PRZEGLĄD NOTARJALNY
KWARTALNIK
POŚWIĘCONY
SPRAWOM NOTARJATU I HIPOTEKI
r o c z n i k v i
KRAKÓW
N A K Ł A I) IZIi NOTARJALNYCII M AŁOPOLSKI 1927
Skład Komitetu redakcyjnego.
Przewodniczący:
Dr Starzewski Tadeusz, prezes krakow skiej Izby notarjal- nej i notarjusz w Kraltowte? %
a) z okręgu krakow skiej Izby notarjalnej:
Brason Summer Ludwik, notarjusz w Gorlicach, Dębicki Ignacy, notarjusz w Rzeszow ie,
D r Góra Stefan, notarjusz w Zakopanem , Dr Myciński Jan, notarjusz w Krakowie, R ybiański Aleksander, notarjusz w Muszynie,
D r Szym anow icz F ranciszek,kandydat notarjalny w K rakow ie;
b) z ok ręgu lw owskiej Izby n otarjaln ej:
Szelewski Franciszek, prezes lw owskiej Izby notarjalnej i notarjusz we Lw owie,
IIołub Stanisław, notarjusz we Lw owie, O strow ski Gustaw, notarjusz w Złoczow ie, Ziem now icz Stanisław, notarjusz w Bóbrce, Delegat T ow arzystw a kandydatów not.: vacat;
c) z okręgu przem yskiej Izby notarjalnej:
W ilczek Stanisław, prezes przem yskiej Izb y notarjalnej i n o tarjusz w Przem yślu,
Nitarski Adolf, notarjusz w Pruchniku,
W itoszyński Witold, kandydat notarjalny w Przemyślu.
Redaktor odpowiedzialny:
Dr Stein Stanisław, notarjusz w Krakowie.
Członkowie:
*
D R U K A R N IA L I T E R A C K A W K R A K O W IE , UL. J A G I E L L O Ń S K A 10 jiod zarządem Stanisław a Z iem ia ń sk ieg o .
SPIS TREŚCI:
]. Artykuły.
1. Prof. D r Fryderyk Z oll: Z op in ij p r a w n y ch P rof. D ra Z o lla , z. 1. 3 2. Dr Stefan Góra: O u je d n o sta jn ien ie n o ta rja tu w ś r o d k o w e j
E u r o p i e , ... ...z. I. 18 3. Michał R zepecki: O n a leży tości ry cza łto w e j cz y li p a u szalow ej
od p ostę p ow a n ia s p a d k o w e g o i o w yk a zie sp ad k u , . z. I. 31 4. E. S .: R e fo r m a u staw y n otarja ln ej w A u s t r j i ,...z. I. 48 5. D r St St.: K ilka u w a g o za stosow a n iu p ra k ty czn em n ow ej
u sta w y s t e m p l o w e j , ... z. I. 5c 6. W sp ra w ie w y k ła d n i u staw y s t e m p l o w e j,... z. I. 57
7. D r Ludwik Zakrocki: Uo in te rp re ta cji art. 84— 93 u sta w y w e
k slo w e j, ... z. I. 108
8. D r Stefan Breyer: D o k w e stji łą czen ia sp ra w i in te rp reta cji
§ 8 U. N . , ... z. I. 116 9. Adw. D r A d o lf Tilles: A d n ota cja sto p n ia p ie rw sze ń stw a h ip o
teczn e g o, ... z. I I . 135 10. D r St. St.: W y p a d e k p r a k ty c z n y , d o t y c z ą c y k w estji, w ja k i
s p o s ó b m a ją b y ć p o d p is y w a n e p od a n ia S p ółe k z o g r a n i
c zo n ą o d p o w . o w p isy w r e je strz e h a n d lo w y m . . z. II. 142
11. E. S .: O p ra k ty czn em za sto sow a n iu p r z e p is ó w u sta w o w y ch o w y k o n a n iu r e fo r m y r o ln ej ... z. I. 149
12. P r z y c z y n e k d o w y k ła d n i ta ry fy p r o te s to w e j, . . . . z. I I I . 115
13. Ignacy Dębicki: Z a r y s r o z w o ju pra w a r z e c z o w e g o a m e ry k a ń sk ie g o , ... . z. I I I . 236
z eszy t IV . 375
14. Bazyli D iaków : J e szcze d o k w e stji łą czen ia sp ra w i in ter
preta cji § 82 U. N ... ... z. I I I . 271 15. D r St. M. Grzybowski: N otarjat a za k res działania są d ów z. I I I . 281 16. D r Leon O berlender: O b e cn y stan u sta w od aw stw a w p r z e d
m iocie o b r o tu ziem ią i o s a d n i c t w a ... z. I I I . 288 17. J u b i l e u s z e , ... z. IV . 347
18. Z praw a a k c y j n e g o , ... ... ...z. IV . 351
19. D r Stefan M. Grzybowski: P o ję c ie S p ółk i a k c y jn e j w ed łu g p r o je k tu u sta w y o S p ółk acli a k c y jn y c h , . . . z . IV . 369 20. D r St. S t.: U w agi o p r o je k c ie c ze ch o sło w a ck ie j o r d y n a c ji
n o t a r ja ln e j,... ... z. IV . 423 21. D r Marjan Landau: P rze rw a p rzed a w n ien ia w p o lsk ie m pra
w ie w e k s l o w e m , ... ... z. IV . 432 22. D r Stefan Breyer: D ok u m en t czy n o t a t k a ,... z. IV . 472
str.
t—17
- 3 0
- 4 8 i - 5 2
1—56
—11)7
-1 1 5
-1 1 9
-1 4 1
-1 4 8
-1 7 2 -2 3 5
-2 7 0 -4 2 2
-2 8 0 -2 8 7
—298 -3 5 0 -3 6 8
-3 7 4
-4 3 1
- 4 6 2 -4 7 8
]]. Z orzecznictwa i zagadnień bieżących. h.
1. D r Leon Oberlender: Z orze czn ictw a S ą d u N ajw . w sp ra w a ch
■ p od a tk o w y ch , ... z. II. 179— 179 2. O p in ja Z g r o m a d z e n ia O g ó ln e g o S ą d u N ajw . w sp ra w ie k o
sz tów przed staw ien ia w ek slu d o w y p ła ty , . , . II. 180— 183 3. Z zagadnień b ie żą cy ch (1. U stny testam ent n o t a r j a l 4 P F ^ u_
dwik M leczko: P r ó b a styliza cji n iek tóry ch p rz e p is ó w u staw y o opła ta ch w e k s lo w y c h ; 3. Z o r z e c z e ń ) , ... z I I I . 299 — 330 4. D r Stefan G rzybow ski: Z ju d y k a tn r y , . ... z. IV . 463—471
11J. Sprawozdania z działalności Izb notarjalnych.
1. Z e s z y t I I ... 1 8 4 -1 9 1 IV. W iadom ości bieżące i komunikaty.
1. Z e s z y t 1...120— 124 2. „ I I ... 1 9 2 -1 9 7 3. .. I I I ... 324 - 326 4. „ I V ...i 79 - 4 8 0
V . Przegląd orzecznictwa.
1. Z e s z y t 1... 1 2 4 -1 2 8 2. „ I I ... 1 9 8 -2 0 3 3. „ III ... 331--339 4. „ I V ... . 4 8 7 -4 9 8
VI. Przegląd dzieł prawniczych.
1. Z e s z y t 1... 1 2 8 -1 2 9
2. I I ... 203— 206 3. „ I I I ... 3 2 6 -3 2 8 4. „ I V ... 4 8 1 -4 8 3
VII. Przegląd czasopism prawniczych.
1. Z e s z y t i ...129 131 2. „ I I ... 2 0 6 -2 0 8 3. „ I I I ... 3 2 8 -3 3 0 4. „ I V ... 483— 486
VIII. Przegląd ustaw i rozporządzeń.
1. Z e s z y t 1... 132 134 2. „ I I ... 2 0 8 -2 1 1 3. „ I I I ... 34 i 346 4. ,. I V ... 499 504
Nr 1. Styczeń - Marzec 1927. Rok VI.
PRZEGLĄD H0TARJALN9
K W A R T A L N IK
P O Ś W I Ę C O N Y S P R A W O M N O T A R J A T U 1 H IP O T E K I.
Adres Redakcji i Adm inistracji: Kraków , ul. Poselska 20.
Przesyłki pieniężne należy wysyłać pod adresem Izby notarjalnej w Krakowie ul. Poselska 20 (konto P. K. O. Warszawa Nr 141.646 i P. K. O . Kraków Nr 404.565), z dokładnem określeniem ich przeznaczenia. — Dla prenumerato
rów, nie będących członkami Małopolskich Kolegjów notarjalnych ani Zrze- / szenia Notarjuszów i Pisarzy Hipotecznych w Warszawie, cenę ustala się o d /
każdego numeru zosobna. — Rękopisów Redakcja nie zwraca.
Odpowiedzialny redaktor: D r S ta n isław Stein.
— --- --- ■+
\
S P I S R Z E C Z Y : '
1. Prof, D r Fryderyk Zoll: Z opinij prawnych prof. Dra Zolla, str. 3— 17. — 2. Dr Stefan Góra: O ujednostajnienie notarjatu w środkowej Europie, str. 18— 30.—
3. Michał Rzepecki: O należytości ryczałtowej czyli pauszalowej od postępowania spadkowego i o wykazie spadku, str. 31—48. — 4. E. S . : Reforma ustawy nota
rjalnej w Austrji, str. 49 — 52. — 5. D r St. S t.: Kilka uwag o zastosowaniu pra- ktycznem nowej ustawy stemplowej, str. 53— 56. — 6. W sprawie wykładni ustawy stemplowej, str. 57— 107. — 7. D r Ludwik Zakrocki: Do interpretacji art. 84 -9 3 ustawy wekslowej, str. 108— 115. — 8. D r Stefan Breyer: Do kwestji łączenia spraw i interpretacji § 82 u. n., str. 116 — 119. — 9. Wiadomości bie
żące i komunikaty, str. 120 — 124. — 10. Przegląd orzecznictwa, str. 124 -1 2 8 .—
11. Przegląd dzieł prawniczych, str. 128— 1?9. — 12. Przegląd czasopism prawniczych, str. 129—131. — 13. Przegląd ustawodawstwa, str. 132 134.
KRAKÓW
N AKŁAD IZB NOTARJALN YCH MAŁOPOLSKI 1927.
Z OPINIJ P R A W N YC H PROF. D RA ZOLLA.
I.
Pojęcie „zapłaty" po myśli § -u 40 Rozp. waloryzacyjnego.
Firm a A. zobow iązała się um ow ą z roku 1921 w obec firm y B. do w ykon ania na kilka lat ro zło żo n y ch dostaw.
Z a dostaw y dokon an e w roku 1922 firm a A. p rzed łoży ła firm ie B. z końcem i’oku 1922 rachunek, op iew ający łącznie na sumę 100 m iljonów m arek polskich, nadm ieniając, że sp o só b obliczenia p o szcze g ó ln y ch p o z y cy j w praw dzie o d p o w iada umowie, ale w obec d ep recja cji pieniądza firm a A.
p on osi znaczne straty, że musi dlatego żądać, a by um owa co do oznaczenia w yn a grod zen ia uległa zmianie. Firm a B.
zapłaciła 90 m iljonów w ciągu stycznia 1923 r., co do 10 m iljon ów pozostałych ośw iadczyła, że nie m oże uznać w szystkich p o zy cy j, że zresztą nie w yklucza d od a tk ow ych zapłat, g d y strony w p óźn iejszy ch kon feren cjach p rzy jd ą d o porozum ienia co do w ątpliw ych p o zy cy j. Firm a A. p rz y jęła zapłatę 90 m iljon ów „na poczet należności za d ostaw y uskutecznione w roku 1922“, co firm a B. p rzy ję ła do w ia
dom ości.
P rzy ostatecznych obliczeniach, które o d b y ły się mię
d zy firm ą A. i B. (skutkiem trudności p och od zą cy ch ze stron y org a n ów firm y B.) d op iero w grudniu 1924 r., usta
lon o u g od ow o, że w edług um ow y firm a B. winna była za
p łacić za dostaw y z r. 1922 — 95 m iljonów , a nie 90 m iljo
nów, a więc o 5 m iljon ów więcej, aniżeli zapłaciła.
K iedy jedn ak ch od ziło o kw estję w aloryzacji, okazało się, że firm y nie są w zgodzie. Firm a A. uw ażała bowiem , że należy zw a lory zow a ć całą należność 95 m iljon ów mk w edług stawki z grudnia 1922, ja k o daty, g d y należność co do w ysokości m ogła b y ć ustalona w m arkach w edług klucza um ow n ego — co b y w złotych rów n ało się sumie 38.000 złotych (2.500 mk — 1 zł), a z tej sum y strącić zapłatę ze stycznia 1923 r. 90 m iljonów mk, co reprezentuje w artość
Przegląd N otarjalny. 1
22.500 złotych (4.000 mk = 1 zł), tak, że suma dłużna bez należności p ob oczn y ch w yn osiłab y 15.500 złotych. Firm a B.
była zdania, że n ależność do 90 m iljonów została w y ró wnana w zupełności i nie p od leg a temsamem w aloryzacji, że ch odzi tylko o zapłatę reszty, t. j. 5 m iljonów , które przerach ow an e w edług stawki z grudnia 1922 r. rów n a ją się 2.000 złotych.
Z a p ytan y o zdanie ośw iadczyłem , że uważam zapa
tryw anie firm y A. za trafne i uzasadniłem to w opinji, z której przytaczam następujące ustępy w skróceniu:
1) Firm a B. tw ierdzi naprzód, „że firm a A., w ystaw ia
ją c w grudniu 1922 rachunek na 100 m iljon ów marek, zrze
kła się w sp osób dorozu m ian y wszelkich roszczeń w alory
zacyjn ych . Zapatryw anie to jest błędne, g d y ż rachunek opierał się na obliczeniach, w skazanych treścią u m ow y (k o sztami rob o cizn y i m aterjału) i b y łb y musiał b y ć w ysta
w iony i wtedy, g d y b y strony m iały zaraz potem zgod n ie zw a lory zow a ć należności firm y A. Bez takiego ustalenia należności, nie m o g ło b y b y ć m ow y o w aloryzacji. Przez rachunek z grudnia 1922 kw estja w alory za cy jn a nie została więc byn ajm n iej przesądzona...
2) Firm a B. tw ierdzi dalej, że należność firm y A. do w ysokości 90 m iljon ów nie p od leg a w aloryza cji dlatego, g d y ż firm a A. p rzy jęła tę sumę w styczniu, nie czyn iąc zastrzeżenia co d o ewentualnej jej w aloryza cji (§ 40 R ozp.
z dnia 14 m aja 1924). W praw dzie p rzy ję cie nastąpiło „na p oczet należności za dostaw y uskutecznione w roku 1922“ , jedn ak że z tego nie w ynika, żeby ta suma nie została p rz y jęta bezw a ru n k ow o; p rzy jęcie zapłaty tej sum y w yk lu czyło d o jej w ysokości p raw o do w aloryzacji. W a lory za cja m oże b y ć więc żądana tylko co do niespłaconej n adw yżk i nale
żności, t. j. co d o 5 m iljon ów marek.
A b y zarzut ten ocenić, należy zdać sobie spraw ę z tego, jakie ma znaczenie p o m yśli §-u 40 rozp. walor, „zapłata przyjęta*1.
M ożnaby m yśleć o zapłacie, ja k o o czyn n ości praw nej o góln ej, k ry ją cej jakąkolw iek p rzy czy n ę (tytuł), m ianowicie causatn solvendi, obligandi lub donandi. A w takim razie przez
zapłatę rozu m ielibyśm y każdą tradycję pieniędzy, dokonan ą celem przeniesienia w łasności na odbiorcę, ważną bez w zględu na jej tytuł, a więc ważną naw et wtedy, g d y b y ukryta p od nią causa nie była ważna — zapłata sensu largo. Tak pojęta zapłata zależy oczyw iście także od pew n ych w arunków . I dlatego b y ła b y niew ażną czyn n ością praw ną, g d y b y n. p.
dok on an a była „p o zo rn ie " (bez zam iaru oddania o d b io rcy p ien iędzy na w łasność), albo g d y b y dok on an a b yła jed y n ie skutkiem przym usu gru n tow n ego i n iespraw iedliw ego i t. p.
Jeżeliby z p o w o d u takich w arunków zapłata nie b yła w a
żną, nie m ożn aby uw ażać jej w o g óln ości za zapłatę także w p ojęciu §-u 40 R ozp . walor., a temsamem m im o p rzy jęcia p ien iędzy ze strony od b iorcy , należność m og ła b y i nadal u legać w aloryzacji. ( Al . R a c z y ń s k i w p ra cy z wielką eru d y cją napisanej a ogłoszon ej w „P rzeg lą d zie N otarjal- n y m “ zesz. 1 z roku 1925, idzie, zdaniem m ojem , za daleko, uw ażając za p ozorn e lub niew ażne z p o w o d u błędu stron co d o w artości pieniądza, zapłaty dokon an e p rzed r. 1924 w znacznie zd ep recjon ow a n ej walucie). A le sk oro w naszym p rzyp a d k u nie zach od zi żaden z p o w o d ó w niew ażności zapłaty tak ogóln ie p ojętej, a w ięc tylko tak zapłatę p o j
mując, m usielibyśm y pow iedzieć, że przepis §-u 40 R ozp.
walor, o n iem ożliw ości kw estjon ow an ia zapłat p rzyjętych , m iałby zastosow anie co do p rzy ję ty ch przez firm ę A. 90 m iljonów m arek i w aloryza cja b y ła b y temsamem do tej w ysok ości w ykluczona.
Jednak zapłata w znaczeniu d op iero co wskazanem jest zb y t ogóln ie ujęta. § 40 R ozp . walor., k tóry d oty czy spłat „n ależn ości", ma oczyw iście inne, ciaśniejsze p o ję cie zapłaty na w zględzie. Chodzi w nim tylko o zapłatę sensu stricto, t. j. o tra d ycję pieniędzy, dokon an ą solvendi causa t. j. w tym celu, b y u m orzyć w ażną należność. Zapłatą w tem znaczeniu będzie zatem ofiarow an ie i p rzy ję cie na w łasność pien iędzy przez od b iorcę pien ięd zy z t y m z g o d n y m z a m i a r e m o b u s t r o n , żeb y przez to u m orzyć zobow iązanie. D op ók i nie zaistnieją p od a n e tu znam iona, a w szczególn ości niema m iędzy stronam i zg od y , że przez od d an ą sumę pieniężną ma b y ć zobow iązan ie um orzone,
niema też i zapłaty w rozum ieniu §-u 40 R ozp. walor., ch o ciaż m oże b y ć ważną zapłata sensu largo.
Co praw da, sk oro zobow iązania pieniężne są zo b o w ią zaniami podzielnem i, m ożna um arzać je także częściami w stosunku do całości ułam kow o określonem i, tak, że za
płatą sensu stricto (w rozum ieniu §-u 40) będzie także, gd y dłużnik płaci p ołow ę, jed n ę trzecią należności i t. p., albo g d y płaci, co na to sam o w ychodzi, ratę m iesięczną, a w ie
rzyciel p rzy jm u je ofiarow an e mu pieniądze, b y w ten sp o sób u m orzyć połow ę, jed n ę trzecią należności i t. p., albo należną ratę m iesięczną — ale zapłatą w tem znaczeniu nie b ędzie „zaliczka", jak to zresztą zaznacza ustęp 3-ci §-u 40 R ozp. walor., interpretujący autentycznie ustęp pierw szy, lub „zapłata na p o cz e t“ , b o w tych p rzyp ad kach brak kon- sensu w zajem n ego stron na um orzenie bądź to całej nale
żności, bądź też jak iejś jej ozn aczon ej części. „W płata na poczet należności" lub zaliczka nie jest zapłatą sensu stricto w rozum ieniu §-u 40, chociaż jest nią sensu largo. R ów nież nie będzie zapłaty w pierw szem znaczeniu i wtedy, g d y w praw dzie płacący płaci nie zaliczkow o, lecz chcąc w ten sp osób u m orzyć całe zobow iązan ie lub je g o pew ną część, ale o d b iera ją cy pieniądze p rzy jm u je je tylko zaliczkow o, g d y ż w tedy consensus istnieje tylko co do zapłaty sensu largo;
a co do zapłaty sensu stricto istnieje dissensus, a więc niema jeszcze um arzającej zobow iązan ie zapłaty. Pom im o takiej zapłaty (sensu largo) będzie zatem arg. a contr, z §-u 40 R ozp.
walor, m ożliw ą w aloryza cja należności, sk oro przepis ten w yklucza w aloryzację, tylko należności przez zapłatę już bezw aru n k ow o u m o r z o n e j , aby nie w znaw iać rzeczy za
łatw ionych. Strona płacąca „na p oczet" i strona p rzy jm u jąca takow ą zapłatę byn ajm n iej tą czyn n ością praw ną nie ob ejm u ją kw estji samej należności, jej w ysokości i jej um o
rzenia. D latego też zaliczka dla tych kw estyj stoi p oza na
wiasem i g d y one stają się przedm iotem postanow ienia stron, m oże b y ć traktowana tylko ja k o zapłata sensu largo, która p rzy zgod n em ustaleniu należności pow in n a b y ć za
liczona jed yn ie w wartości, jaką w chwili jej w płaty rze
czyw iście reprezentow ała.
W naszym p rzyp a d k u w płacenie przez firm ę B. i p rz y jęcie przez firm ę A. 90 m iljonów „na p oczet należności za dostaw y uskutecznione w roku 1922“, nie przesąd zają kwe- stji w ysokości samej należności i d oty ch cza sow eg o jej u m o
rzenia, które to spraw y m iały b y ć d op iero potem załatw ione na p óźn iejszej konferencji...
Za wynikiem , do k tóreg o doszliśm y p o w y żej, przem a
w iają w naszym p rzyp ad ku także w zg lęd y słuszności, zw ła
szcza, g d y się zw aży, że firm a A. zw racała się n iejed n o
krotnie w latach 1923 i 1924 do firm y B. n ap różn o z p ro ś
bą o ustalenie sw ych należności za rok 1922...
W o b e c w yniku p o w y ższy ch w yw od ów , nie w ch od zę w rozpatryw an ie kw estyj dalszych, a w szczególn ości w p y tanie, cz y w razie, g d y b y wpłata 90 m iljon ów w roku 1923 nie miała b y ć zaliczką, ale zapłatą w rozum ieniu §-u 40 Rozp., m ożn aby w pism ach firm y A., protestu jących p rze ciw um ow nem u sp o so b o w i obliczania należności, d opatrzeć się „za strzeżeń 1*, które „łam ią zasadę** §-u 40 o tyle, że d o zw alają na w alory za cję w p rzyp a d k a ch d ojścia d o skutku zapłaty sensu stricto t. j. um orzenia zobow iązania. „Z astrze- żen ia “ te nie łamią zresztą, b iorą c rzecz ściślej, zasady
§-u 40, bo jeżeli w ierzyciel p rz y ją ł w praw dzie zapłatę ja k o um orzenie zobow iązania, ale zastrzegł sobie m ożn ość d o chodzenia n adw yżk i — og ra n iczy ł przez to swe ośw iad cze
nie, dotyczące um orzenia zobow iązan ia w arunkiem rozw ią zującym , k tóreg o spełnienie się uchyla skutki zapłaty sensu stricto...
II.
Znaczenie spadku złotego dla miary waloryzacji na podstawie Rozp. W alor.
Kom isja, która p od m ojem przew odnictw em u łożyła p rojek t R ozp. Frez. R zpltej z dnia 14 m aja 1924 (tak zw.
R ozp orzą d zen ia W a lo ry z a cy jn e g o ), w ych odziła z założenia, że złoty o b ie g o w y nie załamie się, że utrzym a się na p o ziom ie złotego w złocie, ok reślon ego w R ozp. Prez. R zpltej z dnia 20 stycznia 1924 Nr 7 Dz. U. R. P. poz. 65, że R ząd i Sejm nie dop u szczą do n o w e g o bankructw a państw ow ego.
D latego rozp. z dnia 14 m aja 1924 p rzera ch ow u je wszelkie należności na złotego ob ie g o w e g o , a nie na złotego w złocie.
E w entualności spadku złotego w R ozp. walor, nie u w zg lęd niono, b o ch od ziło o to, b y nie w yw ołać wrażenia, ja k o b y R ząd nie b y ł pew ny, że złoty się nie załamie.
Przesłanka K om isji okazała się mylną. Skutkiem nie
w łaściw ej gosp od a rk i finansow ej, złoty o b ie g o w y stracił blisko p ołow ę w artości w stosunku do złoteg o w złocie.
M imoto i pom im o, że w ierzyciele, zarów n o ci, których należności p od leg a ją w aloryzacji, ja k i ci, k tórych należności p ow stały w latach 1924, 1925 i 1926 i opiew ają od początku na złote, p on oszą lub pon iosą straty — nie m ożna bez n o wej ustaw y zm ieniać treści przep isów R ozp. walor. — tak, że przerach ow an ie daw n ych w ierzytelności o d b y w a ć się musi nadal na złote o b ieg ow e i skutkiem tego m aksym alną granicę w aloryza cji oznacza, w edłu g w y ra źn eg o p osta n o
wienia ustępu 1 §-u 4, nadal skala §-u 2 R ozp.
A le d o tej gra n icy rozp orząd zen ie daje sądom p rze
ważnie b a rd zo szeroką w ładzę d ysk recjon aln ą co do m iary przerachow ania, zw łaszcza, g d y nie ch odzi o przypadki, szcze g ó ło w o unorm ow ane w § § 5—27.
Mam tu głów n ie na m yśli zasadę §-u 28 R ozp. walor., k tóry m iarę w alory za cji czyni zależną od „w zg lęd ów słu
szności". P od tak ogólne, czynniki, w p ływ ają ce na miarę w aloryzacji, p od p a d a także fakt, że złoty ob ie g o w y , któ
r e g o uw ażano w roku 1924 za stały miernik wartości, rów n y złotem u w złocie, został zd y sk red y tow a n y przez now ą inflację i o b n iży ł się w stosunku do dolara blisko do p o ło w y swej w artości z m aja roku 1924. Z tym faktem stosu
ją cy R ozp. walor. — zdaniem m ojem — musi się liczyć po m yśli §-u 28. Jeżeli więc ch odzi o w alory za cję reszty ceny kupna, należącej się z r. 1912 w 95.000 kor. austr., rów n ych w edłu g skali §-u 2 — 100.000 złotych, a rzeczozn a w cy orzekli, że w artość nieruchom ości sprzedanej w roku 1912 ob n iżyła się od tego czasu p o dziś dzień o 25°/o i skutkiem tego na podstaw ie §-u 29 — 1 — a w skazanąby była wa
lo ry za cja tylko d o 75°/0 przerach ow an ej na 100% sumy 100.000 złotych, a nie zach od ziły prócz spadku w artości
złoteg o żadne inne jeszcze czynniki, na w aloryza cję m o
gące m ieć w pływ p o m yśli § § 28 i 29, natenczas prawnik, w nikający w m yśl R ozp . walor., a zw łaszcza w je g o p o d staw ow e zasady w yrażon e w § 28, k tórego tylko przykła- dow em i em anacjam i są p rzep isy §-u 29, odpow ie, że w alo
ry za cja w naszym p rzyp a d k u p ow in n a opiew ać na 100.000 złotych, a nie na 75.000, bo jak kolw iek w artość nierucho
m ości spadła o 25°/o, to jednak z drugiej strony w artość złoteg o o b ie g o w e g o — w brew przesłankom tw órców rozp.
z dnia 14 m aja — spadła o więcej jeszcze, b o o 42'5% , tak, że mimo pełnej w aloryza cji nom inalnej w edług skali
§-u 2 rozp. w ierzyciel (sprzedaw ca) p rzy pełnej w aloryzacji otrzym a mniej, n iżby otrzym ał p rzy 75% -ow ej w aloryzacji, g d y b y się złoty nie b y ł załamał.
Jednak nietylko w p rzyp a d k a ch n ieob jętych § § 5—27 R ozp. spadek złotego m oże b y ć u w zględn ian y p rzy w alo
ryzacji. Stać się to m oże i p rzy należnościach innych, a zw ła
szcza p rz y zobow iązan iach z p oży czek , sk oro § 11 w ustę
pie 3-cim dozw ala na p od w yższan ie m iary przerachow ania
„z w ażnych p o w o d ó w także w ierzytelności z p o ży cze k hi
potecznie za b e zp ie czo n y ch ” , z w ykluczeniem tylko od takiej p od w y żk i hipotek, za b ezp ieczający ch te pretensje...
III.
Stawianie horoskopów.
P roszą cy mnie o op in ję w kw estji 2-giej d od ał za p y tanie, czy nie n ależałoby w strzym ać się obecnie z żądaniem w aloryzacji, sk oro — jak dzienniki d on oszą — ma nastąpić rew izja R ozp. walor. Na tę interpelację odpow iedziałem , że w op in ji praw nej nie m ogę się w daw ać w proroctw a, ale w yraziłem krótko przypuszczenie, że ani Sejm, ani R ząd nie wstąpią na d ro g ę tak ry zy k o w n ą i niebezpieczną, ja- k ąby była zmiana R ozp. walor, i dlatego poradziłem , by spraw ę w aloryza cji zaraz załatwić.
Jednak na tem miejscu, sk oro ch od zi o kw estję d on io
słą z zakresu polityki praw nej, om ów ię nieco p o w o d y p o w yższej mej su p p ozycji.
N aprzód, o ile ch odzi o stan praw ny, stw orzon y R ozp.
walor, p r z e d z a ł a m a n i e m s i ę z ł o t e g o w roku 1925, p ow od y , dla których w ykluczam m ożliw ość zmiany, op ie
rają się w przew ażn ej części na roztrząsaniach i w y w o dach, jakie znaleść m ożna we „W stęp ie" do kom entarza R ozp. walor. Z o l l a i H e ł c z y ń s k i e g o (II. wyd., zw ła
szcza na str. 27— 39 i w uw agach w stępnych do § § 5 i 6).
Kto sp ok ojn ie te rzeczy przeczyta i przem yśli, ten — jak sądzę — nabierze przekonania, że w znaw ianie przez R ozp . w alor, załatw ionych rzeczy sp rzeciw iałoby się zasadom pra
w om ocności i p o d k o p y w a ło b y bezpieczeństw o i p ew n ość prawną. P om ijam nawet tę okoliczność, że na skargi p osia daczy listów zastaw nych niema lekarstwa, b o przecież nikt ch yb a nie będzie m yślał na serjo o p rzyw racan iu obecnie hi
potek z ksiąg gru n tow ych daw no w y k reślon y ch ; rów nież nikt nie stw orzy podstaw dla w yższej w aloryza cji innych preten- syj tam, gd zie dłużnicy na nią zasobów nie p o sia d a ją ; jak się rzecz ma m iędzy innemi z ledw ie w egetującem i licznem i in
stytucjam i finansow em i, bankami, kasami oszczędn ości i t. p.
Co zaś do myśli, z rozgłosem wielkim p rop a g ow a n ej, b y w obec załamania się złotego w roku 1925, w a l o r y z a c j ę R o z p . z roku 1924 p r z e m i e n i ć n a w a l o r y z a c j ę n a z ł o t e w z ł o c i e , nie sądzę, b y m yśl ta m ogła b y ć urzeczyw istnioną — jakkolw iek przem aw iają za nią p o w a żne w zględ y: Raz to, że tw órcy projektu R ozp. walor, uw ażali złoteg o o b ie g o w e g o za trw ały miernik wartości, na którym w aloryza cja ma się op rzeć i odrzucali św iado
mie hipotezę załamania się tej waluty. P ow tóre to, że przez now ą inflację i spadek złotego cele R ozp. walor, zostały spaczone, sk oro należności podn iesion e w roku 1924 do w ar
tości, jaką uw ażano za odpow iedn ią, now a inflacja obn iżyła blisko o połow ę, a w d rod ze interpretacji m ożna tylko w części ten zły skutek uchylić.
Mimo tak p ow a żn ych w zględ ów odrzucam w sw ych przypu szczen iach zmianę R ozp. walor, w tym kierunku, by w m iejsce złotego o b ie g o w e g o p rz y ją ć złotego w złocie, z p o w o d ó w jeszcze w ażniejszych, z k tórych przyn ajm n iej na kilka zw racam w dalszym ciągu u w a gę:
1) W o b e c spadku złotego o b ie g o w e g o praw ie o p o łow ę wartości, w aloryza cja na podstaw ie złotego w złocie b y ła b y n o w ą w a l o r y z a c j ą . T rzeb a b y p rzerach ow ać p on ow n ie w szystkie należności, przerach ow an e dotąd na podstaw ie R ozp. walor., w szczególn ości w ierzytelności hi
poteczne, a na tej podstaw ie listy zastawne, dalej obligacje, sum y u bezpieczeń i t. d., tak, że praca blisko trzech lat m inionych b y ła b y w przew ażnej części przekreślona. P o nieważ w tym m inionym okresie w artość złotego, p oczą w szy od lipca 1925 r., pow oli spadała i była w p oszczeg óln y ch ułam kach czasu różną, a w tych p erjod acli wiele należności zostało za płacon ych w całości lub w części w różn ych w ar
tościach, wiele u regu low an ych w yrokam i i ugodam i, w iele z jed n ych osó b na inne przeniesiono, przeto w now ych przepisach m usiałaby b y ć ustaw ow o ustalona naprzód skala w artości złotego za każdy miesiąc, a dalej trzebaby u n or
m ow ać skutki zapłat i ustaleń przez w yrok i i u g o d y w tych czasach d ok on a n y ch ; a nadto od d ziaływ an ie spadku zło tego na czyn n ości praw ne, alienacyjne.
2) W a lo ry za cja now a m usiałaby o b ją ć nietylko nale
żności, p od p a d a ją ce p od przep isy R ozp. walor, z dnia 14 m aja 1924, ale i wszelkie inne tytuły, a w szczególn ości i te, do k tórych odn oszą się p óźn iejsze rozp orząd zen ia P rezyd . R zpltej, a zw łaszcza z grud nia 1924, tak, żeb y n o
wemu przeracliow aniu u legły i liczne długi państw ow o i sam orządow e, co b y znow u przekształciło w znacznej części budżety Państw a i innych k orp ora cy j p u bliczn ych i p r y watnych i sp ow od ow a ło znaczne zw iększenie w nich p ozy - cyj biernych, którym nie sp rostałoby z regu ły pow iększenie p o z y cy j czynnych.
3) R ozp. walor, z dnia 14 m aja 1924 tylko dlatego nie zw a lory zow a ło k om orn ego (§ 42 tego rozp.), g d y ż praw ie rów n ocześn ie nastąpiło p rzerach ow an ie k om orn ego w usta
wie o ochronie lokatorów z dnia 11 kwietnia 1924 r. N ow a w aloryzacja m usiałaby więc p od a ć także p od sta w y do zm iany przerachow ania k om orn ego, a znaczne stąd w ynikające obciążenie finansow e w szystkich lokatorów , m iałoby o cz y wiście p od w zględem socjaln ym i g osp od a rczy m daleko
idące następstwa. M iędzy innemi m u siałoby P aństw o p o d w y ższy ć od p ow ied n io płace w szystkich sw ych fun kcjon a- rju szów , żeb y im um ożliw ić płacenie p o d w y ższ o n e g o k o
m ornego, co b y w płyn ęło na zw iększenie p o z y cy j biernych w budżecie państw ow ym .
4) D o rozw ażań takich szczegółow ych , ledw ie naszki
cow a n ych p od L. 1— 3, p rz y b y w a ją refleksje inne jeszcze, natury zasadniczej:
W państw ie now oczesnem i p raw orządn em musi życie praw ne i g osp od a rcze op iera ć się na walucie ja k o stałym m ierniku wartości, ja k o środku ogóln ym wym iany, odszk o- wań i w ypełniania w szelkich innych ob ow ią zk ów pienię
żnych. D latego też konieczną jest zasada, że zobow iązan ia m ożna i należy w ypełn iać z pełnym skutkiem w sumach nom inalnych na walutę ob ow ią zu jącą op iew ających — bez w zględu na to, czy pieniądz w w artości spada, czy się p o d nosi. Spadek w ych od zi na k orzy ść dłużników , zw yżk a na k orzy ść w ierzycieli. — Otoż w aloryzacja łamie tę pod sta w ow ą zasadę państw a praw n ego, jest cięciem w ykonanem w norm alne fu n k cje pieniądza i waluty, w y w oły w a przez to wstrząśnienia i p rzew roty gosp od a rcze gw ałtow ne i nie
bezpieczne, chociaż ujęte w p rzep isy ustawow e. Z tych p o w od ów w aloryza cję uw ażać trzeba za środek ostateczny, za ultimum ręfugium, do k tóreg o w olno się uciec tylko w ra
zie tak olb rzy m ieg o spadku w artości pieniądza i w y rzą d zo nych przez to k rzyw d w ierzycielom , że w obec nich w alo
ry za cja przedstaw ia się ja k o zło m niejsze, aniżeli rażące niespraw iedliw ości, d ep recjacją w aluty spow odow an e. T ylk o więc katastroficzny spadek w aluty m oże uspraw iedliw ić w aloryza cję!
W szystko to m ając na w zględzie, nie dziw ię się, że k iedy w latach 1921*) i 1922 poruszyłem i p ro p a g o w a ć za
cząłem m yśl w aloryza cji w obec, już w ów czas bard zo dużej, b o tysiąckrotnej d ep recja cji w ierzytelności, w yw ołan ej sza
loną inflacją pieniężną, mimo to tak w ybitni juryści, jak T i 11 lub J a w o r s k i odezw ali się b a rd zo stanow czo p rze
*) P ie r w sz e m y śli w a lo r y z a c y jn e p o ja w iły się w «C za sie> ; p. a r ty k u ły p r o f. Z o lla w n u m era ch 226, 269 i 270 z r o k u 1921. (D op. R e d a k cji).
ciw memu p rojek tow i p odn oszen ia należności przez ban
kructw o państw ow e zd ep recjon ow a n y ch — w szak ch od ziło im o utrzym anie wielkiej zasady spłat nom inalnych. Nie dziw ię się także, że państw a takie jak A ustrja i N iem cy do r. 1923, mimo k atastroficzn ego spadku także i ich waluty, w a lory zację czy to de lege lata, czy też de lege ferenda, w zasadzie od rzu ca ły p od hasłem „K ron e ist K ro n e “ , „M ark ist M ark“ . R ozum iem też w zupełności i uważam w całej pełni za uspraw iedliw ione, że państwa, w których spadek waluty b y ł tylko kilkakrotny, jak n. p. C zechy lub F rancja, kw estji w aloryza cji nie poru szały, w y ch od ząc z założenia, że w ie
rzyciele m uszą w edług o g ó ln y ch zasad praw a cyw iln ego p on osić straty, zniżką w artości pieniądza spow od ow an e, że są to przecież o b ja w y szkód następstwam i w ojny, a więc siłą w yższą w yw ołanych, które k ażd y znieść i przecier
pieć musi.
Jeżeli, m im o takich głosów i przykład ów , trwałem p rzy m yśli w aloryza cji i broniłem jej i de lege lata i de lege f e renda, w idząc przed sobą w prost przerażające p rzy k ła d y strat, które p on oszą w ierzyciele, to z drugiej strony zda
wałem sobie spraw ę i z tego, że w aloryzacja m oże b y ć przep row a d zon a tylko b ard zo oględn ie i ostrożnie, jeżeli nie ma w y w oła ć wstrząsu ek on om iczn ego g orszeg o, aniżeli sama d eprecjacja, że więc w aloryzacja, t. j. podniesienie w artości należności zd ep recjon ow a n y ch inflacją, pow inna b y ć określona granicam i, w których podniesienie należn o
ści w ierzycieli da się p o k ry ć niew ątpliw em niesłusznem w zbogacen iem się dłużników . O drzucałem n a o g ó ł m yśl tak zw. pełnej w aloryzacji, t. j. p rzyw racan ia w ierzytelnościom wartości, od p ow iad ają cej ekw iw alentow i szlachetnego kru
szcu, zw łaszcza, że w takim razie w ierzyciele w zb og a cilib y się kilkakrotnie kosztem dłużników (w szak kapitał pieniężny dla zu p ełn ego je g o braku niepom iernie pod rożał), podczas g d y w szyscy inni posiadacze, cz y kapitału nieruchom ego cz y in n ego ru ch om ego (n. p. akcyj), tracili swe mienie w części a czasem i w całości, a dłużnicy, obciążen i tak podniesionem i należnościam i, p op a d a lib y z reg u ły w nie
w ypłacalność. H istorja d ep recja cji pieniądza z końca 18-go
i początku 19-go wieku i ów czesne lekkom yślne w alory
zacje wraz z następstwami, które w yw ołały, b y ły dla mnie odstraszającem i przykładam i.
W mej ostrożn ości utw ierdziła mnie niem iecka „dritte S teu ern otverord n u n g“ z dnia 14 lu tego 1924, która, o g ra niczając w aloryza cję do pew n ych tylko tytułów p ry w a tn o
praw nych, dopuściła jej jed yn ie do 15% parytetu złotej marki.
Z asady, o których to m ówię, nie w ykluczały wyjątków,, zw łaszcza p rzy zobow iązaniach, pow stałych z umów synal- laginatycznych, w których naw et bard zo w ysoka w alory
zacja dała się ustaw ow o uzasadnić przed w ydaniem R ozp.
walor. (Z n alazło to w yraz głów nie w § § 28 i 29 R ozp. wal.).
Takie to m iędzy innemi rozw ażania k ierow ały także Kom isją, której miałem zaszczyt p rzew od n iczy ć p rzy ukła
daniu p rojektu R ozp orząd zen ia w alory za cy jn eg o.
Mimo tych rozw ażań zasadniczych i pom im o, że P o l
ska była terenem w ojn y, że więc straty w niej m aterjalne i zubożen ie b y ło n a ogół większe, aniżeli n. p. w Niemczech,, nie ogran iczyliśm y się bynajm niej do w aloryza cji tylko pew n ych tytułów, jak niem iecka Steuernotverordnung, lecz ujęliśm y problem w aloryza cji w szechstronnie, a więc o d n o śnie d o wszelkich należności pryw atno- i p u bliczn o- p ra w nych (pierw si w E u ropie!), a co do szom atycznej, p rocen tow ej w aloryzacji poszliśm y n a o g ó ł (z w yjątkiem b. zaboru p ru sk iego dla specjaln ych p o w o d ó w ) znacznie w yżej, ani
żeli niem. rozp. walor, (dritte Steuernotverordnung).
Jednak zadow olenia, a tom mniej w dzięczności, w śród w ierzycieli nie b y ło - - na co byliśm y zresztą zg ó ry p rz y gotow ani. Co więcej, apetyty, rozbu d zon e w aloryzacją, w y zyskano dla p op arcia b ard zo ostrej krytyk i le g isla cy jn e g o dzieła śm iałego, w P olsce d ok on an ego. R ozp oczęła się agi
tacja, kierow ana nadzieją, że m oże przecież w ierzyciele będą m ogli u zyskać jeszcze więcej i k orzystan o z każdej sposobn ości, b y złorzeczy ć tw órcom p rojektu R o z p o rzą d z e nia. Jeżeli K asy O szczędności nie m ogły w aloryzow a ć swym w ierzycielom wkładek, bo kapitał tych instytucyj zniszczał doszczętnie lub w przew ażnej części — to m iało być winą
tw órców Rozp., tak, ja k b y ustaw odaw ca miał środki do w skrzeszenia kapitałów, w ojn ą i inflacją zniszczonych.
R ów nież m iało b y ć winą Rozp., czy je g o tw órców , że, licząc się z ledw ie w egetującem i i bliskiem i ruiny bankami, zw a
lory zow a li b ard zo nisko w kłady w tych instytucjach skła
dane. W iną R ozp. m iało b y ć dalej, że kurs listów zastaw nych kilku wielkich zakładów spadł b ard zo nisko, ja k k o l
wiek listy zastawne p ow in n y b y ły przecież p o m yśli R ozp.
reprezen tow ać wartości, od p ow iad ają ce przeciętnie stawkom, przepisanym dla w aloryza cji w ierzytelności hipotecznych — i takby też b y ło niew ątpliw ie, g d y b y zakłady te p rz y jm o w ały b y ły od dłużników spłaty sw ych w ierzytelności h ip o tecznych w yłącznie w listach zastawnych, które temsamem zosta ły by um orzone, a nie w zupełnie zdep recjon ow an ej g o tówce, co p ozb a w ia ło p ok ry cia dla listów, w rękach p osia
daczy pozostałych.
D o nieuzasadnionej niczem k rytyki R ozp. walor, p rz y cz y n ił się w w ysokim stopniu także w yrok Sądu Najw.
(Iz b y III.) z dnia 5 czerw ca 1923 (O rzeczn ictw o, II. 443).
W y ro k ten, niepom ny um iarkow anego, spraw iedliw ością tchnącego zapatryw ania, w yp ow ied zia n ego w procesie Fl i e - d e r b a u m - K u h n k e przez Sąd N aj w. w sła wnem orze
czen iu z dnia 25 lu tego 1922 (O rzeczn ictw o I., 461) — oparł się na — zdaniem m ojem — m ylnej interpretacji szcze g ó ło w e g o postanow ienia § § 988 i 989 K. cyw . austr., w edług k tóreg o dłużnik z p oży czk i ma w ypłacić w ierzycielow i w razie zm iany waluty i oczyw iście p rzy braku szcze g ó łow ych postanow ień co do stosunku daw nej waluty d o n o wej waluty, taką sumę w now ej walucie, ja k a b y od p o w ia dała w artości w ew nętrznej (k ru szcow ej) z czasu udzielenia poży czk i. Z tego postanow ienia szczeg ółow eg o, zgenerali- zow a n eg o przez Sąd N a jw y ższy w sp osób — jak sądzę — niew łaściw y, Sąd N a jw y ższy w y p row a d ził przepis, że tytuły z p o ży cze k na k oron y austro-w ęg. opiew ające, m ają b y ć spłacane w m arkach polskich w takiej ilości, ja k a b y o d p o w iadała w artości w k oron ach z czasu pow stania pożyczki.
Z tego orzeczenia Sądu Najw., tudzież z orzeczeń, u zn ają
cych trafnie b ard zo w ysoką w aloryza cję p rzy należnościach
z um ów synallagm atycznych, różn i agitatorzy zaczęli w y
p row a d za ć i su g g erow a ć społeczeństw u zasadę, że w razie d ep recja cji pieniądza dłużnik w ierzycielow i, bez w zględu na tytuł zobow iązania, winien płacić zaw sze pełną we
wnętrzną w artość sum y dłużnej a nie sumę nom inalną;
stąd w ycią gan o też wniosek, że nie inflacja i bankructw o państw ow e, ale R ozp. walor., p ozb a w iły w ierzycieli ich m ie
nia. R oz. walor, nazw ano aktem ekspropriacji, w yw łaszcze
nia w ierzycieli, zamiast ozn aczać je p o ję cio w o tem, czem jest w istocie: podniesieniem w artości zupełnie przez inflację zd ep recjon ow a n y ch w ierzytelności. O bałam uceni w ierzyciele zaczęli w ierzyć w trafność zasady, która jest antytezą norm o walucie, ob ow ią zk u spłat w sumach n o
m inalnych tytułem ozn aczon ych , antytezą ładu i porząd ku p ra w n eg o w każdem państw ie now oczesnem . — W szak w ie
rzym y najłatw iej w to, co od p ow iad a naszym pragnieniom . Tak obałam u con ych w ierzycieli dotknął w latach 1925 i 1926 cios b olesn y : N ow a inflacja, now e częściow e b an kructw o państw ow e, now a d ep recja cja ustalon ych w złotym należności. Tem też silniej dom agać się zaczęto now ej wa
lory zacji i to w aloryza cji w złotym w złocie, zw łaszcza, że w Niem czech dnia 16 lipca 1925 p oja w iła się ustawa w alo
ry za cy jn a (A u fw ertu n gsgesetz), która w aloryza cję oparła na złotej marce.
W y żej wspom niałem , że tym razem g ło sy w ierzycieli są o tyle uspraw iedliw ione, że bądź co bądź przesłanką polskiej w aloryzacji z roku 1924 b y ł złoty, k tóry miał p o zostać stałym miernikiem w artości i utrzym ać się na rów ni złota, a przez now ą d ep recja cję spotkały w ierzycieli straty, które ustaw odaw ca z roku 1924 m ilcząco w ykluczał. W a lo ry za cja z roku 1924 została więc przez now ą inflację p ie
niężną p od k op a n a i sk rzyw ion a i w swej w artości obniżona.
A jednak mimo to uważam, że zm ianę R ozp . z roku 1924, k tóraby zresztą nie b yła zmianą, ale w łaściw ie now ą w aloryzacją, pow inniśm y usunąć z zakresu p rojek tów legis
lacyjn ych , jeżeli zw ażym y, co w yżej w ykazyw ałem , że wa
lory za cja jest środkiem tak nienorm alnym , op era cją tak bolesną i w strząsającą życiem ekonom icznem , a p rzed e-
w szystkiem kom prom itującą zasadę k ażd eg o państw a p ra w orząd n ego o walucie i o spłatach nom inalnych, że w olno do niej uciec się tylko w razie ostatecznym , t. j. w razie katastroficznej zniżki pieniądza. A takiej przecież co do złotego nie było. P aństw o n ow oczesn e musi się opierać na pew n ych fundam entach, k tórych nie w olno wym ieniać, g d y tego ostatnia p otrzeba nie w ym aga. N ietylko własność, r o dzina, konstytucja, ośw iata są takiemi filarami, których bez szk od y dla państw a naruszać nie wolno. D o nich należy, chociaż w drugiej linji, i zasada o spłatach nom inalnych.
Jeżelibyśm y już p od w pływ em zniżki w aluty 40-procentow ej, mieli złam ać tę zasadę i w p row a d zić now ą w aloryzację, sp otkalibyśm y się z uzasadnionem i zarzutami, że w P olsce niema nic p ew n ego, nic stałego, że w szystko się chw ieje, że w szystko płynie, że niema zasad i praw om ocności, które w ładza ustaw odaw cza, sądy i sp ołeczeń stw o szanują, a tem
samem niema państw a w now oczesnem znaczeniu. N ow a w aloryzacja b y ła b y operacją, k tóra by siły n aszego o rg a nizm u p a ń stw ow ego więcej podk opała, aniżeliby dodała mu zdrow ia przez usunięcie bolesn ych krzyw d, w ierzycielom zrządzon ych . K rzy w d y te — niew ątpliw ie wielkie zło — usuw ać m ożna jed y n ie w granicach R ozp. walor., w sp o só b w skazany p o w y że j p o d II., a nie przez niebezpieczną o p e rację, ja k ą b y była now a ustawa w aloryzacyjn a. Z e szkód zaś, które spadkiem złotego w y rzą d zon o w ierzycielom , w y p ływ a tylko ta p ow ażn a nauka, że Sejm i R ząd p ow in n y d o ło ży ć w szelkich starań, b y utrw aleniem d ob rej gospodark i państw ow ej i zabezpieczaniem ładu p raw n ego, uchronić P aństw o raz na zaw sze od n o w e g o spadku pieniądza, a wie
rzycieli od n ow ych krzyw d.
Zoll.
K raków , dnia 21 lutego 1927 r.
O UJEDNOSTAJNIENIE NOTARJATU W ŚRODKOW EJ EUROPIE.
Jest to postulat nienow y.
Z a jm ow an o się nim już szereg lat przed w ojną, a więc w okresie, g d y Liga N arodów nie b yła nawet jeszcze p o mysłem. Szereg zjazdów , czy to ściśle zaw od ow ych , czy też ogóln o-p raw n iczych , przedew szystkiem w Niemczech i Austrji, w yp ow iad a ł się za ujednostajnieniem form y aktów dobrej w oli i za nadaniem im w iększej sw o b o d y ruchów , sw o b o d y w ob rocie m iędzynarodow ym .
D ążon o do tego celu nie k onw en cjam i m iędzypaństw o- wemi, lecz próbą, a by k od eksy w iększej ilości państw m o
żliwie i w granicach od ręb n ości interesów, u p od ob n ić do siebie.
P rzykładem tego b y ła ustawa handlow a, wekslowa, niemal identyczne dla N iem iec i Austrji, — przykładem tego jest obecnie ustaw odaw stw o wekslow e, które tylko w szczegółach od b ie g a od m ięd zyn a rod ow ych zasad ha
skich, ustalon ych dla praw a w ekslow ego, ja k o p ew n ego rod za ju ustawa ram ow a, — p rzykładem tego m nożące się w n ieskoń czon ość kon w en cje na różn ych polach, których ró żn orod n ość ob ejm u je d ziedzin y nieznane zupełnie p rze d w ojen n ym stosunkom m iędzypaństw ow ym .
P rzyk ład praw a w ekslow ego pow inien w dużej m ierze p o słu ży ć ja k o d rogow sk a z w wielu innych dziedzinach) a przedew szystkiem w dziedzinie praw a form alnego, do k tóreg o należy zarów n o p ra w o wekslow e, jak i w p rz e ważnej m ierze p raw o notarjalne. O d rębn ość ustaw odaw stw p o szczeg óln y ch państw, w yn ikająca z od rębn ości charakteru d an ego społeczeństw a, pow in n a p rzejaw iać się tylko, a co n a jw yżej przew ażnie, w od rębn ości praw a m aterjalnego.
P raw o form alne n igdy nie narusza w łaściw ości życia p ra w nego ludności, a przynajm niej nie p ow in n o tych w łaściw o
ści naruszać. Jedynie p raw o m aterjalne jest istotą życia p ra w n ego dan ego społeczeństw a, postan aw iając i ustalając je g o t r e ś ć , a nie formę.
Cale olbrzym ie d ziedzin y życia n arodów , w pierw szym zaś rzędzie d ziedzin y życia g osp od a rczeg o, coraz to więcej w ykraczają poza granice terytorjalne, — i usiłują o b ją ć sw o b o d ą ruchów całą kulę ziemską.
Te same ułatwienia, które z dnia na dzień m nożą się w dziedzinie kom unikacji m iędzyn arodow ej, tak dla osób, jak i dla tow arów , dom agają się zastosow ania ich także dla dokum entów , które są właśnie niczem innem, jak k o
m unikacją w obrocie.
Przeistoczenie karty E u rop y, w m iejsce ułatwień, w p ro
w adziło tylko szereg utrudnień. N ow e granice, usuw ając p od jed n ym w zględem pop rzed n ie b łęd y i niespraw iedli
wości, — sp o w o d o w a ły w innych dziedzinach rozerw an ie d otych czasow ych , ch o ćb y luźnych i nienaturalnych zw iąz
ków g osp od a rczych , a nie p otrafiły rów n ocześn ie w znieść się ponad pew ne ciasne ujęcia problem ów , m ieszając n azbyt często i zaw sze ponad rzeczyw istą potrzebę, zasady nie
podległości, niezaw isłości, prestigu, — z pojęciam i czysto gospodarczem i, które w znacznej m ierze nie naruszają w niczem p o w y ższy ch naczelnych zasad polityczn ych.
W ten też tylko sp osób rozum ieć należy tendencję u proszczenia kom unikacji m iędzypaństw ow ej także dla d o kum entów.
P rzeistoczenie to, o którem m owa, w p row ad ziło n ajw ię
cej zamętu w państw ach pow stałych czy to w całości, czy to w części na gruzach daw nej m onarchji austro-w ęgierskiej.
N aczelne m iejsce p od tym w zględem zajm uje Polska, pow stała z terytorjów , p o d le g ły ch p op rzed n io u staw od aw stwu austriackiem u, niemieckiemu, pruskiem u, rosyjskiem u,
w ęgierskiem u i w reszcie do p ew n eg o stopnia odrębnem u ustaw odaw stw u b. K rólestw a P olskiego, posia d ająca zatem sześć mniej lub więcej od ręb n ych ustrojów .
Przegląd Notarjalny 2
W p od ob n ej m ierze p od leg a temu zam ętow i Jugosła- wja, p od d an a pięciu różn ym ustrojom , a m ianow icie:
serbskiem u, bośniackiem u, tureckiemu, austrjackiem u i wę
gierskiemu.
W p o d o b n e j sytuacji zn ajdu je się Rum unja, p osiad a
jąca tery tor ja, p od ległe praw u rumuńskiemu, rosyjskiem u (B esarabja), w ęgierskiem u (S ied m iogród ) i austrjackiem u (B ukow ina), a z niedaw nej p rzeszłości także tureckiemu i bułgarskiem u.
W lepszej sytuacji zn ajdu je się C zechosłow acja, p osia
dająca kraje, p od leg łe ustaw odaw stw u tylko austrjackiem u i węgierskiem u, a zatem dw om system om już p op rzed n io w dużej m ierze ze sobą uzgodnion ym .
Natom iast A ustrja i W ę g ry nie zn ajdu ją się w p o łożeniu rozbieżn ości różn ych system ów u staw odaw czych, posiadają jed n a k ow oż szereg w ęzłów g osp od a rczy ch jeszcze nie rozw ikłan ych, a łączących je przedtem z w ym ienionem i w yżej państwami.
K ażde z p o w y ższy ch państw dąży szybszym lub w ol
n iejszym krokiem do ujednostajnienia praw a na własnem terytorjum . Im większe różnice i im więcej różn ic w tym w zględzie posiada dane państw o, tem trudniejszą i w oln iej
szą jest unifikacja.
A le właśnie ten proces u n ifik acyjn y jest jed y n ą sp o
sobnością, aby nadać mu linję ro zw o ju nietylko z p e rsp e k tyw y życia je d n e g o państwa, ale aby mieć na w zględzie także p otrzeb y obrotu m iędzypań stw ow ego. W iadom o b o wiem dobrze, że niemal każda kon w en cja jest albo dość lichym kom prom isem wielkich różnic, albo też w p row ad za zmiany, czy w yjątki ustaw ow e; a tego właśnie obecnie m ożna uniknąć.
W tej sytuacji A u strjacki Z w iązek N otarju szy i stała d elegacja A ustrjackicli Izb N otarjalnych, w porozum ieniu z p od ob n em i organizacjam i adw okatury, p o d ję ły inicjatyw ę ustalenia w spólnych w ytycznych, któreby, od rzu ca ją c balast szczeg ółów i rzeczy nieistotnych, stw orzyły ogóln ą p o d stawę do k o d y fik a cji ustaw y notarjalnej i adw okackiej państw europejskich , przyczem ja k o pierw szy punkt w yj-
ścia postan ow ion o u zgod n ić p ro je k ty ustaw odaw cze dla notarjatu w tych państwach, które w jak ik olw iek sp osób b y ły zw iązane w spólnością interesów g o sp o d a rczy ch z byłą m onarchją austro-w ęgierską. W dalszym etapie ch od ziłob y rów nież o uzgodnien ie tych o g ó ln y ch zasad z republiką niem iecką i innemi zainteresow anem i państwam i, a w p ierw szym rzędzie z W łocham i.
P orozu m ienie się w zajem ne zdążało w pierw szym rzę
dzie do tego, aby zapozn ać się z planam i i dążeniam i n o
tarjatu i adw okatury w p oszczeg óln y ch państw ach i aby dop iero z tego zapoznania się w ysnuć wnioski, czy p o d o bne ujednostajnienie w form ie da się p om yśleć i w jakich granicach. Im więcej szczeg ółów b y ło b y niespornych, tem łatw iejsza b y ła b y kon solidacja zasad ustaw ow ych ustaw n otarjalnych w jak n ajw ięk szej ilości państw, — przeciw nie zaś, g d y b y się u jaw n iły zb y t wielkie różnice, natenczas upodobn ien ie u staw od aw stw a n otarjaln ego m usiałoby się og ra n iczy ć d o n ajw ażn iejszych zagadnień, p ozosta ją cych w zw iązku li tylk o z ułatwieniem m ięd zy n a rod ow eg o obrotu.
P rzy p om n ieć tu należy, że już k o n g re sy za w od ow e i ogóln o-p raw n icze z czasów p rzed w ojen n y ch p ostaw iły p o stulaty w prow adzen ia n ow ych form dokum entów , i to form , zaczerpniętych z praw a francuskiego, oraz am erykańskiego.
Niema zatem m ow y o tem, aby tendencją ustalenia w sp ól
nych w y ty czn y ch b y ło narzucenie form praw a niem ie
ckiego, — w prost przeciw nie, ch odzi właśnie o pew ne zm iany i red u k cje tychże form , na k orzy ść praw a za ch od n io
eu ropejskiego.
Nic dziw n ego, że sama idea, bez w ejrzenia w szcze
góły, stała się p rzy czy n ą p ew n ych zastrzeżeń. P od n iesion o różn e w ątpliw ości, ja k o to : czy w og óle notarjat polski p o w inien brać udział w zjazdach n otarju szy państw sukce
sy jn y ch b y łej Austrji, g d y ż tylko część P aństw a p olsk iego, to jest M ałopolska, należała do daw nej A ustrji, — czy jest w interesie Państw a p olsk ieg o i p olsk ieg o notarjatu p o p ie ranie idei jedn olitej ustaw y z państw am i niem ieckiem i, — oraz czy w olno delegatom notarjatu p olsk ieg o brać udział w kon gresach m iędzypań stw ow ych i reprezen tow ać myśl
ustaw odaw czą Państwa bez specjaln ego p ozw olen ia ze strony R ządu polskiego.
P ierw sza w ątpliw ość nie w yd aje się słuszną, g d y ż g d y b y ją w ziąć p od uwagę, to żadne z państw nie pow in n o brać udziału w zjeździe, i w ogóle wszelka myśl, czy to k on wencji, czy upodobnienia ustaw odaw stw a m usiałaby zg ó ry upaść. R ów n ie d ob rze nie m óg łb y notarjat polski brać udziału w zjeździe n ota rju szy państw su k cesyjnych, jak i republiki niem ieckiej, czy w reszcie R osji, ani nawet w ja kim kolw iek zjeździe m iędzynarodow ym . A rgum ent ten miał
b y sw ój p o z ó r słuszności tylko w ów czas, g d y b y ch odziło o upodobn ien ie u rządzeń notarjatu w sam ych tylko pań
stwach sukcesyjnych. Tym czasem , jak to w yżej za zn aczyli
śmy, idea zjazdu w ych od zi daleko p oza te granice. Nie ch od zi tu o u p od obn ien ie notarjatu państw sukcesyjnych, — lecz sami in icjatorzy p rzy jm u ją ja k o zasadę: dostosow anie w łasnego ustaw odaw stw a n otarjaln ego do ustaw odaw stw a innych państw. Tem sam em odpada w ątpliw ość druga, która podnosi, że nie leży w interesie p olsk ieg o notarjatu p o p ie ranie idei jedn olitej ustawy z państw am i niemieckiomi.
W ątpliw ość ta chce niejako zaliczyć C zechosłow ację, Jugo- sław ję, R um unję i WTęgry do państw niemieckich, — trudno zrozum ieć na jakiej podstaw ie, — tem więcej, sk oro o p o rozum ieniu z republiką niem iecką jeszcze m ow y nie było.
W ątpliw ość ta zapom ina, że stosunek m oże b y ć wręcz o d w rotny, i że właśnie państw a te m ogą od d ziałać na jed yn e niem ieckie państw o, t. j. na republikę austrjacką w kierunku u pod obn ien ia jej ustaw odaw stw a do innych państw nie- niemieckicli.
W reszcie ostatnia w ątpliw ość, staw iająca p od znakiem zapytania upraw nienie notarjatu p olsk ieg o do reprezen to
wania „m yśli u sta w od aw czej1' Państw a bez specjaln ego pozw olen ia ze strony R ządu polskiego.
P olem ika z tem zdaniem za p row a d ziła by zb y t daleko.
W szczególn ości zaś p ostaw iłaby p od znakiem za p y tania zasadę autonom ji stanow ej. Co jedn ak w ażniejsze, to to, że ani d elegacja polska, ani delegacja któregok olw iek in nego notarjatu nie posiadała m andatu od sw eg o rządu
i nie przem aw iała imieniem „m yśli u staw od aw czej" sw eg o państwa.
N ależy zaznaczyć, że notarjat czesko-słow acki repre
zentow any b y ł przez dw ie delegacje, a m ianow icie d elegację n otarju szy n a rod ow ości czeskiej i d elega cję n otarju szy na
ro d ow ości niem ieckiej. Ż ad n a z tych delegacyj nie miała m andatu od sw ego rządu i żadna, naw et czeska, nie usiło
wała reprezen tow ać „m yśli u staw od aw czej" państwa. Z ja zd miał na celu porozum ienie się co do w ytycznych, k tóreby b y ły d op iero p rzed łożon e w łasnym czynnikom ustaw o
daw czym , ja k o p rojek t takiego, a nie in nego urządzenia w łasnego notarjatu.
O pinja zjazdu m og łab y b y ć tylko op in ją o pew nym autorytecie, w p ływ ającą na czynniki ustaw odaw cze, lub na stanow isko rządu, — n igd y zaś nie m og łab y w iązać tych czynników . K ażda z dełegacy- b yła reprezentantem tylko dążeń sam ego stanu, — n igd y zaś nie p rób ow a ła w y tw o
rz y ć wrażenia, że reprezentuje op in ję sw eg o rządu, ani naw et nie daw ała przyrzeczeń , że na op in ję w łasnego rządu o d d zia ły w ać będzie li tylko p o linjji uchw ał zjazdu. O ma- jo ry za cji jedn ej d elega cji przez drugą na zjeźd zie nie b y ło m ow y. C hodziło o uzyskanie jednom yślności, a nie o uchw ały w iększości. Z ja źd taki, jakiem u inicjatyw ę dał notarjat austrjacki, był tylko w ym ianą myśli, nie inną, jak się to dzieje na łamach czasopism za w od ow ych , różn ica leżała w tem, że ta w ym iana m yśli nastąpiła ustnie. — O bow iązek każdej delegacji leżał tylko w tem, aby reprezen tow ać p raw dziw ą op in ję w łasn ego notarjatu, a w uzgod n ien iu za
sad w ytyczn ych nie p ó jść p rzeciw k o tej opinji.
D latego ideę zjazdu, je g o o d b y cie i kontynuow anie prac, musi notarjat polski p rz y ją ć ja k o p ożą d a n y i dodatni etap sw ej p ra cy o k o ło rod zim eg o ustaw odaw stw a z a w o d o w ego, a w inicjatyw ie notarjatu austrjack iego dop a tryw a ć się jed y n ie czysto rzeczow y ch intencyj, p ozb a w ion y ch w szel
kich ukrytych m yśli p olityczn ych , tem w ięcej, g d y się zw aży, że na zjeźd zie notarjat austrjacki, p ow ied zm y niemiecki, przeciw staw ion y b y ł czterem delega cjom obco-plem iennym , a z nich trzem słowiańskim.
W yn iki zjazdu potw ierd ziły najzupełniej nasze p o w yższe w y w od y . O kazało się, że różnice są nieznaczne, — że żadna z d elega cyj nie miała na m yśli w yrów n yw an ia tych różn ic w zajem nem i ustępstwami, a jed y n ie stw ierdze
nie, które m yśli są bezsporne, które zatem postulaty m ogą się stać postulatam i wspólnem i.
Jako d rob n y p rzeja w p rzy toczy m y k on trow ersję mię
d zy delegacją w ęgierską a w szystkiem i innemi delegacjam i na temat urządzenia w ykon aln ości aktu notarjaln ego. D e
lega cja w ęgierska w yjaśniła, że w edle ich praw a, każdy akt n otarjaln y p osiad a ipso ju re m oc egzek u tyw y, bez za
m ieszczania klauzuli eg zek u cy jn ej, — i ośw iadczyła, że od tej form y nie ma zamiaru odstąpić. W szystkie inne d elega
cje stanęły na tem stanowisku, że p oddan ie się egzek u cji p ow in n o b y ć w yraźne, a to w tym celu, aby kontrahent był św iadom y skutków aktu. K on trow ersji tej nie rozstrzygn ięto uchwałą, k tóra by m ogła w iązać w szystkie delegacje.
R ozstrzygn ięcie pytania, celow ości zjazdu i k on ty n u o
wania je g o prac, pokryw ra się zupełnie z od p ow ied zią na pytanie, czy ułatwienie m ięd zyp ań stw ow ego obrotu aktów pra w n ych jest pożądanem i ce lo w e m ? Nie wiemy, cz y zn a j
dzie się ch oć jed n a odpow iedź, k tóraby ten o b rót chciała skazać na los przypadku , lub też w rozm yśln ej od rębn ości urządzeń form alnych d opatryw ała się k orzy ści og óln o- państw ow ej.
Form a praw na z pew nością nie zad ecy d u je o niezaw i
słości i n iepodległości żad n ego państwa, a natom iast p o d niesie łatw ość w zajem n ego obrotu, a więc z jedn akow em i szansam i dla każdej jedn ostk i państw ow ej.
W y w o d y te chcielibyśm y p o łą czy ć z krótkiem sp ra w o
zdaniem ze sam ego zjazdu.
Jak to w yżej zaznaczono, inicjatyw a austrjackiego notarjatu zeszła się z inicjatyw ą austrjackiej adw okatury.
O ba ugru pow an ia ob ra d ow a ły oddzielnie, postan ow iw szy u przedn io od b y cie w spólnych narad d op iero we w łaściw ym momencie. Ten w łaściw y m om ent w czasie p ierw szeg o zja zdu nie zaszedł, co jest zupełnie zrozum iałem , jeśli się zw aży, że prace obu zjazd ów b y ły d op iero wstępnemi, a sam
porząd ek dzien n y zjazdu n ota rja ln ego obracał się li tylko w granicach zainteresow ań notarjatu.
W zjeźd zie wzięli udział delegaci austrjackiego zrze
szenia n otarju szy i zjazdu delegatów austrjackich Izb no- tarjalnych, delegaci notarjatu Ju gosław ji, W ęgier, delegaci Z w iązku czesko-słow ackich notarjuszy, oraz Z w iązku nie
m ieckich n otarju szy republiki czesko-słow ackiej, jak w re
szcie delegaci notarjatu p olsk iego, a to prezes Iz b y p rze m yskiej, Stanisław W ilczek, od tejże Izby, i członek Izb y krakow skiej, dr Stefan Góra, ja k o delegat Iz b y k ra k ow skiej i lw ow skiej, oraz Z rzeszenia n ota rju szy w W arszaw ie.
Z ja zd o d b y ł się w dniach 29 i 30 październ ika 1926.
P ierw szy dzień zjazdu p ośw ięcon y b y ł w god zin a ch p o p ołu d n iow y ch i w ieczorn ych zebraniu tow arzyskiem u celem zaznajom ienia się uczestników .
O brad y ro zp o czę ły się następnego dnia o god z. 10-tej rano w sali obrad w iedeńskiej Iz b y N otarjalnej, p rzy b ar
d zo licznym kom plecie uczestników , w yp ełn iających po b rzegi salę obrad.
Z ja zd zagaił prezyd en t D r H lozanek, k tóreg o nastę
pnie p ow ołan o jedn om yśln ie na prezesa Z jazdu, poczem Z ja zd ukonstytuow ał się, p ow ołu ją c na w icep rezesów : Dra Jarosław a Culika (P raga), A leksandra H u dovern ika (L u biana, Jugosław ja), Stanisława W ilczka (P rzem yśl) i Dra H olitschera (B udapeszt), a na sekretarzy p p .: W ych od ila (M oraw ska T rzebow a), Duseka (B ratislava) i Dra Gamill- sch ega (W iedeń).
Prezes Z jazdu, Dr H lozanek, naw iązując o b ra d y do K ongresu n otarju szy z roku 1907, uzasadnił szczeg ółow o cel i p otrzebę Z jazdu, poczem przem aw iali: Dr Culik imie
niem praskiej Iz b y notarjalnej i Zw iązku czesko-słow ackich n otarjuszy, prezes W ilczek imieniem N otarjatu polskiego, prezes H u dovern ik imieniem n otarju szy jugosłow iańskich, w iceprezes D r H ollitscher imieniem n otarju szy w ęgierskich, w reszcie notarjusz W y ch od il imieniem zrzeszenia niem iec
kich n otarju szy republiki czesko-słow ackiej.
Stosow nie do zap ow ied zia n ego porząd ku dziennego, notarjusz Dr E dw ard R eichel (W ied eń ) w y g łosił dłuższy