Krzysztof Antoni Kuczyński
Gerda Leber-Hagenau o Łodzi i
literaturze polskiej w Austrii
Acta Universitatis Lodziensis. Folia Germanica 2, 127-137
2000
A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S
F O L IA G E R M A N IC A 2, 2000
K r zy s zto f A . Kuczyński
GER D A LEB E R -H A G E N A U O Ł O D Z I I L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J W A U ST R II
W historii pow ojennych k o n tak tó w kulturalnych i literackich austriacko- -polskich jest G erd a L eber-H agenau - obok nieżyjących ju ż zasłużonych polonofilów , ja k F ra n z T h eo d o r C sokor, O tto F o rst de B attaglia, G ü n th e r W ytrzens czy O skar Ja n T auschinski - prawdziwym am basadorem dziejów i k u ltury polskiej nad D unajem .
N a to zaszczytne m ian o zasłużyła sobie w iedeńska uczona, p isa rk a i tłum aczka trw ającą kilkadziesiąt już lat p ra c ą n ad upow szechnianiem kultury polskiej w A ustrii.
G erd a L eber-H agenau urodziła się 11 g rudnia 1918 r. w niemieckiej rodzinie w Ł odzi pod panieńskim nazw iskiem K ra u se , je d n a k od lat czterdziestych, kiedy to wyjechała n a studia do W iednia, mieszka nieprzerwanie w A ustrii. P ochodząc z Łodzi - o czym pisała w sw oich w spom nieniow ych reportażach z polskiego M anchesteru, ja k rów nież w kilku opow iadaniach (np. Profesor Jaw orski), nauczyła się polskiego języka i p o zn ała naszą kulturę, co w następnych latach zaowocowało jej piękną i cenną działalnością polonofilską.
N ie licząc studenckich „w p raw ek ” tra n sla to rsk ic h p o d czas studiów slawistycznych (fragm enty W arszawianki W yspiańskiego), właściwy debiut Gerdy Leber-Hagenau w zakresie zapoznawania czytelnika niemieckojęzycznego z k u ltu rą , a zwłaszcza litera tu rą polską nastąp ił w 1948 r., kiedy to ukazał się arty k u ł Goethe und M ickiew icz. Z czasem n astąp iły kolejne, liczne publikacje. W sp o m n ia n a d ziałalność n a polu krytyki to pierw sze pole działalności G erdy L eber-H agenau (artykuły trak to w ały m . in. o M arii Dąbrow skiej, R om anie B randstaetterze, polskim teatrze w W iedniu, K azi mierzu D ejm ku czy o polskiej kom edii), dalsze - b ard zo ow ocne - to przekłady polskiej literatu ry n a język niemiecki. Należy tu taj wymienić
1 28 Krzysztof A. Kuczyński
tłum aczenia m . in. Dziadów, Księgi narodu polskiego i pielgrzym stwa pol
skiego czy Anhellego. N iektóre z nich zostały przystosow ane d o adaptacji
scenicznej.
W arto przypom nieć, że najw ażniejsza scena austriacka, stołeczny Burg- th eater delegow ał G erdę L eber-H agenau w połow ie lat sześćdziesiątych do Polski w celu naw iązania k o n tak tó w z naszymi teatram i. R ezultatem tej m isji były m. in. gościnne występy T e a tru N arodow ego w A ustrii w 1968 r. pod kierunkiem K azim ierza D ejm ka.
W ażne miejsce w dorobku tłumaczeniowym Gerdy L eber-H agenau zajmuje antologia 22 polnische Erzähler: Polen erzählt z ro k u 1961, k tó ra u kazała n ieznaną wówczas n a Zachodzie p o lsk ą prozę w spółczesną, m . in. utw ory Borow skiego, Filipow icza, Czeszki, M ro żk a, M iłosza, H łaski, G om brow icza czy O dojewskiego. W iedeńska tłum aczka pośw ięciła wiele m iejsca polskiej litera tu rze w innych antologiach, ja k Liebesgeschichten der slavischen Völker (1959) czy M oderne Erzähler slavischer Völker (1961).
G erd a L eber-H agenau w ydaw ała nie tylko antologie. Jej odkryciem dla niemieckojęzycznego czytelnika były tłum aczenia W łodzim ierza Odojewskiego oraz R o m an a B randstaettera. T e przekłady cieszyły się w A ustrii i R F N dużym powodzeniem. Wiele uwagi poświęcała wiedeńska tłum aczka polskiemu dram atow i, tłum acząc m. in. utw ory A rtu ra M arii Swinarskiego czy L udw ika H iero n im a M o rstin a. W arto wspomnieć, że w p o siadaniu G erdy Leber- -H ag en au je st archiw um Sw inarskiego, k tó ry k ilk a o sta tn ic h la t życia spędzi! n a em igracji w W iedniu, pró b u jąc — niestety bez większych sukcesów - pisać w języku niemieckim.
Jakkolw iek w iedeńska tłum aczka zajm uje się przede wszystkim translacją literatu ry pięknej, to spod jej p ió ra wyszły także inne p o z y q e , ja k np. K a rd y n a ła Stefana W yszyńskiego Der Christ und die A rbeit w 1959 r.
W swej m isji polonofflskiej nie ogranicza się G erd a L eber-H agenau do literatury pięknej. Jest także a u to rk ą pewnej liczby pozycji historycznych, z k tó ry ch n a czoło wysuwa się obszerna książka - m ająca kilka wznowień - Jan Sobieski, der R etter Wiens, opublikow ana w ro k u 1983. O K ró lu Ja n ie w iedeńskia a u to rk a wygłosiła wiele odczytów , m . in. ja k o członek K o m itetu H onorow ego 300-lecia Odsieczy Wiedeńskiej.
K olejnym nurtem działalności G erdy L eber-H agenau jest jej własne oryginalne pisarstw o, w którym w ątek polonofilski zajm uje w ażną pozycję, ja k np. powieść Lucyna H erz (1958) czy liczne opow iadania.
Pom ysł d o powieści Lucyna H erz, traktującej o losach znanej kobiety- -partyzantki, zaczerpnęła G erd a L eber-H agenau z wiersza Stanisław a Jerzego L eca, z którym przez wiele lat przyjaźniła się podczas jego po b y tu w misji dyplom atycznej w W iedniu w drugiej połow ie lat czterdziestych.
Wiele uwagi pośw ięca od lat w iedeńska polonofilka literaturze naszego k ra ju ja k o wydaw ca, publikując we własnej oficynie P roscenium -Edition
1 29
(względnie w G erd a Leber-V erlag) cenne książki o literaturze polskiej, m. in. interesujące prace Bonifacego M iązk a czy hom ilie J a n a P aw ia II.
W ostatnich latach G erda L eber-H agenau pow róciła do swojej pasji teatrologicznej, przygotow ując obszerny tom o dziejach te a tru polskiego (tom 1 obejm uje okres d o rozbiorów , tom 2 w przygotow aniu), co zostało w polskich i niem ieckojęzycznych recenzjach bardzo przychylnie ocenione. K siążka Polnisches Theater und Drama została ju ż w chwili obecnej zaliczona do w ydarzeń w swojej dziedzinie.
G e rd a L eber-H agenau działa także od lat w licznych tow arzystw ach, ja k Towarzystwo A ustriacko-Polskie czy M iędzynarodow y K om itet Chopinow ski, zasiada rów nież ja k o członek w redakcji znanego czasopism a „Ö sterreich- -Polen” .
C ałokształt działalności krytycznej, tra n siatorskiej i naukow ej - także w aspekcie polonofilskim - G erdy L eber-H agenau jest niezwykle bogaty i różnorodny. Od niemal pół wieku działa o n a bardzo ow ocnie dla d o b ra rozpowszechniania kultury polskiej w świecie, jej twórczość pozw ala upatryw ać w niej czołowego am b asad o ra spraw y polskiej w k rajach niemieckiego obszaru językow ego.
W d n iach 4 -7 listopada 1997 r. zorganizow ana została przez K ate d rę Badań N iem coznaw czych U niw ersytetu Ł ódzkiego m ięd zy n aro d o w a k o n ferencja nt. Gerda Leber-Hagenau und österreichisch-polnische Beziehungen
im 20. Jahrhundert, pośw ięcona - zgodnie z ram ow ym tytułem - literackim
i tłum aczeniow ym doko n an io m wiedeńskiej polonofilki.
Z grom adziła ona kom petentne grono wybitnych zagranicznych i krajowych znawców stosunków polsko-austriackich w literaturze, kulturze, dziejach społecznych i historii, by wymienić ta k znane i cenione nazw iska, jak : ks. prof. B onifacy M iązek z W iednia, W łodzim ierz O dojew ski, S tefan H . K aszyński, K a ro l F ie d o r, A n d rzej Pilch, Ire n a Ś w iatło w sk a, E d m u n d Rosner, D o ro th e a M üller-O tt czy - przede wszystkim - prof, d r G erd a L eber-H agenau1.
P o stać G erdy L eber-H agenau w yw ołała duże zainteresow anie m ediów . W prasie ukazały się liczne wywiady i artykuły zw iązane z jej życiem i dorobkiem literackim oraz naukow ym , a tak że naw iązujące do ścisłych powiązań wiedeńskiej au to rk i z jej rodzinnym m iastem , od lat pielęgnow ane przez częste wizyty w Łodzi oraz zaw arcie łódzkich m otyw ów w utw orach literackich.
O d la t G e rd a L eb er-H ag en a u m ów iła o sw ym zam iarze n a p isa n ia pam iętników , ja k rów nież utw orzenia fundacji swojego im ienia, p rag n ąc odzyskać swą ro d zin n ą willę przy ul. Skrzyw ana i zorganizow ania tam
1 I. Ś w iatłow ska, Gerda Leber-H agenau w rodzinnej Ł o d zi, „ Z b liżen ia P o lsk a - N iem cy "
Krzysztof A. Kuczyński
C entrum K u ltu ry Niemieckiej. O tych zam ierzeniach oraz o swych jakże bogatych w w ydarzenia m inionych latach, spędzonych w Ł odzi oraz w W ied niu, opow iada p isa rk a w wywiadzie, przeprow adzonym w 1997 r. O to najw ażniejsze jego fragm enty:
1. Jest Pani P rofesor jed n ą z najbardziej znanych łodzianek zamieszkałych p o za granicam i kraju. W Łodzi byw a Pani P rofesor dosyć częstym gościem, czy odczuw a Pani sentym ent do m iejsca urodzenia?
G L H : P y ta m nie P an Profesor, czy odczuw am sentym ent d o m iejsca u rodzenia. N aturalnie. Jestem raz na zawsze zw iązana z tym miejscem m ojego urodzenia, w szerszym znaczeniu z Polską; w bliższym z Łodzią, a w najbliższym z m oim dom em rodzinnym , willą K rau se przy ul. Skrzy- w ana 12/14, i z naszym i posiadłościam i w R ąbieniu i A ndrespolu, gdzie m ój wuj J a n K rau se, najstarszy b ra t m ego ojca, m iał je d n ą z największych fab ry k kaflow ych w Polsce. W A ndrespolu urodził się też m ój ojciec. P oza tym nazwy A ndrespol i A ndrzejów pochodzą od im ienia m ojego prap ra - dziad k a ze strony m atk i m ojego ojca, A n d reasa K rausego. O prócz tego jestem bardzo zw iązana uczuciow o z p rzyrodą polską, co zawdzięczam m oim rodzicom . D o najpiękniejszych w spom nień o Polsce należą nasze w spólne wycieczki powozem „L an d au erem ” i końm i z naszym i stangretam i - Igorem i Sudakiem .
2. Od kilku lat w naszym kraju daje się zauważyć w badaniach naukowych przyznanie m niejszościom narodow ym , m . in. m niejszości niem ieckiej, należ nego im znaczenia w tw orzeniu gospodarki i k ultury polskiej w przeszłości. C o m oże P ani P rofesor powiedzieć o roli N iem ców w Ł odzi w okresie m iędzyw ojennym ?
G L H : T o jest tru d n e pytanie i nie m o żn a od razu n a nie odpowiedzieć. G dy się urodziłam , tzn. m iesiąc po nowej odrodzonej Polsce, chyba był wówczas rozkw it niemieckiego przem ysłu, sądząc po sukcesach m ojego ojca ja k o fab ry k a n ta . N a p o czątk u pracow ał o n z jak im ś Panem H aase. Później, p o spłaceniu w spólnika nasza fab ry k a rozkw itła. W tedy, a były to lata dw udzieste m ój ojciec zbudow ał naszą willę K rause. Projektow ał j ą bardzo znany architekt P aul Senff, a hol m alow ał też znany m alarz nazwiskiem L a u b , k tó ry później, p raw d o p o d o b n ie za w staw iennictw em m eg o ojca, m alow ał ołtarz w kościele św. M ateusza. M ój ojciec z wielkim entuzjazm em podchodził do budow y tego kościoła. Praw ie co dzień chodził n a plac budow y i obserw ow ał, ja k postępuje budow a. [...].
M o ż n a powiedzieć, że Niem cy dużo robili d la Łodzi. W tym czasie zb u d o w an o ewangelicki szpital przy W ólczańskiej, gdzie szefem był D r. K u m m a n d , a m ój kuzyn - D r. Schulz, ja k o chirurg, był jego p raw ą ręką. D o p o w sta n ia tego szpitala przyczynił się rów nież m ój ojciec. M uszę zaznaczyć, że był on wielkim idealistą i entuzjastą, zresztą m arzył o tym, aby zostać m isjonarzem w Indiach, a nie fabrykantem w Łodzi. Je d n a k tak
się złożyło, że został fabrykantem , raz osiągającym wielkie sukcesy, drugi raz bliskim utracenia wszystkiego.
I tu taj m uszę przejść d o p y tan ia P a n a P rofesora o g o spodarkę N iem ców w Łodzi. Ja k wszystkim w iadom o, początki przemysłowej Ł odzi praw ie wyłącznie w iążą się z inicjatyw ą N iem ców. N azw iska G eyerów , Scheiblerów
etc. są znane. D o p iero wiele lat później u d ało się Żydom także zostać
fabrykantam i w Ł odzi, a nazw isko P oznańskiego stoi n a czele. O d tego czasu zaczęła się ta k bardzo później znana i w yśm iew ana tan d eta łódzkich tow arów i ty p „lodzerm enschów ” . Pam iętam z czasów m ojego dzieciństw a te ciągłe pożary w Łodzi. W tedy m ów iło się, że znów ktoś spalił sw oją fabrykę, aby z pieniędzy asekuracji now ą, lepszą fabrykę w ybudow ać. A lbo to, co teraz widzimy n a całym świecie, przede wszystkim na Z achodzie, tę b ru taln ą w alką, tę konkurencję bez litości, to wszystko przeżyłam jak o m ło d a dziew czyna w Łodzi. T o co ro b ią teraz np. spekulanci dewizowi, rujnując całe p ań stw a w Azji (jak T ajlandia) to w szystko m o ż n a było zaobserw ow ać, oczywiście w m niejszym stopniu, w Ł odzi m iędzyw ojennej. N aturalnie przeciwstawiały się tym m achinacjom pow ażne firm y, ale naw et Geyerowie musieli ciężko walczyć o przetrw anie. M ojego ojca chyba uratow ał wybuch wojny, bo w przeciwnym razie cały nasz m ajątek przeszedłby w ręce spekulantów . W czasie wojny, nasza fab ry k a była nieczynna, gdyż ojciec nie przestaw ił jej n a zakład zbrojeniow y. [...] M uszę tu taj d o d ać, że nasza fa b ry k a należała do średnich. Z atrudnialiśm y około 300 ro b o tn ik ó w , najwięcej Polaków . M ieliśm y św ietnych pracow ników , ja k nasz m ajster farbiarni, P an G rodzicki. T o oni przyczynili się do tego, że nasza fa rb iarn ia i w ykończalnia słynęła ja k o je d n a z najlepszych w Łodzi. Jeszcze podczas wojny zachw ycali się studenci i profesorow ie m ają sukienką, k tó rą uszyła mi n asza d o m o w a kraw czyni z szalików z czystej w ełny kaszm irskiej z fantastycznym i wzoram i.
Jeszcze podczas wojny m ojem u ojcu - człowiekowi interesu i solidnem u fabrykantow i — udało się spłacić wszystkie długi. [...] Spodziew ał się, iż po wojnie wznowi działalność bez długów . Część pieniędzy transferow ał do W iednia, ale gdy zatelefonow ałam do niego i zapytałam , czy m am tu taj w W achau kupić m ałą fabryczkę, odpow iedział „A ch nie, ja ju ż zostanę w Ł odzi” .
3. Je st P an i absolw entką znanego łódzkiego G im nazjum Niem ieckiego, jego daw ni uczniow ie coraz częściej odw iedzają Ł ó d ź i sw oją d a w n ą szkołę. Czy sp o tk a n ia daw nych uczniów w H eidelbergu cieszą się dużym powodzeniem ?
G L H : T a k , chodziłam od pierwszej klasy d o m atu ry do łódzkiego G im nazjum N iem ieckiego. Poniew aż byłam bardzo delikatnym dzieckiem i często chorow ałam , uczono m nie w dom u. [...] M iałam praw ie osiem lat, gdy zaczęłam chodzić d o szkoły. Byłam ta k b ard zo z a stra sz o n a o b cą
132 Krzysztof Λ. Kuczyński
atm osferą i obcym i ludźm i, że tylko płakałam i chciałam w rócić do dom u. P onow nie z ab ran o m nie z drugiej klasy i dan o do pierwszej klasy, gdzie uczęszczała c ó rk a m ojej kuzynki, której się trzym ałam , ja k fa rtu c h a m atk i. I dlatego też późno, m ając dziewiętnaście lat, zdałam m atu rę. Byłam, ja k później m aw iał m ój m ąż, ein Spätblättler.
Oczywiście byłam i jestem bardzo przyw iązana do naszego gim nazjum , m im o że było m i n a początku bardzo tru d n o , bo ani słowa nie rozum iałam p o polsku. Je d n ak późniejsze przeżycia z D r. Kaliszem i Prof. Jaw orskim otworzyły m i serce i duszę d la literatu ry polskiej i piękna polskiego języka, przede w szystkim M ickiewicza i Słowackiego. Przyw iązała m nie do tej szkoły rów nież m o ja działalność w naszej Wandergruppe, d o której w stąpiłam chyba w 1934 r. W ro k u 1933 przeżyliśmy w naszym gim nazjum wielki szok, gdy nasz gm ach został zdewastow any przez fanatyków antyniem ieckich. D o tego dołączył się m ój osobisty dram at, gdy n a ulicy jak iś polski uczeń splunął n a m nie, poniew aż nosiłam naszą niem iecką czapkę gim nazjalną.
O d 1934 r. popraw iły się stosunki niem iecko-polskie, tzn. od pod p isan ia tra k ta tu pom iędzy N iem cam i i P olską o nietykalności granic. W tedy właśnie m ów iono, że ch y b a dojdzie do tego, że Piłsudski pójdzie razem z H itlerem n a bolszewików sowieckich i odzyska dla Polski z pow rotem U krainę w daw niejszych rozm iarach, ja k za królów polskich. W rocznicę śmierci Piłsudskiego, ja k o kierow niczka Wandergruppe, organizow ałam akadem ię ku czci zm arłego M arszałka. Piszę o tym w m oich pierwszych w spom nieniach z wiosny 1939 r. pt. Dedi. Oczywiście dużo m iejsca zajm uje tam nasze G im nazjum Niem ieckie, nauczyciele, uroczystości etc.
Jeśli spotykam y się w H eidelbergu, to w spom inam y daw ne czasy, ale okazuje się, że d la każdego było coś innego ważne. N asze sp o tk a n ia to przede wszystkim konserw acja nostalgii, ta k sam o ja k podróże do m iasta rodzinnego. W ątpię, czy k to ś z tych daw nych gim nazjalistów n a serio interesuje się problem am i, których przecież sporo narosło.
Je st teraz w m odzie mówienie o „lodzerm enschach” , ale ja nie chcę, by m nie ta k nazyw ano, bo to słowo m iało ujem ny sm ak. T o byli ludzie raczej bez ch arak teru , którzy się dopasow ali d o wszystkich i wszystkiego, i przede w szystkim robili sw oje „geszefty” . J a i m o ja ro d zin a nie należym y do tych „lodzerm enschów ” .
4. W iem y, że myśli Pani o napisaniu autobiograficznej książki w spo
m nieniow ej o latach swojej m łodości spędzonej w naszym mieście; niektóre fragm enty prezentow ała Pani P rofesor n a sesjach, niektóre ukazały się drukiem . K iedy doczekam y się całości?
G L H : O d wielu lat myślę o tym . N ajpierw m yślałam , aby napisać pow ieść o łódzkich fabrykantach, później autobiografię, ale m ój w ydaw ca (A m alth ea V erlag), k tó ry opu b lik o w ał m ojego Sobieskiego, uw ażał, że powieści są teraz niem odne, raczej autobiografie. N o, ale kogo by m oje
133
łódzkie w spom nienia znów tak bardzo interesowały? Z resztą D edi (m iałam wtedy dziewiętnaście lat, gdy to pisałam ) nie przekonały go ta k bardzo, ale prosił, abym m u d ała, jeśli m am gotow e te nowe w spom nienia. Zobaczę. M am bardzo dużo fragm entów , ciągle zbieram , m am też z daw nych lat n otatki, wiersze, m oje pierwsze fragm enty prozy i pierwszy d ra m a t Elis, napisany w Łodzi w willi K rau se i obrazy, bo m alow ałam . Myślę, i ta k wszyscy m i radzą, że m uszę najpierw skończyć ten drugi tom Polskiego
teatru i dram atu, nim się zabiorę ju ż ta k n a serio d o nap isan ia w spom nień
od d aty m oich urodzin, w tym historię m ojej rodziny, aż do k o ń c a wojny, k tó rą ju ż przeżyłam w A ustrii. T y tu ł m a brzm ieć Villa Krause. A le ja k dużo czasu będę n a to potrzebow ała, tego jeszcze nie wiem. M am w planach wydanie w przyszłym roku drugiego tom u Polskiego teatru i dram atu, a w następnym ro k u m oże ju ż będzie gotow a Villa Krause. N o , ale to nie jest pewne.
5. O d wczesnych lat czterdziestych m ieszka P ani P ro fe so r n a stałe w W iedniu, stając się tam wspaniałym am basadorem polskiej literatury i kultury, tłumacząc wiele wielkich dzid naszego piśmiennictwa z Mickiewiczem i Słowackim n a czele, pisząc książki o Janie III Sobieskim o raz o polskim dram acie i teatrze. Ja k doszło do Pani tak intensyw nego zajęcia się spraw am i polskimi n ad D unajem ?
G L H : D o k ład n ie jestem we W iedniu od w iosny 1942 r. Ja k dostałam się do W iednia? C hyba przez przeznaczenie, przez los. Przez bardzo nie szczęśliwą m iłość uciekłam z Łodzi do W iednia i szukałam ukojenia n a uniwersytecie, gdzie studiow ałam wszystko, co m nie interesow ało, tj. historię sztuki, slaw istykę, egiptologię, te a tro lo g ię , b iz a n ty n isty k ę , arch eo lo g ię, muzykologię. M oje studia nie m iały związku z jakim iś planam i n a przyszłość. Wszystko po to, by ukoić bolące serce.
W Łodzi m iałam w tedy m ałą kięgarnię, bo książkam i interesow ałam się od zawsze. Zaprzyjaźniłam się z dyrektorem now o założonej Szkoły Muzycznej w pałacu Poznańskich n a G dańskiej, G erdem Benoit, k tó ry zam ów ił u m nie w księgarni n uty z największych niem ieckich wydaw nictw . Z atem to, co było pierwszym zalążkiem obecnej A kadem ii M uzycznej w Łodzi przeszło przez m oje ręce. D ałam Szkole M uzycznej w szystko za d arm o , tzn. nic nie zarobiłam przy tym dosyć dużym interesie, n o , bo nie jestem „lodzerm en- schem” , tylko naiw ną idealistką.
W Łodzi jeszcze nic nie tłum aczyłam z polskiego, to zaczęło się dopiero we W iedniu, a m ianow icie n a slawistyce. Zauw ażyłam , że Prof. Jagoditsch, slawista, chyba niewiele więcej niż j a znał język polski. P odczas wojny nie była w ykładana polonistyka n a uniwersytecie, ale m nie u d ało się nam ów ić Prof. Jagoditscha, abym pisała m oje referaty seminaryjne o polskiej literaturze. Prawdę m ów iąc, było to d la m nie najłatwiejsze. I ta k m iałam odczyt o Reju, a później o Warszawiance W yspiańskiego. Przetłum aczone przeze
1 3 4 Krzysztof A. Kuczyński
m nie fragm enty d ra m a tu spotkały się z wielkim aplauzem studentów . Je d n ak bałam się, że ten odczyt m oże m ieć konsekw encje n a uniwersytecie. M iałam wtedy kolegę n a historii sztuki, bardzo zdolnego liryka z Linzu, R o b e rta R. H öllersbergera, któ ry uwielbiał m nie za to, że um iałam po polsku i trochę po rosyjsku, a on był fanatycznym słow ianofilem , m ając p rad ziad k a Czecha. N am ów ił m nie, żebym przetłum aczyła, przede wszystkim d la niego sam ego, coś z polskich klasyków . I wtedy zaczęłam tłum aczyć,
Księgi narodu i pielgrzym slwa M ickiewicza oraz Anhellego Słowackiego.
Spróbow ałam też przetłum aczyć jego wiersze na język polski, ale z mniejszym sukcesem. T ró jk a z m inusem za form ę polską w G im nazjum Niemieckim d ała się we znaki! H óllersberger został później ściągnięty do w ojska niem iec kiego i spędził sporo czasu w G eneralnym G ubernatorstw ie w pobliżu W arszaw y, gdzie stacjonow ały turkm eńskie w ojska niemieckiej arm ii. M am w m oim archiw um bardzo ciekawe w spom nienia H öllersbergera z tego czasu, kiedy ja k o niem iecki żołnierz sw obodnie k o n sp iro w ał z A rm ią K ra jo w ą w Polsce! T o też fakty. O prócz tego przechow ałam wszystkie jego rękopisy wierszy i jednego dram atu .
Po w ojnie w czasie trw ania m ego pierwszego m ałżeństw a z D r. K arlem U ndesserem , fizykiem atom ow ym , k tó ry m nie zabrał z W iednia d o T hu- m ersbach koło Zell am See, gdzie podczas ostatnich miesięcy w ojny m ie ściły się w ażne in sty tu ty fizyki atom ow ej z W iednia i z M o n ach iu m , nic nie p rzetłum aczyłam z litera tu ry polskiej. D r U ndesser ab so lu tn ie nie interesow ał się polskim i spraw am i. D opiero m ój drugi m ąż, D r H e r m a n n R. Leber, historyk sztuki i wydawca, dy rek to r wielu w ażnych nie m ieckich i później austriackich wydawnictw, zachęcał m nie, abym pisała 0 polskiej literatu rze. W A ustrii n ik t nic nie w iedział n a te n tem at, ale p o w ojnie ro sło zainteresow anie, tym bardziej, że P o lsk a L u d o w a szła w łasną, częściowo antykom unistyczną drogą. Pisałam więc artykuły d la gazet i czasopism , d la „Salzburger N achrichten” , „D ie Presse” , „D ie F u rc h e ” , „N eues Ö sterreich” , „N eu e W ege” , „F reu d e an B üchern” etc. P isałam o M ickiew iczu, o C h o p in ie, о R eym oncie, о k la sy k a c h , jak 1 o najnowszej literaturze polskiej. W tedy A m basada Polska zaczęła mi d o sta rcza ć polskie książki przez swojego attache kulturalnego - A dolfa Sowińskiego. O prócz tego dostałam z Agencji A utorskiej biuletyn „N ow e K sią żk i” , z k tórego np. „o d k ry łam ” W łodzim ierza O dojewskiego. A rtu r M a ria Sw inarski zgłosił się sam do m nie, ju ż z Polski, później bywał we W ied n iu częstym gościem u m nie. O w szystkich ty ch k o n ta k ta c h z polskim i au to ram i będę pisała w trzecim tom ie m oich w spom nień pt.
Palais E sterhazy, bo tutaj się to w szystko rozegrało. D rugi to m będzie
nosił ty tu ł Villa Kaspar, to będzie właśnie ten czas m o ich pierwszych k ro k ó w ja k o „am basadorki polskiej literatu ry ” , ja k m nie P a n Profesor raczył nazwać. I tam się też urodził m ój syn T itus, tam pisałam m oją
pierwszą powieść, właśnie o Polsce, Lucynę H erz, tam pisałam te wszystkie artykuły i bardzo dużo własnych wierszy i opow iadań.
6. Tłum aczyła Pani P rofesor także w spółczesnych pisarzy, ja k R o m a n a B randstaettera, W łodzim ierza O dojewskiego, znała P ani wielu w ybitnych twórców , także tych żyjących pewien czas w A ustrii, ja k Stanisław Jerzy Lec czy A rtu r M a ria Swinarski. Ja k widzi Pani P rofesor rangę współczesnej literatury polskiej w kontekście europejskim ?
G L H : Jeśli P an się p y ta , ja k w idzę teraz ran g ę polskiej litera tu ry współczesnej w kontekście europejskim , to m uszę m ilczeć, bo nie wiem, co na to odpowiedzieć. Wiem tylko jedno - jeśli m i się u d a napisać dru g i tom
Polnisches Theater und Drama, to n a pew no znow u polska litera tu ra, jeśli
już nie najnow sza, bo tej przyznam się nie znam , ale ta z p o czątku X X w. tzw. m odernistyczna, z Przybyszewskim , N ow aczyńskim etc., stanie się dostępna niemieckojęzycznem u czytelnikowi. M oże przez to w yrośnie now e zainteresow anie polską literaturą.
B ran d staettera i M o rstin a np. odkryłam dzięki tem u, że w ro k u 1956 Burgtheater poprosił m nie, abym czytała i lektorow ała w szystkie polskie dram aty nadesłane n a kon k u rs dram atyczny w Bregenz. W tedy, „o d k ry łam ” B ran d staettera i przetłum aczyłam jego M ilczenie, k tó re było grane w G razu , później 50 razy w T heater d er C ourage słynnej Stelli K a d m o n , a następnie w teatrach całego św iata. Przetłum aczyłam chyba 16 d ram ató w B randstaettera, lecz nie wszystkie były grane. N a koniec ta k m i się o d wdzięczył, że swój ostatni d ra m a t o Bolesławie II oddał do tłum aczenia Tauschinskiem u, łam iąc tym sam ym nasz układ. M niejsza o to. N iech śpi spokojnie w wieczności, bo tutaj je st ju ż praw ie całkiem zapom niany. M imo wszystko będę o nim pisać w drugim tom ie Polnisches Theater und
Drama.
7. Od wielu lat działa Pani P rofesor także w Tow arzystw ie A ustriacko- -Polskim. Prosiłbym o podzielenie się kilkom a w spom nieniam i o w ybitnych członkach, a także refleksjami z działalności tego ta k wysoce zasłużonego T owarzystwa.
G LH : N ie pam iętam ju ż przez kogo trafiłam do Tow arzystw a A ustriacko- -Polskiego: czy przez D r. K anitzera, czy przez pierwszego prezesa Leskoscheka. Było wtedy w iadom o, że to Tow arzystw o m a raczej sm ak „czerw ony” , nawet kom unistyczny. N im zostałam członkiem , pytałam się w naszym M inisterstwie K u ltu ry , czy m o żn a tam zostać członkiem , a ja k o odpow iedź usłyszałam, że bardzo o to proszą, aby przeciw działać tej czerwonej linii. Pyta się P an o w ybitnych członków. N o , byli tam V ik to r M a tejk a, F ra n z Theodor C sokor, bardzo znane i cenione „czerw one” osobistości w W iedniu. Csokor ch y b a dawniej też był k o m unistą i przez to em igrow ał w 1938 r. do Polski. O baj byli idealistam i. Członkiem T ow arzystw a był też m alarz Carry Plauser, kolega C sokora. O dkąd D r K an itzer, został prezesem , tak
13 6 Krzysztof A. Kuczyński
m ąd rze kierow ał tym Tow arzystw em , że co raz więcej b ard zo znanych osobistości z życia kultury, polityki i gospodarki zostaw ało członkam i albo członkam i honorow ym i, ja k nasz wicekanclerz, przed Aloisem M ockiem , D r Bock.
8. Pierwszy tom wielkiej pracy o dram acie i teatrze polskim p ió ra Pani P rofesor nakreślił p an o ram ę tem atu do czasów rozbiorów . Czy p ra c a nad tom em drugim posuw a się do przodu? Prosiłbym o kilka refleksji dotyczących tego w ielkiego i cennego d la naszej wiedzy teatrologicznej naukow ego przedsięwzięcia...
G L H : D rugi tom m a się ukazać, jeśli zdążę, w przyszłym ro k u , tzn. jesie n ią albo zim ą 1998 r., razem z now ym , p o p raw io n y m nakładem pierwszego tom u, który jest w yprzedany.
9. Czy planuje Pani także przekład któregoś z polskich pisarzy? G L H : N ie planuję now ych przekładów z polskiego. T eraz pracuję nad tym , aby nareszcie m oje własne utw ory ukazały się po polsku. Planujem y n a tę jesień, tzn. n a tę sesję w Łodzi, w ydanie dwujęzyczne m oich Elegii
do naszego czasu, Chwalcie len świat. Pani H a n n a K rajew ska tłum aczyła,
a j a razem z nią, bo to są trudne do zrozumienia elegie myślowe. Cieszyłabym się, gdyby później u k azał się drugi tom m ojej liryki, Der H im m el brennt, no, i m o ja powieść Lucyna H erz. N apisałam też Souvenir de Chopin. Jest to libretto do m usicalu albo baletu - co, to rozstrzygnie się, jeśli będziemy wiedzieć, na co dostaniem y teatr i j a — finanse. [...] M am jeszcze wielkie m oje życzenie - aby zostało w ykonane o rato riu m n a podstaw ie m ojej I Elegii (m uzyka polskiego franciszkanina W incentego Schm idta), w kościele św. M ateu sza w Łodzi. M oże n a m oje osiemdziesięciolecie? T o byłoby wspaniale! A m oże później jeszcze coś przetłum aczę - K rasińskiego Nie-Boską i Irydiona!
10. A co słychać z planam i Pani Profesor, aby daw ny dom rodzinny w Ł odzi ofiarow ać m iastu jak o centrum k ultury austriacko-niem ieckiej?
G L H : P a n P rofesor wie, że złożyłam w W arszaw ie dok u m en ty w spraw ie rejestracji m ojej F undacji i że pertraktuję z prezydentem Ł odzi o zw rot m ojego d om u rodzinnego willi K rau se d la tejże F undacji ja k o niemiecko- -polskiego centrum . N ie austriackie. A ustriacy nie interesują się Łodzią. G dzie to leży, słyszałam pytanie z m inisterstw a. N o, ich tutaj interesuje tylko d aw n a Galicja.
B IB L IO G R A F IA P R Z E D M IO T O W A G E R D Y L E B E R -H A G E N A U . W Y B Ó R
1. R. Breyer, Polnische Theatergeschichte - ein K apitel der Nachbarschaft.
Randbem erkungen zu Gerda H agenaus Standardw erk über polnisches Theater und Drama, „ Jah rb u c h W eichsel - W arth e” 1996, s. 64-66.
2. N . H onsza, I. Światlowska, L a Grande Dame literatury polskiej w A ustrii - Gerda Hagenau, „Zbliżenia Polska-N iem cy” (2) 1994, s. 148-150. 3. J. K oprow ski, Księga o teatrze i dramacie polskim , „N ow e K sią żk i” (4)
1996, s. 61.
4. K . A. K uczyński, M ięd zy literaturą a teatrem. R ozm ow a z prof. Gerdą
L eber-H agenau, pisarką, tłum aczką literatury po lskiej i h istorykiem ,
„ K ro n ik a. Pism o U niw ersytetu Ł ódzkiego” (6) 1992, s. 12-13. 5. K . A . K uczyński, Gerda Leber-Hagenau: tłum acz i historyk, „S tu d ia
H isto rica Slavo-G erm anica” (19) 1995, s. 127-138.
6. W . Odojewski, H istoria polskiego teatru i dramatu, „T ydzień P olski” (34) 1995, s. 11.
7. E. R osner, Zarażona Polską..., „H ejnał M a riack i” (4) 1988, s. 18—19. 8. E. R osner, Szk ic do portreu Gerdy Hagenau, „ R u ch L iteracki” (1-2)
1992, s. 73-89.
9. K . T ataro w sk i, Czule miejsca. R ozm ow a z prof. Gerdą Leber-H agenau,
pisarką i tłum aczką literatury polskiej, „D ziennik Ł ó d zk i” , 19.11.1997,
s. 19.
10. Von der Drehscheibe Wien aus gesehen. Gespräch m il Frau Professor
Gerda Leber-Hagenau, [w:] Wege zum Nachbarn. Deutsche aus Polen - M ittler zwischen zw ei Völkern, hrsg. von P. E . N asarski u .a., Bielefeld
1974, s. 77-82.
K r zy s zto f A . K uczyński
G E R D A L E B E R -H A G E N A U Ü B E R L O D Z U N D D I E P O L N IS C H E L IT E R A T U R IN Ö S T E R R E IC H
D e r B eitrag b e sie h t au s zwei Teilen: d er erste ist eine k u rze E in fü h ru n g in d a s L eben und d a s W erk d er b ed eu tend en österreichischen M ittlerin d e r p o lnischen L ite ra tu r. D e r zweite ist ein In terv iew m it P rof. D r. G e rd a L eb er-H ag en au , d ie - geboren in L o d z am 11. D ezem b er 1918 - sich a n ih re H e im a tsta d t u n d d eren E igentüm lichkeiten erin n ert. G e rd a L eb er-H ag en au nimm t au c h S tellung zur A u fn ah m e d e r polnischen L ite ra tu r in Ö sterreich.