• Nie Znaleziono Wyników

Esej o języku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Esej o języku"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Kadłubek

Esej o języku

Kultura i Polityka : zeszyty naukowe Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie nr 10, 11-18

(2)

ESEJ O JĘZYKU

A n a p o ż e g n a n ie p o w ied zia ł do g o sp o d a rz a p a r ę słów w języku, k tó ry te n w ziął za hiszpański. H iszpański? S a m nie m ógł zrozum ieć, co p rz e d ch w ilą p o ­ w iedział. To nie był w ogóle żad en języ k 1.

N ie pam iętam , w ja k im języku D on Ju a n z w racał się do m n ie podczas sp o tk a­ n ia ow ego m ajow ego p o p o łu d n ia w pobliżu ru in k laszto ru Port-Royal-w śród-Pól. Jakikolw iek to był język, ja go w k ażd y m ra z ie ro zu m iałem 2.

P e te r H a n d k e U żyw anie języka to w ychodzenie z dom u. M yślenie o języku to m y­ ślen ie n a p ro g u dom u. N a g ran ic y życia. Życia, k tó re n ie je s t fikcją (p orusza się b o w iem w dym ensjifacere, a n iefingere), a zatem m oże b o ­ leć. Ale m yślenie o języku to p rz e d e w szystkim ow e p rz e c h a d z k i n a g ran icy ro zu m ien ia. Czym byłyby rubieże języka i św iata?

N ie m ogę p o m in ąć gram atyki, dialektyki o raz herm eneu ty k i (choć przyjaciele m i radzą, bym m ów ił o języku po p ro stu nam iętnie). H er­ m eneutyka je st - tak to przyjm ujem y - tech n o lo g ią pojm ow ania, tru d ­ ną, m oże n ajtru d n iejsz ą ze w szystkich sztuk sztu k ą p rzed z ieran ia się do sen su p rzez cały ocean bezsensu, czyli gdy ju ż w ogóle nie w iad o ­ m o, ja k się je st i gdzie się je st (poniew aż u p ie ra m się - b e zp o d sta w ­ nie! - że język to m iejsce, locum). Gdy się m yśli o herm en eu ty ce i gra- nic zn o śc i języ k a i ro zu m ie n ia , n ie m o ż n a z a p o m n ieć o F rie d ric h u S ch leierm ach erze.

+ Zbigniew Kadłubek - b o r n in 1970 in Rybnik in U p p er Silesia; c lassical p hilologist, com-

p a ra tis t, essayist, a n a ly st o f E u ro p e a n re g io n a l identity, le c tu re r a t th e Faculty o f Philology of th e U niversity o f S ilesia in K atow ice, a u th o r of m a n y w o rk s d e d ic ate d to p a s t a n d p re s e n t cul­ tu re of U p p er S ilesia a n d o f tw o boo k s o n S t P io tr D a m ia n i's th e o ry a n d poetry. T ogether w ith A lek san d ra K unce, h e p u b lish ed a c o lle ctio n o f essays M yśleć Ś ląsk (K atow ice 2007) a n d Listy z R zym u (2008, 2012), w ritte n in S ilesia n dialect. H is r e c e n t w o rk is Ś w ię ta M edea. W stro n ę k o m p ara ty sty k i p o zaslo w n ej (K atow ice 2010, 2011; n o m in a te d to G dynia L ite rary P rize 2011). H e w o rk s in th e L ab o ra to ry o f D ra m a in D ra m a T h ea tre in W arsaw a n d is a re c ip ie n t of a sc h o ­ la rs h ip fro m th e M inistry of C u ltu re a n d N a tio n a l H e rita g e (2011). H e is also a m e m b e r o f Hi- sto rica l-L ite ra ry C om m ission o f th e P olish A cadem y of S cien ces in K atow ice, Teodor P arn ick i's L ite rary A ssociation, Jo h an n es-B o b ro w sk i-G esellsch aft e. V. in B erlin, C om paR es - In te rn a tio ­ n a l S o ciety fo r Ib e ria n -S lav o n ic S tu d ie s in L isbon a n d o f E d ito ria l C ouncil of F ab ry k a S ilesia quarterly.

1 P H an d k e, Pewnej nocy wyszedłem z mojego cichego domu, tłum . E. P taszy ń sk a -S ad o w sk a, W arsza­ w a 1999, s. 45.

(3)

Z B IG N IE W K A D ŁU B EK

F ried rich S ch le ierm a ch er u ro d ził 21 listo p ad a 1768 ro k u w e W ro­ cław iu, m ieście, k tó re wtedy, czyli daw no tem u, nazyw ało się B reslau. Był w y b itn y m teolo g iem , filozofem , filologiem klasycznym , k a z n o ­ dzieją, a ta k że zn ak o m ity m tłu m a c z e m (przełożył n a niem ieck i p r a ­ w ie w szystkie P lato ń sk ie dialogi!). S c h le ie rm a c h e ra - ja k o tw ó rc ę ogólnej te o rii h erm e n eu ty k i - in tereso w a ły g ra n ic e języka, d latego p ro w a d z ił w n ik liw e b a d a n ia n a d tra n s c e n d e n ta ln y m i w a ru n k a m i m ożliw ego dialogu, k tóry p o sia d a cel w p o sta c i wiedzy. C hodziłoby p rzeto w h erm en eu ty ce o d ialo g iczn ą w iedzę osadzoną, u m o c o w an ą w języku. Z resztą dialektyka, tak ja k pojm ow ał j ą S chleierm acher, je st sztu k ą p ro w a d z e n ia ro zm ow y w p rz e s trz e n i czystego m yślenia, je st p r a c ą n a granicy.

W tym m om en cie je d n a k p rzery w am , bo nie m ogę dłużej ukryw ać tej spraw y: uw odzi m nie w sposób n ie o d p arty sam o nazw isko S ch le­ ie rm ach era . Z aw sze niepokoiło m n ie słow o „ S ch leierm ach er”. P rze­ dziw ne nazw isko ja k n a kogoś, kto pośw ięcił życie ro zu m ien iu i d ą ż e ­ n iu do ja s n o ś c i, p rz e jrz y sto śc i, kto p o św ię c ił życie o d -k ry w a n iu p raw d y . T w ó rca h e rm e n e u ty k i je s t „w y tw ó rcą w e lo n ó w ”, „ p ro d u ­ cen tem w o alek ”, kim ś, kto specjalizuje się w zasłanianiu, zakryw aniu, dekow an iu ? To zn aczy b o w iem te n rzeczo w n ik niem iecki: S c h le ie r­ m acher. W oalka to też zaiste g ra n ic a ... G ra n ic a n ie tylko d la o czu i g ry sp o jrzeń . U w odzicielskie i je d n o c z e śn ie sk ro m n e o d d zielan ie od św iata oblicza. W oalka to ch ęć d y sk retn eg o zak ry cia czegoś, co m oże św ięte, a m oże grzeszn e. K ażde słow o lu d zk ie d ziała n iczym w oalka, sądzę.

G ra n ic a o ta c z a w szystko. N ig d zie się n ie kończy. G ra n ic a je s t w każd ym p u n k cie św iata. N ie tylko w każdy m „finalnym ” p u n k cie p rzestrzen i, lecz tak że w każdej żyjącej k o m ó rce i w każdym d rg n ie ­ n iu serca (jako m ięśnia, który „u d erza”, w ychyla się - i w raca). Język n a to m ia st to coś najb ard ziej n a granicy, najb ard ziej g ra n ic z n a s p ra ­ w a w kosm osie, cały czas p rzekonuję. N ie tylko n a gran icy cielesn o ­ ści i duchow ości. Język ludzki je st b o w iem niepojętym o d g r a n i c z e ­ n ie m o d czeg o ś w a ż n ie js z e g o n iź li in fo rm a c ja , n a u k a , w ie d z a , kom unikacja, porozum ienie: je st o g ran iczen iem w znioślejszej d u c h o ­ w ości. „Język p rz e sła n ia m yśl”, ja k p o w iad a L udw ig W ittg en stein 3. A w edług m nie, p rzesłan ia o w iele więcej, bo język - jeśli je st językiem - zaw sze je st poetycki. Z M artin em H eid eg g erem w iódłbym sp ó r n ie­ zw ykle zażarty, gdyż cały m sw o im je ste stw e m p rzec zu w a m , że p o ­ etyckie zam ieszkiw anie św iata je st d o m e n ą pięknego korzystania z ję ­

(4)

zyka. M ądrze uczył o tym H ölderlin, głupio to kom entow ał Heidegger. Ten o statn i p rzecież p isze te słow a (jakby ch ciał d o szczętn ie zn iw e­ czyć k a ż d ą p rzy je m n o ść, k tó ra m i je sz c z e zo stała): „Poetyckie za ­ m ieszkiw anie fantazyjnie p o latu je n a d rzeczyw istością”4. W głębiach rzeczyw istości ro d zi się każd e słow o - i do tych głębi w raca. N ic nie „polatuje”, p a n ie H eidegger!

W ittgenstein w rozm ow ie z M oritzem S chlickiem 30 g ru d n ia 1929 ro k u p ow iedział, że „człow iek m a p o p ę d sz tu rm o w a n ia g ra n ic języ ­ k a ”. W ydaje m i się, że d ok ład n ie w iem , o co chodziło W ittgensteino- wi, pon iew aż od w czesnego d zieciństw a żyło w e m n ie ciche, lecz sil­ ne p rag n ie n ie stw o rzen ia now ego języka, języka, k tó ry m n ik t jeszcze nie m ów ił. Języka niezużytego. Języka tak krystalicznie czystego, nie­ skażonego historycznością, tak niezależnego od czegokolw iek n a tym św iecie, że m oże i sam nie byłbym w stan ie n im m ów ić. M iałbym tyl­ ko ta k ą szczęśliw ą św iadom ość, że m ogę się w każdej chw ili sch ro n ić w ty m w yłączn ie m o im języku. Byłby m ym d o m em zacisznym i cie­ płym . S trz eg łb y m go. N ie m o ż n a by było go szybko ro z trw o n ić w k łam stw ach , przysięg ach , o św iad c ze n iach i u rzęd o w y ch fo rm u łach (praw nych zapisach państw ow ych). Język te n nie należałby do żadnej instytucji. Z re sz tą żad n e krzy w op rzysięstw o n ie byłoby m ożliw e w ty m języku. N ie byłby on żadn ym system em proprio verbo, który dążył­ by do su p rem ac ji czy n aw et p o w szechnego u zn an ia b ąd ź zwykłej le­ galizacji. M oje p ra g n ie n ie było ta k ie sam o, ja k to S tefan a G eorg ego, który chciał usilnie przełożyć Iliadę n a język, który sam wymyślił. G eo­ rge znał w iele języków (jakże k o ch am tego tw órcę!), w ty m język p o l­ ski. Jako p o eta zm ierzał do g ran ic języka niem ieckiego - i silnie w pły­ n ął n a poetyckie tw orzyw o niemczyzny.

Tak, od zaw sze ro iłe m o ta k im sp ry w aty zo w an y m języku, o n im śn iłem . To m oje m a rz e n ie w y rastało z p rz e k o n a n ia , iż w szystko n a ty m św iecie je st nie tak, ja k trzeb a, że wszystko utknęło w u p ad k u głę­ b o k im i abyssologicznym - i ju ż się nic rad o śn ie nie po ru sza, nic nie skacze z upojenia. B yłem zu pełnie tego sam ego zd an ia co E urypides, te n ek stirp ato r m itów : św iat sta n ą ł n a głowie, bogow ie w szystko p s u ­ ją, nie m a takiej rzeczy, k tó ra byłaby n a p ra w d ę i bez zastrzeżeń m iła

i w sp an iała. Przecież E urypides w Medei5 krytykuje c ałą tradycję, całe

4 M . H e id e g g e r,.. .poetycko mieszka człowiek... ,w: tenże, Odczyty i rozprawy, tłum . J. M izera, K rak ó w 2 002, s. 170.

5 Piastu n k a w Parodosie pow iada: „N ie m yli się ten, kto pow iada:

»G łupi i całkiem niem ądrzy ci, którzy przed nam i żyli« oni to przecie tw orzyli

(5)

Z B IG N IE W K A D ŁU B EK

ducho w e dziedzictw o, n aw et p rzy g an ia muzyce! N aw et m uzyka oraz cała k u ltu ra to pogorzelisko i g ru zy

P oszukiw ałem w ięc niew in n ego języka, aby użyć go do rozm ow y o „h um anizm ie bez jakiejkolw iek skazy”, ja k n ap isał P eter H ärtlin g . To byłby dyskurs użyteczny d la w szystkich, choć niew ielu ch ciało by się n im posłużyć. A m oje życzenie w y raził d o skonale ów p o eta w qu- asi-biograficznej książce o N iem bsch u , czyli w ęg iersk o -au striack im a u to rz e z o k resu biederm eierow skiego, który używ ał p seu d o n im u N i­ kolaus L enau. Ów L en au m ów i gdzieś n a k a rta c h tej książki: „Życzył­ bym sobie, Z arg, żeby zn aleźć język, k tó ry m n ik t jeszcze nie m ów ił. Język bez historii, czysty. Słow a, k tó re są puste, o n ie u stan n y m re z o ­ nansie. Te słow a nie łą czą się ze sobą, nie m ają gram atycznego p o w ią­ z a n ia ”. S zu k ałem i ja niczym ów N iem bsch takiego osobnego języka, m oże języka n a je d n ą je d y n ą okoliczność, n a okazję jed n eg o (u)życia (a to zaiste w ażn a okazja i w ielkie święto! G oethe tw orzył w yłącznie dla ślicznego bożka Occasio!). C hciałem now ego języka. M iałem św ia­ dom ość, iż o now ych rzeczach trz e b a m ów ić w now ym języku: „wie­ rzący b ę d ą m ów ić w now ych języ k ach ” (Mk 16, 17). I nie chodzi o ję ­ zyk ja k o w iejsk ą, sielsk ą , sw o jsk ą M u ndart - racz ej e g o isty czn ie strzeż o n ą „H erzart”, ale takiego w y razu nie m a w języku niem ieckim .

Gdy nie w ytrzym ujem y rzeczyw istości (czy w ytrzym ujem y ją kiedy­ kolwiek?!), czyli n a p o ru rzeczy takim i, ja k ie one s ą (a p o siad ają o stre kanty), m yślim y o pięknie. F iodor D ostojew ski p o tw ie rd z a tę d ia g n o ­ zę w n o ta tc e z lutego 1861 ro k u w Dzienniku pisarza: „(...) p o trz e b a p ięk n a rozw ija się n ajbardziej wtedy, (...) gdy człow iek je st w dyshar- m onii, w w alce (...)”. Takim ra tu n k iem m oże je st literatu ra, ale tylko wtedy, gdy się jej b ezg ran iczn ie zaufa; n a pew no nie wtedy, gdy się ją jedy nie eksplikuje, w yjaśnia, opisuje. L ite ra tu ra leczy język - nie myli się tutaj Italo Calvino. K ażde w ielkie dzieło literackie to now y język. L iteratu ra przeciw staw ia się odw ażnie św iatu, choć nigdy słow a o sta­ te c z n ie n ie z a try u m fu ją a n i n a d złem , a n i n a d św iatem , p o n ie w aż w sam ej lite ra tu rz e nie m a nic ostatecznego; je st n a granicy, je st g ra ­ nicą, ale niczym w ięcej.

h ym ny - uciechę dla ucha. A le kresu ludzkiego sm utku

i żalu przez pieśń i dźw ięk w ielu strun n ikt nie w ynalazł - stąd zgony

i straszne n ieszczęścia, gdy dom y padają. A byłoby w arto p ieśn ią

leczyć ludzi? N a cóż przy ucztach w y staw n y ch n a próżno głos w zn o sić?”

(6)

16 stycznia 1922 roku, a w ięc dw a lata p rz e d śm iercią, F ranz Kaf­ ka zapisał w sw oim Dzienniku: „Cała lite ra tu ra je st atak iem n a g ra n i­ c e ”. L ite ra tu ra to s z tu rm n a g ra n ic e w y rażaln eg o i niew yrażalnego. Ale je st to ofensyw a, k tó ra się nigdy nie skończy i k tó ra je st szlakiem klęsk - i zaw sze p o z o sta n ie b a ta lią p rz e g ra n y c h . W oltą słabszych. Z resztą najw ięksi p isa rze to żałobnicy.

N iekiedy w ydaje się m im o w szystko filozofom (a tak że teologom !), że p ra w ią o absolutnej p raw dzie, że nie o b o w iązują ich g ran ic e języ­ ka, że s ą uprzyw ilejow ani z jak ich ś pow odów, że w zgardliw ie zap a n o ­ w ali n a d sło w am i (jakby język był raz n a zaw sze gotow y i d la n ich przygotow any). Czy w isto cie filozofow ie p o k o n ali język? Czy język ju ż się im nie w yw inie - ja k śliska ryba z zach łan n ej ręk i (niczym mi-

ru n a o w ężow ym ciele)?

A m erykański psycholog i prag m aty sta W illiam Jam es, b ra t sław niej­ szego H en ry ’ego Jam esa, a u to ra Portretu damy, m aw iał, że „filozofowie m im o w szystko p rzy p o m in ają p o e tó w ”. Z ap o m in ają szerm u jący dość n ie ro z tro p n ie d y sk u rsam i filozofowie, że piszą, w io d ą dysputy, m ó ­ w ią, zasta n a w iają się, przeko n u ją, m edytują w języku. W języku! Z a­ n u rz e n i w języku. Ze k ażd e m yślenie, to „m ów iące m y ślen ie” - spre­

chendes Denken, ja k u w a ż a ł S c h le ie rm a c h e r, p a tro n mej m ed y tacji,

m yślenie zaw arte w języku, m yślenie zakotw iczone w dźw iękach słów, w ich cudow nej u lotno ści i k ró tk im czasie życia; nam ysł filozoficzny to d ziałan ie w yłącznie za p o śre d n ictw e m języka.

N ie ulegajm y złudzeniu, że język m ów i sa m z siebie, ja k chciałby M artin H e id e g g e r i n ie k tó rz y filozofow ie; że słyszym y oto m o w ę z w n ętrza b rz u ch a języka języków. Język nie je st autonom iczny. Język jest zawsze splotem, w arkoczem - naw et tak piękny język, jak stary język g reck i S ofoklesa czy d w u d zie sto w ie czn y w ęg iersk i języ k S a n d o ra M äraiego - to tylko komponenty, składniki, budulec, zapraw a m urarska.

Ś w iad o m o ść p rz e n ik a n ia się języków , a ta k ż e w ielkiej w a rto ś c i ćw iczenia się w e w szelkich językach była w E u ro p ie XIX i n a początku XX w ieku pow szech n a. Szczególnie E uropejczycy byli skłonni uczyć się języków, by p o sm ak o w ać now ych dźw ięków w sw ych ustach , ta k ja k sm akuje się p o tra w w dalekich k ra ja ch albo czekoladek z B ru k se­

li. B aro n o w a M arie Luise K aschnitz pisała: „(...) zam iłow anie do n a ­ uki języków, n au ki języka jako takiego pozostało, w łoski, now ogrecki, turecki, z tego ostatniego tylko p a rę okruchów , a je d n ak było to w dzie­ ra n ie się w obce m ateczniki, w ąsk a ścieżka, n a której w ięcej się p rz e ­ żywało, niż oczy w idziały”. Z resztą któż z nas gdzieś w głębi duszy nie żywi nadziei, że istnieje jak aś m agiczna janua linguarum, „bram a języ­ ków ”- ta k ja k ją sobie w yobrażał pobożny Ja n Amos K om eński w XVII wieku: w ystarczy p rzez n ią przejść, by osiągnąć (etyczne) zrozum ienie

(7)

Z B IG N IE W K A D ŁU B EK

w szystkich języków, uzyskać u n iw ersaln e ro zum ienie n aw et n ajm n iej­ szego d ialek tu z k ra ń c a św iata, u n iew ażn ić raz n a zaw sze n ieu d an y p ro je k t o n azw ie „B abel”. Byłby to ta k że p o w ró t do języka aniołów , w który w ierzyli m nisi z pu sty n i w E gipcie w IV w ieku.

K ażdy z n as ja k O laf R udbeck, a u to r Atlantica sive Manheim vera Ja-

pheti posterorum sede ac patria z 1675 roku, ch ciałby w skazać n a ojczy­

znę języka języków. Czyniąc Szw ecję A tlantydą i o g ro d em H esperyd, a w ięc Rajem , dow odził on, iż cała ra sa gocka i jej język p o siad a sw e sta re źródło i sw e odległe początki w Szwecji. Te spory o n ajstarszy ję ­ zyk p rzy p o m n iał U m berto Eco.

S pieszę atoli z w yjaśnieniem : nie o rzeteln ie u p ra w ia n ą g ram atykę m i chodzi, lecz o m ow ę. G ram aty k a nie w y czerpuje bow iem w szy st­ kich w ażn ych sp ra w zw iązanych z językiem - n aw et tych języków h i­ sto ry c z n ie k o n sek ro w an y ch , le g ity m u jący ch się s ta tu s e m n a r o d o ­ w ym , etn iczn y m , p o lity czn y m b ą d ź je sz c z e ja k im ś in n y m (zaw sze opresyjnym ). Raczej pró bo w ałb y m się zbliżyć do g ram atyki osobowej, „p erso n aln ej”, zbudow anej n a jed n o stce, n a w zó r św. P io tra D am ia- niego, który głosił w XI w ieku, że jego „gram atyką je st C h ry stu s” (mea

grammatica Christus est).

P odm iot (najw iększy w y n alazek cyw ilizacji Z achodu), czyli m oje „ja”, tw oje „ja” konstytuuje i tran sfo rm u je w szystkie sensy, k tó re język u siłu je w y razić sobą. P odm iot p o trz e b u je z re sz tą d u ch a, by p o siąść m oc sp ra w c z ą k reo w an ia sensu, stw arzan ia w ażn o ści ukrytej w b rz e ­ m ieniu w yrazów . O ja k im d u ch u te ra z m ów ię? M ówię o D uchu Ś w ię­ tym . A ten że D uch w edług czcigodnego teologa R om ano G uardiniego to „doskonale o tw arty B yt”. Tenże sądził, że w D uchu Ś w iętym Bóg zro dził czyste O blicze. D uch zatem je st O bliczem , T w arzą Boga, d o ­ dałbym : U stam i Boga. Z tych Ust p ły n ą słow a, którym i się nie m ówi, lecz któ ry m i każdy się m oże posilić, k tó re m o żn a zjeść. Jak zjad ali niektórzy księgi. Pożyw iać się księgą, stro n ic am i książki.

A m oże z am iast to m ów ić, założyłbym po p ro s tu o g ró d słów ? Po­ w iedzm y: m ały ogródek słowny, hortulus verborum. H odow ałbym sam e rzad kie okazy. Piękne kw iaty amarcinum howardii. (Nie za dużo św iatła, gdy kw itnie.) Byłbym o grodnikiem (od)głosów-słów. W półm roku. Z a­ sadziłbym kw iaty n a czystej tęsknocie. Jak Z ygm unt H au p t sad ził eg­ zotyczne roślin y n a tęsk n o cie za Podolem , za języ k iem zakłóconym . A H a u p t był m iło śn ik ie m H an sa V aihingera (Philosophie des Als-Ob z 1911 roku), tak, tego Szw aba. (Albo hodow ałbym słow a-ptaki, b astar- dy śp iew ające przepięknie, u latu jące nagle, dok ąd tylko zechcą.)

K rzysztof R utkow ski p isał kiedyś o ty m („Twórczość” 1991, n r

6

). Oto św iat niby coś, ja k gdyby tam to , p o n ie k ąd niczym owo N ic. Oto k ró lew sk a fikcja języka n a sk alę św ie tn ą i św iatow ą. N ad zw y czajn a

(8)

stru k tu ra -g ó ra als-ob. K ażdy śm ierteln ik p ozn aje św iat jako Gewebe von

Fiktionen voll logischer Widersprüche (cytuję w ty m m iejscu V aihingera,

oczyw iście, ale ciągle je ste m blisko te k stu R utkow skiego). P rzem ie­ n ia n ie w szystkiego w e w szystko - ró w n ież w sam o p rz e m ie n ia n ie . Tkanie m etafo r i m etaforyzow anie tkanin. Zaw sze lingua novissima, sła­ bo zn an e n arzecze z odludzia, dialekt aborygeński z nieczasów .

Amy Low ell w w ierszu p o d ty tu łem W średnim wieku pisze: M atow a p o w ie rz c h n ia m ojego se rca

Ja k cz a rn y lód

Z ab azg ran y n iezro zu m iały m i w zo ra m i p rzez lichego łyżw iarza.

(tłum . A. S zuba)

M oje imaginarium ję zy k a ja k ta p o w ie rz c h n ia lo d u Low ell. Jak w iersz tej A m erykanki. Pełno w zorów , których nie rozpoznaję, k tó re jed nak n a pew no m ają sens i kiedyś się dowiem , co oznaczały. Jakby za­ pis języka, k tóry m d o tąd n ikt nie m ów ił. Raczej nuty niż litery chyba. By m ów ić w języku, którym nikt jeszcze nie m ów ił, p o trzeb u ję jesz­ cze jakiegoś p o d szep tu i m ałego n atch n ien ia. S c h le ie rm a c h e r pisze: „Co to je s t n atc h n ien ie? Je st to tylko relig ijn e o k reślen ie w o ln o śc i”

(Was heißt Eingebung? Es ist nur der allgemeine Ausdruck fü r das Gefühl der wahren Sittlichkeit und Freiheit). A w ięc w olność! N ie język b ąd ź rylec,

który zapisuje m ow ę, odgryw a w w olności p e w n ą rolę, lecz po p ro stu w argi: erat terra labii unius - ja k św ietnie p rzek ład a św. H iero n im w e r­ set Rdz 11, 1 2 : „na ziem i p a n o w a ł je d e n język (w szyscy byli jedn ej w arg i)”. O znaczałoby to, że duszy ek sp resją żyw ą byłyby słow a w y p o ­ w iedziane przez w argi, m uzyką uczuć d u ch a byłby sensualistyczny in ­ s tru m e n t w arg . Pisze o tym b a rd z o m uzycznie A n n e-P ierre-Jacq u es D evism es du Valgay (1745 1819). W ty m m iejscu m oje m a rz e n ia n a ­ b ie ra ją pędu, ale p isan ie ju ż nie n a d ą ż a ...

+

Zbigniew Kadłubek - b o rn in 1970 in Rybnik in U p p er Silesia; classical p h i­

lologist, c o m p ara tist, essayist, analyst of E u ro p e a n reg io n al identity, le c tu re r at th e Faculty of Philology of th e U niversity of S ilesia in K atow ice, a u th o r of m an y w orks dedicated to p a st an d p re se n t cu ltu re of U p p er S ilesia an d of tw o books on S t P io tr D a m ia n i’s th e o ry a n d poetry. Together w ith A leksandra Kunce, he p u b ­ lish e d a c o llectio n of essays M yśleć Śląsk (K atow ice 2007) a n d L isty z R zy m u (2008, 2012), w ritte n in S ile s ia n d ia le c t. H is r e c e n t w o rk is Ś w ięta M edea.

W stronę komparatystyki pozaslownej (K atow ice 2010, 2011; n o m in a te d to G dynia

(9)

Z B IG N IE W K A D ŁU B EK

W arsaw a n d is a re c ip ie n t of a sc h o larsh ip fro m th e M inistry of C ulture an d N a ­ tio n a l H e rita g e (2011). H e is also a m e m b e r of H isto rical-L iterary C om m ission of th e Polish A cadem y of Sciences in K atow ice, Teodor P a rn ick i’s L iterary Asso­ ciatio n , Jo h an n es-B o b ro w sk i-G esellsch aft e. V. in B erlin, C om paR es - In te rn a ­ tio n a l S ociety fo r Ib erian -S lav o n ic S tudies in Lisbon a n d of E d ito rial C ouncil of

Fabtyka Silesia quarterly.

Essay on Language

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zwiększenie spożycia owoców umożliwia sumaryczny, prozdrowotny wpływ wielu czynników, w tym włókna pokarmowego, witamin, składników mineralnych oraz gramowych

Proces p rzen ik an ia przez skórę odbyw a się zresztą bardzo szybko.. C iśnienie osm otyczne bezkręgow ców

Mamy więc tutaj do czynienia z narracją szczególną - jest ona zawsze bliskim, intymnym splotem wypowiedzi dwóch podmiotów (narratora i bohatera) przy czym splot ten, jeśli

Od tej chwili, wszystko na drodze Midasa, i posadzka pod stopami, i jego szaty, łoże, ściany, których dotykał – wszystko stawało się złotem.. Król myślał,

[r]

Chcemy bada¢ zachowanie P t dla du»ych warto±ci t, gdzie P jest macierz¡ przej±cia pewnego ªa«cucha Markowa. Naturalna jest wi¦c próba opisu spektrum P. Niech P b¦dzie

W trzecim sensie, jeszcze bardziej brzemiennym, mozemy m6wid o j^zy- ku ciata przez wskazanie tych wtasnie archetypicznych czynnosci, kt6re sc na- sladowane w jszykach

Wanneer niet alleen de leeftijdsklasse van het huishouden, maar ook de grootte van het huishouden bij de waardering betrokken wordt, blijkt dat het vooral de