• Nie Znaleziono Wyników

Stefan Konstańczak (rec.): Peter Singer, Jeden świat. Etyka globalizacji

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Stefan Konstańczak (rec.): Peter Singer, Jeden świat. Etyka globalizacji"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Konstańczak (rec.): Peter Singer, Je-den świat. Etyka globalizacji, przekład Ceza-ry Ciesliński, Książka i Wiedza, Warszawa 2006, ss. 244.

W cztery lata po angielskim (w Yale Universi-ty Press) doczekaliśmy się również polskiego wydania głośnej książki znanego australijskie-go fi lozofa Petera Singera, poświęconej etycz-nym problemom globalizacji. Okazja do napi-sania takiej książki była szczególna, gdyż wie-lu wie-ludziom nauki wydawało się i nadal wydaje, że świat po 11 września 2001 roku „stanął na głowie” i przyszła właśnie pora na rewizję na-wet najbardziej fundamentalnych wartości, na jakich wspiera się cała nasza cywilizacja. Za-machy terrorystyczne na wieże World Trade Center wyraźnie wstrząsnęły autorem i nieja-ko spolaryzowały jego poglądy, który propo-nuje etykę globalną jako remedium na wszel-kie patologie nękające ludzkość. Polswszel-kie wyda-nie książki jest oparte na drugim wydaniu angielskim i zawiera także przemyślenia, ja-kich autor dokonał po amerykańskiej inwazji najpierw na Afganistan. Można zauważyć, że lektura wstępów do obu wydań prezentowanej książki wykazuje pewne niezdecydowanie au-tora co do kierunku swojej argumentacji. We wstępie do pierwszego wydania słusznie za-uważa, że jego książka jest jakby nie na czasie, bo w momencie gdy wszyscy mówią o zderze-niu cywilizacji, on twierdzi coś zupełnie prze-ciwnego. Zapewne dlatego wstęp do kolejnego wydania jest jakby próbą zwalczania wszyst-kiego, co nie jest zgodne z zamysłem autora. Osłabienie autorytetu ONZ jest właśnie takim sygnałem tendencji różnicujących, a nie spa-jających świat, dlatego autor, broniąc swego stanowiska, korzysta całą garścią z argumen-tacji alterglobalistów, którzy nie popierając globalizacji, walczą z jej przyczynami, które a priori uważa go za aksjologicznie neutralny.

To dopiero ludzka ingerencja ma uczynić go złym lub dobrym. Apeluje o to, że globalizacja ma służyć człowiekowi, wspólnemu dobru wszystkich ludzi. Nie elity, a cała społeczność ludzka ma odnieść zwycięstwo na polu globa-lizacji. Zasada solidarności ma stanowić mo-tyw przewodni wszelkich podejmowanych działań. Są to słuszne apele, choć z punktu wi-dzenia praw obowiązujących na rynku i eko-nomii wydają się, niestety, utopijne.

Ostatnie dwa rozdziały dotyczą etyki bi-znesu w holistycznym ujęciu. Autorka stwier-dza, że pomimo że na całym świecie ludzie biznesu nie są postrzegani jako wzorzec mo-ralny, to polscy biznesmeni postrzegani są w wyjątkowo złym świetle. Po roku 1989 nag-le wienag-le osób, posługując się jedynie sprytem i lukami prawnymi, doszło do ogromnych ma-jątków. Powszechne stały się takie praktyki, jak oszustwo, wprowadzanie w  błąd, znie-kształcanie informacji, kłamstwo, korupcja. Tę ostatnią np. traktuje się jedynie jako formę „mniejszego zła”, które jest nie do uniknięcia.

Dość ciekawym jest ostatni podrozdział Dekalog rynkowy chrześcijanina, w  którym przedstawione są „przykazania” dla biznesme-na. Z punktu widzenia realistycznych zacho-wań rynku jest to propozycja, która nie zakoń-czy się sukcesem materialnym, ale jako postu-lat moralny, dość ciekawa.

Polecam lekturę tej książki, a szczególnie pierwszych pięciu rozdziałów. Z pewnością czas poświęcony na zapoznanie się z tą pracą poszerzy u czytelnika perspektywę postrzega-nia skomplikowanego procesu, jakim jest globalizacja. Przejrzysty język i logiczny ciąg wywodu stanowią dodatkowy atut dla czy-telnika.

(2)

paradoksalnie wydają się takie same, jak przy-czyny dla których „jeden świat” pozostaje cią-gle w sferze pobożnych życzeń. Takimi mecha-nizmami zarazem za i  przeciw globalizacji w świetle lektury obu wstępów są zwłaszcza tendencje ograniczania demokracji, brak lub słabość mechanizmów kontroli społecznej nad władzą polityczną oraz egoizm narodowy państw bogatych, a zwłaszcza USA.

Wizja świata zaprezentowana przez Singe-ra jest smutna. Jest to świat zbudowany na ego-istycznych interesach i dążeniach. Sprawiedli-wość w takim systemie po prostu nie istnieje. I  to jest najbardziej niewesoła konstatacja. Wiele tez autor przedstawia odważnie, być mo-że tylko dlatego, aby nie zostać posądzony o  uleganie presji politycznej poprawności. Prawda, że trudno jest wytłumaczyć, dlaczego śmierć niespełna trzech tysięcy ludzi w wieżach WTC wstrząsnęła światem, podczas gdy nie tak dawna rzeź w Ruandzie, w której zginęło prawie milion ludzi, praktycznie wcale nas nie obeszła. Podobnie rzecz się ma, jeśli porówna-my liczbę ofi ar zamachu na WTC z liczbą ofi ar naturalnych kataklizmów spowodowanych wzrostem emisji dwutlenku w węgla innych gazów cieplarnianych. Nie można dziwić się, że Singer zaczyna swoje rozważania właśnie od próby wyjaśnienia tego fenomenu. To nie racje naukowe decydują o działaniach państw, a ra-cje wynikłe z doraźnego interesu politycznego. Prezydent USA George Bush jest więc dla au-tora modelowym przykładem takiego po-stępwania, co może czytelnika nieco dziwić, ale jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że jest on po-wszechnie znany na świecie, przestaje być to nieracjonalne. Przyznaję, że nie rozumiem, dlaczego Singer sugeruje, że interwencja w Ko-sowie powinna przebiegać na lądzie, a nie być ograniczona wyłącznie do ataków z powietrza. Z  punktu widzenia wojskowego cel został

osiągnięty przy minimalnej liczbie ofi ar, któ-rych zapewne byłoby o wiele więcej, gdyby do-szło do kampanii lądowej. Zrozumiałe byłoby jego wypowiedzenie się przeciwko wojnie w ogóle bądź przeciwko rozstrzyganiu proble-mów lokalnych za pomocą siły czy też przeciw-ko dwuznacznej moralnie interwencji wojsprzeciw-ko- wojsko-wej w suwerennym kraju, bo za każdym z tych wyborów stałyby jakieś racje moralne, a tak chęć minimalizowania liczby ofi ar stała się dla autora czymś nagannym.

Zapewne dobrze się stało, że autor podjął już w pierwszym rozdziale problem „słuszno-ści” i racjonalności działań politycznych. Łą-czy tymi samymi racjami ze sobą interwencję NATO w Kosowie, wojną w Afganistanie, brak takiej interwencji w Ruandzie oraz sytuację, która doprowadziła do wybuchu I wojny świa-towej. W tych przypadkach problem rozbija się o granice żądań, jakich jeden narów ma prawo oczekiwać od drugiego. W tym kontek-ście ryzykowana wydaje się teza, że terroryzm integruje społeczność światową, bo działania afgańskiego pusztuna, serbskiego górala czy palestyńskiego bezrobotnego stały się przed-miotem troski całego świata (s. 29). W wielu krajach bowiem co najmniej tylu samo ludzi ich popiera, jak i potępia. Moim zdaniem jest więc zupełnie odwrotnie, niż to wskazuje Sin-ger, bo terroryzm nie tylko uniemożliwia pro-cesy globalizacyjne, ale także jest kolejną płaszczyzną konfrontacji i ujawniania się par-tykularnych interesów.

Problem sprawiedliwości globalnej ujaw-nia się choćby w  tej postaci, że są bogaci i  biedni, że są społeczności zglobalizowane i zglokalizowane, a każda z nich ma własny system wartości i nieprzystające do siebie po-trzeby. Krytyka koncepcji sprawiedliwości Johna Rawlsa dokonana przez autora jest więc jak najbardziej słuszna, bo nie tylko nie

(3)

do-strzegł on, że na świecie są bogaci i biedni, ale także bezpodstawnie założył, że wszyscy decy-denci polityczni kierują się jednym i tym sa-mym systemem wartości. Singer nazywa więc teorię sprawiedliwości Rawlsa „modelem po-rządku międzynarodowego, a nie globalnego” (s. 31). Skoro jednak ludzie są coraz bardziej ze sobą powiązani, to muszą jednak powsta-wać coraz to nowe więzi pomiędzy nimi. Takie więzi w skali ponadjednostkowej tworzą się za sprawą ONZ, Światowej Organizacji Handlu (WTO) czy też Światowego Forum Gospodar-czego. Dlaczego to jednak siły rynkowe deter-minują przebieg procesów globalizacyjnych, a nie np. etyka? Autor skłania się do marksow-skiego postrzegania technologii jako kreatyw-nej siły globalizacji. Działające za sprawą no-woczesnych technologii w skali ponadnaro-dowej korporacje finansowe i  gospodarcze zmniejszają coraz bardziej pole manewru po-litykom. Dalej to jednak nie tłumaczy, dlacze-go globalizacja nie obejmuje całedlacze-go świata. Przywołana w książce teza Miltona Friedma-na, że jedyną prawdą o globalizacji jest formu-ła: „Nikt nie rządzi”, zdaje się potwierdzać, ale dlaczego w takim razie to właśnie politycy są główną siłą hamującą postęp globalizacji? Sin-ger mówi tu o „odrzuceniu przez bogate kraje globalnego etycznego punktu widzenia”, co jest zapewne konsekwencją zbyt dosłownego przetłumaczenia sformułowania global ethical viewpoint. Zapewne nie chodzi tu tyle o punkt widzenia, co o brak ugruntowania przebiega-jących procesów globalizacyjnych na płasz-czyźnie etycznej. Singerowi chodziło tu nie tyle o bezwzględne eksploatowanie biednych państw traktowanych jako zaplecze intelektu-alne i  surowcowe, ale zwłaszcza o  to, że do udziału w procesach globalizacyjnych narody i państwa bywają zmuszane, w tym także za cenę rezygnacji z systemów wartości

ukształ-towanych przez pokolenia. Jest to więc działa-nie na warunkach zwycięzcy i dlatego dotych-czasowa formuła globalizacji dodatkowo dzie-li świat na jej benefi cjentów i przegranych.

Globalna etyka, jak zauważa Singer, może ukształtować się dopiero na bazie wspólnego działania. Takim probierzem tej gotowości ludzkości do przyjęcia etyki globalnej jest nie-wątpliwie problem degradacji powłoki ozono-wej, chroniącej biosferę przed promieniowa-niem kosmicznym. Od niej bowiem zależy trwanie życia na Ziemi, dbanie o nią leży więc w  najbardziej żywotnym interesie każdego człowieka. Podobnie rzecz ma się z uniknię-ciem gróźb związanych z efektem cieplarnia-nym. Autor przytacza wiele przykładów wspólnych działań nieomal całego świata zmierzających do uniknięcia tych zagrożeń. A  jednak państwo, którego gospodarka i mieszkańcy najbardziej ze wszystkich potę-gują te zagrożenia, uchyla się od obowiązku działania we wspólnym ziemskim interesie. Z ksiązki dowiadujemy się za pomocą jakich argumentów. Niestety, są to argumenty skraj-nie egoistyczne, zatem największe i najbogat-sze państwo na świecie uważane za główny motor światowych procesów globalizacyjnych niewiele lub prawie nic nie robi na rzecz kształtowania etyki globalnej. Ta część książki ma też najbardziej fi lozofi czny charakter. Au-tor odwołuje się do tradycji hisAu-torycznej, aby wykazać, jak równo powinny być rozłożone obowiązki we współczesnym świecie pomię-dzy poszczególnymi państwami. Uzasadnianie umiaru w korzystaniu z dobra wspólnego, ja-kim dla ludzkości jest niewątpliwie nasza pla-neta, argumentami pochodzącymi od Locke’a i Adama Smitha służy jednak głównie wyka-zaniu błędności stanowiska prezydenta USA, odmawiającego podpisania protokołu z Kioto. Ten, kto najbardziej szkodzi, ponosi

(4)

najwięk-sze obciążenia. Należy więc to odczytać, jako przeniesienie indywidualnej formuły spra-wiedliwości na globalną płaszczyznę. Bogaty nie dlatego ponosi większe obciążenia, że jest bogaty, ale dlatego, że bardziej szkodzi.

Wartość sprawiedliwości w epoce globali-zacji wymaga owej formuły i  dlatego autor rozważa w  rozdziale Jedna atmosfera różne warianty podziału obciążeń i limitów udziału w światowej „kloace”, tak aby można było je uznać za równe. Okazuje się, że przeliczanie limitów na głowę mieszkańca nie jest spra-wiedliwe, bo państwa o dużym przyroście na-turalnym w  zasadzie bezkarnie będą coraz bardziej szkodzić. Trudno jednak uznać za sprawiedliwe wyłącznego obciążenia bogatych państw kosztami koniecznych zmian mają-cych doprowadzić do zmniejszenia zanie-czyszczenia atmosfery (s. 60). Etyka globalna ma przecież ludzi łączyć a nie dzielić. Krytycz-ne spojrzenie na rozwiązania proponowaKrytycz-ne przez utylitaryzm wedle formuły jak najwięcej szczęścia dla jak największej liczby ludzi nieco zaskakuje czytelnika, gdyż sam Singer jest za-liczany do tego nurtu w etyce. Rozwiązanie Singera stara się uwzględniać historyczne za-szłości związane z przyczynieniem się do nie najlepszego stanu obecnego. Być może niektó-rych zaskoczy przywołanie przez autora sank-cji nakładanych za zanieczyszczanie atmosfery z sankcją izolacji politycznej RPA w czasach apartheidu, ale przecież w skali globalnej mu-szą istnieć jakieś mechanizmy wymuszające zachowania leżące w interesie wszystkich. Ta-kim interesem jest niewątpliwie przyszłość naszej planety, zależna w znacznej mierze od stanu środowiska naturalnego.

Przejście autora z rozważań nad stanem środowiska naturalnego do światowej gospo-darki jest płynne. Było to możliwe przede wszystkim dlatego, że tradycyjnie to właśnie

gospodarkę uznaje się za winną degradacji środowiska naturalnego. Singer, jak widać, po-dziela tę opinię. Pytanie, jakie w podtekście stawia, brzmi: czy jest możliwe, aby to, co do-bre dla gospodarki światowej, było także dodo-bre dla wszystkich? Wzorcowym przykładem do analiz dokonywanych pod kątem tworzenia się globalnej gospodarki jest Światowa Organiza-cja Handlu (WTO). Autor kolejno analizuje zarzuty stawiane tej organizacji, dotyczące nieuzasadnionego preferowania gospodarki kosztem środowiska naturalnego, rozmywania się tożsamości narodowych, jej niedemokra-tyczny charakter oraz pogłębianie przepaści pomiędzy bogatymi a biednymi. Wedle wyli-czeń Singera bogate państwa w handlu między sobą stosują o wiele niższe cła niż z krajami ubogimi. Jak więc w takiej sytuacji ma rosnąc zamożność tych państw? Handel dawno prze-stał być zajęciem politycznie neutralnym, co słusznie podkreślono w książce. Jednak żadna konkretna propozycja rozwiązania sprzyjają-cego etycznej globalizacji ze strony autora na kartach książki nie padła. W świetle lektury tego rozdziału WTO spełnia dla intensyfi kacji procesów globalizacyjnych bardzo pożyteczną rolę i w zasadzie nie ma jej czym zastąpić.

W kolejnej części dotyczącej globalizacji na płaszczyźnie prawa autor zauważa, że właś-nie tutaj udało się dotąd najwięcej osiągnąć. Świadczy o tym choćby prawo międzynarodo-we w dziedzinie humanitarnej. Singer dopusz-cza możliwość zewnętrznej zbrojnej interwen-cji w przypadku, gdyby wszystkie inne sposo-by uregulowania konfl iktu zawiodły. Jak za-uważa: „[…] narodowa suwerenność nie sta-nowi żadnej ochrony przed zarzutami o zbrod-nie przeciw ludzkości” (s. 135). Dalej jednak zauważa, że Stany Zjednoczone – w mniema-niu powszechnym stanowiące główny napęd procesów globalizacyjnych – stanowią jednak

(5)

główną przeszkodę w ustanowieniu światowe-go prawa, domagając się wyłączenia swoich obywateli spod jurysdykcji Międzynarodowe-go Trybunału KarneMiędzynarodowe-go. Znamienna jest też wypowiedź Cwietana Todorowa przytoczona w książce, który stwierdził, że to nie tyrania a anarchia jest największym zagrożeniem dla pokoju światowego. Dalsze jednak rozważania nad tym, dlaczego NATO nie interweniuje w Czeczenii czy w Tybecie, a tylko w Jugosła-wii czy Afganistanie prowadzą do potwierdze-nia tego, o  czym mowa była wcześniej, że w sumie liczy się tylko interes (a więc i możli-we straty) bogatych. Można więc odnieść wra-żenie, że także na płaszczyźnie prawa globali-zacja postępuje nie dalej, niż to wyznaczają granice interesów państw najbardziej rozwi-niętych. Nic dziwnego, że w konkluzji autor prezentuje swoją koncepcję reformy ONZ, co oznacza jednocześnie założenie, że większość zła na płaszczyźnie prawa dokonuje się za sprawą nieudolności bądź niewydolności tej właśnie organizacji. Nam, Europejczykom, powinno schlebiać, że modelowym rozwiąza-niem dla autora jest praktyka stanowienia i wykonywania prawa stosowana w Unii Euro-pejskiej.

W części poświęconej problemom kształ-towania się jednolitego społeczeństwa świato-wego Singer przywołuje za przykład ogromne zaangażowanie bogatego przecież społeczeń-stwa amerykańskiego w pomoc ofi arom terro-rystycznych ataków z 11 września 2001 roku. Dla kontrastu podaje znikome zaangażowanie tego samego społeczeństwa w pomoc dla kra-jów ubogich, sugerując niedwuznacznie coś na kształt moralnej współodpowiedzialności nie-zbyt hojnych ofi arodawców za przedwczesną i niemożliwą do usprawiedliwienia śmierć ty-sięcy dzieci dziennie w krajach ubogich. Za-pewne rzeczywiście mamy skłonność do

przy-chylnego traktowania narodów bliskich nam kulturowo, co przeczy wszystkim próbom uniwersalizacji etyki, według których reguły etyczne dotyczą wszystkich w  jednakowym stopniu niezależnie od istniejących więzów krwi i  przynależności kulturowej. Stronni-czość rodziców wobec własnych dzieci jest bowiem zachowaniem zasługującym na mo-ralną pochwałę i nie zmieni tego żadna etyka. Podpieranie się przez autora preskryptywi-zmem Hare’a, jako możliwej podstawy przy-szłej globalnej etyki również nie zmienia tego stanu rzeczy. W  sumie Singer dochodzi do wniosku, że państwo stanowi wspólnotę szcze-gólną, jest czymś na kształt arystotelesowskiej rodziny rodzin. Stąd wniosek, że nierówność istnieje zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i  na poziomie wspólnot politycznych. W sposób naturalny a nie wymuszony przypi-sujemy sobie obowiązki względem własnej społeczności, a uchylamy się od ich spełniania wobec innych wspólnot. Przywoływana kla-syczna rozprawa Johna Rawlsa Prawo ludów starająca się określić jakieś ramy etyki global-nej, ostatecznie także potwierdza przekonanie o naturalnym źródle nierówności, a więc i nie-możności sformułowania takiej etyki. Prawie żaden system etyczny nie preferuje wyraźnie własnej grupy społecznej, a jednak etyka glo-balna wciąż pozostaje w sferze projektów, roz-bijając się o niemożność przezwyciężenia par-tykularnych interesów. W sumie narody boga-te pomagają narodom biednym nie dlaboga-tego, że muszą, ale dlatego, że chcą. Pretensje autora, że Amerykanie za mało pomagają biednym narodom nie wydają się więc uzasadnione, a już zupełnie trudno zrozumieć personali-zowanie tych pretensji do elit politycznych w USA: „Przyczyną tego, że Ameryka nie wy-korzystuje swej potęgi w walce z biedą, nie jest więc tylko ignorancja amerykańskich

(6)

obywa-teli, ale również moralna słabość politycznych przywódców” (s. 197). Trudno przecież uznać preferowanie przedstawicieli własnego narodu za czyn zły moralnie, przecież jest to moral-nym obowiązkiem każdego polityka.

W rezultacie Singer proponuje formuło-wanie nowej etyki na zasadzie solidarności z tymi, którym nie wiedzie się tak dobrze, jak nam samym. Według jego wyliczeń, dla likwi-dacji nędzy na świecie wystarczy, aby każdy dorosły obywatel pracujący w którymś z państw zamożnych przeznaczał na ten cel sumę ok. 100 dolarów rocznie przez ok. 15 lat. Stanowić to ma zaledwie ok. 0,4% przeciętnego rocznego dochodu. Nie precyzuje jednak, w jaki sposób miałaby odbywać się zbiórka tego rodzaju dat-ków i  w  jaki sposób powinni być dobierani benefi cjenci tej pomocy.

Ostatecznie Singer wizji zglobalizowane-go świata („Lepszy świat”) poświęca zaledwie kilka stron. Jego „lepszość” ma polegać na do-browolnej akceptacji rozwiązań zmierzających do wyrównania poziomu życia w skali global-nej. Za główną przeszkodę w realizacji tego zamiaru uznaje Stany Zjednoczone, które tyl-ko deklaratywnie wspierają globalizację. Świa-towe standardy w dziedzinie prawa, ochrony środowiska, pracy itp. przecież już istnieją. Ważne byłoby tylko ich dobrowolne wdraża-nie w życie.

Lektura książki pozostawia jednak pewien niedosyt. Jako czytelnik miałem wrażenie pre-sji czasowej i nacisku tego, co potocznie nazy-wa się „polityczną poprawnością”. Mam nieod-parte wrażenie, że etyka globalna jest „naszą”, a wcale nie musi uwzględniać racji kultur alter-natywnych. Od nauki oczekuje ona wskazania stabilnych podstaw swojej egzystencji, a nie wskazywania, że wszystko jest złe i musi być zmienione. Zapewne prezydent Bush nie jest najlepszym prezydentem w historii USA, ale

czynienie z niego głównego podmiotu dziejów jest niczym nieuprawomocnione. Nie zgadzam się z tytułowym wskazaniem, że świat za spra-wą etyki powinien być jeden. Nie jest on ani „mój”, ani „twój”. Nie jest tak samo ani „nasz”, ani „wasz”. Zawłaszczanie „przestrzeni” etycz-nej jednym rozwiązaniem nie jest żadnym roz-wiązaniem.

To prawda, że Rada Bezpieczeństwa ONZ nie spełnia swego zadania wobec ciągłego ście-rania się w niej egoistycznych interesów sta-łych członków. Jak więc może postępować globalizacja, na jakich wspólnych wartościach ma się opierać, skoro zaledwie pięciu stałych członków nie potrafi znaleźć wspólnego języka prawie w  żadnej sprawie nurtującej świat współczesny. Myślę więc – wbrew autorowi – że nie przeciwnicy globalizacji demonstrujący swe niezadowolenie z kierunku, w jakim zmie-rza świat, są zagrożeniem procesów globaliza-cyjnych, ale brak jakichkolwiek standardów etycznych, których nadrzędność nie powinna ulegać wątpliwości dla żadnego państwa na świecie. Tymczasem zamiast tych standardów, których zapoczątkowania można by się doszu-kiwać w Powszechnej Deklaracji Praw Czło-wieka, mamy do czynienia z kuriozalną dys-kusją na temat zasadności stosowania tortur. Nie trzeba wcale doszukiwać się jakichś no-wych wartości globalnych, one już są dawno obecne w naszym życiu, trzeba tylko stworzyć takie mechanizmy, aby w każdej sytuacji były one podstawą decydowania i oceniania. Uni-lateralizm jest zły nie dlatego, że jest, tylko dlatego, że jest totalitarną niezgodą na wszela-kie rozwiązania alternatywne. Nie wierzę więc, że w najbliższym czasie tendencje globaliza-cyjne przeważą nad odśrodkowymi, bo ci, któ-rzy mają najwięcej, nie zgodzą się na żadne rozwiązania zmieniające ich położenie na mniej korzystne od zajmowanego obecnie.

(7)

Katarzyna Buczek (rec.): Źródła do dziejów nauczania domowego dzieci polskich w XIX i początku XX wieku, Wydawnictwo Uniwer-sytetu im. Kazimierza Wielkiego w Bydgosz-czy, Bydgoszcz 2005.

„Kochasz ty dom, rodzinny dom, Co w letnią noc, skróś srebrnej mgły, Szumem swych lip wtórzy twym snom, A ciszą swą koi twe łzy? Kochasz ty dom, ten stary dach, Co prawi baśń o dawnych dniach”1

Słowa te w  najpełniejszy sposób ilustrują pierwsze skojarzenia, jakie mamy z domem rodzinnym, miejscem tajemniczym, prawie baśniowym. Ale dom rodzinny to też miejsce pierwszych doświadczeń, które rzutują na całe nasze życie. Dom rodziców i  dziadków był także przestrzenią edukacyjną, często uzupeł-niającą czy wręcz zastępującą szkołę. Badania nad edukacyjną rolą domu są trudne, przede wszystkim ze względu na źródła. Nauczanie domowe niesformalizowane nie poddawało

1 M. Konopnicka, Pieśń o domu [w:] M.

Ko-nopnicka, Poezje, Warszawa 1954, s. 165.

się rozporządzeniom prawnym, a informacje o nim są rozproszone.

Źródła do dziejów nauczania domowego dzieci polskich w XIX i początku XX wieku pod redakcją Krzysztofa Jakubiaka, Grażyny Kar-łowskiej, Moniki Nawrot i Adama Winiarza wydana nakładem Wydawnictwa Uniwersyte-tu im. Kazimierza Wielkiego w  Bydgoszczy w 2005 roku, będące uzupełnieniem Naucza-nia domowego dzieci polskich od XVIII do XIX wieku, Bydgoszcz 2004, próbują przełamać to rozproszenie materiału źródłowego. Wbrew tytułowi książka zawiera teksty źródłowe nie tylko z  XIX i  XX w. lecz wkracza w  okres wcześniejszy – wiek XVIII, czasy Komisji Edu-kacji Narodowej2, zawiera wybór różnych

ty-pów tekstów dotyczących problemów szeroko rozumianej edukacji domowej. Obok frag-mentów rozpraw i artykułów prasowych zna-lazły się poradniki, pamiętniki, listy do redak-cji i  literatura piękna, pogrupowane w  pięć rozdziałów – kręgów tematycznych, rozdział szósty to bardzo cenna bibliografi a pamiętni-ków, a siódmy – bibliografi a literatury pedago-gicznej.

Rozdziały (sześć pierwszych) poprzedzo-ne są wstępami, które w zwięzły i bardzo jasny sposób zarysowują problematykę, jak też i po-rządkują zawiłości terminologiczne3.

Rozdział I Teoretyczne rozważania na te-mat nauczania domowego zawiera dziewięć

2 M. Prokopowicz, Sposób nowy, najłatwiejszy pisania i czytania razem dla panienek. Z przypisami dla panienek…, Kraków 1790, cyt. za: Komisja Edu-kacji Narodowej (Pisma Komisji i o Komisji), opr.

S. Tync, Wrocław 1954 [w:] Źródła do dziejów

na-uczania domowego dzieci polskich w XIX i początku XX wieku, K. Jakubiak, G. Karłowska, M. Nawrot,

A. Winiarz (red.), Bydgoszcz 2005, s. 107.

3 Taką próbą jest np. zebranie różnych

okre-śleń nauczyciela domowego, ibidem, s. 101. Lektura książki jest mimo wszystko

nie-zwykle pouczająca. Jest to spojrzenie humani-sty na dziedzinę praktyki społecznej w głównej mierze obecnie zawłaszczonej przez ekono-mię. Nauka i praktyka są w książce połączone i stanowią nierozerwalną jedność. Tej harmo-nijnej całości wielu może nie dostrzegać na co dzień, a dla uważnego czytelnika będzie czymś niezwykle istotnym już od momentu zakoń-czenia lektury.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Widać już, że coś się zmieniło i zmienia się z dnia na dzień.. Co znaczy, gdy przyjdzie odpowiedni człowiek na odpowiednie

Instytucja kas rejestrujących w systemie podatku od wartości dodanej była kojarzona nie tylko z realizacją funkcji ewidencyjnej przy zastosowaniu tych urządzeń, ale również z

Boryna naraz przyklęknął na zagonie i jąŁ w nastawioną koszulę nabierać ziemi, niby z tego wora zboŻe naszykowane do siewu, aż nagarnąwszy tyla, iż się

z dwóch części pracy poświęcona jest rozważaniom o etyce w as­ pekcie jej przedmiotu. Przedmiotem etyki jest moralna powin­ ność. Od tego, czym jest moralna

Zamojszczyzna w  dzisiejszym rozumieniu obejmuje południową część woje- wództwa lubelskiego (powiaty: biłgorajski, hrubieszowski, tomaszowski i zamoj- ski) i  tak też

Ale zażądał, by poddano go egzaminom (ostrość wzroku, szybkość refleksu), które wypadły pomyślnie, toteż licencję, w drodze wyjątku, przedłużono na rok. Kilka lat

Minister zdrowia zapoznawał się z nią przed podjęciem decyzji w konkretnej kwestii, ale do niego należało ostatnie słowo.. I nie uważam, żeby to było złe

Z góry więc wiadomo, że (mówiąc bardzo skróto- wo) lista świadczeń gwarantowanych nie zmieni się, po- zostanie mniej więcej taka, jaka jest obecnie?. Gdyby tak się złożyło,