Prol. dr hab. Longin Pastusiak (ur. w 1935 r. w lodzi) ukończyłstudio no Uniwersytecie Warszawskim oroz Universityol Virginia w Stonach Zjednoczonych. Od 1963 r. pracuje w Polskim Instytucie SprawMiędzynarodowych. gdzie obecnie kierujeZakłademAmeryki Północnej. L. Pastusiak jest autorem ponad 500 publikacji naukowych. w tym 45 książek. Ostatnie książki tego autora to m.in.: Ronald Reagon.Biogra/ia (Warszawa 1988), Prezydenci. Stany ZjednoczoneodJerzego Waszyngtonado Gearge'a Busha (Wyd.2. Warszowa 1989), Polska-Stany
Zjednoczonewlatach 1945-1947 (Warszawa 1991). Anegdoty prezydenckie(Warszawa 1991). Polska aZachód (Warszawa 1991).
Niniejszaksiążkajest zbioreminteresującychszkiców poświęconych związkom polsko-omervknńsklrn wpoczątkowymokresie dziejów Stanów Zjednoczonych. Przypominawkład Polaków we wczesne osadnictwo na ziemi amerykańskiej oraz ich udziałw wojnie
o niepodległość,analizuje wzajemnewpływy,przypomina ówczesne ocenydoniosłych wydarzeńw obu krajach w ostatnim ćwierćwieczuXVIII wieku.
Zawieratakżeopinie współczesnychpolityków amerykańskichna temat Konstytucji 3 maja oraz zwraca uwagęna interpretacje tradycji historycznej
OMEGA
POLACY W ZARANIU
STANÓW
ZJ EDNOCZONYCH
Longin Pastusiak
~2,10Qg
&
WIEDZA POWSZECHNA WarszawaOkładk a,karty tytułowei opra cowanie gra ii c zn e serU: Jaro s ł a w Jasiński
Fotogra fiepochodząze zbi o rów pryw a tnych au to ra
BI8L10TEY.A IN:WTUTUHISiOBYCmmO Uroiw rsytet uWarszawski ego
©
CopyrightbyLongin Pastuslak \Va r sza w a 1992Redaktorzy: Alina Czerwińska(I wyd.) Ka t arzy n aGr zeszk t ew t cz(II wyd. )
Redakt o r te chnic zn y :Bogumt1 Marczak
Korektor: MarlaSłeltcka
Wpisano do
Dział
y~~~~
Nr.
:11
36f -B
inwentarzaWydawnictwo "Wi ed za Powszechna" - Wa r s za w a 1992. Wydan ie II.Objętość9,4ark. wyd.,13,5ark. druK.
+2ar k.druk.wkladka.
Zakła dyGraficznew Katowicach,
Zakładnr 5w Bytomiu - zam.9064/1100/1
Od Autora
Ameryka zostałaodkryta przez Krzysztofa Ko-lumba 500 lat temu (1492 r.). Pier wsi Polacy przybyli do Ameryki Północnej w roku 1608. Stany Zjednoczone powstały jako niezależne
państwoponad 200 lat temu (1776 r.). I tak się
złożyło, że gdy Stany Zjednoczone walczyły
o uzyskanie niepodległości,Polska stopniowo ją traciła; gdy młoda republika amerykańska
po-jawiła się na politycznej mapie świata , Pol -ska byłaz niej wymazywana. Chociażw owych latach Stany Zjednoczone i Polska nie na wią
zały oficjalnych stosunków dyploma tyczn yc h , Polacy byli świadkami narodzin Stanów Zj e-dnoczonych i przyczynili się do uzyskania
wol-ności przez kolonie angielskie w Ameryce. Wie-lu Polaków zapłaciło za sprawę niepodległości Stanów Zjednoczonych najwyższą cenę cenę życia.
Praca ta jest zbiorem szkiców o
polsko-ame-rykańskich związkach w zaraniu Stan ów Zj ed-noczonych, o wczes nym osadnictw ie polskim
w Ameryce Półn ocnej , począwszy od pr zy ja zdu pierwszych Polak ów do James town w stanie
Wirginia w 1608 roku, o udziale Polak ów w amerykańskiej wojnie o niepodległość, wreszci e o stanow isk u Polsk i i Stanów Zjednoczon ych wobec ważniejszych 'wyd arzeń, jak ie miały miejsce w tych krajac h w os ta tn im ćwierćwie czu XVIII wieku .
Wkład Polaków w rozwó j cywilizacj i amery-kańskiej w jej wczes nym okr esie nie zawsze znajduje właściweodzwiercied le n ie w histo r io-grafii amerykańskiej.Zanie d ba nia te pr óbowali i nadal próbują odrobić w Stanach Zjednoc zo-nych his tor y cy polskiego pochodzenia.Najwięk sze zasługi ma tu Mieczysław Haiman (urodzo-ny w Złoczowie w 1888 r., zmarł w Ch icago w 1949 r.), któryzyskałsobi emiano niestrudzo-nego poszukiwacza polskichśladóww Ameryc e. W książce tej nawiązałem do liczn ych prac te-go historyka, uwzględniłem też publikacje o związkach polsko-amerykańskich. pióra in-nych historyków ze St an ów Zjedn oczonych, których nazwiska wym ieniam w kolej ności al-fabet yczne j : Dor oth y Ada ms, Edmund L. Ko-walczyk, Wacław Kruszka, Eugeniusz Kus iele-wicz, Laura Pilarski, Ladislas J. Siekaniec-Big-munt H. Umiński, Kar ol Wachtl, Ar thur L. Waldo, Joseph A. Wytrwał . Zróżnicowana jest wartość naukowa publi kac ji , na któr e się po-wołuję. Granica międzylegendą , prawd op odo -bieństwem a rzeczywistym fak tem histor ycz-nym w niektórych publi kacj a ch jest bardzo cienko zarysowana, a niekiedy wręcz zanika. Wszędzie tam, gdzie baza źródłowa jest n ie-pełna, a zdarzenia bardzo odległe w czasie, do głosu dochodzą wytwory wyobraźni ludzk iej, hipotezy, przypuszczenia . Ale i one mogą być interesującym tworzywem dla autor a i przed-miotem zainteresowania Czy t eln ika. Dla t ego w pracy tej nie stroniłemod tego typu mate-rialów, zwłaszczaże celem moim było n apisa-nie książki popula rn ona u kowe j.
Przypisy ułatwiają dodatkowe studia tym Czy tel nikom , którzy zechcą zgłębić poruszane przeze mnie problemy.
Szkice zawarte w tej książcezpewnością nie wyczerpują problematyki związków polsko--amerykańskichdo końca XVIII wieku. Tema-tyka ta, nie w pełni przeanalizowana przez hi-storyków , czeka na całościowe opracowanie. Można mieć nadzieję, że pracę tę podejmą
rów-nież historycy w Polsce,wśród których po dłu giej przerwie obserwu je się wzrastające zain-ter esowani e problematyką amerykańską.
PIERWSI POLACY
1
Początki
osa
dn ict w a
polskiego
Zwią zki polsko-amerykańskie są o wiele star-sze aniż eli Stany Zjednoczone. Polacy byli już na kont ynencie póŁnocnoamerykańskim, zan im Kościuszko i Pułaski przybyli tam, by ucz est-niczyć w wojnie niepodległościowej, zanim
wśród kolonistów angielskich zrodziła się myśl
o stworzeniu niepodległegopaństwa.
Kied y pierwsi Polacyprzybyli do Ameryki -tego nikt właściwie nie jestdziśw stanie usta-lić. Leg enda zby t mocno przemieszała się zprawdą, abyśmymogli wiernie odtworzyć fa-kty ioddzi elić je od fikcji.
Legend a głosi, że pierwszym Polakiem,który miał przybyć do Ameryki, byłJan z Kolna,
po-zostający w służbie króla duńskiego Chrystia-na I (pan ował 1448-1481). Miało to nastąpić
w 1476 roku, a więc na 16 lat przed Krzyszto-fem Kolu mb em. Jan z Kolna miał dotrzeć do
wybrzeży dzisiej szego Labradoru i płynąć na
południe wzdłuż brzegów kontynentu
amery-kańskiego. Jego odkrycie nie zyskało jednak la
rozgłosu, ponieważ - według legendy - z
gi-nął w drodze powrotnej.
W kronikach ska ndynawski ch i niem ieck ich
rzec zywiście spotyka się wzmia nki o żeglarzu
nazwiskiem "Scolnus" lub "Sc olv us". Istni ej e
zresztą kilkanaście wersji tego nazwiska. J o a-chim Lelewel pierwszy wysunął hipotezę, że
chodzi tu o Jana z Kolna. Kierował się przy tym raczej względ ami patriotycznym i, żadny
mi dowodami bowiem nie rozporządzał.
Tadeusz Estreich er tak pis ze na ten tema t : "Nie wygłaszam, nie proponuj ę żadnej for my nazwiska Jana z Kolna, nie odmawiam mu p o-chodzenia polskiego, ale tak samo nie wyklu -czam pochodzenia skandynawskiego,bo do tego brak danych; natomiast stwierdzam ,że dzis iej-si uczeni nie wszyscy się zgadzają na fakt od-krycia Ameryki przez «Scoln usa» i na jego pochodzeniepolskie".l
Wacław Słabczyński po pr zean ali zowaniu i porównaniu różnych hipotez dotyczących "Scolnusa"doszedł do następuj ącychwniosków : "Około 1476 r. żeglarz w służbie duńskiej
o imieniu Jan, lecz o nie ustalonym nazwisku i narodowości, miał dotrzeć do półn oc nego
wy-brzeżaAmeryki w nie określonym bliżej mi ej-scu (Ziemia Baffina, Cieśnina Hudsona, Labra-dor?). Oprócz wzmianek o tym fakcie w liter a-turze szesnasto- i siedemnastowieczn ej ora z na globusach i map ach tej epoki żadnych innych dokumentalnych danych na temat tej podróży
nie ma. Z tych względówniektór zy współcześni
autorzy kwestionująw ogólefak t takiej wyp ra -wy, jak i nawet istn ien ie samego żeglarza".2
Wacław Słabczyński uważa, że więc ej światła 1Ka r o l Wac h tl: Polon ia w Ame r y ce. Dzi ej e i do-robek.Fil ad elfia 1944,s.25-26.
a Wa cław Słab czyńsk i : Polscy podróżn icy od -krywcy. Warszawa 1973, s. 270--272.
nahipotezęo Scolnusiemogłyby rzucićarchiwa portugalskie, hiszpańskie lub angielskie, w któ-rych jak dotąd nie szukano materiałówdot y-czących tego podróżnika. Tak więc legenda
o Janie z Kolna czeka nadal na naukową
we-ryfikację.
Wiadomość o odkryciu Ameryki przez Ko-lumba w każdym razie dotarła do Polski s
to-sunkowowcześnie.
Bolesław Olszewicz doszukał się około 60
wzmianek o Ameryce w 39 pracach w polskiej literaturze XVI i XVII wieku.3Słusznie zauwa-ża Janusz Tazbir,że nie jest to liczba komplet-na, w wielu dziełachbowiem nie wymienia się
Ameryki z nazwy ,leczużywa się innych okreś leń,jak np. Nowy Świat. "Po polsku sformuło wania tego użył pierwszy - jak się wydaje
-Białobrzeski, w swej Postylli pisał o « Indy-je j, który [s ic]zowią Nowy Świat»"4. Jednakże
zainter esow an ie wielki m i odkr yc iami, a w
szczególności Ameryką , w Polsce było znacz-nie słabsze niż np. w Portugalii czy Hiszpanii.
Pierwszą w literaturze polskiej wzmiankę o Ameryce zn a jdu je my w pracach Jana Saorob
a-sa, ze wstęp em Jana zGłogowa.Jan zGłogowa byłprofesorem Akademii Krakowskiej. Książka Introductorium Compendiosum in Traetatum Sphaere MateriaLis została opublikowana w Krakowie w 1506 roku. Wiadomościo odkryciu
Ameryki dotarły do Polski zapewne kilka lat wcześniej, przypuszczalnie około 1500 roku.
W 1512 roku Jan ze Stobn icy opublikował
prawdopodobnie pierwszą w Polsce mapę Am
e-ryki w swoim dziele Introductio in Ptho lo-3 Bolesław Olszewi cz: Polska a odkr y cie Amer y k i . "Comptes rendus de la Societe des Sciences et des Lettres de Wro cław", vol.2,1947.
• Ja nu sz Tazbir : Szlachta a konkwi stadorzy . Op i-nia starop ol sk a wobec podboju Ameryk i przez Hi
sz-panię. Warszawa 1969,s. 13.
mei Cosmographiam, opartym na książce ni e-mieckiego geografa M. Waldseemilllera. Były to w ogóle pierwsze mapy wydane w Polsce.
Marcin Bielski w Kronice wszystkiegoświata ,
która ukazała się w Krakowie w 1551 roku , pisze o ogromnych rozmiarach Ameryki, pr
zy-pisując jej obszar równy czwartej części Ziemi. Kopernik uznałodkrycie Kolumba za dowód
popierający teorię kulistości Ziemi. W swym dziele O obrotach sfer niebieskich, opubliko wa-nym w 1543 roku, odkryciu Ameryki poświęcił
sporo uwagi.5"Jakim sposobem - pytał w
ty-tule jednego z rozdziałów- ziemia sucha wr az z wodą jedną kulę tworzy? Pokaże się to wy
-raźniej, jeżeli do tego przyłączymywyspy za naszych czasów pod hiszpańskimi i portugal-skimi monarchami odkryte, a nade wszystko
Amerykę, imieniem odkrywcy i dowódcy
okrętów tak nazwaną, a dla nie zbadanej do-tychczas jej rozległościza nowyświat uważaną,
prócz wielu innych wysp, przedtem nie zna-nych. Dlatego mniej nas dziwić będzie, że
ist-nieją mieszkańcy przeciwnożni,czyli przeciw-ziemni. Ze Ameryka zpołożenia swego znajduje
się na przeciwnej stronie Indyj Gangesowych,
.to wynika z geometrycznych własności kuli. Z tego zatem wszystkiego wnoszę, że nikt nie
będzie wątpił, jakoląd i wodawspierają się na jednymśrodku ciężkościZiemi,który jest zara-zem środkiem jej objętości." 6
Wśród wzmianek i opisów nowego kontynen-tu stosunkowo wiele dotyczy Indian, przygód
podróżnikówitp. O Indianach wspominająm.in. Marcin Bielski w swej Kronice, Benedykt
sThe Manu.script ot Nicholas Copernźcus "On the
Revolu.tions". Facsimille, Macmillian and Poli sh Scientific Publishers. London, Warsa w, Cracow 1972.
•Mikołaj Kopernik: Wybór pism. Kraków 1920, s. 57.
Chmielowski w Nowych Atenach oraz Jakub Kazimierz Haur.
"Jużw XVI wieku - pisze Janusz Tazbir
-wykształciły się trzy zasadnicze stereotypy pa-trzenia na Indian: pierwszy widziałw nich isto-ty szczęśliwei bardziej wartościowe od Euro-pejczyków, mimo że obywające się bez organi-zacji państwowej, nauki czy znajomości c hrze-ścijaństwa. Drugi stereotyp ukazywał pierwo-tnych mieszkańcówAmeryki jako stworzenia tak odrażającei barbarzyńskie, iż w praktyce niewiele różnią się od zwierząt. W ujęciu tym czerwonoskórzy stanowiliwięc odmianę znane-go jeszcze z legend średniowieczadzikiego mę
ża, istoty pośredniej między bestią i człowie
kiem. Trzeci wreszcie stereotyp, przyznający
im szereg zalet umysłui charakteru, kładł jed-nak dużynacisk na panujący wśród Indian ka-nibalizm, składanie krwawych ofiar bogom,
okrucieństwo, skłonności do nadużyć seksual-nych. Tę ostatnią opinię znajdujemy przede wszystkim w relacjach misjonarzy, którzy mimo to wyrażali przekonanie, iż przyjęcie katolicyz-mu przyniesie w rezultacie ucywilizowanie In-dian oraz radykalną poprawęich obyczajów".7
Znany poemat opisowo-dydaktyczny Sebas -tiana Fabiana Klonowicza Flis, to jest spusz -czanie statków Wisłq z roku 1595 zawiera pew-ne odniesienia do Ameryki:
Ale człowieczy przemysł tak jest śmiały, Iż ten stary świat widziałmu się mały. Więc przepłynąwszynurt oceanowy
Nalazł światnowy. I takjuż wkoło okrążyło ziemię Smiertelnych ludzi tak poważne plemię; Już Antypodów podziemna kraina
Wam nie nowina.
7 Janusz Tazbir: Rzeczpospolita i świat. Studia z dziejów kultury XVII wieku. Wrocław1971, s. 87. 14
JużAmer yk a,już i Magell an a
Śmiałym Hiszpanom mor zem dojecha na ,
Szczęś liweWyspy ,on boh atersk iraj, Wie o nim nasz kra j.8
Podróżnik Paweł Palczowski z Palczow ic
opublikował w Krakowie w 1609 roku książkę Kolęda moskiewska. Pisze w niej o podróżach
i poszukiwaniach zamorskich, kusi opisem okrę
tów, które wracają z dalekich wypraw pełne kosztowności,klejnotów, korzeni. Radzi
wszak-że Polakom, aby raczej skoncentrowali się na kolonizacji Rosji niż Ameryki. "Cośw tym jest - pisał Palczowski - żeśmy najmniej tako-wych wielkich pożytków dostąpili. Insze na-rody chcąc rozszerzyć granice swoje, ryzykując
wielkim niebezpieczeństwem zdrowia swego aż
za morze jeżdżą [...j i w Amer yce, a Now ym
Świecie wielkim zamysłom swoim przez wielkie
trudności miejsca szukają[...j o rzeczy niew ia-domesię kusząc".9 DziełoswojePalczowski de-dykował "Wysoce Wielebnym Jaśnie Wielmoż
nymPanom,Ich MościomSenatorom i Ich Moś
ciom Panom Posłom, od wszego Rycerstwa na Sejm Walny Koronny zgromadzonym , Pan om i Braciej moim Miłościwym". A więc był to swego rodzaju program polityczny .
W Polsce znane były również opowieści je-zuitów o działalności misyjnej w Amer yce.
Wzmiankę o Ameryce znajdujemy m.in .
w sztuce wystaw ianej w 1638 roku w teat r ze kolegium jezuickiegow Lublinie.Był to dramat ośw. Stanisławie, biskupie imęczenniku. Wśród różnych części świata składaj ących hołd jeg o
8 Sebasti a n Fabian Klonow icz: Fli s, to jest spu
-szczan i e statków Wisłą i inszymi rzeka m i do ni ej
przypadającymi. Wrocław 1950, s. 46--47.
8 Paweł Palczow ski : KoZęda moski ew ska, to jest
wojny moskiewsk iej przyc zyny słuszne, oka z ja p o-żą d ana. Kraków 1609.
ojczyźnie pojawia się również Ameryka, która "lubo jeszcze nie odkryta wiedząc przecie , że jej bogactwa przejdą do Polski, każe występo
wać w swoim imieniu tryfonom, nimfom i sy-renom". Pod wpływemtego typu literatury re-ligijnej obraz Ameryki- kontynentu i tak
ma-ło znanego - był jeszcze bard ziej zniekształ
can y .
Udział Polaków we wczesnym osadnictwie
w Ameryce Północnej był niewielki w
porów-naniu z udziałem inn ych narodowości. Polacy
indywidualnie uczestniczyli w najwcześniejszej
emigracji na półkulę zachodnią, ale ruch ten nie przybrał takich rozmiarów jak w prz
ypad-ku innych narodowości. Nie kryła się też za tym polityka kolonizacyjna państwa polskiego.
Powodów tego było wiele. Polska nie była
w owych czasach potęgą morską zaangażowaną
w odkrycia i eskapady geograficzne na drugą
półk u lę. Handlowano raczej z państwami euro-pejskimi. Ziemi było pod dostatkiem, nie
ist-niało przeludnienie, które zmuszałoby do
emigracji. Nie bez znaczenia było też uwikłanie
w wojny z sąsiadami. Amerykański historyk polskiego pochodzenia, Mieczysław Haiman, zwraca uwagę na czynnik istotny w odniesie-niu do innych krajów, a nie dotyczącyPolski:
kwestię tolerancji i wolności wyznania. Polska w okresie wczesnego osadnictwaamerykańskie
go była krajem stosunkowo tolerancyjnym i różnowiercy nie byli zmuszeni do szukania schronienia na drugiej półkuli. Ci natomiast, którzy musieli opuścić Polskę, udawali się do zachodniej Europy, np. do Holandii. Jedynie
znikoma część decydowałasię następniena emi-grację za ocean.
Współczesnyhistoryk amerykański pochodze-nia polskiego Joseph A. Wytrwal nie wyklucza - podobnie jak wcześniej uczynił to
Mieczy-sław Haiman - że pierwszymi Polakami osia-16
dly mi w Ame ryce byli sm olar ze, którzy wylą dowali w 1585 roku na wyspieRoanoke u w
y-brzeży Kar oli ny Półmocnej . Zostal i oni wy sIan i pr zez sir Waltera Ral eigha , który uważał, że Angli a powinna szukać w Ameryce produktów , które dotąd sprowadzała z Polski i z Rosji, a kolonizacja Ameryki zna czni e wzmocn i jej pozycj ę wobec Hiszpanii.10
Jako ciekawostkę wspomnę tu tezy księdza WacławaKruszki, który - jak sam pisze - z "pomocą Boga i lud zi dobrej woli" opublikował
w 1909 roku pierwszą calościową historię emi-gracjipolskiej w Ameryce. W 1937 roku ukaza-lo się drugie, uzupełnione wydanie tej pracy.11 Ksiąd zKru szk a głosi, żedo Ameryki na p ew-no pierws i przyby li Indianie na 1500 lat przed Chrys tusem, a 50 lat po Chrys tusie zjawili się ta m "n a jego rozkaz" apostołowie. Dowód? "Mogli nieposłaniAzjacidotrzećdo osta t eczn e-go krańca Polinezji , dlac zego by posłani, czyli apostołowie,tam dotrzeć nie mogli" . "Chrystus posłałswoich apostołów rozkazującimwyra żni e iść na wszystek świat (Marek 16.15). Czyżby apostołowie nie wypełnili tego rozkazu Chr ys-tusa? Czyżby spr zeniewier zyli się temu posłan nictwu? Czyżby, mając wyraźny rozkaz iść na c ały świat, w swoich podróżach opuścili aż p oło wę k u l i zi e m s k i e j? Czyżby w Po -linezji i przyległej Ameryce niebyli i nie gło sili Ewangelii?" 12
Polacy, zdaniemksiędza Kruszki, przyb yli tu już w roku 985 po Chrystusie. Rycerz Eryk Rudy , "wiel ki gwałtownik i awanturnik w y-gnany z Isl andii za rozmaite sprawki,był zmu-10 Joseph A. Wytrwał : Poles in Amer ican Hi sto r y an d Tradi t ion . Endurance Press, Detr oit 1969, s. 5.
11Wacł a w Kru szka : Historia pol ska w Amer yc e od
czasów na;dawni e;s zych aż do na;nowszych. D ru-kiem "K uri er a Polski ego". Milwaukee, Wis., 1937.
12Tamże , s. 5.
szon y uciekać i szukać bezpi ec znego miejsca". W 985roku wylądowałw Ameryce .Wśród jego
rycerz y "his toria wspomina dwóch Polaków -Ty rkera i Wyzderwolę , jako nieodstępnych to-war zyszów jego doli i niedoli" . Skąd się wzięli
w Islandii dwaj polsc y rycer ze? Zdaniem księ dza Kruszki należeli oni do drużyny rycerzy
polskich, która eskortowała z Polski do Danii córkę Mieszka I wydaną za króla duńskiego. Po weselu Tyrker i Wyzderwola wyprawili się z Erykiem Rudym do Islandii.13 A w ogóle to
nazwa Ameryki pochodzi od Świętego
Emery-ka. 14
Tyle ksiądz Wacław Kruszka. Fantazji, jak wid ać, mu nie brakowało. W pracy jego jest
mnóstwo tego rodzaju dykter yj ek . Biorąc j
ed-na k pod uwagę , że powstała ona na przełomie XIX i XX stul ecia, że była przedsięwzięciem pioni erskim,należydocenić wkładautora w ba-danie dziejów emigracji polskiej w Stanach Zjednoczonych. Bardziej wartościowe oczywiś
cie sąpartieksiążki dotyczące czasów autorowi współczesnych.
Historyczne dowody obecności Polaków na ziemi amerykańskiej pochodzą z pierwszych lat XVII wieku. Przybyli tu w roku 1608, na kilkanaścielat przed osławionymiPielgrzymami z"May fl ow er " (1620).
Na początku XVII wieku król angielski Ja-kub Ipowołał towarzystwa Plymouth Company
i Virginia Company of London w celu
koloni-zacji Ameryk i Północnej. Anglia potrzebowała
surowców dla rozwijającego się przemysłu i li-czyła na ich import z Ameryki, chcąc unieza-leżnićsię od krajów eu r op ejskich.
W 1607 roku towar zys tw o Virginia Company założyło osadę Jamestown na terenie
dzisiej-13Tamże , s. 15-2l. H Tamże , s. 44.
szego stanu Wirginia.Pierw siosadnicy pr zybyli na trzech statkac h: "Susan Constant", "God-speed " i "Discovery". Rok później , pr aw do po-dobnie w połowie września 1608 roku, stat ek "Mary and Margaret", którym dowodził kap i-tan Christopher Newport , przywiózł drugi transport osadników. Przewodniczący rad y k o-lonistów, kapitan John Smit h, odnotował w swej pracy The Gen eral Historie oj Virgin ia,
wyd anej w Londynie w 1624 roku, że około
1 października 1608 roku przybyło ,,8 Hol en-drów i Polak ów" (w ory gin al e ,,8 Dutch an d Poles" , przy tym Dutch w ówczesn ym języku
angielskim określało również Niemców). Źród ło to zaw ie r a czte ry wzm ianki na tem at Pola-ków w Jamestown.
Arthur Waldo, a za nim in ni histor yc y pol o-nijniwymieniajączęsto pięćnazwis k.15 Nie ma
jednak dowodów na to, że takie właśnie były
imiona i nazwiska pier wszych Polaków w Am e-ryce Północnej iże pochodzili właśnie zwy mie-nionychmiast. Oto lista:
Michał Łowicki z Londynu , szlachcic, kt óry
był swego rodzaju rzecznikiem polsk ie j grupy; Zbigniew Stefański z Włocławka , specjali st a od produkcjiszkła;
Jan Mata z Krakowa , wysp ecjalizowany w produkcji mydła;
Stanisław Sadowski z Radomia, wyk w alifi-kowany cieśla;
Jan Bogdan z Kołomyi, smolarz, znający się także na budowie okrętów. Bogdan ponoć znał osobiściekapitana Johna Smitha z czas ów, gdy ten przebywałw 1603 roku w Polsc e.
Od pewnego czas u toczy się dyskus ja na
te-15Arthur L.Wa ld o: Fi rst Poles in America. 1 608--1958. Polish Fa l cans of Amer ica . Pit tsb ur g h 1957;
por . również: Ka ro l Wach t!: Pol on i a w Ameryce.
Philadelphia 1944; Alb ert Q. Maisel : The Pole s Among Ds. "Read er 's Digest", Ju n e 1955.
mat rzekomych zapisków jednego z pierwszych osadników polskich w Jamestown - Zbigniewa
St.efańskiego, zatytułowanych Memoralium Commercatoris (pamiętnikkupca), a wydanych w 1625 roku w Amsterdamie przez Andreasa Bickera. Pamiętnikten ponoć trafiłdo Stanów Zjednoczonych po II wojnie światoweji w 1947 roku został zaoferowany ówczesnemu kustoszo-wi muzeum polskiego w Chicago - Mieczysła wowi Haimanowi. Haiman nie miał jednak pię
ciu tysięcy dolarów, jakich żądano za tę ksią żeczkę. Arthur Waldo, od którego pochodzi ta relacja, był wówczas współpracownikiem Hai-mana i jednym z tych, którzy mieli ów doku-ment w ręku. Waldo twierdzi, że zrobił wypi-sy obszernych fragmentów pamiętnika Stefań
skiego. Te właśnie fragmenty nadesłałdo reda-kcji "Polityki". Redakcja zwróciła się z prośbą
o ekspertyzędo badaczy XVII wieku: historyka prof. dra Adama Kerstena i językoznawcy doc. dr Jadwigi Puzyniny. Oboje skłaniają się ku tezie, że jest to bardzo zręcznie zrobiony apo -kryf. Jednakże pozostawiają pewien margines
dopuszczający au tentyczn ość dokumentu. W moim przekonaniu pamiętnik ten jest falsyfi-katem, ponieważ- mimo drobiazgowości rze-komego pamiętnika Stefańskiego- nie zawiera
żadnych szc zegółów o pierwszych Polakach w Jamestown, które nie byłyby już znane z in-nych dokumentów. Zainteresowanych tą
spra-wą odsyłamdo fragmentów pamiętnikaoraz do ekspertyz opublikowanych w "Polityce".16
Wspomniany już wcześniej kapitan John Smith, zanim trafiłna półkulę zachodnią, miał
wiele przygód. Po opuszczeniu rodzinnej Anglii
brał udziałw wojnach na kontynencie europej -skim. Dostał się do niewoli tureckiej, a później
" .Poli tyka " z 12 VI 1970 r. 20
tatarskiej, skąd zbiegł. Uciekając do Anglii
przemierzał obszary Polski. W swejksiążce The True Travels, Adventures and Observa ti ons of Captain John Smith, opublikowanej już po po -wrocie z Ameryki w 1629 roku, tak wspomina swój przejazd przez Polskę (pisze o sobie w trzeciej osobie): "Udał się on (z Moskwy) pod
zbrojną strażą do Rzeczycy nad rzeką Dniepr, w granicach Litwy , a stamtąd z równą grz
ecz-nością został przewieziony przez Kołocko (?), Dobrzesko (?), Dużybył (?), Drohobus (?) i Os-tróg na Wołyniu, Zasław i Olesko na Podolu, Halicz i Kołomyj ę w Polsce i tak aż do Sybina w Siedmiogrod zie. W całym swym życiu rzad-ko kied y doświadczał więks zejczci,radości i za-bawy, i każdy wojewoda, do którego przys zedł, nie tylko użyczył mu gościny, ale i dał mu coś
w darze; albowiem sami widząsię narażenina podobn enieszczęście (niewoli)" ."?
Pierwszymi zna ny mi nam naocznymi świad
kami obecności Polaków w Jamestown byli trzej Anglicy : Richard Wiffin, An as Todkill i William Phettiplace. Wszyscytrzej żyli w Ja-mestown w latach 1608-1612. Ich relacje za -warte są w księdze The Proceedings of the English Colonies in Virginia, która opubliko-wana została w Londyn ie jako druga część
książkiJohna Smitha A Map of Virginia ( wy-danej w 1612 r.). O Polakach znajdują się tu trzy wzmianki.
Późniejszezapisk i również mówią o obecności Polaków w Jamestown. Są to relacje kolonis-tów: kapitana Williama PoweUa,Edwarda Gur-ganeya,Williama Cantrilla i SergeantaBoothe'a. Wspomina się w nich rn.in. o potyczkach z Indianami w 1616 roku, w których wyróżnił
17Cyt. za : Mieczy sław Haiman: Z przeszłości pol -skiej w Ameryce. Szk ic e hi storyczn e. Buffa lo 1927,
s.13.
się Polak imieniem Robert. Wzmianki te zna-lazly się w opublikowanej w Londynie w 1624 roku pracy The General Historie oj Virginia. Informacje o Polakach znajdziemy również w czter ot om owy m zbiorze dokumentów The Records oj the Virginia Company oj London (Waszyngton 1906-1935), zawierającymnotatki, raporty ,sprawozdania oraz inne dokumenty
na-leżące do Virginia Company of London. Towa-rzystwo to było - jak wiemy - inicjatorem
założeniakolonii w Jamestown.
W pierwszych trzech tomach tego zbioru są różnewzmianki o Polakach w Jamestown. I tak pod datą 21 lipca 1619 roku wspomina się
o strajku Polaków, pod datą 17 maja 1620 roku oprzystąpieniu Polaków do pracy po zakończo
nym strajku. Jest kilka wzmianek o artykułach
produkowanych przez Polaków, a także o ich udziale w potyczkach z Indianami. Pod datą19 lutego 1623 roku znajdujemy informacjęo Po-laku Molasco. Nazwisko to nie ma polskiego brzmienia. A. Waldo uważa, że chodzi o Alber
-tusa Małaszko,M. Haiman zaś - o Molewskie-go, którego nazwisko zniekształcono. Otóż
we-dług dokumentów ów Molasco wystąpiłz rosz-czeniami przeciw Virginia Company. Zwrócił się do hrabiego Southhampton (Earl of South-hampton), który oświadczył, że jeżeli Molasco mówi prawdę, stała mu się rzeczywiściekrzyw
-da i jego roszczenia sąuzasadnione. Zaspokoje-nie tych roszczeń widocznie się przeciągało, ponieważpod datą2 lutego 1624 roku znajduje
się notatka, z której wynika, że Virginia Com-pany of London starała się uniknąć zobowią zań wobec Polaka Molasco. Dokumenty
wska-zują, że Molasco nie był jedynym Polakiem, który czuł się pokrzywdzony. Wspomina się
tam o "rozmaitych innych", którzy "znosili cierpienia".
Inne wzmianki dotyczą zapotrzebowania na 22
wykwalifikowanych rzemieślników z Polski.
"W sumie - jak pisze Ronald Kurzawa -
Re-cords oj the Virgin ia Com pan y oj Lon don za-wiera 13 wzmianek: sześć doty czy Polaków w Jamestown , dwie - Polaków w Londynie,
pięć - odn osi się do Polsk i. Wynik a z nich, że
Polacy byli wykwalifikowa nymi robotnikami
wyrabiającymi smołę, dziegieć i ług w 1619
i 1620 roku, że w 1619 roku wdali sięw spór o prawo głosu, zakończony sukcesem, i że je -den z nich, Matthew, zginąłw indiańskiej ma-sak r ze w 1622roku".18
Należy jednak stwierdzić, że żadna z pier w-szych dwu książek kapitana Johna Sm it h a -aniA True Relations,ani A Map oj Virginia -nie wspomina nic o obecności Polaków w Ja-mestown. Dole J. Melczak, który szukał śladó w
polskich w pracach Smitha, tak podsumowuje wyniki swoich poszukiwań: "W sk rócie świa
dectw oSm itha jest następu jące : siedem wzmia-nek o polskich mieszkańcach w Jamestow n , z których sześć zapożyczonych jest od innych naocznych świadków, a jedna wydaje się
po-chodzićod Sm itha. Co nam daje to świadectwo ?
Popier ws ze, że Pola cy byli w Jam es tow n w 1608, 1609 i w 1616r. Po drugie,żejeden z Po-laków mia ł na imię Rober t. Po trzecie, że P o-lacy byli robo t nikami (labourers), któ rzy wy-rabia li smołę , dziegieć, ług mydlan y , budowali
młyny (pitch and tarre, milles and soap-ashes). Po czwarte, że Polacy przys zli Smithowi z po
-mocą w czasie starcia z Ind ianam i w 1609 ro -ku. Po piąte, że jed en z Polaków, Robert, zła pał Indianinaw 1616 roku" .19
18Ronald Kurzawa: Th e Recor d s ot the Vi r gi n i a Company ot Lon don. "Polish -American Studies",vol. XV, No 1-2, January-June 1958, s. 37.
18Patrz Dol e J. Melcza k : The Testemony ot Cap -tain John Smith. "P olish-American Studies" ,vol. XV, No1-2,Januar y-June 1958,s. 33-35.
o
Polakach w Jamestown mowi sporo źródełwtórnych. Szczególnie duże zasługiw badaniu
śladów polskich w Ameryce ma Mieczysław
Haiman. Najwięcej szczegółów o Polakach w Jamestownzawierająnastępujące prace Haim
a-na: Pioneers oj American Industry, Pioneers oj Liberty and Solders (1937), Polacy wśród pio-nierów Ameryki (1930) i Poles in Virginia (1939).Haiman opierał się główniena relacjach
kapitana Smitha.20 Warto też wspomniećo
ar-tykułach na ten temat publikowanych w
cza-sopismie "P olish - America n Studies " . Szcz
egól-nie interesuj ąc e są opublikowane tam wyn iki
sympozjum zorganizowanego 19 marca 1958 ro-ku zokazji 350 rocznicy przybycia pierwszych
Polakówdo Ja m estown.Pi
Polacy prawdopodobnie zorganizowali pier
-wszy wytop szkła w Ameryce Północnej . Osad-nicy w Jamestown potrzebowali szkłanie t yl-ko dla celów gospod arczych , ale również h
an-dlowych. Szklane koraliki i inne ozdoby miały dużewzięcie u okolicznych Indian i byłyprzed
-miotem handlu wymiennego.
Sta tek "Mary and Margaret " przebywał
u wybrzeży Wirginii niespełna trzy miesiące.
W tym czasie osadnicy wytwarzali potrzebne
produkty, które miały być przewiezione do An-glii. Osada James town miała bowiem przynosić
towarzystwu brytyjskiemu dochód.
20 Peter S. Zieb ron: Th e Account ot Miecislaus
Hai m an. Tamże, s. 37-38.
21Wh at and How We Know About the Poles in
Jamestown. St. Mary's College Symposium. "Polish--Am er ica n Studies", vol. XV, No 1-2, Janua r y-June 1958; Fr. Ladislaus J. Siekaniec OFM: Poles in th e U.S.- Jamestown To Appomatox. "Poli sh-Am er ican Studie s", vol. XVII, No 1-2, January-June 1960; Arthur L. Waldo; Searching tor Polish Jamestown Sou r ces. "Po lis h- Ame r ica n Studies", vol. XVII, No 3-4,July-December1960.
Pierwsi Polacy w Jamestown to rzemieślni
cy, specjaliści od wyrobu smoły,dziegciu i in -nych produktów, których sposób wytwarzania był wówczas dobrze znany w Polsce. Polakom przypisuje się równieżzbudowanie pierwszych
studni (świeża woda zastąpiła używaną dotąd wodę z rzeki), mieli też niemały udział w bu-dowie domów i pomieszczeń gospodarskich.22
Polacy spełnialiw J amestown w gruncie rzeczy
role służebne. Byli traktowani jako wykwalifi-kowana służba. Ale bez pracy polskich osadni-ków kolonii trudno byłoby przetrwać.
Życie w Jamestown nie było ani łatwe, ani bezpieczne. Wkrótce zaczęły siękonflikty z oko-licznymi Indianami.
Kapitan John Smith, który w latach 1607--1609 stał na czele osady, chwalił Polaków
i Holendrów za pracowitość. Polacy wyróżniali się także w walce z Indianami. Podanie głosi, że uratowali życie Smithowi, który wpadł w pułapkę zastawioną przez Indian. Czyn ten przypisuje sięZbigniewowi Stefańskiemui Ja-nowi BogdaJa-nowi. John Smith był niezwykle przedsiębiorczym i energicznym organizatorem życia w Jamestown. Między innymi dziękijego inicjatywom i przywództwu osadnicy zdołali przetrwaćtrudny okres początkowy. Smith był
przychylnie nastawiony do Polaków, doceniał
znaczenie polskichrzemieślnikówdla życia osa-dy. Nic więc dziwnego, że zabiegał o spro
wa-dzenie do Wirginii większejich liczby. Pisał do Londynu, że 30 takich cieśli, kowali i mur arzy
wartych jestwięcej aniżeli1000 tutejszych gen-tlemanów. Rosła więc liczba Polaków. Arthur L. Waldo wymienia m.in. nazwiska: Karol Źre nica, Ignacy Machowski, Tomasz Miętus ze Lwowa, Gwidon Stójka, Jan Kulawy, którego
ss"Con gr e ssion a l Record", October 3, 1973, 92nd Congress, 1st Session ,s.H 8620.
nazwisko pisan o czasem jak o John Cullaw a y, Mateusz Gramza, Her m an Kr omka , Eusta ch y Miciński, Michał Korczew sk i, Włodzimierz T er-leck i, Jan Pargo , Mikoła j Syryński lub S
yreń-ki 23
S lo
We wrześniu 1609 rok u doszło do przewrotu w Jamestown. Przeciw Smithowi zbu n tow ali
się tr zej kap ita n ow ie: John Ratcliff, John Ma r-tin i GabrielArcher. Dokon ano naw et nieuda -nego zamachu na jego życie. Smi th po stano-wił wrócićdo Angli i, a wraz z nimpra wdopod o-bnie kilku Polaków, którzy będąc w dob r ych stosunkach ze Sm it h em obawiali się, że nie będą mieli łatwego życia z jego nas t ępc ami.
Bez Sm itha i polskich rzemieślników osada
zaczęła pod upadać. Nasilały się również kon -flik ty z Indianami. Zima 1609/1610 roku była szczególnie ciężka. Głód i ch or oby, a nawet zimno, choć Wirginia leży w obszarze łagod nego klimatu, starcia z In d ian ami zdziesiątko wałyosadników. W his torii Wirginii okres ten znany jest pod na zwą "czasu głodu" (starving time).Zda rzały sięnawet wypa dkiludożerstwa . Zimę tę przetrwało zale dwie 60 z około 400 osadnik ów. Ich życie uległo dezorgani zacj i. P o-lac y , bard ziej od Anglików przyzwyczaj eni do trudn ych war u nków, łatwi ej znieśli ten ciężki
okres. Osadnicy , któ rym udało się przetrwa ć "czasgłodu",tym silnie j nal egal ina sprowadze -niePolak ów , abyodbudowaćżycie gosp oda rcze osady. W maju 1610 roku wraz z lord em D e-laware opuściła Anglię grupa Polak ów i w czerwcu poj awiła się u wybrzeży Wirgin ii. Wśród nich byl iici,którzyopuściliJamesto wn z kap itane m Smith em . Po 1610 roku prz ez kil -ka lat niema żadnych wzmianek o Polaka ch.
Wśród nowych przybyszów był lek arz n a-'5 Arthur L. Waldo:First Po!es in America, 1 608-- 1958...,s. 9-10.
zwiskiem Lawrence Bohun. Istnieje przypusz-czenie, że był on pochodzenia polskiego. W Wir-giniiprzebywał10 lat. Zginął póżniej na mor zu w potyczce z Hiszpanami.
W grupie nowo przybyłychPolaków znajdo-wał się też porucznik Puttocke, być może po-chodzącyz arystokratycznej rodziny Potockich. Zginął w walce z Indianami.
Największym bowiemzagro żeniembyływów -czas konflikty z Indianami. W dok umentach osady wymieniani są Polac y, którzy wyróżnili
się w walce z Indianami.Podaje sięich imiona, a nie nazwiska, np. Robert a Polonian,Matthew a Polander czy też Molasco the Polander. Ar-thur Waldo kojarzy te imiona z Robertem Na -wrotem, Mateuszem Gramząi Albertusem Ma -łaszko.w
Polacy zorganizowali pierwszy strajk i pierw-szą demonstracjęna rzecz praw obywatelskich w Ameryce.
W 1618 roku Wirginia otrzymała ograniczoną autonomię nadaną w tzw. Wielkiej Karcie (Great Charter). Wielka Karta przewidywała przeprowadzenie w 16.19 roku wyborów do zgromadzenia ustawodawczego, zwanego House of Burgesses. Gubernatorem Wirginii był wów-czas George Yeardley. 30 lipca tegoż roku powołano zgromadzenie ustawodawcze w Ja-mestown. Osadę zamieszkiwałowówczas około 2000 osób.Polacy jednak nie mieli prawa głosu ani reprezentacji w zgromadzeniu. Postanowili więc zaprotestowaći - jak pisałkapitan John Smith - "wstrzymali pracędo czasu usunięcia niesprawiedliwości".25
Syutacja musiała być poważna,skoro guber-nator powiadomił swoich zwierzchników w
" Tamże, s.16. ,
os Cyt. za: M. Haiman: Z przeszłości polsk i ej w Ameryce...,s.19.
Londynie o strajku. Samzresztąnie miał pełno
mocnictw, by zaspokoić żądania strajkujących.
Skargę Polaków rozpatrywano na posiedzeniu Virginia Company of London 21 lipca 1619
ro-ku. Polacy uzyskali prawo głosu,a takżeprawo
posiadania własności. Niespełna dwa tygodnie
później,4 sierpnia, gubernator George Yeardley
rozwiązał zgromadzenie, a więc Polacy nie
mogli skorzystaćz prawa głosu. Zanim jednak
do tego doszło, jeden z Polaków imieniem
Ro-bert przemawiałna posiedzeniu zgromadzenia.
Zgromadzenie w Wirginiibyłopierwszym
orga-nem przedstawicielskim na kontynencie
ame-rykańskim. Polakom przyznano prawo głosu,
ale równocześnie, chcąc pozbawić ich
monopo-lu na produkcję dziegciu, smoły, mydła i
in-nych wyrobów, przydzielono im czeladników,
aby ci wyuczyli się zawodu. Księga zapisów
z posiedzeń towarzystwa Virginia Company of
London podaje pod datą 21 lipca 1619 roku:
"W sprawie sporu Polaków zamieszkałychw
Wirginii postanowiono teraz (pomimo wszelkich
poprzednich rozporządzeńprzeciwnych), że
ma-ją być obdarzeni prawem głosui uczynieni tak
wolnymi jakkażdyinny mieszkaniec tamtejszy;
ażebyich zręczność w wyrabianiusmoły,
dzieg-ciu iługunie zaginęławraz z nimi,
postanowio-no, że niektórzymłodzieńcy mająim być
przy-dani do wyuczenia się ich zręczności i wiedzy
w tym fachu dla dobra przyszłościkraju".26 Żądania Polakówzostałyzaspokojone. 17
ma-ja 1620 roku księga zapisków towarzystwa
od-notowała:"Polacy (Polackers) wrócili do pracy
i wyrobu smoły i dziegciu, potasu i ługu
my-dlanego".
M.I.J. Griffin w swej pracyRecords oj
Ame-rican Catholic Historical Society pisze, iżstrajk
26Cyt . za: Arthur L. WaJdo: First Po!es in
Ame-rica, 1608-1958...,s. J7. 28
"dowodzi,że poczuciewolności byłosilneu tych
Polaków i że podnieśli bunt przeciw swemu upośledzeniu społecznemulub rzeczywistej n
ie-woli, w jakiej znaleźli się niewątpliwiewbre w
obietnicomskładanymim celemnakłonieniaich do wyjazdu do nowej kolonii" . W innej pra-cy Catholics in Colonial Virginia Griffin st w ie
r-dza , że bodźcem do straj ku Polaków był "
in-stynkt wolności"i protest przeciw "niemal ni
e-wolniczym warunkom społecznym, w jakich się znaleźli". Mieczysław Haiman tak ocenia znaczenie tego strajku: "Dawny ten strajk P
o-laków w Wirginii to fakt doniosły i zarazem piękny w dziejach wychodźstwa polskiego w Ameryce.Polacy więcnie tylko bronią fizyczną walczyli o niepodległość i swobody Unii am e-rykańskiej. Na wiele, wielelat przed rewolucj ą, w czasach kiedy w koloniach władała jeszcze
nietolerancja i tyrania, kiedy z mglistych prą
dów ludzkich zaledwie wyłaniał się duch wo
l-nościna drugiej półkuli,przodkowienasi p ierw-si stoczyli walkęowolnośćirówność i pierwsze
od ni eśli w niej zwycięstwo".27
Również ksiądz Wacław Kruszka przypisuje
strajkowi doniosłezn a czen ie : "Tak więc Polac y
nie tylko urządzili, ale i wygrali pierwszy
:strajk w Ameryce i odnieśli pierwsze zwycię stwo w walce o równouprawnieni e. Polacy nie
tylko uczyli Anglików w Wirginii, jak mają robić dzi egieć i smołę , ale dali im także dobrą nauczkę amerykanizmu. Byłato pierwszalekc ja am er y k an izm u ,jaką Anglicy w Ameryc e otrz
y-mali. Oby tylko ta nauczka później nigdy nie była poszła w las".28 Historyk Edward Cha n-ning pisząc o zwycięskim strajku Polak ów
27Mieczy sław Haim a n: Z przesz/ości polsk i ej 'w Ameryce...,s.20.
zsWacław Kruszka: Historia polska w Ameryce..., :5. 78.
stwierdza, że "byli to pierwsi bohaterowie w historii Ameryki".
WładzeWirginiibyłyzadowolone z pracy Po-laków i zabiegały w Londynie o sprowadzenie
większej liczby rzemieślnikówpolskich.
Doku-menty Virginia Company pod datą 13listopada 1620 roku odnotowują ofertęniejakiego Gabrie-la Wishera. który zobowiązał się za określoną zapłatą sprowadzić z Polski i Szwecji wykwali-fikowanychrzemieślnikówdo pracy w Wirginii. Cena 10 szylingów od osoby wydawała się to -warzystwu zbyt wygórowana i zrezygnowano zusług Wishera. W zapiskach Virginia Compa-ny pod datą 13 grudnia 1620 roku czytamy: Gabriel Wisher "stawiwszy się na posiedzenie z propozycją usług w sprowadzeniu ludzi do wyrobu rozmaitych rzeczy ze Szwecji i Polski po dogodnej cenie, prosił,abymógł dostaćlisty do Jego Królewskiej Mościkróla Szwecji w tym celu, odpowiedziano mu, że posiedzenie uznaje za rzecz niestosowną kłopotać Jego Kró
-lewską Mość taką drobną sprawą; a ponieważ
uznano, że koszt sprowadzenia w ten sposób ludzi (jakkolwiek pożytecznych) byłbyza wiel-ki i za wysowiel-ki, dlatego postanowiono uchwycić się innego sposobu, mianowicie prosić kupców
handlujących w tych krajach, by sprowadzili tych ludzi znacznie tańszym kosztem. W mię
dzyczasie kompania zadowolnisiętymi, których ma już w Wirginii i którym dostarczy większą liczbę pomocników, czego właściwie głównie
potrzeba".29 Mieczysław Haiman podziela
po-gląd, iż rzemieślnicypolscy byli zbyt drodzy, aby można było pozwolićsobie na sprowadze-nie ich w większej liczbie.
Joseph A. Wytrwal, a także inni autorzy
oce-niają, że w pierwszych latach istnienia
James-29 M. Haiman: Z przeszłoścś polskiej w Ameryce..•,
s. 21. 30
town w osad zie mieszkało około 50 Polaków.30
Niema jednakwiarygodnych dokumen tó w , któ -re pozwalałyby dokładnie określić lic zbę Pol
a-ków. Faktem dowiedzion ym i sprawd zalnym
jes t , że wśró d wczesnych osadników europe j-skich w Amer yce Północnej byli Polacy i od e-grali ważną rolę w życiu gospodarczym Wirgi-nii. W najwcześni ej szych dokumentach Pola-ków na zywano różnie:Poloniaus, Polocker s lub Poland ers.
Warunki pracy w Wirginii były niezw y kl e tr ud ne i zapew ne odbiegały od tego, co obiecy -wali sobie kandydaci na osadników . To warzys-two opłacało ich podróż, dawało pewne narzę dzia iśrodki na zagospodarowaniesię,wzamia n za co zobowiązani byli do odpracowania na rzecz towarzystwa kilku la t.Był to więc okreś lony kontrakt iistniała daleko idąca zależnoś ć, nazywana przez niektórych historykó w naw et zależnością niewolniczą. Zapiski Virginia Co m-panynotująkonflikty i spor y między tow ar zys -twem a Polak ami, oskarżającymi je o niedo-trzymyw anie umow y . Ciężkie warunki pra cy w Wirginii oraz walki z Indianami sprawiały , że wielu osadników szukało szczęścia gdzie in-dziej , na ziemiach, gdzie dziś są stany Ohio,
Pensylwania , Kentucky, Indiana. Wśród nich
byli równieżPolacy.31
Z 16 lutego 1623 roku pochodzi lista osób ży ją cychi zma rłych w Wirginii - List
ot
Livin gand Dead
ot
Virginia. Nie zawiera ona żadnego 30 Joseph A.Wytr w ał : The Pol esin Ameri ca. L er-ner Publication s Company, Minneapolis 1969, s. 19.31 Ocen a źró deł i opracowań na temat obecności
PoJaków w Jame sto wn : What and How We Know
About the Poles in Jamestown. "Po lish-American Studie s", No 1-2, Ja nu ary-June 1958, s. 30-42; Ar-thur L. WaJd o: Searching For Poli sh Jam esto w n
Sources. "Poli sh -Amer ica n Stu di es" , No 3-4, Ju l y-Dece m b er 1960,s.105-114.
nazwiska typowo polskiego. Być może, Polacy padli ofiarąwalk z Indianami w 1622 roku. Pe-ter S. Zieborn wysuwa przypuszczenie, iż nie-które nazwiska na liście, np. John Kullaway, John Pergo, mogą być zniekształconymina zwi-skami polskimi.vsco bardzo utrudnia poszuki-wanie nie tylko pierwszych śladówpolskich w Ameryce, ale i pó źniejszych, z XVIII i XIX wieku.
Związki Wirginii z Polską utrzymywały się teżw XVIII wieku. Wkrótce tytoń miał się stać główną kulturą uprawianąw Wirginii. Ekspor-towany do krajów europejskich, docierał rów-nież na rynek polski. Jedna z broszur z 1708 roku opisującstan upraw tytoniowych w Ame-ryce ubolewała, żekonflikty zbrojne w Europie utrudniająplantatorom tytoniu z Wirginii do-tarcie na rynki Szwecji, Polski i Rosji.
Spisy mieszkańców Wirginii z początków
XVIII wieku zawierają wiele nazwisk, które z dużym prawdopodobieństwem mogłyby być zniekształconyminazwiskami polskimi: Stuckey (Stocki?), Sincocke (Sękowski?), Burocke (Bo-rowski?) itp. Możnana tej podstawie przypusz-czać, że pewne rodziny polskie przetrwały w Wirginii do początku XVIII wieku. W później szym okresie część Polaków przeniosła się do innych kolonii, główniedo Pensylwanii. Tak np. Jakub Sadowski i jego bracia wyruszyli właśnie z Wirginii w roku 1773 i dotarli m.in. na ter eny dzisiejszego Ohio, Kentucky i Tennessee.
Liczne świadectwa przemawiają za tym, że
w XVII i XVIII wieku na różnych obszarach
kolonialnej Ameryki znajdowali się osadnicy polscy.
Na wschodnim wybrzeżu,w okolicy dzisiej -szego Nowego Jorku, Holendrzy założyli osadę
32What and How We Know About the Pol es in
Jamestown..., s. 38. 32
pod nazwą Now aHolan d ia. Tutaj jezuita Isaak J ogu es w 1643 roku spotkał niez identyfi kow a-nego z nazwiska młodego Polaka wyznania
lu-terańskiego,z którym nie mógł się porozumieć z braku znajomości wspólnego języka.:J3 Ni e-wykluczone, że już wówczas Polacy znajdowali
się w NowymAmsterdamie, skoro Isaak Jogues
powołując się na opini ę gubernatora tej kolonii Kiefta pisał, że w Nowej Holandii zamieszkiwa-łowówczas już 18narodowości.
"Dokładne odszukanie śladów pierwszych osadników polskich w Nowej Holandii - pisze M. Ha im a n - jest niemożliwe. Po pierwsze . -niektórzy Polacy przyjeżdżali już znazwiskami pr zer obiony m i na łacińskie lub inne. Po wtóre - Holendrzy okropnie przekręcali nazwiska w dokumentach kolonialnych i pisali jerozmaicie , nie trzymaj ąc się jednolitej pisowni. Jedn e i te same nazwiska pisane sąw kilku,nieraz kilku -na st u wersjach. Trzecią trudność stanowi ho -lenderszczenie obcych nazwisk w Nowej Ho lan-dii. Tak np. Francuza Rossignol (Słowik)prz e-chrzczono na Wachtegaal itp. Czwartą trudnoś
cią jest dawna ni estałość nazwisk holender-skich . Syn nazwisko swe urabiał z imienia oj -ca".:l4 Można więc tylko przypuszczać, że np. niejaki Christopher Jeuriause Probasko, przy
-były do Nowej Holandii w 1654 roku, był Pola -kiem. Jego nazwisko pisane jest w różnych do -kumentach rozmaicie: Probasky, Probask e , Pr obask o,Probasco, Prob usco . Wiadomo o nim m.in., że byl dość zamożnym osad n ikiem i peł nił funkcję sęd ziego pokoju.
33Re ub en Gołd Thwaites (ed.): The Jesuit Re!a
-tions and A!!ied Documents; Trav e! s and Exp!ora
-tions ot the Jesuit Missionaries in New France
1610-1791. Clev eland 1896, XXXI, s. 99.
34 Mieczysław Haiman: Polacy wśród pionieró w Ameryki . Szkic e histo r yczne. Dr ukie m Dziennika Zjednoczenia. Chicago 1930, s. 6.
Jednym z Polaków osiadłych w Nowej Ho-landiibył Daniel Litscho (Liczko?) z Koszalina, oficer armii, którą utworzyli osadnicy holen-derscy. W 1648 roku założył tawernę, brał udział w życiu politycznym Nowej Holandii orazw wyprawach wojennych organizowanych przez gubernatora kolonii Stuyvesanta. Zmarł w roku 1661. Wielu historyków amerykańskich uważa Daniela Liczko za Niemca. Jego nazw i-sko pojawia się w dokumentach w różnych wersjach (np .Litsch o,Lisch o,Lits ko, Lit ch coe). Gubernat or Nowej Holandii , Stuyv esant, za-biegał u króla holenderskieg o o sprowadze nie większej liczby osadników polskich . Chod ziło mu nie tylko o przygotowanie ziemi pod upra-wę, ale równieżo skuteczniejszą obronę przed Anglikami.
Wśródpierwszych osadników polskich, którzy pojawili się w Ameryce Północnej, prawdopo-dobnie sporo było różnowierców. Wyjeżdżali
z Polski do Europy Zachodniej, gdzie studio-wal i teologię protestancką, bądź też
powodo-wani innymi względami- czuli się tam mniej
dyskryminowani aniżeli w kraju katolickim. Fantastyczne opowieści o skarbach i łatwym życiu na dalekim kontyne ncie skusiłyniej edn e-go żądnego przygód czy bogactw. Spora grupa róźnowierców polskich, a zwłaszcza arian, osiadła w Holandii i stąd niektórzy zdecydo -wali się wyemigrować za morze, do Nowej Ho-landii.
Pewna liczba Polaków przybyła do Amer yki
Północnejz husycką sektą zwaną braćmi
czes-kim i. Uchodząc przedprześladowaniamiw swo-im kraju, braci a czescy osiedlali się w Polsce.
Jednym zośrodków ich działalności było Lesz-no. Cieszyli się opieką niektórych możnych ro-dów - Les zczyńskich i Ostr or ogów . Później nietolerancja dotknęła ich również w Polsce. Przenieśli się do innych krajów Europy , a na
stępnie do Ameryki Północnej. W roku 1735
osiedlili się w Georgii, a w 1753 - w
Karoli-niePołudniowej.
Bracia czescy prowadzili bardzo skrupulatne
zapiski. W tych dokumentach właśnie można
doszukać się nazwisk polskich - choć samo
brzmienie nie może być w żadnym razie
dowo-dem polskości,jako że nazwisko może dotyczyć
równie dobrze osoby pochodzenia czeskiego.
Wśród braci czeskich byli Niemcy z ziem
pol-skich, znający język polski. Do nich należał
m.in. Piotr Wolte, urodzony w 1745 roku w Swarzędzu, bracia Mateusz i Krystyn Stacho
-wie z GórnegoŚląska.Polakami byli Jerzy
Wa-cław Gołkowski i Zygmunt Leszczyński. Nie
ustalono dotąd, jakie związkiten ostatni mógł
mieć z rodziną Leszczyńskich. Zygmunt Lesz-czyński przebywałw Ameryce w latach
1779--1795 i sprawował funkcję przełożonego zboru
braci czeskich.
Ośrodkiem działaniabraci czeskichbyła miej-scowość Bethlehem w stanie Pensylwania. U
kobiet z tej sekty Kazimierz Pułaski zamówił
sztandar dla swego Legionu.Być może obecność
Polaków lub same związkibraci czeskich z
Pol-ską zachęciły Pułaskiego do odwiedzenia ich siedziby w Bethlehem.
"Protoplastąnauki polskiej w Nowym Świe
cie był Aleksander Karol Kurcjusz (Curtius),
profesor z Litwy, założycieli kierownik
pierw-szej wyższej szkoły w Nowym Jorku, w tym
czasie, kiedy dzisiejsza metropolia amerykańska
była jeszcze stolicą kolonii holenderskiej i
na-zywała się Nowym Amsterdamem. Wysłany z
Holandii przez Kompanię Zachodnio-Indyjską ,
właścicielkę kolonii, na prośby kolonistów, pragnących kształcićswe dzieci w łacinie i w wyższych umiejętnościach, otworzył on w
No-wym Jorku pierwszą akademię w roku 1659
i prowadził ją przez dwa lata. Jakkolwiek
tkotrwała, była to najstarsza wyższa szkoł a w
koloniach północnoamerykańskich po d
zisiej-szym Uniw ersytec ie Harvarda" .;IS
Kurcjusz podpisywał się po łacinie
Alexan-der Carolus Curtius i mógł być równie dobrze
Litwinem lub też, jak przypuszczająniektórzy ,
mieszczaninem polskim pochodzenia
niemiec-kiego. Mieczysław Haiman uważa, że był raczej
nuaczy ciel em łaciny na jednym z magnackich
dworów lit ewsk ich. Mógł być arianinem,
po-nieważ po opuszczen iu Polski udał się do H
o-landii,gdzie właśnie został zaangażowanypr zez
Kompanię Zachodnio- I ndyjską do nauczania w
Nowej Holandii z roczną pensją 500 flor en ów
i jednorazowym dodatkiem 100 florenów na
kupno tow a rów, które miałkorzystnie sprzedać
w Ame ryce.
Koloniści holenderscy, zn a n i z gospodarności
i liczeni a się z groszem, zmniejszyli Ku rcj
uszo-wi pens ję z500 do 200 florenów. Ten upomniał
się o swoje i podwyższył opłaty za naukę (pła
cono wówczas w naturze, na ogół wyprawio
-nymi skórami bobrowymi). Rodzice jednak
pro-testowali i za c zęli kwestionować metody
nau-czania Kurcjusza. Kiedy władze Nowego
Am-ste rdamu odrzuciły kolej ną prośbę o podwyżkę
płacy i zw oln ien ie z podatków, rozczar ow any
Kurcjus zopuścił w 1661 roku Amerykę.
John Rutkowski i Casimir Butk iewicz byli
równi eż nauc zyc iela m i w NowymAmsterdamie.
Wojciech Adamkiewicz zbudowałw XVII
wie-ku wieledomów w miejscu,gdzie dziśznajduje
się Nowy Jork.36
W 1663 rok u lub wcześniej w Nowym
Am-sterdamieosiadł polski szlachcic Albert (lu b
01-brach t) Zaborowski, dając początek zna nej do
35Mi eczy sła w Haiman: Nauka poZska w Stanach
Zj ednoczonych."Na u k a Polska", t.XX I,1936.
36Joseph A. Wytrwał: PoZes in Ame rican Hist or y
an dTradit io n...,s. 21.
dzisiejszego dnia w Ameryce rodzinie Zabriskie. Ożen i ł się z dziewczyną bogatą, co umożliwiło
mu nabycie znacznych połaci ziemi w obecnym stanie NewJer sey. Znał języki indiańskieisły
nął zsukcesów w rokowaniach między koloni -stam ii plemi onami indiańskimi .
W 1682 roku ów Zabor owsk izostał sędzią p o-koju w hr abstwi e UpperBergen County w New Jersey .Zmarł w 1711 roku w wieku 72 la t , zo -stawiając pięciu synów. Jed n o zpodań głosi, że
najstarszy syn został porwany przez Indian i za
zgodą ojca trzymany przez nich dla nauki ję
zyka i obyczajów, przez co mógł, podobnie jak ojciec, występować jako tłumacz i mediator w spora ch kolon istów zIndia n a mi.
Niek tór zy uważaj ą, żeAlbert Zaborowskijest
spokrewn iony z Sa mu el em Zbor owskirn, ska
-zany m na banicj ę i ściętym za panowa nia S
te-fana Ba tor ego.Hipo t e zę tęjednak odrzucaczęść histor yk ów polonijnyc h, m.in. Mieczysław Hai
-man37, skłaniających się ku poglądowi, że Al-bert Zaborowski pochod ził z rodziny ariańskiej
Zaborowsk ich , któr zy wyemigrowali do Hola n
-dii , skąd przyb yli do NowegoAmster damu. J
e-szcze inni uważają , że Zabrisk ie wywodzi się od stryjecznego brata króla Jana Sobiesk iego. Trudność wusta le ni u właściwej gen ealogii bi e-rze się m.in. stąd, że na zw isko to w dokumen -tach amerykańskich po jawiało się w na jr ozma -itszyc h wersjach: Zaboriskwy, Zaborischo, Za -borisco, Zab or isko, Zaborischoo, Zabnorwisco,
Zabrowisky . W ni emałym stopniu przyczynił y
się do tego urzędy amerykańskie, potom ko w ie
naszego rodaka także rozmaicie odmieni al i to
nazwisko.
. Moim zdaniem history cy polonijn i ni
epo-trzebni e marnotrawią tyle energi i na ustal en ia
37 Mie czysław Ha im a n : Pola clI wśród pionierów
.Ąmerllki...,s. 14-24.
genealogii rodu Zabriskie. Sami nosiciele tego nazwiska niemałoprzyczynili się do zaciemnie
-nia sprawy, dorabiając sobie arystokratycznych
i możliwie najbardziej zasłużonych bądź głoś nych przodków. Z punktu widzenia związków polsko-amerykańskichważna jest przede wszy-stkim rola, jaką odegrałród Zabriskie. Ród ten bardzo się rozgałęził.Niektórzy jego członkowie
dorobili się znacznych fortun. Choć rozrzuceni
są dziś po całych Stanach Zjednoczonych, nadal
część z nich mieszka w stanie New Jersey . Polakiemponoć był pierwszy pastor luterań
ski w Ameryce Jakub Fabrycjusz. Działał on
w połowie XVII wieku. Niektórzy wszakże
uważajągo za Niemca. H. E. Jacobs w pracy History ot the Evang Lutheran Church in the
Unitecl States (opublikowanej w 1907 r. w
No-wym Jorku) zamieszcza dokumenty, z któr ych wynika, że Fabrycjusz był past ore m w Głogo
wie. Później znalazł się w Holand ii, skąd udał się do Ameryki. Tu niezbyt dobrze mu się w
io-dło. Miał ciągłe spory zwład za mi lokalnymi i z wiernymi. Udzielan o mu upomni eń , nagan,a w
końcu pozbawiono funkcj i pastora w Nowym
Amsterdamie i wysłan o do Nowej Szwecj i. Ale i tam Fabrycjusz nie miał poc zątkowo szczęś
cia, był kilkakrotnie karany za rozmaite zata r
-gi.W końcu usta tkowałsię i szwed zcy koloniści
chwalili go nawet za aktywność w pełnieniu
duszpasterskichobowiązków.
W XVIIi XVIII wieku na tereniedzisiejs zego Nowego Jorku mieszkało już pr awdopodob-nie sporo Polaków. Nie jesteśmyw stanie okr
e-ślić ich liczby, ale zachowanedokum en ty z tych
czasów, zwłaszcza z XVIII stulecia , zawieraj ą
nazwiska, które są prawdopodobnie polskiego
pochodzenia: John Niensovisch, Thoma s S
ero-ckie, John Fraesk i, Jac omyn Kwanogweech,
Chr ist ia n Passas ky , John Laskie, Andrew
cky, John Maleck, Louis Chodkiewicz i inni.38 Peter Stadnitski (ur. w 1735 r.) wywodził się z polskiej rodziny Stadnickich, arian, którzy osiedlilisięw Holandii. Byłszefem amsterdam-skiej firmy bankowej Peter Stadnitski & San.
Sympatyzował z dążeniami niepodległościowy mi kolonistów amerykańskich, widzącprzy tym dla siebie możliwość zrobienia interesu. Był
jednym z czołowych finansistów udzielających pożyczek Stanom Zjednoczonym. W każdym
razie za takiego uważał go Tomasz Jefferson. Amerykaniepotrzebowali kapitałówna prowa-dzenie wojny, a po jej zakończeniu- na roz
-wój gospodarki i utrzymanie odpowiedniego stanu obronności.Kraj był zniszczony,skłócony
z wieloma mocarstwami. Kongres słaby,bez od-powiednich prerogatyw i bez większych środ
ków. Takiemu klientowi poważni kupcy eu-ropejscy nie chcieli udzielaćkredytu, ponieważ kryłoby się za tym zbyt duże ryzyko. Stany Zjednoczone nie miały jużz czego spłacać na-wet odsetek. Ryzyko podjął bankier holender-ski pochodzenia polholender-skiego - Peter Stadnitski, a swym przykładem zachęcił również innych bankierów do udzielania pożyczek.
Zakrojone na szeroką skalę przedsięwzięcia handlowo-przemysłowe Stadnickiego nie
przy-niosły jednak spodziewanych rezultatów.
Spe-kulując amerykańskimigruntami zakupiłogro -mne połacieziemi na obszarze dzisiejszych sta-nów Nowy Jork i Pensylwania; nie spełniły się
jego nadzieje, że sprowadzi osadników i sprze-da im ziemię. Osadnicy nie należeli zreguły do bogatych naby wców , a ponadto władze
amery-kańskie podejrzliwie odnosiły się do obcej
spółki,która niebawem popadła w poważne ta-'" Patrz Miecislaus Haiman: Poles in New York in
the 17th and 18th Centuries. Polish R.C. Union of
America.Chicago 1938.
rapaty . Inicjatywa uruchomienia w Ameryce produkcji cukru z soku drzewa klonowego rów -nież skończyłasię niepowodzeniem. Peter Stad-nitski zmarłw 1795 roku.
William Perm, jeden z filarów kościoła kwa-krów, napisał do Jana III Sobieskiego list z
prośbą , aby za pob i egał prześladowaniom kwa-krów przez władze Gdańskaw 1677 roku. Pen n
przebywa ł wówczas w Amsterdamie w podróży
misyjnej . W 1681 roku za ł ożył w Amer yce
ko-lonię - Pensylwanię. "Nie ulega wątpliwości, że spora liczba Gdańszczan-kwarków, wypę
dzonych z granic miasta pr zezprotestancki s e-nat, wywędrowała z nim lub we wczesnych latach istnienia kolonii, aby za morzem móc swobod nie wyznawać swą religię".:'9
Na początku XVIII wieku osiedlił się w Pen-sylw an ii polski szlachcic Sadowski, prawdopo-dobnie o im ion a ch Jan Antoni (Jonatan).
Pro-wadził z Indianami handel, głównie futrami. W 1735 roku otrzymał oby w atelstwo Pens yl-wanii pod nazwiskiem Anthony Zadouski.40
Sadowski był kupcem i podróżnikiem. Wystę pował jako przedstawiciel gubernatora Pensyl-wanii. Ponieważ znał języki indiańskie, gube r-nator tej kolonii Patrick Gordon powierzałmu misje poselskie do Indian i negocjacje pokojo-we. Sadowski prowadząchandel zapuszczał się
daleko na zachód,do Ohio,Kentucky. Nie było
to wówczas bezpieczn e zajęci e . Zginął zrąk In-dian w 1774 roku, pra wdopodobnie w Wirginii. W Ohio założył osi edl e zwane obecni e Sandus-ky, dziś duży ośrodek przemysłowy. Nazwisko Sadowskiego pojawia się również w różnych
wersjach:Sandusky, Sandosk e, Sadovsky, San -39 M. Haiman: Polacy wśród pionierów Ame r y ki..., s.42.
" Joseph A.Borkowski : Early Poli sh Pioni eers in
City ot Pittsburgh and Allegheny County. Poli sh
Histor real Commit t ee . Pit t sburgh 1948, s. 10. 40
dosq ue, Sadowski, Saduaskas, Zadusky,
San-duska. Różna pisownia nazwiska Sadowski ego
pojawia się nawet w dokumentach urzędowych
gubernatora Pensylwanii.
Sadowski zostawiłkilku synów, którzy pen
e-trowali ówczesny Dziki Zachód. Znani są
pod nieco zmienionym nazwiskiem Sandusky.
Jacob Sandusky przepłynął w kanu Missisipi
ażdo jej ujścia. Kilku jego braci osiedliło się w
Kentucky, Tennessee.W Kentucky w 1774 roku
powstała pierwsza osada białych mieszkańców
zwana Harrodstown. Jej współzałożycielami
byli bracia Sadowscy. Póżniej w obawie przed
napadami Indian przenieśli się w inne miejsce,
które nazwano Sandisky's Station.
Jak u b Sadowski pisał ponoć nawet pamięt
niki. Rękopis jednakże zaginąłw bliżejnie okr
e-ślonych okolicznościach. Niewykluczone, że
Sa-dowscy współpracowali ze znanym traper em
i podróżnikiem amerykańskim Daniel em B
oo-nem. Teodor Roosevelt poświęcił im fragmen t
w znanej książce The Winning of the West.
"Mimo to historia okrutnieobeszła się zrodziną
Sadowskich pozbawiając ją zaszczytów prz
y-znanych Boone'owi i innym podróżnikom
ame-rykańskim"."
Przejeżdżając dziś przez Stany Zjednoczone
można dość często natknąć się na miejscowośc i
pod nazwą Sandusky. Pochodzi ona naj prawdo
-podobniej od nazwiska Sadowski. Istnieje
rów-nież hipoteza, że nazwa ta bierze się od sło
wa "sa-un-dus-tee", co w jednym z na r
ze-czy indiańskich ma oznaczać"n adzimną wodą".
Stosunkowo wcześnie osiedlili się Polacv w
Nowej Szwecji. Szwedzi jednak utracili tę
ko-lonię na rzecz Holendrów, których z kolei w
y-.. Americans From Poland. Published by lh e Po -lish Women's Alliance of America [b.m, i r. wyd.),
s. lO.
parli Ang licy. Istn iej e przypuszczen ie, że Fort
Casim ir , zbudowany nad rzeką Delaware prz ez
Pet era Stuyves an ta w 1651 roku dla obrony przed Szwed a m i, został nazwan y na cześć kr
ó-la Ja na Ka zimi er za .Jeśli tak, to była by to naj
-wcześniejsza miejsc owość w Ameryce nosząca polską nazwę. Nowa Szwecj a leżała u ujścia Del awa r e międ zy Wirginią a Nową Holandią (dzisi ejs ze stany Delaware, Pens ylwania ora z
częściowo New Jerse y i Maryland). Nie wiado -mo, jak uks ztałtowałabysię sytuacjaw Amer
y-ce Północnej, gdyb y Szwecja nie była zajęta wojną z Polską. Szwedzi mieli plany ekspansji napółkulizacho d nie j i zapewnenie pozwoliliby
się wyprzeć Anglikom, gdyby Polska nie wiąza łaich siłw Europi e.W 1655roku Szw edzi utra-cili kolonie nad Delaware.Król szwedzki zaję
ty woj ną z Polską nie mógł udzi elić koloniom pomocy.
Chociaż kolonie Nowe j Angli i miały bardzo purytański ch arak te r, również tu osiedlali się Polacy . Pierwszym Polakiem w Massachusetts
był pon oć producent mydła w Dorchester, Ze-leck ,o którymkroniki wspominająw 1639 roku.
Dość liczne są śladyPolaków w Pensylwanii,
gdzie mieszkali razem z Niemcami. Wśród
wczesnych polskich osadników tej kolonii w
y-mien ia się Zygmunta Leszczyńskiego. Pier wsze
pomiary i opisy Pensylwanii zawdzięczamy
m.in . Polakom (J.W. Golkowski, Karol Błasz kowicz, Cesimir T. Goerck). Ten ostatni miano-wany został oficjalnym geometrą Nowego Jor-ku. Jego polskie pochodzenie nie jest jednak w pełni udokumentowane. Goerck jest autorem
wielu cennych wczesnych map Nowego Jorku.
W 1797 roku rozpoczął pracę - przerwaną
śmi ercią w 1798 roku - nad ogólną mapąmia -sta. Goerck był ożeniony z siostrą Corneliusa Roosevelta, przodka późniejszego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Teodora Roosevelta.
Karol Błaszkowic z był mierniczym w służbie
angielskiej. Dokonywał pomiarów północno -ws ch odn iegowybrzeża Amer yki w rejonie N o-wej Anglii. W British Museum zachowały się sporządzone przezniego mapy tego obszaru. Po wojnie oniepodległość Błaszkowicz, będąc loj
a-listą , osiedlił sięw Kanadzie.
PierwsiPolacy w Pensylwaniibyli raczej po-szukiwaczami przygód lub też próbowalinawią zać korzystny handel z Indianami. Do nich
niewąptliwie należałSadowski. W końcu XVIII wieku za re jestr ow ano w Pens yl wanii m.in. na-zwiska polskie Theodeus Adamouskey i Adam Brynia. Wiadomo, że Adamouskey był pier w-szym polskim właścicielem ziemi w zachodniej
2
W
oczach historyków
i polityków
W historiografii amerykański ej stosunkowo
mało mówi się o udziale Polaków we wczesnym
osadnictw ie ameryk ańskim. Niek tór zy histor
y-cy anglosasc y dostrzegają wszakże wkład Pol
a-ków w kolonizację Ameryki Północnej.Tak np.
o Polakach w Jamestown wspomina wybitny
historyk S.E. Morison w książce The Oxjord
Histor y oj the American PeopIe.Również Whit
-tle Sams w pracy The Conquest oj Virginia
pi-sze: "Ws zyst k o, co wiemy o Polakach (tzn. w
Jamestown), jest dla nich pochlebne". Rektor
jedn ej z najstarszych uczelni amerykańskich
-William and Ma r y College, znajdującej się w stanie Wirginia, przemawiając w 345 rocznicę
przybycia Polaków do Jamestown, powiedział
m.in:. "Trz eba było przykładu polskich
szkla-rzy, aby dowieść kolonistom, że bogactwa
Wir-ginii w rzeczy samejleżąw ziemi, leczniejako
grudki złota, które wystarczy tylko podnieść. Byłodość bogactwa,lecz wymagałoono silnych
rąk, mężnych serc i znajomości techniki, by
zmienićje w monetę". 42
Największe zasługi w badaniu obecnośc i
i wkładu Polaków w rozwój Amer yki Północ nej mają bezprzecznie historyc ypolonijni . Rów-nocześnie jednak należy zdawać sobie sprawę, że badania początków polskości w Amer yc e nie są możliwe bez uwzględnienia żródeł polskich
i dokumentów znajdujących się w Polsce. Do-tąd historyc y polonijni nie si ęgali w dos
tatecz-nymstopniu do archiwów polskich, a historyc y
w Polsce zbyt małouwagi poświ ęcali związkom pol sk o-ameryka ńskim. Nied ostateczna jest rów-nież współpraca badawcza history ków polsk ich zhistorykam ipolonijnym i.Z takie jwspół pracy mogłybynarodzićsię interesując eprac e ow
czes-nych związkach ikontaktach polsk o-am e ryka ń ski ch . Próby wykorzystania polsk ich żród eł p
o-dejmowali m.in, tacy historyc y polskiego po
-ch odzen ia , jak ks. Wacław Kruszka i Mi eczy-sła w Haiman.
Wśród publikacji historyków polonijnych,
niestet y, jest wiele pozycji słabych z w
arszta-towego, metodologicznego punktu widzenia.
Za pióro często chwytali również ni
eprofesjo-nalni historycy. Niektórzy z nich kierowali się chęcią ukazania i odpowiedniego w
yeksponowa-nia roli Polaków we wczesnym etapie rozwoju cywilizacji amerykańskiej,roli na ogół nie
do-cen iane j przez anglosaską historiografię w Sta-nach Zjednoczonych . Stąd też bierze się w nie-których pracach nadmierne przywiązywanie wagi do mniej istotnych śladów polskich w Ameryce lub nawet przyjmowanie za prawdę
historyczną nie w pełni udokumentowanych
zdarzeń.
Polska mniejszośćetniczna stara się ocz ywi-ście przedstawić w jak najlepszym świetleswój wkładw rozwój cywilizacjiamerykański ej.
Słu-<2Cy t. za: Bol esław Gebert: Pi er w siPolacy w St
a-nach Zjednoczonych. Towarzystwo Łącznoś c i z Wy-cho dźstwe m "Polonia". Warszawa 1958, s. 12-13.