Maria Brykalska
Konspiracyjne Towarzystwo
Literackie w Warszawie 1887-1901
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/4, 229-271
P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X V I I , 1976, z . 4
' MARIA BRYKALSKA
K O N SPIR A C Y JN E TOW ARZYSTW O LITERACK IE W W ARSZAW IE 1887— 1901
Nie ma [...] w Europie zwierciadła, w którym by prze glądała się nasza niewola i które by pouczało tych, co ją widzieć pragną lub powinni. W yrąbywany las skarży się przynajmniej odgłosem ścinających go siekier i padających drzew, my i tego jesteśm y pozbawieni: w yrąbyw anie nas odbywa się cicho 1.
H istoria działalności T ow arzystw a L iterackiego jako nielegalnej akcji publicystycznej środow iska pozytyw istów w arszaw skich znana je s t z n ie licznych, rozproszonych rela cji w spom nieniow ych jej uczestników 2 oraz z k ilk u w zm ianek w książkach i a rty k u ła c h o ch arak terze biograficznym , pisanych z ró żnych okazji przez ludzi, k tó rzy się z nią z e tk n ę li3. O p arta na ty ch m ateriałach i na zachow anych, zidentyfikow anych dokum entach dorobku w ydaw niczego T ow arzystw a pełniejsza re k o n stru k c ja jego dzie jów — początkow o u k ry w an y ch ze względów ko nspiracyjnych, n a stę p nie, po zm ianie sy tu acji politycznej, nie p rzypom inanych i zasadniczo nie znanych wówczas, kiedy form ow ały się i u trw a la ły opinie o pozytyw
iz-1 T. L. [A. Ś w i ę t o c h o w s k i ] , Z domu niewoli. (Glos Polski). Lwów iz-1889, s. 9— 10.
2 S. K r z e m i ń s k i , w: S. P o s n e r , Autobiografia St. Krzemińskiego w lis tach do Stanisława Posnera. „Przegląd H istoryczny” 1930/31, s. 369—371. — W. S m o l e ń s k i , Fragment pamiętnika. W: Monteskiusz w Polsce w ieku XVIII. Warszawa 1927, s. 13—20. — A. Ś w i ę t o c h o w s k i : Lib erum veto. „Gazeta W arszawska” 1924, nr 47; Lib erum veto. Garść wspomnień. „Myśl Narodowa” 1929, nr 13 (przedruk pt. Garść wspomnień w: Wspomnienia. Opracował i wstępem opatrzył S. S a n d l e r . W rocław 1966).
3 M. in.: S. L a m , Stanisław Krzemiński. „Kronika Powszechna” 1912, nr 49, s. 389. — J. G r a b i e c [J. D ą b r o w s k i ] , Czerwona Warszawa przed ćw ie rć- w iekiem . Poznań 1925, s. 199. — S. D e m b y , Aleksander Świętochowski. W 60-tą rocznicę działalności literackiej i społecznej. „Kurier W arszawski” 1927, nr 315. — K. G ó r s k i , Stanisław Krzemiński. Wilno 1936, s. 107—109.
m ie w arszaw skim , może dostarczyć podstaw do precyzyjniejszego o kreśle nia jego koncepcji i p ra k ty k i w p olityce narodow ej i ich historycznej ew olucji. Na działalność T o w arzystw a pow oływ ał się w prow adzonej po odzyskaniu niepodległości polem ice z z arzu tam i propagow ania „organicz nego w cielenia się w p ań stw a zaborcze” 4, re p re z e n ta n t daw nego „obozu” pozytyw istów A lek san d er Św iętochow ski jako n a w iarygodne św iadectw o ich „prag n ień i dążeń p o lityczn ych ” , niem ożliw ych do w yrażen ia „pod dozorem cen zu ry ro sy jsk ie j” , ale „u ja w n ia n y c h poza g ran icam i jej w p ły w u ” , w skazując, że było to forum , gdzie „toczyła się rzeczyw iście w alka 0 duszę społeczeństw a polskiego” 5.
Pom ysł założenia w W arszaw ie tajnego T ow arzystw a L iterackiego pow stał w 1887 r. — w ćw ierć w ieku p raw ie po w y b u ch u pow stania styczniow ego, w siódm ym ro k u ciężkiego dla K ró lestw a Polskiego pano w ania cara A lek san d ra III. Pow zięło go środow isko teo re ty k ó w i rea liz a to ró w popow staniow ego legalistycznego p ro g ram u p o lity ki narodow ej, skupionych w większości w okół w ydaw anego przez Św iętochow skiego ty godnika „ P ra w d a ” , w m om encie gdy przejście do k o n sp iracji uznali oni za konieczność narzu con ą przez e k ste rm in ac y jn ą po lity k ę p aństw a za borczego. Coraz w iększe od 1881 r. tem po ru sy fik ac ji in sty tu c ji polskich w K rólestw ie — zw łaszcza po objęciu w 1883 r. stanow iska g en erał-g u - b e rn a to ra przez Josifa H u rk ę realizująceg o w swej p rak ty c e a d m in istra cy jn ej zasadę bezw zględnej un ifik acji K ró lestw a z p aństw em ro sy jsk im 1 ud arem n ian ia w szelkiej polskiej in ic ja ty w y jako p rze jaw u dążeń sep a raty sty c z n y c h — p rzekonało zw olenników legalizm u o iluzoryczności n a dziei na osiągnięcie w działalności narodow ej jakich kolw iek po zytyw nych rezu ltató w , n a w e t w dziedzinach u zn an y ch w czasie form ow ania kon cepcji pro g ram u za w zględnie niezależne od in g eren cji w ładz zaborczych, a więc ekonom icznej, społecznej i k u ltu ra ln e j. Rów nocześnie ogranicze nia cenzuralne, u n iem ożliw iające w łaściw e porozum iew anie się społe czeństw a polskiego w kw estiach narodow ych, doprow adziły do dezorien tacji, ap a tii i bierności, utożsam iania legalizm u z lojalizm em , a w dalszej
4 Zarzut taki postaw iono w książce: M. P a s z k o w s k a , K. D e m i d o -w i c z - D e m i d e c k i , W. M a z u r k i e -w i c z , K. P r a u s s , J. M i k l a s z e -w
s k i , Uwolnienie Piłsudskiego. (Wspomnienia organizatorów ucieczki). W arszawa
1924.
5 Ś w i ę t o c h o w s k i , Lib erum ve to („Gazeta W arszawska” 1924). Również w felietonie Garść wspom nień (W: Wspom nienia, s. 182— 183), poświęconym uczest nikow i tej akcji konspiracyjnej Józefowi Natansonowi, pisał: „Nie m ogę przy tych w spom nieniach powstrzym ać się od uwagi, że nowocześni dziejopisowie, [...] którzy przedstawiają »pozytywistów« jako »politycznie obojętnych i pogodzonych z lo sem«, jeśli zechcą zaprzestać sw ego rzem iosła, a pragną je zastąpić sądem su miennym, powinni by zaznajomić się z wartością charakterów i kierunkiem dążeń ludzi owej epoki. Przekonaliby się bowiem , że jej »apolitycy« b yli politykam i [···]”·
fazie do rozw oju tend en cji ugodowych. Stw ierdziw szy, że w sy tu acji po litycznej K rólestw a Polskiego w drugiej połowie la t osiem dziesiątych
ta k ty k a legalizm u u tra c iła w artość polityczno-praktyczną i zm ieniła p rzy ję tą w jej założeniu fu n k cję służąc już nie obronie p raw narodow ych i pozytyw nem u p rzekształceniu u k ład u stosunków narodow ych, lecz sa n k cjonow aniu rez u lta tó w procesu rusyfikacyjnego, grono najbliższych w spółpracow ników Św iętochow skiego uznało pilną potrzebę utw orzenia konspiracyjnego organu polskiej opinii patrio ty cznej. Jego celem m iało być porozum iew anie się w zasadniczych kw estiach sam oobrony, odpo w iednie inform ow anie społeczeństw a polskiego we w szystkich zaborach o sy tu acji w K ró lestw ie oraz udzielanie w skazań wobec w y łan iający ch się, a k tu a ln y c h sp raw życia narodowego. Zbiegało się to z ogólniejszym odczuciem konieczności w ery fik acji program ów i ta k ty k działania n a ro dowego, czego w yrazem była m. in. w yd ana w tym że 1887 r. broszu ra Teodora Tom asza Jeża R zecz o obronie narodowej. ,,N astaw ała wówczas pora — określał ten m om ent czujny obserw ator zachodzących procesów narodow ych S tan isław K rzem iński — w k tó rej u m ysły spokojne, w n a u k ę n aw et uw ikłane, obw inięte w baw ełnę »od ludzkiego jęku«, zaczęły m yśleć, że trzeba coś ro bić” 6. '
Ze w stęp ny m p ro jek tem spotkań w celu rozw ażania i d y sk u sji n ad sposobam i w yw ierania w pływ u na szerszą opinię w y stąp ił w edług św ia dectw a K rzem ińskiego J a n K arłow icz, k tó ry w końcu r. 1887 w spólnie ze Św iętochow skim i k ilk u w tajem niczonym i osobami urządził w sw oim dom u pierw sze tego rod zaju zebranie. N astępne, na k tó re zaproszono w iększą ilość uczestników , poprzedzone b yły k o nsu ltacjam i w ściślejszym gronie, dotyczącym i organizacji i form planow anej działalności. W po czątkow ym okresie pracow ano w dw u rów noległych zespołach — w ęż szym , zajm u jący m się przygotow yw aniem p ro jektów k o n k retn y ch in ic ja tyw , oraz w szerszym , w k tó ry m te p ro je k ty poddaw ano ogólniejszej d yskusji w ery fik acy jn ej. Ten drugi zespół stanow ił raczej luźno zw ią zaną g ru p ę osób w tajem niczonych i pełnił fun k cje konsultacyjne, a jego działalność zakończyła się po k ilk u zebraniach. N astępnie z członków obu zespołów uform ow ał się w łaściw y skład osobowy organizacji nazw anej T ow arzystw em L iterackim , praw dopodobnie rów nież w edług pom ysłu K a r łowicza, k tó ry w czasie swoich studiów na uniw ersytecie berlińskim w latach sześćdziesiątych był a k ty w n y m działaczem noszącej tak ą nazw ę organizacji polskich studen tó w .
W doborze członków Tow arzystw a kierow ano się, poza deklarow an ą gotowością do w spółpracy oraz odpow iednim i cecham i c h a ra k te ru , w przew ażającej m ierze przydatnością k a n d y d a ta do w ykonyw ania
za-łożonych zadań organizacji: in fo rm acy jny ch , publicystyczn y ch i historio- graficznych. Chodziło zw łaszcza o rozeznanie bądź k o n ta k ty in fo rm a c y j ne w poszczególnych dziedzinach życia narodow ego, ekonomicznego, spo łecznego i k u ltu ra ln e g o . B ran o n astęp n ie pod uw agę zdolności literack ie i naukow e kand y dató w ; nie bez znaczenia b y ły rów nież m ożliw ości w za kresie kolp o rtażu (m. in. u p raw n ie n ia do w yjazdów zagranicznych) oraz środki finansow e, konieczne ze w zględu na w y d a tk i zw iązane z p łatn y m zdobyw aniem in fo rm acji ze źródeł urzędow ych, d ru k iem i rozpow szech nianiem publik acji, w reszcie u rab ia n ie m sp rzy jającej opinii w prasie obcej. W ażnym k ry te riu m w y b o ru b y ł a u to ry te t p atrio ty czn y u p a trz o nego k an d y d ata, m niej liczono się n a to m ia st z różnicam i światopoglądo-. w ym i, przynależnością do odm iennych o rien tacji społecznych. Cały ze spół m iał być połączony „w yższym n a k a ze m ” p racy narodow ej, k tó re m u pow inien zostać podporządkow any „su b iek ty w izm ” poszczególnych uczest ników 7. W rezu ltacie spotkali się w T ow arzystw ie ludzie zajm u jący do tą d przeciw staw n e pozycje św iatopoglądow e, ja k K rzem iński, niegdyś jeden z filarów „ sta rej p ra s y ”, w spółpracow nik „K łosów ” i „B luszczu”, stały ad w ersarz pozytyw istów w arszaw skich — z ich koryfeuszem , Św ię tochowskim , w ielo k ro tnie ścierający się n a fo ru m prasow ym . Z aproszenie K rzem ińskiego zaproponow ał p rzy ty m w łaśnie Św iętochow ski, k tó ry u p a trz y ł go jako w ykonaw cę jedn ej z zapro jek to w an y ch in ic ja ty w To w arzy stw a 8.
Do uk o nstytuow anego n a ty ch zasad ach zespołu weszli: W ładysław A ndrychiew icz, A ntoni G u staw Bem, Odo B ujw id, Sam uel D ickstein, J a n K arłow icz, H e n ry k K onic, S tan isław K rzem iński, S tan isław Lesz czyński, Jó zef N atanson, F ranciszek Now odw orski, W ładysław Sm oleń ski, Adolf Suligow ski, A lek san d er Św iętochow ski i F ran ciszek Zieliński. P rzy bliższej c h a ra k te ry sty c e pozycji, fu n k cji i w k ład u poszczegól nych członków T ow arzystw a n a pierw szym m iejscu w zespole w ym ienić trzeb a Ja n a K arłow icza (1836— 1903) jako in ic ja to ra organizacji. N iegdyś
7 Ibidem.
8 Okoliczności nawiązania w spółpracy ze Św iętochowskim przedstaw iał K r z e m i ń s k i (op. cit., s. 369—370) następująco: „Zbliżenie się moje do nowych ludzi może być psychologicznie ciekawym , ale nie tknęło w cale przekonań, tego, co było w nich w ięcej odczuwanym niż w yrozum owanym jądrem. [...] N ie my ciążyliśm y ku sobie, ale siła ciążenia obu nas porwała, każdego z osobna i jednym o drugiego uderzyła. [...] U K arłowicza tedy zetknąłem się po raz pierwszy w życiu w jednej komorze, w jednym powietrzu, ze Świętochowskim . B yło to w 3 lata po m oim przeglądzie teatralnym Niewinnych, w którym, dając charakterystykę sztuki, po dałem też i charakterystykę autora. Nie była ona dla niego korzystną: obawiałem się przedm iotowego chłodu i zakarbowania winy. Nic z tego: doznałem normalnej uprzejm ości towarzyskiej [...]”.
członek „m illen eró w ” — rzeczników „p atrio ty zm u budującego ” sprzed pow stania styczniowego, w latach popow staniow ych w y trw a ły realizato r pro g ram u pozytyw istów w arszaw skich, tłum acz D rapera, M acaulaya i Spencera, etnograf, m uzykolog i językoznaw ca, w spółtw órca S ło w nika
ję z y k a polskiego, przedstaw iciel i p o p ulary zato r polskiej w iedzy n a k o n
gresach naukow ych (m. in. w r. 1883 w Leydzie, w 1886 w W iedniu, w 1887 w Sztokholm ie), od 1887 r. red a k to r etnograficznego m iesięcz nik a „W isła” . Pow róciw szy po k ilk u letn im pobycie za gran icą do W ar szaw y uznał konieczność podjęcia przez społeczeństw o polskie środków obronnych przeciw ek sterm in acy jn ej polityce państw a zaborczego i zm o bilizow ania w ty m celu w ybitniejszych przedstaw icieli swego środow iska. P ropozycje K arłow icza sp otk ały się z ap ro b atą kierow niczej osobi stości tego k ręg u — A leksandra Św iętochow skiego (1849— 1938), k tó ry p rzy stąp ił do ich realizacji w raz z g ru p ą w spółpracow ników . W ydaw ca i red a k to r w pływ ow ego tygodnika polityczno-społecznego i k u ltu ra ln e g o „ P ra w d a ”, czołowy re p re z e n ta n t pozytw istów w arszaw skich i przyw ódca inteligencji liberalnodem okratycznej, a u to r osławionego m anifestu lega- listycznego W skazania polityczn e z r. 1882, jako p ublicysta polityczny śledzący od blisko dw udziestolecia rozwój życia narodow ego i posiada jący dokładne rozeznanie w jego sy tu acji — p ro jek to w ał Św iętochow ski większość akcji Tow arzystw a. Rozporządzając przy ty m dośw iadczeniem tra d y c y jn y c h ju ż w sw ojej p rac y red ak cy jn ej zespołow ych in icjaty w w ydaw niczych (m. in. w 1882 r. Ognisko, książka zbiorow a na jubileusz T. T. Jeża, w 1885 r. tom w zorow ej le k tu ry dla dzieci Św iatełko) w yko rzy sty w ał je w zakresie realizacji zaplanow anych akcji w yszukując od pow iednich w ykonaw ców .
Ze środow iska w spółpracow ników „ P ra w d y ” wszedł do T ow arzystw a przede w szystkim W ładysław Sm oleński (1851— 1926), znany już w ów czas a u to r p rac historycznych, przew idziany do tego ro d zaju zadań. Jako uczestnik licznych zjazdów i sp o tkań n aukow ych m iał rów nież n aw ią zywać k o n tak ty z w pływ ow ym i osobistościami ze sfe r naukow ych i po lity cznych w zaborach a u stria c k im i p ru sk im oraz w k ra ja c h b ałk ań skich 9. P onadto p racu jąc w P ro k u ra to rii G eneralnej K rólestw a Polskie go rozporządzał m ożliw ościam i info rm acy jn y m i z tego teren u .
W tym sam ym środow isku zw erbow any został A ntoni G ustaw Bem (1848— 1902), h isto ry k lite ra tu ry , k ry ty k i publicysta, w 1879— 1888 n a
9 Starania w tym celu podejm ował S m o l e ń s k i , w edług relacji podanej w e Fragmencie pamiętnika (s. 16, przypis) już wcześniej: „Przed powstaniem koła konspiracyjnego zabiegałem na w łasną rękę w r. 1885 (z Bronisławem Grabowskim, Janem Grzegorzewskim i doktorem Hubertem Krasińskim) o życzliwą postaw ę dla nas prasy chorw ackiej”.
uczyciel gim nazjum kieleckiego, p a tro n d eb iu tu pisarskiego Stefana Że rom skiego, od 1888 r. m ieszkający w W arszaw ie. Z n an y jako w y traw n y sty lista, a u to r p rac z tej dziedziny, u p a trz o n y został na red a k to ra p u b li kacji T ow arzystw a.
Gotowość do w ykonyw ania zadań publicystycznych oraz znajom ość stosunków w szkolnictw ie K ró lestw a w nosił k o lejny członek zespołu pochodzący z grona w spółpracow ników pism a Św iętochow skiego — Sam uel D ickstein (1851— 1939), m atem aty k , h isto ry k n au k i i pedagog, wówczas d y re k to r p ry w a tn e j szkoły rea ln ej w W arszaw ie oraz nauczy ciel Szkoły H andlow ej im. L. K ronenberga. Ze w zględu na o rientację w dziedzinie s p ra w nauk ow y ch i lekarskich, zaproszony został następnie Odo B ujw id (1857— 1942), lekarz, naukow iec, uczeń P a ste u ra i Kocha, tw ó rca pierw szych polskich pracow ni bakteriologicznych, a k ty w n y szer m ierz postępu w lecznictw ie.
O fiarną służbę celem T ow arzystw a środkam i finansow ym i oraz udział w organizow aniu p u b lik acji i ko lp ortażu d ru k ó w d eklarow ał i realizow ał Józef N atanson (1854— 1929), przy rod n ik, naukow iec, zesłaniec sy b e ry j ski z la t 1883— 1885, w spółpracow nik red ak cji „W szechśw iata’' i K om i te tu K asy im. J. M ianowskiego. Do zw iązanej ściślej ze środow iskiem Św iętochow skiego części zespołu T ow arzystw a L iterackiego zaliczał się rów nież H en ry k Konic (1860— 1934), adw okat i radca p raw n y D yrekcji Kolei N adw iślańskiej, w tajem niczony w polityczną sy tu a c ję kolejnictw a, k tó ry rozporządzając u praw n ien iem do służbow ych przejazdów krajo w y ch i zagranicznych zajm ow ał się przew ożeniem rękopisów i druków . O d daw ał ponadto do dyspozycji T ow arzystw a sw oje m ieszkanie jako m iejs ce sp otk ań kontak to w y ch , zwłaszcza z ludźm i spoza kordonów .
W śród członków T o w arzystw a L iterackiego pochodzących spoza śro dow iska „ P ra w d y ” na pierw szym m iejscu w ym ienić trzeb a S tanisław a K rzem ińskiego (1839— 1910), histo ryk a, p ublicystę p rasy k o n serw aty w nej i tzw. środkow ej („K łosy”, „ K u rie r W arszaw ski” ), byłego członka Rządu N arodow ego w pow stan iu r. 1863, o czym ogólnie w iedziano i — o czym nie w iedziano — uczestnika K lubu W arszaw skiego, działającej od 1879 r. ta jn e j organizacji narodow ej w K rólestw ie Polskim . K rze m iński, posiadający a u to ry te t niezłom nego p atrio ty , zaproszony został (jak już w spom niano — na w niosek Św iętochow skiego) w zw iązku z p ro jek te m przygotow ania h isto rii po w stania styczniowego; uznano bowiem, iż jego w iedza i dośw iadczenia pow inny być u trw alo n e i przekazane społeczeństw u.
L uźniej ze środow iskiem K arłow icza i Św iętochow skiego zw iązani byli też pozostali członkow ie zespołu. N ależał do n ich Franciszek N ow odw or ski (1859— 1924), ad w o k at i znan y na teren ie p rasy w arszaw skiej s p ra wozdawca sądow y, w spółpracow nik „G azety S ądow ej” i „K u rie ra W
ar-szaw skiego”, po p u larn y w ty m czasie rów nież jako a u to r patriotycznego w iersza G ladiator drukow anego w „Tygodniku Ilu stro w an y m ” (1887). Znajom ość fu n d am en taln ej dla egzystencji społeczeństw a polskiego w K ró lestw ie dziedziny przepisów p raw n y ch w nosili rów nież pozostali człon- kow ie-praw nicy: W ładysław A ndrychiew icz (1848— 1902), by ły pracow nik sądu apelacyjnego w W arszawie, po usunięciu ze stanow iska u rzęd nik sądu handlow ego i w ykładow ca w Szkole H andlow ej im. L. K ro n en - berga, a u to r licznych p rac z zakresu praw a handlow ego i gospodarczego, w spółpracow nik „G azety Sądow ej”, „P rzeglądu Sądowego”, „G azety W ar szaw skiej” i „A ten eu m ” , posiadający opinię adw okata o nieskazitelnej uczciwości; następnie S tanisław Leszczyński (1856— 1914), adw o kat p rzy sięgły, specjalista od spraw hipotecznych i własnościowych, a k ty w n y działacz oświatow y, kierow nik, a później prezes W ydziału C zytelń Bez płatn y ch W arszaw skiego Tow arzystw a Dobroczynności, i A dolf Suligow - ski (1849— 1932), adw okat, znawca zagadnień sam orządow ych, organizator m iędzyzaborow ych zjazdów naukow ych i zawodowych, oraz Franciszek Zieliński (zm. 1912), ad w ok at i działacz społeczny, szczególnie p rzy d atn y T ow arzystw u p rzy kolp o rtażu tajn y ch druków , w czym pom agała m u żona K arolina z W olffów (zm. 1914), w edług określenia Sm oleńskiego „nieoszacow ana [...] w rozpow szechnianiu tego ro dzaju p u b lik acji” 10.
W ty m składzie Tow arzystw o L iterackie stanow iło zespół ludzi dojrza łych, w y b itn y ch działaczy posiadających długoletnie dośw iadczenie w p ra cy publicznej.
Rów nolegle z organizow aniem zespołu założyciele T ow arzystw a p ro w adzili a k cję naw iązyw ania kon tak tó w z liberalnodem okratyczną prasą polską w inn y ch zaborach, gdzie zam ierzali ogłaszać swe publikacje. S tałe m iejsce d ru k u pozyskano w „D zienniku Poznańskim ”, redagow anym od 1871 r. przez byłego uczestnika pow stania styczniowego Franciszka Dobrowolskiego oraz w krakow skiej „Nowej R eform ie”, zw iązanej w spół pracą i swego ro d zaju sojuszem ideow ym z „ P raw d ą ” . P onadto p ro ble m y działalności T ow arzystw a konsultow ano z w y bitniejszym i osobistoś ciam i galicyjskiej o rientacji lib eraln ej, takim i jak S tan isław Szczepa- now ski (1846— 1900), ekonom ista, pionier polskiego przem ysłu naftowego, poseł do sejm u galicyjskiego i p a rla m e n tu austriackiego, w spółzałożyciel T ow arzystw a Szkoły Ludow ej i a u to r głośnego tra k ta tu N ędza Galicji
w cyfrach i program energicznego rozw oju gospodarstwa krajow ego
(1888). Do konsultan tów T ow arzystw a należeli w G alicji ponadto: Józef K orw in-M ilew ski (1859— 1916), ekonom ista i polityk, profesor U niw er sy te tu Jagiellońskiego; K arol Lew akow ski (1836— 1912), p olityk i publi cysta, b y ły uczestnik pow stania styczniowego, w spółpracow nik „K u riera
Lw ow skiego” i „P rzy jaciela L u d u ”, późniejszy prezes T ow arzystw a D e m okratycznego Polskiego; Ju liu sz S ta rk e l (1834— 1918), pisarz i p u b li cysta, re d a k to r lw ow skiego „D ziennika L iterack iego ” ; W itold Lew icki (1859— 1931), ekonom ista, polityk i dziennikarz, członek red a k c ji „G azety L w ow skiej”, później poseł do au stria c k ie j R ady P ań stw a i założyciel tygodnika „ T ry b u n a ” , re d a k to r „E konom isty Polskiego” i liberalnego dziennika „Słowo Polskie” ; w reszcie najb liżej zw iązany ze środow iskiem „ P ra w d y ” jako jej galicyjski k o resp o n d en t — Adolf In le n d e r (1854— 1920), publicysta, działacz socjalistyczny, wówczas w ydaw ca pism a „R uch”.
A by zam ierzonej ak cji nadać szerszy rezonans, podjęto rów nież próby naw iązania k o n ta k tu z czasopism am i lib eraln y m i inn ych krajów , jak prask ie „N arodni lis ty ”, organ stro n n ictw a m łodoczeskiego, i a u stria c kie „W iener A llgem eine Z e itu n g ” . W edług rela cji Św iętochow skiego za płacono tem u ostatniem u pism u za a rty k u ły „broniące sp raw y pol sk ie j” 11. Rów nocześnie k o rzy stając z pośrednictw a znajom ych pisarzy i naukow ców , a tak że bezpośrednio, podczas zjazdów i spotkań, starano się przedstaw ić działaczom politycznym Słow ian bałkańskich, zwłaszcza serbskim i chorw ackim , w a ru n k i narodow e i sy tu a c ję polityczną K ró lestw a Polskiego.
Za głów ny cel sw ojej organizacji uznali członkow ie T ow arzystw a naw iązanie i u trz y m y w a n ie łączności m iędzyzaborow ej, dzięki k tó re j, ponad b a rie ra m i podziałów , m ogłaby się kształtow ać polska opinia p u bliczna. Rozpoczęto od in form acji o rzeczyw istym położeniu społeczeństw a polskiego w K rólestw ie, poniew aż oficjalny obraz życia narodow ego był w sk utek kam u flująceg o działania cenzury fałszyw y i uniem ożliw iał w łaściw ą ocenę w a ru n k ó w jego rozw oju w przyszłości. A kcja in fo rm a cy jn a m iała służyć dokładnem u zaznajom ieniu społeczeństw a polskiego, zarów no w K ró lestw ie ja k i pozostałych zaborach, z przebiegiem k a m panii ru sy fik ac y jn ej, a ty m sam ym — zm obilizow aniu sił do w spólnej obrony. Liczono n astęp n ie n a osiągnięcie tą drogą pew nego w pły w u na polityk ę w ładz carskich poprzez u jaw n ia n ie faktów kom prom itujący ch ją wobec zagranicy, szczególnie zaś wobec narodów słow iańskich, o k tó ry c h zaufanie zabiegali zw łaszcza sło w ia n o file 12, posiadający dom inujące
11 Ś w i ę t o c h o w s k i , Wspomnienia, s. 181.
12 Rachuby te znajdowały uzasadnienie w wypowiedziach publicystów tej orien tacji na rzecz pozytywnego ułożenia stosunków ze społeczeństwem, polskim w za borze rosyjskim jako warunku pom yślnych rezultatów polityki panslawizm u wśród
Słow ian bałkańskich. P isał np. M. P o g o d i n (cyt. za: [A.] M. P y p i n , K w e s tia polska w literaturze rosyjskiej. Przekład z rosyjskiego. Warszawa 1881, s. 27): „Poparcie języka, historii i w ogóle ośw iaty w Polsce, poparcie zresztą w granicach ostrożności, bez krzyw dy dla pierwiastku rosyjskiego, może w yw rzeć dobroczynny w pływ i na inne narody słow iańskie, które patrzą na Polskę jako na przykład
w pływ y w ów czesnym rządzie rosyjskim . Znaczenie odpow iedzialnej inform acji jako podstaw owego m otyw u założenia T ow arzystw a n astęp u jąco przedstaw ił Św iętochow ski:
Jak wiadomo, panowanie Aleksandra III było okresem spotęgowanego aż do dzikości gnębienia Polaków. Skargi na tę torturę polityczną płynęły z Kró lestw a za granicę nieprzerwanym ciągiem, a naturalnie głównym i dla nich upustami były dzienniki galicyjskie i poznańskie. W ysyłane wszakże stąd ko
respondencje m iały jedną w ielką wadę: bądź z powodu trudności ścisłego usta lenia faktów, bądź dla wzmocnienia mocy obwinień m ieszały prawdę z prze sadą, a niekiedy z kłamstwem . Te domieszki dawały władzom rosyjskim moż ność łatw ego odpierania zarzutów, a nawet wyszydzania prawdomówności Polaków. Ponieważ przy tym stwierdzaliśm y, że oskarżenia rzetelne w yw oły w ały popłoch napiętnowanej przez nie administracji i ham owały jej samowolę, postanow iliśm y zorganizować tajemne koło literackie, które by zbierało wiaro- godny m ateriał dowodowy i układało z niego korespondencje pod względem faktycznym najdokładniej sprawdzone 13.
Dla celów projekto w an ej inform acji oraz opartej na niej dyd akty k i patrioty czn ej podjęto w T ow arzystw ie jednocześnie kilka ak cji p u b li cystycznych: opracow anie broszur ilu stru jący ch w y b ran e problem y sy tu acji politycznej Polaków w K rólestw ie w perspektyw ie historycznej od czasu pow stania r. 1863, przygotow yw anie i drukow anie w zakordo- now ych pism ach korespondencji przedstaw iających ak tu a ln e w ydarzenia życia narodow ego, w ydaw anie i rozpow szechnianie ulotek okolicznościo wych oraz publikow anie obszerniejszych m onografii z zakresu dziejów narodow ych. A kcje finansow ano z funduszu pow stałego ze składek człon ków Tow arzystw a, uiszczanych zależnie od możliwości, jakimi, każdy z nich rozporządzał. Znaczną część kosztów pokryw ał Józef N atanson.
P ierw szą akcję, tj. opracow anie broszur inform acyjnych, pow ierzono kilk u członkom zespołu, pozostawiając im inicjatyw ę w zakresie w yboru tem aty k i oraz sposobu jej przedstaw ienia.
rosyjskich rządów. Opieka ta jest niezmiernej wagi dla przyszłych m ożliwych sto sunków Rosji ze św iatem słow iańskim ”. A dalej (s. 32): „Pozostali Słow ianie i inne narody p r z y g n ę b i o n e w Austrii, jako to: Czesi, Kroaci, Serbowie, Węgrzy, mieszkając tuż obok szczęśliwej, samorządzącej się Polski, zapragną, oczywiście, równej swobody. Słow ianie tureccy pójdą za nimi — i oto będzie nas s t o m i l i o n ó w ”. Podobnie A. B u d i ł o w i c z (cyt. jw., s. 107): „według naszego głębo kiego i niewzruszonego przekonania lepiej jest nawet u t r a c i ć Polskę, aniżeli z r u s z c z y ć ją p r z y m u s o w o . W pierwszym razie utracim y związek i w pływ na jeden tylko z narodów słowiańskich, w drugim — odepchniemy od siebie w szystkie [...]”.
Zaczęła się wspólna praca, wybieranie kontrybucji um ysłow ej od każdego, kto m iał coś do dania z siebie innym. N ie w szystko szło do druku, n ie ze w szystkiego m iał być omłot na zboże.
— pisał o tej fazie działalności K rz e m iń s k i14. Do opublikow ania w y bran o pięć tekstów , w yd an y ch n astęp n ie w serii zatytułow an ej w edług po m y słu K arłow icza: „Z D om u Niewoli. (Głos P olski)”, pod k ry p to n im em T. L., pochodzącym od n azw y T ow arzystw a (a rozszyfrow yw anym nie kiedy jako in icjały Teofila L enartow icza). K ażda broszura opatrzona b yła m ottem ze Słowackiego:
Więc się koło tortury całe obróciło,
Każdy ząb je rozdziera, każda śruba ciśnie.
Poniew aż tę serię zam ierzano publikow ać w e Lw owie, naw iązano k o n ta k ty z A ntonim Skotnickim i A leksandrem H irszbergiem 15 z Z akła du N arodow ego im. O ssolińskich. U kazała się tam jed n ak ty lk o pierw sza broszura, d ru k n astęp n y ch zaś, z pow odu bliżej nie zn any ch trudności, nie doszedł do s k u tk u we Lw owie. O publikow ane zostały, dzięki s ta ra niom N atansona, w D ru k a rn i Polskiej A dolfa R eiffa w P a ry ż u 16.
R ękopisy do d ru k a rń dostarczali członkow ie Tow arzystw a, do P a r y ża — N atanson, do d ru k a rń w zab o rach au striack im i p ru sk im — Konic, Sm oleński i Suligow ski, k tó rz y przyw ozili rów nież gotowe w ydaw nictw a. W p rzem ycaniu d ru k ó w przez granice k orzystano też z pośrednictw a pracow ników k olejow ych p ełniących usługi kolportażow e oraz z pom ocy n ielegalnych organizacji socjalistycznych, częściowo odpłatnie. Rozpro w adzanie p u b lik acji na tere n ie K ró lestw a odbyw ało się głów nie drogą pocztową, a w W arszaw ie także przez posłańców . W rozpow szechnianiu d ru k ó w T ow arzystw a uczestniczyły ponadto osoby w tajem niczone, od
14 K r z e m i ń s k i , op. cit., s. 371.
15 Antoni S k o t n i c k i (1842—1897) — dziennikarz lw ow ski. — Aleksander
H i r s c h b e r g (1847— 1907) — historyk, bibliotekarz, sekretarz naukowy w ydaw nictw a Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, w r. 1881 współzałożyciel, a w latach 1883—1901 prezes Tow arzystwa Oświaty Ludowej w e Lwowie.
16 Adolf R e i f f (1832—1902) — b yły uczestnik pow stania styczniowego, w yem i grował do Francji, tam początkowo kierow ał działem polskim drukarni E. Mar- tineta w Paryżu, następnie założył w łasną Drukarnię Polską (przy 9 Place de Cambrai, następnie 9 Place du Collège de France, 3 rue du Four). W ydawał poezje M ickiewicza, Słow ackiego, Rzecz o obronie czynnej i skarbie n arodow y m T. T. Jeża. B ył również założycielem i w ydaw cą pism polskich: „Kurier Paryski” (1881), „Kurier Polski w Paryżu” (1884—1887), „Wolne Polskie Słow o” (1887— 1899), „Głos W olny” (1899—1900). Drukował pismo „Goniec P olski”, organ Związku W ychodźstwa Polskiego, polskie periodyki socjalistyczne: „Pobudka” (1889—1893), „Przegląd S o cjalistyczny” (1892), „Sprawa Robotnicza” (1893—1896) oraz serię „Biblioteka S o cjaldem okratyczna”.
znaczające się, jak K aro lina Zielińska czy A dolf Inlend er, dośw iadcze niem i inw encją w w ykonyw aniu tego rod zaju zadań.
Serię otw ierała b roszu ra napisana przez Świętochowskiego, opubli kow ana pod ty tu łem Z d om u niew oli (1889), p rzy ję ty m następn ie jako nazw a serii (w późniejszych spisach zaw artości serii nadano tej pierw szej broszurze fingow any ty tu ł S ta n ogólny K rólestw a Polskiego). Z aw ierała c h a ra k te ry sty k ę sy tu acji Polaków w zaborze rosyjskim od u pad ku po w stania styczniowego do końca la t osiem dziesiątych. W ekspozycji stw ie r dzał Św iętochow ski niepodw ażalność fa k tu egzystencji Polski m im o roz biorów i u tra ty państw ow ości, czego podstaw ą i dowodem jest siła św ia domości p atrio ty czn ej Polaków .
Losy nasze od lat stu rozwijają się pasmem boleści, której psalm iści pol scy zaledwie cząstkę w ysnuli na sw e obrazy wstrząsającego m ęczeństwa i łza wych skarg; niewola nasza była i jest cierpieniem strasznym, nie tylko ze względu na srogość tortur, ale także skutkiem cywilizacyjnej wrażliwości na rodu, który całym rozwojem historycznym przygotowywał się do swobody; w walkach, w bezsilnym szamotaniu się z przemocą i doznawanym ciem ię- stwie m ieliśm y chw ile ciężkiego smutku i rozpaczy; a jednak w tej naszej tragedii nie straciliśm y wiary, że żyjemy, i nadziei, że żyć będziemy. [...]
Jeżeli mistrz filozofii nowoczesnej istnieniem Boga w umysłach ludzkich mógł dowodzić Jego istnienia w świecie, to my bytem poczucia polskości w du szach kilkunastu m ilionów możemy również udowodnić b yt nasz rzeczywisty,
[s. 3, 5] 37
Zachow anie świadomości narodow ej je st rów nież g w aran cją p ra w do dalszej egzystencji.
A nie zrzeczemy się ich nigdy, nigdy, dopóki tylko jedno serce drgać bę dzie m iłością dla ojczyzny. Pod gniotącą nas stopą, w szponach tyranii przysię gać będziemy jak śpiewak Melodyj biblijnych:
Jeruzalem, Jeruzalem! Biedna ziemio ty! Gdy twej m ęce nie poświęcę każdej mojej łzy, Jeśli ciebie nie ogarnę mym synowskim żalem, To mnie przeklnij i zapomnij, matko Jeruzalem! [s. 7]
W przedstaw ionym po ty m ślubow aniu zarysie dziejów popow stanio w ych społeczeństw a polskiego w K rólestw ie charak teryzo w ał Św ięto chowski dążności do przezw yciężenia klęski, m otyw y i koncepcję pro g ram u „p racy organicznej” oraz próby jego realizacji udarem n iane przez politykę caratu . W ykazyw ał postępujące rep re sje ekonomiczne, likw i d ację prób sam opom ocy narodow ej, zakazy in icjaty w społecznych, re stry k c je w stosunku do in teligen cji polskiej — pozbaw ianie jej praw a do pracy w ad m in istracji i szkolnictw ie, co, wobec b rak u perspek tyw
37 W ten sposób w całym artykule odsyłamy do tekstu książeczek wydawanych w serii „Z Domu N iew oli”.
zarobkow ych, zm uszało ją do em igracji, ogałacając k ra j z twórczego elem entu społecznego. P rzed staw iał proces rusy fik acji szkolnictw a, usu w anie języ ka polskiego z in sty tu c ji publicznych, ucisk relig ijn y i w y n arad aw ian ie unitów , urzędow e rep re sje przeciw polonizow aniu się m niejszości narodow ych. D łuższy fra g m en t poświęcił działalności cenzu ry , skutkom skręp o w an ia w ypow iedzi publicznej, k tó re pozbawiało słowo polskie jego zasadniczej fu n k cji — w y rażan ia treści życia narodow ego — oraz pow odow ało p ostępujące ubożenie dorobku k ultu raln eg o . Cenzura, „gilotyna d uchow a”, służąca do „w y p ru w an ia nerw ów ru ch u i czucia z m yśli publicznie głoszonych” — stw ierd zał — unicestw ia od la t „co n ajm n iej szóstą część naszego piśm ien n ictw a” (s. 30— 31). C harak tery zo w ał system d ziałan ia cen zu ry sprow adzający się w p rak ty ce, m im o istn ie nia u staw y prasow ej, do nieograniczonej sam owoli cenzorów. Toteż pol ska publicystyk a zm uszona została do stosow ania specyficznego szyfru:
Dla przesunięcia m yśli swoich wąskim i szparami cenzury literaci w y tw o rzyli sobie osobny język, rozumiany tylko przez ich czytelników, nadający wyrazom szczególne znaczenie i kryjący m yśl między wierszami, rodzaj mowy mimicznej z niew idzialnym i ruchami dopełniającymi. Tak np. „powody nieza leżne od redakcji” — to zakaz cenzury, „zakres m ożliwości” — to swoboda, „ostatnia zawierucha” — to powstanie 1863 r., gubernia w ileńsk a lub grodzień ska — to Litwa, itd. [s. 33]
Inform ow ał następn ie, że w ostanich lata ch cenzu ra obok fu n k cji zakazow ej w y k o n u je nakazow ą, zalecając d rukow anie w ypow iedzi o za dow oleniu P o lak ó w z istn iejący ch w a ru n k ó w i ich zgodzie na dokonane fa k ty ru sy fik acji. W skazyw ał, że propagow anie lojalizm u przez stro n ę polską ułatw ia p ań stw u zaborczem u ek sterm in acy jn ą politykę, w y rz ą dzając szkodę w łasnem u narodow i oraz Słow ianom n a B ałkanach, pod d anym w pływ om panslaw izm u, k tó ry m ask u je im perialistyczne cele caratu .
P ow racając do sp raw y p o lity k i polskiej w ostatnim dw udziestopięcio- leciu Św iętochow ski z a ją ł się szczegółowo zagadnieniem p rogram u „ p ra c y organiczn ej” jak o jedynego p ro g ram u ukazującego p e rsp ek ty w y efek ty w nej działalności w sy tu a c ji w ytw orzonej po upad k u pow stania stycz niowego, a także p rzy ję te j przez ten p ro g ram ta k ty k i legalizm u. M oty w acja ta w y daje się w a rta obszerniejszego przytoczenia ze w zględu na rolę Św iętochow skiego jak o w spółtw órcy i ak tyw nego p ro p ag atora tego program u:
Społeczeństw o nasze, wziąw szy rozbrat z tradycją tajemnych knowań i zbrojnych buntów i zw róciwszy się na drogę pracy organicznej, musiało w stosunku do państwa stanąć na gruncie prawa. Chociaż w szyscy uznawali, że pozostaw iony nam zakres swobody um ożliw iał zaledwie życie niewolnicze i rozwój bardzo powolny, jednocześnie w szyscy pragnęli, ażeby i on był w
y-. zyskany, ażebyśmy nie zaniedbali niczego i zrobili wszystko, co w granicach postępowania legalnego zrobić zdołamy. Rzeczywiście odezwała się w nas m oc na i szczera chęć dążenia drogą otwartą ku celom dozwolonym. „Naród po w inien walczyć za sw e prawa jak za swe m ury” — powiada Heraklit. Zasada ta w yryła się głęboko w naszych sercach i umysłach, a chociaż nądane nam prawa były mizernymi okruchami warunków życia w cywilizacji, przyjęliśm y je przecież za prawa swoje, za obowiązujące, postanowiliśm y im ulegać i bro nić ich. [...] N iestety, wkrótce rozczarowaliśmy się [...]. Nie porzuciliśmy tej drogi bez prób i zawodów: przez czas jakiś od niesłusznych postanowień i w y roków władz niższych odwoływaliśm y się do wyższych; ale ujemne skutki tej w alki przekonały nas dowodnie, że daremnie tracimy na nią siły, że żyć m u simy pod bezprawiem [...]. [s. 35—37]
D arem ne okazało się gaszenie w ulkanu w alki zbrojnej.
Na jego law ie, na ścianach jego krateru chcieliśm y rozpostrzeć winnicę, ale nam ją zdarto i pozostawiono nagą skałę [s. 40]
— kończył swój tre n na zgon nadziei zw iązanych z program em pracy legalnej.
W ostatnim fragm encie bro szu ry ponownie apelow ał Św iętochow ski do narodów słow iańskich, aby śledziły los Polaków pod panow aniem caratu , oraz do tej części opinii rosyjskiej, k tó ra nie aprobow ała nacjo n alistycznej polityki rządu.
Nie om ijajcie w ięc naszej żałobnej groty, Słowianie, ona wam tymi zna kami m ęczeństwa w ypow ie głęboką naukę. Zajdźcie do niej również wy, pra w e i krzywdami naszym i nie pokalane dusze rosyjskie. My w as tą skargą obrażać nie chcemy, bo — jak was zapewniał w ielki poeta polski:
Gorycz, wyssana z krwi i z łez mej ojczyzny, Niech żre i pali nie was, lecz wasze okowy. [s. 41]
N astępna broszura serii „Z Domu N iewoli”, zatytułow ana Szkoła
w K rólestw ie P olskim (1889), napisana została przez Sam uela D icksteina.
Zaw ierała zarys dziejów szkolnictw a polskiego, k tó ry c h p un ktem w yjś cia była ustaw a o w ychow aniu publicznym przygotow ana w ram a ch re fo rm y szkolnictw a przez A leksandra W ielopolskiego, jako naczelnika rząd u cywilnego, na zasadzie pełnej polskości w szystkich szkół, zatw ier dzona przez cara A leksandra II w 1862 r. i gw aran to w ana jeszcze w 1864 r. w tzw. ukazach jungenheim skich. D ickstein p rzedstaw ił prze bieg rusy fik acji szkolnictw a, począwszy od zm ian w prow adzonych przez K o m itet U rządzający po u p adku pow stania, jak zniesienie w 1867 r. k rajo w ej K om isji O św iecenia i ustanow ienie O kręgu Naukowego W ar szaw skiego podległego M inisterstw u Oświecenia w P e te rsb u rg u — do ostatniego etapu jej realizacji po objęciu w 1879 r. urzędu k u rato ra O kręgu przez A lek san d ra A puchtina, bezwzględnego lik w id atora odręb ności narodow ej K rólestw a. W zakończeniu relacji akcentow ał niesp ra w iedliw ość eksterm in acy jn ej polityki władz zaborczych, przekreślającej
upraw nienia społeczeństw a polskiego, chociaż przestrzegało ono zasad legalizm u:
Jest to jedno w ielkie pasmo krzywd zadawanych nam od dwudziestu pię ciu lat przeszło, mimo że ukazy carskie zapowiadały nam sprawiedliwość i gw arantow ały prawidłowy rozwój szkoły swojskiej, mimo że naród polski najzupełniej spokojnym zachowaniem się nie dał najm niejszego powodu do tak krzyczącej zniew agi prawa, przyznanego nam przez samych zwycięzców, [s. 47]
Tę sam ą p ro b le m aty k ę k o n ty n u o w ała trzecia pozycja serii: Na dzień
ju b ileu szu pięćdziesięcioletniej słu żb y A . L. A p u ch tin a (1891) — opatrzo
na pseudonim em : Poczitatiel. B ył to polski p rzekład b roszu ry w ydanej w 1890 r. w M oskwie, a nie dopuszczonej przez cenzurę do rozpow szech nienia w K ró lestw ie Polskim , poniew aż otw arcie przed staw iała polako żercze m o ty w y działalności A puchtina, a także u jaw n ia ła szereg jego zakazów u d a rem n iający ch in ic ja ty w y społeczne i k u ltu ra ln e oraz lega lizację zapisów n a cele publiczne (jak lata m i nie opuszczająca k ancelarii urzędow ych sp raw a znanego zapisu K a je ta n a Kickiego i inne). A utor tego p an eg iry k u jubileuszow ego (przypuszczalnie N ikołaj Troicki, d y re k to r II G im nazjum w W arszawie), en tu zjasty czn y zw olennik p olityki A puchtina w „ K ra ju P rzy w iślań sk im ”, pom iędzy p rzejaw am i „polskiej in try g i”, zw alczanym i jako „szkodliw e dla państw ow y ch w idoków ro sy j sk ic h ”, w ym ieniał rów nież p ro g ram „pracy organicznej” , od kryw ając za razem , ja k szeroki zak res działań społeczeństw a polskiego był przedm io tem podejrzeń „diejatieli” urzędniczych, doszukujących się wszędzie ce lów separaty sty czn y ch i niepodległościow ych:
Podobną dążnością przejęte są mniej lub więcej otwarcie w szystkie te objawy, które wchodzą do programu tak zwanej „pracy organicznej”. Tu n ale żą i zjazdy dla wybierania Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, i w yścigi konne, i kluby m yśliw skie, i różne wystawy, i ochotnicze straże ogniowe, i to warzystwo w ioślarskie, i gospody chrześcijańskie, i pielgrzym ki na Jasną Górę, i kolonie letnie, i ochronki, itp. Wszystko to, zgodnie z planem, znosić mą ce giełki do zbudowania „ojczyzny”, [s. 31]
O publikow nie w serii „Z Dom u N iew oli” p rzek ład u wypow iedzi rzecz nika polityki ru sy fik ac y jn ej m iało pełnić fu n k cję d o k u m en tu — a u te n tycznego dow odu oskarżenia.
C zw arta broszura, Prześladow anie u n itó w w K ró lestw ie P o lskim (1891), napisana przez W ładysław a Sm oleńskiego, stano w iła ko m entarz do obchodzonego uroczyście w r. 1889 w W arszaw ie pięćdziesięciolecia zniesienia unii brzeskolitew skiej z 1596 roku. P rzed staw iała dzieje oporu u n itó w przeciw praw o sław iu i trw ająceg o od czasu likw idacji unii — tj. od r. 1839 n a ziem iach litew sk o -ru sk ich daw nej Rzeczypospolitej i od r. 1875 w K rólestw ie P olskim — urzędow ego odryw ania ich od k ato li
cyzmu. R elację u zupełniały opisy faktów , d ok um enty, listy i zeznania zesłańców — ofiar prześladow ania ze stro ny władz państw ow ych i du chow ieństw a praw osław nego.
P ro b lem aty k a ostatniej, piątej broszury w ym ienionej serii: W spra
w ie ugody po lsko -ro syjskiej (1891), zredagow anej przez Sm oleńskiego,
jako swego rodzaju exposé zespołu, dotyczyła d yskusji o układzie sto sunków m iędzy społeczeństw em polskim a państw em zaborczym . N aw ią zując do wypow iedzi n iek tó ry ch publicystów rosyjskich w ystęp ujący ch z propozycjam i pojednaw czym i, jak M ichaił Filipow na łam ach „Revue N ouvelle” w r. 1889 i 1890 (w a rty k u le La Réconciliation polono-russe) oraz Siergiej Szarapow na łam ach „D ziennika Poznańskiego” w r. 1890, zaw ierała o tw arte określenie stanow iska stro ny polskiej i w a ru n k i ko nieczne do podjęcia dyskusji. Jak o pierw szy w arun ek w skazyw ano p rzy jęcie pozycji rów norzędnego p a rtn e rstw a obu stron, czyli uznanie rów n o up raw n ien ia stro n y polskiej.
Polakom nie chodzi o łaski, nie o ustępstwa w e w łaściw ym tego słowa zna czeniu, lecz o przywrócenie tego, co stanowi ich własność. Żadne, choćby naj obfitsze koncesje nie załatwią kw estii polsko-rosyjskiej, jeżeli nie ogarną du cha i zakresu praw, jakie się nam należą. W yrozumienie praw owych powin no być, zdaniem naszym, punktem wyjścia do dyskusji w kw estii polsko-ro syjskiej, powinno też być podstawą do praktycznego jej rozwiązania. Bez uwzględnienia ich dyskusja publicystyczna w tej sprawie będzie bezużyteczną, ustępstwa rządu rosyjskiego chybionymi się okażą, będą próbami, [s. 12—13]
W uzasadnieniu staw ianego w a ru n k u dowodzono:
Posiadamy prawo zdobyte dziesięciowiekową pracą w e w szystkich dzia łalności ludzkiej kierunkach. Ogarnęliśmy obszary od Bałtyku do Morza Czar nego, od Odry za Dniepr, posiedliśm y je zaś nie siłą brutalną, lecz przewagą kultury. Nie była nam obcą żadna zdobycz cyw ilizacji europejskiej, krzewienie jej śród szeregów litew sko-ruskich zasługą jest naszą, rozpoczęliśmy organiza cję polityczną, której charakter federacyjny zapewniał narodom Rzeczypospo litej poszanowanie ich indywidualności; najrozleglejszy samorząd stanow ił treść naszych urządzeń społecznych. Nieostatni był udział nasz w dorobku intelektu alnym ludzkości, a zawsze św ieciliśm y obecnością tam, gdzie rozbrzm iewały w ielkie hasła wolności, [s. 12—13]
Przekonanie o ważności ty ch praw , nie m niejszych od uznaw anych przez c a ra t p raw R um unów , B ułgarów i Serbów do sam odzielności p ań stw ow ej, poczucie żyw otności narodow ej i niezachw iana w iara w przysz łość pow odują, że Polacy nie uw ażają się za pokonanych, „nie k a p itu lu ją p rzed system em zagłady ” i nie rezyg n ują z aspiracji państw ow ych. Za akceptow anie takiego ich stanow iska przez rep rezen tan tó w pojednania stanow i więc bezw zględny w a ru n e k dyskusji o układzie stosunków w zajem nych. N astępne w arun k i — to k o n trola prow adzona przez sp ra w iedliw ych Rosjan n ad polityką rząd u wobec Polaków i zaniechanie rusyfik acji.
Niech społeczeństwo rosyjskie zdobędzie się przede w szystkim na głośne uznanie praw naszych do bytu, niech m echanizm owi państw owem u dostarcza ludzi uczciwych i rozsądza system dzisiejszy. Wtedy dopiero, gdy okrucieństwa system u znikną, będzie m ógł Polak bez narażenia się na śm ieszność rozprawiać z Rosjanami, [s. 32]
W yjaśnienia zw rócone były zarów no do zaintereso w any ch sp raw ą R osjan jak i do społeczeństw a polskiego. O statn ia broszura se rii zaopa trzona była w n a stę p u jąc y ap el do u działu w rozprow adzaniu ta jn y c h p ublikacji:
Rozpowszechnianie książeczek treści politycznej, jak w ydaw nictw o objęte serią pt. „Z Domu N iew oli”, jest obowiązkiem Polaków, pozostających w jarzmie rosyjskim . Prosim y zatem was, czytelnicy, którym książeczka ta w granicach Rosji wpadnie do rąk, o najszersze jej rozpowszechnianie, o przejęcie się cią żącym na w as obowiązkiem , o sprowadzanie i przywożenie książeczek tego rodzaju w jak najw iększej m ożliwie liczbie. Poza zaborem rosyjskim książeczek naszych dostać można w każdym polskim m ieście, w księgarniach polskich w Paryżu i Berlinie. W ydawnictwo nasze bynajmniej n ie jest obliczone na zysk, ale podjęte dla idei. Ma ono na celu w yśw ietlenie ciężkich warunków życia naszego nieszczęśliw ego narodu, a rozchodzić się powinno tam, gdzie żadna m yśl polityczna ani żaden fakt polityczny w należytym ośw ietleniu narodowi przedstawione być nie mogą. Liczymy na to, że w Polakach państwo rosyjskie zam ieszkujących znajdziemy żarliwych roznosicieli i krzew icieli na szych usiłowań. Oby z pracy tej był pożytek dla nieszczęsnego naszego narodu,
[s. 33—34]
O dezwę u zu p ełn iał spis k sięg arni posiadających na składzie b rcszu ry w ydane w serii „Z Domu N iew oli” 18.
D rugą, zak rojo n ą na znacznie szerszą skalę a k cją publicystyczną To w arzystw a Literackiego b y ły korespondencje, k tó re zam ierzano d r u kować w form ie ciągłych cyklów oraz pojedynczo w pism ach polskich zaboru au striack iego i pruskiego. J a k w spom ina Sm oleński, nie zdołano od raz u dojść do porozum ienia z p ra są g alicyjską:
Pragnęliśm y dla stałego om awiania spraw zaboru rosyjskiego zdobyć jeden z dzienników galicyjskich, lecz zam iary te, chociaż je na zebraniu u K arło w icza przyrzekł popierać sw ym i w pływ am i hr. K orwin-M ilew ski, spełzły na niczym. Zawiodły nas obietnice bawiącego w W arszawie posła do parlam entu w iedeńskiego, Karola Lew akow skiego. N ie osiągnęła również skutku k onfe rencja w tej spraw ie u K onica z lw ow ianam i: Juliuszem Starklem, Stanisław em
Szczepanowskim , W itoldem Lew ickim i Adolfem Inlenderem 19.
18 J. K. Żupański w Poznaniu, G. Gebethner i Spółka w Krakowie, W. Gubry- nowicz i W. Schmidt w e Lw ow ie, Księgarnia Luksem burska w Paryżu, Drukarnia Polska A. R eiffa w Paryżu.
Udało się nato m iast uzyskać możliwość publikow ania w „D zienniku P oznańskim ” redagow anym wówczas przez F ranciszka Dobrowolskiego, em igranta z K rólestw a.
W zbieraniu m ateriałó w do korespondencji uczestniczyli wszyscy członkow ie zespołu. Znaczną część inform acji czerpali z te re n u w łasnej działalności zawodowej i społecznej, ponadto zdobyw ali m ate ria ły po przez pracow ników b iu r i urzędów krajow ych, a także m inisterialnych, m ieszczących się w P e tersb u rg u , k tó rzy sprzedaw ali lu b dostarczali bez interesow nie odpisy w ew nętrzn y ch rozporządzeń, okólników, ta jn y c h m e m oriałów itp. M iejscem k o n tak tó w byw ały często księgarnie prow adzące sprzedaż polskich w ydaw nictw . Połączone ze znacznym ryzyk iem zdoby w anie inform acji od u rzędników ułatw iała ich sprzedajność. Św ięto chowski np., w edług rela cji podanej w e W spom nieniach, inform acje o spraw ach szkolnictw a otrzym yw ał od se k re tarz a A puchtina, C zystia- kowa, byłego cenzora, k tó ry dostał dym isję m. in. za „przepuszczenie” k ilk u arty k u łó w w „P raw d zie” :
Poprzednia znajomość, a nade wszystko powód jego [tj. Czystiakowa] katastrofy urzędniczej utrzymał nas w stosunku pewnej życzliw ości i pobudził mnie do zaproponowania sekretarzowi polakożerczego kuratora, ażeby mi do starczył odpisy niektórych jego okólników szkolnych. Zgodził się, ale nie na w szystkie, tylko na te, które komprom itowały samego Apuchtina, a nie rząd rosyjski w ogóle. Otrzymywał za to rozmaite honoraria, dochodzące do 100 r b .20
Z ebrane m ate ria ły info rm acy jn e odczytyw ano na w spólnych n a ra dach, najczęściej w m ieszkaniu K arłow icza, Konica lu b N atansona, n a stępnie jed en z członków zespołu redagow ał tek st korespondencji, k tó ry dyskutow ano jeszcze na n astęp n y m zebraniu.
P ierw szy list, noszący ty tu ł Z zaboru rosyjskiego, u kazał się w „Dzien n ik u P oznańskim ”, oznaczony datą: „W gru d n iu 1891 r .” Po zam ieszcze niu w piśm ie korespondencje w ydaw ane były seriam i w odbitkach i roz pow szechniane jako oddzielne b ro s z u ry 21. O dbitkę pierw szej serii opa
20 Ś w i ę t o c h o w s k i , W s p o m n ien ia , s. 180. Cenzor Czystiakow został zw ol niony za przepuszczenie atrykułu Świętochowskiego: W zm ocn ien ie j ę z y k a p olskiego
w g im n a zja c h („Prawda” 1882, nr 19) — według informacji w liście Św iętochow
skiego do J. Karłowicza z 30 VI 1882 (Biblioteka Akademii Nauk URSS w e L w o wie, zbiór J. Karłowicza, rkps 4758, k. 322).
21 W „Dzienniku Poznańskim ” ukazały się następujące serie korespondencji
Z za b o r u r o s y js k i e g o : Seria I: listy 1 (XII 1891) — 14 (20 VII 1892). Trzy pierwsze listy, nie podpisane, autorstwa F. Nowodworskiego, od listu 4 podpis: Tadeusz Ra cław icki [A. G. Bem]. Odbitka: Sp o d za b o r u ro s yjsk ieg o . Poznań 1892. Nakładem drukarni „Dziennika Poznańskiego”, ss. 128. — Seria II: listy 1 (15 X 1892) — 13 (1 VII 1893). Podpis: Tadeusz Racławicki [A. G. Bem]. Odbitka: Poznań 1892 (właśc.: 1893), ss. 115. Tytuł, nakład i drukarnia jak w serii I. — Seria III: listy 1 (13 VII
trzono przedm ow ą podpisaną k ry p to n im e m T. R., k tó ry był sk ró tem używ anego n astęp n ie do sygnow ania k orespondencji pseudonim u Tadeusz Racław icki, w skazującego na p a tro n a t Tadeusza Kościuszki, otaczanego k u lte m w ty m środow isku (zwłaszcza przez Św iętochow skiego). P rzed m o
w a uzasadniała potrzebę a k c ji ko respo n d en cy jnej jak o „środka kom u
n ik acji um ysłow ej dla ro zd arteg o na tro je n a ro d u ” . U zasadnienie to ro z w in ięte zostało ponadto w S łow ie w stę p n y m , którego s ty l i sform uło w ania w skazują w y raźnie na a u to rstw o lub znaczny udział red a k c y jn y Św iętochow skiego:
Przesyłając z zam kniętego strzeżonym i zewsząd granicami w ięzienia pierwszy głos sprawozdawczy, pragnęliśm y m ieć tę wiarę w jedność naszego narodu, jaką był przepełniony „Lirnik w iosk ow y” z nad 'Wilii, gdy na ziem i W ielko polskiej w znosił toast:
Nie rozerwą uścisku choć potrójne siły, Nie rozdzielą granice, co w ieki spoiły.
[.,.] Przekonani jesteśm y, że gdy skrępowana surową cenzurą prasa nie m oże dać w iernego obrazu stosunków m iejscowych, a bracia zakordonowi znać je przecież powinni, to sługa w asz spełni powinność obywatelską, jeśli su miennie, w tonie poważnym relacje o naszym życiu, a raczej cierpieniu kom uni kować będzie. [I 3—4] 22
In fo rm u jąc o sp raw ach obchodzących cały naród, korespondencje służyć m ają u trz y m an iu poczucia w spólnoty oraz „w ew n ętrzn ych dźw ig n i” życia polskiego, jak im i są: a k ty w n a świadomość narodow a, uczucia patrioty czne oraz w iara w przyszłość ojczyzny.
Pierw szym red a k to re m k o resp on d encji był F ran ciszek Now odworski, po k ilk u ty g o d n iach fu n k cję tę p rz e ją ł A ntoni G ustaw Bem i w ykonyw ał ją do połow y 1894 roku. K iedy n a sk u te k osobistych tru d ności nie mógł już system atyczn ie w yw iązyw ać się z ty ch zadań, po półrocznej p rz e r wie w d ru k o w an iu listów redagow anie pow ierzono u sch yłku r. 1894 S tanisław ow i K rzem ińskiem u, k tó ry p row adził je przez blisko 8 lat, do końca działalności T ow arzystw a.
1894 (właśc.: 1895), ss. 142. Tytuł, nakład i drukarnia jak w serii I. — Seria IV: listy 1 (16 I 1895) — 18 (początek listopada 1895). List 1 bez podpisu (prawdopodob nie autorstwa Świętochow skiego i Krzemińskiego), list 2 podpisany: A nhelli [S. Krzemiński], od listu 3 podpis: Jan z Zarzewia [S. Krzemiński]. Odbitka: Po znań 1895 (właśc.: 1896), ss. 224. Tytuł, nakład i drukarnia jak w serii I. — Seria V: listy 1 (XII 1895) — 13 (20 V 1896). Podpis: Jan z Zarzewia [S. Krzemiński]. Odbitki brak. — Seria VI: listy 1 (VI 1896) — 16 (15 X 1896). Podpis: Jan z Zarzewia [S. Krzemiński]. Odbitki brak.
22 W ten sposób odsyłam y do tekstów korespondencji Towarzystw a Literackie go opublikowanych w „Dzienniku Poznańskim ” i w „Nowej R eform ie”. Cyfra rzym ska oznacza numer serii, arabska — stronicę.
W edług początkowego założenia, korespondencje, wychodząc od a k tu a l nych w ydarzeń, przedstaw iać m iały w ażniejsze kw estie życia narodow ego w ujęciu sproblem atyzow anym , w form ie całościowego opisu w yodręb nionych jego zjaw isk. Rozpoczęto od szkicu ch ara k te ry sty k i carskiego „ diejatiela” w K rólestw ie, opracow anego w edług powieści pisarza ro sy j skiego W. Pokrow skiego: Blednow . N astępne, podobnie zredagow ane listy zaw ierały zarysy dziejów prześladow ania języka polskiego i katolicyzm u w okresie popow staniow ym . P rzy jęteg o na w stępie założenia form alnego nie udało się jed n ak na bieżąco realizow ać, poniew aż rozwój w yd arzeń n arzu cał konieczność bezpośredniego przekazyw ania inform acji o nich, form ułow ania k o m en tarzy i wskazań, bądź podejm ow ania polem ik. Nie pozw alał ograniczać się tylko do pew nych problem ów w yodrębnionych z n u rtu życia. P o pierw szych dośw iadczeniach p rzy ję li więc red ak to rzy form ę k roniki, m ając świadomość, że n aw et i tej fo rm y nie b ędą m ogli całkow icie k onsekw entnie stosować. K o nspiracyjny c h a ra k te r p racy nie sp rz y ja ł zachow aniu ścisłej chronologii w referow an iu w ydarzeń; nieraz zdobyw ano szersze lub dokładniejsze inform acje o spraw ach wcześniej ju ż om aw ianych, co powodow ało konieczność pow racania do n ich w n a stęp n y ch listach. O trud n ościach dotyczących fo rm y korespondencji św iadczy n astęp u jąca w ypow iedź redaktorów :
Rozpoczynając tę drugą serię listów nie będziemy komunikowali czyteln i kom planu, jakiśmy sobie z góry ułożyli; bo przewidujem y, że okoliczności potargają go nam na strzępy. Sprawozdań takich jak niniejsze w karby ści słego porządku ująć niepodobna. Próbujem y w nich odmalować nie dobę skoń czoną, ale trwającą, nie przedmiot m artwy, lecz organizm żywy, m am y przed sobą zadanie publicysty, nie historyka. [II 3]
Istotniejsze od problem ów form alnych b y ły problem y m erytoryczne. R edagow anie korespondencji trak to w an o jako odpow iedzialne zadanie przede w szystkim polityczne i otaczano baczną uwagą. D eklarow ana praw dziw ość info rm acji oznaczała w zasadzie zgodność z fak ta m i, ich dobór, selekcja i kom en tarze uzależnione b yły od a k tu aln ej sy tu a c ji oraz podporządkow ane p rzy ję te j linii politycznej i funkcji, jaką podana w ia domość m iała spełniać. W celu profilaktycznego oddziaływ ania n a postę pow anie w ładz zaborczych nie ograniczano się np. do u jaw niania ich ta j nych bądź k o m pro m itujący ch posunięć, lecz próbow ano stosować rów nież pew ne zabiegi taktyczne, m. in. przedstaw iając konsekw encje n iek tó ry ch zarządzeń skierow anych przeciw społeczeństw u polskiem u — jak o szkod liw e czy w ręcz groźne dla całości p aństw a. (Tak np. w kom entarzu, k tó ry m opatrzono w iadom ość o pow oływ aniu do w ojska stu d en tó w polskich relegow anych za udział w zaburzeniach na U niw ersytecie W arszaw skim , w ykazyw ano, że grozi to przecież w noszeniem ferm en tu i n astro jó w opo zycyjnych do arm ii.)
R ealizacji zam iaru przek azyw an ia in fo rm acji w ja k najszerszym za kresie tow arzyszyć m usiała świadom ość złych skutków , jak ie m ogą w y niknąć dla społeczeństw a polskiego z u jaw n ian ia pew nych faktów , kosz tów, k tó re p rzyjd zie m u może za to zapłacić. T rzeba było z m aksym alną ostrożnością form ułow ać kom entarz, w yw ażać w szystkie m ożliw e jego następstw a, uciekać się do odpow iedniej tak ty k i, jak sygnalizow anie tylko lub pozorne bagatelizow anie n iek tó ry ch doniosłych w ydarzeń, uży w ać i tu n a w e t szczedrinow skiego „ezopowego języ k a” , w praw dzie już nie dla obejścia carskiej cenzury, lecz dla porozum iew ania się w yłącznie w k ręg u w tajem niczonych. K onieczne to było zwłaszcza wówczas, gdy Tow arzystw o, k tó re uw ażało się za organ patrio tycznej opinii, poczuwało się do obow iązku przed staw ian ia i osądzania n eg atyw ny ch zjaw isk w społeczeństw ie polskim . N ależało pam iętać rów nież o niebezpieczeń stw ie dostarczania arg u m en tó w n a rzecz antypolskich w ystąpień n ie p rzy jaznej p u b licy sty ki ro sy jsk iej, a co groźniejsze, dla ek ste rm in ac y j nych posunięć ad m in istracji zaborczej; uważać, aby grom iąc i p iętn u jąc jednostkow e szkodnictw o bardziej nie szkodzić ogólnym spraw om n a ro dow ym .
Źródłem ro zte re k tego ro d zaju było m. in. w ystąpienie ziem ianina K onstantego Śnieżki-Błockiego w r. 1892 z a ta k iem na T ow arzystw o K red ytow e Ziem skie, jed n ą z ostatn ich polskich in sty tu cji ekonom icznych w K rólestw ie, w a rty k u le opublikow anym na łam ach pism a „Варшавский дневник” (1892, n r 267). Do a rty k u łu tego n a ty c h m ia st naw iązał polako
żerczy organ nacjonalistycznej opinii „Новое время”, posiadający w tym okresie poważne w p ły w y polityczne w rządzie, dom agając się ru sy fik ac ji T ow arzystw a K redytow ego Ziem skiego, m ianow ania przez w ładze p a ń stw ow e członków d y rek cji i w prow adzenia do niej Rosjan. R elacji ko respondenta T ow arzystw a L iterackiego o przebiegu sp raw y i k o m en ta rzow i do niej tow arzyszyła w ym ow na skarga:
Jakie ujście w danych warunkach może mieć naturalna dążność do w yp o w iadania poglądów społecznych? [...] Rozpaczliwe są zaiste warunki naszego istnienia, ale uwzględniać je musimy, jeżeli nie chcemy w dalszym ciągu służyć, w brew w łasnej woli, za św itę honorową takim szubrawcom, jak p. Śnież- ko-B łocki. [III 38]
P ub liko w anie k o respondencji było akcją, n a k tó rej k oncentrow ano w T ow arzystw ie L iterack im m aksim um w y siłk u zbiorowego. W yłan ia jące się wciąż tru d n o ści pokonyw ano przez w spólną pracę, ko nsultow a nie i szczegółowe dy sk utow an ie tek stó w p rzygotow anych przez re d a k to ra danego listu. W ysiłek ten zm niejszono po k ilk u latach, k iedy ówczesny re d a k to r L istó w — S tan isław K rzem iński — zdobyw szy pełne zaufanie zespołu p rzygotow yw ał już korespo n d en cje w zasadzie sam odzielnie. B yła to jed n a k w dalszym ciągu akcja otaczana ogólną uw agą jako podstaw o