• Nie Znaleziono Wyników

Historya Idzego Blassa z Santylany. T. 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Historya Idzego Blassa z Santylany. T. 1"

Copied!
294
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

im jF m tö k

(3)

- ÜAZi 4 ■, ‘l " - >

m m m

'■■':■ : ■

' •

w m m m m m m m m m

■:

» » f i t e s

'wSi:,‘

s

„ .

5i-s'5 ,f,r f Mj te®' Ä

* » » » » «

rL. ■'\1 v-‘ ^ J " -K w m S m m S b m & m

H M i H M (ES!S

J i 1 Ife

, _ , . , * a i S i i i l i f * « ...

- - - :

V :,v . . ' ;'

.. SÄi

(4)

^ I . z ; '. ■ ■ i:

i : '/■ \ ..

- ■ 'V

■" /V '■ ■- ' ; : 'S

>ev ,1 <r 4 i J' <r »3-2 * & > 74 r ‘

. ;V' •, , ■■•.•' . .. ' -; • ' '

. • • ■ ■ ' '. - ■ ... ó ;, j

■■-■ .••■'■■" ' . -

., _v,,... i ■■ 'J»Mmm. m S m m m m t

M m śśm m

.

1 v

■ ■■■■■

§■$&K-V‘ Y i>zfri>7mĄi. ;&! UV <«

S Ä Ä

! ' u''., . ",1 ,^V,V ^/rf w 1 '

aSS8Ä

j' . V - ' / ■

/•^v;s5^-OTv ;’•. vv :••:."•

(5)

w lf c ä

H I S T Ö R T A

"DSBGO 2 LASSA.

(6)

h o u ö

,

- jĄ

M j 1 1 3 1 1

Drukiem Józefa Zaivadzhiego.

(7)

K ! ö i T ® ^ ¥ ^

IDZĘGO BLASSA

Z S A l T T ? L A K r N A P I S A N A

F I V Z E Z

. / #

-fW M

1 # # #

A #

W Y D N O W E

W I

w Ks i^g a r x i R u b e n a R a f a ł o w i c z a.

(8)

F o z w o io n o d r u k o w a ć , p o d w a r u o k ic ia z lo z e a ia p o w y d i'u lso w a n iii , o * e w p l» r* y p ra w e m pi-zcpisanyeU w K o m ite c ie C e n z u ry - W iln o I S 41 r- 14 S ty c z n ia .

C e n zo r, P r o f i t s » ? b. Ü m w e r i y l g t u W i le ń s k i e g o , R u tlie a K o U e g ittln g i lin '» (d e r J i s W a s z k i e w i c z -

(9)

O z n a j m i e n i e A u t o r a .

P o n ie w a ź w iele bardzo znayduió się ósóL czytac n ie m o g ą c y c h , ażeby nie m iały stosow ać do siebie złych, charakterów i śm iesznych, k tó re w y czy lu ia w sią ź - k a c h , w ięc oznaym uię tak o w y m czy­

telnikom , iż w tem w ielk ąb y m i czy­

n ili k rz y w d ę , do siebie chcąc stosow ać to , co iest w yrażonego w tey xiążce.

Przestrzegam w szystkich, iż ia , tak ty l­

ko życie lu d zk ie, iakie iest samo w so­

b ie , w ystaw ić um yśliłem . U c h o w ay B o ż e , żebym m ia ł kogo w sczególnosei opisyw ać! przeto n iech żaden z czytel­

ników m oich nie ro z u m ie , iż tem iego osoby ty k a m , co zarów nie tak iem u iako i innym służyć m oże : czego nie.

i *

(10)

, zael^ow aw szj ? s-aniBy się

( i s h o

m ó ­ w i ł F cdrus) nie wczesnie 'w y d a ł

:

Sluite nuclabit cinimi conscientiajn. ^naydi.iią się lak w K astylii iako i w e F ra u cy i le k a rz e , kiórzy tro c h ę nazByt iipusczaią k rw i sw oim p a c je n to m , wszędzie albo­

w iem ie d n a k o w e są w y stę p k i, i iedueź, onyclize irzd d la. W yzn aię i to ,: zem nie zawsze dostatecznie opisał obyczaie M szpanskie , i r w iedząc , iak ro zw ip - złe życic k o m cd j antki w' M adrycie pro.- w a d z ą , m ogliby m i zarzucie, żem nie­

dostatecznie ich o k reślił rozw iozlosć,.

eo dla'toga. u c z y n iłem , iż chcąc do n a -, .szych.-stosować się zwyczaiów , za rzecz-

po trzeb n ,1 osądziłem , delikatniey ie o p i­

s a ć , . a, ; i

(11)

I B Z Y Ł : & , 8 S*

Do Czytelnika..

I - -v : \ '

’‘iŹEii: zaczną’ o p is y w a ć h is to r y ą m ego zyciäj cliMey. w p rzód piinje. r o z tr z ą s n ą ć ła s k a w y c z y - tónifcu: h isto ry y k ą , k tó rą tu p rzy to czą .

( D w ó ch stu d en tów id ą c razem z m iasta.

Pannafil do Salam anki 3 z m o r d o w a w s z y sią?;

Z'jstafiowili sią p r z y ied n ćiu ź r z ó d l e , które' na*

padli ua drodze.. Tam- o d p o czy w a ją c po s w o —' ie y fatyd ze trefunkiem p o strzeg li k o ło s ie ­ bie’ kilka. s ło w na kam ieniu w y r y ty c h iu z ni@

bardzo zn acznych dla daw ności c z a s u , i iio h gami bydła,, które tam n ap aw an o’,, ządeptane.

P ocząli zatem lad’ w od ą na , kam ień ,, elipąn:

go o b m y ć , na k tórym ią z y k ie m ; Kastylskim^, te sło w a w y r y te p rzeczy ta li : „ a q u i.ie s t a

„ encerreda e l alm a del- tic e n c iä d o ; P ęd ro G ar-.

„ cias “ to ie s t: T u le ż y dusza. D o k to ra . P io ­ tra Dar.cyiasza.

led en z ły c h stu d en tów , Który b y ł z b y t p ło ch y i le k k o m y śln y ,~ iescze n ie d o c z y ta w s z y owego n ap isu ., r z e k i boki r w ą c od śm ie c h u :

^ io nie m asz.śm ieszn ięyszego ! T u zam knięta ie st d u s z a . . . Z am knięta d u s z a . . . C h ciał­

bym w iedzieć; k to ten tak śm ieszn y n ap isał nagrobek.. K oń cząc te s ł o w a ,. podniósł: się:

ehcąc odeyśd ź. le g o tow arzysz iako r o z u m n ic y - szy i r o ilr o p c ię y s z y , r z e k ł sam do sieb ie:

i J

(12)

sainsi bydź w lem iakaś' laiem n ica , m uszą sią tu z a b a w ie , ażebym ie y d ociekł. N ie zatrzy- n u iią c w iąc to w a r z y sz a s w e g o , i cza su dar- in o n ie tracąc ,, p o c z ą ł ziem ią n ożem wokół»

k a m i e n ia o d k o p y w a ć , c o u c z y n iw s z y , käm id o d w a lił, p od k ió iy m z n a la zł w orek skórzany, i w n im sto c z e r w o n y c h zło ty ch i karteczkę,, na k ló r e y po łacin ie te n ap isan e sło w a w yczy­

t a ł : „ K to k o lw iek tyle m iałeś d ow cipu , żeś

„ d o s z e d ł t e g o , co z n a c z y ły sło w a na kamic-

„ n iu w y r y te , bądź m oim d ziedzicem , a le-

„ p ic y odem nie m o ic h z a ż y w a y pi-eniądzyS Stu d en t u c ie s z y w s z y sią tem znalazkicm , poło­

ż y ł , ś a tern sam em m iescu k a m ie ń , a z dussą owego doktóra, w sw oią do Salam anki udał sią p o d ró ż,

i; K to k o lw iek iesteś ła sk a w y czyteln ik u , iedne- Jim Zi tych dw óch studentów p od ob n ym bądziesz, n ieu w a ża ią c 'na m oraln e p r z e str o g i w nićl u m y śln ie dla p o ży tk u p r z y to c z o n e ,' żadnej z ćzy ta n ia teg o ' dzieła n ie odniesiesz- korzyści:

leżeli, zas' z u w a g ą one c z y ta ć bądziesz ,. znay- dzies-z w nich, w ed łu g p r z e str o g i Horacyusza.

3 łagod n ością; zł ączone, r z e c z y .

(13)

' T A B L I C A

R O Z D Z I A Ł Ó W ;

Z nayduiącycli się w p ie r w s z y m T o m i e .'

X i ę g a P i e r w s z a.

Ro z d z. I . O n a r o d z e n i u . I d z e g p B i a s a a , i i e g ®

\ y y c i ł o \ v a n i u .

II- O trw o d ze w k to rey zo sta w a ł Jadąc do Pannaflor. O tein , co u c z y n ił do tego m iasta p r ż y ie e lia w sz y , i z ja . kiiffi c z ło w ie k ie m tam że ia d ł( w ie ­ czerzą,

III. O p o k u s ie , k tó rą m ia ł m ułam i za­

w ia d u ją cy c z ł o w i e k , coza .skutek ie y b y ł , - i iak I d z y Biass w p a d ł w d ru g ie, ch cąc się icd a eg o uchro-.

nić niesczęscia.

IV . O pisanie p o d ziem n y ch lo c h ó w , i co w n ich w id ział I d z y Blass.

. V - O p rzyb yciu in n y ch r o z b o y iiik o w do p o d ziem n y ch o w y ch io e h ó w .

V I. O sp rób ow an iu u cieczk i Id zego B la s s a ' i co za akutęk b y ł jeg o zam ysłów . V II. Co u c z y n i ł I d z y B lass n ie m o g ą c

się u w oln ić.

Y łH . I d z y Blass id zie z i’ozb oyn ik am i

• na zd o b y cz , i iak m u się p o w ięd ło . IX . O p r z y p a d k u ; k tó r y m u się przytrafił.

(14)

R ozdz. X . la k sią o w i r o zb o y n icy z d a m ą o b eszli. O w ielk im fd zogo Blassa za~

m y śle , i coza skutek ie g o b yi.

X I . H isto ry a o dam ie M a n cy i.

X II. O sm utnem p r zerw a n ia ro z m o w y Idzego Blassa z M a n c y ą .

X III. lak im sp o s o b o m Id zy B lass w yszed ł, p otem z w ięzienia', i dokąd się udał.

X I V . O p r z y ię c iu ieg o w m ieście B u rgos od M ancyi.

X F - la k się przebrał Id zy B lass. O nowym-, p r e z e n c ie , k tó ry d o s t a ł, i w ja k iey assysten cyi W yiecłiał z B u rgos m ia -- sta.

X V I - P o k a zu ie s i ę , iż nie trzeba bardzo sczęściu ufać.

X V II. C zego się c h w y c ił l u z y B lass po>

o w y m p rzypadku.

X i ę g a D r u g a.

Ro z d z- Ł F abrycy zap row ad za i w yrabia s łu ż b ę

Jdzeitiii lü ässow i n k anonika S ed ylla.

W jakim stanie b ył ten kanonik.

O pisanie iego gosp od yn i.

II. la k le c z o n o kanonika gd y z a c h o ­ r o w a ł. C o s>ę z nun s t a ło , oraz co

Idzem u B U sso w i leg o w a ł testa m en ­ tem-

III. Id zy B lass udaie się na słu żb ę do doktora Sangrada , i staie się sła­

w n y m lek arzem .

(15)

PiOZBZ. IV . Id-zy B lass baw i sie daley lek arsk ą s z tu k ą z n iem n iey szem p o w o d zen iem iak o i sp o k o y n o śc ią w niey. A w an ­ tura o p ierścieniu.

V . D alsza aw antura o p ierścien iu . Id zy p o rzu ca d o k lo r slw o i m ieszk an ie

w W a lla d o lid .

V I. D o k ą d sią u d ał Idzy Blass w y s z e d ł­

s z y z W a lla d o lid , i z kim się w droż­

dże sp otk ał.

VII. H -istorya o cyru liczk u .

VIII. O nap otk an iu p ew n eg o czło w ie k a , k tó r y k r u s z y ł clileb w ź r z ó d ło p i o r o z ­ m o w ie’ z n im m ianey.

I X . W jakim stanie D y e g o zastał sw o ię fa m iliią , po iakich uciechach I d z y B lass

g nim się r o zsta ł.

X i ę g a T r z e c i a..

.E o z d z . I. O p rzyb yciu I d z e g o Blassa do M adry­

tu. O p ierw szy m panu do k tó r e g o p r z y sta ł w teiil m ieście.

II. O p o d ziw ien iu Id zego Blassa, i ż spo*- tkal w M a d ry cie kapitana B u lan d a, i o r ó ż n y c h ciek aw ościach , które m u ó w ro zb o y n ik o p o w ie d z ia ł.

III. O d ch o d zi od B ern a rd a , i udaie się na służbę p ew n ą .

IV . la k im s p o s o b e m Id z y B lass p o zn a ł się ze słu gam i in n y m i. O sek recie, k tó reg o on i go nauczyli , aby mógł:

u y śd ż za r o zd m n eg o człe k a , i o p r z y ­ s ię d z e , k tó rą k azali m u w ) k on ać.

I

(16)

Ro z d z. V . Id z y B lass W ychodzi na c z ło w ie k a bogatego , i zabiera zn a io m o ść z za­

c n ą osob ą.

V I. O r o z m o w ie n iek tó ry ch p an ów w zg lą d em k o m cd y a u łó w teatru X i ą - żąeego.

V II. H isto ry a o P om p eiu szu .

V III. C o za p rzyp ad ek p r z y w ió d ł Idzego Blassa do sz u k a n ia n o w eg o m ie - sca.

i X . D o k o g o sie. na służbą u d ał p o śm ierci M acieia.

X . N ied łu ższy nad pierw szy.

X I . lak kom ed yan cy razem ż y l i ,

i

iak sią z autoram i ob ch od zili.

X II. Idzy Blass nabiera gu stu do teatru, zatapia sią w r o sk o sza ch kom edy-.

ian ck iego ży cia , i w prądce p r z y k rzy ie sob ie.

K o n i e c r o z d z i a ł ó w T o m u

P i e r iv s z e g o.

(17)

H I S T O R Y A

ID ZEG O BLASSA

Z S A N T Y L L A N Y .

X I Ę G A P I E R W S Z A .

R O Z D Z I A Ł I.

O urodz eniu Idzego ß l a s s a i iego wychowaniu.

r>

" lass z S a n ty lla n y o y c ie c m ó y , p r z e sta w sz y s łu ż y ć w w o y s k u h isz p a n sk ie in , w klóeeiT i d łu ­ g o z o s t a w a ł , udał się d o te g o m iasta , w k tó - re m s ię był n a r o d z ił; g d zie te ż o ż e n ił się z p e w n ą m ie y sk ie y k o n d y o y i panną iu ż nie m ł o d ą , po k tó ry ch pobraniu s i ę , w d ziesięć m ie się c y n arod ziłem się. Potem r o d z ic y m oi u d ali się do m iasta O w ied o , g d zie matka za p o k o io w ą , a o y c ie c za k o n iu sz e g o p rzystał.

Z e żas ża d n ey in n e y nie m id i su b sta n cy i , o - p r ó c z te y z a p ła t y , na k tó r ą s łu ż ą c zarabiali, c ię ż k o b y m i było m ie ć p rzy sto y n ą i dobrą e d u k a c y ą , g d y b y m b ył w m ieście o w em nie m ia ł vyuia k a n o n ik a , k ió r y rdzy Perez n a z y ­ w a ł się. S ta r sz y m b y ł m o ie y m atki bratem , a m o im ch r z e stn y m o y c e m . W y s t a w sobie w m y -

A

(18)

^ tn Z E G O ' ELASiSA ’ü

' i ■-■ _ >

Ili Iw o iey c z ło w ie k a w y s k ie g o na p ó ł czwarftj s l o p y , iak m oże b y iź ły lk o naygrubszegn z g ło w ą m iądzy ram ion am i u k ry tą , a ta k wła­

śnie iak gdybyś w u ia m o ie g o w id z ia ł. lednen sło w e m b ył to p r a ła t, o tęm szc z e g ó ln ie iny, ślą cy , żeb y w jak n a y le p sz y c h ż y ł wygodadi to ie st żeb y ia d ł i p ił d o b rze. P reftendę zsi m ia ł tak d o b r ą , ż e mu w c a le do prowadzeni w y g o d n e g o ży cia w y s ta r c z y ć m ogła.

W z ią ł m ią ted y do siebie zaraz zmłoflu, i p r z y o b ie c a ł m nie e d u k o w a ć , a w id zą c spo­

so b n o ść w e m n ie do n a u k , p rz e d się w z ią ł mij w n ich ć w ic z y ć k o n ie c z n ie , i dla te g o kopi!

m i a lfa b e t, i sam m ię za czą ł u c z y ć czytac;

c o n ie m n ie y m nie iako i iem u z pożytki«

b yło- P o n iew a ż u cząc m n ie p ozn aw an ia i skk dania liter , .w p ra w ia ł się sam w czylaiul k tó re b y ł bardzo z a n ie d b a ł, p rzez co włóżjl ' się w prędkie czy ta n ie b rew iia rza , czeg o prżei' tern n igd y d o k a za ć n ie m ógł. C h cia ł m ię bjl u c z y ć ie ś c z e i łaciń sk iego ięzyk a , ale późni­

łe m , że biedny Id z y P erez ła ciń sk ieg o ięzyfa n a w et p o c z ą tk ó w n ie um iał, będąc w całey kapi­

tu le z e w szy stk ich k a n o n ik ó w najgłupszym B p n a w e t s ły s z a łe m , iż on n ie p r z e z haitli d ostał k a n o n ii i b eneficyum , ale sczególnitj p rzez w d z ię c z n o ś ć niek tórych p o czciw y ch » k o n n ic , k tórych dobram i za w ia d y w a ł. Za d

^-one p rzez s w ó y k r e d y t, w y r o b iły m u,, iż btf żad n ego exam in u na xięd za b y ł pośw ięcony,

M u sia ł m ię w ięc oddadź nauczycielowi, d o k to ro w i G o d in o z n a z w a n e m u , którego ?J

(19)

S IĘ G A I. R O Z D Z IA Ł I. 5

aiaydoskonalszego nau czyciela w m ieście O w ie - do miano. la m tak d o b rze z jeg o k o r z y sta ł n a u k , iż w pięciu c z y l i sz eściu h i t a c h , r o ­ zum iałem tr o c h ę a u to ró w greckich , a d o sy ć dobrze p oetów łaciń sk ich . L c z y ł c m się także m ocno lo g ik i, która m ię w ie le r e z o a o w a ć i o w szy stk ich rzecza ch m ó w ić n a u czy ła . T ak ie zaś upodobanie m iałem w d y s p u c ie , iż p rze­

c h o d z ą c y c h lu d z i, zn aiom ych i n ie ż n a io m y c h zatrzym yw ałem ha d r o d z e , i zadaw ałem im argum enta. N ic ciek a w szeg o n igd y n ie b yło , iako w id zieć m ię k ied y d ysp u tu iącego. C oza iesta ? co^a ż y w e w n ich w y ra żen ie m y śli m o ic h ? c o z a h ałas c z y n iłt m ? o czy m oie pra­

w ie sk ak ały z g n ie w u , usta p ie n iły s i ę , tak d a le c e , że patrząc w ten czas na m n ie , m o ­ żna było m ię ra c z e y m ieć za opętan ego , n iż aa filo z o fa .

Z arobiłem ted y sobie na w ie lk ą r e p u ta c ją , iż m ię za czło w ie k a bardzo u czo n eg o w sz ę d z ie m iano. W u y m ó y m ocn o c ie s z y ł się z te g o , m y ślą c s o b ie , że w k rótce u b ęd zie m u e s p e n - , s y , którą ł o ż y ł na m o ię e d u k a cją . Dla czeg o p ew n eg o dnia r z e k ł r a i: w ied z o tern łd z y B laźeiu , ż e iu ż n ie iesteś d z ie c k o t m asz iu ż lat sied m n a ście, m u szę w ięc m y slic» 'avvyp rar

\w ie n iu cię m ięd zy lu d z i, i p o sta n o w iłem p o ­ słać cię do A k ad em ii S alam an ck iey. Z t y m r o ­ zum em i d o w cip em k tó ry m asz, z n a jd z ie sz tani dla siebie dobre m ieyśce , dam c i te ż kifica czer­

w on ych z ło ty c h n a d r o g ę , i m o ię m u licę, która dziesięć lub dw anaście d u k atów w a r la j

(20)

# HTSTOE-YA ID Z E G O ELA SSA .

p rz e d a w sz y ią w Salam ance , p ien ią d ze te łoż^i bądziesz na w y ż y w ie n ie sie0 p ó k i n ie ziiay- d ziesz dla siebie m ieysca.

N ic m i nad to m ils z e g o n ie m ó g ł wuy p o w ie d z ie ć ; um ierałem p ra w ie z cim ci oba- czen ia le g o k r a in , jednakow oż , ty łe m sobk u c z y n ił g w a łla iż u k ry łem w sob ie m oiezląj p o ch o d zą ce u k o n te n to w a n ie ; i gdy, iu ż wyie?

żd ż a ć p o trzeb a b y ło , żal w ie lk i po so b ie po.

k a z y w a łe m , ia k o b y dla t e g o , żem od writ o d łą c z y ć się m u sia ł , którem u ty le wdzięczno»

ści w in ie n b yłem . P r z e z k tó r y z m y s ło n y żal, tak g o z n ie w o liłe m s o b ie , iż . dał' ’m i więcej p r z e c ię p ie n ię d z y , a n iżeli p rzed tem dadi p r z e d się w z ią ł. P rzed sam ym w y ia zd em posze­

d łem na p ożegn an ie do oyęa i m a t k i, którzy m i w ie le p rzestró g d alły i 'm ocno napominali, abym p r o s ił B oga z a m eg o w u ia ; żeb y m żyl p o c z c iw ie , a w z łe n ie w d a w a ł się kornpaniie, a n a d ew szy stk o ,. żebym , nikogo, n ie k rzyw dził D łu g ą do m n ie u c z y n iw sz y p r z e m o w ę , i- takie o d e b r a w sz y n a p o m n ie n ia , dali m i sw o ie błogo­

s ł a w i e ń s t w o g d y ż w ię c e y n ic od n ich spo­

d z ie w a ć się n ie m o g łem . Zaraz ted y wsiadłszy n a m o ię m u licę w y icch a łem . z m iasl»s .

(21)

_ X IJJG A I.. R O Z D Z IA Ł B

. R O Z D Z I A Ł II.

0' stra chw w którym zosta w a ł ia dąc do P a n n a f l o r ; o t e m c o uczyn ił , do tego m ia s t a p?;zyiec/ics- y/szy, i z j a k i m człowiekiem: tam: wieczerzał..

■f uz ted y w yiacB aw szy- z m iasta O w ie d o , na.

gościniec p row ad zący do F annaflor w p o lr z ó d obszcrnycJi p ó l będąc sani sobie panem i z łe y m u licy, m o iey ,.: tu d zież czterd ziestu du k atów , ssie racliuiąc kil ku Mailu talarów , k tórem m em u ezci riaygodnieyszem u .u k rad ł b y ł w u io w i na w y - i e z d n y n r n a p r z ó d , pu^citem mulicę* w o ln o , a—

żeb y sobie szła , iakby się ie y p o d o b a ło , t o - iest nogas za n o g ą ,, a p o lćm p o ło ż y w s z y na karku ie y c u g le , i; w y c ią g n ą w s z y z k ie sz e n i d u k ały n ip ie ,, począłem : ie rach o w a ć w k ap e­

lu szu. Z radości: w ie lk ie y nie w ie d z ia łe m co się: ze* m ną na: ten czas 1 d ziało ,. p o n ie w a ż n i­

gdy razern nie w id zia łem n a w e t ty le p ie n ię - d z y . N ie m o g łem się ich: ted y naściskać i na­

patrzyć, R ach ow ałem ie podobno in ź d w u ­ d ziesty r a z , aż zn agła mulica: m oia p o d n ió sł- s z y głow ę.,, i u s z y n a tę ż y w s z y , na śr z o d k u ’ bitego gościńca zastan ow iła się. - R o zu m ia łem , i e się czego zlęk ła ,, i dla te g o p o czą łem się oglądać', coby za p r z y czy n a zastan ow ien ia się iey była. A ż oto: p o strzeg łem na z i e m i le ż ą ­ cy przew róć m y kapelusz , na którym le ż a ł z du- Ż ych p aciork ó.w różan iec, i natychm iast u s ły s z ą -

A 5

(22)

B' HI'S T O R Y A IK Z E G O BLASSA.

:lcni w o ła ią r y g ło s w tesłow arprzeieżdżaiącypanie z litn y si^ nad żołn ierzem k a le k ą , w y zu ć z miło­

sierdzia sreb rn ik ó w k ilka w ten k ap elu sz , s o d b ierzesz za to s o w ilą nagrodą na tamtym sw iecie. O bróciłem sią ted y na tą stroną, z któ- r e y ten g ło s w y c h o d z ił, i obaczyfem przy krza­

ku na d w a d zieścia lub trzy d zieści kroków .ode-, m n ie p o sta ć stojącego na d w ó c h k u la ch żoł­

n ie r z a , i podpierającego sią szp on ton em , z którym zm ierzać p o c z ą ł do m nie. W id z ą c to i b oiąc sią o u k radzione p ien ią d ze k ościeln e u

•w o ia , za d r ż a łe m , i natychm iast zastanowiłem s ią , sciskaiąc m ocn o w rąkach d u k aty , a doby­

w s z y k ilk u sreb n ych g r o s z y , zb liż y łe m sią do k ap elu sza le ż ą c e g o na drod ze, na składanie jał­

m u ż n y , ied en p o drugim .w k ap elu sz rzucałem, dla p okazania ż o łn ie r z o w i o w em u h o y u o ści mo- ie y , k tó ry u k o n te n to w a w sz y sią sezodrobliw o- śc ią m o ią , ty le razy m i podziąkoW ał., ile ia zadałem plag m u lic y m o i e y ,. ch cąc sią iak nay- p rąd zey od n ieg o od d alić j le c z przekiąta beslya, p rą d zey iśdź n ie c h c ia ła , p o n iew a ż d łu g o pod m o im w u ie m p o w o li chodząc^, zapomniała biegać galopem .

2 teg o p r z y p a d k u , m e p o m y ś l n e y dalszej Mioiey p o d ró ży w n io słe m sobie prognostyk W y sta w ia łe m alb ow iem sobie przed o c z y , że n im doiadą do Salam anki, m o że m ią iescze co g o r s z e g o napotkać, i S trofow ałem zalem .jwuia m e g o , ż e m ią sam ego bez żad n ego człeka w t?

p o d ró ż w y p r a w ił, le c z on w ied ząc , iż-da wszy m s sw oią m u licą m n iey b y go droga kosztowatoj

(23)

5 I Ę G A I. R O Z D Z IA Ł II. 7

b a rd ziej o n in ie j s z e j ex p eu sie r n j ś la ł, a n iż e li 0 n ieb ezp irczeń stw aeli k ló r e b j m i sią w drodze ppzytrafid m o g ły . C h c ą c te d y iego błąd poprą™

w id , p rzed sięw ziąłem p r z y b y w sz y do lJa n n a- flor., przedadź zaraz m u lieę , a naiąć sobie z człekiem m iiła do A s lo r g i, zkąd ty m że s p o ­ sobem do Salamanki ndadź się u m y śliłem , gd yż chociaż n ig d y nie w y jeżd żałem z m iasta O w ied o , w ied ziałem jednak nazw iska m ia s t, p rzez k t ó ­ re mi droga p iz y p a d a ła , w y p y ta w s z y się d o ­ brze o nich przed w yiazd em m oim .

P rzyb yłem p o le m sczęśliw ie do P an n aflor3 1 zastanow iłem się p rzy d r z w ia c h auśtej-yi na p o zó r d osyć dobrey. L ed vro co zsiad łem z m u lic y , aż zaraz gospodarz , z w ie lk ą lu d zk ością m ię p rzy ią l. O d w ią z a ł sam m ó y t łó m o k , w z ią ł go na ram iona , i zapi o w a d z ił m ię do i. d n ey s ta n c ji, gdy tym czasem do sla y u i słu ga iego m o ię za p ro w a d ził m ulicę. G o s p o ­ darz ów naygadal li w szy ze w szy stk ich A stu r - czyków , nie m n iey będąc skorym do op o w ia d a ­ nia beż p o trzeb y in teressów s w o i c h , iako i ciek aw ym d ow ied zen ia się c u d z y c h , za c z ą ł m i p o w ia d a ć , iż się n a zy w a ł lęd rze y K o r k u e llo , iż d łu go s łu ż y ł w w o y sk u k rólew sk iem , m aiąc rangę sie r ż a n ta , i że piętnaście iu ż m iesięc y było , iako p o r z u c iw sz y w o j s k o w ą słu żb ę , o że­

nił. się z p ew n ą panną w m ieście K aslrp p p l, k tó ­ ra., ch o cia ż troch ę c z a r n a , w ie le iednak lu d z i do domu m ego'dla n iey się garnie. N ie z h c z o n e mi iescze in n e rzeczy p r a w ił, p e z k ió iy c h w iedzenia m ógłb ym się b y ł w yśm ien icie obeyśdź:

(24)

S

H IS T O R Y A ID Z E G O BLASSA.'

zab raw szy ied n ak iescze w iąk szą poufaiośej i r o z a tn ie ią c iż iu ż m ia ł'p r a w o dom agania się;

p o m n ie w szy stk ieg o , p y ta ł się; m ię z kąd , | dokąd ie d ia łe m 2 oraz coza ieden b y łe m ? Na- co m u jedno p o drugiem m usiałem c dpowiadad,, gd )rż głęboki p o każdem pytan iu czyn ił:m i ukłon,, p r o sz ą c m nie o to z tak wieitwm respektem fżeb ym p rzeb a czy ł ieg o c ie k a w o śc i), iż uczynię*

te g o nie m o g łem , ażeby m w tdm nie d o g o d ził w o li ie g o - C ó m nie w d łu g i z nim w ciągn ęło d ysk u rs , i p r z y c z y n ą b y ło , żem m u od k rył. za->

m y s ły m die , i p r z y c z y n y p ozb ycia się m u lic y , a naięcia sobie iak iegp c zło w ie k a m u łam i zaw ia­

d u jącego. W k td fem zdaniu bardzicy m nie iescze u g r u n to w a ł, w y licza ją c p r z y p a d k i, k tóreb y mi.

się sam emu- w d r o d z e 'in o g iy z d a r z y ć - Napra­

w ił mi; n a w et p o d u stat k n m hislor.yy n ie s c z ę - ś l i w y c l i ,. k tóre się p od różn ym p rzy trafiły. Ro­

zu m iałem w ca le, iż iu ż n ig d y nie s k o ń c z y , lecz sk o ń czy ł p rzecię d odaiąc : iż ieżelib y m życzył sobie zb yd ź m u licy, ż e ana handlującego- m uła­

m i c z ło w ie k a , k tó r y b y ią za p ew n e k u p ił;

o s o b liw s z ą mu- za* to obiecałem , o św iad czyć w d z ię c z n o ś ć , g d y b y g o k a z a ł sp r o w a d z ić ; o n tedy sam copręćlzey p o n ieg o poszedł;.

W r ó c ił się w prędce z o w y m .s w o im kup­

cem , k tó reg o mi p o k a za w szy p o c z ą ł zachwalać p o c z c iw o ś ć ieg o . W y s z liś m y W sz y sc y trzey na podw ö i'ze, g d z ie tuż- m aię w yprow adzono m u lic ę K a z a ł ią ted y ó w k u p iec ,wzad i przód p o kilka ra zy p r z e p r o w a d z a ć , k tó ry od slóp do g łó w ie y p r z y p a tr z y w s z y s i ę , w ie le złego

(25)

S IĘ G A I. R O Z D Z IA Ł II. 9

W nipy p oslrzp gł. Prawda iesf , że n ic w n iey ta k ie g o nie b y ło , co b y m ożn a (hw ai^c , lei z ów kupiec , ch oćb y i p ap iesk ą o g lą d a ł. m ulicą, z a w s z r b y iednak. ts m l a z l w-niej? co nagany g o . dnego. T w ie r d z ił w ią c ,- iż- w sz y stk ie w ady w śobie m iała, a clicą c m ią. iescze ie p ie y w ftey m ierze przi k on ać , ś w ia d c z y ł sią g o sp od arzem , który bez w ątp ien ia m iał s w o ie ra cy e z g o d z e ­ nia sią. z nim na ićdno. N a k o n iec z w o ln a ów ku p iec rzecze do m nie : w ieleżb y s ch cia ł za tą ; s.woią. n ulicą? la pam iątaiąc na p o c h w a ły kupca- n rąkbym iąiza; ainn pana K ork n ella, któ-- r e g o m m iał za sczerego i zn a ią ceg o sią' c z ło -- Wicka , dałbym bj'ł darm o nioią,m u licą , gdyby, oh ad w a tak b y li o s ą d z i l i a żalem rzek łe m do k u p c a , iżein sią, ch ciał zdadź z u p e łn ie na ie g o p o czciw o ść: i su m n ie n ie ,. ażeby on sam m oią oszacow ał! m ulicą, ch cąc p rzy sta ć' na ieg o iaxą„

O h natenczas u czciw y m czyn iąc sią c z ło w ie ­ kiem , rzekł;, iż.ia nie m ogłem go bardziey za ż y ć , jako na ieg o sp u ściw szy sią su m n ien ie , iak oż d a ł tego o c z y w is t y d o w ó d , gdy zam iast leg o , cob y m i m iał. podadź dw anaście talarów za nią?

jako ią w u y m ó y s z a c o w a ł, n ie w s ty d z ił sią za t r z y ią otaxoivac: d u k a ty , którem ia z la ­ k ą p r z y ją ł r a d o ś c i ą w ł a ś n i e iakbym n a y - w iącey na ow ym zy sk a ł targu.

P o z b y w sz y sią tak dobrze m u lic y mc>, iey, gosp od arz nieoszacow an jij- za p ro w ą d ził m ią do c z ło w ie k a ,m u ły do naiącia m aiąi ęgo ,. k tó ry Hazaiulrż m iał w y ieżd ża ć do Ast. r g i : ten p o ­ w ied zia ł m i, iż p rzed ed n iem w syyoią m iął w y hie-

(26)

I O m S T G H Y A I D Z E 6 0 ELASSA.'

rac się p o d r ó ż , i że p rzy o b ieca ł p rzy y śd ź mnie o b u d z ić z rana. Z g od ziiistn y się tak za naięcie m nla,' iako i za w ik t, i g d y in ż ugoda m iędzy na­

m i stanęła, w ró ciłe m się do g o sp o d y z K orkuel- łem , k tó r y id ą c żen in ą , z n o w u za czą ł mi powia­

dać h isto ry ą ó o w y m m ularzu. W szystk o, riii ia k z r e ie s h o p ow iad ał, co ty lk o o nim w niic.

ście m ó w io n o . N ak ou icc z n o w u c o i m iał za­

c z ą ć m ó w ić , aż przecię c z ło w ie k iakis'urodzi­

w y p r z e sz k o d z ił m u z b liż a ią c s ię do niego z wiel­

k ą lu d zk o ścią . Z o sta w iłem ich. ted y razem;

a sam udałem się do rnoićy sta n cy i, niemaiąo sia y m n icy szeg o p o d ey rzen ia , żeby m ieli o mnie gadać.

ia k ty lk o p r z y szed łem do au steryi, kazałem sobie zaraz dadź w ie c z e r z ą , a p o n iew a ż p o i no Ibyło^dano m i iaia na w ie c z e r z ą ,k tó r e jed ząc wda­

łem się w d yskurs z g o sp o d y n ią , k tórey iescze n ie w id zia łem . D o s y ć m i się bydź pięk n ą zda­

w a ła , i tak ż w a w a w spraw ach sw oich , iż sam m ógłb ym się; d om yśleć tego ('chociażby mi m ą ż b y ł n ie p ow ied ział), że do tey au steryi inuszą dla n ie y arzęsi zać lu d zie. S ied zą c tedy u stołu, iescżem ied n ego n aw et iaia nie zjadł, aliści gO- spodarz w ch o d zi z o w y m c z ło w ie k ie m , który g o b y ł z a trzy m a ł na u licy . K aw aler ó w nie­

m a łą -y nad lat tr z y d z ie ś c i, trz y m a ł -w rękach p a ła s z , a zb liży w szy się ku m nie z twarzą zasęp ion ą, r z e c z e : M ości P anie stu d e n c ie , do- p ierom się d o w ie d z ia ł, iż W M P a n iesteś Pa»

I d z y B la żey z SanlyJlany, ozdoba m iasta Owie- d o ,

a

p o ch o d n ia f iió z o fu . M o ż e ż to .bydź,

(27)

\ y . X fĘ G A I. K O Z a m S K n i . " ' I I

abyś W M P an b ył tym m ęifrrem z ty m pią- łcnym d o w cip em , k ó reg o tak w ielk a iest sła ­ w a w tym ta naszym krain ? n ie w i e c i e , a- Jbrociwszy sią do gospodarza i g o sp o d y n i r z e ­ c z e , n ie w ie c ie , m ó w i ą , k o g o w d o m u w a s z y m m acie. M acie teraz skarb n ieo sza co w a n y w d o.

m u w aszym . W id z ic ie w tym m ło d y m k a w a ­ le r z e ó sm y rud św iata. A o b ró ciw szy sią k u m n i e , i ścisn ą w szy za szyią, p rzeb acz, r z e c z e , żem od szed ł p raw ie od s ie b ie , p on iew aż n ie iestem panem m oiey r a d o ś c i, k tó rą m i tw o ia sp ra w n ie p rzytom ność.

N ie m ogłem m u n a ten cza s nic o d p o w ie , ślzieć , bo Sak m nie był ś c i s n ą ł, że nie m iałem w o ln eg o odelchniącia , -i d op iero , iak w o ln o w y p u śc ił g ło w ą , i ściskać p rzestał, r z e k łe m : zacny k a w a le r z e , n igd ym sią teg o n ie sp o d zie­

w a ł , ażeby im ie m o ie w P an n aS or znane bydź m iało. J a k o , zn a n e ? ty m ż e sam ym m ó w ił d aley to n em : m y u nas m am y na re­

jestrze w szystk ich w ie lk ic h ludzi , na d w a d zie­

ścia m il w o k o l i c y m ie sz k a ią c y c h . M aią c ię tu za cud n a tu r y , i ia w ą tp ić o tern nie m o­

gą , iż p r z y y d z ie ten czas , k ie d y sią H iszp a - n i i a , tak ch lu b ić bądzie , iż ciebie w yd ała jako niegdyś sczy ciła sią G recya , że sią w n ie y siedm iu tnądrców n a r o d z iło . Po t<y p o ch w a le zn o w u mnie p o w tó rn ie tak m heno do sieb ie p r z y c is n ą ł, iż obaw iałem s ią , ż e b y m n i e A n- teusza nie p o tk a ło n iescząście. L u b o 2aś m ało iescze m iałem natenczas prak tyk i, nie dałbym sią iednak b y ł u w ieśd ź p o c h w a łą i e g o , i p o -

(28)

zn a łem z u r a z liw y c li p o ch leb slw ieg o , iż ts b y ł, czło w ie k ieden z liczb y p a sib rzn eh ó w , któ, ry ch w s z ę d z ie p e ł n o , szokaiącyeJi sposobu, ażeb y za p ien iąd ze lu d z o z ie r o r o w dobrze si^

n a iiśd ź i n a p ić: le c z m ło d o ść rnoia w y p er­

sw ad ow ała m i Jlo, iż polem u w ierzy łem tema W szystkirm n , o czem m i p o w ia d a ł, a wy­

p e r sw a d o w a w sz y rsobie potem , iż to b y ł człek u c z c iw y , -zaprosiłem go z sobą na wieczerzą, k ló c y r z e k ł do m nie te sło w a : iż lubo n ie mam

■wielkiego a p c fy lu , dla [kom panii ied n ak scze- g ó ln ie , sią d ę do s i o ł u , i zjem ia k i kawałek, abym ci się m ó g ł p rzyp od ob ać.

P o w ie d z ia w sz y to m ó y pan egirysta , -siaüi sob ie p rzy m n ie bliźfco , :i gd y m u przyniesio- -n'0 talerz ze sz tu c z c e m ,:z a r a z ia ieczn icę z taką c h c iw o śc ią ieśdź p o c z ą ł , iż m i się zdawało, la k o b y p rzez tr z y dni p r z y n a y m n ie y nic w gę­

b ie nie m iał , a w odząc n ie z m y ślo n y apetyt i e g o , kazałem tyło drugie u sm ażyć iaiecznicj, k tó r ą d o sy ć prędko zrob ion o i dano nam ra stó ł. P r z y s u n ą ł zaraz i tę do siebie , nie cze.

k a ią c ażebym go c z ę s to w a ł, lub p r o s i ł , ale aa to za kaziłem w zięciem w usta iaiecznicj', n o w e odbierałem od n iego p o c h w a ły , po mnie

■ n ie w y m o w n ie k o n ten to w a lo . P rócz lego pił bardzo często , iu ż to za m o ie , iu ż za mego o y ca i matki z d r o w ie , k tórych nie m ó g ł wy­

s ł a w i ć se z ę ś c ia , iż m nie tak zacn ego na świat w y d a li syn a. N a lew a ł także w ina do moi«y s z k la n k i, i żacbgcał, m n ie , ażebym zarównie . p o p iia ł. lam - także nie z l e d o p o m a g a ł m u kom-

'■it paui*

(29)

S IĘ G A I . R O Z D Z IA Ł I I .

pan'ii w szystk ie z nim ra zem sp ełn iając zd row ia, co w tak d o b ry h u m o r w p r a w iło m ią niezna­

czn ie, iż pytałem się gospodarza ie ż e lib y n ie m iał ryb iakich- Pan K ork u ello , k tó r y m u sia ł z a p ew n e z ow ym p asibrzuchem p o ro z u m ie n ia m ie ć , o d p o w ie d z ia ł: m a m pstrąga , ale ten w ie.

le k o szto w a ć będzie, icstto kąsek nadto dla W M - P a n ó w sm aczny. C óżto ty n a z y w a sz sm aczn ym n a z b y t? r z e k ł m óy pochlebca , naucz się, iż n ic nadto dobrego nie masz dla Pana Id zego B las- sa z S a n t y lla n y , k tó ry p o w in ien iak x ią ż ę iaki bydź trak tow an ym . K on ten t bytem z tego m o- .cno, iż on ostatnie s ło w a o w eg o gosp od arza pod- (C b w y ćił, hobym b y ł i ia to u c z y n ił, gdyby m ię byt w te m nie u p rzed ził. U ra ziło b o w ie m m nie to m ocno , i rzek łem żw a w o do K ork n ella : prz* . nieś nam te g o p s tr ą g a , a o resztę się n ie tm - buy. G ospodarz k tó ry tego sczeg ó in ie ch cia ł, p o c z ą ł go p r z y p r a w ia ć , i p rzy n ió sł go nam - la k p o str z e g ł n o w ą p otraw ę ó w p asib rzu ch , w iek k ie u k on ten tow an ie w oczach ieg o p ok azało się,' i zaraz n o w e daw ał m i poch w ały, p o d o b n ie , iako p rzy ia ieczn icy . N a k o n iec n aiad łszy się i n api­

w s z y do w o l i , zak oń czył kom edy'ą .swnię r z e k ł ­ sz y w staiąc od sto łu : Panie Id zy B la s s ie ! m c . - en om kontenf, żeś m ;ę tak dobrze u Irak to w a ł,

n ie chcę cię ieduak pożegnać, n ied a w szy ci rad y bardzo p o tr z e b n e y . M i e y się na o s t r o ż n o ś c i w zględ em tw o icli pochw ał; nie u fa y lu d z io m , k tó ­ rych nieznasz, p on iew aż znaydziesz p od ob n o w ię - cey takich, iakim ia icstern, k tó rzy zech cą sobie zrobić z tv/ego zb y tn ieg o w ierzen ia r o z r y w k ę ,

B

(30)

i w incey iescze d otąyślję sią. N ie d ay się im z w o d z ie : sk o ń c z y w sz y te s ło w a , w o czy ną- śm iał się ze m nie , i o d szed ł.

T a k m ię m ocn o w sk r ó ś p rzen ik ła ta lego za m oię w ie c z e r z ą z a p ła ta , iako i inne polem n a jm ię k s z e , k tó re m i się p rzytrafiły przypadki, N ie m ogłem p rzy y śd ź do s ie b ie , ze w sty d u wiel.

k ie g o , żeni się dat tak grubo z w ieśd ź, albo rar c z e y żem w id ział m oię p o n iżo n ą p ych ę. Mó?

w iłe m w sobie c z ę sto : O ! iak że ten zdrayca za ża rto w a ł z e m n ie ? z.apewne on po to tjdko d o m ego gospodarza p r z y sz e d ł, ż eb y go b ył iii sło w o w y c ią g n ą ł, albo leż na w y rzą d zen ie mj le y sztu k i z m ó w ili się obądw a. A ch nędziij Id z y Blassie! u m rzey z e w s t y d u , żeś tym hub taiom stał się celem śm iech u . O ni za p ew n e z te.

go. w sz y stk ie g o z ło ż ą p ięk n ą h isto ry y k ę, która aż do m iasta O w ied o d on ieść się będzie mogła, i k ióra pi p ięk n ą p rzyn iesie sła w ę. T w o i rodzicy Zapewne ż a ło w a ć b ę d ą , iż ty le głu p iem u na w y ie z d n y m dali p rzestróg. Z aiste zamiast teg o , co m n ie p r z e str z e g a li, ż e b y m n ik o g o nie z w o d z ił, p o w in n i m n ie r a c z e y byli przestrzedz, żebym się n ie d ał n ik om u oszu k ać. Zoslaiąo w dych m artw iących m nie m yślach , zdięty gnie­

w em , zam k n ąłem się w s t a n c y i, i położyłem się na łó ż k u , le c z za sn ą ć żadną m iarą nie m o g łem ; w tem gd y ie s c z e oka nie zmru­

żyłem , p rzy c h o d z i do m nie c z ło w ie k m u ły doi, n a ięcia m a ią ty , p r z e str z e g a ią c m n ie , iż idj w pod róż był g o ló w , i na m n ie tylk o czekał P o c z ą łe m się w ięc u b ie r a ć , aliści przychodzi

(31)

S I Ę G A I. R O Z D Z IA Ł III. XD

ä o ranie gospodarz z reieslrein e x p e n s y , w k tó ­ rym o pstrągu nie z a p o m n ia ł, a n ie tylk o z a - ipłacić a iu -ile sam ch cia ł m u sia łem , le c z nadto ubolew ałem daiąc m u rnoie p ien iąd ze , iż ó w h u llay o m oim pam iętny będzie przyp ad k u . Z a ­ p ła c iw s z y dobrze w ie c z e r z ą , k tórey m i ciężk o b yło straw ie, p o szed łem do o w eg o m u larza z t ł ó - m oczkiem m oim , w szystk im dyabłórn oddaiąc p asib rzu clia, g o sp o d a r z a , i g o sp o d ę ow ę.

R O Z D Z I A Ł III.

O p o k u sie , k tó r ą m i a ł m u ła m i z a -fia d u ią c y czło w ie k n a d ro d ze, co z a s k u tek iey był, i ta k I d z y B /a s s u s w p a d ł w d ru g ie c h c ą c sig -ied n e g o u c h r o n ić n ie ­ szczęścia*

N i e sam ty lk o w t e y drodze z m ularzem b y ­ łe m , lecz b y ło ie.^cze i d w o ie lu d z i z Pa u na- f l o r , toiest m a ły śp iew aczek z M oudenedo, k tó r y p o ró żu y cli kraiach tu ła ł się, i m ło d y m ie - sczan in z A storgi d o sieb ie p o w ra ca ią cy z m ło ­ d ą ż o n ą , z k tó rą się b y ł p o b ra ł w m ieście W e r e o . W sz y s c y śm y się w k ró tce, p o z n a li, i k ażd y zaraz o p o w ia d a ł zk ą d b y ł , i d ok ąd m iał p rzed sobą podróż. O w a n o w o z a ślu b io - na , lu b o m ło d a , tak ieduak czarna b y ła , iż w cale żadnego n ie m iałem w n iey u k o n te n to - w ania^ na iiię się zapatruiąc. iZ te m w sz y slk ie m ie y m łodość i dobra cera pobudziła p ow ozi-;

Ba

(32)

HISTORY A IDZEGÖ BLASS A.

X f

cielą n a s z e g o , iż p o c z ą ł- s ię s la r a ć , aby icy m ó g ł dobre serce p o z y s k a ć ; dzień cały m tiknow aniu le g o zam ysin- p r z e p ę d z ił, a wyko­

n an ie o n e g o ż na n o cleg o d ło .ż y ł,, k tó ry w ińi«- ś c i e K akabelós p rzyp ad ł. W m ieście stanął z n a m i, zaraz w p ie r w s z e j z p r z y ia z d u an- s t e r y i, która r a czey w polu n iżeli w miesciii by i a ; gospodarza w n it y z n a ł, i w iedział ( n im , że b y ł c z ło w ie k . d yszk refn y i wesoły, P o dawney. zn aiom ości w ystarał s i ę , że nam osob n ą dano s t a n c y ą , g d z ie le ż kazaliśm y so- Jbi5s^SĘfij}za4^śrv?i £ć z er żą ł; lecz g d y śm y mieli w stać od sto łu , w p a d łszy do nas z m i n ą zagnie­

wana, , k r z y k n ą ł p r z e b ó g ok rad zion o mię!

m ia łem w w o rk u sk órzan ym sto talarów , mu­

s z ę ie k o n ie c z n ie znaleźć. Id ę zaraz do mia­

sta , do sęd ziego , k tó ry w te y m ierze nio żar- t u i e , i w y w s z y s c y p ó jd z ie c ie na tortury pókr n ie w y zn a cie w y stę p k u , i m o ich m i nit oddacie 4J en ięd zy - P o w ied zia w szy to wyszedł, m y zaś: z o s t a l i ś m y sią w w ielk iem podziwieuiii JSiie p r z y s z ło z nas n ik o m u na m y ś l , ii ta rzecz, m usiała bydź zm yślon a. P rzeto (zwy­

c z a j n ie iak o w .tey:>m ierze trafia się) ia san m ia łem p o d e y ź r z e n ie , - i ż m a ły śpiewak- ow;

k ra d zież, p o p i ł n i ł , a*~on t e ż - • w zaiem n ie tę sarnę m y ś l m iał o> m n ie , z: d r u g ie j stron;

%vszyscy -m ło d z i, a do trgo i głu p i byli. N||

w ie d z ie liś m y ted y co- z tern c z y n i ć , i oczeki­

w a liś m y i u ż ,- iak- prędko- nas n a konfesislj w ezm ą.- A le potem z boiaźni- w szy stk im rój*

iodna p r z y sz ła do- g ło w y ,, ażebyśm y s ię skryfl

(33)

S IĘ G A I. UOZDZIAŁ II I.

17

W iąe p ę d e m w ielk im w yp ad liśm y ze sfa n cy i iedui na u lic ę , d r u d z y do ogrodu b iizk iego, s ł o w e m ) każdy w u cieczce sw e z a ło ż y ł b ez­

pieczeństw o,, A m ło d y ów- A sto rczy k za i'ó - wtnie, iako i m y torturam i p rzestra szen i, s c h o ­ w a ł się gdzieś,, ia k d r u g i. E n easz s w o ie y na­

w et żo n y n iep o żeg n a w szy . N a ten cza s dvv nasz p o w o zicie! (iakom się p o tem dowriedział) o d sw o ic h m e p o w śc ią g liw sż y m u łó w , k on ten t, że zdrada ieg o ten , k tó ry b y ł sobie u k n o w a ł.

W zięła s k u te k , p o sz e d ł ch lu b ić z tą sztu k ą p rzed o w ą m łodą n ie w ia s tą , c h c ą c k o r z y sta ć z za m y słó w sw o ich , le c z ona m ocn o m u się opierać p o c z ę ła , i k rzy k iem się bronić. S c z ę - ściem żo łn ierze tam tędy pod ów czas p rzech o ­ d z i l i , a sły sz ą c h a ła s,, p r z y sz li do a u stery i, p ylaiąe się o p r z y c z y n ę tego w rzask u . G o ­ spodarz z m y ś la ją c y , ia k o b y żadnego k rzy k u

W jeg o dom u n ie b yło , p r z y m u s z o n y b y ł z a ­ p ro w a d zić kom m endania i. ie g o stra żn ik ó w d o slancyi o w e j ', w k tó r e j k rzy cza ła n iew iasta.

G dzie p o trzeb n ie p r z y b y li, a lb o w iem o w a bie­

dna n ie w ia s ta , nie m aiąc ty le s i ł w zb ron ien ia s i ę , poddadź się nareszcie m usiała. K o m - m eudant p o z n a w sz y o co to im c h o d z iło , za­

raz drzew cem od kalabarta p ięć c z y li sześć ra­

z ó w o w e m u p o w o z ie ie lo w i m iło ścią z a śle p io ­ n em u o d lic z y ły a p o tem za p ro w a d ził go p r z e d sędziego zaraz z o sk a rży cielk ą , za k tó rą sam d opom inał się o s p ia w ie d liw o ść za ów w y s tę ­ p ek. Sędzia ie y sp r a w y w y s łu c h a w sz y i p ij„ i0 Jroztrząsuąwszy , o s ą d z ił, iż osk arżen ie to n ie

,

(34)

i S m s T G R Y A IDZEGO E L A S S A .

p o w in n o n ysd ź bez bary ; a zatem kazawszy w in o w a y c ą natychm iast obnażye^ bicz o w a ć g<

p r z y sob ie k a z a ł, p o t e m z a ś su r o w o przyka^

z a ł, ażeb y (ie z e iib y sią n a z a j u t r z m ą ż ukrzy.

w d z o n e y n ie w ia s ty n ie p o k a z a ł) d w óch strażni­

k ó w k o sztem w in o w a y c y aż do m iasta Astor-, g i i ą o d p ro w a d zili.

C o si^ m n ie ty cze , w ięk szy m p od ob n o nal I n n y c lt n a p ełn io n y . sts'a eh em , w ypadłem ii p o ł a , gd zie z p rzestrach u sam n ie w ie m , ia- k im sp o so b em u ciek ałem sk a c z ą c p o zagonac!

i d o la c h , aż. nakoniec w p ad łem w las , w któ­

r y m , gdym s ię sk ry ć m y śla ł m ięd zy gęste- m i k rza k a m i, aż oto , zabiega mi d rogę dwócl lu d z i na k o n ia c h , zb liżając się prędko ki m n ie , i w o ła ią c na m nie , k to tam id zie ? a g(i|

w ięk szy m ie s c z e strachem p r z e r a ż o n y nil p r z e d te m , n ie m ogłem im nic natychm iast od- p o w ie d z ie ć , z b liż y li się do m n ie , i obay przy­

ło ż y w s z y m i do. g ło w y p is to le ty , k azali konie ezn ie p o w ie d z ie ć , ktom iest ? i z kąd idę ? iti teg o za przyczyn a i e s t , żem p o s tr z e g łs z y ic||

w k rzak i z m y k a ł? N a ta k o w ą ich ted y obligs- c y ą , o d p o w ie d z ia łe m , że iestem człowic ied en m ło d y z U w i e d o , id ą cy do Sałamaiilsi a w id zą c w as zdaleka, i obaw iaiąc się , ażebyśc m ię w z ią w s z y na to rtu ry nie w y p y ty w a li aij o co , u ciek a ć za w cza su chciałem . Oni śi m o c n o z teg o śm iać p o c z ę li, i ied en z nic.

r z e k ł do m n ie. N ie Jękay się m ó y przyjaciel«

id ź z n a m i, i n ie ob aw iay się n icz ego , będzie*

a nas b ezp iecz n y . Co p o v r ie d z ia w s z y , kit®'

(35)

S IĘ G A I . R O Z D Z IA Ł II I. i g

m i w sieśdź jsa to n ią za siebie, i tak d w ó ch nas na jednym k o n iu iadąo > w w ielk i i g^sty las ząieelialiśm y. N ie m o g ł e m się p o p a ia r k o w a ć , natenczas o c z e u i m i b a r d z ie j trzeba b y ło m yśleć. Z jio czą lk u nic z łe g o ztąd sobie, n ie w n o s iłe m , i m ów iłem sam do sieb ie : g d y b y ci ludzie byli r o z b ó jn ic y ia c y , zaiste w o le lib y miĘ zabić i o b e d r z e ć , n iż e li W ozić z sobą;

m u szą to byd'ż lu d zie iacyś dobrzy z p o b liz k ie y w s i , k ló r z y w id zą c m nie p rzestraszonego,, z m iłosierdzia w z ię li z sobą. A lem nie d łu go w ty ch w ą tp liw o ścia ch zo sta w a ł- G d y alb o­

w iem kilka ra zy p o k r ę c ili się z w ielk ą c ic h o ­ ścią po le s ie , p rzy ieclią h śn iy do jednego p a­

górk a; tam 55’k o n i z s ia d łiiż y , rzek ł mi ied en , tu iu ż zabaw im y się. P o c z ą łe m się o g lą d a ć p o w s z y s t k i c h s t r o n a c h , ale n ie w id ziałem , ani d o m o s tw a , ani k a rczm y , ani żadnego p o d o b ie ń s tw a , ażeby tam lu d zie m ieszk a li.

T y m c z a se m ci dw ay lehniośi; s c h y liw sz y s i ę , , p o d n ieśli w ielk ie w ie k o n a k szta łt d r z w i, p rzy k ry te ziem ią i g a łę z ia m i, którem to w ie ­ kiem . zam ykali g łęb ok ą ia sk in ią p o d ziem n ą , dokąd obadwa k o n ie , p rz y z w y c z ion e iu ż, sam e w e s z ły z a r a z , m nie zaś o w i k aw alerow ie, k a­

z a li iśdź ra z e m z sob ą , s p u ś c iw s z y z n o w u to nakrycie. Co w id zą c , r z e k łe m , o to ź w p ad łem t u , iak sczu r w łapkę.

(36)

2 0 H IS T O R Y A ID Z E O p BLASSA.

R O Z D Z I A Ł IY.

O p is a n ie p o d z ie m n y c h lo c h b w , i co w n ic h wi, d z i a t I d z y B la s s .

I ^ o s k o n a i . e p o zn a łem nal'enczas,. z jalonii lu d ź m i byłem , i ła tw o d o m y ś lić sią m o żn a , ii to p ozn an ie dla o c zy w isteg o niebezpieczeństwa, p ie r w s z e g o m nie p o z b a w iło str a c h u , va na iegt m ie y sc e w ię k s z y i s p r a w ie d liw sz y m nie opa­

n o w a ł; ro zu m ia łem w ca le,- iż utracić, iui, p o trzeb a ż y c ie i duk aty. A zatem o g lą4aią<

s ię w s z ę d z ie , p r o w a d zo n o m a i ć iak na ofiar;

ja k o w ą przed' d łiarz-, b a rd ziej u m a r łe m u mi ż y w e m u p o d o b n y m b y ł: ci zaś gospodarz!

ta m te jsi , p o s t r z e g łs z y żem z p rzestrach u nit w ie d z ia ł iak. stą p ić , u sta w ic z n ie m ię zachęcali, ażebym się n ic z e g o nie- obaw iał. G dyśm y iui o k o ło d w ó c h se t k rok ów kręcąc s i ę , i corai n iż e y zstęp u ją c u s z l i / w eszlis'm y do iednej s t a y n i, Tctórą o św ie c a ły d w ie w ie lk ie lanipj z a w ie sz o n e na śrzod k u . T am s ło m y podosta- ik iem b y ło , i w ie le beczek, ięcznaieniem na­

p e łn io n y c h , dw adzieścia k o n i w n ie y wygo- d n ieb y stać m o g ł o , le c z natenczas dw a tylkt b y ł y , te,»» k tóre d o p iero co ż drogi przyszły sta r y m urzyn', k tó ry doByć s ię b y d ź czerstwyu z d a w a ł, p r z y w ią z y w a ł ic h do żło b u . Wp s z e d łs z y ze s t a y n i, p r z y sz liśm y do kucta' g d zie siara iakaś baba piekła p iećze n ią , i %vie- s z e r z ą g o to w a ła j w k u ch n i b y ły wazystldf

(37)

S IĘ G A I . R O Z D Z IA Ł IV . 2 1

naczynia p o tr z e b n e , i zaraz p rzy n ie y była sp iżarn ia, w e w sz y stk ie leg m n in y o p a tr z o n a . .Kucharka fm p szę tu iey opisać p orireU m iała

ruż .sześćdziesiąt i kilka l a t , w ło s y ż ó łt o c z e r - w one , gdyż ie s e z e nie tak b ard zo była o siw ia ła ,

■ ażeby nie m ożna b yło k o lo ru ie y w ło s ó w r o ­ zeznać; O p ró cz tw a r z y ó iiw k o w e y , brodą m iała k o ń c z a tą , a w argi r o z p a d i n o n e n o s w ie lk io r '!ik o p « ::ty nad ustam i ie y w isia ł, k tó­

rego, ie d z ą e lub p iią e, p od n osić m usiała , o c z y zaś czerw on e is k kartnuzyii.' S ły szy sz pani L eonardo', r ż e k ł ieden z o w y c ii k a w a leró w p o - k azniąc na mnie: oto m asz m łodego teg o cliłop ca,i któregośm y er przyp row ad zili.. P o lem -o b ró cił sią, do in n ie , a widząc" żem z b la d ł, i p r z e lą k ł sią,, r z e c z e ; m óy przyi-tcielu o ck n iey sią z tego stra ch u , n ie1 m y ci z łe g o u c z y n ić n ie zam y­

ślamy! P otrzeb ow aliśm y słu g i do p o m o cy k u ­ charce n a sz c y ,. napadliśm y cią na drod ze i: w ziąli z so b ą , co s o b ie1 za seząście mieć' p o - . w inienes, B ąd żiesz tu u1 nas na m ieyscu ch ło p ca , k tó ry p rzed pią:nastą dniam i um arł. B y łlo m ło d y d z ie c iu e h y . bardzo d elik a tn ey kum ple- x y i‘, ty zaś zdaiesz mi sią bydź m o e n ie y sz y m , a zatem' nie u m rzesz !ak prądko. Praw da , ź e in ż nigdy św iatła sło n e c z n e g o nie e b a c z y sz , ale też za to w s z e lk ą w y g o d ą m ieć bądziesz.

Bądziesz dni życia tw eg o p rzep ęd za ł z L eonardą, która ie s t arcy ludzka k o b ie ta , i w iem , ż e c i sią podoba. S ło w em , na n iczem ci tu schodzić nie bądzie , i dla

t-

g o , cłu ą ci po­

kazać, żeś tu ie st n ie m iąd zy żebrakam i. Poczerń.

(38)

H rS T O U Y A ID Z E G O EŁA SSA .

w z ią w s z y p o c h o d n ie , k azał m i iśd ź za sobą, Z a p ro w a d ził m m e naprzód do- piw nicy,- gdziem w id z ia ł w ie lk ą m oc brrieiek, i różn ego naczj.

nia szk lan ego , k tó r e ( iako on p o w ia d a ł; n*

p e łn io n e b y ły w in em w y śm ien item . Pat«

p rze p r o w a d z ił m nie p rzez w ie le p o k o ió w : w p d nych le ż a ły płó-luą w sztu k a ch różn ego gj.

ta n k u 9 w jn n y cłi m aterye ied w ab n e i wełniane P o str z e g łe m zaś daley w j n s z y m p o k o iu ) ,sa«

z ło to i srebro , a o so b liw ie w ie le srebra sta ło w e g o na k red en sa ch . N a k o n iec wszedlei;

z nim do ied n ey s a l i, k tó rą trzy lustra oświecał;

T am d o p iero z a c z ą ł m nie si-ę p ytać iak ą

•aowię--? i dj.-a czego z O w ied o wyiechałeml na co gdym m u o d p o w ie d z ia ł, r z e k ł m i: Idi]

B ła źeiu y p o n ie w a ż -ty dla teg o ty lk o porzucili!

o y c z y z n ę sw o ię,, ażebyś' iakie dobre znalai dla siebie m ieysce , m u sia łeś sią- za iste wczeptr u r o d z ić , żeś sią w nasze d ostał rejce. lużei ci p o w ie d z ia ł, iż ci tu na n iezem schodzićoi bądzie,, maiąp z ło ta i srebra podostatkiem A do tego- ,, n iczeg o się tu n ie ob aw iay , talii a lb ow iem s ą te lo c h y , iż gdyby garnizof z m iasta H erm andad p r z y sz e d ł do tego las«

n ig d y b y sią o n ie y nie d o w ied zia ł. O wniyścii zaś Uo m ey m k t n ie w i e , ty lk o ia z mym k o ileg a m i, .Ale podobno się m ię pytać będzie«!

ia k m y ią m ogli z r o b ić , że teg o mieszkańc]

p o b lizcy nie p o strzeg li V lecz w iedz o tern przy ia cielu , iż to n ie nasze ie s t d z ie ło , i że n d a w n o zrob ion e iest. G d y alb ow iem Maurowi o p a n o w a li G ranadę i A rra g o n iią , ow szem pn

(39)

SIĘ G A i . ROZDZIAŁ

w ie ca łą H Jszpaniią, cŁ rze& iianie n ierlicą ry sią poddadź pod iarzm o n ie w ie r n y c li, uciekali do ró żn y ch kra i ó w , iakoto do B iskai i A slu r y i, dokąd- także w a leczn y ó w P elagiiu sz b y ł się schronił. R ozp roszen i w ięc l u d z i e , c h o w a li się

i

kryli po górach i lasach. le d n i m ieszk ali w jask in iach , inni zaś w ie le zro b ili lo c h ó w podziem nych , m ięd zy k tórem i i ten te ż w y ­ kopali. G d y zaś potem sczęśeie im p o s łu ż y ło , iż w yp ęd zili z H iszp an ii sw y ch n iep rzyjaciół, p o w ró cili sięn n zad do m iast sw o ic h . Od o w eg o ted y czasu podziem ne , w k tórych o n i m ieszk ali lo ch y , sch ron ien iem się stały ludzi f e y ż e , co

i

m y professyi. Praw da ,

garn izon m iasta H erm ahdad od k rył

i

zb u r z y ł niektóre , z o sta ią

się

iednak in n e ,

i

z łaski n leb iesk iey , iu ż p ię­

tnaście lat sw obodnie tu m ieszkam . N a zy w a n i się R o lla n d , będąc g ło w ą n io iey.k om p an ii, ten zaś k tó r e g o ś^ z e m ną w id z ia ł, ie s t k a w a ler z m oiey kom panii.

R f Z D Z I A Ł Y.

O przybyciu 'innych rozbbynihbw do owych p a d z i e - mnych lochów , i o m i łe y , którą mieli z sobą, .mzmowie.

( P

^ - 'dy k o ń c z y ł ten sw ó y d ysk u rs pan R o lla n d , sześciu n o w y c h lu d zi pokazało się na sali,

® t ° b ył poru czn ik z p ięcią ż o łn ie r z a m i, k tórzy

Cytaty

Powiązane dokumenty

Marcin I święty, (od roku 649 do roku 655.) Obrany papieżem, zwołał synod do Rzymu, na którym potępione zosta­ ły błędy monotelitów, oraz ich rozsiewacze, Cyrus biskup

O rgelbranda Synów, Krakow .-Przedmieścia Jft 66...

W postępowaniu Justysi tyle tylko można było dopatrzyć się zmiany, że starała się wido­ cznie zbliżyć do Helki; czy potrzeba wywnętrzenia się i podzielenia

ŁEW EN TAŁA.. Ś w iat pow stał przez rozdw ojenie się Substancyi pierw otnej: jed n a część pozostała Bogiem, druga zam ieniła się w ogrom Stw orzenia.. BARUCH

• Programem jest uproszczeniem oryginalnego: nie ma tu ani procedur szukania ani Monte Carlo, jest tylko jedna ucząca się sieć neuronowa (samouczenie z krytykiem).. • Program

(Drużki wychodzą. Za sceitą słychać.. Zaczyna się nieco ściemniali. Salomea przyklęku przed komodą, wyjmuje z niej serwetę, którą rozściela na po­ dłodze,

Wszakże niech Twoja dzieje się wola, Tyś ojciec, Tobie służy karanie Widzisz: czy godna serc naszych rola Byśmy ujrzeli Twych łask zaranie.. Śród łez

Marszalek zaczął zapewniać, że już przy rozpo­ częciu budowy mostów wysłał 400 łudzi z tratwami, że jednak ci ludzie napotkali na grunt tak bagnisty, iż