• Nie Znaleziono Wyników

"Le franchissement des frontières. Naissance d'identités nouvelles?", F. Wilfred, O. Beozzo (red.), Paris 1999 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Le franchissement des frontières. Naissance d'identités nouvelles?", F. Wilfred, O. Beozzo (red.), Paris 1999 : [recenzja]"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Michał Horoszewicz

"Le franchissement des frontières.

Naissance d’identités nouvelles?", F.

Wilfred, O. Beozzo (red.), Paris 1999 :

[recenzja]

Collectanea Theologica 70/4, 215-224

(2)

3. Obiecujący w swym tytule poddział, pośw ięcony katechezie innych w yznań, jest bardzo mizerny. M yślę, że zdecydow ały o tym nie tylko nie w yłożone jasno ani w ty­ tule, ani w e Wstępie założenia konfesyjne om aw ianego spisu, lecz także brak u nas w kraju międzywyznaniowych badań w zakresie teologii w ogóle, a katechetyki w szcze­ gólności.

Marek Marczewski, Lublin

F. W ILFRED, O. BEO ZZO (red.), Le franchissem ent des frontiers. Naissance

d ’identités nouvelles?, Revue Internationale de Théologie „C oncilium ”, C ahier 280,

Beauchesne Editeur, Paris 1999, ss. 168.

Historia nie znała tylu granic, ile ich znajduje się w św iecie współczesnym ; nigdy też nie istniało tyle ich naruszeń co dziś - tw ierdzą Felix W i l f r e d z M adras i Oscar B e o z z o z Sào Paulo w edytorialu zeszytu Przekraczanie granic. Czy narodziny no­

wych tożsamości? międzynarodowego przeglądu teologicznego „Concilium”. W trzech

częściach zeszytu (Zjawisko - Refleksje teologiczne - Świadectwa) zgromadzono trzy­ naście studiów; dołączono szkic konkludujący. Pierw szą część problem u tytułowego przedstawiono wieloaspektow o i penetrująco; nie we w szystkich artykułach należycie w yłoniło się zjawisko rodzenia się nowych tożsamości.

Codziennie występuje zarówno wznoszenie murów granicznych, ja k też ich obalanie, wskazuje niezwykle obszerny i wielowątkowy edytorial. Pozwala to dostrzec stan dia­ lektycznego napięcia między wytyczaniem tożsamości partykularnych - geograficznych, narodowych, językow ych, kulturowych, etnicznych, seksualnych - a przekraczaniem ku innemu brzegowi. Przekroczenie granicy może być albo przemocowe, gdy jedna potęga dokonuje najazdu na terytorium (fizyczne, duchowe, kulturow e...) innego, ja k w przy­ padku kolonizacji różnopostaciowej - albo też ukryta i subtelna, ale nie mniej niszczy­ cielska, ja k w procesie transnarodowości kapitału czy ujednolicania kultur.

W ystępuje dwuznaczność w utrzym yw aniu granic i w ich negacji. Filozofia ekono­ m iczna dekretuje obalanie w szelkich barier, by kapitał i rynek m ogły odegrać sw ą rolę - a rów nocześnie w prow adza surowe obostrzenia dla ruchliw ości siły roboczej z kra­ jów ubogich; w zywa do otw arcia rynku Południa w im ię świata Planetarnego - a rów ­ nocześnie ustala embargo czy różne ekskluzywy na artykuły pochodzące z Południa.

Przekraczanie granic m oże często mieć akcent twórczy. Znajdow anie się na peryfe­ rii, skąd w idok je st z konieczności bardzo odm ienny niż z centrum, pozw ala inaczej odczytywać konfrontację z inną tożsamością, innym obszarem duchowym, kulturo­ wym czy religijnym: to m om ent w yłaniania się nowej tożsamości. W w ielu dyscypli­ nach akadem ickich dzieła najbardziej tw órcze pochodziły od badaczy przekraczają­

(3)

cych utarte granice dyscyplin i sięgających po obszary „poza-graniczne” ; związki mię- dzyrasowe czy międzyetniczne dająpoczątek fizycznej i kulturowej tożsamości, uprzed­ nio nieistniejącej.

U stalający granice to na ogół ci, którzy rządzą: nie m oże w ięc dziwić, że w yznacza­ nie granic je st zazwyczaj aktem negacji. U stanaw ianie granic je s t czynione przez m o­ carstwo wspierające się na arsenale ideologicznym . N a szczęście bariery ekonomiczne i handlowe w ysunięte przez Północ i jej ideologie są odw ażnie kontestowane przez niejednego Prom eteusza spośród narodów Południa.

Takie przekraczanie je st absolutną koniecznością w now ym okresie historycznym czy szczególnym kontekście. Rzeczywistość w ytycza now y obraz obszaru i now ą linię granic - może to doprowadzić do sytuacji, w której następuje bytow anie równoczesne na licznych obszarach prow adzenia odw ażnych eksploracji. Przekraczanie granic to dośw iadczenie duchowe, to zjawisko religijne.

Edytorial zwraca uwagę, że dla pew nych postaci religii ja k judaizm , chrześcijań­ stwo i islam granice i rozgraniczenia m ają znaczenie w iększe niż dla kultów należą­ cych do religii pierwotnych czy do w ielkich tradycji religijnych ja k buddyzm i hindu­ izm. Różnica postaw w odniesieniu do granic w różnych tradycjach religijnych ma oczywiste następstwa, gdy dochodzi do dialogu m iędzy nimi. Elem entem odkupiciel- skim w większości tradycji religijnych je st dośw iadczenie mistyki: je st ona m ilczącą kontestacją mówiącą, że granice nie są nieprzekraczalne - że nie m a innych dróg posu­ w ania się, m im o w idocznych bastionów religijnych.

Dla chrześcijaństwa odnotowano pięciokrotne przesuwanie własnych granic w mo­ m entach kluczowych. Po raz pierwszy chrześcijaństw o porzuciło przynależność do judaizm u jako jego sekta i otworzyło drogę Jezusow ą poza granicą etniczną. Druga zmiana zachodziła w czasie: pojęcie paruzji przesuniętej w czasie przesuwało docze­ sne granice chrześcijaństwa. Trzecie przesunięcie to uznanie, że tożsam ość chrześci­ jaństw a nie odpow iadajuż społeczeństwu w idzialnemu, ale je st zbieżna z dom eną„ta- jem nicy bez granic” . Czwarty je s t przypadek sprzeczności granic: chodzi o uznanie, że rozum ludzki m a swój w łasny niezależny obszar, którego nie m ożna utożsamiać z w iarą, z kolei realia doczesności m ają sw ą autonom ię i w olność w stosunku do w ła­ dzy kościelnej. N iefortunne dośw iadczenia objęcia tą w ładzą nauk przyrodniczych i roszczenia w ładz kościelnych do zw ierzchności nad sferą doczesną (teoria dwóch mieczy) zm usiły Kościół do w ycofania się z pew nych obszarów i przeformułowania w łasnych granic. W reszcie w ostatnich dziesięcioleciach doszło do piątego przystoso­ w ania granic: ich sztywność zastąpiło pojm ow anie bardziej elastyczne (K ościół Chry­ stusowy „trwa w Kościele katolickim ” - K K 8); tym sam ym doszło do nowego odkry­ cia tożsamości kościelnej.

Ale edytorialiści w yrażają przekonanie, że „historia nie je st zam knięta”, a „nowe tysiąclecie ujrzy dużo więcej przesunięć granic, co będzie miało długofalowe następ­

(4)

stwa dla w znoszenia tożsamości chrześcijaństw a” . N iem ała część jeg o przyszłości znajduje się na peryferii, w rejonach granicznych.

W części I Jacques A u d i e t , profesor honorow y w Paryskim Instytucie K atolic­ kim, wskazuje: przekroczenie granicy je st zaw sze dośw iadczeniem fizycznym. Przej­ ście granicy odsłania now e odkrycia i now e pejzaże, ale rów nolegle odnosi nas do naszych w łasnych granic fizycznych. Każdego z nas jego ciało odsyła do doświadczeń własnego partykularyzmu. Ciało przypomina energicznie, że nie m a ludzkości bez różnic przede w szystkim geograficznych i fizycznych. Entuzjazm międzykulturow ości jest ham ow any możliwościami materialnym i i zderza się z dw uznacznością charakteryzu­ ją c ą wszelkie ludzkie poczynania w czasie i przestrzeni ciała. Przy spotkaniu z obcym granice społeczna, polityczna i kulturow a w zm acniają granicę własnej cielesności.

G dy przekroczenie granicy je s t odkryciem innego oraz sam ego siebie, jednocze­ śnie spotkanie obcego pobudza lęki i odrzut. Słow nictwo w ykluczenia społecznego je st zaczerpnięte z ciała. Obok w yrażeń wziętych z przestrzeni geograficznej - „u nas”, „u nich” - występująinne, mające sens jedynie w zestawieniu z ciałem: „czystość krwi”, „czystość rasow a”, „oczyszczenie etniczne”, „czysta rasa”, „czysty język” . Ludzkość podzielono na dwie grupy rozgraniczone linią niew idzialną i subtelną: na jednych „czy­ stych” i na innych „nie czystych” . Taką schem atyzację m ożna prow adzić w nieskoń­ czoność przez odnoszące się do czystości: „źle ubrani”, „brudni” - aż po strefę m oral­ ną: „leniwi”, „źle w ychow ani”, „zdegenerowani” , „niebezpieczni”. Rozwiązłe oby­ czaje są „zaraźliw e”, należy unikać zakażenia się. W szystkie te stereotypy w yw odzą się z pierwszego schem atu cielesnego i przenoszą ciało jednostki do języka więzi spo­ łecznych.

K ażde z tych wyrażeń ma sw oją historię, zostawiało ślady na szlaku czasów, nie­ które kontynuują w pływ niszczycielski. „Czystość krw i” przedstaw iała ideał dla nie­ jednego w Hiszpanii XVI w. (zresztą aż po X VIII w.) w ychodzącej z rekonkwisty. „Czystość rasow a” stanowiła jeden z dom inujących elem entów ideologii nazistow ­ skiej, a „czystość etniczna” m a nadal swych zw olenników nie tylko w Europie.

N ic dziwnego, że z czystości religie uczyniły ideał. Czystość rytualna dzieląca świat bogów od świata ludzkiego stanowi granicę między sacrum i profanum; czystość spo­ łeczna w pew nych tradycjach znajduje się u podstaw hierarchii i samej organizacji społecznej, czystość duchowa to odrodzenie psychologiczne i tożsamościowe; w chrze­ ścijaństwie czystość je st w arunkiem w artości m iłości i miłosierdzia, elem entem kon­ stytutywnym w ięzi zbaw ienia w Bogu.

Audinet akcentuje, że w okresie kolonialnej ekspansji Europy wyznacznikiem czy­ stości w stosunku do obcego stał się kolor skóry. Arytm etyka kolorów od XVI w. rozróż­ niała metysa, tercerona (vel kwarterona), oktawona; kolor został związany ze zbruka- niem: „Nikt nie zaprzeczy, że rasa biała jest wyższa od w szystkich innych”, głosiła fran­ cuska definicja leksykalna z końca XIX w. Łańcuch: kolor, rasa i w ładza stawał się

(5)

konstytutywny dla współczesnych społeczeństw wyszłych z kolonizacji. Ciąg: czystość, światło, duch i białość jest przeciwstawny ciągowi: nieczystość, mroczność, materia i czerń. Tak więc w predykacji sprzed stu laty Indianin i Murzyn bywali demonami, a współczesna Europa z dyskursem o czystości krwi i okrutnymi praktykami czystek et­ nicznych zaświadcza o trwałości tych skojarzeń. Higiena i lęk kontaktu fizycznego, za­ pachu czy mikrobów m ogą łatwo zastępować obsesję czystości dawnych tekstów.

M etyzacja w naszych wielokulturowych społeczeństwach jest ciągłym przywoływa­ niem nieprzewidywalności przygody ludzkiej i konieczności projektu demokratyczne­ go. „Metyzacja jest paradygmatem międzykulturowości - otwiera on drogę ludzkości”. W spółcześnie w wielkich w ydarzeniach sportow ych nie m ożna zidentyfikować narodowości sportowców na podstawie ich w yglądu fizycznego - w artykule dotyczą­ cym metyzacji tw ierdzi Virgil E l i z o n d o , prezydent Centrum Kulturalnego Meksy- kańsko-Am erykańskiego w teksaskim San A ntonio. Przyjaźnie, więzi rodzinne i m ał­ żeństwa przełam ują dawne tabu rasowe i narodow e, dając początek nowej ludzkości. M etyzacja - w yjaśnia Elizondo - to m ieszanie grup ludzkich różniących się genetycz­ nie (franc. M étissage). Fizyczna mieszanka ludności nie pow oduje żadnych kłopotów; inaczej natom iast jest z m ieszanką społeczną i kulturow ą osób oraz ludów. Z kulturo­ w ego punktu w idzenia m etyzacja jest zazwyczaj obiektem obaw, zagrożeń, często na­ w et zakazów. M etyzacja je st cielesnym i duchow ym naruszeniem najświętszej prze­ strzeni innego - seksualności.

W ydaje się, że m am y w rodzony instynkt zarówno chronienia granic naszej egzy­ stencji - granic seksualnych, geograficznych, intelektualnych... - ja k też naruszania ich przez eksplorację i podbój. Jako ludzie m am y naturalny lęk „innych” i boimy się zmieniać jedność grupy, rodziny, klanu czy narodu. W X VIII i XIX w. do tego natural­ nego lęku przed m ieszanką „poza grupą” niektórzy dołączyli fałszywe idee głębokiej nierówności ras zależnie od koloru skóry i uznawali w szelkie krzyżowania z rasami rzekom o niższymi za degenerację rasy ludzkiej. „Znaleźli się naw et teologowie przy­ dający takim koncepcjom fundam entu biblijnego. Prow adziło to do usprawiedliw iania podboju i niew olnictw a, do sprzedawania istot ludzkich, do zakazu krzyżowania raso­ w ego w USA i do niszczycielskich w ysiłków w ytw orzenia białej rasy w ładczej” .

M asow ą m etyzację dającą początek now em u ludowi pow odują najogólniej podbo­ je, kolonizacje czy m igracje masowe. M etyzację m eksykańską przyniósł hiszpański podbój M eksyku począw szy od 1519 r., m etyzacja m eksykano-am eiykańska rozpo­ częła się z inw azją anglo-amerykańskifch Stanów Zjednoczonych A.P. na M eksyk pół­ nocno-zachodni na początku lat trzydziestych X IX w. i trw a dotąd przez migracje am erykańskiego stylu życia do Meksyku oraz migracje M eksykanów do US A. Obrazy zdobywcy-kolonizatora czy kultury dominującej w określeniu „wyższość-piękno” oraz podbitego czy imigranta w określeniu „niższość-brzydota” będą interioryzowane przez wszelkie środki przekazu: ubiór, jedzenie, zw yczaje, język, sztukę, muzykę, ekonomi­

(6)

kę, instytucje społeczne, a zw łaszcza przez m itologię oraz w yobrażeniow ość religijną. Totalitarny w izerunek, jaki Europa kolonizatorska założyła u ludów kolonizowanych jako model powszechny, nadal w ywiera w pływ determ inujący na całym globie: ten „obraz norm atyw ny” zachodniej cywilizacji je st w zm acniany i przenoszony przez te­ lewizję, film, książki, periodyki, uczelnie oraz religie o europejskiej dominancie.

Początek syntezy społeczno-kulturow ej, przydającej tożsam ość Euro-Indianom, Elizondo dostrzega w zmetysowanym obrazie Naszej Pani z Guadalupe: M adonna była nie prostym objawieniem, ale doskonałą syntezą, w jednym zwartym obrazie, ikono­ grafii ludów iberyjskich oraz pierwotnego ludu m eksykańskiego. Zapewnia wspólne doświadczenie religijne, przez które narody najbardziej różniące się m ogą poznać do­ św iadczenia jedności i rodzinnej przynależności.

Trzeba czasu, by kulturow a tożsamość objaw iła sięjak o odrębność: mozoli się ona, by wytworzyć w łasną indywidualność, zapożycza od obu kultur rodzicielskich, nie dążąc do okazania się repliką którejkolwiek z nich. D awne formy bycia, tożsamości i przynależności ju ż nie w ystarczają dzisiejszej ludzkości. Planeta stała się m ałą wio­ ską, w której wszystko jest powiązane. Pilnie potrzebujemy nowych modeli, jeśli chcemy w szyscy przeżyć w pokoju i harmonii. Trzeba roztopić dawne granice etniczne, reli­ gijne i rasowe przez wyłanianie życia nowego.

W części II Vimal T i r i m a n n a CSSR, profesor teologii moralnej w seminarium w Kandy (Sri Lanka), przypomina: przez sw ą naturę podstawowo misjonarską Kościół jest wezwany do przekraczania granic, do obwieszczania Ewangelii wszystkim ludom. Z kościelnego punktu widzenia przekraczanie granic jest zawsze wejściem na obszar niechrześcijański; ale i odwrotnie: różne przyczyny histoiyczne sprawiały, że niechrze­ ścijanie przekraczali granice i penetrowali „obszary” Kościoła. To słowa „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28,19) pobudzały miliony chrześcijan do misjona- rzowania: do pójścia, do przekraczania granic w celu przepowiadania Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa niechrześcijanom, rzekomym poganom czy „niewiernym” - dla tych chrześcijan był to po prostu „rozkaz samego Boga do przekraczania granic”. Uczucie, że jest się „posłanym”, stanowi zasadniczy element samej egzystencji Kościoła.

Tirim anna przypom ina o ważnych dokum entach Kościoła: o encyklice Maximum

illud, w której B enedykt XV zachęcał w yruszających z założeniem misjonarskim do

zapominania o własnym kraju, poniew aż stają się zapisani w K rólestw ie Niebiańskim. Tradycje misjonarskie w spierał soborowy d e k re t^ rfgentes divinitus, także późniejsze dokumenty ja k Evangelii nuntiandi (1975) i Redemptoris missio (1990). Jednakże określenie „przekraczać granice” im plikowane przez posoborow e nauczanie uzyski­ wało konotację zasadniczo odmienną.

Już z Dziejów A postolskich w ynika, że K ościół apostolski rozpoczął przekracza­ nie granic, by głosić D obrą N owinę. Istnieje tradycja, że apostoł Tomasz dotarł aż do Indii, przekraczając liczne granice.

(7)

W tych peregrynacjach K ościół napotykał kultury nieżydow skie oraz religie Azji M niejszej, A fryki Północnej i Europy - te spotkania w zbogacały go, niekiedy jednak zmieniały jego orędzie. M ógł sam wykorzystać pew ne pojęcia greckie w celu celniej­ szego w yrażenia swego posłannictwa, ale też kalały go pew ne ówczesne ruchy jak gnostycyzm. Takimi drogami do K ościoła dotarły filozofie platońska i stoicka. Takie przekraczanie granic było ostatecznie korzystne dla Kościoła. Spotkania między K o­ ściołem a „barbarzyńcam i” -wytworzyły now ą autonom iczną kulturę chrześcijańską, m ającą za ośrodki klasztory i działającą religijnie oraz w ychow aw czo - przez zaszcze­ pianie tradycji łacińskiego chrześcijaństwa na konarze barbarzyńskim . N iektórzy uw a­ żają, że Zachód jak o jednostka o wspólnej historii zaistniał w VIII w. na bazie liturgii rzym skiej, rzym skiego praw a kanonicznego i benedyktyńskiego monastycyzmu.

W średniowieczu przekraczanie granic towarzyszyło dw om w ielkim wydarzeniom: ekspansji rodzącego się islam u aż po początek V III w. oraz krucjatowej penetracji w chrześcijańskim cesarstwie Konstantynopola. Inwazje muzułmańskie otwierały drogę wymiany nie tylko handlowej, także kulturalnej, filozoficznej i oświatowej, przez śred­ niowieczne szkoły w Salemo, Toledo i M ontpellier nauki i filozofie greckie oraz rzym ­ skie docierały do świata zachodniego; cechy kosm opolityczne m iał wielki ruch w spół­ pracy, przyciągający Żydów, Arabów i G reków oraz Hiszpanów, W łochów i A ngli­ ków. K rucjaty były europejskim i w ypraw am i m ilitarnym i organizow anym i Przez K ościół celem uw olnienia Ziemi Świętej - uchodziły za dzieło pobożności; Kościół przekraczał w ów czas granice nie aby głosić Ewangelię, ale by bronić chrześcijańskie ziem ie oraz żyjących tam chrześcijan.

Epokę kolonialną zapoczątkow ała bulla Inter caetera A leksandra VI z 1495 r., m onarchiom iberyjskim przydzielająca now e św iaty w celu doprow adzenia „ludów barbarzyńskich” do wiary. W istocie m isja nie ograniczała się do konwersji owych ludów, lecz m iała inne m otyw y ja k podbój narodów dla własnej korzyści politycznej i handlowej. Tak więc „przekraczanie granic dla obw ieszczania Ewangelii w owym czasie ściśle w iązało się z politycznym i potęgam i kolonialnym i” , z którymi „misjona­ rze szli ręka w rękę” . I teolog konstatuje dobitnie: „Nie m a żadnej przesady w stwier­ dzeniu, że potęgi kolonialne przybyw ały z mieczem w jednej ręce, a z B iblią w dru­ giej” . W oczach kolonizowanych m isje stawały się innym obliczem kolonializmu: żoł­ nierze p o d b ijający ziem ię, kupcy w y zy sk u jący ludność, m isjonarze chrzczący i zakładający szkoły - w szyscy pochodzili z tego sam ego kraju i mówili jednakim ję ­ zykiem. W iększość misjonarzy, choćby z dobrymi intencjam i, starała się przenieść K ościół europejski do now ego kontekstu m isjonarskiego, bez jakiejkolw iek adaptacji: w następstw ie pow staw ały Kościoły obce dla tubylców - zryw m isjonarski był trium- falistyczny, a now e ziemie penetrowała Ewangelia Jezusowa w kostiumie europejskim.

Vaticanum II odrzuciło trium falistyczno-konfrontacyjnąpostawę m isjonarską sprzed Soboru, zachęcając do dialogu w akcentowanym nadal zam yśle misjonarskim.

(8)

N adm ierna czasem żarliw ość misjonarska pow odowała, że K ościół okazywał się bardzo nietolerancyjny dla tych, którzy odmaw iali podążania jeg o szlakiem. Od Sobo­ ru misjonarskie wysiłki nigdy ju ż nie będą takie sam e ja k uprzednio: K ościół dostrzegł, że żyje „w społeczeństwie pluralistycznym, w którym obow iązkiem są w zajem na har­ m onia i współbytowanie”.

O mistyce jako przekraczaniu granic ostatecznych pisze w refleksji teologicznej Wayne T e a s d a 1 e, profesor w Catholic Theological U nion w Chicago, mnich w trady- cji indyjskiej (chrześcijański sannyasi), związany z Parlamentem Religii Świata. Każda autentyczna religia - wytryskująca z głębin człowieczego spotkania z Tajemnicą osta­ teczną - wynika z podstawowych intuicji duchowych i z doświadczenia założycieli. Odnosi się to do hinduizmu i buddyzmu, do dżainizmu i judaizm u, do chrześcijaństwa i islamu. Wszystkie te tradycje religijne w ynikająz doświadczenia mistycznego, co oznacza bezpośrednie poznanie i więź z Boskością, Bogiem czy nieograniczoną Świadomością. M ożna byłoby powiedzieć, że rzeczywista religia ludzkości nie je st w ogóle religią: to raczej mistyczna duchowość, kanwa, z której zrodziły się same religie.

M istyka to przebudzenie transcendentalnej św iadom ości i jej podtrzym yw anie - to świadom ość łącząca się z Bogiem. W szystkie form y mądrości mistycznej przyczynia­ j ą się do zrozum ienia przez nas głębin Tajemnicy; je s t to w ażny punkt zbieżny między samymi religiami. D ośw iadczenie mistyczne je s t ulotne, jednakże jeg o owoce są trwa­ łe, często stałe. Do jego następstw należy zaliczyć mądrość, pokój czy równowagę, radość, w spółczucie, cierpliwość, łagodność, bezinteresowność, prostotę.

W części III A nton R o t z e t t e r O FM Cap, w ykładow ca duchowości w A ltd o rf (Szwajcaria), stwierdza: „Wiele przyczyn zachęca do uznaw ania w e Franciszku z A sy­ żu mostu rzuconego m iędzy chrześcijaństw em a islam em ” , odtwarza misyjne życie Świętego; podkreśla wielodniow e spotkanie z sułtanem w 1219 r. W XII w. powsta­ wały ujęcia pokojowych spotkań chrześcijan z muzułm anam i, było to jednak zdom i­ now ane przez przem ocowość ducha krucjat. Rozdział X V I franciszkańskiej reguły nie potwierdzonej osobną bullą papieską (regula non bullata) zaw iera „status m isjonar­ ski”, po raz pierwszy w prow adzający ideę m isjonarską do reguły monastycznej. P o­ stulowano tam m.in.: spotkanie z Saracenami (tak pow szechnie określano m uzułm a­ nów ) m a być o becnością w służebności, pokoju, bezprzem ocow ości - nic poza braterstwem i solidarnością obwieszczanie Ewangelii ma wywodzić się z impulsu w e­ wnętrznego, uświadom ienia sobie woli Boga; tego obw ieszczania nie m ożna reduko­ wać do czynów klerykalnych czy hierarchicznych; spotkanie z Saracenami w inno od­ być się w duchu daru totalnego (dla Franciszka gotow ość do poddania się męczeństwu stanowiła integralną część statutu misjonarskiego); zalecono niepodejm ow anie kłótni czy dyskusji. Rotzetter uznaje zasady statutu za „po prostu rew olucyjne” , odnotowuje, że głośna legenda o w ilku z Gubbio m oże odnosić się też do Saracenów, gubbianie bow iem odnieśli nad nim i zwycięstwo; w legendzie m oże być skondensowane spotka­

(9)

nie z sułtanem - nastąpiło literackie przepracow anie historycznego spotkania, pow stał symbol odwagi pozbaw iony uprzedzeń i przemocy.

Teolog kontrastuje gwałtowność tonacji misjonarskiej u pierwszych męczenników- -franciszkanów w Maroku z „teologiąbezprzemocow ą” Rogera Bacona, Ramona Llulla i innych przeciwników przymusowego nawracania, dążących do „bezprzemocowościo- w ego” spotykania Tatarów, heretyków, Żydów, pogan... Ich wizje zapowiadają francisz­ kańskie marzenie o indiańskim Kościele w A meryce zwanej współcześnie Łacińską.

O duchowych trasach poszukiw ania sacrum pisze Linda G r o f f , profesor nauk po­ litycznych i studiów prospektywnych w uniwersytecie stanu Kalifornia. Jej studium to re­ zultat długich rozmów z osobami mającymi doświadczenia w co najmniej dwóch różnych religiach, na różnych szlakach duchowo-religijnych, Chodziło o wydobycie dróg podję­ tych, motywów nakłaniających, sposobów włączania eksploracji rozmaitości religijnej. Owe szlaki duchowe są zapowiedzią tego, co będzie coraz częściej występowało w przyszłości, gdy w naszym świecie międzyzależności ludzie będą zderzali się z różnością kultur, etni- czości, ras i religii - co nakłania do integrowania wszystkiego w spójną całość. Wśród osób uwzględnionych przez autorkę znaleźli się m.in.: chrześcijanie i Żydzi, którzy zanu­ rzyli się w buddyzmie - i buddyści penetrujący aspekty chrześcijaństwa; afrykański mu­ zułmanin badający liczne tradycje religijne i szanujący duchowość każdej z nich; dawna zakonnica katolicka przesunięta ku duchowości feministycznej; kwakier przejęty tradycją indiańską; eks-mormonka podejmująca „religię Bogini” i feministyczny „kult wika”; tybe­ tański buddysta wychowany przez jezuitów; japońscy sintoiści-buddyści; ksiądz-katolik i zakonnik-katolik eksplorujący hinduizm i buddyzm ... Duchowa wędrówka każdej oso­ by jest indywidualna i jedyna. Autorka wyróżnia czteiy modele takich wędrówek, zależnie od powiązań danej osoby z religią początkową i z religiami dalszymi.

Po pierwsze: niekiedy nastąpiło całkow ite porzucenie własnej tradycji duchowo- religijnej na rzecz innej, uznanej za przem aw iającą bardziej bezpośrednio.

Po drugie: mogło dojść do eksploracji innej tradycji bez porzucania dawnej; w ystę­ powała integracja nowych elem entów na pierwotnej kanw ie, prowadząc do w zbogaca­ nia praktyk religijnych; niekiedy był to owoc dialogu międzyreligijnego, w iodący do pogłębienia zrozum ienia międzyreligijnego.

Po trzecie: mogło dochodzić do odnalezienia w nowych tradycjach elementów w y­ stępujących w tradycji pieiwotnej i do nawrotu ku własnym korzeniom religijnym; nie­ kiedy wierzący ze świata zachodniego odkryw ają m istykę Orientu, gdzie stanowi ona ośrodek pojm owania religijnego - i przekonują się, że znajduje się ona także u korzeni wszystkich religii okcydentalnych, a to prowadzi do badania lepiej pojmowanych mi­ stycznych źródeł własnej religii, z kolei wierzący ludzie Wschodu, tradycyjnie bardziej ześrodkowani na medytacji i pokoju wewnętrznym jako prowadzących do pokoju świa­ ta, rozpoznają za światem Zachodu znaczenie sprawiedliwości społecznej i praw czło­ w ieka jako elementów współtworzących lepszy świat.

(10)

Po czwarte: niektórzy interesują się - ponad w szelkąukonktretnioną tradycją ducho- w o-religijną- duchowością w ogóle i akceptują wiele z nich, m a to dotyczyć zwłaszcza adeptów „New Age”.

Istnieje w iele w spólnych cech tych w ędrów ek duchowych. Osoby przebadane nie­ mal zawsze dochodziły do wniosku, że totalna praw da nie tkwi w jednej religii czy w jedynej interpretacji jednej tylko religii, osoby te stają się bardziej otwarte i w swym życiu autentycznie poszukują prawdy, sensu oraz miłości-w spółczucia. W większości stwierdzono, że różne religie wyłaniały się w różnych epokach i w odm iennych kon­ tekstach kulturowych, ale pod tym i zróżnicowaniam i leży utajona duchowość i m isty­ ka czy wewnętrzne doświadczenie ostatecznej rzeczyw istości, co łączy w szystkie te odmienne tradycje i drogi duchowe.

Żyjem y w świecie coraz potężniejszych technologii, które m ożem y wykorzystywać do celów zarówno pozytyw nych (w służbie życia), ja k negatyw nych (destrukcyjnych), niebezpiecznych dla wszystkich. Jeśli chcemy, by Ziem ia oraz ludzkość przeżyły i pro­ sperowały w przyszłości, musim y odnaleźć, co nas łączy przez tę różnorodność. Róż­ ne wysiłki dialogowe - wskazuje G roff - m ają w ięc ogrom ną w agę do ustalania m o­ stów zrozum ienia między ludźmi o różnych przeszłościach.

W szkicu konkludującym B rano C h e n u z w ydziału teologii katolickiej w Lyonie utrzymuje, że chrześcijanie bez szczególnej radości rozw ażają pojm ow anie różnicy: pod nią częste pojm ująrozdział, rozerwanie, dziwactwo, jeśli nie am oralność-w szystkie te sytuacje niedopuszczalne w ich oczach. N iem ała część dziejów Kościoła sprowa­ dzała się do kierowania innego ku sobie. N ow ością czasów obecnych je st uznanie innego po prostu jak o innego i waloryzacja owej partykularności. W yzwaniem jest przeobrażenie lęku szkodliwej różnicy - w radość różnicy w zbogacającej. Prace nad Nowym Testamentem pozwoliły odkryć różnorodność w świadectwie apostolskim: „Nie ma formuł m agicznych, nie ma norm y nałożonej, by zredukow ać Ewangelie do je d ­ nej”. Kanon je st „rodzajem kanonizacji różnorodności chrześcijaństw a”.

Teolog przyznaje: są granice kościelnej gościnności dla wielości. Poszanowanie innego nie może odbywać się przez przem ilczenie praw dy i am bicję jedności. Już w XIX w. uznawano, że różnica w inna w pisyw ać się do polifonii kościelnej: nuta fał­ szywa w yklucza się sama. Ryzyko podzielenia K ościoła nie je s t utopijne, historia do­ starcza świadectw. D latego ostatecznym słowem chrześcijanina jest nie „różnica”, ale „koherencja”, „harm onia” -je d n y m słowem: „w spólnota” .

W szystkie m onoteizm y odkryły, że religia Boga Jedynego jest „religią m iłości” . Niestety, człowiek stał się w ilkiem dla człowieka. H istoria ludzka to nieskończona litania nienawiści i wojen, także religijnych. Trzeba przyznać, że w ciągu stuleci w spól­ nota chrześcijańska nie potrafiła wydobyć niezaprzeczalnego św iadectwa miłości - do tego stopnia, że podziały chrześcijaństw a służyły jako argum ent apologetyczny na korzyść autentyczności koranicznej.

(11)

Lista narodów w D z 2,9-11 na zesłanie D ucha Świętego to ju ż zapow iedź „wszyst­ kich narodow ości” , przy czym każdy słyszy w e w łasnym języ k u „o niezwykłych dzie­ łach B ożych” . Zadaniem K ościoła nie będzie nigdy nałożenie jednego w spólnego ję ­ zyka, utrzymuje Chenu: „K ościół rodzi się na zesłanie D ucha Świętego w różnorod­ ności w zajem nie połączonej i w zwielokrotnionej jedności - W ieża Babel zostaje obalona” . Dziś jesteśm y w poszukiw aniu now ego sposobu w yrażania katolickości. Różne ujęcia w ystępow ały w historii: troska o ortodoksję, utożsam ianie się z Cesar­ stwem Rzymskim, poczucie misji światowej. O becnie najpilniejsze jest wzmożenie dialogu, zdolności do w ym iany m iędzykulturowej. Taka strategia zakłada oczywiście, że wszyscy interlokutorzy będą uznani za podmioty, za rów nych partnerów, za nosicie­ li prawomocnej inkulturacji Ewangelii.

Teolog kończy słowami w yrażonym i przez m uzułm anina B e l a i d a , przyjaciela zakonników ze Zgrom adzenia Naszej Pani Atlasu: „Czas skłania nas do przeżywania różnic jak o m ostów do spotkań - przeżyw ania rozbieżności jako sposobności do deba­ ty i dialogu braterskiego - przeżyw ania pluralizmu jako niezrównanego bogactwa. (...) M usim y także odkryć się na nas i ofiarow ać siebie by m óc przyjm ow ać”.

Sumujące: om aw iany tu zeszyt ukazuje, że od głębokiej starożytności człowiek zm uszony je st w ciąż przekraczać granice zarów no fizyczne (materialne), ja k też nie­ wymierne, należące do strefy wyobrażeniow ej. Przekraczanie powodować może kształ­ tow anie się zalążków nowej tożsam ości, co dobitnie ukazali zw łaszcza Audinet, Tiri- manna, G roff i Chenu. Studia zgrom adzone nakłaniają do indyw idualnych poszuki­ w ań dalszych.

Wolno wnieść dwie uwagi. Rotzetter m ógł sięgnąć dalej i wykazać, w jakim stop­ niu nakreślony przez niego franciszkański „statut m isjonarski” z początku XIII w. przy­ czynił się do tego, że w łaśnie franciszkanie byli pierw szym w średniow ieczu zakonem „przekraczającym granice” - by wspom nieć na ich dotarcie do Chanbałyku-Pekinu na przełom ie X III-XIV w., na próby w czesnego instalowania się w A fryce Północnej i na ich późniejszą ekspansję w A meryce Środkowej. Ponadto w arto było przedstawić, że Jan Paw eł II ja k praw dziwy pontifex - budow niczy m ostów - w mistrzowski sposób przekroczył granicę dzielącą chrześcijaństw o od judaizm u i pociągnął za sobą cały K ościół, jeśli nie całe chrześcijaństwo.

Cytaty

Powiązane dokumenty

P2 Cele i zakres prowadzonej działalności, zasady funkcjonowania, tryb pracy, metody i formy pracy poszczególnych wydziałów czy też wyodrębnionych komórek

Jeśli tak, to rodzic może najpierw wziąć trzy wdechy i uświadomić sobie, że teraz tak bardzo potrze- buje tego dotrzymywania umów, łatwości, itd., a potem spokojnie

Zamawiający udostępnia Dostawcy klauzulę informacyjną dla kontrahentów („Klauzula”), której treść zawiera informację wymagane na podstawie art. 13 i 14 RODO, i jest ona

Dla realizacji Umowy Zespół zobowiązuje się do dołożenia wszelkich starań by zapewnić Przyjmującemu zamówienie pełny i nieodpłatny dostęp do środków i aparatury

„Budowlani” w Warszawie, 03-571 Warszawa ul. Tadeusza Korzona 111. Zapłata należności nastąpi przelewem na konto Wykonawcy wskazane na wystawionej fakturze, w terminie 14 dni

Student definiuje wszystkie wymagane ogólne zasady prawa unijnego dotyczące stosowania prawa UE przez organy administracji publicznej, ale nie potrafi ocenić.. konsekwencji

Największy ruch kolejowy na wschodniej granicy UE, gdzie następuje zmiana szerokości torów, odbywa się przez przejście graniczne w Terespolu, co związane jest z przebiegiem

a) Zmiana umowy w zakresie terminu płatności, terminu i zasad usuwania wad oraz innych nieistotnych zmian. zmiana nr rachunku bankowego). c) Zmiana danych