Diametros nr 5 (wrzesie 2005): 189 – 190
189
Pro ba o wyja nienie
Adam Chmielewski
Wprowadzenie do dyskusji o niesamowystarczalno ci demokracji Miłowit Kuni -ski zako czył stwierdzeniem, e „transcendentne podstawy demokracji to w istocie podstawy ró nych form ycia społecznego”. Wynika st d, e formy ycia społecznego ró ne od demokracji równie s niesamowystarczalne. Uprzejmie prosz Miłowita o wyra ne u ci lenie, czy to wła nie chciał powiedzie .
Kontekst, w którym pada to stwierdzenie sugeruje, e wszystkie formy organizacji ycia społecznego, nie tylko demokracja, s wsparte na „transcenden-tnym fundamencie racjonalnego porz dku wszech wiata i rozumu stwórczego”. To znaczyłoby, e z nie mniejszym uzasadnieniem mogliby my prowadzi dyskusj na temat niesamowystarczalno ci dyktatorskich, oligarchicznych, republika skich i innych form organizowania ycia społecznego. Czy tak? A je eli tak, to prosz o odpowied na pytanie, dlaczego kwestie niesamowystarczalno ci Miłowit pragnie podj wła nie w odniesieniu do demokracji?
Domy laj c si motywów rodzi si przypuszczenie, e Miłowit powoduje si przekonaniem, i (1) zwolennicy demokracji, maj c skłonno do zapominania o pozademokratycznych warunkach jej mo liwo ci, przyczyniaj si tym sposobem do tego, i ycie społeczne pogr a si w zapomnieniu o pewnych fundamentalnych prawdach. A zapewne tak e przekonaniem, e (2) gdy si im o nich przypomni, to wpłynie to na ich stosunek do demokracji, co ka e si domy la , i (3) wskutek tego przypomnienia przestan by zwolennikami demokracji lub ich entuzjazm w tej kwestii co najmniej osłabnie. Prosz Miłowita o potwierdzenie lub zaprzeczenie mojego odczytania jego intencji.
Mo na spekulowa , e z zało e (1) i (2) nie musi wynika konkluzja (3). Zwolennik demokracji mo e bowiem odpowiedzie , e skoro transcendentne warunki funkcjonowania demokracji s … transcendentne, to nie s jego dziełem ani podlegaj jego woli. St d za wynikałoby, e zwolennik demokracji,
Adam Chmielewski Pro ba o wyja nienie
190
u wiadomiony, i zmiana tych warunków, jako transcendentalnych, nie le y w jego mocy, mo e działa i my le tak, jak gdyby były one dane i oczywiste, mniej wi cej tak jak prawo grawitacji. Z prawem grawitacji nie mo na si nie liczy , ale, cho prawdziwe (albo wła nie dlatego, e jest prawdziwe), nie mo na na nie nic poradzi . Albowiem nawet gdy u wiadomimy sobie jego powszechne działanie, to mo emy post powa dokładnie tak samo, jak post powali my, nie wiedz c o jego istnieniu. Tak w istocie s dzi i działa wi kszo ludzi. Wiedz c o Bogu post puj , jak by go nie było.
Transcendencja i grawitacja jednak to nie to samo. Wydaje si wi c, e Miłowit ywi przekonanie, e przypomnienie ludziom o istnieniu konstytutywnej roli transcendencji dla demokracji b dzie miało skutek inny ni u wiadamianie ludzi o istnieniu prawa grawitacji. Ciekaw jestem, drogi Miłowicie, jaki mianowicie? Czy idzie o to, e u wiadomiwszy sobie transcendentalne warunki mo liwo ci demokracji, ludzie mieliby przesta by demokratami i sta si transcendentalistami? A w szczególno ci, co by to miało znaczy , tj. jak by si miało objawia w yciu społecznym?
Zastrzegaj c, e demokratyczne procedury przyczyniaj si do pokojowego funkcjonowania porz dku [społecznego], cho nie s one jego ródłem, Miłowit wzdraga si przed antydemokratycznymi konkluzjami. Stwierdzaj c bowiem, e demokracja jest umo liwiona przez transcendentne warunki, implikuje zarazem, i jest ona dziełem Bo ym – mniej wi cej tak samo, jak ewolucja (sic!).
Czy wi c słusznie wnioskuj , e Twoja argumentacja ma prowadzi do konkluzji, i demokracja, jako dzieło Bo e, jest zgodna z prawem naturalnym i jakkolwiek nie uznajesz jej za bonum honestum (cho s ludzie, którzy tak s dz ), ani nie jest ona dla Ciebie bonum delectabile, to jest ona w Twojej opinii nie-kwestionowalnym bonum utile i jako takie jest godna poszanowania i zachowania?