R O C Z N I K I N A U K S P O Ł E C Z N Y C H
T o m X — ¡982
R Y SZ A R D B EN D ER
NARÓD I OJCZYZN A W NAUCE I DZIAŁALNOŚCI STEFAN A KARDYNAŁA W YSZYŃSKIEGO PRYM ASA PO LSK I
Rozległa to sfera zagadnień. Św iadczą o ty m w ygłaszane w czoraj i dziś referaty . Zauw ażyć należy, że zarów no m yśl społeczna kard. W yszyń skiego, ja k też jej im plikacje, dotyczące sp raw m ieszczących się w ty tule niniejszego w ystąpienia, są bardziej znane z jego ostatnich, p ry m a sow skich lat.
O w iele m niej w iem y, jak na nie p a trz y ł ks. W yszyński, s tu d e n t K a tolickiego U n iw ersy tetu L ubelskiego od 1925/26 r.1 Był wówczas nie ty l ko pilnym słuchaczem w ykładów ks. re k to ra A ntoniego Szym ańskiego, w ybitnego znawcy katolickie] n au k i społecznej, w k tó ry c h słow a N aród i O jczyzna b y ły ściśle pow iązane z problem am i katolicyzm u społeczne go. Ks. W yszyński dał się poznać w K U L -u rów nież jak o czynny dzia łacz społeczny. P rzejaw iał aktyw ność w Stow arzyszeniu K atolickiej M ło dzieży A kadem ickiej „O drodzenie” . K iedy zaś w 1928 r., za spraw ą S te fana Sm ólskiego, byłego m in istra i sen ato ra z ram ienia C hrześcijańskiej D em okracji, powTstał w L ublinie oddział C hrześcijańskiego Zjednoczenia Zawodowego, stu den t, ks. W yszyński naw iązał z nim w spółpracę. Z resz tą, ju ż w cześniej, od 1924 r., był w e W łocław ku zw iązany z chrześcijań skim ruchem zw iązk o w y m 2. W ru c h u ty m obok słowa Bóg pojaw iały się często słowa: spraw iedliw ość społeczna, Ojczyzna i N aród.
O tych sp raw ach pisano niew iele. Nie za dużo w iem y, ja k pojm o w ał ks. W yszyński problem O jczyzny i N arodu w sw ej działalności dusz p asterskiej we W łocławku, zanim p rzy b ył do Lublina. A w tedy, w e W łoc ław ku, w tam tejszy m okręgu chrześcijańskich zw iązków zawodowych zajm ow ał się ośw iatą robotniczą. P isyw ał też na te te m a ty pod licznym i
1 Z. Z i e l i ń s k i . S t e f a n K a r d y n a ł W y s z y ń s k i . „Z eszy ty N a u k o w e K U L " 14:1971 n r 3 s. 112.
2 S. K a c z o r o w s k i . H istoria , d z ia ła ln o ść i tr a d y c j e „ O d r o d z e n i a ”. L o n d y n 1930 s. 52; K . T u r o w s k i . O b r o n a c z ł o w i e k a p r a c u ją c e g o . K a r d y n a ł S t e f a n W y s z y ń s k i o z w i ą z k a c h z a w o d o w y c h . „ Ł a d ” n r 8 z 30 V 1982 r. s. 1.
pseudonim am i i k ry p to n im am i, dając się n ajszerzej poznać jako dr S te fan Z u z e ls k i8. M ało w iem y, co ' m ówił i pisał o N arodzie i Ojczyźnie jako biskup lub elsk i i W ielki K anclerz KUL. A przecież tu ta j, w L ubli nie, sta w ia ł pierw sze k ro k i jak o biskup. T utaj po raz pierw szy sp ra wy N arodu i O jczyzny zaczynał ujm ow ać jako członek Episkopatu Pol ski, w pow ojennej rzeczyw istości, kształtow anej przez nowe siły politycz ne, ju ż wów czas dążące do w yelim inow ania Kościoła i duchow ieństw a od w pływ u na bieg sp ra w n ajżyw otniejszych dla przyszłości Narodu i O jczyzny. W L ublinie, a także w K U L-u, gdzie w ykładał i gdzie przy czynił się do o tw arcia 10 X I 1946 r. W ydziału Filozofii C h rześcijań sk iej4, kształtow ać się m u sia ły poglądy dotyczące późniejszej posługi prym asow skiej, spraw o w an ej przez kard. W yszyńskiego Kościołowi, Narodowi, O j czyźnie — Polsce. J u ż okres lubelski w p ły n ął na fakt, jak zauważył obecny Ojciec Ś w ięty J a n P aw eł II: „K ard y n ał S tefan W yszyński jest w K ościele w spółczesnym w yrazem , w ręcz sym bolem , tej właśnie histo rycznej próby, w k tó re j Kościół spraw dza sw oje siły” 6.
P a trio ty z m w iązał z ową historyczną próbą, w yrażaną przez Kościół w dziejach n a ro d u i w chw ili bieżącej. W niej go explicite dostrzegał, ze służby N arodow i, Ojczyźnie, Kościołowi w Polsce w yprow adzał. Słowa „p atrio ty zm ” k a rd . W yszyński nie nadużyw ał. U nikał go naw et, wiedząc, iż jest każdem u p raw e m u Polakow i niejako przyrodzony, n atu raln y . Po stępow ał ta k m oże i dlatego, gdyż już wówczas, zaraz po wojnie, słowem ..p atrio ty zm ” szafow ali ponad m iarę [---] [Ustawa z dn. 31 VII 1981 r., O k o n tro li p u b lik a c ji i w idow isk, art. 2, p k t 6 (Dz. U. n r 20, poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. n r 44, poz. 204)]. P atrio ty zm w nauczaniu biskupa lu
belskiego. a później P ry m a sa Polski, w y nik ał z jego dogłębnego rozu
m ienia sp ra w N aro d u i Ojczyzny. W yczytać to m ożem y z jego pism
społecznych 6. Św iadczy o ty m cała jego biskupia, a później prym asow ska posługa czyniona Ojczyźnie.
W lata ch pow ojennego zam ętu pozostały n ietk nięte, w swojej w łaści w ej w ym ow ie, słow a N aród i Ojczyzna. [--- ] [Ustawa z dn. 31 VII 1981 r., O k o n tro li publik acji i w idow isk, art. 2. p k t 6 (Dz. U. n r 20. poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. n r 44. poz. 204)]. Słowa te spotykamy stale w w ypow iedziach i pism ach k ard . W yszyńskiego. W opinii publicznej zrosły się z jego osobą. W chw ilach m rocznych i trud ny ch, jakich nie
5 C.7.. S t r z e s z c w s k i . W k ł a d S t e f a n a K a r d y n a ł a W y s z y ń s k i e g o P r y m a s a Pol s k i w k a t o l i c k ą n a u k ę społ eczną. „Z eszy ty N a u k o w e K U L ” 14:1971 n r 3 s. 76-77.
4 Cz. S t r z e s z e w s k i , E. L e s z c z u k. K r o n i k a W y d z i a ł u Filozofii C h r z e ś c i j a ń s k i e j 1946-19SS. W : K s ię g a j u b i l e u s z o w a bO-lecia K U L . L u b lin 1969 s. 167.
5 K . W o j t y ł a . Z n a c z e n i e K a r d y n a ł a S t e f a n a W y s z y ń s k i e g o dla w s p ó łc z e s nego K ościo ła. „ Z e sz y ty N a u k o w e K U L ” 14:1971 n r 3 s. 21.
brakow ało w naszych pow ojennych dziejach, on dokonyw ał słów tych autentycznej w ykładni.
Zaczął to czynić ju ż jako biskup lubelski. Na ty m wiec lubelskim okresie kształtow ania się jego poglądów na sp raw y N aro du i O jczyzny należy skupić baczną uwagę. Cofnąć się jed n a k trzeba o ro k w cześniej, zacząć rozw ażania od m om entu w ydania przez dra S te fa n a Zezulskiego we W łocławku, w 1945 r. książki, zaty tu ło w an ej: Stolica Apostolska
a świat powojenny.
Przeczuw ając zapew ne nadciągające napięcia polityczne i czekające naród polski tragedie w ew nętrzne, pow ołując się na n au k ę społeczną Papieża Piusa X II, ks. W yszyński pisał w 1945 r.: .,Ja k że może istnieć praw dziw y i trw a ły pokój, jeśli n a w e t dzieci jednego n aro du , niepom ne na wspólne pochodzenie i w spólną Ojczyznę, dla w ygody osobistej od dają się kłótniom i sporom ?” I dodaw ał: „Pokój w e w n ętrzn y naro du jest punktem wTyjścia dla pokoju w szechśw iatow ego”. P isał następnie: „W rozum ieniu Kościoła w szystkie w artości, k tó re są owocem n a tu ra l nego i rozum nego rozw oju życia naro d u, pow inny być uznawyane przez inne narody. Nie przeszkadza to ani posłannictw u Kościoła, ani w spólno cie narodow ej” . C zytam y dalej, w tejże pracy, iż Kościół, jako stróż m ądrości Bożej: „nie może zam ierzać i w cale o tym nie m yśli, by szcze gólnie cenne dla każdego n aro d u w artości, k tó re przez każdego z n a j czulszym przyw iązaniem i ze zrozum iałą dum ą są pielęgnow ane i uw a żane za drogocenną spuściznę naruszać albo źle o nich sądzić [...] K oś ciół z radością w ita i z m atczyną życzliw ością popiera k ażd y uczciwy wysiłek, m ający na celu rozum ny i u p orząd k ow any rozw ój ty ch swo- istych energii i dążności, które tk w ią w c h a ra k te rz e każdego n a ro d u ” . Podobne ko nstatacje, sform ułow ane przeż ks. W yszyńskiego, znaleźć można na łam ach w ielu spośród jego 61 a rty k u łó w zam ieszczonych w7 latach 1945-1946 w w ychodzącym po w ojnie w e W łocław ku tyg o dni ku „Ład Boży” 7. Rozszerzał je i w zbogacał ju ż jako a rc y p a ste rz L ublina, a później Gniezna i W arszaw y, K ard y n a ł i P ry m a s Polski. N aród, jak zauw ażył ks. prof. Czesław B artn ik w in au g u ra cy jn y m w y kładzie w K U L 115X1981 r., jaw i się w nauczaniu ks. W yszyńskiego ju ż od początku, od pierwszych jego w ypow iedzi i publikacji, jako w artość podstaw ow a. „Stoi on absolutnie przed państw em , k tó re jest raczej sposobem samo- w ładnej organizacji życia n a ro d u ” 8. Innego nieco zdania je s t prof. Czes ław Strzesze wsk;. Uważa, iż: „W nauce speieezej K siędza P ry m asa
zazna-7 Z i e l i ń s k i . S t e f a n K a r d y n a ł W y s z y ń s k i s. i 15.
s Cz. B a r t n i k . T eolo gia n a r o d u w n c u c z a n iu p r y m a s a S t e f a n a W y s z y ń s k i e go. „Słow o P o w s z e c h n e ” n r 223 z 6 -8 X 1 19S1 r. s. 7.
cza się w yraźnie jedność naro d u i państw a. Oczywiście, nie w znaczeniu absolutnym , gdyż n aró d może istnieć bez państw a, czego przykładem są dzieje P o lsk i” 8. Z rozum ienie ty ch fak tó w już wówczas, w okresie je szcze przedlubelskim , ułatw iło późniejszem u biskupow i lubelskiem u, a w szczególności P ry m asow i Polski, ja k zauw aża jego biograf, H indus P e ter R a in a 10, w łaściw e uprofilow anie stanow iska Kościoła w Polsce wobec w ładz p aństw ow ych i rządu, co stw ierd ziły same, pod koniec jego p ry m asow skiej posługi czynionej N arodow i i Ojczyźnie. Tego samego zda nia są recenzenci tej n ajobszerniejszej dotąd biografii P rym asa końca naszych ty siącletn ich dziejów 11. W ierny sw em u rozum ieniu spraw K oś cioła, N arodu i państw a, opłaciw szy to licznym i trudnościam i i aresz tow aniem , mógł kard. W yszyński, jeszcze za życia, [---] [Usta w a z dn. 31 VII 1981 r., O k o n tro li pu b lik acji i w idowisk, art. 2, p k t 6 (Dz. U. n r 20, poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. n r 44, poz. 204)].
D ługa jed n a k droga poprzedziła ten m om ent. Je j niezw ykle ważnym elem en tem w życiu przyszłego K ard y n ała i P ry m a sa Polski był okres lubelski. Także w spojrzen iu na sp raw y N arodu i Ojczyzny, dotąd zbyt m ało eksponow any. Zapoczątkow ał go ingres do k a te d ry lubelskiej, któ ry odbył bp W yszyński w niedzielę 26 V 1946 r. W dniu tym , w godzi nach ran n y c h p o w itan y został now y biskup, przed gm achem K atolickie go U n iw e rsy te tu Lubelskiego, którego zostaw ał W ielkim K anclerzem ,
przez sen aty obu ówczesnych w yższych uczelni L ublina, KU L-u i
UM CS-u.
W przem ów ieniu ingresow ym 12, zaczynając od wrspólnoty człowieczeń stw a, o k reślając istotę w spólnoty ludzkiej, zaraz po tej ostatniej w ym ie nił biskup lubelski — narodow?ą w spólnotę. Tę ostatnią uznał za „ro dzinę ro dzin ” i postaw ił znak rów nania m iędzy nią a Ojczyzną, która zespala ową „rodzinę rodzin” . „O jczyzna to — cyt. ks. B artnika — świę ta tajem n ica początków genezy m ate ria ln e j i duchow ej wszelkich form życiodajnej m iłości”. I tak a jaw i się już u biskupa Lublina Stefana W y szyńskiego, co stw ierd ził w czasie swego ingresu: „Rodzina rodzin — Ojczyzna je s t dalszym przyrodzonym w yrazem tej w spólnoty ludzi.. Bóg tw ó rca narodów w yznaczył na okręgu ziem skim każdem u narodow i w ła
8 Cz, S t r z e s z e w s k i. N a r a d i p a ń s t w o w n a u c z a n i u s p o ł e c z n y m K s ię d z e P r y m a s a S t c j a n a W y s z y ń s k i e g o , „ C h rz e ś c ija n in w ś w ie c ie ” 1876 n r 44 s. 44. 19 P . R a i n a . S t e f a n K a r d y n a ł W y s z y ń s k i P r y m a s P o lski. T. 1. L o n d y n 1978 5, 334-323. 11 J . M ł r e w i. c z. K a r d y n a ł W y s z y ń s k i . „ W ia d o m o śc i’”' n r 27 z 26 V II 1360 r.; R. E n d e r . M o n o g r a fia o P r y m a s i e P o ls k i S t e f a n i e K a r d y n a l e W y s z y ń s k i m . „ S p o t k a n ia ” 1981 n r 14 s. 148-153. 1! S. W y s z y ń s k i . L i s t y p a s t e r s k i e P r y m a s a P o l s k i 1946-1974. P a ry ż 1975.
ściwe m iejsce”. I dodał: „W ziem ię ojczystą w rośliśm y dziejam i, pracą ludu, krw ią rycerzy. I z niej nie ustąpim y! Boć nam jest dana z woli Boga, a m y m am y zwyczaj Boga słuchać” .
Biskup lubelski nie teo rety zu je. Z tej k o n statacji w yprow adza kon kretn e wnioski. Stw ierdza: „Ju ż tak im jesteśm y narodem , że nikom u się nie kłaniam y, choć chętnie gniem y ko lan a przed Bogiem. W ielkość k u ltu ry narodow ej polskiej n a ty m polega, że dum ni w obronie sw ych w artości k u ltu ra ln y c h , szanujem y obce k u ltu ry , co dobrego, z nich czer piemy. Nikogo nie poniew ieram y, z każdym n arodem u m iem y i chcem y żyć w przyjaźni. Ale p rzy jaźń w naszym pojęciu nie jest zd rad ą wobec naszych rodzim ych dóbr duchow ych, nie je s t czapkow aniem nikom u. Nie tylko od czasów Soboru K onstancjańskiego, ale od czasów M ieszka i Chrobrego, uczyliśm y się tej dum y i godności, k tó ra nikogo nie ponie wiera, staje w obronie uczciwych, ale siebie poniew ierać i uciskać nie pozwoli”.
Ze spraw ą N arodu i O jczyzny biskup lubelski zw iązał sp raw ę w spól noty państw ow ej. S tw ierdził jed n ak , iż: „ J e s t ona polityczną fo rm ą życia narodu” . I tylk o nią, nie czym ś w ięcej.' W ażną niem niej, gdyż, ja k zau ważył: „W edług nauk i Kościoła katolickiego państw o jest ta k konieczne dla obyw ateli w porządku przyrodzonym , ja k Kościół w nadp rzy ro d zo nym ”. I Kościół, i państw o pow inna cechow ać „w zajem na w spółpraca dla dobra o byw ateli” , dla N arodu, dla „rodziny ro d zin ” — O jczyzny.
Ojczyzna i N aród stale pozostaw ały w polu w idzenia biskupa L u b li na. W sw ym pierw szym , po ingresie, liście pastersk im z 30 VI 1946 r. napisze: „N aród nasz, w zbudzony do sam odzielnego by tu pieśnią m a ryjną rośnie w potęgę pod J e j opieką, otoczony m u rem cudow nych sto lic Je j łask. M aryja żyje w N arodzie, w yw yższona w nim ja k wieża Jasnogórska, dzieli jego dole i niedole, jest koronow ana raz złotą, to znów cierniow ą koroną [...]” .
K ard. W yszyński ju ż w L ublinie, jako jego biskup, w idział M aryję wraz z C hrystusem zw iązaną z dziejam i i histo rią Polski. K u lt M aryi kształtow ał, jego zdaniem , naszą przeszłość, nasze dzieje, w pły w ał na ich bieg aż do dzisiaj. W interesie w ięc N aro du był jego dalszy rozw ój. Zgodzić się więc trzeb a w pełni z uw agą, k tó rą czyni ks. J e rz y L ew an dowski, gdy stw ierdza, że k ard . W yszyński rozw ija specjalną „m ariolo- gię dziejów polskich” i zarazem „h istorię polskiego przeżycia m isteriu m M aryi” 18. Dodać jed n ak należy, że czynił to ju ż jako biskup diecezji lu- beskiej. Św iadczą o tym dwa tek sty : A k t p o św ię cen ia się N a r o d u P ol skiego N i e p o k a la n e m u S e rc u N a j ś w i ę t s z e j M arii P a n n y oraz list p a ste
r-55 J. L e w a n d o w s k i . 'Teologia n a r o d u u: n a u c z a n i u K a r d y n a l e SM] a r a W y s z y ń s k i e g o . ..C h rz e ś c ija n in w ś w ie c ie ” 1981 n r 100 s. 86.
ski z 8 1X 1946 r., przyg o to w an y Na dzień poświęcenia się Narodu Pol
s k ie m u N iepo kala n em u Sercu Maryi. We w spom nianym akcie naw iązał
bp W yszyński do osoby króla Ja n a K azim ierza i „potopu szwedzkiego” . Czytam y: „N iepokalana Dziewico! Boga M atko W ieczysta! Ja k ongiś po szw edzkim najeździe k ró l J a n K azim ierz Ciebie za P atro n k ę i Królową państw a o brał i Rzeczpospolitą Tw ojej szczególnej opiece i obronie po lecił, ta k w tę dzisiejszą chw ilę my, dzieci N arodu polskiego, stajem y pod Tw oim tro n em z hołdem miłości, czci serdecznej i wdzięczności. Tobie i T w ojem u N iepokalanem u Sercu pośw ięcam y siebie, n aród cały i w skrzeszoną Rzeczpospolitą
W liście p astersk im z 8 IX 1946 r. biskup lubelski swą retrospekcję m a ry jn y c h i chrystologicznych w ątków w dziejach Polski cofnął aż do początków naszej państw ow ości. Znów podniósł rolę pieśni m aryjnej. Stw ierdził: „D zieje N aro du otw iera Polska pieśnią m ary jn ą. Z pom ro- k u dziejów w y ła n ia ją się długie zastępy ry cerstw a polskiego, które w y rąb u je now e drogi cyw ilizacji chrześcijańskiej, a z serc ich rw ie się hym n: Bogurodzica Dziewica, Bogiem sławiona Maryja.
R ozw ażając te spraw y , niejako sam ze sobą i z diecezjsnam i, w ty m że liście p astersk im biskup L ublina zauw aża: „Rzecz znam ienna, że w szelkie szlaki cyw ilizacyjne Polski są jednocześnie drogam i, którym i kroczyła nieodłączna cześć i chw ała M aryi [...] A P an przez M aryję ty le- kroć zaw stydzał n ieprzyjació ł naszjmh! Dzieje N arodu zapisały szereg w alnych zw ycięstw za J e j przyczyną odniesionych: G runw ald, Orsza, K ircholm , K łuszyn, Chocim, Beresteczko, Ja sn a Góra i Trem bow la, W ie deń i P a rk a n y zgodnym głosem w ołają: „Ubłogosławił Cię Pan w mocy sw ojej, iż przez Cię wmiwecz obrócił nieprzyjaciół naszych” .
Z daniem b iskupa lubelskiego: „Nie w łasną mocą zwyciężali królow ie i h e tm a n i nasi, ale m ocą Boga. który w zbudził w ich sercach żywa cześć do M aryi; żołnierskie serca Chodkiewicza i Koniecpolski ego, Batorego i Żółkiew skiego, Czarnieckiego, K ordeckiego — to były serca bijące czcią M ary i [...]” Bp W yszyński zauw aża: „Broń moca"zów naszych, k tó rą P o lska pow strzy m ała h o rd y D żyngishana, potop tu reck i i szwedzki — to broń „W ieży D aw idow ej”.
W o m aw ianym liście p astersk im biskup Lublina dotyka późniejszych porozbiorow ych, trag iczn y ch dziejów N arodu w niewoli. Pisze: „Etapem na carsk i S y bir ciągnie z podzw onnym kajdanów , żałobny k o n d u k t żyw cem pogrzebanego N arodu. Lecz w durzy sw ej ntosą obraz l e i „co Ja s nej broni Częstochow y i w O strej świeci B ra m ie ”. W sercu miłość i n a dzieja w b re w w szelkiej nadziei — a na piersi m edalik M atki Bożej: jed yny o rd er, jak i się c sta ł — to Y irtu ti M iiitari... Polonia R estitu ía za razem !”
Um ocnieni ślubam i wolności, krzepiliśm y się ich słow am i w czasach nie woli. N aród nasz, w sp a rty o W ieżę D aw idow ą, oparł się szturm o m h i tlery zm u i pogaństw a. P rz etrw a liśm y i oto żyjem y! Gdzież są ci, k tó rzy w ynosili się n ad nam i? Nie m asz ich! Nie m asz an i jednego!”
N aród w idział kard. W yszyński, także jako biskup L ublina, w ścis łej dziejowej sym biozie z Kościołem , z rac ji oparcia się narodu, ju ż od swego zarania, o w iarę C hrystusow ą i M aryję. W prow adził więc do swej n au k i społecznej, ja k uw ażają badacze, pojęcie „Kościoła N aro d u ” 14. U niego: „N aród jest więc w jak im ś sensie z woli S tw órcy podm iotem Kościoła. Nie znaczy to, żeby n aró d jako taki m iał być Kościołem , bo i rodzina jako tak a nie rów na się w całości Kościołowi. N aród, jako stw orzony przez Boga, ma sw oją autonom ię w zględem społeczności ko ścielnej nadaną m u przez Stw órcę i posiada sw oją n a tu ra ln ą godność. Ale Kościół egzystuje w narodzie w sposób sobie w łaściw y. N aród jako najdoskonalsza społeczność ludzka, realizu jąca się w h isto rii doczesności, stanow i jeden z n ajb ard ziej stosow nych podm iotów pow szechnego Kościo ła chrześcijańskiego i tw orzy z woli Bożej ram y zaistnienia „Kościoła N arodu ”.
W ychodząc z tego p u n k tu w idzenia sp raw Kościoła i N arodu w po w ojennej Ojczyźnie, u progu drugiego ro ku swojego pasterzow an ia w die cezji lubelskiej, w liście w ielkanocnym do w iernych z 1947 r„ bp W y szyński zauważy: „Całe nasze życie narodow e i polityczne m usi przepoić się pragnieniem zachow ania życia. Po ta k straszliw y m upły w ie k rw i za dziwia fakt, że żyjem y. Cud to praw dziw y niespożytej siły i woli życia Narodu.
Ten przyrodzony, zdrow y in sty n k t N arodu m usi być należycie w y chow any, a podstaw y jego rozszerzone, byśm y stw orzyli sobie naro d o wą ekonomię żyw ota i na czoło w ysunęli politykę życia.
Celowi tem u ma służyć um acnianie w Narodzie odwiecznego praw a Bożego, k tóre wszczepia w wole ludzkie szacunek dla życia braci n a szych. Je d n y m z naczelnych zadań państw a jest ochrona życia obyw a teli, a to zadanie musi państw o ta k sum iennie w ypełnić, by n ik t w
nim nie był pozbawiany życia bez podstaw praw nych. A n a w e t w tedy, gdy państwo krzystać będzie z praw a unieszkodliw iania w rogów życia
publicznego, m v. obowiązek użyć ty lk o tych środków , k tó re w ystarczą
do celu”.
Pisał w tymże liście przyszły P ry m a s Polski: „P aństw o szanujące ży cie swych obywateli jest najlepszym w ychow aw cą, albow iem budzi w społeczeństw ie cześć dla życia b liźnich.” I dodaw ał:: „T rzeba poskram iać
zapędy „synów grom u” , ta k ja k C hrystus upom niał uczniów swoich, k tó rzy chcieli przyzyw ać ogień na niegościnne m iasto: „Nie wiecie, czyjego ducha jesteście” (Łk 9,55).
P ań stw o więc rozum iane przez przyszłego P rym asa jako narzędzie N arodu, w jego najgłębszym przekonaniu m a być narzędziem godziwym. W inno ono służyć społeczności narodow ej, bliźniem u, człowiekowi. Myśl tę rozw inie biskup lubelski ju ż jako P ry m as Polski, gdy stw ierdzi w 1968 r., że człow iek nie może czuć się „niew olnikiem we w łasnej spo łeczności naro d ow ej, państw ow ej, czy naw et re lig ijn e j” . W niosek stąd, że, zdaniem k ard . W yszyńskiego, w ynikającym już z jego nauki głoszo nej w L ublinie, w szelkie in sty tu cje życia społecznego, lokalne i narodo we, w inny służyć człowiekowi. Odnosi się to również, w jego rozum ie niu, do „K ościoła-N arodu”, ja k też „N arodu-K ościoia” , gdyż i to okre ślenie m ocno eksponuje. Obie te form y życia społecznego, jak w ynika z k o n tek stu w ypow iedzi biskupa Lublina, a później Prym asa Polski, w zajem nie się w a ru n k u ją , uzupełniają w służbie dla człowieka, bliźnie go, obyw atela, m im o że nigdy się nie utożsam iają. Szerzej omówi i sub teln iej zarazem te rozróżnienia ukaże biskup lubelski w swym później szym, prym asow skim n auczaniu społecznym.
P ry m a t sp ra w N arodu, także w aspekcie kościelnym , tj. „Kościoła- -N a ro d u ”, n ad prob lem am i p arty k u larn y m i, cząstkow ym i, dostrzec mo żem y w odezwie biskupa L ublina z m aja 1947 r., zatytułow anej: O ofia
r y na odbudową ś w ią ty ń W arszawy. Stw ierdza w niej: „Jest to spraw a
leżąca nam w szystkim na sercu. Któż bowiem z nas nie boleje na widok gruzaw histo ry cznej k a te d ry św. Jana? Czy m ożem y p atrzeć na szczątki kościoła P a n n y M aryi na Nowym Mieście lub też św iątyni m ariackiej na Lesznie? Czy nas nie ranią sterczące sm utnie iglice skarp zrów na nego z ziem ią kościoła św. F lo riana na P rad ze?” I dodaje: „Praw da, że odbudow a naszej św iąty ni k a te d raln e j w L ublinie w ym aga ofiar. P ra w da, że i na P ow iślu i w hrubieszow skim , w tyszow ieckim czy tom aszow skim dekanacie w iele zniszczono św iątyń, k tó re w ym agają odbudowy. U fajm y jed nak, że śpiesząc z pomocą katolikom stolicy m y rów nież za służym y sobie na Bożą pom oc”. Kończy biskup Lublina odezwę w ezw a niem : „Niech więc poruszą się serca nasze [...) ku stolicy N arodu k ato lickiego” .
Ju ż wówczas, w L ublinie, to określenie N arodu katolickiego się po jaw i. N aród bow iem „eg zy stu je” w Kościele, zarów no powszechnym , jak i sobie w łaściw ym , lokalnym . W edług nauki społecznej k ard. W yszyń skiego, rozw in iętej na podstaw ie przem yśleń lubelskich w okresie jego p rym asostw a, „naród kato lick i” pow staje, tw orzy się, m a możność za istnieć, w tedy, gdy nie utożsam ia się z Kościołem, ale znajd uje się w łonie Kościoła, w nurcie dziejów zbawienia, a zarazem kiedy sam tw orzy
w arunki dla ucieleśnienia się Kościoła pow szechnego i dla bytow ania party kularn eg o Kościoła „narodow ego” — „K ościoła-N arodu”. Zauw aża to, w cytow anej pracy, ks. Lew andow ski.
Nadszedł trzeci rok pasterzow ania b iskupa lubelskiego. W liście pas terskim na czw arty Tydzień M iłosierdzia, z w rześnia 1948 r., naw iąże do w zajem nych relacji zachodzących m iędzy N arodem , rodziną i p a ń stwem. Stw ierdzi: „W szak rodzina d aje społeczeństw u, N arodow i i p ań stw u d ar Boży — człowieka; ona daje pierw sze przygotow anie do życia społecznego [...] Dzięki tem u rodzina jest poniekąd m atk ą społeczeństw a, gdyż N aród pow staje z rodzin. R odziny p iastu ją w swoich dłoniach losy narodów ” .
W czasie ingresu do k ated ry lubelskiej bp W yszyński m ów ił o O j czyźnie jako „rodzinie-rodzin” . Teraz, w trzecim ro k u swego pasterzo wania w diecezji za taką „rodzinę-rod zin ” u znał rów nież N aród, gdyż i on pow staje z rodzin. Uczynił więc oba te pojęcia bliskim i, n a jb liż szymi sobie, złączył je więzam i najbliższego, znaczeniow ego pokrew ień stwa. I odtąd, już jako Prym as, będzie obu ty ch określeń używ ał często łącznie, niem al zam ienne, nie id en ty fik u jąc jed n a k obu ty ch pojęć. Bliż sze ich sprecyzow anie, ukazanie obok w zajem nych zw iązków także i różnic, pozostawił kard. W yszyński w y raźn ie innym . Sam sta ra ł się ze brać cechy wspólne.
Pow ołany na m etropolitę G niezna i W arszaw y, a tym sam ym i P ry masa Polski, abp W yszyński, rozstając się z diecezją lubelską, pisze w Lublinie 6 I 1949 r. list p asterski na dzień in g re su do k a te d ry gnieźnień skiej i do k ated ry w arszaw skiej. W skazuje w nich na słu py m ilow e w dziejach N arodu polskiego — Gniezno i W arszaw ę. Pisze: „Od kołyski m ęczeńskich narodzin św. W ojciecha, apostoła Polski, głosiciela E w an gelii, k tó ry — jak C hrystus — u m ari za lud, żeby nie zginął cały N a ród (zob. ,T 11,50), m iłosierny Bóg w zniecił tu znaki ofiary i poświęcenia, wiecznie płonący krzew7 p oryw ającej m iłości, aby gorzał niezniszczalnie i rozśw iecał Narodowi drogi w7 jego w ędrów ce przez polską ziem ię do Bo ga nieba” . Zauw7aża tam że: „Stolica A postolska w czuw ała się w te głę bokie n u rty dziejowe N arodu i dlatego zw iązała latorośl odradzającej się z gruzów W arszaw y z krzew7em w innym — G nieznem , aby now a Polska
budow!ala z żywych i w y b ran y ch k am ieni, na fundam encie apostołów7
i proroków7, gdzie główmym kam ieniem w ęgielnym sam Jezus C hrys tus [...]”.
A więc znowu naw iązanie do dziejów N arodu, do jego przeszłości i k u ltu ry w7 płaszczyźnie „K ościoła-N arodu” . Gniezno i \Varszaw7a, kon ty n uacja w osobie now'ego P ry m asa unii ty ch dw u m etropolii, uzm ysła wia przyszłem u K ardynałow i w zajem ną, dziejowrą, aż po współczesność
gruzów stolicy Polski, łączność Kościoła i Narodu. Ich w zajem ne prze nikanie się w przeszłości i w pow ojennej teraźniejszości.
N aród i Kościół są, w edług niego, stale ze sobą na historycznym szla ku naszych ty siącletnich dziejów. Żyw y zm ysł historii! P rzejaw iony już w tedy, jeszcze w Lublinie. Tow arzyszył będzie Prym asow i-K ardynałow i w ciągu 32 la t jego p rym asostw a. Napisze po latach: „N aród bez dzie jów to naród tragiczny. N aród, k tó ry odcina się od historii, k tó ry się jej w stydzi, k tó ry w ychow uje m łode pokolenie bez pow iązań historycznych [...] skazu je się dobrow olnie na śm ierć, podcina korzenie w łasnego istnie n ia” .
[--- ] [U staw a z dn. 31 VII 1981 r., O k ontroli publikacji i wi dowisk, a rt. 2, p k t 6 (Dz. U. n r 20, poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. n r 44, poz. 204)]. P ry m a s Polski S te fa n W yszyński, z jednej stro ny — w ska zując dobrą wolę negocjacji — zaw iera 1 4 IV 1950 r., w sposób od ważny, szokujący w ręcz Stolicę A postolską, porozum ienie z rządem , z drugiej zaś — b ro n i najży w o tn iejszy ch spraw Kościoła i Narodu.
W raz z E piskopatem Polski 8 V 1953 r. oświadczy prem ierow i B ieru towi, iż „Rzeczy Bożych na o łtarzach Cezara składać nam nie wolno. Non possum us” !
[— --- ] [U staw a z dn. 31 VII 1981 r., O kon tro li pu b lik acji i w i dowisk, a rt. 2, p k t 6 (Dz. U. n r 20, poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. n r 44, poz. 204)] później zaś jego try u m fa ln y p ow rót do W arszaw y w Św ięto
C hry stu sa K róla, 28 X 1956 r. W zmógł on nadzieje całego N arodu na lepszą przyszłość O jczyzny 1!. W dziesięć la t później, w dzień Nowego Roku 1966 ogłosił P ry m a s Polski K a rd y n a ł Stefan W yszyński, w b a zylice gnieźnieńskiej, in au g u ra cję M illenium Polski. A ktem ty m pow ią zał niem al w sposób organiczny, bieżącą działalność Kościoła z tysiąc letnim i dziejam i N aro du i O jczyzny. Rok m illenijny spraw i, że Kościół
w Polsce L udow ej [ ] [U staw a z dn. 31 VII 1981 r., O kontroli
p u b lik acji i w idow isk, a rt. 2, p k t 6 (Dz. U. n r 20, poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. n r 44, poz. 204.}]. U znanie dla ty ch efektów posługi prym asow skiej K a rd y n a ła W yszyńskiego, czynionych w jego Ojczyźnie i dla jego N a rodu, znalazło w y raz w piśm ie papieża P aw ła VI, w ręczonym jem u i biskupom polskim 9 X II1 S 6 5 r. P ap ież p isał wówczas: „Gorąco p rag nie my, ab y ta jubileuszow a u roczystość Tysiąclecia stała się dla W as jakby now ym chrztem , k tó ry by dopom ógł do głębszego, skuteczniejszego i peł nego większej m ocy oddziały w an ia u ch w ał soborow ych na życie wszy stkich narodów. K atolicyzm polski ro zw ijany w O jczyźnie był więc w skazany przez P aw ła VI za w zorcow y i dla innych narodów 16.
R. B e n d e r . M i i K o ic i o ła i m ą i st a n u . „ K u rie r L u b e ls k i” n r 104 z 29-31 V ¡ 983 r. s. 1-2.
J a k w ytłum aczyć to w yjątko w o m ocne skupienie uw agi k ard . W y szyńskiego, w jego n auczaniu społecznym , n a spraw ach N arodu i Ojczyz ny, v/ dziejow ej przeszłości i współcześnie? W yjaśnienia należy szukać m.in. w przem ów ieniu, któ re w ygłosił 4 V 1958 r. do pisarzy i pracow ników lite ra tu ry na Ja sn e j Górze.
P rym as n aw iązał wówczas do ew angelicznego zdarzenia, dotyczące go Łazarza, do fak tu , iż gdy leżał on u d rzw i pałacu bogacza, to tylk o kręcące się w pobliżu psy przyszły m u z pom ocą i lizały jego ran y , gdy w pałacu ucztow ano i nie było ta m m iejsca dla poranionych, nieszczę śliwych, o bdartych. Tylko psy zaopiekow ały się w yrzuconym człow ie kiem i przyszły ze współczuciem , w ylizując rany.
Zw rócił się więc P ry m as do słuch ający ch go ludzi pióra ze słow a mi: „macie być psam i”, dla człow ieka w spółcześnie pokaleczonego i po ranionego, w służbie dla „cierpiącej duszy N aro d u ” . I zakończył s tw ie r dzeniem: „Bo Kościół uwraża się w tej O jczyźnie za sługę i za psa p o ra nionego N arodu, którego ra n y chce leczyć”. Słowa te w yjaśn iają wiele. W łaściwie w szystko.
Służba Kościołowi, k tó rą spełniał zm arły P ry m as z natężeniem w szy st kich sw ych sił, była u niego jednocześnie służbą N arodow i i służbą O j czyźnie. O statn i jej w ielki akord — to polskie lato 1980 r. Zawdzięcza m u ono bardzo w iele, był w raz z rzeszam i polskich robotników — jego
w spółarchitektem . P rzygotow ał je w cześniej, niż ktokolw iek wt O jczyź
nie naszej, bo już u zarania jej pow ojennej rzeczywistości.
10 Z. Z i e l i ń s k i . S t e f a n K a r d y n a ł W y s z y ń s k i P r y m a s P o ls k i 1901-1981. ..C h rz e śc ija n in w św ie c ie ” 1981 n r 100 s. 15-16.