Adam Buczma, Marian Kokociński
O dwudziestoleciu z pozycji postępu
Palestra 17/1(181), 56-61A d i m B u c z m a i M a r i a n K o k o c i ń s k i N r 1 (181)
«6
p raw n e p oradnictw o społeczne, nie n ad ając m u fo rm odp łatn y ch ani zin sty tu cjon alizo w an ych , m ożna zarów no w postępow aniu cyw ilnym jak i k a rn y m angażow ać się w tedy, gdy w ym aga tego in te res społeczny i gdy je s t to zgodne z k ieru n k iem działania organizacji, w reszcie m ożna w r a zie p o trzeb y — ta k ja k to było od bardzo daw na p rak ty k o w an e — za pew nić członkow i obronę przez adw ok ata z zespołu.
M ożna też oczywiście zatru d n ić na stałe osobę, w pisaną na listę adw o katów , w zw iązku zaw odow ym lub w organizacji społecznej, jeśli za chodzi k u tem u potrzeba, z ty m zastrzeżeniem , że będzie on wówrczas pracow ać ty lko na p o trzeby organizacji i zgodnie z jej d y rek ty w a m i oraz nie będzie zatru d n io n y p rzy prow adzeniu sp raw nie zleconych m u przez organizację zatru d n iającą, co jest dla niej korzystne.
Osobiście jestem rów nież przekonany, że m oty w y p rzytaczane przez p rzedstaw icieli zw iązków zaw odow ych i organizacji społecznych są słu sz ne i że now e fo rm y działania stw orzone dla nich przez kodyfikacje p ra w a cyw ilnego i karnego lepiej odpow iadają potrzebom ty ch organizacji i potrzebom społecznym niż fo rm a społecznych b iu r pom ocy p raw nej, p rzew id zian a w daw niej w yd an ej u staw ie o u s tro ju ad w o k atu ry .
Co zaś się tyczy pełnego u dostępnienia ludności pom ocy p raw n ej św iad czonej przez zespoły adw okackie, to jeśli koszt tej pom ocy przek racza m ożliw ości płatnicze klienta, spraw a ta rów nież nie w ym aga tw orzenia społecznych b iu r pom ocy p raw n ej, n ato m iast może i pow inna być roz w iązana przez w łaściw ą po lity kę sądów p rzy u sta n a w ia n iu obrońców i pełnom ocników z urzędu, a także przez sam orząd adw okacki przy n a leż y ty m w y k o rzy stan iu u p raw n ień kierow nika zespołu przew idzianych w § 6 tak sy adw okackiej. K ierow nik zespołu m a bowiem praw o — nie zależnie od ulg przew idzianych dla rencistów , pracow ników oraz w sp ra w ach o ren tę , a lim e n ty i dożywocie — zwolnić k lie n ta całkow icie lub częściowo od op łat na rzecz zespołu, a tak że rozłożyć należność na raty .
N ależy tu dodać, że społeczne b iu ra pom ocy praw n ej nie zawsze m iały prow adzić sp raw y nieodpłatnie. N atom iast św iadczenia na rzecz obyw a teli ze stro n y zw iązków zaw odow ych i organizacji społecznych w ram ach now y ch przepisów p ro ced uraln ych są n ieodpłatne, co dla ludności jest korzystniejsze.
2
.
ADAM BUCZMA I MARIAN KOKOCIŃSKI
O dwudziestoleciu z pozycji postępu
A u t o r z y p r e z e n t u j ą p o n i ż e j s w o j e s p o s t r z e ż e n i a n a t e m a t w y b r a n y c h z a g a d n i e ń a d w o k a t u r y i w i ą ż ą j e z n i e k t ó r y m i k o n t r o w e r s y j n y m i p o g lą d a m i n a t e m a t p o w s z e c h n o ś c i u s łu g a d w o k a c k i c h , s p o ł e c z n y c h b i u r po*
m o c y p r a w n e j o r a z r o l i i f u n k c j i s a m o r z ą d u .
I. R efleksje to w spom nienia najczęściej zabarw ione uczuciam i w łasnych doznań, spostrzeżeń i uogólnień. W spom nienia to uczucia o podłożu z r e g u ły em ocjonalnym . P od ty m w zględem re fle k sje dw udziestolecia istnie
5 7 N r 1 (1 8 1 ) O d w u dziesto leciu z p o z y c ji postępu
nia zespołów adw okackich niczym się nie różnią od przeżyć zw iązanych z każdym w yd arzen iem historycznym , pow racanie zaś do nich z okazji jubileuszów m a n a celu zachow anie w pam ięci ty ch w yd arzeń i k u lty w o w an ie tej pam ięci w śród m łodszej generacji.
D w udziestolecie istn ienia zespołów adw okackich to w ielkie w y d arzenie i okazja do m edy tacji. S ta rsi koledzy m ają praw o odczuwać i odnosić się do w y d arzeń historyczn ych n a w e t z pietyzm em . Dla m łodszych kolegów to już historia. O kres tw orzenia zespołów sta je się h isto rią n aw et dla ko legów w śred n im wieku.
Jeśli dla starszy ch kolegów owo dw udziestolecie stanow i bazę w spom nień, to dla m łodszej generacji, zaangażow anej w k o n stru k ty w n y m spoj rzen iu i działaniu, okazja jubileuszow a to baza do dociekań i u sta le ń diagnostycznych. D latego dom inacją ich reflek sji jest obecny i przyszły m odel zespołu adw okackiego. Młodsza generacja, w ychow ana na g run cie zespołowym , w sposób odw ażny i p ry n cy p ialn y o bejm u je swą w yo b raźnią zachodzące w naszym k ra ju zm iany i daje tem u w y raz w działaniu w y k raczający m poza podw órko w łasnej „k an celarii”. P o jm u je zespół adw o k acki jako in sty tu cję w sensie dynam icznym . Zespół adw okacki to in sty tu c ja k o n k retn e j rzeczyw istości w ypełniona określoną treścią h isto ry cz ną, a skoro tak , to podlega ty m sam ym praw om rozw ojow ym ja k cała rzeczyw istość.
K rzyw dzilibyśm y kolegów starszej generacji, gdybyśm y przy p isy w ali im rodzajow o inne reflek sje, a m ianow icie, że po jm u ją in sty tu cję zespołu adw okackiego staty czn ie, a nie rozwojowo.
Je śli m łodsza i śred n ia g en eracja kolegów w sw ych reflek sjach z okazji om aw ianego dw udziestolecia eksponuje przyszłość, to należy poczytać to za n orm aln e zjaw isko, u podłoża którego leży podział ról pom iędzy ge n eracjam i w szerszym znaczeniu społecznym .
B yłoby zbyt w ielk im uproszczeniem w prow adzać linię d e m a rk ac y jn ą pom iędzy gen eracjam i i n a tej podstaw ie dopatry w ać się dw óch różny ch postaw i z ap atry w ań na m odel zespołu adw okackiego w przyszłości. Jed n ak że zw ażyw szy liczne w ypow iedzi w y rażan e oficjalnie n a ze b ra niach, spotkan iach tow arzy sk ich tudzież w prasie, m ożna zaryzykow ać tw ierdzenie, że każdy z nas chciałby widzieć zespół adw okacki w jego p ragm aty cznej szacie, m ak sy m alnie zbliżonej do życia.
J a k i to m a być zespół w przyszłości, to tem a t zbyt obszerny. W arto w ty m m iejscu powołać się na w ypow iedź d y sk u sy jn ą adw o kata R y szard a Sicińskiego z W arszaw y i w yeksponow ać ją n aw et do roli re p re z e n ta ty w nych poglądów rów nież dla środow iska poznańskiego. M ówiąc bardzo ostrożnie — bo bez szczegółow ych b adań socjologicznych — m niem ać n a leży, że w y rażony przez Kol. Sicińskiego pogląd o ch ara k te rz e diagno stycznym i p o stu laty w n y m jest też w łaściw y dla inn ych ośrodków w k r a ju (por. R y szard S i c i ń s k i : M odel zespołu adw okackiego, „ P a - le s tra ” n r 10/72, str. 68).
Z daniem Kol. Sicińskiego k apitalnego znaczenia n abiera dobór ludzi w zespole, zrzeszonych na zasadzie pełnej dobrowolności, z k tó ry m i chcia łoby się pracow ać. K ażdy przecież z kolegów re p re z e n tu je nie ty lk o określoną wiedzę, dośw iadczenie, ale i predyspozycje do tego zaw odu
58 A d a m B u c z m a i M a r i a n K o k o c i ń s k i N r 1 (181)
w różnej skali i odcieniach. W iedza zaw odow a — zwłaszcza sp ecjalistycz na — m a ogrom ne znaczenie dla w zajem nego uzupełniania się. W zajem ne u zu pełn ianie się to nie to samo co jed n o stro n n a konsu m pcja w iedzy d ru giego kolegi. D alecy jesteśm y od dezapro b aty poglądów Sicińskiego w po zostałych kw estiach o k a rd y n a ln y m znaczeniu dla m odelu zespołu ad w okackiego. Bez zastrzeżeń podpisujem y się pod jego p o stulatam i.
M ówiąc o dobrow olnym doborze kolegów jako podstaw ie p rac y zespo łow ej, w y p ad a też odwołać się do w iedzy socjologicznej. Nie jest dla nas rzeczą obojętną, z kim zasiadam y do b ryd ża, i to zaledw ie na kilk a go dzin. W p rac y zawodowej spędzam y d ru g ą część naszego życia. Socjolo gia zyskała sobie praw o obyw atelstw a jako odręb n a dyscyplina naukow a. Dziś nie m ożna pielęgnow ać po p raw nych stosunków m iędzyludzkich w sposób am ato rsk i. Tylko w iedza i dośw iadczenie plus dobra w ola pozw a lają na in te g rac ję środow iska, egzekw ow anie pow inności jed nostki i w k onsekw encji — na osiągnięcie zakreślonego celu przy uw zględ nieniu za sad obow iązujących w P ań stw ie Ludow ym .
II. Z agadnienie w łaściw ego doboru w e w n ątrz zespołu pozostaje w ścis ły m zw iązku z doborem i ro ta c ją w ładz sam orządow ych. M łodsza i śre d n ia g en eracja kolegów szczególnie uczulona jest na punkcie ro ta c ji w ładz sam orządow ych, i nie m ożna odm aw iać jej słuszności. Zw łaszcza że czyni to w im ię dobra ogółu w sposób zaangażow any, nie zaw sze p o p ularny i kosztem n iejed n o k ro tn ie w łasnej p ra k ty k i zaw odow ej. D oskonale orien tu je m y się w środow isku i w iem y, kto z kolegów m ógłby się poświęcić p rac y w sam orządzie, w iem y, jacy koledzy predysponow ani są c h a ra k te rologicznie do tej pracy, jakim cieszą się au to ry tete m , a m im o to zainte resow ania ich nie zawsze w y k raczają poza w łasną p ra k ty k ę zawodową, i to z różnych przyczyn. Z byt często słyszy się: „nie m am czasu, aby poświęcić się pracy sam orządow ej”, „on nie chce pracow ać w sam orzą dzie, bo u cierpi dobrze pro speru jąca p ra k ty k a ” , „on nie może spełniać w a ru n k ó w członka ra d y adw okackiej choćby dlatego, że nie m a dobrej p ra k ty k i” itp.
W k ształto w an iu profilu a d w o k a tu ry odnosim y się do czynnika ludz kiego zb yt obojętnie. Now y profil ad w o k a tu ry to taki, k tó ry b y odpo w iadał d ialek tyczn y m w ym aganiom postępu społecznego. Ł atw iej jest ta k sa ty w n ie w ym ieniać przyczyny „ zasto ju ” o c h a ra k te rz e techniczno-lo- kalow ym , bo to są elem en ty w y m iern e i ocena ty ch przyczyn nie k o jarzy się bezpośrednio z daną osobą. Zapom inam y, że podstaw ow ym czynni kiem sty m u lu ją c y m postęp jest człowiek.
R ozw ażania powyższe n ab ierają szczególnej w ym ow y w okresie poprze d zający m w y b o ry do ra d adw okackich. W praw dzie przyszła now elizacja u sta w y o u.a. pow inna w prow adzić form aln e podstaw y i w a ru n e k ro tacji w ładz sam orządow ych, jednakże zanim się to stanie, należy już obecnie pod rządam i obow iązującej u staw y nadać czynnikow i ludzkiem u w łaściw ą ran g ę i m iejsce w kształto w an iu sty lu i oblicza a d w o k atu ry .
K oledzy zajm u jący od lat stanow iska w sam orządzie m ają n iew ą tp li w ie duże dośw iadczenie, ale nie są też w olni od zw ykłej, ludzkiej ru ty n y . R u t y n i a r s t w o w k a ż d e j d z i e d z i n i e ż y c i a s p o ł e c z n e g o z a w i e r a p e w i e n s t o p i e ń s k o s t n i e n i a n i e p o z
N r 1 (1 8 1 ) O d w u dzie sto leciu z p o z y c ji p o s tę p u 5 9
w a l a j ą c e g o n a o s t r e s p o j r z e n i e , s z e r s z ą w y o b r a ź n i ę i o d w a g ę w d z i a ł a n i u . D latego z konieczności rodzi się p o stu la t selektyw nego doboru.
S e lek ty w n y dobór to nie tylko w alo ry i predyspozycje odnoszące się do jednostki. U m iejętn e połączenie im pulsyw ności tw órczych i odw ażnych c h a ra k te ró w z dośw iadczeniem sta rszy c h kolegów rów nież leży w k a te goriach selektyw nego doboru. Dla naszego środow iska ta k pojęta ro ta c ja na pew no wzbogaci treść p racy sam o rząd u i jego organów .
III. K o lejn y m zagadnieniem rocznicow ych m ed y tacji jest sp raw a spo łecznych b iu r pom ocy p raw nej.
Z agadnienie nie jest czym ś now ym , zrodzonym z (reflek sji d w udziesto lecia. In sty tu c ja ta znana jest n am od chw ili w ejścia w życie u sta w y 0 u.a. A rty k u ł 5 tej u staw y p rze w id u je tak ie w łaśnie rozw iązanie, jed nakże do dziś nie m am y rozporządzenia w ykonaw czego. B rak tego ro zpo rządzenia to nie ty lk o kw estia opracow ania takiego dokum entu. P rz y czyny tego są bardzo złożone.
A u to rzy tego a rty k u łu nie zabieraliby, być może, czytelnikom w ięcej czasu, gdyby nie to, że zagadnieniu tem u nadano w ysoką ran gę w a r ty k u le A. M aciejew skiego pt. „Rocznicowe m ed y ta cje ” („P raw o i Ż ycie” z 10.XII.1972 r., n r 25/434). K o n tro w e rsy jn e poglądy na tem a t sam ego po w ołania społecznych b iu r pom ocy p raw n e j elim inu ją z pola w idzenia — a w każdym razie cieniu ją k o n tu ry — nabrzm iałych od lat tru d n y c h 1 złożonych problem ów w fun k cjo n o w an iu zespołów adw okackich.
D y lem at, czy w prow adzać w ogóle (można by tu postaw ić p y tan ie, czy n a ty m etapie) dw utorow ość fo rm y pom ocy p raw n ej i św iadczenie jej dla społeczeństw a — nie jest prosty i łatw y . Dlatego raczej tw ó rzm y dzieło doskonałe ju ż do końca. Dziełem ty m o h istorycznym znaczeniu dla ad w o k a tu ry jest w łaśnie zespół adw okacki. In sty tu c ja ta w obecnej ed y cji — to nie zakończona „in w e sty c ja ” .
Rodzi się jakże zasadnicze py tan ie, czy i jak dalece stać nas na to, aby poświęcać ludzką energię, społeczne zaangażow anie i środki dla nowego „o b ie k tu ” o ty m sam ym bądź bardzo zbliżonym profilu usług społecz nych, skoro ciągle jeszcze zabiegam y o uspraw nienie działalności zespo łów adw okackich.
Czy istotnie in te res wyższego rzędu, polegający — zdaniem A n to n ie go M aciejew skiego — na konieczności um asow ienia (posługując się t e r m inologią autora), upow szechnienia i dostępności pom ocy p raw n e j jest w y m iern y , jednoznaczny i społecznie uzasadniony?
W jak im stopniu m am y tu do czynienia z patologią społeczną leżącą u podstaw ujem n y ch zjaw isk reg u lo w an y ch z konieczności w drodze n o rm p raw n y c h i ro zstrzyg an y ch przez sądy lub podobne im organy?
Czy powszechność niesienia pom ocy p raw nej dla społeczeństw a m a tę sam ą w ym ow ę społeczną co upow szechnienie np. lecznictw a lub ośw iaty? Pow szechność środków w działaniu p rofilaktycznym , czy pow szechność w pojęciu a u to ra sprow adzająca się do elim inow ania skutków ow ych zja w isk? Ja k ie je s t fakty czn e zapotrzebow anie społeczne na usługi p raw n e i w jak im stopniu zapotrzebow anie to godne jest korzystać ze szczególnej tro sk i i ochrony P a rtii i Rządu?
60 A d a m B u c z m a i M a r i a n K o k o c i ń s k i N r 1 (181)
J a k jest w rzeczyw istości, skoro a u to r p o stu lu je tę powszechność? Mimo woli nasu w a się szereg inn y ch kw estii, k tó ry c h nie sposób w y m ieniać w nieskończoność.
P rzed staw io n e w yżej zagadnienia stanow ią tylk o nieliczne słu py g ra niczne, k tó re pow inny zakreślać nam tere n do d y sk u sji i w ym iany po glądów na postulow ane przez au to ra tem a ty upow szechnienia obsługi p raw n e j społeczeństw a.
K onieczność i rzeczyw istość to nie to samo. Je śli n a w e t — zdaniem A. M aciejew skiego — ko n fro n tacja postanow ień zaw arty ch w art. 5 u sta w y o u.a. z życiem jest koniecznością, to fak t, że podstaw ow a fo rm a p ra cy zespołowej daleka jest od sw ej doskonałości, jest rzeczyw istością.
P o g lądy m ożna w ypow iadać w każdej dziedzinie, a w k o n k retn y m w y p ad k u bądź to o pierając się na przesłan k ach diagnostycznych in sty tu c ji istn iejącej od 20 lat, bądź też o pierając się na w izji będącej p ro d u k te m w łasnej, su b iek ty w n ej w yobraźni.
W ypow iadając sw e poglądy o p arte w łaśnie na ty ch przesłankach diag nostycznych, m am y n a m yśli, jak ie to cele postaw ił u staw odaw ca powo łu ją c do życia zespoły adw okackie, w jak ie w yposażył je środki pozw a lają ce na osiągnięcie tego celu oraz czy i w jak im stopniu cel ten został osiągnięty. Odpowiedź na pew no n ie je st łatw a, ale każdą, n aw et n a j bardziej su b iek ty w n ą ocenę m ożna spraw dzić p rzy pom ocy obiek tyw n ie istniejącej rzeczywistości.
N ie m ożna tego powiedzieć biorąc za podstaw ę d ru g ą ew entualność, gdzie skala w yobraźni może być nie ty lko duża, lecz w ręcz krańcow o m ery to ry czn ie różna. S p ró b u jm y te w yw ody o c h a ra k te rz e ogólnym przetłum aczyć na p rak ty c zn y i zrozum iały język. T ak na przykład: — kto, kiedy i p rzy pom ocy jak ich środków m a zdobyć lokale dla sp o
łecznych b iu r pom ocy p raw n e j i odpow iednio je wyposażyć, skoro nie u p o raliśm y się z ty m zagadnieniem przez 20 la t istnien ia zespołów adw okackich?
— w ja k i sposób zakreślić te ry to ria ln y zakres działania (nie m ów iąc już o m ery to ry czn y m w ydzieleniu zadań), skoro w y starczy jed en proces aferow y, ab y zaabsorbow ać kilkuosobow y sk ład takiego b iu ra n a dłuższy czas?
— n a czym, dla kogo i w jak iej k ateg o rii sp raw ludzkich m a n astąp ić p o stulow ane przez a u to ra upow szechnienie?
— k to i kiedy m iałb y św iadczyć usługi p raw n e w czasach choroby, u rlo pów, tudzież po ile godzin m usieliby pracow ać ci adw okaci-koledzy, skoro wiadomo, że adw ok at p rac u je p raw ie zaw sze przeszło 8 godzin n a dobę?
— w ja k i sposób i z jakich fu nd u szy oraz dla kogo m ożna będzie u trz y m ać dw uzm ianow ość w p rac y takiego biura?
W końcu należy postaw ić py tan ie, ja k i jest ekonom iczny sens tw o rze nia społecznych b iu r pom ocy p raw nej wobec jednoczesnego istn ien ia biały ch plam w n u m era cji kolejn ej zespołów w tej czy inn ej radzie, tu dzież wobec likw idacji n iek tó ry ch zespołów p ro w in cjo naln ych i tw orzenia jednoosobow ych D P PP.
N r 1 (181) O dwud ziestolec iu z p o zy c ji postępu 61
K ażdy z nas, p ra k ty k u ją c y c h adw okatów , może na podstaw ie w łasnego dośw iadczenia w ym ienić kilka inn y ch problem ów i m ankam entów , u ło żyć je — być m oże — w innej kolejności i nadać im inną rang ę p rzem a w iającą przeciw społecznym biu rom pom ocy p raw nej. Jedn o jest pew ne, że w y rażając tego ro d za ju poglądy obracam y się w kategoriach w izji, dla realizacji k tó rej n ie p o w inniśm y obecnie angażow ać środków i czasu.
A. M aciejew ski, k reśląc w izję społecznych b iu r pomocy p raw n ej, s ta wia w odczuciu au torów z arzu t anonim ow em u adresatow i, że „o d w o - ł y w a n i e s i ę d o p o m o c y c z a s u n i e m o ż e b y ć p a r a w a n e m d l a b r a k u e n e r g i i w f o r s o w a n i u g ł ó w n y c h k i e r u n k ó w r e f o r m y ”.
Z arzu t ten, w ypow iedziany z okazji dw udziestolecia istnienia zespołów adw okackich, m ożna by p rzy jąć za dobrą m onetę pod w arun kiem , że do tyczy to m inionego o k resu i w odniesieniu w łaśnie do niedoskonałości zespołów adw okackich. W ż a d n y m r a z i e p r o b l e m s p o ł e c z n y c h b i u r p o m o c y p r a w n e j n i e m o ż e b y ć p o c z y t a n y z a „ g ł ó w n y k i e r u n e k r e f o r m y ” a p r i o r i .
Upow szechniać pomoc praw n ą dla społeczeństw a zam iast leczyć p ro fi laktycznie określone k ręg i społeczne stanow ić może podstaw ę do teore- tyczno-socjologicznych rozw ażań.
A dw okat uczestniczący w aferow ych procesach z u rzęd u przez 37 o k rą głych dni m a praw o do w łasn ych reflek sji. Czyżby A. M aciejew ski tw ie r dził, że jest to zbyt m ało i dlatego na tej podstaw ie należy bardziej ro z pow szechniać pomoc p ra w n ą (w jak im k ieru n k u i dla kogo?).
K olizje in teresów pom iędzy społeczeństw em a jed no stk ą pow inny m a leć w m iarę rozw oju socjalistycznych stosunków ludzkich. Rozwój ty ch
stosunków w sferze nadb u d ow y — i nie ty lk o nadbudow y — doznaje szczególnej tro sk i i ochrony ze stro n y P a rtii i Rządu PRL. Nie sta w ia jm y znak u rów nania pom iędzy upow szechnianiem ośw iaty czy pomocy le k a r
skiej a upow szechnianiem pom ocy p raw n ej, bo znaleźć się m ożem y w ślep ym zaułku.