• Nie Znaleziono Wyników

Przegląd Notarjalny : kwartalnik poświęcony sprawom notarjatu i hipoteki. 1927, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przegląd Notarjalny : kwartalnik poświęcony sprawom notarjatu i hipoteki. 1927, nr 1"

Copied!
134
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr 1. S ty czeń - M arzec 1927. R ok VI.

PRZEGLĄD H0TARJALN9

K W A RTA LN IK

P O Ś W I Ę C O N Y S P R A W O M N O T A R J A T U 1 H IP O T E K I.

A dres R edakcji i A d m in istra cji: K rak ów , ul. P o se ls k a 20.

Przesyłki pieniężne należy wysyłać pod adresem Izby notarjalnej w Krakowie ul. Poselska 20 (konto P. K. O. W arszaw a Nr 141.646 i P. K. O . Kraków Nr 404.565), z dokładnem określeniem ich przeznaczenia. — Dla prenum erato­

rów, nie będących członkami Małopolskich Kolegjów notarjalnych ani Zrze- / szenia Notarjuszów i Pisarzy Hipotecznych w W arszawie, cenę ustala się o d /

każdego numeru zosobna. — Rękopisów R edakcja nie zwraca.

Odpowiedzialny red ak to r: D r S ta n isław Stein.

—--- ---■+

\

S P I S R Z E C Z Y : '

1. Prof, D r Fryderyk Zoll: Z opinij prawnych prof. D ra Zolla, str. 3— 17. — 2. D r Stefan Góra: O ujednostajnienie notarjatu w środkowej Europie, str. 18—3 0 .—

3. M ichał Rzepecki: O należytości ryczałtowej czyli pauszalowej od postępow ania spadkow ego i o wykazie spadku, str. 31—48. — 4. E. S . : Reforma ustawy n o ta­

rjalnej w A ustrji, str. 49 — 52. — 5. D r S t. S t.: Kilka uw ag o zastosow aniu pra- ktycznem nowej ustawy stemplowej, str. 53—56. — 6. W sprawie wykładni ustawy stemplowej, str. 57—107. — 7. D r L u d w ik Z akrocki: Do interpretacji art. 84 -9 3 ustawy w ekslowej, str. 108—115. — 8. D r Stefan Breyer: Do kwestji łączenia spraw i interpretacji § 82 u. n., str. 116 — 119. — 9. W iadomości bie­

żące i komunikaty, str. 120 — 124. — 10. Przegląd orzecznictwa, str. 124 -1 2 8 .—

11. Przegląd dzieł prawniczych, str. 128— 1?9. — 12. Przegląd czasopism prawniczych, str. 129—131. — 13. Przegląd ustawodaw stwa, str. 132 134.

KRAKÓW

N AKŁAD IZB N O TA R JA LN Y CH M A ŁO PO LSK I 1927.

(2)
(3)

Z OPINIJ PRAWNYCH PROF. DRA ZOLLA.

I.

P o ję cie „zapłaty" po m yśli § -u 40 R ozp. w alory zacy jn eg o.

F irm a A. zobow iązała się um ow ą z r o k u 1921 wobec firm y B. do w y k o n an ia n a kilka lat rozłożonych dostaw.

Za d o staw y d o k o n an e w ro k u 1922 firm a A. p rzed ło ży ła firmie B. z końcem i’oku 1922 rach u n e k , opiew ający łącznie n a sumę 100 miljonów m a re k polskich, nadm ieniając, że spo só b obliczenia poszczególnych pozycyj w p raw d zie odpo ­ w iad a umowie, ale wobec deprecjacji p ien iąd za firm a A.

ponosi znaczne straty, że m usi dlatego żądać, a b y um ow a co do oznaczenia w y n a g ro d z e n ia uległa zmianie. F irm a B.

zapłaciła 90 miljonów w ciągu stycznia 1923 r., co do 10 miljonów pozostałych oświadczyła, że nie może uznać w szystkich pozycyj, że zresztą nie w yklucza d o d atk o w y ch zapłat, g d y s tro n y w późniejszych konferencjach p r z y jd ą do p orozum ienia co do wątpliw ych pozycyj. F irm a A. p r z y ­ jęła zap łatę 90 miljonów „na poczet należności za d o staw y u skutecznione w r o k u 1922“, co firm a B. p rz y ję ła do w ia­

domości.

P r z y ostatecznych obliczeniach, k tó re o d b y ły się mię­

d zy firm ą A. i B. (skutkiem tru d n o ści pochodzących ze s tr o n y o rg an ó w firm y B.) dopiero w g r u d n iu 1924 r., u s ta ­ lono ugodowo, że w edług um ow y firm a B. w in n a b y ła za­

płacić za d o staw y z r. 1922 — 95 miljonów, a nie 90 miljo­

nów, a więc o 5 miljonów więcej, aniżeli zapłaciła.

Kiedy je d n a k chodziło o kw estję waloryzacji, okazało się, że firm y nie są w zgodzie. F ir m a A. u w ażała bowiem, że należy zw aloryzow ać całą należność 95 miljonów mk w edług staw ki z g r u d n ia 1922, ja k o daty, g d y należność co do wysokości mogła być u s talo n a w m a rk a c h w edług klucza um ow nego — coby w złotych ró w n ało się sumie 38.000 złotych (2.500 mk — 1 zł), a z tej sum y strącić zapłatę ze stycznia 1923 r. 90 miljonów mk, co r e p re z e n tu je w artość

Irzeg ljjri N o ta rja ln y . 1

(4)

22.500 złotych (4.000 mk = 1 zł), tak, że su m a d łu ż n a bez należności pobocznych w ynosiłab y 15.500 złotych. F ir m a B.

b y ła zdania, że należność do 90 miljonów została w y ró ­ w n a n a w zupełności i nie p o d le g a tem sam em waloryzacji, że chodzi tylko o zapłatę reszty, t. j. 5 miljonów, k tó re p rz e ra c h o w a n e w edług staw ki z g r u d n ia 1922 r. ró w n a ją się 2.000 złotych.

Z a p y ta n y o zdanie oświadczyłem, że uw ażam z a p a ­ try w an ie firm y A. za trafn e i u zasad n iłem to w opinji, z której p rz y ta c z a m n astę p u ją c e u s tę p y w skróceniu:

1) F irm a B. tw ierdzi naprzó d , „że firm a A., w y staw ia­

jąc w g ru d n iu 1922 ra c h u n e k n a 100 miljonów marek, zrze­

kła się w sposób d o ro zu m ian y wszelkich roszczeń w alo ry ­ zacyjnych. Z a p a try w a n ie to jest błędne, gdyż ra c h u n e k o pierał się n a obliczeniach, w sk a zan ych treścią um ow y (ko­

sztam i robocizny i m a terja łu ) i b y łb y musiał być w y sta ­ wiony i wtedy, g d y b y s tro n y miały zaraz potem zgodnie zw aloryzow ać należności firm y A. Bez tak ieg o ustalenia należności, nie m ogłoby być mow y o waloryzacji. P rzez ra c h u n e k z g r u d n ia 1922 k w estja w alo ry za cy jn a nie została więc b yn ajm n iej przesądzona...

2) F ir m a B. tw ierdzi dalej, że należność firm y A. do wysokości 90 miljonów nie po d le g a w aloryzacji dlatego, gdyż firm a A. p rz y ję ła tę sumę w styczniu, nie czyniąc zastrzeżenia co do ew entualnej jej w aloryzacji (§ 40 Rozp.

z dn ia 14 m aja 1924). W p raw d zie przyjęcie n astąp iło „na poczet należności za d o staw y uskutecznione w ro k u 1922“, je d n ak że z tego nie wynika, żeby ta su m a nie została p r z y ­ ję ta b e zw aru n k o w o ; przyjęcie za p ła ty tej sum y wykluczyło do jej wysokości p ra w o do waloryzacji. W alo ry zacja może być więc ż ą d a n a tylko co do niespłaconej n ad w y ż k i n a le ­ żności, t. j. co do 5 miljonów marek.

A by z a r z u t ten ocenić, należy zdać sobie s p ra w ę z tego, jakie ma znaczenie po myśli §-u 40 rozp. walor, „zap łata przyjęta*1.

M ożnaby myśleć o zapłacie, ja k o o czynności p raw n ej ogólnej, k ry jącej jakąkolw iek p rz y c z y n ę (tytuł), mianowicie causatn solvendi, obligandi lub donandi. A w takim razie przez

(5)

zap łatę rozum ielibyśm y k a ż d ą tra d y c ję pieniędzy, d o k o n a n ą celem przeniesienia własności n a odbiorcę, w ażn ą bez w zględu n a jej tytuł, a więc w ażn ą n a w e t wtedy, g d y b y u k r y ta pod nią cau sa nie b y ła w ażn a — z a p łata sensu largo. T ak p o jęta z a p łata zależy oczywiście tak że od p ew n y ch w aru n k ó w . I dlateg o b y ła b y n ie w aż n ą czynnością p ra w n ą , g d y b y n. p.

d o k o n a n a była „pozornie" (bez zam iaru o d d a n ia odbiorcy pieniędzy n a własność), albo g d y b y d o k o n a n a b y ła jed y n ie skutkiem p rz y m u s u g ru n to w n e g o i n iespraw iedliw ego i t. p.

Jeżelib y z p o w o du takich w aru n k ó w z a p ła ta nie b y ła w a­

żną, nie m o ż n ab y u w ażać jej w ogólności za zap łatę tak że w pojęciu §-u 40 Rozp. walor., a tem sam em mimo p rzy jęcia p ieniędzy ze s tro n y odbiorcy, należność m o g łab y i n a d a l ulegać waloryzacji. (A l. R a c z y ń s k i w p r a c y z wielką eru d y c ją n ap isan e j a ogłoszonej w „P rzeg lądzie N otarjal- n y m “ zesz. 1 z ro k u 1925, idzie, zdaniem mojem, za daleko, u w ażając za p o zo rn e lub n iew ażn e z p o w o d u błędu stron co do w artości pieniądza, za p ła ty d o k o n an e p rz e d r. 1924 w znacznie zdeprecjonow anej walucie). Ale skoro w n aszy m p r z y p a d k u nie zachodzi żad e n z pow odów nieważności zap łaty ta k ogólnie pojętej, a więc tylko ta k zap łatę p o j­

mując, m usielibyśm y powiedzieć, że p rzep is §-u 40 Rozp.

walor, o niemożliwości k w estjo n o w an ia zap łat przy jęty ch, m iałby zastosow anie co do p rz y ję ty c h przez firmę A. 90 miljonów m a re k i w alo ry zacja b y ła b y tem sam em do tej wysokości wykluczona.

J e d n a k z a p ła ta w znaczeniu dopiero co w skazanem je st z b y t ogólnie ujęta. § 40 Rozp. walor., k tó ry dotyczy spłat „należności", m a oczywiście inne, ciaśniejsze pojęcie zap łaty n a względzie. Chodzi w nim tylko o zap łatę sensu stricto, t. j. o tra d y c ję pieniędzy, d o k o n a n ą solvendi causa t. j. w ty m celu, by um orzyć w ażn ą należność. Z a p ła tą w tem znaczeniu będzie zatem ofiarow anie i przyjęcie n a własność pieniędzy przez odbiorcę pien ięd zy z t y m z g o ­ d n y m z a m i a r e m o b u s t r o n , żeby przez to um orzyć zobowiązanie. Dopóki nie zaistnieją p o d a n e tu znam iona, a w szczególności niem a między s tro n am i zgody, że p rzez o d d a n ą sumę pieniężną m a być zobow iązanie um orzone,

(6)

niem a też i zap łaty w rozum ieniu §-u 40 Rozp. walor., cho­

ciaż może być w ażn ą z a p łata sensu largo.

Co p raw d a, skoro zobow iązania pieniężne są zobow ią­

zaniami podzielnemi, m ożna u m a rz ać je także częściami w sto su n k u do całości ułam kow o określonemi, tak, że z a ­ p ła tą sensu stricto (w rozum ieniu §-u 40) będzie także, gdy d łużnik płaci połowę, je d n ę trzecią należności i t. p., albo g d y płaci, co n a to samo wychodzi, r a tę miesięczną, a wie­

rzyciel p rz y jm u je o fiarow ane mu pieniądze, by w ten sp o ­ sób um o rzy ć połowę, je d n ę trzecią należności i t. p., albo n ależn ą r a tę miesięczną — ale z a p łatą w tem znaczeniu nie będzie „zaliczka", ja k to zresztą zaznacza ustęp 3-ci §-u 40 Rozp. walor., in te rp re tu ją c y autentycznie ustęp pierwszy, lub „zap łata n a p o cze t“, bo w tych p r z y p a d k a c h b r a k kon- sensu w zajem nego stro n n a um orzenie bądź to całej n a le ­ żności, bądź też jakiejś jej oznaczonej części. „W płata n a poczet należności" lub zaliczka nie jest z a p ła tą sensu stricto w rozum ieniu §-u 40, chociaż jest nią sensu largo. Również nie będzie zap łaty w pierw szem znaczeniu i wtedy, g dy w p raw d zie płacący płaci nie zaliczkowo, lecz chcąc w ten sposób um orzyć całe zobow iązanie lub jego p e w n ą część, ale o d b ie ra jący pieniądze p rz y jm u je je tylko zaliczkowo, g dyż w tedy consensus istnieje tylko co do za p ła ty sensu largo;

a co do zap łaty sensu stricto istnieje dissensus, a więc niema jeszcze u m a rzającej zobow iązanie zapłaty. Pom im o takiej zap łaty (sensu largo) będzie zatem arg. a contr, z §-u 40 Rozp.

walor, możliwą w alo ry zacja należności, skoro p rzep is ten w yklucza waloryzację, tylko należności przez zap łatę już b e zw aru n k o w o u m o r z o n e j , ab y nie w znaw iać rzeczy za­

łatw ionych. S tro n a płacąca „na poczet" i s tro n a p r z y jm u ­ jąca ta k o w ą zap łatę b y n ajm n iej tą czynnością p r a w n ą nie o b e jm u ją kw estji samej należności, jej wysokości i jej u m o­

rzenia. D latego też zaliczka dla tych kw estyj stoi p o za n a ­ wiasem i g d y one s tają się p rzedm iotem p o stanow ienia stron, może być tr a k to w a n a tylko jak o z a p łata sensu largo, k tó ra p rz y zgodnem ustaleniu należności p o w in n a być za­

liczona jed y n ie w wartości, ja k ą w chwili jej w płaty rze­

czywiście rep rezen to w ała.

(7)

W n aszy m p r z y p a d k u wpłacenie przez firmę B. i p r z y ­ jęcie przez firmę A. 90 miljonów „na poczet należności za d o staw y uskutecznione w r o k u 1922“, nie p r z e s ą d z a ją kwe- stji wysokości samej należności i dotychczasow ego jej u m o ­ rzenia, k tó re to s p r a w y miały być dop iero potem załatw ione n a późniejszej konferencji...

Za wynikiem, do k tó reg o doszliśmy powyżej, p rz e m a ­ w iają w n aszy m p r z y p a d k u tak że w zględy słuszności, zw ła­

szcza, g d y się zważy, że firm a A. zw racała się n ie jed n o ­ kro tn ie w latach 1923 i 1924 do firm y B. n a p ró ż n o z p r o ś ­ b ą o ustalenie swych należności za ro k 1922...

W obec w y n ik u p o w yższych wywodów, nie w chodzę w ro z p a try w a n ie kw estyj dalszych, a w szczególności w p y ­ tanie, czy w razie, g d y b y w p łata 90 miljonów w ro k u 1923 nie miała być zaliczką, ale z a p ła tą w rozum ieniu §-u 40 Rozp., m o żn ab y w pism ach firm y A., p ro testu jący c h p r z e ­ ciw um o w n em u sposobow i obliczania należności, d o p atrz eć się „z a strz e ż e ń 1*, k tó re „łamią zasadę** §-u 40 o tyle, że d o ­ zw alają n a w aloryzację w p r z y p a d k a c h dojścia do s k u tk u zap łaty sensu stricto t. j. u m o rze n ia zobow iązania. „Zastrze- ż e n ia “ te nie łam ią zresztą, b io rąc rzecz ściślej, zasad y

§-u 40, bo jeżeli wierzyciel p r z y ją ł w praw dzie zapłatę ja k o um orzenie zobow iązania, ale zastrzeg ł sobie możność do­

chodzenia n ad w y ż k i — o g ran iczy ł przez to swe ośw iadcze­

nie, dotyczące u m o rze n ia zobow iązania w aru n k iem ro zw ią­

zującym, k tó reg o spełnienie się uchyla sk u tk i zap łaty sensu stricto...

II.

Z naczen ie sp ad k u z ło te g o dla m iary w aloryzacji na p o d sta w ie R ozp. W alor.

Komisja, k tó r a p od mojem przew odnictw em ułożyła p ro je k t Rozp. Frez. Rzpltej z d n ia 14 m a ja 1924 (tak zw.

R o z p o rzą d zen ia W aloryzacyjnego), w ychodziła z założenia, że złoty obiegow y nie załamie się, że u tr z y m a się n a p o ­ ziomie złotego w złocie, określonego w Rozp. Prez. R zpltej z dn ia 20 stycznia 1924 N r 7 Dz. U. R. P. poz. 65, że R ząd i Sejm nie dop u szczą do now ego b a n k r u c tw a państw ow ego.

(8)

D latego rozp. z d n ia 14 m a ja 1924 p rz e ra c h o w u je wszelkie należności n a złotego obiegowego, a nie n a złotego w złocie.

E w en tu a ln o ści s p a d k u złotego w Rozp. walor, nie u w zg lęd ­ niono, bo chodziło o to, b y nie wywołać w rażenia, ja k o b y R ząd nie był pew ny, że złoty się nie załamie.

P r z e s ła n k a Komisji o k aza ła się mylną. Skutkiem nie­

właściwej g o sp o d ark i finansowej, złoty obiegow y stracił blisko połowę wartości w sto su n k u do złotego w złocie.

Mimoto i pomimo, że wierzyciele, zaró w no ci, k tórych należności p o d le g ają waloryzacji, ja k i ci, k tó ry ch należności p ow stały w latach 1924, 1925 i 1926 i o piew ają od p o czątku n a złote, p o n o szą lub poniosą s tr a ty — nie m ożna bez n o ­ wej u s ta w y zmieniać treści p rzepisów Rozp. walor. — tak, że p rz e rac h o w a n ie d a w n y ch w ierzytelności o d b y w ać się musi n a d a l n a złote obiegowe i skutkiem tego m a k sy m aln ą gran icę w aloryzacji oznacza, w ed łu g w y ra ź n e g o p o s ta n o ­ wienia u stęp u 1 §-u 4, n a d a l sk ala §-u 2 Rozp.

Ale do tej g ran ic y ro zp o rząd z en ie d aje sądom p r z e ­ ważnie b a rd z o szero k ą władzę d y s k re c jo n a ln ą co do m iary p rzerach o w an ia, zwłaszcza, g d y nie chodzi o p rzy p ad k i, szczegółowo u n o rm o w an e w §§ 5—27.

Mam tu głów nie n a myśli zasad ę §-u 28 Rozp. walor., k tó r y m iarę w aloryzacji czyni zależną od „względów słu­

szności". P o d ta k ogólne, czynniki, w p ływ ające n a m iarę waloryzacji, p o d p a d a także fakt, że złoty obiegowy, k tó ­ r e g o u w ażan o w r o k u 1924 za stały m iernik wartości, ró w n y złotemu w złocie, został z d y s k re d y to w a n y przez now ą inflację i obniżył się w sto su n k u do d o la ra blisko do p o ­ łow y swej w artości z m a ja ro k u 1924. Z tym faktem sto su ­ ją cy Rozp. walor. — zdaniem mojem — musi się liczyć po myśli §-u 28. Jeżeli więc chodzi o w aloryzację re s z ty ceny k up n a, należącej się z r. 1912 w 95.000 kor. austr., rów nych w ed łu g skali §-u 2 — 100.000 złotych, a rzeczoznaw cy orzekli, że w artość nieruchomości s p rzed an ej w r o k u 1912 obniżyła się od tego czasu po dziś dzień o 25°/o i skutkiem tego n a p od staw ie §-u 29 — 1 — a w s k a z a n ą b y b yła wa­

lo ry za cja tylko do 75°/0 p rz e rac h o w a n ej n a 100% sum y 100.000 złotych, a nie zachodziły prócz s p a d k u w artości

(9)

złotego żad n e inne jeszcze czynniki, n a w aloryzację mo­

gące mieć wpływ po myśli §§ 28 i 29, n aten czas praw nik, w n ikający w myśl Rozp. walor., a zwłaszcza w jego p o d ­ staw ow e za s a d y w y rażo n e w § 28, k tó reg o tylko p rzy k ła- dowemi em anacjam i są p rz e p isy §-u 29, odpowie, że w alo­

r y z a c ja w n aszy m p r z y p a d k u p o w in n a opiewać n a 100.000 złotych, a nie n a 75.000, bo jakkolw iek w artość n ieru ch o ­ mości sp ad ła o 25°/o, to je d n a k z dru g iej s tro n y w artość złotego obiegowego — w brew p rzesła n k o m twórców rozp.

z d n ia 14 m a ja — sp ad ła o więcej jeszcze, bo o 42'5%, tak, że mimo pełnej w aloryzacji nom inalnej w edług skali

§-u 2 rozp. wierzyciel (sprzedaw ca) p rz y pełnej waloryzacji o trzy m a mniej, niżby o trzy m ał p rz y 75%-owej waloryzacji, g d y b y się złoty nie b y ł załamał.

J e d n a k nietylko w p r z y p a d k a c h nieobjętych §§ 5—27 Rozp. s p ad ek złotego może być u w zg lęd n ian y p rzy walo­

ryzacji. Stać się to może i p rz y należnościach innych, a zw ła­

szcza p r z y zobow iązaniach z pożyczek, skoro § 11 w u stę­

pie 3-cim dozw ala n a p o d w y ższan ie m ia ry p rz e ra c h o w a n ia

„z w ażnych pow odów także wierzytelności z pożyczek hi­

potecznie zab ezp ieczo n ych ”, z wykluczeniem tylko od takiej po d w yżk i hipotek, zab e zpieczających te pretensje...

III.

S taw ian ie h o ro sk o p ó w .

P ro sz ą c y mnie o opinję w kw estji 2-giej d o dał z a p y ­ tanie, czy nie należało b y w strzy m ać się obecnie z żądaniem waloryzacji, skoro — ja k dzienniki d onoszą — m a nastąp ić rew izja Rozp. walor. Na tę interpelację odpowiedziałem, że w opinji p ra w n e j nie mogę się w daw ać w proroctw a, ale wyraziłem k ró tk o przypuszczenie, że ani Sejm, ani R ząd nie w stąpią n a d ro g ę ta k r y z y k o w n ą i niebezpieczną, ja- k ą b y była zm iana Rozp. walor, i dlateg o poradziłem , by s p ra w ę w aloryzacji zaraz załatwić.

J e d n a k n a tem miejscu, sk oro chodzi o kw estję donio­

słą z zak re su polityki p raw n ej, omówię nieco pow ody p o ­ wyższej mej suppozycji.

(10)

N aprzód, o ile chodzi o stan p raw n y , stw o rzo n y Rozp.

walor, p r z e d z a ł a m a n i e m s i ę z ł o t e g o w r o k u 1925, powody, dla k tó ry ch wykluczam możliwość zmiany, opie­

r a ją się w p rzew ażn ej części n a ro z trz ą sa n ia c h i w ywo­

dach, jakie znaleść m ożna we „Wstępie" do k o m e n ta rz a Rozp. walor. Z o l l a i H e ł c z y ń s k i e g o (II. wyd., zw ła­

szcza n a str. 27—39 i w u w ag ach w stępnych do §§ 5 i 6).

Kto spokojnie te rzeczy p rzec zy ta i przemyśli, ten — jak sądzę — nab ierze p rzek o nan ia, że w znaw ianie przez Rozp.

walor, załatw ionych rzeczy sprzeciw iałoby się zasad o m p r a ­ womocności i p o d k o p y w a ło b y bezpieczeństwo i pew ność p raw n ą. P om ijam n aw et tę okoliczność, że n a s k a rg i p o sia­

daczy listów zastaw n y ch niem a lekarstw a, bo przecież n ik t c h y b a nie będzie myślał n a serjo o p r z y w ra c a n iu obecnie h i­

potek z k s iąg g ru n to w y c h d aw n o w y k reślo n y ch ; rów nież n ik t nie stw o rzy p o dstaw dla wyższej w aloryzacji innych preten- syj tam, gdzie dłużnicy n a nią zasobów nie p o s ia d a ją ; ja k się rzecz m a między innemi z ledwie w egetującem i licznemi in ­ stytucjam i finansowemi, bankam i, k asam i oszczędności i t. p.

Co zaś do myśli, z rozgłosem wielkim p ro p a g o w a n e j, b y wobec załam a n ia się złotego w ro k u 1925, w a l o r y z a ­ c j ę R o z p . z ro k u 1924 p r z e m i e n i ć n a w a l o r y z a c j ę n a z ł o t e w z ł o c i e , nie sądzę, b y myśl ta m ogła b y ć u rzeczyw istnioną — jakkolw iek p rz e m a w ia ją za nią p o w a ­ żne względy: Raz to, że tw órcy p ro je k tu Rozp. walor, uw ażali złotego obiegowego za trw ały m iernik wartości, n a k tó rym w alo ryzacja m a się oprzeć i odrzucali św iado­

mie hipotezę załam an ia się tej waluty. P ow tóre to, że przez no w ą inflację i s p a d e k złotego cele Rozp. walor, zostały spaczone, sk o ro należności podniesione w ro k u 1924 do w a r ­ tości, ja k ą u w ażan o za odpow iednią, no w a inflacja obniżyła blisko o połowę, a w d ro d ze in terp reta cji m ożna tylko w części ten zły s k u te k uchylić.

Mimo ta k p o w ażny ch w zględów od rzu cam w swych p rzy pu szcze n iach zm ianę Rozp. walor, w tym kieru nk u , by w miejsce złotego obiegowego p r z y ją ć złotego w złocie, z pow odów jeszcze ważniejszych, z k tó ry ch p rz y n a jm n ie j n a kilka zw racam w dalszy m ciągu u w ag ę:

(11)

1) W obec s p a d k u złotego obiegow ego p ra w ie o p o ­ łowę wartości, w alo ry zacja n a p o dstaw ie złotego w złocie b y ła b y n o w ą w a l o r y z a c j ą . T rz e b a b y p rzerac h o w a ć ponow nie w szystkie należności, p rze ra c h o w a n e dotąd na p o d staw ie Rozp. walor., w szczególności wierzytelności h i­

poteczne, a n a tej po d staw ie listy zastaw ne, dalej obligacje, sum y ubezpieczeń i t. d., tak, że p r a c a blisko trzech lat minionych b y ła b y w p rzew ażn ej części przek reślon a. P o ­ nieważ w ty m minionym okresie w artość złotego, począw szy od lipca 1925 r., powoli s p a d a ła i b y ła w poszczególnych ułam k ach czasu różną, a w tych perjodacli wiele należności zostało zapłaconych w całości lub w części w ró żn y ch w a r ­ tościach, wiele u re g u lo w an y c h w y ro k am i i ugodam i, wiele z jed n y ch osób n a inne przeniesiono, p rzeto w nowych p rzep isa ch m u s ia ła b y być ustaw o w o u s talo n a n ap rzó d sk ala wartości złotego za k ażd y miesiąc, a dalej trz e b a b y u n o r ­ mować s k u tk i zap łat i u staleń przez w yroki i u g o d y w tych czasach d o k o n an y ch ; a n a d to o dd ziały w an ie s p a d k u zło­

tego n a czynności p raw n e, alienacyjne.

2) W a lo ry zacja n o w a m u sia łab y objąć nietylko n ale­

żności, p o d p a d a ją c e pod p rzep isy Rozp. walor, z d n ia 14 m a ja 1924, ale i wszelkie inne tytuły, a w szczególności i te, do k tó ry ch o dnoszą się późniejsze ro z p o rz ą d z e n ia P rezy d . Rzpltej, a zwłaszcza z g r u d n ia 1924, tak, żeby n o ­ wemu p rzeraclio w an iu uległy i liczne długi p aństw ow o i sam orządow e, coby znowu przekształciło w znacznej części b u d żety P a ń s tw a i innych ko rp o racy j publicznych i p r y ­ w atnych i spow odow ało znaczne zwiększenie w nich pozy- cyj biernych, k tó ry m nie sp ro stało b y z reg u ły pow iększenie pozycyj czynnych.

3) Rozp. walor, z dn ia 14 m a ja 1924 tylko dlateg o nie zw aloryzow ało k o m o rn ego (§ 42 tego rozp.), gdyż p raw ie rów nocześnie n astąp iło p rz e ra c h o w a n ie k o m o rn ego w u s ta ­ wie o ochronie lokatorów z d n ia 11 k w ietn ia 1924 r. N owa w aloryzacja m u sia łab y więc p o d ać tak że p o d s ta w y do zm iany p rz e ra c h o w a n ia kom ornego, a znaczne stąd w ynikające obciążenie finansow e wszystkich lokatorów, miałoby oczy­

wiście pod względem socjalnym i g o sp o d arczym daleko

(12)

idące następstw a. Między innemi m usiałob y P a ń s tw o p o d ­ wyższyć odpow iednio płace w szystkich swych funkcjona- rjuszów , żeby im umożliwić płacenie podw yższo n eg o ko­

mornego, coby wpłynęło n a zwiększenie pozycyj biernych w budżecie p aństw ow ym .

4) Do ro z w a ż a ń takich szczegółowych, ledwie n aszk i­

cow anych pod L. 1—3, p r z y b y w a ją refleksje inne jeszcze, n a t u r y zasadniczej:

W p ań stw ie now oczesnem i p r a w o r z ą d n e m musi życie p ra w n e i go sp od arcze o p ierać się n a walucie ja k o stałym m ierniku wartości, ja k o śro d k u ogólnym wymiany, odszko- w ań i w ypełniania wszelkich innych obow iązków pienię­

żnych. D latego też konieczną jest zasada, że zobow iązania m ożna i należy w ypełniać z p ełn y m skutkiem w sumach nom in aln y ch n a w alutę obow iązującą opiew ających — bez względu n a to, czy pieniądz w wartości spada, czy się p o d ­ nosi. S p ad ek wychodzi n a korzy ść dłużników, zw y żk a na k o rzyść wierzycieli. — Otoż w alo ry zacja łamie tę p o d s ta ­ wową zasad ę p a ń s tw a praw n eg o, je st cięciem w yk o n anem w no rm aln e funkcje p ie n iąd za i waluty, w yw oływ a przez to w strząśn ien ia i p rz e w ro ty g o spodarcze gw ałtow ne i nie­

bezpieczne, chociaż ujęte w p rz e p isy ustawowe. Z tych p o ­ wodów w aloryzację u w ażać trz e b a za śro d ek ostateczny, za ultimum ręfugium, do k tó reg o wolno się uciec tylko w r a ­ zie ta k olbrzym iego s p a d k u wartości pie n iąd za i w y rz ą d z o ­ nych przez to k rz y w d wierzycielom, że wobec nich walo­

r y z a c ja p r z e d s ta w ia się ja k o zło mniejsze, aniżeli rażące niesprawiedliwości, dep recjacją w aluty spowodow ane. Tylko więc k atastro ficzny s p ad ek w aluty może uspraw iedliw ić w aloryzację!

W szystko to m ając n a względzie, nie dziwię się, że kiedy w latach 1921*) i 1922 p oru szy łem i p ro p a g o w a ć za­

cząłem myśl w aloryzacji wobec, już wówczas b ard zo dużej, bo ty siąck ro tn ej d eprecjacji wierzytelności, w yw ołanej sza­

loną inflacją pieniężną, mimo to tak w ybitni juryści, ja k T i 11 lub J a w o r s k i odezwali się b a rd z o stanow czo p r z e ­

*) P ie rw s z e m yśli w a lo r y z a c y jn e pojawiły się w «Czasie>; p. a r t y ­ k uły prof. Zolla w n u m e r a c h 226, 269 i 270 z r o k u 1921. (Dop. Redakcji).

(13)

ciw memu p ro jek to w i p o d n o szen ia należności przez b a n ­ kru ctw o p ań stw o w e zd ep recjo n o w an y ch — w szak chodziło im o u trz y m a n ie wielkiej za s a d y sp łat nom inalnych. Nie dziwię się także, że p a ń s tw a takie ja k A u strja i Niemcy do r. 1923, mimo k atastro ficzn e g o s p a d k u tak że i ich waluty, w alo ry ­ zację czy to de lege lata, czy też de lege ferenda, w zasadzie od rzu ca ły p od h asłem „K rone ist K r o n e “, „Mark ist M a rk “.

R ozum iem też w zupełności i u w ażam w całej pełni za uspraw iedliw ione, że pań stw a, w k tó ry ch s p a d e k w aluty b ył tylko k ilk ak ro tn y , ja k n. p. Czechy lub F ra n c ja , kw estji w aloryzacji nie poru szały , w ychodząc z założenia, że wie­

rzyciele m u szą w edług ogólnych zasad p r a w a cywilnego ponosić straty, zniżką w artości p ie n iąd za spow odow ane, że są to przecież o b ja w y szkód n astęp stw am i wojny, a więc siłą wyższą wywołanych, k tó re k a ż d y znieść i p rzecier­

pieć musi.

Jeżeli, mimo takich głosów i p rzy k ład ó w , trw ałem p rz y myśli w aloryzacji i broniłem jej i de Lege Lata i de lege fe ­ renda, widząc p rzed sobą w p ro st p r z e ra ż a ją c e p r z y k ła d y strat, k tó re p o n o szą wierzyciele, to z d ru giej s tro n y z d a ­ wałem sobie s p ra w ę i z tego, że w alo ry zacja może być p r z e p ro w a d z o n a tylko b a rd z o oględnie i ostrożnie, jeżeli nie m a wywołać w strząsu ekonom icznego gorszego, aniżeli sam a deprecjacja, że więc w aloryzacja, t. j. podniesienie wartości należności zdep re cjo n o w an y ch inflacją, p o w in n a być o k reślo n a granicam i, w k tó ry ch podniesienie n ależn o ­ ści wierzycieli d a się p o k ry ć niew ątpliw em niesłusznem w zbogaceniem się dłużników. O drzucałem n ao g ó ł myśl tak zw. pełnej waloryzacji, t. j. p rz y w r a c a n ia wierzytelnościom wartości, odpow iadającej ekw iw alentow i szlachetnego k r u ­ szcu, zwłaszcza, że w takim razie wierzyciele w zbogaciliby się k ilk ak ro tn ie kosztem dłużników (w szak k a p ita ł pieniężny dla zu pełnego jego b r a k u niepom iernie podrożał), podczas g d y wszyscy inni posiadacze, czy k a p ita łu nieruchom ego czy innego ru ch o m eg o (n. p. akcyj), tracili swe mienie w części a czasem i w całości, a dłużnicy, obciążeni ta k podniesionem i należnościami, p o p a d a lib y z re g u ły w nie­

wypłacalność. H is to rja deprecjacji p ien iąd za z końca 18-go

(14)

i p o czątku 19-go wieku i ówczesne lekkom yślne w alory ­ zacje wraz z następstw am i, k tó re wywołały, były dla mnie o d straszającem i p rzy k ład am i.

W mej ostrożności utw ierdziła mnie niemiecka „dritte S te u e r n o tv e r o r d n u n g “ z d n ia 14 lutego 1924, która, o g r a ­ niczając w aloryzację do pew n y ch tylko tytułów p r y w a tn o ­ praw n ych , dopuściła jej jed y nie do 15% p a r y te tu złotej marki.

Z asady, o k tóry ch to mówię, nie w ykluczały wyjątków,, zwłaszcza p rz y zobowiązaniach, pow stałych z umów synal- laginatycznych, w k tó ry ch n a w e t b ard zo w ysoka w alo ry ­

zacja d a ła się ustaw ow o uzasad nić p rzed w yd an iem Rozp.

walor. (Znalazło to w y raz głównie w §§ 28 i 29 Rozp. wal.).

Takie to między innemi ro z w ażan ia kierow ały tak że Komisją, której miałem zaszczyt przew odniczyć p rz y u k ła ­ d an iu p r o je k tu R o zp o rząd zenia w aloryzacyjnego.

Mimo tych ro z w a ż a ń zasadniczych i pomimo, że P o l­

ska b y ła terenem wojny, że więc s tr a ty w niej m a te rja ln e i zubożenie było naogół większe, aniżeli n. p. w Niemczech,, nie ograniczyliśm y się b y n ajm n iej do w aloryzacji tylko p ew nych tytułów, ja k niemiecka S te u e rn o tv e ro rd n u n g , lecz ujęliśmy p rob lem w aloryzacji wszechstronnie, a więc od n o­

śnie do wszelkich należności p ry w atn o - i publiczno- p r a w ­ nych (pierwsi w Europie!), a co do szomatycznej, p ro cen ­ towej waloryzacji poszliśmy n ao g ół (z w yjątkiem b. za b o ru p ru sk ieg o dla specjalnych pow odów) znacznie wyżej, a n i­

żeli niem. rozp. walor, (dritte S te u e rn o tv ero rd n u n g ).

J e d n a k zadowolenia, a tom mniej wdzięczności, wśród wierzycieli nie było - - n a co byliśm y zresztą zg ó ry p r z y ­ gotowani. Co więcej, apetyty, rozb u d zo n e waloryzacją, w y­

zy sk an o dla p o p arcia b a rd z o ostrej k r y ty k i legislacyjnego dzieła śmiałego, w Polsce d okonanego. Rozpoczęła się a g i­

tacja, k ie ro w an a nadzieją, że może przecież wierzyciele b ęd ą mogli u zy sk ać jeszcze więcej i k o rz y s ta n o z każdej sposobności, b y złorzeczyć twórcom p r o je k tu R o z p o rz ą d z e ­ nia. Jeżeli K asy Oszczędności nie mogły w aloryzow ać swym wierzycielom w kładek, bo k a p ita ł tych instytucyj zniszczał doszczętnie lub w przew ażnej części — to miało być w iną

(15)

twórców Rozp., tak, ja k b y u staw o d aw ca miał środki do w skrzeszenia kapitałów, w o jn ą i inflacją zniszczonych.

Również miało być winą Rozp., czy jego twórców, że, licząc się z ledwie w egetującem i i bliskiemi ru in y bankam i, zw a­

loryzow ali b a rd z o nisko w k ład y w tych in stytu cjach sk ła ­ dane. W in ą Rozp. miało być dalej, że k u rs listów zasta w ­ nych kilku wielkich zakładów spad ł b a rd z o nisko, ja k k o l­

wiek listy zasta w n e p o w in n y były przecież po mfjśli Rozp.

rep reze n to w ać wartości, odpow iad ające przeciętnie stawkom, p rz e p isa n y m dla w aloryzacji wierzytelności hipotecznych — i ta k b y też było niewątpliwie, g d y b y z ak ład y te p r z y jm o ­ w ały b yły od dłużników spłaty swych wierzytelności h ip o ­ tecznych wyłącznie w listach zastaw nych, które temsamem zo stały b y umorzone, a nie w zupełnie zdeprecjonow anej go­

tówce, co pozb aw iało p o k ry cia dla listów, w rę k ac h p o sia­

daczy pozostałych.

Do nieu zasad nio n ej niczem k r y ty k i Rozp. walor, p r z y ­ czynił się w wysokim stopniu także w y ro k S ąd u Najw.

( Izb y III.) z dn ia 5 czerwca 1923 (Orzecznictwo, II. 443).

WTy rok ten, niep o m n y um iark o w an ego , spraw iedliw ością tchnącego z a p a try w a n ia , w ypow iedzianego w procesie F l i e - d e r b a u m - K u h n k e przez S ąd N aj w. w sła wnem orze­

czeniu z d n ia 25 lutego 1922 (Orzecznictwo I., 461) — oparł się n a — zdaniem mojem — mylnej in te rp reta cji szczegó­

łow ego p o stan o w ien ia §§ 988 i 989 K. cyw. austr., w edług k tó reg o dłużnik z pożyczki m a wypłacić wierzycielowi w razie zm iany w aluty i oczywiście p rz y b r a k u szczegó­

łowych p o stan o w ień co do s to s u n k u daw nej w aluty do n o ­ wej waluty, ta k ą sum ę w nowej walucie, ja k a b y o d po w ia­

d a ła w artości w ew nętrznej (kruszcow ej) z czasu udzielenia pożyczki. Z tego p o stan o w ien ia szczegółowego, zgenerali- zow anego przez Sąd N ajw y ższy w sposób — ja k sądzę — niewłaściwy, Sąd N ajw y ższy w yp ro w ad z ił przepis, że ty tu ły z pożyczek n a k o ro n y austro-węg. opiewające, m a ją być sp łacane w m a rk a c h polskich w takiej ilości, ja k a b y o d p o ­ w iad ała w artości w k o ro n ach z czasu p o w stan ia pożyczki.

Z tego orzeczenia S ą d u Najw., tudzież z orzeczeń, u z n a ją ­ cych trafn ie b a rd z o w y so k ą w aloryzację p rz y należnościach

(16)

z umów sy n allagm atycznych, ró żn i ag ita to rz y zaczęli w y­

p ro w a d z a ć i s u g g ero w ać społeczeństw u zasadę, że w razie deprecjacji p ieniąd za dłużnik wierzycielowi, bez w zględu n a ty tu ł zobow iązania, winien płacić zaw sze p e łn ą we­

w n ętrzn ą w artość sum y dłużnej a nie sum ę n o m in aln ą;

stąd w yciągano też wniosek, że nie inflacja i b a n k ru c tw o państw ow e, ale Rozp. walor., pozbaw iły wierzycieli ich mie­

nia. Roz. walor, n a z w a n o aktem ekspropriacji, wywłaszcze­

nia wierzycieli, zam iast oznaczać je pojęciowo tem, czem jest w istocie: podniesieniem wartości zupełnie przez inflację zd ep recjo n ow an y ch wierzytelności. O bałam uceni wierzyciele zaczęli wierzyć w trafność zasady, k tó r a jest a n ty te z ą n o rm o walucie, o b ow iązku sp łat w sum ach n o ­ m inalnych tytułem oznaczonych, a n ty tezą ła d u i p o rz ą d k u p ra w n e g o w k ażdem p ań stw ie nowoczesnem. — W szak wie­

rz y m y najłatw iej w to, co o d po w iad a n aszy m pragnieniom . T ak o b ałam uconych wierzycieli d o tk n ą ł w latach 1925 i 1926 cios bolesny: N owa inflacja, now e częściowe b a n ­ kructw o państw ow e, now a d ep recjacja ustalo n y ch w złotym należności. Tem też silniej d o m ag ać się zaczęto nowej wa­

loryzacji i to w aloryzacji w złotym w złocie, zwłaszcza, że w Niemczech d n ia 16 lipca 1925 p o jaw iła się u s ta w a walo­

r y z a c y jn a (A ufw ertungsgesetz), k tó ra w aloryzację o p a rła na złotej marce.

Wyżej wspomniałem, że tym razem głosy wierzycieli są o tyle uspraw iedliw ione, że bądź co b ąd ź p rz e s ła n k ą polskiej waloryzacji z r o k u 1924 b y ł złoty, k tó ry miał p o ­ zostać stałym miernikiem wartości i u trz y m a ć się n a rów ni złota, a przez now ą d eprecjację sp o tk ały wierzycieli straty, które ustaw o d aw ca z r o k u 1924 milcząco wykluczał. W alo ­ r y z a c ja z ro k u 1924 została więc przez n o w ą inflację p ie­

niężn ą p o d k o p a n a i sk rz y w io n a i w swej w artości obniżona.

A je d n a k mimo to uw ażam , że zm ianę Rozp. z ro k u 1924, k tó r a b y zresztą nie b y ła zmianą, ale właściwie now ą waloryzacją, pow inniśm y u s u n ąć z za k re su p ro jek tó w legis­

lacyjnych, jeżeli zważym y, co wyżej w ykazyw ałem , że wa­

lo ry zacja je st śro d k iem ta k nienorm alnym , o p erac ją tak bolesną i w strząsają cą życiem ekonomicznem, a p rzed e -

(17)

w szystkiem k o m p ro m itu jącą zasad ę k ażd e g o p a ń s tw a p r a ­ w o rząd n ego o walucie i o s p łatach nom inalnych, że wolno do niej uciec się tylko w razie ostatecznym , t. j. w razie katastroficznej zniżki pieniądza. A takiej przecież co do złotego nie było. P a ń s tw o nowoczesne musi się opierać na p ew nych fu ndam entach, k tó ry ch nie wolno wymieniać, g dy tego o statnia p o trz e b a nie w ymaga. Nietylko własność, r o ­ dzina, konstytucja, ośw iata są takiem i filarami, k tó ry ch bez szk o d y dla p a ń s tw a n a ru s z a ć nie wolno. Do nich należy, chociaż w d ru g iej linji, i zas a d a o sp łatach nom inalnych.

Jeżelib y śm y już pod wpływem zniżki w aluty 40-procentowej, mieli złamać tę zasad ę i w prow adzić n o w ą waloryzację, sp o tk alib y śm y się z u zasad nio n em i zarzutam i, że w Polsce niem a nic pew nego, nic stałego, że w szystko się chwieje, że wszystko płynie, że niem a zasad i prawomocności, które w ładza ustaw odaw cza, sąd y i społeczeństwo szanują, a tem ­ samem niem a p a ń s tw a w now oczesnem znaczeniu. N owa w alo ry zacja b y ła b y operacją, k tó r a b y siły n aszeg o o r g a ­ nizm u p ań stw o w eg o więcej podko p ała, aniżeliby d o d ała mu zdrow ia przez usunięcie bolesnych krzyw d, wierzycielom zrządzonych. K rz y w d y te — niewątpliw ie wielkie zło — u suw ać m ożna jed y n ie w g ranicach Rozp. walor., w spo só b w sk a zan y pow yżej p o d II., a nie przez niebezpieczną ope­

rację, ja k ą b y b y ła no w a u s ta w a w alory zacy jna. Ze szkód zaś, k tó re sp ad k iem złotego w y rząd zo n o wierzycielom, w y ­ p ły w a tylko ta p o w a ż n a n au k a, że Sejm i R ząd p ow in n y dołożyć wszelkich starań , b y u trw ale n iem d obrej g o spo d ark i pań stw o w ej i zabezpieczaniem ła d u p raw n eg o , uchronić P a ń s tw o raz n a zaw sze od n ow ego s p a d k u pieniądza, a wie­

rzycieli od now ych krzyw d.

Zoll.

K raków, dn ia 21 lutego 1927 r.

(18)

O UJEDNOSTAJNIENIE NOTARJATU W ŚRODKOWEJ EUROPIE.

J e s t to p o s tu la t nienowy.

Z ajm o w an o się nim już szereg lat p rzed wojną, a więc w okresie, g d y Liga N aro d ó w nie b y ła n aw et jeszcze p o ­ mysłem. Szereg zjazdów, czy to ściśle zawodowych, czy też ogólno-prawniczych, p rzed e w szy stk iem w Niemczech i Austrji, w y p ow iadał się za u jed no stajnien iem form y aktów dobrej woli i za n ad a n ie m im większej sw obody ruchów, sw obody w obrocie m iędzynarodow ym .

D ążono do tego celu nie k o nw encjam i m iędzypaństw o- wemi, lecz p róbą, a b y ko d ek sy większej ilości p ań stw mo­

żliwie i w g ran icach o drębności interesów, u p odobnić do siebie.

P rz y k ła d e m tego b y ła u s ta w a h andlow a, wekslowa, niemal identyczne dla Niemiec i Austrji, — p rzy k ła d em tego jest obecnie u staw o d aw stw o wekslowe, k tó re tylko w szczegółach o d b ie g a od m ięd zy n aro d o w y ch zasad h a ­ skich, u stalo n y ch dla p r a w a wekslowego, ja k o p ew nego r o d z a ju u s ta w a ram ow a, — p r z y k ła d e m tego m nożące się w nieskończoność konw encje n a ró żny ch polach, k tórych ró żn o ro d no ść o b ejm uje dziedziny n iezn ane zupełnie p r z e d ­ w o jen ny m stosunkom m iędzypaństw ow ym .

P r z y k ła d p r a w a w ekslowego pow inien w dużej mierze posłużyć ja k o d ro g o w skaz w wielu innych dziedzinach) a p rzed ew szystk iem w dziedzinie p r a w a formalnego, do k tó reg o należy zarów no p ra w o wekslowe, ja k i w p r z e ­ ważnej m ierze p ra w o n ota rjaln e . O drębn o ść u staw od aw stw poszczególnych państw , w y n ik ająca z odrębności c h a r a k te r u d an eg o społeczeństwa, p o w in n a p rzejaw iać się tylko, a co n ajw y żej przew ażnie, w odrębności p r a w a m aterjalnego.

(19)

P ra w o form alne n igdy nie n a r u s z a właściwości życia p r a w ­ nego ludności, a p rzy n ajm n ie j nie pow inno tych właściwo­

ści naruszać. Jed y n ie p raw o m a terja ln e jest istotą życia p r a w n e g o d an eg o społeczeństwa, p o s ta n a w ia ją c i u stalając jego t r e ś ć , a nie formę.

Całe olbrzym ie dziedziny życia narodów , w pierw szym zaś rzędzie dziedziny życia gospodarczego, coraz to więcej w y k raczają poza granice te ry to rjaln e, — i usiłują objąć s w o b o d ą ruchów całą kulę ziemską.

Te same ułatwienia, k tó re z dn ia n a dzień m nożą się w dziedzinie kom unikacji m iędzynarodow ej, ta k dla osób, ja k i dla towarów, d o m a g a ją się zasto sow an ia ich także dla dokum entów , k tó re są właśnie niczem innem, ja k ko­

m u n ik acją w obrocie.

Przeistoczenie k a r ty E u ro p y , w miejsce ułatwień, w p ro ­ wadziło tylko szereg u tru d n ień . Nowe granice, u su w a jąc pod je d n y m względem p o przed n ie błędy i n iesp raw ied li­

wości, — spow odow ały w innych dziedzinach ro zerw an ie dotychczasow ych, choćby luźnych i n ie n a tu ra ln y c h związ­

ków gospodarczych, a nie po trafiły rów nocześnie wznieść się p o n ad pew n e ciasne ujęcia problem ów, m ieszając n a z b y t często i zaw sze p o n ad rzeczyw istą potrzebę, za s a d y nie­

podległości, niezawisłości, prestigu, — z pojęciami czysto gospodarczem i, k tó re w znacznej mierze nie n a r u s z a ją w niczem p ow yższych naczelnych zasad politycznych.

W ten też tylko sposób rozum ieć należy tendencję u proszczen ia kom unikacji m iędzypaństw ow ej tak że dla d o ­ kumentów .

Przeistoczenie to, o k tó rem mowa, w prow adziło n ajw ię­

cej zam ętu w p ań stw ach p ow stały ch czy to w całości, czy to w części n a g ru zac h daw nej m o n archji austro-w ęgierskiej.

Naczelne miejsce pod tym względem zajm uje Polska, p o w stała z terytorjów , podległych p o p rzed n io u s ta w o d a w ­ s tw u austrjackiem u, niemieckiemu, pru sk iem u , rosyjskiem u, w ęgierskiem u i wreszcie do pew n ego sto p n ia o d ręb n em u u staw o d aw stw u b. K rólestw a Polskiego, p o s ia d a ją c a zatem sześć mniej lub więcej o d ręb n y ch ustrojów.

Przeg ląd N o la rja ln y 2

(20)

W p odobnej m ierze p od le g a temu zam ętowi Jugosła- wja, p o d d a n a pięciu ró żn y m ustrojom, a mianowicie:

serbskiem u, bośniackiemu, tureckiemu, au strjack iem u i wę­

gierskiemu.

W pod o b n ej sytuacji zn a jd u je się R u m u n ja, p o s ia d a ­ jąca te ry to r ja, podległe p r a w u rum uńskiem u, ro sy jsk iem u (B esarabja), w ęgierskiem u (Siedm iogród) i au strjackiem u (Bukowina), a z niedaw nej przeszłości także tureckiem u i b ułgarskiem u.

W lepszej sytuacji zn a jd u je się Czechosłowacja, p o sia­

d ająca kraje, podległe u staw o d aw stw u tylko au strjack iem u i w ęgierskiemu, a zatem dwom system om już p o przed n io w dużej mierze ze sobą uzgodnionym .

N ato m iast A u strja i W ę g ry nie z n a jd u ją się w p o ­ łożeniu rozbieżności ró żn y ch system ów ustaw odaw czych, p o s ia d a ją jed n ak o w o ż szereg węzłów gospo d arczych jeszcze nie rozw ikłanych, a łączących je p rzed tem z wymienionemi wyżej państw am i.

Każde z p o w yższych p ań stw d ąży szybszym lub wol­

n iejszym krokiem do u je d n o stajn ien ia p r a w a n a w łasnem te ry to rjum . Im większe różnice i im więcej różnic w tym względzie p o s ia d a dan e państw o, tem tru d n ie js z ą i w olniej­

szą jest unifikacja.

Ale właśnie ten proces u nifik acy jn y jest je d y n ą spo­

sobnością, aby n a d a ć mu linję ro zw oju nietylko z p e r s p e ­ k ty w y życia jed n eg o pań stw a, ale ab y mieć n a względzie także p o trz e b y o b ro tu m iędzypaństw ow ego. W iadom o bo­

wiem dobrze, że niemal k a ż d a k onw encja je st albo dość lichym kom prom isem wielkich różnic, albo też w p ro w a d z a zmiany, czy w yjątk i u staw o w e; a tego właśnie obecnie m ożna uniknąć.

W tej sy tu acji A u strjack i Zw iązek N o tarju szy i stała d elegacja A ustrjackicli Iz b N otarjalnych, w poro zum ien iu z pod ob n em i o rg an izacjam i ad w o k atu ry , p od jęły inicjatyw ę u stalen ia w spólnych w ytycznych, któreby, o d rzu ca jąc b a la st szczegółów i rzeczy nieistotnych, stw orzyły ogólną p o d ­ staw ę do k o d y fik acji u s ta w y n o ta rja ln e j i adw okackiej p a ń s tw europejskich, przyczem jak o pierw szy p u n k t wyj-

(21)

ścia p o stanow iono uzgodnić p r o je k ty ustaw od aw cze dla n o ta r j a tu w tych państw ach, k tó re w jakikolw iek sposób były zw iązane wspólnością interesów g o sp o darczy ch z byłą m o n a rc h ją austro-w ęgierską. W dalszym etapie chodziłoby rów nież o uzgodnienie tych ogólnych zasad z re p u b lik ą niemiecką i innemi zain tereso w an em i pań stw am i, a w p ie rw ­ szym rzędzie z Włochami.

Poro zu m ien ie się w zajem ne zdążało w p ierw szy m rzę­

dzie do tego, ab y zapoznać się z p la n am i i dążeniam i no­

ta r j a tu i a d w o k a tu r y w poszczególnych p a ń s tw a c h i ab y dopiero z tego z a p o z n an ia się w ysnuć wnioski, czy p o d o ­ b ne u je d n ostajn ien ie w formie d a się pomyśleć i w jakich granicach. Im więcej szczegółów b y ło b y niespornych, tem łatw iejsza b y ła b y konsolidacja zasad ustaw ow ych ustaw n o ta rjaln y c h w jak n ajw ięk szej ilości p aństw , — przeciw nie zaś, g d y b y się u ja w n iły z b y t wielkie różnice, n atenczas upo d o b n ien ie u s ta w o d a w s tw a n o ta rja ln e g o m usiałoby się og raniczyć do najw aż n iejszy c h zagad n ień , p o zostających w zw iązku li ty lk o z ułatw ieniem m ięd zy n aro d o w eg o obrotu.

P rz y p o m n ieć tu należy, że już k o n g r e s y zaw odow e i ogólno-praw nicze z czasów p rz e d w o je n n y c h p ostaw iły p o ­ s tu la ty w p ro w a d z e n ia now ych form dokum entów , i to form, zaczerpniętych z p r a w a francuskiego, oraz am erykańskiego.

Niema zatem mow y o tem, ab y te n d encją u stalen ia w spól­

nych w y tycznych było n arzu cenie form p r a w a n iem ie­

ckiego, — w p ro st przeciwnie, chodzi właśnie o pew ne zm iany i re d u k c je tychże form, n a korzy ść p r a w a zachodnio­

europejskiego.

Nic dziwnego, że sam a idea, bez w ejrzen ia w szcze­

góły, stała się p rz y c z y n ą pew n y ch zastrzeżeń. Podn iesio n o ró żn e wątpliwości, ja k o to : czy wogóle n o ta r j a t polski p o ­ winien b ra ć u dział w zjazdach n o ta rju s z y p ań stw sukce­

syjn y ch byłej Austrji, g d yż tylko część P a ń s tw a polskiego, to jest Małopolska, n ależała do daw nej A ustrji, — czy je st w interesie P a ń s tw a polskiego i polskiego n o ta r j a tu p o p ie­

ran ie idei jednolitej u s ta w y z p a ń s tw a m i niemieckiemi, — oraz czy wolno d elegatom n o ta rja tu polskiego b ra ć udział w k o n g resach m ięd zy p aństw o w ych i rep reze n to w ać myśl

(22)

u staw o d aw czą P a ń s tw a bez specjalnego pozw olenia ze s tro n y R z ą d u polskiego.

P ierw sza wątpliwość nie w ydaje się słuszną, gdyż g d y b y ją wziąć p od uwagę, to żad n e z p ań stw nie pow inno b rać udziału w zjeździe, i wogóle wszelka myśl, czy to k o n ­ wencji, czy upodo b n ien ia u staw o d aw stw a m u sia łab y zgóry upaść. Rów nie d o b rze nie m ógłby n o ta r j a t polski b rać u działu w zjeździe n o ta rju s z y p a ń s tw sukcesyjnych, ja k i repu b lik i niemieckiej, czy wreszcie Rosji, ani n aw et w j a ­ kim kolwiek zjeździe m iędzynarodow ym . A rg u m e n t ten miał­

by swój p o zó r słuszności tylko wówczas, g d y b y chodziło o u p odobnienie u rz ą d z e ń n o ta r j a tu w sam y ch tylko p a ń ­ stw ach sukcesyjnych. Tymczasem, ja k to wyżej zaznaczyli­

śmy, idea zjazd u wychodzi daleko p oza te granice. Nie chodzi tu o u p od o b n ienie n o ta r j a tu p a ń s tw sukcesyjnych, — lecz sami inicjatorzy p r z y jm u ją jak o zasad ę: dostosow anie w łasnego u staw o d aw stw a n o ta rja ln e g o do u s taw o d aw stw a innych p aństw . Tem sam em o d p a d a w ątpliwość d ru g a, k tó ra podnosi, że nie leży w interesie polskiego n o ta r j a tu p op ie­

r a n ie idei jednolitej u staw y z p a ń s tw a m i niemieckiomi.

W ątpliw ość ta chce niejak o zaliczyć Czechosłowację, Jugo- sławję, R u m u n ję i WTęgry do p a ń s tw niemieckich, — tru d n o zrozum ieć n a jakiej podstawie, — tem więcej, skoro o p o ­ rozum ieniu z re p u b lik ą niemiecką jeszcze m ow y nie było.

W ątpliw ość ta zapom ina, że sto su n ek może być wręcz o d ­ w rotny, i że właśnie p a ń s tw a te m ogą oddziałać n a jedy n e niemieckie państw o, t. j. n a rep u b lik ę a u s trja c k ą w k ie ru n k u u p o d o b n ie n ia jej u s ta w o d a w s tw a do innych p ań stw nie- niemieckicli.

Wreszcie o statn ia wątpliwość, staw iająca pod znakiem z a p y ta n ia u p raw n ien ie n o ta rja tu polskiego do re p re z e n to ­ w ania „myśli u s ta w o d a w c z e j1' P a ń s tw a bez specjalnego pozw olenia ze s tro n y R z ą d u polskiego.

P olem ika z tem zdan iem z a p ro w ad ziłab y z b y t daleko.

W szczególności zaś p o staw iłab y pod znakiem z a p y ­ ta n ia zasad ę autonom ji stanow ej. Co je d n a k ważniejsze, to to, że ani d elegacja polska, ani delegacja któregokolw iek innego n o ta r j a tu nie p o siad ała m a n d a tu od swego r z ą d u

(23)

i nie p rzem aw iała im ieniem „myśli u staw odaw czej" sw ego p aństw a.

Należy zaznaczyć, że n o ta r j a t czesko-słowacki r e p r e ­ zen to w any b y ł przez dwie delegacje, a mianowicie delegację n o ta rju s z y narodow ości czeskiej i delegację n o ta rju s z y n a ­ rodow ości niemieckiej. Ż a d n a z tych delegacyj nie m iała m a n d a tu od swego r z ą d u i żadna, n a w e t czeska, nie usiło­

w ała re p reze n to w ać „myśli u staw odaw czej" pań stw a. Z jazd miał n a celu porozum ienie się co do w ytycznych, k tó re b y były dopiero p rzedło żo n e w łasnym czynnikom u staw o ­ dawczym, jak o p ro je k t takiego, a nie innego u r z ą d z e n ia w łasnego n o ta rja tu .

O pinja zjazd u m og łab y być tylko op in ją o p ew nym autorytecie, w p ły w ającą n a czynniki ustaw odaw cze, lub na stanow isko rząd u , — n ig d y zaś nie m o g łab y wiązać tych czynników. K ażd a z delegacy- b y ła r e p re z e n ta n te m tylko d ąże ń sam ego stanu, — n ig d y zaś nie p ró b o w a ła w ytw o­

rzyć w rażenia, że re p re z e n tu je opinję swego rządu, ani n a w e t nie d a w a ła przyrzeczeń, że n a opinję w łasnego r z ą d u o ddziaływ ać będzie li tylko po linjji uchw ał zjazdu. O ma- joryzacji jednej delegacji przez d r u g ą n a zjeździe nie było mowy. Chodziło o u z y sk an ie jednomyślności, a nie o uchw ały większości. Z jaźd taki, jak iem u inicjatyw ę dał n o ta r j a t austrjacki, był tylko w y m ian ą myśli, nie inną, ja k się to dzieje n a łam ach czasopism zaw odow ych, różnica leżała w tem, że ta w y m ian a myśli n a s tą p iła ustnie. — O bow iązek każdej delegacji leżał tylko w tem, ab y rep re z e n to w a ć p ra w d z iw ą opinję w łasnego n o ta rja tu , a w u zg o d nien iu za­

sad w ytycznych nie pójść przeciw ko tej opinji.

D latego ideę zjazdu, jego odbycie i k o n ty n u o w an ie prac, musi n o ta r j a t polski p r z y ją ć jak o p o ż ą d a n y i d o d atni etap swej p ra c y około rodzim ego u s ta w o d a w s tw a zaw o d o ­ wego, a w inicjatywie n o ta rja tu a u s trjack ie g o d o p a try w a ć się jed yn ie czysto rzeczowych intencyj, p o zbaw io n y ch wszel­

kich u k ry ty c h myśli politycznych, tem więcej, g d y się zważy, że n a zjeździe n o ta r j a t austrjacki, p ow iedzm y niemiecki, p rzeciw staw io n y b y ł czterem delegacjom obco-plemiennym, a z nich trzem słowiańskim.

Cytaty

Powiązane dokumenty

czący odczytał porządek dzienny, obejmujący: 1) zagajenie Zgromadzenia Walnego przez Prezesa Zarządu Głównego, wybór przewodniczącego, asesorów i sekretarza; 2)

sie publicznym. Natomiast o ile chodzi o zlecenie w interesie publicznym, to prawo władzy do żądania wypełnienia nie jest roszczeniem majątkowem, przeciwnie, może

Oblicz, na ile sposobów można zapisać w jednym rzędzie cyfry 0,

Lesieur qui a attir´ e mon attention sur les nombres Eul´ eriens, et plus sp´ ecialement sur les nombres M n , et les coll` egues de l’Universit´ e Nicolas Copernic de Toru´

w Lublinie: Chaos w stosunkach prawnych na kresach wschodnich jako skutek prawa zwyczajowego przy spadkobraniu włościan.. M arjan K urm an: Otwarcie spadku za życia

sie publicznym. Natomiast o ile chodzi o zlecenie w interesie publicznym, to prawo władzy do żądania wypełnienia nie jest roszczeniem majątkowem, przeciwnie, może

Orzeczenia w sprawach zawodu notarjalnego.. Fryderyk Zoll

mąż nie jest obowiązany umieścić go na nowo na imię żony, lecz może nim rozporządzać nieograniczenie, umieszczać go, podnosić w swem własnem imieniu,