• Nie Znaleziono Wyników

O Miriamie-krytyku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O Miriamie-krytyku"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Podraza-Kwiatkowska

O Miriamie-krytyku

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/4, 411-438

(2)

O M IRIA M IE-K RYTYKU

Zenon Przesm ycki, podobnie zresztą jak w ielu polskich pisarzy, nie

doczekał się dotychczas opracow ania m onograficznego. K siążka M iriam -

-tlu m a c z M arii S zurek-W isti (K raków 1937) stanow i w zorow ą rozpraw ę

ty p u ułam kow ego, u łatw ia ją c ą pow stanie m onografii. Ale cóż — do­

ty cz y ty lk o przekładów . A pozostała działalność Przesm yckiego? Czas

ju ż w yjść poza ogólnikowe, b y n ajm n iej nie tra fia ją c e w sedno rzeczy

fo rm u łk i o „parn asizm ie” czy „ek lekty zm ie” Przesm yckiego.

W ostatn ich lata ch zajęła się M iriam em Ewa K orzeniew ska, ogła­

szając o red a k to rz e „C h im ery ” cenne i odkryw cze stu d ia h ja k się więc

zd aje — z te j w łaśnie stro n y oczekuje M iriam a opracow anie m onogra­

ficzne. Je d n ak że k ieru n e k in te rp re ta c y jn y autorki, zwłaszcza zaliczanie

M iriam a do dekaden ty zm u , budzi różne w ątpliw ości. S praw a — w o­

bec szeroko zakrojonych stud ió w K orzeniew skiej — b y n ajm n iej nie

błaha.

R ozpraw ka niniejsza s ta ra się ująć tw órczość k ry ty c z n ą M iriam a,

uw zględ niając in te re su ją c ą nas dzisiaj p ro b lem atyk ę (k ry ty k a b azująca

n a pojęciu autonom iczności dzieła literackiego, opozycja: sym bolizm —

ekspresjonizm , prob lem sztuki m asow ej). Jednocześnie jed n ak — w po­

ró w n an iu z p racam i E w y K orzeniew skiej — stanow i propozycję innego

odczytania pism k ry ty czn y ch M iriam a. Niechże więc będzie p rz y ję ta

n a zasadzie: a u dia tu r et altera pars.

*

D ziałalność k ry ty c z n o lite ra ck a Przesm yckiego w początkow ym s ta ­

d iu m nie b y ła orygin aln a: a u to r chętnie o pierał się n a ro zp raw ach in ­

1 E. K o r z e n i e w s k a : M i r ia m nie znany. „ P am iętn ik L itera c k i” 1959, z. 3/4; M i r i a m — r e d a k t o r „Ż y c i a ”. „Ruch L itera c k i” 1961, z. 2. K o rzen iew sk a p rzygoto­ w u je tak że w y b ó r p ism k ry ty czn y ch M iriam a. — S koro już m ow a o p ow ojen n ych p ozycjach d oty czą cy ch M iriam a, w sp o m n ieć ta k że n a leży o o b szern ym stu d iu m A . W a 11 i s a, „C h i m e r a ” M iria m a. „M ateriały do S tu d iów i D y sk u sji z zak resu T eo rii i H isto rii S ztu k i, K rytyk i A rty sty czn ej oraz B ad ań nad S ztu k ą ” 1953, nr 1.

(3)

n y ch pisarzy, lojaln ie podając źródło, z którego k o rzystał. Z czasem

w z ra sta ła sam odzielność M iriam a; jed n ak że liczba cy tow anych a u to ­

ró w — i to au to ró w obcych — pozostała do końca w yjątkow o duża.

D ro b ny ten, ja k b y się zdaw ało, fa k t nie jest bez znaczenia. Stanow i

on bow iem k o n sek w en cję dw óch głów nych p o stu lató w M iriam a -k ry ty -

ka. Z acznijm y od p ro b lem u cytow ania au torów o b c y c h .

Istn ie je w k u ltu rz e polskiej — i nie ty lk o polskiej — zasadnicza

opozycja stanow isk. Z jed nej w ięc stro n y chodzi o eksponow anie w a r­

tości k u ltu ro w y c h w łasnego narodu, o obronę tzw. sw ojszczyzny, z d ru ­

giej — o p ró bę w łączenia k u ltu r y polskiej w k o n tek st ogólnoeuropej­

ski. W sposób zdecydow any P rzesm y ck i re p re z e n tu je stanow isko drugie.

U p raw ia w ięc tw órczość przekładow ą, d ru k u je liczne stud ia o poetach

czeskich, p ó łn ocnoam erykańskich, b elg ijskich czy francuskich, in fo r­

m u je o najno w szy ch za g ranicą stosow anych m etodach krytyczn ych,

d a je obszerne w skazów ki bibliograficzne. N ie m am y tu b y n a jm n ie j do

czynienia z p rzy p ad ko w y m i upodobaniam i. M iriam posiadał p ełn ą św ia­

dom ość sw ojego stanow iska, b ro n ił go i ostro w ystępow ał wobec p rze­

ciw ników . P o słu ch a jm y tylko:

jed n o z p ism w a r sz a w sk ic h , p rzez u sta i pióro jed n eg o ze sw y c h „ litera tó w (!) do w sz y stk ie g o ”, p rzep ro w a d ziło przed paru la t y k am p an ię całą p rzeciw k o w sz y stk ie m u , co obce, w obronie ja k o b y sw o jszczy zn y . A le ż n a tu ra ln ie, bar­ dzo słu szn ie, m am y n a C h iń czyk ach w y b o rn y p rzyk ład o d d zia ły w a n ia ch iń ­ sk ieg o m uru, n a śla d u jm y ich w ię c g o rliw ie. [...] W praw dzie ju ż w X V I w. ja k iś D u B e lla y p o d n o sił p o trzeb ę zn ajom ości i k orzystan ia z obcych p rzy­ k ład ów . [...] W p raw d zie n o w si b ad acze tw ierd zą i stw ierd za ją fa k ta m i, iż w y o so b n io n y ch p iśm ie n n ic tw n ie m a, iż h isto ria litera tu r y p o w szech n ej jest w ła śc iw ie h isto rią w ę d r ó w k i ty c h sa m y ch id e i i form przez rozm aite sfery ż y w o tó w n a ro d o w y ch , p rzetw a rza n ia się ich sto so w n ie do otoczen ia i od d zia­ ły w a n ia dalej zn ó w w tej n o w ej, p rzetw orzon ej postaci. [...] a le cóż nas to w sz y stk o obchodzi? N ie ch cem y ob czy zn y i k on iec. A nuż b y jeszcze p orów ­ n a n ie n ie na n aszą k o rzy ść w y p a d ło ? A nuż b y ogół, za zn a jo m iw szy się z tym i ow ym , w ię k sz e k ra jo w y m lite r a to m i k ry ty k o m p o czą ł sta w ić w y m a g a ­ n ia? [H 5, 1 2 3 ]2

I podobnie, choć ju ż z pozycji b ardziej d efensyw nych, w kilkanaście

la t później:

P rzeszczep ia cze n a jm iz e r n ie jsz y c h zagran iczn ych an eg d o t rep ortersk ich , w y stę p u ją c n ib y w ob ron ie „k ry ty k i i tw ó rczo ści sa m o ro d n ej”, zarzucać [...] p o częli n ie m n iej u sta w ic z n ie (ufni, że n a jw ię k s z e g łu p stw o , sta le p o w ta rza ­ n e, w resz c ie się u trze) — „ p rzeszczep ian ie id e i o b cy ch ”, ta k ja k b y ca łe dzieje

2 W ten sp o só b ozn a cza m y c y ta ty z c y k lu a r ty k u łó w P r z e s m y c k i e g o p od ­ p isa n y ch p seu d o n im em J a n Ż a g i e l : H a r m o n i e i dyso n a n s e. „ Ś w ia t” (K raków ) 1891, nr y 1— 7, 9, 11— 13, 15. P ierw sza liczba w sk a z u je n u m er pism a, druga — stronę.

(4)

litera tu r y i sztu k i n ie b y ły ciągłą w ęd rów k ą, ciągłą w y m ia n ą , ciągłą tra n sfo r­ m acją id e i i ta k jak b y w ielk a idea, sw o ja czy obca, stara czy n ow a, n ie b yła za w sze p łodnym posiew em , o ile — n atu raln ie — na krzepką, n ie b o- - ją cą się o „złam an ie sw ej in d y w id u a ln o ści” n a tra fi duszę 3.

P ierw szy zatem postu lat, sygnalizow any licznym cytow aniem au to ­

rów obcych, dotyczy p ro b lem aty k i ogólniejszej: pow iązania k u ltu ry

polskiej z k u ltu rą europejską. P o stu la t drugi, bardziej szczegółowy,

zw iązany je st już k o n k retn ie z k ry ty k ą literacką: dotyczy m ianow icie

id eału k ry ty k a -e ru d y ty .

Ideał k ry ty k a -e ru d y ty kształto w ał M iriam m. in. pod w pływ em

książki E m ila H enn eq u in a

La C ritiqu e scientifique

(Paris 1888). Je d ­

nakże polskiem u au to ro w i chodziło nie ty le o k ry ty k a -h isto ry k a —

o tak im m ów ił H en n eq uin — co o k ry ty k a w spółczesnego4. Ten, zda­

niem M iriam a, nie zajm u je się an i genezą, ani analizą psychologiczną

czy socjologiczną. Jego zadaniem jest analiza estetyczna, uzupełniona

„co n a jw y ż e j” w ykazaniem zw iązku w ew nętrznego m iędzy dziełem

a ogólnym n a stro je m duchow ym społeczeństw a i narodu. Toteż k ry ty k

m usi przejść długą i pracow itą szkołę w ykształcenia sm aku; m usi po­

znać różnorodne teo rie i p rąd y estetyczno-literackie, lite ra tu rę swego

k ra ju i lite ra tu rę o b c ą 5, itp. W inien nad to w ypracow ać sobie w łasną

filozofię sztuki. W tak im kontekście nie dziw i niechęć M iriam a do

im presjo n isty cznych m etod k ry ty k i spod znaku J u le s L e m a ître ’a —

w ich krajo w ym , bardzo uproszczonym w ydaniu.

Szeroko n ak reślo na przez M iriam a sy lw etk a idealnego k ry ty k a lite ­

r a tu r y w spółczesnej posiada rów nież w y raźn y pion m oralny: k ry ty k za­

tem w inien p rzy w yd aw an iu ocen unikać ingerencji w łasnych przeko­

n a ń m oralnych, obyczajow ych czy sp o łeczn y ch 6; unikać sugerow ania

się u ta rty m i sądam i (rezu ltat: reh a b ilita c ja pisarzy zapoznanych), w i­

n ien w reszcie zachow ać godność osobistą i nie płaszczyć się przed w iel­

kościam i.

Co stanow i p rzedm iot badania k ry ty k a? P rzeciw ny lite ra tu rz e te n ­

d en cy jn ej, głosił M iriam , że lite ra tu ra posiada swój w łasny cel i w

łas-3 „ M o d e r n iz m ” i p o s z u k iw a c z e arcyd z ieł. „C him era” 1904, t. 7, z. 19, s. 1łas-34. P rzedruk w : P ro arte. U w a g i o s z tu c e i ku ltu rze. W arszaw a 1914, s. 114. S tro n icę p rzed ru k ów z P ro a r t e b ęd ziem y sy g n a lizo w a ć zaw sze w n a w ia sie k ą to w y m , po p od an iu stron y z „C him ery”.

4 P rob lem atyk ą tą z a jm o w a ł się P rzesm yck i przede w sz y stk im w cy k lu a r ty ­ k u łó w w k rak ow sk im „ Ś w ie c ie ” — zob. przypis 2.

5 W zw iązk u z tym p ostu latem sto su je P rzesm y ck i często w p rak tyce k ry ty cz- n oliteracK iej k om p aratystyczn ą paralelę: Hugo — V rch lick ÿ, M aeterlin ck — M allar­ m é, M aeterlin ck — S zekspir. N ieco później p osłu ży się tym ch w ytem ró w n ież I. M a tu szew sk i.

6 Z tego p u n k tu w id zen ia zaa ta k o w a ł G. B randesa w arty k u le P o e z j a Lam.ar- ti n e ’a n ie g d y ś a dziś. „ Ś w ia t” 1890, nr 21, s. 515.

(5)

n e — do urzeczyw istnien ia tego celu prow adzące — środki (H 1,

19).

P rzed m io tem b ad ań k ry ty k a je s t zatem „dzieło jak o ta k ie ” (H

6, 146)

*

W opozycji do poglądów T aine’a M iriam pouczał, że

[d zieło obchodzi k ry ty k ę] n ie ty lk o jak o rezu lta t czegoś, le c z p rzede w s z y s t­ k im jak o ta k ie, jak o fa k t m a ją cy ta k ą lu b inną w a r to ść estety czn ą , jako zjaw isk o m n iej lub bardziej — p ięk n e. [H 13, 315]

I jeszcze do k ładn iej:

m yśl, id ea je st dla tw ó rcy ru sztow an iem , szk ielete m jed y n ie; sz k ie le t ten w yob raźn ia dopiero w ciało o d ziew a, artyzm k szta łty tego ciała m od elu je [...]. To w ła śn ie je s t o w o cem ducha p oety — i to k ry ty k ocen ia ć p o w in ien . N ie m y śl sam ą, le c z sp osób jej w c ie le n ia i u zew n ętrzn ien ia. [H, 6 1 4 7 ]8

K ry ty k [...], k tó ry w d ziele sam ym szu k a p ierw ia stk ó w i m o ty w ó w do ocen y ta k o w eg o , m u si przede w sz y stk im zn aleźć od p ow ied ź na dw a p y ta ­ nia: co? i jak ? co au tor ch cia ł zrobić? i ja k zrobił? [M, L X X X V I I ]9

Dzisiejszego czytelnika u d e rz a ją — p rz y w szelkich zastrzeżeniach,

0 czym za chw ilę — pew ne zbieżności m etody k ry ty c z n ej M iriam a ze

w spółczesnym i nam m etodam i badaw czym i; z ty m i m ianowicie, u pod­

sta w k tó ry ch z n ajd u je się — podobnie zresztą ja k u M iriam a — teza

7 P odobne stw ie r d z e n ie nie b y ło w ó w cza s odosobnione. Oto co p isa ł M .-J. G u y a u w zn an ej M iriam ow i k sią żce L ’A r t au p o in t de v u e sociolo gique (Paris 1889, s. 46): „ P raw d ziw a k ry ty k a to krytyk a sam ego d zieła, n ie pisarza i środo­ w is k a ”. W zw ią zk u z p o stu la tem k ry ty k i im m an en tn ej w ten sposób o cen ia ł M i- r i a m (H 15, 365) p sych ologizm B ou rgeta: „ żałow ać przychodzi, iż jak T a in e’a — h istoria, tak B ou rgeta — p sych ologia od ciągn ęła od k ry ty k i e ste ty c z n e j”. P o stu ­ la ty im m an en tn ej k ry ty k i dzieła litera ck ieg o n ie zaw sze z rów ną k o n sek w en cją b y ły przez M iriam a rea lizo w a n e. I tak początk ow e partie stu d iu m o M aeterlincku z a w iera ja w m y ś l teo rii T a in e’a — ch a ra k tery sty k ę środ ow isk a b elg ijsk ieg o , do stu d iu m zaś o R im b au d zie („C him era” 1901, t. 2, z. 4/5) w łą czo n a została, jako bardzo w a żn y ele m e n t a n a lizy , b iografia poety.

8 O czy w iście n ie oznacza to w y łą c z n ie p a rn a sisto w sk ieg o k u ltu form y, o jaki p om aw ian o P rzesm y ck ieg o . M i r i a m bardzo cen ił ó w „ szk ielet” m y ślo w y , o czym ś w ia d czy zarów n o recen zja p o ezji G om u lick iego („Ż ycie” (W arszaw a) 1887, nr 12, s. 186), jak stu d ia o M aeterlin ck u , H eredii czy R im baudzie. P rzesm yck i p osiad ał je d y n ie — o czym za c h w ilę — n o w o czesn ą św iad om ość n ierozd zieln ości „ treści” 1 „form y”. W arto tak że p rzyp om n ieć, że p ro testo w a ł p rzeciw ogran iczon em u ro­ zu m ien iu h asła „sztuka dla sz tu k i” — h asła branego „ lek k om yśln ie, w zorem p łytk o m y ślą cy ch sp o łeczn ik ó w , za »cacko dla cacka«”. Zob. P 1902, 5/13, 149 <150). — S k rótem ty m ozn aczam y recen zje to m ik ó w p oetyck ich , u k a zu ją ce się w „C him e­ r z e ” w stałej ru b ryce P o e z j a ; lic z b y po dacie rocznej w sk a zu ją tom , zeszy t i stro­ n icę, liczba w n a w ia sie k ą to w y m — stron ę p rzedruku w P r o arte.

9 W ten sp osób oznaczam y stu d iu m : M a u r y c y M aeterlin ck . S t a n o w i s k o jego w l i te r a tu r z e b e l g i j s k i e j i p o w s z e c h n e j . W stęp do: M. M a e t e r l i n c k , W y b ó r p i s m d r a m a t y c z n y c h . G o ść n ie p r o s z o n y . Ś lep cy. S i e d m k ró le w ie n . P e ll e a s i M e li- sanda. P rzeło ży ł z u p o w a żn ien ia autora i w stę p e m k rytyczn ym poprzedził Z. P r z e ­ s m y c k i ( M i r i a m ) . W arszaw a 1894 (pierw odruk: „ Ś w ia t” 1891, nry 3— 24).

(6)

о autonom iczności dzieła literackiego. K onsekw encje p rzyjęcia owej

tezy są w obu w ypadkach podobne. P rzede w szystkim więc skupienie

uw agi na sam ym utw orze literackim , a nie na elem entach zn ajdujących

się poza nim , pociągnęło za sobą u M iriam a konieczność dokładniejszej

analizy owego utw oru, konieczność spraw dzenia doznanych w zruszeń

przez w niknięcie „w istotę nowego zjaw iska” (M, VI). P ra k ty k a a n a li­

tyczna z kolei n asunęła Przesm yckiem u m yśl o w ielow arstw ow ości

dzieła literackiego 10, o w zajem nym w spółoddziaływ aniu poszczególnych

w arstw . N a uw agę zasługuje zwłaszcza analiza języka, w skazująca jego

fu n k cję w obrębie całości utw oru.

Zapew ne, sform ułow ania M iriam a dalekie są — fa k t ów należy b a r­

dzo w yraźnie podkreślić — od tych, jakim i posługuje się najnow sza

n auka o litera tu rz e ; u ję te zostały w sposób ówcześnie obow iązujący i —

ówcześnie m ożliwy. N iejednokrotnie trzeba je z tru d e m wydobyw ać

z tek stó w przeładow anych frazeologią m istyczną.

Oto próbki analizy M iriam a:

leg en d o w a atm osfera K r ó l e w n y M a len y oraz uderzający n iezw y k łą prostotą, zjeżon y n aiw n ościam i n ib y i p ow tórzeniam i, p rzeryw an y tajem n iczym i p au za­ m i i m ilczen iam i język dram atu. Oba te środki krytyk a po dziś na ogół tłu ­ m aczyła fa łszy w ie. N ie zd aw szy sobie n a leży cie sp raw y z ukrytych głębiej zam iarów w ła ściw y ch autora, brano te drogi do celu za cel sam w sobie, sądzono, iż są one jed y n ie zapożyczoną m anierą, n aślad ow n ictw em , n a w ro ­ tem ku daw no m in ion ym form om — i, n aturalnie, jako b ezcelow ym za b a w ­ kom , robiono rozm aite zarzuty, lu b n aw et potępiano je w czam buł. W niknięcie, choćby pobieżne, w isto tę tw órczości' M aeterlincka przekonyw a nas dow odnie, że dał on zu p ełn ie n ow ą treść w n ętrzn ą, którą form y ow e u zew n ętrzn ić jed y n ie m iały. [M, C X V III]

T u — jak rzadko — w y k a zu je się bezpośredni, n a jściślejszy zw iązek z fo r ­ m ą. P o eta n ie o sw o ił się jeszcze ze św iatem odrębnym [...]. Stąd sporadyczność w rażeń i szk icow ość n otât. [M, X LV]

I jeszcze jedna, dużo późniejsza, analiza utw oru K asprow icza — Na

w zgórzu śm ierci:

. P otężn a i głęboka ta treść filozoficzn a, znikąd n ie zaczerp n ięta, le c z w y ­ czuta in tu icy jn ie przez poetę, m usiała, z ch w ilą uw yraźn ien ia się o sta teczn e­ go, przybrać i k szta łty jedyne, doskonałe. P rzedziw ną je s t arch itek ton ik a p o e­ m atu, gdzie zasadniczo różne trzy św iaty: w id ziad lan y, in te le k tu a ln y i rea ln o

-10 O czyw iście ow a koncepcja w ielo w a rstw o w o ści dzieła litera ck ieg o n ie p okryw a się zu p ełn ie z teorią, jaką na ten tem at stw o rzy ł R. Ingarden. Oto ja k ie w a r stw y rozróżnia M i r i a m w K r ó le w n i e M a l e n ie : 1) k olizje dram atyczne, sz k ie le t b u ­ dow y, zarys kom p ozycyjn y (strona zm ysłow a); 2) „w arstw a o w ych [...] n iep ew n y ch cien ió w i św ia te ł m isty czn y ch ”, w yd ob yw an ych przy pom ocy su g estii (strona tr a n s­ cen d en taln a); 3) czynna przyroda (rezultat m on istyczn ego pogląd u na św iat).

(7)

-zm y sło w y , p rzew ija ją się i splatają n ieu sta n n ie, nie ty lk o nie przeszkadzając sob ie w za jem n ie, lecz p rzeciw n ie, h arm on ijn ym w y d ź w ię k a ją c akordem . A każ­

dy z n ich m a jed n ak n ie sły c h a n ie in te n sy w n y , w ła sn y ton i charakter: prze­ ciągła, żałosn a p salm od ia n a w o ły w a ń , sk arg i w e stc h n ie ń d uszy p rzeciw sta w ia się la p id a rn em u d ia lo g o w i dw óch m y ślic ie li; te n zn ow u odbija, n ib y czysto lin io w y ry su n ek , od ja sk ra w y ch plam , k tórym i poeta od m a lo w a ł zg iełk liw ą tłu szczę. [P 1902, 5/14, 342 <164— 165)]

K oncepcja an alizy poszczególnych „ w a rstw ’’ u tw o ru z uw zględnie­

niem ich fu n k cji w całości łączy się z kolei u M iriam a z przekonaniem

o ścisłym zw iązku, o niem ożliw ości rozdzielenia — w n ap raw d ę dobrym

dziele literack im — „ tre ś c i” i „fo rm y ” :

P ók i m y ś l działa ja k o m y śl, a w yob raźn ia i w irtu ozja form alna dopiero w sz a ty p ięk n a o d ziew a ć ją m u szą — zza n a jb a rw n iejszy ch obrazów , zza w sp a n ia ły ch w ierszy , na złotym k u tych k ow ad le, w y jr z y zaw sze retoryka i efem eria. In aczej, gd y m y śl m yślą w ejd zie, a le w d uchow ej p racow n i poety się p rzetw orzy, efem ery czn e p ie r w ia stk i utraci, isto tą w isto tę duszną tw ó r ­ cy się w cieli, z ab strak cji w izją w zro k o w i w ew n ętrzn em u dostępną się stan ie i n ieśw ia d o m y m , in sty n k to w y m w y b u c h n ie p oryw em n .

Spod n alo tu stylistycznego ów czesnej epoki n ietru d n o w powyższym

cytacie w yłuskać tak że inny, bardzo isto tn y problem : chodzi tu m iano­

w icie o konieczność p rzetw o rzen ia w dziele litera c k im w szelkiego ro ­

d zaju bodźców: sen su aln y ch czy in te le k tu a ln y c h — n a m aterię poetyc­

ką. Oto inn a w ersja:

ca ły bezm iar n o w ej [...] tr e śc i p rzesią k ł z w oln a w św iad om ość zm y sło w ą , p o­ w ią z a ł się lub sto czy ł w a lk ę z istn ie ją c y m i ju ż tam p ierw ia stk a m i i po fe r ­ m en cie olb rzym im zn a la zł jedyne, o sta teczn e ró w n o w a żn ik i m y ślo w e, sło w n e i obrazow e. [P 1902, 5/14, 339 <158)]

Owo żądanie „rów now ażników ”, ekw iw alen tyzacji zatem — jak b yś­

m y to dziś o kreślili — zasłu guje na specjalne podkreślenie.

Rozw ażane tu poprzednio stanow isko Przesm yckiego wobec kluczo­

w ych problem ów tw órczości a rty sty c z n e j pozw ala przew idzieć, po czy­

jej stro nie opow iedział się re d a k to r „C h im ery” w odw iecznym sporze

dotyczącym sto su nk u u tw o ru artystycznego do — d ającej się u ch w y­

cić p rzy pom ocy zm ysłów — otaczającej nas rzeczyw istości. Na pytanie:

im itato rstw o czy kreacjonizm ? — odpowiedź M iriam a brzm i zupełnie

jednoznacznie:

A rty sta m u si p atrzeć w naturę, n ie po to w szak że, b y kopiow ać ten zja ­ w isk o w y p łaszcz o sła n ia ją cy jej isto tę, lecz aby, dotarłszy do tej o sta tn iej, n a u ­ czyć się tw o rzy ć w dalszym ciągu tak, jak natura tw orzy, to jest w ią żą c każdy szczeg ó ł z ca ło ścią bytu.

n P ro file -poetów czeskic h. I: J a r o s ła w V r c h li c k i (Emil Frida). „ Ś w ia t” 1893, nr 11, s. 250.

(8)

P o w ied zm y dostępniej: sztuka nie ogranicza się do b iegłości tech n iczn ej, p ozw alającej sk op iow ać w iern ie p ierw sze lep sze zjaw isk o zm ysłow e; je s t ona czym ś w ięcej: sty liza cją , harm onizacją, transfiguracją, kom pozycją, w reszcie — n ie lę k a jm y się słow a — kreacją, tw orzen iem 12.

M iriam ow y ideał k ry ty k a : obiektyw nego e ru d y ty -a n a lity k a 13, w y­

kluczał w zasadzie norm atyw izm . W zorując się na p rak ty ce S ainte-

-B euv e’a, M iriam uw ażał, że k ry ty k pow inien posiadać „w rażliw ość na

wszelkiego rodzaju objaw y p ięk n a ”, pozw alającą „rów nie dobrze odczu­

wać zalety i w ady klasyków jak rom antyków , idealistów jak realistó w ”

(H 3, 7 0 ) 14.

P o n iew a ż są lu d zie n ieczu li na p ew n e b arw y lub b iorący jed n e za drugie, m ogą zatem istn ieć i dotk n ięci n ieczu łością na punkcie p ew n ych za let sztuki; ci p ow in n i w ied zieć o tej sw ej ułom ności i liczyć się zaw sze z an estezją w ła sn ą . [H 3, 70]

Taka postaw a pozwoliła M iriam ow i ustrzec się przed wszelkiego ro­

d zaju d o k try n ersk im i skostnieniam i.

Nie oznacza to jed n a k bynajm niej, że Przesm ycki był wyłącznie

eklektykiem , że nie posiadał własnego pro g ram u sztuki. A u tor Pro arte

s ta ra ł się jedynie, aby głoszony przez niego program był odpowiednio

szeroki: ta k m ianow icie szeroki, by pom ieścić się w nim m ogły rozm aite

indyw idualności tw órcze, by w ram ach owego program u m ożna było

12 K i l k a sł ó w o k r y t y c e . „C him era” 1901, t. 1, z. 1, s. 158 <224).

13 Z id ea łem k ry ty k a -a n a lity k a łą czy ł się u M iriam a id ea ł k ry ty k a -tw ó rcy , od zn aczającego się em ocjon aln ym stosu n k iem do dzieła („u w ielb ien ie”). M i- r i a m g ło sił w ię c sw eg o rodzaju kom unionizm , zjed n oczen ie się z dziełem (M, L X IX ): „C zytając p oem at dram atyczny, dom inujem y, przez jak ąś kom unię w e w n ę ­ trzną z duchem tw órcy, nad całą w izją jego, id en ty fik u jem y się n iejak o z poetą, sp ły w a m y w jedno z jego m arzeniem , przenikam y głębie jego intencyj i zam ia­ rów W ten sposób pisał M iriam już w studium o M aeterlincku. W ersja późn iejsza, z okresu „C him ery”, brzm i następująco („M o d e r n iz m ” i p o s z u k iw a c z e a r c y d z ie ł, s. 141— 142 <130»: dusza „zjednoczy się z dziełem , podobnie jak tw órca jego z bytem , odda m u się b ezgranicznie i przez to ogarnie, w ch ło n ie je [...], od sło­ ni w sz y stk ie jego ta jn ie, sp ełn i w ie lk ie zadanie w yśw iad om ien ia, z w ia sto w a n ia św ia tło ści, zap łod n ien ia dusz innych. Praca to już czysto tw órcza — i H ello ma słu szn ość, że w tym zn aczen iu »krytyka jest jedną ze S ztuk n ajw yższych «. T ylko tą drogą w yp ow iad a się w teraźn iejszości słow a dni p rzyszłych ”.

Jednakże w praktyce ow a „tw órcza praca” w ygląd a m niej ciek a w ie. Przede w szy stk im b ow iem p rzejaw ia się ona w operow aniu n iep recyzyjn ym , e n tu zja sty cz- n o -p a tety czn y m , obrazow o-n astrojow ym sty lem ów czesn ej epoki. Oto próbka (P 1902, 5/13, 147, 149 <145, 150)): „K rólew sk ie p ieśni! W ielkie, u roczyste organow e ton y! M ajestatyczn e sy m fo n ie [...]. Bo dusza w iła się spętana i udręczona w sw oim w ięzie n iu [...]”, itp.

14 T ego rodzaju lib eralizm k rytyczn y g ło sił tak że P. B ou rget ( M i r i a m cytu je o d p ow ied n i fragm en t w H 15, 363). Znany redaktorow i „C him ery” z lek tu ry F. B ru n etière zalecał niezależn ość ocen k rytyczn ych od sy m p a tii badacza.

(9)

zrealizow ać jed en z n ajw ażniejszych po stu lató w — p o stu la t o ry g in al­

ności.

W ty m o k reślen iu [...] dość m iejsca dla w sz y stk ic h in d y w id u a ln o ści, dla w sz y stk ic h rod zajów i form u łek ; [...] sposób p atrzenia, obrazy, język — są w te d y dobre, gd y są a b so lu tn ie w ła sn e , in d y w id u a ln e i eo ip so n o w e 15.

„C him era” [...] p o sta w iła p o stu la ty n ied ogod n e ty lk o dla w szelk ich su ro- g atów i p le w , a le tak szerok ie, że każd y ta le n t istotn y, k ażdy tw órca praw y, każde dzieło w ie lk ie sw o b o d n ie w nich, m im o różnic in d y w id u a ln y ch , obracać się m oże 16.

N o rm aty w n e w skazania Przesm yckiego, określające jednocześnie je ­

go program , dotyczą przede w szystkim dw óch sp ra w zasadniczych.

O pierw szej b yła już m owa. J e s t to — pow tórzm y — teza o koniecz­

ności przetw o rzenia bodźców zew nętrzny ch na „m agię poety ck ą”, o ko­

nieczności stosow ania „rów now ażników ” . Inaczej m ówiąc, żądanie ekw i-

w alentyzacji, języka sen su stricto poetyckiego w odróżnieniu od języka

dyskursyw nego. Jeszcze tylko jeden przykład, bardzo w yraźny:

w o lelib y śm y , ab y p oetk a [...] za m ia st zap ew n ień , że „w ie, ja k to b o li”, za ta r­ gała nam duszą przez m agię p o ety ck ą tak, a b y śm y sa m i b ól ten uczuli. [P 1901, 2/5, 321]

S praw a d ru g a to teza dotycząca m etafizycznego c h a ra k te ru dzieła

sztuki. Teza ta, w yrażona już w 1887 r. w program ow ym a rty k u le Na­

sze zam iary, p rz e trw a ła — w sw ej istocie nie zm ieniona, jedynie coraz

dokładniej p recyzow ana — do końca tw órczości Przesm yckiego. Oto u ję ­

cie pierw sze:

F r a w d ziw ie p ięk n y utw ór p o e ty c k i lub p o w ie śc io w y [...] porusza i zatrąca jed n o cześn ie to, co je s t w ieczn y m , n iezm ien n y m i sta ły m w życiu. Ten o sta tn i p ierw ia stek [...] sta n o w i dla nas in teg ra ln y w a ru n ek pięk n a, ró w n ie ja k h a r­ m onijna, b arw n a i n iesk a ziteln a form a 17.

I w ersje późniejsze:

P ięk n o bez tła n iesk oń czon ego, bez p ersp ek ty w gd zieś w niezm ierzon ość, ku gw iazd om i za g w ia zd y sięg a ją cy ch , obyć się n ie m oże. [M, L X IV ]

15 P o w ieść. „C him era” 1901, t. 3, z. 7/8, s. 318 (143— 144). W arto m oże za zn a ­ czyć, że podobne pogląd y g ło s ił m. in. — b lisk i M iriam ow i pod w ielo m a w z g lę d a ­ m i — J. R u s k i n (cyt. za; R. de la S i z e r a n n e , R u s k in i k u l t p ię kna. Z fra n ­ cu sk iego p rzełożył A. P o t o c k i . W yd. 2. T. 2. L w ó w 1908, s. 103); „żaden z m ych zw o len n ik ó w n ie m oże być ru sk iń czyk iem , gdyż p ójd zie n ie za głosem m ojej teorii, le c z za głosem w ła sn ej d uszy, w ła sn eg o p o w o ła n ia ”. Sztu k a w e d łu g R uskina ty m się p rzed e w sz y stk im różni od n auki, że potęga jej op iera się n ie na fak tach , które b y m ożna b yło so b ie k om u n ik ow ać, le c z na p rzyrodzonych zd oln ościach in d y w i­

d u aln ych , n iezb ęd n ych do w sz e lk ie g o tw orzen ia.

16 „ M o d e r n iz m ” i p o s z u k i w a c z e a r c y d z ie ł, s. 136 (118). 17 „Ż ycie” (W arszaw a) 1887, nr 1, s. 10.

(10)

zza treści, zza idei, zza barw i k szta łtó w w y jrzy „odblask w iek u isteg o o b li­ cza” (w szystko jedno, jak je nazw ać: m iłością, życiem , B ogiem , otch łan ią w szeg o dobra — jak to czyni V rchlicki, czy też: transcen d en taln ą stroną isto ty czło w ieczej, jak b yśm y to chętniej za du P relem pow tórzyli) — i to dopiero będ zie poezją 18.

P ierw iastek m e ta fiz y c z n y 19 posiada u Przesm yckiego w łasną, nie­

zm iernie często w y stęp u jącą nazw ę: „głąb” . Oto trz y — w ybrane z w ie­

lu — d efinicje tej nazw y. Pierw sza pow tórzona została przez M iriam a

za M aeterlinckiem :

G łąb zatem w ew n ętrzn a , n iesk oń czon ość ukryta na dnie — oto co w ed łu g M aeterlin ck a jest, obok w ła ściw ej naturom poetyckim um iejętn ości ich odda­ nia, n a jw a żn iejszy m z w a ru n k ów i n a jp ierw szym ze źródeł piękna p o ety ck ie­ go. [M, L X II]

I definicja druga, późniejsza:

w szy stk o jest dobre, b yle sięg a ło w głąb, b yle docierało do isto ty bytu, byle, m ó w ią c filozoficzn ie, u n iw ersa lizo w a ło in d yw id u aln ość. W izja rzeczy, jakim i on e są w sobie, to je s t w stałym zw iązk u ze w szystk ością, i m agiczne oddanie, w c ie le n ie tej w izji, zn a lezien ie dla niej jed y n ej odpow iedniej form y — oto w a ­ runki każdego p raw ego dzieła sztuki. [P 1901, 1/1, 152]

I jeszcze późniejsza:

[R im baud] pragnie sięgn ąć głębiej poza brutalne, dostępne w szy stk im zja w isk a , ująć u k ryte w ią żą ce je ogniw a, p rzybliżyć się ku istocie rzeczy, chce, jed n ym słow em , stać się „w id zącym ”, w izjon erem ?0.

T ak więc koncepcja języka poetyckiego opartego na rów now ażnikach

słow no-obrazow ych oraz m etafizyczna koncepcja sztuki jako „okna ku

nieskończoności” stanow ią podstaw owe, w różnych w arian tach form uło­

w ane tezy M iriam a. K o n statacja powyższa jest niezm iernie ważna. Te

w łaśnie bow iem dw ie tezy stanow ią przecież — także — podstaw ę kie­

ru nk u, k tó ry w poezji francuskiej nosi m iano sy m b o lizm u 21. W śród

18 P ro file p o e t ó w czeskic h, nr 7, s. 157.

19 W ychow anek p ozytyw izm u — u siło w a ł M iriam pogodzić m etafizyk ę z nauką (o p ozostałościach p o zy ty w izm u ù M iriam a pisał K. W y k a , M o d e r n iz m polski. K raków 1959, s. 98 n.). S tąd ulegan ie w p ływ om M aeterlincka, Ch. M orice’a („sen- sualizm e ste ty c z n y ”, sta n o w ią cy syn tezę m istycyzm u z naukow ością. Zob. np. s tu ­ dium M i r i a m a , P o e z ja L a m a r t in e ’a n ie g d y ś a dziś) i przede w szy stk im C. Du P rela (rozróżnienie w n aturze ludzkiej p ierw ia stk ó w sen su aln ych i tra n scen d en ­ talnych). K siążka Du P r e l a (Die Philosophie d e r M y s tik . 1884) — zw łaszcza jej o statn i, n a w ią zu ją cy do K anta rozdział (Die m onistische Seelen leh re) — w y ra źn ie u k szta łto w a ła M iriam ow y w stęp do M aeterlincka. Opozycja: p ierw ia stk i sen su aln e i tran scen d en taln e, sta n o w i stały m otyw M iriam ow ych stu d iów .

20 Ja n A r t u r R im b a u d . „C him era” 1901, t. 2, z. 2, s. 249.

21 A utorka n in iejszy ch rozw ażań próbow ała przedstaw ić zarys stru k tu ry sy m b o ­ lizm u w referacie w y głoszon ym na K on feren cji p ośw ięconej poezji p olsk iej X X w iek u (W arszawa, 28— 30 listopada 1963),

(11)

chaosu o k reśleń ów czesnych (dekadentyzm , sym bolizm , m odernizm , se­

cesja) tru d n o było zapew ne zorientow ać się w prog ram ach poszczegól­

nych grup. M iriam jed n ak że już w cześniej zauw ażył, że, podobnie jak

on sam,

p ok olen ie sy m b o listó w [...] głosi jako id e a ł — sy n tezę obu stron n atu ry lu d z ­ k iej, ja k o środek do jej od czucia — m a rzen ie (l e rêve), ja k o sposób jej w c ie ­ len ia — sym b ol. [H 12, 2 9 0 ]22

D y sk u tu jąc z B ourgetem , chw alił go M iriam :

on jeden, po T a in e ’ie, stw ie r d z ił jasn o w zb iera ją cą coraz g w a łto w n iej w o s ta t­ nich g en era cja ch ten d en cję ku m isty cy zm o w i i — chociaż ubocznie trak tu jąc rzecz — n a le ż y c ie p ojął i o cen ił sy m b o listy czn y , su g esty jn y , o d cien io w y zw rot w p o ezji n a jn o w szej. [H 15, 365]

I jeszcze jed n a w ypow iedź, ty m razem już w yraźnie z pozycji w y ­

znaw cy:

zd oln ość w y czu w a n ia i od sła n ia n ia (w szystk o jedno, jak: przez su g estię, przez sym b ol, przez nastrój) w każdej rzeczy w ie k u isty c h , n iesk o ń czo n y ch głęb in — ch arak teryzu je p ra w d ziw eg o p oetę 23.

„P rzez sugestię, przez sym bol, przez n a s tró j” — w szystkie te środki

w y razu arty sty czn eg o m ieszczą się przecież w poetyce sym bolizm u.

S form ułow ania Przesm yckiego są niejed n o k ro tn ie typow e dla sy m ­

bolistów : zarów no w tedy, kied y mówi, że „sztu ka je st oknem ku nie­

skończoności” 24 czy „odblaskiem w iekuistego oblicza” 25, jak i w tedy,

k ied y m ówi o m ożliw ości d o tarcia poprzez sztuk ę do „isto ty b y tu ”

(P 1901, 1/1, 152), „do d n a rzeczy, tej p raisto ty , tej esen cji” 26.

P rzesm y ck i nie ogranicza się przecież to tego ro d zaju ówcześnie obo­

w iązujących fo rm u ł. Zgodnie z przekonaniem , że nie m a jak iejko lw iek

od rębn ej „ tre śc i” poety ck iej bez jej realizacji arty sty czn ej — p ró b u je

uchw ycić podstaw ow e e le m en ty poetyk i sym bolizm u. W stu d iu m o M ae-

terlin c k u nie ty lk o p o dk reśla wyższość sztuk i ty p u sym bolicznego nad

22 Z a in tereso w a n ie sym b olizm em w ią ż e się z p ob ytem M iriam a w P aryżu. P o ­ przednio — p o zo sta w a ł on w kręgu w p ły w u p a rn a sistó w . I ta k w stę p sw ój do P r o f i l ó w p o e t ó w fr a n c u sk ic h J. V r c h l i c k i e g o (,.Ż y c ie ” 1888, n ry 1— 7) oparł P rzesm yck i na stu d ia ch T. G au tiera i C. M endèsa, n ic w ię c dziw n ego, że w stęp ów sta n o w ił p o ch w a łę p a rn a sistó w . F ra g m en t o sy m b o lista ch za w a rty w tym w stę p ie za czerp n ięty zo sta ł z rozp raw k i A. L a n g e g o („P rzegląd T y g o d n io w y ” (dod. m ies.) 1887).

23 P ro file p o e t ó w czes k ich , nr 7, s. 157.

24 W a l k a z e s z tu k ą . „C him era” 1901, t. 1, z. 2, s. 319. 25 P r o f i le p o e t ó w czes k ich , nr 7, s. 157.

26 Ju liu sz S ło w a c k i . „C h im era” 1905, t. 9, z. 25— 27, s. 319 <200). P odobne s f o r ­ m u łow an ia sp otk ać m ożna m. in. w p ism a ch M. M aeterlin ck a, J. M oréasa, R. G hila, Ch. M orice’a, T. de W yzew y i in n ych .

(12)

innym i. Także — szeroko opisuje i uzasadnia operow anie sym bólistycz-

ny m ek w iw alentem obrazow ym :

m ając m y śl daną i obraz p rzenośnie ją tłu m aczący, n otu jem y, zazn aczam y ty lk o obraz, k tóry sam już su g esty jn ie w in ien w y w o ła ć od p ow iad ającą m u m y śl w m ózgu czy teln ik a . Obraz tak i zow iem y sym bolem . [...] D zięk i długiej tra d y cji i n aw y k n ien iu do m y ślen ia abstrakcyjnego to ostatn ie w y d a je nam się p ierw otn ym , w ła śc iw y m sposobem odbierania i oddaw ania w rażeń . T ak w sza k że n ie jest. W rażenia n asze są natury konkretnej — i w p ierw szy ch stad iach rozw oju in telek tu a ln eg o lu d zie od d aw ali je rów nież k onkretnie, ob ra­ zow o [...]. N aw rót ten je st rzeczą n aturalną u każdego poety. P oezja — jako w y tw ó r w yob raźn i przede w szy stk im — na obrazach w y łą czn ie się opiera i n ie zn osi ab strak cji. [M, X L II]

P ojęcie sym bolu p recy zuje M iriam jeszcze dokładniej w opozycji do

alegorii, opierając się n a znanym aforyzm ie M aeterlincka (korzenie sym ­

bolu giną w ciem nościach; alegoria korzenie ma w św ietle, ale jej

szczyt jest jałow y i zwiędły):

S ym b ol [...] jest an alogią żyw ą, organiczną, w ew n ętrzn ą , jest odtw orzen iem rzeczy w isto ści, w której form y, p ostacie i zja w isk a zm ysłow e m ają sw ój sens zw yk ły, p ow szed n i dla lu d zi zad aw alających się p ow ierzchnią, lecz dla szu k a ­ jących głęb iej — kryją w sw y m w n ętrzu o tch ła n ie n ieskończoności. [M, L X V II]

P rzesm ycki zw raca uw agę na typow y dla poetyki sym bolizm u luźny

ciąg skojarzeniow y („chaos analogii”) oraz na rozm aite środki w yw o­

ływ an ia sugestii. Co w ięcej, uchw ycił znam ienne dla sym bolizm u roz­

różnienie język a powszedniego i poetyckiego. Oto jak przedstaw ia M i­

ria m odm ienną od codziennej, sym boliczną funk cję słów:

słow a, n ie m ogąc sam e przez się śc iśle oddać w ew n ętrzn ej, nieskończonej stron y rzeczy, zd o ln e są jed n ak pod w p ły w em gen iu szu do su g estii potężnej, o tw ie ­ rają poza w ła ściw y m , zm y sło w y m znaczeniem sw ym niezm ierzone p ersp ek ty w y ku b ezgran icznem u m orzu m arzenia, ku tysiącom znaczeń tajem n iczych , u k ry ­ tych, n iepodobnych do w y sło w ien ia . [M, L X I X ] 27

W stęp do d ram ató w M aeterlincka stanow i nie tylk o stud ium o poe­

cie belgijskim . Stanow i on jednocześnie — z zapałem w yznaw cy n ap isa­

ne — stu dium z zakresu teorii i p rak ty k i sym bolizm u. Inne a rty k u ły

i ro zp raw y M iriam a dorzucają dalsze, niekiedy drobne uściślenia 28. N a j­

27 P rzesm y ck i zn ał tw órczość M a l l a r m é g o ; znany cy ta t z w iersza Le T o m b e a u d E dg a r P o e : „D onner un se n s plus p u r a u x m o t s d e la t r i b u ”, u m ieścił w „C him erze” (1904, t. 7, z. 19, s. 141); jednakże cytow an e pow yżej rozw ażan ia o r o li „ słó w ” n a w ią zu ją do M a e t e r l i n c k a ( U O r n e m e n t des noces sp i r it u e ll e s du R u y s b r o e k Г A d m ira b le . Intro duction).

28 Na przyk ład (S z t u k i p la s ty c zn e . Salo n K r y w u l t a . „C him era” 1901, t. 1, z. 1, s. 167): „ św ia d c z y to o zd oln ości S ta n isła w sk ieg o do tego, co jed y n ie n a leża ło b y n a zy w a ć sym b olizow an iem , to jest do zam ykania w p ojed yn czym szczeg ó le p rze­

(13)

w ażniejsze z n a jd u ją się w rozpraw ie o R im baudzie. P orusza tu bow iem

M iriam — znow u — c e n traln e zagadnienia sym bolizm u: zjaw isko „ cor­

respondances”, a tak że — sp raw ę poetyki, zry w ającej z logicznym cią­

giem m yślow ym :

P o sia d a on n ad to w ła d z ę [...] od czu w an ia u k ry ty ch „k oresp on d en cyj”, o d ­ d źw ięk ó w , p o k r e w ie ń stw , sy m etry czn o ści d ziw n y ch w bycie, które sp ra w ia ją , że w sz e c h św ia t ca ły je s t ro zb ieg a ją cy m się w n iesk oń czon ość obrazem każdej z osobna jed n o stk i, k ażd ego p ojed yn czego zja w isk a , a te p rzed sta w ia ją , na odw rót, jak g d y b y zm n iejszo n ą , sp row ad zon ą do p ew n y ch gran ic p ro jek cję tej n ieogran iczon ej całości.

W idząc, że za p om ocą w y ra źn y ch , śc iśle ok reślon ych , k o n sek w en tn ie po s o ­ b ie n a stęp u ją cy ch ob razów n ie w szy stk o da się w y ra zić, zaczął p róbow ać tego, co p óźniej n a zw a n o su g e stią , u ciek a ć się do n ied o m ó w ień , do słó w o fa lu ją cy m zn aczen iu , do n iesp o d zia n y ch z e sta w ie ń id ei i obrazów , do sk rótów s y n t e ­ ty czn y ch , do zazn aczan ia sam ej is to ty uczuć bez ich z w y k ły c h u z e w n ę tr z e ń 29.

P o glądy (i sym patie) Przesm yckiego m ieszczą się doskonale, co w i­

dać zwłaszcza e x post, w ram ach sym bolizm u. Jed n ak że — sp raw a ta

w ym aga specjalnego w y jaśn ien ia — re d a k to r „C him ery ” nie uw ażał

siebie za p rzed staw iciela jak iejk o lw iek szkoły czy k ieru n k u . P ro testo w ał

zaw zięcie przeciw ko n a rz u c a n y m sobie i sw em u pism u nazwom , zw łasz­

cza ta k nieodpow iednim , ja k dekadentyzm , lub ta k nieprecy zyjn ym , jak

secesja czy m odernizm 30. Ź ródeł tak ie j p ostaw y szukać należy — w ła ­

śnie — w ty p ow ej dla sym bolizm u koncepcji sztuki. W ram a ch tej ko n­

cepcji, ja k w iadom o, sz tu k a stanow i odpow iednik „wiecznego b y tu ” . Oto

stosow ne fra g m e n ty p ism M iriam a:

Sztu k a je s t jed n a, o d g a łęzien ia jej są ty lk o n a stę p stw e m różn ości zm ysłów , p rzez k tó re od b iera m y w rażen ia.

P od ob n ie ja k relig ia , m e ta fizy k a , m isty k a — sztuka je st ok n em ku n ie ­ sk oń czon ości, p ry zm a tem , przez k tóry — n ie m ogąc objąć jej całej — to z tej, to z . ow ej stro n y w bezd en n ą otch ła ń jej w g lą d a m y . D la teg o n ie m asz now ej sztu k i; są ty lk o n o w e sposoby, n o w e próby, n o w e pragn ien ia o d sło n ięcia , pod n o w y m k ątem , z n ow ej stron y, tej sam ej, w ie c z n ie jed n ej, w szy stk o o g a rn ia ­ jącej jed n o ści b y t u 31.

czu cia całej n a tu r y ”. I o s y n e s te z ji (P 1902, 5/14, 338 <155)): „Z lanie się w s z y s tk ie ­ go ta k ie o sta teczn e w je d n i b ezw zg lęd n ej, że n ik n ą p rzeciw ień stw a , różnice, że b la sk i d źw ięczą, to n y ś w ie c ą ”.

29 Jan A r t u r R im b a u d , s. 254, 25.7. W ty m ok resie M iriam je s t już bardziej p rzek o n a n y do teg o rod zaju p o ety k i. W stu d iu m o M a eterlin ck u (M, X LV I) ponad „ ty sią czn e a n a lo g ie ” p rzek ła d a ł jeszcze „n ieliczn e, lecz za to szero k ie sy m b o ie”.

30 C h a ra k tery sty czn e jed n a k , że M iriam n ie p ro testu je n iem a l zu p ełn ie p rze­ c iw n a zw ie sym b olizm . Co w ię c e j, z goryczą stw ierd za , że d w ie n azw y; m isty cy zm i sym b olizm , n ieg d y ś b y ły „ p o św iętn y m i”, dziś dopiero n a b ra ły o b elży w eg o z n a ­ czen ia (Los g e n iu s z ó w . „C h im era” 1901, t. 1, z. 1, s. 11).

(14)

M etafizyczna koncepcja sztuki jako p ierw iastka wiecznego i w sw ej

istocie niezm iennego zaw ierała im plicite p ro test przeciw podziałow i na

szkoły i kierun ki. O rientacja na „wieczność”, „ponadczasow ość” w y m a­

gała odpow iednich w arunków do m istycznej kontem placji: odosobnie­

nia zatem , sam otności. Chodziło p rzy ty m nie tylko o in dy feren ty zm

w zakresie sp raw społeczno-politycznych. N apraw dę konsekw entne s ta ­

now isko to obojętność — także — w stosunku do sporów literackich. Tu

należy szukać źródeł powszechnego w owym czasie sprzeciw u wobec

w szelkich im putow anych pisarzom nazw i -izm ó w .

Tak, p od ział na szk oły, kierunki, epoki jest zaw sze sztuczny, i n ie m a co w m a w ia ć go tym , którzy go zaw sze odrzucali. I darem ne też będą w p iśm ien ­ n ic tw ie n aszym próby im portow ania „burz i n ap orów ”, rew o lu cy jn y ch rozm a­ chów ...

I dalej:

w ielk a , p raw a tw órczość [...] poczyna się z ch w ilą, gdy poeta zapom ina o re­ w olu cjach , przełom ach, epokach, przeszłościach i przyszłościach, skupia się w ciszy i odosobnieniu, zostaje sam na sam ze św iatem , który mu się w duszy rodzi, i Jakubow ą rozpoczyna w a lk ę, by „nieskończoność zaw rzeć w k ształtów c ie ś n i” ‘4

Tu tak że n ależy szukać źródeł — rów nie powszechnej w owym cza­

sie — ten d en cji do rozszerzania pojęcia „sym bolizm ” z konkretnego

k ie ru n k u literackiego na pew ien określony, w yraźnie uprzyw ilejow any

odłam sztu ki w ogóle:

S ztuka w ielk a , sztuka istotna, sztu k a n ieśm ierteln a była i jest zaw sze s y m ­ b oliczną; u k ryw a za zm y sło w y m i an alogiam i p ierw ia stk i n ieskończoności, od ­ słan ia b ezgran iczne p ozazm ysłow e horyzonty. [M, LXV]

S ztu k a więc jest jedna, p rzy ty m praw dziw a sztuka to sztuka sym ­

boliczna 33.

ja ją cy ch , w ie k u isty c h p ierw ia stk a ch w d ziele sztuki p isa ł M i r i a m już w a r ty ­ k u le o H eredii (N o w y p o e ta w A k a d e m i i Francuskiej: José Maria de H eredia . „P rzew odnik N a u k o w y i L itera c k i” (dodatek m iesięczn y do „G azety L w o w sk ie j”) 1895, s. 277. Przedruk w : „G łos” 1896, nr 4, s. 80; nr 5, s. 104).

32 „ M o d e r n iz m ” i p o s z u k iw a c z e a rcyd z ieł, s. 139 (124). S tan ow isk o P r z e sm y c ­ k iego było w y ją tk o w o k on sek w en tn e; św iad czy o tym fakt, że n ie zgod ził się na u m ieszczen ie sw y ch u tw orów w an tologii M łodej P o lsk i w yd an ej przez B oya Ż e­ leń sk ieg o (zob. J. D ę t k o , B o y, M i r ia m i M łoda Polska. „W spółczesność” 1964, - nr 24/25. — Zob. też P 1901, 2/5, 321 oraz 1902, 5/13, 148 <148).

3,3 M o r i c e w znanej M iriam ow i książce (La L it té r a t u r e d e to u t à l ’heure. P a ­ ris 1889, s. 295) w ten sposób protestow ał przeciw m odnym nazw om : „nie u le g a ­ ją cy w ą tp liw o śc i d ek ad en tyzm litera ck i dostrzegam jed yn ie w m odnych p o w ie ś­ ciach ; n ie znam literatu ry, która by n ie była sy m b o liczn a ”. I jeszcze in aczej (s. V): „N ie m a już szkół literack ich , są ty lk o in d yw id u aln e o b ja w ien ia ”.

(15)

W ram ach ta k p o jętej sztuki jed ny m z n ajw ażn iejszy ch postulatów

sta je się p o stu la t o ry g in a ln o śc i34. Na liczne rzesze wyznaw ców , leg ity ­

m u jący ch się nie talen tem , lecz p rzynależnością do „ k ie ru n k u ”, nie m a

tu m iejsca:

Ze za k ażd ym z ty c h p ra w y ch tw ó rcó w tło c z y się ciżba sn ob ów i n a śla ­ dow ców , n ik t n ie zaprzecza. A le zd aw ałob y się, że ch a rak teryzu jąc p iś m ie n ­ n ictw o d anego okresu, n a le ż y brać pod u w agę ty lk o isto tn e ta len ty , n ie zaś parodiujące ich zgraje m aruderów . Inaczej d zieje litera tu r y zm ien iły b y się w h isto rię g łu p stw a i g r a fo m a n ii,35.

N iechętne stanow isko M iriam a i w spółczesnych m u p isarzy wobec

k ieru n k ó w i szkół nie m oże w szakże sugerow ać podobnego poglądu dzi­

siejszem u badaczow i. Z naszej p e rsp e k ty w y zaliczenie M iriam a do sym ­

bolizm u w y d aje się bezsporne.

M iriam o dczytuje zgodnie z tezam i sym bolizm u nie tylko T rofea

H e r e d ii86; tak że — poezje R im bauda. R im baud w in te rp re ta c ji P rz e ­

sm yckiego to:

dusza [...] czująca w ie lk ą jed n ość św ia ta i silą ca się u jąć i w y ra zić ją, za p a ­ trzona w cele o sta teczn e, [...] m ija ją ca w szy stk o , co p rzejścio w e i efem eryczn e, a dążąca je d y n ie do tego, co w ie c z n e i boskie, co udoskonala, rozszerza, w y su b - teln ia i p o tęg u je czło w ie k a w niesk oń czon ość.

ocean R im bauda, po głęb szy m w c z y ta n iu się w p oem at [...1, sta je się w ielk im , b ezbrzeżnym ro zle w isk iem w szech b y tu , po którym , pośród ty sią cb a rw n ej, m i­ g o tliw ej, co ch w ila zm ien ia ją c ej się za w ieru ch y zjaw isk , błądzą p ijan e sta tk i ży w o tó w lud zk ich ...

To en tu zjasty czn e stu d iu m św iadczy o niezw ykle w yrobionym sm aku

k ry ty k a . Ja k że prorocze okazały się słowa, k tó ry m i M iriam zakończył

sw e rozw ażania:

34 P rzesm y ck i g o rliw ie b ron ił o ry g in a ln o ści sw o ich p ogląd ów . Na zarzuty d o ­ ty czą ce „p rzeszczep ian ia cu d zych id e i” od p ow iad a zaczep n ie: „czyich to, jeśli ła sk a ? ” (Po p ółt oraroczu . „C h im era” 1902, t. 6, z. 18, s. 479). P y ta n ie dla autora ob ficie k o rzy sta ją ceg o z liczn y ch pisarzy, zw ła szcza fra n cu sk ich — szczeg ó ln ie ryzyk ow n e.

'35 „ M o d e r n iz m ” i p o s z u k i w a c z e a r c y d z ie ł, s. 136 <118). P od ob n ie p isa ł w r. 1888 J. S. P é l a d a n (L ’A r t ochlo cr a tiq u e. P aris 1888, s. 211): „Sztuka je s t czym ś w ięcej n iż arysto k ra ty zm em : jest u strojem feudalnym !; dokoła k ilk u w ie lk ic h b aronów , k tórym sk ład am hołd len n y , jest zb y t w ie le w łó częg ó w , w y ja d a czy , m aruderów , jed n y m sło w em — m o tło ch u !” O m aw ian em u tu zagad n ien iu p o św ięco n y jest w „C hi­ m e r z e ” osob n y a rty k u ł: R o z s t r o j o w c y i z a m ę t o w c y (1902, t. 6, z. 17, s. 298 n.), p o d ­ p isa n y zb iorow ym p seu d on im em : T r e d e c i m . A u to rstw o P rzesm y ck ieg o je st n ie ­ m al p ew ne.

36 N o w y p o e ta w A k a d e m i i F ra n c u sk ie j: José M aria de H er ed ia , s. 278. Z n a­ m ien n a jest tu ta k a w y p o w ied ź: „P arn asiści p o d ziw ia li p la sty k ę p oem atów , n a j­ m ło d sze p o k o len ie p o e ty c k ie — ich sym b olizm ; tłu m o lśn iew a ją cą św ietn o ść z e ­ w n ętrzn ą , z n a w cy — g łęb ie u k ry te a b ezb rzeżn e”. Jest to przecież w gruncie rzeczy ta k i pod ział: p a rn a siści i tłu m z jed n ej stron y; m łodzi, sy m b o liści i z n a w ­ cy — z drugiej.

(16)

R im baud je st [...] w yb u ch em ognistym , w którym dusza d zisiejsza, o g lą ­ dając się w tył, w sz y stk ie sw oje p ierw iastk i odnaleźć m oże. I n a w et inne, k tó ­ rych jej brak jeszcze, które przyszłości dopiero będą snadź dob ytk iem 37.

Doceniając w pełni twórczość autora Sezonu w piekle, s ta ra ł się Mi­

riam jednocześnie nagiąć ją do swego ideału; twórczość ta zatem zo­

stała w jego in te rp re ta c ji uspokojona i roztopiona w „rozlew iskach

w szech b y tu ”.

T akie w łaśnie ujęcie poezji R im bauda zdradza pew ne w yraźne skłon­

ności Przesm yckiego. W praw dzie pisał on (i — co więcej — p rzestrze­

gał tej m aksym y red agu jąc „C him erę”):

Do n iesk oń czon ości prow adzi i dróg nieskończoność: [...] spokój czy p a- rok systyczn ość, m oc czy łagodność, św iadom a p ew ność czy w ra żliw e n ie o k ie ł­ znanie, tem p eram en t, który unosi, czy pan ow an ie nad tw órczością — w szy stk o jest dobre, b yle sięgało w głąb [...]. [P 1901, 1/1, 151— 152]

— jednakże w łasne p red y lek cje k ry ty k a b y ły tego rodzaju, że ponad

w artości estetyczne ostre przek ład ał w artości estetyczne łagodne 38. W ar­

tości estetyczne ostre w ow ym czasie, tj. w okresie Młodej Polski, re ­

prezentow ał, jak wiadomo, kieru n ek ekspresjonizujący. Opozycyjne sta ­

nowisko M iriam a wobec podstaw ow ych założeń tego k ieru n k u da się

w yraźnie odczytać z jego pism k ry ty c z n y c h 39. W ystępow ał zatem Mi­

riam przeciw „żywiołow ości”, k tó rej przeciw staw iał „najw yższy cel

37 Jan A r t u r R im b a u d , s. 223, 254— 255, 267.

38 T erm in y w z ię te z rozpraw ki M. W a 11 i s a, W ar tości e s t e ty c z n e łagodne i ostre (W: K s ię g a p a m i ą t k o w a k u u czcz en iu c z te r d z ie s to le c ia p r a c y n a u k o w e j prof, d r a Juliu sza K lein era . Łódź 1949). N ie sposób tu n ie w sk azać na duże zb ieżn ości — m im o p ew n y ch różnic — łączące P rzesm yck iego z „apostołem p ięk n a ”, J. R u sk i- nem . R uskin b y ł zd ecyd ow an ym p rzeciw n ik iem „w artości o stry ch ” w sztuce. Oto co zalecał (cyt. za: R. de la S i z e r a n n e, op. cit., s. 74): „N iech p ostacie w aszego obrazu będą tak p ięk n e, ażeby b u d ziły m iłość, a w ów czas w szelk a akcja, gest, w y ­ p adek i ruch stan ą się b ezu ży teczn y m i”. Każdy, kto k ied yk olw iek p rzegląd ał d o­ k ła d n ie to m y „C him ery”, zauw aży, że ilu stracje tam um ieszczone p ozostają rów nież w zgodzie z id eałem R u s k i n a (i b i d e m , s. 72): „Pokłon n aiw n ych p asterzy przed żłobkiem , fon tan n a b ijąca pod niebo, ruch sm yczka po strunach, procesja rycerzy w ch od zących do kościoła, m iarow y pochód am basadorów w zd łu ż k anału [...] — oto są ruchy, które m ożna odtw arzać, poniew aż w niczym n ie obrażają n aszego zm ysłu c ią g ło śc i”. N ależy rów nież zw rócić u w agę na p red ylek cję M iriam a do ła ­ godnie p rerafaelick iej, n ieco ck liw ej tw órczości J. Zeyera.

39 T ak ie stan ow isk o M i r i a m a u jaw n iło się już bardzo w cześn ie, w ujem nej o cen ie tech n ik i poetyck iej W. W hitm ana (Poeci p ó łn o c n o a m e ry k a ń sc y . „Ż ycie” 1887, nr 19, s. 297). J eśli chodzi o oceny, to n ależy jeszcze zw rócić u w agę na zdanie w recen zji poezji M. K o m o r n i c k i e j (P 1901, 1/1, 153): „Co do artyzm u z e ­ w n ętrzn ego, p ragn ęlib yśm y n iejed n ok rotn ie w ięcej ekonom ii, jed n o lito ści i o sta ­ teczn ości w w y ra żen ia ch ”. T akże Ś w i ę t y Boże i D ie s irae K a s p r o w i c z a (P 1902, 5/14, 344 (168): „w całości są chaotyczne, m ętne, p ozbaw ione w ielk ich , sz la c h e t­ n ych lin ij”) ceni m niej niż in n e H y m n y .

(17)

isto ty lu d zk iej: u św iadom ienie” 40, oraz — spraw a łącząca się z poprze­

dn ią — b y ł p rzeciw nikiem bezpośredniego w yrażania w zruszeń w u tw o­

rze literack im :

P rzy tw o rzen iu , p rzy w c ie la n iu m arzeń, trzeba naprzód w ied zieć i czuć n ieco w y ra źn iej, ku czem u się w y la tu je ponad poziom y, i po w tóre, u m ieć w c ie lić sw o je m a rzen ie. Tu różnica m ięd zy tw o rzen iem a zdolnością czucia.

[P 1901, 1/1, 153]

Jeszcze w y raźn iej ry su je się p roblem następny. P o stu la t bow iem zgłę­

bienia „w łasnego w n ę trz a ” — głoszony zarów no przez M iriam a, jak pi­

sarzy ek sp ręsjo n izu jących — p rzez obydw ie s tro n y ro zu m ian y jest

w sposób nieco odm ienny. M iriam bowiem , podobnie jak inni typow i

sym boliści, p o jm u je ów p o stu la t na sposób m istyków : d oszukuje się

w ty m „ w n ę trz u ” — głów nie — elem entó w wiecznego, niezm iennego

b y tu , „n iep rze m ija ją c y c h rzeczy p ierw ia stk ó w ”, „nierozerw alności m i-

krokosm u d u szy w łasnej i m akrokosm u w szechśw iata” (P 1901, 2/5, 321

oraz 1902, 5/13, 148 (148)). P isarze tacy, ja k Przybyszew ski, M iciński

czy K om ornicka, p a m ię ta ją w praw dzie, w m niejszym lub w iększym sto ­

pniu, o ow ych m etafizycznych pow iązaniach; jed n ak przede w szystkim

in te re su ją ich — nie b ez w p ływ u ówczesnych, szeroko rozw iniętych b a ­

d ań psychologicznych — sp ra w y introspekcji, sp raw y skom plikow anych

m echanizm ów n a tu ry ludzkiej, s ta n y podświadom ości, snu, itp. Różnice

owe p o siad ają odpow iednik w postaw ach filozoficznych. Sym boliści bo­

w iem zbliżeni są do idealizm u obiektyw nego, ekspresjoniści — są raczej

su b iek ty w n y m i id e a lis ta m i41. P o staw a pierw sza prow adzi w sum ie do

klasycznego n iem al poczucia h arm o n ii i p o g o d y 42; dezinteg racji bow iem

przeciw staw ia stałość i niezm ienność wiecznego b y tu , posługuje się od­

w iecznym chw y tem konsolacyjnym , polegającym n a pom niejszaniu

sp ra w doczesnych w obec wieczności:

jest ja k a ś sym b o lo w a w szech zn a czn o ść i n iew y sło w n a pogoda, będąca snadź sk u tk iem za n ik u czy za tarcia się w sz y stk ic h trosk, b ó ló w czy zap ałów z ie m ­ sk ich w ob liczu w ie c z n o śc i [...] 43.

40 W a l k a ze s z tu k ą , s. 328.

41 S łow o „ ra czej” z o sta ło tu u ży te św ia d o m ie, m am y przecież do czyn ien ia z literatu rą, a n ie z d ziełam i filo zo ficzn y m i. R óżnicę filo zo ficzn ą sy m b o listó w i e k s­ p resjo n istó w sta ra ł się d o k ła d n ie sp recy zo w a ć J. J. L i p s k i w in teresu ją cy m refera cie na K o n feren cji p o św ięco n ej p oezji p olsk iej X X w iek u : P o z y c j a „ H y m ­ n ó w ” K a s p r o w i c z a na tle k i e r u n k ó w lite r a c k ic h okres u.

42 N a „a p o lliń sk o ść” P rzesm y ck ieg o zw ró cił u w agę J. K r z y ż a n o w s k i (N e o - r o m a n t y z m pols ki. 1890— 1918. W rocław 1963, s. 52).

4,3 S z t u k i p la s ty c z n e . „C h im era” 1901, t. 1, z. 1, s. 164. T en w ła śn ie h iera ty czn y spokój o p iera ją cy się na p o jęciu „ w ieczn ego b y tu ” poddał ostrej k ry ty ce S. B r z o ­ z o w s k i w sły n n ej k am p an ii p rzeciw M iriam ow i i „C him erze” („M iriam ” — z a ­ gadn ien ie k u l t u r y . „G łos” 1904, n ry 41, 44, 45, 47, 49, 52. P rzed ru k w : S. В r z o­

(18)

P ostaw a druga, opierająca się przede w szystkim na indyw idualnej

świadomości, z k tó rej w ydobyw a się „n ajtajniejsze p raw d y ” — prow adzi

w konsekw encji do w yrażania niepokoju, niepewności, nastro jów pesy ­

m istycznych 44.

J e st to zresztą zjaw isko n a tu ry bardziej ogólnej. M amy tu bow iem

do czynienia z opozycją dw óch koncepcji sztuki. Jed n a z nich opiera

się na klasycznym ideale — dopom agającej ludziom żyć „złudy apolliń-

s k ie j” 45; złudy, k tó ra p rzy tłu m ia p rzerażające problem y istnienia ludz­

kiego. U podstaw d ru g iej tk w i nowoczesna zasada auto terap ii, w yw o­

dząca się z psychoanalizy. Stosunek jest tu odw rotny: nie ukrycie, lecz

w łaśnie swego ro d zaju ekshibicjonizm , eksponow anie w łasnych ułom no­

ści, rozterek, kom pleksów .

M iriam rozum iał tak i w łaśnie m echanizm tw orzenia. Oto co pisał

o L em ańskim :

w sz y stk ie te sk azy i nied osk on ałości poczynają go fascyn ow ać, przyciągać m a ­ gn etyczn ie, za sła n ia ć m u w szy stk o przed oczym a, póki ich tw órczo z sieb ie n ie w y rzu ci, póki n ie odda całej ich nędzy, p ók i z nieubłaganą n ie w yszyd zi ich zło śliw o ścią . [P 1902, 6/17, 310(182)]46

Jedn ak że w łasne poglądy M iriam a zgodne są z pierw szą koncepcją;

u k ład a ją się nie na osi tw órca—dzieło, lecz na osi: dzieło—perceptor.

S ztuka w edług niego m a

z o w s к i, K u l t u r a i życie. Zagadn ien ia s z tu k i i tw ó r c z o ś c i w w a lc e o św iatopogląd. L w ó w 1907). W praw dzie już P rzy b y szew sk i n a zy w a ł sym b olizm spod znaku M aeter- lin ck a szk ółk ą dla rek o n w a lescen tó w , jed n ak że dopiero B rzozow sk i stanow czo i g w a łto w n ie sp rzeciw ił się p o sta w ie reprezentow anej na gruncie p olskim przez M iriam a: su b sta n cja lizm o w i p rzeciw sta w ił fu n k cjon alizm (opozycja: dany byt — sta w a n ie się), id ea lizm o w i ob iek tyw n em u — id ealizm su b iek ty w n y (w ieczn y b yt — w ła sn a jaźń), w ieczn o ści p rzeciw sta w ił życie, sp ok ojow i — „w u lk an iczn ość”, w y ­ m aganiom d ystan su — w y m a g a n ie bezpośredniości.

44 K o n sek w en cje ta k ie B rzozow ski starał się p rzezw yciężyć przy p om ocy p o ję ­ cia sw obody: sw ob od y w k szta łto w a n iu sam ego siebie.

45 Zob. F. N i e t z s c h e , N a r o d z i n y tragedii, c zy li h e ll e n iz m i p e s y m i z m . P r z e ­ ło ż y ł L. S t a f f . W arszaw a 1907, s. 35 n.

4G W arto zw rócić u w agę, że w ty m artyk u le pob rzm iew ają ślad y lek tu ry s tu ­ dium H. B e r g s o n a L e Rire. N a przykład (P 1902, 6/17, 309—310 (181— 182)): „A le ten w ła śn ie in sty n k t piękna, to sp rężen ie duszy ku sferom d oskonałości, to n ien a sy co n e pożądanie czegoś w ieczn ie żyw ego, w oln ego, św iad om ego [...] czyni go, przy zetk n ięciu z życiem rzeczyw istym , czułkow ato, b o leśn ie w ra żliw y m na w sz y stk ie śm ieszn ości i groteskow ości, na b ezm yśln ość, szablon, autom atyzm , n ie ­ d ołęstw o, pozę, zarozum iałość, na ob jaw y jarzm iącej duszę p rzew agi ciała, na z a ­ k u sy form y chcącej zap an ow ać nad treścią, na w szy stk o , jed n y m słow em , co ducha w o ln eg o w m echaniczną zm ienia m arion etk ę”. P a tety czn y P rzesm yck i p o tra fił ta k ­ że ocen ić w a rto ść groteski; św iad czy o ty m przekład utw oru A. G i d e ’ a P r o ­ m e t e u s z źle s p ę t a n y („C him era” 1901, t. 4, z. 10).

Cytaty

Powiązane dokumenty

4. Która grupa najszybciej wykona ćwiczenie, ta dostaje po plusie. Nauczyciel prosi o wyjaśnienie dlaczego aby wykonać ćwiczenie musieli korzystać ze słownika i co podane

R ozstrzygnięcia tak ie z kon ieczn ości bow iem dotyczą sytu acji uproszczonych, w yrw an ych z niepow tarzaln ego kontekstu, w jakim realizow an e są konkretne

Ćwiczenia stretchingowe ujędrnią sylwetkę, ale warto pamiętać, że nie redukują masy i nie budują nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej.. Stretching najwięcej korzyści

Prawda sprawia, że stajemy się dobrzy, a dobro jest prawdziwe: tym optymizmem żyje wiara chrześcijańska, gdyż jej zostało dane zobaczyć Logos, stwórczy

Zanim COVID-19 się rozpędzi, padną wątłe zakaźne zespoły lekarsko-pie- lęgniarskie wykończone absurdalnymi skierowaniami ze szpitalnych oddziałów ratunkowych

Osiem lat temu CGM Polska stało się częścią Com- puGroup Medical, działającego na rynku produk- tów i usług informatycznych dla służby zdrowia na całym świecie.. Jak CGM

W drugim rzędzie autorka wskazuje na wewnętrzne podziały przestrzeni tekstowej, segmentację, czyli podział struktury treści tekstu na odcinki (np.. Pozycja otwarcia i

nie się zachowań moralnych jest zaś szczególnym przypadkiem uczenia się jako takiego.. Wydaje się zatem, że behawiorysta może uznać, iż ma w tej materii coś ciekawego