• Nie Znaleziono Wyników

Sfera publiczna - polityka - państwo : kilka uwag o problemach polskiego życia publicznego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sfera publiczna - polityka - państwo : kilka uwag o problemach polskiego życia publicznego"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzysztof Szczerski

Sfera publiczna - polityka - państwo :

kilka uwag o problemach polskiego

życia publicznego

Kultura i Polityka : zeszyty naukowe Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie nr 2/3, 31-45

(2)

SFERA PUBLICZNA - POLITYKA - PAŃSTWO

Kilka uwag o problemach polskiego życia publicznego

Polski obywatel wielokrotnie czuje się zagubiony w otaczającej go rzeczy­ wistości. Podstaw ow e pojęcia funkcjonujące w przestrzeni debaty publicznej nie po m ag ają m u zrozum ieć natury tej rzeczyw istości, bo też i one sam e uży­ w ane s ą nieostro i częstokroć bez w yjaśnienia kontekstu ich przyw ołania.

C harakterystyczne jest, że po 1989 roku przechodziliśm y przyspieszony „kurs nauki o rynku” - każdy z nas musiał w pilnym trybie posiąść podstaw ow ą w iedzę o tym, co to s ą podatki, inflacja, zróżnicow anie cen i konkurencja oraz ja k działa system bankowy, karty płatnicze, kredyty, odsetki i dziesiątki innych pojęć z tego zakresu. Czy tow arzyszyła tem u rów nie piln a nauka n a tem at ży­ cia publicznego? W ydaje się, że nie, m im o iż świat i w tym zakresie także był dla nas zupełnie nowy. Zanim nauczyliśm y się now ych term inów, ju ż byliśm y z całą m o cą w ciągnięci w spory partyjne, które - z natury rzeczy - pokazu ją różne rozum ienie podstaw ow ych pojęć i odm iennie je wartościują, zanim zo­ staliśmy obyw atelam i (czyli św iadom ym i członkam i w spólnoty politycznej), ju ż rozpoczęliśm y użytkow anie siły dem okratycznego głosu dla kształtow ania losów tej wspólnoty, zanim przeszkoliliśmy się w używaniu języka nowoczesnej debaty publicznej, ju ż zostaliśmy otoczeni gęstą siecią mediów, w tym także ka­ nałami inform acyjnym i działającymi wyłącznie zdarzeniam i ze świata publicz­ nego. D ociekanie dlaczego tak się stało, przekracza intencje tego tekstu. Być m oże brak pow szechnego program u edukacji obywatelskiej w ynikał ze św ia­ domej decyzji o ciągłości politycznej od czasów PR L przez Okrągły Stół do III RP, a zatem „reglam entow anej rew olucji” 1, k tóra - ze swej ograniczonej natury - nie w ym agała re-edukow ania obyw ateli (rew olucja rynkow a m iała bardziej fundam entalny charakter), być m oże - odm iennie niż w sferze rynku

* K rzysztof Szczerski, doktor nauk politycznych, pracow nik naukow y U niw ersytetu Jagiellońskiego, spe­ cjalizuje się w zagadnieniach integracji europejskiej i adm inistracji publicznej, autor m.in. książek „Integracja europejska. Cyw ilizacja i polityka” oraz „Porządki biurokratyczne”, dw ukrotny laureat Stypendium Fundacji na Rzecz N auki Polskiej, w latach 2005-2006 w icedyrektor Instytutu N auk Politycznych i Stosunków M iędzyna­ rodow ych UJ, a w latach 2007-2008 w icem inister spraw zagranicznych RP i w icem inister w U rzędzie Kom itetu Integracji Europejskiej.

1 Pojęcie zaczerpnięte z tytułu książki A. Dudka, Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1 9 8 8 -1 9 9 0 , K raków 2004.

(3)

- n ie było p o d m io tó w z ain tereso w an y ch kształcen iem obyw ateli, bo też kształcenie takie leży w yłącznie „w interesie publicznym ” , za który nie m iał kto zapłacić, być m oże było to rezu ltatem g en eralny ch „k ło p o tó w z p a ń ­ stw em ” now ych elit politycznych, które same nie rozum iały potrzeby nam ysłu w tym obszarze, a m oże przyczyna leży po prostu w pow szechnej ignorancji. O trzeźw ienie, do pew nego stopnia, przyszło n a krótko po szoku, jak im było wejście do drugiej tury w yborów prezydenckich Stana Tymińskiego, ale i wtedy pojaw iły się raczej głosy, że „naród nie dorósł do dem okracji”2 (czyli pogar­ da, a nie m yśl o konieczności w spólnej pracy). Po jak im ś czasie w szystko wróciło do normy, m ało tego, m edia wespół z raczkującym i m arketingow cam i politycznym i zachęcone sw oim zw ycięstw em , jak im bez w ątpienia był suk­ ces Tym ińskiego, dokonali dalszych spustoszeń w polskim życiu publicznym i czynią to do dziś.

Z jaw iska te w yw ołały szereg negatyw nych konsekw encji, do których zali­ czyć należy w pierwszym rzędzie: niej asność samego podziału publiczne - pry ­ w atne, po drugie - brak zrozum ienia odm ienności reguł działania w różnych aspektach życia publicznego, po trzecie - niezdolność do oceny jak ości tego życia, po czw arte - nieczytelność naszych relacji z otoczeniem .

Przezw yciężenie tych negatyw nych konsekwencji jest dziś zasadniczym za­ daniem stojącym przed polską w spólnotą polityczną. W przeciw nym razie nadal będziemy kształtować j ą po omacku. W stępem do tego dzieła powinno być prze­ dyskutow anie podziału trzech zakresów życia politycznego i uchw ycenie cha­ rakterystyki każdego z nich. S ą nimi: sfera publiczna, polityka oraz państwo.

Sfera publiczna jest pojęciem najszerszym - rodzajem wspólnej przestrzeni użytkow anej przez obywateli. P olityka je s t zbiorem działań w ram ach sfery publicznej odnoszących się do realizacji w spólnych celów. Państw o jest zbio­ rem instrum entów pozw alających cele te urzeczywistnić.

We w szystkich tych trzech zakresach m am y dzisiaj do czynienia z niep o ­ kojącym i procesam i, których źródło tkw i, w m oim przekonaniu, w praktyce w adliw ego funkcjonow ania dw óch niezw ykle silnych podm iotów : polityków partyjnych zdobyw ających w edle sekw encji wyborczej w ładzę w Polsce oraz m ediów tzw. głównego nurtu realnie kształtującego opinię publiczną (oczywiście należałoby przeprow adzić w tym m iejscu szczegółow e rozróżnienie i - stw ier­ dzając, że nie dotyczy to w takim sam ym stopniu wszystkich i każdego - w ska­ zać na szczególnie szkodliwych graczy, przepraszając innych). Problem polega n a tym , że oba te podm ioty w jednakow ym stopniu s ą życiu publicznem u nie­ zbędnie potrzebne ja k i jednocześnie s ą źródłem życie to patologizującym .

D latego też istnieje pilna potrzeba w spólnego nam ysłu nad uzdrow ieniem wskazanych powyżej zakresów (pasm) działania polskiej wspólnoty politycznej.

(4)

Sfera publiczna

Problem atyka sfery publicznej doczekała się - także w Polsce - bogatej lite­ ratury, szczegółow o om awiającej różne aspekty jej w spółczesnych przem ian. Poniżej przedstaw ione zo stan ą tylko trzy elem enty w spółczesnych polskich problem ów z n ią związanych.

Pierw szym z nich jest nieostrość granicy i, w je j konsekwencji, przem iesza­ nie sfery prywatnej i publicznej. Jak konstatuje Zygm unt Bauman, ,,[a]gora opu­ stoszała - ale nie ów plac publiczny, na jakim się mieściła. Tyle, że nie jest dziś palcem zgromadzeń, lecz rynkiem m iejskim w targow isko przeobrażonym ”3. Przedm iot zainteresow ania publicznego coraz bardziej przesuw a się z rozpra­ w iania o stanie rzeczy wspólnej w stronę tem atów przynależnych targow isku próżności. Jest to wynik, z jednej strony, ogromnej zachłanności publiczności do poznaw ania pryw atnego, a nieraz w ręcz intym nego życia różnych znanych osób, a z drugiej zaskakująco silnej wiary niektórych w m oc spraw czą decyzji podejm ow anych publicznie i ich oddziaływ ania n a życie jednostek. Politycy zaczynają grać spektakl życia pryw atnego, jednocześnie za polityczne uznając coraz w iększych zakres spraw pierw otnie pryw atnych

Konsekwencje owego przemieszania sfery publicznej i prywatnej wykraczają jednak poza sferę wyłącznie kulturow ą i m ają istotne konsekwencje dla general­

nych zasad funkcjonowania życia zbiorowego. Jest tak dlatego, że cała koncep­ cja wolności, demokratycznego ładu w cywilizacji europejskiej i idei obywatel­ stwa oparta jest na czytelnym odróżnieniu tego, co prywatne i tego, co publiczne.

Jednym z gorszących sym ptom ów załam ania się tego podziału, w którym publiczność w yraźnie narusza in ty m n ą sferę pryw atności człow ieka, je s t n ie­ ustanne epatow anie w m ediach obrazam i cierpienia, bólu czy rozpaczy.

M niej drastycznym , ale rów nie w yrazistym sym ptom em w targnięcia sfery publicznej w pryw atność ludzi je st świat „gadanych program ów ” (talk shows) i kolorow ych czasopism. W ytw arzają one m odę n a intym ne zw ierzenia czynio­ ne wobec obcych ludzi, dzielenie się historiami swego bardzo prywatnego życia, zam ieniając tym sam ym pryw atność n a ja k najbardziej publiczne pieniądze. Jednocześnie rośnie oczekiw anie czytelników, widzów, a w efekcie także w y­ borców co do poznania osobistych losów bohaterów życia publicznego, które z czasem, w naturalny poniekąd sposób, spychają n a plan dalszy ocenę tych lu­ dzi jako np. fachowców. W efekcie, w ybory stają się plebiscytem popularności, w którym głów nym kryterium s ą fakty z życia pryw atnego i cechy takie jak np. wzrost, kolor oczu, uśmiech. Dokonujem y w yborów osób kierujących sferą pu bliczną tak jak b y m ieli oni dzielić z nam i n a szą przestrzeń prywatną.

3 Z. Bauman, Prywatne zgryzoty na miejskim rynku [w:] J.P. Hudzik, W. W oźniak, Sfera publiczna. Kondycja - przejawy - przemiany, Lublin 2006, s. 23.

(5)

Z drugiej strony gadane program y, w których w y stęp u ją znane postacie, p o w o d u ją pojaw ienie się w zw ykłych ludziach potrzeby „zaistnienia w m e­ diach” n a równi z nimi - poczucia bycia przez chwilę podobną do nich gwiazdą. Program y te w ypełnione s ą więc całą rzeszą ludzi, którzy zupełnie bez zaże­ now ania i cienia pryw atności opow iadają o spraw ach, które w iele osób p rze­ m ilcza naw et w gronie bliskich znajom ych. O darci z intym ności n a w łasne życzenie, a tym sam ym upokorzeni, sezonowi bohaterow ie „reality shows” są tu skrajnym przykładem .

Trzecim zjaw iskiem o podobnych korzeniach przem ieszania pryw atności ze sferą pub liczn ą s ą tzw. „ruchy em ancypacyjne” . Tym razem jedn ak w ektor przem ieszania biegnie w odw rotnym kierunku. R uchy te usiłują w prow adzić przestrzeń publiczną w obszar prywatności. Celem tego zabiegu m a być podda­ nie owego obszaru regulacjom politycznym , których treść rozstrzygana będzie w edle kanonu decyzji publicznych podejm ow anych w dem okracji, czyli przez głosow anie w iększości członków organu praw otw órczego. D la obserw atora zew nętrznego najbardziej zaskakująca i paradoksalnie ironiczna, zw łaszcza w dobie głoszonego przez podobne środow iska p o g lądu o końcu W ielkich N arracji, je s t w tym działaniu ogrom na w iara w siłę państw a i polityki.

Jednocześnie niepokojące s ą konsekw encje takiej postawy. Oto bow iem w w yniku takich zabiegów nakłada się n a państw o i jeg o narzędzia w postaci administracji publicznej i sądownictwa nowe zadania, których istotnąjest w kro­ czenie w obszar pryw atności obyw ateli i regulow anie zachodzących tam czy­ nów , które z punktu widzenia państw a są zupełnie bez znaczenia. M am y w tym przypadku do czynienia z dziw acznym dom aganiem się b iurorkatyzow ania m iłości, życia rodzinnego, kłopotów z posiadaniem dzieci, odarcia najbardziej intymnej części czyjegoś życia z tajem nicy i oddanie jej pod lupę urzędników.

Byłbym w stanie zrozumieć, gdyby ruchy te dom agały się praw a do wolnej miłości, czyli były z natury liberalne i skierow ane przeciw krępow aniu p ry ­ watności. M ożna byłoby naw et zgodzić się z takim i hasłam i i uznać je za szla­ chetne, gdyby dotyczyły krajów, gdzie m iłość je s t napraw dę zniew olona jak np. w tych częściach świata, w których rodzice decydują o zam ążpójściu sw o­ ich niedorosłych córek w brew ich woli. Tym czasem ruchy em ancypacyjne nie ch cą wolnej m iłości tylko intym ności regulowanej przez biurokrację.

Jeszcze jed n y m przykładem przem ieszania sfery pryw atności i sfery p ub­ licznej je s t to, co nazyw am y spryw atyzow aniem państw a, a czego najbardziej pow szechnym zjaw iskiem je s t oczyw iście korupcja.

K orupcja je s t w pierw szym rzędzie pew n ą p ostaw ą społeczną, która bierze się z indyw idualnego przekonania o m ożliw ości, dopuszczalności i celow ości nadużycia posiadanego w pływ u na bieg spraw dla swoich indyw idualnych po ­ trzeb. Posługując się definicją wedle której „przez korupcję rozum ie się skłon­ ność osób, pełniących urzędy publiczne, do w ykorzystyw ania ich w interesie

(6)

w łasnym ” w skazać m ożem y n a pierw szy podstaw ow y problem leżący u na­ rodzin korupcji, jak im jest właśnie przem ieszanie sfery publicznej i prywatnej. D latego też za przejaw korupcji uznaw ać należy nie tylko przekupstw o w celu uzyskania kontraktów, korzystnych w yroków sądowych czy uniknięcia podat­ ków, ale także każdy p rzejaw zaw łaszczania m ajątku publicznego dla pryw at­ nych celów czy nepotyzm .

D obrze funkcjonujące państw o m usi oprzeć się n a czytelnym oddzieleniu tego, co pryw atne od tego, co publiczne, czyli poddane regułom polityki. Jest to m iara wolności i odpowiedzialności. Poczynając od własności, a n a ochronie intym ności kończąc. Jeżeli jak o społeczeństw o jesteśm y tak bardzo uczuleni n a ochronę sw oich danych osobow ych, to dlaczego tak łatw o godzim y się, by m edia w kraczały w kolejne obszary pryw atności innych dla naszej uciechy? Jeżeli nie chcemy, by państw o wiedziało o nas w szystko i zaw ładnęło każdym naszym wyborem , to czem u godzim y się, by regulow ało to, ja k m ają się roz- statć dwaj mężczyźni, pom iędzy którym i w ygasła miłość, co z punktu w idzenia państw a je s t kom pletnie obojętne?

K ażdy z nas jest człow iekiem i obywatelem . Temu pierw szem u należy się prywatność, ten drugi m a praw a i obowiązki wynikaj ące z uczestnictwa w prze­ strzeni publicznej. N ie należy m ieszać tych dw óch tożsam ości.

Jeszcze innym problem em je s t w ym ykanie się porządku sfery publicznej i zaw łaszczanie jej przez reguły konkurencji rynkow ej, dla której dom inują­ cym regulatorem jest pieniądz. Jest to niezw ykle niszczące, gdyż narusza drugi istotny w ym óg dem okratycznej w spólnoty politycznej, jak im je s t uporządko­ w ana i rów na p artycypacja i odpow iedzialność za działanie sfery publicznej. K luczow e dla niej bow iem jest, by to, co uznam y za sferę publiczną, zostało poddane publicznej regulacji, której źródłem będzie ustalony przez wspólnotę polity czn ą porządek oparty o w artości w ażne dla tej wspólnoty.

P o d staw ą dla zrozum ienia tej potrzeby je s t spojrzenie n a sferę p u b liczn ą w łaśnie ja k n a agorę, a nie targowisko. D otyczy to także przestrzeni m edial­ nej rozum ianej jak o przestrzeń publiczna, a nie w yłącznie „rynek” czy „for­ m a w yrazu artystycznego” . Przestrzeń m edialna to szeroko rozum iana sfera relacji m iędzyludzkich, dla których środkiem je s t przekaz m edialny w różno­ rodnej form ie. W ażne, by pam iętać, że n iezależnie od tego, ja k i je s t nośnik tego przekazu, zawsze jest on form ą nadaną interakcji społecznej (komunikacji) pom iędzy ludźm i, z których jed en jest nad aw cą przekazu, a drugi jeg o odbior­ cą. W relacji tej, tak ja k w kontakcie bezpośrednim , m ożem y m ieć do czynie­ n ia z różnorodnym i rodzajam i oddziaływ ań m iędzyludzkich - pozytyw nych i negatyw nych. M ożem y m ieć zatem w przestrzeni m edialnej do czynienia, z jednej strony, z przem ocą, zastraszaniem czy gw ałtem i, z drugiej, z zacho­ w aniam i pozytyw nym i - takim i ja k pom oc w zajem na, w ym iana inform acji, rozwój osobowości.

(7)

Tym samym , w przestrzeni m edialnej, podobnie do innych przestrzeni pub­ licznych (tych fizycznie istniejących jak np. ulice) m am y tu do czynienia z pew ­ nym i relacjami społecznymi o zasięgu powszechnym, to znaczy takimi, których uczestnikiem może być dowolna osoba, przypadkow o korzystająca ze wspólnej przestrzeni. Jedyną specyfiką przestrzeni m edialnej odróżniającą j ą od fizycz­ nych przestrzeni publicznych jest tylko to, że pom iędzy nadaw cą i odbiorcą nie musi istnieć fizyczna bliskość. To pozbaw ia tę przestrzeń elem entów bezpośre­ dniego kontaktu m iędzyludzkiego, ale oczyw iście nie zm niejsza (a w ręcz od ­ w rotnie) siły oddziaływ ań psychologicznych i emocjonalnych.

Jeżeli przyjm iem y optykę spojrzenia n a świat m ediów jako n a n aszą wspól- nąprzestrzeń publiczną, to naturalną konsekw encją tego faktu jest stwierdzenie, że z uczestnictw em w publicznej przestrzeni m edialnej (korzystaniem z niej) pow inny się łączyć określone Konstytucj ą R P w olności i obowiązki, na wzór tych, które dotyczą innych publicznie dokonujących się relacji społecznych.

Trzecim wreszcie elementem, który pow inien porządkow ać sferę publiczną, j est dziś w Polsce kw estia znalezienia punktu rów now agi w sferze publicznej, który stanow iłby gw arancję jej trw ania w długim okresie. W tym przypadku m ożliw e s ą dw a scenariusze: „konsensualny” oraz „rów now ażnikow y” . Sce­ nariusz konsensualny preferuje zgodę polityczną i opiera się n a przekonaniu, że spór, podział i różnica są negatywnymi zjawiskami w sferze publicznej. Zw o­ lennicy tego wariantu b ęd ą piętnować „kłótliwość” polityków i wysoko oceniać b ę d ą tych, którzy - choćby pozornie - u p raw iają politykę zgody ponad p o ­ działami. D rugi m odel m a charakter odwrotny - zakłada, że punkt równowagi uzyskuje się poprzez zbalansow anie sfery publicznej działającej n a zasadzie „akcji i reakcji” - pojaw ienie się jed n eg o zjaw iska w yw ołuje ruch przeciw ny i w efekcie o b a w zajem nie się ró w n o w ażą i kontrolują, a sensem sfery p ub­ licznej je st uzgadnianie przeciw ności.

W zdecydow anej w iększości naszych dośw iadczeń sytuacja niespójności, podziału, konfliktu form jest definiowana jako problem , który należy przezw y­ ciężyć, doprow adzając do rozstrzygnięcia n a rzecz jednej ze spierających się opcji (prawd, wariantów, form, system ów wartości), albo też jak o potencjalne źródło rozpadu, prow adzącego do rozw iązania przez unicestwienie. Tym cza­ sem w e w spółczesnej polityce m oże dochodzić do zjaw iska, w którym kon­ flikt w ew nętrzny m oże stać się cech ą stałą, m otorem napędzającym działanie system u politycznego. Jest to m ożliw e pod w arunkiem odpow iedniego „spro- ceduralizow ania sprzeczności” , to znaczy zbudow ania takiego m echanizm u funkcjonowania, który czerpie sw ą energię ze stałego napięcia pomiędzy dwoma (lub wieloma) biegunami - uczestnikami procesu politycznego, z których każdy posiada odm ienną naturę. W ten sposób dochodzim y do kreatyw nego balansu, gdzie działania jedny ch w yw ołują reakcje drugich, a sprzeczność je s t źródłem rozw oju opartego o ciągły ruch.

(8)

Polityka

Obok problem ów związanych z jako ścią sfery publicznej, równolegle wystę­ puje w Polsce problem z polityką, rozum ianą jako działanie w spólnoty wedle planu głów nego, który w yznaczyłby zakres dobra wspólnego, cele polityczne i kierunek ich ewolucji.

D la w ypracow ania „planu głów nego”, polska po lityk a pow inna porzucić kilka ze swoich dotychczasowych obsesji, z których je d n ą jest bezwzględnie ro­ zum iany jednow ym iarow y przym us m odernizacyjny. N ie je s t on bow iem tak naturalny, ja k m ogłoby się n a pierw szy rzut oka wydaw ać, lecz je st w ynikiem zdom inow ania dyskusji o potrzebnych zm ianach w Polsce przez tzw. dyskurs transformacyjny. D yskurs ten czerpie sw ą energię z rzeczywistych potrzeb m o­ dernizacyjnych dotyczących pilnej potrzeby przekształcenia struktury zarzą­ dzania państw em oraz je s t w spom agany przez, dom inujący w kształtow aniu sfery publicznej, w pływ mediów.

Należy jed n ak pam iętać, że „polityka”, któ rą pow inna upraw iać w spólnota polityczna, aby być żyw otnym organizm em , to nie tylko kw estia zarządzania instytucjam i, a ju ż n a pew no nie jest n ią ułom nie skonstruowany obszar rynku m edialnego. W spólnota polityczna pow inna być przede w szystkim św iadom a swojej własnej tożsamości, celów, ambicji i ładu spajającego j ą w jedność. Temu służy debata w długim horyzoncie czasu, długie trw anie w spólnoty i dorozu­ m iany dla niej „plan głów ny” . Plan głów ny b ow iem to nie tylko obow iązek postępu, jed n o w ektorow ej naprawy, usilnego dążenia do odkrycia klucza do now oczesności. Plan głów ny to przede w szystkim odpow iedź n a pytanie, co je s t istotą polskiej wspólnoty politycznej, jak i je s t sam oistny m echanizm „pol­

skiego politykow ania” , co decyduje o żyw otności naszej sfery publicznej. D zisiejsza sfera decydowania politycznego, funkcjonująca w systemie w ie­ lokrotnie złożonych w zajem nych zależności m iędzy płaszczyzną polityki, go­ spodarki, m ediów, św iata społecznego itp ., jedno czesneg o generalnego roz­ proszenia i punktow ego, chaotycznego, spontanicznego skupiania się wiedzy, instrumentów decydowania oraz materialnych środków oddziaływania na rzeczy­ wistość, uniem ożliw ia rządzącym stw orzenie spójnej wizji ładu politycznego, uniem ożliw ia im odkrycie „zasady pierw szej” system u, w którym przyszło im sam ym funkcjonować. O krycie tego sm utnego paradoksu je st jed n y m z w ięk­ szych rozczarowań każdego, kto sięga po władzę z potencjalnym planem zmiany. W spółczesny m odel prow adzenia polityki w państw ie m ożna bow iem nazw ać „zarządzaniem dla rów now agi”, to znaczy jeg o zasadniczym celem je s t usilne dążenie do uzyskania stabilności poprzez odnajdyw anie punktów wewnętrznej rów now agi w system ie (pom iędzy sprzecznym i interesam i, w ielom a p łasz ­ czyznam i działań) i próba zbudow ania z tych pojedynczych punktów jakiegoś ogólnego schem atu - „konstelacji punktów oparcia”, które pow iązane ze sobą

(9)

w całości b ęd ą w stanie zachow ać o w ą stabilność. Tym sam ym tw orzą się, nie­ spodziewane dla decydentów, powiązania pom iędzy koniecznością rozwiązania konfliktu wokół strajku pielęgniarek z losem negocjacji o now ym traktacie eu­ ropejskim i p o trzeb ą zm niejszenia pom ocy publicznej dla stoczni. Znajdując się w takim porządku decyzyjnym , zarządzający p o lity k ą państw a po pierw ­ sze nie s ą w stanie podjąć realnego w ysiłku określenia docelow ego m odelu ewolucji w spólnoty politycznej, a po drugie nie powinni tego czynić. Pierw sze w ynika z prostego spostrzeżenia, iż cel polityki rów now agi je s t „w sobny” to znaczy ogranicza się do zastanego zestaw u instrum entów i skierow any je s t ku ich optym alizacji, a gdy w ykracza p o za dotychczasow y schem at to tylko po to, by znaleźć now y punkt zaczepienia, który stanow iłby ośrodek rów now agi dla tych ju ż istniejących, a zatem zaw sze będzie on pow iązany z ogranicze­ niam i obecnego stanu. W tym sensie naw et najbardziej odw ażne reform y p o ­ lityczne w w iększości p rzypadków s ą „w ykroczeniem p oza schem at” , po to aby do niego pow rócić w nowej konstelacji równowagi. Przypom inają rozw ią­ zanie starej łam igłówki, w której połączenie sześciu punktów czterem a liniami je st m ożliw e tylko w tedy gdy w ykroczy się poza ich obręb, ale zaw sze to one stanow ią w efekcie układ odniesienia. R ów nocześnie ośrodki prow adzące b ie­ żące zarządzanie polityką powinny przede wszystkim wypracować zdolności do „w ybalansow yw ania system u politycznego”, a zatem z natury swej zm uszone s ą do prow adzenia działań płynnych, elastycznych, zarządzając konfliktem , chaosem i rozbieżnością postrzeganym i jak o stany norm alne i źródło energii dla system u, a n ie ja k o patologie. Trzecim argum entem przeciw ko oddaniu in­ stytucjom p aństw a zadania w ypracow ania „planu głów nego” dla w spólnoty politycznej, j est fakt, że modemizacj a w obszarze instytucj onalnym (na przykład Polski, czyli kraju o słabym zakorzenieniu i okrzepnięciu struktury państw a) m usi odbyw ać się przede w szystkim poprzez proces adaptacji do rozw iązań po części także w ym uszanych przez inne system y (gospodarka, ład m iędzyna­ rodowy), stąd niski poziom innow acyjności tak niezbędnej dla w ypracow ania sam odzielnego planu głów nego w spólnoty politycznej.

Zarządzanie polityką w państwie współczesnym, nadto silnie zintegrowanym z otoczeniem (U nia E uropejska), nie m oże opierać się n a skupieniu centrum decyzyjnego w „ośrodku dyspozycji politycznej” z rów noczesnym założeniem, że celam i decydow ania politycznego są: zgoda, jednolitość, porządek i długo­ trwałość. Celami są: zmienna równowaga (sustainahility), m aksymalizacja w yko­ rzystania przejściowych źródeł energii, zabezpieczenie strategicznych zasobów struktury (opanowanie jak największej ilości punktów równowagi), umiejętność elastycznego oddziaływ ania z otoczeniem . W takich w arunkach nie pow stają założenia w spólnoty politycznej.

Jednocześnie jednak uzyskanie zdolności do takiego zarządzania polityką to dzisiaj głów ne wyzw anie m odernizacyjne państw a polskiego. A to dlatego, że

(10)

nie należy popełniać błędu qui pro quo, polegającego n a tym, że tęskniąc za cza­ sami, gdy instytucje państw a były zdolne do definiowania polityki (a nie tylko zarządzania polityką), odrzucim y m odernizacje ich struktury. N ależy pogodzić się z n o w ą ro lą „rządu” i tak go zmodernizować, aby był skuteczny w wypełnia­ niu zadania prowadzenia polityki. W tym celu system państw a polskiego musi przejść m odernizację w kierunku „czułego państw a” (tzn. zdolnego do reago­ w ania z otoczeniem ), czyli m odelu instytucjonalnego, który je s t w stanie rea­ lizow ać w spom niane powyżej cele.

D ru g ą sferą, z k tó rą niekiedy w iąże się nadzieje n a w ypracow anie planu politycznego dla wspólnoty, j est obszar m ediów j ako nośnika debaty publicznej. Czyni się to w przekonaniu, że w spółczesny demos to „lud debatujący”, żyjący w globalnej wiosce, w której komunikacj ę zarówno w sensie przekazu, j ak i ko­ du porozum iew ania się zapew nia św iat elektronicznych m ediów i Internetu. G lobalna w ioska zastąpić m a starożytną agorę, gw arantując jednocześnie n ie­ spotykaną dotąd dem okratyzacj ę uczestnictw a poprzez zrów nanie w podm io­ towości wszystkich uczestników forum. Jest ona także utożsam iana z pojęciem now oczesności, a zatem dążenie do niej je s t aktem m odernizacji. W m oim przekonaniu oczekiw anie, że świat kom unikacji medialnej m oże stać się m iej­ scem tw orzenia polityki je s t błędne. Po pierw sze, w brew przedstaw ionej po­ wyżej powszechnej opinii, jest to sfera silnie zhierarchizow aną której otwartość je s t pozorna. Po drugie je s t to sfera, gdzie podstaw ow ym narzędziem stratyfi­

kacji są zasoby m aterialne, czyli działa w logice innej niż polityka (w artość oznacza w niej cenę, podczas gdy w polityce w artość oznacza cnotę - virtus). Po trzecie je s t to sfera, w której m odernizacja w yznaczana jest przez technikę, za k tó rą nie zaw sze idzie odpow iedni poziom refleksji, czyli nie spełnia ona kryterium hum anistycznego. Po czw arte je s t to sfera m anipulacyjna, to zna­ czy isto tą jej porządku je s t w ykorzystanie różnicy pozycji pom iędzy nadaw ­ c ą i od biorcą działania nie w celu służebnym , tylko w celu zgodnym z logiką całej sfery (zysk). Po piąte jest to sfera nie-realizm u, w której treść je s t tożsa­ m a z jej przekazem , to znaczy opiera się n a przew adze form y i tym sam ym sprow adza św iat do jeg o obrazu lub opow ieści o nim , niw elując tym sam ym m ożliwość dotarcia do rzeczywistości. Po szóste jest to sfera „krótkiej perspek­ tywy”, w której czas zostaje zawężony do minimum, a żywotność pojedynczych faktów, idei, celów jest w ielce przejściowa. N adto należy pam iętać, że ta sfera - podobnie j ak wcześniej opisyw any św iat zarządzania po lity k ą - w procesie m odernizacji także preferuje m etodę niead ekw atn ą dla w ypracow ania planu głów nego, a m ianow icie - w tym przypadku - m etodę im itacji i naśladow ni­ ctwa. M edia to królestw o tzw. formatów, a w spólnota polityczna to zaw sze sa- m oistność, czyli coś akurat odwrotnego.

Jak w ynika z pow yższych rozważań, projekt planu głównego polityki może zrodzić się jed y n ie w takiej sferze, która charakteryzow ałaby się cecham i od­

(11)

miennymi od sfery zarządzania polityką i świata mediów, a zatem byłaby: spój - nościow a, dążąca do ładu i zgody, długotrwała, realistyczna, oceniająca wedle pojęcia cnoty publicznej, otwarta. N ie m oże w niej dom inow ać ani adaptacja, ani imitacja, tylko sam odzielność i przyw ództw o. Taką sferę należy w Polsce pilnie odbudować, jeśli chcemy ponow nie upraw ić w Polsce politykę. T ą sferą je st naród obywatelski.

Państwo

W spom niane powyżej problem y ze zdefiniowaniem polityki w Polsce w spo­ sób bezpośredni p rzen o szą się n a kw estię rozum ienia państw a, z którego b u ­ d o w ą m ieliśm y problem y od początku okresu w olności po 1989 roku.4

Jak się wydaję, isto tą tw órczego spojrzenia n a problem p aństw a je s t dziś zerwanie z pozornie paradoksalnym pow iązaniem „liberalno-m arksistowskich” perspektyw prezentow anych przez w ielu uczestników debaty publicznej w y­ wodzących się z obozów tzw. prywatnej przedsiębiorczości oraz wspom nianych ruchów em ancypacyjnych, w spom aganych przez liberalne media. L ogika tego rozum ow ania wychodzi z m arksow skiego założenia, że państw o je s t strukturą przem ocy klasy panującej (sprawującej w ładzę). Obie grupy w id zą państw o jak o narzędzie opresji, inaczej jedynie definiując klasę panującą. D la „wolnych przedsiębiorców ” je st n ią lud dom agający się rozbudow anego „socjału”, który w dem okracji sięgnął po władzę. D la „w olnych em ancypatorów ” je s t to „kato- endencja”, wprost Kościół katolicki lub po prostu tradycjonaliści. Jednocześnie postaw y te pow iązane są z przekonaniem o niskiej zdolności państw a do reali­ zacji je g o celów, o je g o niskiej spraw ności w urzeczyw istnianiu tej opresji. W ten sposób modeluje się zjawisko słabego i wyobcowanego państwa. Efektem takich postaw dwóch niezwykle silnych grup oddziaływania społecznego są dwa zjaw iska - z jednej strony to w yobcow ane i niezakorzenione w e w spólnocie politycznej państw o oddaw ane je s t na żer populizm u i innych patologicznych ru chów politycznych, a z drugiej strony, w yraźnie dostrzegane j est w b ada­ niach społecznych Polaków preferow anie „indyw idualnych strategii szczęścia” p o za sfe rą publiczną. Z ado w olen ie z ży cia pryw atnego P o lak ó w znacznie przekracza poziom zadow olenia ze stanu spraw państw owych. Podstaw ow ym błędem takiego m yślenia je s t założenie pierw sze - utożsam iające państw o ze strukturą przem ocy i uzurpacji oraz wartościujące stawianie alternatywy sektor pryw atny - sektor publiczny i przypisyw anie tem u pierw szem u racjonalności i efektywności wynikającej z reguł konkurencji, a tem u drugiem u ociężałość, kosztochłonność i nieprzejrzystość, wynikającej z monopolu biurokratycznego.

4 por. R. M atyja, Przywództwo i instytucje [w:], Budowanie instytucji państwa 1 9 8 9 -2 0 0 1 , w poszukiwaniu modelu, red. I. Jackiew icz , W arszaw a 2004, s. 11-24.

(12)

L iberałow ie gospodarczy m ają dwie strategie reagow ania n a tę sytuację. P ie rw sz ą z nich je s t „sojusz” z liberałam i em ancypacyjnym i polegający na stw ierdzeniu: proszę bardzo, oddajem y w am państw o i politykę, w alczcie ze sw oim i dem onam i, pod w arunkiem , by nie kosztow ało to zbyt dużo. W ten sposób pow staje hasło „taniego państw a” . D ru g ą m ożliw ą strategią je s t „w e­ wnętrzne zsieciowanie” polegające n a stwierdzeniu: skoro nie da się ograniczyć państwa, bo lud nie pozwala, to trzeba to państwo kupić, czyli „wejść do środka” i przejąć jeg o działania w im ię w łasnych interesów.

Tym czasem p raw dziw e zadanie intelektualne stojące przed nam i w Polsce jest inne: jak zorganizować państwo, które jest w artością sam oistną dla wspólno­ ty politycznej i globalnie uznaną form ą reprezentowania jej interesów, systemem legitym izow anym zarówno na w ejściu (demokracja), n a wyjściu (efektywność) oraz w sferze sym bolicznej (m oje państwo).

W artość współczesnego państw a widać nie tylko w badaniach nad jeg o rze­ czyw istym znaczeniem dlajak o ści funkcjonow ania sfery gospodarczej, w któ­ rych okazuje się, że w iększość czynników w pływ ających n a konkurencyjność zależy dziś od państwa, a nie bezpośredniej efektywności firm (edukacja, ochro­ na zdrowia, stabilność reguł praw a itp.). Wartość tę widać dziś przede wszystkim w relacjach w ew nątrz złożonych system ów m iędzynarodowych takich jak U nia E uropejska5.1 to w idać z dw óch perspektyw.

W spółczesna demokracj a - j ak dow odzą tego politolodzy - to nie tyle władza znajdująca bezpośrednio w rękach ludu i przezeń w ykonyw aną ile system w ła­ dzy, którego w artościam i są: odpow iedzialność, zakorzenienie i p rzedstaw i­ cielstwo. W w arunkach europejskich są one do osiągnięcia tylko n a poziom ie państw a narodow ego i w jego obrębie. To tu realizuje się rzeczyw ista kontrola obywateli nad sprawującymi władzę oraz egzekwowanie ich odpowiedzialności (także poprzez m edia, które m aja charakter narodowy). To tutaj istnieje wystar­ czająca ilość w ięzów tradycji, kultury, w yobrażeń społecznych, doświadczeń, idei, które pozw alają utożsam iać się obyw atelom i ich organizacją polityczną. To tu wreszcie osoby sprawujące władzę są na tyle blisko swych obywateli oraz skutki ich pracy s ą n a tyle bezpośrednio czytelne, że m ożna m ów ić o realnej reprezentacji interesów , także w w ym iarze identyfikacji czyim działaniom w ładza sprzyja, czyje interesy realizuje.

To w łaśnie w arunek dem okratyczny je s t pierw szym i najw ażniejszym ar­ gum entem za E uropą zintegrow anych państw narodowych. W ładza europejska będzie dem okratyczna poprzez państw a, a nie ponad państw am i.

Jed nocześnie p ań stw a n arodow e m a ją dla U nii E uropejskiej znaczenie w zachow ywaniu jej wewnętrznej równowagi. U nia składająca się z 27 państw,

5 O znaczeniu państw w relacjach m iędzynarodow ych por. F. Fukuyam a, Budowanie państwa. W ładza i ład międzynarodowy w X X I wieku, Poznań 2005.

(13)

których potencjały s ą tak bardzo zróżnicow ane w naturalny sposób potrzebo­ wać będzie m echanizm ów sam osterujących innych niż centralne, jednolite re­ gulacje. O znacza to, że podstaw ow ym obiegiem polityki w U nii Europejskiej s ą i p o zo stają państw a z ich zindyw idualizow aną w izją celów politycznych. R zecz jasn a, nie m am y do czynienia z całkow itym pow rotem polityki egoi- zm ów narodow ych i zam kniętych interesów państw ow ych, m ożem y raczej m ów ić o „w ariantow ości polityki europejskiej” . P aństw a członkow skie p o ­ strzeg ają w artość U nii E uropejskiej indyw idualnie, łącząc w sw ych d ziała­ niach w ym iar w spólnotow y z partykularnym . E fektem tego zjaw iska je s t n a ­ turalna tendencja do tw orzenia w ram ach Unii Europejskiej różnorodnych sieci celowej w spółpracy i w zrost znaczenia regionalnych form atów pogłębionego politycznego dialogu. O ba te zjaw iska sąE u ro p ie bardzo potrzebne i oba opie­ ra ją się n a państw ie narodow ym , jak o podstaw ow ym podm iocie zdolnym do budow y takich form współpracy. D zięki nim U nia to nie jednow ym iarow y sy­ stem polityczny, posiadający centralne organy władzy, które dążą do ujednoli­ cenia rządzonej przez siebie przestrzeni politycznej, to n ieje d en demos mający do w yboru określone narzęd zia politycznej aktyw ności, ale m ozaika w ielo ­ stronnej w spółpracy, bogactw o relacji, różnorodność am bicji politycznych, jednoczesne współistnienie różnych rodzaj ó w kontaktów, wielopłaszczyznowy dialog. W szystkie te elementy, dostępne poprzez zróżnicow anie oparte o p ań­ stw a narodow e p o zw alają konstrukcji europejskiej zachow ać jej żyw otność i ubezpieczaj ą j ą przed u tratą równowagi, która grozi każdem u jednopłaszczy- znow em u system ow i politycznem u.

D ru ga p erspektyw a p o dkreślająca znaczenie państw a w ram ach system u europejskiego m a charakter wewnętrzny. U nia Europejska to przede wszystkim „w spólnota regulacji” - porządek ponadnarodow ych reguł, które um ożliw iają realizację w spólnych celów politycznych. Jednocześnie system ten nie opiera się na działaniu w łasnych zasobów zarządzania (specjalnej biurokracji), lecz funkcjonow anie swe zaw dzięcza działaniu państw go tw orzących i ich syste­ m ów administracyjnych. W efekcie to od jakości działania polskiej administracji zależy jak o ść polityki w spólnotow ej w naszym kraju. Ponadto adm inistracja n arodow a nie tylko podlega „europeizacji”, ale sam a stanow ić pow inna sw o­ isty „bufor racjonalizujący”, to znaczy pow inna być zdolna do przetw arzania im pulsów regulacyjnych nadchodzących ze struktur ponadnarodow ych (o ile dopuszcza to ich form a - w tym przypadku m ówim y o europejskich dyrekty­ w ach w iążących co do celów, a nie narzędzi ich realizacji) w krajow e rozw ią­ zania uw zględniające specyfikę i potrzeby narodowe. W przeciw nym razie b ę­ dziem y m ieli do czynienia ze zjaw iskiem tzw. „przem ocy strukturalnej”, czyli wymuszonymi reformami państw a bez uwzględniania ich krajowego kontekstu.6

(14)

D latego, będąc krajem członkow skim U nii Europejskiej, jeszcze bardziej po­ winniśm y dbać o jakość naszego państwa, a nie oddawać się myśli o budowie „europejskiego super-państw a” .

Pow yższe stw ierdzenia nie oznaczają, rzecz jasna, postulatu tw orzenia w Polsce „państw a bizantyjskiego” . W ręcz odwrotnie, należy przem yśleć zakres działania i odpow iedzialności państwa.

N a gruncie rozw iązań nauk politycznych problem o graniczania państw a zw iązany je s t z dw om a zasadniczym i pojęciam i: z jednej strony - konstytu- cjonalizacji (obszar praw no-ustrojow y) z drugiej - wydzielenia i kategoryzacji funkcji państw a (obszar system owy).

To pierw sze pojęcie odnosi się do tradycji politycznej, w której konstytu­ cja b yła narzędziem ograniczenia zakresu w ładzy (centralnej, niezależnie od jej typu) poprzez opisanie tego czym państw o się zajm uje - przy założeniu, że cała reszta je s t przedm iotem działania społeczeństw a cywilnego. D opiero póź­ niej (vide polska K onstytucja z 1997 roku) pow stał inny nurt m yślenia, wedle którego konstytucja m a charakter rozszerzający i opisujący w szelkie przejaw y sfery publicznej de facto stając się narzędziem rozbudow ania zakresu władzy.

Pojęcie funkcji pań stw a w iąże się z o d p o w iedzią n a pytanie, co je s t n ie­ zbędnym rdzeniem istnienia wspólnoty politycznej, jak ie dobra, zasoby, instru­ menty, zdolności m obilizacyjne pow inna posiadać w spólnota polityczna, aby być bezpieczna to znaczy: być zdolna do trw ania i rozw oju naw et w sytuacji głębokiego kryzysu swego otoczenia. W dem okracji oznacza to rów nież o d­ pow iedź n a pytanie o cechy sfery publicznej, które um ożliw iają partycypację obyw ateli, w olność m yśli i stylu życia, z jednoczesnym zachow aniem kultu­ rowej i cywilizacyjnej spójności.

D la tych odpowiedzi kluczow e jest pierwotne założenie określające powód, dla którego ludzie łąc z ą się w e w spólnoty (z natury czy z przym usu, z defek- tyw ności (braku) czy z nadm iaru dóbr) oraz, tak napraw dę, głębokie założe­ nie antropologiczne definiujące jednostkę ludzką (aktywna/bierna, wyposażona w przyrodzoną godność/godność jak o funkcja społeczna itp.).

N a koniec j eszcze j edna w ażna płaszczyzna rozważań, a m ianowicie j akość państw a. P rzed p o lsk ą deb atą o byw atelską staje bow iem jeszcze jed n o pilne zadanie polegające n a konieczności w y pracow ania katalogu pojęć, którym i operujem y przy ocenie jak o ści państwa.

W m oim przekonaniu do katalogu takiego powinny należeć pojęcia: bezpie­ czeństwa - rozumianego j ako gwarancj e trw ania wspólnoty politycznej; czułości - w rozum ieniu zdolności struktur państw a do rozpoznaw ania im pulsów do­ chodzących z otoczenia; autopojetyczności, czyli zdolności do uczenia się na podstaw ie tych im pulsów; sprężystości administracyjnej w rozum ieniu zdolno­ ści do reagow ania system u państw a n a decyzje w ynikające z przepracow ania im pulsów ; użyteczności rozum ianej ja k o przech od zen ie działań i regulacji

(15)

państw a przez „test wartości dodanej” ; wolności i wspólnotowości - przecho­ dzenie przez „test sprzyjania działalności w olnych ludzi we wspólnocie” ; ak­ tyw ności i planow ania prospektyw nego, czyli zdolności państw a do działań uprzedzających oraz do oceny skutków regulacji.

Takie państw o posiadać będzie kilka zdolności, które w spółcześnie s ą n ie­ zbędnie potrzebne. Jest to m odel państw a zdolnego do w spółodczuw ania rze­ czyw istości ze w spólnotą polityczną, która je tworzy. W tym sensie państw o to je s t zaprzeczeniem archaicznej koncepcji władzy publicznej jak o w yodręb­ nionej i zam kniętej konstrukcji praw no-instytucjonalnej. Instytucje państw a są zakorzenione w otoczeniu społecznym, potrafią w ykorzystyw ać jego zasoby poprzez odpow iednio tw orzone partnerstw a publiczno-pry ^watne i partnerstw a obyw atelskie, łą c z ą w e w spólnie reg ulo w an ą sieć, różne ośrodki coraz b a r­ dziej rozpraszającej się, zdecentralizowanej i integrującej się ponadnarodow o władzy, a przez to g w arantują sterow ność całego systemu. Państw o to tw orzy system wyposażony w „sensory instytucjonalne”, dzięki którym jest on zdolny do uczenia się i którego naczelnym zadaniem jest uzyskanie zdolności do stałe­ go reagowania z otoczeniem. W tym znaczeniu system ten jest „autopoj etyczny”, modyfikuje się wedle dochodzących do niego, i stale przetwarzanych, impulsów zew nętrznych, jedn o cześn ie zdolny jest, tym i sam ym i ścieżkam i instytucjo­ nalnym i, do w yw oływ ania skutków w otoczeniu. Jest to państw o sym biotycz- nie połączone z otoczeniem społecznym i ekonomicznym. Służą tem u różnego rodzaju m osty proceduralne i elastyczna w ew nętrzna organizacja aparatu pań­ stwa. R o la w ładz publicznych takiego państw a pow inna sprow adzać się do koordynacji osiąganej poprzez priorytetyzację celów (przywództwo politycz­ ne), o sią g a n ia zgody społecznej (łag o d zen ie konfliktów ), zach o w y w an ia obiektyw nie rów nych w arunków dla w szystkich po dm iotów i ich egzekw o­ w ania (rządy prawa), gwarancji obrony obywateli, ładu i porządku publicznego (bezpieczeństw o) oraz tw orzenia kanałów kom unikacji i ustanaw iania p o łą ­ czeń w ram ach sieci społecznej (pluralizm ). Państw o nie pow inno być w ybla­ k łą w spólnotą polityczną, ale w spólnotą o określonych fundam entach w arto­ ści, o tw a rtą ale nie bezbronną, d y sk u rsy w n ą ale nie bełkotliw ą, z d o ln ą do obrony swoich racji w im ię zerw ania z hipokryzją neutralności, w spółczesnym totalitaryzm em popraw ności politycznej. Państw o w inno być zaangażow ane w realizację cnót publicznych uznanych za w ażne dla w spólnoty politycznej, państw o, które ro zw ija się, dynam icznie p o su w a się „nap rzó d nie p o zo sta­ w iając nikogo z tyłu”, jednocześnie nie będąc etatystycznym , lecz pom ocni­ czym, czyli takim, które jest gwarantem dóbr, a niekoniecznie ich bezpośrednim dostarczycielem. Jest to wreszcie państwo „inteligentne” to znaczy takie, które w sferze publicznej zapew niaj ej użytkownikom dostęp do wszelkiej niezbędnej informacji. Jest nie tyle jaw n e (czyli biernie gw arantujące potencjalną m ożli­ w ość zdob ycia potrzebnych inform acji), co edukacyjne (czyli podejm ujące

(16)

aktyw ne działania w spom agające w ysiłki obyw ateli i pozw alające im łatwiej odnaleźć się w gąszczu przepisów prawa).

Przedstaw iona powyżej garść uw ag na tem at współczesnych polskich prob­ lem ów z życiem politycznym nie m a charakteru w yczerpującego ani też nie rości sobie pełnego praw a do naukow ości. Stanow i raczej obyw atelski głos zachęcający do w spólnego nam ysłu nad jak o śc ią dnia dzisiejszego i ścieżkami napraw y Rzeczypospolitej. W ychodzi on z założenia o w artości istnienia w i­ talnej w spólnoty politycznej P o la k o w i jednocześnie o w adze jej organizacji, kom unikacji w ew nętrznej i sposobu w yznaczania wspólnych celów. O w adze upraw iania polskiej m yśli politycznej.

Abstract

The article sketches general diagnosis of the Polish public life, discussing three main prob­ lematic areas in which political practice of contemporary Poland has developed only partially or unsatisfactory. This triad is: public sphere, politics and the state. In all those areas we can observe characteristic patterns of ill-development: blurred distinction of public vs. private, re­ placing politics with simple governance, anti-state rhetoric combined with ineffective institu­ tions. The way to ameliorate the situation leads through invigorating civil debate and reflection on common aspirations for the Polish political community.

Abstrakt

Artykuł przedstawia szkicową diagnozę stanu polskiego życia publicznego, omawiając za­ grożenia, jakie niesie ze sobą fragmentaryczne, lub błędne, wykształcenie się praktyki działa­ nia w trzech płaszczyznach: sfery publicznej, polityki i państwa. We wszystkich tych obszarach możemy współcześnie dostrzec w Polsce symptomy charakterystycznych dla nich negatyw­ nych zjawisk takich jak: pomieszanie sfery prywatnej i publicznej, instrumentalizacja polityki rozumianej jako zarządzanie względną stabilnością, a nie troska o dobro wspólne, czy też niska jakość instytucji i nie uznawanie państwa za wartość samoistną. Droga wyjścia z tej sytuacji prowadzi poprzez odrodzenie debaty obywatelskiej i poważny namysł nad celami i podmioto­ wością wspólnoty politycznej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ryzyko związane z pandemią koronawirusa (COVID-19) ... Ryzyko zmniejszenia dostępności kredytów mieszkaniowych ... Ryzyko związane z procesem budowlanym ... Ryzyko związane

To grupa, która może przyczynić się do stabilizacji rynku magazynowego dzięki stabilności funkcjonowania i wygenerowaniu dodatkowych efektów finansowych, które będą mogły

Według niego nie można argumentować, że w przypadku absolutnej tożsamości chodzi po prostu o te same przedmioty, jako że pojęcie przedmiotu nie jest pojęciem

pcje ko a licji rządowej. Najistotniej szą kwestią jest zapewnienie praw dziwej samodzielności państwa. Dziś nie trudno małemu państewku stać się obiektem a

• w miesiącu grudniu przedłoŜono do uzgodnienia i zatwierdzenia Prezydentowi Miasta Nowego Sącza oraz Staroście Nowosądeckiemu "Program działania Komendy Miejskiej PSP w

Przy obecnych warunkach rynkowych wiemy, że nie jest możliwym wprowadzenie takiej ilości mieszkań, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni w ostatnich latach, co sprawia, że

Nie tylko piękne dzielnice… Zanim na początku 1970 roku trafiłem z klasowym kolegą (sy- nem podpułkownika LWP) na nowiutkie i ciągle się rozbudowujące Osiedle Tysiąclecia, zanim

a) awarie uniemożliwiające eksploatację przedmiotu umowy, b) wady stanowiące zagrożenie bezpieczeństwa osób i mienia. 2) pozostałe ujawnione wady usuwane będą w terminach