Małgorzata Balukiewicz, Beata
Ecler-Nocoń, Alicja Żywczok
Profesor Jan Poplucz (1932-2008)
Chowanna 1, 265-270
U rodził się 21 g ru d n ia 1932 ro k u w Kobiórze (powiat pszczyński) w ro dzinie A u g u sty n a i W eroniki z d. Cichy. Jeszcze w czasie n a u k i w ty sk im liceum ogólnokształcącym skończył k u rs pedagogiczny, u p raw n iający do p racy w zawodzie nauczyciela. P racę tę rozpoczął w szkole podstaw ow ej w Kobiórze 1 w rześn ia 1951 ro k u i pozostał jej w iern y przez 50 lat. Był nauczycielem szkół podstawowych w Kobiórze, Zakowie i Tychach, nauczy cielem akadem ickim w Wyższej Szkole Pedagogicznej w K atow icach i Czę stochowie, n ie u stają cy m w p racy bad aczem rzeczyw istości pedagogicznej w In sty tu cie Pedagogicznym PAN i U niw ersytecie Śląskim .
W ro k u 1966 ukończył s tu d ia pedagogiczne n a W ydziale Filologiczno- -H istorycznym Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Katowicach. Od tego roku d a tu je się w spółpraca prof. dr. hab. J a n a Poplucza z W SP w K atow icach, a n astę p n ie z U n iw ersy tetem Śląskim . Początkowo za tru d n ia n y przez ów czesnego d ziek an a W SP prof. Józefa P ie te ra jako pracow nik d y d ak ty cz ny, prow adził zajęcia z pedagogiki i d y daktyki. W la ta c h 1968-1970 był k ierow nikiem Okręgowego O śro d k a M etodycznego w K atow icach, a n a stęp n ie od 1970 ro k u do ro k u 1971 - pracow nikiem naukow o-badaw czym w katow ickim oddziale w arszaw skiego In s ty tu tu Pedagogicznego oraz k on ty n u o w ał stu d ia d o k to ran ck ie n a U n iw ersytecie Ś ląskim . W ty m czasie poznał d y re k to ra In s ty tu tu prof. W incentego O konia. P ra c a pod k ie r u n k iem w ybitnego pedagoga w y w arła ogrom ny w pływ n a dalszy rozwój n a ukowy J a n a Poplucza. N a podstaw ie dysertacji przygotowanej pod k ie ru n kiem doc. dr. hab. J a n a Bohuckiego n t. „Konflikty w zespołach
nauczyciel-266 W s p o m n ie n ia
skich. Wpływ konfliktów n a funkcję pedagogiczna szkoły” 22 czerwca 1970 ro k u u zy sk ał stopień d o k to ra n a u k h u m a n isty czn y ch (dyplom z n r 40). U trzy m y w an e w n a stę p n y c h la ta c h k o n ta k ty z In s ty tu te m Pedagogicz nym w W arszaw ie i w spółpraca z prof. W incentym O koniem wpłynęły, ja k w spom inał, w isto tn y m sto p n iu n a szybkie p ostępy w przygotow yw anej p racy hab ilitacy jn ej n t. „O rganizacja zespołów nauczycielskich w szkole. Wpływ in teg racji zespołów n a postaw y nauczycieli wobec p racy pedag o gicznej”, której obrona odbyła się 27 m aja 1975 ro k u w In sty tu c ie P edago gicznym U n iw ersy tetu W arszawskiego. W arto zwrócić uw agę n a to, że n a stąpiło to zaledw ie w 9 la t od uko ń czen ia studiów i 5 la t po u z y sk an iu stopnia doktora.
O d 1971 ro k u prof. d r hab. J a n Poplucz był a d iu n k te m w K ated rze P odstaw Pedagogiki i H istorii W ychowania U n iw ersy tetu Śląskiego. J e s z cze przed fin alizacją postępow ania habilitacyjnego, w 1974 roku, objął k ie row nictwo Z ak ład u Pedagogiki Pracy, a w 1977 ro k u otrzym ał stanow isko docenta n a W ydziale Pedagogiki i Psychologii U n iw ersy tetu Śląskiego.
D ok u m en tem z d n ia 26 w rześn ia 1985 ro k u n a d an o Jan o w i Popluczo- wi ty tu ł profesora, a 8 m iesięcy później 1 m a ja 1986 ro k u pow ierzono m u kierow nictw o nowo utw orzonej K ated ry B a d a ń Placów ek Ośw iatow ych, k tó rą prow adził do końca swojej pracy n a W ydziale Pedagogiki i Psycholo gii, tj. do 30 w rześn ia 2003 roku.
Z ain te re so w an ia nau k o w e prof. dr. hab. J a n a Poplucza były bardzo rozległe, chociaż zaw sze sk u piały wokół szkoły jako in sty tu cji o rg an izu ją cej i realizującej proces dydaktyczno-wychowawczy. Szczególne m iejsce w p o szu k iw an iach badaw czych zajm ow ała pedagogika pracy, a zw łaszcza zawód nauczyciela, postrzegany w kontekście funkcji zawodowych, ro zp a tryw anych z perspektyw y prakseologii, teorii organizacji i kierow ania, teo rii systemów, cybernetyki i psychologii.
W la ta c h 90. ubiegłego w ieku prof. d r hab. J a n Poplucz rozszerzył swo je z ain tere so w an ia o k o n te k st aksjologiczny k szta łcen ia i w ychow ania; zajął się ro d z in ą jako środow iskiem wychowawczym, kreującym w artości, w ty m w ykształcenie jako w artość. Był to sw oisty pow rót do p ro b le m a ty k i pozaszkolnych wpływów n a p ostępy ed ukacyjne dzieci i młodzieży, k tó ra w połowie la t 60. XX w ieku stanow iła przedm iot jego zain tereso w ań jako początkującego ad ep ta pedagogiki.
W ynikiem w ieloletnich poszu k iw ań badaw czych było po n ad 180 o p ra cow ań naukow ych, w ty m 12 p ublikacji książkow ych, m .in. Z a sto so w a
nie teorii czynności w bad a n ia ch n a d skutecznością p ra cy d yd a ktyczn o -wychowawczej. W: Z b a d a ń n a d za w o d em nauczyciela. W arszaw a 1980,
s. 321-333; Planow anie d zia ła n ia pedagogicznego w za kła d zie pracy. W ar szaw a 1981, s. 220; M otyw acyjna fu n k c ja kierow ania zespołem nauczycie
-d e j . W rocław 1985; O ptym alizacja -d zia ła n ia pe-dagogicznego n a lekcji. W arszaw a 1985 (II m iejsce w k o n k u rsie MOiW n a n a jle p s z ą publikację n a u k o w ą w zak re sie n a u k o n au czan iu .); S to su n e k d zia ła n ia p e d a g o
gicznego do celów dydaktyczno-w ychowawczych. K raków 1993, s. 25; K o n flik ty w szkole. K atowice 1994; Uczciwość je st wartością. „E du k acja i D ia
log” 1995, n r 8; O szkole z lu d z k ą tw arzą. „E d u k acja i Dialog” 1996, n r 2;
Potrzeby oświatowe środow iska a szkoła. „W ychowanie n a co dzień” 1997,
n r 10.
Oprócz bycia pracow nikiem n aukow ym prof. d r hab. J a n Poplucz był rów nież nauczycielem - wychowawcą. Wypromował ponad 200 m agistrów i 4 doktorów n a u k h u m a n isty cz n y ch w zak resie pedagogiki. Swoje pasje n aukow e wcielał w życie, tw orząc zespoły badaw cze w ra m a c h grup sem i naryjnych; zachęcał do w spółpracy i w spółdziałania; kierow ał, w yzn acza jąc cele i pozw alając sam odzielnie te cele osiągać.
Uczył rzetelności, uczciwości i odpow iedzialności w p racy naukow ej i pedagogicznej, kształtow ał nasze „sum ienia pracownicze”. Uczył nas, s tu dentów i pracow ników swojej katedry, szacu n k u dla n au k i, u k azu jąc je d nocześnie jej słu że b n ą rolę wobec człowieka.
Był człowiekiem wielkiej wiedzy, pracowitości, człowiekiem niezw ykle p raw y m i skrom nym . W pam ięci nas, którzyśm y mieli zaszczyt i szczęście być Jego uczniam i, pozostanie niedoścignionym w zorem M istrza.
Źródło:
D okum enty zgrom adzone w A rchiw um A k tach osobowych USl.
M ałgorzata B alukiew icz
Był nam mistrzem...
Osobowość profesora J a n a Poplucza odczytuję przede w szystkim przez k ilk a cech, w których w szczególnie p rzejaw iała się specyfika jego sposobu bycia, m ianowicie - w raz z w rażeniem duchowej nieobecności jednoczesna wnikliwość i wrażliwość. Nieobecność i wnikliwość w pewnej m ierze logicz nie się w ykluczają, niem niej one w łaśnie odzw ierciedlały indyw idualność Profesora. Zdaw ał się pogrążony we w łasn y m świecie, m yślach i ro zw aża niach, a mimo to z niezw y k łą jasn o ścią u m y słu zauw ażał b a n a ln e acz w aż n e przejaw y codzienności, w ręcz zdum iew ał sw oją spostrzegaw czością. D ostrzegał zm artw ien ie n a tw arzy, zm ęczenie, sm u tek . Zwykle też jego zain tere so w an ie pracow nikiem w ykraczało poza sp raw y zawodowe, choć
268 W s p o m n ie n ia
w ty m zain tereso w an iu był niezw ykle su b teln y i delikatny. W ty m w szy st k im pokazyw ały się jego przym ioty jako pedagoga, a szczególnie je d n a zaleta - o której pisał C arl J a s p e rs - um iejętność takiego p a trz e n ia n a oso bę, w której ta jaw i się tym , czym jest; dostrzeżenia w człowieku tego, czego on jeszcze sam w sobie nie widzi, w sk a z a n ia n a to, czym ów człowiek stać się może. Tego w nikliw ego spojrzenia P rofesora J a n a Poplucza sam a do świadczyłam. O dkrył przede m n ą te obszary mojej osobowości, których n a w et n ie podejrzew ałam , w zbudził we m nie w iarę w te możliwości, których wcześniej nie doskonaliłam . To była p raca m istrza, m istrza, który w skazuje drogę, ale n ie pom aga iść - n ie w ątpi, że jego uczeń dojdzie o w łasnych siłach.
P rofesor J a n Poplucz był ta k ż e w każd ym calu naukow cem . Z a in te re sowany fenom enam i św iata, ciekawy literatury, często podaw ał jakiś te m a t do dyskusji. P roblem y te rzu cał z w ie lk ą swobodą, in try g o w ał swych ro z mówców, czekał n a refleksje, ale n igdy w ą tk u nie w yczerpyw ał, p y ta n ia pozostaw iał bez ostatecznej odpowiedzi, a d yskusje u ryw ał. N iem niej t a k im sposobem bycia budził ciągły niepokój naukow y, k tó ry in sp irow ał do pracy.
Był n ieb an aln y m , b ard zo uczciw ym człowiekiem. Z jednej stro n y n ie dostępny, z drugiej serdeczny i życzliwy. B ardzo dbały o to, aby n ie ran ić obcujących z n im ludzi, w ła s n ą osobowością budow ał w swoim zespole pracow ników specyficzną atm osferę, k tó ra była och ro n ą przed tw a r d ą rz e czywistością. U tw ierd zał n a s w p rzekonaniu, że n a u k a je st ideą, św iatłem dla duszy. Był n a m m istrzem ...
B eata Ecler-Nocoń - je d n a z dwóch d o k to ra n te k profesora J a n a Poplucza
(1995-1999), a d iu n k t w K ated rze profesora J a n a Poplucza (2000-2003)
Człowiek wrażliwego sumienia
N a podstaw ie mojej czteroletniej w spółpracy w zespole Profesora - k ie row nika K atedry B adań Placówek Oświatowych bez cienia wątpliwości mo gę powiedzieć, że odszedł od n a s człowiek w rażliw ego su m ien ia. Co n a ow ą w rażliw ość się składało? Profesor n ależał do osób, któ ry ch n ie zdom i now ał bezrefleksyjny aktyw izm ; nie szczędził czasu n a z a sta n a w ia n ie się n a d słu szn o ścią i n ie słu sz n o śc ią postępow ania, p raw o ścią i niepraw ością, n a d e w szystko w o dn iesien iu do w łasnego życia. C zuły n a w szystko, co w jakikolw iek sposób mogłoby obciążyć jego sum ienie, i zdystansow any wo bec pochlebców, m u siał w zbudzać sym patię otoczenia. Szczególnie lu b ian y
był je d n a k przez osoby, ja k On ceniące n a tu ra ln o ść w k o n ta k ta c h m iędzy ludzkich i skromność, w y nikającą z życiowej mądrości.
Zawsze zrów now ażony w s to su n k u do współpracow ników , raczej in- trospektyw ny, au to k ry ty czn y niż „rzutujący” swoje sta n y em ocjonalne n a innych, skłonny do w ielkodusznego zro zu m ien ia ludzkich n iedoskonałoś ci, w ym agający w kw estia ch m erytorycznych, chociaż nie zdarzyło się, by szo rstk o ścią u w ag zniechęcił kogokolw iek do dalszych w ysiłków n a u k o wych. Potrafił docenić w pracow nikach oryginalność projektów badawczych i w ykryć p raw dziw e fascynacje naukow e. P ozostaw iał je d n a k swoim u cz niom c a łk o w itą wolność w yboru z a in te re so w a ń i form y ich realizacji. O pinie P ro feso ra b rzm iały dobitnie, dlatego w arto było liczyć się z Jego zdaniem ; „Trzymaj się tego te m a tu ”, „To je st dobre”, „Nie w arto w to wcho dzić” - oto wypowiedzi, które zarejestrow ałam w trak cie kilkuletniej współ p racy z Profesorem.
U w ażał, że d la dobra n a u k i trz e b a um ieć ponosić najw iększe choćby k oszty osobiste; m a te ria rozw iązyw anego przez nau k o w ca p ro b lem u b a dawczego o k reśla rodzaj i wielkość owych kosztów indyw idualnych. Bez pośw ięcenia siebie, w Jego p rzek o n an iu , nie m a n a u k i i nie m a rów nież p o stęp u w dziejach ludzkości. Bez w ątp ien ia, w iern y n au k o w em u p ro jek towi całego życia w o statnich la tach swojej pracy n a U niw ersytecie Śląskim raczej sk łan iał się k u weryfikacji swoich poglądów n a te m a t w artości rodzi n y w życiu uczonego.
Obcym - mógł jawić się jako człowiek „niedzisiejszy”; „niepodległy” wo bec różnych mód i chwilowych trendów w życiu uczelni wyższej, krytyczny wobec pozorów u p ra w ia n ia n au k i, trad y cy jn y w rzeteln o ści i rozległości p o zn an ia św iata. Złożoność biu ro k raty czn y ch w y m ag ań w m iejscu pracy niepokoiła go i w prow adzała w zdum ienie. „To nieprawdopodobne...” - moż n a było usłyszeć wówczas z u st P rofesora siedzącego n a d s te r tą p ism i do kum entów . D latego nie k rył swojej wdzięczności, gdy ktoś ze w spółpracow ników w spom agał Go w p racach adm inistracyjnych.
Wysoko oceniał ludzi prostolinijnych, a przy ty m inteligentnych, sam o dzielnych i pracow itych. O n sam pozostał człowiekiem raczej n a tu ra ln y m niż żyjącym w zgodzie z ety k ietą, n ieap ro b aty w n y wobec przebiegłości i innych zachow ań ingracjacyjnych. U rzekająco skrom ny w sposobie bycia i sty lu życia: m ieszkaniu, odżywianiu, spęd zan iu czasu wolnego. Nie tę s k n ił za zag ran iczn y m urlopem , ale ch ętn ie opow iadał o zw yczajnym odpo czynku pod zn ajdującym się w pobliżu dom u k asztan o w cem lub czasem spędzanym z w n u k am i. Wolał raczej s y ste m a ty c z n ą p racę w y k o n y w an ą w domowym zaciszu niż uroczyste konferencje. Konsekwencję w pracy n a ukowej uw ażał za szczególnie in sp iraty w n y w aru n ek rozwoju młodych p r a cowników akadem ickich. W jego postaw ie m ożna było dostrzec w yraźny
270 W s p o m n ie n ia
wpływ dojrzałej osobowości naukow ej Jego pro m o to ra i „m istrza” - P rofe sora Józefa P ietera.
Profesor J a n Poplucz mógł sp raw iać w rażen ie człowieka asek u raty w - nego, n ie u s ta n n ie konfrontującego się z w łasn y m i obaw am i, lecz ja u w a żam Go za w ew n ętrzn ie odważnego, „idącego pod p rą d ”, niegodzącego się n a n iek o rzy stn e dla isto ty ludzkiej zm iany cywilizacyjne.
P a n ie Profesorze, jeżeli mój głos dociera do bezpiecznego m iejsca, w któ ry m je s t P a n obecnie, p ra g n ę p rzesłać słowa podziękow ania za d y s k r e t n ą n a u k o w ą podpowiedz w raz z to r b ą P a n a ulubionych cukierków.