• Nie Znaleziono Wyników

Czy prawdziwy geniusz pewny jest nieśmiertelności? : o współczesnym czytaniu poezji Krasickiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Czy prawdziwy geniusz pewny jest nieśmiertelności? : o współczesnym czytaniu poezji Krasickiego"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Tomasz J. Pokrzywniak

Czy prawdziwy geniusz pewny jest

nieśmiertelności? (o współczesnym

czytaniu poezji Krasickiego)

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 29, 35-44

(2)

R o czn ik T o w a r zy stw a L iterack iego im . A. M ic k ie w ic z a Х Х 1 Х /1 9 9 4

J ó z e f Tomasz. P o k r z y w n ia k

C Z Y P R A W D Z IW Y G E N IU S Z P E W N Y JE S T N IE Ś M IE R T E L N O Ś C I? O W S P Ó Ł C Z E S N Y M C Z Y T A N IU P O E Z J I K R A S IC K IE G O

Ignacy Krasicki, jak wiadom o, późno rozpoczął literacką karierę; gdy „Z a­ bawy Przyjem ne i Pożyteczne” w 1774 roku w ydrukow ały jego H ym n do m iłości

ojczyzny, miał ju ż blisko 40 lat, a gdy drukarnię G rólla opuszczała jeg o pierw sza

książka - poem at heroikom iczny M yszeidos - a było to w końcu grudnia 1775 roku, niew iele m iesięcy brakow ało mu do 41 urodzin. Była to jednak, ja k w ia­ dom o, kariera błyskotliw a i zdum iew ająca. Zadecydow ał o tym im ponujący plon publikacyjny dziesięciolecia 1774-1784, a szczególnie pierw sza połow a tego okresu. Poza wspom nianym i utw oram i w roku 1776 w ychodzą bow iem M ikołaja

D ośw iadczyńskiego przypadki, w 1778 - pierw sza część Pana Podstolego oraz M onachom achia, w 1779 - Historia, Bajki, Satyry, w 1780 Gróll drukuje trzy

kom edie Krasickiego, a także A ntym onachom achię i Wojnę chocim ską. W roku 1781 wychodzi pierwszy tom Zbioru potrzebniejszych w iadom ości, w następnym roku w księgarniach kupić m ożna O pisanie podróży z W arszawy do Biłgoraja, w 1783 wychodzi drugi tom Zbioru wiadomości, a w 1784 tom W ierszy X B W - pierw szy podpisany czytelnym kryptonim em - i drugi tom Pana Podstolego.

To wyliczenie - pom ijające równie ważne w znow ienia i publikacje drobnych wierszy - nie zam yka twórczej pracy K rasickiego, która będzie trw ała aż do ostatnich dni jeg o życia. U naocznia jednak fenomen tej późno rozpoczętej tw ór­ czości, form alnie anonim ow ej, choć faktycznie chyba nikt uczestniczący św ia­ dom ie w życiu literackim nie miał wątpliwości co do osoby autora.

Skoro jesteśm y przy oczyw istościach, to trzeba podkreślić, że literacką sław ę zdobył Krasicki nie tylko i nie tyle liczbą i częstotliw ością swych publikacji, ile przede wszystkim ich jakością artystyczną. Przejaw y tego uznania są liczne i oczywiste. W ystarczy przeczytać lakoniczne anonse prasowe, by nie m ieć co do tego najm niejszych w ątpliwości. Oto w marcu 1776 r. Suplem ent „G azety W arszaw skiej” inform uje o wydaniu M ikołaja D ośw iadczyńskiego przypadków , „na którego z a le tę d o s y ć je st p o w ie d z ie ć , że je st pracą tej ręki, która w ś w ie ż o w y d a n y m p o em a

M y sz e id y , z p o w sz e c h n y m c a łe g o narodu u k on ten to w a n iem , rzadkie nader w p iszą c y ch p rzy m io ty u tile d u lc i z łą c z y ć p otrafiła” 1.

(3)

W ystarczył więc jeden debiutancki poem at, by jego waloram i rekom endow ać następny, odm ienny gatunkow o utw ór Krasickiego! W szystkie kolejne publika­ cje książkow e są anonsow ane mniej więcej w taki sam sposób: osoba nieujaw - nianego z nazw iska autora m a być gw arantem literackiego poziom u i czytelniczej atrakcyjności. Bajki to „książka nowo wydana od autora D ośw iadczyńskiego,

Podstolego, etc.” (31 III 1779); Z biór w iadom ości to dzieło autora Podstolego,

a w iersze z 1784 zachw alane są jako wyszłe „niedawno spod pióra autora P od­

stolego i innych dzieł w ybornych” (3 I 1784).

D rukarze i księgarze mieli bezpośredni interes w zachw alaniu w łasnej pro­ dukcji; poeci, z nielicznym i w yjątkam i, nie są skłonni uznawać wielkości rywali. M ogą co praw da szukać protektorów , ale w ym aga to jednak akceptacji ich li­ terackiej rangi. I tak ja k G róllow i na zaletę D ośw iadczyńskiego w ystarczyły w a­ lory M yszeidy, tak w ystarczyły też one Tom aszow i K ajetanowi W ęgierskiem u, by sw oje heroikom iczne O rgany zadedykować Krasickiem u, „w ielkiem u auto­ rowi [...], jednem u z najpierw szych na Parnasie naszym poecie”2.

N atom iast po M onachom achii Krasicki zyska sobie miano „polskiego H o­ m era”3. N iebaw em skom plem entow any zostanie porów naniem do W ergiliusza4, a nieco później - ale jeszcze za życia! - jeden z praw odaw ców literackiego gustu czasów O św iecenia, Franciszek Ksaw ery D m ochow ski, nazw ał go „księciem sła- wackiej K am eny”, czcił w nim „w ielkość i palm ę poety” i zestaw iał - teraz ju ż łącznie - z H om erem i W ergiliuszem 5. Nawet jeśli jest w tych kom plem entach sporo przesady, m ieszczącej się w konwencjach epoki, to trzeba uznać ich w y­ jątkow ość. Nie było innego pisarza drugiej połowy XVIII wieku, który dostą­

piłby takiej nobilitacji w opinii powszechnej.

N obilitacja ta nie została nigdy generalnie zakw estionow ana, choć pod ad ­ resem bardzo wielu konkretnych utworów K rasickiego zgłaszano później całą listę rozm aitych zastrzeżeń. Jest paradoksem , że rozpoczął to krytyczne dzieło w spółpracow nik autora z ostatnich lat jego życia, wielce dla tw órczości K ra­ sickiego zasłużony w ydaw ca - Franiszek Ksaw ery D m ochow ski. W m ow ie kom em oracyjnej na obchód pam iątki Ignacego Krasickiego, w ygłoszonej 12 grudnia 1801 roku na publicznym posiedzeniu Tow arzystw a Przyjaciół Nauk w W arszaw ie, sform ułow ał autor Sztuki rym otw órczej myśl interesującą:

„Jeżeli z rzeczy ludzkich m oże co sobie rościć prawo do nieśm iertelności, to zapew ne geniusz. I po chw ili pytał retorycznie:

K tóż z e w s p ó łc z e sn y c h nad K ra sic k ieg o m o że b y ć p ew n iejszy m teg o gatunku c h w a ły ? K to nad n ie g o m o ż e so b ie d łu ż sz e o b ie c y w a ć ż y c ie w p am ięci p o to m n o śc i? [...]

Z a iste m ąż tak w y so k ic h ta len tó w w y ż s z y je st nad w sz y stk ie p o ch w a ły . Ż y je on i ż y ć b ę d z ie z sie b ie: i ten w ie n ie c , który sam sw o ją ręką u p ló tł, nie potrzebuje żadnej o z d o b y z p rzyd an ych o b c ą ręką k w iatów " 6.

Zgodnie z tą zasadą nie przydaw ał Dm ochow ski kwiatów laurow em u w ień­ cow i sław y literackiej Krasickiego. A nalizow ał jeg o tw órczość życzliw ie, acz­

(4)

37

-kolw iek krytycznie i w wielu m om entach daw ał wyraz swym zastrzeżeniom pro­ fesjonalnego krytyka literackiego, za jakiego - nie tylko na podstaw ie tej M ow y - m ożna go z całą pew nością uznać. To bez w ątpienia Dm ochow ski otw iera naukow e badania nad tw órczością Krasickiego, gdyż ma świadom ość, że o w aż­ nym pisarstw ie trzeba mówić głosem prawdy. N a koniec stw ierdzał bow iem , że tylko pochw ały ludzi miernych w ym agają ostrożności:

„ P ra w d ziw y g e n iu sz nie lęka się , aby w y tk n ięc ie plam lek k ich blask j e g o p rzyćm iło. T e g o pra­ w d z iw ie ugruntow ana ch w ała, ten p ew n y je st n ieśm ierteln o ści, który, m im o w sz y stk ie g o , c o s z c z e ­ rość o nim p o w ie d z ie ć m o że, je s z c z e jest w ie lk im ”7.

Czy „prawdziwy geniusz” Krasickiego, którem u rzeczyw iście nie przyniosły szkody ani krytyczne uwagi D m ochow skiego, ani później pisane rozpraw y, stu­ dia i książki, wśród których nie brakło i takich, co wyrastały z niezrozum ienia - czy ten geniusz oparł się próbie czasu? Czy może zainteresow ać w spółczes­ nego czytelnika? Nie tylko takiego, który musi czytać klika satyr, bajek, frag­ menty M onachom achii i fragm enty D ośw iadczyńskiego w ram ach szkolnej ed u­ kacji, czy znacznie więcej w trakcie studiów polonistycznych. Choć m ożna i o takich czytelników spytać: czy poznaw ana fragm entarycznie i w w yjątkach tw ó r­ czość K rasickiego może zaintrygow ać i zachęcać do dalszych lektur?

By kom petentnie odpow iedzieć na te pytania, należałoby przeprow adzić od ­ pow iednie badania ankietowe. B yw ają one jednak - jak świadczy o tym sfera polityki - często zawodne. T rzeba więc zdać się na - także zaw odną - intuicję historyka literatury i spróbow ać znaleźć w tw órczości K rasickiego to, co m oże być dla dzisiejszego czytelnika ciekaw e i atrakcyjne.

Św iadom ie pom ijam y tu prozę, która prawie w całości przeszła ju ż do historii literatury. Nie oznacza to wcale, że nie ma tam kwestii interesujących, zw iąza­ nych np. z rolą i znaczeniem Nipuańskiej utopii w M ikołaja D ośw iadczyńskiego

przypadkach, z realistyczno-idealistyczną wizją rzeczywistości szlacheckiej w Panu Podstolim , czy z dyskusyjnym i sensami docenianych ostatnio R ozm ów zm arłych. M im o intelektualnej atrakcyjności Rozm ów trudną do pokonania ba­

rierą czytelniczej recepcji współczesnej jest ich niew ątpliw y bagaż erudycyjny, zaś przem iany prozy fabularnej, dokonujące się od XIX wieku sprawiły, że czy ­ telnicze gusta nastaw ione są na inne typy doznań niż proponow ane w pierw szej, now ożytnej powieści polskiej, tak żywo wtedy odbieranej i tak chętnie naśla­ dow anej.

Poezja, jak św iadczą o tym dzieje literatur europejskich, ma w iększą siłę trw ania. Czy dotyczy to jednak rów nież poezji, norm owanej klasycystycznym i przepisam i?

W iększość gatunków, które uprawiał Krasicki, z różnych przyczyn ju ż nie funkcjonuje. Poem at heroikom iczny, tak żywy jeszcze w początkach XIX w ieku, nie mógł funkcjonow ać dłużej niż epos heroiczny, który dostarczał mu p od at­ nych na parodystyczne traktow anie wzorów zachow ań i poetyckich spsosobów

(5)

ich opisywania. Klasyczny epos był m arzeniem polskich pisarzy od X V I wieku. R ealizacja tego m arzenia nie była jednak w pełni udana ani pod piórem Piotra K ochanow skiego (bo mimo w ysokiej rangi przekładów były to jed nak tylko tłu­ m aczenia), ani pod piórem W acław a Potockiego (bo jeg o Transakcja w ojny cho-

cim skiej łączyła epickość z kronikarską dokładnością, a ponadto długo pozosta­

w ała nieznana), ani pod piórem Krasickiego, bo jeg o Wojna chocim ska, mimo niew ątpliw ych walorów, nie poruszyła zbiorowej wyobraźni. D opiero Pan Ta­

deusz trafił pod strzechy, zachow ując reguły, ale tratując je - tak ja k bohaterów

i cały św iat przedstaw iony - hum orystycznie. Temu hum orowi tow arzyszyła je d ­ nak praw dziw a, przejm ująca nostalgia. M oże właśnie dlatego pow stał utw ór w ielki, że z przym usow ego, paryskiego oddalenia niedaw na przeszłość litewska ukazała swą praw dziw ą wielkość, której nie potrafiły wykrzesać obie w cześniej­ sze „w ojny chocim skie” (Potockiego i Krasickiego), gdyż patos historii był w nich nieco sztucznie wspierany m oralizatorsko-dydaktycznym i, doraźnym i fun­ kcjam i.

Poem at heroikom iczny, tak integralnie zw iązany z wyrazistym i cecham i epo­ su, tak od niego w swoisty sposób uzależniony, osiągnął swą w ielkość wcześniej, spraw iając zresztą sporo kłopotów literackim praw odaw com czasów O św iece­ nia8. W ielkość M yszeidy i M onachom achii to była jednak w ielkość - podobnie zresztą jak Pana Tadeusza - osiągnięta przed zm ierzchem gatunku.

Polem iczna m ateria historyczna M yszeidy jest dziś dość herm etyczna - któż bow iem czyta teraz Kronikę W incentego Kadłubka? A trakcyjność rozlicznych aluzyj politycznych także - z perspektyw y zw ykłego czytelniczego odbioru - m usiała zblednąć. A trakcyjna pozostała konw encja groteskow ego w idzenia św ia­ ta, tak żyw otna we współczesnej literaturze, bliska poetyce absurdu, dezaw uująca pozorne w ielkości, sztuczność konw encji, pustkę fałszyw ego patosu. A trakcyjne pozostały rozliczne dygresje, pow iązane co prawda z fabułą poem atu, ale dające się odczytyw ać także w oderw aniu od niej. N ajbardziej intrygująca i bardzo no­ w oczesna w swej wym owie pozostaje w ciąż historia oktawy o m iłości ojczyzny. W łodzim ierz M aciąg twierdził, że Krasicki napisał patetyczny wiersz, a potem jakby w ystraszył się tego patosu, sam okrytycznie w ym ierzonego w niego sam ego i w łączył wiersz do heroikom icznego poem atu, dystansując się od jeg o w znio­ słego przesłania9. Z ustaleń Zbigniew a G olińskiego wynika, że było jedn ak ina­ czej; od początku strofa zaczynająca się od słów „Święta miłości kochanej oj­ czyzny...” stanow iła integralną część M y s z e id y ^ . Niezw ykłe jest to, że Krasicki, choć m usiał wiedzieć o niebyw ałej karierze tego wiersza, ogłoszonego wcześniej pod niezbyt zręcznym tytułem w „Zabawach Przyjem nych i Pożytecznych” bez jeg o wiedzy, nie w ycofał oktaw y z poem atu, a później sparodiow ał ją w M o ­

nachom achii („W dzięczna miłości kochanej szklenice...”). C zyż nie jest to wy­

razem św iadom ości, że „słow a myślom kłam ią”, że nawet, jeśli poecie uda się w yrazić to, „co pomyśli głow a” , jego słowa m ogą być odbierane zupełnie nie­

(6)

39

-zgodnie z jego intencjam i i odczuciam i? G ranica m iędzy patosem a żartem , m ię­ dzy w zniosłością a kpiną jest płynna i niejednoznaczna. Z a patosem szlachetnych haseł m oże kryć się cynizm egoistycznych interesów , a żart z najśw iętszych za­ sad m oże - jeśli nie przekracza granic dobrego sm aku - być wyrazem oczysz­ czającego krytycyzmu.

W podobnej perspektyw ie m oże być dziś odczytyw ana M onachom achia. P o ­ mijając wszystkie zagadki zw iązane z drukiem tego poem atu - dziś ju ż zresztą w dużej części wyjaśnione - rzucające ciekaw e św iatło na stosunek autora do własnego utworu, ciągle świeże jest w nim niezw ykłe poczucie hum oru, w szech­ ogarniający kom izm zdarzeń i postaci. M onachom achia nie m iała szczęścia u krytyków literackich i u historyków literatury. Jak trafnie ujął to W acław K u­ backi, staw ała „przed sądem potom ności” 11. O skarżana o antyklerykalizm była też powodem wątpliwości odnoszących się do religijności biskupa w arm ińskie­ go. A właśnie dlatego, że napisana została nie przez w ojującego libertyna, a przez katolickiego duchow nego, m oże uczyć tolerancji i otw artości wobec d o ­ czesnych słabości duchow ieństw a. Żart, kpina ironia i parodia, ale także w yba­ czający hum or i dyktow ane nim rozm aite, ważne i m ądre refleksje, że „cnota, nie odzież czyni zakonnika” , że „W szyszaku, w czapce, w turbanie, w kapturze,/ W szyscyśm y jednej podlegli naturze”, że trzeba szanow ać m ądrych i chw aleb­ nych, ale m ożna i trzeba śm iać się „z głupich, choć i przew ielebnych” - uczą w łaśnie otwartości, krytycyzm u i tolerancji.

Trudno wyobrazić sobie, by dziś mógł pow stać utw ór podobny do M ona-

chom achii - i to nie z powodu gatunkowej dezaktualizacji poem atu heroikom i-

cznego. Jeszcze trudniej w yobrazić sobie, by rzecz podobną m ógł napisać d u ­ chow ny i to hierarcha kościelny. N a szczęście nie ma ju ż takich siedlisk „w ie­ lebnego głupstw a”, ale na nieszczęście nie ma też gotow ości do likwidacji kło­ potliw ych zjaw isk poprzez śm iech wywoływany we w łasnym grem ium . O św ie­ cenie byw a dziś obw iniane o grzechy najrozm aitsze. N ie docenia się jego otrzeźw iającego krytycyzm u, odnoszącego się także do fałszyw ej dew ocji i cias­ nego klerykalizm u. Trzeba więc czytać M onachom achię nie po to, by - jak to zdarzało się za czasów P R L -u - znajdow ać w niej zastępczy argum ent anty­ kościelny i nie po to, by - broń Boże - w pisyw ać się w prostackie, antyklery- kalne ataki niektórych dzisiejszych tygodników , lecz w łaśnie po to, by uczyć się miary i humoru, by bawić się znakom itym i scenkam i rodzajow ym i, celnym i portretam i „świętych próżniaków ”, trafną charakterystyką pozornej uczoności i zew nętrznej pobożności. By wiedzieć, że nie musi być sprzeczności m iędzy w ia­ rą a prawem do krytyki, która jednak wtedy m oże być nauką, „kiedy się z przy­ war, nie z osób natrząsa” .

M onachom achii nie chciał Krasicki - jak w szystko na to w skazuje - d ru ­

(7)

z jeg o dorobku. W szak w Podróży z W arszawy do Biłgoraja tak charakteryzow ał G órę Kalw arię:

D om k i sz c z u p łe , tych n ie w ie le , A zaś k o śc ió ł przy k o śc ie le , Z am iast m iejsca , g d z ie g o sp o d a , D om Piłata, dom H eroda K a ifa sz o w e p iw n iczk i, P orozrzu can e k a p liczk i, M ie jsc e P iotrow ej u c ie c z k i, M ost przez C edron, a b ez rzeczki; Z g o ła w s z y stk o n ieza m o żn ie, Pusto, g ło d n o , le c z p ob ożn ie. R o z w a lo n e przez p o ło w ę , O m iasto w ielk o p ią tk o w e! Ż y c z ę ci jak najgoręcej

M niej k a p liczek , a karczm w ięcej.

W tym pątniczym mieście wszelkie proporcje m iędzy tym, co św ieckie a tym, co duchow ne, zostały bezcerem onialnie zachwiane.

Jakże ożyw cze i intelektualnie inspirujące są takie poetyckie strofy; także dlatego, że wyszły spod pióra księcia biskupa warm ińskiego!

Jego satyry - jak cały ten szacowny gatunek - należą także do literackiej przeszłości. Nikt ju ż dziś nie da się przekonać, że w łaśnie wtedy, kiedy satyryk chw ytał za pióro, było najgorzej, że wady sięgnęły szczytu, a zło doszło do ze­ nitu. N ikt dziś nie wierzy, że był wiek złoty, choćby przedstaw iano go w zła­ godzonej wersji mitu poczciw ych przodków, dobrych ojców i pradziadów . I nikt nie w ierzy, że zło przychodzi wyłącznie z zew nątrz, z obcych krajów i z dużych m iast. A takie właśnie były fundam enty, na których od czasów Lucyliusza i H o­ racego budow ano poszczególne, konkretne elem enty satyrycznej wizji rzeczy­ w istości. Krasicki - jakkolw iek nie bez istotnych wątpliwości - ten zasadniczy zespół prześw iadczeń podtrzym ał w swoim zbiorze satyr. Nie m ów iąc ju ż o tym, że nastaw ił całość na jednoznaczne funkcje dydaktyczne, tak bardzo obce dzi­ siejszej literaturze.

Są jedn ak wśród jeg o satyr utwory, które oparły się próbie czasu, które m ogą funkcjonow ać bez kontekstu owej, minionej już, konstrukcji m yślow ej. Inteli­ gentna ironia satyry Do króla, unikająca pouczania, doprow adzająca każdy ko­ lejny argum ent antykrólew skiej opozycji do absurdu według reguł logiki, jakim i ow a opozycja się posługiw ała - to przykład praw dziw ego, poetyckiego m istrzo­ stwa. Jest zresztą ta satyra interesująca i z tego w zględu, że spór o Stanisłw a A ugusta jest ciągle żywy i pow raca co jakiś czas falami zainteresow ania. W iersz K rasickiego zasługuje w tym kontekście na szczególną uw agę jak o głos czło­ w ieka światłego, o dużym poczuciu godności i niezależności, w spierającego kró­ la, ale dalekiego od dw oractw a i pow szechnego wów czas panegiryzm u. P oetycka finezja tego utworu polega i na tym , że rysuje on perspektyw ę intelektualnego

(8)

41

-partnerstw a między autorem a adresatem , nie naruszając w szakże ów czesnych norm szacunku należnego najwyższem u urzędowi R zeczypospolitej.

W ydaw ać by się mogło, że próbie czasu - ze względu na walory hum ory­ styczne i pew iem ironiczny dystans wobec reguł ośw ieceniow ego dydaktyzm u - m ogły się jeszcze oprzeć pow szechnie znane: Żona m odna, Pijaństw o i Pa-

linodia. N aw et jednak Św iat zepsuty, satyra niew ątpliw ie retoryczna, urucham ia­

jąca rozm aite wysokie style poetyckiego m ów ienia dla poruszenia sum ień ó w ­ czesnych odbiorców , przynosi poruszający i dziś obraz pow szechnej dem orali­ zacji i upadku obyczajów, a dzięki czytelnej aluzji do pierw szego rozbioru brzmi nadal dram atycznie. Do tego m ożna jeszcze dodać ironiczne Życie dw orskie, któ­ re jak Palinodia dem askuje fałsz języ k a ukryw ający fałsz rzeczyw istości i od­ słania m echanizm funkcjonow ania środow iska władzy, robienia tam karier, m e­ chanizm obłudy i zakłam ania. Do tego trzeba jeszcze dodać św ietną pochw ałę wieku, podejm ującą dyskusję z ów czesnym , w pisanym w satyryczną w izję rze­ czyw istości, prześw iadczeniem o „w ieku zepsutym ” , ale i przynoszącą uniw er­ salną refleksję o względności jednoznacznych i jednostronnych sądów o św iecie, o śm ieszności rozmaitych generalizacji i niew ystarczalności tzw. potocznej m ą­ drości.

Jak na utwory tak ju ż gatunkow o odległe, w pisane tak m ocno w starą, acz­ kolwiek ju ż zam kniętą tradycję - to wcale niemało. Ostatnie lata pokazały, jak trudnym zajęciem jest uprawianie satyry, dziś ju ż gatunkow o niezw ykle zróż­ nicow anego działu twórczości, w yzw olonego z rygorów, krępujących inw encję daw nych poetów. Jak łatwo tu o błyskaw icznie przem ijającą , doraźną ak tu al­ ność, jak trudno o humor na przyzw oitym poziom ie, jak łatwo o prostactw o, tryw ialność lub publicystyczną jednoznaczność. W arto więc czytać choćby nie­ które satyry Krasickiego, by obcow ać z dziełam i na wysokim poziom ie arty­ stycznym .

Bajki, w przeciw ieństw ie do utw orów dotąd om aw ianych, nie zrobiły za ży­ cia autora zawrotnej kariery. Dla ów czesnych czytelników trudna do jed n o zn a­ cznego odczytania była funkcja, przypisana im przez sam ego K rasickiego w je d ­ nej z oktaw M yszeidy.

Bajka często k r o ć se n s m oralny m ie śc i, Stąd E zop, bajarz, sp ra w ie d liw ie sły n ie. Ź le czy n i, który gardzi p r z y p o w ie śc i, S m a czn y to o w o c , ch o ć w podłej łu p inie. D źw ięk słó w w yb orn ych u szy tylko p ie śc i, Jeśli z nich zdatna nauka n ie płynie; N aten czas b la sk iem c z c z y m ty lk o ja śn ieją I na kształt próchna św ie c ą , a n ie grzeją.

Jakiż prosty sens moralny mógł m ieścić się w opow iastce o gospodarzu, którem u zdeptano groch zasiany przy drodze; przeto by się „w etow ać” szkody, zasiał groch za zbożem. W ięc mu i groch zjedli, i zboże stratow ali. Czy więc chodzi

(9)

0 to, że zła w ogóle uniknąć nie m ożna, że trzeba się pokornie godzić z m niej­ szym złem ? A lbo jaki sens w ynika z bajki o jagnięciu, które wilki chcą zjeść, a ono pyta naiw nie: „jakim praw em ?” C yniczna odpow iedź - „Sm acznyś, słaby 1 w lesie!” i konkluzja: „Zjedli niezabaw em ” - m iałaby pouczać, że wobec siły i brutalności praw o i zasady są bezradne? Żadnych protych, praktycznych wska­ zów ek z takich bajek, choćby i form ułujących jasno maksymy („Zaw żdy znaj­ dzie przyczynę, kto zdobyczy pragnie”), w yprow adzić się nie dało. Gdy np. Trem becki „ile m ożności” tłum aczył bajki L a F ontaine’a, w szystko było zna­ cznie prostsze, a m orał z w iersza Myszka, kot i kogut był konkretny i m iał pra­ ktyczne zastosow anie: „N ie sądź nikogo po minie, bo się w sądzeniu poszka- pisz” . U K rasickiego też były bajki z podobnym i morałami, w szakże nie one decydow ały o w yjątkow ym charakterze jego zbioru.

N a X IX -w iecznej recepcji zaciążyła bajka Do dzieci', dzięki niej potrakto­ w ano te inteligentne, czasem przew rotne, czasem nieco pesym istyczne utwory jak o część krzepnącej w ów czas tw órczości dla najm łodszych. W łaściw ie więc dopiero od niedaw na ten zbiór K rasickiego intryguje swą m ądrością, sceptycy­ zm em , dojrzałą, intelektualną refleksją nad naturą świata, nad rządzącym i nim praw am i, nad bezw zględnością tych praw i słabością ludzkiej natury i ludzkiego rozum u. Bajki, trafnie określone jako „krytyka sztuki sądzenia” 12, bajki, których stylistykę i gram atykę zanalizow ano bardzo do kładnie13, ujm ują sw ą lakoniczo- ścią, która sam a w sobie nie m usi być wartością, ale tu jest zaletą niewątpliwą. Bo przecież nie idzie tylko o upodobania K rasickiego do pewnych układów skła­ dniow ych i form uł sło w n y ch 14. Zw ięzłość bajek jest wyrazem pewnej - chcia­ łoby się pow iedzieć - męskiej postaw y autora, który świat i ludzkie zachow ania analizuje chłodno i rozpoznaje z bezw zględną szczerością - w ykorzystując oczy­ w iście w ielow iekow ą tradycję gatunku - ale potrafi swe uczucia i odczucia okieł­ znać ironicznym dystansem i m ądrym sceptycyzm em . Który i tu pozostaje „poetą uśm iechniętym ” 15.

B ajki, w przeciw ieństw ie do eposu, heroikom iki, satyr, nie um arły wraz z O św ieceniem . Pisuje się je naw et dzisiaj, choć raczej - jak np. u H erberta - w intencji przew rotnej, „rew izjonistycznej” . Być może owa dłuższa żyw otność baj­ ki jak o gatunku, jej pew na, treściow a i form alna „elastyczność”, sprawiają, że i daw ne utwory tego typu m ożna czytać bez przykrej świadom ości obcow ania z literackim lam usem . Jeśli idzie o bajki Krasickiego, to poza ich ciągle intry­ gującą zaw artością m yślow ą o żyw otności mogło zadecydow ać i to, że apologi „zw ierzęce” i „przyrodnicze” przeplatane są przypow ieściam i o perypetiach ludzi - tak bliskim i renesansow ej tradycji fraszki i rozm aitym fraszkom oraz „m yślom nieuczesanym ” X X wieku.

Krasicki upraw iał jednak nie tylko gatunki „regularne”, uśw ięcone klasycy- styczną tradycją i opisane w norm atyw nych poetykach. Pisał także „w iersze ró ż­ ne” oraz „listy i pism a różne”, a wśród nich m.in. listy z w ierszam i. Te ostatnie naw iązyw ały oczyw iście do starej tradycji tw órczości m ennipejskiej, choć u nas

(10)

43

-były zjaw iskiem świeżym, a przede wszystkim okazały się najlepszą realizacją tej konw encji artystycznej. W iersze różne, także te rozsiane w listach (na równi zresztą z wcześniej om ówionym i typami tw órczości), dały asum pt w ątpliw o­ ściom , czy Krasicki rzeczyw iście był poetą.

W staropolskiej części Nowego Korbuta spotykamy rozróżnienie na poetów i wier­ szopisów. Oczywiście, aż tak źle z kwalifikacją dorobku autora Monachomachii nigdy nie było, aczkolwiek opinie, że jest to poezja intelektu, i że antypoetycki jest jej pro­ gram moralny, były nierzadkie. Ukształtowany przez romantyzm sposób odczuwania poetyckości, związany z bezpośrednim eksponowaniem bardzo osobistych doznań i z metaforycznością środków poetyckiego wyrazu, nie sprzyjał właściwemu odbiorowi lirycznej twórczości Krasickiego. Pośrednictwo historyków literatury, tak jak w od­ biorze poezji współczesnej krytyków literackich, okazało się więc konieczne. Trudno tu omawiać rozwój badań nad tym aspektem dorobku Krasickiego, nie można wszakże pomijać ustaleń Teresy Kostkiewiczowej o odkrywczym stosunku autora do rozmai­ tych odmian stylowych polszczyzny, gdyż to właśnie pozwoliło mu wykorzystywać zarówno dialogową kolokwialność, utarte związki frazeologiczne, potoczne sentencje i przysłowia, a także „najbardziej skomplikowane konstrukcje retoryczne, których pol­ szczyzna uczyła się od najdoskonalszych stylistów antycznych” 16. Zdaniem autorki poezja Krasickiego koncentruje się na precyzowaniu, a nie zwielokrotnieniu sensów, i jego odkrycie polega na tym, że wydobył poetyckość w tym obszarze języka, w którym najrzadziej bywa ona poszukiwana.

Do rozstrzygnięcia starego sporu, czy i w jakim rozumieniu Krasicki był poetą, przyczynił się w istotny sposób Sante Graciotti. Odkrył on świat poetycki „stworzony dzięki zespoleniu się najgłębszych dążeń pisarza z obrazami-symbolami będącymi ich wyrazem” 17. Odkrył wrażliwość poety na piękno przyrody, uwypuklił ideę horacjań- skiego umiaru, zinterpretował jego „antynamiętną mierność" jako „namiętność ety- czno-estetyczną” . Podkreślił, że zaangażowanie intelektualne Krasickiego upoetycz- niło jego refleksję nad ludzkim istnieniem. Refleksję, która jest obecna nie tylko w bardziej „prywatnych” wierszach różnych i w listach z wierszami, ale także w satyrach, w listach poetyckich, w dygresjach poematów heroikomicznych.

Interpretacje Kostkiewiczowej, G raciottiego, wcześniej Borow ego czy K lei­ nera i wielu innych badaczy, w ydobyw ają artyzm K rasickiego albo w jeg o cza­ sach, albo też na tle epok wcześniejszych. Pozw alają więc zrozum ieć przyczyny, dlaczego nazywano go właśnie księciem poetów, dlaczego porów nyw ano do H o­ m era i W ergiliusza. Dla współczesnej recepcji K rasickiego m ają także istotne znaczenie, choć w tym w zględzie równie ważne w ydają się literackie m ody, któ­ rych nigdy nie należy lekceważyć. C zyż sukces czytelniczy M iłosza, ju ż teraz wolny od w spierającego go zrazu kontekstu politycznego, podobnie jak zdum ie­ w ająco ciągle żyw a percepcja tom ów poetyckich H erberta, nie pow inny k iero­ wać uwagi czytelników na ten nurt tradycji, w której mieści się tw órczość K ra­ sickiego?

(11)

Po saskim wielosłow iu przyw racał on poezji polskiej olśniew ającą jasność języka, św iadom ie odw ołując się do Kochanowskiego. Za H oracym i K ocha­

now skim pow tarzał też fundam entalne zasady, które winny kierow ać człow ie­ kiem rozum nym : ideę um iaru („I w dobrym zbytek cnotą się nie zow ie"), św ia­ dom ość ograniczeń w łasnego rozum u ("są granice, za które przechodzić nie w ol­ no"), stoicki dystans wobec św iata i perypetii w łasnego życia („M ienią się rze­ czy, tak ja k my zm ieniam y, O brót to zwykły. Nie trzeba narzekać"), epikurejską radość istnienia mimo św iadom ości iż

Ż y c ie n asze je st igraszką, I k ło p o tn e, i trwa m ało.

Był też najw iększym hum orystą w dziejach dawnej literatury polskiej, a oz­ nacza to także trudną um iejętność w łaściw ego osądu wielu ludzkich spraw.

Był Krasicki najlepszym , tw órczym kontynuatorem hum anistycznej tradycji literackiej, lecz swą poezją jej nie zamykał. I w tym w łaśnie jeg o w ielkość i jeg o szansa na ciągłą aktualność.

P r z y p i s y

1 A n o n se przytaczam za o p ra co w a n iem S. G rzeszczu k a i D. H om b ek , K s ią żk a p o ls k a w o g ł o ­

sz e n ia c h p ra s o w y c h X V II w ieku . Ź ró d ła . T o m 1: „G azeta W arszaw sk a” 1 7 7 4 - 1 7 8 5 , cz. 1, 2, red.

Z. G o liń sk i. W ro cła w 1992.

2 Z ob.: T .K . W ęg iersk i, O rg a n y , K raków 1784.

3 W za k o ń c z e n iu a n o n im o w e g o w iersza D o J a śn ie O ś w ie c o n e g o K s ią ż ę c ia J e g o m o ś c i K r a ­

s ic k ie g o B isk u p a W a rm iń sk ieg o . A u torstw o teg o utw oru p rzy p isy w a n o F. B o h o m o lc o w i, F. Z a­

b ło ck iem u i J. W y b ick iem u .

4 W w ierszu S. T r e m b e c k ie g o G o ś ć w H e ilsb e rg u .

5 W w ierszu d ed y k a cy jn y m p op rzed zającym przekład N o c y Junga (E. Y o u n g a ), p o w sta ły m p ra w d o p o d o b n ie w r. 1798.

6 C ytu ję za: „ N o w y Pam iętnik W a rsza w sk i” 1802, t. 5, s. 87. 7 T a m ż e , s. 118.

8 N p. D m o c h o w sk ie m u , który w S ztu c e r y m o tw ó r c z e j w y m ie n ia ł „ c n e g o autora M y s z e id y ” w je d n y m sz ereg u z autoram i e p o só w bohaterskich.

9 Z ob . W M a cią g , Ż y c ie Ig n a c e g o K ra sic k ie g o . Z a p is y i d o m y s ły . W a sz a w a 1 9 84, s. 1 9 6 -1 9 7 . 10 Z o b np. Z. G o liń sk i, Ig n a c y K r a s ic k i, W arszaw a 1979, s. 2 5 7 - 2 5 8 .

11 Z ob. W . K ubacki, „ M o n a c h o m a c h ia ” p r z e d są d e m p o to m n o śc i. W arszaw a 1951. 12 Z ob. J. A b ram ow sk a, „ B a jk i i p r z y p o w ie ś c i” K r a s ic k ie g o c z y li k ry ty k a sztu k i są d z e n ia . „P am iętn ik L iteracki 1972, z. 1, s. 3 - 4 7 .

i ^

• A. W ierzb ick a , O g ra m a ty c e „ B a je k i p r z y p o w i e ś c i ” K ra sic k ie g o . ’’P am iętn ik Literacki" 1 9 61, z. 2, s. 4 1 5 - 4 2 6 .

14 P isała o takich up od oban iach K ra sic k ieg o T. K o stk ie w ic z o w a , O ję z y k u p o e ty c k im Ig n a c e g o

K r a sic k ie g o , w: T. K o stk ie w ic z o w a , H o ry z o n ty w y o b ra źn i. W a sz a w a 1984.

15 Tak n a zw a ł g o w tytule sw ej k siążk i R. D októr, P o e ta u śm iech n ięty. O w y o b r a ź n i k o m ic zn e j

I g n a c e g o K r a sic k ie g o . W rocław 1992.

16 T. K o stk ie w ic z o w a , O ję z y k u p o e ty c k im Ig n a c e g o K r a s ic k ie g o , o p .c it., s. 3 2 5 .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Światowa Konferencja na Rzecz Dobra Dzieci. W Polsce natomiast Dzień Dziecka obchodzony był jeszcze przed II wojną światową. Pierwszy raz świętowano go bowiem już w 1929 roku,

Międzynarodowy Dzień Dziecka ma swoje początki w 1925 roku.. Wtedy to w Genewie

Jednocześnie zasugerowano, iż Dzień Dziecka w każdym kraju powinien być obchodzony w dniu, który jego władze uznają za najwłaściwszy. Od 1994 dnia 1 czerwca w Warszawie

Międzynarodowy Dzień Dziecka ma swoje początki w 1925 roku.. Wtedy to w Genewie

Stało się coś co być może nie powinno stać się nigdy - stwórca i jego „dziecko” spotkali się.. Różnica między nimi była ogromna, a tymczasem czuli to samo - strach

Każdy: producent, żeby ją później sprzedać, spółka dystrybucyjna, która będzie używała magazynu energii, żeby poprawić bezpieczeństwo funk- cjonowania sieci,

PROGRAMY wielu korzyści DOM i PRO PRZYSTĄP DO PROGRAMU Ściągnij aplikację.. dach

Zakres umocowania: zawieranie i zmiana umów o kartę kredytową Leroy Merlin, odbieranie oświadczeń w zakresie tych umów oraz umów pożyczki lub kredytu ratalnego, wykonywanie