• Nie Znaleziono Wyników

Jest to ju¿ Szmaragdowe Wy- brze¿e (Costa Smeralda), ci¹g eleganckich hoteli, a nawet miasteczek wybudowa- nych w latach szeœædziesi¹tych w ramach rozwoju turystyki na Sardynii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jest to ju¿ Szmaragdowe Wy- brze¿e (Costa Smeralda), ci¹g eleganckich hoteli, a nawet miasteczek wybudowa- nych w latach szeœædziesi¹tych w ramach rozwoju turystyki na Sardynii"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Z Korsyki, ponownie liniami Moby Line, pop³ynêliœmy na Sardyniê, do portu Santa Teresa Gallura, a zatrzymali-

œmy siê na kempingu Capo d’Orso (obok Palau), czyli Przyl¹dka NiedŸwiedzia, nazwanego tak od malowniczej ska³y w kszta³cie niedŸwiedzi na szczycie s¹sied- niej góry. Jest to ju¿ Szmaragdowe Wy- brze¿e (Costa Smeralda), ci¹g eleganckich hoteli, a nawet miasteczek wybudowa- nych w latach szeœædziesi¹tych w ramach rozwoju turystyki na Sardynii. Nasz kem- ping nie by³ mo¿e a¿ tak luksusowy (zreszt¹ przydzielono nam teren, na któ- rym chyba nikt siê przedtem nie rozbija³, bo by³ na stoku góry), a najbardziej de- nerwuj¹ce by³y ¿etony na ciep³¹ wodê. To- warzyszy³y nam ju¿, niestety, do koñca pobytu na Sardynii. By³y tu jednak: mari- na, korty tenisowe, sprzêt do nurkowania itp. Tu tak¿e k³opoty z krêgos³upem do- tknê³y Alê, z naszej “grupy kuchennej”, w³aœciwie nasz¹ g³ówn¹ kucharkê. Na ja- kiœ czas Ala by³a wy³¹czona z zadañ wy- magaj¹cych nieco gimnastyki. Bardzo jej pomog³y masa¿e i maœæ wezyra (na Sar- dynii powinniœmy mówiæ capo di tutti capi), w któr¹ sporo osób siê natychmiast zaopatrzy³o. St¹d te¿ zrobiliœmy dwie wy- cieczki: do Porto Cervo i do Tempio Pau- sania. Porto Cervo, to jeden z tych ele- ganckich kurortów zbudowanych stosun- kowo niedawno, ze sklepami Bulgariego, Armaniego itp. Po³o¿one jest, nie powiem, malowniczo, ale architektura (ten sam wa- kacyjno-tropikalny styl) by³a dyskusyjna.

Mnie siê podoba³o, ale nie by³o tu nic z tradycji czy historii, po prostu sztuczne miasteczko podobne do du¿ego hotelu. W czasie gdy tam byliœmy, wakacje w tym mieœcie spêdza³ Putin z córkami (na za- proszenie Berlusconiego). Mo¿e ich wi- dzieliœmy, ale dowiedzieliœmy siê o tym póŸniej, wiêc niespecjalnie przygl¹dali-

œmy siê ludziom. W tym mieœcie swój ostatni urlop spêdza³a równie¿ ksiê¿na Diana. Nastêpne miasteczko, Tempio Pau- sania, mia³o zupe³nie inny charakter.

Przede wszystkim po³o¿one jest w g³êbi l¹du i otoczone ³añcuchami górskimi. Z ró¿nych tarasów widokowych roztacza siê piêkny widok na góry. Miasto ma swoj¹ drug¹ nazwê – Citta di Pietra, co mo¿na t³umaczyæ jako Miasto z Kamienia albo Miasto Piotra (œw.). Obie nazwy maj¹ swoje racje. Miasto jest z XIII – XIV wie- ku, zbudowane z szarego kamienia, ale jest w nim tak¿e katedra pod wezwaniem œw.

Piotra, który jest patronem miasta. My intensywnie poszukiwaliœmy s³ynnych piero¿ków z serem, serwowanych na go- r¹co w zalewie z gorzkiego miodu (se- adas), ale musieliœmy zadowoliæ siê czymœ

podobnym na zimno. Te¿ smaczne. Na- stêpny dzieñ to dalsza wêdrówka na po-

³udnie Sardynii. Po drodze odwiedzamy Nuoro, miasto le¿¹ce prawie w centrum wyspy, na górskim grzbiecie (a wiêc zno- wu piêkne widoki). Tu urodzi³a siê laure- atka Nagrody Nobla z literatury – Grazia Deledda. W mieœcie mo¿na znaleŸæ frag- menty jej tekstów w postaci malowide³ na

murach. Mimo interesuj¹cego koœcio³a Madonna delle Grazie i katedry Santa Maria delle Neve, Nuoro nie zrobi³o spe- cjalnego wra¿enia. Byæ mo¿e ju¿ byliœmy za bardzo rozpaskudzeni innymi piêkny- mi miejscami. Drugie miasto, które od- wiedziliœmy zaraz potem, czyli Orgosolo wywiera³o ju¿ znacznie wiêksze wra¿e- nie (zarówno pozytywne, jak i negatyw- ne). Miasto s³ynie z murales, czyli malo- wide³ na œcianach domów. Wykonuj¹ je (w wiêkszoœci) zawodowi malarze, ale zbyt s¹ chyba zafascynowani Picassem.

Tematyka najró¿niejsza, dominuj¹ce s¹ jednak akcenty polityczne (Marks, Engels, Lenin, has³a antykapitalistyczne i anty- amerykañskie, feminizm, problemy g³o- du i przemocy, choæ zdarzaj¹ siê te¿ ma- lowid³a przedstawiaj¹ce kobiety). Nie na darmo by³a to ostoja w³oskich komuni- stów. Murales nie s¹ tradycj¹ dawn¹ i za- czê³y powstawaæ po wojnie. Powstaj¹ wci¹¿ nowe, np. jest te¿ terrorystyczny atak na World Trade Center. W Orgosolo z³apa³ nas deszcz i niektórzy nieŸle zmo- kli. Zreszt¹ ca³y ten dzieñ by³ pochmurny i co chwilê pada³o. Dziwne jak na sier- pieñ na Sardynii. Tego dnia rozbiliœmy siê na kempingu Le Cernie, w œrodkowej czê-

œci wschodniego wybrze¿a. Humory mie- liœmy takie sobie (pogoda), ale kemping okaza³ siê najlepiej po³o¿onym kempin- giem ze wszystkich, które mieliœmy. By³o to o tyle wa¿ne, ¿e spêdziliœmy na nim ca³y nastêpny dzieñ. Piêkna pla¿a otoczo-

Wyprawa na wyspy (cz. II)

Orgosdo na Sardynii – polityczne murales

Parada œwiec w Sassari (Sardynia)

(2)

na ³añcuchami górskimi, z wyspami na wprost od nas, ciep³a woda, a wiêc raj dla pla¿owiczów. Nasza skóra ju¿ nabra³a bar- wy g³êbokiego br¹zu, wiêc nie by³o ryzy- ka poparzeñ. By³y tu jednak dziwne ano- malie, mianowicie o ile na pla¿y by³o bar- dzo ciep³o, o tyle na kempingu, w cieniu pinii, temperatura by³a raczej rzeœka. Mo¿e by³o tak z powodu wiatru, ale nawet spe- cjalistka od meteorologii, czyli Nasza Elu- nia, nie by³a w stanie tego wyt³umaczyæ, i mo¿e zrobi z tego habilitacjê. Pierwszy wieczór up³yn¹³ nam w si¹pi¹cym desz- czu, ale i tak by³o weso³o i œpiewnie. Dru- giego dnia deszcz da³ nam, w zasadzie, spokój, i tylko widaæ by³o chmury k³êbi¹- ce siê nad górami, wiêc mo¿na by³o zro- biæ po³owinki na pla¿y. Atmosfera bajko- wa – piasek, morze, góry, gwiazdy, ksiê-

¿yc. Przyjmowaliœmy nowych uczestni- ków do swego grona, nagradzaliœmy za- s³u¿onych (pilot – Zbyszek, szef za³adun- ku – Waldek i t³umacz poliglota – Jure- czek), ale przede wszystkim œpiewaliœmy i... wznosiliœmy toasty. Mimo nienajlep- szej pogody ten kemping wspominamy z sympati¹. Nasza grupa ¿ywieniowa ma jeszcze jeden powód – risotto z owocami morza, przygotowane na kolacjê przez nasze mistrzynie garnka, czyli Elê i Alê.

Owoce morza zakupiliœmy w sklepiku na kempingu. Nastêpny etap, to ju¿ po³udnie Sardynii, czyli Cagliari. Nasz kemping (Pini e Mare) by³ oko³o 30 km od miasta.

Namioty mieliœmy rozbite na tarasach, kemping by³ ca³kiem sympatyczny, mo¿e tylko za du¿o by³o na nim “rozwydrzo- nej” m³odzie¿y. Przyjecha³a na festyn z okazji œwiêta Wniebowziêcia Najœw. Ma- rii Panny. Jest to we W³oszech okazja do

ludowych zabaw (np. Palio w Sienie, czy

Œwiêto Œwiec w Sassari, na które jechali-

œmy). To nie s¹ odpusty i nie maj¹ œcis³e- go powi¹zania z ceremoniami religijny- mi. Procesje, w których po miastach ob- noszona jest figurka Matki Boskiej (wi- dzieliœmy ju¿ przygotowane figurki w ka¿- dym koœciele) to jedno, a festyn ludowy to ca³kiem co innego. W³aœnie w Cagliari widzieliœmy przygotowane do procesji fi- gurki Matki Boskiej. Cagliari zosta³o za-

³o¿one przez Fenicjan w VI w. przed na- sz¹ er¹. Potem nale¿a³o do Kartaginy, Rzy- mu (ciekawy amfiteatr), Wandalów, Bi- zancjum, Pizañczyków, Arabów, Aragoñ- czyków, Królestwa Sardynii, a teraz do W³och. Zrobiliœmy sobie d³ug¹ i mêcz¹- c¹, ale ciekaw¹ wycieczkê, zaczynaj¹c od amfiteatru, przez cytadelê, wie¿ê œw. Pan- kracego, Katedrê Najœw. Marii (baroko- we wnêtrze, ambona podarowana przez Pizê, wspania³e lwy w o³tarzu g³ównym, krypta z relikwiami œwiêtych), Wie¿ê S³o- nia, uniwersytet, piêkne widokowe tara- sy, klasztor dominikanów (koszmarnie przerobiony koœció³, ale piêkny dziedzi- niec klasztorny), najstarszy, romañski ko-

œció³ œw. Saturna, a¿ do Bazyliki Matki Boskiej z Bonaria. Bazylika by³a ju¿, nie- stety, zamkniêta. S¹ to w³aœciwie dwa ko-

œcio³y, jeden mniejszy z XIV w. i olbrzy- mia bazylika z XX w. Oba tworz¹ Sank- tuarium Maryjne. Ciekawa legenda g³osi,

¿e figurka Matki Boskiej z Bonaria (z jed- nego kawa³ka drzewa œwiêtojañskiego, wysokoœæ 156 cm), która obecnie jest czczona w obu Amerykach (od jej imie- nia pochodzi nazwa Buenos Aires), we W³oszech, Hiszpanii i Portugalii, by³a w XIV w. transportowana z Hiszpanii do

W³och. W trakcie burzy, gdy skrzynia z figurk¹ wpad³a (lub zosta³a wrzucona) do morza, sztorm ucich³. Skrzynia nie tonê³a ani nie dawa³a siê wy³owiæ, a p³yn¹c z pr¹dem, doprowadzi³a statek na Sardyniê do Cagliari. Tam “pozwoli³a” wy³owiæ siê zakonnikom i od tej pory jest czczona na ca³ym œwiecie. Wracaj¹c z bazyliki, prze- spacerowaliœmy siê bulwarem nadmor- skim a¿ do ratusza, by wreszcie odsapn¹æ w uroczej kawiarni, pij¹c Campari z lo- dem i sokiem pomarañczowym ze œwie-

¿ych pomarañczy (dawno nie pi³em go z wiêksz¹ przyjemnoœci¹). Wracaj¹c zwie- dziliœmy jeszcze... Auchan, a wiêc by³ ma- teria³ na wieczorne spotkania w podgru- pach. Nastêpnego dnia, obok zbiorników do pozyskiwania soli z wody morskiej, upstrzonych ró¿owymi chmurkami fla- mingów, ponownie do Cagliari, do bazy- liki. By³a otwarta, a nawet czêœæ osób mia-

³a okazjê wys³uchaæ mszy. Zgodnie z prze- widywaniami, nowa bazylika okaza³a siê znacznie mniej ciekawa ni¿ stary koœció³, w którym znajduje siê figurka. W muzeum przykoœcielnym mo¿na by³o obejrzeæ mo- dele statków uratowanych przez Matkê Bosk¹, zdjêcia uratowanych ludzi i wota.

Matka Boska z Bonaria jest patronk¹ ma- rynarzy. Dalej trasa prowadzi³a ju¿ na pó³- noc, do Alghero. W³aœciwie nasz Kemping Calik le¿a³ ju¿ na terenie Fortilii, ale jest to ten sam kompleks turystyczny. Szybko rozbiliœmy namioty, bo czeka³a nas jesz- cze wyprawa do Sassari na Paradê Œwiec.

Œwiêto datuje siê od XVII w. i zosta³o po raz pierwszy zorganizowane dla uczcze- nia ust¹pienia zarazy. W przeddzieñ œwiêta Wniebowziêcia NMP, ka¿dy z 9 licz¹cych siê cechów rzemieœlniczych (farmerzy, ogrodnicy, stolarze, szewcy, murarze, krawcy, kamieniarze, kupcy, w³aœciciele ziemscy) wystawia swoj¹ ekipê (po 8 osób), która niesie piêknie udekorowan¹

œwiecê wa¿¹c¹ 250-300 kg . W ekipie jest tak¿e poczet notabli, ubranych na czarno w tradycyjne stroje, oraz zastêp m³odych ch³opców, trzymaj¹cych koñcówki szarf przytwierdzonych do œwiec. W takt ryt- micznej muzyki œwiece “p³yn¹” (bardzo wa¿ny jest ten p³ynny ruch) ponad g³o- wami widzów. Muskularni mê¿czyŸni nio- s¹ œwiece specjalnie dobranym krokiem, by uzyskaæ w³aœnie ten efekt p³yniêcia.

Jest to w³aœciwie taniec, bo s¹ i obroty (wtedy ch³opcy musza szybko zwijaæ lub rozwijaæ szarfy), i cofanie, i zygzaki, i pod- rzuty, i opuszczanie œwiec. Nios¹cy, ch³o- piska jak dêby, maj¹ pot na swych twa- rzach i niektórzy sprawiaj¹ wra¿enie skraj- Piêknie po³o¿ona, ale niezbyt luksusowa willa Napoleona na Elbie (Poroferaio)

(3)

nie wyczerpanych. Co jakiœ czas postój, a uczestnicy siêgaj¹ do skrytek w podestach, w których maj¹ schowane papierosy, wodê i chyba coœ mocniejszego. Zabawa trwa ca³¹ noc, ale my wróciliœmy, niestety, ju¿

o 20.00. Odwiedziliœmy jeszcze tylko ka- tedrê œw. Miko³aja, wspania³¹ gotyck¹

œwi¹tyniê z barokowym wystrojem (Ala znowu mia³a swoje ulubione lwy w o³ta- rzu, w koñcu to te¿ koty). Nastêpnego dnia jeszcze ciekawsza wyprawa – Grota Nep- tuna i nuragi. Czegoœ tak malowniczego jak ta jaskinia nie widzia³em w ¿yciu.

Schodzi siê do niej po 656 stopniach ser- pentynami schodów wykutych w stromym skalistym klifie. Ka¿dy zakrêt otwiera now¹ perspektywê. Skaliste urwisko nad tob¹ i pod tob¹, lazurowe morze i niebo, czasami mo¿na siê poczuæ jakbyœ by³ za- wieszony pomiêdzy tymi dwoma b³êkita- mi, przyklejony do ska³y. Schody by³y zbudowane ergonomicznie, co znacznie u³atwia schodzenie i wchodzenie. Sama grota to jeszcze wiêksze prze¿ycie.

Wprawdzie nie jest tak du¿a jak Postojan- ska Jama, ale za to ma wszystkie wspa- nia³oœci (stalaktyty, stalagmity, kolumny, kotary, koronki, o³tarze, organy) skoncen- trowane na mniejszej przestrzeni. Do tego dochodz¹ jeszcze podziemne jeziora, po- têguj¹ce efekt. Czy¿ natura nie jest bar- dziej pomys³owa i wspanialsza ni¿ najlepsi architekci!? Wracaj¹c z groty, zatrzyma- liœmy siê na trochê przy nuragach Palma- vera. S¹ to tajemnicze kamienne budowle w kszta³cie kopu³, siêgaj¹ce nawet 5 piê- ter (sprzed 4000 lat). Jest ich na Sardynii ponad 7000. Legenda g³osi, ¿e to Dedal,

po ucieczce z Krety, wdziêczny za serdecz- ne przyjêcie, nauczy³ mieszkañców Sar- dynii budowania tych konstrukcji. Jakie funkcje spe³nia³y – obronne, religijne, spo-

³eczne – podobno wszystkie po trochu.

Najciekawsza jest konstrukcja sklepienia o zmniejszaj¹cej siê œrednicy, zakoñczo- na jednym kamieniem (tholosem). Po po- wrocie – pla¿a z widokiem na Alghero i Fortiliê, a po po³udniu wyprawa do Al- ghero, miasta z XI wieku ufortyfikowa- nego przez ród Doriów z Genui (to chyba ci od Andrei Dorii). Malownicze miastecz- ko przygotowywa³o siê do procesji, wszak to ju¿ by³ 15 sierpnia. Nasze Panie osza- la³y na punkcie wyrobów z korali, w tym mieœcie by³o bardzo du¿o warsztatów wy- konuj¹cych najbardziej wyszukane ozdo- by i przedmioty z korali. Sklepy zwiedza-

³o siê jak muzea. Oczywiœcie, by³y te¿ cie- kawe zabytki, np. katedra z XVI w., klasz- tor franciszkañski z piêknym dziedziñcem i muzeum (bardzo ciekawa wystawa ma- larstwa Paoli Galleri), mury i wie¿e obron- ne, czy w¹skie, stare uliczki. Niektórzy wspominaæ te¿ bêd¹ zimne piwo, pite na

³awce pod Koœcio³em œw. Franciszka (na zmianê ze zwiedzaniem koœcio³a). Jesz- cze tylko rzut okiem na wychodz¹c¹ pro- cesjê i po drodze na marinê, i powrót w zachodz¹cym s³oñcu na kemping, gdzie czeka³y nas imieniny Marysi. By³y to jed- ne z najbardziej udanych imienin na tra- sie. Marysia przygotowa³a s³odycze, owo- ce i alkoholowe startery, a reszta grupy, ju¿ w ramach prezentów, donios³a resztê.

Œpiewy, rozmowy, toasty – podochoceni, po zakoñczeniu imienin, pobiegliœmy na

dyskotekê. Kondycjê mieliœmy nie do zdarcia, wiêc miejscowa m³odzie¿ patrzy³a z podziwem na m³odzie¿ nieco starsz¹, ale za to bawi¹c¹ siê z wiêkszym temperamen- tem i w sposób bardziej fantazyjny. Po¿e- gnanie Sardynii by³o huczne. Nastêpnego dnia, niestety, ju¿ opuszczaliœmy tê piêk- n¹ wyspê. Jeszcze tylko wizyta przy Ska- le S³onia (rzeczywiœcie, Ska³a go przypo- mina) i ju¿ z S. Teresa di Gallura promem do Bonifacio.

Tym razem nie zatrzymaliœmy siê w tym malowniczym mieœcie, a na kempin- gu kilkadziesi¹t kilometrów dalej, bli¿ej Porto Vecchio. Pla¿a w pobli¿u kempin- gu by³a nienajlepsza, ze wzglêdu na bli- skoœæ mariny, ale woda by³a bardzo cie- p³a. Nastêpnego dnia pojechaliœmy na inn¹, nieco oddalon¹ pla¿ê, która, obok Calvi, by³a naj³adniejsz¹ pla¿¹ na tej wy- cieczce. Piaszczysty brzeg, wysokie góry w tle, mo¿liwoœæ wspania³ych spacerów wzd³u¿ pla¿y, czêœciowo po urwistym, skalistym brzegu, i piêkne widoki. Nad górami k³êbi³y siê jednak groŸnie wygl¹- daj¹ce chmury, gro¿¹c b³yskawicami i pomrukuj¹c grzmotami, wiêc skróciliœmy pobyt na pla¿y, boj¹c siê o nasze namioty, rozbite znowu niezbyt starannie. Z du¿ej chmury spad³ jednak bardzo ma³y deszcz (kilka kropel) i wieczorne biesiady up³y- nê³y nam w miarê spokojnie. Zanim jed- nak dosz³o do biesiad, byliœmy w Porto Vecchcio, obronnym miasteczku, które swój rozkwit zawdziêcza³o handlowi sol¹, a aktualnie ¿yje z turystów. Miasteczko ma specyficzn¹ atmosferê, wiele kafejek (odwiedziliœmy) z wystêpami muzyczny- mi, galerie (byliœmy na wystawie malar- stwa w jednej z wie¿ obronnych, Wie¿y Francuskiej – wie¿a ciekawsza od obra- zów). Najwiêksze wra¿enie zrobi³o na nas kilkusetletnie drzewo, odnotowane jako zabytek (Bel Ombra), w którego cieniu piliœmy piwo i Campari, zagryzaj¹c orzeszkami. Nastêpny dzieñ, to ju¿ po¿e- gnanie kolejnej wyspy, i z Korsyki pro- mem na kontynent. Wyp³ywaliœmy z Ba- stii, wiêc by³a okazja do zwiedzenia i tego miasta, placu œw. Miko³aja, Terra Vecchia ze star¹ zabudow¹ i cytadeli z XV w. Na po¿egnanie Korsyki napiliœmy siê znowu Campari i zamówiliœmy w nadbrze¿nej re- stauracji ze stolikami na bulwarze talerz wêdlin korsykañskich (s³ynna szynka, ale nie tylko) i Les mulles a la Bosco (ma³¿e w bardzo pikantnym sosie). Pozwoli³o to nam prze³kn¹æ gorycz po¿egnania z Kor- syk¹. Piombino, ju¿ na kontynencie, utwierdzi³o nas w przekonaniu, ¿e wróci- Pole Cudów w Pizie

(4)

liœmy do œwiata zindustrializowanego.

Miasto od strony wody wygl¹da fatalnie.

Zreszt¹ by³ to dla nas tylko port przesiad- kowy, a kemping mieliœmy w San Vincen- zo, w Parku Albatros. W³aœciwie rozbili-

œmy namioty ju¿ poza kempingiem (w

œrodku nie by³o miejsca), w s¹siedztwie minigolfu, ale by³ to dla nas tylko punkt wypadowy do zwiedzania Elby. Niestety, znowu dopad³y nas komary i w ruch po- szed³ Off.

Nastêpny dzieñ, to wspomniana ju¿

Elba, nale¿¹ca do Toskanii wyspa, gdzie Napoleon po abdykacji rz¹dzi³ (nie by³ tu wiêziony) przez 9 miesiêcy. Przyp³ynêli-

œmy do Portoferraio, najwiêkszego mia- sta na wyspie. Najciekawsz¹ czêœci¹ Por- toferraio jest stara dzielnica Porta a Terra, malowniczo po³o¿ona na stromych zbo- czach góry, z will¹ (Villa dei Mulini) wy- budowan¹ specjalnie dla Cesarza, sk¹d roztaczaj¹ siê przepiêkne widoki na zato- kê. Sama willa jest, delikatnie mówi¹c, taka sobie, ale w œrodku s¹ pami¹tki po Napoleonie, meble w stylu empire, biblio- teka i barokowa, z³ocona sypialnia. Wy- spa zaskakuje bogactwem zieleni. Czegoœ

takiego nie ma na skalistej Korsyce, ani na spalonej s³oñcem Sardynii. PojeŸdzili-

œmy trochê po wyspie, odwiedzaj¹c let- ni¹ rezydencjê Cesarza – willê di San Martino, i dwie pla¿e, na których po raz ostatni w trakcie tej wycieczki za¿ywali-

œmy k¹pieli s³onecznych i morskich. Pla-

¿e by³y w miastach: Porto Azzurro (wy- cieczka kupowa³a piryty – Elba jest wy- sp¹ bogat¹ w rudy ¿elaza) oraz Marina di Campo (podobno najstarsza pla¿a). Porto Azzurro jest twierdz¹ z 1603 r. z czasów

Filipa III Hiszpañskiego (obecnie w twier- dzy znajduje siê wiêzienie). Elba nale¿a-

³a m.in. do Rzymian, Pizy, Genui, Medy- ceuszy, Hiszpanów, Turków i Francuzów, i wszyscy coœ tu zostawili. Pla¿a znajdo- wa³a siê w centrum miasta i nie by³a im- ponuj¹ca. Znacznie piêkniejsza pla¿a jest w Marina di Campo, obecnie najmodniej- szym kurorcie na Elbie. “Wezyr” nie za- powiedzia³ pla¿ i niektóre panie wystêpo- wa³y w dosyæ atrakcyjnych strojach k¹- pielowych, urz¹dziliœmy nawet konkurs mokrego podkoszulka (czasami by³y to biustonosze).

Nastêpnego dnia to ju¿ totalny odwrót na pó³noc, ale jeszcze po drodze “prezent od wezyra”, czyli zwiedzanie Pizy. Od XI do XIII wieku Piza nale¿a³a do najwiêk- szych morskich potêg, gromi¹c Sarace- nów w wielu bitwach morskich. Turyœci przyje¿d¿aj¹ tu jednak wy³¹cznie po to,

¿eby spojrzeæ na Krzyw¹ Wie¿ê, która obok Baptysterium i katedry wznosi siê, a w³aœciwie pochyla niebezpiecznie nad Campo dei Miracoli (Polem Cudów). Ten fascynuj¹cy kompleks zabytków to naj- bardziej efektowny przyk³ad stylu romañ- skiego z Pizy. Ostatnio wyprostowano nie- co Wie¿ê i ponownie wpuszczani s¹ tury-

œci. Byliœmy bardzo krótko i nikt z nas na Wie¿ê nie wszed³. Trzeba siê zapisywaæ kilka godzin wczeœniej. Niektórzy odwie- dzili za to katedrê i Baptysterium. Z Pizy wzd³u¿ wybrze¿a do Rappallo na kemping Miraflores. Jest to Riviera di Levante, naj- bardziej zat³oczony i snobistyczny frag- ment w³oskiego wybrze¿a, m.in. z Porto- fino. To, jak jest zat³oczone, mieliœmy okazjê zobaczyæ. Le¿aki na malutkich pla-

¿ach stoj¹ jeden przy drugim, jak fotele w kinie. Pocz¹tkowo plany „wezyra” zak³a- da³y ominiêcie tego fragmentu wycieczki i jazdê a¿ nad Jez. Garda, ale bunt na po- k³adzie autokaru sprawi³, ¿e wróciliœmy do pierwotnych planów (i bardzo dobrze).

Mieliœmy sporo popo³udnia, wieczór i czêœæ nocy na zwiedzenie trzech malow- niczych miasteczek: Rappallo, Santa Mar- gherita Ligure i – opiewanego przez S³a- wê Przybylsk¹ – Portofino. Miasteczka po³o¿one s¹ na stromych brzegach, wzno- sz¹c siê tarasami od piaszczystych pla¿ do góry. Krêta droga poprowadzona serpen- tynami wzd³u¿ skalistego, stromego wy- brze¿a uniemo¿liwia³a przejechanie na- szego autokaru. Skorzystaliœmy z komu- nikacji miejskiej, pêdz¹c z w³osk¹ fanta- zj¹ na z³amanie karku mniejszymi auto- busikami, przeraŸliwie tr¹bi¹cymi przed ka¿dym zakrêtem. Najwiêcej czasu spê- dziliœmy w Portofino, wspinaj¹c siê do Castello Brown i podziwiaj¹c po drodze fantastyczne panoramy, pij¹c zimne piwo na placu nad zatok¹ i obserwuj¹c zachód s³oñca i wschód ksiê¿yca (by³a pe³nia).

Jeszcze w drodze powrotnej spacer po nocnej Santa Margherita Ligure, ze wspa- nia³¹ katedr¹, w¹skimi, stromymi ulicz- kami, piêknym bulwarem z pomnikiem Krzysztofa Kolumba, mnóstwem zat³o- czonych barów i restauracji, i powrót na kemping. Nastêpnego dnia czeka³y nas a¿

dwa wa¿ne miasta: Genua i Mediolan.

Znacznie wiêcej czasu spêdziliœmy w Genui, niegdyœ stolicy potê¿nego impe- rium, najwiêkszym w³oskim porcie, a jed- noczeœnie imponuj¹cym skupisku œre- dniowiecznych uliczek i wspania³ych za- bytków. Tu spêdza³ wakacje Chopin z George Sand i jej dzieæmi, tu urodzi³ siê Mazzini i podobno Kolumb, st¹d wyru- sza³ na Sycyliê Garibaldi, st¹d rusza³y Wyprawy Krzy¿owe. Zaczêliœmy od mo- numentalnego cmentarza Staglieno z ol- brzymi¹ iloœci¹ wspania³ych rzeŸb na- grobnych. Jest tu Mauzoleum Mazzinie- go, Panteon z pomnikami s³awnych ge- nueñczyków, grób Constance Lloyd, ¿ony Oskara Wilde’a, ale najwiêksze wzrusze- nie budzi nagrobek Teresy Campodonico, sprzedawczyni kasztanów, która wszyst- kie swoje oszczêdnoœci poœwiêci³a na utrwalenie siebie w pamiêci pokoleñ. To trzeba koniecznie zobaczyæ. W samej Genui trasa naszego spaceru bieg³a od Placu Zwyciêstwa z £ukiem Triumfalnym (olbrzymiego, monumentalnego placu utworzonego za panowania faszystów) poprzez ulicê 20 wrzeœnia pod Ponte Mo- ...Dla wszystkich dziewcz¹t w Portofino wystarczy w samochodach miejsc...

(5)

numentale na starówkê. By³o co ogl¹daæ, a wiêc Pa³ac Do¿ów (Palazzo Ducale) z XIII w., koœció³ Gesu (XVI w.) z obraza- mi Rubensa, gotyck¹ katedrê œw. Waw- rzyñca (San Lorenzo – XI - XII w.) z ka- plic¹ œw. Jana Chrzciciela i skarbcem, w którym znajduje siê sarkofag œwiêtego, taca, na której Salome otrzyma³a jego g³o- wê, oraz naczynia podarowane królowej Sabie przez Salomona. Poza tym wart obejrzenia by³ dom Kolumba oraz Porta Soprana z 1155 r. Du¿o emocji wzbudzi³a te¿ (a mo¿e najwiêcej) wizyta w Mercato Orientale, hali targowej urz¹dzonej w klasztorze poaugustiañskim. Tak tanio nie kupowaliœmy jeszcze na tej wycieczce.

Szczêœliwi z nabytych warzyw i owoców, a tak¿e win, pojechaliœmy do Mediolanu.

Pobyt by³ stosunkowo krótki, ale wystar- czy³o czasu na zwiedzenie centrum Me- diolanu z Duomo, przejœcie siê Galeri¹ Wiktora Emanuela (imponuj¹cy pasa¿

handlowo-restauracyjny, przykryty szkla- nym, kopulastym dachem) i zerkniêcie na La Scalê (nie robi wra¿enia). Najwa¿niej- szym zabytkiem Mediolanu jest, oczywi-

œcie, najwiêksza na œwiecie gotycka kate- dra, i na ni¹ poœwiêciliœmy najwiêcej cza- su. Budowla rozpoczêta przez Viscontich w 1386 r., a zakoñczona w 1813, wyko- nana jest ze specjalnie dobranego marmu- ru. Wra¿enie robi nie tylko wielkoœæ ka- tedry, ale przede wszystkim ok. 3000 po- s¹gów, zdobi¹cych dach i resztê budyn- ku, z makabrycznym pos¹giem œw. Bar- t³omieja, odartego ze skóry, któr¹ niesie zarzucon¹ przez ramiê. Wyprawê na dach zostawiliœmy do nastêpnej wycieczki, a

zwiedziliœmy dok³adnie wnêtrze katedry.

K³opoty by³y z wpuszczeniem do œrodka, gdy¿ w tym przypadku rygorystycznie przestrzegano zakrytych ramion i d³ugich spodni. Wnêtrze katedry sprawia dosyæ dziwne wra¿enie ze wzglêdu na zielon- kawe witra¿e, co t³umaczy, dlaczego je- den z pisarzy (Suares) porównywa³ je do trzewi potê¿nej bestii. Jest kilka rzeczy wartych zobaczenia: najwiêkszy w Euro- pie zegar s³oneczny, baptysterium, w któ- rym œw. Ambro¿y ochrzci³ œw. Augusty- na (przyjecha³ do Mediolanu, jak pisz¹, z nieœlubnym dzieckiem, ale jak mog³o byæ

œlubne, skoro jeszcze nie by³ chrzeœcija- ninem), kryptê Scurolo di San Carlo (ka- plica grobowa œw. Karola Boromeusza le¿¹cego w z³otej koronie zaprojektowa- nej przez Celliniego) i krucyfiks z gwoŸ- dziem z krzy¿a Chrystusowego (u¿ywa- nego przedtem przez cesarza Konstanty- na jako koñskie wêdzid³o) z mechani- zmem do spuszczania krzy¿a na dó³, wy- nalezionym przez Leonarda da Vinci. Pe³- ni wra¿eñ wyl¹dowaliœmy wieczorem nad Jeziorem Garda, piêknie po³o¿onym wœród alpejskich szczytów. Ostatni postój przed przyjazdem do Polski, to Ilonka w S³owenii. Po wielu dniach namiotu – po- wrót do ³ó¿ek. Pensjonat bardzo sympa- tyczny, a dodatkow¹ atrakcj¹ by³y hucz- ne imieniny Ludwika. Znowu tañce i hu- lanki, znowu miejscowi podziwiaj¹cy na- sze ho³ubce, przy³¹czaj¹cy siê do nas, a nawet ucz¹cy nas tañczyæ w³asne tañce i

œpiewaj¹cy swoje ludowe piosenki. Stam- t¹d to ju¿ tylko skok (przez 5 granic – S³o- wenia/Chorwacja/Wêgry/S³owacja/ Cze-

chy/Polska) do Cieszyna, gdzie zwykle nocujemy. Tym razem nie by³o dyskote- ki, wiêc mo¿na by³o po³o¿yæ siê wcze-

œniej. Wracaliœmy wszak do Gdañska.

Zapewne zastanawiacie siê, jak wytrzy- mujemy takie d³ugie przejazdy. Stanowi- my zgran¹ paczkê, œwietnie bawi¹c¹ siê razem, tak¿e w autokarze. Dotyczy to szczególnie “zadów”, na których panuje nasza królowa Elwira. Ma zawsze coœ do wypicia, coœ do zjedzenia (ach, te kie³ba- ski pieprzowe) i coœ do powiedzenia. Po- pijamy sobie drinki, œpiewamy piosenki i rozrabiamy jak dzieci. Kto wie, czy nie jest to jeden z wa¿niejszych powodów, dla których siê jeŸdzi w tak¹, by³o nie by³o, mêcz¹c¹ trasê. Dla mnie jeszcze jednym z wa¿nych powodów jest fakt, ¿e wszyst- ko jest za³atwione, dziêki Rysiowi i Bo-

¿ence, naszemu szefostwu, i mo¿na czuæ siê trochê jak paczka, czyli odpoczywaæ bez stresów. Wielkie dziêki im za to.

Marek Biziuk Wydzia³ Chemiczny Fot. autor Galeria nagrobków na cmentarzu Staglieno w Genui

Z teki poezji

rozczarowanie

Czasem myœlê o tych wszystkich nocach, kiedy ca³e ¿ycie mieœci³o siê

na styku moich palców i twoich piersi, kiedy nad ranem sta³em z g³ow¹ opart¹ na szybie, zamieniony w s³uch i dotyk i ksiê¿yc nad miastem

- i kiedy mówiliœmy do siebie u¿ywaj¹c dialogów z „Gry w klasy” Cortazara a przecie¿ ani ja ani ty

nie czytaliœmy nigdy „Gry w klasy”.

Czasem myœlê o tym wszystkim i dochodzê do wniosku, ¿e przecie¿

udalo mi siê wycisn¹æ z tego kilka niez³ych, s¹dzê, wierszy, wiêc tak czy inaczej jestem do przodu.

Piotr Czerski Student Wydzia³u Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki

o milczeniu

Ja tylko s³ucham, straciwszy ufnoœæ w s³owa dŸwiêcz¹ce

jak brzêk srebrnych monet

i jak monety wytarte. S³ucham, czekaj¹c na nowy jêzyk, który siê wyrzyna powoli, niespiesznie - z zaciœniêtych ust.

(6)

Pomiêdzy koñcem alei lipowej, pro- wadz¹cej do Wrzeszcza, i torami kole- jowymi, znajduje siê gmach Conradinum z prze³omu wieków XIX i XX. Z okien kolej- ki daje siê go odszukaæ pomiêdzy konarami drzew, a z okien tramwaju – zas³ania go wspó³czesne skrzyd³o “kombinatu” szkolne- go, zbudowanego wzd³u¿ Alei Zwyciêstwa.

W pierwszej po³owie XVI w. z okolic Antwerpii przyjechali do Gdañska dwaj przyrodni bracia, Ambro¿y i Winhold Con- radowie. M³odszy z braci, Winhold Conrad (1520-1606), zosta³ protoplast¹ rodu, który z pokolenia na pokolenie zdobywa³ coraz to wy¿sz¹ rangê w hierarchii miejskiej spo³ecz- noœci Gdañska.

Syn Winholda – Andrzej (1565-1625) ukoñczy³ Gdañskie Gimnazjum Akademic- kie, a syn Andrzeja – Winhold (1607-1679), równie¿ kupiec gdañski, po gimnazjum w Gdañsku uzupe³nia³ wykszta³cenie na uni- wersytecie w Lejdzie. Po powrocie piasto- wa³ ró¿ne stanowiska miejskie oraz pe³ni³ funkcjê zarz¹dcy szpitala miejskiego. Na- stêpne zaœ pokolenie – to Izrael Conrad (1631-1715); w Lejdzie uzyska³ stopieñ dok- tora medycyny, a w Gdañsku obj¹³ stanowi- sko lekarza miejskiego. W czasach Hewe- liusza prowadzi³ badania naukowe, a w 1670 roku za³o¿y³ pierwsze w Gdañsku (i w Pol- sce!) towarzystwo badañ przyrodniczych (które by³o prekursorem Gdañskiego Towa- rzystwa Naukowego z XVIII w.) To on w³a-

œnie zmieni³ nazwisko na Conradi.

Syn zaœ Izraela – Gotfryd Conradi (1667- 1733), po gimnazjum w Gdañsku, poœwiê- ci³ siê karierze wojskowej. W czasie wojny pó³nocnej by³ komendantem twierdzy Wi- s³oujœcie. Jego syn Edward Fryderyk (1713- 1799), kupiec gdañski, o¿eni³ siê z El¿biet¹ Schwarzwald, córk¹ burmistrza Jana Karo- la Schwarzwalda z bogatego rodu gdañskich patrycjuszy. Dziêki temu ma³¿eñstwu sta³ siê bardzo zamo¿ny i zosta³ w³aœcicielem dzie- wiêciu maj¹tków w okolicach Gdañska.

Edward Fryderyk w 1761 roku zosta³ jed- nym z czterech burmistrzów Gdañska, a w 1786 roku awansowa³ na pierwszego burmi- strza i urz¹d ten nieprzerwanie piastowa³ przez 32 lata, a¿ do zajêcia Gdañska przez Prusy po II rozbiorze Rzeczypospolitej. Po

œmierci ¿ony, o¿eni³ siê po raz drugi z Rena- t¹ El¿biet¹, córk¹ burmistrza Daniela Grala- tha (wspó³za³o¿yciela Gdañskiego Towarzy- stwa Naukowego i fundatora alei lipowej prowadz¹cej do Wrzeszcza).

Starszy syn Edwarda Fryderyka (z pierw- szego ma³¿eñstwa) Karol Fryderyk Conradi otrzyma³ staranne wykszta³cenie, podró¿o- wa³ po Europie w okresie budz¹cych siê pr¹- dów wolnoœciowych i liberalnych. Od króla Stanis³awa Augusta Poniatowskiego otrzy- ma³ tytu³ królewskiego szambelana (podko- morzego). By³ w¹t³y, chorowity, stroni³ od urzêdów publicznych; pozosta³ w stanie bez-

¿ennym; jego stosunki z ojcem pogarsza³y siê, zw³aszcza po œmierci matki, a szczegól- nie po powtórnym o¿enku ojca. Gdy zmar³a jego matka (1786 r.), sta³ siê wy³¹cznym spadkobierc¹ ogromnego maj¹tku i wielkich dóbr ziemskich. Œwiadomy tego, ¿e na nim ju¿ nied³ugo wygaœnie ród Conradich, pra- gn¹³ utrwaliæ nazwisko rodowe dla potom- nych. Pod wp³ywem sugestii przyjaciela, Karola Fryderyka Beyerta, odziedziczony maj¹tek podzieli³ pomiêdzy ¿yj¹cego jesz- cze ojca Edwarda Fryderyka i maj¹c¹ po- wstaæ fundacjê instytutu szkolnego i wycho- wawczego. Karol Fryderyk zmar³ w 1798 roku, pozostawiaj¹c testament. Zosta³ pocho- wany w koœciele Mariackim w rodzinnym grobie swej babki Korduli Konstancji Heine,

¿ony majora Gotfryda Conradiego (p³yta nagrobna nr 272 w prawej nawie prezbite- rium). Realizacji testamentu sprzeciwi³ siê ojciec (Izrael). W wyniku procesu dokona- no podzia³u: ojcu przypad³o 5 maj¹tków, a fundacji – 6 maj¹tków oraz kosztownoœci.

Wkrótce po œmierci fundatora, wykonaw- ca testamentu i pierwszy kurator fundacji, Karol Fryderyk Beyer, powo³a³ na dyrektora szko³y doœwiadczonego pedagoga Rajnolda Bernarda Jachmanna, który na siedzibê insty- tutu wybra³ maj¹tek Jankowo. Tam, na po³u- dniowym zboczu Raduni, w pobli¿u Kolbud, przy drodze do Koœcierzyny, powsta³ kom- pleks siedmiu budynków z wyposa¿eniem, przeznaczony dla 52 wychowanków. Projek- tantem i budowniczym zosta³ miejski archi- tekt Karol Samuel Held (twórca klasycystycz- nego budynku teatru miejskiego na Targu Wê- glowym). Otwarcie szko³y nast¹pi³o pod ko- niec 1801 roku. Intencje fundatora nie przy- stawa³y jednak do realiów. Idea kszta³cenia i wychowywania obiecuj¹cej m³odzie¿y wy- maga³a wiêc modelowania. Dylemat ten wy- trwale rozwi¹zywa³ dyrektor Jachmann. Dru- g¹ indywidualnoœci¹ szko³y w Jankowie sta³ siê Franciszek Passow (który podczas swych studiów zosta³ zauwa¿ony przez Goethego).

Zak³ad wychowawczy w Jankowie po roku 1810 chlubi³ siê przydomkiem “Szko³a uczo- nych pierwszej rangi”.

Powstanie fundacji i pierwszy okres dzia-

³alnoœci szko³y natrafi³y jednak na czasy szczególnie burzliwe w dziejach miasta. Po II rozbiorze Rzeczypospolitej (1793 r.) Gdañsk zosta³ zaanektowany przez Prusy, z czym ³¹czy³ siê regres gospodarczy. Po klê- sce Prusaków w wojnie z Napoleonem do Gdañska wesz³y wojska francuskie i polskie.

Szko³a znalaz³a siê pod opiek¹ marsza³ka Lefébvre. Utworzono Wolne Miasto Gdañsk.

Podczas odwrotu Francuzów (1813 r.) na- st¹pi³o 8-miesiêczne, wyniszczaj¹ce dla mia- sta i okolic oblê¿enie przez wojska rosyjskie.

Po kapitulacji (1814 r.) Gdañsk zosta³ po- nownie w³¹czony do monarchii pruskiej. Po- siad³oœci ziemskie fundacji, po³o¿one na przedpolach systemu obronnego miasta, by³y zajmowane na kwatery wojskowe i grabio- ne przez oblegaj¹cych, a tereny na ¯u³awach

– zatapiane przez obleganych w celach obronnych. W 1813 roku naukê przerwano, bo zak³ad w Jankowie zosta³ zajêty na kwa- terê dowódcy wojsk rosyjskich, ksiêcia Aleksandra Wirtemberskiego. W budynkach internatowych kwaterowali Tatarzy i Basz- kirzy. Drogocenna biblioteka (pracowicie kompletowana przez Passowa) zosta³a roz- grabiona przez edukowanych oficerów ze sztabu ksiêcia.

Baza materialna fundacji zosta³a zdewa- stowana, a kapita³y, ulokowane przez pierw- szego kuratora Beyera w maj¹tkach na zie- miach II rozbioru, przepad³y, gdy ziemie te znalaz³y siê w granicach Ksiêstwa Warszaw- skiego (a nastêpnie Królestwa Kongresowe- go). Trzeba wiêc by³o zawiesiæ dzia³alnoœæ, celem ratowania resztek kapita³u fundacji i gromadzenia œrodków na odbudowê szko³y.

Po 5-letniej przerwie ponownie otwarto szko³ê (maj 1819 r.) jako seminarium na- uczycielskie, bo takie by³y pal¹ce potrzeby szkó³ podstawowych. Dyrektorem szko³y zosta³ znakomity pedagog Piotr Fryderyk Teodor Kawerau (uczeñ Pestalozziego w Szwajcarii).

Zgodnie z wol¹ fundatora, w Conradinum nie by³o podzia³ów wyznaniowych, co w pruskim systemie szkolnym stanowi³o wy- j¹tek. Szko³a by³a otwarta dla wszystkich warstw spo³ecznych, a dziêki uw³aszczeniu ch³opów powiêksza³ siê udzia³ m³odzie¿y wiejskiej. Panowa³a pe³na równoœæ spo³ecz- na i nie istnia³o wyró¿nianie pochodzenia.

W po³owie lat dwudziestych sytuacja Conradinum pogarsza³a siê: trudnoœci finan- sowe, rozbie¿noœæ co do profilu kszta³cenia i wychowywania, spory kompetencyjne po- miêdzy zarz¹dem fundacji i w³adzami oœwia- towymi. Zniechêcony dyrektor Kawerau zre- zygnowa³ i usun¹³ siê z Jankowa. Zapad³a

Conradinum

(7)

decyzja o likwidacji seminarium nauczyciel- skiego i w 1843 ostatni absolwenci zakoñ- czyli naukê.

Utworzono wiêc kuratorium fundacji, które uruchomi³o w Jankowie wy¿sz¹ szko-

³ê miejsk¹ oraz progimnazjum realne, a w 1894 roku zadecydowano o przeniesieniu szko³y do Wrzeszcza.

Pod koniec XIX w. w³adze pruskie uwa-

¿aj¹c, ¿e ¿ywio³ polski zosta³ ju¿ zmargina- lizowany, przyst¹pi³y do cywilizowania za- niedbanego Pomorza Gdañskiego. Rusza³y liczne inwestycje. W Gdañsku przebudowy- wano wêze³ kolejowy i wzniesiono budynek dworca g³ównego, zdecydowano o powo³a- niu do ¿ycia wy¿szej uczelni – politechniki, Conradinum zaœ z Jankowa przeniesiono do Wrzeszcza...

Pomimo ¿e nowi ludzie organizowali

now¹ szko³ê, to jednak jej nazwa Conradi- num pozostawa³a. W 1945 roku szacunek dla tradycji nakaza³ przybyszom zachowanie historycznej nazwy szko³y.

Niedawno minê³a dwusetna rocznica Ju- bilatki. Sto lat w Jankowie, sto lat we Wrzeszczu; ile¿ to by³o kolejnych szkó³ o jak¿e zró¿nicowanych obliczach...

W powsta³ym po Conradinum komplek- sie budynków w Jankowie mieœci³ siê oœro- dek wypoczynkowy kolejarzy, póŸniej zaœ

sanatorium przeciwgruŸlicze, a w czasach hi- tlerowskich oœrodek szkolenia partyjnego.

Obecnie nie ma ju¿ œladu po tych obiektach.

Wac³aw Dziewulski

Na podstawie opracowania Aleksandra Henke:

„Conradinum”, Wyd.: Stowarzyszenie Oœwiatowe

„Conradinum” Gdañsk 1994 r.

Nawi¹zuj¹c do IV Otwartego Posiedzenia Parlamentu Studentów Politechniki Gdañ- skiej zatytu³owanego: “Mgr in¿. i co z tego?”

zarz¹dzeniem JM Rektora Politechniki Gdañ- skiej prof. dr. hab. in¿. Janusza Rachonia po- wsta³a jednostka pozawydzia³owa – Biuro Ka- rier Studenckich. Organizacyjnie i merytorycz- nie BKS podlega prorektorowi ds. organizacji panu prof. dr. hab. in¿. Romualdowi Szymkie- wiczowi. Podstawowym celem dzia³ania Biu- ra jest pomoc studentom i absolwentom w wej-

œciu na rynek pracy, w tym:

4 doradztwo indywidualne opieraj¹ce siê na rozmowach doradczych, przede wszystkim ze studentami ostatnich lat studiów oraz absolwentami PG;

4 warsztaty poœwiêcone pisaniu dokumentów aplikacyjnych, pomocy w przygotowaniu siê do rozmów kwalifikacyjnych oraz pro- cesu rekrutacji i selekcji pracowników;

4 prowadzenie Informatorium, w którym zgromadzone bêd¹ informacje o pracodawcach, ofertach pracy i praktyk, studiach w Polsce, studiach za granic¹, kur- sach, szkoleniach, pracach wakacyjnych oraz opisy zawodów;

4 organizowanie praktyk;

4 prace dorywcze i wolontariat.

Do zadañ Biura bêdzie te¿ nale¿eæ aktywna wspó³praca z pracodawcami, promowanie uczel- ni wobec firm i instytucji oraz wspó³praca z Wojewódzkim Urzêdem Pracy w Gdañsku, po- legaj¹ca na przekazywaniu ofert pracy, wspól- nych inicjatywach maj¹cych na celu przeciw- dzia³anie bezrobociu osób z wy¿szym wykszta³- ceniem i wspó³udzia³ w badaniach statystycz- nych i socjologicznych rynku pracy. W najbli¿-

szym czasie Biuro Karier Studenckich planuje udzia³ w rz¹dowym Programie Aktywizacji Za- wodowej Absolwentów “Pierwsza Praca” we wspó³pracy z Wojewódzkim Urzêdem Pracy.

W roku akademickim 2001/2002 na Poli- technice Gdañskiej studiowa³o 13.446 studen- tów studiów dziennych oraz 3.727 studentów studiów zaocznych i wieczorowych. Przewidu- je siê, ¿e w bie¿¹cym roku akademickim 2002/

2003 mury naszej Alma Mater opuœci oko³o 2.337 absolwentów uczelni*. Musz¹ byæ oni wyposa¿eni nie tylko w niezbêdn¹ wiedzê, lecz tak¿e posiadaæ umiejêtnoœci i doœwiadczenie praktyczne, wymagane obecnie przez praco- dawców, oraz wiedzieæ, jak poruszaæ siê po zmieniaj¹cym siê rynku pracy. Dlatego zada- niem Biura Karier Studenckich Politechniki Gdañskiej bêdzie wszechstronna pomoc stu- dentom i absolwentom uczelni w wyborze drogi rozwoju zawodowego odpowiadaj¹cej ich aspi- racjom, predyspozycjom i kwalifikacjom. Pra- cownicy Biura Karier Studenckich, znaj¹c œro- dowisko i realia naszej uczelni, kwalifikacje jej studentów i absolwentów z jednej strony oraz rynek pracy i oczekiwania pracodawców z dru- giej, do³o¿¹ starañ, aby pomóc w znalezieniu optymalnego miejsca pracy.

Biuro Karier Studenckich Politechniki Gdañskiej 80-952 GDAÑSK, ul. G. Narutowicza 11/12

Gmach B (pokój 401), tel. (058) 347 28 84 e-mail: biuro.karier@pg.gda.pl

*Na podstawie danych statystycznych ze “Sprawoz- dania z dzia³alnoœci Politechniki Gdañskiej za 2001 rok”.

Biuro Karier Studenckich Politechniki Gdañskiej

Kiedy siê budzê nie mam z³udzeñ,

¿e to – ¿ycie

– ja – ten scenariusz przetasujê ca³kowicie jak sekwens kart

co trzymam mocno w swojej rêce dam z siebie wszystko

– siebie dam

– aby wam zabraæ jeszcze wiêcej!

Do szlema mi brakuje kilku lew tu krêci siê wspania³a œwiata szpula Max Factor Blood

tu p³ynie jako krew i ma³o wa¿ne mi czym Ofelia czy Dracula.

To tylko film

–peruka, puder i oklaski gdzie “œwiêty las” Aleja Gwiazd

– tu czarno-bia³a Praga Marka H³aski.

To tylko film gdzie s³owo “kocham”

nie brzmi infantylnie

– gdzie w wodzie – nó¿

– trzynaœcie ró¿, odwróciæ czas – tu – ...mo¿na – tylko w filmie!

Bo gdy siê budzê –

– wiem, nie wrócê

– krêæ siê ¿ycie!

Spróbuj wiêc zd¹¿yæ kiedy jesteœ w mej orbicie..

rzeŸbi¹c powietrze – kochasz z³udê i coœ co by³o – pierwsza mi³oœæ - klatka – stop! Znów – dubel To tylko film!!

To tylko film...

Gdy kiedyœ ziemia zniknie mi spod stóp i wezwie ten Najwiêkszy Pan — Re¿yser

– na nowym planie gdzieœ u wrót w mosi¹dzu tr¹b i pewnie to us³yszê:

to tylko film to tylko inny film

– skorzystaj córko z mojej laski

– to tylko film –

a teraz chodŸ¿e no — na nowy kasting!...

Kiedy siê budzê nie mam z³udzeñ,

¿e to – ¿ycie

ja – ten scenariusz przetasujê ca³kowicie jak sekwens kart

co trzymam mocno w swojej rêce dam z siebie wszystko –

– siebie dam!...

Aby wam zabraæ jeszcze wiêcej!!!

Tadeusz Buraczewski Stowarzyszenie Absolwentów PG Ko³o SAR

Z teki poezji

Kiedy siê budzê

(8)

Nauka i Spo³eczeñstwo. Plan przed- siêwziêæ. Pod takim tytu³em Komi- sja Europejska opublikowa³a w ubieg³ym roku dokument “Science and Society.

Action plan” w ramach tworzenia Euro- pejskiego Obszaru Badañ (ang. Europe- an Research Area). Pojêciem nauki ob- jêto wszelk¹ pañstwow¹ i prywatn¹ dzia-

³alnoœæ o charakterze badawczym i tech- nicznym wraz z obszarem nauk spo³ecz- nych, zaœ pojêciem “spo³eczeñstwo” – wszystkich obywateli i ich stowarzysze- nia, a tak¿e biznes i w³adze. Dokument odpowiada na zapotrzebowanie spo³ecz- ne w obliczu zagro¿eñ i dylematów mo- ralnych, wywo³ywanych przez przemys³, szybkie zmiany warunków ¿ycia dziêki postêpom nauki i techniki, stereotypy ograniczaj¹ce aktywnoœæ naukow¹ ko- biet, przewidywany deficyt kadr nauko- wo-technicznych w zwi¹zku z niechêci¹ m³odzie¿y do podejmowania studiów i karier naukowych. Wobec tych wyzwañ sformu³owano strategiê postuluj¹c¹:

l promowanie naukowej i edukacyjnej kultury w Europie;

l powi¹zanie polityki naukowej z po- trzebami spo³eczeñstwa;

l ustanowienie odpowiednich dziedzin nauki w centrum decyzji politycznych.

S³u¿yæ temu maj¹: oœrodki informacji i komunikacji, instytucje dialogu spo-

³ecznego, cykliczne imprezy tematyczne, zwiêkszenie udzia³u kobiet w nauce, wzmocnienie podstaw etycznych dzia³al- noœci naukowej i technicznej oraz prze- widywanie i ocena ryzyka zwi¹zanego z postêpem. Dla realizacji tych celów za- proponowano 38 przedsiêwziêæ (ang. ac- tion). Jako instytucjê pe³ni¹c¹ szczegól-

nie wa¿n¹ rolê w realizacji tej strategii wskazano uniwersytet – naturaln¹ siedzi- bê nauki, edukacji i transferu wiedzy.

Dokument czêsto przywo³uje pojêcie

“kultury naukowej i technicznej” (ang.

scientific and technical culture), brzmi¹- ce neologizmem, ale zawieraj¹ce w so- bie impuls wartoœci dodatkowej (ang.

added-value), mierzonej poziomem spo-

³ecznej aprobaty wobec ludzi nauki i techniki oraz ich dokonañ. Ocena podjê- tych akcji dokonana zostanie w 2004 r., w którym mo¿na spodziewaæ siê ustano- wienia Europejskiej Konwencji Nauki.

Pierwszy Sklep Nauki (ang. Science Shop) powsta³ w 70. latach w Holandii,

œwiadcz¹c eksperckie us³ugi doradcze dla spo³ecznoœci lokalnej i instytucji typu non-profit. Obecnie istnieje ok. 60 po- dobnych “sklepów” w kilkunastu kra- jach, a pomoc finansowa Komisji Euro- pejskiej umo¿liwi wykorzystanie ich do-

œwiadczenia, zasobów i mo¿liwoœci.

Komisja zamierza tak¿e poprawiæ przej- rzystoœæ wymiany pogl¹dów pomiêdzy administracj¹ a spo³eczeñstwem obywa- telskim za poœrednictwem ró¿nych orga- nizacji. S¹ wœród nich tzw. partnerzy dia- logu spo³ecznego, np. zwi¹zki zawodo- we i pracownicze; organizacje pozarz¹- dowe; stowarzyszenia zawodowe; funda- cje; stowarzyszenia celowe; miejskie i lo- kalne organizacje mieszkañców; wspól- noty religijne i wyznaniowe. Szczegól- ne zainteresowanie spo³eczne budzi nie- pokój o bezpieczeñstwo biologiczne wobec mo¿liwoœci genetycznej modyfi- kacji oraz ró¿ne aspekty strategii zrów- nowa¿onego rozwoju Europy:

l zmiany klimatu,

l zagro¿enie zdrowia publicznego,

l ubóstwo i alienacja spo³eczna,

l zu¿ywanie zasobów naturalnych,

l starzenie siê spo³eczeñstw,

l w¹skie gard³a transportu,

l spo³eczne aspekty i skutki œrodowi- skowe gospodarki,

l problemy sektora przemys³owego i zwi¹zanych z nim us³ug.

Warto zauwa¿yæ, ¿e powy¿szy wykaz problemów znacznie wykracza poza po- toczne w Polsce rozumienie problema- tyki zrównowa¿onego rozwoju. Proble- mami natury etycznej zajmuje siê powo-

³any w grudniu 1997 r. Europejski Ze- spó³ ds. Etyki i Nowych Technologii.

Sieæ jego krajowych odpowiedników po- winna wspomagaæ przemys³ tak, aby jego produkcja nie nios³a potencjalnie szko- dliwych skutków. Podstawowym proble- mem pozostaje ocena ryzyka zawartego w postêpach nauki i odpowiedŸ na pyta- nia: Jakie s¹ tego koszty i korzyœci, oraz jak je mierzyæ? Ile œrodków bezpieczeñ- stwa nale¿y podj¹æ, aby osi¹gn¹æ bezpie- czeñstwo?

Europejski tydzieñ nauki (ang. Eu- ropean science week) to akcja, któr¹ Ko- misja Europejska zaproponowa³a ju¿ w 1993 r. W Polsce tzw. dni nauki od lat anga¿uj¹ ca³e œrodowiska akademickie takich oœrodków, jak Wroc³aw, Warsza- wa, Kraków, i innych, staj¹c siê okazj¹ do spotkañ lokalnych luminarzy nauki ze wszystkimi zainteresowanymi, szczegól- nie zaœ m³odzie¿¹ – potencjalnymi kan- dydatami na studia. Przy okazji omawia- ny dokument wspomina o podstawowych

Obszary in¿ynierii (cz. III)

¯yrardów, Muzeum Okrêgowe: Panorama ¯yrardowa z 1899 r., wówczas najwiêkszego w Europie oœrodka przemys³u lniarskiego

(9)

umiejêtnoœciach (ang. basic skills), któ- re wraz z kwalifikacjami powinien na- byæ m³ody cz³owiek podczas nauczania obowi¹zkowego, a nastêpnie poszerzaæ je nadal podczas kszta³cenia ustawiczne- go. Zapewnienie spo³eczeñstwom Unii Europejskiej zdobywania owego pakie- tu podstawowych umiejêtnoœci objêto priorytetem, czemu wyraz dano w doku- mencie “Making a European Area of Li- felong Learning a Reality”. Prace rozpo- czê³a Grupa Robocza “Matematyka, Na- uka, Technika”, maj¹ca za zadanie po- budzenie zainteresowania t¹ tematyk¹.

Zainaugurowany w czerwcu 1999 tzw.

proces boloñski (ang. The Bologna pro- cess), kreuj¹cy Europejsk¹ Przestrzeñ Szkolnictwa Wy¿szego promuje tworze- nie sieci wspó³pracy na rzecz przedmio- tów poœwiêconych nauce i technice w ich historycznym, kulturowym i ekonomicz- nym kontekœcie. Z inicjatywy trzech eu- ropejskich organizacji CERN, ESA i ESO powsta³ projekt “Fizyka na Scenie” po- pularyzuj¹cy atrakcyjne formy wyk³a- dów z fizyki.

Muzeum techniki to tradycyjny od lat instrument popularyzowania nauki i techniki. Nowoczesne funkcje muzeum wymagaj¹ takich tematów i aran¿acji wystawienniczych, aby trafia³y one do dzieci, m³odzie¿y i doros³ych o ró¿nym stopniu przygotowania. Ju¿ dawno mu- zea przesta³y byæ œwi¹tyniami dla wta- jemniczonych lub uprzywilejowanych;

uczestnicz¹ one w misji masowej edu- kacji spo³ecznej, szeroko udostêpniaj¹c swoje zbiory i upowszechniaj¹c wiedzê,

np. poprzez lekcje muzealne lub modne ostatnio “noce muzealne”. Do tego trze- ba jednak gotowoœci z obu stron: apety- tu na wiedzê i umiejêtnoœci jej propago- wania. Dla Politechniki kontakt z blisk¹ jej placówk¹ muzealnictwa techniczne- go mo¿e znakomicie s³u¿yæ humanizo- waniu edukacji. Centralne Muzeum Morskie w Gdañsku wraz z oddzia³ami w Gdyni, Helu, Tczewie i K¹tach Rybac- kich oraz Zabytkowa KuŸnia Wodna w Oliwie, to jedyne tutejsze instytucje tego rodzaju. Wiele przemys³ów w Polsce, które straci³y w ostatnich latach znacze- nie albo teraz ulegaj¹ zanikowi, mo¿e przetrwaæ w œwiadomoœci spo³ecznej je- dynie dziêki odpowiednim przedsiê- wziêciom konserwatorsko-muzealnym.

Chodzi tu nie tylko o zachowywanie szczególnie znacz¹cych budynków, linii produkcyjnych, instalacji, maszynerii, urz¹dzeñ, narzêdzi, ale tak¿e o zacho- wanie pamiêci dokonañ – dowodów na- ukowo-technicznej, ale i polityczno-go- spodarczej przesz³oœci. Albowiem, có¿

mo¿e rodziæ œwiadomoœæ spo³eczeñstwa dotkniêtego amnezj¹? Temu wa¿kiemu problemowi naszej wspó³czesnoœci po-

œwiêcona zosta³a konferencja “Dziedzic- two Techniki dla Przysz³oœci”, zorgani- zowana przez Polski Komitet Ochrony Dziedzictwa Przemys³owego TICCIH w paŸdzierniku br. Gospodarzami by³y w³adze miast w³ókienniczych oraz nastê- puj¹ce muzea:

l Muzeum Okrêgowe w ¯yrardowie w willi Karola Dittricha, wspó³w³aœcicie- la zak³adów w³ókienniczych. Atrakcj¹ jest mapa Królestwa Polskiego z na-

niesionymi zak³adami produkcyjnymi oraz wielka panorama ¯yrardowa z 1899 r., pokazuj¹ca miasto przemys³o- we, plantacje lnu, fabrykê, osiedla ro- botnicze, wille dyrekcyjne oraz bu- dynki publiczne.

l Centralne Muzeum W³ókiennictwa w

£odzi, powsta³e w 1960 r. w Bia³ej Fa- bryce Ludwika Geyera z lat 1835-39, zajmuj¹ce siê wszystkim – jak g³osi folder – “co pozostaje w zwi¹zku z w³ókienniczym procesem produkcyj- nym – od surowca, przez techniki i technologie w³ókiennicze do produk- tów w³ókienniczych o ró¿nym stop- niu i technice przetworzenia”.

l Muzeum Górnictwa Rud w parku im.

St. Staszica obok Pawilonu Wystawo- wego Muzeum Czêstochowskiego otwarte w 1989 r., ale nieczynne od 1996 r. Jest to replika chodników i

œciany przodka stworzona z wykorzy- staniem oryginalnych maszyn i sprzê- tu ze zlikwidowanej kopalni Szcze- kanka.

l Muzeum Historii Kolei Towarzystwa Przyjació³ Kolei Warszawsko-Wie- deñskiej, powsta³e ze spo³ecznej ini- cjatywy œrodowiskowej w 2001 r. Gro- no entuzjastów i wolontariuszy w po- mieszczeniach Dworca PKP Czêsto- chowa-Stradom urz¹dzi³o ekspozycjê pami¹tek “które ilustruj¹ ciê¿k¹ pra- cê kolejarzy w stale zmieniaj¹cych siê warunkach ekonomicznych i politycz- nych” – jak napisano w folderze.

l Muzeum Produkcji Zapa³ek w Czêsto- chowie, powo³ane w tym roku w czyn- nym od 1882 r. zak³adzie produkcyj Bielsko Bia³a, Muzeum Techniki i W³ókiennictwa: samoprz¹œnica wózkowa, koniec XIX w.

Za zbiorów Biblioteki Centralnego Muzeum W³ókiennictwa w £odzi

(10)

nym. Po¿ar w 1913 r. strawi³ dawne bu- dynki, ale odbudowano je i wyposa-

¿ono w maszyny pracuj¹ce po dzieñ dzisiejszy. Mo¿na tu obejrzeæ liniê produkcyjn¹, poczynaj¹c od osiko- wych i topolowych okr¹glaków po zapa³ki i podpa³ki trafiaj¹ce w koñcu do przeœlicznych pude³eczek, mo¿na te¿ obejrzeæ film dokumentalny nakrê- cony podczas tego po¿aru – jak mó- wi¹, najdawniejszy z powsta³ych na ziemiach polskich filmów.

l Muzeum Techniki i W³ókiennictwa, Oddzia³ Muzeum w Bielsku-Bia³ej, otwarte dla publicznoœci od 1996 r. w dawnej fabryce sukna Büttnerów.

Oprócz maszyn i urz¹dzeñ z miejsco- wych zak³adów w³ókienniczych mo¿- na tutaj obejrzeæ dawny sprzêt spor- towy, radiowo-telewizyjny i gospodar- stwa domowego. Unikatowymi ekspo- natami s¹ instrumenty laboratoryjne do badañ próbek surowca, przêdzy i gotowych tkanin.

Oprócz powy¿szych jednostek muze- alnych dzia³aj¹ w Polsce: Muzeum Bu- downictwa i Techniki Wiejskiej w Bog- dañcu, Zabytkowa Huta ¯elaza w Chle- wiskach, Zabytkowa KuŸnia Wodna w Oliwie, Muzeum Staro¿ytnego Hutnic- twa Œwiêtokrzyskiego im. prof. M. Ra- dwana w Nowej S³upi, Muzeum Zag³ê- bia Staropolskiego w Sielpi, Zabytkowa KuŸnia Wodna w Starej KuŸnicy, Mu- zeum Techniki w Warszawie, Muzeum Techniki Drogowej i Mostowej Okrêgu Lubelskiego przy Rejonie Dróg Krajo- wych w Zamoœciu, Muzeum In¿ynierii Miejskiej w Krakowie, Muzeum Drogo-

wnictwa w Szczucinie, Muzeum Skan- sen Przemys³u Naftowego im. I. £uka- siewicza w Bóbrce, Muzeum M³ynarstwa i Wodnych Urz¹dzeñ Przemys³u Wiej- skiego w Jaraczu, Muzeum Historii i Przemys³u, Muzeum Zak³adów Przemy- s³u Metalowego im. H. Cegielskiego, Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemy- s³u Rolno-Spo¿ywczego w Szreniawie, Skansen Kolejnictwa w Chabówce. W kilkudziesiêciu instytucjach muzealnic- twa istniej¹ kolekcje i ekspozycje zabyt- ków techniki. Wszystko to jest znakomit¹ baz¹ do wykorzystania zgodnie z zale- ceniami Komisji Europejskiej, problem w tym, aby potencjalnie zainteresowani

“chcieli chcieæ”.

PISMO PG od lat bez ma³a dziesiê- ciu przekazuje wiadomoœci p³yn¹ce z na- szego œrodowiska do œwiata zewnêtrzne- go – trójmiejskich redakcji czasopism, ra- dia i telewizji, a tak¿e na biurka parla- mentarzystów i lokalnych VIP-ów. Inter- netowa wersja naszej gazety jest kolej- nym krokiem ku szeroko pojêtej spo³ecz- nej dostêpnoœci do informacji o herme- tycznym sk¹din¹d œwiecie nauki i tech- niki. Gdyby jednak chocia¿ raz na trzy lata ka¿da z politechnicznych katedr ze- chcia³a zaprezentowaæ rezultaty swojej dzia³alnoœci na ³amach PISMA PG, to jego spo³eczna misja by³aby wype³niana znacznie skuteczniej. Byæ mo¿e powo-

³anie stanowiska rzecznika prasowego Politechniki Gdañskiej uzupe³ni to bra- kuj¹ce ogniwo w ³añcuchu przep³ywu informacji. Od lat równie¿ dziesiêciu trwa d³ugofalowy proces przysposabia-

nia w¹tków z dziejów techniki na po¿y- tek praktyki i edukacji, zapocz¹tkowany w 1993 r. miêdzynarodowym seminarium pt. „Preservation of the Industrial Heri- tage - Gdañsk Outlook”. Grupa inicjato- rów i realizatorów tego i nastêpnych przedsiêwziêæ z lat 1995, 1997, 1999 przyst¹pi³a do organizacji czwartej miê- dzynarodowej konferencji pt. “Heritage of Technology - Gdañsk Outlook 4”. In- tencj¹ tego przedsiêwziêcia jest konty- nuacja i uczczenie stulecia politechniki w Gdañsku w sposób zgodny z miêdzy- narodowymi zaleceniami i trendami po- lityki europejskiej w zakresie edukacji, nauki i techniki.

Efekty wy¿ej wspomnianych przed- siêwziêæ oœmielaj¹ mnie do przed³o¿enia w³adzom naszej Uczelni nastêpuj¹cej propozycji: trwa³ym skutkiem zbli¿aj¹- cych siê obchodów Roku Jubileuszowe- go Politechniki Gdañskiej mog³aby staæ siê nowa jednostka organizacyjna – miê- dzywydzia³owy oœrodek badañ i studiów nad dziedzictwem techniki Techneum, w sposób planowy i ci¹g³y pe³ni¹cy mi- sjê humanizacji edukacji politechnicznej, oferuj¹c ukierunkowane zajêcia dydak- tyczne, obejmuj¹ce w¹tki z historii tech- niki i nauki, pog³êbione o refleksjê kul- turoznawcz¹, filozoficzn¹ i etyczn¹. Za- dania te wykonywano by z wykorzysta- niem najnowszych technik multimedial- nych oraz technologii informacyjno-ko- munikacyjnej, pozwalaj¹cej korzystaæ ze

œwiatowej oferty muzeów i bibliotek wir- tualnych. Zbiory materialne Techneum mog³yby powstawaæ z darowizn i u¿y- czeñ. Wokó³ Techneum skupiaæ mog³y- by siê regionalne organizacje spo³eczne dzia³aj¹ce na rzecz zachowania dziedzic- twa techniki. Na terenie Gdañska istnie- je wiele martwych obecnie obiektów po- stoczniowych, pokolejowych, pofabrycz- nych, powojskowych – byæ mo¿e jeden z nich nadawa³by siê na umieszczenie w nim Techneum?

Waldemar Affelt Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej

£ódŸ, Centralne Muzeum W³ókiennictwa; komin by³ej kot³owni jest jednym z kilku zachowanych z ponad 300 niegdyœ dominuj¹cych nad miastem (fot. W. Stêpieñ)

Politechnika Gdañska, dawny Dom Palacza, de- koracja elewacji, 1904 r. (fot. T. Chmielowiec)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zwichnięcia, potłuczenia, złamania Kobiety w ciąży (dodat-kowo): - utrata płodu lub zagrożenie jego prawidłowego rozwoju.. Odpowiednie obuwie, wzmożona uwaga,

Dodajmy, ¿e dla dziew- czynki czas na peronie p³ynie wolniej, ale w³aœnie w tym sensie, ¿e ona widzi, ¿e zegary na peronie (które siê wzglêdem niej poruszaj¹) chodz¹ wolniej od

Ciągle zapatrzeni jesteśmy zbyt jednostronnie we wskaźniki bieżącego wzrostu PKB, bez dostatecznego liczenia się z aspektami społecznymi i dalszą perspektywą, w której trze- ba

Antoni Kukliński: Zimna wojna trzymała świat w ry- zach, a wobec tego narzuca się pytanie, czy chińskie za- grożenie może stać się impulsem mobilizowania się li- beralnej

w niemieckiej miejscowości Vlotho po raz kolejny odbyło się seminarium naukowe, mające na celu przybliżenie jego uczestnikom pryncypiów idei społecznej gospodarki rynkowej

Śmiało można stwierdzić, że jedynym lekarstwem dla Polski jest spokój – tylko niepoddanie się panice i zdrowy rozsądek może dać szansę na łagodne przejście

Ogrom zajêæ na uczelni i pracy w do- mu skutecznie t³umi³ niepohamowane emocje, wynikaj¹ce z nie- mo¿noœci zrozumienia tego, co siê dzia³o podczas wojny i po jej zakoñczeniu..

Nasza sowa, ptak kontrowersyjny – jak widaæ, jest zarazem symbolem samotnoœci, czujnoœci, milczenia, rozmyœlania, umiar- kowania, m¹droœci, œwieckiej nauki, wiedzy racjonalnej,