• Nie Znaleziono Wyników

Metafora

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Metafora"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Max Black

Metafora

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 62/3, 217-234

(2)

MAX BLACK

M ETAFORA

Metafora nie jest dowodem, miła panno. (W. Scott, The Fortunes of Nigel, ks. II, rozdz. 2)

Poświęcać uw agę m etaforom filozofa to pom niejszać go — to tak, ja k ­ by logika chw alić za ładne pismo. Popadanie w nałóg używ ania m etafor uw aża się za niedozwolone, zgodnie z zasadą, że lepiej w ogóle nie m ó­ wić, jeśli m ów i się tylko m etaforycznie. N iem niej n a tu ra tego w ykrocze­ nia nie jest jasna. Chciałbym w jakiś sposób rozwiać a u rę tajem niczości, jak a otacza to zagadnienie; skoro jedn ak filozofowie (przy ogólnie znanym zainteresow aniu językiem ) ta k lekcew ażą przedm iot, pozostaje mi zw ró­ cić się o pomoc do k ry ty k i literackiej. Ta przynajm niej nie uznaje p rzy ­ kazania: „Nie będziesz popełniał m eta fo r”, ani też nie zakłada, że m eta­

fora je st sprzeczna z pow ażnym m yśleniem .

1

Zagadnienia, k tó re chciałbym w yjaśnić, dotyczą „gram atyki logicznej w yrażen ia m etaforycznego” i słów m ających znaczenia pokrew ne. W ystar­ czyłoby otrzym ać przekonujące odpowiedzi na p y tan ia: „W jaki sposób rozpoznajem y m etafo rę?”, „Czy istn ieją k ry te ria w y k ry w ania m e ta fo r7”, [Max B l a c k (ur. w 1909 w Baku) — w ybitny filozof amerykański. K ształcił się w Anglii. W roku 1940 przybył do Stanów Zjednoczonych; był prezydentem The A m e­ rican Philosophical Association, jest członkiem International Institute of Philosophy-. Od roku 1946 profesor filozofii w Cornell University. Napisał m. in. Critical Thinking (1946), The Nature of Mathematics (1948), Language and Philosophy (t. 1—3, 1949),

Problem of Analysis (1954), Models and Metaphors (1962), A Companion to W ittgen ­ stein ’s „Tractatus” (1964); kilkanaście książek zbiorowych ukazało się pod jego re­

dakcją.

Przekład według: M. B l a c k , Metaphor. W: Models and Metaphors. Studies in

Language and Philosophy. Ithaca, N ew York 1962. Cornell University Press, s. 25—47.

(3)

„Czy m etafora daje się przekładać na w yrażenie lite ra ln e ? ” , „Czy jest rzeczą w łaściw ą uw ażać m etaforę za dekorację »czystego sensu«?”, „Jakie pow iązania istn ieją m iędzy m etafo rą i poró w naniem ?” , „Czy i w jakim sensie m etafo ra jest elem entem »tw órczym «?” , „Jak a jest zasada używ a­ nia m eta fo r? ” (Albo po p ro stu „Co r o z u m i e m y przez »m etaforę«?” P y ta n ia te są próbą in te rp re to w a n ia pew nych sposobów użycia słowa „ m e tafo ra ” — lub : próbą analizy pojęcia „ m e tafo ry ” , jeśli ktoś woli styl poważny.)

Lista nie jest staran n a, kilka p y tań w yraźnie na siebie zachodzi. M y­ ślę, że jed n ak to w y starczy do zilustrow ania, o jak i ty p badań idzie.

Rzecz byłaby ułatw iona, gdyby w yjść od zestaw u „oczyw istych przy­ kładów ” m etafory. A skoro słowo to m a kilka użyć zrozum iałych, chociaż n iejasnych czy chw iejnych, m usi istnieć możliwość ustalenia takiego w y ­ kazu. Ł atw iej praw dopodobnie będzie zgodzić się, że daną pozycję m ożna tam włączyć, aniżeli p rzy jąć k tórąkolw iek z proponow anych analiz tego pojęcia.

Może m oglibyśm y posłużyć się n astęp u jącą tabelk ą przykładów w y ­ b ranych nie całkiem przypadkow o:

I. Przewodniczący przebrnął przez dyskusję. II. Zamglony ekran dowodu.

III. Rzeczowa melodia.

IV. Bibułow e głosy. (Henry James)

V. Biedni są Murzynami Europy. (Chamfort)

VI. Światło jest tylko cieniem Boga. (Sir Thomas Browne) VII. O drogie białe dzieci, bezdomne jak ptaki,

Igrające pośród ruin języka

(Auden)

Przypuszczam , że m ożna je w szystkie zaakceptow ać bez w zględu na to, jakie ostatecznie n adam y znaczenie term in o w i „m e tafo ra ” . W szystkie propozycje są dobre, choć, może z w y ją tk ie m pierw szej, b yłyby n iepo ­ ręczne jako „w zory” . Chcąc nauczyć dziecko znaczenia „ m etafo ry ”, po­ trzebow alibyśm y przykładów prostszych, ty p u : „obłoki płaczą” , „gałęzie w alczą ze sobą” . (Czy jest to znaczące, że n a tra fia się tu n a perso nifi­ kację?) U siłuję przypom inać o praw dopodobieństw ie złożoności, jaką m o­ gą u jaw n ić n aw et stosunkow o pro ste m etafory. Z analizujm y pierw sze zdanie — „Przew odniczący p rzeb rn ął przez d y sk u sję” . Zacząć trzeb a od ko n trastu , jaki istn ieje m iędzy słow em „p rz e b rn ął” a w yrazam i to w arzy ­ szącym i. P o pu larnie m ożna to w yrazić stw ierdzając, że „p rz e b rn ął” ma m etaforyczne, zaś reszta słów litera ln e — znaczenie. Chociaż całe zdanie tra k tu je m y jako (dobry) p rzykład m etafory, uw aga nasza szybko za­ cieśnia się do tego pojedynczego słowa, bo ono bezpośrednio decyduje o zaszeregow aniu. Podobne uw agi odnoszą się do czterech n astępn ych po­

(4)

zycji z naszej listy, gdzie decydujące są odpowiednio — słowa: „zam glo­ ny e k ra n ”, „rzeczow a”, „bibułow e” i „M urzyni” .

(Sytuację kom plikują dwa ostatnie z przytoczonych wypow iedzeń. W cytacie z S ir Thom asa B row ne’a „św iatło” m usi praw dopodobnie mieć sens sym boliczny i znaczy o wiele więcej, niż sugerow ałby kontekst p o d ­ ręcznika optyki. M etaforyczny sens w yrażenia „cień Boga” nakład a na podm iot zdania znaczenie bogatsze niż w zw ykłym użyciu. Podobnie rzecz m a się w dw u w ersach z A udena — zwróćm y uw agę np. na znaczenie sło­ w a „b iały” w pierw szej linijce. W tej pracy będę m usiał pom inąć tego ty p u złożone przykłady.)

Uogólniając, o względnie prostej m etaforze m ów im y wówczas, gdy m yślim y o zdaniu czy w yrażeniu, w którym p e w n e słow a użyte są m e­ taforycznie, pozostałe zaś — niem etaforycznie. W ynikiem próby skon­ struow ania całego w ypow iedzenia ze słów użytych przenośnie je st p rzy ­ słowie, alegoria lub zagadka. Żadna w stępna analiza m etafory nie obej­ m ie w pełni naw et tak szablonowego powiedzenia, jak: „w nocy w szyst­ kie krow y są czarne” . A przypadki sym bolizm u (w sensie, w jakim sym ­ bolem jest Z a m ek K afki) w ym agają szczególnego traktow ania.

2

„Przew odniczący przebrn ął przez d y skusję” . N azyw ając to zdanie przykładem m etafory, zakładam y, że przy n ajm niej jedno słowo („p rzebr­ n ą ł”) jest użyte m etaforycznie, a choć jedno — literalnie. N azw ijm y sło­ wo „p rz e b rn ął” ź r ó d ł e m [foc?rs] m etafory, a pozostałą część zdania, w k tó ry m się ono pojaw ia — r a m ą [frame]. (Czy teraz m y używ am y m etafo r — i do tego m ieszanych? Czy m a to jakieś znaczenie?) Trzeba też p rzyjrzeć się pojęciu „przenośne użycie” źródła m etafory. W arto by m. in. zrozum ieć, jak to się dzieje, że obecność jednej ram y zapew nia m etafo­ ryczne użycie słowa, n atom iast inna, użyta z tym sam ym w yrazem — na to nie pozwala.

Jeśli zdanie o zachow aniu przewodniczącego przetłum aczylibyśm y do­ kładnie na język obcy, na który m ożna je przełożyć, chcielibyśm y oczy­ w iście tw ierdzić, że p rzekład jest i d e n t y c z n ą m etaforą. N azyw ając jakieś w ypow iedzenie m etaforą, m ówi się coś o jego z n a c z e n i u , a nie o ortografii, m odelu fonetycznym czy form ie gram atycznej 1. (Używając dobrze znanego rozróżnienia, m etaforę należy um ieścić w przedziale

1 Każdej części m owy można użyć metaforycznie (choć w przypadku spójników rezultat byłby nieciekaw y i jałowy); źródło m etaforyczne m oże być zawarte w każ­ dym rodzaju w yrażenia słownego.

(5)

„sem antycznym ”, a nie „ sy n tak ty czn y m ” — ani też w obrębie f i z y c z ­ n y c h badań nad językiem .)

Przypuśćm y, że ktoś pow iada: „Lubię reg u larn ie przeoryw ać m oje w spom nienia” 2. Czy pow iem y, że używ a on tej sam ej m etafory, co w przykładzie ju ż om ów ionym , czy też nie? Odpowiedź będzie zależała od stopnia podobieństw a, jaki jesteśm y gotowi uznać porów nując te dwie „ ra m y ” („źródło” jest w obu w y p ad k ach to samo). Tu i tam różnice m ię­ dzy ram am i w ytw orzą p e w n e odm ienności w e w s p ó ł g r a n i u 3 źró­ dła i ram y. U znanie różnic za dostatecznie w yraźne, by mówić o dw u m e­ taforach, jest spraw ą decyzji a rb itra ln e j. „M etafora” jest w najlepszym razie słowem niesprecyzow anym i m usim y być ostrożni w im putow aniu jej reguł bardziej precyzyjnego stosow ania, niż to byw a w praktyce.

Dotychczas trak to w ałem „ m etafo rę” jako nazw ę dla pew nych w yrażeń, nie zw racając uw agi ani na m om ent, w jak im się ich używ a, ani też na m yśli, czyny, uczucia i in ten cje m ówiącego w tak ich w ypadkach. Je st to z pew nością do przyjęcia w n i e k t ó r y c h przypadkach. W iem y, że na- zwanid człow ieka „kloaką” jest użyciem m etafory i n ie m usim y wiedzieć, kto używ a tej m etafory, z jak iej okazji czy jak a przyśw ieca m u intencja. R eguły języka m ówią, iż pew ne w y rażen ia trzeb a zaliczyć do m etafor; a m ów iący nic na to nie poradzi, tak samo, jak nie może w ydać rozporzą­ dzenia, że „k ro w a” znaczy to samo, co „ow ca” . M imo w szystko m usim y przyznać, że reg u ły p rzy jęte w języku pozostaw iają szeroką swobodę dla in ic ja ty w y i pom ysłowości jednostki. Istn ieje nieskończenie w iele kon­ tekstów (licząc w szystkie interesujące), w których znaczenie w yrażenia m etaforycznego trzeb a odgadyw ać z in tencji (i innych w skaźników ) m ó­ wiącego, bo szerokie reg u ły stan darto w eg o użycia są zbyt ogólne, by słu­ żyły dostateczną w tej m ierze inform acją. G dy C hurchill w swoim sły n­ nym zdaniu nazw ał M ussoliniego „to n a c z y n i e ” [that u ten sil], ton głosu, k on tek st słow ny, sy tu a c ja histo ry czn a pom ogły uchw ycić, o j a k ą m etafo rę chodziło. (Tak tu, jak wszędzie indziej, tru d n o sobie w yobrazić, by zw rot „to n aczyn ie” mógł być zastosow any do człow ieka inaczej niż zniew aga. J a k zawsze, ta k i ty m razem , ogólne regu ły języka w zbran iają m ów iącem u użyć w y rażen ia tak, jak b y m u to dogadzało.) W idzim y z te ­ go przykładu, choć jeszcze nieskom plikow anego, że rozpoznanie i in te r­ p reta cja m etafo ry m oże w ym agać zw rócenia uw agi n a s z c z e g ó l n e o k o l i c z n o ś c i w ypow iedzenia jej.

2 [„Plow through” występujące w zdaniu „Chairman p lo w e d through the dis­

cussion” („Przewodniczący przebrnął przez dyskusję”) znaczy ‘przebrnąć’, natomiast

samo „plo w” („I like to plow m y memories regularly”) ma podstawowe znaczenie ‘orać, uprawiać’.]

3 Używam tu języka interakcyjnej teorii metafory, która zostanie omówiona niżej.

(6)

W arto też mocno podkreślić, że nie istnieją żadne reguły, które regulo­ w ałyby stopień n a c i s k u czy w a g ę przyw iązyw aną do konkretnego użycia jakiegoś w yrażenia. A by poznać, o czym m yśli stosujący m etaforę, m usim y wiedzieć, jak pow ażnie tra k tu je jej źródło. (Czy zadow ala się po p rostu znalezieniem byle jakiego synonim u, czy może chce posłużyć się tylko t y m słow em ? Czy m am y to słowo potraktow ać lekko, zw racając uw agę jedynie n a najb ard ziej oczywiste im plikacje — czy pow inny p rzy ­ kuć naszą uw agę asocjacje m niej w yraziste?) W przem ów ieniu m am y w skaźniki w postaci em fazy lub frazow ania. W tekście p isany m lub drukow anym b rak n aw et tych podstaw ow ych elem entów pomocniczych. A jed n ak n a w e t ta nieco n ieu ch w y tna u w a g a (praw odopodobnej lub rozpoznanej) 4 m etafory m a w ielkie znaczenie p raktyczne w egzegezie.

W eźm y przyk ład z filozofii: w określonej ram ie m etaforyczny sens w yrażenia ,,form a logiczna” będzie zależał od tego, w jakim stopniu m ó­ w iący uśw iadam ia sobie możliwość analogii m iędzy aksjom atem i in n y ­ mi rzeczam i (jak waza, obłok, bitw a, żart), o których rów nież mówi się, iż posiadają „form ę” . P ojaw ienie się jej w um yśle czytelnika jest jeszcze bardziej zależne od życzenia piszącego; oraz od tego, w jakiej m ierze ta praw dopodobna analogia w a ru n k u je jego myśl. Nie pow inniśm y oczeki­ wać, że „reguły język a” będą bardzo pomocne w takich badaniach. („Me­ ta fo ra ” m a też odcień znaczeniow y przynależny do „p rag m aty k i” raczej niż do „ sem an ty k i” — i on być może najbardziej zasługuje na uwagę.)

3

S próbujm y dać najpro stszy m ożliwy rów now ażnik znaczeniow y zda­ nia: „Przew odniczący przebrn ął przez dy sk usję”, by zobaczyć, jak bardzo jest to absorbujące. K om entarz (dla m yślących zbyt literalnie, by pojąć oryginał) m ógłby w yglądać następująco: Tw órca om aw ianego zdania p rag ­ nie pow iedzieć c o ś o przew odniczącym i jego zachow aniu podczas ze­ brania. Z am iast m ówić w yraźnie czy p r o s t o , że przew odniczący doraź­ nie polem izow ał z zastrzeżeniam i lub bezlitośnie poskram iał niedociągnię­ cia czy coś w ty m rodzaju, m ówca użył słowa („przebrnął”), k tó re — ściśle biorąc — znaczy coś innego. W szakże słuchacz in telig en tn y może łatw o dom yślić się, co m iał na m yśli m ów iący 5.

W yrażenie m etaforyczne (nazw ijm y je „M ”) uw aża się za s u b sty tu t w y ­ rażenia literaln eg o (nazw ijm y je ,,L ”), które, użyte, m ogłoby w yrazić to samo znaczenie. W tej koncepcji sens M w postaci m etaforycznej jest

4 Pragnę, by te słowa czytano z m ożliw ie najmniejszym naciskiem.

5 Zwróćmy uwagę, jak w tej parafrazie pokazują się im plikacje błędu autora metafory. Sugeruje się dość wyraźnie, że powinien on zdecydować się, co rzeczy­ w iście chce powiedzieć; metaforę przedstawiono jako sposób niejasnego inter­ pretowania.

(7)

po pro stu l i t e r a l n y m znaczeniem L. P rzem yca się tu opinię, że m e­ taforyczne użycie w y rażen ia polega na stosow aniu go w innym niż jego w łaściw y czy n o rm aln y sens, w kontekście, k tó ry g w a ra n tu je odkrycie tego sensu i odpow iednie przekształcenia. (Racje uspraw iedliw iające tak dziw ny zabieg om ów im y później.)

K ażdą teorię, k tó ra głosi, że w y rażenie m etaforyczne zostaje użyte w m iejsce rów now ażnego w y rażen ia l i t e r a l n e g o , będę nazyw ał s u b s t y t u c y j n ą t e o r i ą m e t a f o r y . (Tą ety k ietk ą chciałbym opatrzyć każdą tak ą analizę, k tó ra zdanie z w yrażeniem m etaforycznym uw aża za zastępstw o pew nego zestaw u zdań literalnych.) W iększość uczo­ nych (zwykle k ry ty k ó w literack ich lub piszących tra k ta ty o retoryce), którzy m ają coś do pow iedzenia o m etaforze, p rzy jm u je jeszcze dzisiaj tę czy inną postać teorii su b sty tu cy jn ej. W eźm y kilka przykładów : W hately definiuje m etaforę jako ,,słowo, k tó re zastępu je inne na podstaw ie podo­ bieństw a czy analogii znaczeniow ej” 6. N iew iele (przechodząc do w spół­

czesności) odbiega od tego hasło w The O xford D ictionary :

Metafora: figura językow a, w której nazwę lub term in opisujący przenosi się z jednego przedmiotu na drugi, analogiczny do pierwotnego nosiciela tej nazwy; przykładem: wyrażenia m etaforyczne 7.

Pogląd rep rezen to w an y w ty ch definicjach jest tak silnie zakorzenio­ ny, że uczony, k tó ry ostatnio próbow ał form ułow ać odm ienną, bardziej p rzem yślan ą koncepcję m etafory, uległ sta re m u sposobowi m yślenia defi­ n iu jąc m etafo rę jako ,,m ów ienie jed nej rzeczy, gdy m yśli się o in n e j” 8. Zgodnie z teo rią su b sty tu c y jn ą źródło m etafory, czyli słowo, k tóre w litera ln e j ram ie w y różn ia się użyciem m etaforycznym , stosujem y do przekazan ia znaczenia w yrażalnego literaln ie. M zastępu je a u to r L; po­

6 R. W h a t e l y , Elements of Rhetoric. Wyd. 7, zmienione. London 1846, s. 280. 7 Pod „Figura” znajdujemy: „Każda odmienna postać w yrażenia odbiegająca od zwykłego ułożenia czy użycia słów, stosowana dla uzyskania piękna, odmienności czy siły kompozycji, np. aposjopeza, hiperbola, m etafora itd.” Gdyby traktować to ściśle, doszlibyśm y do wniosku, że przeniesienie słow a dokonane nie dla uzyskania „piękna, odmienności czy siły” musi być nieudanym egzemplarzem metafory. A może „odm ienność” obejm uje każde przeniesienie? Warto zauważyć, że definicja OED

[Oxford English Dictionary] absolutnie nie jest doskonalsza od definicji W hately’a.

Tam, gdzie on m ówi o „słow ie zastępow anym ”, OED stosuje określenie „nazwa” lub „termin opisow y”. O ile chce się tu ograniczyć metafory do rzeczowników (i przymiotników?), to jest to w yraźny błąd. Jeśli nie, to co mamy rozumieć przez „termin opisow y” ? Dlaczego też ograniczono do samej tylko „analogii” W hately’o w - skie „podobieństwo lub analogię” ?

8 O. B a r f i e l d , Poetic Diction and Legal Fiction. W zbiorze: Essays Presented

to Charles Williams. Oxford 1947, s. 106— 127. Definicja m etafory pojawia się na

s. 111 i traktuje się ją jako specjalny przypadek tego, co Barfield nazywa „ tam ing”. Zresztą cały esej zasługuje na przeczytanie. [Przez „tarning” (od niem. „Tarnung”) rozumie Barfield „powiedzenie jednego słowa w znaczeniu drugiego”, jak to bywa w żargonach, zwłaszcza środowisk przestępczych.]

(8)

sługując się literaln y m sensem M jako tropem prow adzącym do zam ie­ rzonego znaczenia literalnego L, czytelnik m usi odwrócić substytucję. Zro­ zum ienie m etafo ry przypom ina poniekąd odcyfrow anie kodu czy rozw i­ kłanie zagadki.

Jeśli pragniem y, by ta teoria w y jaśniła nam, po co a u to r każe czytel­ nikow i rozw iązyw ać łam igłówkę, otrzym am y dw a rodzaje w yjaśnień. Po pierw sze, może nie być w danym języku literalnego ekw iw alentu L. M a­ tem atycy m ów ią o „nodze” [leg] 9 kąta, bo nie było innego poręcznego literalnego w y rażenia na określenie linii odgraniczającej; m ów im y „w iśnio­ we w a rg i”, bo nie m am y innego, naw et m niej wygodnego słowa, które by inform ow ało, jakie są w argi. M etafora w ypełnia luki literalnego słow­ nika (albo przyn ajm niej dostarcza potrzebnych poręcznych skrótów). Je st ona wówczas odm ianą katachrezy, k tórą określiłbym jako użycie słowa w now ym znaczeniu w celu zlikw idow ania dziury w słow niku; katachreza jest nałożeniem now ych znaczeń na stare słowa l0. Jeśli jed nak katachreza zaspokoi podstaw ow e potrzeby, nowo w prow adzone znaczenie sta je się częścią znaczenia literalnego. „Pom arańczow y” być może był początkowro katachreza w zastosow aniu do koloru; obecnie słowo je s t tak samo od­ pow iednie dla koloru (niem etaforyczne), jak dla owocu. K rzyw e „na sty ­ k u ” 11 nie całują się długo, lecz szybko w racają do m atem atycznego i b a r­ dziej prozaicznego kontak tu . Podobnie z innym i przypadkam i. Taki to już los katachrezy, że um iera, gdy jest udana.

Są jed nak m etafory, gdzie nie m ają zastosow ania cnoty przypisyw ane katachrezie, poniew aż istn ieje łatw o dostępny i krótki ekw iw alent lite ra l­ ny. Tak więc nieco n iefo rtu n n y przykład 12 „R yszard jest lw em ”, z n u d ­ nym uporem ciągle jeszcze analizow any, m iałby posiadać znaczenie lite ­ ralne identyczne ze znaczeniem zdania „R yszard jest dzielny” 13. Tu nie zakłada się, że m etafora wzbogaca słownik.

9 [W języku polskim m ówim y o „boku” kąta.]

10 OED definiuje katachrezę jako: „Niew łaściwe użycie słowa; zastosowanie terminu do rzeczy, której on rzeczyw iście nie denotuje; nadużycie lub wypaczenie tropu czy m etafory”. Pragnę w ykluczyć sugestie pejoratywne. Nie ma żadnego w y ­ paczenia czy nadużycia w naginaniu starych słów do nowej sytuacji. Katachreza jest jedynie rzucającym się w oczy przykładem przeobrażenia znaczeń, co ciągle ma m iejsce w każdym żywym języku.

11 [„Osculate” ma dwa znaczenia: ‘stykać się’ i żartobliwe ‘całować się ’. Stąd nieprzetłumaczalna gra słów.]

12 Czy można sobie dzisiaj wyobrazić, że ktoś m ówi to poważnie? W ydaje mi się to niełatwe. Gdy jednak brak autentycznego kontekstu, w ów czas każda analiza może w ydaw ać się słaba, oczywista i jałowa.

13 Pełne om ówienie tego przykładu, uzupełnione diagramami, można znaleźć w: G. S t e r n , M eaning and Change of Meaning. „Goteborgs Hogskolas A rsskrift” 38 (1932), cz. 1, s. 300 n. Stern próbuje pokazać, jak kontekst pomaga czytelnikowi w y b i e r a ć z konotacji „lwa” atrybuty (dzielności), które stosują się do Ryszarda człowieka. Broni on pewnej odmiany teorii substytucyjnej.

(9)

Gdy nie daje się odgrzebać katachrezy, doszukujem y się stylistycz­ nych racji tw orzenia pośredniego w y rażen ia m etaforycznego. Mówi się nam , że w y rażen ie m etaforyczne {użyte literalnie) m oże odsyłać do p rzed ­ m iotów bardziej k o n k retn y ch niż ek w iw alen t lite ra ln y ; zakłada się też przyjem ność czytelnika (przyjem ność odw rócenia m yśli od R yszarda do nieszczęsnego lwa). C zytelnik baw i się w rozw iązyw anie problem u albo rozkoszuje się u m iejętnościam i a u to ra w częściowym odsłanianiu, częścio­ w ym u k ry w a n iu znaczenia. Z darza się, że m etafo ra je st w strząsem „m i­ łej niespodzianki” itd. Zasada, za jak ą u k ry w a ją się te „ w y jaśn ien ia” , brzm i: gdy w ątpisz o j a k i e jś . osobliwości języka, przypisz jej istnienie przyjem ności, jak ą daje czytelnikow i. Je j podstaw ow ą zaletą jest zasto­ sow anie, gdy b rak innego uzasadnienia 14.

N iezależnie od w artości ty ch spekulacji na tem a t czytelniczej reakcji zgodnie u zn ają one m etafo rę za o z d o b ę . Celem m etafo ry jest bawić lub odw racać uw agę, z w y ją tk ie m przypadków , gdzie jest ona katachrezą zapobiegającą chw ilow ej słabości języka literalnego. Ta teoria zawsze w i­ dzi w użyciu przenośni odchylenie od „czystego i n apraw d ę odpow iednie­ go sty lu ” (W hately) 15. Jeśli w ięc filozofow ie prag ną tru d n ić się czymś w ięcej niż robieniem przyjem ności czytelnikow i, m etafory nie pow inny

zajm ow ać w ażnego m iejsca w ich rozw ażaniach.

4

Teoria głosząca, że znaczenie w yrażen ia m etaforycznego jest osobli­ w y m przekształceniem zw ykłego sensu literalnego, je st specjalnym p rzy ­ padkiem ogólnej teorii języka „zm etaforyzow anego” . W edług niej każda

14 A rystoteles przypisuje użyciu m etafory przyjemność uczenia się; Cicero uza­ sadnia upodobanie w niej zadowoleniem z pom ysłowości autora w om ijaniu tego, co się bezpośrednio narzuca, lub w żywym przedstawianiu głównej myśli. Dalsze inform acje na tem at rozmaitych poglądów tradycyjnych zob. w: E. M. C o p e , An In­

troduction to Aristotle's Rhetoric. London 1867 (ks. 3, appendix B, cz. 2: On Me­ taphor).

15 S t e r n (op. cit., s. 296) pow iada w ięc o w szystkich figurach retorycznych, że „są tak pomyślane, by służyły funkcjom ekspresywnym i celow ym m owy lepiej niż »w ypow iedzenie czyste«”. M etafora dokonuje uw ypuklenia („Steigerung”) przed­ miotu, ale czynniki decydujące o stosowaniu jej „to funkcje ekspresywne i efek ­ tyw ne (celowe) mowy, nie zaś — sym boliczne i kom unikacyjne” (s. 290). Znaczy to, że m etafory mogą służyć okazywaniu uczuć albo usposabiać do pewnego rodzaju działania czy odczuwania — ale nie jest dla nich charakterystyczne m ó w i e n i e czegoś.

(10)

figu ra retoryczna, w której dokonuje się zm iana sem antyczna (a nie je ­ dynie syntaktyczna, np. inw ersja), polega na przekształceniu znaczenia l i t e r a l n e g o . A uto r podaje nie znaczenie „z”, ale jego funkcję f(z); zadaniem czytelnika jest zastosować funkcję odw rotną by otrzym ać

f~ 1 (f(z) ), czyli z, praw dziw e znaczenie. Stosując różne funkcje, otrzy m u­

jem y odm ienne tropy. W ironii stosuje au tor p r z e c i w i e ń s t w o tego, co m a na m yśli ; w hiperboli w y o l b r z y m i ą swoją m yśl itd.

J a k ą typow ą funkcję przekształcającą spotykam y w m etaforze? Odpo­ wiedź brzm i : jest nią i a n a l o g i a [analogy], i p o d o b i e ń s t w o [si-

m ilarity]. „Z ” je st zarów no podobne jak analogiczne w znaczeniu do sw e­

go ekw iw alentu literalnego L. Gdy już uda się czytelnikow i odkryć podło­ że zam ierzonej analogii lub porów nania (z pomocą ram y albo w skazów ek pochodzących z kontekstu), może on ponownie prześledzić m yśl autora, dochodząc do praw dziw ego znaczenia literalnego (sensu L).

Jeśli spotkam y się z teorią, że m etafora to u k a z a n i e u k ry tej a n a­ logii lub podobieństw a, to będę ją nazyw ał p o r ó w n a n i o w ą t e o r i ą m etafory. G dy S chopenhauer nazyw ał dowód geom etryczny pułapką na m yszy, to w edług tej teorii m ó w i ł (chociaż nie w prost): „Dowód geom e­ try czn y jest podobny do pułapki na myszy, bo jak ona daje zwodniczą nagrodę, w abi ofiarę stopniowo, przynosi niem iłą niespodziankę itd .” Teo­ ria ta głosi, że m etafo ra jest zgęszczonym lub skróconym [eliptical] p o- r ó w n a n i e m . Je st ona odm ianą „teorii su b sty tu cy jn ej” . Rozpowszech­ nia przecież pogląd, że w ypow iedzenie m etaforyczne m ożna zastąpić rów ­ now ażnym p o r ó w n a n i e m literalnym .

W hately pow iada: „Porów nanie m ożna uw ażać za różne form alnie od m etafory ; podobieństw o zaw arte w m etaforze im plicite jest w p rzypadku pierw szym w y p o w i e d z i a n e ” 16. Bain stw ierdza, że „m etafora jest porów naniem zaw ierającym się w sam ym użyciu te rm in u ”, i dodaje: „W łaściwości m etafo ry — korzyści z niej płynących, jej niebezpieczeństw i możliwości nadużycia, skłonni jesteśm y szukać w przypadku skrępow a­ nia jakim ś słow em albo zw rotem ” 17. Teoria m etafory jako ścieśnionego

porów nania jest ciągle bardzo popularna.

36 W h a t e 1 y, op. cit. U siłuje on rozróżnić między „Podobieństwem tzw. ścisłym , tj. b e z p o ś r e d n i m podobieństwem między przedmiotami (gdy mówimy

»t a b l e land« [płaskowyż] czy w ielkie fale porównujemy do g ó r)” oraz „Analogią,

która jest podobieństwem stosunków — podobieństwem relacji łączących z innymi przedmiotami; gdy np. mówimy o » ś w i e t l e rozumu« lub o »objawieniu«; gdy porównujem y rannego i uwięzionego wojownika do osiadłego na m ieliźnie statku”.

17 A. B a i n , English Com position and Rhetoric. Wyd. rozszerzone, London 1887, s. 159.

(11)

G łów ną różnicę m iędzy teo rią su b sty tu cy jn ą (w postaci rozpatryw anej wyżej) i specjalną jej odm ianą, k tó rą nazw ałem teo rią porów naniow ą, m ożna ukazać n a ty m b an aln y m zdaniu „R yszard jest lw em ” . W edług pierw szej znaczy ono w przybliżeniu „R yszard jest dzielny”, w edług d ru ­ giej — „R yszard jest j a k lew (w byciu dzielnym )” ; słowa w naw iasie rozum ie się, ale się ich nie w ypow iada. Obie p ara fra z y tra k tu ją w yrażenie m etaforyczne jako ek w iw alen t innego — literalnego. W teorii porów na- niowej in te rp re ta c ja w y rażen ia pierw otnego jest bogatsza, bo obejm uje i lwy, i R yszarda 18.

Za głów ny m ank am en t teorii porów naniow ej uw aża się mglistość, k tó ra graniczy z pustosłow iem . Zakłada się, że m am y zgadywać, jakim sposobem pew ne w y rażen ie (M) uży te m etaforycznie zastępuje pew ne w yrażenie litera ln e (L), będące bliskim synonim em : odpow iada się, że M zastęp u je to, co jest p o d o b n e do d esygnatu L. Co to w szystko znaczy? Jesteśm y skłonni sądzić, że podobieństw a są „dane o b iek tyw n ie”, że na form aln e p y tan ie : „Czy A jest bardziej podobne do В niż do С pod w zględem P ? ”, m ożna dać określoną i z góry w iadom ą odpowiedź. G dyby tak było, porów naniam i rządziłyby ta k samo ścisłe reguły, jak językiem fizyki. Zawsze p rzy jm u je się jakiś stopień podobieństw a i n a w e t p raw ­ dziw e „o b iek ty w n e” p y tan ie nie m usi m ieć form y: „Czy A je st bardziej podobne do В niż do С w skali P ? ” Im bardziej zbliżam y się do tak iej form y, ty m szybciej w ypow iedzenia m etaforyczne tracą swą n a tu ra ln ą skuteczność. M etafory są nam p o trzebne wówczas, gdy nie wchodzi w grę dokładność w ypow iedzi naukow ej. W ypow iedzenie m etaforyczne nie jest surogatem form alnego porów nania ani innego w ypow iedzenia litera ln e ­ go, bo posiada w łasną w artość i możliwości. Pow iadam y często „X je s t M”, ew okując n iektóre zw iązki M z L (czy raczej z niekończącym się ciągiem Lb L2, L 3...) wówczas, gdy tru d n o byłoby nam skonstruow ać m etaforę przez odnalezienie dosłow nych podobieństw m iędzy M i L. W tych przy ­ padkach sensow niej byłoby mówić, że m etafora podobieństw a stw arza, a nie, że tylko fo rm u łu je już istn iejące 19.

18 Teoria porównaniowa w yw odzi się prawdopodobnie z krótkiego stwierdzenia w Poetyce A r y s t o t e l e s a [Trzy p o etyk i klasyczne. A rystoteles — Horacy — Pseudo-Longinus. Przełożył, w stępem i objaśnieniam i opatrzył T. S i n к o. Wyd. 2, zmienione. Wrocław 1951, s. 44. BN II, 57]: „Metafora (przenośnia) polega na prze­ niesieniu na imię obcego znaczenia, na rodzaj z gatunku, na gatunek z rodzaju, na jeden gatunek z drugiego, lub na przeniesieniu na podstawie pewnej proporcji”. N ie ma tu miejsca na takie om ów ienie rozważań Arystotelesa, na jakie zasługuje jego precyzyjna myśl. O wartościach koncepcji A rystotelesa można przeczytać w książce S. J. B r o w n a The W orld of Im agery (London 1927, szczególnie s. 67 n.).

18 Przy gruntownym badaniu teorii porów naniowej trzeba by powiedzieć znacz­ nie w ięcej. Ciekawa byłaby analiza przykładów przeciwstaw nych, gdy po­ rów nanie form alne lepiej pasuje niż metafora. Porów nanie to często w stęp do

(12)

5

P rzejd ę tera z do analizy tego, co będę nazyw ał i n t e r a k c y j n ą t e o r i ą m e t a f o r y . J est ona w olna od głównych w ad dwu poprzed­ nich oraz w nosi now e w ażne wiadomości o stosow aniu i ograniczeniach m etafory 20.

Zacznijm y od następującego stw ierdzenia:

W najprostszym sformułowaniu m etaforę spotykamy wów czas, gdy w spół­ działają dwie m yśli dotyczące rzeczy różnych, opierając się na pojedynczym słow ie lub zwrocie, a ich znaczenie jest owocem tego w spółdziałania21.

Stosując propozycje R ichardsa do zdania „Biedni są M urzynam i Euro­ p y ’’ m ożem y się bliżej zorientow ać, o co chodzi. Teoria su b sty tu cy jn a po­ w ie nam w najlepszym razie, że powiedziano coś pośrednio o europejskich biednych. (Ale co? Że są uciskaną klasą, hań b ą dla głoszonych ideałów społecznych, że ubóstw o jest odziedziczone i nie daje się zmazać?) Teoria porów naniow a w yjaśni, że epigram porów nuje biednych i M urzynów . Ri­ chards natom iast będzie dowodził, że „m yśli” o biednych E uropejczykach i M urzynach am erykańskich „działają razem ”, „w spółdziałają”, w y tw a rz a ­

jąc w efekcie now e znaczenie.

M yślę, że to po p rostu znaczy, iż w naszym kontekście otrzym a je sło­ wo „M urzy n i”, że nie jest ono ani znaczeniem literaln ym tego w yrazu, ani sensem , jak i m ógłby mieć każdy inny dosłow ny su b sty tu t. Nowy kon­ tekst (w m ojej term inologii „ram a” m etafory) pow oduje rozciągnięcie zna­ czenia na słowo skupiające [focal]. Zdaniem R ichardsa do funkcjonow ania

wyraźnego ukazania podłoża podobieństw, o ile nie oczekujemy, że wyjaśni je m eta­ fora. (Por. różnicę między porównaniem twarzy człowieka z pyskiem w ilka przez w yszukanie elem entów podobieństwa a widzeniem twarzy ludzkiej jako w ilczej.) Z pewnością jednak linia dzieląca niektóre metafory i niektóre porównania jest niekiedy nieostra.

20 Najlepszym źródłem są tu pisma I. A. R i c h a r d s a , szczególnie rozdział 5

(M e t a p h o r) i 6 (C o m m a n d of Metaphor) jego The Philosophy of R hetoric (Oxford 1936). Mniej więcej taki sam jest zakres rozdziałów 7—8 jego książki In terp reta tio n

in Teachin g (London 1938). Z dużą erudycją i umiejętnością występuje w obronie swojej „teorii integracyjnej” W. B e d e l l S t a n f o r d w książce G re e k M e ta p h o r (Oxford 1936, szczególnie s. 101 n.). N iestety, obaj autorzy mają trudności z okreś­ leniem pozycji, z jakiej występują. Ciekawym omówieniem teorii Richardsa jest rozdział 18 książki W. E m p s o n a The Structure of C o m p le x W o r d (London 1951).

21 R i c h a r d s , The P h ilosoph y of Rhetoric, s. 93. Richards stwierdza również, że metafora jest „zasadniczo pożyczką między m y ś l a m i , współdziałaniem ich, ugodą między kontekstam i” (s. 94). Wymaga, pisze dalej, dwu myśli, których „współ­ praca da znaczenie łączne” (s. 119).

(13)

m etafo ry potrzeb n a je st czytelnicza świadom ość tego fak tu ; jednocześnie m usi dojść do głosu znaczenie sta re i now e 22.

Ja k dokonuje się rozciągnięcie czy zm iana znaczenia? R ichards w ym ie­ n ia n a jp ie rw „w spólne cechy c h a rak tery sty czn e” obydw u określeń (biedni i M urzyni) będące „podłożem m eta fo ry ” 23 ; dzięki nim słowo czy w y ra ­ żenie użyte przenośnie kono tu je tylko cechy w y b r a n e spośród kono­ tacji literaln y ch . J e s t to jed n ak potknięcie w duchu starego sposobu m y­ ślenia, jak i usiłu je a u to r odrzucić 24. Nieco praw dziw iej brzm i tw ierdze­ nie, że czytelnik m usi „łączyć” dwie m yśli 25. W ty m o statnim tkw i cały sekret m etafory. M ówiąc o „w spółdziałaniu” dw u m yśli „działających ra ­ zem ” (albo o ich „w zajem nym ośw ietlaniu się” czy „w spółpracy”) u ż y ­ w a s i ę m etafo r podkreślających dynam ikę czytelniczej reakcji na m eta­ forę niezbanalizow aną. Nic nie stoi n a przeszkodzie stosow aniu m etafor (oczywiście dobrych), gdy się o nich mówi. W arto jed n ak używ ać kilku, żeby przypadkow o nie zwiodło nas piękne brzm ienie naszej ulubionej.

S próbujem y np. m yśleć o m etaforze jak o filtrze. Z analizujm y w ypo­ w iedzenie „Człowiek jest w ilk iem ” . M ożna tu m ówić o d w u przedm io­ tach — głów nym : człow iek (albo — ludzie), i pom ocniczym : w ilk (albo — w ilki). Nie przekaże się zam ierzonego znaczenia tego zdania, o ile czytel­ n ik nie będzie nic w iedział o w ilkach. C zytający m usi nie ty le pam iętać słow nikow e znaczenie słow a „w ilk” , nie ty le um ieć używ ać tego słowa w znaczeniu literaln y m , co pow inien znać s y s t e m b a n a l n y c h s k o j a r z e ń , jak to będę nazyw ał. W yobraźm y sobie przeciętnego czło­ w ieka i jego w iadom ości n a tem a t w ilków ; zasób jego w iedzy o tym przedm iocie będzie w p rzybliżeniu tym , co nazyw am system em banalnych skojarzeń dotyczących słow a „w ilk ” . Zakładam , że w danej k u ltu rze spraw dzian w yp adłb y podobnie, bo n aw et w y b itn y znaw ca przedm iotu wie, co „sądzi na ten tem a t tzw . człowiek z ulicy” . Z p u n k tu w idzenia specjalisty nasz system może zaw ierać półpraw dy, błędy zasadnicze (np. zaliczanie w ielo ry b a do ryb); dla efektyw ności m etafo ry nie jest w ażna praw dziw ość banałów , ale łatw ość i pew ność odw ołania się do nich. (Z te ­ go pow odu m etafo ra odpow iednia w jed ny m środow isku w innym może w ydać się niedorzeczna. Ludzie, któ rzy w ilka kojarzą z rein k arn acją zm ar­ łych, z in te rp re tu ją w ypow iedzenie „Człowiek jest w ilkiem ” zupełnie in a­ czej, niż zakładam .)

22 Może dlatego stw ierdził później R i c h a r d s (ibidem , s. 127), że „mówienie o identyfikacji czy złączeniu, jakie m iałaby powodować metafora, jest niemal zawsze błędne i szkodliw e”.

23 Ibidem , s. 117.

24 Richards próbuje zw ykle głosić, że podobieństwo m iędzy tymi określeniami jest w najlepszym razie c z ę ś c i ą podłoża w spółdziałania znaczeń w metaforze.

(14)

Innym i słowy: literaln y m użyciem słowa „w ilk ” rządzą pew ne reguły sy ntaktyczne i sem antyczne, których pogw ałcenie pow oduje nonsensy lub sprzeczności. W spom niałem też, że literaln e użycie słowa w ym aga zwykle od mówiącego akceptacji przeciętnych wiadomości (obiegowych sądów) o w ilkach, jakie posiadają członkowie danej w spólnoty językow ej. Z a­ przeczając ty m popularnym opiniom (tw ierdząc np., że w ilki są jaroszam i, że łatw o je oswoić), stw arzam y paradoks i m usim y się z tego uspraw iedli­ wiać. Mówiąc o „w ilku”, zwykle w yobrażam y sobie, że słowo to odsyła do czegoś dzikiego, m ięsożernego, zdradzieckiego itd. Idea w ilka jest elem en­ tem system u idei i choć nie jest ostro odgraniczona, to została dostatecz­ nie sprecyzow ana, by um ożliwić szczegółowe w yliczenie cech.

A zatem w efekcie (metaforycznego) nazw ania człowieka „w ilkiem ” ew okujem y system banałów kojarzonych z w ilkiem . Jeśli człowiek jest w ilkiem , to poluje n a inne zw ierzęta, jest dziki, głodny, ciągle gdzieś w a l­ czy, coś rozgrzebuje itd. Każde z przy jętych tu stw ierdzeń przenoszone jest na przedm iot głów ny (człowieka), zarów no w zw ykłym jak niezw yk­ łym sensie. Je st to zawsze choć do pewnego stopnia w ykonalne. Słuchacz um iejący się dostosować, w spieran y system em im plikacji „w ilka” zbuduje odpow iedni system dotyczący przedm iotu głównego. Będzie on pozostaw ał p o z a system em banałów łączonych z w y k l e z literaln y m użyciem słowa „człow iek”. System now y jest determ inow any wzorcem banałów tow arzyszących literaln em u znaczeniu słowa „w ilk ”. K ażdy ludzki rys, k tóry bez nadm iernego naginania da się opisać w „w ilczym język u” , zo­ stanie uw ydatniony, każdy niepodatny zostanie zepchnięty do tła. P ew ne szczegóły „w ilcza m eta fo ra ” gasi, inne podkreśla — krótko mówiąc, o r- g a n i z u j e obraz człowieka.

Załóżmy, że nocą spoglądam na niebo przez mocno zaciem niony kaw a­ łek szkła, n a k tóry m pozostawiono przejrzyste linie. Zobaczę jedy nie te gwiazdy, któ re znajdą się na liniach tego im prow izow anego e k ra n u ; w i­ dziane gw iazdy łączy stru k tu ra ekranu. O m etaforze m ożem y m yśleć jako o tak im ekranie, natom iast siatka linii n a ek ranie to system „banalnych sko jarzeń ” naszego słowa. Można powiedzieć, że przedm iot głów ny „w i­ dzim y poprzez” w ypow iedzenie m etaforyczne — że n astęp uje „ p ro jek cja” przedm iotu głównego na płaszczyznę przedm iotu pomocniczego. (W o stat­ niej analogii system im plikacji w yrażenia skupiającego w inno określać „praw o p ro jek cji” .)

W eźmy in n y przykład. Załóżmy, że m am opisać bitw ę czerpiąc jak tylko m ożna najw ięcej ze słow nika szachów. Ich term inologia d e te rm in u ­ je system im plikacji, k tó ry m a rządzić moim opisem bitw y. N arzucony słow nik szachów spow oduje, że pew ne aspekty b itw y będą podkreślone, inne zanikną, a w szystko będzie pom yślane tak, b y jak najb ardziej nag i­ nać różne asp ek ty opisu. Słow nik szachów będzie filtrem i tran sfo rm ato ­

(15)

rem ; nie tylko selekcjonuje, ale rów nież u w y p u k la te aspekty bitw y, k tó ­ re m ogłyby być pom inięte przez in n y rodzaj przekazu. {Gwiazdy, k tó re m ożna dostrzec tylko przy pom ocy teleskopu.)

Nie pow inniśm y też pom ijać zm ian w postaw ie, jakie zw ykle łączą się z użyciem języka m etaforycznego. W ilk {na mocy konw encji) jest zjaw is­ kiem nien aw istn y m i niepokojącym , zatem nazyw ając człow ieka w ilkiem zakładam y, że on rów nież w zbudza nienaw iść i niepokój (podsycając i w zm acniając przez to postaw ę dezaprobaty). N atom iast słow nik szachów, zasadniczo stosow any w bardzo sztucznej sytuacji, w yklucza w łaściw ie w yrażanie uczuć; opisanie b itw y jako p a rtii szachów prow adzi ju ż w sa­ m ym założeniu — przez w y b ó r języka — do w yłączenia w szelkich b a r­ dziej em ocjonalnych aspektów działań w ojennych. (Tego rodzaju produk­ ty uboczne nierzadko p o jaw iają się w języku filozofii.)

Dość oczyw istym zastrzeżeniem wobec zarysow anej „teorii in te rak c y j­ n e j” jest fakt, że pew ne „banalne sko jarzenia” sam e cierpią na m etafo­ ryczną zm ianę znaczenia, ja k a dokonuje się w procesie przechodzenia od przedm iotu pomocniczego do głównego. Z aistniałe już tego ty p u zm iany praw ie się nie tłum aczą w danym znaczeniu. G łów ną m etaforę, m ożna powiedzieć, rozdrobniono na gru pk ę m etafo r podporządkow anych, a w ięc otrzym ane znaczenie jest albo ciągłym przybliżaniem się, albo niekoń­ czącym się oddalaniem .

Tw ierdzi się jednak, że n i e w s z y s t k i e tak ie zm iany znaczenia w „skojarzeniach b a n aln y ch ” trzeba uw ażać za przesunięcia m etaforycz­ ne. W w ielu doszło jed y n ie do rozszerzenia sensu, poniew aż nie dostrzega się w nich uchw ytnego pow iązania dw u system ów pojęć. Nie próbuję w y ­ jaśniać, jak w ogóle odbyw a się takie rozszerzenie czy przesunięcie, nie sądzę, by jakiś spoisty schem at pasow ał do w szystkich przypadków . (Ł at­ wo m ruczeć „analogia”, ale dokładniejsze badanie ukazuje liczne odm iany „podłoża” przesunięć znaczenia i k o n tek stu — a czasem n aw et jego brak.)

Ale też nie m ógłbym zaprzeczyć, iż m etafo ra może zaw ierać w śród swoich im plikacji pew ną liczbę m etafor podporządkow anych. W ydaje mi się natom iast, że do pew nego stopnia ograniczono ich emfazę, tj. m niejszy nacisk położono na ich im plikacje. (Im plikacje m etafo ry p rzypom inają ali- kw oty akordu m uzycznego; p rzyw iązyw anie do nich zbyt w ielkiej w agi porów nać m ożna z próbą n ad an ia alikw otom tej głośności, jak ą m ają n u ty głów ne — nie m iałoby to sensu.) Zw ykle m etafory podstaw ow e i podporządkow ane należą do tego sam ego pola językow ego, w zm acniają w ięc te n sam sy stem im plikacji. I odw rotnie, gdy m etafo ra głów na jest rozw ikłana, pojaw ienie się rzeczyw iście now ych m etafo r stw arza ryzyko pom ieszania m yśli (por. zw yczajow y zakaz stosow ania „m etafor m iesza­ n y c h ”).

(16)

czywiście popraw ne. Odw oływ anie się do „skojarzeń b an alny ch” dotyczy przypadków najbardziej pospolitych, gdzie a u to r po prostu posługuje się surow cem w iedzy (lub dezinform acji) przeciętnej, w spólnej czytelnikow i i tw órcy. Pisarz może jednak ustanow ić w w ierszu lub dłuższym utw o­ rze prozaicznym now y m odel im plikacji literalnego używ ania w ypow ie­ dzeń kluczowych, zanim jeszcze użyje ich jako nośników w m etaforze. (Pisarz może w ogrom nym stopniu wyciszyć niepożądane im plikacje sło­ w a „contract” ['um ow ny, kontrakt, u k ład ’] om aw iając zam ierzony sens jeszcze przed zbudow aniem teorii um ow y społecznej. P rzy ro dn ik znający nap raw dę w ilki może nam tak w iele o nich powiedzieć, że j e g o opis człow ieka jako w ilka będzie niezw ykle odległy od typow ego rozum ienia tej fig ury słownej.) Podbudow aniu m etafory może służyć zarów no spec­ jaln ie skonstruow any system im plikacji jak też popularne b anały ; m ożna je dopasowywać, nie m uszą być w yrobem gotowym.

U praszczałem zagadnienie dowodząc, że system im plikacji w yrażenia m etaforycznego nie zostaje zm ieniony przez w ypow iedź m etaforyczną. Rodzaj przew idyw anego zastosow ania pozwala określić ch arak ter syste­ m u, jak i się zastosuje (jak gwiazdy mogą częściowo determ inow ać charak ­ te r ekranu, przez k tó ry na nie spoglądamy). Jeśli nazyw ając człowieka w ilkiem staw iam y go w specjalnym świetle, nie pow inniśm y zapom inać, że rów nież w ilk staje się w tej sytuacji znacznie bardziej ludzki.

M am nadzieję, że te kom plikacje dadzą się dostosować do zarysu „teo­ rii in te ra k c y jn e j”, jaką próbow ałem przedstaw ić.

6

Tak często korzystałem z przykładów i ilustracji, że w arto by w yraźnie ująć (tytułem podsum ow ania) zasadnicze rysy, jakie odróżniają zalecaną tu ta j teorię „in te ra k c y jn ą ” od „ su b sty tu cy jn ej” i „porów naniow ej” .

W przedstaw ionej przeze m nie postaci „teoria in te rak c y jn a ” sprow adza się do siedm iu następ u jący ch w ym agań:

1) W ypowiedź m etaforyczna m a dwa różne przedm ioty: „głów ny”

[principal] i „pom ocniczy” [subsidiary]

2) P rzedm ioty te uw aża się na ogół za „system rzeczy”, nie — „rze­ czy” .

3) M etafora funk cjo n uje nakładając na przedm iot główny system „im ­ plikacji skojarzeniow ych’’ typow ych dla przedm iotu pomocniczego.

** Sprawę tę podnoszono często, np. S. J o h n s o n (cyt. za: R i c h a r d e , jw., s. 93): „A jeśli o wyrażenie m etaforyczne chodzi, to gdy odpowiednio stosowane, zapewnia w ielką w ykwintność stylu, bo daje dwie idee za jedną”.

(17)

4) Im plikacje sk ład ają się z „tru izm ó w ” o przedm iocie pom ocniczym , ale w odpow iednich p rzy pad k ach m ogą składać się z im plikacji pobocz­ nych, ustalonych przez pisarza ad hoc.

5) M etafora selekcjonuje, uw ypukla, w ycisza i organizuje cechy przed ­ m iotu głównego przystosow ując do niego w ypow iedzi odnoszące się zw y­ kle do p rzed m io tu pomocniczego.

6) Tu w liczym y przesunięcie znaczeń słów należących do tej samej rodziny lub system u co w yrażen ie m etaforyczne; n iektóre z nich mogą stać się przekaźnikam i m etafory. (Jednakże czytać należałoby te pod­ porządkow ane m etafo ry z m niejszy m naciskiem .)

7) K onieczne przesunięcia znaczenia nie m ają jakiegoś prostego „uza­ sad n ien ia” ; podobnie nic szczególnego nie k ry je się za tym , że jed n a m e­ tafo ra je st udana, in n a — nie.

N ietru d n o dostrzec niezgodność p u n k tu 1 z najp ro stszą postacią „teorii s u b sty tu c y jn e j”, a p u n k tu 7 — z „teo rią p o rów naniow ą” ; w szystkie inne w skazu ją na n ieadekw atność tej o statniej.

Łatw o jed n ak o przesadę w akcen tow an iu k o n flik tu istniejącego m ię­ dzy ty m i trzem a teoriam i. G dybyśm y chcieli utrzym yw ać, że jedy nie p rzy ­ k łady spełniające siedem w ym ienionych postu latów m ożna uw ażać za p raw o w ite m etafo ry , to m usielibyśm y zadowolić się bardzo m ałą ilością desygnatów tego słowa. W ystępow alibyśm y w obronie przekonującej defi­ nicji, a w szystkie m eta fo ry usiłow alibyśm y skom plikow ać 27. Takie odej­ ście od aktu aln eg o sposobu uży w an ia słow a „ m e tafo ra ” pozbaw iłoby nas poręcznej ety k ie tk i dla egzem plarzy bardziej oklepanych. Do try w ialn y ch przykładów lepiej p rzylegają teorie „ s u b sty tu c y jn a ” i „poró w nan iow a” aniżeli „ in te ra k c y jn a ” . W yjście znajdzie się w zaklasyfikow aniu każdego przy p ad k u do k tó re jś z trzech teorii. Dla filozofii m a znaczenie tylko ta o statnia.

M etafory su b sty tu c y jn e i porów naniow e m ożna zastąpić literaln y m i przekładam i (z w y ją tk ie m może katachrezy) — pośw ięcając w dzięk, żywV>ść czy dow cip oryginału, bez szkody dla zaw artości p o z n a w c z e j . Me­ tafo r in te rak c y jn y ch nie m ożna w yczerpać w opisie. Ich funkcjonow anie w ym aga od czytelnika w y k o rzy stan ia sy stem u im pilkacji (system u „ba­ nałów ” — albo sy stem u specjalnie, doraźnie zbudow anego przez pisarza) jako środków selekcji, akcen to w an ia i organizow ania relacji pom iędzy rozm aitym i polam i. J e s t to odrębna o p eracja in te le k tu a ln a (choć bliska

27 Mogę sym patyzować z dowodzeniem E m p s o n a (op. cit., s. 333), że „termin tem (metafora) bardziej odpowiada tem u, co m ówiący sami odczuwają jako bogate, sugestyw ne czy przekonujące użycie słowa, aniżeli czemuś takiemu, jak n o g a stołu ”. Istnieje też niebezpieczeństw o przeciwne: nadanie m etaforze zbyt w ielkiej w agi z samej definicji i przez to nadmiernego zaw ężenia teorii tego zjawiska.

(18)

przez podobieństw o do przeżyć tow arzyszących uczeniu się), służącą do „w zm acniania” przedm iotu głównego — pom ocniczym i w ym agająca sy­ m ultanicznego uśw iadom ienia sobie ich obu, i nie daje się sprow adzić do porów nania.

Załóżmy, że spróbujem y w yrazić zaw artość poznawczą m etafo ry in te r­ akcyjnej w „języku p ro sty m ” . Może nam się udać przekazanie pew nej ilości w łaściw ych relacji m iędzy dwom a przedm iotam i (choć z uw agi na rozszerzenie znaczenia towarzyszącego przesunięciom w system ie im pli­ kacji przedm iotu towarzyszącego nie należy oczekiwać zbyt w iele od p a ­ rafrazy literalnej). Ale zestaw w ypow iedzi literaln ych nie będzie m iał tej sam ej siły inform acyjnej i obrazującej co oryginał. Im plikacje, zostaw io­ ne n ajp ierw decyzji czytelnika, w raz z przyjem nym uczuciem możliwości rozstrzygania o pierw szeństw ie, stopniu ważności, zostałyby teraz w ypo­ w iedziane, a w ięc potrak to w ane tak, jakb y m iały jednakow ą w agę. P a ra ­ fraza litera ln a zawsze m ówi za dużo — i ze źle rozłożonym i akcentam i. M om entem , k tó ry chcę mocno uw ypuklić, jest to, że s tra ty dotyczą w n a ­ szym przy p ad ku zaw artości poznawczej; zasadniczą słabością p arafrazy li­ tera ln e j je st nie to, że może być męcząco rozw lekła albo nudnie oczyw ista (posiadać b rak i stylistyczne); będąc przekładem zawodzi, poniew aż nie może dać takiego w glądu, jak i d aje m etafora.

„W yjaśnienie” czy analiza podstaw m etafory, jeśli nie tra k to w a n e jako ad ek w atn y su b sty tu t poznawczy oryginału, mogą być w yjątkow o w a rto ś­ ciowe. Taki zabieg nie w yrządza św ietnej m etaforze większej krzyw dy niż analiza s tru k tu ry harm onicznej i m elodycznej — dziełu m uzycznem u. Nie m a w ątpliw ości, że m etafo ry są niebezpieczne — może szczególnie w filozofii. Je d n ak zakaz ich stosow ania byłby rozm yślnym i szkodliw ym ograniczeniem możliwości badań 28.

Przełożył Józef Japola

28 (Uwaga o terminologii:) Czynniki konieczne do wyróżnienia w m etaforach spełniających warunki teorii substytucyjnej czy porównaniowej to (1) słowo lub w y ­ rażenie W, (2) zjawiające się w jakiejś werbalnej „ramie” R, w ten sposób, że (3)

R(W ) jest badaną w ypowiedzią metaforyczną; (4) znaczenie z'(W ), jakie W ma

w R(W), (5) które jest takie samo, jak znaczenie literalne z(X), synonimu literalnego

X . W ystarczający słowniczek techniczny to: „wyrażenie m etaforyczne” (za W), „w y­

powiedź m etaforyczna” (za R(W)), „znaczenie metaforyczne” (za z') oraz „znaczenie literalne” (za z).

Sytuację kom plikuje się przy teorii interakcyjnej. Może się okazać niezbędne odniesienie do (6) przedmiotu głównego R(W), powiedzmy: G (w przybliżeniu to, czego zdanie „rzeczyw iście” dotyczy); (7) przedmiot pomocniczy P (to, o czym jest

R(W) czytana literalnie); odpowiedni system im plikacji I związany z P; i (9) w y­

(19)

Richards proponuje stosow anie słów „tenor” [tenor] i „nośnik” [vehicle] do o ile zgadzamy się, że znaczenie W w otoczce R zakłada przekształcenie 1 w A

p rze z użycie języka stosowanego do G zam iast do P.

dw óch „m y ś 1 i”, które — w edług jego teorii — „działają razem” (na „dwie i d e e , jakie otrzym ujem y w najprostszej m etaforze” — The Philosophy of Rhetoric, s. 96; podkreślenie М. В.), i przekonuje, że „słowo »metafora« (rezerwujem y) dla całej podwójnej jednostki” (ibidem). Obraz dwu i d e i oddziałujących na siebie jest jed­ nak tylko kłopotliw ą fikcją. Znamienne, że Richards sam potknie się szybko, m ówiąc o „tenorze” i „nośniku” jako o „rzeczach” (np. n a s. 118). „Nośnik” Richardsa oscy­ lu je m iędzy w yrażeniem metaforycznym (W), przedmiotem pomocniczym (P) i po­ wiązanym system em im plikacji (I). Mniej jasne jest, jak rozumie on „tenor” ; czasem zastępuje nim przedmiot głów ny (G), czasem związane z nim im plikacje (których wyżej nie oznaczałem), czasem w brew własnym intencjom: znaczenie w y ­ n i k a j ą c e (albo, jak m oglibyśm y powiedzieć, „pełną treść”) W w kontekście

R(W).

Zdaje się, że dopóki teoretycy różnią się m iędzy sobą tak znacznie, nie może być m ow y o jednolitej terminologii.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Następnie proponuje, by przyjrzeć się wyrazom z zadania 1 (karta pracy) i określić, jakimi częściami mowy zostały wyrażone podane wyrazy

Uczniowie w grupach 4-osobowych (dobranych wcześniej przez nauczyciela) wykonują kolejno zadania, których treść jest podana na karcie pracy (Karta pracy 1, zadania 1, 2 i 3),

Starałam się również dowieść zdolności propriów do precyzowania pory dnia w  prozie, przedstawiłam także nazwy własne jako środek przyśpieszający lub zwalniający

Przenoszenie zakażenia COVID-19 z matki na dziecko rzadkie Wieczna zmarzlina może zacząć uwalniać cieplarniane gazy Ćwiczenia fizyczne pomocne w leczeniu efektów długiego

Samo utożsamianie się z subkulturą również może negatywnie oddziaływać na relacje z rówieśnikami.. W swoich opowieściach narratorki zwróciły uwagę na problemy, z jakimi

Przyczyna tego wydaje się trywialna: zbyt skromne budżety na edukację, w rezultacie czego klasy są nadal zbyt liczne (fizyka wymaga małych grup),

Można dowolnie przekształcać mowę zależną w niezależną i odwrotnie – z niezależnej w zależną. Zdanie wprowadzające staje się wtedy nadrzędnym, a

Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy ojciec nie ukrywa radości z powodu mającego się narodzić dziecka, a także z faktu bycia ojcem.. Inaczej bywa w przypadku, kiedy ojciec