• Nie Znaleziono Wyników

Polska naszych pragnień, Polska naszych możliwości. Antologia "Polityki Polskiej"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Polska naszych pragnień, Polska naszych możliwości. Antologia "Polityki Polskiej""

Copied!
543
0
0

Pełen tekst

(1)

Skład i łamanie: Agnieszka Kuczkiewicz-Fraś

Przypisy: Zespół OMP

© Copyright by Muzeum Historii Polski, 2013

ISBN 978-83-62628-32-2

OŚRODEK MYŚLI POLITYCZNEJ

Adres korespondencyjny: skrytka pocztowa 322, 30-960 Kraków tel./faks 12 632 33 62

e-mail: omp@omp.org.pl www.omp.org.pl

(2)

S

Artur Wołek, „Polityka Polska”, czyli szkoła językowa polskiej prawicy. . . .VII

Między Polską naszych pragnień a Polską naszych możliwości

Aleksander Hall, Próba spojrzenia. . . .3

Tomasz Wołek, Polityka polska i „Polityka Polska”. . . . 47 Wiesław Chrzanowski, Rzecz o obronie czynnej. . . .53

Między Polską naszych pragnień a Polską naszych możliwości. . . .69

Jacek Bartyzel, Uwagi o aktualnym stanie kultury politycznej w Polsce. . . 103

Jacek Bartyzel, Uznać państwo?. . . .113

Aleksander Hall, Nowa sytuacja – wyzwanie dla opozycji. . . .123

Wiesław Walendziak, Uwagi o politycznej sytuacji opozycji w Polsce. . . .131

Aleksander Hall, Czynnik stały – Rosja!. . . .143

Marek Gadzała, Wobec Wschodu - wczoraj i dziś. . . .157

Małgorzata Bartyzel, Kultura, czyli realizm stwarzania. . . .169

Czas wielkich zmian

Aleksander Hall, Komentarz polityczny. . . .183

Paweł Ziółek, O ideologiach i polityce uwag kilka. . . . 185 Kazimierz Michał Ujazdowski, Na drodze do rewizji ustroju. . . .199

Aleksander Hall, Czas wielkich zmian. . . .207

Rafał Matyja, Przebudowa państwa. . . .215

Andrzej Grajewski, Śląskie problemy z integracją. . . .247

Jaka prawica jest Polsce potrzebna

Tomasz Wołek, Jaka prawica jest Polsce potrzebna?. . . . 255 Marek Jurek, Prawica – rodowód i perspektywy. . . .301

Aleksander Hall, Dziedzictwo Narodowej Demokracji. . . .311

Jacek Bartyzel, Prolegomena do tez ideowych. . . .345

(3)
(4)

Paweł Ziółek, Katolicyzm, kapitalizm, liberalizm. . . .403

Marek Jurek, Uwagi na marginesie dyskusji o Kościele i demokratycznym kapitalizmie. . . .417

Tomasz Wołek, Refleksje po pielgrzymce Jana Pawła II. . . .427

Tomasz Wołek, Miara powinności. . . .441

Przedsiębiorczość na uwięzi

Wojciech Wasiutyński, O program większości. . . .453

Mirosław Dzielski, Kilka uwag o obyczaju złej pracy w Polsce. . . .467

Marek Pomorski, Przedsiębiorczość na uwięzi. . . .479

Lech Jeziorny, Krytyka czystego pragmatyzmu . . . .485

Marek Budzisz, Dwie optyki. . . .491

Marek Budzisz, Prywatyzacja – problem polityczny. . . .497

Autorzy tomu. . . .505

Nota bibliograficzna. . . .514

(5)
(6)

Artur Wołek

„POLITYKA POLSKA”,

CZYLI SZKOŁA JĘZYKOWA POLSKIEJ PRAWICY

„Polityka Polska” – pismo środowiska Ruchu Młodej Polski (RMP) – stała się w latach 80-tych XX w. głównym ośrodkiem krystalizacji myśli i strategii pra-wicowej opozycji antykomunistycznej. Jej znaczenie polegało przede wszystkim na stworzeniu języka, którym pod koniec lat 80-tych i w latach 90-tych niemal cała prawica (i nie tylko) opisywała rzeczywistość schyłkowego PRL-u, proces odzyskiwania suwerenności przez Polaków, dominację na scenie politycznej postsolidarnościowej lewicy, ale i wewnątrzprawicowe spory. W tym sensie czternaście numerów pisma opublikowanych do 1989 r. i pięć numerów, które wydano już legalnie, stało się prawdziwą szkołą myślenia i działania polityczne-go dla ludzi, którzy w III Rzeczypospolitej znaleźli się w tak odmiennych ugru-powaniach jak Unia Demokratyczna i Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, redagowali i „Gazetę Wyborczą”, i „Gościa Niedzielnego”, i „Pro Fide, Rege et Lege”. Warto więc przyjrzeć się „Polityce Polskiej” właśnie z perspektywy jej znaczenia dla polityki polskiej lat 80-tych i 90-tych, mocniej zaakcentować wąt-ki, które dla jej autorów nie zawsze były najważniejsze, pokazać wyraźne dziś, a wówczas nieoczywiste, konsekwencje głoszonych przez nich idei.

Pierwszy numer „Polityki Polskiej” ukazał się wiosną 1983 r., choć na okładce widnieje data jesień 1982, a prace nad jego przygotowaniem trwały od wiosny 1982 r. Dobrze oddaje to stan środowiska RMP po wprowadzeniu stanu wojennego, ale też skalę ambicji, z jakimi przystąpiono do nowej inicjatywy. W styczniu 1982 r. gdańscy liderzy RMP oficjalnie zawiesili działalność Ruchu i wezwali do pełnego włączenia się w delegalizowaną właśnie „Solidarność”1.

Do pewnego stopnia było to tylko potwierdzenie faktów, które zaszły bezpo-średnio po 13 grudnia: działacze RMP współtworzyli podziemną „Solidarność”, Aleksander Hall został nawet członkiem Regionalnej Komisji Koordynacyjnej, jednego z głównych ośrodków kierowniczych „Solidarności”, a techniczne za-plecze Ruchu zostało oddane do dyspozycji struktur związku.

Z drugiej jednak strony przekonanie o konieczności posiadania własnych, różnych od związku zawodowego, form sprzeciwu wobec komunistów było

(7)

powszechne i w poznańskim, i w warszawskim, i w krakowskim środowisku RMP. O ile poznaniacy kładli nacisk na pracę formacyjną, o tyle Tomasz Wołek (Warszawa) i Marek Gadzała (Kraków) już na początku 1982 r. zaczęli wyda-wać pismo „Solidarność Narodu”, na łamach którego publikowali głównie auto-rzy związani z RMP. „Solidarność Narodu” ukazywała się nieregularnie i liczyła kilkanaście stron druku, stąd nie może dziwić, że nie zaspokajała ambicji redak-torów. Ludzie RMP zawsze podkreślali bowiem, że jedną z głównych wad opo-zycji w Polsce jest „działactwo”, brak poważniejszej refleksji nad celami polity-ki polspolity-kiej, brak głębszej analizy stanu tej politypolity-ki. Przed Sierpniem po prawej stronie opozycji tę lukę do pewnego stopnia zapełniał „Bratniak”, ale w okresie karnawału „Solidarności” i on dał się ponieść fali bieżącego zaanga-żowania, choć z końcem 1981 r. miał się zacząć ukazywać w nowej formule2.

Sztandar poważnego myślenia o polityce podtrzymywała tylko związana ze śro-dowiskiem lewicy dawnego KOR-u „Krytyka” i celem nowego przedsięwzięcia, jak wspomina jego spiritus movens Tomasz Wołek, było „mieć własną « Kryty-kę», tylko jeszcze grubszą i jeszcze lepszą”3.

Rzeczywiście, objętość „Polityki Polskiej” dochodziła do 192 stron A-5, chociaż „Krytyka” nie schodziła w latach 80-tych poniżej 200 stron, a czasem przekraczała 300. Po początkowych problemach organizacyjnych (pismo było redagowane i przygotowywane do druku w Warszawie, drukowane w Gdańsku i dystrybuowane głównie z Warszawy) „Polityka Polska” zaczęła się jak na ów-czesne standardy dość regularnie ukazywać w nakładzie kilkuset egzemplarzy, szybko zyskując opinię jednego z trzech-czterech najważniejszych czasopism politycznych lat 80-tych. Właściwie aż do legalizacji „Polityki Polskiej” w 1990 r. była ona redagowana przez ten sam zespół, w skład którego oprócz wspomnia-nych Wołka i Gadzały wchodzili Aleksander Hall, Marek Jurek, Jacek Bartyzel oraz Mirosław Rybicki odpowiedzialny za techniczną stronę przedsięwzięcia. Nieco później dołączyli Marian Piłka i Lech Jeziorny, a pod koniec lat 80-tych Wiesław Walendziak, Marek Tokarczyk, Paweł Ziółek, Marek Budzisz i Rafał Matyja.

„Polityka Polska” bardzo szybko stała się czymś więcej niż tylko czasopi-smem opinii, jak je rozumie się dzisiaj. Za sprawą specyficznego położenia an-tykomunistycznej opozycji po wprowadzeniu stanu wojennego „Polityka Pol-ska” przekształciła się w ośrodek tworzenia się tożsamości polskiej prawicy, szkołę myślenia politycznego, czy raczej języka, schematów poznawczych, któ-rymi prawicowi politycy będą posługiwać się właściwie do końca lat 90-tych.

W stanie wojennym istniały bowiem tylko dwa pola opozycyjnej aktywno-ści: działalność związkowa i wydawanie pism i pisemek, czasem połączone z tworzeniem grup dyskusyjno-samokształceniowych. Spora część dawnych młodopolaków spontanicznie włączyła się w prace podziemnego związku, ale

(8)

bardzo szybko zauważyli oni jałowość działań „Solidarności”. Poza oczywistym i niezwykle potrzebnym niesieniem pomocy represjonowanym, głównym celem istnienia struktur związku było przetrwanie, przetrwanie w oczekiwaniu na jakiś wielki zryw, który zmieni wszystko. Podziemne kierownictwo związku przez pierwsze lata stanu wojennego żyło bowiem mitem strajku generalnego, czy masowych demonstracji, które zmuszą komunistów do cofnięcia się. Choć dzia-łacze RMP tacy jak Aleksander Hall nie odrzucali demonstracji jako narzędzia nacisku na władze, nie mieli wątpliwości, że taka strategia „Solidarności” jest pozbawiona realizmu.

Gdy jednak zaczynali o tym pisać w „Polityce Polskiej”, szybko okazywało się, że samo pisanie o konieczności zmiany polityki „Solidarności” było trakto-wane przez oponentów ze związkowych elit jako uprawianie polityki, „jako realne nawiązanie dialogu z władzą, liberum mediatio, bo pozycja kierownictwa

«Solidarności» oparta była na dogmacie wyłączności w reprezentowaniu społe-czeństwa”4. Samo zgłaszanie pomysłów politycznych konstytuowało środowisko

„Polityki Polskiej” jako aktora na scenie publicznej.

Zasadniczy dla powstania polskiej prawicy jako opcji politycznej, a nie tyl-ko wyboru ideowego czy „antylewicowego odruchu”, był więc spór o drogę wyjścia z komunizmu5. Starając się reagować na rzeczywistość stanu wojennego

w odmienny niż powszechnie przyjęty w elitach „Solidarności” sposób, publicy-ści „Polityki Polskiej” tworzyli specyficzną polityczną tożsamość. Od „ogólno-solidarnościowej” różniła się ona wyraźnie. Nie tylko odrzucała mit strajku ge-neralnego, ale gotowa była przyjąć, że PRL lat 80-tych nie jest już totalitary-zmem, że stał się w ówczesnych „(prawdopodobnie względnie trwałych) warunkach jedynie możliwą, choć wysoce niezadowalającą formą państwowości polskiej”6. Wobec tego, popularnej wśród elit opozycyjnych iluzji

alternatywne-go „społeczeństwa podziemnealternatywne-go”7, „społeczeństwa bezpaństwowego”, czy

wręcz społeczeństwa konstytuującego się przeciw państwu, „Polityka Polska” przeciwstawiała program „rewindykowania struktur państwa na rzecz służby narodowi”, „przekształcenia państwa partii w państwo narodu”, „walki nie z państwem, ale o państwo”8. W praktyce miało to oznaczać poszerzanie pola

oddziaływania obywateli, zdobywanie kolejnych przyczółków wolności w edu-kacji, gospodarce, kulturze, wzmacnianie elementów PRL-owskiej rzeczywisto-ści, które budowały siłę społeczeństwa, takich jak: religia, wieś, prywatna przed-siębiorczość, rodzina, odrodzone po Sierpniu poczucie tożsamości Polaków.

Z wyjątkiem tego ostatniego hasła propozycje „Polityki Polskiej” pewnie nie budziły większych kontrowersji, ale niezwykle kontrowersyjna była ich przesłanka. Program „rewindykacji państwa” oznaczał bowiem nie tylko uznanie geopolitycznych realiów za trudne do zmienienia, ale i odrzucenie „przedpoli-tycznego totalizmu moralnego” elit „Solidarności”, dezawuowania polityki jako czegoś amoralnego i dopuszczenie jakiejś formy ugody z komunistami.

(9)

W tym wymiarze ideowe zwycięstwo „Polityki Polskiej” jest chyba najpeł-niejsze. To, co było objęte anatemą liderów „Solidarności” w 1983 roku, staje się niemal oczywistością po amnestii 1984 r. Raport Polska. 5 lat po Sierpniu, przygotowany przez czołowych doradców kierownictwa „Solidarności” (m.in. Bronisława Geremka, Tadeusza Mazowieckiego, Andrzeja Celińskiego) oraz wydana w Londynie przez Aneks książka Adama Michnika Takie czasy… Rzecz o kompromisie w 1985 r. ogłaszają nową strategię głównego nurtu elit „Solidar-ności”. Chociaż te koncepcje ugody nie są tożsame z propozycjami „Polityki Polskiej”, a prawicowi publicyści wiele energii wkładają w odpowiedź na pyta-nie o granice realizmu politycznego, czy rozróżpyta-niepyta-nie między ugodą a kolabora-cją, to w sposób oczywisty postulat wprowadzony na agendę polityczną przez „Politykę Polską” w kontrze do elit „Solidarności” zostaje dość powszechnie zaakceptowany.

Tłumaczy to, dlaczego niemal cała prawica zaakceptowała rozmowy Okrą-głego Stołu, a właściwie również jego rezultaty. Na początku lat 90-tych odrzu-canie kontraktu Okrągłego Stołu nie było przejawem prawicowości, ale radyka-lizmu. Pojawiało się w ugrupowaniach zarówno prawicowych (Konfederacja Polski Niepodległej, Liberalno-Demokratyczna Partia „Niepodległość”), jak i lewicowych (PPS-Rewolucja Demokratyczna), znajdujących się jednak na mar-ginesie realnej polityki. Dopiero w połowie lat 90-tych w reakcji na rzeczywi-stość III RP popularne wśród polityków i publicystów prawicowych staje się mówienie o Okrągłym Stole jako zmowie elit, rozpowszechnia się przekonanie, że porozumienie z komunistami było niepotrzebne, bo reżim i tak chylił się ku upadkowi i wystarczyło czekać na jego rozkład w ZSRR, a ugoda z władcami totalitarnego państwa była niemoralna i korzystna tylko dla staro-nowych elit, które uzyskały uprzywilejowaną pozycję w polskiej kulawej demokracji.

Następuje tu więc niespodziewana zamiana języków. Prawicowi publicyści, ale i politycy głównych partii prawicowych opisując rzeczywistość III Rzeczy-pospolitej zaczynają odwoływać się do pojęć wprowadzonych przez myślicieli będących w latach 70-tych i 80-tych idolami KOR-owskiej lewicy. I tak, za stan III Rzeczypospolitej odpowiadają elity, które tylko pozornie między sobą kon-kurują (zapożyczenie od Charlesa Millsa), bo dzięki przewadze w sferze mediów udało im się wytworzyć hegemoniczny dyskurs (Antonio Gramsci), sprawiający, że sprawy rzeczywiście istotne dla Polski nie pojawiają się nawet na politycznej agendzie (Bachrach i Baratz) i większość Polaków („lemingi”) podejmuje decy-zje wyborcze nie uświadamiając sobie własnych potrzeb i interesów (fałszywa świadomość Marksa w interpretacji Gramsciego).

Taka analiza uprawnia do rozważania, czy III Rzeczpospolita jest naprawdę niepodległym państwem polskim, czy może kontynuacją PRL-u, który jako kraj totalitarny państwem polskim z pewnością nie był. To z kolei pozwala opisywać spór wydziedziczonego społeczeństwa z III Rzecząpospolitą w kategoriach

(10)

mo-ralnego sprzeciwu. Na neomarksistowską analizę nakłada się więc „emblematy-zacja kultury politycznej”, o której w 1986 r. pisał w „Polityce Polskiej” Jacek Bartyzel. Emblematy narodowo-religijne zastępują pojęcia polityczne, symbole i pamiątki narodowe (Targowica, obóz patriotyczny, Konfederacja Barska) pełnią rolę kategorii opisu bieżącej sytuacji politycznej, w której nie ma już wtedy miejsca na analizę interesów, potencjałów i strategii politycznych9.

W latach 90-tych, a zwłaszcza po 10 kwietnia 2011 r. spora część prawicy odrzuciła więc język realizmu i przywiązania do instytucji państwa wprowadzo-ny przez „Politykę Polską”. Nie zmienia to jednak faktu, że w latach 80-tych i na początku lat 90-tych pozwolił on ukonstytuować się polskiej prawicy jako pod-miotowi polityki.

Z dzisiejszej perspektywy podziały polityczne wydają się czymś oczywi-stym, właściwie sensem istnienia polityki, jako pola wyboru strategicznych opcji rozwoju wspólnoty. Jednak w latach 80-tych „budowanie prawicy (nawet) tylko słowami” wymagało przełamania dwóch niezwykle mocno zakorzenionych w ówczesnym myśleniu stereotypów10. Pierwszy nakazywał wątpić, czy Polska

pod rządami komunistów nie znajduje się aby ciągle w okresie przedpolitycz-nym, czy nie należałoby najpierw wywalczyć takiej przestrzeni wolności, w której polityczno-ideowe wybory będą mogły dokonywać się w sposób wolny od komunistycznej presji, czy w momencie walki o wolność polityczno-ideowe samookreślenie nie jest aby przeciwskuteczne, bo zawężające. Ten dylemat to-warzyszył już powstaniu RMP w 1979 r., a w stanie wojennym przybrał jeszcze bardziej dramatyczną formę, bo oznaczał zanegowanie monopolu „Solidarności” na reprezentowanie antykomunistycznej opozycji w walce z władzą.

Odpowiedź liderów środowiska „Polityki Polskiej” była tu jednoznaczna. Aleksander Hall już w 1984 r. w rozmowie zamieszczonej w głośnej wówczas książce Konspira opowiadał się za „maksymalną decentralizacją oporu i różno-rodnych form niezależnej aktywności z jednoczesnym kształtowaniem się śro-dowisk politycznych” zamiast jednolitego podziemia solidarnościowego11.

Po-dobnie Tomasz Wołek w 1984 r. zalecał traktowanie „Solidarności” jako „naro-dowego depozytu”, wspólnego dziedzictwa wartości, z których należy czerpać, ale tworząc własne programy polityczne, na własny rachunek, nie używając „Solidarności” jako „wiecznego alibi”12. Wiesław Chrzanowski szedł jeszcze

dalej, zarzucając Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej, głównemu ośrodkowi kierowniczemu związku, „politycznie coraz bardziej jednostronne sterowanie” i wyrażając obawę, że „TKK i emigracyjne ośrodki „Solidarności” zaczną pod tym szyldem propagować program polityczno-ideowy jednej grupy politycznej, by wykorzystując przywiązanie do tego szyldu rzesz członkowskich nieświado-mych politycznie, rozszerzyć bazę społeczną tej grupy”13.

Reakcja atakowanych liderów głównego nurtu „Solidarności” była a wła-ściwie jest symptomem powszechnego panowania drugiego stereotypu,

(11)

przeła-manie którego konieczne było dla stworzenia w Polsce prawicy. Gdy ponad dwadzieścia lat po ukazaniu się wspomnianych artykułów Jan Lityński mówi, że Wołek „świadomie rozdmuchiwał spory, których wtedy w Polsce na taką skalę nie było, żeby budować własną tożsamość”, to daje świadectwo przekonaniu, że naturalnym stanem rzeczy była wówczas swoista jedność ideowa14

.

Rzeczywiście, Ruch Młodej Polski, a potem „Polityka Polska” wyrastały ze sprzeciwu wobec myślenia, że wszystko co ważne i interesujące w powojennym rozumieniu polityki powstało na lewicy, a przez to właściwie zatraciło swój specyficznie lewicowy charakter. Ze sprzeciwu wobec przekonania, że wszyscy jesteśmy „konserwatywno-liberalnymi socjalistami” (według błyskotliwej for-muły Leszka Kołakowskiego), że opór wobec komunizmu unieważnia klasyczne europejskie podziały polityczne, bo ktoś, kto przychodzi z obozu koncentracyj-nego, nie jest ani z obozu lewicy, ani z obozu prawicy (jak mówił popularny wówczas bon mot Władimira Bukowskiego). Wielonurtowa, czy raczej amor-ficzna „Solidarność” okresu 1980-1981 dawała się łatwo wpisać w ten sposób myślenia, stąd nie może dziwić, że jej podziemni liderzy traktowali atak na wła-sną radykalną strategię jako atak na związek, odbierali „całą działalność pozaso-lidarnościową opozycji jako zagrożenie”15.

Prawicowe samookreślenie wymagało więc nie tylko wyjścia poza główny nurt solidarnościowej polityki, ale i „innego intelektualnego punktu wyjścia niż cała powojenna polska i europejska elita”16. O ile „Bratniakowi” i Ruchowi

Młodej Polski tego punktu wyjścia dostarczała przede wszystkim myśl endecka, o tyle „Polityka Polska” wręcz skrzy się poszukiwaniem inspiracji w różnych nurtach polskiej, ale i światowej myśli nielewicowej: od fundamentalnej próby dalszego przewartościowania Dziedzictwa Narodowej Demokracji Aleksandra Halla, przez fascynacje Jacka Bartyzela klasycznymi kontrrewolucjonistami oraz francuską i niemiecką Nową Prawicą, po liczne tłumaczenia i omówienia ame-rykańskich neokonserwatystów17. Trudno przypuszczać, by autorzy i redaktorzy

„Polityki Polskiej” nie zauważali, że te ideowe tropy wiodą w kierunkach nie do pogodzenia, ale zachłyśnięcie odzyskanymi antenatami i żyjącymi krewnymi było wyraźnie silniejsze, chęć nawiązania zerwanej ciągłości z różnymi wątkami prawicowego myślenia przemożna, a brawurowe reinterpretacje – czasem wynika-jące z ignorancji młodych adeptów prawicowości – w cenie.

Nie mniej istotne było jednak to, że w latach 80-tych nikomu nie zależało na dokonywaniu wyrazistych rozróżnień między prawicowością i konserwaty-zmem, konserwatyzmem i liberalikonserwaty-zmem, bo całe nielewicowe myślenie znajdo-wało się w mniejszości, w opozycji do głównego nurtu elit „Solidarności”18.

Spoglądały one z podejrzliwością i na gdańskich liberałów, którzy w 1983 r. zaczęli wydawać swój „Przegląd Polityczny”, i na krakowską chrześcijańsko-liberalną „13” Mirosława Dzielskiego, i na środowisko „Głosu”, i na „Politykę

(12)

Polską”, choć dwie ostatnie grupy były chyba bardziej na cenzurowanym za otwarte odwoływanie się do myśli narodowo-demokratycznej.

Ta ostatnia za sprawą pracy formacyjnej przedsierpniowego „Bratniaka” i RMP stała się pierwotną „matrycą” myślenia środowiska „Polityki Polskiej”. Autorzy podzielali więc przekonanie, że odzyskiwanie PRL z rąk komunistów musi się zacząć od pracy programowej, że jedną z przyczyn porażki „Solidarno-ści” było myślenie w kategoriach doraźnych, reaktywnych, to, że nie wytworzy-ła poza strajkami i demonstracjami żadnego narzędzia nacisku na komunistów19.

Strategia głównego nurtu „Solidarności” była bowiem czysto negatywna, spro-wadzała się do obrony związku, prześladowanych, praw człowieka a często po prostu do gestu niezgody i moralnego oburzenia20.

Swoją strategię autorzy „Polityki Polskiej” czasem określali wczesnoen-deckim terminem „obrony czynnej” albo przedstawiali jako „uaktualnienie pro-gramu kardynała Wyszyńskiego”. Cel był maksymalistyczny – niepodległość. Jednak podchodząc realistycznie do geopolitycznego położenia Polski rozumia-no, że dążenie do niego oznacza przede wszystkim kształtowanie w warunkach niesuwerennego państwa „narodu wewnętrznie suwerennego”, czyli wspólnoty świadomie kształtującej swój los, świadomej swych celów, wiernej dziedzictwu historycznemu.

W praktyce miało to oznaczać „uzyskanie autonomii kulturalnej i nauko-wej”, upowszechnianie dóbr kultury, uwolnienie drobnej przedsiębiorczości (zakładanie firm, spółdzielni), ale również wychowanie elit społecznych i poli-tycznych (w tym kształtowanie niezależnej od komunistów hierarchii autoryte-tów), określenie powszechnie akceptowanych kanonów polityki wobec Niemiec, czy „obronę moralną narodu” (ograniczenie aborcji, nadużywania alkoholu, zwrócenie Kościołowi zakładów opiekuńczych i wychowawczych). Niektóre z tych postulatów wysuwano również na łamach pism głównego nurtu „Solidarno-ści” (np. niezależna od komunistów kultura), jednak podnoszenie innych było rzuceniem rękawicy konserwatywno-liberalno-socjalistycznemu konsensusowi (np. ograniczenie aborcji).

Odkrywanie przez publicystów „Polityki Polskiej” innych niż endecka tra-dycji prawicowego myślenia zaowocowało feerią pomysłów, które od biedy mieściły się w pojęciu obrony czynnej, ale bardziej wskazywały na pluralistycz-ny charakter i pisma i środowiska. Marian Piłka pisał więc jako jeden z pierwszych publicystów polskich o zagrożeniach demograficznych (co akurat dobrze korespondowało z tradycją endecką)21

, programowy tekst Między Polską naszych pragnień, a Polską naszych możliwości podnosił postulat maksymalnej decentralizacji uwzględniającej specyfikę regionów22, a Andrzej Grajewski

zwracał uwagę na niezrozumianą przez większość Polaków, nie tylko komuni-stów, specyfikę Śląska23

(13)

Dość szybko „Polityka Polska” musiała odpowiedzieć sobie na pytanie o granice tego pluralizmu, co doprowadziło do sporu, który na długie lata ukształtował dwa języki, dwie wyraźnie różne wersje polskiej prawicowości.

W 1984 r. w środowisku „Polityki Polskiej” pojawił się bowiem pomysł wydania polskiego tłumaczenia książki amerykańskiego neokonserwatysty Mi-chaela Novaka Duch demokratycznego kapitalizmu. Specyfika ideowej propozy-cji Novaka polegała na tym, że w błyskotliwy sposób łączył on odnowiony po Soborze Watykańskim II katolicyzm z amerykańskim doświadczeniem wolnego, pluralistycznego społeczeństwa i pełną akceptacją wolnego rynku. Novak budził więc podwójną kontrowersję.

Po pierwsze, w duchu weberowskim wskazywał na etyczne fundamenty kapitalizmu, które z tradycyjną katolicką nauką społeczną nie miały wiele wspólnego (pierwsza otwarcie prorynkowa encyklika społeczna, Centesimus annus Jana Pawła II, ukaże się dopiero w 1991 r.). Stąd Marek Jurek, już po wydaniu książki Novaka zwracał uwagę, iż autor ten nie rozumie, że „ekono-mizm”, uznanie kryteriów ekonomicznych za wyłączne w ocenie działalności gospodarczej niesie istotne niebezpieczeństwa. Postęp ekonomiczny może bo-wiem „okresowo” wchodzić w kolizję z poszanowaniem praw pracowniczych, czy zasadą solidarności społecznej. Z katolickiej, personalistycznej perspektywy każdy model polityki i gospodarki powinien uwzględniać troskę o dobro wspólne, odpowiedzialność za wspólnotę, a nadmierne rozwarstwienie, skutek bogacenia się, może prowadzić do naruszenia harmonii we wspólnocie, osłabienia więzi społecznych24.

Jurkowi odpowiadał Paweł Ziółek, choć warto zauważyć, że teksty w po-dobnym duchu ukazywały się w „Polityce Polskiej” już wcześniej: „Kościół z racji powołania do oceny człowieka we wszystkim co on czyni, a więc jako homo religiosus, politicus, oeconomicus itd., ma prawo do przestrzegania go przed takimi działaniami, które (bez względu na swą celowość) prowadzą do grzechu. Ratione peccati upoważnia Kościół do przestrzegania i upominania, ale nie czyni z nauk Kościoła programu. (…) Jedność etyki publicznej i prywatnej nie oznacza ich tożsamości, w przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z moralistyką zamiast polityki i zagubilibyśmy autonomiczność sfery publicznej i gospodarczej”. Jest to szczególnie istotne dziś, gdy „nowy jeszcze nie spełniony świat [wolności i rynku – przyp. AW] domaga się od chrześcijan nowych odpo-wiedzi, jest znakiem czasu, z którym Kościół i świeccy katolicy muszą sobie poradzić. Nie można jednak zrozumieć tego, co nadchodzi, trzymając się starych formuł

i recept – egalitaryzmu, etatyzmu, samorządów robotniczych, związków zawo-dowych, redystrybucji dochodu społecznego itp. Przyszły świat będzie o wiele bardziej indywidualistyczny, niż dzisiejszy (…) Działalność gospodarcza z pew-nością nie zastąpi polityki (…). Ale kładzie ona fundamenty pod społeczeństwo

(14)

obywatelskie, może uczynić Polaków bardziej odpowiedzialnymi, pracowitymi i przedsiębiorczymi. Pomoże wypracować cnoty, których nie może przecież na-uczyć Kościół (…)”. Polacy, konkludował Ziółek, są bez wolnej gospodarki w dzisiejszym świecie, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej jako naród skazani na polityczną i cywilizacyjną zagładę25

.

Już z tej polemiki przebija drugi, ważniejszy chyba wymiar sporu o Nova-ka. Fundamentem jego myślenia o wolnym społeczeństwie jest bowiem plura-lizm, przekonanie, że współczesne społeczeństwo żyje pod „pustą kopułą”, nie ma wspólnych wartości metafizycznych, choć mają je wspólnoty wewnątrz spo-łeczeństwa. Dla sporej grupy publicystów „Polityki Polskiej” było to nie do przyjęcia. Aleksander Hall przeczuwał, że wydanie takiego autora może narazić środowisko na konflikt z hierarchią kościelną26. Marek Jurek przedstawił

funda-mentalną krytykę oczywistej dla Novaka desakralizacji społeczności politycznej, wskazując na jej sprzeczność z ideą powszechności Kościoła oraz na zagrożenie zredukowaniem religijności do osobistych przeżyć i zepchnięciem religii do sfery prywatnej27.

Ostatecznie przeważył pogląd, że „książka Novaka stanowić mogła na pol-skim gruncie klarowną propozycję modernizacji w duchu nowoczesnych, demo-kratycznych społeczeństw obywatelskich Zachodu, przy zachowaniu wierności tradycji narodowej”28. Jednak rację ma też Wojciech Turek twierdząc, że

dysku-sja ta „była zapowiedzią początku zejścia z drogi narodowo-katolickiej na drogę demoliberalną”29, czy wyrażając to mniej zaangażowanym językiem –

począt-kiem sporu między prawicowością, która postrzega współczesne zachodnie spo-łeczeństwa jako dekadenckie, jako potencjalne zagrożenie dla polskości i katoli-cyzmu, a prawicowością, która uznaje zachodnie demokracje za owoc historycz-nej ewolucji cywilizacji Zachodu, dziś najlepiej odpowiadający godności osoby ludzkiej.

Spór ten znalazł swój pełny wyraz na łamach „Polityki Polskiej” pod koniec lat 80-tych, gdy decydowała się strategia środowiska wobec perspektyw liberali-zacji PRL-u. Jacek Bartyzel wyraźnie dystansował się od podejmowanych rów-nież przez część środowiska „Polityki Polskiej” od połowy lat 80-tych inicjatyw tworzenia pojemniejszej od młodopolskiej prawicowej formuły politycznej, z których najbardziej znaną był Klub Myśli Politycznej „Dziekania”. Dla Bartyze-la misja środowiska „Polityki Polskiej” powinna wychodzić poza żyjące pokole-nie Polaków i polegać na „odbudowie etosu rycerskiego”, tworzeniu „pokole-nieomal zakonu politycznego”, który będzie strzegł „podeptanych autentycznych tabel wartości”, będzie przeciwstawiał się egalitarnym zabobonom, przypominał, że to najszlachetniejsi, a nie większość wyrażają wolę wspólnoty narodowej, która jest przecież wspólnotą pokoleń a nie jednostek, a zatem w praktyce prowadził działalność formacyjną a nie bieżąco polityczną30

(15)

Odpowiedź Aleksandra Halla miała charakter nie tylko pragmatyczny (stronnictwo polityczne wymaga pojemniejszej formuły niż zawarta w deklaracji RMP), ale i zasadniczy. Hall zgadzał się, że podstawą polityki może i powinno być przekonanie o niezmiennej naturze ludzkiej, troska o wspólnoty zakorzenia-jące człowieka w kulturze, ale równocześnie zdecydowanie stwierdzał, że ruch polityczny „nie może dociekać, jak ludzie identyfikujący się z nim odpowiadają na pytania pierwsze: o Boga, o dogmaty religijne…”31. Hall sprzeciwiał się

bał-wochwalczemu, imitacyjnemu podejściu do modernizacji charakterystycznemu dla środowisk lewicowych, zauważał, że Polacy z natury nie odstają od standar-dów nowoczesności, a unowocześnienie to nie odwrócenie się od wartości, na których od wieków wspiera się życie narodu. Jednak równocześnie stwierdzał, że „nie odwrócimy procesów historycznych, które już zaszły”32.

Te dwa języki prawicowości przetrwały pierwsze dekady III Rzeczypospo-litej. Gdy z perspektywy końca lat 90-tych na użytek publikacji powstającej w dwudziestą rocznicę powołania Ruchu Młodej Polski Grzegorz Grzelak mó-wił: „W RMP stawialiśmy pytania, oni [Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe] znali wszystkie gotowe odpowiedzi. I w dodatku to nieustanne mie-szanie porządku ziemskiego z nadprzyrodzonym…”, zaś Marian Piłka przeko-nywał: „ZChN był najwierniejszym odbiciem tego, czego szukaliśmy zawsze w RMP. Obrona ludowego katolicyzmu, religia jako źródło społecznych zaanga-żowań, religijna sankcja dla patriotyzmu” – to obaj mieli rację33. „Polityka

Pol-ska”, nawet bardziej niż RMP w sensie ścisłym, była bowiem miejscem, gdzie te dwie tożsamości prawicowe długo współistniały, miejscem, gdzie oboma tymi językami można było przesiąknąć.

Gdy w 1989 r. przyszedł czas realizacji strategii dyskutowanych na łamach „Polityki Polskiej”, okazało się, że przejście od „budowania prawicy (…) sło-wami” do udziału w (prawie) demokratycznej polityce nastręczało nieprzewi-dywanych trudności. Jacek Bartyzel konsekwentnie trzymał się z dala od demo-kratycznej polityki, tworząc elitarne kluby i pisma konserwatywne, wydając kolejne książki, w końcu zostając profesorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Aleksander Hall wbrew własnym dyrektywom tworzenia szerokiej, ale wyrazi-ście prawicowej formacji politycznej, włączył się w prace ogólnosolidarnościo-wego Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie (KO), uznając, że podkre-ślanie własnej odrębności, gdy – jak sądzono – najważniejsza była konsolidacja opozycji, może zaszkodzić w walce z komunistami. Kiedy okazało się, że KO nie będzie reprezentantem pluralistycznej opozycji, ale ciałem opartym na koop-tacji przez wąską grupę liderów, Hall odmówił kandydowania w wyborach 4 czerwca 1989 r. i podjął spóźnioną próbę tworzenia prawicowego stronnictwa (Forum Prawicy Demokratycznej). Z kolei Marek Jurek, który zawsze prefero-wał katolicko-narodową wyrazistość, nawet kosztem zawężenia szans na poli-tyczny sukces, wystartował w 1989 r. z listy „drużyny Lecha Wałęsy” i został

(16)

członkiem Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego obok zdeklarowanych lewi-cowców i liberałów.

Późniejsze wybory autorów „Polityki Polskiej”, którzy zostali czynnymi politykami, można próbować tłumaczyć wspomnianymi wyżej przemyśleniami z końca lat 80-tych (np. Unia Demokratyczna kontra ZChN, Platforma Obywatel-ska kontra Prawo i Sprawiedliwość), ale wydaje się, że w tych decyzjach klu-czowe znaczenie odgrywały jednak czynniki zakorzenione w kontekście demo-kratycznej już polityki lat 90-tych i nowego tysiąclecia. Czysto polityczne dzie-dzictwo „Polityki Polskiej” przestało więc mieć znaczenie już u kolebki polskiej demokracji, za to język, czy raczej języki wypracowane na łamach tego pisma były jeszcze długo używane przez prawicowych polityków i publicystów.

* * *

Przedstawiany tu wybór tekstów próbuje, w duchu samej „Polityki Polskiej”, godzić marzenia z możliwościami. Ma z jednej strony pokazywać reprezenta-tywne dla poszczególnych okresów rozwoju czasopisma i środowiska teksty. Z drugiej chce pozwolić na zakosztowanie publicystycznych smaków i smacz-ków, które sprawiały, że „Polityka Polska” była po prostu ciekawym pismem, czytanym nie tylko przez adeptów prawicowości. To wszystko w ramach tomu o możliwej do zniesienia dla czytelnika i wydawcy objętości. Pierwotny wybór, przygotowany przez Małgorzatę Bartyzel, liczył prawie trzy tysiące stron ma-szynopisu, z których prezentujemy ponad pięćset w nadziei, że pominiętych wątków i autorów nie ma zbyt wielu34.

Przypisy

1 Na temat historii środowiska RMP zob. P. Zaremba, Młodopolacy. Historia

Ru-chu Młodej Polski, Arche, Gdańsk 2000; T. Sikorski, O kształt polityki polskiej. Oblicze ideowo-polityczne i działalność Ruchu Młodej Polski, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2011.

2

A. Hall, Wstęp, [w:] Bratniak. Pismo Ruchu Młodej Polski. Lata 1977-1981. Wybór publicystyki, J. Czułba (red.), Fundacja Pamięć i Tożsamość-Muzeum Historii Polski, Warszawa 2009, s. 11.

3 T. Wołek cyt. [w:] P. Zaremba, dz. cyt., s. 277. 4

R. Matyja, Konserwatyzm po komunizmie, Wydawnictwa Akademickie i Profe-sjonalne, Warszawa 2009, s. 63.

5 P. Zaręba, dz. cyt., s. 277-283; T. Sikorski, dz. cyt., s. 217-218; R. Matyja, dz.

cyt., s. 50.

6 W. Dąbrowski [J. Bartyzel], Uznać państwo?, „Polityka Polska” 1987, nr 9 oraz

(17)

7 Taki tytuł nosił projekt programu głównej struktury kierowniczej

„Solidarno-ści” – Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej, przygotowany w lecie 1982 r.; zob. Spo-łeczeństwo podziemne. Wstępne założenia deklaracji programowej TKK NSZZ „Solidar-ność”; por. T. Sikorski, dz. cyt., s. 214.

8 Między Polską naszych pragnień a Polską naszych możliwości. Szkic do

pro-gramu, „Polityka Polska” 1984, nr 4 oraz niżej w niniejszym tomie; J. Bartyzel, Uznać państwo… dz. cyt.

9 Zob. J. Bartyzel, Uwagi o aktualnym stanie kultury politycznej w Polsce,

„Poli-tyka Polska” 1986, nr 8 oraz niżej w niniejszym tomie.

10

P. Zaremba, dz. cyt., s. 279.

11

M. Łopiński, M. Moskit, M. Wilk, Konspira. Rzecz o podziemnej „Solidarno-ści”, Modem-Polski Dom Wydawniczy, Gdańsk-Warszawa 1989, s. 282-283; P. Zarem-ba, dz. cyt., s. 292.

12 J. Wierny [T. Wołek], Jaka prawica jest Polsce potrzebna, „Polityka Polska”

1985, nr 6 oraz niżej w niniejszym tomie.

13 Z. Stelmach [W. Chrzanowski], Rzecz o obronie czynnej (modele oporu),

„Poli-tyka Polska” 1985, nr 7 oraz niżej w niniejszym tomie.

14

P. Zaremba, dz. cyt., s. 325.

15 J. Lityński, cyt. [w:] P. Zaremba, dz. cyt., s. 348. 16 R. Matyja, dz. cyt., s. 23.

17

Por. A. Hall, Dziedzictwo Narodowej Demokracji, „Polityka Polska” 1984, nr 4 oraz niżej w niniejszym tomie; także J. Bartyzel, Prawica w Polsce, „Polityka Polska” 1987, nr 9.

18 R. Matyja, dz. cyt., s. 33. 19

Por. A. H. [Aleksander Hall], Próba spojrzenia, „Polityka Polska” 1982, nr 1 oraz niżej w niniejszym tomie.

20 Por. P. Zaremba, dz. cyt., s. 279.

21 M. Ziemiański [Marian Piłka], Ludność i niepodległość, „Polityka Polska” 1984,

nr 4.

22 Między Polską naszych pragnień…, dz. cyt. 23

A. Grajewski, Śląskie problemy z integracją, „Polityka Polska” 1989, nr 14 oraz niżej w niniejszym tomie.

24

M. Jurek, Uwagi na marginesie dyskusji o Kościele i demokratycznym kapitali-zmie, „Polityka Polska” 1987, nr 9 oraz niżej w niniejszym tomie; zob. też T. Sikorski, dz. cyt., s. 346-347.

25 Tomasz Laik [P. Ziółek], Katolicyzm, kapitalizm, liberalizm, „Polityka Polska”

1987, nr 10 oraz niżej w niniejszym tomie; T. Sikorski, dz. cyt., s. 349.

26

Por. P. Zaremba, dz. cyt., s. 321-323.

27 M. Jurek, Uwagi na marginesie…, dz. cyt.

28 W. Walendziak cyt. [w:] T. Sikorski, dz. cyt., s. 339. 29

Cyt. tamże, s. 340.

30

J. Bartyzel, Prolegomena do tez ideowych, „Polityka Polska” 1989, nr 12 oraz niżej w niniejszym tomie; zob. także R. Matyja, dz. cyt., s. 122-124.

(18)

31

A. Hall, Jackowi Bartyzelowi w odpowiedzi, „Polityka Polska” 1989, nr 12 oraz niżej w niniejszym tomie; J. Bartyzel, Aleksandrowi Hallowi odpowiedź na odpowiedź, „Polityka Polska” 1989, nr 13 oraz niżej w niniejszym tomie.

32 A. Hall, Jackowi Bartyzelowi w odpowiedzi…, dz. cyt.; A. Hall, Czas wielkich

zmian, „Polityka Polska” 1990, nr 2 (16) oraz niżej w niniejszym tomie.

33

Cyt. [w:] P. Zaremba, dz. cyt., s. 425.

34 Większość numerów „Polityki Polskiej” jest dostępna przez Wirtualną

Czytel-nię Bibuły Encyklopedii Solidarności, www.encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index. php?title=WCB0081.

(19)
(20)

Między Polską naszych pragnień

a Polską naszych możliwości

(21)
(22)

Aleksander Hall

PRÓBA SPOJRZENIA

Niniejszy tekst, pisany w dziewiątym i dziesiątym miesiącu trwania stanu wo-jennego, jest jedną z prób odpowiedzi na nurtujące nas pytania o przyszłość Polski i o to, co powinniśmy robić. Sądzę, że od odpowiedzi, jakich udzielą so-bie Polacy na te podstawowe pytania, będzie wiele zależeć. One w decydującej mierze określą kształt polskiego jutra.

Tekst nie pretenduje do udzielenia wyczerpującej odpowiedzi, traktować go raczej należy jako jeden z głosów w dyskusji, która jest potrzebna nam wszyst-kim.

I

Nie możemy budować programu na przyszłość bez podjęcia refleksji nad zjawi-skami i wydarzeniami, zachodzącymi w Polsce w okresie ostatnich kilku lat. Łatwo jest wskazać końcową cezurę tego okresu. Stanowi ją oczywiście noc z 12 na 13 grudnia 1981 roku. Początkową – trudniej. Nie można chyba jej wy-znaczyć, biorąc za podstawę jedno wydarzenie, ale raczej ciąg zjawisk i wyda-rzeń, uwidaczniających się w połowie lat siedemdziesiątych. Już dziś nie ulega wątpliwości, i to niezależnie od epilogu, jaki historia dopisze temu okresowi, że był to czas niezwykłej wagi w dziejach narodu. Właśnie taką miarą – dziejów narodu – trzeba go oceniać.

Czas narodowego przebudzenia, aktywizacji naprzód stosunkowo wąskich środowisk ideowych i politycznych, elit moralnych, a później bardzo szerokich kręgów, milionów ludzi złączonych Polskim Sierpniem, ideą i ruchem Solidar-ności. Czas wielkości. W świadomości wielu Polaków takie zjawiska, jak przed-sierpniowa opozycja demokratyczna, a zwłaszcza Polski Sierpień i „Solidar-ność”, stały się mitami a nawet narodowymi świętościami. Nie sprzyja to jednak ich obiektywnej ocenie, bo świętości się czci, a nie analizuje. Stąd niebezpie-czeństwo idealizacji i apologetycznej obrony. Są one tym bardziej wytłumaczal-ne, że zjawiska te są oszczerczo atakowane przez reżimową propagandę, usiłują-cą tworzyć „czarną legendę”, której negatywnymi bohaterami mają być „siły antysocjalistyczne” i „ekstrema Solidarności”. A jednak obiektywna ocena jest

(23)

potrzebna. I nie decyduje w tym wypadku wzgląd na prawdę historyczną, cho-ciaż jej ustalenie jest ważną sprawą. Ważniejsza jest przyszłość. Wielkości i zdobyczom omawianego okresu towarzyszyły również błędy, słabości i małość. Mają one swój niemały udział w klęsce, jaką ponieśliśmy 13 grudnia 1981 roku. Część z nich występuje do dzisiaj. Chcąc tworzyć przyszłość trzeba je znać, aby uniknąć raz już popełnionych błędów – tych, których nie musieliśmy zrobić – i zdawać sobie sprawę z tych naszych słabości i ograniczeń, których w bliskiej przyszłości przezwyciężyć nie możemy.

Jestem zdecydowanym przeciwnikiem poglądu, że wydarzenia z grudnia 81 były nieuniknionym następstwem Polskiego Sierpnia. Uważam, że nie udało się nam w pełni wykorzystać olbrzymiej szansy, jaką dawały wydarzenia lata 80 roku i powstanie „Solidarności”.

W znacznej mierze jest to nasza wina. Nasza, a więc społeczeństwa i jego autentycznych grup przywódczych.

Taki pogląd wcale nie jest powszechnie przyjmowany. Są ludzie, którym wystarcza stwierdzenie, że klęsce 13 grudnia winni są komuniści, którzy zdra-dziecko wydali wojnę własnemu narodowi, nie dbając o wcześniejsze jej wypo-wiedzenie. To na pewno prawda, ale nie cała. Zadowolenie się stwierdzeniem tego, co najjaskrawiej widoczne.

Liczni są także zwolennicy fatalistyczno-determinacyjnej teorii tłumaczą-cej, że „to musiało się stać”. Według nich system komunistyczny nie mógł się pogodzić z niezależnym od siebie ruchem, skupiającym w dodatku większość społeczeństwa. Musiało więc dojść do starcia, którego rezultat był przesądzony. Niewiadomą mógł stanowić jedynie termin konfrontacji oraz rozmiary strat po-niesionych przez społeczeństwo. Zwolennicy tej teorii dzielą się na tych, którzy uważają, że i tak pomimo wszystko „opłacało się”, warto było robić „Solidar-ność”, i na takich, którzy odwołują się do niej, aby usprawiedliwić bezcelowość oporu wobec „pogrudniowego porządku”, wspierać postawy asekuranckie, a nawet kolaboracyjne.

W środowiskach, które przyjęły postawę czynnego sprzeciwu wobec „wo-jennej rzeczywistości” bardzo powszechnie spotyka się pogląd, że 13 grudnia stanowi jedynie przegraną bitwę w wojnie, która trwa i może być wygrana przez naród. Na wojnie zaś trzeba walczyć, a nie teoretyzować i dokonywać wiwisek-cji, prowadzących do szukania winnych i osłabiania morale we własnym obozie. Nie chodzi jednak o poszukiwanie winnych. Wiem także, że grudzień ’81 nie rozstrzygnął rezultatu konfliktu pomiędzy władzą komunistyczną a narodem. Nie zachwiał też zdobyczami Sierpnia w sferze świadomości i postaw społecz-nych. Nie był jednak tylko incydentem, przeniósł konflikt na płaszczyznę drama-tycznej konfrontacji. Naród codziennie płaci za to wysoką cenę, a może ona okazać się jeszcze zdecydowanie wyższa w przyszłości. 13 grudnia ’81 stworzył zupełnie nową sytuację, zamknął pewien ważny rozdział w historii Polski,

(24)

otwierając zarazem następny. Właśnie dlatego, że walka toczy się nadal, musimy szukać błędów, jakie my sami popełniliśmy do tej pory. Złe wystawilibyśmy sobie świadectwo, zadowalając się stwierdzeniem, że racja moralna była po naszej stronie, a przeciwnik okazał się wiarołomny i podstępny. Choć to prawda. Konflikt pomiędzy komunistyczną władzą a narodem, wypełniający całą powojenną historię Polski, miał podwójne uwarunkowanie.

1. Źródłem władzy komunistów w Polsce była wola Moskwy. Rozstrzygał fakt, iż w wyniku II wojny światowej znaleźliśmy się w strefie dominacji ra-dzieckiej, co zostało przypieczętowane na konferencjach w Jałcie i Poczdamie. Komuniści, którzy dostali władzę w Polsce z rąk Stalina, przez cały czas pozo-stawali wierni wyznaczonej im roli – narzędzia dominacji radzieckiej w naszym kraju. Nigdy nie uzyskali uwiarygodnienia swej władzy przez naród. Nie starali się też o to. Zresztą, w żadnym okresie, nawet w Październiku 1956, nie mogliby tego uzyskać drogą demokratycznych wyborów. Zewnętrzne pochodzenie ko-munistycznej władzy, rola spełniana przez nią wobec Moskwy, to aż nadto wy-starczające powody jej konfliktu z narodem. Czuł on wyraźnie, że władza jest obca i przedkłada lojalność w stosunku do potężnego protektora ponad zobowią-zania wobec własnego społeczeństwa. W istocie przez cały powojenny okres znieważano poczucie polskiej godności i dumy narodowej, chociaż z pewnością do roku 1956 czyniono to bezwzględniej i bardziej otwarcie. Pro-blem nie ograniczał się jednak tylko do sfery uczuć. Chodziło również o wy-mierny interes narodowy.

Ważny, ale jedyny zysk Polski wynikający z uzależnienia Polski od ZSRR, to uzyskanie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Z upływem lat coraz mniej liczni byli jednak Polacy, którzy uważaliby, że jej trwałość jest nierozerwalnie związana z zachowaniem porządku jałtańskiego w Europie i utrzymaniem ścisłej zależności Polski od ZSRR. Ten nasz zysk nie był oczywiście bezinteresownym darem Związku Radzieckiego dla Polski, wiązał się z utratą przez nią połowy przedwojennego terytorium państwowego na rzecz ZSRR i oznaczał znaczne przesunięcie na zachód radzieckiej sfery wpływów. Przyszły los Niemiec stano-wił w owym czasie niewiadomą. Za ten zysk płaciliśmy zależnością polityczną, zależnością i eksploatacją gospodarczą, budową, a następnie podtrzymywaniem niewydajnego, marnotrawnego systemu ekonomicznego.

2. Stalin nie zadowolił się narzuceniem Polsce rządu prorosyjskiego, sta-nowiącego gwarancję dla imperialnych interesów ZSRR. Od czasu rewolucji październikowej Rosja przestała być mocarstwem takim jak inne. Stawała się mocarstwem ideologicznym, dyspozycyjnym centrum światowego ruchu komu-nistycznego. Fakt ten stał się zresztą jednym z głównym powodów nowej rosyj-skiej potęgi. Środkowoeuropejskie kraje, które zostały politycznie uzależnione od ZSRR, miały także zostać upodobnione do „pierwszego socjalistycznego państwa”. Miano w nich zbudować nowy ustrój. Dotyczyło to oczywiście

(25)

rów-nież Polski. Oznaczało to poddanie społeczeństwa polskiego tej samej „obróbce” – chociaż prowadzonej u nas przy pomocy nieco mniej drastycznych i stosowanych na znacznie mniejszą skalę środków – jaką przechodzili wcze-śniej mieszkańcy radzieckiego państwa. Komunizm – to cały totalny system. Polityka, ideologia, kultura, gospodarka. Gdy jest w ofensywie – a tak było w Polsce do 1956 roku – dąży do ogarnięcia i podporządkowania sobie całości życia społeczeństwa i życia jednostki. I to była druga podstawowa przyczyna konfliktu pomiędzy komunistami a narodem.

Olbrzymia większość Polaków nie mogła pogodzić się z ciasnym „gorse-tem”, w który usiłowano ich wtłoczyć. To, co niósł komunizm w sferze idei, kultury, instytucji i praktyki życia politycznego i społecznego, pozostawało w zasadniczej sprzeczności z wartościami i ideałami, na fundamencie których kształtował się naród polski. Zaakceptowanie nowego systemu oznaczałoby zerwanie związku z cywilizacją chrześcijańsko-europejską i z dziedzictwem narodowym. Gdyby jeszcze ten system, mimo swej genezy i wszystkich odrzu-canych przez naród cech, potrafił zapewnić ludziom materialny dostatek i go-spodarczy rozwój kraju! Lecz i w tej dziedzinie przynosił upadek i niedostatek. Marnotrawił pracę narodu.

Konflikt pomiędzy komunistyczną władzą a narodem jest z pewnością głównym problemem dziejów wewnętrznych Polski w okresie powojennym. Przechodził on różne fazy, których opisanie złożyłoby się na podręcznik historii „Polski Ludowej”. Nie jest moim zamiarem pisanie takiego podręcznika. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na pewne charakterystyczne, posiadające trwały charak-ter cechy tego konfliktu.

1. Za wyjątkiem początkowego okresu – kończącego się najpóźniej wybo-rami do Sejmu w 1947 roku – celem walki prowadzonej przez społeczeństwo nie było zdobycie władzy politycznej, a więc odebranie jej z rąk komunistów. Próby współuczestniczenia we władzy autentycznych reprezentantów narodu zostały ostatecznie przekreślone, gdy okazało się, że referendum, wybory, działalność oficjalnej opozycji politycznej są jedynie aktami na pokaz, o tymczasowym za-stosowaniu i w najmniejszej mierze nie będą decydować o tym, kto w Polsce będzie rządzić. O tym decydować miał świeżo ukształtowany międzynarodowy układ sił oraz argumenty siły i przemocy zastosowane w samym kraju. Czynniki te przesądzały o sukcesie komunistów. Co prawda było bardzo wielu Polaków, którzy uświadomili sobie wcześniej – przed doświadczeniami PSL-u i Stronnic-twa Pracy – że nowy system nie skapituluje przed kartką wyborczą, a polityczne losy Polski zostały już rozstrzygnięte na polach bitew II wojny światowej i przy stołach konferencyjnych, przy których zasiadali przedstawiciele „wielkiej trójki”.

Po likwidacji oficjalnej opozycji przyszedł czas pełnego rozkwitu stalini-zmu w Polsce. W tej sytuacji formułowanie jako politycznego celu przywrócenia

(26)

narodowi politycznej suwerenności, odzyskania niepodległości byłoby czystą utopią. Narzucały się inne zadania i inne cele w prowadzonej przez społeczeń-stwo walce:

– zachowanie tożsamości narodu, jego duchowej wolności i jedności; – rozszerzenie zakresu wolności i praw Polaków do granic tego, co możli-we w kraju „realnego socjalizmu”.

Nie był to minimalizm. Z perspektywy przełomu lat czterdziestych i pięć-dziesiątych ten program nosił wszelkie znamiona romantycznego maksymali-zmu. Walka o te cele przebiegała na różnych płaszczyznach – o zachowanie indywidualnej gospodarki chłopskiej, o niezależność Kościoła Katolickiego, o autentyczny kształt polskiej kultury, o poszanowanie podstawowych praw ludzkich.

W tych zmaganiach historyczną rolę odegrał Kościół Katolicki na czele z Prymasem Tysiąclecia, ks. kardynałem Stefanem Wyszyńskim. W systemie, który niszczył wszystkie niezależne autorytety, zniszczył polskie życie politycz-ne, wytrzebił elity ideowo-polityczpolitycz-ne, ostał się autorytet Kościoła i jego Pryma-sa. Oczywiście, i on został zaatakowany, szczególnie intensywnie w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych i w latach sześćdziesiątych. Wyszedł jednak umocniony z tej konfrontacji. Kościół stał się depozytariuszem narodo-wej tożsamości i siłą rzeczy musiał przyjąć na siebie rolę reprezentanta intere-sów narodu, przemawiać w jego imieniu, formułować podstawy narodowego programu, udzielać opieki wielu społecznym inicjatywom, które nie mogły się realizować w ówczesnych warunkach gdzie indziej, jak w Kościele, bądź przy jego poparciu. Na szczęście w okresie tak wielkich wymagań przewodził pol-skiemu Kościołowi człowiek wielkiej miary, umiejący sprostać wyzwaniu czasu. Trzeba podjąć próbę interpretacji narodowego programu Prymasa Wyszyńskie-go, mając przez cały czas na uwadze fakt, że był on ściśle związany z jego pro-gramem religijnym. Oba uzupełniały się. Sądzę, że Prymas przyjmował założe-nie, iż w geopolitycznym położeniu Polski, przy obowiązywaniu systemu jałtań-skiego nie jest możliwe zastąpienie systemu ustrojowego państwa modelem, w którym głos decydujący należałby do narodu. Nie można tego osiągnąć ani jed-norazowym zrywem, ani poprzez przekształcanie systemu „od wewnątrz”, ani drogą „wyrywania” przez społeczeństwo fragmentów struktur aparatu władzy. Trzeba więc przyjąć, że w danym historycznym czasie państwo polskie nie może być „nasze”, nie może być suwerenne, a próby podejmowane przez społeczeń-stwo, aby zmienić ten stan rzeczy skazane są na niepowodzenie. Natomiast ce-lem realnym, w pełni możliwym do osiągnięcia, chociaż bardzo trudnym, jest zbudowanie duchowej, wewnętrznej suwerenności narodu. Jeśli uda się to osią-gnąć, Polska pozostanie sobą.

Program ks. Prymasa Wyszyńskiego opierał się na myśleniu kategoriami historycznymi, na świadomości, że losy narodu rozstrzygają się na przestrzeni

(27)

życia pokoleń i na wiedzy, że nie można osiągnąć wszystkich narodowych ce-lów „za jednym zamachem”. Był budowaniem siły narodu na pokolenia i służyć miał pokoleniom. Jego powodzenie przesądzałoby o tym, że gdy nadejdzie poli-tyczna koniunktura i powstaną możliwości sięgnięcia po dalsze prawa narodu, Polacy będą przygotowani, aby to uczynić. Całkowicie błędne byłoby jednak odczytanie Prymasowskiego programu jako mającego służyć wyłącznie przy-szłości – i na przyszłość odsuwającego narodową publiczną aktywność Polaków. Wręcz przeciwnie, Prymas Wyszyński inicjował i popierał akcje społecznego nacisku na władze, zmierzające do rozszerzenia praw i wolności narodu i człowieka „tu i teraz”. Zmuszały one totalitarny system do cofania się przed narodem. Program Prymasa zwracał się do każdego człowieka żyjącego w Pol-sce i do całej narodowej wspólnoty. Umocnienie wiary, oparcie życia zbiorowe-go o etykę chrześcijańską przynieść miało moralne odrodzenie społeczeństwa i zahamować procesy rozkładu, będące następstwem działań systemu. W swej nauce Prymas podkreślał związek pomiędzy katolicyzmem i polskością, zakorzenienie Polski w zachodniej, europejskiej cywilizacji, w jej wartościach i tradycji. Realizacji prymasowskiego programu służyły Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego z 1956 roku, Wielka Nowenna Tysiąclecia i szereg innych inicjatyw społeczno-religijnych.

Rozważając wydarzenia ostatnich lat w Polsce, warto pamiętać o ich fun-damentach nie zawsze widocznych „na pierwszy rzut oka”.

2. System komunistyczny w Polsce cofał się i ulegał ewolucji na przestrzeni dziesięcioleci. Mogłoby się wydawać, że podstawowe elementy określające położenie narodu nie uległy zmianie – zależność od ZSRR, monopol władzy partii komunistycznej, kanony partyjnej ideologii. A jednak wielkim błędem byłoby stwierdzenie, że nic istotnego się nie zmieniło. Dla Polaków wcale nie było obojętne, czy mają niezależny, czy też podporządkowany państwu Kościół, indywidualne chłopskie czy skolektywizowane rolnictwo, jednostki czy dzie-siątki tysięcy więźniów politycznych, polską czy też zsowietyzowaną kulturę. Niewątpliwie pomiędzy rokiem 1949 a 1975 życie w Polsce zmieniło się zdecy-dowanie na korzyść. Stało się bardziej normalne, ludzkie. Uzyskaliśmy także na przestrzeni tych lat znacznie większy zakres wolności w porównaniu z innymi narodami znajdującymi się w strefie radzieckiej dominacji.

Na ten stan rzeczy złożyły się różnorodne przyczyny: zmiany w światowej polityce, procesy ewolucji i rozkładu występujące w obozie komunistycznym, zwłaszcza po śmierci Stalina, ale istotną – chyba podstawową – rolę odegrała presja wywierana przez społeczeństwo polskie. Obrazowały ją nie tylko takie wydarzenia jak z lat 1956, 1966, 1968, 1970, 1976. To były punkty kulminacji i wybuchów, a presja miała trwały charakter. „Na pierwszej linii” walki z syste-mem były czasami tylko nieliczne kręgi i jednostki, bywały też masy, ale zawsze

(28)

ci, którzy czynnie przeciwstawiali się systemowi, czuli za sobą poparcie i soli-darność społeczeństwa.

Partia komunistyczna cofała się przed społeczeństwem częściowo, zmienia-ła się pod jego wpływem, ale sama również zmieniazmienia-ła społeczeństwo. Z biegiem lat, wraz ze wzrostem swej liczebności „polonizowała się”. Otwarta walka z tradycją i wartościami narodowymi ustąpiła miejsca „podrabianemu” nacjonali-zmowi, w którym narodowymi bohaterami mogli być tak Kościuszko i Traugutt, jak Dzierżyński i Nowotko. Tworzono fałszywą interpretację dziejów narodu, których uwieńczeniem, „złotym wiekiem” miała być „Polska ludowa”. Jawną walkę z Kościołem zastępowała taktyka obłaskawiania i usypiania jego czujności. Terror czasów stalinowskich ustąpił miejsca stosunkowo łagodnym represjom czasów Gomułki i Gierka. Wojujący marksizm stopniowo ulegał re-dukcji, utrzymując w okresie rządów Gierka rolę oficjalnej, ale w praktyce mar-twej ideologii.

Ascetyzm rewolucyjny oficjalnie głoszony w czasach stalinowskich, a po części i gomułkowskich, wyparty został przez jawnie głoszone za rządów Gierka burżuazyjne hasło „bogaćcie się!”.

Ta gierkowska partia nie była już straszna. Nie traktowano jej już po-wszechnie jako grupy renegatów na usługach obcego mocarstwa. Społeczeństwo zmuszało partię do odwrotu z pozycji zdobytych przez nią do roku 1956, ale proces ten nie miał wyłącznie jednostronnego kierunku. Również partia wpływa-ła na społeczeństwo, „rozmiękczawpływa-ła” je. Jakkolwiek stale było bardzo daleko do akceptacji przez naród systemu, a zdecydowana większość społeczeństwa nadal pozostawała w milczącej opozycji, to jednak chyba w żadnym okresie historii PRL – jeśli nie liczyć pomyłki z Gomułką z października 1956 – nie było tak wielu ludzi pogodzonych z losem, obojętnych, skłonnych do doszukiwania się pozytywnych stron reżimu, co w pierwszej połowie rządów Gierka.

Z pewnością główny na to wpływ miała względnie pomyślna sytuacja eko-nomiczna tamtych lat, budowana (?) na kredytach zachodnich. A jednak w tym właśnie okresie zaczęły występować pierwsze oznaki zjawisk, które walnie przyczyniły się do radykalnej odmiany – Sierpnia 1980.

Spróbujmy wymienić czynniki, które złożyły się na Polski Sierpień, na jego wymiar duchowy, ideowy i polityczny lub inaczej – zapytajmy o czynniki, bez których trudno go sobie wyobrazić, w każdym razie takim, jakim był. Nie zda-rzyłby się on zapewne:

1. Gdyby naród nie pozostał sobą mimo kilkudziesięciu lat rządów komuni-stycznych. Polacy nie dali się zsowietyzować i gdy znaleźli się ludzie, którzy pierwsi przełamali barierę strachu, gdy ogół dostrzegł szansę na zmianę, społe-czeństwo umiało upomnieć się o swoje prawa. Narodowa świadomość i pragnie-nie wolności okazały się szczególpragnie-nie silne w warstwie, która w myśl

(29)

komuni-stycznej ideologii stanowić miała podstawę nowego systemu – wśród robotni-ków wielkoprzemysłowych.

2. Gdyby nie nastąpiło wejście w życie społeczne nowej, licznej generacji niepamiętającej wojny i czasów stalinowskich, a więc nieobciążonej gorzkim brzemieniem klęski i bezsilności wobec komunistycznego totalitaryzmu.

3. Gdyby nie wybór na papieża kardynała Wojtyły i jego pielgrzymka do Polski w czerwcu 1979 roku.

Wydarzenia te spowodowały skutki dwojakiego rodzaju:

– nauka Jana Pawła II pogłębiła religijność Polaków, umacniając zarazem poczucie ludzkiej godności i świadomość praw należnych osobie ludzkiej,

– umacniały świadomość narodowej wspólnoty i solidarności Polaków, manifestującej się w tak widoczny sposób zwłaszcza podczas czerwcowych dni 1979 roku. Zobaczyliśmy się wówczas razem, doświadczyliśmy jedności na-szych myśli i uczuć.

4. Gdyby nie wyraźne pogarszanie się stopy życiowej społeczeństwa, będą-ce konsekwencją rozpoczynająbędą-cego się kryzysu PRL-owskiej gospodarki.

5. Gdyby nie działalność opozycji demokratycznej.

Jedne z tych czynników oddziałały bezpośrednio, wpływ innych był bar-dziej złożony i pośredni. Dlatego nie ma sensu próba określenia, który z nich przyczynił się w największym stopniu do tego, że doszło do Polskiego Sierpnia i który zaważył najbardziej na jego charakterze. Swą uwagę chcę skupić na roli spełnionej przez opozycję demokratyczną. Miała ona wielki udział w zaktywi-zowaniu społeczeństwa przed Sierpniem, wywarła w moim przekonaniu zasad-niczy wpływ na polityczne oblicze sierpniowych strajków, wreszcie na ukształ-towanie się i działalność „Solidarności”.

Opozycja demokratyczna: wielkość i słabość (1976-sierpień 1980)

Nie ma przesady w stwierdzeniu, że demokratyczna opozycja otworzyła nowy okres w powojennej historii narodu. Jej ukształtowanie się było wprowadzeniem „nowej jakości do naszego życia społecznego”. W szkicach i artykułach powsta-łych w kręgach opozycji demokratycznej, poświęconych jej początkom, ekspo-nuje się na ogół akt woli, świadomy wybór dokonany przez ludzi, którzy prze-łamali barierę strachu i zapoczątkowali jawną działalność opozycyjną na skalę niespotykaną w krajach „realnego socjalizmu”. Nie przywiązuje się natomiast należytej wagi do okoliczności miejsca i czasu, w jakichta działalność była po-dejmowana.

Nie jest moim zamiarem, zwracając uwagę na ten fakt, pomniejszanie do-niosłości decyzji ludzi inicjujących tę formę przeciwstawiania się komunistycz-nemu totalitaryzmowi. Obierając tę drogę, wkraczali w nieznane, podejmowali znaczne ryzyko. Nikt z sygnatariuszy pierwszych listów protestacyjnych w sprawie projektowanych zmian w konstytucji, inicjatorów KOR-u i Ruchu

(30)

Obrony Praw Człowieka i Obywatela nie mógł być pewien, że nie będzie po-zbawiony pracy, wyrzucony ze studiów, inwigilowany i szykanowany a nawet pozbawiony wolności. Decydując się na jawny sprzeciw wobec PRL-owskiej rzeczywistości, ludzie ci dokonywali moralnego wyboru o wielkim znaczeniu, dawali świadectwo odwagi cywilnej.

Jest jednak faktem, że opozycja demokratyczna nie mogłaby powstać i od-nieść sukcesu w żadnym innym okresie dziejów PRL.

Ludzie, którzy w ten sposób chcieliby przełamać barierę strachu w latach sześćdziesiątych, już w początkowej swej działalności trafiliby do więzienia. I rzeczywiście trafiali. W okresie stalinowskim nie sposób sobie nawet wyobra-zić podobnego zjawiska. Jakie więc były czynniki, które umożliwiły sukces opozycji demokratycznej i spowodowały, że już na samym początku swej dzia-łalności nie napotkała na surowe represje?

I. Opozycja demokratyczna rozpoczynała swą działalność wkrótce po pod-pisaniu Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w 1975 roku, w szczytowym okresie „détente”. Od początku „zimnej wojny” nigdy stosunki między Wschodem a Zachodem nie były tak dobre jak wówczas. Położy im kres bezpośrednia interwencja radziecka w Afganistanie w grudniu 1979 roku. Od tego czasu będą one pogarszać się, zwłaszcza po wyborze Ronal-da Reagana na prezydenta USA w listopadzie 1980 roku.

„Détente” z podnoszoną przez Zachód sprawą przestrzegania praw czło-wieka, stwarzała szczególnie sprzyjającą koniunkturę dla podjęcia w Polsce działalności, która obronę praw ludzkich postawiłaby w centrum swej uwagi.

II. Rosnące uzależnienie gospodarki PRL-owskiej od technologii i kredy-tów zachodnich. Czynnik ten niewątpliwie ograniczał swobodę manewru reżimu w stosunku do opozycji. Zależało mu na opinii liberalnego i „oświeconego” w oczach rządów, opinii publicznej i wpływowych kół zachodniego świata. Udało mu się to zresztą w znacznej mierze osiągnąć. Zwłaszcza, że sytuacja w Polsce oceniana była na Zachodzie na tle stosunków panujących w innych krajach uzależnionych od ZSRR. Zresztą w porównaniu z Husákiem1

, Honecke-rem2 czy Ceauşescu3 Gierek rzeczywiście mógł uchodzić za liberała.

III. Zakres wolności wywalczony przez społeczeństwo polskie do połowy lat siedemdziesiątych był znaczny, nieporównywalnie większy niż w jakimkol-wiek innym kraju bloku radzieckiego. Polacy po prostu zdążyli już odwyknąć od atmosfery czasów stalinowskich, gdy rządził strach.

Ze znacznego zakresu wolności korzystały środowiska intelektualne. Opo-zycja demokratyczna miała rozpocząć swą działalność napotykając na początku swej drogi na te środowiska i kręgi społeczne, które przyzwyczaiły się już do względnej wolności. Mogła w nich liczyć na aktywne poparcie. Podjęcie polity-ki surowych represji w stosunku do opozycji utrudniał władzom także fakt, że niepokorne polskie społeczeństwo miało silną instytucję życia narodowego –

(31)

Kościół Katolicki, który niejednokrotnie występował w obronie praw człowieka i domagał się respektowania konstytucyjnych praw obywatelskich.

IV. Specyficzne cechy gierkowskiej ekipy. Ludzie rządzący Polską w latach siedemdziesiątych przywiązywali wielką wagę do fasady. Ta, w ich mniemaniu, prezentowała się dobrze. Obowiązywało propagandowe hasło o moralnej i poli-tycznej jedności narodu, skupionego wokół partii i jej pierwszego sekretarza. Rozpoczęcie ostrej walki z opozycją mogło ten obraz zamącić, spowodować kłopoty. A tych kierownictwo gierkowskie sobie nie życzyło. Niewątpliwie też w pierwszym okresie działania opozycji demokratycznej lekceważyło jej wpływ, liczyło na jej wyizolowanie ze społeczeństwa, na kontrolę i infiltrację agentural-no-policyjną, łatwą – jak mogło się wydawać – ze względu na otwarty charakter opozycji i jawność jej działania.

Jak sądzę, wymieniłem główne powody, dla których w pierwszym okresie istnienia opozycji demokratycznej władze nie zdecydowały się na generalną z nią rozprawę. Koszty, jakie poniosłyby w wyniku takiej operacji, musiały się im wydawać większe od oczekiwanych korzyści. W okresie późniejszym zada-nie było jeszcze trudzada-niejsze. „Opozycyjna zaraza” rozwijała się szybko w społe-czeństwie i podjęcie z nią rozprawy przysporzyć mogło rządzącej ekipie sporo kłopotu. Zwłaszcza że sytuacja gospodarcza pogarszała się, a wraz z nią nastroje społeczne.

A później przyszedł sierpień 1980 roku.

Ludzie inicjujący działalność opozycji demokratycznej uczynili początko-wo bardzo wiele, aby utrudnić władzom podjęcie frontalnego ataku. Występo-wali w obronie praw obywatelskich zagwarantowanych w konstytucji PRL i aktach prawa międzynarodowego, podpisanych i ratyfikowanych przez władze Polski Ludowej. Pierwsze kroki stawiali ostrożnie i z dużą zręcznością. W pierwszej dużej akcji – proteście przeciwko projektowanym zmianom w konstytucji PRL – uczestniczyli także świeccy działacze katoliccy z ruchu znakowskiego i Klubów Inteligencji Katolickiej, liczni intelektualiści i ludzie kultury o powszechnie znanych nazwiskach; co jednak najważniejsze głos prote-stujących współbrzmiał z głosem episkopatu Kościoła Katolickiego. Pierwszym krokiem opozycji, z którym wiązało się naprawdę poważne ryzyko, było utwo-rzenie Komitetu Obrony Robotników we wrześniu 1976 roku. Ale i w tym przy-padku uczyniono wiele, aby je ograniczyć. W skład Komitetu, obok ludzi, któ-rym władze mogły „przypiąć etykietkę” zadeklarowanych „antysocjalistycz-nych” opozycjonistów, weszli także ludzie powszechnie znani i szanowani, społecznicy, a nie politycy. Komitet wystąpił w sprawie dobrze znanej społe-czeństwu. Krzywda robotników Radomia i Ursusa była ewidentna, sympatia opinii publicznej dla ofiar bezprawia – jednoznaczna. Wreszcie, doskonały z propagandowego punktu widzenia okazał się wybór nazwy komitetu, KOR stawiał w szczególnie niewygodnej sytuacji robotniczą rzekomo władzę.

Cytaty

Powiązane dokumenty

lazną wolą znalazł wyjście z tej sytuacji, potrafił, zarabiając na chleb codzienny jeszcze zasiąść do książki, do żmudnej nauki, by położyć podwaliny pod

Brak węgla, nafty, rudy żelaznej i innych mniej ważnych ziemnych walorów, bez których nie może być m<>wy o rozwoju krajowego przemysłu i bogactwie czy

osoby, które przeżyły spotkanie częściej przyznawały, że przesła- nie Jana Pawła II jest dla nich ważne, wciąż aktualne, że starają się kierować w życiu jego wskazów-

Nikt już jednak nie jest w stanie zanegować pojawienia się i bardzo dynamicznego rozwoju zjawiska określanego w literaturze jako nowa lub.. 1

i  podsumowania postulatów wysuwanych przez przedstawicieli doktryny w  kontekście koniecznych do przeprowadzenia reform, obejmujących ak- tualnie obowiązujący model

Obiektem badań są gospodarstwa rolne, które prowadzą rachunkowość rolną i charakteryzują się co najmniej minimalną wielkością ekonomiczną (2 ESU 1 ). W roku 2002, według

W korespon­ dencji W iedeńskiego Biura Prasow ego znajdują się dwa jego egzem plarze (sygn. W korespondencji Biura Prasow ego D.W.. więc au to r personelowi B iura

Drugie ekstremum o silnym znaczeniu prze- kazu informacji ma miejsce tam, gdzie u¿ytkowanie mapy ma bardziej publiczny charakter, ograniczany jest wp³yw u¿ytkownika na ostateczna