CZYLI
DO ODZYSKU
TŁUMACZENIE:
Mateusz Borowski, Małgorzata Sugiera
[i]
AKADEMICKAKraków
©Copyright byThierry Bardini,2016
©Copyright for Polishedition byMateusz Borowski, MałgorzataSugiera, 2016 Redakcja naukowa: MateuszBorowski
Korekta: Roman Włodek
Składi projekt okładki:EmiliaDajnowicz Indeks: ZbigniewRzepka
Niniejsze tłumaczeniepowstało i zostało wydanew ramach projektu badawczego Narodowego Centrum Nauki „Sztuczne natury: performansetechnonaukii sztuki w XIX i XXwieku" (UM0-2012/07/B/HS2/01295).
Wydawca:
Księgarnia Akademicka ul.św. Anny 6, 31-008 Kraków tel. /faks: 12 431 2743,12 42113 87 akademicka@akademicka.pl www. akademicka.pl
ISBN 978-83-7638-472-6 (wersja papierowa) ISBN 978-83-7638-720-8 (e-book)
inter—
pretacje
REDAKCJA
MATEUSZBOROWSKI MAŁGORZATA SUGIERA
S
eria „Interpretacje”, wydawana przez Księgarnię Akademicką wewspółpracy z Katedrą Performatyki Uniwersytetu Jagielloń skiego, w formie monografii autorskich i zbiorowych prezentuje nowatorskie interpretacje dzieł i nurtów artystycznych, problemów z zakresu filozofii ikulturyoraz zjawiskspołecznych. Tytułowe in terpretacje rozumiemy w sposób zdecydowanie szeroki i zgodny z tendencjami dominującymi w naukach humanistycznych po tak zwanym przełomie performatywnym. W ramach tego względnie nowego paradygmatu dzieło artystyczne przestało być traktowane jakoartefakt, struktura organicznaizamknięta. Funkcjonuje raczej jako historycznie i kontekstowo zmienny efekt oddziaływań artystycznych ispołecznychsił, rodzaj scenariusza, propozycji czy wręcz metaforycznie rozumianego programu generującego formyi sytu
acje dlaodbiorcy, bierną konsumpcję zmieniając waktywne (współ) tworzenie. Wszystkotosprawia,żezmieniasię również statusnauk humanistycznych,które stopniowo rezygnują z dążeniado obiekty
wizmu i rzekomonaukowej ścisłości na rzecz świadectwazespotka nia, opisuformi sytuacji wprocesie ich powstawania ioddziaływa
nia, azatem na rzecz czegoś, conazwaćmożna właśnie zabiegiem interpretacji.
DlaFabienne i Leonarda, bez których moje życie byłoby tylkostertąrupieci do odzysku
Junk toniealkoholczy trawka Nie służy temu, żebysię lepiej bawić.
Junk nie dajekopa. To sposób życia.
— William BurroughsJunk
SPIS TREŚCI
PODZIĘKOWANIA • 15
KODA: wszędobylskie lambdy • 19
WSTĘP, albo grupa promotorów: Robbe-Grillet oczyszcza wszystkie przedmioty w zasięgu wzroku, a Vik Muniz składa je na stertę • 27
PL Przesłanie: gdzie czytelnik dowiaduje się o tym, jak dochodzi do utraty słuchu, oraz poznaje kilka metafor junku • 27 PR Znaczenie junku, tej sygnatury naszych czasów • 29
P„Hq Filologia junku, czyli co znaczy ta nazwa, materia kłącza, nasza istota • 35
PRB Mapowanie junku, czyli jak napisałem tę książkę (a może jak ona napisała mnie) • 41
PR, Junk biomolekularny, pierwsze trzy rozdziały książki: ten niesamowity drobiazg w naszym kapitale genetycznym • 48 PRM Kultura do odzysku, trzy ostatnie rozdziały książki, które równie
dobrze mogą w ogóle nie być rozdziałami: poza kontrolą • 52
CZĘŚĆ PIERWSZA: 3* JUNK BIOMOLEKULARNY
ROZDZIAŁ 1, albo kompleks represorów: Jak junk stał się samolubny i dlaczego mógłby taki pozostać • 63
cl Genetyczny brak znaczenia i jego semiotyka, czyli wariacje na temat tego niesamowitego drobiazgu, który stworzyła „mini- rewolucja” • 66
OR3 Próbkowania: dwa opozycyjne podejścia do junk DNA, samolub i spirala • 76
12 SPIS TREŚCI
OR2 Spór o samolubność, represor jako argument w „Nature” • 80
ORi Nawet najostrzejsza brzytwa nie ogoli własnego uchwytu (scholastyka powraca, by się zemścić) • 87
ero Geny i znaki znaczenia, czyli fikcja, która zmieniła nas w junk • 98
N Dlaczego junk mógłby jednak pozostać samolubny • 102 Q Projekt, czyli każdy nadaje się do przeróbki • 107
ROZDZIAŁ 2, najczęściej orzełek: Od odpadków do junk DNA, czyli życie jako problem software’u • 117
cli Incipit junk: Ohno i narodziny nazwy • 121 A (Niech) tysiąc pętli (rozkwita), czyli od teleologii do
teleonomii • 128
B Regulacja, bez programu • 138
C Bioinformatyka, biologowie używający komputerów (albo na odwrót) • 149
D Hiperrealistyczny junk, Aufhebung kodu jako takiego • 161 ROZDZIAŁ 3, znów orzełek: Multimedium, czyli życie jako problem
interfejsu • 179
E Pole, powrót do spirali • 182
F Gorączka i transmisja, prawdziwe spotkanie z archiwum X • 201
CZĘŚĆ DRUGA: 5’ JUNK MOLARNY: KULTURA HIPERWIRALNA
ROZDZIAŁ 4, same reszki: bliskie spotkania czwartego stopnia • 219 Z (co mogłoby się zdawać zapowiedzią końca) Zbrodnia tysiąclecia: to
wspaniały świat, jeśli cię na to stać • 219
U (jak w U 2 mój synu) Post-scripta: kapitalizm genetyczny i maszyna czwartego typu • 222
V (Bio)etyka, czyli co zrobić z nową jak spod igły wolnością za sprawą bioinżynierii • 230
G Koniec wspólnej natury: junk jako czarna materia ontogenezy maszyny czwartego typu • 235
T Indywiduacja bez zasady (czy programu): kolejny powrót scholastyki, od liczby do Edypa • 240
SPIS TREŚCI 13 ROZDZIAŁ 5, liza i replikacja: Homo nexus, podmiot
odszczepiony • 253
S Fikcja filozoficzna, nexus, neksjalizm i inni obcy • 253 R Długi i kontrakt, czyli nexi i uzależnieni jednoczcie się! • 257 O Od-szczepienie, kondycja naszych czasów • 269
P Prometejski Angst: bóg junku i jego paradoksalne dziedzictwo, nadzieja i wszystko • 278
ROZDZIAŁ 6, znowu reszka: obecność junku • 293 H Stygmaty, czyli świat stworzony przez Dicka • 295 M Chłam: jak dostał swój wygląd i czucie, z anachronizmu
i semantyki samego Doktora Junka • 302
L (tak, „1" jak „mail”, punkt wejścia) Hiperwirus, gdzie wreszcie staje się oczywiste, dlaczego fag X to model jednostki dla ontogenezy kapitalizmu czwartego typu • 309
K Terror na złomowisku, czyli umysł dla mordercy • 329 I Przestrzeń junku, czyli jak powstała • 336
J Ewy przyszłości, sztuczni służący i nowa Genesis kapitalistyczna:
estetyka junku • 344 DE-KODA • 359
Sib Potknąć się na organizmie, czyli danina dla Móbiusa: DNA to duch to narkotyk to program • 360
xis Junk jako świadectwo epoki; gnostycka teodycea • 363 attP (żywotna sekwencja niekodująca) Molekularni bogowie,
czyli kiedy religia zostaje zdyskwalifikowana, pozostaje profecja • 366
int Znikające sekwencje (napisy końcowe) • 369 SŁOWNICZEK • 373
INDEKS 393
PODZIĘKOWANIA
M
ateriaływtórnie przetworzone w tej książce to plon wielu wy stąpień wostatnichlatach.Byt, który chętnieuznajesięza ich autoraizwykleukrywa pod maską zaimka osobowego „ja", wy głaszał je przy różnych okazjach tu i tam. Obszerne partie Wstępu za prezentowałem na przykład w maju 2004 roku podczaskonferencji Experimenting with Intensitiesna Trent Universityw Peterborough w prowincji Ontario. Dziękujęserdecznie Constantinowi Boundaso- wizazaproszenie i okazaną mi gościnność.Fragmentypierwszego rozdziału przedstawiłemw marcu 2001 rokuna trzeciej międzynarodowej konferencji w Centrede recherche sur l’intermedialite (CRI), działającym przyCanadianCentre for Ar chitecturewMontrealu; wmaju 2001 roku podczas pierwszej kon
ferencji Gatherings inBiosemioticsna Uniwersytecie w Kopenhadze;
wlistopadzie 2001 roku nadorocznym spotkaniu Society for the Social Studies of Science (4S) w Cambridge, Massachusetts; a tak że we wrześniu2002 roku, w ramach serii wykładów Distortions, na zaproszenie Christine Ross z McGill University w Montrealu. Ar tykuł,który powstał na podstawie tych wystąpień, ukazał sięw ję
zyku francuskim w „Intermedialites”,a takżejako osobnyrozdział w książceThe Taskingof Identityin Contemporary Art. AttheIntersec tion of Aesthetics,Media,Science,and Technology, podredakcją Chris
tine Ross, Johanne Lamoureux i Oliviera Asselina (McGill/Queens University Press, 2008). Inne fragmenty tego rozdziału prezentowa łem w czasie dorocznego spotkania 4S wVancouver w listopadzie 2006 roku. Opublikowałem jenastępniew2007 rokuwmonografii zbiorowej Biosemiotics Research Trends, podredakcją Marcello Bar-
16 PODZIĘKOWANIA
bieriego. Ostatnią część tego rozdziałuprzedstawiłemnatomiastna kolokwium Science and Relief, które w grudniu 2007 rokuzorganizo wał Yves Winkin w ramach Les Entretiens Jacques Cartier.Niech Yves, Christine, Olivier, Johanne, Eric Méchoulan i wszyscy uczestnicy mojego panelu: Marcello i autorzy Biosemiotics, a szczególnieYair Neuman, KaleviKuli, Don Favareau, Yagmur Denizhan,Jesper Hof- fmeyer, Marcella Faria, Tommi Vehkavaara, Luis-EmilioBruni, Peter Harries-Jones i Dominique Lestel, przyjmą moje podziękowania.
Fragmenty piątego rozdziału przedstawiłem na dorocznym spotkaniuAssociationcanadienne-françaisepour l’avancementdes science(ACFAS) na McGill University w maju 2006roku; podczas seminariumSymbioticA na University of Western Australia w Perth w czerwcu 2006 roku; warsztatów Critical Posthuman, które zorgani
zowali Ollivier Dyens i ValérieCools na ConcordiaUniversityw Mon
trealuw marcu2008 roku; a także w paryskim Maison des Science de1'Homme w czerwcu 2008roku.Tymrazem niech Dan Diminescu, Sylvie Gangloff, Christophe DTribarne, Matthieu Renault, Matthieu Jacomy, Noura Wedell, Paule Perez i FrançoiseMassie-Folléaprzyj
mą podziękowaniaza najpiękniejszyczas, jaki spędziłem wParyżu, od kiedy się tam urodziłem; Oron Catts, Ionat Zurr i Lilith, Jane Coakley i cały zespół Symbiotic, szczególnie Guy Ben-Ary i Mayi Catts, zawspaniały, wspólnie spędzony czasnaantypodach; Charles Perraton i ÉtienneGingras-Paquett, Ollivier iValérie, Neil Badmin ton, Charis Thompson, Bart Simon, Jill Didur, Theresa Heffernan i Crispin Sartwell za przemiłe spotkania u mnie wdomu.
Fragmenty szóstego rozdziału prezentowałem podczas kon ferencji The Sinuses ofthe Présent: Genealogies ofBiopolitics, którą zorganizował Brian Massumiw Montrealu w maju 2005 roku. Na podstawie tego wystąpienia powstałartykuł, najpierw opublikowa
ny wsiecina stronieClheory, a w 2008 roku w tomie CriticalDigital Studies pod redakcją Arthura iMarilouise Kroker, wydanym przez University of Toronto Press. Inną część tego rozdziałuprzedstawi
łem wmarcu 2005 rokuna Carleton University na jednymz semi
nariów serii Contamination na zaproszenieSheryl Hamilton. Arty
PODZIĘKOWANIA 17 kuł napodstawie tego wystąpienia ukazał się po francusku w „Les Cahiers duGERSE” jesienią 2007 roku. Dziękuję Brianowi, Sheryl, Arthurowi i Marilouise, Charlesowi i Etienneowi za ich wsparcie i zainteresowanie moimi badaniami.
Moje podziękowania niech przyjmą także Sarah Choukah, David Jaclin, Ghislain Thibault, Philippe Théophanidis, ClaudieCyr, Lucas Pavan-Lopez, Lidia Cicarmie, Marie-Pier Voucher, Caroline Hab- luetzel, Jorge Zeledon, Ignacio Siles iwszyscy autorzy dowynajęcia, dzięki którym stałem sięlepszymnauczycielem izarazem, mam na dzieję,lepiejpiszę.
DziękujęLine Grenier, Franęoisowi Coorenowi, KimSawchuk, Michaelowi Century’emu, Louise Poissant, Timowi Lenoirowi, Ni colasowi Aurayowi oraz pozostałymkoleżankom ikolegom, dzięki którym uczelnia stała się bardziej gościnnym miejscem.
I jeszcze Kim Sterelny, Michael Lynch, Mike Featherstone, John Marks, Arthur Evans, W.J.T. Mitchell, Anne Quérien, Yann Moulier-Boutangoraz niezliczeni członkowie komitetów redakcyj
nych,anonimowi recenzenci, przyjaciele i koledzy, którzy sięzemną nie zgadzali, czasem całkiem słusznie,przypominając mi, że myśle nie krytyczne wcalenie musiprowadzić dozgody. Im również należą sięmoje podziękowania.
Dziękuję Royowi Brittenowi,Colmowi Kelleherowi, Mattiemu Pitkànenowi, Fritz-Albertowi Poppowi, Jean-Claude’owi Perezowi i Rupertowi Sheldrake’owi, którzy chcieli ze mną porozmawiać.
A także Jeremy’emu Narby’emu za to, że odmówił.
DziękujęPaulowi Levinsonowiza anegdotę o „notce dotyczącej praw autorskich”, Brucebwi Sterlingowi i Rudy’emu Ruckerowi za historię o „junk DNA”, Gregowi Bearowi zaRadio Darwina i Dzieci Darwina oraz Robertowi Zindellowi za Neverness.
Dziękuję Sigur Rósi PhilipowiGlassowi zainspirację podczas godzin spędzonych na pisaniu.
Dziękuję Woody’emuAllenowiza szczególnyrodzajczarnego humoru.
18 • PODZIĘKOWANIA
DziękujęTremeurowiCouix za słowo „junkware”.
Dziękuję Sylvdre Lotringerowi za to, że o mało co nie trafił.
Dziękuję Jeanowi Baudrillardowi za pomylenie wiralności zwirtualnością...
Dziękuję anonimowemu recenzentowi/recenzentce za jego/jejentu zjastyczną ocenę.
Dziękuję Christopherowi Keltyemu za radykalną recenzję ikontynuację (i nie tylko za to).
Dziękuję Cary Wolfe i DougowiAmatoza ich cierpliwość i zro
zumienie.
Dziękuję Fabienne zawszystko, i za muzykę.
IdziękujęBogu za rock’n’rolla.
KODA: WSZĘDOBYLSKIE LAMBDY
F
ag Xto modelowybakteriofag lizogenny, czyli typ wirusa, zakażający bakterie (w tym przypadku chodzi o bakterię E. coli;
w słowniczku na końcu książki znajdują się definicje bardziej specjalistycznych pojęć). Nazwę bakteriofag utworzył w 1917 roku Félix d’Hérelle, francusko-kanadyjski mikrobiolog, który pracował w Instytucie Pasteura w Paryżu. Słowo„fag” pochodziodgreckiego phagein, czyli „jeść". FagX, co prawda, nie zjada bakterii, która go gości, niepożera jej, nie trawi ani nie wchłania. Działa odwrotnie:
przenika do wnętrza jej jednokomórkowego organizmu, namnaża się, a później, kiedy już dokona swego, prowadzi do rozpadu ścia
ny komórkowej. Tę ostatnią fazę określasięjako „lizę komórki" (od greckiego lyein,czyli „oddzielać”). Jest ona równoznaczna ze śmier cią komórki w chwili, kiedy jej ściana zostanie rozerwana. Ale do lizy dochodzi tylko w jednym z dwóchnastępujących posobie cykli życiowych fagaX, a mianowicie w cykluzwanym litycznym. Fag X to fag „łagodny”, ponieważ może wejść również w cykl lizogenn- ny. Wtedygenomwirusa łączy się z DNA bakterii, replikujesię wraz z nim i częstopozostaje uśpiony aż dochwili,kiedy warunki na tyle się pogorszą, że będzie rnusiał wejść wcykl reprodukcyjny, prowa dzący dolizy.
Lizogenia od początku budziła kontrowersje. Félix d’Hérelle nie wierzył w możliwość jej istnienia. Wtórowałomu wielu mikrobio logów,nawet tak sławnych, jak MaxDelbrück. Lizogenia pozornie przeczy zdrowemu rozsądkowi, bo jest źródłem paradoksalnego zja wiska,czyli„niewirulentnego wirusa”: wirulentność odnosi się wy łączniedocyklulitycznego(tylkowtedy komórka gospodarza ulega
20 KODA: WSZĘDOBYLSKIE LAMBDY
zniszczeniu). Wirus„niewirulentny”to wirus „łagodny”, alemusiało upłynąć wieleczasu, nim społecznośćbiologów zaakceptowałajego istnienie. Doszło do tego stopniowo po II wojnie światowejwefekcie działań dwóch naukowców, francuskich łączników, jakichnazywam, którymprzypadły główne role w tej książce:to André Lwoff i Jacques Monod z Instytutu Pasteura (piszę o nich w drugim rozdziale).
Mapa genomu faga À to alternatywny model struktury ni niejszej książki. Nie jest to jednak „zaledwie metafora” czywzorzec strukturalny (formalny), choć wpierwszej chwilimoże się tak rze czywiście wydawać. Mapa genomu faga X jest kolista, a nie liniowa, zaś jej podstawową formę stanowi pętla, która funkcjonuje jako jednaz głównych koncepcji na polu cybernetyki, a wkonsekwencji również w informatyce i biologii molekularnej orazw bioinformaty- ce. Ma zatem związekz całą współczesną kulturą,czyli cyberkulturą, czy też -formułującto precyzyjniej -z „kulturą hiperwiralną”. Pętla to ponadto archetyp wiecznego powrotu. Stanowinie tyle wzorzec
„strukturalny”, ile raczej ontogenetyczny, a zatem wzorzec w sensie zarówno fizycznym,jak i metafizycznym. Pętla okazuje się tym sa
mymfigurąorganizacyjnąikluczowym pomostem między skalą mi
kroi skaląmakro,między materialnym iidealnym poziomem ludz kiego doświadczenia. Innymisłowy i wzgodzie z ramą koncepcyjną tej książki, między tym, co molekularne, a tym, co molarne.
Na poziomie ontogenetycznym moją książkę przedstawić można za pomocą schematu zapożyczonego z biologii molekular
nej, a więc tej dziedziny wiedzy, którarości dziś sobiepretensje do autorytatywnych rozstrzygnięć w kwestii opisu samych podstaw życia. WJunkware zajmuję się wyklętączęścią tej dziedziny, czyli istnieniem pozornie nieistotnych, choć bardzo licznych, drobnych elementów, stanowiących źródło wszelkiego znaczenia- DNA jako takim. Próbuję je przenicować i zwrócić z nawiązką „samej kultu
rze” jako „kulturze junku”. Pętlato coś więcejniżkoło,gdyż stwarza szansę na to,by w kole pojawiłysię mniejsze koła. Stanowi zatem źródło refleksji i rekursji. W jej wnętrzu kryje się możliwość - czy wręcz potencjał - kolejnej pętli, tysięcy pętli. Genom wirusa nie
KODA: WSZĘDOBYLSKIE LAMBDY 21
uprzywilejowuje jakiegoś jednego kierunku czy nadrzędnego zna
czenia: sąsiadują w nim sens i jego zaprzeczenie. Wszystko jest kwe
stią okoliczności, szansi wyborów w konkretnym,choćwciąż zmie
niającym się stanie rzeczy. Innymi słowy, ipodkreślę to raz jeszcze, to nie tylko metafora strukturalna. Wirus (a szczególnie fagX) to jednostka najistotniejsza dla biologii molekularnej, którapowstała dzięki fagom,a ponadtodla współczesnej ontologiii etyki,a za temrównieżdla dzisiejszej metafizyki. My, ludzieepokipóźnej nowoczesności,żyjemy bowiem w nieustannymnapięciu między na sząścieżką lityczną a lizogenną.
Junkologia,jeślikiedykolwiek powstanie taka dziedzina badań, nie jest heterologią,a już z pewnością nie w rozumieniu Georgesa Bataillea, który pod innymi względami istotnie wpłynął na ramę koncepcyjnątej książki. Że junknie jest po prostu heterogeniczny, pomógł mi zrozumieć Christopher Kelty, który recenzował ostatnią wersję jej manuskryptu. Dla Bataillea heterogeniczność dotyczyła tego, co święte, „wysoce spolaryzowane”, a większość jego hetero- doksjipolega na próbie odzyskania jakiegośznaczenia świętości na drodze profanacji. Innymi słowy, heterologiądotyczyłaraczejŚMIE CI (a nie ODPADÓW), tego, co zaledwie - tak, zaledwie - hetero
geniczne.Natomiast junkologiaz naturyma charakter ANTYŚMIE- CIOWY.
Junkologia zajmuje się tym, co święte, alew znaczeniu, jakie temu słowu dał Giorgio Agamben. Jak on stawiapytanie o to, co jeszczemożnasprofanowaćw świecie,wktórym wszystko - nawet znaki - da się sprzedać, kupić i skonsumować. Główna tezaJunk- ware głosi, że byćmożejunkstanowi jakieś zbawienne wyjście,jeśli tylko zdefiniuje się go w odpowiedni sposób. Tak, my, żywe istoty ludzkie, to dziśw pełni oficjalnie junk, ale w tymmało optymistycz
nym stanierzeczy odnaleźćmożna przecież coś pozytywnego. Pre
cyzyjnie rzecz ujmując,junk to idealny „przedmiot”, który pomoże ustanowić etykę z ducha Nietzschego, pozadobrem i złem, by dała asumpt do przewartościowania wszystkich wartości. Przecież„lam bda"to najbardziejpowszechnanazwa tego, co osobliwe,to nazwa
22 KODA: WSZĘDOBYLSKIE LAMBDY
powszechnej osobliwości, którą Agamben uważa za „jakąkolwiek osobliwość”, a ja uznają za współczesny modusvivendidzisiejszych podmiotów odszczepionych,przedstawicieli Homo nexus1.
1 Giorgio Agamben, The Coming Community, tłum. Michael Hardt, University of Minnesota Press 1993 (polska wersja: Wspólnota,która nadchodzi, tłum. Sła
womir Królak, WydawnictwoSic! 2008). W Homo Sacer: Sovereign Power and Barę Life (tłum. Karen Pinkus, Michael Hardt, University of Minnesota Press 1998, s. 115;polska wersja:Homo sacer. Suwerenna władza i nagie życie, tłum. Mateusz Salwa, Wydawnictwo Prószyński iSpółka 2008) Agamben napisał zupełnieserio, żew naszych czasach „wszyscy jesteśmy homines sacri”. Idąc zazaczerpniętym ze starożytnej Grecjirozróżnieniem, poświęcił pierwszączęśćrozważańichzoologii (na molekularnym poziomie logikizoe, najbardziej nagiego życia), a drugą biolo
gii (na molarnympoziomie logiki bios). Junk uznać można za nazwę ich połącze nia, zaś Homo nexus to eschatologicznywymiar Homosacer, który stał się junkiem w chwili, kiedy wszyscy stali się Homosacer (tak,tomusiało się znaleźć w przypisie).
2 GilbertSimondon, L'individuation à lalumière des notions de forme etd’informa tion,Millon 2005, s. 32(The GenesisoftheIndividual,tłum. MarkCohen, Sanford
W tym kontekście przewartościowanie lepiej nazwać trans- dukcją, odwołując się do obu specjalistycznych znaczeń tego ter minu. Sens metafizyczny i epistemologiczny nadał mu Gilbert Simondon, zaś w bardziej restrykcyjnym znaczeniu używany jest w dziedzinie wirusologii. „Jesteśmy naszą własną epistemologią”, mawiał Bateson. Rozwijając wiralną epistemologię, chciałbym tu dowieść,że miał zupełną rację. Dlatego transdukcjamadla mnie tak ogromneznaczenie.
Jak pisał Simondon,transdukcja to „fizyczna, biologiczna lub umysłowa operacja, w wyniku której pewne działanie przenosi się z jednego miejsca do innego na danym obszarze”. Jego genialny wkład polegałna tym, że rozumiał indywiduację (tak fizyczną, jak biologiczną, psychologiczną i społeczną) jako działanie i strukturę zarazem, skorelowaną z prowadzącym do indywiduacji procesem rozprzestrzeniania przez przyległość: każdy strukturalny regionna danym obszarze służy za wzór dla struktury sąsiedniego regionu, zaś w wyniku tego samorzutnego procesu (stanowiącego kwinte sencję zapętlenia), „modyfikacja rozprzestrzenia się progresywnie i w tym samym czasie, kiedy dokonuje sięoperacja strukturująca”2.
KODA: WSZĘDOBYLSKIE LAMBDY 23 Wirusologia używa terminu „transdukcja” wznaczeniu węż
szym niż zaproponowany przez Simondona. Tu bowiem chodzi o proces, w którego wyniku wirus przenosi materiał genetyczny zjednejbakterii do drugiejalbowektor wirusa wprowadza obce DNA do innejkomórki (Wikipedia, hasło: „Transduction (genetics)"). Cykl lityczny i lizogenny to zatem dwie naprzemienne modalności trans- dukcji u wirusówłagodnych, takich jak fag X. W tym sensie trans
dukcja to kluczowyproces, który umożliwia manipulacje genetyczne.
Dlatego dostarczyła analogii strukturalnej dlaJunkware,a zarazem stanowi pewien aspekt problemu, zktórympróbujęsiętuzmierzyć.
Innymi słowy, ta książka powstała wedlelogiki transdukcyjnej,za
równo pod względem struktury,jaki treści3.
Kwinter, [w:] Incorporations, red.Jonathan Crary, Sanford KWINTER, ZoneBooks 1994, s. 297-319).Por.AlbertoTOSCANO, The Theatreof Production. Philosophyand Individuation Between Kant and Deleuze, Palgrave Macmillan 2006.Warta uwagi jestszczególnie czwartaczęść rozdz. 5: Transduction: Search for a Method: „Dla Si
mondona jednośćbytui myśli Parmenidesa to kwestia zakażenia,a nie totalizacji, kwestia ontogenezy, a nie krytyki” (s. 151). LwiaczęśćJunkware to próba otworze nia tejontogenezy na krytykę.
3 Przymiotnik „transdukcyjny”odnosi sięponadto dopewnego typu rozumowa
nia, charakterystycznego dlajednego z etapów rozwoju dziecka. Jak twierdzi Jean Piaget, to„pierwotnaforma rozumowaniawykorzystywanego naprzedoperacyj- nym etapie rozwoju, w wieku od dwóchdo siedmiu lat. Najprościejtaki typ rozu
mowaniastreszcza następującaformuła: jeśli A dzisiaj powoduje B, to A zawsze powoduje B” (Wikipedia). Niech takbędzie.
Schematyczna mapa genomu faga X i jegogłównecykletranskrypcji to również odmienne (iw tymsensienadającesię „doodzysku") tra jektorie lektury tej książki. Zamiastwprowadzenia pojawia się tylko zestaw „promotorów". Pierwszy rozdział to zapewne jedyny praw dziwyrozdział,czyraczej „kompleks represorowy” albo - i bardziej adekwatnie - „złożonyrepresor” w obu znaczeniach tegoterminu.
Pozostała część Junkware zostałapodzielona narozdziały tylko dla twojej wygody, drogi czytelniku. Dlatego spojrzyj na nią lepiej jak nauporządkowaną prezentację junk; prezentację „memów”, które wdosłownymsensiepełniąfunkcję zarażających umysł„wirusów”.
24 KODA: WSZĘDOBYLSKIE LAMBDY
Wtymsensie „koda” musiałapojawić sięna początku, zaś „de-koda” nakońcu, choć mogłoby też być na odwrót (w ten sposób niniejsza przedmowa równie dobrze możestaćsięposłowiem).
Uważajcie zatem czytelnicy, Junkware to łagodnywirus: zainfekuje wasz umysł, choć - mam nadzieję - nie wejdziew idealny cykl lityczny.
Kody towarzyszące każdej części książki odnosząsię do istot
nych elementów genomu faga X(por.hasłow słowniczku), ulubionej bestii biologii molekularnej. Oto kilkazichznaczeń.
Rys. i: Mapa genomu faga lambda
PR PrePrm Pl Pr i P to promotory miejsca rozmaitych tran
skrypcji, związanych z cyklami litycznymi lizogennym (nadiagra
mie transkrypcje zostały przedstawione za pomocą strzałek, zgodne z ruchem wskazówek zegara dlacyklulitycznego i odwrotnie dlacy klu lizogennego; patrz poniżej).
Cro, czyli operator kontrolirepresora, toinhibitor transkrypcji, którywiąże OR3, OR 2 i ORi. Cro, CIi ORi, 2i 3 stanowią kompleks represorowyfaga X.
KODA: WSZĘDOBYLSKIE LAMBDY 25 cl, czyli Clean,to inhibitor transkrypcji, który wiąże również ORi, OR2 iOR3.
cli, czyliClear2,to aktywatortranskrypcji.
N, czyli aNtiterminator, jestbiałkiem, które wiąże RNA i ko- faktor polimerazy RNA.
Q tobiałkowiążące DNAi kofaktor RNApol.
Xis, czyli ekscyzja, to regulator ekscyzjonazy i białka Int, za
wiaduje procesem wycinania iwprowadzania genomu faga dogeno mu gospodarza.
Int, czyliINTegration, jest białkiem produkowanym przez ten gen i zawiaduje wprowadzeniem genomu fagado genomu gospoda rza.
A, B, C, D, E,F to geny kodującebiałka główki wirusa.
Z, U, V, G, T,H, M, L, K,I,J to genykodujące białkaogonka wirusa.
S, R są genami, które powodują, że komórka gospodarza prze
chodzi lizę w odpowiednio wysokiej koncentracji.
O, P togenykodujące funkcje replikacyjne DNA genomu faga.
Sib i http to geny, które niekodują białek, alestanowią istotne, zakonserwowane sekwencje DNA.
WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW
ROBBE-GRILLET OCZYSZCZA WSZYSTKIE PRZEDMIOTY W ZASIĘGU WZROKO, A VIK MLJNIZSKEAEJA JE NA STERTĘ
Zakładamy, żekiedy dojdzie do sytuacji, któ
rąstaraliśmy się opisać, człowiek staniesię dla maszyn tym samym, czym dziś jestdla niego koń ipies. Nie tylko nie wyginie, ale na
wet będzie żyłlepiej, bardziej chwalącsobie zapewne stan udomowienia pod dobroczyn nymiw skutkach rządami maszyn niż obecne warunki życia w stanie dzikim.
— Samuel Butler Darwin among the Machines
Przesłanie: Zaczynając ten projekt, cierpiałem z powodu uciąż- LJ liwychszumów w uszach (tinnitus auris). Mój ogłuszony mózg I i domagał się jakiegoś wyzwania, które na dałszy plan usunieto nie-
L
ustanne dzwonienie. Zdecydowałem sięzająć kwestiąjunkujako rzeczydoodzysku. Spróbowałem myśleć pod prąd,chcąc dotrzećdo źródła, donajbardziejpodstawowegomechanizmuodzysku,głównej zasady życia, dzisiejszegoobrazu Genesis. Tak trafiłemna DNA iwłaściwy mu szum, jego niekodującą część, którą biologowie molekularni nazywają
„junk DNA”.
Niniejsza książka traktujewięc o junk i o nas, ludziach schyłku no
woczesności. O rzeczach doodzysku, nie zaś o śmieciach,nieczysto
ściach czy odpadach. Rzeczydo odzysku to rupiecie,badziewie, to wszystko, co po prostu rzucamy na stertę, żeby cierpliwieczekało na czas, kiedy jeszcze nam się przyda.Dlatego ta książka traktuje także o tu i teraz;o tym szczególnym momencie w procesie antropogenezy,
28 • WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW
momencie jedynym wswoim rodzaju, który wielu uważazaostatnią chwilę przed istotną zmianą, za niemożliwedopomyślenia „teraz”, tuż przed tą całkowitą zmianą,kiedy staniemy się czymś zupełnie innym -może nawet innym gatunkiem. Jakmisię bowiem wydaje, jako ludzie żyjącyw późnej nowoczesności stajemy się materiałem doodzysku,czyliczymś, co należy nazwać junkware. Kiedyś- ma teriałydo odzysku, dziś - junkware.
Robbe-Grillet Cleansing Every Object in Sight (Robbe-Grillet oczyszcza wszystkieprzedmioty wzasięgu wzroku) to tytuł obrazu amerykańskiego malarza MarkaTanseya. Zwykle maluje on sceny tajemne,filozoficzneczy historyczne, utrzymane wstylumonochro matycznej ikonografii naukowej, popularnej w latach pięćdziesią tych XX wieku. Na tym konkretnym obrazie przedstawił Alana Robbe-Grilleta, jednego z założycieli ruchu Le nouveau roman, jako paleontologa, który pieczołowicie przeczesuje afrykańską pustynię w poszukiwaniu śladów początków rodzaju ludzkiego, fosylnych szczątków naszych przodków, zagrzebanych wpiaskach, powstałych wskutekerozji niegdyś zielonych oazżycia.Niektóreobrazy Tanseya zrobiły na mnie ogromne wrażenie, kiedykilkalat temu oglądałem jegowystawę w Muzeum SztukPięknych w Montrealu. Jednak naj głębiej zapadł mi w pamięć ten, na którym francuski pisarzwciepłym świetle klęczy ze szczotkąwręku iz zapałem czyści drobneprzed
mioty, walające sięwokółniego w piasku.Jeden z nichto miniatu
rowa krowa (choć jej akurat Robbe-Grillet w tej chwili nie czyści).
Kolejny wariant tego samego pomysłu zobaczyłem wlistopa dzie 2007 roku, kiedy wybrałem się z synem do Muzeum Sztuki Współczesnej, które przygotowało wystawę Reflex, retrospektywę pracVikaMuniza. Muniz korzysta twórczo zcałegodorobku sztuki, odtwarzając dawne arcydzieła w nietrwałych materiałach - Monę Lizę wykonuje z masła orzechowego czy galaretki, Syzyfa z rzeczy do odzysku. Takie prace następnie fotografuje i właśnie fotografie dziełmistrzów, wykonanych z przędzy, czekolady, barwników czy farb, zapewniły mu pozycjęczołowego artysty współczesnego,czy - jak sam mówi - twórcy „iluzjinajgorszych zmożliwych”. PraceMu-
WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW •
niza powstają wefekcie recyklingu tradycjiwizualnej, czywręcz jej re-recyklingu, skoro najpierw robion kopie, a potemje fotografuje.
Nieinaczejpostępuje Tansey, który również najpierwwykonuje fo
tokopie, a następnie je maluje. Mojąuwagęzwróciła zwłaszcza seria Mound Muniza,z której czteryobrazy oglądałem na wystawie Reflex.
Sprawdziłem później w internecie, że cztery fotografie skła dające się na zestaw laminowanych podkładek pod naczynia, każda o wymiarach 30 x 38 centymetrów, Muniz przygotował na zamó wienie Printed Matter Company. O tym, co tym razem posłużyło mu za materiał,informujespis podkażdym obrazem, wydrukowany wjasnoszarymkolorze, acała listaaktualizujeniewielki światprzed miotów Robbe-Grilleta: Trutka na Szczury, Posążki Buddy z Jade- itu, Meteoryty Pektynowych Kropli, Szpilki z Łebkiem, Aspiryna, Granola, Drobinki Srebra, Zabójcze Pszczoły, Odchody Dinozaura, Przepuszczona przez Niszczarkę Pieśń (XIX) Ezry Pounda, Kości do Gry,AZT, Plastikowe Niemowlęta, Sierść Kota, Żuki, Zmywaki Brillo, Złom Złota, Viagra, Kolorowe Żelki, Włosy Łonowe, Curry wProszku, Metalowe Opiłki,Jadalne Robaki, Kalifornijskie Sushi, Żołnierzyki bez Głowy, Kapsle poColi, Marihuana, JadowiteSkor
piony, Pióra, Części Zegarków, Desyrel, Ó de Lancôme. Stół czeka zastawiony,a menuprzypominatę osobliwąlistę dziwacznych zwie
rząt, którą Michel Foucault pożyczył kiedyś od Jorge Luisa Borge- sa, albo otwierający Tęczę grawitacjiThomasa Pynchona opis biurka Slothropa jako stertydo odzysku1.
1 ThomasPynchon, Gravity's Rainbow, Viking/Jonathan Cape 1973, s. 18. Więcej natematanalogii z Foucaultem zob.: Hanjo BERRESSEM, Pynchon's Poetics, Univer
sity of Illinois Press 1993,3.7.
PRZNACZENIEJUNKU
J
unk topoprostu junk:niepotrzebne jużnikomurzeczy,które czekająpod zwałami kurzu,aż ktoś wymyśli dla nich nowe zastoso
30 • WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW
wanie.Wystarczy krok i staną się odpadami, spotka je na pozór tylko nieunikniony los.Rzeczy do odzysku tonieomal śmieci i na naszych oczach zmieniają swój status. Wreszcie dosięgaje nieuchronnefa
tum: stają się odpadamilub lądują na pchlim targu. Rzeczydo od
zysku zalegają w stosach iszufladach, na stertach ipółkach.Zajmu ją marginesy przestrzeni życiowej w domach, garażach, piwnicach i na strychach. Kiedy tylko na chwilę o nichzapomnisz, plenią się bezpańsko, rosnąbez umiaru. Rdzewieją, blakną,zjadająje korniki czy mole. Junkwiedziedziwne życie materiibez przeznaczenia. Jest własnym celem ostatecznym.
A przecież te rzeczy miały kiedyś konkretne przeznaczenie.
Przynosiły pożytek, czemuś służyły, mogły się prędzej czy później do czegoś przydać. Ich czas to rodzaj międzyczasu, pusta bańka powietrza w czasie przeznaczonym naefektywną pracę, od której na nasze nieszczęścieuzależniliśmysię w tak zwanym wysoko roz
winiętym świecie. Junk istnieje w bezczasie. To luksus dla sytych;
samowcielenie sentymentalnych drobiazgów,które w naszejczęści świata chcemy darzyć czułą miłością. Materializuje wspomnienia konsumpcji, której hołdujemy od dziecka. Z innej strony patrząc, nasze rzeczydo odzysku to konieczność dla umierających zgłodu, ich jedyne źródło nadziei i przyczynakolejnych kłopotów, szansa na recykling i ciężar wiecznie dźwigany nabarkach.
Rzeczy do odzysku spotykamyna każdym kroku, decydująco wpływają one nanasząkomunikację, zalegająw skrzynkach pocz
towych i na kontach mailowych. Ciąży namnieznośna świadomość, żenie sposób od nich uciec. Zjadamy je, czasem nawetichłakniemy.
Tonie najlepsze pożywienie, ostrzegają lekarze. Rzeczydo odzysku, walające się na podwórkach, to rewers amerykańskiego snu2. Prze rażająca kwintesencja bytuwiecznego towaru, naktóry niemachęt-
2 Jakwynika z ostatnich danych, w Stanach Zjednoczonychna czele listy towa
rów najczęściej poddawanych recyklingowiznajdująsięsamochody (aż 95%samo
chodównarynku). Zob.: The Car Connection Blog, http://www.thecarconnection. com/blog/?p=ii59(28.04.2008).
WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW • 31
nego. Toznak nieczytelnydla zobojętniałego konsumentaczy użyt
kownika. Źródło nienasyconego pożądaniadla uzależnionego, który jest jego bratem przyrodnim. Kiedyś używaliśmy tych rzeczyz całą namiętnością idlatego trudno nam się ich pozbyć. Wcielają nostal giczną nadzieję na powrótnamiętności, najej ponowny wybuch.
W oczach (idłoniach) użytkownika rzeczydo odzysku nabie rają indywidualnychcech, stają sięprawdziwymskarbem.Niedasię ich naprawić, już dawno temuprzestałeś o tym myśleć. Trzeba je zbierać, składować, aż przyjdzie czasnaichrecykling, wcałości lub wczęściach.Wnajlepszym razie posłużą jako części zapasowe. Roz łożone nanajbardziejintymne składniki,wystawione nawidok pu
bliczny. Ichnie stać napoczucie wstydu. Śmieją sięw nos własnemu nieszczęściu, lekceważąc sobie czas imiejsce. Junk rządzi.
Im dłużej o tym myślałem,tymbardziej czułem, że toznakna szego czasu i wieku. Tylkowtedyudasię nam domknąć pętlę w na szym idealistycznym umyśle, gdy stworzymy Supercząsteczkę, ni
czym junk DNA3, byz królestwa towarów przenieśćją wgłąb samej istotynaszego istnienia. A potem zacząłem się zastanawiać, co się stanie, jeśli kolejne akty recyklingu i zapośredniczeniadoprowadzą do recyklingu nas samych? Jeśli kupując i sprzedając,wymieniając wszystko na wszystko,wszystkiemu przypisując jakąś wartość, doj
dziemydo tego momentu, w którymkupimy i wystawimy na sprze
daż, wymienimy i wycenimysamych siebie? Staniemy się niewolni kami,nowym typem niewolników: damysię zamknąć we wnętrzu kodu. A potem zacząłemsięzastanawiaćnadtym, czy przypadkiem już dziś nie traktujemy bezrobotnych jak rzeczy do odzysku? Czy przypadkiem nie jesteśmy już wszyscy w jakimś sensie rzeczami do odzysku, roboczą siłą jednorazowego użytku, domagającą się następnie recyklingu; jednorazowymi i poddawanymi recyklingo
3 W języku polskim używa sięokreślenia „śmieciowe” DNA, z przymiotnikiem branym zwykle w cudzysłów.PonieważBardiniemu bardzozależy natym,by od różnić śmieci od tego, co nazywarzeczami do odzysku (junk),w całej książce posłu
gujemysię oryginalnymterminem„junk DNA” [przypis tłumaczy].
32 • WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW
wi konsumentami, jednorazowymi i poddawanymi recyklingowi widzami? A może zakładanyterminprzydatności,który zdetermi nowałnawet procesprodukcji, wkrótce zostanie wyznaczony także dlakonsumentów?Kiedyś byliśmyużyteczni jako użytkownicy, dziś każdyznasczeka na ponowne użycie.
Jakimi dokładnie jednostkami wartości mierzy się naswchwili, kiedy naszą wartośćokreśla wyłącznie kodgenetyczny? Co się sta nie, kiedy odwróceniu ulegnie relacjamiędzy nami ipieniędzmi, któ rych potrzebujemy do zaspokajanianaszych podstawowych potrzeb, do reprodukcji siły roboczej, kiedy sami staniemy się żywą walutą.
Jeśli kura to jedynie sposób, w jaki jajko produkuje więcej jajek, co się zatem stanie, kiedy okaże się, że jesteśmy wyłącznie żywąwa
lutą, czyli sposobem pieniędzy na to, żeby się rozmnożyć? Dawno temu,jeszcze jako dziecko słyszałem dowcip: „Jakzarabiam na ży cie?Wcalenie muszę,już przecież żyję”. Dziś niemam pewności, czy to jedynie dowcip. Pamiętam przecież słynne słowaRachel z Łowcy androidów: „Nie zajmujęsiębiznesem...ja nim jestem”. Co sięstanie, jeśli rzeczywiście okażemy siękiedyś tylko seksualnymi organami pieniędzy, genitaliami kapitału?
Zaciągnąłem u Samuela Butlerapodwójny dług, gdyż dzięki niemu powstał poprzedni akapit. Onjako pierwszy zrozumiał sens zmianyrelacji między kuramii jajkami, nawetjeśli zwłaściwąsobie skromnością odnotował: „Mam wrażenie, że nieraz jużstwierdzano, że kura to sposób jajka nawyprodukowanie kolejnego jajka”4. Po mysł, żeby spojrzećna ludzi jak naaparat seksualny maszyn, pojawił sięw artykule Darwinamongthe Machines wformielistu z 13 czerw ca1863rokudowydawcy „Press”wnowozelandzkimChristchurch, którynastępnie znalazł sięwznakomitej powieści Erewhon. Nadłu go zanim pojawiła się biotechnologia,lecz jużwsamym środku epo ki planowej hodowli,Butler pisał:
4 Samuel Butler, LifeandHabit, Trübner 1878, s. 134.
WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW •
Kim najprawdopodobniej będzie następca człowieka jako wład
cy świata? Często już dyskutowano na ten temat. Nadal jednak sądzimy, że sami tworzymy własnych następców, dzień po dniu potęgując piękno i subtelność ich struktury fizycznej. Codzien
nie zwiększamy ich moc i, wpadając na coraz to genialniejsze pomysły, w coraz większym stopniu umożliwiamy im samo- regulację i autonomiczne działanie, które już wkrótce stanie się dla nich tym, czym był intelekt dla rasy ludzkiej. Niedługo okaże się, że staliśmy się rasą podrzędną. (...) Nie da się zaprze
czyć, że niezwykle trudno oddzielić ich cele od naszych, i na odwrót. Nieprzeliczone korzyści sprawiają, że każda rasa zależy od innych, zaś maszyny całkowicie zależą od ludzi, nawet pod względem szansy kontynuacji ich gatunku, póki nie rozwiną się w przyszłości ich organy reprodukcyjne, których formy nie po
trafimy jeszcze przewidzieć. Być może zresztą organy te już się w pełni rozwinęły, gdyż pomagają realizować potrzeby człowie
ka. Nasza rozkochana w postępie rasa niczego nie życzy sobie bardziej niż doczekania się płodnego stosunku dwóch maszyn parowych5.
5 The Notebooks of Samuel Butler, Hogarth Press 1985,s.44-46.
6 Ibidem, s.21.
7 Ibidem, s.95.
Ze maszyny w ostatecznym rozrachunku mogłyby rozmnażać się raczej w formiemaszyn różnicujących niż parowych, nie zmniejsza wcale zdolnościprzewidywania Butlera.Wszystko, co od niegozapo życzyłem, kumuluje się w przekonującej koncepcji potencjału i jego aktualizacji jako „zmiany”. Butler wiedziałdoskonale, że „łączenie i rozłączanie to istota zmiany”6. Wiedział też,że
słowa przypominają pieniądze, kompletnie bezużyteczne, kie
dy nikt ich akurat nie używa. (...) Monety to potencjalne pie
niądze, zaś słowa to potencjalny język. Siła i wola posługiwania się licznikami sprawi, że kiedyś będą wibrowały życiem. A kiedy siła i wola się wyczerpią, legną martwe jak kłody7.
34 • WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW
Nasza epoka postindustrialna dodała do tego jedynie niematerial
ną „informację”,zaśmaszynęparową zastąpiła maszyna różnicująca.
„Siła”, „wola” i „wibrujące życie", podobniejak „łączenie” i„rozłącza
nie”, mogąokazaćsięjednymitym samym, które wiecznie powraca wrozmaitych przebraniach. Podobnie brzmi, jakmisięwydaje,kon kluzja Michela Serresa, który pisał:
Pieniądze nie są określone, może być nimi wszystko, to po
wszechny ekwiwalent, swoiste nic, rodzaj pustki znaczeniowej.
Dziś ich miejsce jako takiego ekwiwalentu zajmuje informacja jako pustka znaczeniowa8.
0 Michel Serres, Genesis, tłum. Geneviève James, JamesNielson, University of MichiganPress 1995, s. 32.
Tak oto moja intuicja stała się ciałem. Dzisiaj powszechnym ekwiwa
lentem stał się kod, pomyślałem, a nie informacja. Kod, który znaj
duje się od niej o poziomwyżej na skali abstrakcji.Informacja dzie dziczna jako wynalazek kapitału genetycznego to dziś prawdziwa podstawa powszechnej ekwiwalencji wświecie żywych. To właśnie ona zmienia nas w żywe pieniądze:
Jesteśmy wiecznym powrotem zniewolonego towaru pod nową nazwą, junkware.
Jesteśmy medium, przekazem i kodem.
Jesteśmy wartością naszego kodu, bez wartości.
Wygląda na to, że ostatecznie sama nazwa „junk” dlajeszcze niepoznanej - choć przeważającej - części naszego DNA zdołała zmienić nas w junk.Jaksię bowiem obawiam, mamy tu doczynienia znajgorszym przypadkiem sylogizmu: jeśli DNA tworzyczłowieka, zaś ono samojest (prawie)tym samym, cojunk, to również człowiek -prędzej czy później - zmienisię w junk. Być może to wyłącznie ha
lucynacjaw stanie delirium albo zwykła zabawa słowami, przypisy waniezbytwielkiejwagido słowomczynazwom..., a jednak...
WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW •
PłNmwA FILOLOGIAJUNKU
W
czwartym wydaniu American Heritage Dictionary of the English Language znajduje się taka oto definicjasłowa„junk”9:9 http://www.bartleby.com/61/35/Joo835oo.html RZECZOWNIK:
i. Bezużyteczny materiał jak szkło, szmaty, papier czy me
tal, którego część może zostać powtórnie wykorzystana w innej formie.
2. Potocznie a) rzeczy zużyte lub nadające się do wyrzu
cenia: uszkodzone meble czy inne starocie na strychu, b) tani lub tandetny materiał, c) coś pozbawione znacze
nia, absurdalne lub niemożliwe.
3. Slang: Heroina.
4. Suszona, solona wołowina zabierana jako zapasy na statku.
CZASOWNIK PRZECHODNI:
Formy fleksyjne: „junked, junking, junks”. Wyrzucić coś bezu
żytecznego lub sprzedać na części; złom.
PRZYMIOTNIK:
1. Tani, tandetny, bez wartości: junk jewelry (tanie błyskot
ki).
2. Mający powierzchowny urok lub pozorny użytek, ale po
zbawiony znaczenia...
ETYMOLOGIA:
W języku średnioangielskim „jonk”, stare powrósło lub lina.
Te informacje uzupełnia następująca notka o historii słowa:
Srednioangielskie „jonk", dawna wersja dzisiejszego „junk”, początkowo miało bardzo specyficzny zakres znaczeniowy, ograniczony do terminologii żeglarskiej. Po raz pierwszy za
rejestrowano je w 1353 roku w znaczeniu „stare powrósło lub lina”. Na żeglującym statku nie miało sensu wyrzucanie poży
tecznych rzeczy, gdyż wiele czasu mogło upłynąć, nim pojawiła się nowa dostawa. Stare powrósła pożytkowano na wiele sposo
• WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW
bów, między innymi robiono z nich odbijacze, czyli przedmio
ty zawieszane na burcie statku, które zabezpieczały ją przed obijaniem się o inne statki lub nabrzeże. Słowo „junk" objęło także te przedmioty. Do istotnej zmiany znaczenia doszło prawdopodobnie w chwili, kiedy przyjęło się mówić, że „junk”
to wszystkie wyrzucone, ale jeszcze przydatne rzeczy. Do ta
kiego poszerzenia zakresu znaczeniowego dojść mogło również wśród żeglarzy, skoro najwcześniejsze, ogólne wykorzystanie tego słowa odnotowano w złożeniu, oznaczającym typ sklepu (junk shop), gdzie sprzedawano stare rzeczy ze statków. Później słowo „junk” objęło także bezużyteczne odpady.
Szczególnąuwagę zwraca tu metafora żeglarska, gdyż „junk”stał się powszechną nazwą dla„bezużytecznychodpadów” na drodzeuogól nienia.W myślkonkurencyjnej hipotezyto raczej figura metonimii połączyła przymiotnik „bezużyteczny”- choć potencjalnie do odzy sku -zrzeczownikiem „stare powrósło na statku”.
Etymologia i historia słowa „junk” ma bardziej precyzyjne brzmienie w słowniku etymologicznym, dostępnymonline10:
10 http://www.etymonline.com
„Rzeczy bez użytku”, 1338, junke, czyli „stare powrósło lub lina”
(żeglarskie), pochodzenie niepewne, przypuszczalnie od staro
francuskiego junc „sit”, obejmujące wszystkie sitowate od ła
cińskiego juncus „sit, rogoża”. Termin żeglarski uległ poszerze
niu i objął „stare odpady z łodzi i statków” (1842), a następnie
„stare lub wyrzucone rzeczy wszelkiego rodzaju” (1884). Junkie jako „uzależniony od narkotyków” po raz pierwszy poświadczo
ny w 1923, lecz junk w znaczeniu „narkotyk” zapewne wcze
śniejszy. Junk food występuje od 1973, junk art od 1966, junk mail po raz pierwszy odnotowany w 1954.
Tohasłoodsyłado łacińskiego źródła,czyli słowa „juncus”, który na angielski tłumaczy sięjako „rush” (sit):
WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW •
’rush
Etymologia: średnioangielska, od staroangielskiego „rysc”; przy
pomina średniowysokoniemieckie „rusch”, litewskie „regtzi”, które oznacza splatać, robić na drutach.
Czas: do wieku XII każda roślina z jednoliściennych, często ro
snących w kępach na podmokłych terenach (jak w przypadku rodzajów Juncus i Scirpus z rodziny Juncaceae, rodzina ciboro- wate), z rurkowatymi, często pustymi wewnątrz pędami, któ
rych używano do wyściełania siedzisk krzeseł i wyplatania mat11.
11 Hasło „rush" wMerriam-Websteronline, http://www.m-w.com/cgi-bin/dictio nary?book=Dictionary&va=rush
12 http://www.bootlegbooks.com/Reference/PhraseAndFable/data/693.html 13 http://www.geocities.com/indoeurop/project/phonetics/word58.html
Pierwsza internetowaedycja Dictionary ofPhrase and Fable E.Cobha- maBrewera12 (napodstawie nowego i poszerzonego wydania z 1894 roku) przypisujetemu słowu łaciński źródłosłów: „juncus, od jungo, łączyć:używaneprzy oprawianiu, wyplataniu koszyków imat”.
Juncus to nazwa właściwa angielskiego„junk”, czyli po prostu situ.Znaczenieczynizniego głównego sprawcę koniunkcji, łączenia razem.Znakomiciesięzatemskłada,że ta nazwa metonimicznie od
syła do rzeczownika „powrósło”. Dalsze śledztwo filologiczneujaw
nia,żełacińskie jungeretotylko jednoze źródeł słowa „koniunkcja”, gdyż jego etymologia sięga o wiele dalej, aż do protoindoeuropej- skiego rdzenia*yug- w znaczeniu „wiązać", „kiełznać”13. W tym sa
mym słowniku Znajdziemywyjaśnienie, że
junk to kolejny termin z dawnego indoeuropejskiego słownika hodowców bydła. Służył wyłącznie jako nazwa czynności nakła
dania jarzma (yoke), zatem słowo „yoke” bez wątpienia od tego czasownika pochodzi. Wiemy też z całą pewnością, że w języku indoeuropejskim istniał rzeczownik rodzaju nijakiego *yugom.
Wyraźnieoto widzimyfilologiczne przemiany, jakim w proce
sie derywacji uległo słowo „junk”. Z protoindoeuropejskiegordze
• WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW
nia rodzaju nijakiego ze słownika hodowców bydła stało się ono metonimią żeglarską, która na tyle uogólniła znaczenie tego ter minu, że objął wszelkiegorodzaju bezużyteczne odpadki. Główny operator tych zmian pochodził z dziedziny botaniki: język staro- angielski przejął go ze starofrancuskiego, w którym nadal odsyłał on do rodzaju jednoliściennych (trawa, sit): „jonc” w nowożytnym francuskim. Wedle dzisiejszej taksonomii botanicznej Juncus to „ro
dzaj obejmujący wiele gatunków roślin,którełatwohybrydyzują,co sprawia, żetrudno je precyzyjnie zaklasyfikować”14. Juncacae nato
miast to występującanacałym świecie rodzina, obejmująca około trzystugatunków. Należą do niej trawopodobne rośliny jednoroczne i wieloletnie, często tworzące kłącza i zwykle rosnące na terenach podmokłych. Nieprzydatne połączenia mnożą się, powstaje wiele węzłów i w efekcie tworzy się piękna spirala między niebem apod ziemiem, niczymcicha modlitwa donazwywłaściwej, która brzmi:
Juncus effusus „Spiralis".
1,1 http://www.members.iinet.au/~weeds/western_weeds/juncaceae_orchida ceae.html
15 Gilles Deleuze, Félix Guattari, AThousand Plateaus: Capitalismand Schizo
phrenia, tlum. Brian Massumi, Universityof MinnesotaPress 1987, s. 25.
Juncus jakorodzaj obejmuje głównierośliny posiadające kłącza, czyli zgrubiałe pędy podziemne, służące także do rozmnażania we
getatywnego. Kłączezistotyswojej jest nijakieiparadoksalne,gdyż o różnicy między nim a pędem rozstrzygaaktualne położenie: kłą cze znajduje się pod ziemią,pędnad nią. A może to tylko i wyłącz
nie pęd? Czy roślina przywiązuje do tego wagę? Najwyższyczas,jak mi się wydaje, przywołać słowa Proroków Kłącza, Gillesa Deleuzea iFelixa Guattariego:
Kłącze nie posiada ani początku, ani końca. Zawsze pośrodku, pomiędzy rzeczami, istnienie pośrednie, intermezzo. Drzewo to filiacja, lecz kłącze to alians, jedyny w swoim rodzaju. Drze
wo narzuca czasownik „być”, tymczasem materia kłącza składa się z połączeń, „i..., i..., i...”. Jest w nich dość siły, żeby potrzą
snąć i wyrwać z korzeniami czasownik „być”15.
WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW •
A Thousand Plateaus to podłoże moich badań. Pierwszy raz prze
czytałemtę książkęwiele lattemu. W obliczujej niezrozumiałego piękna czułemsiętak, jakbym doznał halucynacji.Najpierw nicnie znaczyła,potem krok po krokuzmieniła mój umysł, niepostrzeże nie. Podejrzewam,że do jejsensów zacząłem docierać w dniu,kiedy wreszcie pojąłem, co tak naprawdę interesuje mnie w rzeczach do odzysku. Dopiero wtedy stało się dlamnie jasne, że taksiążka do
starcza topologii, koniecznej dla opisania tegokłącza, które mnie zajmuje, czylido opisania junku:
i i 2. Zasady łączenia i niejednorodności: Każdy punkt kłącza można i należy połączyć z każdym innym. To zasadnicza różni
ca w stosunku do drzewa czy korzenia, które dążą do określone
go punktu, ustanawiają porządek (...).
3. Zasada wielorakości: W kłączu nie ma takich punktów czy miejsc, które posiada struktura, drzewo czy korzeń. Tu są wy
łącznie linie (...).
4. Zasada przypisującego przerwania: (...) Kłącze można złamać, przerwać w dowolnym miejscu, wystartuje ponownie z jednej ze swoich starych czy nowych linii (...).
5 i 6. Zasada kartografii i dekalkomanii: Kłącze jako takie to róż
nica, to MAPA, A NIE WYZNACZONY SZLAK (...). Być może najważniejszą jego cechą jest to, że zawsze posiada wielorakie wejścia (...). W przeciwieństwie do szlaku, mapa też ma wiele wejść, które zawsze prowadzą „do tego samego”. Mapa ma wie
le wspólnego z performansem, podczas gdy szlak zawsze doma
ga się uprzedniej „kompetencji”16.
16 Ibidem, s. 7-13.
17 Więcejna temat kontekstu biofilozofii Deleuzea iGuattariegow relacji do biologii molekularnej zob.: Mark HANSEN, Becoming as Creative Involution?, „Post-
Wykorzystałem te zasady,żebynaszkicować„podwójną artykulację”, mapę naplanie czworoboku: Juncus to nazwa własnatego kłącza, to mapa, którąwkrótce sporządzę. Wydawało mi się zasadne, żeby czerpiąc inspirację z Deleuzea i Guttariego, spojrzeć na junk na poziomie molekularnym17. A może ten rodzaj połączenia pozwoli
40 • WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW
zrozumieć, co to jest niekodująca część DNA, stosownie nazywana junk DNA?
Mogłoby sięwydawać, żew dzisiejszych czasachnaukowcy od- kodowalijuż całygenom. Dużo wtymprawdy. Większość ludzijed nak sądzi, że poznaliśmy również funkcjęDNA,a toakurat poważne nieporozumienie. Zdecydowanie najwięcej uważa, że skoro znamy strukturę DNA18, a biologiamolekularnajako dyscyplina naukowa dorobiła się własnegoCentralnego Dogmatu19, to jesteśmy wreszcie w stanie odczytać Księgę Życiainastępnienapisaćjąodnowa: Księ
gaŻycia staje się palimpsestem,tui teraz, na naszych oczach.
modemCulture” 2000,nr11; John Marks, Molecular Biology in theWork of Deleuze andGuattari, „Paragraph" 2006,nr 29, s. 81-87.
19 Francis H.C. CRICK, James D. WATSON, Molecular Structure of Nucleic Acids:
A Structurefor DeoxyriboseNucleicAcid, „Nature”1953, nr 171, s. 737.
19 Francis H.C. Crick, On Protein Synthesis, [w:] Symposia of the Society of Experi
mental Biology,Academic Press 1958,3. 138-163.
Centralny DogmatCricka zakłada, że dziedziczeniepolegana jednokierunkowym transferze informacji z DNA w jądrze do biał ka w cytoplazmie każdej żywej komórki. Od pamięci DNA dociała złożonego z białek - co do tegowiększość ludzisię zgodzi. Uważa siępowszechnie, żepamięćDNAto coś w rodzajumaszynyTurin
ga, uniwersalnykomputer: nieskończona wstęga jednostek, danych nam raz nazawsze,czekających, ażktoś je wreszcie sprawdzi. Ewolu cja, którą kieruje przypadek,pojedyncza mutacja -błądw odczycie/
zapisie, wypadek, pomyłka - przekazywanana drodze koniecznej, naturalnej selekcji poprzez adaptację, konkurencję i przetrwanie najlepiej przystosowanych. Laureaci nagrody Nobla (Monod) i cy
bernetycy(Bateson)zgadzająsięnatenpiękny schematlosowy.
Większośćludzi nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że syn
tezę białek determinuje tak zwanykod genetyczny, złożonyw rze czywistościjedynie z 1,5 procenta ludzkiego DNA. Mamy więc do czynienia z pięknym procesemnaturalnym, który pełni funkcję medium - jak chce model Shannona- koduje iodkodowuje sygna
ły życiajakotakiego, informacje dziedziczne...,a przy tymzawiera
WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW •
około 98,5 procent szumu. Ten właśnie szum nazwano „junkDNA”.
Mało kto dzisiajwie,komuzawdzięczamy tę nazwę.
Wspomniana metafora to nadal dominujący sposób opisywania DNA, któreczęsto porównujesię do książki. Na stronie internetowej HumańGenome Project określono je właśnie jako„200książek tele
fonicznych Manhattanu” (każda matysiąc stron). Dowiadujemy się ponadto, że ichprzeczytaniezajęłobynam 26 lat życia... W ramach tej metaforyjunk DNA staje się zestawem nieaktualnych jużnume rów telefonicznych (biorąc pod uwagę wszystkie numery, jakiemo
głyistniećod początku świata!)20. Niektórzymówią, że junkto geny fosylne lubsamolubne. Wszyscy zgadzająsięco do tego, że chodzi ogenymilczące. Tymczasem one jedynienie podlegają transkrypcji i dlatego nie tworzą białek; to geny nieoperacyjne, zepsute, odpa
dy, całe mnóstwo odpadów. Zacząłem więc na serio wątpić w sens takiego obrazu. Miałemwrażenie, że „junk”to coś więcej niż tylko odpowiednianazwa dla czegoś, co wcześniej jej nie miało. Jeśli te geny zasadniczo niczemu nie służą, czemu nie mówić onich „odpa dy”czy „śmieci”?
20 Stronainternetowa HumańGenome Project,http://www.ornl.gov/sci/techre sources/Human_Genome/faq/faqsi.shtml (11.08.2007).
Dlatego postanowiłem naszkicować semantykę formacji dys- kursywnej Junk DNA, dokładnie analizując źródła internetowe.
Moimzdaniem, jeśli ktośdziś zamierzazrobić taką mapę,musi za
cząć odWorld Wide Web, czyliodNajlżejszejStertyRzeczy do Odzy
sku,jaka tylko istnieje.
P
reMAPDWANIE
junkuZ
acząłem obserwować stronyinternetowe. Korzystałem z Google™, najbardziej wydajnej na świecie wyszukiwarki niematerialnych odpadów. Wpisałem „junk DNA” w okienko, a potem wiele innych, powiązanychterminów. Z pomocąpięciustudentów przez trzy lata42 • WSTĘP, ALBO GRUPA PROMOTORÓW
surfowałem, zasiedlałem i badałem najdalszekręgi przestrzeni wir tualnej. Rysowaliśmy mapy. Zaczęliśmygromadzić materiały w ar chiwum,prowadzić błogi, grupy dyskusyjne na yahoo i organizować wielepodobnych przedsięwzięć. Doniektórych działań wracaliśmy wielokrotnie, łącząc bardziej i mniej formalne procedury. Zebrali śmyponadpięćset zakładeko badaniachkilkudziesięciunaukowców z różnych dziedzin (chemia, biofizyka, bioinformatyka, antropolo
gia, medycyna), a takżeinżynierówi twórcówsciencefiction.Kryteria ważności wyłaniały się stopniowo: ocenialiśmy oryginalność, poten cjał i metaforykę prac na stronach internetowych,pomijając całko wicie kwestię prawdziwościformułowanychw nich tez.
Zaczęliśmy od naszkicowania schematu organizacji leksy
ki w naszym archiwum, inspirując się kwadratem semiotycznym Greimasa. Niemieliśmy wątpliwości,że należy skorzystaćztej klu
czowej metodologii, skoro zdaniem Greimasajego kwadrat semio- tyczny, oparty na koncepcji koniunkcji i dysjunkcji, oddaje podsta wową strukturę znaczenia, gdyżrozróżnia dwa rodzaje dysjunkcji:
przeciwieństwo (opozycję) i sprzeczność. W jednym i w drugim przypadku mamydo czynienia z wykluczającymi sięterminami,jed nak przeciwieństwo domaga się pełnego wykluczenia, natomiast sprzecznościtoniedotyczy21. Trzeci rodzaj relacji między koncepta mi, inaczej „semami"(S), to komplementarność,czyli implikacja, dwie różne nazwydla koniunkcji. Wszystkie trzy typy relacji widać na podstawowym schemacie, przedstawionym na rys. 2.
21 Algirdas JulienGREIMAS, Élémentsd'unegrammairenarrative, [w:] IDEM, Du sens: Essais sémiotiques, Seuil 1970.
Spontaniczne wędrówkipointernecie,dzięki którympowstało nasze pierwsze archiwum, doprowadziły do powstania trzech pod stawowych kwadratów semiotycznych, bazujących na takich oto parach „semów”: milczenie /język, fosylia / program, struktura / medium. Na pierwszy rzut oka te trzy formy przeciwieństw wy czerpują wszystkie możliwe opozycje leksykalne, związane z „junk DNA”. Pierwszyinajbardziej podstawowykwadrat zakwestionował