• Nie Znaleziono Wyników

View of The objectivity of sense perception

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of The objectivity of sense perception"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

T o m X L I X . z e s z y t 1 - 2001

B A R R Y S M IT H

O B I E K T Y W N O Ś Ć P E R C E P C J I Z M Y S Ł O W E J *

Z a g a d k a d o t y c z ą c a w i z u a l n e j re pre zentacji: d w o j e ludzi, m a ł p a i ro b o t p a tr z ą na k a w a łe k sera; pyt an ie: co jes t w s p ó ln e p r o c e s o m re pre zentacji w ich s y s te m ie w i z u a l n y m ?

O d p o w ie d ź : o c z y w i ś c i e - ser.

( E d elm an 1998)

P E R C E P C J A JA K O I N F E R E N C J A

P roblem d otyczący tego, ja k prz ech o d z im y od u m y słow ego teatru naszych przedstaw ień do zew nętrznej sfery konkretnych o biektów fizycznych (od wew nątrz na zew nątrz), od daw n a należy do filozofii. Na now o pojaw ia się on na tle reprezen tacjo n isty czn y c h teorii relacji p o m iędzy um ysłem a p rzed­ m iotami. T eo rie te prz y jm o w a ły najroz m aitsz e form y od czasów D e sc a rte s ’a, Kanta, H e lm holtza i Brentana. P rze dm iotem naszego zainteresow ania b ęd ą re p rezentacjonistyczne teorie percepcji. P oniż sza lista p o daje zasadnicze w y ­ znaczniki, u znane przez nas za ch a rakterystyczne dla tego typu teorii:

1) P odm iot spostrzegający jest idealizow any. R o z w a ż a się go jak o kogoś znajdującego się poza ja k im k o lw ie k kontekstem czy środow iskiem i w o d e­ rw aniu od ja k ie g o k o lw ie k ce low ego zachow ania. W e w cześniejszych wersjach re prez entacjonizm u sfo rm ułow a nych przez D e sc a rte s ’a i jeg o następców p o d ­ miot spostrzegający rozw ażany jest jak o bezcielesn a dusza. Później traktuje

P r o f . Ba r r y Sm i t h - S t a t e U n i v e r s i t y o f N e w Y o r k a t B u f f a l o .

N in ie js z y tek s t o b e jm u je p e w n e zag a d n ie n ia, o b s z e rn ie o m ó w i o n e w ra m a ch w y k ła d u „Tru th and t r u th m a k in g " , k tó ry a u to r p r o w a d z i ł w r o k u 2 0 0 0 na W y d z i a l e Filozofii K U L.

(2)

się go jako podm iot eksp e ry m en tó w p sy chologicz nych i odbiorcę odcieleśnio- nych wrażeń, a więc jako kogoś po zb a w io n eg o ja k ich k o lw iek potrzeb czy celów i w olnego od w szelkich obciążeń p łynącyc h z potocznego d o św ia d ­ czenia.

2) U w a ża się, że percepcja zaczyna się od czystych, nagich wrażeń, a n a ­ stępnie - po p rz ez proces inferencji czy deliberacji - p ojaw iają się pojęcia czy prz ek o n an ia odnoszące się do zew nętrznych p rz edm iotów fizycznych. Ow a deliberacja m oże być niezw ykle szybka, a naw et m oże się odbyw ać poniżej progu św iadom ości. Musi je d n a k ż e się pojaw ić, poniew aż - ja k się utrzym uje - b ezpośrednio d o św iadc zam y jedynie w rażeń, a więc bez dodania ow ego inferencyjnego kroku nasze dośw iadczenie percep c y jn e nie m iałoby żadnych odniesień do obiektów zew nętrznych, transc endentnych w obec tego d o św iad ­ czenia.

3) P rzyjm uje się, że przedm ioty fizyczne istnieją na zewnątrz, w świecie, ale są n iedostępne n aszem u b e z pośredniem u dośw iadczeniu. N asza wiedza o nich nie jest bezpośrednia, ale jest w ynikiem staw iania hipotez i inferencji. My - czy też nasze m ózgi - m usim y prz ep ro w a d zać w n ioskow ania p ro w a ­ d zące od natury naszych wrażeń (ich konfiguracji) do przedm iotów należ ą­ cych do świata. P onie w aż nigdy nie d o św iad c zam y bezpośrednio p rz e d m io ­ tów, trudno jest ustalić, w jaki sposób m og lib y śm y uzyskać gw arancję, że n asze w niosk o w an ia są uspraw iedliw ione. N iektórzy zw olennicy reprezenta- cjonizm u u trzy m u ją więc, że nasze prz ek o n an ia d o tyczące przedm iotów per­ cepcji znajdujących się w św iecie zew nętrznym są w całości fałszywe. P o w o ­ łują się przy tym na fakt, że ow e prz ek o n an ia w y d a ją się sprzeczne np. z tw ierdzeniam i w spółczesnej fizyki.

R epre zentac jonistycz na koncepcja p ercepcji i zakładane przez n ią w n io s k o ­ wanie są ciągle żyw e w kom putacjo n isty czn y c h teoriach um ysłu i doktrynach m etodo lo g ic zn eg o solipsyzm u przyjętych przez z n a czn ą część w spółczesnych n auk kognityw nych. K onc epcja ta je d n a k opiera się na błędnym założeniu: uznając, iż percepcja zależy od wrażeń, a w ra żen ia stan o w ią bezpośredni przedm iot n asz ego dośw iadczenia, k oncepcja ta dokładnie odw ra ca porządek rzeczy.

P E R C E P C J A I K O N T E K S T

N asza zdolność percepcji nie m oże się składać z um iejętności w y p ro w a ­ dzania w n iosków (czy c z egokolw iek do nich podo b n eg o ) z danych z m ysło­ wych. Z perspektyw y ekologicznej, której będę bronił w niniejszym tekście,

(3)

to właśnie percepcja jest czym ś pierw otnym . Jak obszernie a rgum e ntow ał M erleau-P onty (por. pierw szy rozdział jeg o F en o m en o lo g ii p e rc e p c ji), dane zm ysłow e nie stanow ią elem entów , z których następnie w y p ro w a d z a n a jest w iedz a spostrzeżeniow a; raczej z istoty swej są one cz ym ś k ontekstualnym czy cząstkow ym . Dane z m y sło w e m o g ą zostać w y a bstrahow ane ze swego zw ykłego perceptualnego kontekstu je d y n ie przez szczególnego rodzaju u kła­ dy eksperym entalne, które z n a jduje m y w laboratoriach psychologicznych. M ożna je uznać za sam odzielne byty je d y n ie wtedy, gdy zaan g aż u je m y się w specjalnie przykrojone do tego celu atom istyczne czy elem e nta rystyczne teoretyzow anie ontologiczne, które dom in o w ało wśród p s ychologów w p o cz ąt­ kow ych latach fo rm o w an ia się tej d y scypliny w końcu dziew iętnastego wieku. Aby zrozum ieć pierw otne zjaw isko d o ś w iadc zenia percepcyjnego, p o w in ­ niśm y jednak zacząć nie od u kładów laboratoryjnych, ale od norm alnych, typow ych przykładów spostrzeżeń, p o jaw iających się w tych kontekstach dnia codziennego, w których naturalnie o sadzone jest ludzkie czy zw ierzęce za c h o ­ wanie. Z au w aży m y wtedy, że w tych kontekstach podm iot m a do czynienia - zarów no w percepcji, ja k i w działaniu - po prostu z sam ym i rzeczam i, rzeczam i należącym i do o taczającego go świata. Konteksty te najlepiej m ożna zrozum ieć w term inach to pologic znego za gnieżdżenia czy zespołu w c h o d z ą ­ cych jedno w drugie „g n iaz d ” , przez które odbierający w rażenia organizm jest zad o m o w io n y czy usytuow any w otaczającym go środow isku (a w ięc o rg a ­ nizm służy w pew nym sensie ja k o w e w n ętrzn a granica tegoż środowiska). Próba zrozum ienia percepcji w oderw aniu od środow iska jest rów nie c h y b io ­ na, ja k próba zrozum ienia działań zaw o d n ik a w czasie m eczu bokserskiego w oderw aniu od działań jeg o przeciw nika.

Standardow ym i kontekstam i dla percepcji są środow iska, w których p o d ­ m iot spostrzegający - poprzez patrzenie, dotykanie, sm akow anie, w ąchanie - jest zw iązany z p rzedm iotam i m ającym i jak ieś znaczenia dla je g o życia i jeg o aktualnych zadań i celów: czy będzie to um ierający jeleń, pusta szklan­ ka, złam ana kopia, cyfry na form ularzu kalkulacyjnym czy książki na półce. W ramach tych kontekstów p o dm iot spostrzegający jest p ow iązany z p rz e d ­ m iotam i, którymi się zajmuje, nie tylko poprzez percepcję, lecz także poprzez działanie, jako że percepcja i działanie w norm alnych w arunkach są n a w z a ­ je m ze sobą pow iązane.

Zdolność percepcji jest, z jed n ej strony, zdo ln o ścią ro z w in ię tą w toku ew olucji i w iąż ącą organizm bezpośrednio z p rzedm iotam i n apotkanym i w je g o typow ym środow isku za m ieszkania, niezbędnym i do przeżycia tego organizm u. Z drugiej zaś strony, jest to zdolność kształtow ana i w yostrzana przez określone środowiska, w których p rzebyw a ów organizm . N isza e k o lo ­

(4)

giczna, jako korelat naszej percepcji, jest więc w pew n y m sensie efektem procesów zachodzą cych zarów no na poziom ie g rupow ym , ja k i in d y w idual­ nym. Ten ostatni poziom służy w szakże jedynie temu, by zakreślić i w ydobyć od pow iedni fragm ent rzeczyw istości, zw iązany z konkretnym organizm em . S am a w sobie nisza e kologicz na każdego organizm u jest czym ś obiektyw nym . Jest c z ę śc ią świata, w obrębie której organizm je s t usytuow any. T w ó rca p s y ­ chologii ekologicznej, J. J. G ibson, w yraził to w następujący sposób:

N isz a k o n k re tn e g o g a tu n k u nie p o w in n a b y ć m y lo n a z tym , co nie k tó rzy p s y c h o ­ lo g o w ie z w ie rz ą t n a z y w a ją fenomenalnym środowiskiem g a tu n k u [...], „ p r y w a t ­ n y m ś w ia te m ” , w k tó ry m g a tu n e k m ia łby żyć, „ ś w ia te m s u b ie k ty w n y m ” czy ś w ia te m „ ś w i a d o m o ś c i” . Z a c h o w a n ie o b s e rw a to ró w z p e w n o ś c ią za le ży od ich p erc epcji śro d o w isk a , ale to nie zn a cz y , że ich z a c h o w a n ie za le ży od tak z w a n e g o p ry w a tn e g o , su b ie k ty w n e g o czy ś w ia d o m e g o ś r o d o w is k a ( G ibson 1979: 129).

O rganizm w y k a zu je spontanicznie w rażliw ość na naturalne obiekty n a le ­ żące do je g o niszy: zarów no na to, co je s t jeg o pożyw ieniem , łupem, w ro ­ giem , ja k i na w iele innych obiektów , których istnienie i m ożliw ości w c h o ­ dzenia z nim w re lacje p rz y czy n o w o -sk u tk o w e s ą od tego organizm u n ieza­ leżne. G dyby tak nie było, organizm ani by nie ew oluow ał, ani nie przeżył.

T w ierd zen ia G ibsona im plik u ją więc radykalnie ek sternalistyczny pogląd na percepcję. Jeśli chc em y zrozum ieć, czym jest percepcja, nie m ożem y jej rozw ażać w term inach kartezjańskiego umysłu czy duszy, z jej w ew nętrznym teatrem „tre ś ci” lub „reprezentacji m en ta ln y c h ” czy też „przekonań i p ra g ­ n ie ń ”, co pociąga za so b ą problem w yjaśnienia, ja k ow e m u um ysłow i się udaje - dzięki intencjonalności - ująć przedm ioty zew nętrzne w obec niego sam ego. P ow in n iśm y raczej rozw ażać percepcję w term inach spostrzegającego i działającego organizm u, którego spostrzeżenia i działania są zaw sze istoto- wo i n ieroz dzielnie zw ią zane z częściam i czy m o m en tam i p rz edm iotów i rzeczam i czy płaszc zy zn a m i je g o zew nętrznego środow iska.

W y p ły w a więc stąd wniosek, że w pew nym sensie środow isko zew nętrzne w y k onuje za nas „m y śle n ie ” d o tyczące tego, ja k należy się po św iecie p o ru ­ szać. M illikan ujęła to w następujący sposób:

[B łę dem jest] p r z y p u s z c z e n ie , że system y k o g n ity w n e s ą u m ie s z c z o n e w g ło w ac h ludzi. W d uże j c z ęś ci sy stem y k o g n ity w n e n a le ż ą raczej do świata. N iosę z sobą mój k o m p le tn y system p o z n a w c z y , p rze n o szą c się z m ie js c a n a m ie jsc e, nie b a r ­ dziej, niż niosę z so b ą system m o n e ta rn y U S A , gdy sp a ce ru ję z dziesięcio ce n - t ó w k ą w m oje j k ie sze n i (M illik an 1995: 170).

(5)

Z p ew n o śc ią w w ypadku ew o lucyjnie w ysoko rozw iniętych organizm ów , takich jak my sami, je st miejsce dla „w ew nętrznego teatru” : ludzie robią plany, roz w aża ją m odele, konstruują teorie. M ożna też zasadnie przypuszczać, że te rodzaje działalności m a ją znaczenie dla przeżycia naszego gatunku. Z nac zenie to m a ją w szakże jed y n ie na tle o w ego bezpośredniego kontaktu ze skom plikow aną, choć dobrze zna ną rzeczyw istością, która w łączona je s t w percepcję i działanie, tak ja k to u jm ow ane jest w niniejszym tekście.

P O G O D Z E N I E O B I E K T Y W N O Ś C I Z K O N T E K S T U A L N Ą R E L A T Y W I Z A C J Ą

Nasze zm ysły ew olu o w ały w taki sposób, by um ożliw ić spraw ne osiąganie pożądanych rezultatów w określonym środow isku. P odobnie jak w innych system ach b iologicznych, ich funk c jo n o w an ie jest zintegrow ane ze ś ro d o ­ w iskiem , w którym za zw yczaj się znajdują. Ś rodow iska życia ludzi w yróżnia fakt, że są one k ształtow a ne nie tylko przez topografię i inne fizyczne cechy rzeczyw istości, lecz często także przez pew ne trw ałe p aradygm aty zachow ań, w które ludzie się angażują. R o g er Barker, inny z ojców -założycieli e k o lo ­ gicznej psychologii, n azw ał ow e trw ałe paradygm aty zachow ań jed n o stk a m i

fizy k o b e h a w io ra ln y m i. T o w łaśnie jednostki fizykobehaw ioralne stanow ią

kolejne środow iska osób czy grup osób, które dzień po dniu p o d e jm u ją roz­ m aite działania, i to w łaśnie te jednostki w dużym stopniu d e te rm in u ją za­ rów no to, co w idzim y, j a k i to, w jaki sposób w idzim y p ostrzegane obiekty i ja k się wobec nich zachow ujem y.

P rzykładam i jed n o stek fizykob e h aw io ra ln y c h są np. zajęcia szkolne W endy w p iątkow e popołudnie, spotkanie J i m m y ’ego z jeg o n auc zyciele m , czyjś cz w artkow y obiad, poranne pływ anie Franka. T akie fizykobe haw iora lne j e d ­ nostki m ogę się pow tarzać (m o g ą istnieć w wielu egzem plarzach). S ą one:

[...] w s z e c h o b e c n y m i f e n o m e n a ln y m i tw o ram i i je d n o s tk a m i n a tu ra ln y m i, w żaden sp o só b nie n a r z u c o n y m i prze z b adacza. D la laika s ą one tak o b ie k ty w n e , ja k rzeki

czy lasy - są one częścią obiektywnego środowiska, którego doświadczamy bez­

pośrednio, tak jak doświadczamy deszczu czy piaszczystej plaży ( B a rk e r 1968: 1 1;

podkreśl. B. S.).

B arker twierdzi więc, że ow e jednostki fizykobe haw iora lne nie są abstra k­ cyjnym i tw oram i p ochodzącym i z jakiejś teorii, ale konkretnym i częścia m i

rzec zy w isto ści. Nie sposób przecenić ich wagi dla zrozum ienia p oznania i

(6)

się w ich obrębie. W sz y stk ie w ięc role społeczne są od g ry w a n e w obrębie układów b eh a w ioralnych, z których s kładają się w szystkie organizacje, i w ich term inach są ujm o w an e w szystkie biografie. Ludzie także s ą d eterm in o ­ wani przez układy behaw ioralne, w których b iorą udział, tak jak zw ierzęta są zde te rm inow ane do końca przez nisze ekologiczne, w obrębie których e w o ­ luowały. Nawet nasze podróże z m iejsca na m iejsce, a naw et nasze w ędrów ki w poszukiw aniu czegoś o d b y w a n e w m arzeniach, m ogą być zaklasyfikow ane jak o jednostki fizyko b a h ew io ra ln e w term inach koncepcji Barkera. N aw et zrozum ienie, czym są n asze mniej lub bardziej nieudane p ró b y za angażow ania się w zw ykłe rodzaje aktyw ności, jest m ożliw e jedynie w term inach nieza leż­ nego istnienia fizykob e h aw io ra ln y c h jed n o stek odpow iedniego, pełnokrw istego typu, jak o że jed y n ie w relacji do tych ostatnich nasze próby są określane w łaśnie ja k o p r ó b y , a nasze sukcesy o d różniane od porażek. W yda je się, że jesteśm y uw olnieni od w szelkich u kładów behaw ioralnych jed y n ie w rzadkich m om entach całkow itej dezorientacji, ale to w łaśnie zakłada, że w norm alnych w arunkach nasza orientacja zw ią zan a jest z relacją do ow ego układu i że to w łaśnie w obrębie tegoż układu (niszy, środow iska) m a m iejsce nasza n o r­ m alna (p raw dziw ościow a) percepcja.

P E R C E P C J A W O B R Ę B I E N IS Z Y

W iele fizykobe haw iora lnyc h je d n o ste k pojaw ia się jako uporządkow any układ układów. Tak np. em brion pisklęcia m ożna ująć ja k o zbiór h iera rch icz­ nie u p orz ądkow anyc h i w c h o d ząc y ch jeden w drugi układów: organów , k o m ó ­ rek, ją d e r kom ó rk o w y c h , m olekuł, ato m ó w i cząstek elem entarnych. Z arów no stałe standardy p o stęp o w a n ia osób za an gażow anych w o k re ślo n ą jednostkę, ja k i stałe reakcje prz ed m io tó w fizycznych m ożna zazw yczaj podzielić na podjednostki, z ich własnym i, bardziej lub mniej zdefiniow anym i, w id o c z ­ nymi granicami.

Je d n o s tk a śred n ie g o p o z io m u , n a l e ż ą c a do struktury będą ce j u k ła d em w c h o d z ą ­ cych je d e n w drugi e le m e n tó w , je s t z a r a z e m c z y m ś, co o b e jm u je i je s t o b e j m o w a ­ ne, je st za r ó w n o ca ło śc ią , ja k i cz ęścią , z a r ó w n o pr z e d m io te m sa m y m w sobie, ja k i śro d o w isk ie m . O rg a n - n a p rz y k ła d w ą tr o b a - j e s t c a ło ś c ią w stosunku do tw o rz ą c e g o j ą układu k o m ó r e k , ale je s t c z ę ś c ią w stosunku do z a w ie r a ją c e g o j ą o rg an iz m u , który o n a tw orzy w ra z z innymi o rg an a m i; tw orzy w ięc otoczenie sw ych k o m ó rek , a sa m a j e s t o t o c z o n a przez o rg a n iz m ( B a rk e r 1968: 154).

(7)

Dla G ib so n a rz ecz yw istość jest, ogólnie rzecz biorąc, sk o m p lik o w an ą hierarchią takich w łaśnie w zajem n ie w c hodząc ych w siebie układów: m o le­ kuły tkw ią w k om órkach, kom órki - w liściach, liście z kolei w drzew ach u jm ow anych jak o pew ne całości, drzew a - w lasach, i tak dalej (Gibson 1986: 101). P ercepcja i działanie każdego rodzaju organizm u są więc d o s tr o ­ jo n e do p rz edm iotów na o kre ślonym poziom ie ow ej sk om plikow anej hiera r­ chii, do obiektów , które w spólnie tw o rz ą niszę tegoż organizm u. N isza jest więc tym, do czego zw ierzę p a su je, i to w relacji do niszy zw ierzę jest w d ra­ żane do określonych za chow ań (129).

Nisza obejm u je nie tylko obiekty rozm aitego rodzaju - łącznie np. z inny­ mi zw ierzętam i, członkam i rodziny, w rogam i i tym, co m oże się stać łupem - lecz także, w sposób istotny, w ielk ą róż norodność bytów kontekstualnych, łącznie z kształtam i, fakturą, tendencjam i, granicam i (pow ierzchniam i, n a r o ż ­ nikam i), które są up o rz ąd k o w an e w taki sposób, aby dla danego zw ierzęcia mieć - w term inologii G ib so n a - charakter dostarczyciela (a jfo rd a n c e -c h a - racter). O w e obiekty i byty kontekstualne są istotne dla przeżycia danego zw ierzęcia, a więc organizm jest przystosow any do b ezpośredniego ich u jm o­ w ania, do d o św iad c zan ia sw ego o tocze nia nie ja k o czegoś, co stanowi konti­ nuum rów nie nieistotnych miejsc, ale jak o czegoś, w obrębie czego zo stają w y d obyte na ja w odpo w ied n ie w łasności m ające p e w n ą w s o b n ą w ażność w św iecie dośw iad c zan y m przez ten oto organizm przy tej oto okazji. Owe w ydobyte w trakcie dośw iad c zan ia otaczającego świata w łasności m o ty w u ją organizm , w łą c z a ją się ja k o ś w życie orga niz m u i stym ulują go na wiele rozm aitych sposobów .

A R G U M E N T Z B Ł Ę D Ó W P E R C E P C JI

U w aża się pow szechnie, iż fakt istnienia błędów percepcji w skazuje, że p ercepcja nie m oże być całkow icie rezultatem „danych w e jśc io w y c h ” . Ów fakt p okazuje nam , że - przynajm niej niekiedy - obiekty spostrzeżeń są w jak im ś sensie kre o w an e czy konstruow ane przez podm iot spostrzegający. R ep rezentacjonizm utrzym uje, że świat dany w spostrzeżeniu jest zaw sze w tym w łaśnie sensie św iatem skonstruow anym czy ukonstytuow anym . W ten w łaśnie sposób reprezentacjonizm rozw iązuje problem b łędów percepcji, nie p orzucając przy tym sw ego celu, jak im jest podanie zunifikow anej teorii percepcji. C ena za to jest jed n ak niezw ykle w ysoka, teoria ta bowiem traci swe zakorzenienie w realnym świecie, służącym przecież - z perspektyw y zdro w o ro zsą d k o w ej - od czasu do czasu jako środow isko, w którym zachodzi

(8)

percepcja. E kologiczne rozw iązanie problem u błędów spostrze żeniow yc h jest inne: należy porzucić ideę zb u d o w an ia je d n e j zunifikow anej teorii, która r ó w n o c ześn ie i w ten sam sposób dałaby się zastosow ać do w yjaśnienia w szystkich aktów, które z p ie rw szoosobow ej perspektyw y (tj. p e rspektyw y p o dm iotu spostrzegającego) w y d a ją się aktam i percepcji. O ba roz w iąza nia m ożna skontrastow ać następująco. Ź ródłem reprezentacjonizm u, czymś, w czym pokłada on ufność, je st fenom enologia. R ep rezentacjonizm utrzym uje, że w szystkie zjaw iska, które są fe n o m e n o lo g ic zn ie dośw iad c zan e ja k o jeden i ten sam rodzaj, a m ianow icie ja k o zjaw iska „ sp o strz eg an ia” , s ą faktycznie je d n y m i tym sam ym zjaw iskiem . M etafizyka ekologiczna pok ład a ufność w świecie. U trzym uje ona, iż percepcja i błąd percepcji - roz w a ż a n e w p er­ spektyw ie ontologicznej - w y m a g a ją innego podejścia teoretycznego. Cel teorii percepcji (tj. teorii w yjaśniającej percepcję praw d ziw o ścio w ą , do ciera­ j ą c ą do świata) p ow inien był odróżniony od zupełnie innego celu, ja k im jest w y jaśnienie błędów percepcji (tj. roz m a ityc h typów odchyleń od sta n d a rd o w e ­ go, p ra w d ziw o ścio w e g o przypadku, do których to o dchyleń rzeczyw iście m oże odnosić się model inferencyjny).

P E R C E P C J A B E Z P O Ś R E D N I A

Na n asz kic ow anym pow yżej tle e k ologicz nym m ożem y zrozum ieć, co m ają na m yśli p sy ch o lo g o w ie ekologiczni, utrzym ujący, że p ercep c ja je s t „bez­ p o ś re d n ia ” . C hodzi im m ianow icie o to, iż percepcja w cale nie za w iera do ­ św iadczenia, ale w norm aln y c h w a ru n k ach je st p e w n ą n ie za p o śred n icz o n ą re la c ją p o m iędzy p o dm iote m a p rzedm iotem , w tym sensie, że ów przedm iot ujęty jest bezpośrednio, a nie poprzez p e w n ą teorię, interpretację czy inferen- cję (bez w zględu na to, czy miałby to być proces św iadom y czy n ie ś w ia d o ­ my). Integracja, która zachodzi w percepcji, nie je st sp ra w ą ani inferencji, ani pojęciow ej mediacji, ale fizjologii. F iz jo lo g icz n a integracja nie je st p ośrednim ogniw em p om iędzy p odm iote m odbiera jącym w rażenia a spostrzeganym przedm iotem , tak jak ogniw am i są pojęcia, teorie czy w nioskow ania. Jest to raczej zjaw isko analogiczne do zjaw iska spontanicznego re zonansu w kam er- tonie czy strunach fortepianu. Jak to j u ż w cześniej zauw ażyliśm y, organizm y są dostrojone w w ysoce specyficzny sposób - zarów no przez ew olucję, jak i przez ich własne, indyw idualne d o św iad c zen ie - do p rz edm iotów obecnych w otaczającym j e środowisku.

Jeżeli jednak wiedza spostrzeżeniowa ma sw ą podstawę w fizjologicznej integracji, to j a k ą m oże ona odgrywać rolę we w nioskow aniu logicznym ? Na

(9)

to pytanie ekologiczna m etafizyka m oże odpowiedzieć tylko w jeden sposób: wskazując, że owa fizjologiczna integracja nie odbyw a się w próżni, ale (w zw ykłych, codziennych przypadkach; niezw ykłym i zajm iemy się na dalszym etapie badań) również w środowisku, w którym podm iot spostrzegający anga­ żuje się w rozmaite rodzaje konkretnych działań, mających sw ą własną, inte- ligibilną strukturę. Ich struktura pom aga z kolei określić, które z rozmaitych rodzajów fizjologicznej integracji m ają się pojawić. Takie określenie rodzaju fizjologicznej integracji pojaw ia się częściowo także w trakcie ewolucji.

R eprezentacjoniści broniący hipotezy inferencjalnej z d a ją się zakładać, że bodziec otrzym any przez podm iot odbierający w rażenia nie dookreśla spostrzeżeniow ego rezultatu, a więc percepcja nie m oże być bezpośrednia. W y m ag a n y je s t więc jakiś d o datkow y krok inferencjalny. W odpow iedzi na ten argum ent należy zauważyć, idąc za G ibsonem , że strum ień energii bodźca o trzy m a n eg o przez podm iot m a znacznie b o g atszą strukturę, niż to się z a z w y ­ czaj przyjm uje. Na przykład strum ień światła padający na siatków kę obejm uje ulegające integracji fizjologicznej „dane w e jś c io w e ”, które d o ty c z ą nie tylko koloru, lecz także kształtów, nachylenia, rozm iarów , faktury, m iejsca i od le­ głości spostrzeganych obiektów . W padającym świetle istnieją więc granice czy kraw ędzie, dzięki którym nasza percepcja jest percep c ją tych oto k o n k re t­ nych przedm iotów , a nie p erc e p c ją gładkiego, n ie zró żn ico w a n eg o kontinuum . Gibson pokazuje, że w p adającym na siatków kę strum ieniu światła istnieją w łasności relacyjne, które są sp ec yficzne dla w łasności prz ed m io tó w od b ijają­ cych światło. Na przykład w łasność odległości m o że być bezpośrednio ujęta przez o bserw atora na m ocy faktu, iż - przyw ołując słow a Kelleya:

F a k tu ra p o w ie rz c h n i - po d ło g i, z iem i, m ie jskiej ulicy - rz u c a p e w ie n w z ó r na s ia tk ó w k ę. F a k tu r a części b ard z iej o d le g ły c h rz u c a w z ó r gęście j u p ak o w a n y ; g ęstość j e s t w ięc sp e c y fic z n a dla odle głośc i. P o d o b n ie dany p rz e d m io t daje - nie z a le ż n ie od o d le głośc i - tę s a m ą w ie lk o ś ć fak tu ry tak dłu g o , ja k d łu g o je g o ro z m ia r p o zo s taje n ie z m ie n io n y . W stru m ie n iu b o d ź c a istnieje w ięc re la c jo n a ln a w ła s n o ść , której n ie z m ie n n o ś ć o d p o w ia d a n ie z m ie n n o ś c i r o z m ia r u p r z e d m io tu (K elley 1986: 67).

P ercepcja dostarcza więc św iad o m o ści rzeczyw istości, tj. św iadom ości, która - w norm alnych w ypadkach, a więc w ów czas, gdy nie pojaw ia się jakiś błąd czy specjalnie za ara nżow any układ - jest w ierna rzeczyw istości. Raz j e sz c z e należy podkreślić, iż dzieje się to w sposób, który nie o bejm uje j a k ie ­ goś rodzaju kom putacji czy inferencji. Przeciw ko pow y ż sz em u twierdzeniu m o żn a by argum entow ać, iż to, co na potrzeby percepcji zostaje uznane za rzecz, musi zależeć od pojęć, które urobiliśm y sobie w trakcie dośw iadczeń

(10)

spostrzeżeniow ych. M o ż e m y się więc zawahać, opisując, że ktoś w idzia ł lam pę rentgenow ską, t o m o g ra f czy interferom etr gazowy, jeśli nie wie on. co to jest lam pa re ntge now ska, to m o g raf czy interferometr:

Nie znaczy to j e d n a k , że nie m o ż e on fak ty c zn ie s p o strz eg a ć rze czy, k tó r ą my r o z p o z n a je m y ja k o la m p ę r e n tg e n o w s k ą , że nie m o ż e jej odróżnić od tła [...]. S k u p ien ie u w ag i nie tw o rz y rzeczy tam, gdzie ich w rz e c z y w is to śc i nie ma. Z w ra c a m y u w a g ę s e le k ty w n ie na p e w n e w ła s n o śc i, które f ak ty c zn ie g d zieś się zn a jd u ją , i one w łaś n ie d e t e r m in u ją to, co je s t m o ż liw e do z o b a c z e n i a [...]. Akt sk u p ie n ia u w ag i nie m usi w ca le zależeć od w c z e ś n ie js z e g o , k o n c e p tu a ln e g o uję cia rzeczy, n a któ rej zostaje s k u p io n a u w a g a [...]. W n o r m a ln y c h w y p a d k a c h w stru­ m ie niu b o d ź c a istn ie ją p ew n e układy, które Ną sp e c y fic z n e dla rea ln y ch rzeczy w o k ó ł nas i które p o z w a la j ą n a m odróżnić je b e z p o śr e d n io (Kelley 1986: 167).

S postrzeżenie nie odnosi się więc ani do strum ienia jakości jako takich (w tym w zględzie różni się od wrażeń), ani do konceptualnie lub teoretycznie zorg an izo w a n eg o świata, ale raczej do kraw ędzi czy jak o ś cio w o określonych nachyleń tych aspektów czy fragm entów rzeczyw istości, ku którym nasze organy percepcji są na każdym danym etapie skierow ane i do których są „d o stro jo n e” .

P R Z Y P A D K I N I E S T A N D A R D O W I )

M oże m y w yróżnić w iele niestandardow ych przypadków , kiedy to percepcja - zdolność bez p o śred n ieg o odniesienia się orga niz m u do swego naturalnego środow iska, ukształtow ana w toku ewolucji - zostaje poszerzona, w tym sen­ sie, że przedm ioty nie m ające zw iązku z przeżyciem m o g ą się znaleźć w obrębie św iadom ości spostrzeżeniow ej. T ak w ięc istnieją iluzje s postrzeże­ niow e, pojaw iające się zarów no w laboratorium , ja k i poza nim, kiedy to po dm iot w ydaje się w idzieć rzeczy, których w tym m iejscu nie ma. Takie niestanda rdow e przypadki nie n aru szają w ażności tezy, w myśl której p e r­ cepcja p ow inna być ujęta ja k o relacja między orga niz m em a przedm iotam i należ ącym i do jeg o niszy ekologicznej. P rzypadki te jed n ak p o k az u ją raz jeszc ze, że fen o m e n o lo g ic zn ie jed n o i to sam o zjaw isko dośw iadc zania spo­ strzeżeniow ego ontolo g ic zn ie jest heterogeniczne i zaw iera zarów no percepcję w łaściw ą, która jest zaw sze p ra w dziw ościow a , j a k i rozm aite m odyfikacje percepcji obarczone różnego rodzaju błędami. O w e niestandardow e przypadki w sk a z u ją też rozm aite sposoby, na jakie nasza w ładza spostrzeżeniow a m oże „zrobić sobie w a k a c je ”.

(11)

M ożna z p e w n o śc ią argum entow ać, iż istnieje co najm niej jed en rodzaj n ie standa rdow ych p rzypadków - m ianow icie percepcja o biektów astro n o m ic z ­ nych - kiedy nie jest m ożliw e u trzym anie takiego poglądu, który głosi, iż percepcja jest sposobem bezpośredniego kontaktu m iędzy orga niz m em a przedm iotam i, poniew a ż w tym w ypadku obserw ow any obiekt m oże przestać istnieć m iliardy lat w cześniej niż akt, w którym go obserw ujem y. Kiedy w idzę gw iazdę na niebie, w ów czas coś mi się prezentuje teraz. J ed n a k że to, czego jestem św iadom , nie m oże być realnym , obecnie istniejącym , tran sc en ­ dentnym przedm iotem . T ak więc - ko n ty n u u ją swój argum ent inferencjaliści - ów przedm iot musi być czym ś, co ja sam w ykreow ałem . Musi więc być reprezentacją.

Jedna kże fakt, że m oja św iadom ość pojaw ia się teraz, w cale nie oznacza, że i jej przedm iot musi teraz istnieć. Jak to w skazuje Kelley, nie jest tak w przypadku pamięci:

P rz e d m io ty ś w ia d o m o ś c i sp o strz e ż e n io w e j s ą realne - one istnieją. Nie m a n a t o ­ m ia st p o w o d u z a k ła d ać a priori, że m u s z ą one istnieć w m o m e n c ie p o ja w ie n ia się ich ś w ia d o m o ś c i albo że w tym w łaś n ie m o m e n c ie m u s z ą one być do k ła d n ie takie, ja k są d a n e w sp o strz eż en iu . Ś w i a d o m o ś ć sp o strz e ż e n io w a je s t zja w isk ie m natu ra ln y m , p o ja w i a ją c y m się ja k o rez u ltat ok reślo n y c h przyc zyn. Z g o d n ie z n a tu rą tych p r z y c z y n , p ra w d o p o d o b n ie nie m o ż e m y być św ia dom i p rze d m io tu takim , j a k im on je st po tym, ja k z a p o c z ą tk o w a ł on ciąg p rz y c z y n o w y , k tó r e g o p ro d u k te m j e s t nasza ś w ia d o m o ść te go p rze dm iotu. Na ja k ie j w ięc p o d sta w ie za k ła d a m y , że aby sp o strz e ż e n ie było trafne, je g o p rz e d m io t musi być dany w ja k iś inny sp o só b ? (K elley 1986: 131).

A R G U M E N T Z R E L A T Y W N O Ś C I P ER C E P C JI

Ostatni argum ent na rzecz re p rezentacjonizm u m ożna sform ułow ać w n a ­ stępujący sposób. N asza przestrzeń spostrzeżeniow a m a strukturę euklide- so w sk ą (czy do niej m ocno zbliżoną). Przestrzeń fizyków n atom iast m a zupe ł­ nie inną strukturę. M oże więc być tak, że przestrzenie spostrzeżeniow e m y­ szy, małp czy delfinów m a ją jeszc ze inną strukturę. Nie w szystkie te struktu­ ry m o g ą się odnosić do przestrzeni samej w sobie. Tak więc - w konkluzji pow yższego argum e ntu - nasza (lub m ysia, delfinia itp.) przestrzeń sp o strze­ że n io w a musi być jed y n ie „rep re zen tac ją” owej przestrzeni samej w sobie.

M etafizyka ek o logicz na daje na ten argum ent na stę p u ją c ą odpowiedź. R o zw a żm y całość z ło żo n ą ze w szystkich przedm iotów danych w spostrzeże­ niu w szystkich o rga niz m ów wraz z ich o dpow iednim i środow iskam i, w o b rę ­

(12)

bie których ow e przedm ioty istnieją. Całość ta jest pew nym sk o m p lik o w a ­ nym , pełnym luk kontinuum . O w o kontinuum reprezentuje je d y n ie n ie w ie lk ą część całości złożonej ze w szystkiego, co istnieje. Jak w szystkie kontinua, m o że ono być podzielone na pod o b n e do siebie części na w iele rozm aitych sposobów (tak ja k ser m oże być p o dzielony w taki sposób, że p o w sta ją seg­ m enty trójkątne, kw adratow e, ow alne, segm enty o ro zm iarze atom u lub m o le­ kuły itd. - ale nie w szystkie jednocześnie). W sz y stk ie elem enty ow ej rodziny „przestrzeni s p o strze żen io w y c h ”, pozornie pozostają ce w konflikcie, m ogą w tej p erspektyw ie okazać się m im o w szystko ze s o b ą w spółm ierne, gdyż rozm aite „ plaste rki” świata m ożna interpretow ać nie ja k o ryw alizujące ze sobą, ale ja k o ujm ujące różne partycje, np. partycje na różnym stopniu gra n u ­ lacji jed n ej i tej samej rzeczyw istości (zob. Smith 1995 oraz Smith i Bro- gaard 2000). Z tego punktu w idzenia każdy języ k , każda teoria, każdy system za chow a ń zw ierząt g en e ru ją odp o w ied n ie partycje rzeczyw istości na nisze ekologiczne. P ercepcja ludzka w ra z z ludzkim działaniem tw orzą tę m ezosko- p ic z n ą partycję rzeczyw istości, k tó rą n az y w am y św iatem zdrow ego rozsądku.

B I B L I O G R A F I A

B a r k e r R. G. (1 968), E c o lo g ic a l P s y c h o l o g y . C o n c e p t s and M e th o d s fo r S t u d y in g the E n v ir o n m e n t o f H u m a n B e h av io r. Stanf or d: S tan fo rd U n iv e rs ity Press .

B a r k e r R. G. (1 978), H a b ita ts, E n v ir o n m e n ts and H u m a n B e h av io r. S tu d ies in E co lo g ica l P s y c h o l o g y and E c o - B e h a v io r a l S c ien c e fro m the M i d w e s t P s y c h o lo g ic a l Fi eld Statio n,

1947-1972, San F ra n c is co : J o s s e y - B a s s P u b lish e rs.

E d e 1 m a n Sh. (1 998), T h e W o r ld o f S h a p e s as its O w n R e p r e s e n ta tio n , h t tp ://e r is . w is d o m . w e i z m a n n .a c . i l/ ~ e d e l m a n / m a g r i t te / p l. h tm l .

G i b s o n J. J. (1 966), T h e S e n s e s C o n s i d e r e d as P e r c e p tu a l S y s te m s , L o n d o n : G e o r g e A llen a n d U n w in .

G i b s o n J. J. (1 979), E c o lo g ic a l A p p r o a c h to V isu al P e r c e p tio n , B o sto n : H o u g h t o n - M i f f i n ; repr. 1986, Hills dal e, NJ: L a w re n c e E rlb a u m .

K e l l e y D. ( 1 9 8 6 ), T h e E v id e n c e o f S e n se s, B o to n R o u g e and Lo n d o n : L o u is ia n a State U n iv e r s ity Pre ss .

M e r l e a u - P o n t y M . (1 9 6 2 ), P h e n o m e n o l o g y o f P e r c e p tio n , en g li sh trans. by C. S m ith , L o n d o n : R o u tle d g e and K e g an Paul.

M i 1 1 i k a n R. ( 1 9 9 5 ), W h it e Q u e e n P s y c h o l o g y a n d O t h e r E s s a y s fo r Alice, C a m b r id g e , Mass.: M I T Press.

S c h o g g e n P. (1 989), B e h av io ral S etti n g s. A R e v is io n and E x te n s io n o f R o g e r G. B a r ­ k e r ’s E c o lo g ic a l P s y c h o l o g y , Stanford : S tan fo rd U n iv e rs ity Press .

S m i t h B. ( 1 9 9 5 ), O n D r a w i n g s L in es on a M ap, w: A. U. F r a n k and W . K u h n (eds.), S pacia l I n fo rm atio n T h e o r y . A T h e o r e tic a l Basis fo r G I S (L e c tu r e N o tes in C o m p u te r S c ien c e 988). B e r l i n - H e i d e l b e r g - N e w York: Sprin g er, s. 4 7 5 -4 8 4 , h t tp : / /w in g s .b u f f a lo , ed u / p h ilo s o p h y /f a c u lt y / s m it h / a rtic le s /d r a w in g s .h tm l

(13)

S m i t h B. (1 9 9 5 a ), C o m m o n S ense , w: B. S m ith and D. Sm ith (eds .), T he C a m b r id g e C o m p a n io n to H u s serl, C a m b r id g e : C a m b r i d g e U n iv e rs ity Press , s. 3 9 4 -4 3 6 .

S m i t h B. a nd B r o g a a r d B. (2 000), Q u a n t u m M e r e o t o p o l o g y , w: P r o c e e d i n g s o f the A A A I - 2 0 0 0 W o r k s h o p on Spacia l and T e m p o r a l G r a n u la r ity , M e n l o park: A A A I Press, h ttp :/w in g s .b u ffalo . ed u / p h ilo s o p h y /f a c u lt y / s m it h / a r t ic l e s /Q M .h tm l

S m i t h B. and V a r z i A. (1 999), T h e N ich e, „ N o u s " , 33:2, s. 198-222, h t tp : / /w in g s . b u f f a lo . e d u /p h ilo s o p h y /f a c u lty /s m ith /a r tic le s /n ic h e s .h tm l

P rzełożyła A gnieszka L ekka-K ow alik

T H E O B J E C T I V I T Y O F S E N S E P E R C E P T I O N

S u m m a r y

T h ere is an old p r o b le m in philo s o p h y : the p r o b le m o f h o w w e p a ss from the m en tal th e a te r o f ou r r e p re s e n ta tio n s to the e x te rn al re alm o f c o n c r e te ph y sical ob jec ts - f ro m the " i n n e r ” to the " o u t e r ” . T h is p r o b l e m aris es a g a in s t the b a c k g r o u n d o f re p re s e n ta tio n a lis t t h e o ­ ries o f the re la ti on b e tw e e n m in d and its o b jec ts , th eo ries th at h a v e taken d iffere n t fo r m s since D e sc arte s, Kant, H e lm h o ltz o r B re n ta n o . R e p r e s e n t a t i o n a l i s t th eo ries o f p e r c e p tio n are m ark ed by the fo llo w in g thr ee features: 1. The p e r c e iv in g su bject is idea liz ed . It is c o n ce iv e d as lying outside any c o n te x t o r e n v ir o n m e n t and in a b s trac tio n from a n y g o a l-d irec ted b e h av io r. 2. P e r ­ cep tio n is se en as b e g in n i n g with raw o r b are se n sa tio n s ; then, by a p ro c es s o f in feren ce or d e li b e ra tio n , there aris e beli efs a b o u t e x te rn al, p h y sic al o b jects. 3. P h y s ic a l o b jec ts are as s u m e d to be out there in the w orld, but to be i n a c c e s s ib le to direct e x p erien c e . O u r k n o w l e d g e o f th em is indirect; it is th e p r o d u c t o f h y p o th e s is and in fere n ce . T his r e p r e s e n ta tio n a lis t theory lives on in the c o m p u t a ti o n a l th eo ries o f the m in d and in d o c tr in e s o f " m e t h o d o l o g i c a l s o lip ­ s i s m ” e m b r a c e d by m u c h c o n te m p o r a r y c o g n itiv e sc ien c e. B u t the th eo ry rests on a m is ta ke. By m a k in g p e rce p tio n d e p e n d e n t on s e n sa tio n , and by m a k i n g sen s a tio n s the d irec t o b jec ts o f ex p er ien c e , it has m a tte r s e x a c tly u p sid e d o w n . T h e p a p e r d r a w s on th e e co lo g ica l p s y c h o lo g y o f J. J. G ib so n a n d R o g e r B a r k e r in o r d e r to p r o v id e the m e ta p h y s ic a l p rin cip les o f a m ore ad e q u a te theory.

Sum m arized by B arry Sm ith

S ło w a k lu czo w e: e p is te m o lo g ia , p e rce p cja , o b i e k t y w n o ś ć , ś r o d o w is k o , n isza e k o lo g ic z n a K ey w ord s: e p is te m o lo g y , p e rce p tio n , o b jec tiv ity , e n v ir o n m e n t , eco lo g ica l niche

Cytaty

Powiązane dokumenty

2) In der Offenbarung des Johannes findet man keine besonderen chris- tologischen Entwicklungen. Es wird eine schon entwickelte Christologie vorausgesetzt. Beim Menschensohn,

Ma złociste rogi i kożuszek biały Nie biega po łące, bo z cukru

W programie znalazły się również filmy z czterech kra- jów, które trudno przyporządkować do którejś z tych dwóch grup 14 – mam na myśli Maroko (Krwawe gody /Noces de

Myślę, że w pełni zdajecie sobie sprawę z tego, że okres dojrzewania (zmiany fizyczne, psychiczne, duchowe i społeczne) przygotowuje Was do pełnienia w przyszłości ról –

Pokaż, jak używając raz tej maszynerii Oskar może jednak odszyfrować c podając do odszyfrowania losowy

KONSULTACJE: poniedziałek – piątek godz. matematyka Dziękuję wszystkim, którzy pięknie pracują i przysyłają swoje prace. Tych, którzy się troszkę zagapili proszę

Wydaje mi się, że historia Polonii w tym mieście, podobnie jak historia Polonii amerykańskiej, nie jest jeszcze zamknięta i że nie tylko kolejne fale emigracji z Polski

To pan Stefan Wiśniewski przywołuje mnie do rzeczywistości. Tu nie może być miejsca na żadną słabość. Każdy zamknął się w sobie, lokując się po kątach sali. Byliśmy