1 B I O H
'
3 F I C Z M
jB
lI T T C H
W CZASIE PO W ST AN IA NARODU POLSKIEGO
W Y C H O D Z Ą C Y C H .
(Wiadomość o taynem Towarzystwie: dokończenie).
M n iem aiąć, że kompanie w yb orcze czekaią rozkazu, ażeby się z nami p o łączyły, w ys^ łem Kamila Mochnackiego z poleceniem w ezw ania ich do iak nayrychłbyszego p rzyb ycia. Lecz Kamil M ochnacki w rócił donosząc , iż pom ocy na żadnym punkcie nie zn a la z ł, że kirassyery formuią się w szyk b o io w y na rozdrożu; zam ykaiąc nam ze w szech stron pochód do miasta.
Postąpiłem kilka kroków naprzód a postrzegłszy rzeczyw iście linię kirassye- rów , bez namysłu natrzeć na nich kazałem. Siniało puściła się zb oiow ym okrzykiem raźna m łódź i w tym punkcie zmusiła nieprzyjaciela do odw ro
tu ku B elw ederow i. Zebraliśm y się poslępuiąc doluą óirogą z Łazien ek ku
" W i c y s k i e y kawie.. tJsłyszavv'szy w przesm yku między W ieyską kawT§ a ko*
szatami P iadziw iłow skiem i, głośne tentnienie koniiazdy kirassyerów, którzy się w pogoń za nami puścili, i postrzegłszy w tym samym czasie oddział hu zarów ku nam oęl A leió w zm ierzaiący, nie w idziałem innego ratun ku, iak szybkim pędem zw rócić się na lew o ku koszarom R adziw ilow skim . Jakoż w rzeczy samćy wpadliśm y w bramę tych koszar, zkąd poiedyncze- mi strzałami raziliśm y czaiącego się z boków nieprzyiaciela. Po chw ili pod
chorążow ie nabieraią m ęztw a, w ypadaią z brafny koszar Radziw iłow skich i z niew ypow iedzianą odwagą nacierai§ na R ossyan, którzy się natychmiast rozsypali. Nie mała ich l:czba wt<fm mieyscu poległa. Odtąd mieliśmy w o l
na do miasta drogę. P rz y kośeiołku Alexandra spotkaliśmy Jenerała Sta
nisława Potockiego; przytrzym ali go podchorążowie schjlaiąc się do stóp iego i błag iiąc żeb y się przyczyn ił do oyczysley spraw y. Łącz§c inóy głos z proźba m łodzieży, rzekłem do niego: Jenerale! Zaklibam cię-na miłość o yczyzn y, na w ię z y Igelstrom a, w których tak długo ięczateś) żebyśsti«
— 50 —
ttiął na naszem czele- Nie sądź źe sama szkoła powstała. Cdłe woyskcn.
zmierza do swoich stanowisk i ie»t za n am i.” — Lecz gdy te wszystkie przełożenia nie odniosły zamierzonego skutku, kazałem go wypuścić. Zgi.
nął on następnie z in n e y ręki przez nieufność, upór, i małą wiarę wsta- tek i cnotę źołDiejza Polskiego.
Na tern koiiczę ninieyszy a rty k u ł, nie chcąc kreślić k rw a w y c h scen , iakich świadkiem byłem w pochodiie od kościolka i,lexan dra do Arsena
łu. Opatrzność kierow ała naszemi krokami. Bóg nam sprzyiał w początkuj B ó g oyców . na-szych, Bóg Polski z tych szczupłych zaw iązków doprowadzi i | do daw ney sła w y i wielkości.
"W mieście X a w e ry B ronikow ski w edług um ow y naszćy porozsyłał rozmaite osoby w różne strony miasta celem przewodniczenia ludowi.
W starem m ieście, stosownie do rozporządzeń Bronikowskiego pozpoczęli d&iałanie> 'Anastazy D u n i n , W łodzim ierz K orm auski, L u d w ik Ż u k o w sk i,
"l/iurycy M ochnacki, M ichał D ębiński, Józef ^Kozłowski (patron) i t. d.
Szkoła podchorążych n ayw iększj wdzięczność w tey pamiętnej* nocy w inna porucznikow i Szleglowji który pułk sw ó y opuścił, "aby na czele szkoły wśród nayw iększych niebezpieczęństw w a lc z y ć , tudzież mężnemu Józefow i Dobrowolskiemu byłem u officerow i, który chlubne poniósł bliźny w tey pamiętnej* rozpraw ie.
Opuściłem w iele nazw isk godnych wspom nienia! Z chlubą wym ieni ie historya, a spółczesnych rodaków w dzięczności zaleci skrzętna pieczo
łowitość publicznych pisarzy.— Pisałem w W arszaw ie dnia 9. Grudnia x;. i83o . — Piotr W y so ck i podporucznik w oysk Polskich.
W IE R S Z D L A W O Y S K P O L SK IC H . O co za widok wspaniały.
Oczy nasze oglądały.
M^ine woysko w pole chwały, Bronić oyczyzny spieszy.
Ozy to iezdny czy pieszy, O nich świat niech powie szczerze, O to sq dobrzy żołnierze.
Kochaią rządy, kray, prawa.
Przyiaźń icb za tarczę stawa A nad źytie droższa sława
Każdy pomiędzy niemi Dla zbawienia swey ziemi, Gotów nieść życie w ofierze.
Tak czynią polscy żołnierze
Z prostem sercem dzielne dłonie, Z męztwem pogodne mieć skronie^
Spieszyć ku słabych obronie , Karcić występek hardy, Mścić się krzywd i pogardy, Z honorem chować przymierze:
T a k czynili polsey żołnierze.
Oręż ich maiątek ca ły , Mrozy, deszcze i upały, Znosić umie duch wytrwały,
Noc pod bronią wesoła, Pościelą ziemia goła.
Wszelki los wrów»ie'y czuć mierze.
Tak czynią polscy żołnierze.
I
51 —
.W dzień i w nocy po sto razy, Stawać na bębna rozkazy, I naprzód iść bez odrazy.
W bitwie być zapalczywym, Ale po bitwie tkliwym.
Ja"k p»zystoi na rycerze:
T ak czynią p o lscy iołnierze.
U c z yć się sztuki usilnie ,
„Władzom podlegać przychylnie, Pełnić swą powinność pilnie;
O siebie nie dbać wcale, Przestaiąc na te'y chwale, Ze 2tąd kray pożytek bierze.
Taft czynią p o lsc y żołnierze. .
A gdy boy szczęśliwy minie, Szukać rozkoszy iedynie Przy kielicha i dziewczynie,
Zagrzewać w tańcu czoło, Pić i śpiewać w esoło, I nieść hołd swoie'y wenerze.
T ak czynią p olscy iołnierze.
Każdy z nich riięgdyś lew srogi, Wróciwszy>*w oyczyste progi
Uwieńczony w wawrzyn drogi, Dobrym iest synem, bratem, Mężem, oycem i swatem.
O nich to można rzec szczerze O to są dobrzy żołnierze. M A R S Z G W A R D Y I N A R O D O W E Y . Do koni bracia ! dó koni!
"Dzień święte'y walki naflchodzi, Bierzcie się wszyscy do broni.
Wkrótce Polska się odrodzi.
Brońcie wolności przymierza, Jak przystoi na Rycerza.
■ Oyczyzna z grobu powstaie,
Czarna krew ie'y ciecze z czoła, W was synów swoich poznaie,
I do Was o pomstę woła.—
Pomściycie się iey zniewagi, Za morderstwa i za plagi. — Niechay Was nie straszą hordy,
Patrząc kto na waszym czele,' Nie zagrożą Wam iuż mordy,
Niechay drżą nieprzylaciele. — Sły«zycie trąba chrapliwa,
Wolność i Oyczyzna wzywa. —- Wkrótce i L itw y Pogonie,
Długą rozdzieleni dobą, Podadzą Wam swoie dłonie,
Łączmy się iak bracia z sobą. —
A w tak iwietnjrm dziś zapędzie, W ołyń i Raf npm przybędzie.—
Idźmy wyrokiem przedwiecznym, Szukać gdzie był Orzeł biały.
Uczyńmy Nąród bezpiecznym, Niech z nas każdy idzie śmiały, Wszystko znosi Rycerz prawy, Dla wolności i dla sła w y .—
Z radością w kresie zawodu,
Wznośmy hymny dziękczynienia, Swym Wskrzesicielom Narodu,
Lubey Oyczyzny Imienia.—
Niech Je'y synowie dowiodą, Ze wolnoćć męztwa nagrodą. — Idźmy na strzały, na groty,
Niech odległość nie przeraza, Ni cierpkie przykrości słoty,
Niech nic wboiu nie zagraża.—
Wzywaiąc Nieba opieki, Niech źyie Polska na wieki. —
Z. H.
— 52
Ś P IE W P O W S T A Ń C A D o b r o n i , b ra cia , do b r o n i ! T o iest hasło — to nasz głos ! Orzeł b ia ły do P o g o n i !
0 o y c z y z n y idzie los ! k D o b ro n i, bracia, do broni i
N a czele Chłopicki W ód z ! Czas w y d o b y d ź się iuż z toni 1 ciemigiycuili zmódz!
D o b ro n i, braiia , do b r o n i ! Niech z d u m iały słucha św ia t!
O rę ż w n aszey b ły s k a d ło n i!
K t o bez n ie g o — ten nie b r a t ! D o broni, bracia, do b r o n i ! K a ż d y u m y s ł m ęztw em zb róy!
I z b ia ły m znakiem na skroni N a ro zk azy g o t ó w stóy!
D o b ro n i,b ra cia , do broni!
Tam gdzie C h ro b ry s t a w i ł słup,
P O L SK IE G O . notę G iloty n y . - W r o g ó w zmożem lub nas o n i,
I « c z nie'p óydziem na ich łu p ! D o b ro n i, bracia, do b ro n i!' ]Niechay 'miecz zem sty ty c h k r e w W odmęt w ó d B d t y k u r o n i,
Co szli św ię t y m p r a w o m w b r e w ! c D o broni, bracia, do b r o n i !
D obrą sp ra w ę w esp rze .B ó g ! O n nas s w ą tarczą zasłoni-—
A przed t ą pierzchnie nasz ! w r ó g ! D o b r o n i , bracia , do b r c n i ! N iech ay ten głos w Carski Grod — N>echay w uszy K ró la d z w o n i — Żepraw swych żąda nasz ród ! Do broni, bracia , do b r o n i ! T o iest hasło — to nasz g ł o s ! O r z e ł b ia ły do P o g o n ił ( b i * ) .
O o y c z y z n y idzie los ! J. N . Janowski.
R O Z N W z d r y g a s i j natura i ludzkość porusza, ul N a zgwałciciela uczciwości p r a w a , K tó re g o zdradna i podstępna d u s z a , / O d k ry ta w obec Polskich s y n ó w stawa.
Zap rzed ał cnotę w targ puścił sumienie, Braci pogrążał w przepaściach niedoli, . 1 G d zie k o lw ie k z w r ó c ił okrutne spoyrzenie,
• P r a g n ą ł b y swoich za n u rzy ć w niewgli.
P rzed a yne dłonie te wszędzie s ię g a ły Gdzie co w sk aza ła chęć p o d łe go z y s k u , Zewsząd co tn o g ły okrutnie z d z ie r a ły , T rw o n ią c n ab y te k z nieszczęsnych ucisku, K t ó ż ’zm ierzy te ł z y k tó ż nagrodzić zdoła, Co p o w y c i s k a ł ten p o tw ó r s t r a s z li w y , G ł o s braci nędznych dziś o pomstę w o ł a , N iech ay z nim ginie k a ż d y szpieg zdradliw y Głos.cnych co smutne zagłuszał sklepienia, G ło s tych co d. brze O jczyźnie ż y c z y l i , P raez niego obijał się o ciemne więziefnia, Jfgo s p r a w y na nich k a y d a n y w t ł o c z y ł y . O n W ó d z.n ieg o d nych c zło w ie k a imienia, S z p ie g ó w ła p iąc y ch w o l n y c h ludzi s ło w a , T y c h łow ić, iego to b y ł y pragnienia ; .Nad tum myśjdła ta przew rotna głow a,
I E C K I.
K o m u ż są obce te c z y n y piekielne,
K t ó ż się nie w z d r y g a SHine'm ich wspomnie- N a te po dło ści, zam iary bezczelne , (niem Zg od ne ze zd ra jcó w nikczemne'm suimeniem.
Jęczała cnota, zbrodnia g ó ro w ała Zbrodnia b łyszczała honoru z n a k a m i, ■ P rz y s z e d ł c z a s ! g d y ie cnota pokonała, Nie uwiedziona błachemi w zglę dam i.
B y ł on n ie d aw n o w szczęściu i znaczeniu, Po trząsa ł łu d źm y podłością n ad ę t y , Dziś tułacz n ę d z n y , d y s z y w p o n iż e n iu , Z d r a y c a od w ła s n e y O jc z y z n y w y k l ę t y . T i n iest los z d r a y c ó w i koniec str a s z liw y , Ten w s z y s t k ic h szp ie gó w co podłością ż yli, 1 Dosięgnie ich R ó d s w y c h k r z y w d słusznie
(m ściw y, Będzie ich d rę c z y ć iak ci nas dręczyli.
Niech zemsta Niebios, piekła na tych spad nia K t ó r z y b y w iego chcieli iść p r z y k ł a d y , G d y p tak p ó łn o cj' uleciał tak snadnie, K a ra ć się będą szpiegostw a i z d ra d y .