• Nie Znaleziono Wyników

Karol Marks - Rekopisy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Karol Marks - Rekopisy"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

Karol Marks

Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne

Przedmowa114

W „Deutsch-Französische Jahrbücher" zapowiedziałem krytykę nauki o prawie i państwie w postaci krytyki heglowskiej filozofii prawa115. Przy opracowywaniu

materiałów do druku okazało się, że zmieszanie krytyki wymierzonej jedynie przeciwko spekulacji myślowej z krytyką samych przedmiotów, przy tym różnorodnych, jest zupełnie niestosowne, hamuje wywód i utrudnia zrozumienie. Ponadto, ze względu na bogactwo i różnorodność spraw, które należałoby omówić, materiał dałby się wtłoczyć do jednej pracy jedynie w sposób aforystyczny, a znowu taki aforystyczny wykład sprawiałby wrażenie dowolnego systematyzowania. Opublikuję zatem kolejno w kilku samodzielnych broszurach krytykę prawa, moralności, polityki itd., a w końcu postaram się przedstawić w osobnej pracy powiązanie całości, stosunek poszczególnych części do siebie i wreszcie dać krytykę spekulatywnego opracowania owego materiału. Z tego powodu w niniejszej pracy zajmuję się związkiem ekonomii politycznej z państwem, prawem, moralnością, życiem obywatelskim itd. tylko o tyle, o ile ekonomia polityczna sama ex professo porusza te tematy. Czytelnika obeznanego z ekonomią polityczną nie potrzebuję chyba zapewniać, że wyniki swoich badań uzyskałem dzięki analizie całkowicie empirycznej, opartej na sumiennym, krytycznym studiowaniu ekonomii politycznej.

(Natomiast ignorancki recenzent, który usiłuje skryć swoje zupełne nieuctwo i ubóstwo myślowe obrzucając pozytywnego krytyka frazesami takimi, jak „utopijny frazes" albo też „całkowicie czysta, całkowicie zdecydowana, całkowicie krytyczna krytyka", „nie tylko prawne, lecz i społeczne, całkowicie społeczne społeczeństwo", „zwarta masowa masa", „przewodzący przywódcy masowej masy"116 - recenzent ten musi wpierw jeszcze dać

jakiś dowód tego, że ma coś do powiedzenia nie tylko w swych teologicznych sprawach rodzinnych, ale i w sprawach świeckich).

Jest rzeczą oczywistą, że korzystałem nie tylko z socjalistów francuskich i angielskich, ale i z niemieckich prac socjalistycznych. Jednakże do zawierających głębszą treść i

oryginalnych prac niemieckich z zakresu tej wiedzy zaliczyć można - prócz pism

Weitlinga - jedynie artykuły Hessa w „Einundzwanzig Bogen"117 i „Zarys krytyki

ekonomii politycznej"117a Engelsa z „Deutsch-Französische Jahrbücher", w których i ja

nakreśliłem bardzo ogólnikowo pierwsze elementy niniejszej pracy.

(Poza wspomnianymi autorami, którzy zajmowali się krytycznie ekonomią polityczną, krytyka pozytywna w ogóle, a więc i niemiecka krytyka pozytywna ekonomii politycznej zawdzięcza swe rzeczywiste uzasadnienie odkryciom Feuerbacha, przeciw którego

„Filozofii przyszłości"118 i wydrukowanym w „Anekdota" „Tezom o reformie filozofii"119

małostkowa zawiść jednych, a szczery gniew drugich uknuły, rzec można, formalną zmowę milczenia, choć po cichu się je wykorzystuje). Dopiero od Feuerbacha datuje się

pozytywna humanistyczna i naturalistyczna krytyka. Im mniej hałaśliwy, tym pewniejszy,

głębszy, szerszy i trwalszy jest wpływ prac Feuerbacha, jedynych prac od czasu „Fenomenologii" i „Logiki" Hegla, które zawierają prawdziwą rewolucję teoretyczną. Końcowy rozdział niniejszej pracy, rozprawienie się z heglowską dialektyka i filozofią w ogóle, uznałem, w przeciwieństwie do krytycznych teologów120 naszych czasów, za

bezwzględnie potrzebny, gdyż nie dokonano dotąd tego rodzaju pracy - ten brak

gruntowności jest tu koniecznością, ponieważ nawet krytyczny teolog pozostaje teologiem, a zatem albo musi wychodzić z określonych założeń filozofii jako autorytetu,

albo też, gdy w toku krytyki i wskutek cudzych odkryć budzą się w nim wątpliwości co do tych filozoficznych założeń, porzuca je tchórzliwie i bez uzasadnienia, abstrahuje od nich, a swoją niewolniczą zależność od tych założeń i złość na tę niewolę przejawia już tylko w sposób negatywny, nieświadomy i sofistyczny.

(2)

{Przejawia tylko negatywnie i nieświadomie, już to zapewniając nieustannie o czystości swej własnej krytyki, już to w ten sposób, że - w celu odwrócenia uwagi obserwatora, jak i swej własnej uwagi, od konieczności rozprawienia się krytyki z jej rodzicielką (z heglowską dialektyka i filozofią niemiecką w ogóle), od owej konieczności wzniesienia się nowoczesnej krytyki ponad swą własną ograniczoność i żywiołowość - usiłuje raczej stworzyć pozory, jakoby krytyka miała do czynienia jedynie z pewną ograniczoną postacią krytyki poza nią samą (powiedzmy, z krytyką XVIII wieku) oraz z ograniczonością masy. Wreszcie w ten sposób, że krytyczny teolog, kiedy pojawiają się odkrycia dotyczące istoty jego własnych filozoficznych założeń (jak odkrycia

Feuerbacha), bądź to stwarza wrażenie, jakoby on sam tego dokonał, ciskając

rezultatami owych odkryć, których nie umie rozwinąć, rezultatami ograniczonymi u niego do efektownych frazesów, w pisarzy pozostających jeszcze w niewoli filozofii, bądź też potrafi nawet wmówić w siebie, że jest wyższy nad te odkrycia, gdy skrycie, złośliwie i sceptycznie wysuwa przeciw feuerbachowskiej krytyce dialektyki heglowskiej te elementy tejże dialektyki, których jeszcze w tej krytyce nie znajduje, których nie dostarcza mu się jeszcze w krytycznym, gotowym już opracowaniu, a których sam nie usiłuje i bodaj nie potrafi właściwie zastosować, tylko po cichu posługuje się nimi po prostu w tej postaci, która jest właściwa dialektyce heglowskiej - stosuje np. kategorię dowodu pośredniego wobec kategorii poczynającej się z samej siebie prawdy pozytywnej. Teologiczny krytyk uznaje mianowicie za rzecz całkiem naturalną, że filozofowie ze swej strony powinni uczynić wszystko, by on mógł pleść o czystości, stanowczości, o całej tej krytycznej krytyce, i roi sobie, że jest tym, który prawdziwie

przezwyciężył filozofię, kiedy czuje, że jakiegoś tam elementu Hegla brak u Feuerbacha,

bo teologiczny krytyk nie potrafi się wznieść ponad czucie do świadomości, do wiedzy, mimo całego swego spirytualistycznego bałwochwalstwa wobec „samowiedzy" i

„ducha".}

Teologiczna krytyka - mimo że w początkach ruchu była momentem rzeczywistego

postępu - przy dokładniejszej analizie okazuje się w ostatniej instancji niczym innym, jak wyrodzonym w teologiczną karykaturę uwieńczeniem i konsekwencją starej filozoficznej, a zwłaszcza heglowskiej transcendencji. Tę interesującą sprawiedliwość historii, która teologię, będącą od dawna zgniłą plamą na filozofii, obecnie przeznacza również do tego, żeby na sobie zademonstrowała negatywny rozkład filozofii - tzn. proces jej gnicia - tę historyczną Nemezis przedstawię obszernie przy innej okazji121.

{W jakim stopniu natomiast po odkryciach Feuerbacha dotyczących istoty filozofii niezbędne jest jeszcze - przynajmniej dla ich udowodnienia - krytyczne rozprawienie się z dialektyką filozoficzną, to się okaże z samego mego wywodu.}

Płaca robocza

Płacę roboczą określa wroga walka między kapitalistą i robotnikiem. Niechybnym

zwycięzcą kapitalista. Kapitalista może dłużej żyć bez robotnika niż robotnik bez kapitalisty. Zrzeszanie się kapitalistów ogólnie przyjęte i skuteczne; zrzeszanie się robotników zakazane i przynosi im złe skutki. Prócz tego właściciel ziemski i kapitalista mogą do swoich dochodów dodać zyski przemysłowe, robotnik nie może dodać do swego dochodu przemysłowego ani renty gruntowej, ani procentów od kapitału. Stąd tak wielka konkurencja wśród robotników. A zatem jedynie dla robotnika oddzielenie od siebie kapitału, własności ziemskiej i pracy jest oddzieleniem nieuchronnym, istotnym i szkodliwym. Kapitał i własność ziemska nie muszą pozostawać w ramach tej abstrakcji, praca robotnika musi.

Tak więc dla robotnika oddzielenie od siebie kapitału, renty gruntowej i pracy - zabójcze.

Najniższą - i taka jedynie jest niezbędna - stawkę płacy stanowi utrzymanie robotnika w czasie pracy i tyle ponadto, żeby mógł wyżywić rodzinę i żeby rasa robotników nie

(3)

wymarła. Zwykłą płacą jest według Smitha najniższa, jaką można pogodzić z simple humanité [ze zwykłą humanitarnością]122, mianowicie z bydlęcą egzystencją.

Popyt na ludzi reguluje w sposób konieczny produkcję ludzi, jak każdego innego towaru.

Jeżeli podaż znacznie przewyższa popyt, część robotników stacza się do stanu żebraczego albo ginie śmiercią głodową. Egzystencja robotnika została więc sprowadzona do warunków egzystencji każdego innego towaru. Robotnik stał się towarem i jest dla niego szczęściem, jeśli uda mu się znaleźć nabywcę. A popyt, od którego zależy życie robotnika, zależy od kaprysu bogaczy i kapitalistów. Jeżeli podaż przewyższa popyt, to jedna z części konstytuujących cenę (zysk, renta gruntowa, płaca robocza) jest opłacana poniżej ceny, następuje więc wstrzymanie zastosowania [części z tych] czynników i w ten sposób cena rynkowa ciąży ku cenie naturalnej jako punktowi centralnemu. Ale i przy wysoce rozwiniętym podziale pracy robotnikowi najtrudniej znaleźć dla swej pracy inne zastosowanie, 2. będąc zależny od kapitalisty on pierwszy ponosi stratę.

Wskutek ciążenia ceny rynkowej ku cenie naturalnej robotnik traci więc najwięcej i bezwarunkowo. Właśnie zdolność kapitalisty do nadania swemu kapitałowi innego

zastosowania albo pozbawia chleba robotnika, który jest ograniczony ramami określonej gałęzi pracy, albo zmusza go do podporządkowania się wszystkim żądaniom kapitalisty. Przypadkowe i nagłe wahania ceny rynkowej godzą mniej w rentę gruntową niż w tę część ceny, która rozpada się na zysk i płacę, przy czym godzą mniej w zysk niż w płacę. Wypadki wzrostu płacy znajdują zazwyczaj przeciwwagę w innych wypadkach jej

stagnacji i spadku.

Gdy kapitalista osiąga zysk, robotnik niekoniecznie musi zyskiwać, natomiast straty dzieli on z kapitalistą nieuchronnie. Tak np. robotnik nie zyskuje, gdy kapitalista dzięki

tajemnicy fabrycznej lub handlowej, dzięki monopolowi lub korzystnemu położeniu swej ziemi utrzymuje cenę rynkową powyżej ceny naturalnej.

Dalej: ceny pracy są znacznie bardziej stałe niż ceny środków utrzymania. Często pozostają one wobec siebie w stosunku odwrotnym. W roku drogim płaca maleje wskutek zmniejszenia się popytu, rośnie zaś wskutek wzrostu cen środków utrzymania. A więc jedno równoważy drugie. W każdym razie pewna ilość robotników zostaje bez chleba. W latach taniości płaca wzrasta wskutek wzrostu popytu, maleje zaś pod wpływem cen środków utrzymania. A więc jedno równoważy drugie.

Inne upośledzenie robotnika:

Ceny pracy różnych kategorii robotników są o wiele bardziej zróżnicowane niż zyski w różnych dziedzinach zastosowania kapitału. Co się tyczy pracy, występuje w pełni

naturalne, duchowe i społeczne zróżnicowanie indywidualnej działalności i różnie się ją wynagradza, gdy tymczasem martwy kapitał chadza stale tą samą drogą i rzeczywista indywidualna działalność jest mu obojętna.

W ogóle należy zauważyć, że tam, gdzie robotnik traci równo z kapitalistą, strata robotnika godzi w jego egzystencję, a strata kapitalisty - w zysk z jego martwej mamony. Robotnik musi walczyć nie tylko o fizyczne środki do życia, ale i o uzyskanie pracy, tzn. o możliwości, o środki urzeczywistniania swej działalności.

Rozpatrzmy trzy podstawowe sytuacje, w których może się znaleźć społeczeństwo, i zważmy, jakie będzie w nich położenie robotnika.

1. Jeżeli bogactwo społeczeństwa upada, robotnik traci najwięcej, choć bowiem w okresie pomyślności społeczeństwa klasa robotnicza nie może tyle zyskać, co klasa właścicieli, „żadna nie cierpi tak okrutnie przy jego upadku, jak klasa robotnicza"123.

2. Weźmy teraz pod uwagę społeczeństwo, w którym bogactwo wzrasta. Jest to jedyna sytuacja pomyślna dla robotnika. Pojawia się wówczas konkurencja wśród kapitalistów. Popyt na robotników przewyższa ich podaż. Ale:

Po pierwsze: Wzrost płacy powoduje przepracowywanie się robotników. Im więcej chcą

zarobić, tym więcej swojego czasu muszą poświęcać i wykonywać w służbie chciwości pracę niewolniczą, wyrzekając się całkowicie wszelkiej wolności. Zarazem skracają

(4)

sobie wskutek tego życie. To skracanie życia jest okolicznością pomyślną dla klasy robotniczej wziętej jako całość, gdyż stwarza konieczność coraz to nowego dopływu. Klasa ta musi stale składać w ofierze część samej siebie, aby nie zginąć całkowicie.

Po wtóre: Kiedy społeczeństwo przeżywa proces bogacenia się? Wraz ze wzrostem

kapitałów i dochodów kraju. Ale to jest możliwe jedynie dzięki temu, że

a) gromadzi się wiele pracy, gdyż kapitał jest nagromadzoną pracą; a więc dzięki temu, że robotnikowi zabiera się coraz więcej jego produktów, że jego własna praca w coraz większym stopniu przeciwstawia mu się jako cudza własność, a środki jego egzystencji i jego działalności coraz bardziej koncentrują się w ręku kapitalisty.

b) Nagromadzenie kapitału zwiększa podział pracy, podział pracy zwiększa ilość robotników; odwrotnie - zwiększenie ilości robotników zwiększa podział pracy, a podział pracy zwiększa nagromadzenie kapitałów. Wraz z rozwojem podziału pracy - z jednej strony - i gromadzeniem się kapitałów -z drugiej, robotnik staje się coraz bardziej zależny wyłącznie od pracy, i to od określonej, bardzo jednostronnej, zmechanizowanej pracy. W miarę jak robotnik jest duchowo i fizycznie degradowany do roli maszyny, przekształcany z człowieka w abstrakcyjną działalność i żołądek, popada on w coraz większą zależność od wszelkich wahań ceny rynkowej, zastosowania kapitałów i kaprysu bogaczy. Zarazem wskutek przyrostu klasy ludzi żyjących tylko z pracy zwiększa się konkurencja wśród robotników, a więc cena ich spada. W systemie fabrycznym ta pozycja robotnika osiąga swój punkt szczytowy.

c) W społeczeństwie, którego dobrobyt wzrasta, już tylko co najbogatsi mogą żyć z procentu. Wszyscy inni muszą prowadzić przy pomocy swego kapitału jakieś przedsiębiorstwo albo ulokować go w handlu. Wskutek tego konkurencja kapitałów zwiększa się, koncentracja kapitałów rośnie, wielcy kapitaliści rujnują małych i część dawnych kapitalistów spada do klasy robotników, której powiększenie się powoduje po części znowu obniżkę płacy i pociąga za sobą jeszcze większą zależność tej klasy od nielicznych wielkich kapitalistów; wraz ze zmniejszeniem się liczby kapitalistów nieomal znika ich walka konkurencyjna o robotników, natomiast wraz ze wzrostem liczby robotników konkurencja między robotnikami staje się tym większa, bardziej zwyrodniała i gwałtowna. Część klasy robotniczej stacza się wskutek tego równie nieuchronnie do stanu żebraków bądź mrących z głodu nędzarzy, jak część średnich kapitalistów spada do stanu robotniczego.

A zatem nawet wtedy, gdy sytuacja społeczeństwa jest dla robotników najkorzystniejsza, nieuchronnie czeka ich przepracowanie i wczesna śmierć, stoczenie się do roli maszyny, do roli niewolników kapitału, którego nagromadzenie groźnie im się przeciwstawia, czeka ich nowa konkurencja, śmierć głodowa albo żebractwo części robotników.

Wzrost płacy budzi w robotniku kapitalistyczną żądzę bogacenia się, którą jednakże może zaspokoić jedynie przez złożenie w ofierze swego ducha i ciała. Przesłanką i wynikiem wzrostu płacy jest gromadzenie kapitału; wzrost płacy przeciwstawia więc robotnikowi wytwór jego pracy jako coś coraz bardziej mu obcego. Podobnie podział pracy czyni go coraz bardziej jednostronnym i zależnym, a także prowadzi do konkurencji nie tylko ludzi, lecz i maszyn. Ponieważ robotnik stoczył się do roli maszyny, maszyna może mu się przeciwstawić jako konkurent. Wreszcie, gdy gromadzenie kapitału zwiększa ilość pracy [Industrie], a więc i robotników, to ta sama ilość pracy daje wskutek owej akumulacji większą ilość produktu; następuje nadprodukcja, która prowadzi do tego, że albo wielka część robotników traci pracę, albo płaca ich spada do najnędzniejszego minimum.

Oto skutki takiej sytuacji społeczeństwa, która jest najkorzystniejsza dla robotnika, mianowicie sytuacji, kiedy bogactwo rośnie, rozwija się.

Ostatecznie jednak ten okres wzrostu musi wreszcie kiedyś osiągnąć swój punkt szczytowy. Jakież jest teraz położenie robotnika?

3. „W kraju, który by osiągnął możliwie najwyższy poziom bogactw, zarówno płace robocze, jak i zyski z kapitału byłyby bardzo niskie. Konkurencja wśród robotników o

(5)

uzyskanie pracy byłaby tak wielka, że zredukowałaby płace do poziomu wystarczającego ledwie na to, by utrzymać dotychczasową liczbę robotników, a że kraj byłby już dostatecznie zaludniony, liczba ta nie mogłaby wzrastać"124. Wszystko, co ponadto,

musiałoby umrzeć.

A więc w okresie pogarszającego się położenia społeczeństwa nędza robotnika rośnie, w okresie poprawy - obraz nędzy się komplikuje, w okresie pełnego rozkwitu - nędza się stabilizuje.

Skoro jednak według Smitha nie jest szczęśliwe takie społeczeństwo, w którym większość cierpi, i skoro stan najwyższego bogactwa społeczeństwa prowadzi do tego cierpienia większości, a ekonomia polityczna (w ogóle społeczeństwo interesu prywatnego) prowadzi do tego stanu najwyższego bogactwa, to celem ekonomii politycznej jest nieszczęście społeczeństwa.

Co do stosunku pomiędzy robotnikiem a kapitalistą należy jeszcze zauważyć, że wzrost płacy wyrównuje się kapitaliście z nadwyżką przez zmniejszenie się wydatkowanego czasu pracy i że wzrost płacy wpływa na cenę towaru jak procent prosty, a wzrost zysku z kapitału jak procent składany.

Przyjmijmy teraz w zupełności punkt widzenia ekonomisty i zestawmy, idąc za nim, teoretyczne i praktyczne roszczenia robotników.

Ekonomista mówi nam, że pierwotnie i zgodnie z pojęciem cały produkt pracy należy do robotnika. Równocześnie jednak mówi nam, że w rzeczywistości robotnikowi przypada najmniejsza i najniezbędniejsza część produktu; tylko tyle, ile potrzeba, żeby istniał nie jako człowiek, lecz jako robotnik, żeby rozmnażał nie ród ludzki, lecz niewolniczą klasę robotników.

Ekonomista mówi nam, że wszystko kupuje się za pracę i że kapitał to nic innego jak nagromadzona praca, ale równocześnie mówi nam, że robotnikowi nie tylko daleko do tego, żeby mógł wszystko kupować, lecz nawet musi sprzedawać samego siebie i swoje człowieczeństwo.

Podczas gdy renta gruntowa gnuśnego właściciela ziemskiego stanowi najczęściej trzecią część produktu ziemi, a zysk skrzętnego kapitalisty nawet dwakroć przewyższa procent, zarobek robotnika w najlepszym razie wynosi tyle, że na czworo dzieci dwoje musi mu umrzeć z głodu.

Według ekonomistów praca jest jedynym czynnikiem, dzięki któremu człowiek powiększa wartość wytworów przyrody, jest jego czynną własnością; zarazem według tejże ekonomii politycznej właściciel ziemski i kapitalista, którzy jako właściciel ziemski i kapitalista są przecież niczym więcej, jak uprzywilejowanymi i próżniaczymi bogami, wszędzie mają przewagę nad robotnikiem i dyktują mu prawa.

Według ekonomistów praca jest jedyną niezmienną ceną rzeczy, zarazem jednak nie ma nic bardziej przypadkowego, narażonego na większe wahania niż cena pracy.

Podział pracy podnosi produkcyjną siłę pracy, bogactwo i cywilizację społeczeństwa; zarazem zubaża on robotnika, spychając go do poziomu maszyny. Praca powoduje gromadzenie kapitałów, a tym samym wzrost dobrobytu społeczeństwa, ale robotnika uzależnia ona coraz bardziej od kapitalisty, wciąga go do coraz ostrzejszej konkurencji, pcha w wir nadprodukcji, po której następuje równie wielki zastój.

Według ekonomistów interes robotnika nigdy nie przeciwstawia się interesowi społeczeństwa, ale społeczeństwo zawsze i nieodzownie przeciwstawia się interesowi robotnika.

Według ekonomistów interes robotnika nigdy nie przeciwstawia się interesowi społeczeństwa, 1. gdyż wzrost płacy wyrównuje się z nadwyżką przez zmniejszenie się wydatkowanego czasu pracy oraz inne omówione wyżej następstwa, i 2. gdyż w odniesieniu do społeczeństwa cały produkt brutto jest produktem netto, produkt netto ma sens tylko w odniesieniu do osób prywatnych.

(6)

To zaś, że sama praca - nie tylko w obecnych warunkach, lecz w ogóle zawsze, gdy celem jej jest jedynie powiększenie bogactwa - to, że sama praca jest szkodliwa, zgubna, wynika z wywodów ekonomisty, choć on sam nie zdaje sobie z tego sprawy.

Zgodnie z pojęciem renta gruntowa i zysk z kapitału stanowią potrącenie z płacy. Ale w rzeczywistości płaca jest potrąceniem dokonywanym przez ziemię i kapitał na rzecz robotnika, ustępstwem z produktu pracy na rzecz robotnika, na rzecz pracy.

W okresie podupadania społeczeństwa robotnik cierpi najbardziej. Specyficzny ciężar jego brzemienia wynika z jego stanu jako robotnika, ale brzemię w ogóle - ze stanu społeczeństwa.

Natomiast w okresie rozwoju społeczeństwa upadek i zubożenie robotnika jest wytworem jego pracy i wytworzonego przezeń bogactwa. A więc nędza ta wynika z samej istoty dzisiejszej pracy.

Stan największego bogactwa społeczeństwa, ten ideał, który jednak bywa w przybliżeniu osiągany, a przynajmniej jest celem zarówno ekonomii politycznej, jak i społeczeństwa burżuazyjnego, oznacza ustabilizowaną nędzę dla robotników.

Jest rzeczą oczywistą, że ekonomia polityczna rozpatruje proletariusza - tzn. człowieka pozbawionego kapitału i renty gruntowej, żyjącego wyłącznie z pracy, i to z pracy jednostronnej, abstrakcyjnej - jedynie jako robotnika. Dlatego może ona wysunąć tezę, że robotnik zupełnie tak samo jak koń musi otrzymywać tyle, by mógł pracować. Gdy jest bez pracy, nie zajmuje się nim jako człowiekiem, lecz pozostawia to sądownictwu kryminalnemu, lekarzom, religii, tabelom statystycznym, polityce i specjalnym urzędnikom policji.

Wznieśmy się teraz ponad poziom ekonomii politycznej i poszukajmy w dotychczasowym wywodzie, przedstawionym niemal słowami ekonomii politycznej, odpowiedzi na dwa pytania:

1. Jaki sens ma w rozwoju ludzkości to sprowadzenie przeważającej części ludzkości do pracy abstrakcyjnej?

2. Jakie błędy popełniają reformatorzy en détail, którzy albo chcą podwyższyć płacę i w ten sposób polepszyć sytuację klasy robotniczej, albo (jak Proudhon) widzą cel rewolucji społecznej w zrównaniu płacy?

Praca występuje w ekonomii politycznej tylko jako działalność zarobkowa.

„Można wysunąć twierdzenie, że takie zajęcia, które wymagają specyficznych uzdolnień lub dłuższego szkolenia, na ogół stały się zyskowniejsze; natomiast w porównaniu z tym płaca za pracę mechanicznie jednostajną, do której każdego można szybko i łatwo przyuczyć, w warunkach rosnącej konkurencji obniżyła się i nieuchronnie musiała się obniżyć. A właśnie ten rodzaj pracy przy obecnym stanie jej organizacji zdecydowanie przeważa. Jeśli więc jakiś robotnik pierwszej kategorii zarabia obecnie siedem razy więcej niż przed mniej więcej pięćdziesięciu laty, a inny robotnik drugiej kategorii zarabia tyle samo, to obaj zarabiają przeciętnie, rzecz jasna, cztery razy więcej. Jednakże gdy w jakimś kraju pracę pierwszej kategorii wykonuje zaledwie tysiąc ludzi, a drugiej -milion ludzi, to 999 tysiącom ludzi wiedzie się nie lepiej niż przed pięćdziesięciu laty, a gdy równocześnie wzrosły ceny artykułów pierwszej potrzeby, wiedzie im się gorzej. I za pomocą takich powierzchownych obliczeń przeciętnych chce się siać złudzenia co do najliczniejszej klasy ludzi. Ponadto wysokość płacy jest tylko jednym z elementów oceny

dochodów robotnika, ponieważ przy ich ustalaniu istotną rolę odgrywa zabezpieczenie

ich trwałości, o czym przecież w anarchii tak zwanej wolnej konkurencji, 2 jej stale powtarzającymi się wahaniami 1 okresami zastoju, po prostu nie może być mowy. W końcu należy jeszcze wziąć pod uwagę, jaki zazwyczaj był dawniej i jaki jest obecnie

czas pracy. A czas pracy angielskich robotników zatrudnionych w manufakturze

bawełnianej przedłużono - wskutek pogoni przedsiębiorców za zyskiem - w ciągu jakichś 25 lat, a więc właśnie od czasu wprowadzenia maszyn oszczędzających pracę, do 12 - 16

(7)

godzin dziennie, a wobec ogólnie jeszcze uznawanego prawa bogatych do nieograniczonego wyzysku biednych przedłużenie czasu pracy w jednym kraju i w jednej gałęzi przemysłu musiało w mniejszym lub większym stopniu nastąpić i gdzie indziej"(Schulz, „Bewegung der Produktion", str. 65)125.

„Ale gdyby nawet było tyle prawdy, ile jest fałszu w twierdzeniu, jakoby przeciętny dochód wszystkich klas społeczeństwa się zwiększył, to jednak różnice i względne rozpiętości między dochodami mogły się zwiększyć i skutkiem tego mogły przeciwieństwa między bogactwem i ubóstwem wystąpić ostrzej. Bo właśnie dlatego, że ogólna produkcja wzrasta i że w tym samym stopniu, co ona, rosną również potrzeby, pragnienia i ambicje, względne ubóstwo może się zwiększać, podczas gdy bezwzględne maleje. Samojed żyjąc tranem i nadpsutymi rybami nie jest biedny, ponieważ w jego odizolowanym społeczeństwie wszyscy mają te same potrzeby. Ale w rozwijającym się

państwie, które np. w ciągu dziesięciolecia zwiększa swą ogólną produkcję w stosunku

do ludności o jedną trzecią, robotnikowi, którego zarobek w ciągu tych dziesięciu lat się nie zmienił, nie powodzi się równie dobrze; jego niedostatek wzrósł o jedną trzecią" (tamże, str. 65 - 66).

Lecz ekonomia polityczna zna robotnika tylko jako bydlę robocze, jako zwierzę, którego potrzeby ograniczają się do najniezbędniejszych potrzeb fizycznych.

„Aby lud mógł się swobodniej rozwijać duchowo, nie może dalej pozostawać w niewoli swych potrzeb fizycznych, nie może być dalej niewolnikiem ciała. Musi więc mieć przede wszystkim czas na to, by móc tworzyć dobra duchowe i korzystać z nich. Postęp w organizacji pracy daje ten czas. Przecież obecnie w fabrykach wyrobów bawełnianych jeden robotnik dzięki nowym siłom napędowym i ulepszonym maszynom wykonuje nierzadko pracę, którą dawniej wykonywało stu, a nawet 250 do 350 robotników. Podobne skutki występują we wszystkich gałęziach produkcji, gdyż w coraz większej mierze zmusza się zewnętrzne siły przyrody do udziału w pracy ludzkiej. O ile tedy nakład czasu i siły ludzkiej, niezbędny dawniej dla zaspokojenia pewnej ilości potrzeb materialnych, zmniejszył się później o połowę, to zarazem o tyleż bez żadnego uszczerbku dla dostatku fizycznego powiększyły się możliwości twórczości duchowej i korzystania z niej. Lecz i o podziale tego skarbu, wydartego samemu sędziwemu Kronosowi, będącego jego najosobistszą własnością, decyduje jeszcze gra ślepego, niesprawiedliwego przypadku. Obliczono we Francji, że przy obecnym stanie produkcji, gdyby każdy człowiek zdolny do pracy pracował przeciętnie pięć godzin dziennie, wystarczyłoby to do zaspokojenia wszystkich materialnych potrzeb społeczeństwa... Pomimo oszczędności na czasie wynikłej z udoskonalenia maszyn długość dnia niewolniczej pracy w fabrykach dla znacznej liczby ludności tylko się powiększyła" (tamże, str. 67 - 68).

„Przejście od skomplikowanej pracy ręcznej ma za przesłankę rozłożenie jej na proste operacje. Ale początkowo tylko jedną cześć jednostajnie powtarzających się operacji wykonywać będą maszyny, druga natomiast przypadnie ludziom. Z natury rzeczy i według zgodnych doświadczeń taka ustawiczna, jednostajna czynność jest równie szkodliwa dla ducha, jak i dla ciała; a zatem przy tym połączeniu maszyn z prostym podziałem pracy pomiędzy wiele rąk ludzkich muszą jeszcze występować także wszystkie szkodliwe strony takiego podziału. Szkodliwość ta ujawnia się m. in. w wielkiej śmiertelności robotników fabrycznych... Tej wielkiej różnicy między pracą ludzi

za pomocą maszyn i pracą ludzi jako maszyn nie... uwzględniono" (tamże, str. 69).

„Jednakże ludzkość doczeka przyszłości, gdy nierozumne siły przyrody działające w maszynach będą naszymi niewolnikami i poddanymi" (tamże, str. 74).

„W angielskich przędzalniach pracuje tylko 158 818 mężczyzn i 196 818 kobiet. Na każdych 100 robotników w fabrykach wyrobów bawełnianych hrabstwa Lancaster przypadają 103 robotnice, a w Szkocji nawet 209. W angielskich fabrykach wyrobów lnianych w Leeds było na 100 robotników 147 robotnic; w Druden i na wschodnim wybrzeżu Szkocji -aż 280. W angielskich fabrykach jedwabiu wiele robotnic; w

(8)

fabrykach wyrobów wełnianych, gdzie trzeba większej siły fizycznej, więcej mężczyzn... Również w północnoamerykańskich fabrykach wyrobów bawełnianych było zatrudnionych w 1833 r. obok 18 593 mężczyzn nie mniej niż 38 927 kobiet. A więc wskutek zmian w organizacji pracy zakres pracy zarobkowej płci żeńskiej rozszerzył się... kobiety bardziej usamodzielniły się ekonomicznie... obie płci zbliżyły się do siebie pod względem społecznym" (tamże, str. 71 - 72).

„W angielskich przędzalniach, pędzonych parą i wodą, pracowało w 1835 r. : 20 558 dzieci w wieku od 8 do 12 lat, 35 867 - w wieku od 12 do 13 lat i wreszcie 108 208 - w wieku od 13 do 18 lat... Wprawdzie dalsze postępy mechaniki, uwalniając ludzi w coraz większym stopniu od wszelkich jednostajnych zajęć, prowadzą stopniowo do usunięcia tego zła. Jednakże szybszym postępom mechaniki stoi na przeszkodzie właśnie ta okoliczność, że kapitaliści mogą niezmiernie łatwo i niezmiernie tanio przywłaszczać sobie siły niższych klas, nawet siły dzieci, aby stosować i zużywać je zamiast pomocniczych środków mechaniki" (tamże, str. 70 - 71).

„Lord Brougham wzywa robotników: <<Stawajcie się kapitalistami!>>... Zło w tym, że miliony mogą zdobyć skąpe utrzymanie tylko przez usilną pracę, rujnującą organizm i kaleczącą człowieka moralnie i duchowo; że nawet nieszczęście, jakim jest znalezienie

takiej pracy, muszą uważać za szczęście" (tamże, str. 60).

„+ Żeby więc żyć, nieposiadający zmuszeni są pójść bezpośrednio lub pośrednio w

służbę do posiadających, tzn. uzależnić się od nich+" (Pecqueur, „Théorie nouvelle

d'économie soc." etc.126, str. 409).

+Służba - zasługi; robotnicy - płaca; urzędnicy - pensja lub uposażenie+ (tamże, str. 409

- 410).

„+ Wynajmować swoją pracę, wypożyczać swoją pracę na procent, pracować za kogoś". „Wynajmować rzeczowe elementy pracy, wypożyczać rzeczowe elementy pracy na procent, kazać innym pracować za siebie +" (tamże [str. 411]).

„+ Ten ustrój ekonomiczny skazuje ludzi na zajęcia tak dalece upodlające, na poniżenie tak dalece rozpaczliwe i gorzkie, że stan dzikości w porównaniu z tym wydaje się królewskim życiem +" (1. c, str. 417 -418).

,,+Prostytucja klasy nieposiadającej we wszelkich formach+" (str. 421 - 422). Gałganiarze.

Ch. London w pracy „Solution du problème de la population"127 etc., Paryż 1842, ocenia

liczbę prostytutek w Anglii na 60 000 do 70 000. Liczba „femmes d'une vertu douteuse" [kobiet wątpliwej cnoty] ma być równie wielka (str. 228).

„+Przeciętna długość życia tych nieszczęśliwych istot ulicznych, po zejściu na drogę występku, wynosi około sześciu lub siedmiu lat. Tak więc żeby ilość prostytutek mogła się utrzymać na poziomie 60 000 do 70 000, w Zjednoczonym Królestwie musi co najmniej 8 do 9 tys. kobiet rocznie poświęcać się temu hańbiącemu rzemiosłu, a to wynosi około dwudziestu czterech nowych ofiar dziennie lub przeciętnie jedna na godzinę. A zatem jeżeli ten sam stosunek dotyczy całej kuli ziemskiej, musi stale istnieć półtora miliona tych nieszczęśliwych kobiet+" (tamże, str. 229).

,,+Liczba nędzarzy rośnie wraz z ich nędzą i na granicy skrajnej nędzy tłoczy się największa ilość istot ludzkich, dobijając się o prawo do cierpienia... W roku 1821 ludność Irlandii wynosiła 6 801 827 osób. W roku 1831 wzrosła do 7 764 010 osób, to jest o 14% w ciągu dziesięciu lat. W prowincji Leinster, w której jest największy dobrobyt, ludność wzrosła tylko o 8%, podczas gdy w najuboższej prowincji Connaught przyrost wynosił 21%). (Wyciągi z ogłoszonych w Anglii badań nad Irlandią. Wiedeń 1840 r.)+" (Buret, „De la misère" etc.128, t. I, str. 36 - 37). Ekonomia polityczna

rozpatruje pracę abstrakcyjnie, jako rzecz; +praca jest towarem+; jeżeli cena jest wysoka, to znaczy, że jest duży popyt na towar; jeżeli cena jest niska, to znaczy, że jest duża podaż towaru; +jako towar, praca musi coraz bardziej spadać w cenie+; częściowo zmusza do tego konkurencja między kapitalistą a robotnikiem, częściowo konkurencja wśród robotników. ,,+Ludność robotnicza, sprzedawczyni pracy, jest zmuszona

(9)

poprzestać na najmniejszym udziale w produkcie... Czyż teoria o pracy jako towarze nie jest teorią zamaskowanego niewolnictwa?+" (l. c., str. 43). „+Dlaczego w pracy widziano jedynie wartość wymienną?+" (tamże, str. 44). Wielkie zakłady kupują przede wszystkim pracę kobiet i dzieci, gdyż ta mniej kosztuje od pracy mężczyzn (l. o). ,,+Robotnik nie jest wobec tego, kto go zatrudnia, w położeniu wolnego sprzedawcy... Kapitalista ma zawsze wolną rękę, jeśli chodzi o zatrudnienie pracy, a dla robotnika sprzedaż pracy to zawsze mus. Wartość pracy zupełnie ginie, jeżeli jej się natychmiast nie sprzeda. Pracy, w przeciwieństwie do rzeczywistych towarów, nie można ani gromadzić, ani nawet oszczędzać. Praca jest życiem, a jeżeli życia nie wymienia się dzień w dzień na środki utrzymania, marnieje i rychło zamiera. Żeby życie człowieka mogło być towarem, trzeba dopuścić niewolnictwo+" (l. c, str. 49 - 50). Jeżeli więc praca jest towarem, to jest ona towarem o najfatalniejszych własnościach. Ale nawet według zasad ekonomii politycznej nie jest ona nim, nie będąc „wolnym rezultatem wolnej sprzedaży". Obecny system ekonomiczny +obniża zarazem i cenę, i wynagrodzenie za pracę; doskonali on robotnika, a degraduje człowieka+ (1. c., str. 52 - J3). ,,+Przemysł stał się wojną, a handel grą+" (1. c., str. 62).

Same tylko +maszyny przerabiające bawełnę+ (w Anglii) zastępują 84 000 000 rzemieślników [tamże, str. 133].

Przemysł toczył dotychczas wojnę zaborczą: ,,+roztrwonił życie ludzi, którzy stanowili jego armię, z taką samą obojętnością, jak wielcy zdobywcy. Celem jego było posiadanie bogactwa, nie zaś szczęście ludzi+" (Buret, l. c, str. 20). „+Te interesy (ekonomiczne), pozostawione wyłącznie samym sobie... muszą z konieczności popaść w konflikt; nie mają one nad sobą żadnego innego arbitra prócz wojny, a wyroki wojny przynoszą jednym klęskę i śmierć, drugim - zwycięstwo... W konflikcie przeciwstawnych sił nauka doszukuje się porządku i równowagi: wieczna wojna jest według niej jedynym sposobem osiągnięcia pokoju; ta wojna zwie się konkurencją+" (l. c, str. 23).

„Pomyślne prowadzenie wojny przemysłowej wymaga wielu armii, które by można gromadzić w jednym punkcie i narażać na masowe dziesiątkowanie. A żołnierze tych armii znoszą trudy, którymi się ich obarcza, nie z przywiązania ani z poczucia obowiązku; znoszą je tylko po to, żeby ujść twardej konieczności głodu. Nie żywią oni dla swoich dowódców ani przywiązania, ani wdzięczności; tych nie łączy z podwładnymi żadne uczucie życzliwości; nie widzą w nich ludzi, lecz wyłącznie narzędzia produkcji, które muszą przynosić możliwie jak największy dochód i przyczyniać możliwie jak najmniej kosztów. Te zastępy robotników, coraz bardziej uciśnione, nie mają nawet pewności, że będą stale zatrudnione; przemysł, który robotników zgromadził, pozwala im żyć tylko wówczas, kiedy ich potrzebuje, a skoro tylko może się bez nich obejść, porzuca ich bez najmniejszych skrupułów; robotnicy są wówczas zmuszeni zaofiarować swoją osobę i swoją siłę za cenę, jaką im zechcą dać. Im bardziej długotrwała, męcząca, wstrętna jest praca, którą otrzymują, tym gorzej jest płatna; spotyka się robotników, którzy za szesnaście godzin pracy dziennie, przy ustawicznym wysiłku, ledwie zdobywają sobie prawo do tego, żeby nie skonać" (1. c, str. 68 - 69). ,,+Mamy przekonanie... podzielane przez członków komisji, której Zlecono zbadanie położenia tkaczy rękodzielników, że wielkie miasta przemysłowe straciłyby w krótkim czasie swą ludność roboczą gdyby me otrzymywały nieustannie dopływu zdrowych ludzi, świeżej krwi, z sąsiednich wsi+" (1. c, str. 362).

Zysk z kapitału

1. Kapitał

1. Na czym polega kapitał, tj. prywatna własność produktów cudzej pracy?

„Dopuściwszy nawet, że kapitał nie jest owocem żadnego wywłaszczenia, to jednak potrzebne mu jest współdziałanie ustawodawstwa do uświęcenia dziedzictwa" (Say, t. I, str. 136, przypis)129.

(10)

Jak dochodzi się do własności funduszu produkcyjnego? Jak dochodzi się do własności produktów, które są wytwarzane przy pomocy tego funduszu?

Dzięki prawu pozytywnemu (Say, t. II, str. 4).

Co zdobywa się wraz z kapitałem, np. z odziedziczeniem wielkiego majątku?

„Osoba, która np. dziedziczy wielki majątek, nie zdobywa bezpośrednio przez to władzy politycznej. Władza, jaką posiadłość ta daje jej bezpośrednio i natychmiast, to siłą

nabywcza, prawo rozporządzania wszelką pracą innych lub wszelkim produktem tej

pracy, jaki znajduje się wówczas na rynku" (Smith, t. I, str. 61).

Zatem kapitał to władza zwierzchnia nad pracą i jej produktami. Kapitalista posiada tę władzę nie dzięki swym cechom osobistym czy ludzkim, lecz jedynie jako właściciel kapitału. Jego siłą jest siła nabywcza jego kapitału, której nic nie jest w stanie się oprzeć. Później zobaczymy, po pierwsze, jak kapitalista przy pomocy kapitału realizuje swą władzę zwierzchnią nad pracą, po wtóre zaś poznamy władzę zwierzchnią kapitału nad samym kapitalistą.

Co to jest kapitał?

,,+Pewna ilość pracy nagromadzonej i odłożonej na zapas+" (Smith, t. II, str. 312). Kapitał jest nagromadzoną pracą.

2. Fundusze, zasoby - to wszelkie nagromadzenie produktów ziemi i pracy

przemysłowej. Zasoby nazywają się kapitalem tylko wówczas, gdy przynoszą swemu właścicielowi dochód czy też zysk (Smith, t. II, str. 191).

2. Zysk z kapitału

Zysk z kapitału jest zgoła odmienny od płacy roboczej. Ta odmienność objawia się w

dwojaki sposób: po pierwsze, zyski z kapitału zależą całkowicie od wartości włożonego kapitału, chociaż praca polegająca na nadzorze i kierowaniu może być przy różnych kapitałach taka sama. Do tego dochodzi okoliczność, że w wielkich fabrykach cała ta praca bywa powierzana naczelnemu kierownikowi, którego pensja nie pozostaje w żadnej proporcji do kapitału, którego funkcjonowania dogląda. Chociaż więc praca właściciela sprowadza się tu niemal do zera, domaga się on jednak zysków proporcjonalnych do wielkości swego kapitału (Smith, t. I, str. 97 - 99).

Dlaczego kapitalista domaga się tej proporcji między zyskiem a kapitałem?

Nie byłby zainteresowany w tym, aby zatrudniać robotników, gdyby nie spodziewał się ze sprzedaży ich wytworów czegoś więcej, niż potrzeba do zastąpienia kapitału wyłożonego na płacę, i nie byłby bardziej zainteresowany w tym, aby stosować większą sumę kapitału niż małą, gdyby zysk jego nie był proporcjonalny do wielkości zastosowanego kapitału (t. I, str. 96 - 97).

Kapitalista osiąga zatem zysk, po pierwsze, odpowiednio do płac, po drugie -odpowiednio do sum wyłożonych na surowce. W jakim tedy stosunku pozostaje zysk do kapitału?

Jeżeli już trudno określić zwykłą średnią stopę płacy w danym miejscu i czasie, to jeszcze trudniej określić zysk z kapitałów. Zmiany cen towarów, z którymi kapitał ma do czynienia, powodzenie albo niepowodzenie jego rywali i klientów, tysiąc innych przypadków, na które towary są narażone zarówno podczas transportu, jak i w składach, powodują co dzień, niemal co godzinę, zmianę zysku (Smith, t. I, str. 179 — 180). Jakkolwiek więc nie można określić ściśle zysków z kapitałów, to jednak można wyrobić sobie o nich pewne pojęcie na podstawie procentu. Jeżeli z pieniędzy można mieć wielki zysk, to daje się dużo za to, by móc ich używać, a jeżeli zysk mały, to i procent niewielki (Smith, t. I, str. 181). Stosunek, w jakim musi pozostawać zwykła stopa procentowa do stopy czystego zysku, zmienia się z konieczności w miarę tego, jak zysk wzrasta lub obniża się. W Wielkiej Brytanii ocenia się, że suma dwakroć wyższa od stopy procentowej stanowi to, co kupcy nazywają zyskiem przyzwoitym, umiarkowanym,

rozsądnym; wszystkie te terminy nie oznaczają nic innego jak zysk zwykły i utarty

(11)

Jaka jest najniższa stopa zysku? Jaka najwyższa?

Najniższa stopa zwykłego zysku z kapitałów musi zawsze nieco przewyższać to, co jest

potrzebne na skompensowanie przypadkowych strat, na które jest narażone każde zastosowanie kapitału. Ta nadwyżka stanowi właściwy zysk, czyli zysk netto. Tak samo ma się sprawa z najniższą stopą procentową (Smith, t. I, str. 196).

Najwyższą stopą, do jakiej mogą dochodzić zwykłe zyski, jest ta, która w większości

towarów pochłania całą rentę gruntową, a płacę roboczą zawartą w dostarczonym towarze redukuje do najniższej ceny, wyłącznie do utrzymania przy życiu robotnika w czasie pracy. Robotnika, dopóki używa się go do pracy, trzeba bądź co bądź utrzymać w ten czy w inny sposób; renta gruntowa może całkowicie odpaść. Przykład: w Bengalu agenci indyjskiej kompanii handlowej (Smith, t. I, str. 197 - 198).

Poza wszelkimi korzyściami ze słabej konkurencji, jakie może kapitalista ciągnąć w danym wypadku, może on nie naruszając zasad przyzwoitości utrzymywać cenę rynkową powyżej ceny naturalnej.

Po pierwsze, dzięki tajemnicy handlowej, kiedy rynek jest bardzo odległy od tych, którzy

go zaopatrują: mianowicie dzięki trzymaniu w tajemnicy zmian ceny, jej podwyżki ponad naturalny poziom. Zatajenie to ma mianowicie ten skutek, że inni kapitaliści nie lokują kapitału w tej branży.

Następnie, dzięki tajemnicy produkcji, kiedy to kapitalista przy mniejszych kosztach

produkcji dostarcza towaru po tych samych lub nawet niższych cenach z wyższym zyskiem niż jego konkurenci. - (Czy oszustwo polegające na zatajeniu nie jest niemoralne? Transakcje giełdowe). - Dalej: kiedy produkcja jest związana z określoną miejscowością (np. drogie wina) i efektywnego popytu nigdy nie da się zaspokoić.

Wreszcie: dzięki monopolom poszczególnych osób i towarzystw. Cena monopolowa jest

najwyższa z możliwych (Smith, t. I, str. 120 - 124).

Inne przypadkowe przyczyny, które mogą zwiększyć zysk z kapitału: opanowanie nowych terytoriów albo nowych gałęzi gospodarki powiększa często, nawet w bogatym kraju, zysk z kapitałów, ponieważ odciąga część kapitałów z dawnych gałęzi, łagodzi konkurencję, przyczynia się do słabszego zaopatrzenia rynku w towary, których ceny wówczas rosną; ci, którzy tymi towarami handlują, mogą wtedy płacić za pożyczone pieniądze wyższe procenty (Smith, t. I, str. 190).

Im więcej pracy przetwórczej zawiera towar, im w większym stopniu staje się produktem manufaktury, tym bardziej wzrasta ta część ceny, która przypada na płacę i zysk, w stosunku do tej części, która przypada na rentę gruntową. Ze wzrostem udziału pracy przetwórczej w towarze zwiększa się nie tylko ilość kolejnych zysków, lecz każdy następny zysk jest większy od poprzedniego, gdyż kapitał, z którego zysk płynie, siłą rzeczy jest coraz większy. Kapitał, który daje pracę tkaczom, musi być zawsze większy od kapitału, który daje pracę przędzarzom, nie tylko bowiem zwraca tamten kapitał wraz z jego zyskami, ale poza tym pokrywa jeszcze płace tkaczy, a zyski muszą zawsze pozostawać w określonym stosunku do kapitału (tamże, t. I, str. 102-103).

Tak więc wzrost pracy ludzkiej nad przetwarzaniem produktu przyrody i w przetworzonym produkcie przyrody nie zwiększa płacy, lecz zarówno liczbę kapitałów dających zysk, jak i wielkość każdego następnego kapitału w stosunku do poprzedniego. O korzyści, jaką kapitalista osiąga z podziału pracy -później.

Zyskuje on podwójnie, po pierwsze na podziale pracy, po drugie w ogóle na tym, że wzrasta praca ludzka nad przetwarzaniem produktu przyrody. Im większy udział pracy ludzkiej w towarze, tym większy zysk z martwego kapitału.

W jednym i tym samym społeczeństwie przeciętne stopy zysków z kapitału są o wiele bliższe jednego poziomu niż płace za różne rodzaje pracy (tamże, t. I, str. 228). Przy rozmaitych zastosowaniach kapitału zwykła stopa zysku zmienia się w zależności od tego, czy powrót kapitału jest bardziej czy mniej pewny. Stopa zysku wzrasta wraz z ryzykiem, choć niezupełnie proporcjonalnie (tamże, str. 226-227).

(12)

Jest rzeczą oczywistą, że zyski z kapitału wzrastają również i wtedy, kiedy środki cyrkulacji stają się bardziej dostępne czy też mniej kosztowne (np. pieniądz papierowy).

3. Panowanie kapitału nad pracą i motywy kapitalisty

Jedynym motywem decydującym o tym, czy właściciel kapitału zastosuje go raczej w rolnictwie czy w przemyśle, czy też w jakiejś specjalnej gałęzi handlu hurtowego lub detalicznego, jest wzgląd na jego własny zysk. Nigdy nie przychodzi mu do głowy, żeby obliczać, ile pracy produkcyjnej uruchomi kapitał w zależności od tego, jak go zastosuje, albo o ile zwiększy wartość rocznego produktu ziemi i pracy jego kraju (Smith, t. II, str. 400 - 401).

Najpożyteczniejsze dla kapitalisty jest takie zastosowanie kapitału, które przy tym samym ryzyku przynosi mu największy zysk. Zastosowanie to nie zawsze jest najpożyteczniejsze dla społeczeństwa; najpożyteczniejsze jest to zastosowanie, które ma na celu osiągnięcie korzyści z sił wytwórczych przyrody (Say, t. II, str. 130 - 131).

Wszelkimi ważniejszymi operacjami pracy rządzą i kierują zamiary i przedsięwzięcia osób stosujących kapitał, a celem, do którego zmierzają wszystkie te plany i operacje, jest zysk. Otóż stopa zysku nie wzrasta, jak renta gruntowa i płaca robocza, wraz z dobrobytem społeczeństwa i nie spada wraz z jego upadkiem. Przeciwnie, jest ona z natury rzeczy niska w krajach bogatych, a wysoka w biednych, najwyższa zaś jest zawsze w tych krajach, które najszybciej zdążają ku ruinie. Toteż interes tej klasy nie jest tak związany z ogólnym interesem społeczeństwa, jak interesy obu pozostałych... Własny interes przedsiębiorców poszczególnych gałęzi handlu czy przemysłu jest zawsze pod pewnym względem różny od interesu publicznego, a często nawet jest mu wrogi. W interesie kupców leży zawsze rozszerzanie rynku i ograniczanie konkurencji sprzedawców... Jest to klasa ludzi, której interes nigdy nie będzie dokładnie taki sam, jak interes społeczeństwa, i która na ogół zainteresowana jest w tym, by oszukiwać społeczeństwo i ciemiężyć je (Smith, t. II, str. 163 - 165).

4. Akumulacja kapitałów i konkurencja między kapitalistami

Wzrost ilości kapitałów, który podnosi płacę, prowadzi do obniżania zysku kapitalistów

wskutek konkurencji między nimi (Smith, t. I, str. 179).

„Jeśli np. kapitał potrzebny do prowadzenia handlu towarami kolonialnymi w jakimś mieście jest podzielony między dwóch różnych kupców, konkurencja sprawi, że każdy z nich sprzedawać będzie taniej, niż gdyby kapitał ten był w ręku jednego tylko kupca; gdyby zaś kapitał ten był podzielony między dwudziestu, konkurencja byłaby tyleż razy silniejsza, a szansa na to, by porozumieli się w sprawie podniesienia cen swych towarów, byłaby tyleż razy mniejsza" (Smith, t. II, str. 372 - 373).

Skoro, jak już wiemy, ceny monopolowe są najwyższe z możliwych, skoro interes kapitalistów nawet z pospolitego punktu widzenia ekonomii politycznej jest wrogi społeczeństwu, skoro wzrost zysku z kapitału działa na cenę towaru jak procent składany (Smith, t. I, str. 199-201), to konkurencja, która według ekonomii politycznej wpływa równie dobroczynnie na wzrost płacy, jak i na potanienie towarów z korzyścią dla ogółu konsumentów, jest jedynym ratunkiem przeciwko kapitalistom.

Jednakże konkurencja jest możliwa tylko dzięki temu, że kapitały rosną, i to w wielu rękach. Powstanie wielkiej liczby kapitałów jest możliwe tylko dzięki wielostronnej akumulacji, ponieważ kapitał w ogóle powstaje tylko w drodze akumulacji, a wielostronna akumulacja siłą rzeczy przechodzi w akumulację jednostronną. Konkurencja między kapitałami wzmaga akumulację kapitałów. Akumulacja, która pod panowaniem własności prywatnej jest koncentracją kapitału w niewielu rękach, występuje w ogóle w sposób nieuchronny, gdy pozostawia się kapitały ich naturalnemu biegowi; a to naturalne przeznaczenie kapitału toruje sobie na dobre drogę właśnie dzięki konkurencji.

(13)

Słyszeliśmy, że zysk z kapitału jest proporcjonalny do jego wielkości. Dlatego też jeśli nawet zrazu całkowicie pominiemy rozmyślną konkurencję, wielki kapitał akumuluje, odpowiednio do swojej wielkości, szybciej niż mały kapitał.

Dlatego też nawet zgoła niezależnie od konkurencji akumulacja wielkiego kapitału jest o wiele szybsza niż mniejszego. Ale śledźmy dalej przebieg tych zjawisk.

W miarę wzrostu kapitałów zmniejszają się, wskutek konkurencji, zyski z kapitałów. A więc cierpi przede wszystkim drobny kapitalista.

Dalej. Przesłanką wzrostu kapitałów i wielkiej ilości kapitałów jest rosnące bogactwo kraju:

,,W kraju, który by osiągnął bardzo wysoki stopień bogactwa, zwykła stopa zysku byłaby nader niska; przeto stopa procentowa, na jaką ten zysk by pozwalał, byłaby tak niska, że nikt prócz ludzi najbogatszych nie mógłby żyć z procentów od swych pieniędzy. Wszyscy ludzie średnio zamożni musieliby więc sami zająć' się zastosowaniem swych kapitałów, trudnić się przemysłem albo jakąś gałęzią handlu" (Smith, t. I, str. 196 - 197). Ten stan jest ulubionym stanem ekonomii politycznej.

„Stosunek między sumą kapitałów i dochodów określa wszędzie proporcję ludzi pracowitych do próżniaków; tam, gdzie przeważa kapitał, dominuje pracowitość, gdzie zaś przeważa dochód, panuje próżniactwo" (Smith, t. II, str. 325).

Jak ma się tedy sprawa zastosowania kapitału w warunkach tej zwiększonej konkurencji? „Wraz ze wzrostem kapitałów musi się stopniowo zwiększać ilość funduszów pożyczanych na procent; w miarę jak rosną te fundusze, obniża się procent, gdyż 1. cena rynkowa wszystkich rzeczy spada w miarę, jak wzrasta ich ilość; 2. skoro w jakimś kraju

kapitały wzrastają, staje się rzeczą coraz trudniejsza znaleźć zyskowny sposób

ulokowania nowego kapitału. Powstaje konkurencja między poszczególnymi kapitałami, właściciele jednych kapitałów usiłują zdobywać dla siebie te dziedziny działalności, które już zajęli inni. Ale w większości przypadków właściciel kapitału nie może mieć nadziei, że wyprze drugiego inaczej, jak tylko w ten sposób, że będzie prowadził interesy na gorszych dla siebie warunkach. Musi nie tylko taniej sprzedawać swe towary, ale też niekiedy, aby je dostać na sprzedaż, musi sam drożej za nie płacić. Im więcej funduszów przeznacza się na utrzymanie pracy produkcyjnej, tym bardziej wzrasta popyt na pracę: robotnicy łatwo znajdują zatrudnienie, kapitalistom natomiast trudniej znaleźć robotników. Konkurencja między kapitalistami podnosi płacę i obniża zyski" (Smith, t. II, str. 358 - 359).

Drobny kapitalista ma więc do wyboru: 1. albo przejeść swój kapitał, ponieważ nie może już wyżyć z procentów, a więc przestać być kapitalistą, albo 2. samemu założyć interes, sprzedawać swoje towary taniej i kupować drożej niż bogatszy kapitalista oraz drożej płacić robotnikom, a że cena rynkowa wobec panującej, według założenia, silnej konkurencji jest już bardzo niska, zrujnować się. Jeżeli natomiast wielki kapitalista chce mniejszego wysadzić z siodła, ma nad nim pod każdym względem tego rodzaju przewagę, jaką ma kapitalista jako kapitalista nad robotnikiem. Mniejsze zyski kompensuje mu większa masa kapitału i nawet chwilowe straty może ponosić tak długo, aż zrujnuje mniejszego kapitalistę i uwolni się od jego konkurencji. W ten sposób akumuluje sobie zyski drobnego kapitalisty.

Dalej. Wielki kapitalista kupuje zawsze taniej niż drobny, ponieważ zakupuje masowo. Może więc bez straty sprzedawać taniej.

Jeśli zaś spadek procentu przeobraża średnich kapitalistów z rentierów w ludzi interesu, to z drugiej strony wzrost kapitałów funkcjonujących i wynikający stąd mniejszy zysk wywołuje spadek procentu.

„Gdy zmniejszają się zyski, jakie można osiągnąć ze stosowania kapitału, cena, jaką można zapłacić za użycie tego kapitału, musi się z konieczności zmniejszać" (Smith, t. II, str. 359).

„Im bardziej wzrasta bogactwo, przemysł, ludność, tym bardziej obniża się stopa procentowa, a więc i zysk z kapitałów; ale same kapitały pomimo to rosną, i to jeszcze

(14)

szybciej niż poprzednio, choć zyski uległy zmniejszeniu... Wielki kapitał, choćby dawał małe zyski, wzrasta na ogół o wiele szybciej niż mały kapitał, który daje wielkie zyski. Pieniądz robi pieniądz, mówi przysłowie" (t. I, str. 189).

Jeżeli więc z tym wielkim kapitałem zmierzą się nader małe kapitały, dające małe zyski, jak to się dzieje w warunkach silnej konkurencji, przyjętej w założeniu, to wypiera on je całkowicie.

Nieuniknionym następstwem tej konkurencji jest wtedy ogólne pogorszenie się jakości towarów, fałszowanie, podrabianie, masowe zatrucia, jakie zdarzają się w wielkich miastach.

Ważną okolicznością w konkurencji wielkich i małych kapitałów jest poza tym stosunek między kapitałem trwałym a kapitałem obrotowym.

„Kapitał obrotowy jest to kapitał użyty na wytwarzanie środków utrzymania, przetwarzanie czy handel. Kapitał użyty w ten sposób nie przynosi swemu właścicielowi dochodu czy zysku dopóty, dopóki pozostaje w jego posiadaniu lub dopóki zachowuje tę samą postać. Odpływa od niego nieustannie w jednej postaci, a wraca w innej, i tylko przez taką cyrkulację, czyli kolejne przeobrażanie i akty wymiany, może przynosić zysk.

Kapitał trwały to kapitał użyty na podniesienie jakości ziemi, na zakup maszyn,

przyrządów, narzędzi itp. rzeczy" (Smith, t. II, str. 197 - 198).

„Każda oszczędność na kosztach utrzymywania kapitału trwałego zwiększa czysty zysk. Cały kapitał każdego przedsiębiorcy zatrudniającego robotników dzieli się z konieczności na kapitał trwały i kapitał obrotowy. Gdy cały kapitał nie ulega zmianie, to im mniejsza będzie jedna część, tym większa musi być druga. Kapitał obrotowy dostarcza mu materiałów i płac roboczych oraz uruchamia produkcję. A zatem każda oszczędność na kapitale trwałym, która nie pomniejsza produkcyjnej siły pracy, zwiększa fundusz, jaki uruchamia produkcję" (Smith, t. II, str. 226).

Widać od razu, że wzajemny stosunek kapitału trwałego i kapitału obrotowego jest o wiele korzystniejszy dla wielkiego kapitalisty niż dla mniejszego. Bardzo wielki bankier potrzebuje tylko nieco więcej kapitału trwałego niż bankier bardzo mały. Kapitał trwały jednego i drugiego ogranicza się do kantoru. Ilość narzędzi wielkiego właściciela ziemskiego nie zwiększa się proporcjonalnie do wielkości jego gruntu. Tak samo kredyt, do którego wielki kapitalista ma pierwszeństwo przed małym, stanowi tym większą oszczędność na kapitale trwałym, tzn. na pieniądzach, które kapitalista musi stale mieć w pogotowiu. Jest wreszcie rzeczą zrozumiałą, że tam gdzie praca przemysłowa osiągnęła wysoki poziom, a więc gdzie prawie cała praca ręczna przekształciła się w pracę fabryczną, cały kapitał drobnego kapitalisty nie wystarcza już choćby na to, by pokryć tylko niezbędny kapitał trwały129a.

W ogóle wraz z akumulacją wielkich kapitałów zachodzi też odpowiednia koncentracja i uproszczenie kapitału trwałego w porównaniu z drobnymi kapitałami. Wielki kapitalista wprowadza u siebie pewnego rodzaju organizację narzędzi pracy.

„Tak samo w dziedzinie przemysłu każda manufaktura i fabryka stanowi już dalej idące powiązanie większego majątku rzeczowego z licznymi i wielorakimi umiejętnościami intelektualnymi i sprawnością techniczną dla wspólnego celu produkcji... Gdzie dzięki ustawodawstwu utrzymują się wielkie obszary własności ziemskiej, tam nadmiar zwiększającej się ludności pcha się do przemysłu, i, jak w Wielkiej Brytanii, właśnie głównie w przemyśle skupia się większa liczba proletariuszy. Gdzie natomiast ustawodawstwo nie ogranicza podziału ziemi, tam powiększa się, jak we Francji, liczba drobnych i zadłużonych właścicieli, którzy na skutek postępującego rozdrobnienia zostają zepchnięci do klasy biednych i niezadowolonych. Gdy wreszcie to rozdrobnienie i nadmierne zadłużenie dojdzie do odpowiednio wysokiego stopnia, to znowu wielka własność ziemska połyka małą, podobnie jak wielki przemysł rujnuje drobny; a że powstają wówczas większe zespoły dóbr, to wielu nieposiadających robotników, którzy są po prostu niepotrzebni w rolnictwie, zostaje znowu wypartych do przemysłu" Schulz, „Bewegung der Produktion", str. 58 - 59).

(15)

„Jakość tych samych towarów zmienia się wskutek przemian w sposobie produkcji, a zwłaszcza wskutek zastosowania maszyn. Samo wyeliminowanie siły ludzkiej umożliwiło wyprzedzenie z funta bawełny, mającej wartość 3 szylingów i 8 pensów, 350 motków długości 167 mil angielskich, czyli 36 mil niemieckich, o wartości 25 gwinei" (tamże, str. 62).

„Przeciętnie w Anglii ceny wyrobów bawełnianych w ciągu ostatnich 45 lat spadły o 11

1/2, i tę samą ilość produktu, za którą w 1814 r. płacono jeszcze 16 szylingów, teraz sprzedają według obliczeń Marshalla za 1 szyling 10 pensów. To, że wyroby przemysłowe stały się tańsze, zwiększyło zarówno konsumpcję w kraju, jak i rynek za granicą; w związku z tym w Wielkiej Brytanii liczba robotników przemysłu bawełnianego po wprowadzeniu maszyn nie tylko się nie zmniejszyła, lecz wzrosła z 40 000 do 1 1/2 miliona. Co się zaś tyczy zarobku przedsiębiorców przemysłowych i robotników, to wskutek rosnącej konkurencji wśród fabrykantów zysk ich w stosunku do ilości dostarczonych przez nich wyrobów musiał się zmniejszyć. W latach 1820 do 1833 zysk brutto fabrykantów manchesterskich na jednej sztuce kalikotu spadł z 4 szylingów 1 1/3 pensa do 1 szylinga 9 pensów. Ale w celu wyrównania tej straty jeszcze bardziej rozszerzono rozmiary produkcji. Wskutek tego w poszczególnych gałęziach przemysłu występuje okresowa nadprodukcja, dochodzi często do bankructw, a to sprawia, że w

łonie klasy kapitalistów i chlebodawców chwieje się niebezpiecznie i chyboce stan

posiadania, co część przedsiębiorców zrujnowanych ekonomicznie przerzuca do szeregów proletariatu; stąd się bierze konieczność częstego i nagłego wstrzymywania lub ograniczania pracy, a ujemne skutki tego klasa robotników najemnych zawsze gorzko odczuwa" (tamże, str. 63).

„+Oddać w najem swoją pracę to zapoczątkować swą własną niewolę; oddać w najem rzeczowe elementy pracy to ustanowić swoją wolność... Praca to człowiek, natomiast w elementach rzeczowych nie ma nic z człowieka+" (Pecqueur, „Théorie nouvelle d'économie sociale" etc., str. 411 - 412).

,,+Elementy rzeczowe, które w procesie tworzenia bogactwa nic nie znaczą bez drugiego elementu, pracy, zyskują magiczną siłę przynoszenia im [tym, którzy je posiadają] owoców, jak gdyby własnymi rękoma włożyli w nie ów niezbędny element+" (tamże). „+Jeżeli przyjmiemy, że codzienna praca jednego robotnika przynosi mu przeciętnie 400 franków rocznie i że ta suma wystarczy dorosłemu człowiekowi na prymitywne życie, to każdy, kto posiada 2 000 franków rocznego dochodu z procentów, dzierżawy, komornego itd., zmusza pośrednio do pracy na siebie 5 ludzi; 100 000 franków dochodu reprezentuje pracę 250 ludzi, a 1 000 000 - pracę 2 500 osób+" (tamże, str. 412 -413). (A więc 300 milionów - Ludwik Filip - pracę 750 000 robotników). „+Właściciele otrzymali - na mocy ustawy wydanej przez ludzi -prawo do używania i nadużywania, to znaczy prawo robienia co im się podoba z wszelkimi rzeczowymi elementami pracy... nie są oni wcale zobowiązani przez ustawę do tego, by w każdym wypadku i na czas dawać nieposiadającym pracę, ani do tego, by zawsze płacić wystarczające wynagrodzenie itd. + " (1. c, str. 413). ,,+Całkowita swoboda co do natury, ilości, jakości, celowości produkcji, używania i konsumpcji dóbr, rozporządzania wszelkimi rzeczowymi elementami pracy. Każdy może dowolnie wymienić swoją rzecz, jak chce, biorąc pod uwagę wyłącznie swój własny, indywidualny interes+" (1. c., str. 413).

,,+Konkurencja wyraża jedynie dowolną wymianę, która ze swej strony jest bezpośrednią i logiczną konsekwencją prawa jednostki do używania i nadużywania wszelkich narzędzi produkcji. Te trzy momenty ekonomiczne, stanowiące w istocie jedną całość - prawo używania i nadużywania, swoboda wymiany i nieograniczona konkurencja - pociągają za sobą następujące skutki: każdy produkuje, co chce, jak chce, kiedy chce, gdzie chce; produkuje dobrze lub źle, za dużo lub za mało, za późno lub za wcześnie, za drogo lub za tanio; nikt nie wie, czy swój towar sprzeda, komu sprzeda, jak sprzeda, kiedy sprzeda, gdzie sprzeda; tak samo sprawa ma się z kupnem. Producent nie zna ani potrzeb, ani źródeł surowców, ani popytu, ani podaży. Sprzedaje, kiedy chce, kiedy może, gdzie chce,

(16)

komu chce, bierze cenę, jaką chce. Tak samo kupuje. W tym wszystkim jest on stale igraszką przypadku, niewolnikiem prawa dyktowanego przez tego, kto silniejszy, kogo nie naglą okoliczności, kto bogatszy... Podczas gdy w jednym miejscu brak jakiegoś dobra, w drugim jest go za dużo i marnuje się. Podczas gdy jeden producent sprzedaje dużo lub bardzo drogo i z olbrzymim zyskiem, drugi nie sprzedaje nic lub ze stratą... Podaż nie wie nic o popycie, a popyt nie wie nic o podaży. Produkuje się licząc na gust, modę, jaka pojawia się wśród konsumentów, ale gdy towar jest gotów do sprzedaży, to kaprys już minął, a upodobania zwróciły się ku innemu produktowi... Nieuchronną konsekwencją tego są ciągłe, zataczające coraz szersze kręgi bankructwa, zawiedzione nadzieje, nagłe ruiny i równie nieoczekiwane fortuny; kryzysy handlowe, bezrobocie, powtarzające się okresy nadmiaru i niedostatku towarów; niepewność i spadek płac i zysków, trwonienie lub olbrzymie marnotrawstwo dóbr, czasu i wysiłków na arenie dzikiej konkurencji+" (1. c., str. 414 - 416).

Z książki Ricarda (rent of land [renta gruntowa]): Kraje są tylko warsztatami wytwórczymi, człowiek jest maszyną do konsumowania i produkowania; życie ludzkie jest kapitałem, światem rządzą ślepo prawa ekonomiczne. Dla Ricarda ludzie są niczym, produkt wszystkim. W 26 rozdziale tłumaczenia francuskiego czytamy: ,,+Dla osoby, która posiada 20 000 fr. kapitału przynoszącego rocznie 2 000 fr. zysku, jest sprawą zupełnie obojętną, czy jej kapitał zatrudnia sto czy tysiąc osób...

Czyż nie podobnie ma się sprawa z rzeczywistym interesem całego narodu? Jeśli rzeczywisty dochód netto narodu, jego renta i zysk pozostają bez zmiany, to bez znaczenia jest, czy składa się on z dziesięciu czy dwunastu milionów mieszkańców". „Doprawdy, mówi pan de Sismondi (t. II, str. 331), nie pozostaje nic więcej, jak życzyć sobie, żeby król sam jeden mieszkał na wyspie i ustawicznie kręcąc korbą wykonywał za pomocą automatów całą pracę Anglii"130.

„Pan, który kupuje pracę robotnika za cenę tak niską, że ta ledwie wystarcza na najniezbędniejsze potrzeby, nie jest odpowiedzialny ani za niedostateczny poziom płac, ani za zbyt długi czas pracy: on sam podlega prawu, które narzuca innym... źródłem niedoli są nie tyle ludzie, ile potęga rzeczy+" ([Buret], 1. c., str. 82).

„W Anglii jest wiele terenów, których mieszkańcom nie starcza kapitałów do uprawy wszystkich gruntów. Znaczna część wełny z południowych hrabstw Szkocji po długim przewozie lądowym po bardzo złych drogach jest przerabiana w Yorkshire, ponieważ na miejscu brak jest kapitału do jej przeróbki. W Anglii wiele jest miasteczek przemysłowych, których mieszkańcy nie mają dosyć kapitału, by przewieźć wyroby własnego przemysłu na te odległe rynki, gdzie jest na nie popyt i są konsumenci. Miejscowi kupcy są tylko agentami bogatszych kupców, którzy mają swe siedziby w którymś z większych miast handlowych" (Smith, t. II, str. 382). ,,+Nie można powiększyć wartości rocznego produktu ziemi i pracy inaczej, jak tylko albo zwiększając

liczbę robotników produkcyjnych, albo też silę produkcyjną tych robotników, którzy byli

dotychczas zatrudnieni... W obu przypadkach niemal zawsze jest potrzebny dodatkowy kapitał + " (Smith, t. II, str. 338).

„Podobnie jak akumulacja kapitału z natury rzeczy musi poprzedzać podział pracy, tak też i dalsze pogłębianie się podziału pracy może następować jedynie w miarę coraz większego gromadzenia kapitałów. Ilość materiałów, jaką może przerobić ta sama liczba osób, zwiększa się w miarę pogłębiania się podziału pracy, a ponieważ czynności każdego robotnika upraszczają się stopniowo coraz bardziej, to wynajduje się rozmaite nowe maszyny dla ułatwienia i skrócenia tych czynności. Aby więc w miarę rozwoju podziału pracy zapewniać stałe zatrudnienie tej samej liczbie robotników, należy uprzednio nagromadzić zasoby środków utrzymania w ilości tej samej, a zasoby materiałów i narzędzi w ilości większej, niż byłoby to potrzebne dawniej. Liczba robotników w każdej gałęzi rośnie w miarę, jak postępuje tam podział pracy, albo raczej wzrost tej liczby pozwala na tego rodzaju specjalizowanie się i różnicowanie pracy" (Smith, t. II, str. 193-194).

Cytaty

Powiązane dokumenty

The saw tooth vortex of the real flow is in fact the same as the vortex band of the linearized.. fiöwinodél

Do listopada 2011 roku wskazania dotyczyły pierwszego rządu Donalda Tuska, od grudnia 2011 roku – drugiego rządu Donalda Tuska, od października 2014 roku

Therefore, it is considered that any estimate of the Probability Density Function (PDF) of SF itself, and thereby also a conservative strength quantile SF work estimated by equation

ny, a nie zrelatywizowanie jej tylko do poszczególnej grupy lub grup osób (np. osób pozbawionych wolności). W pierwszej części niniejszego opracowania była już mowa o nasila­

Pomyśl, czy twoim zdaniem jest to dobry sposób

of the palynostratigraphic data The oldest assemblage identified in the Klucznik borehole is the phytoplankton as- borehole is the phytoplankton as-

Istnieją w artości w ew nętrzne, instrum entalne i system ow e, któ re przenikają się wzajemnie.. Byłoby głupotą cenić złote jaja, nie doceniając gęsi, któ ra je

Przede wszyst- kim, w porządku prawa polskiego nie ma żadnej wyraźnej podstawy prawnej, która dawałaby adwokatowi kościelnemu prawo do odmowy zeznań/ odpowiedzi na pytania