyższym fragm encie widać w yraźnie różnicę, ja k a zachodziła pomiędzy relatyw nie rozum ianą p rzestrzen ią i atom am i u Dem okryta, a filozo­ fią naukowo zobiektywizowanego św iata E pikura.

20 „M inim alna czą stk a m a te ria ln a , k tó ra jeszcze m oże stanow ić p rzed m io t percepcji zmysłow ej (to

te elachiston to en te a isth esei), nie p o w inna być w żad n y m w ypadku pojm ow ana jak o podobna do

tak iej, k tó ra dopuszcza zm iany, a n i te ż jak o zupełnie od niej różna, lecz jak o ta k a , k tó r a m a coś w spólnego z cząsteczkam i przechodzącym i z jednego s ta n u w inn y , ale z t ą różnicą, że nie pozw ala w yodrębnić żadnych części. Gdy jed n a k ze w zględu n a to w spólne podobieństw o sądzim y, że p o trafiliśm y w tej m inim alnej cząstce w yodrębnić coś czy to z tej, czy z ta m te j stro n y , nie uleg a w ów czas w ątpliw ości, że oglądam y in n ą c ząstk ę m in im aln ą podobną do poprzedniej. W rzeczyw istości oglądam y owe m in im aln e cząstk i po kolei, je d n ą po drugiej, a nie w całym zespole a n i też jak o części stykające się z przyległym i, lecz oglądam y je we właściw ej im n a tu rz e jak o służące do pom iarów wielkości: są one liczniejsze w p rz ed m io tach w iększych, a m niej liczne w m niejszych. N ależy też przyjąć, że m in im aln a czą stk a składow a a to m u je s t podobna do m inim alnej cząstk i percepcyjnej. Chociaż bow iem je s t oczywiste, iż ró żn i się od niej ty lk o m niejszym i ro zm iaram i, to je d n a k analogia da się w pełn i u trzy m ać. W szakże w oparciu o analogie do p rzedm iotów zm ysłow ych tw ierdziliśm y, że a to m posiada w ielkość m in im aln ą . T rzeb a po n ad to u z n ać m in im aln e cząstk i niezespolone za granice długości i za tak ie, k tó re z siebie jak o pierw szych d o starczają m ia ry d la w iększych i m niejszych w ielkości, w rozum ow ym dociekaniu cząstek n iepostrzegalnych. S tw ierdzenie tego wspólnego zw iąz­ k u , jak i zachodzi pom iędzy czą stk am i m in im aln y m i a cząsteczkam i niezm iennym i, w yczerpuje z ag ad n ien ie dotąd ro zp atry w an e; ato li je s t rzeczą niem ożliw ą, aby zespolenie dokonyw ało się w sk u tek ru c h u owych cząstek m in im aln y c h ” - Diogenes L aertio s X 58-59.

(13)

„Jeżeli zresztą nie będzie najm niejszej wartości, to wszystkie, naw et n aj­ drobniejsze ciałka będą się składać z nieskończonej liczby cząstek, bo połowa zawsze mieć będzie swoją połowę i żadna rzecz tem u nie położy kresu. Jak aż więc będzie różnica pomiędzy wszechnością (wszechświatem) a najm niejszą z rzeczy? Nie będzie żadnej, bo choćby wszechność była nie wiedzieć ja k nieskończona, to przecież i najm niejsze rzeczy ta k samo składać się będą z nieskończonych cząstek ”22. T ak więc w prowadzenie najm niejszych, ostatecz­ nych m iar doprowadziło do obiektywizacji porządku wielkości przestrzennych. W te n sposób atom y przestały być najm niejsze względnie, gdyż odniesione do określonego kosmosu, ale stały się absolutnie m ałe w odniesieniu do obiektyw­ nej, ostatecznej przestrzeni. Paradoksalnie m ożna uznać w tych ostatecznych krańcach E p ik ura pozostałości atom ów D em okryta jako m iar określających właściwości ciał zmysłowych. Różnica tkw i jedynie w tym , że D em okryt nie przyjm ował istn ien ia atom ów jako ostatecznych m iar w sensie absolutnym - w odniesieniu do absolutnej, obiektywnej przestrzeni. Były one ostateczne tylko w stosu n ku do wielkości przez nie określanych, m ierzonych, a więc niepodzielne tylko w sensie względnym. Dla E piku ra sam a niepodzielność atom ów stała się ich m etafizyczną właściwością, a nie czymś co w ynika definicyjnie z samego pojęcia atom u jako m iary, ta k ja k to było u Dem okryta. o n nie potrzebow ał szukać przyczyn niepodzielności atom ów jako m iar. Pozo­ stałościam i tych atom ów u E p iku ra były m inim alne cząstki, krańce, które jed n a k spełniały specyficzne funkcje. Były one potrzebne do nad an ia okreś­

lonych właściwości, cech sam ym atom om , a nie ich zbiorowi. E p ik u r w ten sposób odrzucił jedno z podstawowych tw ierdzeń D em okryta o tym , że atom y i p u stk a nie posiadają właściwości. Dla D em okryta atom y E p ikura byłyby ciałam i złożonymi z wielu niepodzielnych m iar - atomów. I tylko dlatego mogły posiadać właściwości przestrzenn e jako pewne ich układy. To, że atom y D em okryta nie posiadały właściwości, upodabniało je do m aterialnej potencjal- ności A rystotelesa, co zresztą on sam zauważył. „I ja k tw ierdził Dem okryt, wszystko było razem potencjalnie (dynamei, in potentia), ale nie aktualn ie

(energeiai, in a c tu )”23. Dla D em okryta atom y uzyskiwały jakości dopiero

poprzez wzajem ne relacje wynikające z ich odnoszenia do pewnej wspólnej m iary.

„[Uważali] oni, że atom y wszystkie razem wzięte są bezbarwne. Postrzega­ ne przez zmysły jako bezjakościowe, nabierają jakości dzięki m ierze (logoi)”24. Powyższy frag m en t m ożna odnieść do ogólnogreckiego przekonania, że sam proces postrzegania przez zmysły je s t procesem m ierzenia, czyli odnoszenia do

22 Ibidem .

23 A rystoteles, M etaphisica, X II 1. 1069 b 22. 24 Aecjusz I 15, 11.

(14)

określonej m iary. To samo odnosi się do procesu m yślenia, który był takim sam ym procesem porów nyw ania ze sobą różnych zbiorowisk atomów, a więc ich m ierzenia za pomocą m iar werbalnych. M ożna przypuszczać, że proces m ierzenia Dem okryt wyobrażał sobie jako proces wypływu z każdego bytu jego podobieństw, obrazów (eidole), w których - gdy napotykały opór innych bytów - następow ał proces odciskania ich obrazu n a obrazie źródłowym. P raw ­ dopodobnie D em okryt w te n m etaforyczny sposób w yobrażał sobie proces określania wielkości. Gdy takie obrazy wracały do swego źródła, to w nim następow ał proces percepcji zmysłowej i m yślenia lub w yobrażania innych bytów jako zmierzonych, porów nanych przez określony byt jako pewnego rodzaju m iarę. Powyższy model D em okryta wyprzedzałby model m ierzenia opisywany później w sposób bardziej konsekw entny i ogólny przez stoików i neoplatończyków. Oni przedstaw iali go jako cyklicznie pow tarzalny proces w ychodzenia i pow rotu do źródła, którym były m iary (logoi). Dla stoików był to ruch związany z napięciem (tonosem) każdego bytu jako pewnej jedności. Czy czasami cykliczność procesu m ierzenia n a poziomie atom u D em okryt nie w yrażał poprzez ruch drgający? Byłaby to wtedy antycypacja ru ch u tonicznego stoików. Nieokreśloność k ieru n k u tego ru ch u wynikała praw dopodobnie z rela ­ cyjnego c h a ra k te ru powyższej właściwości. Atomy tylko we wzajemnych relac­ jach określanych przez pew ną m iarę uzyskiwały właściwości, jakości, cechy jako byty względne, relatyw ne przeciw staw ione do bytów z n a tu ry sam oist­ nych, jakim i były atomy.

„Inni filozofowie utrzym ują, że w rażenia zmysłowe są dane z n atury, podczas gdy Leukippos, D em okryt i Diogenes tw ierdzą , że są um owne (nom o), czyli określone m niem aniem i naszym i doznaniam i. Nic poza pierw otnym i elem entam i nie je s t prawdziwe an i uchw ytne, tzn. atom y i próżnia. Są to jedyne rzeczy dane przez n a tu rę , n ato m iast to, czym przedm ioty różnią się między sobą w skutek układu, porządku i k sz ta łtu atomów, to są ich własno- ści”25. Sam ą um owność (nomo) trz e b a rozum ieć w filozofii D em okryta jako relatyw ność, jako odniesienie do określonej m iary jako pewnego p u n k tu widze­ nia, z perspektyw y której zachodzą różne relacje pomiędzy atom am i. O słusz­ ności takiej in terp retacji umowności może świadczyć frag m en t z Galena, który wręcz mówi, że jednym ze znaczeń tego słowa je s t „w odniesieniu do n a s ”26. Takie znaczenie tego pojęcia funkcjonuje w opozycji do n a tu ry rzeczy samej w sobie, o czym świadczą fragm enty związane ze starożytnym sceptycyzmem, który negował istnienie takiej n atury . T ak więc określone różnice i tożsamości, podobieństw a zachodzą z p u n k tu widzenia określonej m iary. Oznaczałoby to, że sam a wielość atom ów istniałaby jedynie potencjalnie w pewnym podłożu

25 A etius, P la cita , IV 9,8. 26 G alen, A 49.

(15)

m aterialnym , które byłoby nieokreślone an i pod względem tożsamości, czyli jedności, an i pod względem wielości, czyli różnic. Powyższy byt różnicowałby się n a byt sam w sobie i byt relatyw ny tylko z p u n k tu widzenia określonej m iary jako pewnej jedności ustalającej pew ną wielość bytów samych w sobie jako atomów.

„Demokryt, ja k się zdaje, sądził, że istnieją tylko trzy rodzaje różnic pomiędzy rzeczam i; podstawowe ciało (to hypekeimemon som a), m ateria, będą­ ca jednym i tym samym, różni się proporcją (rysmo), tzn. k ształtem , k ie ru n ­ kiem, tzn. położeniem, albo wzajem nym stosunkiem (diathige), tzn. porząd- kiem ”27. J a k widać, pluralizm D em okryta nie je s t - przynajm niej z perspek­ tywy tego frag m en tu - czymś absolutnym . M onistycznie rozum iana m ateria ulegałaby różnicow aniu w zależności od odniesienia do określonej m iary. T ak więc dla D em okryta pow staw anie i ginięcie związane z tożsam ościam i i róż­ nicam i byłoby związane z ustaleniem lokalnej m iary, k tó ra jako ta k a ulegałaby absolutyzacji w zakresie jej obiektywizacji w ram ach pewnego świata-m ikro- kosmosu. T ak więc nic nie powstaje i nie ginie, a jedynie ta k się wydaje z perspektyw y lokalnego p u n k tu widzenia ustalonego przez m iarę, za pomocą której określa się podstawowe tożsam ości i różnice danego m ikrokosm osu.

Paradoksalnie powyższy p u n k t lub m iara tym bardziej się lokalizuje, im bardziej podlega absolutyzacji. Proces powyższy byłby związany z procesem obiektywizacji św iata m aterialnego i duchowego określonego podm iotu, ab- solutyzacji ich tożsam ości i różnicy. Z tego p u n k tu widzenia dopiero E pikur tw orzył naukow ą m etafizykę poprzez absolutyzow anie m iar ludzkich jako m iar ostatecznych. Było to efektem całkowitego podporządkow ania poznania i fizyki celom etycznym, m oralnym . W te n sposób za pomocą oczywistości analogii zmysłowych całkowicie zlikwidowany został teoretyczny relatyw izm m iar, za pomocą którego D em okryt wyjaśniał zasadę, że nic nie powstaje i nie ginie w sensie absolutnym . E p iku r ustanow ił pluralizm atom ów i m onizm p rze­ strzen i w sposób metafizyczny. Dla niego nic nie powstaje i nic nie ginie w sensie metafizycznym , w jakim istnieje abso lutna różnica pomiędzy on- tologicznie rozum ianą nicością absolutnej p rzestrzen i a bytem całkowicie niezm iennych atomów. Jedy n ą pozostałością w filozofii E p iku ra atom ów De- m okryta było ich utożsam ienie z najm niejszym i m iaram i atomów. Spełniały one jed n ak zupełnie przeciw ną rolę. Dla E p ik u ra służyły do likwidacji względ­ ności przestrzeni, gdy u D em okryta wyrażały w łaśnie jej względność. Dzięki tem u możemy uznać E pik ura za p rek u rso ra naukowej obiektywizacji bytów za pomocą absolutnej przestrzeni. Filozofia ta byłaby, ja k powyżej przedstaw iono, przeciw ieństw em filozofii Dem okryta. Różnicę tę m ożna w pełni odsłonić

(16)

dzięki pojęciu m iary, łączącej w różny sposób wszystkie system y filozoficzne św iata antycznego.

Potw ierdzeniem znaczenia m iary w poglądach D em okryta m ożna znaleźć również w jego etyce. J e s t ona w całości o p arta n a um iarze jako środku-m ierze pomiędzy brakiem a nadm iarem . „Pogoda ducha rodzi się w ludziach dzięki um iarkow anej przyjemności i stosownej m ierze życia. B rak i n ad m iar zm ienia­ ją się zwykle w swe przeciw ieństw a i wywołują wielki ruch w duszy. Dusze zaś, gdy są w wielkim ruchu, nie są ani zrównoważone ani pogodne”28. J a k widać, je s t to ta sam a etyka, ja k ą głosili nie tylko P lato n i A rystoteles, ale większość filozofów a n ty k u i dlatego m ożna uznać, że opierała się n a zasadach m oralności ogólnogreckiej.

O znaczeniu pojęcia m iary w filozofii Dem okryta, oprócz fragm entów etycznych, może również świadczyć częste (21 razy w zachowanych fragm en­ tach, ja k stw ierdza K rzysztof Narecki) używanie przez niego wieloznacznego pojęcia „logos”. A przecież jednym z jego znaczeń je s t pojęcie m iary. „Nadzieje głupców pozbawione są rozum u (miary, alogoi)”29. W tym fragm encie wyraźnie nie chodzi o rozum , ja k sądzi K. N arecki (jak nadzieja może mieć rozum ?), ale o m iarę. Za przyjęciem znaczenia logosu w powyższym fragm encie jako m iary przem aw ia używanie przez D em okryta innych pojęć n a określenie um ysłu

(dianoia, fren, fronesis, nous). Z drugiej strony, jeżeli powszechnym poglądem

28 Stobajos, A n th o lo g iu m , III, 1 1 ,2 1 0 (B191). „W łaściwa m ia ra (to ison) je s t p ięk n a we w szystkich rzeczach; n a d m ia r (hiperbole) i n ied o b ó r (elleipsis) nie wydaje m i się ta k im ” (102); N ęd za [penie] i bogactw o (ploutos) to nazw y b ra k u (endeie) i n a d m ia ru (p rzesy tu , koros)” (283); „Jeżeli się przekroczy m ia rę (to m etro n ), wów czas rzeczy najprzyjem niejsze sta ją się najbardziej p rz y k re ” (233); „Los d o starcza n a m bogato zastaw ionego stołu, a u m iark o w an ie - w ystarczająco” (210); „U m iar­ k ow anie zw iększa przyjem ność i sp raw ia jeszcze w iększą rad o ść” (211); „Pożądać n ieu m iark o w an ie

(am etros) zn am io n u je dziecko, a nie m ęż a ” ; „Dla ty ch w szystkich, k tó rzy oddają się przyjem nościom

b rzu ch a, p rzek raczając w łaściw ą m ia rę w jed zen iu w jed z en iu , piciu i przyjem nościach zmysłow ych, przyjem ności sta ją się k ró tk ie i trw a ją ta k długo, ja k długo je d z ą i piją, dolegliwości zaś [są później] ro zliczn e” (235); „[Szczęśliwość] n azy w a spokojem d u c h a (euthym ia), dobrym sam opoczuciem (eu-

sto ), h a rm o n ią (h a rm o n ie ), sy m e trią (sy m m etria ) i n iew zruszonością (a ta ra k sia )” (A167).

29 B76. „W dziele o fo rm ach mówi: »T rzeba, by człow iek uśw iadom ił sobie n a podstaw ie tej m iary (norm y, reguły, ka n o n i), że o d su n ię ty je s t od rzeczyw istości« i zaraz dalej: »T akże i te n a rg u m e n t (m iara, logos) pokazuje, że w rzeczyw istości o niczym nie w iem y niczego, lecz że d la każdego dopływ [obrazu] je s t jego m niem aniem «. I jeszcze: »A p rzeto sta n ie się ja sn e, że tru d n o je s t poznać, ja k a k a ż d a rzecz je s t w rzeczyw istości«” - S ek stu s E. P rzeciw L o g ik o m I 137-138; „T ak więc podług niego ro z u m (m iara, logos), k tó ry nazyw a praw dziw ą m ożnością p o zn an ia, stanow i k ry te riu m (rów nież specyficzna m iara) p o z n an ia ” - ibidem I 139; „C zęsto w ładza ro z u m u (m iary, słowa, logosu) okazuje się skuteczniejszym niż złoto n arzęd zie m p rz ek o n y w an ia” (B51); „T ak oto ro z trz ąs an ie łatw y ch do z ro zu m ien ia z ag ad n ień h a rm o n ijn ie i k o rz y stn ie w pływ a n a du szę „ ale - ja k m ówi D em okryt - n ależy u n ik ać polem ik (dysput, m iar, logos) z k łó tn ik a m i [kłótników ] i m ącicielam i [m ącicieli]” - P lu tarc h ,

Q uestiones convivales, 614 E 1 -4 B150; „D la głupców n ie ro zu m (słowo, m ia ra, logos), lecz nieszczęś­

cie staje się nauczycielem ” (B76); „W ielu je s t ludzi, k tó rzy , choć nigdy nie uczyli się ro z u m u (m iary,

logosu), żyje z zgodnie z ro zu m em (m iarą, logosem )” (B53); „ Je s t rzeczą w łaściw ą, aby ludzie w iększą

w agę (logon, m iarę) przyw iązyw ali do duszy niż do ciała, albow iem doskonałość duszy p opraw ia zły sta n jej okrycia, podczas gdy pozbaw iona ro z u m u (m iary, lo g ism o n ) fizyczna siła okrycia w cale nie doskonali d u szy ” - Stobajos, A n th o lo g iu m , 3, 1, 27 (B187).

(17)

było to, że człowieka odróżnia od zwierząt rozum, to jest on wrodzony, a więc nie można się go nauczyć. Co innego z nau k ą stosowania miar. O tym, że dla Demokryta zasadniczym znaczeniem słowa „logos” jest „m iara”, może świadczyć ten fragment: „Trzeba być prawdomównym, a nie wielomównym”30. Tutaj w spo­ sób świadomy odnosi się on do znaczenia logosu jako miary, któ ra jako taka jest jednością, w opozycji do wielości np. słów, które nie są prawdziwymi miarami. Jego znaczenie uświadomimy sobie w pełni, gdy odniesiemy to do filozofii Heraklita, który posługiwał się opozycją pomiędzy „wielowiedztwem” a „jedno- wiedztwem”. To ostatnie słowo odnosiło się do wiedzy o mierze jako jedności.

Jedyny zachowany fragm ent Leukipposa jako nauczyciela Demokryta również może świadczyć o znaczeniu m iary w jego filozofii: „Leukippos twierdzi, iż wszystkie rzeczy dzieją się wskutek konieczności, które jest tym samym, co przeznaczenie. Mówi on bowiem w dziele O umyśle: Żadna rzecz nie powstaje na próżno (bez planu, maten), lecz z jakiejś przyczyny (według miary, ek logou) i konieczności (hyp’ angkes)”31.

Przedstawienie interpretacji filozofii natury Demokryta można zakończyć fragm entem podsumowującym ją n a poziomie etycznym: „Bowiem taki człowiek, mając uznanie dla siebie samego, o ile tylko nie czuje pogardy, ale cieszy się i raduje, w przekonaniu, że jest jednocześnie odpowiednim [tj dobrze przygotowa­ nym] świadkiem i widzem pięknych czynów, pokazuje, iż rozum [miara, logos] już się nim] rodzi i zapuszcza korzenie w jego wnętrzu, i że - według Demokryta - nabiera on zwyczaju, aby w sobie samym szukać źródła przyjemności”32. Dany fragm ent wskazuje n a związek filozofii Demokryta z poglądami Protagorasa, co zresztą dostrzegli już starożytni, uznając tego ostatniego za jego ucznia. A jest on w końcu znany z najgłośniejszej sentencji odnoszącej się do pojęcia miary, a mianowicie tej, że człowiek jest m iarą istnienia i nieistnienia rzeczy.

Co ciekawe, średniowiecze potw ierdza powyższe przypuszczenia. Świadczy o tym fragm ent E tyki A lberta Wielkiego, który podobnie interpretow ał m yś­ liciela z Abdery, wykorzystując przy tym elem enty filozofii A rystotelesa: „To także je s t to, o czym mówi Dem okryt, że m ądry człowiek je st m iarą w szyst­ kiego, co istnieje. I rzeczywiście, przez odczucie on je s t m iarą zmysłowo postrzeganych [rzeczy], a przez rozum je s t m iarą [inteligibilnych] przedm io­ tów. Bo każda [rzecz] m ierzy się tym co pierwsze i najprostsze w danym rodzaju; Pierw szym i najprostszym w każdym rodzaju je s t doskonałość. Otóż, doskonałość je s t początkiem poznania każdej rzeczy; T ak więc, poznanie każdej rzeczy dokonuje się poprzez poznanie jej doskonałości”33.

30 Stobajos, A n th o lo g iu m , 3,12,13 B44. 31 A etius, P lacita I, 25,4 B2.

32 P lu ta rc h , De prof. In. V irt. 81A8-B4.

(18)

W oparciu o przedstaw io ną powyżej in terp retację filozofii D em okryta m ożna zauważyć, że zastosow ał on pojęcie m iary w odniesieniu do opisu przyrody i człowieka. Filozofia P la to n a próbow ała n a to m ia st odnieść pojęcie m iary do opisu sfery czysto form alnie rozum ianego języka. Służyła ona Platonow i do zdefiniow anego czystego form alizm u m iary i wielkości m ierzo­ nych za pomocą dwóch pryncypiów, k tó re stają się jednością n a poziomie m etajęzykowym . Obie filozofie były etap am i dwóch kierunków obiektywizacji m iary przez Greków: form alizm u dostępnego za pom ocą u m ysłu oraz przy ro ­ dy dostępnej n am przez zmysły. T en drugi k ieru n e k rozw ijali później stoicy w ram ach swego biologiczno-etycznego m odelu św iata. Pojęcie m iary było wspólne dla nich obu, co w yraziły w sposób doskonały późniejsze system y neoplatońskie, w których oba k ieru n k i zlały się w jedno. Oczywiście „ Jed n o ” będące m ia rą w szystkich m iar.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wyjściowe cechy cywilizacji Zachodu, w nawiązaniu do słynnej „Mowy Peryklesa”, przekazanej przez Tukidydesa, wymienia Piotr Jaroszyński 35 : w życiu publicznym wspólnoty

In the proposed model of the recuperator reliability in the spray booth, two ability features have been indicated: h 1 (t) heat transfer efficiency reserve and h 2

Władysław FILAR, prof.. Grzegorz

It is the rarely-attained summit of the human mind. It is cosmic consciousness but without the extinction of the individual entity. From this plane of super-consciousness all

El enchus cleri

the above idea of reading The Marriage as “a wild version of a crazy history,” albeit with the use of more subtle tools (Cf. Gombrowicz was an extraordinary thinker. The scope

The article sets out to answer the following questions: what place do core values occupy in ethics programs of businesses; is there any relationship between them and the

Одељење jезика и књижевности САрх Советская археология СБАН Списание на Българската академия на науките СНУН Сборник за народни