R. 14:2005, Nr 4(56), ISSN 1230-1493
Michał Kozłowski
Jak umknąć Sartre’owi?
W 1966
roku francuski
rynek wydawniczyodnotowuje
niezwykłewydarzenie.
Foucault comme les petits pains (Foucault idzie
jak ciepłe bułki) —
donosi„Le
Monde”.
Słowa irzeczy,jednaz
najtrudniejszych i najbardziejhermetycznych
prac niezbyt znanego filozofakojarzonegoze
strukturalizmem przebojempodbija
ry nek.
Nakład rozchodzi się w 6tygodni, równie
szybko znikajądodruki.
Jak ten fenomen wyjaśnić?Jean Hyppolite, o którym
Foucaulttwierdzi,
że jakojedyny
studium przeczytał,nazywa
Słowa i rzeczy„książką tragiczną
”. Tragizmpolega
naniezrozumieniu. Toksiążka wybitna,
uznanazresztąza
taką,ale
nie dlapowo
dów, które
jąwybitną czynią.Sławę zawdzięcza! Foucault kilku
okrągłym sfor
mułowaniom,które,
choćcelne, niekoniecznie odsyłają
doistoty
jego projektu.(„Marksizm czuje się
w XIX
wiekujak ryba w
wodzie. Bezniej
umiera”
albo„możemy
założyć,że
człowiek zniknie, niczymoblicze z
piaskuna brzegu
mo
rza”). O tym niemal niechcianymsukcesie
zadecydowało zapotrzebowanie inte lektualnej i
politycznej publicznościna nowy język.
Jestto
bowiemmoment,
od któregorozpoczyna
siępowolny zmierzch Sartre’
a i sartryzmujakonieprzekra
czalnego
horyzontu epoki.
Już odpewnego
czasuzmiana wisi w powietrzu.
W marcu tego
samego
roku Komitet Centralny Francuskiej PartiiKomunistycz
nej przyjmuje wymierzoną przeciwko Althusserowi
deklarację głoszącą,
że„mark sizm jest humanizmem
naszychczasów
”. Wprawdzie Sartrejestjuż od dawna w
konflikciez
komunistamii wspiera teraz
radykalneorganizacje maoistowskie,
Althussernatomiastpozostaje
wiemypartii, wymowaoświadczenia jest jasna: hu
manizm
jako syntezęmarksizmu
i egzystencjalizmureprezentujei ucieleśnia
właś
nieSartre. Niezwykle trudno dokonać deszyfracjipolitycznych znaczeń terminów,które rozgrzewały
wtedy emocje. Francjaznajduje
sięw
przededniurewolucji lat 1968-1971,rewolucji, która
samąsiebietraktowała
jako ruchmarksistowski
ihu
manistyczny, w rzeczywistości jednak
dokonałaprzewartościowańtak głębokich, żejejpierwotne
punktyodniesieniaznikły w toku wydarzeńlub też
nabrałycał
kowicie nowychznaczeń.
Wmajowych wydarzeniachto
właśnieFPKokaże
się rzeczniczką„porządkuibezpieczeństwa
”.Kiedy
pojawiają
się Słowa i rzeczy,Sartre
niemoże milczeć. Na łamach
„L’
Arc”
określadzieło
Foucaultamianem„ostatniego szańca
wzniesionegoprzezburżuazję
przeciwmarszowi proletariatu
”. Aż
domaja
wtórująmu
ważnetytuły krytyczne „Les
TempsModernes” w
styczniu 1967, „Esprit”w
maju 1967, „LaPensée
”w lutym 1968.
Pozorniezarzut wydaje
sięabsurdalny-
zarównow aspek
cie politycznym,
jak ifilozoficznym. A
jednakwiele
wskazuje na to, żezarzut
ten nie pozostawił Foucaultaobojętnym. Jego
stosunki z marksizmembyły
nie wątpliwie złożone. Z jednej
stronysądził, że ówczesny
marksizmto
ślepyzaułek,z drugiej: ostatnią rzeczą, której pragnął, było
wspieranie tradycyjnychwrogów marksizmu.
Foucaultowi daleko do Raymonda Arona...Uważał ponadto, że hu
manizmjest
fałszywym
tropem i powinien zostaćprzezwyciężony.
Jednakjego antyhumanizm ma niewielewspólnego z tym, który
zeńwyczytano.
Nie zrozu miał
goSartre, zdaje
sięteż, żeniezrozumiałgozgoła
nikt. Można podejrzewać,że już
wtedyFoucaultzamierzał „uśmiercić
”Sartre
’a,a
ściślejrzecz biorąc, po
łożyć kres modelowi
intelektualisty i zaangażowania, który Sartrewypracował.
Zdawał
sobie
jednak sprawę, że celutego nie można osiągnąć przezprostą nega
cję. Negacja
to
wszakżejedna z ulubionych Sartre
’owskichkategorii. Na razie
udałomu
się tyle,że wzięto
go zaproroka nowej dekadencji.
Choć nie możnabyć
pewnym motywów Foucaulta, jedno nieulega
wątpliwości. Po roku 1966 Foucaultcoraz to
intensywniejposzukiwał nowej
formykomunikacji,nowej stra
tegii
oddziaływania inowego języka. Jego oponentem
niebył już Sartre
filozof,lecz
Sartre instytucjadyskursu.
W swym artykule
Sartre
zarzucaFoucaultowi, że
zamiast deklarowanej „ar
cheologii” uprawia geologię.Wskazuje
nazerwania, przesunięcia
itąpnięcia, niewidząc
w nich transformacji,walk,
oporu -słowem działania.
Rzeczjasna,dziś łatwo
odpowiedzieć, żeSłowa
i rzeczyz
icharcheologią, analizą
episteme,czyli
synchronicznych strukturdyskursywnych,stanowiłyetapprzygotowawczy
dlage
nealogii - toznaczy
dlaanalizy
praktykw
ichkoniecznej diachronii. Tyle że
nie wiemy, czyprzedkonfrontacją z Sartre
’em to przejściebyło
dlaFoucaulta rów
nie oczywistejakdla
jego egzegetów.
Foucaultniemógł
chcieć byćtylko archi
wistą w
rewolucyjnychczasach. Nieodpowiadało to
jego temperamentowi,jesz cze mniej
jego filozofii. Wkrótce potemokazało się, że Foucault przelicytował
Sartre’owską rewoltę.
Sartrewiązał sprzeciw z proletariatem, Foucault
wołałpod-proletariat:
więźniów, emigrantówi
hermafrodytów. Myliłby sięjednak
ten,kto by sądził, że to
figuraabstrakcyjna. Sartre
’owskim
dziedzictwemFoucaulta
po- zostaje nietylko troska o
siebie,ale
także realizacja tejtroski przez solidarność z rządzonymi,
aw
szczególności zodrzutami z
tego, co rządzone.Wspólne jest także założenie, że
troskapolega
na walce.W marcu 1968, u
samego progu
rewolty,Foucault udziela
wywiadu pismu„La Quinzaine
littéraire
”.
Redaktorem naczelnym periodykujest Maurice
Nadeau, byłytrockista,
autorklasycznej
Historiisurrealizmu iwydawca, bez którego po
wojenne życie
intelektualneFrancji
przybrałobyzapewne nieskończenieuboższą
formę.„La Quinzaine
”niepłaci
wprawdzieza
teksty,ale
mainnezalety: pozostaje
kluczowympunktem
odniesieniamyśli niezależnej. Przyczyniło
sięonodo wylan- sowania całej plejadynajwybitniejszych umysłówtamtego czasuz RolandemBar-
thesemnaczele.Jestto pismoprestiżowe, choć
pozostajeperiodykiemniskonakła
dowym.
Wywiad
ukazuje siępod tytułem
Foucault répond à Sartre („Foucaultod
powiada
Sartre’owi”
),co
sugeruje,że Foucault dojrzał
doostatecznej
rozprawy zolbrzymem.
Wbrewtytułowi o
SartrzeFoucault mówi stosunkowo niewiele,
choć padakilkamocnychtwierdzeń. Foucault
zaczynaniemal niewinnie:
Minęła wielka epoka współczesnej filozofii, epoka Sartre’a i Merleau-Ponty’ego, w której tekst filozoficzny, teoretyczny miał udzielać ostatecznych odpowiedzi na pytanie o to, czym jest życie, śmierć i seksualność, czy Bóg istnieje, czy nie, na pytanie o to, czym jest wolność i co należy czynić w polityce, jaką postawę przyjąć wobec innego itd.L
Rzeczjasna chodzi
tu o
wyraźnąliniędemarkacji.
Dawna filozofia przema wiająca
z pozycji autorytetu, pomimoswojej
wielkości,schodzi
ze sceny, żebyustąpić miejsca młodym:
Foucaultowi,Deleuzowi, Derridzie... Filozofia
głoszą ca silne prawdy
maustąpić
miejscafilozofii„problematyzacji
”,
poszukiwaniagra
nic,
a takżefilozofii
silniezakorzenionej w
cząstkowym,niemal
molekularnym badaniu historii,języka, instytucji...
Pozostawmynaboku
kwestięczy opozycja,
którą proponujeFoucault,
jest ostra. Zarazpo
tychsłowach
przychodziniemal
koncyliacyjnezłagodzenie
tonu.Na pytanie, kiedy epoka ta minęła, udziela na
stępującej odpowiedzi:
Mniej więcej w latach 1950-1955, w epoce, kiedy zresztą sam Sartre zrezygnował, jak sądzę, z tego, co można być nazwać spekulacją filozoficzną w ścisłym sensie, i kiedy jego działalność, działalność filozoficzna, ostatecznie wpisała się w pewną postawę
o charakterze politycznym*2.
' Foucault répond à Sartre (wywiad z J.P. Elkabbachem), „La Quinzaine littéraire”, 1-15 marca 1968, s. 20-22. DEI, s. 690.
2 Tamże, DEI, s. 691.
A
więc epoka
sięskończyła,ale sam
Sartre,wsposób bardziej
lubmniejświa
domy pogrzebał tę
epokę, przechodząc odmetafizycznej spekulacji do konkret
nego
zaangażowania. Niedługopotem
pojawiasięowodrażliwe pytanie,
pytanieo
krytykęSartre’
awymierzoną
w„strukturalistów” w ogóle, a w Foucaulta
wszcze
gólności. J.P. Elkabbach prowadzący
rozmowę przytacza Sartre
’owskie określe
nie „ostatniego
szańca
burżuazji”. Warto przytoczyć w tym
miejscucałą
odpo
wiedźFoucaulta.
Chcę powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, Sartre ma do ukończenia własne dzieło lite
rackie, filozoficzne i polityczne. To dzieło jest zbyt wielkie, aby miał jeszcze czas na
przeczytanie mojej książki. Nie przeczytał jej. To, co mówi na jej temat, nie jest więc, moim zdaniem, szczególnie trafne. Po drugie, chcę Panu coś wyznać. Byłem kiedyś, ech!, przez kilka miesięcy albo trochę dłużej, członkiem Partii Komunistycznej. Wtedy okreś
laliśmy Sartre’a mianem ostatniego szańca burżuazyjnego imperializmu, ostatnigo ka
mienia budowli, która itd. I oto, ku mojemu zdziwieniu i rozbawieniu, po piętnastu la
tach to samo zdanie wychodzi spod pióra Sartre’a. Powiedzmy, że obydwaj, on i ja, ob
racaliśmy się wokół tej samej osi.
Po
czym
Foucault dodajejeszcze:„Sartre wydaje resztę z
monety,którą
kie
dyśod nas otrzymał”3.
’ Tamże, DEI, s. 694.
Tobezwątpieniamocne
słowa niezależnie
odtego, czyprawdziwe. Ostatecznie
opiniaFoucaulta
niejest całkowiciepozbawiona
podstaw. Sartre,podobnie jak kilka lat później sam Foucault,
jestjednymz tych, którzy piszą
zadużo,angażują
sięw
zbytwiele
spraw ipolemik, aby
zawsze zachować trzeźwy osąd. Tomało prawdopodobne, żeby
Sartrenie miałSłów i rzeczywrękach, alewydaje
sięmoż
liwe, że
ich nie czytał, tylko przekartkował. Co do drugiego zarzutu,jakoby Sartre posługiwał
sięstalinowskąfrazeologią, której sampadł niegdyś
ofiarą,trzeba przyznać,że
istotniejego
sformułowania nasuwajątakie skojarzenia. Tym
nie mniej
replikaFoucaulta także
niegrzeszy
finezją.Sartre
dokonywałpolitycznych
wyborówniekiedyproblematycznych,niekiedypo
prostu fatalnych.Nigdynieuda
ło się go jednak przyporządkować do
określonej „funkcji ideologicznej”, pozo
stał„enfant
terrible
”lub
raczej „vieillardterrible
”, potępianymcyklicznie
iregu larnie przez wszystkie
liczącesięsiły
igrupy.Poważny
zarzut
podadresemSartre’
apojawia się później. Elkebbachstwierdza:Filozofia taka jak egzystencjalizm w pewnym sensie zachęcała do zaangażowania czy działania. Panu zarzuca się postawę przeciwną.
Tego Foucault
niemógłpuścić
płazem.Też mi zarzut... Chociaż to nonnalne, że się go wysuwa. Jeszcze raz - różnica nie pole
ga na tym, że my oddzieliliśmy nagle politykę od teorii. Przeciwnie - właśnie dlatego, że wiążemy jak najściślej pracę teoretyczną z tym, co polityczne, odrzucamy ową poli
tykę uczonej niewiedzy, którą, jak sądzę, nazywano zaangażowaniem.
Chodzi
zatem o
różnicęparadygmatyczną.
Owaróżnica
niepodlega
dyskusji.Zarazem jednak
mówi
siętutaj
coświęcej.
Foucault kwestionujezwiązek
pomię
dzy
Sartre’owską
filozofiąa Sartre’owskim zaangażowaniem politycznym. Zarzut
jest jasny -
Sartrejestodpowiednikiem dzisiejszego „eksperta
”, którypoucza
z
wyżynswojej
episteme, oddalając sięodtego,
co politycznie ważne. Oddala się od istotyspołecznego konfliktu. Biorąc pod
uwagę historycznykontekst, trudno
o cięższy
zarzut. Egzystencjalnymarksizm
ifenomenologia podmiotu w
wydaniuSartre’
a ijemu
pokrewnych ma być niejako doczepiona do zaangażowania za miast być
dlaniego
punktem odniesienia, inspiracjączy wreszcie strategią. Co więcej,tateoria
wsposób istotny
ma wypaczaćsens
itreść samego zaangażowa
nia,czyniąc
je
działalnościąjałową.Wydaje
się,że trupa
Sartre’a
przebitoosino- wym kołkiem.
Wmaju
Sartrewejdziena
dachsamochodu
iz
tejambony będzie
nauczał robotnikówRenaulta.
Wtym
czasie FoucaultwykładawTunisie.
Zaraz po powrocierzuca
sięw
wirnowychwydarzeń,
czynito
jednaknaswójsposób.
Kiedy
wchodzinasamochód,
żebyprzemawiać, odczytuje postulaty
protestujących...Gdyby na tym
sięskończyło,
spórfilozoficzno-politycznymiędzy Sartre
’ema Foucaultem jawiłby
sięjasno
iklarownie. Tymczasemjuż
w następnym nume rze
„LaQuinzaine” ukazało
sięsprostowanieFoucaulta. Przytoczmytu
jegofrag menty:
1) Nie wyraziłem w żaden sposób zgody na tę publikacją; nic o niej nie wiedziałem 2) Tekst, który został przekazany redakcji, był zaledwie szkicem [...]
3) Liczne fragmenty (jeden dotyczący Jean-Paul Sartre’a, drugi dotyczący mojej prze
szłości) były udzielonymi na boku wyjaśnieniami mojej odmowy odpowiedzi na nie
które pytania [...]
4) Tekst został zredagowany po moim wyjeździe i bez mojej zgody. Nie zawiera on żad
nych fragmentów, które zaakceptowałem i uznałem za właściwe. Zawiera za to części, których publikację z góry wykluczałem4.
4 Une mise au point de Michel Foucault, „La Quinzaine littéraire”, 15-31 marca 1968, s. 21, DEI, s. 679.
5 Tamże, DEI, s. 698.
Czyżby renomowanej
redakcji istotnie przydarzyła
siętaka
wpadka?Wyklu
czyć tego nie
można.
W tej sytuacji irytacjaFoucaulta byłaby całkowiciezrozu
miała.
Nasuwająsięjednak wątpliwości. Foucault udzielał
wieluwywiadów,
były one dlaniego
jednązistotniejszych formfilozoficznej i
politycznejkomunikacji.
Dlaczego opowiadałdziennikarzowi
rzeczy, których
nie chciałogłaszać publicz
nie? Jeśli zaś
jego
wypowiedźzostała
przekręcona,to
co właściwie powiedział?W dalszej częścisprostowaniaFoucault
mówi już niemal wyłącznie o Sartrze.
Sądzę, że ogromne dzieło Sartre’a i jego działania polityczne naznaczą naszą epokę. To prawda, że wielu z nas pracuje dzisiaj w innym kierunku. Nie mogę jednak zaakcepto
wać tego, żeby porównywano - nawet po to, by je przeciwstawić - moją skromną pracę deszyfracji historycznej i metodologicznej z dziełem takim, jak jego. Powtarzam to przy licznych okazjach od dwóch lat. Chciałbym, żeby ten incydent stał się okazją do wygło
szenia tej myśli publicznie5.
Wielkie dzieło versus
skromna praca
historyka- to
zestawieniedość karko
łomne, które
możnaby
podejrzewaćo ironię. Nie jest to chyba
jednak właściwytrop.
Foucault niechce
znaleźć sięw„obozie”antysartre
’owskim. Jeszczemniej pragnie stać sięAnty-Sartre
’em, to
znaczyzająć jego
miejsce, dokonując rytual nego
mordunacielcu.
Powody sąbez wątpienia strategiczne:
niechodzi o
znie
sienie anio
zastąpienie,chodzi o
przemieszczenie. Wyjaśnieniesensu
owego prze
mieszczeniaprzekraczaramy
tego artykułu ponieważjestono istotą
Foucaultow-skiego
projektu. Najkrócej: chodzio to, żeby ujmować
podmiotw
kategoriachstosunków sił,
awięc strategicznie,unikając
jednocześnieantynomicznych
opo zycji
dlaopisania
jego sytuacji.Bez Sartre
’a
niedałoby
siępomyśleć nowej for
my zaangażowania. Ona czerpie z sartryzmu,
nieasymilującgo,przesuwa zarówno
polewalki, jak
ijej
cele. To jednak tylko częśćwyjaśnienia.Przesunięcie
tojest wyraźne
iniepodlega dyskusji. Pozostaje
kwestia stawkizmagania- sensu
eman cypacji. To tutaj wyłania
siępolenowej refleksji.Wszyscy
znają Sartre
’owską obsesję
upodmiotowieniajako uprzedmiotowie
nia.
Obsesjępetryfikującego spojrzenia‘
innego’
,jak i opisanąw znakomitej ana
lizie z Bytu i nicości
obsesję
petryfikacjiprzez
spojrzenie anonimowespogląda
jące
przez „dziurkę
od klucza”.
Wzadziwiającym
wstępiedo
Archeologii wiedzyw
1969 rokuFoucault wkłada w
ustaswych krytyków
takioto
zarzut:Nie jesteś pewien tego, co mówisz? Znów chcesz się przeistoczyć, uciec w inne miej
sce przed pytaniami, które ci stawiają, stwierdzić, że zarzuty nie kierują się w rzeczywi
stości tam, gdzie się wypowiadasz? [...] Zostawiasz sobie furtkę, która pozwoli ci w na
stępnej książce wypłynąć na innym terenie i podrwiwać sobie tak jak teraz: nie, nie - nie ma mnie tam, gdzie na mnie czyhacie, jestem tutaj, skąd patrzę na was ze śmiechem.
Po
czym
figuranakreślonajako „Foucault- autor
”odpowiada:Cóż to wyobrażacie sobie, że wkładałbym w pisanie tyle wysiłku i czerpał zeń tyle przy
jemności gdyby, [...] nie było to budowanie - ręką nieco gorączkową - labiryntu, w którym się zagłębiam, [...] Niejeden - jak ja zapewne - pisze po to, żeby nie mieć twarzy6.
6 M. Foucault, Archeologia wiedzy, przeł. A. Siemek, PIW, Warszawa 1977, s. 43.
Czyż
nie wyczuwamytu
Sartre’
owskiegoetosu?
Czyniejestto aby
figuranawskroś Sartre
’owska?
SłowaFoucaulta topiękne epitafium dlasamego
Sartre’a.
Wszystkie cytaty z wyjątkiem ostatniego w tłumaczeniu Michała Herera
Bibliografia
Michel Foucault, Dits
et écritsI, 1954-1975,Quatro
Gallimard, Paris 2001 MichelFoucault,
Dits et écrits II, 1976-1988,Quatro Gallimard, Paris
2001 DidierEribon,
MichelFoucault. 1926-1984,Champs
Flammarion,Paris
1993David
Macey,Michel Foucault,Gallimard,
Paris 1994Frédéric Gros
(red.), Foucault lecouragede la vérité, Paris, PUF, 2002Michel Foucault,
Słowa i rzeczy, przel. Tadeusz Komendant,Wydawnictwo
słowo/obrazterytoria, Gdańsk2005Jean-Paul
Sartre, L’
Etre et le néant,Gallimard, Paris
1939How toEscape from Sartre?
Although