Z Korsyki, ponownie liniami Moby Line, pop³ynêlimy na Sardyniê, do portu Santa Teresa Gallura, a zatrzymali-
my siê na kempingu Capo dOrso (obok Palau), czyli Przyl¹dka Niedwiedzia, nazwanego tak od malowniczej ska³y w kszta³cie niedwiedzi na szczycie s¹sied- niej góry. Jest to ju¿ Szmaragdowe Wy- brze¿e (Costa Smeralda), ci¹g eleganckich hoteli, a nawet miasteczek wybudowa- nych w latach szeædziesi¹tych w ramach rozwoju turystyki na Sardynii. Nasz kem- ping nie by³ mo¿e a¿ tak luksusowy (zreszt¹ przydzielono nam teren, na któ- rym chyba nikt siê przedtem nie rozbija³, bo by³ na stoku góry), a najbardziej de- nerwuj¹ce by³y ¿etony na ciep³¹ wodê. To- warzyszy³y nam ju¿, niestety, do koñca pobytu na Sardynii. By³y tu jednak: mari- na, korty tenisowe, sprzêt do nurkowania itp. Tu tak¿e k³opoty z krêgos³upem do- tknê³y Alê, z naszej grupy kuchennej, w³aciwie nasz¹ g³ówn¹ kucharkê. Na ja- ki czas Ala by³a wy³¹czona z zadañ wy- magaj¹cych nieco gimnastyki. Bardzo jej pomog³y masa¿e i maæ wezyra (na Sar- dynii powinnimy mówiæ capo di tutti capi), w któr¹ sporo osób siê natychmiast zaopatrzy³o. St¹d te¿ zrobilimy dwie wy- cieczki: do Porto Cervo i do Tempio Pau- sania. Porto Cervo, to jeden z tych ele- ganckich kurortów zbudowanych stosun- kowo niedawno, ze sklepami Bulgariego, Armaniego itp. Po³o¿one jest, nie powiem, malowniczo, ale architektura (ten sam wa- kacyjno-tropikalny styl) by³a dyskusyjna.
Mnie siê podoba³o, ale nie by³o tu nic z tradycji czy historii, po prostu sztuczne miasteczko podobne do du¿ego hotelu. W czasie gdy tam bylimy, wakacje w tym miecie spêdza³ Putin z córkami (na za- proszenie Berlusconiego). Mo¿e ich wi- dzielimy, ale dowiedzielimy siê o tym póniej, wiêc niespecjalnie przygl¹dali-
my siê ludziom. W tym miecie swój ostatni urlop spêdza³a równie¿ ksiê¿na Diana. Nastêpne miasteczko, Tempio Pau- sania, mia³o zupe³nie inny charakter.
Przede wszystkim po³o¿one jest w g³êbi l¹du i otoczone ³añcuchami górskimi. Z ró¿nych tarasów widokowych roztacza siê piêkny widok na góry. Miasto ma swoj¹ drug¹ nazwê Citta di Pietra, co mo¿na t³umaczyæ jako Miasto z Kamienia albo Miasto Piotra (w.). Obie nazwy maj¹ swoje racje. Miasto jest z XIII XIV wie- ku, zbudowane z szarego kamienia, ale jest w nim tak¿e katedra pod wezwaniem w.
Piotra, który jest patronem miasta. My intensywnie poszukiwalimy s³ynnych piero¿ków z serem, serwowanych na go- r¹co w zalewie z gorzkiego miodu (se- adas), ale musielimy zadowoliæ siê czym
podobnym na zimno. Te¿ smaczne. Na- stêpny dzieñ to dalsza wêdrówka na po-
³udnie Sardynii. Po drodze odwiedzamy Nuoro, miasto le¿¹ce prawie w centrum wyspy, na górskim grzbiecie (a wiêc zno- wu piêkne widoki). Tu urodzi³a siê laure- atka Nagrody Nobla z literatury Grazia Deledda. W miecie mo¿na znaleæ frag- menty jej tekstów w postaci malowide³ na
murach. Mimo interesuj¹cego kocio³a Madonna delle Grazie i katedry Santa Maria delle Neve, Nuoro nie zrobi³o spe- cjalnego wra¿enia. Byæ mo¿e ju¿ bylimy za bardzo rozpaskudzeni innymi piêkny- mi miejscami. Drugie miasto, które od- wiedzilimy zaraz potem, czyli Orgosolo wywiera³o ju¿ znacznie wiêksze wra¿e- nie (zarówno pozytywne, jak i negatyw- ne). Miasto s³ynie z murales, czyli malo- wide³ na cianach domów. Wykonuj¹ je (w wiêkszoci) zawodowi malarze, ale zbyt s¹ chyba zafascynowani Picassem.
Tematyka najró¿niejsza, dominuj¹ce s¹ jednak akcenty polityczne (Marks, Engels, Lenin, has³a antykapitalistyczne i anty- amerykañskie, feminizm, problemy g³o- du i przemocy, choæ zdarzaj¹ siê te¿ ma- lowid³a przedstawiaj¹ce kobiety). Nie na darmo by³a to ostoja w³oskich komuni- stów. Murales nie s¹ tradycj¹ dawn¹ i za- czê³y powstawaæ po wojnie. Powstaj¹ wci¹¿ nowe, np. jest te¿ terrorystyczny atak na World Trade Center. W Orgosolo z³apa³ nas deszcz i niektórzy niele zmo- kli. Zreszt¹ ca³y ten dzieñ by³ pochmurny i co chwilê pada³o. Dziwne jak na sier- pieñ na Sardynii. Tego dnia rozbilimy siê na kempingu Le Cernie, w rodkowej czê-
ci wschodniego wybrze¿a. Humory mie- limy takie sobie (pogoda), ale kemping okaza³ siê najlepiej po³o¿onym kempin- giem ze wszystkich, które mielimy. By³o to o tyle wa¿ne, ¿e spêdzilimy na nim ca³y nastêpny dzieñ. Piêkna pla¿a otoczo-
Wyprawa na wyspy (cz. II)
Orgosdo na Sardynii polityczne murales
Parada wiec w Sassari (Sardynia)
na ³añcuchami górskimi, z wyspami na wprost od nas, ciep³a woda, a wiêc raj dla pla¿owiczów. Nasza skóra ju¿ nabra³a bar- wy g³êbokiego br¹zu, wiêc nie by³o ryzy- ka poparzeñ. By³y tu jednak dziwne ano- malie, mianowicie o ile na pla¿y by³o bar- dzo ciep³o, o tyle na kempingu, w cieniu pinii, temperatura by³a raczej rzeka. Mo¿e by³o tak z powodu wiatru, ale nawet spe- cjalistka od meteorologii, czyli Nasza Elu- nia, nie by³a w stanie tego wyt³umaczyæ, i mo¿e zrobi z tego habilitacjê. Pierwszy wieczór up³yn¹³ nam w si¹pi¹cym desz- czu, ale i tak by³o weso³o i piewnie. Dru- giego dnia deszcz da³ nam, w zasadzie, spokój, i tylko widaæ by³o chmury k³êbi¹- ce siê nad górami, wiêc mo¿na by³o zro- biæ po³owinki na pla¿y. Atmosfera bajko- wa piasek, morze, góry, gwiazdy, ksiê-
¿yc. Przyjmowalimy nowych uczestni- ków do swego grona, nagradzalimy za- s³u¿onych (pilot Zbyszek, szef za³adun- ku Waldek i t³umacz poliglota Jure- czek), ale przede wszystkim piewalimy i... wznosilimy toasty. Mimo nienajlep- szej pogody ten kemping wspominamy z sympati¹. Nasza grupa ¿ywieniowa ma jeszcze jeden powód risotto z owocami morza, przygotowane na kolacjê przez nasze mistrzynie garnka, czyli Elê i Alê.
Owoce morza zakupilimy w sklepiku na kempingu. Nastêpny etap, to ju¿ po³udnie Sardynii, czyli Cagliari. Nasz kemping (Pini e Mare) by³ oko³o 30 km od miasta.
Namioty mielimy rozbite na tarasach, kemping by³ ca³kiem sympatyczny, mo¿e tylko za du¿o by³o na nim rozwydrzo- nej m³odzie¿y. Przyjecha³a na festyn z okazji wiêta Wniebowziêcia Najw. Ma- rii Panny. Jest to we W³oszech okazja do
ludowych zabaw (np. Palio w Sienie, czy
wiêto wiec w Sassari, na które jechali-
my). To nie s¹ odpusty i nie maj¹ cis³e- go powi¹zania z ceremoniami religijny- mi. Procesje, w których po miastach ob- noszona jest figurka Matki Boskiej (wi- dzielimy ju¿ przygotowane figurki w ka¿- dym kociele) to jedno, a festyn ludowy to ca³kiem co innego. W³anie w Cagliari widzielimy przygotowane do procesji fi- gurki Matki Boskiej. Cagliari zosta³o za-
³o¿one przez Fenicjan w VI w. przed na- sz¹ er¹. Potem nale¿a³o do Kartaginy, Rzy- mu (ciekawy amfiteatr), Wandalów, Bi- zancjum, Pizañczyków, Arabów, Aragoñ- czyków, Królestwa Sardynii, a teraz do W³och. Zrobilimy sobie d³ug¹ i mêcz¹- c¹, ale ciekaw¹ wycieczkê, zaczynaj¹c od amfiteatru, przez cytadelê, wie¿ê w. Pan- kracego, Katedrê Najw. Marii (baroko- we wnêtrze, ambona podarowana przez Pizê, wspania³e lwy w o³tarzu g³ównym, krypta z relikwiami wiêtych), Wie¿ê S³o- nia, uniwersytet, piêkne widokowe tara- sy, klasztor dominikanów (koszmarnie przerobiony koció³, ale piêkny dziedzi- niec klasztorny), najstarszy, romañski ko-
ció³ w. Saturna, a¿ do Bazyliki Matki Boskiej z Bonaria. Bazylika by³a ju¿, nie- stety, zamkniêta. S¹ to w³aciwie dwa ko-
cio³y, jeden mniejszy z XIV w. i olbrzy- mia bazylika z XX w. Oba tworz¹ Sank- tuarium Maryjne. Ciekawa legenda g³osi,
¿e figurka Matki Boskiej z Bonaria (z jed- nego kawa³ka drzewa wiêtojañskiego, wysokoæ 156 cm), która obecnie jest czczona w obu Amerykach (od jej imie- nia pochodzi nazwa Buenos Aires), we W³oszech, Hiszpanii i Portugalii, by³a w XIV w. transportowana z Hiszpanii do
W³och. W trakcie burzy, gdy skrzynia z figurk¹ wpad³a (lub zosta³a wrzucona) do morza, sztorm ucich³. Skrzynia nie tonê³a ani nie dawa³a siê wy³owiæ, a p³yn¹c z pr¹dem, doprowadzi³a statek na Sardyniê do Cagliari. Tam pozwoli³a wy³owiæ siê zakonnikom i od tej pory jest czczona na ca³ym wiecie. Wracaj¹c z bazyliki, prze- spacerowalimy siê bulwarem nadmor- skim a¿ do ratusza, by wreszcie odsapn¹æ w uroczej kawiarni, pij¹c Campari z lo- dem i sokiem pomarañczowym ze wie-
¿ych pomarañczy (dawno nie pi³em go z wiêksz¹ przyjemnoci¹). Wracaj¹c zwie- dzilimy jeszcze... Auchan, a wiêc by³ ma- teria³ na wieczorne spotkania w podgru- pach. Nastêpnego dnia, obok zbiorników do pozyskiwania soli z wody morskiej, upstrzonych ró¿owymi chmurkami fla- mingów, ponownie do Cagliari, do bazy- liki. By³a otwarta, a nawet czêæ osób mia-
³a okazjê wys³uchaæ mszy. Zgodnie z prze- widywaniami, nowa bazylika okaza³a siê znacznie mniej ciekawa ni¿ stary koció³, w którym znajduje siê figurka. W muzeum przykocielnym mo¿na by³o obejrzeæ mo- dele statków uratowanych przez Matkê Bosk¹, zdjêcia uratowanych ludzi i wota.
Matka Boska z Bonaria jest patronk¹ ma- rynarzy. Dalej trasa prowadzi³a ju¿ na pó³- noc, do Alghero. W³aciwie nasz Kemping Calik le¿a³ ju¿ na terenie Fortilii, ale jest to ten sam kompleks turystyczny. Szybko rozbilimy namioty, bo czeka³a nas jesz- cze wyprawa do Sassari na Paradê wiec.
wiêto datuje siê od XVII w. i zosta³o po raz pierwszy zorganizowane dla uczcze- nia ust¹pienia zarazy. W przeddzieñ wiêta Wniebowziêcia NMP, ka¿dy z 9 licz¹cych siê cechów rzemielniczych (farmerzy, ogrodnicy, stolarze, szewcy, murarze, krawcy, kamieniarze, kupcy, w³aciciele ziemscy) wystawia swoj¹ ekipê (po 8 osób), która niesie piêknie udekorowan¹
wiecê wa¿¹c¹ 250-300 kg . W ekipie jest tak¿e poczet notabli, ubranych na czarno w tradycyjne stroje, oraz zastêp m³odych ch³opców, trzymaj¹cych koñcówki szarf przytwierdzonych do wiec. W takt ryt- micznej muzyki wiece p³yn¹ (bardzo wa¿ny jest ten p³ynny ruch) ponad g³o- wami widzów. Muskularni mê¿czyni nio- s¹ wiece specjalnie dobranym krokiem, by uzyskaæ w³anie ten efekt p³yniêcia.
Jest to w³aciwie taniec, bo s¹ i obroty (wtedy ch³opcy musza szybko zwijaæ lub rozwijaæ szarfy), i cofanie, i zygzaki, i pod- rzuty, i opuszczanie wiec. Nios¹cy, ch³o- piska jak dêby, maj¹ pot na swych twa- rzach i niektórzy sprawiaj¹ wra¿enie skraj- Piêknie po³o¿ona, ale niezbyt luksusowa willa Napoleona na Elbie (Poroferaio)
nie wyczerpanych. Co jaki czas postój, a uczestnicy siêgaj¹ do skrytek w podestach, w których maj¹ schowane papierosy, wodê i chyba co mocniejszego. Zabawa trwa ca³¹ noc, ale my wrócilimy, niestety, ju¿
o 20.00. Odwiedzilimy jeszcze tylko ka- tedrê w. Miko³aja, wspania³¹ gotyck¹
wi¹tyniê z barokowym wystrojem (Ala znowu mia³a swoje ulubione lwy w o³ta- rzu, w koñcu to te¿ koty). Nastêpnego dnia jeszcze ciekawsza wyprawa Grota Nep- tuna i nuragi. Czego tak malowniczego jak ta jaskinia nie widzia³em w ¿yciu.
Schodzi siê do niej po 656 stopniach ser- pentynami schodów wykutych w stromym skalistym klifie. Ka¿dy zakrêt otwiera now¹ perspektywê. Skaliste urwisko nad tob¹ i pod tob¹, lazurowe morze i niebo, czasami mo¿na siê poczuæ jakby by³ za- wieszony pomiêdzy tymi dwoma b³êkita- mi, przyklejony do ska³y. Schody by³y zbudowane ergonomicznie, co znacznie u³atwia schodzenie i wchodzenie. Sama grota to jeszcze wiêksze prze¿ycie.
Wprawdzie nie jest tak du¿a jak Postojan- ska Jama, ale za to ma wszystkie wspa- nia³oci (stalaktyty, stalagmity, kolumny, kotary, koronki, o³tarze, organy) skoncen- trowane na mniejszej przestrzeni. Do tego dochodz¹ jeszcze podziemne jeziora, po- têguj¹ce efekt. Czy¿ natura nie jest bar- dziej pomys³owa i wspanialsza ni¿ najlepsi architekci!? Wracaj¹c z groty, zatrzyma- limy siê na trochê przy nuragach Palma- vera. S¹ to tajemnicze kamienne budowle w kszta³cie kopu³, siêgaj¹ce nawet 5 piê- ter (sprzed 4000 lat). Jest ich na Sardynii ponad 7000. Legenda g³osi, ¿e to Dedal,
po ucieczce z Krety, wdziêczny za serdecz- ne przyjêcie, nauczy³ mieszkañców Sar- dynii budowania tych konstrukcji. Jakie funkcje spe³nia³y obronne, religijne, spo-
³eczne podobno wszystkie po trochu.
Najciekawsza jest konstrukcja sklepienia o zmniejszaj¹cej siê rednicy, zakoñczo- na jednym kamieniem (tholosem). Po po- wrocie pla¿a z widokiem na Alghero i Fortiliê, a po po³udniu wyprawa do Al- ghero, miasta z XI wieku ufortyfikowa- nego przez ród Doriów z Genui (to chyba ci od Andrei Dorii). Malownicze miastecz- ko przygotowywa³o siê do procesji, wszak to ju¿ by³ 15 sierpnia. Nasze Panie osza- la³y na punkcie wyrobów z korali, w tym miecie by³o bardzo du¿o warsztatów wy- konuj¹cych najbardziej wyszukane ozdo- by i przedmioty z korali. Sklepy zwiedza-
³o siê jak muzea. Oczywicie, by³y te¿ cie- kawe zabytki, np. katedra z XVI w., klasz- tor franciszkañski z piêknym dziedziñcem i muzeum (bardzo ciekawa wystawa ma- larstwa Paoli Galleri), mury i wie¿e obron- ne, czy w¹skie, stare uliczki. Niektórzy wspominaæ te¿ bêd¹ zimne piwo, pite na
³awce pod Kocio³em w. Franciszka (na zmianê ze zwiedzaniem kocio³a). Jesz- cze tylko rzut okiem na wychodz¹c¹ pro- cesjê i po drodze na marinê, i powrót w zachodz¹cym s³oñcu na kemping, gdzie czeka³y nas imieniny Marysi. By³y to jed- ne z najbardziej udanych imienin na tra- sie. Marysia przygotowa³a s³odycze, owo- ce i alkoholowe startery, a reszta grupy, ju¿ w ramach prezentów, donios³a resztê.
piewy, rozmowy, toasty podochoceni, po zakoñczeniu imienin, pobieglimy na
dyskotekê. Kondycjê mielimy nie do zdarcia, wiêc miejscowa m³odzie¿ patrzy³a z podziwem na m³odzie¿ nieco starsz¹, ale za to bawi¹c¹ siê z wiêkszym temperamen- tem i w sposób bardziej fantazyjny. Po¿e- gnanie Sardynii by³o huczne. Nastêpnego dnia, niestety, ju¿ opuszczalimy tê piêk- n¹ wyspê. Jeszcze tylko wizyta przy Ska- le S³onia (rzeczywicie, Ska³a go przypo- mina) i ju¿ z S. Teresa di Gallura promem do Bonifacio.
Tym razem nie zatrzymalimy siê w tym malowniczym miecie, a na kempin- gu kilkadziesi¹t kilometrów dalej, bli¿ej Porto Vecchio. Pla¿a w pobli¿u kempin- gu by³a nienajlepsza, ze wzglêdu na bli- skoæ mariny, ale woda by³a bardzo cie- p³a. Nastêpnego dnia pojechalimy na inn¹, nieco oddalon¹ pla¿ê, która, obok Calvi, by³a naj³adniejsz¹ pla¿¹ na tej wy- cieczce. Piaszczysty brzeg, wysokie góry w tle, mo¿liwoæ wspania³ych spacerów wzd³u¿ pla¿y, czêciowo po urwistym, skalistym brzegu, i piêkne widoki. Nad górami k³êbi³y siê jednak gronie wygl¹- daj¹ce chmury, gro¿¹c b³yskawicami i pomrukuj¹c grzmotami, wiêc skrócilimy pobyt na pla¿y, boj¹c siê o nasze namioty, rozbite znowu niezbyt starannie. Z du¿ej chmury spad³ jednak bardzo ma³y deszcz (kilka kropel) i wieczorne biesiady up³y- nê³y nam w miarê spokojnie. Zanim jed- nak dosz³o do biesiad, bylimy w Porto Vecchcio, obronnym miasteczku, które swój rozkwit zawdziêcza³o handlowi sol¹, a aktualnie ¿yje z turystów. Miasteczko ma specyficzn¹ atmosferê, wiele kafejek (odwiedzilimy) z wystêpami muzyczny- mi, galerie (bylimy na wystawie malar- stwa w jednej z wie¿ obronnych, Wie¿y Francuskiej wie¿a ciekawsza od obra- zów). Najwiêksze wra¿enie zrobi³o na nas kilkusetletnie drzewo, odnotowane jako zabytek (Bel Ombra), w którego cieniu pilimy piwo i Campari, zagryzaj¹c orzeszkami. Nastêpny dzieñ, to ju¿ po¿e- gnanie kolejnej wyspy, i z Korsyki pro- mem na kontynent. Wyp³ywalimy z Ba- stii, wiêc by³a okazja do zwiedzenia i tego miasta, placu w. Miko³aja, Terra Vecchia ze star¹ zabudow¹ i cytadeli z XV w. Na po¿egnanie Korsyki napilimy siê znowu Campari i zamówilimy w nadbrze¿nej re- stauracji ze stolikami na bulwarze talerz wêdlin korsykañskich (s³ynna szynka, ale nie tylko) i Les mulles a la Bosco (ma³¿e w bardzo pikantnym sosie). Pozwoli³o to nam prze³kn¹æ gorycz po¿egnania z Kor- syk¹. Piombino, ju¿ na kontynencie, utwierdzi³o nas w przekonaniu, ¿e wróci- Pole Cudów w Pizie
limy do wiata zindustrializowanego.
Miasto od strony wody wygl¹da fatalnie.
Zreszt¹ by³ to dla nas tylko port przesiad- kowy, a kemping mielimy w San Vincen- zo, w Parku Albatros. W³aciwie rozbili-
my namioty ju¿ poza kempingiem (w
rodku nie by³o miejsca), w s¹siedztwie minigolfu, ale by³ to dla nas tylko punkt wypadowy do zwiedzania Elby. Niestety, znowu dopad³y nas komary i w ruch po- szed³ Off.
Nastêpny dzieñ, to wspomniana ju¿
Elba, nale¿¹ca do Toskanii wyspa, gdzie Napoleon po abdykacji rz¹dzi³ (nie by³ tu wiêziony) przez 9 miesiêcy. Przyp³ynêli-
my do Portoferraio, najwiêkszego mia- sta na wyspie. Najciekawsz¹ czêci¹ Por- toferraio jest stara dzielnica Porta a Terra, malowniczo po³o¿ona na stromych zbo- czach góry, z will¹ (Villa dei Mulini) wy- budowan¹ specjalnie dla Cesarza, sk¹d roztaczaj¹ siê przepiêkne widoki na zato- kê. Sama willa jest, delikatnie mówi¹c, taka sobie, ale w rodku s¹ pami¹tki po Napoleonie, meble w stylu empire, biblio- teka i barokowa, z³ocona sypialnia. Wy- spa zaskakuje bogactwem zieleni. Czego
takiego nie ma na skalistej Korsyce, ani na spalonej s³oñcem Sardynii. Pojedzili-
my trochê po wyspie, odwiedzaj¹c let- ni¹ rezydencjê Cesarza willê di San Martino, i dwie pla¿e, na których po raz ostatni w trakcie tej wycieczki za¿ywali-
my k¹pieli s³onecznych i morskich. Pla-
¿e by³y w miastach: Porto Azzurro (wy- cieczka kupowa³a piryty Elba jest wy- sp¹ bogat¹ w rudy ¿elaza) oraz Marina di Campo (podobno najstarsza pla¿a). Porto Azzurro jest twierdz¹ z 1603 r. z czasów
Filipa III Hiszpañskiego (obecnie w twier- dzy znajduje siê wiêzienie). Elba nale¿a-
³a m.in. do Rzymian, Pizy, Genui, Medy- ceuszy, Hiszpanów, Turków i Francuzów, i wszyscy co tu zostawili. Pla¿a znajdo- wa³a siê w centrum miasta i nie by³a im- ponuj¹ca. Znacznie piêkniejsza pla¿a jest w Marina di Campo, obecnie najmodniej- szym kurorcie na Elbie. Wezyr nie za- powiedzia³ pla¿ i niektóre panie wystêpo- wa³y w dosyæ atrakcyjnych strojach k¹- pielowych, urz¹dzilimy nawet konkurs mokrego podkoszulka (czasami by³y to biustonosze).
Nastêpnego dnia to ju¿ totalny odwrót na pó³noc, ale jeszcze po drodze prezent od wezyra, czyli zwiedzanie Pizy. Od XI do XIII wieku Piza nale¿a³a do najwiêk- szych morskich potêg, gromi¹c Sarace- nów w wielu bitwach morskich. Turyci przyje¿d¿aj¹ tu jednak wy³¹cznie po to,
¿eby spojrzeæ na Krzyw¹ Wie¿ê, która obok Baptysterium i katedry wznosi siê, a w³aciwie pochyla niebezpiecznie nad Campo dei Miracoli (Polem Cudów). Ten fascynuj¹cy kompleks zabytków to naj- bardziej efektowny przyk³ad stylu romañ- skiego z Pizy. Ostatnio wyprostowano nie- co Wie¿ê i ponownie wpuszczani s¹ tury-
ci. Bylimy bardzo krótko i nikt z nas na Wie¿ê nie wszed³. Trzeba siê zapisywaæ kilka godzin wczeniej. Niektórzy odwie- dzili za to katedrê i Baptysterium. Z Pizy wzd³u¿ wybrze¿a do Rappallo na kemping Miraflores. Jest to Riviera di Levante, naj- bardziej zat³oczony i snobistyczny frag- ment w³oskiego wybrze¿a, m.in. z Porto- fino. To, jak jest zat³oczone, mielimy okazjê zobaczyæ. Le¿aki na malutkich pla-
¿ach stoj¹ jeden przy drugim, jak fotele w kinie. Pocz¹tkowo plany wezyra zak³a- da³y ominiêcie tego fragmentu wycieczki i jazdê a¿ nad Jez. Garda, ale bunt na po- k³adzie autokaru sprawi³, ¿e wrócilimy do pierwotnych planów (i bardzo dobrze).
Mielimy sporo popo³udnia, wieczór i czêæ nocy na zwiedzenie trzech malow- niczych miasteczek: Rappallo, Santa Mar- gherita Ligure i opiewanego przez S³a- wê Przybylsk¹ Portofino. Miasteczka po³o¿one s¹ na stromych brzegach, wzno- sz¹c siê tarasami od piaszczystych pla¿ do góry. Krêta droga poprowadzona serpen- tynami wzd³u¿ skalistego, stromego wy- brze¿a uniemo¿liwia³a przejechanie na- szego autokaru. Skorzystalimy z komu- nikacji miejskiej, pêdz¹c z w³osk¹ fanta- zj¹ na z³amanie karku mniejszymi auto- busikami, przeraliwie tr¹bi¹cymi przed ka¿dym zakrêtem. Najwiêcej czasu spê- dzilimy w Portofino, wspinaj¹c siê do Castello Brown i podziwiaj¹c po drodze fantastyczne panoramy, pij¹c zimne piwo na placu nad zatok¹ i obserwuj¹c zachód s³oñca i wschód ksiê¿yca (by³a pe³nia).
Jeszcze w drodze powrotnej spacer po nocnej Santa Margherita Ligure, ze wspa- nia³¹ katedr¹, w¹skimi, stromymi ulicz- kami, piêknym bulwarem z pomnikiem Krzysztofa Kolumba, mnóstwem zat³o- czonych barów i restauracji, i powrót na kemping. Nastêpnego dnia czeka³y nas a¿
dwa wa¿ne miasta: Genua i Mediolan.
Znacznie wiêcej czasu spêdzilimy w Genui, niegdy stolicy potê¿nego impe- rium, najwiêkszym w³oskim porcie, a jed- noczenie imponuj¹cym skupisku re- dniowiecznych uliczek i wspania³ych za- bytków. Tu spêdza³ wakacje Chopin z George Sand i jej dzieæmi, tu urodzi³ siê Mazzini i podobno Kolumb, st¹d wyru- sza³ na Sycyliê Garibaldi, st¹d rusza³y Wyprawy Krzy¿owe. Zaczêlimy od mo- numentalnego cmentarza Staglieno z ol- brzymi¹ iloci¹ wspania³ych rzeb na- grobnych. Jest tu Mauzoleum Mazzinie- go, Panteon z pomnikami s³awnych ge- nueñczyków, grób Constance Lloyd, ¿ony Oskara Wildea, ale najwiêksze wzrusze- nie budzi nagrobek Teresy Campodonico, sprzedawczyni kasztanów, która wszyst- kie swoje oszczêdnoci powiêci³a na utrwalenie siebie w pamiêci pokoleñ. To trzeba koniecznie zobaczyæ. W samej Genui trasa naszego spaceru bieg³a od Placu Zwyciêstwa z £ukiem Triumfalnym (olbrzymiego, monumentalnego placu utworzonego za panowania faszystów) poprzez ulicê 20 wrzenia pod Ponte Mo- ...Dla wszystkich dziewcz¹t w Portofino wystarczy w samochodach miejsc...
numentale na starówkê. By³o co ogl¹daæ, a wiêc Pa³ac Do¿ów (Palazzo Ducale) z XIII w., koció³ Gesu (XVI w.) z obraza- mi Rubensa, gotyck¹ katedrê w. Waw- rzyñca (San Lorenzo XI - XII w.) z ka- plic¹ w. Jana Chrzciciela i skarbcem, w którym znajduje siê sarkofag wiêtego, taca, na której Salome otrzyma³a jego g³o- wê, oraz naczynia podarowane królowej Sabie przez Salomona. Poza tym wart obejrzenia by³ dom Kolumba oraz Porta Soprana z 1155 r. Du¿o emocji wzbudzi³a te¿ (a mo¿e najwiêcej) wizyta w Mercato Orientale, hali targowej urz¹dzonej w klasztorze poaugustiañskim. Tak tanio nie kupowalimy jeszcze na tej wycieczce.
Szczêliwi z nabytych warzyw i owoców, a tak¿e win, pojechalimy do Mediolanu.
Pobyt by³ stosunkowo krótki, ale wystar- czy³o czasu na zwiedzenie centrum Me- diolanu z Duomo, przejcie siê Galeri¹ Wiktora Emanuela (imponuj¹cy pasa¿
handlowo-restauracyjny, przykryty szkla- nym, kopulastym dachem) i zerkniêcie na La Scalê (nie robi wra¿enia). Najwa¿niej- szym zabytkiem Mediolanu jest, oczywi-
cie, najwiêksza na wiecie gotycka kate- dra, i na ni¹ powiêcilimy najwiêcej cza- su. Budowla rozpoczêta przez Viscontich w 1386 r., a zakoñczona w 1813, wyko- nana jest ze specjalnie dobranego marmu- ru. Wra¿enie robi nie tylko wielkoæ ka- tedry, ale przede wszystkim ok. 3000 po- s¹gów, zdobi¹cych dach i resztê budyn- ku, z makabrycznym pos¹giem w. Bar- t³omieja, odartego ze skóry, któr¹ niesie zarzucon¹ przez ramiê. Wyprawê na dach zostawilimy do nastêpnej wycieczki, a
zwiedzilimy dok³adnie wnêtrze katedry.
K³opoty by³y z wpuszczeniem do rodka, gdy¿ w tym przypadku rygorystycznie przestrzegano zakrytych ramion i d³ugich spodni. Wnêtrze katedry sprawia dosyæ dziwne wra¿enie ze wzglêdu na zielon- kawe witra¿e, co t³umaczy, dlaczego je- den z pisarzy (Suares) porównywa³ je do trzewi potê¿nej bestii. Jest kilka rzeczy wartych zobaczenia: najwiêkszy w Euro- pie zegar s³oneczny, baptysterium, w któ- rym w. Ambro¿y ochrzci³ w. Augusty- na (przyjecha³ do Mediolanu, jak pisz¹, z nielubnym dzieckiem, ale jak mog³o byæ
lubne, skoro jeszcze nie by³ chrzecija- ninem), kryptê Scurolo di San Carlo (ka- plica grobowa w. Karola Boromeusza le¿¹cego w z³otej koronie zaprojektowa- nej przez Celliniego) i krucyfiks z gwo- dziem z krzy¿a Chrystusowego (u¿ywa- nego przedtem przez cesarza Konstanty- na jako koñskie wêdzid³o) z mechani- zmem do spuszczania krzy¿a na dó³, wy- nalezionym przez Leonarda da Vinci. Pe³- ni wra¿eñ wyl¹dowalimy wieczorem nad Jeziorem Garda, piêknie po³o¿onym wród alpejskich szczytów. Ostatni postój przed przyjazdem do Polski, to Ilonka w S³owenii. Po wielu dniach namiotu po- wrót do ³ó¿ek. Pensjonat bardzo sympa- tyczny, a dodatkow¹ atrakcj¹ by³y hucz- ne imieniny Ludwika. Znowu tañce i hu- lanki, znowu miejscowi podziwiaj¹cy na- sze ho³ubce, przy³¹czaj¹cy siê do nas, a nawet ucz¹cy nas tañczyæ w³asne tañce i
piewaj¹cy swoje ludowe piosenki. Stam- t¹d to ju¿ tylko skok (przez 5 granic S³o- wenia/Chorwacja/Wêgry/S³owacja/ Cze-
chy/Polska) do Cieszyna, gdzie zwykle nocujemy. Tym razem nie by³o dyskote- ki, wiêc mo¿na by³o po³o¿yæ siê wcze-
niej. Wracalimy wszak do Gdañska.
Zapewne zastanawiacie siê, jak wytrzy- mujemy takie d³ugie przejazdy. Stanowi- my zgran¹ paczkê, wietnie bawi¹c¹ siê razem, tak¿e w autokarze. Dotyczy to szczególnie zadów, na których panuje nasza królowa Elwira. Ma zawsze co do wypicia, co do zjedzenia (ach, te kie³ba- ski pieprzowe) i co do powiedzenia. Po- pijamy sobie drinki, piewamy piosenki i rozrabiamy jak dzieci. Kto wie, czy nie jest to jeden z wa¿niejszych powodów, dla których siê jedzi w tak¹, by³o nie by³o, mêcz¹c¹ trasê. Dla mnie jeszcze jednym z wa¿nych powodów jest fakt, ¿e wszyst- ko jest za³atwione, dziêki Rysiowi i Bo-
¿ence, naszemu szefostwu, i mo¿na czuæ siê trochê jak paczka, czyli odpoczywaæ bez stresów. Wielkie dziêki im za to.
Marek Biziuk Wydzia³ Chemiczny Fot. autor Galeria nagrobków na cmentarzu Staglieno w Genui
Z teki poezji
rozczarowanie
Czasem mylê o tych wszystkich nocach, kiedy ca³e ¿ycie mieci³o siê
na styku moich palców i twoich piersi, kiedy nad ranem sta³em z g³ow¹ opart¹ na szybie, zamieniony w s³uch i dotyk i ksiê¿yc nad miastem
- i kiedy mówilimy do siebie u¿ywaj¹c dialogów z Gry w klasy Cortazara a przecie¿ ani ja ani ty
nie czytalimy nigdy Gry w klasy.
Czasem mylê o tym wszystkim i dochodzê do wniosku, ¿e przecie¿
udalo mi siê wycisn¹æ z tego kilka niez³ych, s¹dzê, wierszy, wiêc tak czy inaczej jestem do przodu.
Piotr Czerski Student Wydzia³u Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki
o milczeniu
Ja tylko s³ucham, straciwszy ufnoæ w s³owa dwiêcz¹ce
jak brzêk srebrnych monet
i jak monety wytarte. S³ucham, czekaj¹c na nowy jêzyk, który siê wyrzyna powoli, niespiesznie - z zaciniêtych ust.
Pomiêdzy koñcem alei lipowej, pro- wadz¹cej do Wrzeszcza, i torami kole- jowymi, znajduje siê gmach Conradinum z prze³omu wieków XIX i XX. Z okien kolej- ki daje siê go odszukaæ pomiêdzy konarami drzew, a z okien tramwaju zas³ania go wspó³czesne skrzyd³o kombinatu szkolne- go, zbudowanego wzd³u¿ Alei Zwyciêstwa.
W pierwszej po³owie XVI w. z okolic Antwerpii przyjechali do Gdañska dwaj przyrodni bracia, Ambro¿y i Winhold Con- radowie. M³odszy z braci, Winhold Conrad (1520-1606), zosta³ protoplast¹ rodu, który z pokolenia na pokolenie zdobywa³ coraz to wy¿sz¹ rangê w hierarchii miejskiej spo³ecz- noci Gdañska.
Syn Winholda Andrzej (1565-1625) ukoñczy³ Gdañskie Gimnazjum Akademic- kie, a syn Andrzeja Winhold (1607-1679), równie¿ kupiec gdañski, po gimnazjum w Gdañsku uzupe³nia³ wykszta³cenie na uni- wersytecie w Lejdzie. Po powrocie piasto- wa³ ró¿ne stanowiska miejskie oraz pe³ni³ funkcjê zarz¹dcy szpitala miejskiego. Na- stêpne za pokolenie to Izrael Conrad (1631-1715); w Lejdzie uzyska³ stopieñ dok- tora medycyny, a w Gdañsku obj¹³ stanowi- sko lekarza miejskiego. W czasach Hewe- liusza prowadzi³ badania naukowe, a w 1670 roku za³o¿y³ pierwsze w Gdañsku (i w Pol- sce!) towarzystwo badañ przyrodniczych (które by³o prekursorem Gdañskiego Towa- rzystwa Naukowego z XVIII w.) To on w³a-
nie zmieni³ nazwisko na Conradi.
Syn za Izraela Gotfryd Conradi (1667- 1733), po gimnazjum w Gdañsku, powiê- ci³ siê karierze wojskowej. W czasie wojny pó³nocnej by³ komendantem twierdzy Wi- s³oujcie. Jego syn Edward Fryderyk (1713- 1799), kupiec gdañski, o¿eni³ siê z El¿biet¹ Schwarzwald, córk¹ burmistrza Jana Karo- la Schwarzwalda z bogatego rodu gdañskich patrycjuszy. Dziêki temu ma³¿eñstwu sta³ siê bardzo zamo¿ny i zosta³ w³acicielem dzie- wiêciu maj¹tków w okolicach Gdañska.
Edward Fryderyk w 1761 roku zosta³ jed- nym z czterech burmistrzów Gdañska, a w 1786 roku awansowa³ na pierwszego burmi- strza i urz¹d ten nieprzerwanie piastowa³ przez 32 lata, a¿ do zajêcia Gdañska przez Prusy po II rozbiorze Rzeczypospolitej. Po
mierci ¿ony, o¿eni³ siê po raz drugi z Rena- t¹ El¿biet¹, córk¹ burmistrza Daniela Grala- tha (wspó³za³o¿yciela Gdañskiego Towarzy- stwa Naukowego i fundatora alei lipowej prowadz¹cej do Wrzeszcza).
Starszy syn Edwarda Fryderyka (z pierw- szego ma³¿eñstwa) Karol Fryderyk Conradi otrzyma³ staranne wykszta³cenie, podró¿o- wa³ po Europie w okresie budz¹cych siê pr¹- dów wolnociowych i liberalnych. Od króla Stanis³awa Augusta Poniatowskiego otrzy- ma³ tytu³ królewskiego szambelana (podko- morzego). By³ w¹t³y, chorowity, stroni³ od urzêdów publicznych; pozosta³ w stanie bez-
¿ennym; jego stosunki z ojcem pogarsza³y siê, zw³aszcza po mierci matki, a szczegól- nie po powtórnym o¿enku ojca. Gdy zmar³a jego matka (1786 r.), sta³ siê wy³¹cznym spadkobierc¹ ogromnego maj¹tku i wielkich dóbr ziemskich. wiadomy tego, ¿e na nim ju¿ nied³ugo wyganie ród Conradich, pra- gn¹³ utrwaliæ nazwisko rodowe dla potom- nych. Pod wp³ywem sugestii przyjaciela, Karola Fryderyka Beyerta, odziedziczony maj¹tek podzieli³ pomiêdzy ¿yj¹cego jesz- cze ojca Edwarda Fryderyka i maj¹c¹ po- wstaæ fundacjê instytutu szkolnego i wycho- wawczego. Karol Fryderyk zmar³ w 1798 roku, pozostawiaj¹c testament. Zosta³ pocho- wany w kociele Mariackim w rodzinnym grobie swej babki Korduli Konstancji Heine,
¿ony majora Gotfryda Conradiego (p³yta nagrobna nr 272 w prawej nawie prezbite- rium). Realizacji testamentu sprzeciwi³ siê ojciec (Izrael). W wyniku procesu dokona- no podzia³u: ojcu przypad³o 5 maj¹tków, a fundacji 6 maj¹tków oraz kosztownoci.
Wkrótce po mierci fundatora, wykonaw- ca testamentu i pierwszy kurator fundacji, Karol Fryderyk Beyer, powo³a³ na dyrektora szko³y dowiadczonego pedagoga Rajnolda Bernarda Jachmanna, który na siedzibê insty- tutu wybra³ maj¹tek Jankowo. Tam, na po³u- dniowym zboczu Raduni, w pobli¿u Kolbud, przy drodze do Kocierzyny, powsta³ kom- pleks siedmiu budynków z wyposa¿eniem, przeznaczony dla 52 wychowanków. Projek- tantem i budowniczym zosta³ miejski archi- tekt Karol Samuel Held (twórca klasycystycz- nego budynku teatru miejskiego na Targu Wê- glowym). Otwarcie szko³y nast¹pi³o pod ko- niec 1801 roku. Intencje fundatora nie przy- stawa³y jednak do realiów. Idea kszta³cenia i wychowywania obiecuj¹cej m³odzie¿y wy- maga³a wiêc modelowania. Dylemat ten wy- trwale rozwi¹zywa³ dyrektor Jachmann. Dru- g¹ indywidualnoci¹ szko³y w Jankowie sta³ siê Franciszek Passow (który podczas swych studiów zosta³ zauwa¿ony przez Goethego).
Zak³ad wychowawczy w Jankowie po roku 1810 chlubi³ siê przydomkiem Szko³a uczo- nych pierwszej rangi.
Powstanie fundacji i pierwszy okres dzia-
³alnoci szko³y natrafi³y jednak na czasy szczególnie burzliwe w dziejach miasta. Po II rozbiorze Rzeczypospolitej (1793 r.) Gdañsk zosta³ zaanektowany przez Prusy, z czym ³¹czy³ siê regres gospodarczy. Po klê- sce Prusaków w wojnie z Napoleonem do Gdañska wesz³y wojska francuskie i polskie.
Szko³a znalaz³a siê pod opiek¹ marsza³ka Lefébvre. Utworzono Wolne Miasto Gdañsk.
Podczas odwrotu Francuzów (1813 r.) na- st¹pi³o 8-miesiêczne, wyniszczaj¹ce dla mia- sta i okolic oblê¿enie przez wojska rosyjskie.
Po kapitulacji (1814 r.) Gdañsk zosta³ po- nownie w³¹czony do monarchii pruskiej. Po- siad³oci ziemskie fundacji, po³o¿one na przedpolach systemu obronnego miasta, by³y zajmowane na kwatery wojskowe i grabio- ne przez oblegaj¹cych, a tereny na ¯u³awach
zatapiane przez obleganych w celach obronnych. W 1813 roku naukê przerwano, bo zak³ad w Jankowie zosta³ zajêty na kwa- terê dowódcy wojsk rosyjskich, ksiêcia Aleksandra Wirtemberskiego. W budynkach internatowych kwaterowali Tatarzy i Basz- kirzy. Drogocenna biblioteka (pracowicie kompletowana przez Passowa) zosta³a roz- grabiona przez edukowanych oficerów ze sztabu ksiêcia.
Baza materialna fundacji zosta³a zdewa- stowana, a kapita³y, ulokowane przez pierw- szego kuratora Beyera w maj¹tkach na zie- miach II rozbioru, przepad³y, gdy ziemie te znalaz³y siê w granicach Ksiêstwa Warszaw- skiego (a nastêpnie Królestwa Kongresowe- go). Trzeba wiêc by³o zawiesiæ dzia³alnoæ, celem ratowania resztek kapita³u fundacji i gromadzenia rodków na odbudowê szko³y.
Po 5-letniej przerwie ponownie otwarto szko³ê (maj 1819 r.) jako seminarium na- uczycielskie, bo takie by³y pal¹ce potrzeby szkó³ podstawowych. Dyrektorem szko³y zosta³ znakomity pedagog Piotr Fryderyk Teodor Kawerau (uczeñ Pestalozziego w Szwajcarii).
Zgodnie z wol¹ fundatora, w Conradinum nie by³o podzia³ów wyznaniowych, co w pruskim systemie szkolnym stanowi³o wy- j¹tek. Szko³a by³a otwarta dla wszystkich warstw spo³ecznych, a dziêki uw³aszczeniu ch³opów powiêksza³ siê udzia³ m³odzie¿y wiejskiej. Panowa³a pe³na równoæ spo³ecz- na i nie istnia³o wyró¿nianie pochodzenia.
W po³owie lat dwudziestych sytuacja Conradinum pogarsza³a siê: trudnoci finan- sowe, rozbie¿noæ co do profilu kszta³cenia i wychowywania, spory kompetencyjne po- miêdzy zarz¹dem fundacji i w³adzami owia- towymi. Zniechêcony dyrektor Kawerau zre- zygnowa³ i usun¹³ siê z Jankowa. Zapad³a
Conradinum
decyzja o likwidacji seminarium nauczyciel- skiego i w 1843 ostatni absolwenci zakoñ- czyli naukê.
Utworzono wiêc kuratorium fundacji, które uruchomi³o w Jankowie wy¿sz¹ szko-
³ê miejsk¹ oraz progimnazjum realne, a w 1894 roku zadecydowano o przeniesieniu szko³y do Wrzeszcza.
Pod koniec XIX w. w³adze pruskie uwa-
¿aj¹c, ¿e ¿ywio³ polski zosta³ ju¿ zmargina- lizowany, przyst¹pi³y do cywilizowania za- niedbanego Pomorza Gdañskiego. Rusza³y liczne inwestycje. W Gdañsku przebudowy- wano wêze³ kolejowy i wzniesiono budynek dworca g³ównego, zdecydowano o powo³a- niu do ¿ycia wy¿szej uczelni politechniki, Conradinum za z Jankowa przeniesiono do Wrzeszcza...
Pomimo ¿e nowi ludzie organizowali
now¹ szko³ê, to jednak jej nazwa Conradi- num pozostawa³a. W 1945 roku szacunek dla tradycji nakaza³ przybyszom zachowanie historycznej nazwy szko³y.
Niedawno minê³a dwusetna rocznica Ju- bilatki. Sto lat w Jankowie, sto lat we Wrzeszczu; ile¿ to by³o kolejnych szkó³ o jak¿e zró¿nicowanych obliczach...
W powsta³ym po Conradinum komplek- sie budynków w Jankowie mieci³ siê oro- dek wypoczynkowy kolejarzy, póniej za
sanatorium przeciwgrulicze, a w czasach hi- tlerowskich orodek szkolenia partyjnego.
Obecnie nie ma ju¿ ladu po tych obiektach.
Wac³aw Dziewulski
Na podstawie opracowania Aleksandra Henke:
Conradinum, Wyd.: Stowarzyszenie Owiatowe
Conradinum Gdañsk 1994 r.
Nawi¹zuj¹c do IV Otwartego Posiedzenia Parlamentu Studentów Politechniki Gdañ- skiej zatytu³owanego: Mgr in¿. i co z tego?
zarz¹dzeniem JM Rektora Politechniki Gdañ- skiej prof. dr. hab. in¿. Janusza Rachonia po- wsta³a jednostka pozawydzia³owa Biuro Ka- rier Studenckich. Organizacyjnie i merytorycz- nie BKS podlega prorektorowi ds. organizacji panu prof. dr. hab. in¿. Romualdowi Szymkie- wiczowi. Podstawowym celem dzia³ania Biu- ra jest pomoc studentom i absolwentom w wej-
ciu na rynek pracy, w tym:
4 doradztwo indywidualne opieraj¹ce siê na rozmowach doradczych, przede wszystkim ze studentami ostatnich lat studiów oraz absolwentami PG;
4 warsztaty powiêcone pisaniu dokumentów aplikacyjnych, pomocy w przygotowaniu siê do rozmów kwalifikacyjnych oraz pro- cesu rekrutacji i selekcji pracowników;
4 prowadzenie Informatorium, w którym zgromadzone bêd¹ informacje o pracodawcach, ofertach pracy i praktyk, studiach w Polsce, studiach za granic¹, kur- sach, szkoleniach, pracach wakacyjnych oraz opisy zawodów;
4 organizowanie praktyk;
4 prace dorywcze i wolontariat.
Do zadañ Biura bêdzie te¿ nale¿eæ aktywna wspó³praca z pracodawcami, promowanie uczel- ni wobec firm i instytucji oraz wspó³praca z Wojewódzkim Urzêdem Pracy w Gdañsku, po- legaj¹ca na przekazywaniu ofert pracy, wspól- nych inicjatywach maj¹cych na celu przeciw- dzia³anie bezrobociu osób z wy¿szym wykszta³- ceniem i wspó³udzia³ w badaniach statystycz- nych i socjologicznych rynku pracy. W najbli¿-
szym czasie Biuro Karier Studenckich planuje udzia³ w rz¹dowym Programie Aktywizacji Za- wodowej Absolwentów Pierwsza Praca we wspó³pracy z Wojewódzkim Urzêdem Pracy.
W roku akademickim 2001/2002 na Poli- technice Gdañskiej studiowa³o 13.446 studen- tów studiów dziennych oraz 3.727 studentów studiów zaocznych i wieczorowych. Przewidu- je siê, ¿e w bie¿¹cym roku akademickim 2002/
2003 mury naszej Alma Mater opuci oko³o 2.337 absolwentów uczelni*. Musz¹ byæ oni wyposa¿eni nie tylko w niezbêdn¹ wiedzê, lecz tak¿e posiadaæ umiejêtnoci i dowiadczenie praktyczne, wymagane obecnie przez praco- dawców, oraz wiedzieæ, jak poruszaæ siê po zmieniaj¹cym siê rynku pracy. Dlatego zada- niem Biura Karier Studenckich Politechniki Gdañskiej bêdzie wszechstronna pomoc stu- dentom i absolwentom uczelni w wyborze drogi rozwoju zawodowego odpowiadaj¹cej ich aspi- racjom, predyspozycjom i kwalifikacjom. Pra- cownicy Biura Karier Studenckich, znaj¹c ro- dowisko i realia naszej uczelni, kwalifikacje jej studentów i absolwentów z jednej strony oraz rynek pracy i oczekiwania pracodawców z dru- giej, do³o¿¹ starañ, aby pomóc w znalezieniu optymalnego miejsca pracy.
Biuro Karier Studenckich Politechniki Gdañskiej 80-952 GDAÑSK, ul. G. Narutowicza 11/12
Gmach B (pokój 401), tel. (058) 347 28 84 e-mail: biuro.karier@pg.gda.pl
*Na podstawie danych statystycznych ze Sprawoz- dania z dzia³alnoci Politechniki Gdañskiej za 2001 rok.
Biuro Karier Studenckich Politechniki Gdañskiej
Kiedy siê budzê nie mam z³udzeñ,
¿e to ¿ycie
ja ten scenariusz przetasujê ca³kowicie jak sekwens kart
co trzymam mocno w swojej rêce dam z siebie wszystko
siebie dam
aby wam zabraæ jeszcze wiêcej!
Do szlema mi brakuje kilku lew tu krêci siê wspania³a wiata szpula Max Factor Blood
tu p³ynie jako krew i ma³o wa¿ne mi czym Ofelia czy Dracula.
To tylko film
peruka, puder i oklaski gdzie wiêty las Aleja Gwiazd
tu czarno-bia³a Praga Marka H³aski.
To tylko film gdzie s³owo kocham
nie brzmi infantylnie
gdzie w wodzie nó¿
trzynacie ró¿, odwróciæ czas tu ...mo¿na tylko w filmie!
Bo gdy siê budzê
wiem, nie wrócê
krêæ siê ¿ycie!
Spróbuj wiêc zd¹¿yæ kiedy jeste w mej orbicie..
rzebi¹c powietrze kochasz z³udê i co co by³o pierwsza mi³oæ - klatka stop! Znów dubel To tylko film!!
To tylko film...
Gdy kiedy ziemia zniknie mi spod stóp i wezwie ten Najwiêkszy Pan Re¿yser
na nowym planie gdzie u wrót w mosi¹dzu tr¹b i pewnie to us³yszê:
to tylko film to tylko inny film
skorzystaj córko z mojej laski
to tylko film
a teraz chod¿e no na nowy kasting!...
Kiedy siê budzê nie mam z³udzeñ,
¿e to ¿ycie
ja ten scenariusz przetasujê ca³kowicie jak sekwens kart
co trzymam mocno w swojej rêce dam z siebie wszystko
siebie dam!...
Aby wam zabraæ jeszcze wiêcej!!!
Tadeusz Buraczewski Stowarzyszenie Absolwentów PG Ko³o SAR
Z teki poezji
Kiedy siê budzê
Nauka i Spo³eczeñstwo. Plan przed- siêwziêæ. Pod takim tytu³em Komi- sja Europejska opublikowa³a w ubieg³ym roku dokument Science and Society.
Action plan w ramach tworzenia Euro- pejskiego Obszaru Badañ (ang. Europe- an Research Area). Pojêciem nauki ob- jêto wszelk¹ pañstwow¹ i prywatn¹ dzia-
³alnoæ o charakterze badawczym i tech- nicznym wraz z obszarem nauk spo³ecz- nych, za pojêciem spo³eczeñstwo wszystkich obywateli i ich stowarzysze- nia, a tak¿e biznes i w³adze. Dokument odpowiada na zapotrzebowanie spo³ecz- ne w obliczu zagro¿eñ i dylematów mo- ralnych, wywo³ywanych przez przemys³, szybkie zmiany warunków ¿ycia dziêki postêpom nauki i techniki, stereotypy ograniczaj¹ce aktywnoæ naukow¹ ko- biet, przewidywany deficyt kadr nauko- wo-technicznych w zwi¹zku z niechêci¹ m³odzie¿y do podejmowania studiów i karier naukowych. Wobec tych wyzwañ sformu³owano strategiê postuluj¹c¹:
l promowanie naukowej i edukacyjnej kultury w Europie;
l powi¹zanie polityki naukowej z po- trzebami spo³eczeñstwa;
l ustanowienie odpowiednich dziedzin nauki w centrum decyzji politycznych.
S³u¿yæ temu maj¹: orodki informacji i komunikacji, instytucje dialogu spo-
³ecznego, cykliczne imprezy tematyczne, zwiêkszenie udzia³u kobiet w nauce, wzmocnienie podstaw etycznych dzia³al- noci naukowej i technicznej oraz prze- widywanie i ocena ryzyka zwi¹zanego z postêpem. Dla realizacji tych celów za- proponowano 38 przedsiêwziêæ (ang. ac- tion). Jako instytucjê pe³ni¹c¹ szczegól-
nie wa¿n¹ rolê w realizacji tej strategii wskazano uniwersytet naturaln¹ siedzi- bê nauki, edukacji i transferu wiedzy.
Dokument czêsto przywo³uje pojêcie
kultury naukowej i technicznej (ang.
scientific and technical culture), brzmi¹- ce neologizmem, ale zawieraj¹ce w so- bie impuls wartoci dodatkowej (ang.
added-value), mierzonej poziomem spo-
³ecznej aprobaty wobec ludzi nauki i techniki oraz ich dokonañ. Ocena podjê- tych akcji dokonana zostanie w 2004 r., w którym mo¿na spodziewaæ siê ustano- wienia Europejskiej Konwencji Nauki.
Pierwszy Sklep Nauki (ang. Science Shop) powsta³ w 70. latach w Holandii,
wiadcz¹c eksperckie us³ugi doradcze dla spo³ecznoci lokalnej i instytucji typu non-profit. Obecnie istnieje ok. 60 po- dobnych sklepów w kilkunastu kra- jach, a pomoc finansowa Komisji Euro- pejskiej umo¿liwi wykorzystanie ich do-
wiadczenia, zasobów i mo¿liwoci.
Komisja zamierza tak¿e poprawiæ przej- rzystoæ wymiany pogl¹dów pomiêdzy administracj¹ a spo³eczeñstwem obywa- telskim za porednictwem ró¿nych orga- nizacji. S¹ wród nich tzw. partnerzy dia- logu spo³ecznego, np. zwi¹zki zawodo- we i pracownicze; organizacje pozarz¹- dowe; stowarzyszenia zawodowe; funda- cje; stowarzyszenia celowe; miejskie i lo- kalne organizacje mieszkañców; wspól- noty religijne i wyznaniowe. Szczegól- ne zainteresowanie spo³eczne budzi nie- pokój o bezpieczeñstwo biologiczne wobec mo¿liwoci genetycznej modyfi- kacji oraz ró¿ne aspekty strategii zrów- nowa¿onego rozwoju Europy:
l zmiany klimatu,
l zagro¿enie zdrowia publicznego,
l ubóstwo i alienacja spo³eczna,
l zu¿ywanie zasobów naturalnych,
l starzenie siê spo³eczeñstw,
l w¹skie gard³a transportu,
l spo³eczne aspekty i skutki rodowi- skowe gospodarki,
l problemy sektora przemys³owego i zwi¹zanych z nim us³ug.
Warto zauwa¿yæ, ¿e powy¿szy wykaz problemów znacznie wykracza poza po- toczne w Polsce rozumienie problema- tyki zrównowa¿onego rozwoju. Proble- mami natury etycznej zajmuje siê powo-
³any w grudniu 1997 r. Europejski Ze- spó³ ds. Etyki i Nowych Technologii.
Sieæ jego krajowych odpowiedników po- winna wspomagaæ przemys³ tak, aby jego produkcja nie nios³a potencjalnie szko- dliwych skutków. Podstawowym proble- mem pozostaje ocena ryzyka zawartego w postêpach nauki i odpowied na pyta- nia: Jakie s¹ tego koszty i korzyci, oraz jak je mierzyæ? Ile rodków bezpieczeñ- stwa nale¿y podj¹æ, aby osi¹gn¹æ bezpie- czeñstwo?
Europejski tydzieñ nauki (ang. Eu- ropean science week) to akcja, któr¹ Ko- misja Europejska zaproponowa³a ju¿ w 1993 r. W Polsce tzw. dni nauki od lat anga¿uj¹ ca³e rodowiska akademickie takich orodków, jak Wroc³aw, Warsza- wa, Kraków, i innych, staj¹c siê okazj¹ do spotkañ lokalnych luminarzy nauki ze wszystkimi zainteresowanymi, szczegól- nie za m³odzie¿¹ potencjalnymi kan- dydatami na studia. Przy okazji omawia- ny dokument wspomina o podstawowych
Obszary in¿ynierii (cz. III)
¯yrardów, Muzeum Okrêgowe: Panorama ¯yrardowa z 1899 r., wówczas najwiêkszego w Europie orodka przemys³u lniarskiego
umiejêtnociach (ang. basic skills), któ- re wraz z kwalifikacjami powinien na- byæ m³ody cz³owiek podczas nauczania obowi¹zkowego, a nastêpnie poszerzaæ je nadal podczas kszta³cenia ustawiczne- go. Zapewnienie spo³eczeñstwom Unii Europejskiej zdobywania owego pakie- tu podstawowych umiejêtnoci objêto priorytetem, czemu wyraz dano w doku- mencie Making a European Area of Li- felong Learning a Reality. Prace rozpo- czê³a Grupa Robocza Matematyka, Na- uka, Technika, maj¹ca za zadanie po- budzenie zainteresowania t¹ tematyk¹.
Zainaugurowany w czerwcu 1999 tzw.
proces boloñski (ang. The Bologna pro- cess), kreuj¹cy Europejsk¹ Przestrzeñ Szkolnictwa Wy¿szego promuje tworze- nie sieci wspó³pracy na rzecz przedmio- tów powiêconych nauce i technice w ich historycznym, kulturowym i ekonomicz- nym kontekcie. Z inicjatywy trzech eu- ropejskich organizacji CERN, ESA i ESO powsta³ projekt Fizyka na Scenie po- pularyzuj¹cy atrakcyjne formy wyk³a- dów z fizyki.
Muzeum techniki to tradycyjny od lat instrument popularyzowania nauki i techniki. Nowoczesne funkcje muzeum wymagaj¹ takich tematów i aran¿acji wystawienniczych, aby trafia³y one do dzieci, m³odzie¿y i doros³ych o ró¿nym stopniu przygotowania. Ju¿ dawno mu- zea przesta³y byæ wi¹tyniami dla wta- jemniczonych lub uprzywilejowanych;
uczestnicz¹ one w misji masowej edu- kacji spo³ecznej, szeroko udostêpniaj¹c swoje zbiory i upowszechniaj¹c wiedzê,
np. poprzez lekcje muzealne lub modne ostatnio noce muzealne. Do tego trze- ba jednak gotowoci z obu stron: apety- tu na wiedzê i umiejêtnoci jej propago- wania. Dla Politechniki kontakt z blisk¹ jej placówk¹ muzealnictwa techniczne- go mo¿e znakomicie s³u¿yæ humanizo- waniu edukacji. Centralne Muzeum Morskie w Gdañsku wraz z oddzia³ami w Gdyni, Helu, Tczewie i K¹tach Rybac- kich oraz Zabytkowa Kunia Wodna w Oliwie, to jedyne tutejsze instytucje tego rodzaju. Wiele przemys³ów w Polsce, które straci³y w ostatnich latach znacze- nie albo teraz ulegaj¹ zanikowi, mo¿e przetrwaæ w wiadomoci spo³ecznej je- dynie dziêki odpowiednim przedsiê- wziêciom konserwatorsko-muzealnym.
Chodzi tu nie tylko o zachowywanie szczególnie znacz¹cych budynków, linii produkcyjnych, instalacji, maszynerii, urz¹dzeñ, narzêdzi, ale tak¿e o zacho- wanie pamiêci dokonañ dowodów na- ukowo-technicznej, ale i polityczno-go- spodarczej przesz³oci. Albowiem, có¿
mo¿e rodziæ wiadomoæ spo³eczeñstwa dotkniêtego amnezj¹? Temu wa¿kiemu problemowi naszej wspó³czesnoci po-
wiêcona zosta³a konferencja Dziedzic- two Techniki dla Przysz³oci, zorgani- zowana przez Polski Komitet Ochrony Dziedzictwa Przemys³owego TICCIH w padzierniku br. Gospodarzami by³y w³adze miast w³ókienniczych oraz nastê- puj¹ce muzea:
l Muzeum Okrêgowe w ¯yrardowie w willi Karola Dittricha, wspó³w³acicie- la zak³adów w³ókienniczych. Atrakcj¹ jest mapa Królestwa Polskiego z na-
niesionymi zak³adami produkcyjnymi oraz wielka panorama ¯yrardowa z 1899 r., pokazuj¹ca miasto przemys³o- we, plantacje lnu, fabrykê, osiedla ro- botnicze, wille dyrekcyjne oraz bu- dynki publiczne.
l Centralne Muzeum W³ókiennictwa w
£odzi, powsta³e w 1960 r. w Bia³ej Fa- bryce Ludwika Geyera z lat 1835-39, zajmuj¹ce siê wszystkim jak g³osi folder co pozostaje w zwi¹zku z w³ókienniczym procesem produkcyj- nym od surowca, przez techniki i technologie w³ókiennicze do produk- tów w³ókienniczych o ró¿nym stop- niu i technice przetworzenia.
l Muzeum Górnictwa Rud w parku im.
St. Staszica obok Pawilonu Wystawo- wego Muzeum Czêstochowskiego otwarte w 1989 r., ale nieczynne od 1996 r. Jest to replika chodników i
ciany przodka stworzona z wykorzy- staniem oryginalnych maszyn i sprzê- tu ze zlikwidowanej kopalni Szcze- kanka.
l Muzeum Historii Kolei Towarzystwa Przyjació³ Kolei Warszawsko-Wie- deñskiej, powsta³e ze spo³ecznej ini- cjatywy rodowiskowej w 2001 r. Gro- no entuzjastów i wolontariuszy w po- mieszczeniach Dworca PKP Czêsto- chowa-Stradom urz¹dzi³o ekspozycjê pami¹tek które ilustruj¹ ciê¿k¹ pra- cê kolejarzy w stale zmieniaj¹cych siê warunkach ekonomicznych i politycz- nych jak napisano w folderze.
l Muzeum Produkcji Zapa³ek w Czêsto- chowie, powo³ane w tym roku w czyn- nym od 1882 r. zak³adzie produkcyj Bielsko Bia³a, Muzeum Techniki i W³ókiennictwa: samoprz¹nica wózkowa, koniec XIX w.
Za zbiorów Biblioteki Centralnego Muzeum W³ókiennictwa w £odzi
nym. Po¿ar w 1913 r. strawi³ dawne bu- dynki, ale odbudowano je i wyposa-
¿ono w maszyny pracuj¹ce po dzieñ dzisiejszy. Mo¿na tu obejrzeæ liniê produkcyjn¹, poczynaj¹c od osiko- wych i topolowych okr¹glaków po zapa³ki i podpa³ki trafiaj¹ce w koñcu do przelicznych pude³eczek, mo¿na te¿ obejrzeæ film dokumentalny nakrê- cony podczas tego po¿aru jak mó- wi¹, najdawniejszy z powsta³ych na ziemiach polskich filmów.
l Muzeum Techniki i W³ókiennictwa, Oddzia³ Muzeum w Bielsku-Bia³ej, otwarte dla publicznoci od 1996 r. w dawnej fabryce sukna Büttnerów.
Oprócz maszyn i urz¹dzeñ z miejsco- wych zak³adów w³ókienniczych mo¿- na tutaj obejrzeæ dawny sprzêt spor- towy, radiowo-telewizyjny i gospodar- stwa domowego. Unikatowymi ekspo- natami s¹ instrumenty laboratoryjne do badañ próbek surowca, przêdzy i gotowych tkanin.
Oprócz powy¿szych jednostek muze- alnych dzia³aj¹ w Polsce: Muzeum Bu- downictwa i Techniki Wiejskiej w Bog- dañcu, Zabytkowa Huta ¯elaza w Chle- wiskach, Zabytkowa Kunia Wodna w Oliwie, Muzeum Staro¿ytnego Hutnic- twa wiêtokrzyskiego im. prof. M. Ra- dwana w Nowej S³upi, Muzeum Zag³ê- bia Staropolskiego w Sielpi, Zabytkowa Kunia Wodna w Starej Kunicy, Mu- zeum Techniki w Warszawie, Muzeum Techniki Drogowej i Mostowej Okrêgu Lubelskiego przy Rejonie Dróg Krajo- wych w Zamociu, Muzeum In¿ynierii Miejskiej w Krakowie, Muzeum Drogo-
wnictwa w Szczucinie, Muzeum Skan- sen Przemys³u Naftowego im. I. £uka- siewicza w Bóbrce, Muzeum M³ynarstwa i Wodnych Urz¹dzeñ Przemys³u Wiej- skiego w Jaraczu, Muzeum Historii i Przemys³u, Muzeum Zak³adów Przemy- s³u Metalowego im. H. Cegielskiego, Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemy- s³u Rolno-Spo¿ywczego w Szreniawie, Skansen Kolejnictwa w Chabówce. W kilkudziesiêciu instytucjach muzealnic- twa istniej¹ kolekcje i ekspozycje zabyt- ków techniki. Wszystko to jest znakomit¹ baz¹ do wykorzystania zgodnie z zale- ceniami Komisji Europejskiej, problem w tym, aby potencjalnie zainteresowani
chcieli chcieæ.
PISMO PG od lat bez ma³a dziesiê- ciu przekazuje wiadomoci p³yn¹ce z na- szego rodowiska do wiata zewnêtrzne- go trójmiejskich redakcji czasopism, ra- dia i telewizji, a tak¿e na biurka parla- mentarzystów i lokalnych VIP-ów. Inter- netowa wersja naszej gazety jest kolej- nym krokiem ku szeroko pojêtej spo³ecz- nej dostêpnoci do informacji o herme- tycznym sk¹din¹d wiecie nauki i tech- niki. Gdyby jednak chocia¿ raz na trzy lata ka¿da z politechnicznych katedr ze- chcia³a zaprezentowaæ rezultaty swojej dzia³alnoci na ³amach PISMA PG, to jego spo³eczna misja by³aby wype³niana znacznie skuteczniej. Byæ mo¿e powo-
³anie stanowiska rzecznika prasowego Politechniki Gdañskiej uzupe³ni to bra- kuj¹ce ogniwo w ³añcuchu przep³ywu informacji. Od lat równie¿ dziesiêciu trwa d³ugofalowy proces przysposabia-
nia w¹tków z dziejów techniki na po¿y- tek praktyki i edukacji, zapocz¹tkowany w 1993 r. miêdzynarodowym seminarium pt. Preservation of the Industrial Heri- tage - Gdañsk Outlook. Grupa inicjato- rów i realizatorów tego i nastêpnych przedsiêwziêæ z lat 1995, 1997, 1999 przyst¹pi³a do organizacji czwartej miê- dzynarodowej konferencji pt. Heritage of Technology - Gdañsk Outlook 4. In- tencj¹ tego przedsiêwziêcia jest konty- nuacja i uczczenie stulecia politechniki w Gdañsku w sposób zgodny z miêdzy- narodowymi zaleceniami i trendami po- lityki europejskiej w zakresie edukacji, nauki i techniki.
Efekty wy¿ej wspomnianych przed- siêwziêæ omielaj¹ mnie do przed³o¿enia w³adzom naszej Uczelni nastêpuj¹cej propozycji: trwa³ym skutkiem zbli¿aj¹- cych siê obchodów Roku Jubileuszowe- go Politechniki Gdañskiej mog³aby staæ siê nowa jednostka organizacyjna miê- dzywydzia³owy orodek badañ i studiów nad dziedzictwem techniki Techneum, w sposób planowy i ci¹g³y pe³ni¹cy mi- sjê humanizacji edukacji politechnicznej, oferuj¹c ukierunkowane zajêcia dydak- tyczne, obejmuj¹ce w¹tki z historii tech- niki i nauki, pog³êbione o refleksjê kul- turoznawcz¹, filozoficzn¹ i etyczn¹. Za- dania te wykonywano by z wykorzysta- niem najnowszych technik multimedial- nych oraz technologii informacyjno-ko- munikacyjnej, pozwalaj¹cej korzystaæ ze
wiatowej oferty muzeów i bibliotek wir- tualnych. Zbiory materialne Techneum mog³yby powstawaæ z darowizn i u¿y- czeñ. Wokó³ Techneum skupiaæ mog³y- by siê regionalne organizacje spo³eczne dzia³aj¹ce na rzecz zachowania dziedzic- twa techniki. Na terenie Gdañska istnie- je wiele martwych obecnie obiektów po- stoczniowych, pokolejowych, pofabrycz- nych, powojskowych byæ mo¿e jeden z nich nadawa³by siê na umieszczenie w nim Techneum?
Waldemar Affelt Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej
£ód, Centralne Muzeum W³ókiennictwa; komin by³ej kot³owni jest jednym z kilku zachowanych z ponad 300 niegdy dominuj¹cych nad miastem (fot. W. Stêpieñ)
Politechnika Gdañska, dawny Dom Palacza, de- koracja elewacji, 1904 r. (fot. T. Chmielowiec)