Maria Rółkowska
Między mitem dobrego a złego
dzikusa : rdzenni mieszkańczy
Ameryki Północnej w XIX-wiecznych
relacjach z podróży pisarzy polskich
Media – Kultura – Komunikacja Społeczna 5, 187-197
Maria Rółkowska
Między mitem dobrego a złego dzikusa - rdzenni
mieszkańcy Ameryki Północnej w XIX-wiecznych
relacjach z podróży polskich pisarzy
S łow a k lu c z o w e : H e n ry k S ienkiew icz, polscy p o d ró ż o p isa rz e w XIX w iek u , S tany
Z jednoczone A m ery k i Północnej w XIX w iek u , In d ian ie
K ey w o rd s: H e n ry k S ienkiew icz, P o lish w rite rs in 19th ce n tu ry , th e U n ite d States
of A m erica in 19th ce n tu ry , th e In d ia n s
Gdy wielki M an itu [...] postanow ił stworzyć człowieka, wziął glinę, wyrobił k sz ta łt ludzki i postanow ił go wypalić w ogniu. Ale pierwszym razem przepalił n a węgiel, tw ór je d n a k zostwił przy życiu i stąd pow stał czarny M urzyn; d ru gim razem nie dopiekł i pow stał biały człowiek; trzeci raz dopiero, nauczony doświadczeniem , um iał zachować m iarę: nic nie dopiekł, nie przepalił i stąd pow stał tw ór doskonały, prawdziwie piękny: czerwonoskóry1.
In d ia n a m i i ich losem in tereso w ali się polscy pisarze, k tórzy w drugiej
połowie XIX w ieku przebyw ali w S ta n ac h Zjednoczonych A m eryki Północ
nej - H en ry k Sienkiew icz, S ygurd W iśniow ski, J a k u b G ordon i Roger Ł u
b ieński. W szyscy oni poświęcili sporo m iejsca w swych relacjach zza ocea
n u rdzennym , czerw onoskórym m ieszkańcom Nowego Św iata.
Litw os kw estie zw iązane z In d ia n a m i po ru szał w licznych frag m en tach
L istów z podróży do A m eryki, k tó re d rukow ane były w „Gazecie P olskiej”
od m arc a 1876 ro k u do lutego 1878 roku, a w w y d an iu książkow ym poja
wiły się w 1880 ro k u 2. W iśniow ski n a p is a ł obszerny a rty k u ł Suow ie i A m e
ry ka n ie , k tó ry ukazy w ał się w odcinkach, w pięciu kolejnych n u m erach
„W ędrowca” z 1876 ro k u 3, przy czym zaznaczyć trzeb a, że te m a t te n był
wówczas szczególnie a k tu a ln y , gdyż w tym w łaśnie okresie, czyli w lata ch
1876-1877, toczyła się w S ta n a c h Zjednoczonych w ojna pom iędzy tytułow y
m i b o h a te ra m i k orespondencji
4(jest więc bardzo praw dopodobne, iż w łaśnie
owe w y d arzen ia sta ły się powodem p o w stan ia tejże relacji, pisanej w celu
1 H. Sienkiewicz, Listy z podróży do Ameryki, w: tenże, Dzieła, red. J. Krzyżanowski,
t. XLI, Warszawa 1950, s. 146. Wszystkie kolejne fragmenty Listów cytowane w tekście po chodzą z tego wydania i oznaczane będą nawiasem kwadratowym ze skrótem tytułu: LZPDA, cyfrą rzymską oznaczającą tom i cyfrą arabską oznaczającą numer strony.
2 Podaję za: J. Krzyżanowski, Kalendarz życia i twórczości Henryka Sienkiewicza, War
szawa 1954, s. 430. Oczywiście tematyka indiańska obecna jest także w amerykańskich no welach pisarza, ale temat niniejszych rozważań obejmuje tylko relacje podróżnicze.
3 Zob. S. Wiśniowski, Suowie i Amerykanie, „Wędrowiec” 1876, nr 355-359.
p r z y b liż e n ia p o ls k im c z y te ln ik o m r e a lió w k o n f l i k t u z a o c e a n e m ). G o rd o n
p i s a ł o I n d i a n a c h w sw y c h d w ó c h k s ią ż k a c h : P o d r ó
ż
d o N o w e g o O r le a n u ,k t ó r a u k a z a ł a s ię w L ip s k u w 18 6 7 r o k u , o ra z P r z e c h a d z k i p o A m e r y c e ( B e r lin - L w ó w 1 8 6 6 ), z a ś Ł u b ie ń s k i w e w r a ż e n ia c h z p o b y tu z a o c e a n e m , k t ó r e z a m ie s z c z a n e b y ły n a ła m a c h „ K ro n ik i R o d z in n e j” od 1 8 7 4 r o k u (a w 1 9 0 0 r o k u z o s ta ły o p u b lik o w a n e w k s ią ż c e z a ty tu ło w a n e j Z A m e r y k i) .
S t a r a j ą c s ię o d p o w ie d z ie ć n a p y ta n ie , w j a k i sp o só b a u to r z y ci u k a z y w a li I n d i a n , t r z e b a s tw ie rd z ić , ż e w iz je tu b y lc ó w N o w eg o Ś w i a t a w p o d ró - ż o p is a r s tw ie p o ls k im X IX w ie k u n ie o d b ie g a ją , w s w y m o g ó ln y m o b ra z ie , od s te r e o ty p ó w p a t r z e n i a n a c z e rw o n o s k ó ry c h m ie s z k a ń c ó w A m e r y k i, k t ó r e u k s z t a ł t o w a ł y s ię w l i t e r a t u r z e p o ls k ie j ju ż w X V I w ie k u , c z y li o s c y lu ją m ię d z y m ite m d o b re g o a z łeg o d z i k u s a 5.
J a k u b G o rd o n - ż a r liw y o b ro ń c a c z e rw o n o s k ó r y c h - w o p is ie sw eg o p ie rw s z e g o s p o t k a n i a z n im i, w W a s z y n g to n ie , w b a r d z o c ie k a w y sp o só b u k a z u je z d e r z e n ie n a t u r y i c y w iliz a c ji:
Praw dziw i Indianie! Z pióram i n a głowach, w kolczykach, naszyjnikach z muszli, z czarnymi, pąsowymi i niebieskim i pręgam i na m iedzianych twarzach.
Nieszczęśliwcy ci w ystąpili n a dziwowisko pacholąt i n ian iek rzucających im po drobnym pieniążku.
W idok te n spraw ił mi bolesne uczucia.
Owi n a tu ra ln i posiadacze kraju, stali się żebrakam i we w łasnej ojczyźnie [...] N aczelnik najdzikszego pokolenia n a puszczy nie uderzyłby tyle mej wyob raźni, ile owa rodzina, dzieci leśne, n a b rukach nowoczesnego Jo rk u 6.
I n d ia n ie , p r z e d s t a w i e n i p r z e z G o rd o n a , o d p o w ia d a ją w rę c z id e a ln ie o b ra z o w i d o b re g o d z ik u s a :
A jednakże teraźniejsze niedobitki indiańskie, którym w ydarto wszystko, przyj m ują jeszcze białych gościnnie do swych szałasów; przyjm ują pomiędzy siebie toż samo plemię, które ich ród ogniem i mieczem tępiło.
Zapraw dę, dusza niezepsutego wychowańca przyrody je s t w w ielu razach wyższą od duszy człowieka cywilizowanego, z błędam i cywilizacji, z zepsuciem niewoli...7.
P i s a r z id e a liz u je c z e rw o n o s k ó r y c h m ie s z k a ń c ó w A m e r y k i do te g o s to p n ia , że g d y s p o ty k a ic h w n a t u r a l n y c h , d z ik ic h w a r u n k a c h , n a ło n ie p r z y ro d y , p o ró w n u je ic h do p o s ta c i b ib lijn y c h :
N a tle ogniska rysowały się ruchom e sylwetki rodziny indyjskiej. W idać było krucze, kędzierzaw e włosy dwóch mężczyzn dojrzałego w ieku ogrzewających się spokojnie; kobiety zajęte były gotowaniem, a dzieci igrały, szczebiocąc do siebie w yrazam i nie znanej mi mowy; jedno z nich wychylało główkę z białego
5 Więcej na ten temat, przykładowo, w: J. Tazbir,
Rzeczpospolita i świat. Studia z dziejów
kultury XVII wieku
, Wrocław 1971; tenże,Rzeczpospolita szlachecka wobec wielkich odkryć
,Warszawa 1973.
6 J. Gordon,
Przechadzki po Ameryce
, Berlin-Lwów 1866, s. 70.M iędzy m item dobrego a złego d zik u sa - rd zen n i m ieszkańcy A m eryki Północnej... 1 8 9
płóciennego h a m a k u zawieszonego n a drzewie. C ała ta g rupa przypom inała ja k iś u stęp w yjęty z Biblii8.
O p ró c z b ib lijn e g o w y g lą d u G o rd o n w y m ie n ia w a r t e p o d z iw u c e c h y I n d ia n : g o d n o ść , sp o k ó j i d u m ę 9, p o w s z e c h n ie z n a n ą o d w a g ę i m ę s tw o 10 o ra z g o ś c in n o ś ć w o b e c b ia ły c h b r a c i 11. T y m i, k tó r z y p o s ia d a ją z łe cech y , s ą b i a li lu d z ie , k tó r z y „ z a le d w ie o b t a r l i k u r z a w ę z k o la n i p r z e ż e g n a n i z o s ta li p rz e z m n ic h a , n u ż z d r a d z a ć I n d i a n , ra b o w a ć ic h , p a lić , z a r z y n a ć , u w o zić, p o ry w a ć im ż o n y i c ó rk i, i w y p ę d z a ć z w ła s n y c h s ie d z ib ”12. W c z e rw o n o sk ó - ry c h lu d z ia c h n ie m a , z d a n ie m G o r d o n a , d z ik o śc i, o k tó r e j się g ło śn o m ó w i - po p r z e a n a liz o w a n iu ic h o b y c z a jó w i p r z e s z ło ś c i a u t o r d o s z e d ł do w n io s k u , ż e „ lu d z ie c y w iliz o w a n i n a z y w a ją b a r b a r z y ń s t w e m w s z y s tk o , co n ie w c h o d z i w s k ła d ic h o b y czajó w , co n ie j e s t do n ic h p o d o b n e ”13. A u to r p is z e ta k ż e , ż e „ c y w iliz a c ja n o w o c z e s n a n ie m a lito ś c i d la obcej r a s y s to ją c e j n a p r z e s z k o d z ie do je j s z y b k ie g o p o s tę p u ”14. N a p o tw ie r d z e n ie te j te z y p r z y t a c z a h i s t o r i ę o b r a z u ją c ą s t o s u n k i m ię d z y A m e r y k a n a m i i I n d ia n a m i:
Je d en z naczelników indyjskich, przyjąwszy posła Stanów Zjednoczonych, posadził go n a p n iu przy sobie. W m iarę ja k poseł mówił, In d ian in posuw ał się k u niem u. „Popychasz m nie coraz dalej! - zawołał n a koniec poseł - nie m am już n a czym siedzieć”. „Zupełnie ta k samo, mój ojcze, wy postępujecie z In d ia
n am i” - odpowiedział dziki15.
G o rd o n - o b r o ń c a c z e rw o n o s k ó ry c h - p r z e d s t a w i a w o b u sw y c h k s i ą ż k a c h s p o ro in f o r m a c ji o n ic h i choć, j a k p is z e A lin a S z a la , s ą o n e z a c z e r p n ię te z l e k t u r y 16 ( b a d a c z k a n ie p o d a je ź ró d e ł, z j a k i c h k o r z y s t a ł p is a r z ) , to j e d n a k n a u w a g ę z a s łu g u je f a k t, iż t a k i e w ia d o m o ś c i z o s ta ły p rz e z a u t o r a p r z y to c z o n e . O b o k c y to w a n e j p o w y że j h i s t o r i i p is z e o n te ż o s p o t k a n i u m i s jo n a r z a z I n d ia n in e m , p o d c z a s k tó r e g o c z e rw o n o s k ó ry w o jo w n ik d z iw i się, ż e b i a l i lu d z ie z a b ili s y n a W ie lk ie g o D u c h a , z a m i a s t go u s z a n o w a ć 17, p o d a j e h i s t o r i ę a m e r y k a ń s k ie g o n a t u r a l i s t y A u d u b o n a , k t ó r e m u I n d i a n i n o c a lił ż y c ie 18, w s p o m in a te ż o ję z y k u I n d i a n , k tó r y j e s t u b o g i, g d y ż „ n a o k r e ś le n ie je d n e g o p r z e d m io tu u ż y w a ją w ie lu słó w ”19, ch o ć w y m ie n io n e p r z e z p i s a r z a p r z y k ła d y b u d z ą w ą tp liw o ś c i co do ic h a u te n ty c z n o ś c i20.
8 J. Gordon, Podróż do Nowego Orleanu, Lipsk 1867, s. 147-148.
9 Zob. tamże, s. 148. 10 Zob. tamże, s. 150-158. 11 Zob. tamże, s. 151. 12 Tamże, s. 149. 13 Tamże, s. 148. 14 Tamże, s. 150. 15 Tamże, s. 157.
16 Zob. A. Szala, Polskie relacje o Ameryce w okresie pozytywizmu, „Studia Anglistyczne
Lubelskiego Ośrodka Naukowego”, Warszawa 1975, s. 57.
17 Zob. J. Gordon, Podróż do Nowego Orleanu, s. 157.
18 Zob. tamże, s. 159. 19 Tamże, s. 151.
20 Fortepian, zdaniem autora, Indianie nazywają „skrzynką gadającą miłośnie”, a paro- chód to „czółno jasnowidzące z wielkiej medycyny”, przy czym pisarz tłumaczy, iż „jasnowi
Zaciekaw ienie badaczy w zbudził cytow any przez G ordona H ym n śmierci.
J a k pisze S am u el S an d ler, je s t on bardzo podobny do fra g m e n tu pieśni
śpiew anej przez tytułow ego b o h a te ra Sienkiew iczow skiej noweli S a c h e m ,
k tó ra u k a z a ła się szesnaście la t później niż k sią ż k a G ordona21. H ym n
śm ierci, w edług słów G ordona, je s t im prow izacją In d ia n in a Sochem a, p rze
zw anego C hrysiom em , k tó ry z o sta ł spalony n a stosie, i „rzuca św iatło n a
c h a ra k te r tego ludu, n a jego w ytrw ałość i m ęstw o”22. S a n d ler podaje, że
je s t bardzo praw dopodobne, że Sienkiew icz czytał tę k siążk ę G ordona, gdyż
była ona publikow ana, przed w ydaniem książkow ym , w czytanym przez
Litw osa, a redagow anym przez Pow idaja „Przeglądzie P olskim ”23.
M niej niż G ordon o czerw onoskórych m ieszkań cach Am eryki, choć
rów nież z pozycji ich obrońcy, w spom ina Roger Ł ubieński. Podobnie ja k
G ordon pisze, że pierw sze sp o tk an ie z In d ia n a m i zrobiło n a nim przy k re
w rażenie, lecz nie idealizuje ich - nie porów nuje do postaci biblijnych. Do
strz e g a n a to m ia s t ich podobieństw o do Cyganów i w idzi ich ujem ne cechy
- a m ianow icie b ru d i nędzę:
napotkaliśm y m ały obóz dwóch fam ilii Indian. N ędzne te ostatki daw nych wiel kich szczepów, bardzo do naszych Cyganów brudem i cerą są podobne. O krycia ich składały się ze skór, które oni sam i w ypraw iają, i z kołder, które od białych otrzym ują. D w a g arnki żelazne, liche bardzo noże żelazne oraz m ałe, ale n ad zwyczaj celne łuki i strzały gwoździem zakończone stanow iły cały ich m ajątek [...] Widok tych biednych In d ian przykre bardzo n a n as spraw ił w rażenie24.
P isarz w in ą z a ów s ta n rzeczy obarcza białych przybyszów, k tórzy do
prow adzili In d ia n do tak ic h w arunków bytow ania:
Czyż dlatego, że prochu przed białym i nie wynaleźli, m uszą koniecznie być n a zupełną w ystaw ieni zagładę? H istoria postępow ania białych ludzi [...] nace chow ana je s t najw iększym okrucieństw em względem biednych Indian. Gdzie tylko noga białego człowieka pow stała, sta m tą d n aty ch m iast czerwone skóry wynosić się m usiały albo zupełnej uległy zagładzie25.
Ł u b ień sk i pisze też o polityce rz ą d u am erykańskiego wobec In d ia n , k tó ry
z wrogo nastaw io n y m i szczepam i toczy wojnę, a słabsze i m niej wojownicze
dzący” znaczy, że czółno widzi drogę, którą płynie, a określenie „wielka medycyna” jest syno nimem słów: bardzo tajemniczy, cudowny.
21 Zob. S. Sandler, Indiańska przygoda Henryka Sienkiewicza, „Pamiętnik Literacki” 1966, z. 3, s. 82-83.
22 J. Gordon, Podróż do Nowego Orleanu, s. 163.
23 Sandler pisze jednak, że nie ma chyba mowy o odwzorowaniu jednej pieśni wedle dru giej. Jednocześnie nie można wykluczyć, iż Litwos zaczerpnął ów fragment z książki Gordo na - i taka hipoteza jest możliwa. Zastanawiać może również fakt, że Sandlera dziwi użycie przez Gordona nazwy „sochem”, będącej dialektyczną lub niedokładną transkrypcją słowa „sa chem”, gdyż pisarz - zdaniem badacza - bodaj nie uświadamiał sobie, że to jest tytuł najstar szego syna wodza plemienia. Można postawić pytanie, dlaczego badacz twierdzi, iż Gordon nie uświadamiał sobie, czy też nie znał, znaczenia słowa „sachem”? Autor artykułu nie wyjaś nia bowiem, dlaczego - jego zdaniem - wiedza Gordona na temat Indian była tak niewielka.
24 R. Łubieński, Z Ameryki, Warszawa-Kraków 1900, s. 22. 25 Tamże, s. 22-23.
M iędzy m item dobrego a złego d zik u sa - rd zen n i m ieszkańcy A m eryki Północnej... 1 91
oddaje pod opiekę kom isarzy rządow ych26. A utor k sią ż k i Z A m eryki, jako
jed yn y z om aw ianej g rup y pisarzy, p o ru sza kw estię kom isji do sp raw I n
dian, k tó ra - ja k pisze - jest:
stekiem złoczyńców i oszustów. W ódką tylko biednych In d ian rozpijają, a jeśli wódka nie w ystarcza, niszczy te plem iona głęboko zakorzeniona choroba (syphi lis), k tó rą ich biali obdarzyli. W reszcie ci kom isarze ojcowskiego rząd u U nii cią gle jedne szczepy n a drugie podżegają, a gdy przyjdzie do wojny m iędzy nimi, surowo śm iercią obydwie strony k a rz ą 27.
Co ciekaw e, Ł ubieński, żarliw y k ato lik, pisząc o okrucieństw ach, jak ich
dopuszczają się b iali ludzie w zględem In d ian , tw ierdzi, że p o pełniają je ty l
ko p ro te sta n c i i kalw ini, gdyż d z ia ła n ia katolików w Nowym Świecie są do
bre. Z atem p rzy k ład prześladow anych In d ia n je s t przez p isa rz a w ykorzy
styw any d la p o tw ierd zen ia w łasnych tez zw iązanych ze sp ra w am i religii.
W jego relacji czytam y:
Gdziekolwiek w Nowym Świecie kolonie swe założyły ludy europejskie k ato lickiej religii [...] ta m po pierwszych dokonanych zdobyczach, plem iona pier w iastkow e przestały być katow ane i tępione. I nie tylko zwycięzcy zaprowadzili ta m religię chrześcijańską, szkoły i porządek społeczny, ale naw et ta k częstymi m ałżeństw am i łączyli się z Ind ian am i [...] A przeciwnie w S tanach Zjednoczo nych, gdzie protestanci Holendrzy, Anglicy i Niemcy osiedli, przeszłe i te ra ź niejsze ich z Ind ian am i postępow anie je s t tego rodzaju, że oburzać m usi k ażdą n a tu rę szlachetną28.
Również Sienkiew icz poświęcił w swych k orespondencjach w iele m iejsca
Indianom . Ludzie ci - ja k pisze S a n d ler - w yraźnie go fascynow ali, a te
m a t „in d iań sk i”, obok „em igracyjnego”, przyniósł najdo jrzalsze re z u lta ty
a rty sty c z n e 29. Badacz ów zwrócił tak ż e uw agę n a bardzo ciekaw y porządek
chronologiczny p o jaw iania się m otyw u indiańskiego w korespondencjach
p isarza, n a jego n a ra s ta n ie - od oczekiw ania n a sp o tk an ie i przygotow anie
się n ań , poprzez zdobyw anie różnych inform acji i wiedzy n a te m a t In d ian,
aż po bezpo śred ni k o n ta k t z czerw onoskórym i w ojow nikam i30.
Litw os - nie m niej gorący zw olennik i obrońca In d ia n niż G ordon
i Ł u b ień sk i - p a trz y ł je d n a k n a nich w sposób bardziej trzeźw y i realny.
Oprócz z a le t d o strzegał tak ż e ich wady, nie idealizow ał tubylców ja k a u to r
Podróży do Nowego O rleanu. T ak opisyw ał swoje pierw sze, upragnione,
sp o tk an ie z nimi:
Była to dla m nie praw dziw a radość połączona z niespodzianką, w K etchum bowiem ujrzałem po raz pierw szy dzikich In d ian [... ] Sześciu wojowników, niem łodych już, siedziało w kuczki koło ogniska ułożonego z suchych wrzo sów. U brani byli po tro ch u w skóry, a po tro ch u w lichą odzież europejską lub 26 Zob. tamże, s. 23.
27 Tamże, s. 24. 28 Tamże, s. 24-25.
29 Zob. S. Sandler, dz. cyt., s. 47. 30 Zob. tamże, s. 48-49.
w derki z literam i U. S. (U nited S tates), które rozdaje im rząd Stanów. N iektó rzy mieli włosy rozpuszczone, równe, proste, czarne i tw arde; in n i pozatykali w nie pióra i kaw ałki w stążek lub innych jaskraw ych m aterii. Po największej części byli uzbrojeni w kentuckie rajfle, wszyscy zaś mieli m ałe siekierki zwa ne przez nich tom ahaw kam i i większe lub m niejsze noże. U p asa niektórych w isiały skalpy, to je st włosy zd arte w raz ze skórą z głów nieprzyjaciół; włosami tym i były także ozdobione szwy ich ubioru [...] Po bliższym przyjrzeniu się im w yglądali obdarto, nadzwyczaj brudno i niechlujnie. W ydawali przy tym zapach mało co lepszy od skunksów , który jed n ak , szczęściem, łagodzony był przez dym palących się wrzosów [LZPDA I, 139-140].
I ch o ć w y g lą d z e w n ę tr z n y I n d i a n p r z e d s t a w i ł S ie n k ie w ic z w sp o só b t r a d y c y jn y i k o n w e n c jo n a ln y , n a co ró w n ie ż z w r a c a u w a g ę S a n d le r , to b a rd z o c ie k a w ie u k a z a ł k o n t r a s t w z a c h o w a n iu b ia ły c h i c z e r w o n o s k ó r y c h lu d z i:
Siedzieli spokojnie, nieruchom ie i milcząco, zupełnie jak b y brązowe posągi. Tłum y otaczające ich były w ogóle usposobione n a d e r nieprzyjaźnie; ciągle moż n a było słyszeć: „Goddam you! P est on you!” - i inne narodowe przekleństw a. Ale w łaśnie od tej niesforności białych dziwnie odbijał się spokój czerwonych wojowników. Nie patrzyli n a nikogo, nie dziwili się niczemu; tw arze ich były spokojne, jak b y pogrążone w zam yśleniu, w yraz zaś oczu do najwyższego stop n ia obojętny, powiem naw et: apatyczny [LZPDA I, 140].
P i s a r z r o z w ie w a te ż m i t id e a ln e g o i p e łn e g o ty lk o d o b ry c h c e c h I n d i a n i n a o b e c n y w l i t e r a t u r z e p rz y g o d o w e j i p rz e z n i ą p ro p a g o w a n y :
wojownicy Siouxów nie odpowiedzieli zupełnie te m u ideałowi In d ian in a, jaki wyrobiłem sobie czytając powieści Coopera, B ellem arr’a i Sp. [LZPDA I, 141] S ie n k ie w ic z b r o n i j e d n a k g o rą c o c z e rw o n o s k ó ry c h m ie s z k a ń c ó w A m e ry k i, ja k o ty c h , k tó r z y s ą w y p ie r a n i i tę p ie n i p rz e z b ia ły c h lu d z i i ic h cy w ilizac ję:
Spojrzyjmy bowiem, co to je st i ja k się im przedstaw ia owa cywilizacja, do której przyjęcia głoszą ich niezdolnymi! Więc, oto najprzód: rząd Stanów gw arantuje im ziemię, obywatele zaś, z których łona rząd wyszedł, odbierają im ją mimo rządu. N a pierwszym więc kroku spotykają się z kłam stw em i krzyw oprzysię stw em [...] Z resztą In d ian in w cywilizacji widzi tylko stra tę tego wszystkiego, co stanowiło sposób do życia jego i jego przodków. Najprzód odejm ują m u cały obszar stepów bez końca, a dają kaw ałek ziemi, której on nie um ie upraw iać. D ają m u derkę, a zabierają wolność. P ięk n a zam iana! [...] najpierw szym zaś bezpośrednim produktem , który wszyscy dzicy otrzym ali od cywilizacji jest: wódka, ospa i syfilis; cóż dziwnego więc, że p atrząc n a cywilizację ze stanow i ska tych najpierw szych dobrodziejstw, nie w zdychają do niej, bronią się i giną! [LZPDA I, 143-144].
P is z e o n , że „ s łu s z n o ś ć le ż y po s tr o n ie I n d i a n ” [L Z P D A I, 1 4 3 ]. C z e r- w o n o s k ó rz y , t a k j a k i b i a l i lu d z ie , m a j ą s w o ją c y w iliz a c ję - p o d a n ia , m ito lo g ię, p o e z ję , ję z y k p e łe n p o e ty c k ic h m e ta f o r i p o r ó w n a ń [L Z P D A I, 146]. A j e d n a k g i n ą o n i w k o n f r o n ta c ji z e k s p a n s y w n ą c y w iliz a c ją b ia ły c h , k t ó r a
M iędzy m item dobrego a złego d zik u sa - rd zen n i m ieszkańcy A m eryki Północnej... 1 9 3
ściera ich z pow ierzchni ziem i rów nie n ieubłagan ie, co b ru ta ln ie 31. Bardzo
m etaforycznie, a z a ra z em wym ownie, p rze d staw ia Litw os owo w ym ieranie
gru p tubylców :
Do słupów telegraficznych przybijają t u u góry poprzeczne ram ię dla dzwon ków, co [...] słupom nadaje k szta łt krzyżów [...] i nic więcej prócz tych krzyżów, które zdaj ą się być szlakiem wiodącym w k rain ę śmierci lub m ogielnikam i n a tropach wędrowców.
Bo też i są nagrobkam i. Stoją one n a m ogiłkach pierw otnych dzieci tej zie mi. Gdzie tylko ta k i krzyż się pojawi, ta m giną ludy, lasy, bizony, ginie dzie wiczość ziemi, a w czorajsza w ielka cisza zm ienia się w gw ar handlujących, kupujących, oszukujących i oszukiwanych. N a grobach In d ian uczony profesor w ykłada prawo narodów [LZPDA I, 138-139].
N ie pozo staw iają cienia w ątpliw ości co do sto su n k u p isa rz a do cywilizacji
białych ludzi, k tó ra niszczy In d ia n , rów nież poniższe słowa:
pragnie się nieraz powiedzieć „goddam!” n a ową cywilizację, co dla słabych i ciemnych je st tak im przewodnikiem , nauczycielem, jak im byłby w ilk dla owiec [LZPDA II, 139].
B adacze am ery k ań sk iego o k resu w tw órczości Sienkiew icza - Zdzisław
N ajd er i S am u el S a n d ler - nie są zgodni co do opinii L itw osa n a te m a t
In d ia n pod koniec jego pobytu z a oceanem . N ajd er tw ierdzi, że sto su n ek
p isa rz a do czerw onoskórych tubylców uległ zm ianie - nie b ro n ił on ju ż ta k
bardzo rdzen ny ch m ieszkańców Nowego Ś w ia ta 32. J e s t ta k bez w ątpienia,
lecz rację wydaje się mieć Sandler, który pisze, iż au to r pod koniec swego po
b ytu spotykał się z innym i plem ionam i - nie z wojującymi i dum nym i Siuk
sami, których poznał najpierw [zob. LZPDA I, 135], a z kalifornijskim i In d ia
nam i C ahuijja, którzy zostali już podporządkow ani cywilizacji białych ludzi,
a tym sam ym napiętnow ani negatyw nym i cechami, które im ona przyniosła.
W szkicu XI Litwos charakteryzuje ich następująco:
Bawiąc k ilk a dni m iędzy C ahuijjam i, mogłem p atrząc n a ich codzienne życie zbadać jako tako ich ch arak ter. N iestety, nie znalazłem w nich prócz pozorów ani jednego z tych szlachetnych przymiotów, ja k ie cechują bohaterów Coopera. Naprzód, życie ich wśród brudów nie do uw ierzenia i wśród robactw a, przed którym wreszcie uciekłem, może przejąć tylko w strętem ; po w tóre, w każdym ich k ro k u znać dem oralizację cechuj ącą rasy ginące. Są leniwi, wiarołomni, kłam cy, a wreszcie i tchórze. Jeśli nie k ra d n ą i nie rozbijają, to tylko dlatego, że drżą przed straszliw ym lynchem , z którym poznajomili ich skw aterow ie [...] N iem niej w strętn e je st postępow anie ich z kobietam i. Mężczyzna poluje tylko, a gdy nie poluje, leży przed wigwam em w śmieciach, nic nie robiąc; kobieta zaś, często jeszcze z dzieckiem n a plecach, zam kniętym do szyi w łubianej kobiałce, spełnia n ajtrudniejsze roboty, za co otrzym uje wymysły i szturchańce. Mąż
31 O poglądach Sienkiewicza odnośnie cywilizacji białych ludzi w stosunku do Indian zob. Z. Najder, O „Listach z podróży do Ameryki” Henryka Sienkiewicza, „Pamiętnik Literacki” 1955, z. 1, s. 91.
żonę, ojciec córkę oddaje tu pierw szem u lepszem u przechodniowi za byle co: za kaw ał d ru tu , scyzoryk lub s ta rą kam izelkę [LZPDA II, 137].
Z daniem S a n d le ra z a te m Sienkiew icz nie zm ien ił swej opinii n a te m a t
In d ian , ale j ą dopełnił33, opisując nie tylko plem iona broniące się przed cy
w ilizacją białych, ale i te, k tó re ju ż się jej poddały. A utor L istów z p o d ró
ży do A m ery k i pozostał przez cały czas swego pobytu za oceanem obrońcą
In d ian , ale nie był bezkrytyczny i nie idealizow ał czerw onoskórych m iesz
kańców Nowego Ś w iata.
O dm iennie od przedstaw ionych powyżej autorów , bo n ajb ard ziej k ry
tycznie, a jednocześnie najw ięcej i chyba najciekaw iej o In d ia n a ch p isał
S ygurd W iśniowski, który, ja k ju ż w spom niano, poświęcił im obszerny a r
ty k u ł Suow ie i A m eryka n ie. Podobnie ja k Sienkiew icz, choć jeszcze ż a r
liwiej, obala on m ity obecne w lite ra tu rz e podróżniczej, k tó re id ealizują
In d ian , a ty m sam ym u k azu je ich wady, k tó re poznał dzięki osobistem u
k o n tak to w i z czerw onoskórym i tubylcam i:
Pięknie się czytają rom anse o nich i łzy z oczu płyną n ad całymi opow iadaniam i powieściopisarzy o rycerskości dziczy smagłej. Gdy się je d n a k raz widziało ohy dę ich pożycia, kobiety w ynędzniałe od b ru talstw a, pracy nad siły i wleczenia n a b ark ach przez mil setki ciężkich tepiów i przyborów domowych, mężczyzn tucznych, spędzających życie całe w śnie, żarłoctwie lub n a koniu, znika nie tylko poezja, lecz i żal się czuje k u pisarzom , co p rzedstaw iają sobkostwo i leni stwo w różowych kolorach34.
W iśniow ski, ta k ja k i Litwos, zw raca uw agę n a złe tra k to w a n ie kobiet
in d ia ń sk ic h i b ron i ich, a słow a obu p isarzy w tej k w estii są bardzo podob
ne [por. LZPDA II, 137-138]. P rzy czym p am iętać trz e b a, że W iśniow ski
dem itologizuje opis In d ia n z a w a rty w pow ieściach aw anturniczych, w y stę
pując jak o obyw atel i polityk am ery k ań sk i, k tó ry bron i finansów białych
m ieszkańców Stanów Zjednoczonych - pionierów i farm erów - gdyż sam
był jed n y m z nich:
Kom u sentym entalne powieści zmąciły pojęcie o tra k to w a n iu In d ian przez większość białych, niech zajrzy w budżet am erykański, obciążony m ilionam i n a koszt u trzy m an ia ga rstk i dziczy lub pójdzie, gdzie przed k ilk u laty patrzyłem n a płacenie Suom haraczu, n a k tó ry ni orali, ni sieli [... ] N iejedna biała rodzina n a kresach żyłaby zeń wygodnie i uciułała przyzw oitą sum kę n a stare la ta 35.
L is ta złych cech In d ian, k tó re w ym ienia W iśniowski, je s t bardzo długa.
I choć dotyczyła wciąż dzikich Siuksów, to pokryw a się z cecham i ucyw i
lizow anych ju ż In d ia n k alifornijskich, o których p isa ł Litwos. W a rty k u le
W iśniowskiego czytam y:
Przyznam dalej, że większych sobków, pijaków, nicponiów i żarłoków nie spot kałem naw et w A ustralii [... ] trak to w ali kobiety ja k psy, a psy i konie niby 33 Zob. S. Sandler, dz. cyt., s. 54.
34 S. Wiśniowski, dz. cyt., cz. I, „Wędrowiec” 1876, nr 355, s. 242. 35 Tamże, cz. III, „Wędrowiec” 1876, nr 357, s. 282.
M iędzy m item dobrego a złego d zik u sa - rd zen n i m ieszkańcy A m eryki Północnej... 1 9 5
rzeczy mogące się obejść bez jad ła, litości i spoczynku; niechlujni w ubiorze i jedzeniu, pełni robactw a, niew strzem ięźliw i w jadle, napoju i płciowych sto sunkach, rozczarowali m nie w sposób niepochlebny dla pp. Reid i Cooper36. Z d a n ie W iś n io w s k ie g o co do s t o s u n k u c y w iliz a c ji b ia ły c h lu d z i w z g lę d e m I n d i a n j e s t j e d n a k z u p e łn ie o d m ie n n e od o p in ii S ie n k ie w ic z a . W e d łu g L itw o s a c y w iliz a c ja b ia ły c h w n io s ła z e s o b ą w ie le z ła i w y n is z c z a ła I n d ia n , w ię c tu b y lc y m ie li p r a w o b ro n ić s ię p r z e d n ią . W iś n io w s k i p i s a ł n a t o m i a s t o „ r z e te ln e j p o tr z e b ie w p r o w a d z e n ia c y w iliz a c ji m ię d z y lu d y n ie g o d n e j e s z cze, b y j e z a lu d z i u w a ż a n o ”37. T w ie r d z ił b o w ie m , ż e n a le ż y z m ie n ić I n d i a n w ła ś n ie p r z e z n a r z u c e n ie im p o jęć i z w y c z a jó w b ia ły c h A m e r y k a n ó w 38, z a te m c y w iliz a c ję b ia ły c h u z n a w a ł z a d o b ro d z ie js tw o d la I n d i a n . T a k w ięc, j a k p is z ą je g o b io g ra fo w ie , „ W iś n io w s k i do I n d i a n a m e r y k a ń s k ic h u s p o s o
b io n y b y ł n i e c h ę t n i e ”39, g d y ż p a t r z y ł n a n ic h z p u n k t u w id z e n ia o b y w a t e l a i p o lity k a a m e r y k a ń s k ie g o , a w ię c j a k o n a ty c h , k tó r z y z a jm u ją t e r e n y p o tr z e b n e d la o s a d n ic tw a b ia ły c h lu d z i40. T r z e b a j e d n a k p a m ię ta ć , że a r c y p o d r ó ż n ik p is z e n ie ty lk o o w a d a c h i z ły c h c e c h a c h I n d i a n , a le t a k ż e d o s tr z e g a i u k a z u je , choć w m n ie js z y m s to p n iu , n a d u ż y c ia A m e r y k a n ó w w z g lę d e m c z e rw o n o s k ó ry c h lu d z i:
Przy wypłacie oszukują często urzędnicy In d ian n a wadze, m iarze i g a tu n k u tow aru. Rząd w ashingtoński wie o tym , lecz dla odległości agencji od stolicy nie um ie złem u zapobiec41.
P i s a r z u ja w n ia te ż m e c h a n iz m r o z p ija n ia I n d i a n i z w ią z a n e j z ty m ic h z e m s ty :
Agenci uprzywilejowani w yzyskują Czerwonoskórców; pomimo najostrzejszych zakazów i k a r częstych, w ykupując wódką - za k tó rą In d ian in w chwili szału żonę i dzieci by oddał - nie tylko fu tra , lecz jadło i odzież d an ą Suom przez w ła dze. W ytrzeźwieni dzicy, m rąc od zim na i głodu, gdyż za napój zbyli niezbędne do życia zasoby, żalą się n a agentów, obw iniają rząd, że tym o statn im znosić się z nim i pozwolił i wedle pojęć o wendecie [...] n a pierw szym lepszym białym m szczą się srodze42. I ch o ć W iś n io w s k i n ie m a d o b re g o z d a n i a o c z e rw o n o s k ó ry c h m ie s z k a ń c a c h A m e ry k i, to ró w n ie ż i b ia ły c h p rz y b y w a ją c y c h n a k r e s y o k r e ś la m ia n e m „ s z u m o w in s ta n ó w w s c h o d n ic h i E u r o p y ”43, k tó r z y „za k a ż d ą j a s n o w ło s ą s k a lp ę m u s z ą w z ią ć tr z y k r o ć ty le k r u c z y c h ”44. C o c ie k a w e , 36 Tamże, s. 283. 37 Tamże, cz. I, „Wędrowiec” 1876, nr 355, s. 242. 38 Zob. tamże, cz. IV, „Wędrowiec” 1876, nr 358, s. 292.
39 Zob. B. Olszewicz, J. Tuwim, Przedmowa, w: S. Wiśniowski, Pisma wybrane, t. 1, War szawa 1953, s. 50.
40 Zob. tamże, s. 52-53.
41 S. Wiśniowski, Suowie i Amerykanie, cz. I, „Wędrowiec” 1876, nr 355, s. 243. 42 Tamże.
43 Tamże. 44 Tamże.
W iś n io w s k i ja k o je d y n y p is z e o p r z y w ile ja c h p r a w n y c h I n d i a n - g dyż j a k o p o lity k z a p e w n e z e t k n ą ł s ię z ty m i k w e s tia m i. C z e rw o n o s k ó rz y n ie s ą - je g o z d a n ie m - g o rz e j t r a k t o w a n i n iż e m ig r a n c i z E u r o p y i t a k j a k o n i m o g ą u z y s k a ć o b y w a te ls tw o , j e ś l i s p e łn ią n a le ż n e w y m o g i. P o ls k i p o s e ł w s e jm ie s t a n u M in n e s o ta p r z e d s t a w i ł sz c z e g ó ły p r a w n e te j k w e s tii:
U staw y o prawie nabycia obywatelstwa [...] nie tra k tu ją gorzej Indian od przy byszów z Europy [...] Ogólna konstytucja zastrzega tylko, że nie wolno stanom i władzom odmawiać nikom u obywatelstwa „ze względu n a rasę lub pochodze nie” [...] Sekcja 4 paragrafu 7 konstytucji M innesoty (i wszystkich stanów na kresach indyjskich) powiada, że: „osoba krw i indyjskiej, żądająca obywatelstwa, powinna się stawić przed najbliższym sądem okręgowym [...], sąd ten zaś udzieli jej obywatelstwa, jeżeli otrzym a dowody, że suplikant porzucił życie koczownicze i przyjął obyczaje ucywilizowane”45.
W iś n io w s k i p is z e ró w n ie ż o ty m , że p ra w o c h r o n i I n d i a n - g d y z o s t a n ie im w y r z ą d z o n a k r z y w d a p rz e z b ia ły c h lu d z i, ci o s t a t n i s ą k a r a n i p rz e z s ą d y s ta n ó w i te r y to r ió w . A u to r b y ł o so b iśc ie ś w ia d k ie m ta k ie j s y tu a c ji, g d y p r ó b o w a ł - b e z s k u te c z n ie z r e s z t ą - o c a lić o d d w u le tn ie g o w ię z ie n ia P o la k a , k tó r y s p r z e d a w a ł I n d ia n o m w ó d k ę i o s z u k iw a ł ic h 46.
P o d r ó ż n ik p o r ó w n u je ró w n ie ż - a z e s ta w ie n ie to j e s t c ie k a w e - s y t u a cję I n d i a n o ra z P o la k ó w w A m e ry c e i tw ie r d z i, że c z e rw o n o s k ó rz y tu b y lc y o b e jm u ją w y ż s z e s t a n o w i s k a n iż p r z y b y s z e z z ie m p o ls k ic h :
w stan ie W isconsin liczba chłopów polskich przew yższa mnogością osiadłych In d ian [...] Nie m a je d n a k ani jednego Polaka piastującego jakikolw iek urząd gm inny albo powiatowy, honorowy lub płatny, chociaż spotyka się In d ian ta k zaszczyconych [...] jeżeli Indianom lepiej się wiodło w polityce niż naszym lu dziom, pochodziło to z b ra k u zręcznych polskich kandydatów 47.
I n d ia n ie , z d a n ie m W iś n io w s k ie g o , z n a j d u j ą s ię te ż w o w ie le le p s z e j s y t u a c j i n iż C h iń c z y c y i M u r z y n i m ie s z k a ją c y w ty m s a m y m k r a j u 48.
N a le ż y ta k ż e z a z n a c z y ć , że z a ró w n o S ie n k ie w ic z , j a k i W iś n io w s k i p is z ą , i to dość o b s z e rn ie , o s ła w n y c h c z e rw o n o s k ó ry c h - g łó w n ie w ła ś n ie z p le m ie n i a S iu k s ó w : o w o jo w n ic z y m S i t t i n g B u llu 49 i o je g o a n ta g o n iś c ie , w s p ó łp r a c u ją c y m z A m e r y k a n a m i C z e rw o n e j C h m u r z e 50. A G o rd o n w y m ie n ia w o d z a I n d ia n S e n e c a , z w a n e g o R e d J a c k e t, k tó r y w w o jn ie o n ie p o d le g ło ść S ta n ó w Z je d n o c z o n y c h w a lc z y ł po s tr o n ie B ry ty jc z y k ó w 51. P o ls k ic h a u to r ó w p r z e b y w a ją c y c h w S t a n a c h Z je d n o c z o n y c h A m e r y k i P ó łn o c n e j w d ru g ie j p o ło w ie X IX w ie k u ży w o in t e r e s o w a ł lo s I n d i a n
45 Tamże, cz. III, „Wędrowiec” 1S7G, nr 357, s. 30S. 4G Zob. tamże, s. 309.
47 Tamże, s. 30S. 4S Zob. tamże.
49 Zob. LZPDA II, 193-194; S. Wiśniowski, Suowie i Amerykanie, cz. I, „Wędrowiec” 1S7G, nr 355, s. 241. Wiśniowski wyjaśnia, między innymi, dlaczego Indianin tak właśnie się nazy wa. Zob. tamże, cz. IV, „Wędrowiec” 1S7G, nr 35S, s. 291.
50 Zob. tamże, cz. III, „Wędrowiec” 1S7G, nr 357, s. 2S4.
M iędzy m item dobrego a złego d zik u sa - rd zen n i m ieszkańcy A m eryki Północnej... 1 9 7
- r d z e n n y c h m ie s z k a ń c ó w k o n t y n e n t u o d k ry te g o p rz e z K o lu m b a , k tó r z y z c z a s e m s t a l i s ię m a ł ą c z ę ś c ią w ie lo n a ro d o w o ś c io w e g o ty g l a m ło d e g o , bo z a le d w ie p o n a d s tu le tn ie g o w ó w c z a s, p a ń s t w a . J a k ju ż w s p o m n ia n o n a w s tę p ie n in ie js z y c h r o z w a ż a ń , o p in ie p o ls k ic h p is a r z y n a t e m a t I n d i a n o sc y lo w a ły p o m ię d z y i d e a liz a c j ą i a p o te o z ą c z e rw o n o s k ó ry c h m ie s z k a ń c ó w A m e r y k i p rz e z G o rd o n a , r e a lis ty c z n y m i b a r d z o p r z y c h y ln y m s to s u n k ie m S ie n k ie w ic z a i Ł u b ie ń s k ie g o o ra z ró w n ie ż r e a lis ty c z n y m , a c z k o lw ie k b a rd z o k r y ty c z n y m , p o d e jś c ie m W iś n io w s k ie g o do ow ej g r u p y m ie s z k a ń c ó w U S A . S u m m a r y
B e tw e e n t h e m y th o f a g o o d a n d a b a d s a v a g e - in d ig e n o u s
i n h a b i t a n t s o f N o r th A m e ric a i n l i t e r a r y w o r k s
b y P o lis h w r i t e r s i n 19th c e n tu r y
The m ain aim of following article is to p resen t how Polish w riters, who were in th e U nited S tates of A m erica in th e 19th century, perceived th e In d ia n s and w hat wrote about N ative A m ericans. Polish w riters w ere in tere sted in th e In d ian s very m uch and th e ir lite ra ry picture w asn ’t m onotonous an d full of th e oppositions. Jak u b Gordon w rote about th e In d ia n s in a very idealistic way, H enryk Sienkiewicz and Roger Ł ubieński looked a t th em in a realistic w ay an d w ith a n approval - on the contrary of Sygurd W iśniowski, whose a ttitu d e tow ards th e N ative A m ericans was very critical and suspicious.