• Nie Znaleziono Wyników

View of W jakim zakresie normatywne podejście do metodologii badań naukowych w psychologii jest otwarte na eksplorację terra incognita?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of W jakim zakresie normatywne podejście do metodologii badań naukowych w psychologii jest otwarte na eksplorację terra incognita?"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIKI PSYCHOLOGICZNE

PIOTR FRANCUZ

W JAKIM ZAKRESIE NORMATYWNE PODEJCIE

DO METODOLOGII BADA NAUKOWYCH W PSYCHOLOGII

JEST OTWARTE NA EKSPLORACJ!

TERRA INCOGNITA

?

1

Czy mona nie zgodzi si z treci artykułu Jerzego Brzeziskiego „Co to znaczy, e wyniki przeprowadzonych przez psychologów bada naukowych poddawane s analizie statystycznej?”? Nie mona. To byłoby nierozsdne z wielu powodów. A polemizowa z ni? Jeli polemik nazwa dyskusj wokół spornego tematu, to trzeba stwierdzi, e wykład dotyczy zagadnie metodolo-gicznych tak fundamentalnych dla bada empirycznych w psychologii, e trudno byłoby wchodzi w spór z ich Autorem, nie naraajc si na zarzut nierozumie-nia metody naukowej. W najlepszym razie mona jednak próbowa szuka „dziury w całym” i dorzuci swoje trzy grosze, co poszerzajc, na co zwracajc wiksz uwag, co podkrelajc. Tak te definiuj swoj rol wobec tego tekstu.

Zaczn od refleksji wokół kilku przekona wyłoonych przez Autora w cz-ci wprowadzajcej. Otó z uwag wstpnych bynajmniej nie wynika jasno, za czym lub przeciwko czemu si on opowiada, czyli innymi słowy, co właciwie mu si nie podoba: (1) czy to, e badacz wrzuca do komputera dane i w zaleno-ci od tego, co wyjdzie, próbuje je zrozumie, (2) czy to, e poniewa komputery s szybsze, a programy przyja"niejsze, student moe stosowa procedury, do których jeszcze kilka lat temu nie miał dostpu, (3) czy moe to, e badacze ignoruj załoenia dotyczce stosowania takich czy innych metod

statystycz-PROF. PIOTR FRANCUZ, Instytut Psychologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, Al. Racławickie 14, 20-950 Lublin; e-mail: francuz@kul.pl

(2)

nych, (4) czy teĪ to, Īe powstaje coraz wiĊcej prac empirycznych pozbawionych „oddechu teoretycznego”.

Na podstawie logiki wywodu w tej czĊĞci artykułu moĪna odnieĞü wraĪenie, Īe najwaĪniejsza jest oĞ, której kraĔcami są: ateoretycznoĞü (punkt 1) vs teore-tycznoĞü badania empirycznego (punkt 4). JeĞli dobrze odczytałem intencjĊ Au-tora, to wydaje mi siĊ jednak, Īe zasygnalizowane przeciwstawienie jest nie tyle wskazaniem na dwa kraĔce tego samego wymiaru, ale raczej na dwa, bynajmniej nie opozycyjne, podejĞcia do poszukiwania prawdy, w znaczeniu, jaka nadaje temu terminowi nauka. MyĞl tĊ rozwinĊ jeszcze w dalszej czĊĞci niniejszego komentarza.

Sformułowanie, które zapisałem w punkcie (2), chyba trudno nazwaü jakim-kolwiek zarzutem, bowiem wobec kogo lub czego: studenta, komputerów czy teĪ metody naukowej. W sumie to chyba dobrze, Īe jest lepiej? Natomiast punkt (3) zawiera uwagĊ, z którą – moim zdaniem – naleĪy zgodziü siĊ w stu procentach. Ignorowanie załoĪeĔ stosowania metod statystycznych jest doĞü powszechną praktyką, zwłaszcza w badaniach magisterskich, a nierzadko równieĪ doktor-skich. Ponadto recenzenci i redaktorzy polskich publikacji kładą zbyt mały na-cisk na wyegzekwowanie informacji dotyczącej poprawnoĞci stosowanych me-tod statystycznych zakładając, Īe autor artykułu z pewnoĞcią o to zadbał.

Wobec rozstrzygniĊcia statusu uwag zawartych w punktach (2) i (3) chciał-bym powróciü do zagadnienia teoretycznoĞci-ateoretycznoĞci badaĔ naukowych. ZacznĊ od wywiadu, jakiego Francis Crik i James D. Watson udzielili dziennika-rzowi telewizji BBC kilkanaĞcie lat po odebraniu razem z Mauricem H. F. Wil-kinsem nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny za odkrycie helisy DNA. Wspominając czas badaĔ, których wyniki zrewolucjonizowały współczes-ną medycynĊ, przyznawali, Īe nie bardzo wiedzieli, jaką postaü powinno mieü poprawne rozwiązanie. Mieli wraĪenie, Īe próbują ułoĪyü puzzle, ale nie byli nawet pewni, czy wszystkie fragmenty tej układanki mają w rĊku. W pewnym okresie pracy nad helisą posługiwali siĊ nawet specjalnie do tego celu wykona-nymi klockami, reprezentującymi elementy chemiczne, z których powinna skła-daü siĊ niü DNA. Bawili siĊ wiĊc klockami i wciąĪ byli przekonani, Īe cząstki chemiczne po prostu muszą siĊ jakoĞ w koĔcu sensownie ułoĪyü. Jako dopalacz intelektualny Crick stosował ponoü nawet niewielkie dawki LSD, co zresztą skrzĊtnie ukrywał do koĔca Īycia, zaĞ artykuł na ten temat ukazał siĊ dopiero w 2004 roku (8 sierpnia) w londyĔskim Mail on Sunday, tydzieĔ po jego Ğmierci (Rees, 2004). Nie trzeba chyba dodawaü, Īe w historii nauki bynajmniej nie był to odosobniony przypadek doĞü niestandardowego podejĞcia do poszukiwania prawdy, który zakoĔczył siĊ spektakularnym sukcesem.

(3)

Oczywicie jestem jak najdalej od promowania idei stosowania „dopalaczy” w pracy naukowej, ale przytaczajc powyszy przykład chc powiedzie, e wrzucanie do komputera i „mielenie”, czy jak kto woli, zgłbianie danych (data

mining) we wszystkie strony wcale nie musi by traktowane, jako antymetoda

poznania w nauce. Jest zreszt co najmniej kilka powodów, eby jej całkiem nie odrzuca, ale jeden z nich z pewnoci jest wart powaniejszego rozpatrzenia. W tym miejscu dodam tylko, e w pełni zgadzam si z Jerzym Brzeziskim co do tego, i poszukiwanie jaki „interesujcych” (bo statystycznie istotnych) wy-ników, np. korelacji, po wrzuceniu do jednego worka danych z kilku metod kwe-stionariuszowych tylko dlatego, e jest to łatwiejsze ni przeczytanie dwóch artykułów po angielsku, jest wysoce naganne i niewiele ma wspólnego z nauk. Ale co wtedy, gdy na jaki temat s tylko dwa artykuły i po ich przeczytaniu wcale nie jestemy duo mdrzejsi ni bylimy przed ich lektur?

Od kilku lat zajmujemy si w naszym laboratorium problematyk wyobra ni wizualnej i ruchowej. Konstrukt – niby jak kady inny w psychologii, a jednak jego operacjonalizacja nie została dotd w zadowalajcym stopniu rozwizana. Po prostu nie wymylono dotd takich metod, które pozwoliłyby wiarygodnie zwymiarowa stany umysłu wtedy, gdy kto sobie co wyobraa, np. ciskanie piłeczki tenisowej. Trudno bowiem za takie uzna metody kwestionariuszowe, z otwartymi pytaniami o wyobraenia. Shepardowskie zadania rotacji umysłowej do dzisiaj uchodz za niedocigły wzorzec badania wyobra ni wizualnej w akcji (Shepard, Cooper, 1982). Tym niemniej ju pod koniec ubiegłego stulecia poja-wiły si prace, których autorzy wykazywali moliwo zinterpretowania wyniku zadania rotacji wyobraeniowej bynajmniej nie w terminach teorii wyobra ni, ale teorii kategoryzacji (Cutzu, Edelman, 1994) lub teorii rozpoznawania (Tarr, 1995). Nawiasem mówic, znalazły one równie niedawno potwierdzenie w wy-nikach bada neuropoznawczych (Schendan, Stern, 2007).

Od kilkunastu lat obiecujcym krokiem w stron rozwizania problemu po-miaru wyobra ni s techniki neuroobrazowania (np. fMRI) lub metody elektrofi-zjologiczne (EEG/ERP). Ale tu włanie pojawia si najwikszy kłopot. Nie do, e publikacje, w których referuje si wyniki bada na ten temat, s wci nie-liczne, to o replikacjach, do których słusznie nawołuje Jerzy Brzeziski i cyto-wany przez niego Jarosław Klebaniuk, w ogóle mowy nie ma. Co pozostaje? Działanie po omacku, metoda prób i błdów oraz przygldanie si wynikom bada ze wszystkich moliwych stron. W takiej sytuacji standardowo zaczynamy od replikacji tych bada, które wydaj si nam najbardziej interesujce, a nastp-nie dodajemy jedn lub dwie nowe zmienne nastp-niezalene i reszta w „rkach” kom-putera i naszego rozumu. Oczywicie zmienne, które dodalimy, nie zostały

(4)

przez nas dorzucone tak całkiem na chybił trafił, ale z pewnoci nie mona tu mówi o jakiej w pełni satysfakcjonujcej podstawie teoretycznej.

Omawiajc zagadnienie teoretycznoci-ateoretycznoci bada naukowych w psychologii, warto przytoczy jeszcze inny przykład. Otó w wietle wyników bada neurofizjologicznych nad mechanizmem uwagi, niektóre poznawcze teorie uwagi, rozwijane z wielkim rozmachem w latach siedemdziesitych i osiemdzie-sitych, trzeba było po prostu odrzuci (zob. np. Posner, Raichle, 1994). Mona nawet powiedzie, e próby stosowania tych koncepcji jako podstawy uzasadnia-jcej hipotezy w badaniach neurofizjologicznych mogłyby znacznie spowolni proces dochodzenia do istoty działania tego mechanizmu.

Kiedy patrzy si wstecz na osignite ju wyniki bada w jakiej dziedzinie, to ma si zupełnie inn optyk ni wtedy, gdy próbuje si je przewidzie w ra-mach hipotezy. Paradoksalnie, nie kwestionujc niczego w modelowym rozwi-zaniu metodologicznym proponowanym przez Jerzego Brzeziskiego, zarazem nie mog go przyj jako niekwestionowalnej podstawy praktyki badawczej. Jest to model normatywny, ilustrujcy logiczn chronologi kolejnych etapów proce-su badawczego, ale jego zastosowanie na niewiele si zda, zwłaszcza w odniesie-niu do tych problemów naukowych, które le na pograniczu ludzkiej wiedzy. Chciałoby si powiedzie, „dobrze, eby było zgodnie z tym modelem”, ale w praktyce czsto tak po prostu by nie moe.

Sdz, e pewnym rozwizaniem zasygnalizowanych tu dylematów jest od-rónienie od siebie kilku spraw. Czym innym jest bowiem proces dochodzenia do wyniku (np. w laboratorium), czym innym jego opublikowanie, a jeszcze czym innym opis tego, co doprowadziło lub powinno do niego doprowadzi. Nie chodzi o to, e s to zasadniczo róne kwestie, ale o to, e wcale nierzadko do wartociowego wyniku dochodzi si „psim swdem”. I tego „niuchania” nikomu nie zabraniałbym, zwłaszcza e mamy coraz szybsze i przyja niejsze maszyny li-czce, a zakcelerowana przez technik nauka nie nada z generowaniem syntez i wartociowych teorii, na których mona byłoby si oprze, projektujc nowe eksperymenty. No i te fatalne procedury wydawnicze, które z najwiksz niech-ci podchodz do replikacji, a kupuj jak wiee bułki kad nowink, a im bar-dziej nieoczekiwana (czytaj – niekoniecznie trafna), tym lepiej. Tak czy inaczej, logicznego i chronologicznego opisu tego procesu nie traktowałbym jako prak-tycznego przepisu na dobre badania. Literalnie wprowadzany w ycie moe bar-dziej ogranicza ni otwiera. Powinien on natomiast funkcjonowa w wiado-moci badacza jako rodzaj spisu treci, który odnosi do poszczególnych roz-działów gotowego dzieła. Ale niekoniecznie do jego pisania. Któ z nas zaczł swoj ksik od wstpu, a przecie jest na pocztku?

(5)

Chciałbym zwróci uwag na jeszcze jedn spraw. Jerzy Brzeziski w swoim artykule podkrela, za Tukeyem, potrzeb wszechstronnej eksploracji danych i wyników. Przeciwstawia si tym samym ograniczeniu analizy statys-tycznej wyłcznie do oceny wartoci hipotezy zerowej. Jakkolwiek rozumiem, e Autorowi chodzi raczej o analizy rozrzutu i graficznie ujtych zalenoci midzy zgromadzonymi danymi, to włanie w tym miejscu otworzyłbym szeroko drzwi dla wszelkich form ogldania i przeliczania danych w poszukiwaniu nowych trendów i zalenoci, korzystajc z pełnej mocy obliczeniowej i zawartoci do-stpnych pakietów statystycznych. To, co zostanie z tego wyjte i opublikowane, to jest zupełnie inna historia.

Sprowokowany fragmentem tekstu, w którym Autor przeciwstawia si nie-chci do prowadzenia wielostronnych analiz danych, zastanowiłem si nad przy-czynami tego zjawiska. Na podstawie dowiadcze zgromadzonych podczas wieloletniej praktyki dydaktycznej odnosz wraenie, e bierze si ona z nad-miernie dogmatycznego podejcia badaczy (najpierw studentów i doktorantów, a pó niej nierzadko pracowników naukowo-dydaktycznych, którzy zaszczepiaj swoim uczniom to podejcie) do zastanych teorii psychologicznych. Otó mam wraenie, e traktuj oni teorie psychologiczne jako zamknite i kompletne roz-działy w historii psychologii. Wobec takiego stosunku do tych teoretycznych monolitów rzeczywicie najrozsdniej jest poprzesta na odrzuceniu prawdziwo-ci hipotezy zerowej, a jeli ju na jej przyjciu, to bez nadmiernego zagldania do rodka danych, z których mogłoby wynikn, e co z nimi jest nie tak, no bo przecie nie z monolitem. Uwaam, e z tego powodu wynik negatywny, czyli nie potwierdzajcy hipotezy alternatywnej, która wyrosła na jakiej tradycyjnej koncepcji, jest traktowany jako powód do wstydu, e „nie wyszło” z naszej wi-ny, bo przecie to niemoliwe, eby koncepcja była fałszywa. Z pewnoci to my popełnilimy liczne, a na dodatek szkolne błdy, które dyskwalifikuj nasz prac. A przecie ten rodzaj błdu mona zweryfikowa wyłcznie w wietle wyników replikacji, a nie w badaniu, w którym dana teoria stanowi tylko jak cz układanki w fundamencie całego eksperymentu. Ów „niechciany” wynik moe natomiast mie zasadniczy wpływ na przeformułowanie zakresu generali-zacji branej pod uwag teorii.

Koczc tych kilka uwag i spostrzee chciałbym podkreli, e poszukiwa-nie i odkrywaposzukiwa-nie prawdy w nauce wymaga rówposzukiwa-nie głbokiego namysłu nad jej przedmiotem, jak i nad sam metod naukow, a take konfrontowania jej z wy-zwaniami, jakie przynosz nowe pytania i technologie badawcze. Celem niniej-szego komentarza jest próba zasygnalizowania kilku problemów z pogranicza psychologii i innych nauk, z którymi psychologia wchodzi w coraz bardziej

(6)

zaĪyłe związki. MiĊdzy innymi dynamicznie rozwijająca siĊ neuronauka otwiera siĊ na zupełnie nowe obszary wiedzy, a zarazem staje siĊ znakomitym obszarem badaĔ i analiz metodologicznych. Jestem pewien, Īe stoimy właĞnie przed takimi wyzwaniami.

LITERATURA CYTOWANA

Cutzu, F., Edelman, S. (1994). Canonical views in object representation and recognition. Vision

Research, 34, 3037-3056.

Posner, M. I., Raichle, M. E. (1994). Images of mind. New York: American Scientific Library. Rees, A. (2004). Nobel Prize genius Crick was high on LSD when he discovered the secret of

life. Mail on Sunday (London), August 8, 2004; http://www.serendipity.li/dmt/crick_lsd.htm (18 maja 2012)

Schendan, H. E., Stern, C. E. (2007). Mental rotation and object categorization share a common network of prefrontal and dorsal and ventral regions of posterior cortex. Neuroimage, 35, 1264-1277.

Shepard, R. N., Cooper, L. A. (1982). Mental images and their transformations. Cambridge, MA: MIT Press.

Tarr, M. J. (1995). Rotating objects to recognize them: A case study of the role of viewpoint depen- dency in the recognition of three-dimensional objects. Psychonomic Bulletin Review, 2, 55-82.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Do analizy głównej kategorii proble- mowej pracy, którą jest tożsamość, autorka wybrała teorię postko- lonialną i podejścia teoretyczne wypracowane w ramach pedago- giki

Te pytania stanowią, w mojej ocenie, sam rdzeń problemu racji istnienia słowa w jego wymiarze mentalnym, to jest leksemu, w jego wymiarze materialnym, to jest wyrazu, lecz

(ukazała się także w Polsce pt. „Jak przetworzyć Miejsce. Podręcznik kreowania udanych przestrzeni publicznych” [2009]), w której jako jedna z głównych wad

Znale¹¢ najmniejszy wspóªczynnik tarcia statycznego µ stat , przy którym klocek utrzymuje si¦ na obracaj¡cej si¦ równi pochyªej.. Obliczy¢ wspóªczynnik

zastosujemy metod¦ do zdania zaczn¡ si¦ pojawia¢ formuªy, które nie b¦d¡ zdaniami. Metody wyznaczania (najbardziej ogólnego) unikatora s¡ wa»nym dziaªem

5 Poka», »e w przestrzeni Hausdora punkty s¡ domkni¦te, a ci¡gi zbie»ne maj¡ tylko jedn¡

 Obliczamy, jaka jest szansa, że taki wynik uzyskamy przy założeniu, że moneta jest rzetelna, a więc ile wynosi P(6 razy orzeł/moneta rzetelna)..  Ponieważ jest

Dru- giego dnia deszcz da³ nam, w zasadzie, spokój, i tylko widaæ by³o chmury k³êbi¹- ce siê nad górami, wiêc mo¿na by³o zro- biæ po³owinki na pla¿y.. Atmosfera bajko- wa