• Nie Znaleziono Wyników

Widok W kwestii „prawdy ontycznej”, „realizmu radykalnego” oraz kilku innych postulatów prof. Grażyny Żurkowskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Widok W kwestii „prawdy ontycznej”, „realizmu radykalnego” oraz kilku innych postulatów prof. Grażyny Żurkowskiej"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Bardzo dziêkujê Pani Profesor Gra¿ynie ¯urkowskiej za Jej artyku³. Pani Profesor bowiem podnosi w nim kwestie o wyj¹tkowej filozoficznej donios³o-

œci – kwestie fundamentalne dla filozofii, dla nauki, dla kultury, a wreszcie tak-

¿e dla naszego osobowego i wspólnotowego ¿ycia. To dzisiaj zjawisko nieczê- ste. Obecne okolicznoœci bycia, ¿ycia, pracy i filozofowania raczej nie zachêcaj¹ do „filozoficznych spotkañ pierwszego stopnia”. A to m.in. dlatego, ¿e dzisiaj, choæ ca³y wiek XX mia³ w tym wzglêdzie ca³kiem specjalne zas³ugi, istotna czêœæ klasycznej problematyki filozoficznej albo jest wprost uniewa¿niana, albo te¿ – z jakichœ dziwnych powodów (na ogó³ doœæ pokrêtnych) – uchodzi za n i e- p o p r a w n ¹: obyczajowo, politycznie, naukowo, filozoficznie, œwiatopogl¹do- wo i na parê innych sposobów. Mo¿na w tym kontekœcie wskazaæ ca³kiem spo- ro problemów i pogl¹dów, które od d³u¿szego czasu wywo³uj¹ ju¿ to zgorszenie, ju¿ to obojêtne „wzruszenie ramion”. Od pewnego czasu do krêgu takich filo- zoficznie inkryminowanych tematów nale¿y np. problem metafizyki (jej mo¿li- woœci i jej sensu), problem poznawczej Ÿród³owoœci czy kwestia klasycznie poj- mowanej prawdy. Pani Profesor bezb³êdnie identyfikuje wszystkie te dra¿liwe dzisiaj problemy filozoficznie i fakt ich nieobecnoœci przenikliwie i na ogó³ traf- nie dyskontuje. Niew¹tpliwie dobrze to œwiadczy o jej filozoficznej wra¿liwo-

œci, intelektualnej wyobraŸni i argumentacyjnej finezji. Miêdzy innymi z tego w³aœnie powodu wysoko ceniê sobie fakt, ¿e – bezpoœrednio odnosz¹c siê do niektórych wa¿nych dla mnie idei filozoficznych – niejako „rzuci³a mi rêkawi- cê”. W miarê swoich mo¿liwoœci tê rêkawicê spróbujê teraz podj¹æ. Poniewa¿

jednak metafizyka znajduje siê na drugim albo i trzecim planie moich filozoficz- nych zainteresowañ (przynajmniej tak by³o dot¹d), przeto z czterech krêgów te- matycznych, które sygnalizuje tytu³ artyku³u prof. Gra¿yny ¯urkowskiej (O prawdzie ontycznej, realizmie radykalnym, radykalnej metafizyce i rzeczywi-

Józef Dêbowski

Uniwersytet Warmiñsko-Mazurski University of Warmia and Mazury

w Olsztynie in Olsztyn

W KWESTII „PRAWDY ONTYCZNEJ”,

„REALIZMU RADYKALNEGO”

ORAZ KILKU INNYCH POSTULATÓW

PROF. GRA¯YNY ¯URKOWSKIEJ

(2)

stych Ÿród³ach kryzysu filozofii), zasadniczo zajmê siê tylko dwoma pierwszy- mi. Do dwu pozosta³ych niew¹tpliwie kiedyœ wrócê, tyle ¿e za jakiœ czas.

1. Na pocz¹tek jednak chcia³em wyraŸnie stwierdziæ, ¿e rozwijana przez prof. G. ¯urkowsk¹ koncepcja metafizyki radykalnej jest mi³a memu sercu.

W jakiejœ mierze jest mi³a tak¿e i umys³owi. Jest mi³a z tego powodu, ¿e postu- luje siê na jej gruncie ontyczn¹ n i e z a l e ¿ n o œ æ œwiata oraz jego pe³n¹ byto- w¹ a u t o n o m i ê – niezale¿noœæ i autonomiê tego œwiata, w którym partycypu- jemy, którego doœwiadczamy i który na ró¿ne sposoby oswajamy/poznajemy.

Jest to przede wszystkim niezale¿noœæ egzystencjalna, a ponadto tak¿e formalna (a wiêc co do struktury i porz¹dku) i materialna (co do jakoœciowego uposa¿e- nia, czyli np. w³asnoœci). Równie bliska jest mi myœl, i¿ „miêdzy poznaniem a realnoœci¹ istnieje permanentna a s y m e t r i a”. Tak. To œwiêta prawda. Podob- nie jak prawd¹ jest równie¿ to, i¿ ta w ¿aden sposób nieuteoretyzowana rzeczy- wistoœæ przedpoznawcza (surowa i nieoswojona) nie tylko jest bytowo pierwot- na i bytowo autonomiczna, lecz nadto jeszcze posiada w³aœciw¹ sobie istotê (naturê, sens) – istotê, która sprawia, ¿e Realne zawsze przerasta (transcenduje) wszelkie faktyczne i mo¿liwe jego ujêcia, wszelkie próby praktycznego i po- znawczego oswojenia, wszelkie próby usensowienia i racjonalizacji. Mamy pra- wo tak myœleæ, poniewa¿ wszystkie nasze dotychczasowe przedsiêwziêcia po- znawcze (i pozapoznawcze) zawsze dot¹d okazywa³y siê jakoœ u³omne – zawsze by³y (i s¹) tylko cz¹stkowe, fragmentaryczne, aspektowe, tymczasowe i niepew- ne. Nigdy zaœ pe³ne, nigdy pewne i nigdy absolutne. Innymi s³owy, mimo suk- cesów naukowych i technologicznych, Rzeczywistoœæ („Realne”, „¯ywio³”, „Wir Przedpoznawczy”) nieprzerwanie nam siê wymyka. I tak pewnie pozostanie „na wieki wieków”. Pozostanie, poniewa¿ cz³owiek jako byt czasowo okreœlony (w szczególnoœci, trwaj¹cy w czasie) jest ze swej istoty – mimo posiadania œwia- domoœci – bytem istniej¹cym na sposób „szczelinowy”, a wskutek tego jest tak-

¿e bytem przemijaj¹cym i kruchym1.

2. Jak siê zdaje, przywo³any przed chwil¹ argument, mimo jego przynaj- mniej czêœciowo empirycznej natury, dobitnie przemawia nie tylko za metafizy- k¹ radykaln¹, ale i radykalnym realizmem – realizmem metafizycznym i reali- zmem epistemologicznym. Wszelako tego typu argumentacja, gdyby tylko na niej poprzestaæ, ma charakter wybitnie negatywny. Tymczasem w swoich ksi¹¿kach i artyku³ach od d³u¿szego czasu usi³ujê argumentowaæ równie¿ pozytywnie2.

1 Wiêcej w tej sprawie zob. J. Dêbowski, Problem to¿samoœci istoty ludzkiej jako bytu trwaj¹cego w czasie, „Humanistyka i Przyrodoznawstwo. Interdyscyplinarny Rocznik Filozo- ficzno-naukowy” 2008, nr 14, s. 7–27.

2 Z niejak¹ przesad¹ mo¿na by nawet powiedzieæ, ¿e robiê to „od zawsze”. „Od zawsze”

znaczy w tym wypadku: od chwili, gdy jeszcze na kilka lat przed doktoratem (czego zreszt¹ prof. G. ¯urkowska by³a œwiadkiem, przynajmniej czêœciowo) zacz¹³em mierzyæ siê z wyzwa- niem, jakim by³ projekt radykalnie bezza³o¿eniowego ugruntowania nauk filozoficznych i nauk

(3)

Wbrew rozmaitym odmianom reprezentacjonizmu i semantyce antyrealistycznej, uporczywie próbujê okazaæ, ¿e zachodz¹ równie¿ pozytywne racje po temu, by móc opowiedzieæ siê za realizmem (metafizycznym, epistemologicznym i seman- tycznym) oraz klasycznie pojmowan¹ prawd¹3. Mianowicie, nic sobie nie ro- bi¹c z tradycyjnych dogmatów empiryzmu (tak¿e z tego trzeciego), w sposób systematyczny próbujê wykazaæ, ¿e:

p o p i e r w s z e, klasyczna definicja wiedzy (powszechnie przyjmowana m.in. w filozofii analitycznej) jest zdecydowanie za w¹ska i wielostronnie nie- fortunna (generuje rozmaite paralogizmy i antynomie, w tym m.in. „problem Gettiera”), a wobec tego winniœmy operowaæ szerokim pojêciem poznania/wie- dzy – pojêciem uwzglêdniaj¹cym równie¿ rozmaite odmiany wiedzy przedpro- pozycjonalnej, przedpredykatywnej, prekategorialnej, a nawet pozadyskursyw- nej (dostêpnej tylko pierwszoosobowo)4;

p o d r u g i e, poznanie i wiedza (przynajmniej co do ich istoty) wcale nie polegaj¹ na konstruowaniu czy kreowaniu poznawanych przedmiotów, ale przede wszystkim na ich odkrywaniu (ujawnianiu, ods³anianiu), a dalej na asymilacji odkrywanych treœci przedmiotowych i ewentualnie ich wtórnej rekonstrukcji w zjawisko/pojêcie przedmiotu5;

p o t r z e c i e, do Realnego (które jest co najmniej radykalnie transcendent- ne wobec spe³nianych czynnoœci poznawczych) dostêp mamy nie tylko poœred- ni, lecz tak¿e bezpoœredni i Ÿród³owy, w szczególnoœci percepcyjny6;

p o c z w a r t e, mo¿na sformu³owaæ przynajmniej trzy ró¿ne pojêcia po- znawczej bezpoœrednioœci, a w ramach ka¿dego z nich zrekonstruowaæ po kilka odmian poznania bezpoœredniego: od naocznego po czysto intelektualne7;

w ogólnoœci. Owocem tych badañ by³a ksi¹¿ka Idea bezza³o¿eniowoœci. Geneza i konkretyzacje (Wydawnictwo UMCS, Lublin 1987) oraz d³ugi cykl wczeœniejszych artyku³ów, które publiko- wa³em na ³amach „Studiów Filozoficznych”, „Ruchu Filozoficznego” „Studiów Epistemologicz- nych” i w rozmaitych pracach zbiorowych. Oczywiœcie, to ju¿ swego rodzaju prehistoria, ale te¿

taka, któr¹ jeszcze stosunkowo ³atwo daje siê udokumentowaæ.

3 Zob. J. Dêbowski, Bezpoœrednioœæ poznania. Spory – dyskusje – wyniki, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2000 oraz idem, Œwiadomoœæ. Poznanie. Naocznoœæ poznania, Wydawnictwo UMCS, 2001. Por. te¿ idem, Teoriopoznawczy prezentacjonizm a realizm, „Analiza i Egzy- stencja” 2005, nr 2, s. 73–111.

4 Zob. J. Dêbowski, Œwiadomoœæ..., s. 97–146 (Rozdzia³ III: Klasyczna koncepcja pozna- nia i zwi¹zane z ni¹ trudnoœci). Por. tak¿e idem, On Epistemology and Some of Its Oddities.

Why I Am Not a Representationist?, “Dialogue and Universalism” 2008, t. XVIII, nr 7–8, s. 61–70.

5 Zob. J. Dêbowski, Co to znaczy „poznaæ” coœ?, (w:) Z. Muszyñski (red.), Z badañ nad prawd¹, nauk¹ i poznaniem, Wydawnictwo UMCS, Lublin 1998, s. 237–257 (zw³. zaœ

s. 239–242).

6 Zob. J. Dêbowski, Bezpoœrednioœæ..., s. 201–311.

7 Zob. J. Dêbowski, G³ówne pojêcia poznania bezpoœredniego i drogi ich formowania,

„Przegl¹d Filozoficzny. Nowa Seria” 2002, nr 1 (41), s. 189–199.

(4)

p o p i ¹ t e, tylko pod warunkiem uznania Ÿród³owego charakteru przynaj- mniej niektórych naszych czynnoœci poznawczych i niektórych odmian naszej wiedzy mo¿liwe jest sensowne postawienie i ewentualnie rozstrzygniêcie (nega- tywne lub pozytywne) bodaj wiêkszoœci naszych klasycznych problematów fi- lozoficznych, w tym m.in. sporu o istnienie œwiata, sporu o naturê rzeczywisto-

œci, sporu o granice naszego poznania oraz sporu o wartoœæ prawdziwoœciow¹ naszej wiedzy8.

3. Wymienionych wy¿ej p i ê æ p o s t u l a t ó w krótko streszcza, mówi¹c mo¿e nieco nieskromnie, moje w³asne „prolegomena do wszelkiej przysz³ej me- tafizyki”, tak¿e prolegomena do epistemologii i filozofii w ogólnoœci. Zreszt¹, czêœæ z tych prolegomenów Pani Profesor G. ¯urkowska dobrze zna, niektóre z nich analizuje, a niektóre nawet podziela (w ca³oœci lub czêœciowo)9. Nie rozu- miem tedy, dlaczego te moje do cna realistyczne przekonania wydaj¹ siê Jej pro- blematyczne. To prawda, ¿e swoich realistycznych tez zapewne nie okreœli³bym mianem „realizmu radykalnego”. Tak¿e dlatego, ¿e w³aœnie tym mianem okre-

œlano wczeœniej (robi³ to np. N. £ubnicki) metafizyczny i epistemologiczny re- alizm reistów, w szczególnoœci pansomatyzm/konkretyzm T. Kotarbiñskiego10. Tymczasem moja postaæ realizmu (metafizycznego i epistemologicznego) naj- bli¿sza jest tzw. realizmowi klasycznemu (tak jak go definiowa³ np. N. £ubnic- ki), ale mo¿e byæ nazywana tak¿e realizmem p r e z e n t a c j o n i s t y c z n y m albo b e z p o œ r e d n i m. Trzeba wszelako pamiêtaæ, by nie uto¿samiaæ jej z tzw.

realizmem naiwnym, albowiem realizm bezpoœredni (prezentacjonistyczny) mo¿e wystêpowaæ zarówno w jego odmianie „naiwnej” (bezrefleksyjnej, potocznej), jak i w jego odmianie „krytycznej” („umiarkowanej”). Krytyczna odmiana re- alizmu bezpoœredniego by³a wczeœniej wytworzona i upowszechniana m.in. przez Thomasa Reida (i niektórych innych przedstawicieli szko³y szkockiej) oraz, w szkole lowañskiej, przez Paula Gény’ego i Leona Noëla, którzy nie akceptowa- li realizmu poœredniego D. Merciera i którzy konsekwentnie argumentowali na rzecz realizmu bezpoœredniego w jego odmianie k r y t y c z n e j11. Podkreœlam tê okolicznoœæ z niejakim naciskiem, albowiem bodaj w wiêkszoœci podrêczni- ków (tak¿e z epistemologii) realizm bezpoœredni z regu³y bywa uto¿samiany z realizmem naiwnym. Powoduje to m.in. ten skutek, ¿e na mocy tego rodzaju redukcji realizm bezpoœredni jest nieomal natychmiast dyskwalifikowany – jako

8 Zob. J. Dêbowski, Prawda i warunki jej mo¿liwoœci, Instytut Filozofii UWM, Olsztyn 2010, s. 80 i n.

9 Zob. G. ¯urkowska, Czy warunkiem klasycznej idei prawdy jest transcendencja przed- miotu wobec podmiot? (Kilka uwag na marginesie artyku³u J. Dêbowskiego „Semantyczna teoria prawdy a realizm”), (w:) A.L. Zachariasz (red.), Poznanie a prawda, Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, Rzeszów 2009, s. 271–286.

10 Zob. N. £ubnicki, Teoria poznania, Wyd. 2, UMCS, Lublin 1958, s. 65–116.

11 Por. E. Gilson, Realizm tomistyczny, Instytut Wydawniczy „Pax”, Warszawa 1968, s. 219–225.

(5)

ten „naiwny”, a wiêc i niegodny jakiegokolwiek ¿ywszego zainteresowania.

Tymczasem tego typu uproszczenie jest ca³kowicie nieuprawnione. O ile wiem, poœród naszych rodzimych epistemologów na okolicznoœæ tê wyraŸnie zwracaj¹ uwagê tylko nieliczni (np. T. Szubka).

4. Nad spraw¹ terminologii nie bêdê dalej siê rozwodzi³, bo ostatecznie jest to rzecz drugorzêdna. Nie jest natomiast rzecz¹ drugorzêdn¹ inny pogl¹d prof.

G. ¯urkowskiej – pogl¹d, wed³ug którego, mówi¹c krótko, „[r]zeczywistym re- alist¹ jest Realne, a nie teoretyk”. Otó¿, gdyby G. ¯urkowska poprzesta³a na twierdzeniach typu: „Realne jest silniejsze ni¿ nasze prawdy o nim”, „miêdzy poznaniem a realnoœci¹ ontyczn¹ istnieje permanentna asymetria” (oczywiœcie, na korzyœæ realnoœci ontycznej), „[r]ealne jest bogatsze ni¿ rzeczywistoœæ ute- oretyzowana”, „¯ywio³ Realnego (przedpoznawcza energia ontyczna, ontyczne JEST) zawsze pozostaje nieokie³znany i nieogarnialny” itp., to wówczas praw- dopodobnie zachodzi³aby, przynajmniej w warstwie intencji, ca³kowita zbie¿noœæ pomiêdzy naszymi stanowiskami. Pani Profesor G. ¯urkowska idzie jednak jesz- cze krok dalej i w jakiœ niebywale zaskakuj¹cy dla mnie sposób próbuje, by siê tak wyraziæ, „upodmiotowiæ” ów „¯ywio³ Nieokie³znany”. Mianowicie twierdzi,

¿e to w³aœnie ten „¯ywio³” jest „rzeczywistym realist¹”. Zapewne rozumia³bym to wszystko, gdyby prof. G. ¯urkowska charakteryzowa³a go jako rzeczywistoœæ nie tylko bytowo autonomiczn¹ (samoistn¹), lecz tak¿e np. bytowo pierwotn¹, bytowo samodzieln¹ i bytowo niezale¿n¹ (od czegokolwiek) i ew. dalej przy u¿yciu jakichœ kolejnych momentów bytowych (np. temporalnych) lub pewnych wyró¿nionych sposobów istnienia (modus existentiae). Jej pogl¹d przestajê na- tomiast rozumieæ w chwili, gdy „realnoœæ” zaczyna mieszaæ z „realizmem”, gdy wiêc twierdzi, ¿e „rzeczywistym realist¹ jest Realne”.

5. Rzecz jasna, mo¿na by zauwa¿yæ, ¿e w wywodach Pani Profesor nie- opatrznie dosz³o do pomieszania piêter jêzyka i predykatów z ró¿nych pozio- mów, np. „realizmu” z „realnoœci¹”, „realnego” z „realistycznym” itp. Byæ mo¿e zreszt¹ faktycznie ma to miejsce, ale w gruncie rzeczy, tak czy owak, jest to spra- wa b³aha i po jej ujawnieniu ewentualny b³¹d daje siê ³atwo naprawiæ. Natomiast nie jest ju¿ b³ah¹ spraw¹, jeœli – deklaruj¹c „radykalny realizm” – zarazem stwierdza siê kategorycznie, ¿e ów „¯ywio³ Nieokie³zany” jest do tego stopnia absolutem, ¿e niemo¿liwy staje siê ¿aden do niego dostêp, ¿e ka¿da (bezwyj¹t- kowo) próba jego poznawczego ujêcia czy uteoretyzowania nieuchronnie koñ- czyæ musi siê pora¿k¹, ¿e wszystkie nasze intencje zawsze chybiaj¹ swego celu,

¿e jest on transcendentny nie tylko radykalnie (w sensie Ingardenowskim), ale i absolutnie (w sensie Kantowskim, czyli w sensie poznawczej niedostêpnoœci)12.

12 Terminu „transcendencja” i przymiotników: „transcendentny” (-a, -e) skrupulatnie u¿ywam tu w tych podstawowych znaczeniach, które sprecyzowa³ R. Ingarden na kartach II tomu Sporu o istnienie œwiata. Por. R. Ingarden, Spór o istnienie œwiata, t. II: Ontologia formalna, cz. 1: Forma i istota, wyd. III, PWN, Warszawa 1987, s. 207–211.

(6)

No có¿... W takim stanie rzeczy mo¿na ju¿ tylko albo rêce opuœciæ, albo... Albo przejœæ na pozycje tej lub innej odmiany k a n t y z m u. Tylko – pytam – co to wte- dy bêdzie mia³o wspólnego z realizmem?! Ewentualnie: jak wiele? Jeœli bowiem za³o¿ymy zasadnicz¹ nieinteligibilnoœæ (nieokreœlonoœæ i zasadnicz¹ niedostêpnoœæ) tej „przedpoznawczej energii” czy tego „pozapoznawczego ¿ywio³u”, to wów- czas trzeba ca³kiem powa¿nie liczyæ siê z jak¹œ form¹ a n t y r e a l i z m u – przy- najmniej antyrealizmu epistemologicznego i semantycznego, antyrealizmu pro- weniencji a g n o s t y c z n e j lub nawet s c e p t y c z n e j. Podejrzewam, ¿e za tê fataln¹ perspektywê, która wy³ania siê z postulatów prof. G. ¯urkowskiej, od- powiada ostatecznie jakaœ forma metafizycznego holizmu, prawdopodobnie pro- weniencji Heglowskiej lub neoheglowskiej (inspirowanej dodatkowo rozwa¿ania- mi J. Litwina). Prawdopodobnie gdzieœ tam miêdzy wierszami i „poza kadencj¹”

(poza kadencj¹ myœli prof. G. ¯urkowskiej, Jej myœli artyku³owanej) b³¹ka siê jesz- cze widmo niepoprawnego, znerwicowanego „filozoficznego ma³olata” – „filozo- ficznego ma³olata” w osobie póŸnego Wittgensteina13. S¹ to wszak¿e moje luŸne hipotezy – hipotezy tyle¿ swobodne, co w gruncie rzeczy drugorzêdne.

6. Jest jeszcze jeden wa¿ny punkt w artykule Pani Profesor G. ¯urkowskiej, do którego chcia³bym siê koniecznie odnieœæ i to odnieœæ krytycznie. Pisa³em wy¿ej o mo¿liwoœci pomieszania poziomów jêzyka. Wydaje mi siê, ¿e mo¿li- woœæ ta ponownie wchodzi w rachubê wtedy, gdy prof. G. ¯urkowska wprowa- dza do swoich analiz pojêcie „prawdy ontycznej”. Prawdopodobnie Pani Profe- sor dobrze wie, ¿e zasadniczo jestem przeciwnikiem odnoszenia predykatów

„prawdziwy” i „fa³szywy” do czegoœ innego, ni¿ rezultaty poznawcze, w szcze- gólnoœci s¹dy/zdania. Znaczy to m.in. tyle, ¿e jak ognia staram siê unikaæ per- spektywy, któr¹ zwyk³o siê okreœlaæ mianem „ontologizacji prawdy”14. Nie s¹- dzê tedy, by by³o dobr¹ praktyk¹ jêzykow¹ mówienie (zw³aszcza w filozofii i nauce) o „prawdziwych brylantach”, „prawdziwym z³ocie”, „prawdziwym hero- izmie”, „prawdziwych bytach”, „prawdzie bycia” etc. Naturalnie, cechê prawdzi- woœci lub fa³szywoœci mo¿na próbowaæ przypisywaæ tak¿e pozapoznawczym wy- tworom ludzkiej aktywnoœci – czy nawet, jak chce tego M. Heidegger, „sposobom bycia Dasein” – tylko ¿e trzeba wtedy pamiêtaæ, i¿ w takich razach bêdziemy mieæ do czynienia z metaforycznym (a w ka¿dym razie jakoœ pochodnym) u¿yciem predykatów „prawdziwy” i „fa³szywy”. Na przyk³ad w odniesieniu do samych tylko dzie³ sztuki R. Ingarden wyró¿nia³ co najmniej siedem takich pochodnych/

metaforycznych pojêæ „prawdziwoœci” i „fa³szywoœci”15. Zasadniczo jednak za

13 Pogl¹dy filozoficzne póŸnego Wittgensteina i swój do nich stosunek prof. G. ¯urkow- ska omawia w ksi¹¿ce Epistemologia po Wittgensteinie, Nowa perspektywa epistemologiczna Jana Srzednickiego, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2006, zw³. s. 157–216 (Rozdzia³ 3).

14 Por. J. Dêbowski, Prawda w fenomenologii, (w:) D. Leszczyñski (red.), Prawda, Wy- dawnictwo Uniwersytetu Wroc³awskiego, Wroc³aw 2011, s. 83–86.

15 Por. R. Ingarden, O ró¿nych rozumieniach «prawdziwoœci» w dziele sztuki, (w:) idem, Studia z estetyki, t. I, PWN, Warszawa 1957, s. 375–388.

(7)

ten w³aœciwy (pierwotny i podstawowy) noœnik „prawdy” i „fa³szu” Ingarden uznawa³ dopiero rezultaty poznawcze, w szczególnoœci zaœ zdania/s¹dy16.

7. Ja sam próbujê podobnie rozstrzygaæ tê sprawê, a na dodatek myœlê, ¿e dok³adnie tak samo myœla³ w tym wzglêdzie równie¿ Arystoteles. W Ksiêdze E swej Metafizyki pisa³ np. tak: „[...] bo fa³sz i prawda nie znajduj¹ siê w rzeczach, tak, jakby dobre rzeczy by³y prawdziwe, a z³e fa³szywe, lecz w myœli; a w przy- padku pojêæ prostych oraz istot prawda i fa³sz nie istniej¹ nawet w myœli” (Me- taph., 1027 b; t³um K. Leœniak). Oczywiœcie, i u samego Arystotelesa mo¿na znaleŸæ wypowiedzi cokolwiek dwuznaczne. Tak¿e takie, które zachêcaj¹ ju¿ to do ontologizacji prawdy, ju¿ to do orzekania jej o innych rezultatach poznaw- czych ni¿ zdanie, np. o prostych ujêciach, czyli intencjach nominalnych/jedno- promiennych (simple apprehension). Tego rodzaju dwuznacznoœci pojawiaj¹ siê zarówno w Etyce nikomachejskiej, jak i w traktacie O duszy. Na przyk³ad w tym ostatnim Arystoteles zdaje siê utrzymywaæ, ¿e proste ujêcia rozumowe (noesis, nous), dziêki którym odkrywamy istotê rzeczy lub czyste formy (bez materii), nigdy nie mog¹ byæ fa³szywe i zawsze pozostaj¹ prawdziwe (De Anima, 430 b, 26–31; por. te¿ ibidem, 429 b 26–28 oraz 430 a 1–6).

Wszelako, jak s¹dzê, myœl g³ówn¹ i chyba najwa¿niejsz¹ w Arystotelesowskiej aletejologii dobrze puentuje nastêpuj¹ca wypowiedŸ: „[...] bo prawdziwoœæ lub fa³- szywoœæ zdania uzale¿niona jest od faktu istnienia lub nieistnienia rzeczy” (Katheg.

XII, 144b; t³um. K. Leœniak). W tym prostym i krótkim zdaniu, wyjêtym tym razem z Kategorii, zbiegaj¹ siê bodaj wszystkie podstawowe i charakterystyczne dla Ary- stotelesowskiego rozumienia prawdy w¹tki: (1) ¿e to dopiero zdania mog¹ posia- daæ cechê prawdziwoœci lub fa³szywoœci; (2) ¿e cecha ta ma charakter relacyjny;

(3) ¿e mimo to prawdziwoœæ lub fa³szywoœæ jest czymœ obiektywnym, nie zaœ

czymœ subiektywnym/konwencjonalnym; (4) ¿e to ostatecznie istnienie lub nieist- nienie rzeczy przes¹dza o prawdziwoœci lub fa³szywoœci myœli i zdañ. S¹dzê po- nadto, ¿e wymienione cztery w¹tki – a wiêc: propozycjonalizm (w kwestii noœni- ka), relacyjnoœæ, obiektywizm i realizm (nieepistemicznoœæ w sensie Dummetta)17

16 Ibidem, s. 374–375.

17 Rzecz jasna, wszystkie te cztery w¹tki (tak jak je tu krótko wymieniam i nazywam) domagaj¹ siê rozwiniêcia i dalszej eksplikacji. W tej chwili nie ma na to miejsca, a wobec tego powiem tylko tyle, ¿e przez „propozycjonalizm” rozumiem w tym wypadku myœl, i¿

prawda i fa³sz zasadniczo mog¹ byæ orzekane dopiero o ujêciach/intencjach propozycjonal- nych (wielopromiennych). Kwestia, czy ujêcia/intencje nominalne (jednopromiennym) mog¹ byæ tak¿e noœnikami prawdziwoœci lub fa³szywoœci, pozostaje kwesti¹ dyskusyjn¹. Ingarden by³ w tej mierze bardzo powœci¹gliwy, natomiast Husserl rozstrzygn¹³ j¹ pozytywnie. Po- dobnie, czyli pozytywnie, sk³onny jest j¹ rozstrzygaæ W. Galewicz. Z kolei przez „nieepi- stemicznoœæ” prawdy i fa³szu rozumiem nieredukowalnoœæ tych cech/wartoœci do naszej wie- dzy o nich, w szczególnoœci uzasadnienia (co postuluj¹ justyfikacjoniœci, np. M. Dummett).

Wiêcej detali na ten temat mo¿na znaleŸæ w: J. Dêbowski, Prawda w fenomenologii..., s. 77–97.

(8)

– w sposób istotny wspó³okreœlaj¹ tak¿e to g³ówne przes³anie, które niesie ze sob¹ klasycznie pojmowana prawda, a wiêc m.in. formu³a Akwinaty: Veritas est adaequatio intellectus et rei, secundum quod intellectus dicit esse quod est vel non esse, quod non est (Summa contra gentiles, I, 159; Quaestiones disputate de Veritate, I, 3).

8. Naturalnie, jak zawsze, tak i tym razem wiele jeszcze (bardzo wiele) po- zostaje do objaœnienia i sprecyzowania. Na przyk³ad, w zwi¹zku z r e l a c y j n ¹ natur¹ prawdy trzeba niew¹tpliwie rozstrzygn¹æ, jaki typ relacji wchodzi tutaj w rachubê: relacja predykacji czy relacja korespondencji, relacja „zewnêtrzna”

czy relacja „wewnêtrzna”, relacja mocnokorespondencyjna czy relacja s³aboko- respondencyjna, relacja obrazowania czy relacja sygnifikacji, homomorfizm czy izomorfizm etc. S¹ te¿ dalsze wa¿ne kwestie. Jednak dla prof. G. ¯urkowskiej tego typu analizy i ustalenia s¹ albo bez znaczenia, albo zdecydowanie drugo- rzêdne. S¹ bez znaczenia albo drugorzêdne, poniewa¿ nade wszystko chodzi Jej o afirmacjê p r a w d y o n t y c z n e j, a wiêc „prawdy”, która – przynajmniej na moje oko – niezbyt dobrze komponuje siê z kontekstem stricte epistemologicz- nym czy, generalnie, poznawczym. Zreszt¹, czym¿e ona jest lub czym¿e mia³a- by byæ? By na pytanie to móc odpowiedzieæ, trzeba wskazaæ jakiœ specjalny typ metafizycznego doœwiadczenia, jakiœ szczególny rodzaj Ÿród³owego do niej do- stêpu, a nawet (jak suponuje G. ¯urkowska) jak¹œ formê partycypacji. Wiedza artyku³owana – pe³na supozycji i teoretycznych zapoœredniczeñ – jest tu raczej przeszkod¹ ni¿ pomoc¹.

No có¿, moja satysfakcja jest w tym punkcie po³owiczna. Jestem rad, ¿e pani prof. G. ¯urkowska w ogóle dopuszcza jakiœ rodzaj Ÿród³owego dostêpu, nawet jeœli okreœla go mianem partycypacji. Zgoda te¿ na to, ¿e „nasze rzeczywiste re- lacje ze œwiatem” s¹ „fundamentalnie asymetryczne”. Natomiast zdecydowanie ju¿ nie podzielam przekonania prof. G. ¯urkowskiej, i¿ owa „fundamentalna asy- metrycznoœæ” jest spowodowana przez nasz¹ poznawcz¹ aktywnoœæ (w ró¿nych jej formach) i ¿e wskutek tego poznawany przedmiot zawsze i ka¿dorazowo jest jakoœ „przesuniêty” wobec poznaj¹cego podmiotu – „przesuniêty o nasze po- znawcze i nie tylko poznawcze sk³onnoœci i inklinacje”.

Muszê wyraŸnie stwierdziæ, i¿ mocno zdumiewa mnie przyjêcie przez „ra- dykalnego realistê” takiego punktu widzenia. Tym bardziej ¿e nawet wtedy, gdy prof. G. ¯urkowska przyjmuje radykaln¹ pierwotnoœæ „przedpoznawczej party- cypacji” w ontycznej i przedpoznawczej energii, to – by w ogóle móc tê ideê sensownie sformu³owaæ – musi za³o¿yæ jakiœ elementarnie poznawczy do niej dostêp. Rzecz jasna, ów pierwotny i Ÿród³owy sposób dania mo¿e byæ jeszcze (i zapewne jest) niewyobra¿alnie odleg³y od jakiejkolwiek pojêciowej kategory- zacji i jakiegokolwiek teoretycznego ujêcia, ale – by móc go uczyniæ Ÿród³em i podstaw¹ („zasad¹ zasad”) – musi w sobie zawieraæ (przynajmniej potencjal- nie) jakieœ ziarna, jakieœ zarody i jakiœ ³adunek „energii czysto poznawczej”.

(9)

Bo to w³aœnie ów pierwotny ³adunek mo¿e sprawiæ nastêpnie, ¿e w sposób zgo³a niecudowny b³yœnie/eksploduje œwiadomoœæ, zakie³kuje nieœmia³o pierwsza myœl i pojawi siê strumieñ cogitationes. Dziêki temu bêdzie mo¿na nastêpnie przyj¹æ nie tylko to, ¿e – istotnie – „duch nie spad³ z nieba”, ale i zarazem utrzymywaæ,

¿e ka¿de zdarzenie mentalne jest czymœ elementarnie realnym: ju¿ to z powodu swego ontycznego zakotwiczenia, ju¿ to z powodu swej intencjonalnoœci i swej samoprzezroczystoœci. Przy tym, realistyczn¹ w tym sensie myœl ludzka nie prze- stanie byæ nawet wtedy, gdy osi¹gnie poziom teorii i gdy, przynajmniej na po- zór, stanie siê ca³kowicie oderwana (z powodu swej abstrakcyjnoœci) od jakich- kolwiek „¿ywio³ów przedpoznawczych”. S³owem, ¿aden poznawczy dystans nie jest w stanie unicestwiæ ani jej (ontycznej) realnoœci, ani jej (epistemologiczne- go) realizmu. Ewentualne problemy mog³yby siê pojawiæ dopiero wtedy, gdyby

– nie tyle zreszt¹ z powodu poznawczych dysonansów i epistemologicznych przeszkód, co raczej wskutek ca³kowitego uwi¹du poznawczej wra¿liwoœci

– „odleg³oœæ od Ÿród³a” osi¹gnê³a tak¹ skalê, ¿e w ogóle przestalibyœmy odró¿- niaæ fikcjê od rzeczywistoœci, a wiêc np. „talary tylko pomyœlane” od „talarów rzeczywistych”, „inteligencjê sztuczn¹” (maszyn obliczeniowych n-tej generacji) od „inteligencji naturalnej” czy, krótko mówi¹c, „œwiat Matrixa” od „œwiata re- alnego”. Po to jednak trzeba by siê przenieœæ w ca³kiem inny wymiar – inny do tego stopnia, ¿e stanowi³by zaprzeczenie absolutnie wszystkiego: zarówno tego, co istniej¹ce, jak i tego, co pomyœlane.

9. Koñcz¹c powoli swoj¹ wypowiedŸ, chcê powiedzieæ, ¿e – choæ nie jestem metafizykiem, lecz jedynie epistemologiem (na dodatek: ci¹gle tylko na miarê swych skromnych mo¿liwoœci, a wiêc ci¹gle jeszcze poszukuj¹cym) – mam wra-

¿enie, ¿e rozumiem i doceniam postulaty prof. G. ¯urkowskiej, w tym zw³asz- cza jej postulat „powrotu do Ÿróde³”. Wydaje mi siê, i¿ rozumiem te¿ filozoficz- nie istotn¹ potrzebê doœwiadczenia oraz analizy i opisu rozmaitych „¿ywio³ów przedpoznawczych”. Bo to bowiem w³aœnie to Ÿród³owe doœwiadczenie – a tak-

¿e: jego opis, analiza oraz wyniki tej analizy – stanowi¹ potem (i zawsze bêd¹ stanowiæ) ostateczne principium dla wszelkich form naszej aktywnoœci: poznaw- czej i pozapoznawczej, praktycznej i teoretycznej, naukowej i pozanaukowej etc.

Wszelako, jeœli mamy nie pozwoliæ siê ³atwo uwieœæ rozmaitym demonom (np.

ideologii scjentystycznej albo rozmaitym cywilizacyjnym substytutom typu In- ternet, Facebook czy telefonia komórkowa), nie mo¿na pozwoliæ, by rozum za- sn¹³. Przy tym, ma on byæ nie tylko czujny, ale i wszechobecny. Jak s¹dzê, je- den z istotnych problemów, z którym prof. G. ¯urkowska niezawodnie musi wkrótce siê zmierzyæ, to problem demarkacji pomiêdzy „nieokie³znanym ¿ywio-

³em przedpoznawczym” a „¿ywio³em poznawczym”. Jak dot¹d, „¿ywio³ poznaw- czy” jest sk³onna redukowaæ do rozumu scjentystycznego/dyskursywnego i wie- dzy artyku³owanej. I gdy to w³aœnie robi, to jednoczeœnie dobrze widzi ograniczenia tego rozumu, tej wiedzy i ka¿dego scjentyzmu. S³usznie te¿ kryty-

(10)

kuje tak uformowany model racjonalnoœci i taki w¹skoscjentystyczny idea³ wie- dzy. Jej b³¹d, jak s¹dzê, polega jedynie na tym, ¿e – wbrew temu, co suponuje

– „¿ywio³ czysto poznawczy” wcale n i e w y c z e r p u j e s i ê w tak wymode- lowanym poznaniu: poznaniu wzorowanym na czystej matematyce i czystym przyrodoznawstwie, poznaniu scjentystycznym, poznaniu artyku³owanym. Ina- czej mówi¹c, granica pomiêdzy „¿ywio³em poznawczym” a „¿ywio³em niepo- znawczym” przebiega w ca³kiem innym miejscu ni¿ expressis verbis przyjmuje to prof. G. ¯urkowska, a wiêc w innym miejscu, ni¿ wskazuj¹ na to stosowane przez ni¹ dyferencjacje typu: „artyku³owane” i „nieartyku³owane”, „uteorety- zowane” i „nieuteoretyzowane”, „dostêpne trzecioosobowo” i „dostêpne pierw- szoosobowo”, „obliczalne” i „nieobliczalne”, „dowodliwe” i „niedowodliwe”,

„uzasadnialne” i „nieuzasadnialne”, „operacjonalizowalne” i „nieoperacjonali- zowalne” itp.

10. Ju¿ ca³kiem na koniec mo¿na zapytaæ: skoro nie w tym miejscu tê liniê demarkacyjn¹ nale¿y poprowadziæ, to w którym? Czyli, innymi s³owy, jak dzi- siaj dobrze zredefiniowaæ fenomen „poznawczoœci”? Czy mo¿na na przyk³ad, jak w swoim czasie postulowa³ to Husserl, uto¿samiæ go ze „œwiadomoœciowoœci¹”

(Bewusstseinskeit) lub, przy œciœlejszym i wê¿szym sensie, „Ÿród³owo prezentu- j¹c¹ naocznoœci¹” (originär gebende Anschauung)? Jednak, jeœli tak, to co wte- dy pocz¹æ z tzw. utajonymi procesami poznawczymi – procesami, o których do- wiadujemy siê dzisiaj coraz wiêcej dziêki neurokognitywistom i stosowanym przez nich technikom neuroobrazowania? Jak wiadomo, s³ynny onegdaj problem demarkacji pomiêdzy „nauk¹” a „nienauk¹” – wbrew temu, co w 1983 r. og³osi³

œwiatu Larry Laudan18 – dalej pozostaje problemem. Wszelako dzisiaj, na moje oko, bardziej istotne znaczenie ma to rozgraniczenie, z którym mierzy siê prof.

G. ¯urkowska – rozgraniczenie na „¿ywio³ przedpoznawczy” i „¿ywio³ po- znawczy”19.

Naturalnie, jak szereg innych problemów, tak i ten ³atwo obecnie zlekcewa-

¿yæ, rozmiêkczyæ, zamazaæ, a nawet uniewa¿niæ (np. przez sprowadzenie do ja- kiejœ formy holizmu lub kwestii „jêzykowych gier”). Tego rodzaju zabieg – poza tym, ¿e byæ mo¿e niektórym filozofom przejœciowo poprawi samopoczucie – na d³u¿sz¹ metê nic dobrego jednak nie wró¿y. Zapewne te¿, jak wiele innych przedsiêwziêæ tego typu, bêdzie nieskuteczny. Granic i rozgraniczeñ potrzebuje bowiem nie tylko nauka, nie tylko logika, nie tylko wiedza i nie tylko kultura.

18 Zob. L. Laudan, The Demise of the Demarcation Problem, (w:) R.S. Cohen and L. Laudan (eds.), Physics, Philosophy and Psychoanalysis, D. Reidel Publishing Company, Dordrecht 1983, s. 111–127.

19 Chyba najbardziej imponuj¹c¹ – a przynajmniej najbardziej wszechstronn¹ i najbar- dziej pog³êbion¹ – próbê rozgraniczenia ¿ywio³u przedpoznawczego i poznawczego G. ¯ur- kowska podjê³a w ksi¹¿ce Epistemologia po Wittgensteinie..., s. 247 i nast.

(11)

Jak pisa³ A. Damasio, „granic potrzebuje ¿ycie”20. I to ju¿ na poziomie poje- dynczej moleku³y, pojedynczej komórki i pojedynczego neuronu. To równie¿

one, granice, warunkuj¹ powstawanie (i dalsze trwanie) coraz bardziej z³o¿onych (ontycznie bogatszych, a¿ po w³asnoœci emergentne) form, struktur i ca³oœci on- tycznych. Tak¿e tych form, struktur i ca³oœci, które zdaj¹ siê nie mieæ ¿adnych granic.

20 Zob. A. R. Damasio, Tajemnica œwiadomoœci. Jak cia³o i emocje wspó³tworz¹ œwiado- moœæ, t³um. J. Karpiñski, Dom Wydawniczy „Rebis”, Poznañ 2000, s. 147.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Indukcja pola magnetycznego zmienia się sinusoidalnie, wobec tego (zgod- nie z prawem indukcji Faradaya) indukuje ono prostopadłe pole elektryczne, któ- rego natężenie również

Uzasadnij, »e je±li dwa zbiory sko«czone maj¡ tyle samo elementów, to s¡

5 Poka», »e w przestrzeni Hausdora punkty s¡ domkni¦te, a ci¡gi zbie»ne maj¡ tylko jedn¡

[10] Trueman R., Thomas R., Hoyer D.: Understanding the causes of roof control problems on a longwall face from shield monito- ring data – a case study, 11th Underground Coal

A sim- ilar low reliability trend was also observed for the con- veyor associated with the CM-2 based production sys- tem of Mine-A, whereas, the electrical system of CM-2 and

b) cała praca wytworzona przez rozwa˙zany silnik jest wysyłana na zewn ˛ atrz sondy (np.. Rura jest wykonana z nieprzewodz ˛ acego,

zastosujemy metod¦ do zdania zaczn¡ si¦ pojawia¢ formuªy, które nie b¦d¡ zdaniami. Metody wyznaczania (najbardziej ogólnego) unikatora s¡ wa»nym dziaªem

Poka», »e ka»da funkcja wypukªa na przedziale (a, b)