Kazimierz Krajewski
"Odprawa posłów greckich" jako
tragedja renesansowa
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 26/1/4, 373-380
II. MISCELLANEA.
„Odprawa posłów greck ich“ jako tragedja r e n e sa n so w a 1).
Po nieu d ały ch próbach nad w ielką epopeją b oh atersk ą K ochanow ski, p rag n ąc w ystaw ić sobie pom nik godny w ielkiego poety, a za jak i nie poczytyw ał drobnych fraszek i pieśni liry cz nych, począł m arzyć o dram acie, a w łaściw ie o tragedji, w p raw dzie niżej staw ianej wówczas od epopei, najw yższego dla ów czesnej epoki rodzaju poezji, ale bardzo jej bliskiej. Przecież i tragedja m usiała być wedle ówczesnych pojęć w zniosła, po ważna, boh ateram i zaś jej pow inni być k siążęta i królow ie. To też w ogólnej klasyfikacji rodzajów poetyckich postępow ała tuż po epopei. D latego to K ochanow ski k u niej skierow ał swe p ragnienia, widząc bezowocność swych prób w dziedzinie epo pei. By urzeczyw istnić m arzenia, starał się poeta w niknąć w ta jem nice tego rodzaju poezji i dlatego zaczął tłum aczyć „A lcestis“ E urypidesa. N iew ątpliw ie poeta nietylko m arzył, ale m oże za b ierał się już niejednokrotnie do pisania, gdy otrzym ał w iado mość od Zam ojskiego o jego uroczystościach w eselnych z p ro śb ą o ich u św ie tn ie n ie ; a dla ludzi re n e sa n su d ram at był w takich razach w prost koniecznością. W iadom ość ta i prośba kan clerza były po d n ietą zew nętrzną do energiczniejszej pracy, czego ow o cem stała się „O dpraw a posłów g reck ich“, jed y n a trag ed ja po e ty -liry k a .
W edług poetyki renesansow ej w trag edji postaci głów ne m usiały pochodzić z domu książęcego lub królew skiego, a tylko w rolach podrzędnych m ogły w ystępow ać postaci pospolite, jak niew olnicy czy posłańcy; osnow a pow inna być pow ażna i za czerpn ięta z historji, podobnie jak nazw y głów nych osób ; akcja pow inna zaczynać się spokojnie, um iarkow anie, ale p rzep row a dzona pow inna być i kończyć się tak, aby w zbudziła grozę w widzu lub czytelniku. Zasadniczą a konieczną jej cechą to
‘) Spraw y tej dotknął jut prof. Sinko (w „Bibljotece N arodow ej“, nr. 3). lecz bardzo ogólnikow o.
3 7 4 II. MISCELLANEA.
w zniosłość i pow aga, oraz koniec nieszczęśliw y. Jed n ak nie każda trag ed ja m usiała być p rzerażająca, p ełna nieszczęść i śm ierci, m ogła być rów nież spokojna. Języ k zaś tragedji po winien być pow ażny i kunsztow ny, w zniosły. Czy zatem „Od p ra w a “ zasługiw ała na m iano tra g e d ji? T em at jej, ja k rów nież im iona głów nych osób są historyczne, w tem oczyw iście zn a czeniu, że zaczerpnięte z opowieści trojańskiej. Postaci pocho dzą ze znakom itych rodzin, rotm istrz zaś, poseł i w ięzień są postaciam i drugorzędnem i. Osnowa jest pow ażna i doniosła. Akcja zaczyna się spokojnie i cała u trzy m an a jest w tym tonie, co najw yżej je st m om ent lęku i obaw y, gdy H elena z bijącem sercem oczekuje wieści z rady, i pew nej grozy w czasie pro roctw a K asandry, lecz kończy się nieszczęśliw ie, gdyż w sk utek odpraw ienia posłów greckich z niczem, Troja podpisała na siebie w yrok zagłady, k tó rą przedstaw ia poeta w pierw szej wizji K a sandry . Języ k jest nadzw yczaj k unsztow ny, daleki od mowy codziennej. Miał więc K ochanow ski praw o nazw ać swój utw ór dram atyczny traged ją.
Akcja ujęta je st w pięć aktów , przedzielonych chóram i. W praw dzie p oeta nie uży ł tej nazw y, ale części te niczem innem nie są. A kt pierw szy i drugi m ają po dw ie sceny, trzeci i czw arty po jednej, piąty zaś cztery. Sceny są krótkie, jedna tylko, tw orząca ak t trzeci, jest dłuższa. Chór w ystępu je cztero krotnie i oddziela ak ty od siebie. Układ taki zgadza się z prze pisam i poetyki J. C. Skaligera, najw iększego te o re ty k a re n e san su w tej dziedzinie. Skaliger odróżnia akty i sceny i radzi, aby ich było pięć tylko. Z ilości już scen widać, że akcja „Od p ra w y “ jest zwięzła i m ało urozm aicona; w praw dzie trag ed ja m ogła mieć osnow ę zwięzłą, ale urozm aiconą. J e d n a k ż e d l a takiego rodzaju trag ed ji było m iejsce w poetyce ówczesnej. Skaliger nazw ałby trag ed ję K ochanow skiego „sim plex ac de d u c ta “. Skaliger nie w yróżniał oddzielnego prologu, lecz n a k a zyw ał go zastąpić m onologiem jednej z osób działających, który ma w prow adzić widza czy czytelnika w akcję. Pierw sza scena, t. j. m onolog A ntenora, zgodnie z pow yższem w ym aganiem spełnia rolę prologu-ekspozycji. W pozostałych scenach powi nien poeta pom ieścić cztery zasadnicze i konieczne części dra m atu, które nazyw a Skaliger: protasis, epitasis, catastasis, ca tastro p h e.
W pierw szej części pow inien poeta przedstaw ić stan spraw y, jed n ak bez zdradzenia w yniku i zakończenia, aby utrzym ać widza w niepew ności. Scena d rug a pierw szego a k tu stanow i ow ą pierw szą, konieczną część akcji. W idzimy już teraz za biegi A leksandra, który sta ra się pozyskać A nteno ra dla swej spraw y, lecz napróżno. W idzim y już, iż ci dw aj to przeciw nicy i właściwi b oh aterzy akcji. Niewiadomo, kto zw ycięży, jeden pokłada nadzieję w pieniądzu, drugi w ierzy w cnotę. Obaj re p rez e n tu ją pew ną gru pę obyw ateli i p ew n ą ideę i niebaw em
II. MISCELLANEA. 3 7 5
okaże się, czy egoizm i pryw ata, czy też cnota i rozum na a dbała o przyszłość miłość ojczyzny zyska przew agę. W praw dzie w yniku nie mógł p oeta zupełnie ukryć i czytelnik, znający historję trojańską, wie dobrze, jak się akcja skończy, lecz p o eta sta ra się zostawić widza w niepew ności. Przez w ybór zn a nego tem atu i przy tak prostej budow ie, jak ą posiada „Od p raw a “, poeta pozbawił się możności dokonania tego, co było obowiązkiem i wielką zaletą d ram atu rg a.
Akt drugi stanow i n astęp n ą część akcji, t. j. epitasis. W niej m iał poeta widzów podniecić. Kochanowski usiłuje tego dokonać. Nie posuw a akcji na scenie, lecz przenosi ją poza scenę, a tym czasem u kazu je nam Helenę, przedm iot sporu, w chwili ro zstrzygania się jej losu, gdy m iotana jest obaw ą i niepew nością przyszłości, k tó ra zawisła od ludzi dla niej obcych. O brazem sm utnej przyszłości na w ypadek w ydania Grekom H elena nietylko pow iększa swój lęk, ale także udziela go nieco widzom, tem bardziej, że poeta przedstaw ia H elenę jako ofiarę, a nie w spółw inną swego położenia. Gdy się w czy tam y w ten m onolog H eleny, zapom inając rów nocześnie o hi- storji trojańskiej, to przyznać m usim y, że udało się poecie w pierw szym stopniu zaniepokoić widza czy czytelnika.
Główną częścią akcji a jądrem całej fabuły jest część n a stępna, catastasis. Tu akcja pow inna osiągnąć sw ó j-Ägezyt, tru d ności p o tfin ny wzróść najw yżej i cała spraw a pow inna się p rz e chylać na tę lub przeciw ną stronę. „C atastasis est vigor ас s ta tus fabulae, in quam sńbducta e s t“, jak mówi Skaliger w swej poetyce ([Sk. W3 I. 9]. Trzeci a k t stanow i tę głów ną część akcji w „O dpraw ie“. Poeta przez u sta posła oznajm a p rzebieg akcji, przesuw a przed oczami widzów obraz rady trojań sk iej, na której odbyła się w aika m iędzy obu obozami, przyczem szala zw ycięstw a przechylała się to w stro n ę A leksandra, to A ntenora. W alka była istotnie pod znakiem zapytania. A lek sander odrazu sięgnął po zw ycięstw o, ufny w większość p rze płaconych stronników , lecz gdy przem ów ił A ntenor i inni wów czas rozw iał się urok jego słów, a spraw a przechyliła się w stron ę A ntenora. Dopiero Iketaon, trafiając um iejętnie do uczucia ze branych, w yw ołał ponownie już niem ilknący zapał dla sp raw y A leksandra u kupionych przezeń stronników i przechylił o sta tecznie zwycięstwo na jego stronę. Lecz nie znikła jeszcze nie pewność, gdyż pozostał król, a jednom yślności nie było, p rzy czem w śród m niejszości byli najznam ienitsi obyw atele. Ten dopiero zadecydow ał o zw ycięstw ie A leksandra, czego zresztą pragnął. Przez u sta zatem posła odtw orzył poeta owe p a ro krotne w ahania się całej spraw y, a to było celem tej części tragedji. W yw iązał się zaś poeta z p u n k tu w idzenia ów czesnej teorji dobrze, gdyż na scenie nie m ógł przedstaw ić ob rad ze względu na inne w ym agania i przepisy.
3 7 6 Π. MISCELLANEA.
T eraz m usiało n astąpić rozw iązanie, zw rot akcji, kończący się nieoczekiw anem nieszczęściem i uspokojeniem . Dokonał tego poeta w czw artym i piątym akcie. R ozw iązanie je st rzeczy wiście nieoczekiw anem i niespodziew anein dla w iększości T ro jan nieszczęściem , dla tych, któ rzy z entuzjazm em p o sta n a wiali nie w ydaw ać H eleny Grekom, zadow oleni z korzyści, jak ą im przyniosła spraw a, gdyż A lek san d er im dobrze za płacił. Rozw iązanie jest wobec tego k atastro fą. N aprzekór ocze kiw aniom zam iast układów o M edeę a k t czw arty przynosi za pow iedź wojny, k tóra ma przynieść zgubę Troi. W akcie o s ta t nim , najw ięcej ze w szystkich urozm aiconym , widzim y w pro roczej wizji K asandry zupełne zniszczenie Troi, a sch w ytany jeniec jest dowodem , iż proroctw a k ap łan k i A pollina poczęły staw ać się już rzeczyw istością. Konflikt więc dw u obozów i dw u idei zakończył się na radzie tro jań sk iej zw ycięstw em p artji A leksand ra czyli idei zła. C zw arty i piąty ak t przyn iosły nie oczekiw aną zgubę Trojanom , z który ch olbrzym ia w iększość hołdow ała złu i stanow iła obóz aleksandrow y. W ten sposób rozw iązanie stało się k atastro fą i p rzyniosło uspokojenie przez u k a ra n ie i zniszczenie zła.
Otóż trag ed ja K ochanow skiego zbudow ana je s t zgodnie z planem , w edług jakiego każda trag ed ja wówczas sk o n stru o w ana być powinna. Poeta w edług tego p lan u budow ał i, o ile mógł, sta ra ł się osiągnąć cel, jaki każda z czterech części tra- gedji spełnić pow inna. Nie w ykonał tego K ochanow ski genjal- nie, bo też d ram aturgiem nie był, ale nie m ożna powiedzieć, a by się źle z zadania w yw iązał. S tw orzył poeta trag ed ję prostą, o budow ie nieskom plikow anej, bo też tem at sam nie nadaw ał się przy ów czesnych praw idłach na szeroką rozbudow ę, ale zgodnie z w ym aganiam i teorji. Taki rodzaj trag ed ji nazyw ał Skaliger prostym , „sim plex ac d ed u c ta “, i do tego w łaśnie ro dzaju należy „O dpraw a posłów greck ich “.
T ragedja m usiała mieć chór, któ ry p rzy to m n y być pow i nien całej akcji. Miał on oddzielać poszczególne a k ty od siebie. Skład jego mógł być najrozm aitszy, w iek czy płeć lub s ta n o wisko społeczne nie grały tu roli. T ragedja K ochanow skiego posiada chór, złożony z panien trojańskich, k tó ry obecny jest przez cały ciąg akcji prócz dwu ostatn ich scen. W ystępuje on czterokrotnie i oddziela poszczególne akty. Chór zazwyczaj odśpiew yw ał w spólnie przeznaczone dlań strofy, ale m ógł je rów nie dobrze w ygłaszać w spólnie lub pojedyńczo. W „O dpraw ie“ pierw szą pieśń chór odśpiew uje, co sam poeta zaznaczył w p rzy pieku, a czego nie uczynił przy n astępnych. D ruga i trzecia nad ają się raczej do w ygłoszenia, a czw artą, mimo że m ogła być śpiew ana, przeznaczył, zdaje się, poeta do w ygłoszenia, ab y przez to uw ydatnić jej budow ę m etryczną, to też w przedm o wie do tragedji w yraża poeta niepew ność co do efektu tej inno wacji w polskiej poezji. D latego też przy tych trzech pieśniach
II. MISCELLANEA. 3 7 7
nic nie zaznaczył, przez co należy rozum ieć, iż chciał, aby b y ły w ygłoszone. Rola chóru m ogła być najrozm aitsza, jed n a k ż e 0 ile m ożności przem ów ienia jego pow inny mieć zw iązek z akcją. U K ochanow skiego w y stęp y chóru m ają zw iązek m yślow y z akcją. W pierw szej pieśni chór filozofuje na tem at młodości 1 m ądrości, co jest w zw iązku z czynem A leksandra, w d rug iej praw i n auk i o obow iązkach i odpow iedzialności tych, którzy stoją u ste ru państw a, gdyż odbyw a się w łaśnie rad a tro ja ń sk a , w trzeciej k ry ty k u je radość H eleny z w yniku obrad, w ostatniej zaś uczy, iż człowiek, k tó ry nam iętnościom folguje, gubi się, a przez to potępia czyn A lek sand ra i przepow iada m u zgubę. Dwa razy zaś zapow iada w zakończeniu pieśni osoby, w cho dzące na scenę. Cechą jego przem ów ień pow inien być patos. W ystąp ienia chóru panien tro jań sk ich m ają to znam ię, sty l ich przem ów ień jest pełen powagi, w zniosły, nie licujący z cha rak te re m panien.
Pod koniec ak tu osoby pow inny opuścić scenę. K ocha now ski tego praw idła przestrzeg a. Najwyżej trz y osoby m ogły prow adzić rów nocześnie djalog. W „O dpraw ie“ w w iększości scen m am y tylko jed n ą lub dwie osoby, w drugiej tylko scenie piątego ak tu m am y trzy, a w czw artej tegoż a k tu cztery, lecz. właściwie tylko trz y rozm aw iają, gdyż jeniec grecki w ypow iada raptem cztery słowa, raz jedno i drugi raz trzy, będące ty lk o słownem potakiw aniem wywodów rotm istrza, tego więc za udział w rozm owie uw ażać nie m ożna, a cztery osoby m ogły się rów nocześnie znajdow ać n a scenie. Sceny wiązać m ógł p oeta w ten sposób, że jedna osoba pozostaw ała do n astęp nej sceny lub do dw u przystępow ała trzecia. K ochanow ski tak postępuje, gdy w akcie jest więcej niż jed n a scena.
W edług w ym agań poetyki ren esan su , poetyki skaligerow - skiej, w tragedji m usiały być zachow ane trzy jedności. K ocha nowski zastosow ał się do tego praw idła w zupełności. A kcję mamy tylko jedną, a stanow i ją konflikt m iędzy A leksandrem i A ntenorem , w yrazicielam i przeciw nych sobie idei oraz dwu grup społeczeństw a, a konflikt ten, któ ry pow stał dzięki czy nowi A leksandra, stanow i o losach państw a. To też b o haterem jest w łaściw ie T roja, uosobiona w dwóch jej przedstaw icielach, przyw ódcach dwu obozów, tw orzących naród. Dzięki poselstwm Greków przyszło do ostatecznego rozstrzygnięcia, k tó ra z p a rty j a zarazem k tó ra z idei zdobędzie przew agę w państw ie. S praw a H eleny i załatw ienia posłów jest tylko tłem . Miejsce przez cały ciąg akcji jest jedno, plac przed pałacem w Troi. Ze względu na to w ym aganie, jak rów nież przez wzgląd na inne praw idło, iż na scenie nie m oże być ponad cztery osoby, przeniósł po eta najw ażniejszą część akcji poza scenę, m ianowicie ra d ę trojań ską. Akcja odbyw a się jednym ciągiem i nie trw a więcej jak sześć godzin, a ta k chciał Skaliger, który zalecał, ab y czas trw ania akcji w ynosił sześć, a co najw yżej osiem godzin.
378 II. MISCELLANEA.
T ragedja m iała spraw iać przyjem ność, w zruszać i uczyć. D zięki pięknem u językow i, a po części dzięki prostocie akcji i dziś zdoła „O dpraw a“ spraw ić przyjem ność, a wówczas nie ulega najm niejszej wątpliwości. Lecz traged ja, jak tw ierdził S kaliger, m iała zachw ycić p rzedew szystkiem pow agą, a po w agi i m ajestetyczności „O dpraw ie“ nie b rakuje. Podniecić i w zruszyć m niej się udało K ochanow skiem u, chociaż pewne, m aleńkie zresztą objaw y dadzą się wyczuć, gdy się słyszy dobrze oddeklam ow aną tragedję. Je d n ak nie u lega najm niej szej wątpliwości, że mimo nienadzw yczajnego odegran ia w Jaz- dowie podnieciła widzów naw et bardzo głów nie dzięki aluzjom do w spółczesnych, a co dla n as straciło zupełnie swą uczciową siłę. Dla spraw ienia ulgi widzom, gdy w m niem aniu poety tra gedja m iała wzbudzić w ielkie w zruszenie, m ógł on wprowadzić interm edja. ale to nie było konieczne, a w „O dpraw ie“ tem b a r dziej. Co do trzeciego punktu, to K ochanow ski w zupełności spełnił sw e zadanie. D ydaktyzm w jego tragedji jest na każ- dem m iejscu widoczny. Już sam tem a t był nadzw yczaj poucza jący, a dodajm y do tego olbrzym ią ilość senten cyj, jak ą mamy w tragedji, gdy naw et całe sceny, jak np. druga scena pierw szego aktu, sk ład ają się z sam ych praw ie sentencyj. Lecz to zgadza się całkow icie z ów czesną teo rją. T ragedja pow inna się w spierać, jak tw ierdził Skaliger, na zdaniach ogólnych czyli sentencjach, wśród jakich w yróżniał proste i rozw inięte, ozdobne; jed n e i drugie m am y w tragedji K ochanow skiego. Sentencja po w inna rów nież zam ykać tra g e d ję ; o statn ie zdania „O dpraw y“, w ypow iedziane przez A n tenora, m ają ów ch arak ter.
Szczupłpść akcji i niezw ykła p ro sto ta jej przeprow adzenia, k tó re zresztą były najpraw dopodobniej zam iarem poety, który widząc, jak praca m u szła opornie, nie chciał w ysilać się na rozbudow ę tem atu, a także, p róbując swego tale n tu po raz pierw szy w dziedzinie dram atycznej, nie chciał poryw ać się na w iększą całość, nie pozw alały n a szczegółow ą i dokładną c h a ra k te ry sty k ę . To też niem a w „O dpraw ie“ postaci o boga tych ch arak terach i w yraźnych kształtach. P ow tóre tem at sam, odpow iedni raczej do celów dydaktycznych, nie nad aw ał się do tego i kto wie, czy poeta dlatego w łaśnie go nie wybrał. K ochanow ski zaznaczył tylko zasadnicze ry sy poszczególnych postaci, a przedew szystkiem głów nych, t. j. A ntenora i Ale k san d ra, a głów nie pierw szego, k tó ry b y ł dla poety nietylko przedstaw icielem zdrow ej idei, ale rów nież m iał być ideałem obyw atela. Do scharak teryzo w an ia A nteno ra mógł pomóc po ecie Skaliger swoją poetyką, w której jako w zór praw dziw ego o b y w atela w skazyw ał w ergilow ego E n easza; to też w szystkie znam iona, jakie jego zdaniem pow inny cechow ać dobrego oby w atela, posiada A n ten o r i one tw o rzą jego ch arak tery sty k ę. Ja k o jed n ą z wad kobiet w ym ienił Skaligier zm ienność, nie stałość, za jed n ą zaś z głów nych cnót i zalet poczytyw ał lęk
II. MISCELLANEA. 379
i bojaźń przed w stydem czy naganą. H elenę tak ą p rzed staw ił poeta.
Języ k tragedji pow inien być kunsztow ny, ozdobny i w znio sły, ale rów nocześnie mimo tego jednolitego c h a ra k te ru w ym a gał Skaliger indyw idualizacji, dzięki której w mowie i pow ie dzeniach poszczególnych osób odzw ierciedliłyby się różnice cha rak te ru , usposobienia, tem p eram en tu . Ję z y k „O dpraw y“ jest k unsztow ny i poetycki, w szystkie postaci m ówią pod tym w zglę dem językiem podobnym , któ rem u jed n ak obca jest kw iecistość, jak a była w adą stylu w edług ówczesnych pojęć. Jed nak że, utrzym ując jednolity ch arak ter, potrafił poeta zindyw idualizo wać w pew nym stopniu języ k poszczególnych osób i w yodrębnić m owę kobiet od m ężczyzn, jak rów nież w yróżnić mowę K asandry od pow iedzeń Heleny, oraz przem ów ienia głów nych postaci m ęskich. Głównie posłużył się do tego poeta zm ianą w iersza i ry tm u ; m onolog Heleny, n ap isan y trzynastozg łosko w cam i: 7 + 6 , w yróżnia się zarów no od aktu poprzedniego jak i n a stępnej sceny o w ierszach jedenastozgłoskow ych : 5 + 6. Ka- san dra w ypow iada swe proroctw a w ierszem dw unastozgłosko- wym : 7 + 5, gdy w pozostałych scenach tego ak tu m am y trzy- nastozgłoskow ce. W yróżnił zatem poeta w yraźnie pow iedzenia kobiet od dialogów m ężczyzn, przyczem różnicą ry tm u w y różnił rów nież tak różne ch arak terem pow iedzenia H eleny i K asandry, jedna bowiem przem aw ia trzynastozgłoskow cem , druga zaś dw unastozgłoskow cem . Mowy posłów trojań sk ich rów nież s ta ra ł się poeta w yróżnić, to też poseł zaczyna dialog z H eleną jedenastozgłoskow cem , gdy spraw ozdanie z rad y w raz z przytoczeniem mów w ypow iada trzynasto zg łosk ow cam i: 7 + 6. To był najw ażniejszy, ale niejedyny śro dek do zindyw idualizo w ania pow iedzeń poszczególnych osób.
W mowie kobiet przebija żal i skarg a na los; b rak w niej rozum ow ania, jest to bowiem mowa uczucia i nastroju, m nóstw o w niej p y tań i króciutkich apostrof, zd ania są krótkie i u ry w ane, zwłaszcza w pow iedzeniach K asandry. Mowę H eleny w y różnia obaw a i brak pew ności, gdy ta o sta tn ia je st św iadom a wagi swych słów, to też z u s t jej pada sporo nakazów sk iero w anych do ziomków. Chcąc jeszcze silniej w yrazić różnicę mowy K asandry i u w yd atn ić jej stan duchow y, użył poeta zdań krótkich, o połączeniach asyn d etyczn ych , gdy naogół p oeta m iał skłonność do polisyndetonu. W ten sposób zaznaczył gw ał tow ność ducha k apłanki A pollina. Je d n ą z zasadniczych cech m owy obu kobiet jest ton skargi, a to znam ię uw ażał Skaliger za najw ażniejsze w mowie niew iast.
Mowa m ężczyzn jest naogół pow ażna i rozum ow a, rzadko zjaw iają się w niej pytan ia, obfituje ona zato w myśli i ro zu m ow ania. Jed n ak i tu zaznaczył poeta indyw idualne różnice, głów nie w przem ów ieniach na radzie tro jań sk iej. Mowa A n te nora jest zwięzła, treściw a, bije z niej pow aga, ro zsąd ek i
380 Π. MISCELLANEA.
stojność, cechuje ją swada. A leksander je s t dyplom atą, p rzem a w ia raczej do uczuć zebranych, niż do rozsądku, b rak m u do stojności i zwięzłości, om aw ia, stroi swe m yśli porów naniam i i schlebia. Zupełnie inny c h a ra k te r m a przem ów ienie Ik eta o n a; tam te cechował spokój, to żywy tem p eram ent, zdania jego w w ięk szej części kró tk ie, styl obrazow y, żywy, niebardzo w yszukany, zbliżony n aw et m iejscam i do m ow y codziennej, jego rozum o wanie nie grzeszy popraw nością logiczną, a!e bo też pragnie on trafić do uczuć zebranych. P oseł mówi obrazow o, czego w yrazem jest opis w rażenia, jakie w yw arła m owa A lek san d ra; rotm istrz zaś, jak p rzy stało na żołnierza : jego zdania są krótkie, treściw e, m eldunkow e. T ak więc, zachow ując c h a ra k te r jedn o lity języka, p otrafił poeta zaznaczyć i w yrazić różnice m ow y głów nych osób, p o trafił zindyw idualizow ać m ow ę postaci w ten sposób i w tem znaczeniu, jak rozum iała to i nakazy w ała po ety k a ówczesna. Zaznaczyć należy, że najlepiej udało się poecie w yróżnić mowę K asan d ry i Iketaona.
T ragedja zatem K ochanow skiego je st zbudow ana zgodnie z ów czesną ren esan so w ą teo rją trag edji i w zupełności czyni zadość w ym aganiom i przepisom ów czesnej poetyki. To też „O dpraw a posłów g reck ich “ je st t r a g e d j ą r e n e s a n s o w ą . I jeśli nie zdołał K ochanow ski zbudow ać eposu i tem sam em sięgnąć po la u r najw yższy wówczas dla poety, po la u r epicki, to istotnie potrafił stw orzyć trag ed ję, w praw dzie prostą, lecz i taki rodzaj znała ów czesna poetyka, a d o skonałą z p u n k tu w idzenia owej doby, gdyż zgodną w zupełności z w ym aganiam i i przepisam i teorji poetyckiej.
Kazim ierz Krajewski.
Jedna czy dw ie m aniery S ęp ow e?
Z pow odu artykułu prof. A. Briicknera p. t. „Trybunał literacki“.
Przy p isu jąc w r. 1891 bezim ienne erotyki, znalezione w ręk o pisie Bibljoteki Zam ojskich w raz z pięciu utw oram i, pośw iad- czonemi przez w ydanie z r. 1601 jako w łasność Szarzyńskiego, tem uż poecie, poszedł odkryw ca za czterem a „pew nem i w sk a zów kam i“. Uznał za n ie: 1) niew ątpliw y wiek ręk o p isu ; 2 jed no litość zeszytu, w ystęp u jącą już w pisow ni dziw nej a rzad k iej; 3) przep latanie w ierszam i, o których wiem y już z druk u , że są Szarzyńskiego, ale w form ie, poprzedzającej o sta tn ią redakcję, pochodzącej więc z autentycznego ręk o p isu ; 4) pojedyncze w łaściwości języka i stylu, pow tarzające się we w szystkich... O statniej w skazów ki odkryw ca erotyków nie poparł p rzy k ła dami. Mimo to głów nie to orzeczenie najlepszego znaw cy ję zyka i sty lu staropolskiego zadecydow ało o pow szechnem u z n a niu nowych Szarzyńscianów . Bo nic słuszniejszego, jak opinja,