• Nie Znaleziono Wyników

"Lumières et société en Europe de l'Est. L'université de Vilna et les écoles polonaises de l'empire russe (1803-1832)", Daniel Beauvois, Lille-Paris 1977 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Lumières et société en Europe de l'Est. L'université de Vilna et les écoles polonaises de l'empire russe (1803-1832)", Daniel Beauvois, Lille-Paris 1977 : [recenzja]"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

R

E

C

E

N

Z

J

E

Daniel B e a u v o i s : Lumières et société en Europe de l'Est. L'université de Vilna et les écoles polonaises de l'empire russe (1803—1832). Thèse présentée d e v a n t l'Université d e (Paris 1 le 5 f é v r i e r 1977. Lille—(Paris 1977, 912 s.

Okres Oświecenia, stanowiący apogeum w p ł y w ó w k u l t u r y f r a n c u s k i e j w Pol-sce, od d a w n a przyciągał u w a g ę ibadaczy z f r a n c u s k i e g o kręgu językowego. Mono-g r a f i ą o T r e m b e c k i m rozpoczynał s w ó j znakomity dorobek polonistyczny Claude Back vis, P a u l Cazin pisał o Ignacym Krasickim, A m b r o i s e Joibert o Komisji E d u -k a c j i N a r o d o w e j i pols-kich -k o n t a -k t a c h f r a n c u s -k i c h f i z j o -k r a t ó w , J e a n F a b r e d a l f u n d a m e n t a l n e s t u d i u m o stosunkach (Stanisława Augusta z E u r o p ą „świateł". Do serii tych dzieł przybywa obecnie obszerna d w u t o m o w a m o n o g r a f i a Daniela Beauvois poświęcona dziejom Uniwersytetu Wileńskiego i podległych mu szkół. Od razu t r z e b a powiedzieć, że m o n o g r a f i a ta jest cennym w k ł a d e m w naszą l i t e r a t u r ę historyczną, że świadczy o szerokim 1 istotnym z a z n a j o m i e n i u się a u t o r a z w y b r a n y m i przez niego p r o b l e m a m i diziejów n a s z e j k u l t u r y i wczuciu się w nie. A u t o r przeprowadził szeroko z a k r o j o n e i niełatwe poszukiwania źródłowe — przede wszystkim archiwalne, d o t a r ł d o zespołów imało, a czasem zgoła nie wyzyskanych. J a k pisize w „Przedmowie", jego założeniem było m a k s y m a l n e oderwanie się od sądów dotychczasowej l i t e r a t u r y przedmiotu, zwłaszcza obciążanej uczuciowym zaangażowaniem p o z y t y w n y m lub n e g a t y w n y m , oparcie się n a źródłach po raz pierwszy l u b n a nowo odczytanych. Lista w y k o r z y s t a n y c h (choć wobec obszerności t e m a t u i n a p o t y k a n y c h niekiedy trudności często n i e w pełni) zbiorów a r c h i w a l n y c h i rękopiśmiennych jesit i m p o n u j ą c a : archiwa w Leningradzie i Moskwie, Biblioteka Uniwersytecka w Wilnie (dawne a r c h i w u m kuratorii), Biblioteka L i t e w s k i e j Akademii N a u k w Wilnie, Biblioteka Czartoryskich (tu głównie k o r e s p o n d e n c j a k u r a -t o r a A d a m a Jerzego Czar-toryskiego i jego ojca — A d a m a Kazimierza), Biblio-teka Jagiellońska (tu głównie korespondencja J a n a Śniadeckiego), Biblioteka P A N w K r a -kowie (m.in. odpisy K a m y k o w s k i e g o korespondencji J a n a âniadeokiego z n a j d u j ą c e j się niegdyś w Jaszunach), A r c h i w u m P A N w Warszawie (odpisy L u d w i k a C h m a j a ) , zbiory rękopiśmienne kilku innych bibliotek polskich.

Zafascynowanie bogactwem m a t e r i a ł u archiwalnego, a zapewne i zrozumiałe trudności w d o t a r c i u do niektórych publikacji w czasie pisania p r a c y we F r a n c j i sprawiły, że dotychczasowa l i t e r a t u r a przedmiotu, a również i w y d a w n i c t w a źródło-w e n i e zaźródło-wsze zostały źródło-wykorzystane dostatecznie. Z d a r z a j ą się też źródło-wypadki, iż a u t o r powołuje się i to wyłącznie n a źródła rękopiśmienne w s p r a w a c h znanych z d a w -niejszych o p r a c o w a ń (np. przypis 103 n a s. 304) lub c y t u j e rękopis, choć źródło w y d a n e jest d r u k i e m (np. List J a n a Śniadeckiego do k u r a t o r a Czartoryskiego 16 III 1816 s. 302).

Szeroka baza źródłowa pozwoliła a u t o r o w i ogarnąć całość p r o b l e m a t y k i i po-kusić się o syntetyczne j e j przedstawienie. Dotychczasowe opracowania o b a r d z i e j ogólnym c h a r a k t e r z e , j a k niezwykle c e n n e m a t e r i a ł o w o dzieło J ó z e f a Bielińskiego,

(3)

77Ю V ', / Recenzje i

czy bardziej powierzchowna monografia uczelni krzemienieckiej pióra Michała Rollego były pracami raczej amatorskimi, opracowania na wyższym poziomie meto-dycznym ograniczały się do wybranych zagadnień, a przede wszystkim osób, jak Lelewel, Jędrzej Sniadeoki, Grodek i oczywiście Mickiewicz oraz krąg jego kolegów. Decyzja autora przedstawienia całości dziejów Uniwersytetu i szkół Wileńskiego Okręgu Naukowego była decyzją śmiałą, ale usprawiedliwioną zdobytymi w trakcie badań kompetencjami. Zapewne jednak nie bez znaczenia był fakt, że praca jest tezą przedstawioną Uniwersytetowi Paryskiemu nie zainteresowanemu zbyt szczegó-łowymi kwestiami egzotycznej problematyki wschodnioeuropejskiej. Autor zdawał sobie z tego sprawę pisząc w przedmowie o swej pracy: „micro-histoire pour les Français, sujet trop vaste pour les Polonais".

Nie ulega jednak kwestii, że właśnie to całościowe ujęcie tematyki jest istot-nym walorem pracy i pozwoliło wypełnić dość liczne „białe plamy" w stanie badań, ułatwiło przedstawienie niejednego zagadnienia w e właściwych proporcjach. Innym równie cennym walorem jest dążenie autora do nowatorskiego spojrzenia, wydoby-wanie spraw słabo dotąd dostrzeganych, a przede wszystkim próba osadzenia pro-blematyki oświatowej w kontekście społecznym. Autor chce być wolny od jakichś z góry powziętych mniemań czy założeń. Nie jest to jednak łatwe do zrealizowania w stu procentach. Tak więc słusznie zrywa ze skłonnościami apologetycznymi i emocjonalnym podejściem — niejednokrotnie cechującymi naszą dawniejszą lite-raturę przedmiotu, ale wskutek tego zbyt może ulega tendencji do przeczerniainia ówczesnej rzeczywistości, do wydobywania i nadmiernego czasem akcentowania tych j e j składników, które dawniej były przesłaniane przez optymistyczną wizję tworzoną przez źródła pamiętnikarskie, a kultywowaną przez historyków. Druga sprawa, to, jeśli można tak się wyrazić, punkt obserwacyjny obrany przez autora. Patrzy on na dzieje Uniwersytetu i podległego mu Okręgu z perspektywy długiej ewolucji historycznej, która wyeliminowała wszystkie czynniki, na jakich opierał on swą egzystencję. Z perspektywy tej egzystencja owa nabiera cech pewnej sztuczności, jakiegoś awitalnego charakteru, w y d a j e się bytem z góry skazanym na zagładę. Sądzę, że gdyby autor skrócił tę perspektywę i na dzieje Uniwersytetu i Okręgu patrzał z punktu widzenia sytuacji oświaty i nauki na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej na przełomie X V I I I i X I X w., to w opisywanej rzeczywistości silniej uwypukliłyby się jej cechy żywotne i jeszcze mocniej uzasadniony byłby sąd, który wypowiada w zakończeniu swej książki: „il ne fait pas de doute qu'une civilisation était là en train de se développer et que la fermeture de l'université, en 1832, doit être considérée comme l'un des génocides culturels les plus graves de l'histoire".

Książka dzieli się na dwa tomy. Pierwszy poświęcony jest Uniwersytetowi, drugi szkolnictwu średniemu i parafialnemu. Jako podstawę konstrukcji autor

przyjął układ rzeczowy według schematu hierarchicznego, a więc w pierwszym tamie omawia w r o z d z i a l e p i e r w s z y m zwierzchnie władze Uniwersytetu: ministrów, kuratorów, Tektorów (w podrozdziale im poświęconym wzmiankuje o ko-legialnych organach samorządu uniwersyteckiego, których rolę raczej lekceważy); w r o z d z i a l e d r u g i m — profesorów; w t r z e c i m — „promieniowanie intelektualne Uniwersytetu" (najpierw oddziaływanie jego na zewnątrz poprzez sprawowanie cenzury, drukarnię i księgarnię uniwersytecką, czasopisma, a dopiero potem właściwą działalność dydaktyczną i naukową); w c z w a r t y m r o z d z i a 1 e — studentów. Podobnie skonstruowany został tom drugi. W r o z d z i a l e p i ą -t y m (oba -tomy mają łączną numerację rozdziałów i s-tron) mowa jes-t o zwierzch-ności szkolnej, zaczynając od ministerstwa oświaty, a na wizytatorach i dyrektorach honorowych kończąc; w r o z d z i a l e s z ó s t y m — o podstawach materialnych (finanse, lokale itd.). R o z d z i a ł s i ó d m y , jak świadczy jego tytuł: „Siły odśrod-kowe", wyłamuje się raczej z przyjętego schematu. Traktuje on o szkołach

(4)

zakoi:-Recenzje

nych, o antagonizmach wyznaniowych i narodowych, a wreszcie o „schizmie" Krzemieńca. Pozostałe rozdziały nawracają do zasadniczego układu: ó s m y po-święcony jest nauczycielom i uczniom szkół średnich; d z i e w i ą t y — nauczaniu w tych szkołach; d z i e s i ą t y —- szkołom parafialnym. Zamyka pracę rekapitulu-jący główne jej tezy i ustalenia rozdział: „Wnioski".

Istnienie tego rozdziału ułatwia sprawozdawcze zadania recenzenta w stosunku do tak bogatej materiałowo i problemowo książki. Zrekapitulujemy więc autorską rekapitulację. Uniwersytet i podległe mu szkolnictwo — to twór Oświecenia; ro-mantyzm, który tam właśnie miał swą kolebkę, nie stanowił zerwania z kulturą Oświecenia, lecz protest przeciw ant y oświeceniowej reakcji w dobie Świętego Przy-mierza. Autor chciał odciąć się od mitu wywodzącego się z Dziadów Mickiewicza i badał szkolnictwo wileńskie jako „próbkę" ówczesnej rzeczywistości społecznej. Rzeczywistoć tę skłonny jest oceniać pesymistycznie. Społeczeństwo polskie na zie-miach objętych Wileńskim Okręgiem Naukowym znajdowało się „ w położeniu bez wyjścia". Społeczeństwo to opierało się na dwóch warstwach tradycyjnych: szlachcie i klerze, powstająca warstwa inteligencji z wielkim trudem znajdowała w nim swoje miejsce. Wzrastające zagrożenie dla społeczeństwa tego stanowiła zaborcza administracja, której postępowanie przybierało w miarę czasu coraz bardziej anty-polski i reakcyjny charakter. Świeccy profesorowie i nauczyciele szkół średnich stanowili w dotychczasowej strukturze społecznej element nowy, zibyt jednak słaby i zależny, aby móc stworzyć solidarną grupę świadomą swych odrębnych interesów i celów. Przeciwnie, ludzie ci starali się dopasować do istniejącego układu społecz-nego i nie byli nosicielami nowych idei mogących go naruszyć. Na pytanie, czy w nim mogła dokonać wyłomu masa uczniowsko-studencka wytwarzając warstwę zawodowej inteligencji, autor skłonny jest udzielić odpowiedzi negatywnej. Trudne do sforsowania bariery ekonomiczne hamowały na różnych etapach studia mło-dzieży niezamożnej. Uzyskana wiedza najczęściej nie otwierała możliwości wyko-nywania zawodu, bądź z braku wyraźnego fachowego charakteru, bądź z braku za-potrzebowania na ludzi wykształconych. Poważną przeszkodę tworzyła również postawa władz carskich, chroniących stanowe podziały i nieufnych wobec ludzi opierających swe aspiracje życiowe na wykształceniu, z drugiej zaś strony niechęć szlachty polskiej — z której rekrutowała się dominująca większość absolwentów — do obierania karier związanych z państwem zaborczym. Zdaniem autora, na tere-nach Wileńskiego Okręgu Naukowego wystąpiło zjawisko względnej nadprodukcji ludzi wykształconych.

Przejawem dominującej pozycji szlachty jest — zdaniem autora — utrzymy-wanie się przedrozbiorowych zasad tzw. funduszu edukacyjnego, korzystnych dla szlacheckich użytkowników dóbr pojeeuickich, którzy skutecznie przeciwstawiali się ingerencji Uniwersytetu w sprawy tych dóbr, a również tendencje, szczególnie silne w południowych guberniach, poddania szkolnictwa kontroli miejscowego ziemiań-stwa. Autor konstatuje zachowanie silnej pozycji zakonów w szkolnictwie, jednak bez dążeń ekspansjonistycznych charakterystycznych dla doby restauracji w innych krajach europejskich. Uniwersytet, w którym profesorowie-księża reprezentowali oświeceniową formację umysłową (czy wręcz ducha wolteriańskiego), oddziaływał na kler poprzez podległe mu seminarium duchowne.

Tradycje oświeceniowe dominowały w treści nauczania w szkołach średnich, po-sługujących się do połowy trzeciej dekady X I X w. przeważnie dawnymi podręczni-kami z czasów Komisji Edukacji Narodowej. Zdaniem autora, głównym zadaniem szkoły średniej było pielęgnowanie języka polskiego; mimo głoszenia w teorii uty-litaryzmu program jej miał charakter ogólnokształcący. Oderwane od życia było też, poza medycyną, nauczanie uniwersyteckie, choć w miarę czasu wzbogające się o nowe przedmioty i stojące na ogół na dobrym poziomie.

(5)

772 Recenzje

Autor wskazuje, że Uniwersytet dominował nad życiem kulturalnym kraju po-przez funkcje cenzorskie, kontrolę nad produkcją i kolportażem książek, a wreszcie poprzez czasopiśmiennictwo, w którym profesorowie i inni członkowie personelu uniwersyteckiego grali rolę pierwszoplanową. Szkolnictwo parafialne znajdowało się poza istotnym zainteresowaniem Uniwersytetu, zdane na dobrą wolę kleru czy światlejszych ziemian. Jedyna większa inicjatywa w tym zakresie — nauczianie metodą Lancastra — została zahamowana przez -władze carskie.

Zanim przejdę do dyskusji z niektórymi tezami autora pragnę przypomnieć, że walory książki bynajmniej nie ograniczają się do sformułowania nowych gene-ralizujących sądów, ale że polegają również na wielu szczegółowych konstatacjach, których nie sposób zreferować w granicach nawet obszernej recenzji. Wymienię więc jedynie przykładowo: dane liczbowe dotyczące finansów szkolnictwa, studen-tów, ich pochodzenia stanowego i terytorialnego, dyplomów, analiza ofiar i zapisów na cele edukacyjne w południowych guberniach, niepowodzenie prób reformy poło-żenia poddanych w beneficjach uniwersyteckich i w dobrach funduszu edukacyj-nego, warunki materialne szkół i mieszkań uczniowskich, specyfika szkolnictwa na ziemiach pierwszego zaboru bądź szkolnictwa parafialnego .na Żmudzi itd.itd. Cyto-wane niejednokrotnie w obszernych wyjątkach źródła (min. raporty wizytatorów) dają plastyczny obraz ówczesnej rzeczywistości. Z kręgu zagadnień życia nauko-wego warto zasygnalizować kapitalną relację Ludwika Sobolewskiego o złych wa-runkach bytowych stypendystów wileńskich w Paryżu.

U.zuanie dla wybitnych osiągnięć autora nie zwalnia, lecz — przeciwnie —• obliguje do podzielenia się z nim i z czytelnikami niektórymi uwagami krytycz-nymi. Trzeba mieć nadzieję, że tak cenna praca ukaże się w nowej drukowanej (a nie techniką małej poligrafii, jak obecna edycja) wersji i że uwagi te zachęcą autora do dyskusji, rozwinięcia swych wywodów, wprowadzenia uzupełnień i może pewnych korektur. Zacząć wypada od sprawy, która dla „Kwartalnika Historii Nauki i Techniki" jest najważniejsza, a mianowicie charakterystyki naukowego poziomu Uniwersytetu. Tę jednak sprawę autor potraktował dość pobieżnie, nie wykorzystując dostatecznie istniejących opracowań. Zapewne było to wynikiem skoncentrowania uwagi (zgodnie z tytułem książki) na społecznym uwarunkowaniu i oddziaływaniu Uniwersytetu. W każdym razie jest to chyba najsłabsza partia w tym cennym dziele. Zaskakuje zdanie: „S'il fallait établir une hiérarchie des connaissances cultivées à Vilna d'après l'historiographie polonaise, nul doute que l'on ne soit amené à parler avant tout de la littérature et de l'histoire parce qu'un siècle de sublimation romantique privilégie exclusivement la poésie de Mickiewicz et Słowacki, puis le patriotisme de Lelewel" (s. 244). A przecież, jak świadczą powołane tu przez autora źródła współczesne, najwyżej stał i najważniejszą grał rolę wydział medyczny. Prawda to niewątpliwa, tyle że od dawna znana i niekwe-stionowana. W podstawowej monografii J . Bielińskiego Uniwersytet Wileński, w podsumowującym rozdziale „Znaczenie i stanowisko Uniwersytetu Wileńskiego w dziejach oświaty narodowej i nauki ogólnie europejskiej", wyraźnie stwierdzono: „nauki lekarskie, najmłodsze z wykładanych w Wilnie, stanęły najwyżej" (T. III s. 637). A właśnie w sprawach tego fakultetu D. Beauvois wykazuje sporo dezorien-tacji. O Józefie Franku pisze: „sa compétence [...] s'étend beaucoup plus loin que la chaire de matière medicale qu'il occupe" (s. 246). Wiadomo jednak, że J. Frank zajmował katedrę patologii, a później katedrę kliniki, wykład „materii medycznej" (osobnej katedry tego przedmiotu nie było) prowadził Spitznagel. Podobne niepo-rozumienie z chirurgią. Następcą Niszkowskiego (nie bardzo wiadomo dlaczego zaliczonego do profesorów niczym się nie odznaczających) na katedrze tego przed-miotu toył, według autora, Homolicki, a potem Abicht (s. 248—249). O fizjoloeii, przedmiocie wykładanym przez Homolickiego, a tak ważnym ze względu na

(6)

pro-Recenzje 773

blem nowych metod doświadczalnych, nie ma ani słowa. Autor nazywa J. Franka „Laënnec'iem .litewskim", ale nie pisze o wprowadzeniu metod diagnostycznych tego znakomitego lekarza francuskiego przez następcę Franka — Herberskiego, ani o zarzuceniu ich później przez Jędrzeja Sniadeakiego. Czytelnik nie dowie się też niemal niczego o młodszym pokoleniu lekarzy, obejmujących katedry w ostatnim okresie istnienia Uniwersytetu. Bardzo niekompletne są informacje o tak wybit-nym uczowybit-nym jak Bojanus; nazwisko Eichwalda w ogóle nie jest wymienione. Nb. przy charakterystyce nauczania fizyki i chemii w szkołach średnich „cieplik" utożsamiony został z „flogistonem" (s. 806), co u nie zorientowanych czytelników wywołać może wrażenie zacofania chemii w środowisku wileńskim.

Na s. 273 czytamy: „Les théories d'A. Smith [...] ne pénétrent offieieLment à l'université [...] qu'en 1829", a przecież wiadomo, że teorie te (nie zawsze z pierw-szej ręki) uwzględniał w swych wykładach Znos к o. O starym profesorze historii — Husarzewskim — można było (choćby za Chodynickim, Lata uniwersyteckie Lele-wela) nieco więcej powiedzieć, niż tylko to, że Lelewel zapamiętał jedynie jego głuchotę i antyklerykalizm (s. 274), bo i on zapamiętał więcej. Zresztą wiadomo, że na uformowanie się Lelewela jako badacza wpłynął na Uniwersytecie Groddeck, czego czytelnik książki Beaovois nie dowie się, podobnie jak nie dowie się, oo naukowo reprezentował sam Groddeck. Trudno się zgodzić ze zdaniem autora: „contrairement aux professeurs Frank, Sniadecki (który?) ou Lelewel, cet eminent philologue (Groddeck) n'a pas encore fait l'objet d'une étude d'ensemble" (s. 279). Po pierwsze bowiem brak takich opracowań, jeśli chodzi o Franka i Jana Śnia-deckiego, po drugie właśnie Groddeck posiada gruntowną monografię pióra Szantyra, nieznaną zdaje się autorowi. Pisząc o Langsdorfie autor ograniczył się do powtó-rzenia anegdoty (być może, przejaskrawiającej rzeczywistość) o żądaniu opłat od słuchaczy za podanie im rozwiązań zadań w wykładanym przezeń kursie mechaniki. Wybitny ten specjalista nie został też dyscyplinarnie usunięty z Uniwersytetu

(s. 94 i 109). O wcześniejszej działalności Twardowskiego i o jego ówczesnych związkach z Lelewelem mógłby autor powiedzieć coś istotniejszego niż to, co przytoczył (s. 69), gdyby wykorzystał prace Nowodworskiego i Erdmanawej-Jabłoń-skiej. Nietkóre sformułowania wskazują na luki w informacjach autora o pewnych osobach, na niesięganie do Polskiego słownika biograficznego. Tak więc Lernet nie był profesorem w Wilnie (s. 235), ani w Krzemieńcu (s. 774), Wolfgang nie był cu-dzoziemcem <(s. 106; poprawnie o nim jako o Polaku mowa jest na s. 164, co do-wodzi pewnego pośpiechu w pisaniu książki). Le Brun — to wieloletni nadworny rzeźbiarz Stanisława Augusta, a nie tylko Francuz z Petersburga, zawdzięczający nominację rekomendacji Naryszkina (s. 94).

Autor, poświęcając obszerny podrozdział sporom dzielącym grono profesorskie (s. 155—174), pominął istotny konflikt między „reformatorami", rekrutującymi się głównie z młodszego pokolenia a starą gwardią skupianą głównie wokół Śniadec-kich. Zajadłe krytykowanie „reformatorów" przez S. B. Jundziłła autor związał wyłącznie ze sprawą masonerii (s. 173). Niedostatecznie wyeksponowane zostało po-parcie, jakiego „reformatorom" zdecydował się udzielić kurator Czartoryski. Rola Twardowskiego jako „reformatora" zasygnalizowana została jedynie (przez przy-toczenie wzmianki o tym, zresztą nie skomentowanej, w liście kuratora Czarto-ryskiego do wielkiego księcia Konstantego — s. 70) i to przy omawianiu sytuacji, gdy sprawa ta straciła już znaczenie. Stąd przeforsowanie Twardowskiego na rek-tora związał autor zbyt jednostronnie ze sprawą narzucenia Uniwersytetowi „dra-końskich" przepisów porządkowych podyktowanych względami politycznymi. Zbyt może pobieżnie i nie zawsze precyzyjnie omówione zostały kontakty Uniwersytetu z zagranicą i z innymi polskimi ośrodkami naukowymi.

(7)

774 Recenzje

Zastrzeżenia budzą też niektóre przykłady m a j ą c e ilustrować tezy autora. Tak więc, aby udowodnić, iż powoływanie na katedry zależało od arbitralnych decyzji kuratora, a nie od statutowo zagwarantowanego rwyboru przez sam Uniwersytet, autor przytacza casus Oczapowskiego: k u r a t o r Czartoryski poznaje „wielkiego posiadacza ziemskiego" (!) Oczapowskiego, doktora filozofii, zachwycony jego a r t y k u -łem o wyższości czynszu nad pańszczyzną koresponduje z nim o gospodarce rolnej w Anglii i wkrótce każe mianować go profesorem w b r e w zdaniu rektora i profe-sorów „troszczących się o kwalifikacje pedagogiczne i teoretyczne" kandydata do k a t e d r y agronomii. Ma to być jednym z przykładów na „recherche des protections nécessité de la courbette, loyalisme affiché avec opportunité", jako czynników ułatwiających, czy wręcz niezbędnych dla kariery uniwersyteckiej (s. 99 i 177). Ale przykład to nietrafny. P o m i j a j ą c nieścisłości i luki w informacjach o samym Ocza-powskim (nb. sprawę Oczapowskiego znacznie p o p r a w n i e j przedstawił autor w in-nym miejscu, pisząc o fakultecie matematyczno-fizyczin-nym — s. 259—260), sprawa jego s t a r a ń o k a t e d r ę świadczy o dużej delikatności Czartoryskiego w stosunkach z podległą mu uczelnią, k t ó r e j rektor (wraz z częścią profesorów) utrącał dość długo protegowanego przez k u r a t o r a kandydata, popierając k o n t r k a n d y d a t a o słabszych kwalifikacjach, ale — jak twierdzili współcześni —- biegłego „w sztuce pełgania". Można się zresztą zastanawiać, czy szukanie protekcji, działanie czynników pozanaukowych przy obsadzie katedr, specjalne przywileje, różnice uposażeń, niwe-czące solidarność korporacyjną profesorów i uzależniające ich od różnych mecena-sów, były jakimś zjawiskiem specyficznym dla Uniwersytetu Wileńskiego, skutkiem zacofanych stosunków społecznych i zastarzałych obyczajów (s. 98—99, 122—123), czy też zjawiskiem dość pospolitym, występującym w różnych czasach i miejscach. Zresztą autor stwierdził, że początkowy dobór profesorów, mimo iż sam Uniwersytet niewielki miał w nim udział, „cudem" dał dobre na ogół rezultaty (s. 102) i że póź-niej profesorowie uzyskali istotny wpływ n a promowanie na katedry swych uczniów (s. 99).

Autor silnie akcentuje szlacheckość polskiego ciała profesorskiego (s. 113—115) i studentów <s. 321—322), widząc w tym p r z e j a w stabilności s t r u k t u r społecznych i zacofania ziem Wileńskiego Okręgu Naukowego. Słusznie jednak podkreśla zróż-nicowanie o w e j szlachty, powodujące, że przynależność do stanu szlacheckiego (dodajmy, iż czasem naciągana) nie determinowała sytuacji społecznej. Ludzi w y

-wodzących się z innych stanów można byłoby wśród profesorów doliczyć się więcej. Wspomnieć by wypadało o mieszczańskim pochodzeniu Śniadeckich, chłopskim — profesora teologii i p.o. rektora Kłągiewicza. Profesor Fonberg był synem rzemieśl-nika. Autor parokrotnie zwraca uwagę na rolę synów popów w Rosji, uważając to za zjawisko nie m a j ą c e analogii w Polsce. Nie dostrzegł natomiast roli popowiczów unickich w formowaniu się inteligencji zawodowej; z nich przecież wywodziło się wielu profesorów Uniwersytetu Wileńskiego.

Sądziłbym, że autor zbyt silnie podkreśla „reakcyjne" elementy w ostatnich latach działalności k u r a t o r a Czartoryskiego, m.in. wskazując n a to, że opracowane z jego polecenia projekty rozporządzeń o „dozorze i policji szkolnej" przejął potem niemal bez zmian i wprowadził w życie Nowosilcow. Wydaje się jednak, że różnica polegała tu inie tylko na odmiennych pobudkach (Czartoryski działał pod przymusem okoliczności, gdyby był to wyraz jego własnych przekonań, uczyniłby to wcześniej), ale i n a tym, że w państwie typu imperium carskiego ważniejsze od ustaw i przepi-sów jest ich wykonywanie. Przykładem może być śledztwo w sprawach związków młodzieży. Prowadzone z ramienia Uniwersytetu, choć w komisji przeważali fesorowie nie-Polacy, miało zupełnie inny przebieg i skutek niż późniejsze — pro-wadzone z ramienia wielkiego księcia Konstantego i przez Nowosilcowa.

(8)

Recenzje

W n e g a t y w n y m stosunku wielu s t a r y c h p r o f e s o r ó w do p r o j e k t ó w popieranych przez Czartoryskiego (i „reformatorów") nie d o p a t r y w a ł b y m się — tak j a k a u t o r — wyłącznie obrony ideałów Oświecenia zagrożonych r e a k c y j n y m k u r s e m w y r a ż a j ą -cym się w zawodowym u k i e r u n k o w a n i u szkolnictwa, m a j ą c y m służyć stabilności porządku społecznego (s. 778—781). W y d a j e się, że ów n e g a t y w n y stosunek nie miał c h a r a k t e r u zasadniczego, bo przecież u t y l i t a r y z m był istotną cechą oświeceniowego p o j m o w a n i a n a u k i i nauczania. Ci sami ludzie, którzy zwalczali p r o j e k t y Oczapow-skiego, k r y t y k o w a l i B o j a n u s a za to, że z a j m u j e się b a d a n i a m i n a u k o w y m i zamiast nauczać p r a k t y c z n e j w e t e r y n a r i i . Myślę, w grę wchodziła t u raczej niechęć do „ r e f o r m " i niechęć do k o n k r e t n y c h ludzi. S p r a w a zaś szkolnictwa zawodowego czy tzw. realnego w X I X w. to zagadnienie złożone. Popierali jego r o z w ó j i ludzie zaliczający się do k i e r u n k u reakcyjnego, w szkolnictwie t y m widziano często środek odsunięcia w a r s t w niższych od średnich szkół ogólnokształcących i u n i w e r s y t e t ó w . Tym n i e m n i e j t w o r z e n i e się tego szkolnictwa ibyło w y r a z e m potrzeb zrodzonych z głębokich p r z e m i a n gospodarczo-społecznych i z n a j d o w a ł o poparcie u ludzi rozu-miejących wagę tych przemian.

Teza a u t o r a q niezwykle ograniczonych p e r s p e k t y w a c h życiowych, r y s u j ą c y c h się przed inteligencją na ziemiach Wileńskiego Okręgu Naukowego i o wiążącym się z tym m a ł o p r a k t y c z n y m c h a r a k t e r z e s t u d i ó w uniwersyteckich w Wilnie uległaby może złagodzeniu przy b a r d z i e j dokładnym zbadaniu niektórych zagadnień. A u t o r np. w s k a z u j e n a bezużyteczność w y k ł a d ó w a r c h i t e k t u r y p r o f e s o r a Podczaszyńskie-go, ponieważ Uniwersytet nie w y d a w a ł d y p l o m ó w architekta (s. 266). Można j e d n a k chyba zaufać świadectwu profesora Rewkowskiego, iż z U n i w e r s y t e t u wyszło „wie-lu dobrych ârchitektôw" (Bieliński, Uniwersytet Wileński. T. II s. 224). Trzeba by • łoby wyjaśnić, jak w y g l ą d a ł o n a d a w a n i e u p r a w n i e ń w zawodach technicznych. Trudno w ogóle d e f i n i t y w n i e rozstrzygnąć s p r a w ę przydatności studiów bez prze-śledzenia dalszych losów studentów, którzy przewinęli się przez Uniwersytet v ciągu trzydziestolecia jego istnienia. S a m zreszitą autor f o r m u ł u j e t e n postulat (s. 374). A u t o r zawęża listę zawodów, stojących przed absolwentami, d o lekarzy, księży i nauczycieli szkół średnich; innych zawodów inteligenckich n i e widzi. Autor p o w o ł u j e się na b a r d z o interesującą opinię filomaty Piaseckiego o niechęci wykształconych Polaków d o p o d e j m o w a n i a działalności n a polu gospodarczym, jak również do o b e j m o w a n i a f u n k c j i a d m i n i s t r a c y j n y c h jako związanych z a p a r a t e m państwa zaborczego (s. 37.1—372). Słusznie też autor przypomina, że w tzw. za-chodnich g u b e r n i a c h n i e obowiązywał cenzus wykształcenia przy o b e j m o w a n i u stanowisk urzędniczych, c o współcześnie zaczęto w p r o w a d z a ć w Księstwie W a r szawskim. W rzeczywistości jednak odpowiednie rozporządzenia były s ł a b o r e s p e k -towane, toteż autor p r z e s a d n i e podkreśla k o n t r a s t między Księstwem a zachod-nimi guberniami, zwłaszcza że powołana przezeń praca R. Czepulisowej nie d a j e dostatecznych p o d s t a w d o t a k i e g o stwierdzenia (s. 325 i 403). Sądzę, że nie trzeba z góry odrzucać możliwości, iż w p r a k t y c e n a u k a w szkołach średnich i na Uni-wersytecie torowała drogę d o różnych posad urzędniczych w guberniach zachod-nich, gdzie a d m i n i s t r a c j a obsadzona była w większości przez Polaków, którzy zajmowali n a w e t stanowiska g u b e r n a t o r ó w cywilnych. Nb. autor chyba n i e w pełni zdaje sobie z t e g o s p r a w ę , s k o r o nazwisko g u b e r n a t o r a podolskiego pisze: Groehol-skij (s. 856), s u g e r u j ą c t y m s a m y m , ż e chodzi o R o s j a n i n a .

Wiadomo było, a b a d a n i a a u t o r a f a k t t e n potwierdziły i uściśliły, że liczba uczniów szkół średnich i s t u d e n t ó w w Wileńskim Okręgu N a u k o w y m stale rosła, że U n i w e r s y t e t Wileński pod względem f r e k w e n c j i zdecydowanie wyprzedzał i n n e u n i w e r s y t e t y polskie i był n a j w i ę k s z y m w p a ń s t w i e rosyjskim. Wiadomo też, że i w okresie międzypowstaniowyim więcej było chętnych d o studiowania na wyższych uczelniach w Cesarstwie z guberni zachodnich niż z K r ó l e s t w a Polskiego. J a k więc

(9)

776

wytłumaczyć to masowe, jak na ówczesne czasy, dążenie do zdobywania wiedzy nie dającej, zdaniem autora, żadnych niemal praktycznych korzyści? Autor u p a t r u j e zasadniczy motyw podejmowania studiów w tym, że szlachta chciała ozdobić tarczą herbową klejnotem wykształcenia dla zachowania swego pierwszego miejsca w hie-rarchii społecznej (s. 325). Takie tłumaczenie -zakładać winno, iż prestiż szlachty zagrożony był konkurencją innych warstw, a tak przecież nie było. Sam zresztą autor dodaje, że w grę wchodził i motyw ekonomiczny, którego nie precyzuje, ale przypisuje m u rolę drugorzędną („II s'agit, bien sur, d'une nécessité économique, mais surtout d'une volonté d'agiomamento, de recyclage de la classe dominante") Nie należy wprawdzie czynników tego typu wykluczać, ale znaczenie, jakie przy-pisuje im autor, wydaje siię mocno wyolbrzymione. A już zdecydowanie nie można zgodzić się z autorem, iż młodzież szła na Uniwersytet pod wpływem tradycji wy-niesionej z czasów Rzeczypospolitej („seule la vieille tradition polonaise des Lu-mières, profondément ancrée dans la mentalité nobiliaire, devenue presque instinc-tive, a pu amener ces jeunes gens en ce lieu qui ne débouche sur rien" s. 369). Nb. dodatkowy argument za tyip, że Uniwersytet nie otwierał perspektyw życio-wych, a mianowicie wypowiedzi filomatów o dezorientacji słuchaczy co do charak-teru i celu podejmowanych studiów i(s. 369—370), nie wydaje się przekonujący,

gdyż analogiczne świadectwa można by przytaczać chociażby z czasów nam współ-czesnych.

Wreszcie nie trzeba chyba przypominać, że przodujące uniwersytety niemieckie, stanowiące w X I X w. 'wzór stopniowo naśladowany w innych krajach, nie były nastawione, jeśli chodzi o fakultet filozoficzny, na kształcenie zawodowe i że właśnie w tym stuleciu zamożna młodzież, nie szukająca w wykształceniu źródła zarobków, zaczęła licznie napływać na uniwersytety.

Biorąc to wszystko pod uwagę nie wydaje się, aby Uniwersytet Wileński był jakimś kuriozalnym przykładem instytucji oderwanej od życia, jakąś, jak pisze autor, „pułapką na myszy" (s. 371), uczelnią, której absolwenci w swej większości skazani byli na „gnicie" lub emigrację (s. 906).

I w innych drobniejszych sprawach autor skłonny jest niekiedy uważać pewne zjawiska za szczególne dla Uniwersytetu Wileńskiego. Tak więc podkreśla nie-współmierność zewnętrznych akcesoriów godności, pompy ceremonii uniwersytec-kich w konfrontacji z rzeczywistością. „Les fameuses franchises universitaires ont-elles un sens dans ce monde qui dépend tellement de la société globale et qui tend vers l'extérieur" — zapytuje (s. 153). Czy jednak gdzie indziej w tej epoce było inaczej, czy istniały uczelnie i korporacje profesorskie cieszące się zupełną niezależnością? Z drugiej zaś strony nie można bagatelizować tych rzeczy. Pod berłem samodzierżawia względna autonomia uniwersytecka do początku lat dwu-dziestych stwarzała wyjątkową atmosferę, a własna jurysdykcja uczelniana dawała studentom poczucie pewnej swobody, czasem nawet bezkarności, trudno więc uwa-żać ją za instytucję bez znaczenia, „śmieszną" (ibid.).

Nie upatrywałbym też niczego szczególnego w kłopotach Uniwersytetu ze wspól-nymi posiedzeniami naukowymi profesorów i z tym, że tematyka referatów była rozbieżna, bo każdy wygłaszał je ze swojej specjalności. Były to zjawiska naturalne, występujące i w innych tego typu instytucjach.

Należy jednak podnieść, że autor przytacza w swej pracy cenne dane porów-nawcze (głównie ze stosunków uniwersyteckich Francji doby restauracji), które pozwalają sprowadzić do właściwych proporcji represje, jakie dotknęły Uniwersytet Wileński w latach dwudziestych (s. 315—316).

Wymienić wreszcie chciałbym niektóre drobniejsze sprawy nasuwające wątpli-wości czy też wymagające korektuir.

s. 17 — To, że na Litwie jeszcze w 1730 r. spalono czarownice, nie jest świadec-twem jakiegoś jej wyjątkowego zacofania.

(10)

Recenzje 777

s. 22 — Sformułowanie, że Adam Czartoryski wysłany został przez ojca na dwór petersburski „dla uformowania się" („se former à la cour russe"), pomija istotne motywy tej decyzji.

s. 23 — Dorpat nie leży w Kurlandii.

s. 31 — Kampanie Potemkina w Polsce i w Finlandii — to jakieś nieporozu-mienie.

s. 69 — Szkoda, że autor omawiając postępowanie kuratora Czartoryskiego w sprawie wyboru rektora Twardowskiego nie uwzględnił bardzo znamiennego listu do Jana Śniadeckiego z 15 IX 1822 г., wydanego przez Balińskiego, a przytoczonego przez Bielińskiego.

s. 95 — Wakanse na katedrach w r. 1815 i w latach następnych były chyba w dużej mierze wynikiem utrudnień robionych przedstawicielom młodszego

poko-lenia w mianowaniu ich profesorami.

s. 100 — Wsizyscy trzej uczniowie Bojamusa: Jurewicz, Muyschel i Adamowicz, a nie tylko ten ostatni, weszli na drogę kariery profesorskiej.

s, 110 — Klinger i Sałtykow byli kuratorami, a nie rektorami,

s. 111 — Przy omawianiu zabiegów o przywrócenie Bobrowskiego na katedrę należało by powołać pracę Charkiewicza.

s. 113 — Trudno się zgodzić z autorem, że w dawnej Polsce uczeni, z nielicz-nymi wyjątkami, byli szlachtą.

s. 119 — Wątpliwe wydaje się rozróżnienie wśród profesorów duchownych eks-jezuitów i księży świeckich. Zaliczeni przez autora do tych ostatnich K. Naru-szewicz, J. Mickiewicz, F. Narwojsz to właśnie eks-jeziuici.

s. 156 — Czy rzeczywiście język niemiecki był jednym z wykładowych na Uni-wersytecie Wileńskim?

s. 167 — Profesor Bogusławski był eks-pijarem, a nie eks-jezuitą.

s. 171 — Muśnicki był autorem nie ody, ale poematu na cześć Piotra Wielkiego. Określenie Monachomachii jako „pamphlet le plus virulent contre l'infâme" jest za siilne.

s. 195 -— Należało toy uściślić, że chodziło o dedykację tomu V Słownika Lin-dego, a nie całego dzieła; ofiarą konfiskaty padła jedna strona, a nie strony.

s. 231 — Nieprzekonywujące jest ujęcie sporu o prymat między naukami ścisły-mi a humanistyką w kategoriach „klasowych": „A la petite noblesse déclassée qui

veut vivre de la science et qu'incarnent les frères Śniadecki, selon un modèle occidental et bourgeois, s'oppose donc Groddeek protégé par la coterie de Puławy".

s. 235 — Za mocne jest określenie, że Piattoli „redagował" Konstytucję 3 maja. Omyłką jest zaliczenie Józefa Kossakowskiego do „somnités scientifiques incon-testables".

s. 240—241 — Świadectwo bliżej nieznanego kapitana Martensa o nieudostęp-nianiu biblioteki uniwersyteckiej studentom od roku 1824 nie wydaje się całkiem wiarygodne.

s. 241 — „Pillages culturels de Staekeltoerg" — to jakieś nieporozumienie, s. 241 — Mało precyzyjnie przedstawiona została sprawa zakupu zbiorów Ta-deusza Czackiego od wdowy po nim. Czacki nie miał zamiaru pisać dziejów Stani-sława Augusta, ale chciał kontynuować Historię Narodu Polskiego Naruszewicza i dlatego król powierzył mu Teki Naruszewicza i inne dokumenty ze swego archi-wum.

s. 242 — Chodzi o Statut Litewski w języku ruskim, a nie rosyjskim („en russe"). Szkoda, że autor ze znajdującego się w Bibliotece Akademii Nauk LSRR w Wilnie wykazu prenumerowanych w 1829 ir. czasopism wymienił jedynie wyda-wane w języku francuskim.

(11)

778

s.256 — To, że wydział n a u k m a t e m a t y c z n y c h i fizycznych określano m i a n e m filozoficznego, pochodziło ze s t a r e j tradycji, wnioski autora co do rzekomej kon-cepcji filozofii, d a j ą c e j się z tego odczytać, nie w y d a j ą się t r a f n e .

s. 274 — Nie m a chyba dowodów n a to, żeby poglądy p r o f e s o r a Daniłowicza na położenie chłopów wpłynęły n a jego usunięcie z U n i w e r s y t e t u . Wiadomo, co było bezpośrednim tego powodem.

s. 316 — Uniwersytet L w o w s k i został r e a k t y w o w a n y w 1817 г., a nie w 1848 r. s. 322 — Kryczyński — to T a t a r , nie K a r a i m .

s. 323 — Niezrozumiała jest wzmianka o sejmie grodzieńskim g w a r a n t u j ą c y m zachowanie s e j m i k ó w itp. organów szlacheckich po rozbiorach.

s. 374 — Tirudno zgodzić się z autorem, że Mickiewicz w Panu Tadeuszu kreśli idylliczny obraz pales try.

s. 395 — Z a n n i e towarzyszył Humboldtowi na Syberii j a k o meteorolog, s. 398 — Nieporozumieniem jest i n f o r m a c j a o wypędzeniu wojsk rosyjskich z Wilna przez powstańców w 1831 г., podobnie jak i to, że Pol jako człowiek bo-gaty wystawił cały szwadron.

s. 399 — Błędną jest i n f o r m a c j a , iż po likwidacji U n i w e r s y t e t u i pozostawieniu w Wilnie jedynie Akademii Medycznej i Akademii Duchownej — „tous les a u t r e s instituts avec leur matériel, leurs collections et leurs professeurs sont envoyés à Saint P e t e r s b o u r g " . Szkoda, że autor nie wykorzystał tu a r t y k u ł u Kozłowskiej-- S t u d n i c k i e j Likwidacja Uniwersytetu Wileńskiego w świetle korespondencji urzęKozłowskiej-- urzę-dowej.

s. 426 — „Cesarstwo austro-węgierskie" jest t e r m i n e m dla t e j epoki niewłaś-ciwym.

s. 441 — Nie wiem, na czym autor opiera twierdzenie, że w 1824 r. gubernie wołyńska i podolska przeszły z Wileńskiego Okręgu Naukowego do Charkowskiego. s. 442 — L i b e r a l n y w stosunku do Polaków k u r s polityki Aleksandra I — t o nie tylko pierwsze l a t a panowania, lecz również okres tworzenia i początków K r ó -lestwa Polskiego.

s. 454 — A u t o r w z m i a n k u j e o przedstawionym przez G r ó d k a w 1805 r. p r o j e k -cie zwrócenia się po i n f o r m a c j e dotyczące organizacji szkolnictwa w północnych Niemczech i zaraz dodaje, że nic z tego nie wyszło, gdyż „J. Sniadecki interdit d e penser qu'il y eût le moindre e x e m p l e à suivre dans cette Allemagne a b h o r r é e " . Ale przecież Sniadecki nie był wówczas rektorem.

s. 774 — Niebardzo zrozumiałe jest s f o r m u ł o w a n i e o protegowaniu Liceum Krzemienieckiego przez W. Rzewuskiego i Ł. Gołębiowskiego.

s. 775 — Nieco d y s k u s y j n ą w y d a j e się n a s t ę p u j ą c a c h a r a k t e r y s t y k a Okręgu Wileńskiego: „Miraculeusement p r é s e r v é d a n s u n e Е и ш р е turneboulée, le X V I I I siècle de la science, des s a v a n t s et de l'Encyclopédie continue, dans ces confins éloignés, à n e pas vouloir m o u r i r , et la Sainte Alliance m e t 10 ans à étouffer ses visions généreuses. Le r o m a n t i s m e polonais n'est pas né en opposition à l'idéal des Lumières, il est u n cri d e protestation contre son écrasement". Niekt nie p r z e -czy, że Wilno k o n t y n u o w a ł o t r a d y c j e Oświecenia, nie było j e d n a k jakąś jego zu-pełnie w y j ą t k o w ą oazą, ani też nie zastygło w rozwoju (i to n a etapie recepcji „encyklopedystów"). Od p o w s t a n i a Świętego Przymierza d o działalności Nowosilno-wa w Winie upłynęło rzeczywiście 10 lat, nie znaczy to jednak, że przez cały t e n czas U n i w e r s y t e t i podległe m u szkolnictwo było a t a k o w a n e przez reakcję. Wiado-mo, że Mickiewicz i jego towarzysze wychowali się w a t m o s f e r z e oświeceniowej, przeszli przez szkołę klasycyzmu, t y m n i e m n i e j n i e można nie dostrzegać w posta-wie 'pokolenia r o m a n t y c z n e g o silnych elementów kontestacji wobec ośposta-wieceniowych poglądów i stylu myślenia. Twierdzenie swoje o szczególnej s y t u a c j i Wilna a u t o r opiera głównie n a tym, że — jak pisze p a r ę s t r o n d a l e j — „l'Europe e n t i è r e

(12)

Recenzje 779

a t r a n s f o r m é ses écoles en foyers d'exercices religieux et Vilna c o n t i n u e i m p e r t u r -bable, e n 1823, à tolerer l'enseignement du droit n a t u r e l , d u droit des peuples, et u n e philosophie q u e Maistre vouait a u x gémonies dès 1810" (s. 779). P i e r w s z y człon rozważanego zdania zawiera sąd chyba przesadny, d r u g i zaś w y m a g a ł b y szerszego w y j a ś n i e n i a . S a m f a k t w y k ł a d a n i a do 1823 r. p r a w a -natury i p r a w a n a r o d ó w nie byłby j a k i m ś niezwykłym fenomenem. Na u n i w e r s y t e t a c h austriackich w y k ł a d y takie zachowały się do połowy X I X w. Chodzi j e d n a k również o sposób u j m o w a n i a tych przedmiotów. Otóż w Wilnie dość długo (głównie w s k u t e k b r a k u żywszego ruchu n a polu myśli prawniczej) Wykładano te przedmioty według starego klasycz-nie oświeceniowego podręcznika H. Stroyno\yskiego. A u t o r uważa, że podręcznik t e n okazał się przestarzały w swych w y w o d a c h ekonomicznych u t r z y m a n y c h

w' d u c h u f i z j o k r a t y z m u (s. 800), ale tak samo przecież było i z częścią p r a w n i c z ą . Gdy w 1819 r . przyszedł nowy w y k ł a d o w c a — Ignacy Ołdakowski — u j ą ł przedmiot w d u c h u b a r d z i e j k a n i o w s k i m , co wyraziło się i w zmianie n a z w y na p r a w o p r z y -rodzone. Śmierć Ołdakowskiego w 1821 r. spowodowała, że w y k ł a d y t e w ogóle ustały. Autorowi chodzi j e d n a k nie tyle o nauczanie uniwersyteckie p r a w a n a t u r y , ile o p r z e t r w a n i e tego przedmiotu w szkołach średnich d o początku lat dwudzies-tych, o czym p o d a j e i n t e r e s u j ą c e d a n e (s. 799—804). Niewątpliwie był to osiemnasto-wieczny relikt, ale chyba skazany n a likwidację n a w e t gdyby nie obróciła się 'przeciw n i e m u podejrzliwość władz carskich.

s. 786—787 — Nieścisłe jest twierdzenie, że p r o j e k t y słowników pol-skiego i grecko-polpol-skiego nie zostały zrealizowane przed 1830 r. Słownik łacińsko--polski Czerskiego u k a z a ł się bowiem w latach 1822—1825. Słownik greckołacińsko--polski J u r k o w s k i e g o gotów był już w 1821 г., lecz d r u k jego -rozpoczął się dopiero w 1830 r.

s. 789 — Alojzy Osiński opracowywał słownik pt. Bogactwa mowy polskiej, a nie Skarbiec literatury polskiej, z a w i e r a j ą c y wzory w y m o w y .

s. 789 — Lituanizmy w języku polskim, n a k t ó r e p o w s t a w a ł Śniadecki, nie miały nic wspólnego z językiem litewsikim, i zacytowana wypowiedź nie może służyć za dowód zwalczania przezeń tego języka.

s. 790 — J a k i m ś nieporozumieniem jest zdanie: „L'année s u i v a n t e (1817) a u c u n e g r a m m a i r e polonaise en polonais n'existait encore".

s. 803 — Słowo „juryści", użyte przez A. J. Czartoryskiego, oznacza zawodo-wych p r a w n i k ó w , a nie, jak objaśnia autor, rezonerów.

s. 808 — S h e r i d a n może nie całkiem słusznie zaliczony został obok Byrona i Shelleya do przedstawicieli nowych p r ą d ó w w literaturze, a Lessing i Klopstock do przedstawicieli S t u r m - und Drangperiode.

s. 856 — W y d a j e się raczej prawdopodobne, iż nauczyciel Łuczewski (postać niewątpliwie i n t e r e s u j ą c a i słusznie w y d o b y t a przez autora) cierpiał na zaburze-nia psychiczne.

s. 902 — Rok 1815 nie był początkiem r e a k c y j n e g o z w r o t u w polityce władz petersburskich wobec Wileńskiego Okręgu Naukowego.

Zasygnalizować w y p a d a niektóre błędy k o r e k t o r s k i e w nazwiskach, a więc: Wyleżyńskł n i e Weleżyński, Giżycki nie Giżecki, Fuss nie Fux, Gedike nie Gedieks.

Powyższa lista s p r a w d y s k u s y j n y c h i propozycji uściśleń czy k o r e k t u r jest tylko pozornie obszerna zważywszy rozmiary pracy i • bogactwo p r e z e n t o w a n e j w niej problematyki. W żadnym p r z y p a d k u nie może przesłaniać pozytywów mo-nografii, j e j licznych szczegółowych ustaleń i ujęć uogólniających. Nasza n a u k a historyczna w i n n a być wdzięczna autorowi za podjęcie ważnej, a ostatnio zanied-b a n e j i heurystycznie n i e ł a t w e j tematyki. Życzyć zanied-by też gorąco należało, azanied-by w y t r w a ł on przy zainteresowaniach polonistycznych, k t ó r y c h dotychczasowe wyniki nie tylko poważnie wzbogacają s t a n b a d a ń nad ważkim okresem w dziejach k u l t u r y

(13)

780 Recenzje

polskiej, ale stwarzają szanse wprowadzenia jej problematyki w obieg naukowy w historiografii europejskiej.

Jerzy Michalski (Warszawa)

Tadeusz G w a r d a k : Polskie piśmiennictwo kartograficzne (1659—1939). Mono-grafie z Dziejów Nauki i Techniki. T. CXI. Wrocław 1977, 256 s. ilustr. bibliogr. w notkach i osobno.

Opracowanie Gwardaka składa się z dwóch części. Pierwsza jest opisem nie-których publikacji z zakresu kartografii z lat 1659—1939 w ujęciu chronologicznym i w grupach tematycznych. W drugiej podano wykaz bibliograficzny 1310 publi-kacji, Wykaz czasopism oraz wydawnictw seryjnych i encyklopedycznych, a także

Skoroimdz autorów i prac anonimowych.

W części pierwszej zamieszczono informacje o treści publikacji w trzech roz-działach: „Początki piśmiennictwa kartograficznego w Polsce", „Piśmiennictwo kar-tograficzne w drugiej połowie XVIII i pierwszej połowie XIX w." (tu m.in. infor-macje o kartografii wojskowej i pracach J. Lelewela), „Piśmiennictwo kartogra-ficzne od połowy XIX w. do r. 1939" (tu m.in. dane o mapach tematycznych, zbio-' rach kartograficznych, popularyzacji kartografii, pisarstwie osób szczególnie zasłu-żonych dla piśmiennictwa kartograficznego itp.).

Treść pierwszej części opracowania wskazuje, iż autora w zasadzie interesował całokształt zagadnień. Niewątpliwie zwracał on największą uwagę na kartografię wojskową, ale w tym względzie dysponował nie tylko pracą B. Olszewicza1, lecz

także opracowaniami K. Buczka oraz ogólnie dostępnymi wydawnictwami Wojsko-wego Instytutu Geograficznego z okresu międzywojennego. W tekście tej części jest wprawdzie podrozdział „Mapy tematyczne", ale autor nie miał o tym wiele do powiedzenia. Nie byłoby zresztą problemu, gdyby nie to, iż w zestawieniu biograficznym jest sporo prac geologicznych, botanicznych, klimatologicznych itp. nie mających z kartografią wiele wspólnego.

Sposób opisów niektórych publikacji w części pierwszej jest mało precyzyjny; oto próbka: „W 1830 r. gen. Franciszek Paszkowski (1778—1856) w książce O

topo-grafii gór (Kraków 1830) proponował terminologię dotyczącą opisu form i szczegó-łów rzeźby terenu. Praca ta nie należy do topografii, a można ją raczej zaliczyć do geologii lub morfologii" (s. 23). Dodajmy ponadto niedocenianie potrzeby ścisłej informacji, szczególnie istotnej w publikacjach tego typu.

Na słabość opracowania złożyło się chyba wszystko. Przede wszystkim mini-malna wiedza ogólnohistoryczna autora, połączona z zupełnym niemal brakiem intuicji; nieznajomość zasad bibliografii, przy jednocześnie słabym rozpoznaniu dawnych źródeł; nieumiejętność wyboru materiałów i jego opisu oraz niewłaściwe streszczenie prac omawianych. Wreszcie Wydawnictwo nie zdołało zapewnić auto-rowi dobrego iredaktora-stylisty i korektora. Na domiar złego nie uznano za stosow-ne zaopatrzyć pracy w indeks nazwisk. Stwierdzenia te uzasadnię szerzej w dalszej części recenzji.

Zacznę od przykładu. W ostatnich latach wiele czasu poświęciłem rozwikłaniu dwóch drobiazgów z historii kartografii. Poszukiwałem mianowicie danych doty-czących roku i miejsca wydania mapy Stanisława Staszica pt. Carta geologica totius

Poloniae, Moldaviae, Transilvaniae, et partis Hungariae et Valachiae. Wniosek

osta-1 Polska kartografia wojskowa (zarys historyczny). Warszawa 1921; publikacj-a

Cytaty

Powiązane dokumenty

Table 6 shows that according to the parametric hazard based model ten variables significantly influence the acceptance of using CVS through PAYS: opinion about the effectiveness of

The resulting distribu- tion of the fraction of tourists originating from a country on each chemical link is presented in the inset of Fig 5(a) , where we observe that on average,

Ook de kritische druk en te mperatuur zijn niet bekend , zodat voor de soortelij~e warmte en verd emp in ssw ar m te waarden zijn geschat.. Deze g rootheden zullen

Further, we investigate the accuracy of the single-sided representation for wavenumber-frequency components of the elastodynamic homogeneous Green’s function that are evanescent

Otóż Jezus Chrystus przedstawia się dzisiejszej młodzieży, dążącej do określenia samej siebie i buntującej się przeciwko w szelkim barierom i ogra­ niczeniom

Zasada minimalnej interwencji, przejawiająca się przede wszystkim w dominacji środków pozasądowego rozwiązywania spraw nieletnich (w ramach diversion), jak

Jan Gurba Reaktywowanie studiów archeologicznych na UMCS w Lublinie Rocznik Lubelski 18, 243-245 1975... Puław y-W

Zgodnie z przyjętym przez organizatorów programem, konferencję rozpo- częto referatami dotyczącymi zagadnień bardziej teoretycznych, związa- nych między innymi: ze statusem